Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Bursztynowe Miasto...
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > W Labiryncie Wyobraźni
Pages: 1, 2
Tajemnicza
Nio, Iskra Daj parta bo sie doczekac nie moge. Idziesz "na dwa fronty" tongue.gif a idzie ci bardzo dobrze. Oby dwa ficki są bardzo dobre. Dalej pisiaj pisiaj, nie koniecznie dzisiaj, bez humorku, ale jutro musi cosik być!!! Czekam!! tongue.gif
iskra
Ikar, zostajesz zdyskwalifikowany za zbyt

ogólną odpowiedz
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle'

alt='tongue.gif'>

____________________________________

__

*

Shani miała racje. Thant rozsiadł się wygodnie pod

drzewem. Nie usnął jednak. Wyciągnął miecz i położył go w poprzek

skrzyżowanych nóg. Patrzył na niego długą chwilę, po czym założył leniwie

ręce za głowę. Po raz kolejny zastanawiał się dlaczego go otrzymał. Nie

zasługiwał przecież na ten miecz nawet w dziesiątej części tak jak

pozostali. A jednak... Przywołał w pamięci matowe oczy Haia. Dlaczego...

Trzepotanie kilkunastu par skrzydeł. Spojrzał w koronę drzewa.
- Kruki -

powiedział beznamiętnie - To zły znak.
Zamknął oczy i oczyścił umysł ze

zbędnych myśli. Chciał odpocząć. Odpocząć, choć przez kilka marnych chwil.

Od świata. Od siebie. Od Przeznaczenia i Przyszłości. Od czasu. Mimo

wszystko zaklął w duchu przeklinając swoje pochodzenie. To dlatego uciekł,

odciął się od rodziny. Przeszłość. Tak bardzo żałował, że nie mógł się od

niej uwolnić. Choć wciąż uciekał...
- Nawet nie szukasz - usłyszał nagle

głos rudowłosej wojowniczki.
- Nawet to - odparł krzywiąc usta.
Nie

odpowiedziała. Przeczesała włosy i usiadła obok niego. Uśmiechnął się mimo

woli, co nie uszło uwadze Navis. Milczała. Uznała, że najwyraźniej przerwała

mu wspomnienia. Albo sen. Również oparła głowę o pień drzewa. Była nieco

znużona poszukiwaniami kasztanka czarodziejki.
- Panienka Shani nie

będzie zachwycona, gdy zobaczy was śpiących. A zobaczy już niedługo. Właśnie

tu zmierza.
Oboje otworzyli oczy. Oboje spojrzeli w stronę, z której

dochodził głos. Oboje się skrzywili. Thant na widok Sagittariusa. Navis na

widok podejrzanego osobnika w czerni. Wampir stał oparty o pień dębu z

założonymi na piersi rękoma. Czarne kosmyki włosów opadały mu lekko na oczy.

Chłopak pomyślał, że kruki i tym razem się nie myliły. Zaklął w duchu. Nie

miał najmniejszej ochoty na ponowne spotkanie z wampirem. Wiedział, że jest

nieprzewidywalny, a to bardzo mu nie odpowiadało. Sagittarius ruszył w ich

stronę. Wiatr rozwiewał mu włosy i płaszcz. Niebieskie oczy wydawały się

bardziej blade niż z zwykle. Usta rozchyliły się w nieco cynicznym uśmiechu

odkrywając kły. Navis skrzywiła się jeszcze bardziej.
- Wampir - rzekła z

obrzydzeniem.
- Mi też miło ciebie poznać - zwrócił twarz w jej stronę

zaszczycając spojrzeniem bladych oczu.
- Żadna w tym przyjemność -

wzdrygnęła się nawet tego nie kryjąc.
- Widzę, że strach jest ci obcy,

wojowniczko - uniósł nieco podbródek patrząc na nią z góry. Wiedział, że

wampirów nie boją się tylko głupcy i ci, którym jest całkowicie obojętne

kiedy i z czyjej ręki zginą. Wojowniczka bynajmniej na głupią nie

wygladała.
- Wątpię - odparła obojętnie - Gdybyś chciał nas zabić już byś

to zrobił, a skoro nadal żyjemy znaczy, iż nie masz morderczych

zamiarów.
- Doprawdy? - rozchylił usta w ironicznym uśmiechu.
- Czego

chcesz? - wtrącił się Thant mrużąc oczy.
- Towarzystwa.
Wojownik

prychnął pogardliwie i wstał. Wciąż miał w pamięci ich ostatnie spotkanie.

Chwycił mocno rękojeść oburęcznego miecza. Wykonał kilka zgrabnych i

szybkich ruchów wywijając ostrzem. Nawis odwróciła głowę. Już zdążyła poznać

brawurę młodego wojownika. Nie chciała patrzeć na to, co miało zaraz

nastąpić. Thant zwęził oczy i wykonał jeszcze jeden obrót, po czym przyłożył

ostrze do gardła wampira. Ten nie okazał zaskoczenia. Nie drgnęła mu nawet

powieka. Kobieta zastanawiała się czy Thant przeżyje starcie z krwiopijcą.


- Srebro - rzekł bez emocji Sagittarius.
- Srebro - przyznał

czarnowłosy wojownik.
- Nie zabijesz mnie.
- Ale uszkodzę.
-

Nieznacznie.
- Rany od srebra pokrytego runami powoli się goją.
Rysy

twarzy wampira drgnęły, a Thant uśmiechnął się tryumfująco. Przeczytał

wystarczająco dużo ksiąg, by wiedzieć jak walczyć z różnorakimi istotami.

Tak. Nie zabije go. Nawet nie miał powodu. Ale zrani. I to boleśnie.

Uśmiechnął się raz jeszcze. Widział po twarzy Sagittariusa, jak ten

analizuje sytuację. Jego oczy zbladły.
- Nie podnoś na mnie ręki,

człowieku - rzucił metalicznym głosem.
- Podnoszę miecz, nie rękę -

zakpił wojownik.
Wampir zwęził oczy w niewielkie szparki. Nim chłopak

zdążył się obejrzeć Sagittarius był już za nim. Podciął mu kolana powalając

tym samym na ziemię. Thant zerwał się równie szybko na nogi i zamachnął

mieczem. Przeciwnik nie spodziewał się tak szybkiej reakcji, ale uniknął

ciosu bez najmniejszego wysiłku. Chłopak zmielił w ustach przekleństwo i

splunął. Analizował błyskawicznie wszystkie ataki, które mogłyby dać

rezultat. Wampir uśmiechnął się paskudnie. Dłonie zajarzyły mu się

czerwienią. W jednej sekundzie wyrzucił ręce do przodu, odbił się od ziemi i

w nienaturalny, dziki sposób skoczył do ataku. Wyglądał jak drapieżny ptak

wyciągający pazury ku swej zdobyczy. Młody wojownik bez słowa zastanowienia

wykonał ten sam ruch. Nie zamierzał jednak dopuścić do bezpośredniego

starcia. Kiedy ręce wampira prawie go dosięgły rzucił mu się pod nogi robiąc

w powietrzu obrót. Boleśnie upadł na bark, ale ciął zaskoczonego wampira po

brzuchu. Usłyszał cichy syk bólu. Domyślał się jednak, iż zdołał go tylko

drasnąć. Sagittarius padł na ręce, odbił się robiąc salto. Wykonał szybki

zwrot i wykręcił boleśnie prawą rękę Thanta. Lewa z trudem wywinęła ostrzem

przystawiając je do boku wampira.
- Przeszyje cię - warknął chłopak

dysząc.
- A ja złamię ci rękę - odparł Sagittarius z wyraźnym

rozbawieniem.
- Może byście tak przestali łaskawie, co? - usłyszeli

znudzony głos kobiety - Zaiste, widowiskowa walka, ale nie mająca ni celu,

ni sensu.
Nie zmienili jednak pozycji. Spojrzeli tylko ukradkiem na rudą.

Stała przy drzewie opierając się o nie barkiem. Jej mina dobitnie wyrażała

dezaprobatę. Wampir spoważniał nieco, a jego oczy nabrały bardziej

błękitnego koloru. Wyswobodził z uścisku Thanta i cofnął o kilka kroków tak,

jakby się bał, że ten znów zaatakuję. Chłopak wstał, mając cały czas na oku

wampira, otrzepał płaszcz z kurzu i włożył ostrze do pochwy ozdobionej

jedenastoma runami. Jeszcze przez chwilę mierzyli się wrogimi spojrzeniami.

Wampir pierwszy odwrócił wzrok patrząc za plecy Thanta. Po chwili i

pozostała dwójka usłyszała delikatny stukot końskich kopyt o ziemię. Shani

wyjechała zza drzew na kasztanowym koniu. Skrzywiła się na widok wampira.

Natomiast czarne oczy Flekeriego błysnęły głęboką czernią.



______________________

Znoof niezbyt długo, ale zawsze coś,

prawda? =)

Tajemnicza
Prawda, zawsze coś., ale i tak ja i nie

tylko chcialabym wiecej =D Nie wiem po co ta walka była im ale to szczegolik


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle'

alt='tongue.gif'> Wazne, ze Shani znalazła konika. Jego

prawdziwe oblicze zdziwiło mnie =D Nio czekam na następnego patcika,

myślicielko =P
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle'

alt='tongue.gif'>
nienor_malna
iskiereczko kolejny raz pokazałaś klasę smile.gif widzę kolejne świetne opowiadanie bardzi ciekawe i zajmujące:) gratuluję pomysłowości i talentu oczywiście tylko pisz szybko bo chę jak najszybciej poznać dalszy ciąg wink.gif pozdrawiam
matoos
Eff... Iskra ja mam tylko jedno pytanie...

