Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: "Szklana wojna" (zak)
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > W Labiryncie Wyobraźni
Toroj
Kitka, Apollo i

Hałasek oraz Bary są postaciami autentycznymi, choć oczywiście tak się nie

nazywają (prócz Bary'ego). Wszytskie wydarzenia opisane niżej są

prawdziwe (a w każdym razie wielce prawdopodobne). Tekst ten napisałam dość

dawno temu, kiedy pracowałam jeszcze w towarzystwie Apolla i Hałaska - a

opowiastka o szklanej wojnie sprawiła nam wtedy dużo uciechy. Teraz podaję

ją w nieco zmienionej i podrasowanej formie.


„Szklana

wojna.”

Apollo upuścił szklany element lampy, który z nikłym

brzęknięciem odbił się od posadzki. Zwykle w takich przypadkach nie było się

po co schylać, ale Apollo jednak postanowił zgiąć grzbiet.
- Cały!

– stwierdził z nutą zdziwienia w głosie. Podejrzliwie obejrzał jeszcze

raz kruchą płytkę.
- Cud! – rzekła nabożnym chórem pozostała

dwójka witrażystów.
- Rutyna! – odparł dumnie Apollo.
-

Tak, tak... faktycznie rutyna. Dużo ćwiczyłeś – mruknęła złośliwie

dziewczyna, siedząca przy sąsiednim stanowisku, po czym znów skupiła się na

pracy, czyli układaniu na szablonie wielu kawałków kolorowego

szkła.
Powyższe zdarzenie miało miejsce w pracowni witraży –

miejscu kolorowym, charakteryzującym się nieodpartym urokiem artystycznego

nieładu i niejasną atmosferą tego, co nazywa się wieczystą improwizacją.

Trzej artyści – Apollo, Kitka oraz Hałasek - tworzący w doskonałej

komitywie mniej lub bardziej artystyczne dzieła, nie mieli jednak zielonego

pojęcia, że prócz towarzystwa własnego (oraz kilku zaprzyjaźnionych pająków)

mają także innych sąsiadów.
W najciemniejszym kącie pod długim stołem

straszliwie wstrząśnięty szkłowiec...
Ale, ale... moment. Czym właściwie

jest szkłowiec? Zdaję sobie sprawę, że niewielu ludzi mogło zetknąć się z

owym tajemniczym stworzeniem, znanym wąskiej grupie najstarszych,

najbardziej doświadczonych witreatorów, snujących nostalgiczne opowieści

przy lutownicy oraz kubku mocnej kawy. Otóż szkłowce to pewien gatunek

dziwnych istotek, zamieszkujących pracownie witrażownicze. Ci, którzy je

widzieli ( a jednocześnie wiedzieli na co patrzą, gdyż szkłowce doskonale

wtapiają się w otoczenie) twierdzą, że stworzonka te przypominają maleńkie,

różnobarwne jeże. Są zawsze nastroszone i wyglądają byle jak. Charakterki

też zresztą mają byle jakie: czas spędzają na marudzeniu, lenistwie,

powolnym turlaniu się z kąta w kąt lub wygryzaniu dziur w blatach stołów.


Powróćmy jednak do początku. A więc...
W ciemnym kącie pod stołem

straszliwie wstrząśnięty szkłowiec podskakiwał i nerwowo machał

łapkami.
- Widziałem to! – piszczał. – To się stało

dosłownie na moich oczach! Biedny Ultramarynek! Ogromny kawał szkła

spadł na niego i zmiażdżył go!
- Ten dryblas go zabił – dodał

oskarżycielsko. – Zrobił to specjalnie. Mooordeeeerca!!

– zawył z ekspresją.
Szkłowiec nieco większy od innych (oraz

agresywnie czerwony) najeżył się jeszcze bardziej. Pozostałe zaszemrały ze

zgrozą.
- Ten facet myśli, że jest tu u siebie! – warknął

czerwony szkłowiec. – Tak sobie po prostu morduje naszych

współbraci! O, nie, panowie, godzina zemsty wybiła! Mamy to puścić

płazem?!
- Nie!!! – wrzasnęła reszta jak

jeden.
- Do boju! Za wolność! Za przestrzeń życiową!!


