Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Książki
Magiczne Forum > Kultura > Kultura
Pages: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28
Katon
A ja tak na marginesie tylko wspomnę, że uważam, że I RP trzeba wreszcie zacząć nie tyle 'ubrązawiać' (jak to w ogóle brzmi...) co doceniać. Bo mamy strasznie kompleksiarskie podejście do tego państwa i nadrabiamy wynoszeniem pod niebosa RP nr 2, która jest dość mocno przehypowana, chociaż pewne rzeczy oczywiście należy docenić.
PrZeMeK Z.
"Kuzynki" Pilipiuka. Od "Harry'ego Pottera" nic mnie tak nie przykuło i nie zmusiło do czytania przez pół nocy. Jeśli już czytać coś Pilipiuka, to właśnie to. Jakub Wędrowycz się chowa.
Króciutka zapowiedź: we współczesnym Krakowie zjawia się kobieta żyjąca i zachowująca młodość od kilkuset lat. Szuka jej zatrudniona w CBA kuzynka. A we wszystko wplątują się biolog z miejscowej szkoły i szesnastolatka cudem ocalona z ogarniętych wojną Bałkanów...
Naprawdę świetna rzecz. Jeśli ktoś jest z Krakowa - polecam podwójnie. Miło poczytać o znanych sobie miejscach.
matoos
Mi osobiście Kuzynki się nie podobały, jakość warsztatu Pilipiuka pozostawia wiele do życzenia i o ile pasuje to do prostego Wędrowycza, o tyle już w bardziej skomplikowanej fabule zaczyna irytować imho.

Ale ja wpadam napisać o Strange'u i Norrelu - właśnie skończyłem czytać i wszystko co tam Katon napisał wyżej jest całkowicie i zupełnie zgodne z prawdą i nie mogę bardziej tej książki polecić jak napisać, że jest tak samo dobra jak Gaiman. Jeśli lubisz fantastykę to zrób sobie prezent na święta i kup tę książkę. A właściwie trzy. A jak już przy tym jesteś to Damy z Grace Adieu także są bardzo fajne i polecałbym je przeczytać przed główną trylogią.
Katon
Niech Cię uściskam!!!

No, teraz jest nas dwóch i macie czytać, kurde!

A co do Kuzynek, to mam miłe wspomnienia. W sensie ok, z Pilipiukiem jest jak z Marcinem Wolskim. Wesoły, prawicowy (zalety) i niestaranny, a do tego nadproduktywny (wady). Ale fakt, wiele zyskuje kiedy się dobrze zna Kraków. Podobnie jak musi niesamowicie zyskiwać dla kogoś kto zna Warszawę 'Bruderszaft z Belzebubem" Macieja Rybińskiego, który właśnie pochłaniam w zachwycie. No ale tu nie ma żadnych ale, a gdybym jeszcze znał Warszawę i umiałbym sobie wyobrazić tą sprzed lat 27 to byłbym w siódmym niebie. Rybiński to geniusz, skoro mi się aż zachciało być z Warszawy. Inna rzecz, że wcale nie opisuje jej jako miasto piękne i dobre, ale jako miasto było piękne i dobre 12 grudnia 1981? Napiszę szerzej jak skończę.
Eva
Cala trylogia Kuzynki, Dziedziczki, no. 3* zwyczajnie mnie nie zachwycila. Wedrowycz zdecydowanie sie nie chowa ;)

*nie pamietam w tym momencie
MisieK
Kuzynki, Księżniczki, Dziedziczki, a Norrel czeka w kolejce po ntym razie władcy:P
matoos
Misiu, przeczytaj przed władcą, porównasz sobie fajnie w jaki sposób zmienia się nieco postrzeganie magii we władcy. Według mnie na lepsze.
Katon
Nie do końca Cię chyba zrozumiałem. We Władcy? na przestrzenie Władcy? Względem Władcy a Norrela?
matoos
Jeśli spojrzysz na magię we władcy pod kątem sposobu działania magii w metodologii Norrela, możesz zobaczyć wiele paraleli. Tyle że książka Susanny Clarke skupia się na magii jako takiej, a we władcy jest ona bardziej tłem historii. Natomiast sama jej mechanika wydaje się dość podobna, co nie jest niczym dziwnym patrząc na to że zarówno Tolkien jak i Clarke pewną część swojej mitologii zaczerpnęli bezpośrednio z mitologii Faerie albo na niej oparli.
Katon
Temat na długą polemikę, bo ja niemalże nie widzę związku, może poza faktem, że jedna i druga magia ma ten pierwiastek angielskości tak charakterystyczny. Ale podobieństwa tylko w formie, zerowe w treści, taką odważną tezę stawiam oto =D
MisieK
QUOTE(matoos @ 18.12.2008 11:28)
Misiu, przeczytaj przed władcą, porównasz sobie fajnie w jaki sposób zmienia się nieco postrzeganie magii we władcy. Według mnie na lepsze.
*