Czy ty lubisz czytać książki Dicka? Qrna tam zawsze mialem wrażenie, że

największymi wrogami prowadzącej drużyny są oni sami... Tutaj jest to

samo... Znajomość socjologii mówi mi że taka drużyna rozpadłaby się po około

15 minutach, ale coż... Opowiadania fantasy rządzą się własnymi prawami


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>

Pozdrawiam, jak już wpadłem na chwilkę to wszystkich


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
ikar
Heh... po tej całej przerwie bałem się

wziąść znowu za ff... no i będę się za to brał powoli i raczej od góry


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> Tak sobie postanowiłem na pierwszy ogień poczytać trochę

tylko i to znane mi osoby
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/> - i tak będę tak bardziej na serio dopiero we wrześniu...

ale na razie jakiś czas będę miał dostęp do netu i w miarę czasu i sił...


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>.

Dobra - parcik fajny - z ładnym opisem walki - choć

nieco statyczny, to jednak w miarę łatwy do wyobrażenia sobie


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>.
Matoos - w sumie jeszcze i ta drużyna może się zgrać


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/> Pamiętasz Vincenta, albo raczej i innych z FF-sy różnych?

Też lekko nie mieli
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>.
Iskra - czepił bym się czegoś w doborze niektórych słów

i przesadnego unikania powtórzeń, ale nie chce mi się
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> Wakacje
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> Sama się domyśl
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>.
Nadine
Wiesz co iskra? Masz talent


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> Podziwiam cię (a to mi się rzadko zdarza
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>) za ten nawał pomysłów. Skąd ty je wszystkie bierzesz? Oddaj

mi trochę
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> Piszesz jeden fick za drugim, a każdy z nich wciąga jak mało

co
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
Rzecz, która mi się najbardziej podoba to konstrukcja

bohaterów. Każdy jest wyrazisty i jedyny w swoim rodzaju.
Nie będę tu

wytykała błędów, bo ikar robi to zdecydowanie najlepiej
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> Widzi błędy, których ja nie dostrzegam
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
Trzymaj się. Czekam na next parta.
iskra
Matoos: Nie, nie czytałam ani jednej

książki Dicka =) A drużyna...? Nie zmierzone są ntencje i motywacje

bohaterów
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>

Ikar: Czepiaj się. Pomyśl, że robisz mi tym

przyjemność
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> A od robienia przyjemności nie ma (chyba) wakacji


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>

__________________________________

*



Thant patrzył podejrzliwie na Shani. Świadomość, że jej kasztanek

jest bezpieczny wyraźnie ją uspokajał. Znów się uśmiechała, choć trzeba

przyznać, że nadal była pyskata i zbyt pewna siebie. Na widok wampira

skrzywiła się w prawdzie, ale mimo wszystko bez większych problemów

przyzwoliła na jego towarzystwo. Patrzył chwilę jak w jej szarych oczach

odbijają się płomienie ogniska, po czym przeniósł wzrok na Navis. Ta kobieta

niezwykle go pociągała. Nie była delikatna jak czarodziejka z Zerowego

Kręgu. Wręcz przeciwnie. Reprezentowała siłę i zdecydowanie. Pomyślał, że

mógłby spędzić z nią całkiem przyjemną noc. Zaklął w duchu. Zdawał sobie

sprawę, że upojna noc we dwoje skończyła by się zanim jeszcze zdarzyłaby się

rozpocząć, a on zmuszony byłby kurować złamany nos lub inną część ciała.

Jego wzrok skupił się na bliźnie rudej wojowniczki.
- Skąd ta pamiątka?

- spytał niezbyt świadomie.
Navis wlepiła w niego zieleń swych oczu. Już

wtedy wiedział, że nie uzyska odpowiedzi. Kobieta odwróciła twarz w druga

stronę, a Thant wzruszył ramionami. W końcu ile mogła go obchodzić

odpowiedź?
- Czy ktoś potrafi to przeczytać? - spytała nagle Shani i

wszyscy zwrócili głowy w jej kierunku.
Czarodziejka trzymała w dłoniach

niewielki bursztynowy amulet w kształcie dysku. Gryf na nim wygrawerowany

był niezwykle dokładny. Wyglądał jak miniatura oryginału. W skrzydłach można

było odróżnić nawet najmniejsze piórko. Po bokach był wyryty ciągły napis.

Shani przejechała po nim opuszkami palców.
- To pierwsze runy - odezwał

się w końcu Sagittarius - Niewielu potrafi je odczytać w dzisiejszych

czasach.
- A ty? - czarodziejka spojrzała mu w oczy.
- Ja nie -

odpowiedział po długim milczeniu również zaglądając w głębie jej oczu.


Wiedziała, że kłamie, a on zdawał sobie sprawę z jej świadomości.

Uśmiechnął się lekko, ale w geście tym nie było nic szczerego. Twarz Shani

wykrzywił grymas pogardy dla wampira.
- Myślę, że to jest wskazówka -

zaczęła wolno przenosząc wzrok na bursztynowy wisiorek - Jeśli zdołamy

odszyfrować napis będziemy wiedzieć, w którą stronę mamy iść.
Cisza.

Każdy analizował sytuację. Navis prychnęła i położyła się plecami do

pozostałych. Wyprawa do tajemniczego miasta, o którym wszyscy rozprawiali

nie interesowało ją zbytnio. Wiedziała też, że w każdej chwili może od nich

odejść. Ale po co? Dokąd. Nie miała domu. Nie miała rodziny. Nie miała

przyjaciół. Nie miała do czego wracać. Westchnęła w duchu i zamknęła oczy.

Chciała zasnąć. Choć na chwilę zapomnieć o przeszłości. Thant rozsiadł się

wygodnie i uśmiechnął się cynicznie.
- Tak - przeciągnął - Niezwykle

wyszukany plan. Odczytać napis. A jak chcesz to zrobić? Wampir przed chwilą

powiedział, że nie wielu zna te runy. Mamy się pałętać po wszystkich

dziesięciu kręgach i wypytywać wszystkich czy przypadkiem nie znają jakichś

tam pierwszych run? Daj spokój, kobieto. Równie dobrze możemy iść na

ślepo.
- Wydaje mi się... - zaczął wolno Sagittarius - Wydaje mi się, że

Thant ma rację. Nie możemy iść tam gdzie nas oczy poniosą. Nie mamy czasu.

Ty nie masz czasu.
- Co ty możesz wiedzieć? - warknęła.
- Masz rację -

uśmiechnął się osobliwie wampir - Nic nie wiem. Pozwólcie więc, że pójdę

poszukać pewnego interesującego ziela.
- Jest noc - zauważyła zimno, a

słowa Sagittariusa wydały jej się co najmniej dziwne.
- Jestem wampirem -

uśmiechnął się ukazując kły tak, jakby chciał udowodnić swoją natrę.
-

Każdy pretekst oddalenia się od tej przeklętej magiczki jest dobry - mruknął

Thant i wzorem Navis ułożył się do snu.
Shani patrzyła za wampirem póki

ten nie zniknął w mroku między drzewami. Nie wierzyła, że nie pije krwi.

Była niemal pewna, że właśnie teraz wyruszył na polowanie. Zastanawiała się,

co też powodowało, że pragnął się do niej przyłączyć. Co miał na myśli

mówiąc, że zna jej motywy? Czyżby wiedział... Pokręciła przecząco głową. Nie

mógł wiedzieć. Przyłożyła dłoń do ust, by stłumić kaszlnięcie. Miała

nadzieję, że nie dostanie ataku. Wlepiła wzrok w płomienie ogniska. Tak. Nie

miała czasu.

*

Rayel rozłożył skrzydła, by rozprostować je

nieco po drzemce. Pierwszy sen od wielu dni... Dlaczego tak bardzo bał się o

swoją Shinovę? Wiedział przecież, że jest bezpieczna. Na razie. Ale... Coś

nie dawało mu spokoju. Czyżby... Gwałtownie pokręcił przecząco łbem. Kilka

piór padło na bursztynową posadzkę. Martwił się. Martwił się o swą Shinovę.

Wyczuwał w jej pobliżu śmierć. Tak bardzo chciał wiedzieć kim jest...



*
Nadine
Parcik krótki, ale interesujący.
Jakie

błędy?


width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE

Świadomość, że jej

kasztanek jest bezpieczny wyraźnie ją

uspokajał.

class='postcolor'>
Tutaj powinno być uspokajała, gdyż

"ta" świadomość".


border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Navis wlepiła w niego zieleń swych

oczu.

class='postcolor'>
Może się czepiam,ale wydaje mi się,

że lepiej pod wzgledem stylistycznym byłoby po prostu "wlepiła w niego

swe zielone oczy. Podobnie tutaj:

border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>odpowiedział po długim milczeniu również

zaglądając w głębie jej oczu.

class='postcolor'>.
Może "zaglądając w jej

głębokie oczy" albo, aby uniknąc powtórzenia: "odpowiedział,

odwzajemnijąc jej spojrzenie"?

border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Wyprawa do tajemniczego miasta, o którym

wszyscy rozprawiali nie interesowało ją

zbytnio

class='postcolor'>
Interesowała zamiast interesowało.



Poza tym drobne literówki i...więcej nie znalazłam
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>
Trzymaj się cieplutko.
Weny nie życze, bo i tak masz

jej pod dostatkiem
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>
Tajemnicza
Nio wreszcie jest! Tylko o wile za krótkie dry.gif I jakos taki nie specjaly ten part ci wyszedł. Taki spokojny smile.gif A tymi znakiami mnie zaciekailaś. Ta Navia czy jak ona tam ma raczej wie co to znaczy. Czkeam nie cierpliwie tongue.gif
nienor_malna
hm cóż... nie

ma czego komentować... przydał by się nowy part... chyba że już skończyłaś z

tym opowiadaniem... a to by była wielka szkoda bo ciekawe jest... to narazie

wszystko co mogę powiedzieć... pozdrawiam
matoos
No cóż... Nie powiem żeby jakoś mnie

zachwycił straśnie ten part... Jest dobry technicznie i w ogóle ale brakuje

mu takiego... polotu, jakim zazwyczaj charakteryzują się Twoje opowiadania

Iskierko... Chociaż bardzo mi się podoba takie budowanie napięcia poprzez

niepewność i przepowiednie. Ale to tyle.

