Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: O Zmorach Młodej Pisarki
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu
Dajmond
To jest takie coś. Takie coś jak wstęp. Zupełnie bez fabuły. To ma tylko wprowadzić w skórę tego biednego dziewczątka.
Jak zacząć?
Takie problemy nie nękały jej przy pisaniu innych książek tego typu. Harlequiny zawsze powinny zaczynać się od słońca. Słońce wschodzi, zachodzi w różowej poświacie, standard. Żadne ciało niebieskie nie pasowało jednak do tematu nowej książki, narzuconego przez wydawcę. ,,Opisz ból, coś mocnego… Może coś z twoich własnych doświadczeń?” –głosiła wyrwana kartka z kratkowanego zeszytu. Phi! Własne doświadczenia panny pisarki nie były zbyt wielkie. Był jeden Tomuś, ale to wszystko zaczęło i skończyło się w okresie podstawówki. Książka o tym na pewno byłaby bestsellerem. Przecież tyle ludzi chce czytać o szczenięcej miłości piegowatego smarkacza!
Panna pisarka, bo to ona jest główną bohaterką tej przesłodzonej opowieści naprawdę nie ma na imię ,,pisarka” ani ,,panna”. Zwie się ona zwyczajnie. Małgorzata. No i jest ruda, z piegami. Pisarka pracuje nad kolejnym w jej karierze harlequinem dla wydawnictwa ,,Bella”.
Zimna kawa wyraźnie się obraziła. Trącona ręką błyskawicznie uciekła z masywnego kubka na białą kanapę. Małgorzata natychmiast krzyknęła niecenzuralne słowo. Kawa brnęła dalej, dotarła więc do laptopa.
-Nie! –rzuciła się jak lwica do obrony swego źródła zarobku.
Udało się. Wrzasnęła z radości. Kubek nie podzielał jej zdania. Z hukiem rozbił się o szare panele.
-Co się stało! –do jej domu prawie natychmiast wpadł bojowniczy sąsiad z miotłą.
Głupi nawyk nie zamykania dość obskurnej kawalerki. Popatrzyła na mężczyznę. Miał dość szeroką bliznę na lewym policzku.
-Przyda mi się pan do czegoś… ważnego. Proszę do środka.
Oszołomiony facet usiadł na zalanym kawą siedzisku. Czego od niego chciała ta kontrowersyjna wariatka? Całe osiedle huczało o informacji o niej i o jej przesyconych erotyzmem harlequinach. On sam zgłosił na radzie wspólnoty chęć czuwania nad tą kobietą.
-Ma pan jakieś ciężkie doświadczenia? –walnęła z grubej rury Małgorzata.
Westchnął.
-W 93… Ja i niejaki Maniek…
-Wątek miłości homoseksualnej… Teraz trendy.. Proszę opowiadać dalej –pisarka aż zatarła ręce.
Spojrzał na nią jeszcze raz.
-To miało być o miłości? A to ja i taka Gosia… To jeszcze podstawówka była.
Nie wierzyła we własny pech. Oto Tomuś rozckliwiał się przed jej oczami. Straszne jest życie pisarki harlequinów.


avalanche
dobra skrzacie coś mi tu...skrzeczysz żeby z krytyka bo to motywacja i takie tam.

pomysł ciekawy, niecodzienny - mam tylko nadzieje, że rzesze młodych artystów którzy nam przesyłają dzieła zaskakującej długości i treści nie będą chcieli naśladować głównej bohaterki i napisać ksiązki ;pp

nie bardzo wiem co Ci napisac, bo to dopiero wstęp. Napisz rozwinięcie po prostu. sporo i szczegółowo ;p

Milina
Wprowadza w skórę owego dziewczątka w stopniu... zaledwie obiecującym, lecz pisanym ciekawym stylem.

Raczej to nie poradnik :> ?