- I za kwas lutowniczy – dodał jeden realista.
- WOJNA –

oznajmił szef z mocą, grobowym głosem.
*
- Szit... telefon znów nawala

– rzekła Kitka z niezadowoleniem, pukając palcem w mikrofon.
-

Kurrr... – warknął Apollo, wyrywając jej słuchawkę. – I co

jeszcze dziś nam się zwali na łeb?
W słuchawce trzeszczało na potęgę.

Wcisnął zero – do trzasków dołączyło techniczne zawodzenie, jakby

komputer wypruwał sobie elektroniczne flaki.
- No trudno. Stary grat

– stwierdził Apollo odkładając słuchawkę. – I tak trzeba było go

wymienić.
W parę minut później, kiedy uwaga wszystkich ludzi skupiła się

na szlifowaniu barwnych płytek, z głośniczka wylazł wymiętoszony szkłowiec i

co sił w króciutkich łapkach poturlał się pod stół.
- Panie generale,

melduję swój powrót z akcji zagłuszania łączności!
- Spocznij –

zezwolił łaskawie generał. – Czy akcja powiodła się?
- Całkowicie,

panie generale!
- Jakie działania podjął wróg?
- Wróg podjął

słuchawkę, a potem położył ją z powrotem! – pisnął szeregowiec,

bardzo z siebie zadowolony.
- Co zrobił ten wielgachny bydlak, jak mu

trzeszczałeś?! – wrzasnął generał niecierpliwie.
-

Powiedział... powiedział, że wymieni telefon – wymamrotał mały

szkłowiec.
- No... zmuszamy przeciwnika do naruszenia rezerw –

napuszył się generał, usatysfakcjonowany.
*
W pośpiechu wykańczano

partię lamp witrażowych, które miały pojechać w pierwszym rzucie do

Holandii, a potem jeszcze dalej, bo aż do Ameryki Południowej. Dawało to

okazję do dowcipów na temat osobliwych gustów kolorystycznych klienta.
-

Nie wiem, kto i gdzie to sobie postawi, ale według mnie nadaje się tylko do

domu publicznego albo do chaty czarownika woodooo – mruczała Kitka z

irytacją, biedząc się nad lampą o wdzięcznej nazwie „Ośmiornica”

i bardzo niewdzięcznej, różowo-czarnej kolorystyce. Już dwa razy przekładali

termin realizacji zamówienia, kontrachent zaczynał się niecierpliwić, a

tymczasem pękał element za elementem, jakby robotę ktoś przeklął.
-

Piiii... rozległo się na granicy słyszalności.
- Plink! –

zawtórował kawałek szkła i rozpadł się na dwie części, podgrzany lutownicą.


- Szit! – rzekła Kitka ponuro. – Szit!
-

Powtarzasz się – powiedział Hałasek, ale już po chwili powtórzył się

również, gdyż jego lampa zrobiła dokładnie to samo.
- Proszę państwa...

