Widzę, że są jeszcze tacy, co po wiadomościach z "ostatniej chwili" mają nadzieję na powrót Dropsa... Ech szczerze przyznam, że torchę mi to poprawiło humor, bo już sama nie wiedziałam, co mam o tym sądzić, ale skoro niektórzy NADAL obstają przy ..ehym... tak zwanym drugim dnie, przyznam, że jest mi raźniej.
Może jednak nie jestem nienormalna??? (tzn. zależy oczywiście w jakich kategoriach rozważać "normalność"

)
Od samego początku skłaniałam się ku wielkiej teorii spiskowej, co nie naczy wcale, że nie targałay...i cały czas nie targają mną wątpliwości. Tym bardziej teraz po zapewnieniach Jo... ee... kurde ... NIECH MNIE KTOŚ PRZYTULI!
Cóż przyznam, że sprawa sfingowania własnej śmierci jest chyba najciekawszysm rozwiązaniem, i wcale nie kiczowatym, jak twierdzą niektóry...oczywiście według mnie. Jednak, jak tak sobie o tym myślę, to wyobraźnie -wyobraźnią... możliwe poszlaki na poparcie tej tezy - poszlakami... no a Rowling...cóż, obawiam się jednak, że ona nie posunęłaby się do takiego zagrania ( co wprawia mnie powoli w paranoję!

)... może jaj po prostu mam za mało wiary w Jo???
Ale mimo wszystko chyba do samego końca będę miała cichą nadzieję, że jednak Drops nie zginął. Po prostu w tej sprawie zbyt wiele "smierdzi"... no sama już nie wiem. Obawiem się,że mam typowe objawy "przedawkowania" tego tematu i domniemanej intrygi i mózg zaczyna mi się lasować.
Nie pozostaje nic innego jak się zrelasować ( co będzie dośc tryudne zważywszy na targające mną wątpliwośc i samą tematykę rozmyślań) i poczekać spokojnie na 7 tom.
Rany! Chyba zjem sobie coś słodkiego....