no gdzie, przerwać w środku IV księgi? toż to się nie godzi xD
matoos
QUOTE(Katon @ 19.12.2008 02:06)
Temat na długą polemikę, bo ja niemalże nie widzę związku, może poza faktem, że jedna i druga magia ma ten pierwiastek angielskości tak charakterystyczny. Ale podobieństwa tylko w formie, zerowe w treści, taką odważną tezę stawiam oto =D
*


Ależ wprost przeciwnie, jeśli spojrzymy na główną tezę dotyczącą magii Johna Uskglassa w Norrelu zauważymy bardzo ważną rzecz, mianowcie specyficzne spojrzenie na magię w naturze. To właśnie spojrzenie jest tutaj wyrażane wprost, natomiast u Tolkiena wylewa się ono z każdego niemal opisu magicznego zdarzenia, tyle że nigdy nie jest opisane, bo i traktuje autor magię bardzo tajemniczo i stara się nie obnażać jej za bardzo. Nie chcę wchodzić w szczegóły żeby nie psuć przyjemności z czytania Norrella innym, ale wydaje mi się że moja teza jest do obronienia wink2.gif

Also, Katon czy ty też marzysz o tym, żeby pani Clarke wydała książeczkę z opowiadaniami z życia hmm... Kruczego Króla? Nie wiem jak przetłumaczono Raven King w polskiej wersji tongue.gif
Katon
Król Kruków =) A no super by było. I nie wydaje mi się to specjalnie nierealne. Odnoszę wrażenie, że ona ma jeszcze dość dużo asów w rękawie. A o magii to podebatujemy jeszcze, może w jakimś przykitranym temacie, żeby nie spojlerować =D
Hagrid
Alchemik- książka tak banalna że aż trudna do oceny. Z jednej strony ciekawe spsotrzeżenia filozoficzne i psychologicznie z drugiej strony treść momentami wręcz infantylna, bohaterowie słabo zarysowani, opowieść zdecydowanie baśniowa choć nie urzekająca.

Można jednak oceniać zupełnei inaczej, wielokrotnei przy lekturze pojawiają się przemyslenia o własnej kondycji duchowej, tresć jest tylko pretekstem. można by pokusić się o stwierdzene że wielu czytleników tej książki zmieniło coś w swoim życiu na lepsze mnie jednak pewne elelementy filozofii Coelho nie przekonują, momentami jego wypowiedzi brzmią bardzo New'agowsko że pozwole sobie to ująć tak mało prezycyjnie.

Książka spoboda się tym którzy lubią inne książki tego autora ijak również wszystkim miłośnikom pustynnych scenerii, bo tylko pustynia wydaje się być bardzo dobrze opisanym elemenetem.
Eva
Bardzo trafne spostrzezenia, ale mysle ze ksiazke i tak wszyscy znaja ;)
PrZeMeK Z.
Co do "Kuzynek" - fakt, że fabuła sama w sobie dość prosta, a i pewne momenty zgrzytały językowo, ale i tak mi się podobało. Być może w opozycji do tych wszystkich tekstów starożytnych i średniowiecznych, które ostatnio czytuję wink2.gif
W odniesieniu zaś do Wędrowycza - za nim nie przepadam, więc "Kuzynki" cenię wyżej.
Teraz muszę gdzieś dorwać kolejne tomy.
Hagrid
"Maria Magdalena" Gordona Thomasa, wybitna książka opowiadająca o czasach Jezusa, nie ma nic wspólnego z obecną po-brownowska histerią na temat rzekomogo związku Marii Magdaleny z Jezusem.
To najlepsza opowieść biblijna jaką miałem w rękach, bardziej poruszająca niż teksty Świderkówny choć jest to teskt bardziej historyczny niż fabularny.