Matoos - Magiczna Cegła

Mistrza Gry
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
iskra
Efff... No dobra, wydało się schodze na psy


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> Msze sę przyłożyć takie tam bzdety, ale ostatnio czas m na

to nie pozwala... Historia Bursztynowego Miasta stała się w mojej głowie

bardzo zagmatwana... Nie wem jak to odkręcić teraz... Ale ja jush coś

wykombinuje
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> I mam nadzieje, że kolejny part który (mam nadzeje) uda mi

sie napisac sprosta oczekiwaniom moim i waszym
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/happy.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='happy.gif'

/>

pozdraffiam
życzcie mi szczęścia... Przyda sie


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>
iskra
Znów tego tyle co kocak napłakał, ale mam

nadzieję, że to wystarczy
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> Jak będę miała lepszty humor to dopisze więcej


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>

________________________________

*



Wrota do przeszłości, o której chciał zapomnieć zostały wyważone przez

nieświadomość snu. Znów tam był. Hai wlepiał w niego czerń swego oka. Na

drugim widniała w pionie podłużna blizna. Wojownik opowiadał mu kiedyś jak

to się stało... Teraz wręczył mu broń. Miecz emanował wielką siłą. Wydawało

mu się, że ostrze żyje własnym życiem. Było w nim coś czego nie potrafił

wyjaśnić. Kiedy dotknął rękojeści poczuł przenikliwy ból. Wypuścił miecz i

spojrzał na dłoń. Była na niej wypalona runa - Raido - symbolizująca siłę,

rytm, drogę i taniec, a także zmianę życia. Nim jednak zdążył jej się

dokładnie przyjrzeć znikła bezboleśnie wtapiając się w skórę. Od tamtej pory

wiedział, że nie zdoła uciec przed przeznaczeniem, choć ucieczka ta targała

nim od najmłodszych lat. Przypomniał sobie trening. Przypomniał sobie słowa

pozostałych wojowników. Przypomniał sobie jak im odmawia... Ich wyraz

twarzy... Ucieczkę... Padał wtedy deszcz. Krople zimnej wody smagały go po

twarzy. Ból. Wypuścił broń upadając w błoto. Ziemia pochłonęła miecz.

Zapomnienie ogarnęło jego umysł. Thant otworzył gwałtownie oczy. Nie

poruszył się jednak. Starał się przypomnieć sobie sen. Jednak wysiłki jakie

czynił sprawiły tylko, że poczuł tępy ból w czaszce. Podniósł się wolno

siadając po turecku. Shani nadal siedziała w tej samej pozycji wpatrując się

w ogień. Patrzył na nią przez dłuższą chwilę. Wrócił pamięcią do pierwszej

nocy jaką spędził w jej towarzystwie. Opowiedziała mu wtedy wiele o sobie.

Teraz czuł, że powinien się zrewanżować. Mimo, że starał się stłumić to

uczucie zaczął mówić nieco przyciszonym głosem.
- Już kiedy byłem małym

chłopcem czułem, że moje przeznaczenie silnie wiąże się z przeszłością, z

bardzo dawną przeszłością. Nie potrafiłem tego wyjaśnić, ale bardzo mi się

to nie podobało.
Shani spojrzała na niego spod zmęczonych powiek. Nie

spodziewała się, że wojownik kiedykolwiek zacznie opowiadać o sobie z

własnej woli. Jednak teraz było jej to obojętne. Milczała siląc się by jej

mózg skupił się na wypowiadanych przez Thanta słowa.
- Uciekłem więc.

Sprawiłem, że rodzina mnie znienawidziła. W ogóle chciałem żeby świat mnie

nienawidził. Nie chciałem być od kogokolwiek zależny, nie chciałem by

ktokolwiek wpływał na moje decyzje, emocje, humor. W wieku 17 lat

zawędrowałem do Szóstego Kręgu. Tam trafiłem do Zakonu Wojowników

Hatterio...
- Hatterio? - zdziwiła się wyraźnie się ożywiając - Tak po

prostu tam trafiłeś?
- Ujął bym to raczej inaczej. To oni mnie odnaleźli.

Wiem, że mieli w tym jakiś cel, ale... - zawahał się na chwilę - ale nie

pamiętam. Prawdę mówiąc w ogóle nie pamiętam tych 7 lat, które tam

spędziłem. Wiem tylko, że trenowałem wytrwale, by opanować broń, którą mi

podarował Hai. Hatterio...
Po lesie rozległ się przerażony skowyt

jakiegoś zwierzęcia. Thant już miał kontynuować kiedy Shani zerwała się na

równe nogi. Miała nieodparte wrażenie, że wie dlaczego zwierze tak

przeraźliwie kwiczy. Chwyciła za łuk i bez słowa wyjaśnienia pobiegła w las.

Młody wojownik zmarszczył w gniewie brwi i ze złością ułożył się na

posłaniu. Zaczął poważnie żałować, że chciał się zrewanżować czarodziejce.

Shani pędziła jak oszalała w stronę, z której dobiegł odgłos. Kiedy straciła

orientację zatrzymała się i rozglądnęła wokoło. Skupiła się i wzmocniła

zaklęciem swe zmysły. Dopiero wtedy do jej uszu doszedł dźwięk zduszonego

kwilenia, jak jej się wydawało jelenia, i coś jakby... ssanie? Ostrożnie

ruszyła w tamtym kierunku. Wiedziała, że jej przypuszczenia co do wampira są

słuszne. W raz z kolejnymi krokami jej wzmocniony węch wychwytywał w

powietrzu zapach krwi. Po kilku następnych zobaczyła sylwetkę martwego

jelenia. Podeszła bliżej. Tak myślałam, że zdąży uciec, pomyślała krzywiąc

usta. Przykucnęła przy zwierzęciu. Zanim jednak zdążyła się przyjrzeć szyi

usłyszała za sobą znajomy głos.
- Nie powinnaś się włóczyć sama po lesie,

panienko Shani.
Odwróciła się gwałtownie. Kilka metrów za nią stał

wampir. Na jego obliczu malowało się nieme zdziwienie. Przez umysł Shani

przemknęły wątpliwości. Szybko jednak je zlikwidowała.
- Ty również -

mruknęła wrogo.
Sagittarius sięgnął do torby i wyciągnął z niej ziele w

kolorze ciemnozielonym z czarnymi owocami. Przyjrzał się mu jakby upewniał

się czy to na pewno to. Uśmiechnął się nieznacznie i podszedł do

czarodziejki.
- Owoce piskusji nie są zbyt smaczne, ale powinny ci

pomóc.
- W czym?
- Choroba nie będzie postępować tak szybko jak

dotychczas.
Shani zmrużyła złowrogo oczy. Bardzo jej się nie podobała

przenikliwość wampira. Cofnęła się o krok. Gniew sprawił, że zaczęła

oddychać szybciej. Nagle kaszlnęła i upadła na jedno kolano. Przysłoniła

dłonią usta, jakby to miało przerwać napad. Wampir przykucnął przy niej i

spojrzał jej głęboko w oczy. Nie mogła się oprzeć zaufaniu jakie wywoływały

u niej bladoniebieskie tęczówki Sagittariusa.
- Nie powinnaś się

denerwować - rzekł spokojnie i podniósł ją do pozycji stojącej - Chodź.

Zaparzę ci ziółka. Ciepło powinno ci dobrze zrobić.
Młoda kobieta poddała

się naciskowi ramienia wampira i ruszyła w stronę obozowiska. Miała wyrzuty

sumienia, że podejrzewała Sagittariusa o kłamstwo. Gdyby pragnął jej śmierci

nie pomagałby jej przecież. Ból w płucach powoli mijał.



*
__________________________

ps. Strzezcie się, bo nawet

nie wiecie jaka prawda tkwi w Sagittariusie, jak daleko siega przeszlosc

Thanta, i co w tym bałaganie bedzie robić Wyrocznia-Demon
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> To wszystko w kolejnych odcinkach
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>
Psychopatka
jak miło zastac dzialajace forum i do

tego parcik Iskry. =)
ikar

align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>ps. Strzezcie się, bo nawet nie wiecie jaka

prawda tkwi w Sagittariusie, jak daleko siega przeszlosc Thanta, i co w tym

bałaganie bedzie robić Wyrocznia-Demon  To wszystko w kolejnych

odcinkach

class='postcolor'>

hahaha - Iskra - czy ty nas tu

chcesz telenowelą zamęczyć?
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> I czyje dziecko nosi Shani?
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> hahaha
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>

A poważniej ^^ - trochę problemów z konstrukcją zdań

się pojawiło i parę drobniutkich w interpunkcji
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> <- jak będziesz bardziej zwracać uwagę - znikną


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>

(przykład: "Wrota do przeszłości, o której

chciał zapomnieć zostały wyważone przez nieświadomość snu." <-

"Wrota do przeszłości, o której chciał zapomnieć, zostały wyważone

przez nieświadomość snu." [zdanie wtrącone {a do tego jeszcze nieco

dziwna, acz poetycka konstrukcja ^^}])

A co do fabuły... ja się tak

zastanawiam... Shani coś dziwnie łatwo się uspokoiła... ciekawe, ciekawe...

Czekam na więcej ^^.
Tajemnicza
Karzesz nam tu "spieprzac" a tu

ani widu ani słychu niczego nowego, oj Iskra, Iskra
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> Błehehehe, napisz cos a pozniej karz nam

"spieprzac" =DD Nio ffienc pisz i dawaj party ty, ty, ty, ty...

szantarzystko
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>
Egwadien
została mi jeszcze 3-cia strona.
Ale

Iskierko- jestem zaciekawiona, tylko czasu u mnie brak...
Ogolnie

opowiadanie wciaga.
Wiecej powiem, jak skoncze ^^

Oo! i

jeszcze jedno, zebym nie zapomniala!
Strasznie nie podoba mi sie

'rozglądnął' 'oglądnął' itd. Znacznie ładniej brzmi

rozejrzał, obejrzał...

