mimo to mi ksiazka podobala sie. nie byla
tak ciekawa i tresciwa jak pozostale, choc dalej pozostanie jedna z
najlepszych jakie czytalam... oczywiscie nie wspominam o wielkich dzielach,
itp. bo to jest wiadome, ale HPiZF przyniosl wreszcie ze soba zmiane na
ktora czekalam - harry przestal byc grzeczny, dalej brakuje mu uczuc, wydaje
mi sie byc sztuczny, atk jakby aytorka rozbudowywala wydarzenia dziejace sie
wokol niego zapominajac o warstwie uczuciowej. harry weglug mnie w wielu
momentach jest po prostu.... nienaturalny. taki realista, nawet pesymista,
zimny, ze skamienialym sercem. a moze taki byl cel autorki? moze chciala
zabic jego uczucia, odbierajac mu rodzicow i bliskich...
Byl taki moment
pod koniec ksiazki, w rozdziale poczatek drugiej wojny, ktory mnie troche
zirytowal. gdy ron, hermiona, ginny, luna i harry siedzeli w skrzydle
szpitalnym, wspominajac wydarzenia ostatniego dnia, wszyscy procz ostatniego
smiali sie, byli weseli. moze to pod wplywem szoku, ale dlaczego nie byli
oni smutni z powodu smierci Syriusza??!! czyzby nie tesknili za nim,
nie byli z nim zwiazani emocjonalnie?? moze czepiam sie, a Jo po prostu nie
chciala ciagle pisac o smierci Blacka, zeby nie znuzyc czytelnikow, ale to
niemile po prostu bylo dla mnie.
Cho... jesli macie watpliwosci to
zerknijecie do slownika jakiegos, chocby oxfordzkiego. byc moze nasza
kolezanka mowi w jakims innym jezyku
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'
/> ale zakladajac ze wymawiamy po angielsku, tak jak autorka
(z jej kraju) to znak o wymwiamy "oł". dobra, przynajmniej ja...
=D