Next, plis.
Dajmond
Telewizor zaczął nadawać reklamę proszku do prania. Westchnęła przypominając sobie wczorajsze spotkanie z podstawówkową miłością. Pisanie też jej nie szło... Tytuł... Cholerny tytuł ,,Anna z mrocznego królestwa"? Sytuacja robi się coraz bardziej beznadziejna.
Odłożyła hot doga służącego jej za obiad. W takiej atmosferze nie można napisać jednej literki. Wszędzie unosił się zapach starego oleju, a puszczane z sąsiedniego mieszkania ,,czarne oczy" nie poprawiały sytuacji. Stanowczym ruchem porwała laptopa i wyszła zatrzaskując drzwi.
Na dworze było mokro i zimno. Standartowe polskie lato w rozkwicie. Szary deszcz siąpił powoli na dziurawe jezdnie, będąc przyczyną depresji społeczeństwa.
Małgorzata szład dzierżąc w ręku narzędzie pracy. Gdzie się udać? Do jakiejś boskiej galerii skupiającej artystów i pisarzy? Raz już próbowała. Na samo hasło ,,harlequin" pokazano jej drzwi.
Szpilki panny pisarki nadal stukały nie mogąc znaleźć własnego miejsca.
-Wiem! -wykrzyknęła z takim entuzjazmem, że gołębie siedzące na pobliższej kamienicy odlceiały robiąc mnóstwo zamieszania. -Centrum handlowe!
Ośrodków handlowych było w owym mieście niezwykle dużo. Bohaterka udała się do największego, pełnego przepychu, centrum ,,Szampan". Na wejściu przywitała ją muzyka i śmiechy klientów. Bajecznie kolorowa fontanna bawiła mała dzieci. Nie. Tu nie ma nastroju do napisania czegoś co jej kazali. Trzeba iść do pochmurnego miejsca. Jakieś slumsy na przykład. Hm. W slumsach to Małgorzata mieszka na codzień. Usiadła więc na głównym placu, przy sprzedawcy sztucznych skór i wyciągnęła laptopa.
,,Był burzowy dzień, Margaret zbliżała się czerwonym fiatem do wrót stardoawnego zamczyska... Nie wiedziała, że czeka tam na nią ukochany, demoniczny kochanek. Lord Montiesco...".
-Kupi pani skórę? -mruknął posępnie znudzony sprzedawca.
Poruszyła przecząco głową.
,,...Lorde ten był bowiem znanym fanatykiem ludzkich skór. Jego długie płaszcze wykonane były ze skór młodych kobiet..."
-A może jednak? Widzi pani... Znajomym się będzie można pochwalić, za dwie dychy szal pani sprzedam.
-Hm. Czy ja wiem?
,,...Jego urokowi nikt nie mgół się oprzeć...".
Do domu wróciła z szalem i kilkoma zdaniami powieści.
***
Następnego dnia obudziły ją skrzeczące ptaki. Były wszędzie, nawet w jej skołatanej głowie. Wstała, włączając automatycznie telewizor. Automatyczna sekretarka pikaniem oznajmiła, że ma nową wiadomość. Małgorzata niechętnie nacisnęła czerwony guzik.
-Hej, to ja Maciek, nie widzieliśmy się odkąd pobrałem się z Anką, może się spotkamy?
Tak miło jest doprowadzić do miłości dwóch przyjaciół, taki miło kiedy przypominają sobie o tobie w chwili, gdy nie chcesz ich widzieć. Pisarka podniosła zakurzoną słuchawkę i wykręciła numer.
Sygnał... Jeden... Potem drugi...
-Dzień dobry, tutaj mieszkanie państwa Boryckich z kim mam przyjemność? -przemawiał aksamitny, kobiecy głos.
-Eee... Hej Aniu. Jest Maciek? -wydukała.
-Nie ma, a kto mówi? -głos zaczął być ostry i natarczywy.
-Eee... Gośka, nie poznajesz?
-Gośka? Jaka Gośka? Przepraszam, niemowlę płacze.
Niemowlę? Te sprawy chyba za daleko zaszły.
-MAŁGORZATA! MAŁGORZATA, KTÓRA WAS ZE SOBĄ POZNAŁA, TO TAKEI TRUDNE DO ODGADNIĘCIA?! -wykrzyczała prawie natychmiast do słuchawki.
Odpowiedział jej ciągły sygnał.