/edit/
Skonczylam

=))
Cudo!
Masz... wielki potencjał ^^
Podziwaiem Cie.

I

ponawiam pytanie: zostaniesz moim guru?! XD
Pola
ymm... zaczynam to czytać już chyba drugi raz od początku, ale musze przyznac że podoba mi się. Jest mi zimno i mam zdrętiwłe palce więc nie będe się ropisywać: czekam na next part biggrin.gif

ide sobie zrobić herbatkę tongue.gif
matoos
Hehe, Iskra jest wspaniała i w ogóle super

!!!
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>

Ekhm... A teraz na serio
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>

Nowy part jest całkiem dobry i wcale nie uważam żeby

był za krótki... Gdybym to ja pisał rozciągnąłbym trochę bardziej opowieść

Thanta, ale wcześniej bym go zakończył, mianowicie na zdaniu "Tuż za

nią stał wampir"
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> Trzeba wprowadzić element niepewności, dzięki temu czytelnik

nie będzie mógł doczekac się następnego parta
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>

Ale ponieważ to ty piszesz nie ja, to napiszę tylko

że part jest dobry i czekam na więcej. A i jeszcze jedno.

DziemkiDziemkiDziemki - ty wiesz za co
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
iskra
Ten part jest bezczelnie krotki, ale...

co mi zrobicie?
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>

Matoos, a oczywscie ze wiem, oczywiscie


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>

____________

*

Wiatr rozwiał liście

opadłe na leśną ściółkę. Kilka gałęzi poruszyło się niespokojnie, jakby

chciały nadać nieco grozy otoczeniu. Muchy zaczęły się zbierać nad padliną

jelenia, kuszone zapachem krwi. Niedługo po nich zjawiły się kruki. Dużo

kruków. Niemalże ze wściekłością zaczęły rozrywać mięso na strzępy. Z mroku

wyłoniła się postać w hebanowoczarnym płaszczu z kapturem zarzuconym na

głowę. Podeszła do martwego jelenia i poszukała opuszkami palców dwóch

małych ran kłutych. Gdy palce zatrzymały się na małych zakrzepłych kroplach

krwi postać odjęła rękę od zwierzęcia i wstała wolno. Ptaki na nic nie

zwracały uwagi. Postać odrzuciła kaptur do tyłu. Miał ciemne, krótkie włosy

i przystojną twarz. Nie można było jednak określić jego wielu. Wydawał się

starcem, a jednocześnie miał w sobie coś młodzieńczego. Odszedł parę kroków

od martwego jelenia i zatrzymał się nagle. Wiatr znów zawył swą nocną pieśń,

a liście zatańczyły w jej rytm. Mężczyzna odwrócił się i ujrzał wysoką

kobietę ubraną w zwiewną białą sukienkę. Jasne włosy spływały jej po

ramionach do samej ziemi. Obok siedział ryś.
- Zdradzasz się - mruknął

mężczyzna.
- Zbyt grube odzienie krępuje moje ruchy - wyjaśniła, a on

wiedział, że zmarzłaby gdyby była człowiekiem.
- Jesteś niepoprawna -

uśmiechnął się nieznacznie, po czym rozkazał - Wracaj. Wezwę cię jeśli będę

potrzebował pomocy.
Kobieta stała jednak w miejscu. Rozchyliła wargi w

uśmiechu, który mógł wyrażać wszystko i nic. Wpatrywała się przez dłuższy

czas w mężczyznę. Przez chwilę wyglądała jak blada zjawa, która krąży po

lesie wyjąc i szukając ukojenia w niespełnionej śmierci. Tylko przez

chwilę. Wiedział, że to błysk jej przeznaczenia i to co czuje. Kobieta

zwróciła oczy na zeżartego już w połowie jelenia i uniosła brew dziwiąc się,

że kruki tak szybko wypełniają swe zadanie.
- Jak długo twoi pobratymcy

będą... - rzuciła mu ulotne spojrzenie - ... sprzątać.
- Wystarczająco

krótko - odparł krzywiąc się.
- Nigdy ich nie lubiłeś - roześmiała się -

A przecież zrobią dla ciebie wszystko. Zresztą... Jesteś taki jak one.
-

Czyli? - zmarszczył brwi - Śmierdzę, szukam padliny i zwiastuje

nieszczęście?
- Nie - kobieta spoważniała.
Wyglądała jakby chciała

coś dodać, ale nie zrobiła tego z przyczyn znanych tylko sobie. Mężczyzna

patrzył jak jej ciało rozpływa się w bladą mgłę.

*

Shani

trzymała w dłoniach ciepły kubek z zaparzonymi przez wampira ziołami. On sam

siedział przy niej, ale nie na tyle blisko, by dotykali się chociażby

płaszczami. Wiatr zawiał przeciągle. Milczenie przedłużało się, ale nikt nie

chciał go przerwać. Właściwie tylko dlatego żeby nie zbudzić Navis czy

Thanta. Ich wysiłki zdały się jednak próżne, bo Thant zaczął się nagle

powoli podnosić do pozycji siedzącej. Oczy miał zaspane, a włosy w

nieładzie. Pasy przekrzywiły mu się nieznacznie. Przetarł twarz dłońmi i

rozejrzał się nieprzytomnie wokoło.
- Widzę, że dobrze spałeś -

Sagittarius rozchylił usta w uśmiechu odsłaniającym kły.
- Wyśmienicie -

rzucił z ironią w głosie chłopak.
Wyrzucił ręce w górę i rozciągnął się

tak, że słychać było chrupnięcie kości. Wampir spojrzał na niego z kpiący

uśmiechem wyrażającym tyle samo co słowa: "I co? Lepiej?". Thant

skrzywił się nieco, ale nie zripostował miny Sagittariusa. Położył się na

plecach i splótł dłonie za głową. Mimo że nie był w najlepszym nastroju

stwierdził, że niebo tej nocy jest wyjątkowo przejrzyste. Jego uwagę

zwróciły najjaśniejsze gwiazdy spośród pozostałych. Było ich sześć i patrząc

na nie miał dziwne uczucie, że ktoś go obserwuje.
- To Seelion - rzekł w

zadumie wampir patrząc na gwiazdy. Tak jakby czytał w myślach chłopaka -

Dawno nie widziałem by świecił tak jasno.
- Może tak zwykł wyrażać swoje

zbulwersowanie kiedy banda podróżnych zamierza napastować jego miasto -

mruknął Thant.
- Może i tak - rzekła beznamiętnie Shani i upiła łyk

naparu przygotowanego przez Sagittariusa. Zgrabnie ukrywała radość z faktu,

że czuje się po nim lepiej.
Wiatr znów się wzmógł, a drzewa poruszyły

się łagodnie próbując dotrzymać mu tępa. Ognisko paliło się leniwie

oświetlając czterech podróżnych, którzy nie wyróżniali się niczym

szczególnym, a jednak każdy z nich był wyjątkowy w swej roli, którą musi

wypełnić. Thant odetchnął głośno.
- Mam złe przeczucia - szepnął niemal

niedosłyszalnie i zamknął oczy.
Ja też, pomyślał wampir, spoglądając

obojętnie na wschód.

*
Jade^_^
widze, ze i Ty w koncu postanowilas cos

dodac Iskro
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
jestem z tego bardzo rada
niestety nie wypowiem sie

glebiej, bo ostatnio z powodow chorobowych nie mysle zbytnio racjonalnie..


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
pozdrawiam
Egwadien
miodzio, ale malo.
Mam wrazenie, ze

troche mniej sie przykladasz to tresci...
ale ja nie lubie wylapywac

bledow... ^^"
matoos
Iskruś, a może byś wprowadziła jakichś bohaterów o których coś byśmy wiedzieli? Hę? Bez obrazy, ale coraz to nowe postacie o których nic nie wiadomo... Przecież to już zaczyna być nudne... Nie lepiej wykorzystać je w innym opowie?

Poza tym jednym uchybieniem, jak zwykle stylowo nie mam zarzutów biggrin.gif Ale:

QUOTE
Z mroku wyłoniła się postać w hebanowoczarnym płaszczu z kapturem zarzuconym na głowę. Podeszła do martwego jelenia i poszukała opuszkami palców dwóch małych ran kłutych. Gdy palce zatrzymały się na małych zakrzepłych kroplach krwi postać odjęła rękę od zwierzęcia i wstała wolno. Ptaki na nic nie zwracały uwagi. Postać odrzuciła kaptur do tyłu.


Postać, postać postać... Może by tak na przykład sylwetka, albo przybysz choć raz?

QUOTE
Wiedział, że to błysk jej przeznaczenia i to co czuje


?? Nie jarzę o co chodzi...

No i trochę dalej jest zeżarty jeleń który mi tam deczko nie pasuje... ale kim ja jestem żeby narzekać? biggrin.gif

I tyle - sorki że tak późno. Kiedy nekstowny parcioch? biggrin.gif
iskra
hy hy hy hy ]:->

te dwie

"nowe" postacie wcale nie są nowe
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/cool.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='cool.gif'

/> co za suprise, no nie?

iskra
*

Rano niespiesznie zbierali się z

obozowiska i to nie tylko dlatego, że nie bardzo wiedzieli dokąd mają

zmierzać. Poza tym jedyną wyspaną osobowością z towarzystwa była Navis.

Kobieta przeciągnęła się jak kotka i omiotła wzrokiem pozostałych. Jej zimne

spojrzenie wyrażało dezaprobatę. Nikt jednak zbytnio się tym nie przejmował.

Powoli zbierali się do drogi, kiedy w krzakach rozdarł się kruk. Thant

pomyślał, że to zły znak, a po usłyszeniu kolejnego krakania stwierdził, że

zdarzy się naprawdę coś niemiłego. Wzruszył jednak obojętnie ramionami.


