Pochorowaliśmy wszyscy się
Obłożnie na jesień
Napisałbym więcej, ale boję się
Nagłego napadu uniesień
z powielacza
gorączka potem czoło zrasza
pijana wena co rusz ogłasza
strofy nie warte łupinki kasztana
Chciałbym być partyzantem i w lesie
paść,
niech wicher moją pieśń poniesie
tam,
gdzie ukochana
I niech żałuje, niech płacze, niech ma!
A ja...?
Ja? Chyba gorzej mi.
Nie piszę już nic.
Przynajmniej do zimy.
PrZeMeK Z.
03.10.2006 23:01
Piękne. Hm, jesienny brak weny... Czy raczej nadmiar "weny", pozwalającej produkować, jak to wspaniale określiłeś, "strofy nie warte łupiny kasztana"... Jesienna choroba wielu twórców.
Twój wiersz pachnie brązowymi liśćmi i ciepłem kończącego się lata. Innymi słowy, ma klimat. Gratuluję. Mnie chwyciło za serce.
Te rymy to tak specjalnie, prawda?
Nie poniósł mnie ten wiersz, choć momenty były całkiem niezłe. Twoje pióro, Katonie, to cenna rzecz. Masz coś w tych wierszydłach, że nawet jak się nie podobają, to się je ceni.
Illusion
03.10.2006 23:21
O_o
No i się zdziwiłam.
Ładnie. Nawet bardzo. Takie to leciutkie i ciepłe, że aż chce się przeczytać jeszcze raz. I jeszcze.
Podoba mi się pewnie też dlatego, że z reguły strasznie lubię jesienne wiersze. Prawie każde.
QUOTE
Ja? Chyba gorzej mi.
Nie piszę już nic.
Przynajmniej do zimy.
Oj niee! ; )
Pewnie i nie =)
Ja nie zawsze spełniam obietnice jakie składam jako podmiot liryczny...
A rymy to tak specjalnie. To taki lekki wiersz. Na uspokojenie.
ja to zawsze powtarzam, ze wszyscy chorują na jesieni.
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami
kliknij tutaj.
kulturystyka trening na masę