To czego nie widać w lustrze
Marcin nie był zwykłym dzieckiem. Nigdy nie chciał być zwykły. Nigdy nie
chciał być taki jak pozostali rówieśnicy. Zawsze chciał być INNY. Jego
rodzice tego nie chcieli. Ale on tak. A takie postanowienie w życiu
dwunastolatka to ważna rzecz.
Pewnego normalnego dnia Marcin wstał
już o 7. Jak zwykle ubrał się w szare jeansy i bawełniany t-shirt z
nadrukiem BOSTON. Jak zwykle umył zęby. No i w końcu jak zwykle wyszedł
cichutko bo nie chciał budzić mamusi. Kochał mamusię. Chociaż ona go nie
kochała, bo nie był jak INNI. A ojciec też go nie kochał, aż z tej
niemiłości powiesił. Przynajmniej tak mówiła mamusia.
Minął duży,
budujący się od jedenstu lat kościół, który mimo datków parafian jakoś
ukończyć się nie chciał i wszedł do kaplicy.
Uklęknął przy
ołtarzu odmawiając Zdrowaś Maryjo.
"owoc żywota
Twojego..."
Znów tam była. Nigdy nie zauważał, kiedy wchodziła.
Nie musiał się odwracać, by wiedzieć, że jest to pani o czarnych jak heban
włosach, miłej twarzy w krwisto czerwonej wydekoltowanej sukni.
- Wczoraj
znów się ze mnie śmiali...Bo czytałem w kącie mangę, a oni nie wiedzieli co
to jest...I kopali...
Nie odwrócił się. Nie chciał by ta pani,
która tak jak on co rano przychodziła do kościoła zauważyła jego łzę.
-
Wiesz...Ze mnie też się śmiali w szkole...Ale...NAUCZYŁAM ich, jak żyć obok
innej. Chcesz, żebym też Cię nauczyła?
Marcin wstał.
- Muszę iść
do domu. Po tornister.
- Żeby znów się z Ciebie śmiali?
Chłopak
przystanął i spojrzał w jej głębokie niczym ocean oczy. Takie
szkliste...Pełne dumy.
- Chcę. NAUCZ mnie.
Wtedy pochylił się
nad nim i położyła dłoń na jego policzku. Otworzyła usta i wtedy Marcin
zauważył, że ma wyjątkowo długie kły. Pochyliła się nad jego szyją. I wtedy
zdał sobie sprawę, że już UMIE. Że może być INNY. I nikt mu nie
przeszkodzi...A ból...Ból nie miał teraz znaczenia.
To koniec? To opowiadanie jest dziwne.
Dużo powtórzeń, ale może było celowe. Brakowało mi kilka przecinków. Ogólnie
nie jest źle, ale nie zachwyciło mnie.
Fajny, styl, potrafisz zaciekawić.
Szczerze mówiąc to bardzo mnie zaintrygowałaś, wydaje mi się, że to
opowiadanie może być dobre. Oryginalny pomysł tylko szkoda, że takie
krótkie...
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif' />
Powtórzenia w tym wypadku jak najbardziej
celowe. Jeśli byłoby dłuższe, mogłoby nużyć- a tak intryguje i pozostawia
COŚ
skromnosc rlz
style='color:purple'>szczerość ma rlz, więc próbuję być szczery
nadzieja
24.05.2004 22:28
Zrób coś dla mnie. Zakończ to opowiadanie
w tym miejscu. Nie dlatego, ze jest zle, przeciwnie. Zostawia po
przeczytaniu wrazenie. Moze dlatego, ze jest takie krotkie i napisane takim,
a nie innym stylem. Szkoda, by było, to zniszczyc piszac dalej i tlumaczac
nam co, jak, gdzie, dlaczego. Urok tkwi tu w niedopowiedzeniach i tego
powinnas sie trzymac. Milo jest czasem przeczytac cos naprawde oryginalnego.
Podobalo mi sie.
POWINIENEŚ
Jak już mówiłem- to jest
koniec. I w zamierzeniu zawsze był.
nie. nie. nie. nie podoba mi sie.
miało
byc klimatycznie, z przesłaniem i z zachowaniem oryginalnej, nietypowej
formy, wyszło smiesznie, przesadnie i bez sensu. dostrzegam tu jakies
nieudane próby wzorowanie sie na czyjejs twórczosci. nie widze za to zadnego
celu. nie. jestem na nie. nic w tym nie ma. jedynie staranie sie na siłe,
aby było oryginalnie i nietuzinkowo. nie zaintrygowało mnie. wcale.
zaintrygowac to mnie moze Rillke lub Kafka, ale to? rozbawic co najzwyzej. z
całym szacunkiem.
Czas Podarków
Ada obudziła się
rano. Ale głupie zdanie- nie sądzicie? Ada też tak sądziła, kiedy
przeciagała się leniwie. Spojrzała kątem oka na zegarek.