- Poczekajcie na mnie - mruknął i oddalił się w las. Nikt nie miał

wątpliwości w jakim celu.
Wszyscy starali się ignorować narastające

wrzaski kruków, ale nie sposób było nie zauważyć tak dużej ilości tych

ptaków.
- To mi się nie podoba - szepnęła Navis opierając dłoń na

rękojeści.
- Mi też - odparła Shani i wczepiła nogę w strzemię siodła-

Odjedźmy stąd jak najszybciej.
Zanim jednak zdołała wsiąść na grzbiet

Flekeriego zawył silny wiatr. Dość nietypowy jak na tę porę roku. Młoda

czarodziejka spostrzegła kątem oka Sagittariusa stojącego jak posąg i

patrzącego przed siebie. Powiodła za jego wzrokiem, ale minęła dobra chwila

zanim dostrzegła wyłaniającą się zza drzew sylwetkę. Wiatr rozwiewał jego

płaszcz i włosy. Nawet z tak dużej odległości mogła dostrzec niezwykłość

jego oczu - były kompletnie czarne.
- Navi - szepnęła - Bądź w

gotowości.
Kobieta skrzywił się lekko, jakby mówiła "W jakiej znowu

gotowości?". Nie widziała nawet małego zagrożenia w nadchodzącym

mężczyźnie. Wzbudzał szacunek, to prawda, ale strach? Ruda kobieta na samą

myśl pokręciła przecząco głową. Tymczasem nadchodząca postać zbliżała się z

każdym krokiem. Zatrzymała się dopiero przez samym Sagittariusem. Był nieco

niższy od wampira, ale poza tym wydawał się być... bardzo do niego podobny.

Nim pozostali zdołali się przyjrzeć nowoprzybyłemu, ten ominął wampira i

zbliżył się do Shani. Czarodziejka odruchowo chwyciła za schowany pod

koszulą medalion, a nieznajomy zmrużył oczy na ten widok. Nagle Shani

poczuła jak pamiątka po matce rozpala się i parzy ją w ciało. Krzyknęła z

cicha, wydarła ją spod koszuli i rzuciła na ziemię. Jej szare oczy spojrzały

pytająco, ale i z przerażeniem, na przybyłego mężczyznę. Ten tylko

przykucnął i podniósł ozdobny wisiorek - owalny bursztyn z zamkniętą w

środku ćmą.
- No proszę - mruknął dziwnie ciepłym głosem, nie pasującym

do jego wyglądu - Marichoza Arabaza zamknięta w żywicy.
- Kim

jesteś?
Mężczyzna nie odpowiedział. Wyciągnął tylko dłoń w grubej

rękawicy na wysokości klatki piersiowej tak, jak zwykli czynić sokolnicy,

gdy ich ptak miał przysiąść na ich ręce. Ale na jego rękawicy nie przysiadł

żaden sokół. Tylko kruk.
- Przewodnikiem - odparł z tajemniczym uśmiechem

- Zwą mnie Rayel.
Shani skrzywiła lekko usta. Wcale jej się to nie

podobało. Pomyślała, że kruki jednak wieszczą nieszczęście. Jeszcze raz

przyjrzała się uważnie mężczyźnie. Rzeczywiście był podobny do Sagittariusa.

Czarne dziwne oczy nadawały mu nieco upiorności, ale nie widziała w ich

błysku zła. Wręcz przeciwnie. I to również jej się nie podobało. Bardzo jej

się nie podobało. Wyciągnęła otwartą dłoń w jego kierunku.
- Proszę o

zwrot mojej własności - zażądała.
- Twojej? - jego brwi uniosły się

lekceważąco - Jesteś pewna, młoda panno, że to należy do ciebie?
Twarz

dziewczyny przybrała pytający wyraz twarzy. Rayel nie odpowiedział jednak,

tylko bez słowa oddał jej medalion. Przyjęła go również w milczeniu, ale

nie miała zamiaru rezygnować z pytań. Zanim jednak zdołała cokolwiek

powiedzieć zza drzew wyszedł Thant. Od razu zwrócił swą uwagę na

czarnowłosego.
- Coś ty za jeden? - spytał niezbyt uprzejmie.
Rayel

westchnął ostentacyjnie i wykonał ruch ręką zmuszający kruka do odlotu.


- Jestem przewodnikiem - powtórzył - Przewodnikiem po bursztynowych

ścieżkach.
Shani drgnęła wyraźnie, nie zauważając nawet tryumfalnego

uśmiechu wampira. Thant westchnął z rezygnacją. Miał jednak świadomość, że

teraz nie będą zmuszeni do podróżowania po omacku. Oczywiście jeśli przybyły

mężczyzna mówił prawdę. Navis wydawała się w ogóle tym nie przejmować. Kiedy

młoda czarodziejka otrząsnęła się z zaskoczenia podeszła do Rayela i

gwałtownie go popchnęła. Ten spojrzał na nią dziwnie.
- Co ty sobie

wyobrażasz? - warknęła - Myślisz, że tak po prostu uwierzymy jakiemuś

przybłędzie z lasu?
- Uważaj na słowa, młoda damo - rzekł cicho

Rayel.
- Nie wiem jakich sztuczek używasz, ale wcale mi się to nie

podoba, więc zabieraj się razem ze swoimi krukami.
- Brawo - mruknął

Thant. Nie sądził, że ta czarodziejka z Zerowego Kręgu, może wybuchnąć z

byle powodu.
Shani nie potrafiła właściwie określić powodu jej złości.

Inni tym bardziej. Bez słowa odwróciła się na pięcie z zamiarem odjechania.

Nagle poczuła dłoń przybysza na ramieniu. Chciała się wyrwać, ale jego

dotyk dziwnie ją uspokajał. Odwróciła się do niego niechętnie.
- Pokaż mi

Bursztynowego Gryfa - poprosił łagodnie, a ona podała mu wisiorek niczym

zahipnotyzowana.
Thant zamierzał zaprotestować, ale wampir powstrzymał go

ruchem ręki. W milczeniu przyglądali się ruchom Rayela. Ten przejechał

opuszkami palców po krawędzi medaliku niemalże z nabożną czcią. Przymknął na

chwilę oczy. Stał tak w milczeniu przez kilka chwil, pieszcząc w dłoniach

dysk z wizerunkiem małego gryfa.
- Kierujecie się w stronę Bezkresnego

Morza - rzekł w końcu - A nie tam powinniście szukać Bursztynowych

Bram.
Wszyscy popatrzyli na niego pytająco. Rayel otworzył oczy i zwrócił

wzrok ku Shani.
- Poprowadzę cię. Jeśli tylko mi na to pozwolisz.




*
___________________

Mam nadzieję, że teraz party

będą pojawiać się częściej, bo m-u-s-z-ę się postarać skończyć to do połowy

marca...

ps. Jestem chora i pokazuje się, że wielu rzeczy nie

pamiętam przez gorączkę więc wybaczcie mi ewentualny chaos w parcie...

<iskra dostaje ataku kaszlu>
matoos
No cóż. Szczerze mówiąc widać że part był

pisany w chorobie...


align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Powoli zbierali się do drogi, kiedy w

krzakach zadarł się kruk

class='postcolor'>
Głowę bym dał że chciałaś napisał że

rozdarł się... Bo zadrzeć to można nie przymierzając kieckę dziewce na

ulicy...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>


align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Thant pomyślał, że to kolejny zły znak, a po

usłyszeniu kolejnego krakania stwierdził, że zdarzy się naprawdę coś

niemiłego

class='postcolor'>
Może się czepiam ale to ejst

definitywne powtórzenie - kolejny i kolejny
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>


align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Czarodziejka odruchowo chwyciła za schowany

pod koszulą medalion, a nieznajomy zmrużył oczy na ten widok. Nagle Shani

poczuła jak medalion rozpala się i parzy ją w ciało. Krzyknęła z cicha,

wydarła go spod koszuli i rzuciła na ziemię. Jej szare oczy spojrzały

pytająco, ale i z przerażeniem, na przybyłego mężczyznę. Ten tylko

przykucnął i podniósł medalion - owalny bursztyn z zamkniętą w środku

ćmą.

class='postcolor'>
Znowu powtórzenia. Tym razem

medalionu. Ja dałbym na przykład tajemniczy klucz, ozdobę czy świecidełko

(żeby nie było że nie jestem konstruktywny
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>)


align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Thant westchnął z rezygnacją, ale

przynajmniej teraz nie będą podróżować po

omacku.

class='postcolor'>
Nie no - to zdanie jest zupełnie źle

zbudowane - w ogóle nie wiadomo o co chodzi... Ja napisałbym je na przykład

tak - Thant westchnął głośno, ale w duchu cieszył się że przestaną wreszcie

chodzić po omacku... Albo coś w ten deseń
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>



Poza tymi kilkoma błędami part jest całkiem

dobry - zarówno stylistycznie jak i "miodnościowo". Nie mogę już

się doczekać jak to się skończy
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>

A właśnie - gdzie jest wątek miłosny pomiędzy Thantem

a Shani? Ja się domagam!
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
iskra
Matoos, dzięki za wypunktowanie błędów.

doceniam. i zapewne to mi się przyda... co za piękne zdanie, ale nie chodzi

w nim o docenianie
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> A wątek miłosny? Nie będzie, a przynajmniej nie pomiędzy

Shani a Thantem... zresztą, po cholerę Ci wątek miłosny?
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> przyjaźń już Ci nie wystarcza?
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>

i to wcale nie jest zjechanie - nawet nie poczułam


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>

a tak poza tym to zdradze Ci małą tjemnicę... Aislin

żyje (co prawda nie długo pożyje, ale zawsze coś) i zgadnij dla kogo

pracuje?
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>

... a do zakończenia jeszcze daleko


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/cool.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='cool.gif'

/>
Egwadien
Thant poszedl i nie wrocil, a potem sie

nagle pojawil...

nieee... musze to przeczytac jeszcze raz jak bede

przytomniejsza. Wszystko.
Ogolnie to nie jest zle, tylko jakies takie...

nudnawo-mdle sie robi... za malo sie dzieje
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>

a gdzie kreff? jestem zadna krfffi... i milosci. W

kazdej ksiazce przewija sie gdzies milosc. w kazdej...