Autor "Procesu" calkowicie przekonał mnie do swojej wizji historii, uwolnionej od wszelkiego wyznaniowego dogamtyzmu a jednocześnie bardzo wierny biblijnemu przekazowi. Dopiero po przeczytaniu tej książki dowiedziałem się kim byli apostołowie, Piłat, Kajfasz i Herod, dopiero teraz wiem o czym marzyli wtedy ludzie, a realizm opowieści dodaje wszystkiemu smaku.

Smutna była konstatacja że do tej pory nie wiedziałem właściwie nic o starożytnym Izraelu.

Czytamy Biblię tak jak Eskimosi, opowieść biblijna zdaje się być dla nas całkowitą abstrakcją. Nie wiemy kim byli Galilejczycy, kim Sadyceusze jak wyglądało życie w Magdali, Kafarnaum i Sychem. Życie w Izraelu jest nam znane nie lepiej niż życie Majów czy Azteków i w tym kontekscie wszelkie rewelacje i niezwykłe teorie o działalnosci Jezusa nie są niczym dziwnym. Odrzucamy je nie daltego że wiemy jak było, tylko instynktowie dostrzegamy odstępstwa od tradycji.

Dopiero poznając zycie żydowskiej prostytutki, proces cudzołożnicy, hostirie sprytnego prawnika Szymona i jego pamiętnej uczty w Nain poznałem abecadło biblijnego świata.
ewuuu
Ja osobiście bardzo polecam '11 minut', 'Czarownica z Portobello' no i tradycyjnie 'Alchemika' P. Coelho.
Oprócz pani Rowling nie ma dla mnie lepszego pisarza. Jego książki [również jak HP] mogę czytać po kilka razy i za każdym razem zwracam uwagę na coś innego, na coś co wcześniej przeoczyłam/nie zrozumiałam/nie zwróciłam uwagi.
em
:x
tylko proszę, niech się z tego nie zrobi następna dyskusja o coehlo :P.

ja kupiłam sobie gaimana księgę cmentarną ostatnio, ale zapomniałam jej z krk wziąć... pewnie przeczytam w styczniu dopiero. ale powiem wam szczerze, że dopiero teraz zaczęłam prozę schulza naprawdę doceniać. ten człowiek i jego plastyka języka! "lśniące noże krajały miodną miazgę dnia na srebrne skiby, na pryzmy pełne w przekroju kolorów i korzennych pikanteryj".
Hagrid
Bez cenzury proszę, ja niedługo przeczytam 11 minut i dam krótką recenzje;> A jak to jest z Gaimanem czy to prawda ze pisze "podobnie" do Sapkowskiego?
Katon
Nie widzę jakichś specjalnych związków, szczerze mówiąc.

A Schulz to jest moja wielka miłość i fascynacja. Wiele klasyków literatury polskiej dwudziestego wieku uważam za szokujące overhype'y, ale nie tym razem.
Ramzes
Czarne oceany Dukaja. Spodziewałem się literatury dość trudnej, wymagającej od czytelnika zaangażowania i myślenia, a także posiadania co nieco w głowie, ale przyznaję, że to jednak przerosło moje oczekiwania. Musiałem się naprawdę skupić, żeby zrozumieć, co czytam (zdarzyły się i takie fragmenty, których prawie wcale nie rozumiałem) i widzę, że chyba będzie trochę się zagłębić w filozofii przed sięgnięciem po kolejną pozycję w dorobku autora.

Mroczna, sugestywna, boleśnie realistyczna wizja społeczeństwa posthumanistycznego - zdanie z okładki, z którym się całkowicie zgadzam. Ta książka ma w sobie tytułowe czarne oceany i wywiera piorunujące wrażenie swoją antyutopijną wymową.

