Chciałam
wszystkich najmocniej przeprosić za to, że tak długo odwlekałam wklejanie
parta, ale niestety wiatry mi nie sprzyjały. Nie dość, że szkoła, to
poleciał mi cały system w komputerze, po drodze wycieczka do Londynu
(Pokątnej nie znalazłam, ale 9 i 3/4 było). Dla tych, którzy cierpliwie
zaczekali moc całusów.
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/kiss.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='kiss.gif' />
/>
-----------------------------------------------
Dom
Ridlle’ów 19:45
Drzwi do łazienki w pokoju Voldemorta
otworzyły się powoli, skrzypiąc na zawiasach, kiedy weszła Bellatriks.
Przeszła przez pokój, wycierając się ręcznikiem i skierowała się w stronę
gotującego się kociołka. Składniki bulgotały i parowały tworząc niebieskawą
mgiełkę. Wdychając powoli aromat eliksiru, Bellatriks podeszła do małej
półki wiszącej na ścianie. Jej palce dotykały wszystkich słoików, aż w końcu
znalazła to, czego szukała. Był to słoik z suszoną płetwą rekina. Ktos za
jej plecami zakaszlał zimno.
- Mogę spytać co robisz z moimi
zaleceniami… Bellatriks? - Severus Snape zapytał niskim głosem.
/>
Bellatriks nie przejęła się tym, że właśnie została nakryta na
kradzieży, tylko odwróciła się i zaczęła iść w stronę drzwi.
-
Nie, Snape. Nie możesz spytać.
Wyszła i trzasnęła drzwiami.
Snape podszedł do półki, zrobił szybki przegląd składników i odkrył co
zabrała kobieta. Siedział w ciszy przez kilka minut myśląc po co jest jej
potrzebna suszona płetwa rekina. Ocknął się z zamyślenia i zaczął grzebać w
składnikach.
Trzydzieści minut później Bellatriks mieszała
miksturę, dodając do niej płetwę rekina. Nagle usłyszała stukanie w okno.
Wstała i otworzyła okno, przez które wleciał czarny kruk i usiadł na jej
łóżku. Mały uśmiech pojawił się na jej twarzy i uklękła przed krukiem.
Głaszcząc jego pióra zapytała:
-Jakieś dobre wieści? Oni tam są,
prawda?
Kruk zatrzepotał skrzydłami i zaskrzeczał.
/>Bellatriks klasnęła i skoczyła z radości.
-Wiedziałam!
Teraz was mam!
Szybko nałożyła szaty i wybiegła na korytarz,
krzycząc:
-Nott!
Czekała i po chwili usłyszała go
zbiegającego ze schodów. Kącik jej ust zwinął się w ironicznym uśmieszku.
/>
- Czas ruszać - nakazała - zbierz ludzi i spotkajmy się za pięć
minut na dole.
Nott lekko ukłonił się przed odejściem.
/>- Tak jest, proszę pani.
- Nott - obserwowała go uważnie -
lepiej, żeby twoi mali przyjaciele byli gotowi. Jesteś pewien, że możemy im
zaufać?
- Pracowałem dla Ministerstwa przez dziesięć lat. Wiem
jak sobie z nimi radzić, zostaw to mnie.
Bellatriks przytaknęła i
wróciła do swojego pokoju. Przez drzwi mogła usłyszeć Notta wołającego
wszystkich i przygotowujących się ludzi do wyjścia.
Bellatriks
usiadła na łóżku i wyciągnęła spod poduszki stare zdjęcie ze ślubu Potterów.
Przejechała palcem wokół twarzy Syriusza.
- Czas znowu zagrać,
Syriuszu.
Rozdział V
- Wejść! - Bellatriks
zawołała, kiedy zapinała suwak w swojej pelerynie. Drzwi otworzyły się i
Mona, jej blond włosa kochanka, wślizgnęła się do pokoju. Stanęła gotowa do
wyjścia na nocną akcję. Szybkimi krokami podeszła bliżej i ściągnęła maskę z
twarzy.
Bellatriks podniosła eliksir z szafki nocnej.
/>- Dlaczego się tak ubrałaś?
- Proszę Pani, nie pozwalaj mi
zostawać w tyle. Chcę z tobą dzisiaj wyjść. Ja… ja chcę być z tobą.
/>
Podnosząc palcem twarz Mony, Bellatriks zbliżyła się i pocałowała ją
mocno, przypierając do ściany. Bellatriks zaczęła szeptać jej do ucha.
/>
- Ale Mona, potrzebuję cię tutaj. Musisz przygotować pokój dla
Pottera, kiedy wrócimy.
Mona jęknęła.
- Dlaczego mnie
zawsze zostawiasz z tyłu? Nigdy mnie nie zabierasz na zabawę. Też mogę
walczyć.
