Gallus Lunaticus
/>O drugiej nad ranem
Gdy drób wkracza w najmocniejszą fazę snu
/>Wszystkie nioski posapują cicho i zaczynają śnić
Naprawdę o niczym
/>Kura zeskakuje cicho z grzędy
Patrzy ze smutkiem na bielejące w
świetle księżyca
Krągłości swych niedoszłych dzieci
Które rankiem
zażółcą się jajecznicą
Na talerzu gospodarza
Drepcze na
pazurkach obok sióstr w niewoli
Wstrzymując oddech mija koguta
/>Pana i władcę
Rosołowatego maczo
Który nawet przez sen rzuca na
boki groźne spojrzenia
Spod zamkniętych powiek
Drżąc z
podniecenia wychodzi na podwórko
Ach, jakże ogromny jest jej
kurzy cień!
Jakże gęsta ciemnością jest noc
Jakże subtelne
jest światło księżyca
O ileż szlachetniejsze od bezczelnego blasku
/>Żarówek w wylęgarni
Ze wzruszeniem wdycha nocne powietrze
/>Piórka falują na chudziutkiej piersi
Zadziera łepek
Czarnymi
paciorkami oczu wpatruje się w Jajo Nocy
Wie, że tam, u góry
/>Po delikatnej księżycowej skorupce
Stąpa, zesłany razem z
Twardowskim
Męski i romantyczny
Prawdziwy Kogut
Jej magiczny
kochanek
Ze snów
***