Ja mam takiego "ciekawego" nauczyciela od techniki.
Cała nasza klasa nazywa go "zawsze uśmiechniętym panem Grzesiem od techniki". Warto wspomnieć, że gościu ma wiecznie minę pod tytulem "jak-ja-mam-tego-wszystkiego-dość".
(w czasie klasówki, spaceruje po klasie)
"Weź stąd ten plecak, bo jak będę chciał przejść, to go zdeptam. A
będę chciał przejść"
(wysłał kolegę Patryka do kąta)
"Patryczku, nie opieraj się o ścianę. Poradzi sobie sama, naprawdę."
[po pięciu minutach]
"Kolego, szafa też nie potrzebuje twojej pomocy"
"Wstań"
[kolega siedzi i patrzy, jagby facet do niego po chińsku mówił]
"No wstań..." [robi przy tym wymach ręką w kierunku tylnej ściany]
(kolega wstaje)
"Zasuń krzesło [macha ręką w swoim kierunku] wyjdź [robi wymach w bok] podejdź do kosza na śmieci [wskazuje kosz] i go popilnuj przez resztę lekcji."
[po pięciu minatch, kiedy kolega się odwrócił]
"Ale nie odwracaj się, bo ci kosz ucieknie"
Poza tym, notorycznie rzuca tekstem
"Widziałeś/widziałaś kiedyś latającą kredę/długopis/dziennik/zeszyt/pórnik/czy co tam mu w ręce wpadnie?"
pG:"Czy widziałaś kiedyś latające klucze?"
Kol.:"Tak, mój były katecheta na PDŻ we mnie rzucił, żebym się uspokoiła" [autentyk, z Zielonej Szkoły. Lekcje były na powietrzu i grzebała w ziemi. Prawie wtedy tymi kluczami dostalam]
(sprawdzanie obecności)
pG: "Szymon Bułka."
S[oburzony]: "Bałko!"
pG: "Dobra, umówmy się, że Szymon pędzie albo Bułka, albo Białko"
W mojej szkole jest to nauczyciel rzucający najlepszymi tekstami. Na krótko co prawda przebiła go matematyczka ze swoim:
"Nie ma czegoś takiego, jak większa i mniejsza połowa. Ale pewnie i tak większa połowa klasy tego nie zrozumie."
Ale odeszło w zapomnienie po tygodniu.