(nie no,

zartuje przeciez ^^" i tak kupuje to =D)
iskra
*

Wysoka kobieta ukryta między

konarami drzew obserwowała czarodziejkę z Zerowego Kręgu, wokół której

krążyła śmierć, wojownika będącego w posiadaniu Raido, wojowniczkę o

zmiennym sercu, wampira, którego obecność nie była nawet w najmniejszym

stopniu przypadkowa i Górskiego Gryfa w masce człowieczeństwa. Uśmiechnęła

się pod nosem i oparła o buk. Teraz wszystko przyspieszy kroku. Jej

przeznaczenie także.

*

Umieszczone na ścianach świece rzucały

stłumione światło na kamienne mury. Sala była niewielka ,a źródłem ciepła

były dwa kominki umieszczone po przeciwnych stronach. Ściany były pokryte

gobelinami przedstawiającymi jedenaście broni wytworzonych z resegium wraz

z ich obecnymi właścicielami. Płomienie świec oświetlało je w nieznacznym

stopniu. Przy jednym z kominków stał obszerny fotel obijany miękkim

materiałem. Siedział w nim barczysty mężczyzna o zimnych oczach, w których

odbijały się płomienie. Jego posępny wyraz twarzy jeszcze przybrał na sile,

gdy w sali rozległo się pukanie do wielkich drewnianych drzwi, a zaraz potem

kroki. Przybyły mężczyzna stanął za fotelem. Blask świec sprawiał, że jego

białe włosy wydawały się złote.
- Mistrzu Nemetodzie... - zaczął.
-

Po tonie twojego głosu, Aislinie, mniemam, że nie przyniosłeś mi tego czego

pragnę - mruknął leniwie Mistrz Hatterio, przerywając przybyszowi.
-

Proszę mi wybaczyć - tłumaczył się - To przez atak jej towarzysza, a w

dodatku Navis zdradziła.
- Zdradziła?
Nemetod nieznacznie poruszył

się na fotelu. Jego oczy zabłysnęły niebezpiecznie. Nie wykonał jednak

żadnego gwałtownego ruchu, który mógł świadczyć o jego irytacji. Aislin

pomyślał, że Mistrz Hatterio imponuje mu swoim opanowaniem. Ten wstał bez

słowa i podszedł do gobelinów. W milczeniu przyglądał się każdemu z nich.

Jego wzrok zatrzymał się dłużej na Flekerim - wojowniku, który okazał się

za słaby by sprostać mocy drzemiącej w Hegalu. Oficjalnie wieści o nim

zaginęły od kiedy wyruszył do Zerowego Kręgu, ale Nemetod bardzo dobrze

wiedział co się z nim stało. Mimo iż sam nie był posiadaczem broni z

resegium jego moc była wystarczająca by wysyłać swą świadomość do

najważniejszych wojowników Hatterio. Był to jednak zabieg wysysający spore

zapasy energii więc wykorzystywał go tylko gdy zachodziła taka potrzeba.

Jeszcze raz omiótł wzrokiem wszystkie gobeliny. Większość legendarnych

wojowników opuściła bractwo. Pozostali tylko Vivid, Res, Rutan i Hai. Ale

tego ostatniego powinien skazać na banicje za nieposłuszeństwo, a tym czasem

skazał go na życie w zamkniętej komnacie jak więzień. Właściwie to żałował,

że nie zabił go wtedy, gdy osiem lat temu obdarował jakiegoś przybłędę

mieczem Raido. Hai twierdził uparcie, że Akain przed swoją śmiercią wybrał

właśnie tego chłopca jako spadkobiercę swej broni. Jednak to wszystko nie

trzymało się logicznej całości. Fakt faktem, że Akain przejawiał

umiejętności jasnowidzenia, ale... Nemetod westchnął w duchu i skierował

wzrok na gobelin z Raido przedstawiający młodego chłopca trzymającego

niepewnie miecz w dłoniach. Po tym jak mały Thant uciekł zabierając ze sobą

broń nie mógł go odnaleźć. Zaklął w duchu. Dobrze, że chociaż zdołał

zamazać mu pamięć. Nie miał jednak pewności jak długo wytrzyma zaklęcie pod

naporem mocy Raido. Świadomość, że chłopak może się zorientować jak bardzo

potężną broń posiada wcale nie napawała go dobrym humorem.
- Myślałem, że

wojownikami Hatterio mogą zostać wyłącznie mężczyźni - odezwał się nagle

Aislin wpatrując się w jeden z gobelinów, znajdujących się na przeciwnej

ścianie, a tym samym zakłócając rozmyślania Nemetoda.
- Źle myślałeś

-odpowiedział podchodząc do niego wolno - To Dea. Jedyna kobieta w zastępach

Hatterio. Pierworodna legendarnego wojownika posiadającego Berkannana.
-

Ładna - skomentował krótko Aislin.
Rzeczywiście miał rację. Dziewczyna na

gobelinie miała pełne usta i duże oczy. Długie włosy, przewiązane na czole

czarnym rzemykiem, padały jej na ramiona. Ubrana była w skromną szatę tak by

nie uwidaczniać kobiecych kształtów, co jednak niezbyt odniosło skutek.


- Powinieneś już iść - rzekł nagle Nemetod siadając w fotelu.
Aislin

spojrzał na niego nieco zaskoczonym wzrokiem po czym wycofał się tyłem tak,

jakby nie ufał Mistrzowi Hatterio. Ten z kolei nie spuszczał z niego swych

przenikliwych, szarych oczu. Kiedy Aislin odwrócił się by otworzyć drzwi

Nemetod błyskawicznie sięgnął po opartą o fotel kuszę i wymierzył bełt w

plecy wojownika.
- Jeszcze raz przepraszam za popełniony błąd - wojownik

odwrócił się do Mistrza twarzą i wtedy zobaczył kuszę, a jego oczy

rozszerzyły się w niemym zdziwieniu.
Zaraz potem bełt tkwił już w jego

sercu. Aislin charknął i upadł twarzą na kamienną posadzkę. Nemetod patrzył

na jego martwe ciało jeszcze przez chwile, po czym wstał i wolnym krokiem

podszedł do trupa. Oparł stopę o jego klatkę piersiową.
- Zapewniam cię,

że już nigdy go nie popełnisz - rzekł spokojnie Nemetod. Pochylił się i

wyszarpnął bełt - Wybacz, przyjacielu, ale nie mogę pozwolić by ktokolwiek

dowiedział się o układach Bractwa Hatterio ze zwykłymi rzezimieszkami. Dobre

imię zakonu nie może zostać splamione.



*

_____________________

poprzedni part nieco

poprawiony, zgodnie ze wskazówkami, chyba
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>

trupa leżącego na kamiennej posadzce dedykuje

Egwadien XD

a miłość jest... np. miłość Thanta do sake (; (choć jakby

zanika... ale to nic, w kolejnym parcie zaleje go w cztery dupy


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> )
matoos

cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (iskra @ 30-01-2004

20:06)
Ale tego ostatniego

powinien skazać na banicje za nieposłuszeństwo, a tym czasem skazał go na

życie w zamkniętej komnacie jak więzień.


W powyższym

zdaniu jest jedyny błąd jaki zauważyłem w tym parcie. Ale jestem nieco

zmęczony, więc nie gwarantuję prawdziwości tego stwierdzenia


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>

Chodzi oczywiście o powtórzenie - prawdopodobnie

zamierzone, ale wybitnie mi tam nie pasujące.

Poza tym nie zachwyciła

mnie także scena śmierci Aislina. Przecież to się aż prosiło a sceny

batalistyczne! Powinna wywiązać się walka o której jeszcze przez pięć

wieków bardowie śpiewaliby ballady. A tu czysty strzał z kuszy i bebechy

wyprute... Wstyd i poruta
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
ikar
Mniamuś ^^ - faktycznie pewnie niedoróbki są

^^ - ale bardziej literówki i interpunkcja (+ troszkę stylistyki), niż

cokolwiek innego - miło się czyta, a ostatni part - ciekawy


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> - oby tak dalej - czekam na przyspieszenie prac nad

następnym
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>
iskra
Shani zerknęła na Rayela. Wędrowali już

pół dnia, a tajemniczy mężczyzna nawet nie okazał cienia zmęczenia. Podobnie

Sagittarius. Obaj szli z przodu, zaś kobiety i wojownik jechali za nimi na

wierzchowcach. Młoda czarodziejka długo wpatrywał się w plecy nowonabytego

towarzysza. Starała się ułożyć wszystkie części łamigłówki. Bursztynowy Gryf

był kluczem do Amber, co do tego nie miała żadnych wątpliwości. Rayel

najwyraźniej potrafił odczytać znaki na bursztynowym dysku, ale co do tego,

że prowadzi ich w dobrą stronę już nie miała takiej pewności. Intrygujące

wydawało się również jego zainteresowanie medalionem, który zawsze nosiła

pod koszula. Był to prezent od jej matki. Ta z kolei otrzymała go od swojego

pradziadka. Shani zakaszlała nagle mocno i wszystkie pary oczu zwróciły się

w jej stronę.
- To nic – odparła stanowczo.
Jej towarzysze

odwrócili wzrok. Czarodziejka skrzywiła się. Jej stan pogarszał się i coraz

trudniej będzie jej ukrywać chorobę, a nie chciała by inni troszczyli się o

nią jak o małe zwierzątko ze złamaną kończyną, które czeka śmierć, jeśli nie

będzie mieć opieki. Jednocześnie miała świadomość, że jej towarzysze czegoś

się domyślają. Nie sposób było się nie domyśleć. Zastanawiała się czy jeśli

ujarzmiłaby swoją moc to mogłaby pokonać chorobę i w jednej chwili naszła ją

ochota by spróbować bez względu na skutek. Strach jednak zaraz ostudził jej

zapał. Kto wie co mogłoby się zdarzyć.
- Jest chora? – spytał

Rayel szeptem wampira, a gdy ten nieznacznie przytaknął zadał kolejne

pytanie – Jak długo... ?
- Boisz się, że Twoja Shinova nie zdąży

naprawić błędu pierworodnych? – spytał kpiąco Sagittarius.
Rayel

zignorował pytanie wampira i pogrążył się w rozmyślaniach. Czuł, że to Shani

jest jego Shinovą, ale to Thant był spadkobiercą mocy i przeznaczenia. Dusze

czarodziejki i wojownika jakby przenikały się, uzupełniały. Ale przecież to

niemożliwe. Shinovą zostawał przecież pierworodny potomek Kimahriego. W

takim „systemie” nie ma miejsca na... Chyba, że w jednym z

pokoleń narodziły się bliźnięta...
- Nie martw się – rzekł

poważnie wampir, myśląc najwyraźniej, że milczenie Rayela jest wyrazem

martwienia się o Shani – Zdąży... Jeśli tylko się pospieszymy.