Moglibyście się sprężyć? W tym tempie znów się nie wyrobimy – jęknął

Apollo ze swego stanowiska, gdzie z obrzydzeniem zlutowywał obramowanie

kinkietu (czerwonego w zielone motylki).
- Piiii... – rozległo się

znowu, nieco głośniej. Kitka poruszyła uchem, ale przypisała dźwięk

zakłóceniom w radiu. Apollo trzymał nieruchomo lutownicę w powietrzu, z

konsternacją wpatrując się w zielone skrzydełko. Rysa przeszła przez sam

środek i wręcz biła po oczach. Apollo odłożył lutownicę i wstał.
- Nie

wiem jak wy, ale ja się idę upić.
Siedzący za radiem szkłowiec nadął swe

ultradźwiękowe gardziołko, celując w następny szklany element. Oczywiście

znajdujący się daleko od brzegu witraża, by było trudniej go wymienić.
-

Piiiii....
- Trach!
- Szit...
*
- Kończy się cyna.
- I

kwas.
- I taśmy.
- I szlifierka się psuje...
Zasypany lawiną słów

Apollo, który był odpowiedzialny za zaopatrzenie, zdobył się tylko na

melancholijne:
- A są jakieś DOBRE wiadomości?
- Nie. Ale nie ma już

więcej złych – brzmiała odpowiedź.
Cyny, kwasu lutowniczego, pasty

polerskiej, preparatu do patynowania i taśm miedzianych do robienia

witrażowych ramek brakowało ustawicznie. Znikało to wszystko nie wiadomo jak

i gdzie. Jeśli wykluczyć brzydkie zjawisko pospolitej kradzieży, można by

podejrzewać, że gdzieś pod podłogą pracowni rezyduje jakiś potwór, który

nocami wyłazi, by zjadać materiały i wypijać chemikalia.
- Do diabła,

Apollo, przecież my tego nie jemy!! – wrzasnęła Kitka któregoś

razu, po wyczerpującej kłótni na temat prędkości zużywania taśmy miedzianej

CF 11/64. Tak więc dieta witreatorów została ustalona, ale materiały ginęły

dalej.
*
W kącie pod stołem przejedzone i przepite stado szkłowców

wylegiwało się w gniazdach z drogocennej taśmy „Copperfoil made by

Germany”. Co chwila odbijało im się kwasem lutowniczym – a wtedy

dzwoniły z cicha, jak małe, szklane dzwoneczki.
- Baaa...langa...za-a

ba...alangom... – mamrotał zielono-biały szkłowiec, bezskutecznie

usiłując rozplątać łapki. – Oćcie choopaki... pój-dziemy ssrobiś mały

sabotasz...
Generał, niepomiernie zirytowany demoralizacją swej szklanej

armii, a co za tym idzie, niemożnością dalszego prowadzenia działań

wojennych, turlał się z kąta w kąt, zbierając na nastroszone igły rozmaite

paprochy i kłaczki kurzu. Pofukiwał i stukał pazurkami, z nienawiścią

patrząc na buty wrogów, kręcące się to tu, to tam po pracowni.
*
Nie

wiadomo, jak długo trwałaby ta dziwna wojna podjazdowa, gdyby nie nadeszły

posiłki.
Pies był dużym, podpalanym wilczurem o prezencji wesołego

opryszka. Zgodnie z psim savoir-vivrem polizał każdego z obecnych, dał się

pogłaskać, a potem zaczął obwąchiwać zakamarki pracowni.
Pijane w sztok

kwasem lutowniczym szkłowce nie zdawały sobie sprawy z nadciągającego

niebezpieczeństwa. Tylko generał oraz jego wierny (czyli najmniej pijany)

pułkownik, ze zgrozą i fascynacją wpatrywali się w ogrom węszącego psiego

nosa. Czarna połyskliwa masa zawzięcie pompowała powietrze, zbliżając się

coraz bardziej do kolczastego generała, który trząsł się tak, że kruszyły mu

się końcówki igiełek. Skonsternowany pies zastanawiał się, co też to może

być: niewątpliwie żywe, ale tak dziwnie pachnące...! Generał szkłowców

poczuł, że natychmiast, ale to NATYCHMIAST musi coś zrobić. Inaczej się

rozsypie. Nadął się więc niemal do rozmiarów agrestu i wrzasnął na całe swe

krzemionkowe gardło:
- PRECZ! PRECZ! WYNOCHA!
Pies,

którego ukłuła w nos igiełka, fuknął i wycofał się.
- Ale mu pan pokazał,

panie generale – rzekł z bezbrzeżnym podziwem pułkownik.
- Przynieś

mi kwasu, synu – odpowiedział generał słabym głosem.
*
-

Moglibyście tu trochę posprzątać – odezwał się Hałasek. – Na

podłodze szkła aż grubo. Bary sobie łapy pokaleczy.
- Okej –

mruknęła Kitka. – Pozamiatam, ale ty zrobisz kawę.
- Nie, no...

istny chlew. Panowie, wy swoje dyżury odrabialiście na odwal. Pod stołami

nie było czyszczone od tygodni – zawarczała po paru minutach. –

Zobacz sam, ile tego było pod samymi ścianami! Zamiataliście podłogę

tylko na środku, wy flejtuchy!
Parę tysięcy szklanych odłamków

we wszystkich kolorach tęczy wylądowało w kuble. Gdyby nie Freddy Mercury,

który głośno zapewniał w radio, że „we are champions, my

friend”, Kitka mogłaby usłyszeć, że wiele z nich

CHRAPIE.