W kwestii literatury sci-fi jestem całkowitym ignorantem i Czarne oceany było dla mnie czymś całkowicie nowym, świeżym i niesamowitym. Nie obeszło się bez czytania po parę razy tego samego zdania lub akapitu, ale to mnie wcale nie zniechęciło i trzeba przyznać, że Dukaj potrafi wciągnąć czytelnika w głąb opowiadanej przez siebie historii. Ja wsiąkłem. To była pierwsza książka jego autorstwa, jaką przeczytałem i wychodzi na to, że nie ostatnia.
Katon
Przeczytaj "Inne Pieśni". A przedtem co nieco o Arystotelesie =P
matoos
Popieram Katona. A potem jeszcze Perfekcyjną Niedoskonałość, tylko poczytaj wcześniej Teorię Informacji wink2.gif
Ramzes
Wiem, czytałem, że Inne pieśni to pozycja obowiązkowa do przeczytania i od paru miesięcy próbuję je dostać, ale jak do tej pory zawsze miałem pecha w bibliotece. A Arystotelesem i teorią informacji się zainteresuję, dzięki za sugestie smile.gif
hermionak
Ramzes jakie ksiązki fantastyczno przygodowe mi polecasz biggrin.gif
PrZeMeK Z.
"Baron drzewołaz" - ciekawe, wbrew moim obawom. O chłopcu, który w wieku dwunastu lat postanawia w ramach protestu przeciw światu zamieszkać na drzewie - i robi to. Może nie arcydzieło, ale na pewno warte przeczytania. A i język ładny.
kate711
A ja w ramach odpoczynku pomiędzy kolejnymi zaliczeniami i przed nieuchronnie zbliżającą się sesją, ponownie sięgnęłam po Jeżycjadę. Właśnie kończę czytać Idę sierpniową. smile.gif
em
a ja po werynki. co prawda w formie niemal ebukowej, ale co dzielo to dzielo ;) choc znajomy filolog klasyczny wydal z siebie jek zgrozy, gdy uslyszal, ze tlumaczymy to na kolokwiach po poltora roku nauki :^
LilienSnape
bez śladu Linwood Barclay - swietna ksiazka. wciaga juz od pierwszej strony. do ostatniej strony trzyma w napieciu. kazde kolejne wydarzenia zapieraja dech. i oczywiście zaskakuje oszałamiającym zakończeniem.
Child
W ramach akcji 'oczyśćmy umysł po sesji czymś lekkim' wziąłem sie w koncu za Kinga. Czytanie Lśnienia o 3 nad ranem w pustym mieszkaniu, kiedy za oknem sypał śnieg miało swoj urok.
Eva
A ja, wstyd się przyznać że dopiero teraz, za Czarodzicielstwo się zabrałam i jest to moja pierwsza księga tegoż autora. Natomiast zastanawiam się intensywnie nad przerzuceniem się na british audiobooka, co nam fonetyk zaleca gorąco.

edit: A właśnie, tak się zastanawiam bo w kwestii audiobookow jestem bardzo zielona, ma ktoś coś dobrego może w proper british, względnie zna lokację? Owca, Owieczka..? ;p
owczarnia
Ach bejbe darling, I'd be happy to help you, ale ja audiobooka w ręku żadnego nigdy nawet nie trzymałam sad.gif. Nie moje czasy, kiedyś nikt się takimi rzeczami nie parał, a dzisiaj to już jakoś tak... Cuś jak e-booki. Takoż dziwaczne się zdają wink2.gif.
Eva
Próbuję się wyzbyć mojego obrzydliwego mowienia [ɒɪ] zamiast [aɪ] (bardzo nie moge brzmiec Cockney), a jedyny sposob, w jaki jestem w stanie to zrobic, to słuchanie czegoś all day long. Więc szukam audiobookow, z czym wczesniej tez nie mialam zbyt wiele do czynienia. ;)
Child
http://co-liber.com/index.php?s=karta&id=055215363x

Thuda nie czytałem, ale jezeli w ksiazcie pojawia sie Sam Vimes - jest dobrze. Jezeli z reszta Night Watch - jeszcze lepiej [Męcze Zbrojnych poraz n-ty, bo Straz, straz mi sie gdzies zapodzialo :s]

A z tego linka http://www.czytam.pl/o,abe_54967,Night-Wat...-Pratchett.html wydedektywowalem, ze na Polske audiobooki w lengłydżu wydaje Corgi Books

No i zawsze dobrze jest poszperac w Empiku [w Gdansku bodaj Night Watch widzialem]