/>Rayel słyszał jego słowa jak przez mgłę. Swą uwagę skupił na wibracjach

potężnej magii, którą wyczuwał. Pojawiła się nagle, ale z każdą chwilą

rosła. Miał niejasne wrażenie, że lada chwila czeka ich coś niebezpiecznego.

Zerknął na wampira i spostrzegł, że i on to czuje, może nie w tak dużym

stopniu, ale jednak. Rayel z każdym kolejnym krokiem zaczął umacniać się w

przekonaniu, że prowadzi wszystkich na pewną śmierć. Tak wrogiej energii nie

czuł już od dawna kiedy to... Kiedy co? Jego pamięć znów odmówiła mu

posłuszeństwa, a on kolejny raz zapragnął by Seelion jeszcze żył.
-

Flekeri! – syknęła Shani – Rusz się, ty głupi ośle.

/>Wszyscy zatrzymali się i spojrzeli za siebie. Czarny koń stanął w miejscu

nie chcąc postąpić nawet jednego kroku, nie zważając przy tym na słowa swego

jeźdźca. Czarodziejka zeskoczyła z niego wściekle (postępująca choroba

sprawiła, że była bardziej rozdrażniona niż zwykle) i złapała za wodze.

Pociągnęła go w swoją stronę lecz zwierze nadal stało w miejscu, a jego

przenikliwe czarne oczy wyrażały troskę, a zarazem niewzruszenie.
- O

co chodzi? – Thant przewrócił oczami.
- On też to czuje. –

szepnął zdziwiony Rayel i zmarszczył brwi.
- Powinniśmy przeczekać

tutaj noc - rzekł stanowczo Sagittarius. Droga stawała się niepewna i

niebezpieczna. Przeczekać. Tak, to jedyne co mogą teraz zrobić nie ryzykując

uszczerbku na zdrowiu.
Shani zdrętwiała. Każde poczynania spowalniające

wyprawę wprawiały ją w złość. Wiedziała, że ona nie może czekać. Tym razem

do jej oczu zaczęły napływać łzy. Cała świadomość zbliżającej się śmierci

spłynęła na nią nagle i oplątała swoimi mackami. Pomyślała o przyszłości,

której przecież nie ma i w jednej chwili ogarnęła ją furia nienawiści, że

coś takiego przytrafiło się właśnie jej, choć tak bardzo pragnęła żyć.

Ścisnęła wodze Flekeriego tak mocno, że aż zbielały jej kostki palców, a

zaraz potem je rozluźniła próbując się uspokoić, co zaowocowało tylko

większym napięciem. Trwająca kilka sekund burza w jej głowie wydawała jej

się wiecznością, aż w końcu wydarła się na zewnątrz. Shani szybkim,

zdecydowanym krokiem podeszła do wampira i podniosła na niego roziskrzony

wzrok.
- Nie możemy czekać! – warknęła – Ja nie mogę

czekać!
Jej dłonie uniosły się. Nie bardzo wiedziała co chce

zrobić, uderzyć go czy tylko bezradnie położyć dłonie na jego piersi. Nie

musiała się jednak długo nad tym zastanawiać. Sagittarius chwycił ją mocno

za nadgarstki, zbyt mocno, ale nie był do końca pewien jej reakcji. Shani

przez chwilę się wyrywała, ale zaraz potem spuściła głowę, a jej ciałem

wstrząsnął spazmatyczny szloch. Wampir bez słowa przytulił ją myśląc, że

mają naprawdę mało czasu skoro zaczęła reagować w taki sposób.
- No

dobra. – rzucił lekko Thant starając się by jego głos brzmiał

lekceważąco, ale w jego oczach tańczył niepokój o czarodziejkę z Zerowego

Kręgu. – Czy ktoś może mi w końcu wyjaśnić o co tu tak naprawdę

chodzi?
- Nie – rzekł głucho wampir.
Oczy Navis

zabłysnęły.

*

Ogień tańczył nad rozjarzonym drewnem.

Jego nikły blask rzucał cienie na otoczenie. Gdzieś w oddali sowa wydała

złowrogi okrzyk. Shani wzdrygnęła się i jeszcze bardziej skuliła w sobie.

Zaczynam tracić nad sobą panowanie, pomyślała z goryczą. Patrzyła w

płomienie beznamiętnym wzrokiem. Wyglądała tak, jakby nie była świadoma

obecności towarzyszy, a jednak myślała właśnie o nich i o tym jak powinna

się teraz zachować. Nie potrafiła spojrzeć im w oczy, bała się tego co w

nich zobaczy, a mimo to obrzuciła ich nieco znudzonym spojrzeniem. Rayel

siedział tyłem do ogniska z kolanami podciągniętymi pod brodę. Mała drzemka,

co? Czarodziejka uśmiechnęła się nieznacznie. Navis czyściła broń, choć

robiła to zaraz po rozpaleniu ogniska. Shani przerzuciła wzrok na Thanta i

drgnęła nieco zaskoczona. Młodzieniec patrzył na nią czujnymi orzechowymi

oczami. Nie potrafiła tego znieść i odwróciła głowę. Thant patrzył na nią

jeszcze przez chwilę, po czym podszedł i usiadł obok niej, ale w takiej

odległości by nie dotknąć jej ciała tak, jakby chciał zademonstrować swój

dystans w stosunku do dziewczyny.
- Co się dzieje, Shani? – rzekł

łagodnie, a ton jego głosy był tak bardzo odmienny od tego, którym

posługiwał się na co dzień.
Shani milczała długą chwilę zastanawiając

się co odpowiedzieć. W końcu pokręciła tylko przecząco głową ze smutnym

uśmiechem. Bo też co mogła mu odpowiedzieć? Prawdę, przemknęło jej przez

myśl. Bardzo chciała tę opcję odrzucić, ale czuła też nieodpartą chęć

powiedzenia tego na głos. Umierała i nic już nie można było zrobić. Nic

prócz darzenia do Amber.
- Shani... – westchnął Thant i poruszył

się niespokojnie zaskoczony własnymi słowami.
- Umieram –

szepnęła cicho.
Chłopak powtórzył w myślach jej słowa kilkakrotnie

jakby nie rozumiał ich znaczenia. Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i

umilkł na kilka długich chwil. Czarodziejka była mu za to wdzięczna. Nie

chciała słyszeć, że wszystko będzie dobrze. Gdyby to powiedział chyba by

gorzko się roześmiała.
- Żałuję, że nie mogę ci pomóc – rzekł w

końcu Thant i wstał. Popatrzył na nią i odszedł na przeciwną stronę. Usiadł

w takiej pozycji jak Rayel.
Shani była mu wdzięczna za to, że nie

zadawał zbędnych pytań, nie starał się niczego zrozumieć tylko przyjął

realny fakt. Przez chwilę zastanawiała się co zobaczyła w jego oczach.

Współczucie, troskę, smutek? Chyba wszystko na raz, pomyślała z lekkim

rozbawieniem, bo takie uczucia kompletnie nie pasowały do tego chłopaka.

Jednocześnie poczuła coś w rodzaju tęsknoty. Za czym, zadała sobie w duchu

pytanie i szybko wyrzuciła je z umysłu. Teraz nie miała czasu na nostalgię.

Kaszlnęła zatykając usta. Robi się dramatycznie. Uśmiechnęła się do swoich

własnych myśli, jak ktoś kto już nie ma siły płakać i pozostaje mu tylko

śmiać się ze swojego własnego losu. Czuła drapanie w płucach.
-

Sagittariusie – szepnęła, a gdy jej nie odpowiedział rozejrzała się

nieco zdezorientowana.
- Zaraz po tym jak rozbiliśmy się tutaj zniknął

między drzewami. Mówił, że idzie nazbierać dla ciebie ziół – rzuciła

beznamiętnie Navia – Obok ciebie jest czarka z tym jego ziołowym

gównem. Radził byś to wypiła.
Shani zamrugała oczami. Wzięła naczynie

do rąk i powąchała. Piskusja. Wypiła chętnie prawie całą zawartości.

Wierzyła... Chciała wierzyć, że to pomoże przedłużyć jej życie i zmniejszyć

ból w płucach. Nagle przeszyło ją dziwne przeczucie, złe przeczucie. Zerwała

się na proste nogi. Navia spojrzała na nią nieco cynicznie dając wyraz

swojej dezaprobaty, a może czegoś innego.
- W którą stronę poszedł?

– spytała wojowniczka czując suchość w ustach. Miała wrażenie, że coś

musi się stać.
- Tam – wojowniczka wskazała na lewą stronę, a

potem patrzyła jak Shani znika w mroku lasu. Uśmiechnęła się przy tym, a

uśmiech ten mógł znaczyć wszystko i nic.
- Mam złe przeczucia –

mruknął Thant patrząc w tą samą stronę co wojowniczka.
I masz rację,

pomyślała Navis. Nigdy nie wątpiłam w twoją intuicję.

*


/>Shani rozglądnęła się nieco zdezorientowana po lesie. Zastanawiała się co

wzbudziło w niej taką reakcję. Przecież zaczęła już wierzyć wampirowi, więc

dlaczego...? Urwała w połowie myśl i zaczęła nasłuchiwać. Wiatr zatargał

koronami drzew. Stała nieco drętwiała wytężając słuch niemalże aż do bólu.