O
CHOLERA!
Już była spóźniona. Szybko naciągnęła spodnie,
koszulkę, przerzuciła plecak przez ramię i wyskoczyła z domu nawet nie
żegnając się z mamą.
Wyszła i pędem ruszyła na przystanek.
Ale wszytsko było inaczej. Świat zalany był dziwną- szaropomarańczową barwą.
Ada powoli podniosła oczy i zauważyła, że słońce zmieniło swój kolor. Coś
jest nie tak. "Koniec świata?"- czy tak miał wyglądać koniec
świata.
Coś nie pasowało. Jakiś kawałek puzzle był niedopasowany.
Coś zakłócało harmonię. COŚ pozbawiało świat harmonii i powodowało, że świat
nie był taki jak wczoraj kiedy Ada kładła się spać. Nie jeździły auta. Nie
było wokół niej żadnych ludzi. A ludzie o tej porze przeważnie spieszyli się
na przystanek.
Dziewczyna zdecydowanie zwolniła kroku i szła ze
wzrokiem wbitym w ziemię. Doszła na przystanek tramwajowy, stanęła pod
wiatą, mimo iż nie padało. Dzień był wręcz upalny. Niczym na dzikim
zachodzie.
Nagle Ada usłyszała dziwne skrzeczenie. Podniosła głowę i
zamiast latających co dzień nad przystankiem śnieżnobiałych gołębi zauważyła
sępy. Odwróciła głowę z obrzydzeniem i zauważyła, że w okół niej leżą całe
płaty ludzkie mięsa.
-Co-o jest?
Już miała zwymiotować, kiedy
zza zakrętu wyłonił się tramwaj. Szybko wskoczyła do niego chcąc nie widzieć
już tych okropności.
Do jej uszu dobiegła dziwna melodyjka.
"Kotki dwa". W tramwaju? Pozytywka?
ALE TU NIKOGO NIE
BYŁO!
Siedzenia ochlapane były krwią...
Nagle drzwi kabiny
maszynisty otworzyły się ze zgrzytem i stanął w nich wysoki, dobrze
zbudowany mężczyzna.
-Co--o? CO JEST U DIABŁA?!
-Pamiętasz -
zaczął obojętnym tonem - wczoraj po kłótni z matką powiedziałaś, że masz jej
dość i najchętniej zostałabyś królową świata i kazała wszystkich zabić.
Dziwię ci się.
Ada cofała się coraz dalej przed tym zwyczajnym, a
zarazem upironym mężczyzną.
- Miałem mamusię. Tatusia nie, bo się
powiesił. Ale kochałem ich oboje. Oni mnie nie kochali. Nie chciałbym im
czegoś takiego zrobić.
- JA IM NIC NIE ZROBIŁAM!
- Nie? Rozejrzyj
się więc. Marzenia się spełniają...
No cóż, oba, jak na razie, opowiadania,
są jak na mój gust zdecydowanie za krótkie. Za mało w nich opisów, tylko
parę zdań i dialogów. Brak uczucia - nie można się zżyć z bohaterami, bo nie
ma się pojęcia o stanie ich umysłu. Co właściwie wiadomo o postaciach?
Żadnych pobocznych faktów o życiu - po prostu suchy szkic, opaty na jednym
wątku. W pierwszym tekscie jakiś klimat może jest, ale wszystko dzieje się
za szybko i zbyt chaotycznie. Drugie się urywa. Jeśli miało to pozostawić
jakieś uczucie przerażenia czy czegoś, to w moim przypadku nie zostawiło.
Przykro mi, ale nie podoba mi się.
nadzieja
25.05.2004 18:59
A ostrzegałam...
Pomysł może nawet i
lepszy, niż za pierwszym razem, ale co z tego? Brakuje mi tu czegoś, a
zdania jakieś takie mniej poradne
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif' />
Nie wiem, pisz, zobaczymy co będzie dalej.
To mi przypomina (tak z lekka) opowiadanie
AS'a Tandaradei. Chodzi mi o styl, nie o fabule oczywiscie. Osobiscie
dodalabym troche opisow. Zdania wydaja mi sie troche sztywne (ja wiem,
wiem.. mialy byc krtkie, ale wyszly sztywne i takie 'szybkie')
Popieram Aeth, to jest dla mnie dopiero zarys, szkiec, szkielet,
który trzeba odpowiednio obudowac i udoskonalic. Pomysl mi sie podoba,
wykonanie troche mniej. Proponowalabym nad tym popracowac, wtedy bedzie..
hmm.. (ciagnie sie za mna od miesiaca to slowo ale co zrobic).. wypas.
Ogólnie opowiadanie mi się nawet podobało,
ale nie było tego czegoś, co by mnie wciagnęło. Co do błędów: jest kilka
literówek.
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami
kliknij tutaj.
kulturystyka trening na masę