QUOTE(Hypacja @ 11.09.2008 23:18)
QUOTE(abstrakcja @ 11.09.2008 22:01)
Tak, bo to, że pogadam sobie z innym facetem albo pójdę sobie z nim do kina od razu musi świadczyć o tym, że z moim mi się nie układa. ^^ Śmieszne, naprawdę...
Załóżmy,że Twój facet regularnie umawia się z przyjaciółką do kina, na kawę, na spacer. Skoro to przyjaciółka, zapewne się zwierza ze swoich problemów. Także z Tobą, bo przecież jesteś osobą wybitnie problematyczną, wręcz nie można się z Tobą dogadać.
Związek nie polega wyłącznie na fizycznym zainteresowaniu, musi istnieć tzw. chemia, porozumienie na płaszczyźnie mentalnej, w połowie przypadków w ogóle od tego się zaczyna, a w ogóle - bez tego nie istnieje. Toteż, skoro dogadać się z Tobą nie można, a z przyjaciółką a jakże, zamieniamy przyjaciółkę na dziewczynę, bo facet w pewnym wieku szuka nie tylko fajnej dupy, ale matki dla swoich dzieci.
QUOTE(abstrakcja @ 11.09.2008 22:31)
Bałbyś się, że Cię z nim zdradzi w tym kinie, czy co?
W związku powinno być trochę zaufania... i trochę wolności, cholera.
:|
Przyjmijcie to do siebie, że nie każde spotkanie damsko-męskie musi oznaczać jedno.
Słyszałaś o pójściu
do kina, a nie na film? Czy to raczej nie mieści się w Twoich "jakże moralnych" granicach myślenia?
Przyjmijmy to do siebie (my niscy i ograniczeni) że stosunki damsko-meskie pozostają stosunkami damsko-męskimi.
Stosunki damsko-męskie mogą być różne, no. Nie każdy musi wyglądać tak samo. Związki też mają różną postać. Nie każdy musi zaczynać się 'o jaka fajna dupa' a kończyć wychowywaniem wspólnego potomstwa. Poza tym, jeśli dwie osoby nie potrafią się dogadać, to taki związek od początku nie ma sensu. Mówisz o miłości w taki sposób, jakby polegała ona tylko na zaspokajaniu pożądania fizycznego, a później na wychowywaniu dzieci.
Miłość też zawiera w sobie przyjaźń. Potrzeby rozmów, spędzania razem czasu... bez tego ani rusz,no!
Przemek - Ja zawsze idę do kina, a nie na film, z kimkolwiek bym do niego nie szła. Poza tym... pójście do kina by Cię zmartwiło, a wspólne pogaduchy w kawiarni, nie? Czym to się niby różni? Przyjmujesz jakieś dziwne narzucone zasady i tradycje i potem takie 'pójście do kina z dziewczyną' kojarzy Ci się jednoznacznie. To też nie jest dobrze.
Związki, owszem bywają kruche, a zazdrość jest czymś naturalnym. Ale... jeśli Twoja dziewczyna przykładowo- ma przyjaciela i chce z nim pójść do kina [jak powiedziałeś 'bez Ciebie'], to czy aż tak Cię to dziwi? Nie musi wszędzie chodzić z Tobą. To, że jesteś jej chłopakiem jeszcze nie oznacza, że jesteś jedynym facetem, z którym może spotykać się na osobności i chodzić do kina. Proszę Cię.
...
QUOTE
Ależ Ty musisz być nadęta w bezpośrednim obyciu. Prawie widzę to Twoje święte oburzenie, widzę jak Ci krew napływa do twarzy, jak nabierasz dwa razy oddechu i wypluwasz z siebie cały swój żałosny bulwers. Nie umiesz w ogóle wyczuć dystansu, konwencji, nawet jakiejś tam prowokacji czy coś, no po prostu beton.
Śmieszne są Twoje gadki szmatki o zaufaniu, bo jedno ma się nijak do drugiego. Nie dlatego jesteśmy zazdrośni, że się spodziewamy zdrady na każdym kroku, tylko dlatego, że człowiek tak ma. Chodzenie do kina z kolegą i psiapsielem nie mieści się w mojej konwencji tego, co przyjmowałbym ze spokojnym uśmiechem, ale nie wywieszam takiego regulaminu, bo w związku ludzie czują co jest ok a co nie i jakoś się wyczuwają wzajemnie, a nie karmią tanimi formułkami. Znam takie laseczki, które mają takich przyjacielów buzi buzi, jesteś dla nas jak siostrzyczka, rzygać się chce. Jakieś to pretensjonalne i nie dziwię się facetom takich lasek, że ich to doprowadza do szału. Jak dziewczyna ma przyjaciela, ok, spoko. Stoję na stanowisku, że zawsze jakieś napięcia się pojawiają, ale mogę się mylić. Jest też sprawa o której pisała Ewa - jeśli zupełnie nie ma fizycznego zainteresowania to raczej w nic się to nie rozwinie, a że Ewa sobie to frywolnie napisała używając słowa oblech to jeszcze nie jest powód, żeby się napinać i bulwersować. Twoje wycieczki osobiste w kierunku Ewy Ci daruję, bo jesteś... nie, kobieta nie przejdzie mi przez palce - dziewczyną. Gdyby to napisał facet to by ten post inaczej wyglądał. Bo ja też mogę ukuć naprawdę masę hipotez na temat tego jak powykrzywianą przez swoje śmieszne życie osóbką możesz lub mogłabyś być, ale ok, daruję sobie.
Katon, cóż poradzę, że takie gadanie, jak wcześniejszy post Lilith irytuje mnie strasznie. Na całej linii - od poglądów, które wygłosiła, aż do sposobu, w który to zrobiła. Naprawdę -wstyd mi, że nie potrafię się z kimś dogadać i zaakceptować czyjegoś sposobu bycia. Wychodzę z założenia, że to moja wina...
Ale nie ucz mnie, że mam podchodzić do czegoś z dystansem, skoro Ty sam go nie zachowujesz.
'Bo ja też mogę ukuć naprawdę masę hipotez na temat tego jak powykrzywianą przez swoje śmieszne życie osóbką możesz lub mogłabyś być, ale ok, daruję sobie.'
A pisz! Proszę Cię bardzo. :|