Trwała tak przez kilka minut tracąc poczucie czasu. W końcu rozluźniła

mięśnie. Przez to widmo śmierci zaczynam wariować, pomyślała chcąc przekonać

samą siebie o tym fakcie. Bo przecież nie mogła słyszeć ssania, prawda? Bo

to oznaczałoby... Oznaczałoby, że ten krwiopijca wszystkich nas oszukuje .

Nie myśląc o tym co robi rzuciła się biegiem w stronę odgłosów. Gałązki

krzewów drapały ją po twarzy, ale nie zwracała na to uwagi. Las zaczął się

nieco przerzedzać, a odgłosy nasilać. Przystanęła tak nagle jak zaczęła biec

i oparła się plecami o najbliższe drzewo. Bała się tego co mogła zobaczyć.

Wzięła kilka głębokich oddechów i zaczęła iść spokojnie, właściwie to się

skradała. Czuła jak jej serce próbuje się wyrwać z piersi. Z każdym kolejnym

krokiem uczucie obecnego zła stawało się silniejsze. Pierwsze co zobaczyła

to kopyta białego jelenia. Shani stanęła i jeszcze raz wzięła sześć

głębokich oddechów. Postąpiła kilka kolejnych kroków i zamarła. Do białej

szyi jelenia przylgnęły usta wampira. Czarodziejka wydała zduszony krzyk.

Wampir zwrócił w jej stronę twarz. Jego oczy wyrażały bezwzględność. W

kącikach ust sączyła się krew. Dziewczyna poczuła nagle gniew.
-

Oszukiwałeś mnie – szepnęła wrogo – Przez cały czas.
Nie

mogła nad sobą zapanować. Starała się wywołać najpotężniejsze zaklęcie na

jakie było ją stać, ale z niewiadomych jej przyczyn nie mogła przywołać

nawet światła. Wykrzywiła usta w zaskoczonym, a zarazem wściekłym grymasie.

Wampir wstał, otarł rękawem usta i podszedł w jej stronę kilka kroków.

/>- Piskusja neutralizuje magię, moja droga – uśmiechnął się zimno -

To właśnie sprawia, że twoja choroba nie postępuje.
Shani nie mogła

patrzeć na jego tryumfujący wyraz twarzy. Gniew narastał w niej z każdą

chwilą. W przypływie siły ułamała suchą gałąź drzewa stojącego obok niej i

skupiła wzrok na klatce piersiowej wampira.
- Jeśli trzeba zniszczę cię

gołymi rękoma – warknęła i ruszyła w jego stronę.
Sagittarius

uśmiechnął się jeszcze szerzej ukazując zakrwawione zęby i gdy dziewczyna

była już przy nim unosząc prowizoryczny kołek chwycił jej nadgarstki i

odepchnął z taką siłą, że upadła. Patrzył na nią z góry z lekkim uśmiechem.

Przez chwilę zdawało się Shani, że jest on smutny. I to jeszcze bardziej ją

rozwścieczyło. Zerwała się i ponownie zaatakowała wampira. Tym razem gołymi

rękami. Sagittarius bez zbędnej zabawy przewrócił ją na trawę i usiadł na

niej okrakiem przyciskając jej nadgarstki do ziemi. Przez chwilę wyrywała

się gwałtownie.
- Puszczaj! Puść mnie natychmiast!
-

Najpierw wysłuchasz – powiedział bez emocji.
Spojrzała na niego z

obrzydzeniem i zaczęła krzyczeć. Wampir przewrócił oczami w geście

znudzenia. Przygryzł sobie wargę tak, że po brodzie zaczęła mu spływać

strużka krwi. Shani zdrętwiała. Korzystając z tego, że jej twarz była

nieruchoma Sagittarius nachylił się nad nią tak by krople krwi spadły na jej

policzek. Dziewczyna poczuła na skórze zimny dotyk wampirzej krwi i wydała z

siebie zduszony jęk.
- Wydaj z siebie jeszcze choć jeden dźwięk, a

gwarantuje ci, że poczujesz smak mojej krwi – zagroził wampir, a Shani

pokiwała twierdząco głową.
- Nigdy nie chciałem być wampirem, wiesz?

– zaczął, a krew kapała jej tym razem na dekolt – Mniejsza o to

w jakich okolicznościach stałem się krwiopijcą, ale nie stałem się nim z

zamiłowania. Pijałem ludzką krew, to prawda, i czułem do siebie obrzydzenie,

bo niezmiernie mi smakowała, zwłaszcza młodych kobiet. – skupił wzrok

na szyi Shani, a ta przełknęła ślinę – Ale nie chodziło mi tylko o

smak. W tym, że wampiry żyją krwią ludzi jest trochę przesady, ale bez niej

nasze ciała gniją od środka i czujemy... cóż, ogromny dyskomfort, choć to

mało powiedziane. Starałem się więc znaleźć sposób. Udało mi się zaledwie

kilkanaście lat temu. Widzisz, w przeciągu blisko czterystu lat człowiek...

– urwał i zaśmiał się cicho, strasznie - ... wampir może przeczytać

wiele książek. Z jednej z nich dowiedziałem się, że połączenie zioła

orisanto z owadożerną rośliną hvar daje napój, który sprawia, że mogę się

zadowolić chociażby krwią szczura – skrzywił się – Choć ta jest

wybitnie obrzydliwa. W każdym bądź razie smak zwierzęcej juchy zwyczajnie

zapijałem.
Shani otworzyła już usta by coś powiedzieć, ale zamknęła je

szybko.
- Mądra dziewczynka – pochwalił ją cynicznie Sagittarius.

Patrzył na nią przez chwilę, po czym podjął monolog – Opuściliśmy

jakiś czas temu tereny, na których rosła hvar, a mając tylko orisanto mogę

się zadowolić krwią białego jelenia, oczywiście wyłączając ludzką. Nie pytaj

jak to działa, bo sam nie wiem, ale najważniejsze jest to, że nie napadam

niewinnych wieśniaków. Tak więc aż tak bardzo nie skłamałem. –

uśmiechnął się jakby z tryumfem.
Shani nie wytrzymała. Otworzyła usta

by powiedzieć, że gówno ją to obchodzi, ale zanim z jej ust wydobył się głos

wampir złożył na nich pocałunek. Czarodziejka poczuła nie tylko zimny i

nieprzyjemny język Sagittariusa, ale i obrzydliwy, szorstki i wręcz cuchnący

smak jego krwi. Otworzyła szeroko oczy w geście niewypowiedzianego

przerażenia. Chwila ta trwała dla niej całą wieczność. W końcu wampir zszedł

z niej niespiesznie, niemal leniwie. Shani próbowała wstać, ale wylądowała

na czworakach patrząc niewidzącymi oczami w ziemie. Wampir rzucił jej pod

nogi swą skórzaną torbę.
- Masz tam zapas piskusji. Jeśli będziesz pić

regularnie to powinnaś dożyć do Amber – mówił z lekkim usmiechem.

/>Shani słyszała go jak przez mgłę. W ustach czuła smak zgnilizny.

Zwymiotowała. Właśnie na to czekał Sagittarius.
- Skoro dokonałaś już

formalności to prosiłbym cię o powrót do twoich towarzyszy. Chyba że chcesz

dołączyć do mojej niedokończonej uczty – spojrzał na martwego

jelenia.
Czarodziejka wzdrygnęła się. Chwyciła torbę i przycisnęła

mocno do piersi. Czuła do siebie obrzydzenie. Wstała i chwiejnym krokiem

ruszyła w stronę ogniska, starając się nie oglądać za siebie. Kiedy znikła

wampir wbił zęby w szyję zwierzęcia. Zimna, pomyślał z odrazą, ale zaczął

ssać.

*

____________________

Ostatnio

zapuściłam ten wątek (mało powiedziane...), wiem i błagam o wybaczenie. Moje

plane dokończenia tego opowiadania w szybkim tępie legły w gruzach i wątpie,

że przyspieszy (choć jak drgnęło to kto wie
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/wink.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='wink.gif' /> ). Sami

rozumiecie - matura i te sprawy.

Pozdrawiam wytrwałych w czytaniu

tego wątku (:
Egwadien
jummy!
Smacznego

Cieszę

się, że Ci się przypomniało o opowiadanku. =)

Cały czas razi mnie

sformuowanie "rozglądneła" itp. Lepiej brzmi

"Rozejrzała" .
I w poprzednim parcie na początku powyarza się

"była"
To tyle czepiania.


Dziękuję za

dedykacje =)) Czuje się usatysfakcjonowana. Następnym razem chce jelenia =[


=P
Tajemnicza
Iskierka a ty jeszcze na forum ? =) Hhehe =)

Egwadien, nie znasz mnie, ale ja ciebie ze :słyszenia" =) tesh nadal tu

jestes. Mnie dawno stąd wywialo =) efff...Ten fick ledwo pamietam wiec

zaczne czytac go one more time =P =***
Herm_Airees
zaraz po przeczytaniu Wilczej Krwi dorwałam

się do tego. Pochłonęłam równie szybko, jak poprzedni ffick, ale czuję się

nienasycona. Czemu tego tak mało?

dobra, przejdźmy do

konkretów.

jest praktycznie tylko jeden błąd, który mnie

najbardziej razi. "tępo". Nie uważasz, że powinno być chyba przez

"em"?
co do stylistyki to jakieś tam może i są, ale szczerze

mówiąc - nawet nie pamiętam gdzie. Ortów (poza tępem) raczej nie widzę,

częściej literówki, ale one nie przeszkadzają tak strasznie.

i

co, nie ma żadnego audiotele?
czuję się zawiedzona
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />


/>ps. Shaini cholernie kojarzy mi się z Holly z Fowla. Ale raczej wątpię,

żebyś się na niej wzorowała. A ta jej choroba...Coś na kształt naszej

gruźlicy?
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.