- Przykro mo kochana, ale nie mogę ryzykować, że coś ci
się stanie. Nie znasz Pottera i jego przyjaciół tak jak ja. Lepiej, żebyś
została tutaj, z dala od niebezpieczeństwa - powiedziała Bellatriks.
Zarzuciła na głowę kaptur i zasłoniła twarz maską.
Mona
westchnęła i cofnęła się o krok.
- Ale bądź ostrożna dobrze, dla
mnie?
Otwierając drzwi Bellatriks pociągnęła za sobą Monę,
całując ją tym razem delikatniej. Uśmiechnęły się do siebie i Bellatriks
zniknęła za drzwiami.
Kiedy dotarła do schodów spojrzała na dół i
zauważyła innych Śmierciożerców zebranych w głównym holu. Niektórzy byli
ubrani w czarne szaty, ale reszta nosiła na sobie mugolskie ciuchy. Kilku
przebrało się za policjantów, czterech nałożyło fartuchy Uzdrowicieli, a
dwóch wyglądało jak z mugolskich służb specjalnych. Belltriks schodziła ze
schodów powoli przyglądając się im uważnie.
- Wszyscy wiedzą, co
mają robić?
Glośny chór odpowiedział "tak, pani" i
kiedy w końcu zeszła ze schodów skierowała się w stronę Śmierciożercy
stojącego samotnie przy oknie. Podała mu notkę i wyszła na środek
pomieszczenia. Mężczyzna przywiązał papierek do nogi sowy i wypuścił ją
przez okno.
Bellatriks wyjęła różdżkę i wycelowała ją w stary
zegar w rogu pokoju.
-Mamy dokładnie trzydzieści pięć minut, żeby
się ustawić i uderzyć. Kiedy sowa dotrze do Malfoya i Dołohowa, wyznaczą nam
kierunek. Nott i ja... z małą pomocą jego pełzających, małych przyjaciół...
natrzemy na dom i schytamy Pottera. Kiedy wasze zadanie będzie wykonane,
wycofajcie się, ale nie przychodźcie prosto tutaj, na wypadek gdybyście byli
śledzeni.
- Tak, pani!
Szeroko rozciągnęła ramiona
i krzyknęła do nich.
- Ruszać!
Wszyscy deportowali
się i Bellatriks odwróciła się do Notta.
- Gotowy?
/>Nott tylko kiwnął głową, chwycił ją za rękę i oboje się przenieśłi się w
miejsce przebywania ich tajemniczej armii.
/>---------------------------------------------
Harry wszedł do
kuchni i podniósł swoją książkę od eliksirów. Usiadł i wyciągnął swoje
wypracowanie, które zaczął w zeszłym tygodniu, kiedy Hermiona kazała mu w
końcu do niego usiąść. Na kartce zapisana była tylko jedna linijka.
Westchnął i zaczął czytać książkę.
- Nieźle Potter - głos
Moddy'ego odbił się echem od ścian.
Harry odwrócił się, kiedy
Moddy wszedł do kuchni. Usiadł na końcu stołu i milczał przez chwilę. Jego
magiczne oko przestało się kręcić i teraz obserwowało twarz
Harry'ego.
- Tyle dostałeś i dalej mogłeś się bić, ale ta
rana na twarzy zostawi bliznę.
- Cały czas nas obserwowałeś,
prawda?
- Oczywiście, że tak. Jestem czymś w rodzaju stróża.
/>
- To dlaczego nas nie zatrzymałeś?
Moddy podrapał się po
nosie.
- To nie moja sprawa. Jesteście prawie dorośli, potraficie
sami sobie poradzić ze swoimi problemami.
Harry'emu zrobiło
się ciepło. Dobrze było mieć przy sobie dorosłych, którzy traktowali ciebie
na równi.
- Dzięki, Moody.
- Nie ma za co. W przyszłym
tygodniu kończysz szesnaście lat i czas, żeby ludzie przestali cię traktować
jak małego dzieciaka.
Harry przytaknął i powrócił do czytania
książki.
- Słuchaj, zamierzam rzucić kilka uroków na zewnątrz
domu, zanim pójdziemy spać, dlatego trzymaj oczy otwarte na górze.
/>Harry rozumiał o co chodzi. Lupin miał się dzisiaj przemieniać. Moody
wstał i trzasnął drzwiami. Harry sięgnął do kieszeni, żeby wyjąć zdjęcia,
ale znalazł tylko jedno. Było to zdjęcie z jego pierwszego roku. Brakowało
fotografii ze ślubu jego rodziców. Harry podskoczył i zaczął przeszukiwać
wszystkie kieszenie, ale nie znalazł go.
Uderzył pięściami w
stół i zaklął.
- Cholera.
Łzy spłynęły mu po
policzku.
-------------------------------------------
/>