Oraz przejrzec promocje na rapidshare :c
hermionak
Ja proponuje wszystkim ksiązkę pod tytułem Pafnucy bo to fajna ksiązka
Katon
Zanim walnę w kimono muszę zrecenzować książkę. Nowy Orbitowski oczywiście. Nie wiedziałem, że wychodzi, ale zobaczyłem na półce i kupiłem natychmiast, bo to jest w tym momencie absolutny boss. Tylko Dukaj i jeszcze ewentualnie Twardoch mają do niego start. Pierwsze zaskoczenie, że tym razem nie Kraków. Tytuł "Święty Wrocław" akurat nie jest żadną zmyłką. Poza tym pełna forma. Świetna proza, bohaterowi przerażająco realni i zwyczajni (to w ogóle jest osobna liga światowa, jak on portretuje ludzi - ani nie z sympatią, ani nie z potępieniem, fascynująco, no to w sumie horror jest), ciężka i duszna atmosfera. Grozy podanej wprost nie tak wiele (podobnie jak w "Tracę Ciepło"), ale kiedy już się pojawia nie jest miło. Podobnie jak z przemocą. Zawsze wstrząsa, czasem musiałem przestać na moment czytać. Fabuła? Pojebana tradycyjnie. Tzn. wątek powiedzmy paranormalny mocno pokręcony oczywiście. Ale tym razem trafiony chyba jeszcze bardziej niż zwykle. Do tego zakończenie wyjątkowo zaskakujące. Chociaż może nie... na pewno zaskakujące w kontekście wcześniejszych książek czy opowiadań Orbitowskiego, ja byłem zdziwiony. Tak czy inaczej polecam polecam polecam, to jest literatura grozy na niebotycznym poziomie moim zdaniem. Nie jak na Polskę. W ogóle.
Katon
Wow, widzę, że wszyscy czytają jak najęci, ostatni post był mój, hehe. Otóż czytam książkę. Ba!, książkę fantasy. Właściwie to nie książka - to saga. Nie spodziewałem się tego po sobie i żyłem sobie raczej w spokojnym przeświadczeniu, że sagi fantasy w 99% przypadków ssą pałąka. Pewnie miałem rację, ale obcuję z elementem jednego procenta potwierdzającego regułę. Jakiś czas temu kupiliśmy koledze na urodziny planszówkę "Gra o Tron" (Avada z Przemkiem byli de facto świadkami nawet). Król nie żyje a pięć wielkich rodów rzuca się sobie do gardeł w walce o koronę, a to wszystko w jakimś fantasy świecie. Wciągnęło nas zupełnie, gra okazała się być jednym z lepszych tego typu zakupów w naszym życiu, już ostrzymy sobie zęby na dodatki. Ale wróćmy do rzeczy. Kiedy gra się w strategiczną grę na pięknej planszy odczuwa się pokusę zamienienia sobie w głowie 'białych', 'żółtych' i 'czerwonych' na jakiś fabularny konkret, szczególnie kiedy jest się dzieckiem rpg. A na odwrocie napisane, że gra na podstawie sagi "Pieśni Lodu i Ognia" - przyznacie, brzmi strasznie. Ok, bestseller (według informacji na grze). Ok, gra wymiata. Ale facet nazywa się George R. R. Martin i bynajmniej nie jest producentem Beatlesów a do tego to podwójne "R" jak jakaś pythonowska zrzynka z Tolkienia. Czytać czy nie czytać? Przypadkiem trafiłem na jakiś felieton Dukaja w necie, gdzie zachwala. Dukaja! Czytać. Poleciałem i kupiłem pierwszy tom. "Gra o Tron" oczywiście się nazywa i okładka raczej nie poraża talentem ilustratora. Do tego strasznie ceglasta i to niby pierwszy tom - wiadomo są następne, pewnie każdy coraz gorszy, a na końcu pozostają autorowi tylko jakieś teleportacje i magiczne jaskółki, bo jakoś trzeba skończyć. No ale przeczytałem. W 5 dni i tak długo tylko dlatego, że sesja i musiałem sobie sam wyrywać książkę z rąk. Już kończę drugi tom, jest lepszy niż pierwszy a podobno następne są jeszcze lepsze, bez kitu! Śpiący się zrobiłem, a tu dopiero połowa moich zajawionych wynurzeń, jutro ciąg dalszy - dobranoc.
Sumiko
ja ostatnio mam faze na marqueza (ale akurat nie milosc w czasie zarazy) i nie moge sie nadziwic, ze wczesniej nic jego nie czytalam. serio nic.
ale wiem, ze w wakacje siedzac na wsi w czerwonych dresach bede miala ochote na fantastyke, wiec mi powiedz: czy romans (no bo jakis musi byc) nie jest przypadkiem zygajacy albo taki pseudo-cieto-zabawny jak miejscami yen z geraltem? i czy to wszystko nie jest traktowane zbyt powaznie lub pseudo-zwisajaco-niepowaznie? bo to sa dwie rzeczy, ktore mi najbardziej przeszkadzaja.
em
hm Katon wiesz, ja tam czytam, nawet całkiem sporo, tylko nie wiem, czy ktoś chce wiedzieć, co
ostatnio jakieś 27 lektur na Romantyzm, lilla weneda, beniowski (polecam, rewelacja! a slowackiego nikt nie czyta), ksiądz marek (tego nie polecam, ksiądz wiedzie lud na barykady), dziewczę z sącza (hihi, "bredzisz!") i takie tam
polecam gorąco "Rękopis znaleziony w Saragossie" i się nie zrażać tym, że Oświecenie, bo dydaktyzmu w tym nie ma, a wiem, że wam się Oświecenie zaraz z dydaktyką skojarzy, bo KEN :P