Koniec.
ikar
Great
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>. Świetne
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>. Milutki początek dnia
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>. Stylizacja językowa bardzo dobrze utrzymana - zarówno

ludzi, jak i armii szkłowców
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>.
Domyślam się, że "witreator" to neologizm? Do

tej pory znałem słowo "witrażysta"
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>, a tu "witraż" i "artysta" - zmyślnie

połączone i dobrze oddające to, o co chodzi
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>.

Interpunkcja generalnie bardzo dobrze, choć

przyglądając sie widziałem jedno niepewne miejsce (analizowałem tylko

fragment) i jedno, gdzie brakuje przecinka
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>.

"pułkownik ze zgrozą i fascynacją" <-

"pułkownik, ze zgrozą i fascynacją"

Porównania i metafory

bardzo wyraziste, bardzo dobra, pasująca do konwencji, ilość przymiotników.

Do gramatyki i ortografii oczywiście nie mogę się przyczepić. Ani do

niewątpliwego humoru i ciepła tego opowiadanka
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>.

Super
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>.
!@ Cho Chang @!
Tylko dwa słowa:Może

być !
Może, gdybyś napiłasa next parta akcja by się

rozkręciła...


EDIT: Hmm, a czy

zauważyłaś słowo "Koniec" na końcu opowiadania?? A może mam

przywidzenia? /by Ikar
Toroj
A co mianowicie miałoby być w "next

parcie"? Inwazja morderczych (dwumetrowych) szklanych jeżowców,

pożerających biednych wytwórców witraży? To by się dopiero akcja

rozkręciła! Eh, ci czytelnicy....
muszka Me
jestem pod wrażeniem, jak zawsze, gdy

czytam coś Twojego =)

pod wrażeniem dowcipu -- nie wiem, jak Ty to

robisz -- jest oryginalny i wspaniały =)

pod wrażeniem sposobu

prowadzenia akcji -- masz talent =) o jaXD straszny talent, tego się słowami

nie da wrazić =)

pod wrażeniem inteligencji -- nie muszę

tłumaczyć

pod wrażeniem zwięzłości -- wkurzają mnie często

opowiadania, które się ciągną miesiącami, jak telenowela brazylijska. To

jest świetne, krótkie i kończy się jak ma się kończyć (bo niektóry w ogóle

nie kończą)

śliczota.
ikar
Może jeszcze powinienem dodać, że to

opowiadanko stylowo skojarzyło mi się z Chmielewską - i jej najlepszymi wg

mnie książkami
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> (jak "Lesio" i "Wszyscy jesteśmy

podejrzani" ) ^^
Anna_Angel
Jak zwykle, czyli super! Może

zaczęłabyś Toroj pisać coś dłuższego? Naprzykład coś takiego jak enahma, czy

Naja? Fajnie by było
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
Bieta
Ja po opowiadaniach Toro nigdy sie nie

moge pozbierac- a co za tym idzie- brak sensownych komentarzy (z mojej

strony ^^)
Anna!
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/ohmy.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='ohmy.gif'

/> Enahma napisać z małej litery! Jak mozna... (wiem,

troche nie do tematu ale powstrzymac sie nie mogłam)

A co do

długosci. Na poczatku troche sie zawiodłam, ze to jusz koniec. Ale, czy

długie znaczy dobre? Trzeba po prostu wiedziec kiedy skonczyc ^^

Zresztą...opowiadania o Siri (& Sev) chyba można zaliczyć do tych tak

zwanych partowców. Jeśli komus czegos takiegoś brakuje to niech looknie

=)
___________
nastepnym razem postaram sie lepiej...


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>
Kasandra Black
Z przykrością muszę was powiadomić, że mnie to nie rozśmieszyło. Nie wiem, czemu...........
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.