Wiecie... może i macie razję z tą dyscypliną w Zakonie, jednak - co potwierdziło zachowanie paru osób - nie zawsze była ona świętością. Rozkaz Dumbledore'a może i jest niepodważalny... można się bać konsekwencji związanych z jego złamaniem... można potem Dropsa unikać... ale jak życie pokazało, taki rozkaz można sobie.. hmm... może nie do końca "olać, ale - pod wpływem emocji - po prostu zrzucić na dalszy plan.
Nadal nie wydaje mi się, by James cokolwiek wiedział o Snapie - jeśli już rozpatrujemy pożyczkę peleryny. Choć, oczywiście, jeśli dostał taki rozkaz od Dumbla, na pewno odmówić nie mógł.
QUOTE(Katon)
Zakon nie był (nie powinien być?) poligonem starć porozrastanych ego.
Kurcze, chyba jednak trochę był. Między pewnymi osobnikami rzecz jasna. Choć w zupełności się zgadzam, że być nie powinien.
QUOTE(Owczarnia)
a i przypomnieć pragnę że na koniec czwartego tomu nikt jakoś zbytnio współpracy Snape'a z Zakonem się nie dziwił
No, fakt, nikt się nie zdziwił, bo Snape od 14 lat pracował pod okiem Dumbledore'a, a i nie wszyscy chyba wiedzieli, że był swego czasu śmierciożercą. Syriusz jeszcze parę rozdziałów wcześniej mówi, że nic nie wie na temat tego czy Snape został kiedykolwiek oskarżony.
McGonagall oraz niektórzy z kadry hogwarckiej MUSIELI znać przeszłośc Snape'a -przecież jak Dumbled przyjmował go do pracy, nie uwierzę, że nie zapoznał Minerwy (swoje prawiej ręki) ze szczegółami. Nawet jeśli rozprawa Snape'a odbywała się za zamkniętymi drzwiami, najważniejsze osoby (wedle uznania Dropsa) chyba zostały poinformowany KIM ów czarnowłosy smarkacz był i że przeszedł na jasną stronę i że dla Dumbla pracuje.
Minerwa w 6 tomie mówi jakoś tak: wszyscy się zastanawialiśmy, ale on zawsze tak bardzo mu ufał - czyli była wtajemniczona. Od dawna. I nie tylko ona.
Może dlatego Zakon przyjął Snape'a bez dyskuscji w końcu Drops "nigdy nie pozwolił powiedzieć na Snape'a złego słowa" . Czy byli zdziwieni i oburzeni - tego nie wiemy. Pewnie byli co niektórzy. Ale jeśli w Zakonie są osóbki takie jak Dung, to wcale nie dzine...chyba... że jest w nim Snape, zwłaszcza, że przez tyle lat był u boku Dropsa i ten ufa mu bezgranicznie.
Nie sądzę, by byli (w większości) zszokowani. A nawet jak byli, to polemizować z Dumblem nie chcieli. Może niekoniecznie z powodu dyscypliny, ale przez szacunek.
A poza tym, mogli być przecież podobnego zdania jak Lupin - czyli mieli bezgraniczne zaufanie do osądów Dumbledore'a, więc ufali również Severusowi.
Poza wyjątkami, jak Moody i Syriusz, nikt jawnej antypatii z powodu jego przeszłości w stosunku do Snape'a nie okazywał.