,,...Margaret nie wiedziała gdzie zawiezie ją los. Wszyscy ją opuścili, była zła i samotna. Z jej ust wychodziły najgorsze przekleństwa, była po prostu wkurwiona..."
Po chwili wymazała ostanie zdanie. To przeiceż harlequin. Zastąpiła je słowem ,,zdenerwowana".
Była smutna. Po raz pierwszy w swoim nudnym życiu odkryła, że ma uczucia.
Położyła się znowu spać, na długo.
Carmen
Lubie to opo, bo czyta sie szybko i przyjemnie, jest swietne na poprwe humoru. Pierwsza czesc, chyba podobala mi sie nieco bardziej, ale mam nadzieje,ze kolejny part rozwieje te watpliwosci smile.gif
Moonchild
Dość ciekawy i orginalny temat. Jak na razie mi się podoba więc mam nadzieję, że tego nie popsujesz.
Zauważyłam troche literówek, które wypadałoby poprawić.
Dajmond
powracam ;P
***
Głupi budzik z promocji miał za ostry dźwięk. Lepszy byłby taki elektorniczny, ale... Zawsze znalazło się jakieś ,,ale". A to brak kasy, a to brak chęci, a to brak... niewiadomoczego. Wstała zbudzona przez ten beznadziejny zegarek za cztery złote i dziewięćdziesiąt dziewięc groszy, ziewnęła i spojrzała na drugi, większy, wiszący we wnęce kochanej. Święta Panno. Czternasta. Spałą aż tak długo? Och nie... to czternasta feralnego dnia rozmowy z panną Anną, no, panią Anną. Trzeba dokonać jakiś zdecydowanych ruchów, które zmieniajej życie i uczynią świat kolorowym.
Zrobiła pierwszy. Wyrzuciła do kosza budzik. Niech teraz podzwoni sobie w zimnie, na jakimś smętnym wysypisku w towarzystwie opakowań po chińskich zupkach.
Drugi ruch. Wstała i się ubrała. Piętnasta. Trzeba iść gdzieś na obiad. Chwileczkę...
Kilka stuknięć i znowu znalazła się w głośnym domu państwa Boryckich, odebrał jednak ktoś inny.
-Tak słucham?
-Przepraszam, to ty Maciek -spytała się niepewnie postaci po drugiej stronie długiego na kilkanaście kilometrów kabla.
-Tak, pan domu, Maciej Borycki, a kto mówi.
-Cześć tutaj Gośka, słuchaj... e... moglibyśmy pójść dzisiaj na obiad gdzieś... no nie wiem gdzie
Kilka sekund stało sie wiecznoscią.
-O-ok -odpowiedział lekko zdenerwowany. -Tylko Aniusiaaniuniamojasłodkaania...
Prawdziwa kanonada nie ma co.
-... się trochę wkurza bo zostanie sama, Piotruś jest jeszcze malutki, a nie mamy opiekunki i... -dokończył.
-Och, przecież mnie zna. To gdzie i o której? -przerwała mu.
-Za poł godziny w ,,Ośmiu porach na jedzenie".
Nawet nie chciał usłyszeć, że się zgadza. Zapaliła znalezionego pod łóżkiem papierosa. Idą do najdroższej restauracji w mieście. Ale przecież jest gentelmanem, na pewno jest gentelmanem, zapłaci...
Panna pisarka wrzuciła niedopałek do kosza.
-Niech budzik ma złe, przepełnione nikotyną towarzystwo -wyszeptała do siebie.
***
Czekał na nią. Siedział przy cholernie drogo przyozdobionym stoliku. Głupi przyjaciel o wyglądzie pustego biznesmana. Najdroższy garnitur, idealnie dopasowany krawat, buty na błysk i markowe okulary.
-Witaj Gosiu -przywitła ją pocałunkiem w rękę.
-Jesteś dziwny, prawda? Próbujesz zrobić z tego obiadu jakieś fatalne love story, dla mnie... Bo ty lubisz mi sprawiać ból!
Wybiegła.
Boże. Uwielbia plątać takie intrygi. To jej daje wenę.
Moonchild
Jakis dziwny ten fragment. Wszystko pomieszane i poplatane, nie wiadomo o co chodzi. Do tego pełno literówek...
Ania*
dużo błędów interpunkcyjnych, wklejasz trochę za małe fragmenty. No i poplątane to trochę.
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.