Do napisania tego wiersza zainspirowało mnie jedno tragiczne wydarzenie. To jest z życia wzięte. A podmiot liryczny jest kobietą i tak ma być.
Miłość siostrzana
Krew z krwi
I kość z kości
I oczu kolor ten sam.
Z tej samej matki zrodzone
z tych samych życia bram.
Ja siostra, i ty siostra
Nas dwie, a jakbyśmy jedno
Tworzyły, pośród ścieżek losu
Lecz los pokarze z nas tylko jedną...
Ufałam, jak sobie samej
Ostatnią kroplę krwi
Oddałabym za twe życie...
Lecz życie już ze mnie drwi.
Gdy w stronę słońca szłyśmy
Wschodzącego o świcie
Ręka w rękę i dusza w duszę
Sen w sen i życie w życie,
Ty nagle się odwracasz
Zły grymas twarz twoją zmienia
Blask słońca krwisty od wschodu
Oczy twe opromienia.
- Co z tobą, siostrzyczko droga?
Co stało się, ukochana?
Lecz ty już mnie nie słuchasz
Choć ja padam na kolana.
Potwornie się krzywiąc i śmiejąc
Jak bestia o północy
Ty ręką sięgasz za plecy
Ja szepczę słabo: - Pomocy...
Lecz nikt mnie tu nie usłyszy
Ty, ja i słońce wstające
Widziały tylko jak sztylet
Przebija me serce gorące.
To serce, które kochało
Siostrzycę swoją ogromnie
Dziś o poranku załkało
I zmarło. I już jest po mnie.
I gdy tak tkwię o poranku
Z sztyleta ostrzem w trzewiach
Ma dusza szlocha, nie wierzy
Pieśń żalu gorzko śpiewa.
Będę powracać, siostrzyczko.
Dusza twa spokoju nie obaczy
Będę nawiedzać skutecznie
Aż sama się zadźgasz z rozpaczy.