poza tym podręcznik doparta do romantyzmu (nie polecam, same brednie), trojaczki krakowskie i klemensiewicz solo do historycznej (dla masochistów), biała cegła klimowicza do oświecenia

ciekawsze rzeczy mam w kolejce, o, tu koło łóżka na kupie leżą i pokrywają się kurzem, bo sesja: "Amerykańscy bogowie" Gaimana, "Jonathan Strange i Pan Norrel" Clarke, "Poza słowa" - antologia poezji najnowszej w wyborze Dąbrowskiego i z posłowiem Mariana Stali, "Czarne oceany" Dukaja, zbiór opowiadań Carrolla, "Tango z samym sobą" - utwory wybrane Mrożka, "Wampir" Janion, "Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna Szczakowej" Witkowskiego etc.

przygnębiło mnie pisanie tego posta, bo sobie przypomniałam, ile mnie fantastycznych rzeczy czeka, jak już zdam te wszystkie polonistyczne syfy
Eva
Ja może jednak pominę woluminy, które muszę zjadać na wszelkiego rodzaju filologiczne Literatury, za to wspomnę chętnie o Potrecie Doriana Gray'a, który wczoraj skończyłam i szalenie mi się podobał.
Lilith
ja sobie przywiozłam kilka cegiełek z kleszczowa, bo mi wczoraj komputer umarł, dysk twardy padł i się cieszę, że magisterki tylko wstęp miałam i nie planowałam w lipcu się bronić, by bym się chyba z rozpaczy powiesiła. i tak mi całą inwentaryzację wcięło - robię od nowa.

(hyhy, przeczytałam sobie tego posta gwarą wiejsko-podkrakowską i można boki zrywać - sorry, to taka dygresja - byłam dziś w kościele w kleszczowie i prawie się udusiłam słuchając tamtejszych lektorów)
Katon
Wracając do Martina (właśnie skończyłem drugi tom) nie da się ukryć, że to jest 'fantasy dla dorosłych'. Wulgaryzmy, seks, realistyczna (miejscami nawet naturalistyczna) przemoc i brak jednoznacznej dydaktyki. Sapkowski, myślicie. Cóż, warto porównać. Różnica jest fundamentalna. "Wiedźmin" to czysty postmodernizm. Gra z konwencją. Rozmowy o genetyce i uprzedzeniach rasowych. Dekonstrukcja baśniowych schematów. Jawne anachronizmy i nawiązania. Martin pisze na serio w tym sensie, że nie chowa się za tarantinowskimi chwytami. Nie mruży do nas oczka. Opowiada historię i to jest wartość sama w sobie. Nie smaczki, nie porozumiewawcze uśmiechy, nie zabawa fabularnym schematem. "Pieśni Lodu i Ognia" to tak naprawdę powieść historyczna w dekoracjach fantasy. Magia i 'niesamowitości' są gdzieś na marginesie zdarzeń. Niepokoją, frapują, ale oszczędzają nam pojedynków na fajerbole czy mrocznych krypt pełnych artefaktów i strzegących ich plugastw chaosu. Liczą się feudalne rody, zależności między nimi, polityczne intrygi, zakulisowe starcia, narastająca atmosfera nieuniknionej wojny. Trup ściele się gęsto i umiera ten, kto był zbyt słaby lub zbyt głupi żeby żyć. Lub zbyt honorowy. Martin oszczędza sobie i nam fascynacji 'odwracaniem schematów'. On olewa schematy w sposób szokujący. Dobrzy, ważni bohaterowie giną nagle w połowie. Źli nabierają ludzkich cech by w jednej chwili znów je stracić. Nikt nie ma racji i wszyscy ją mają. W opisie brzmi to banalnie, ale miejscami naprawdę ciężko otrząsnąć się ze zdziwienia po kolejnym twiście fabuły. To nie są 'lostowe' twisty z cyklu 'połączyły nam się strzępki w całość'. Zobaczycie z resztą. Bohaterów jest multum, właściwie wszyscy ciekawi. Łatwo wyrobić sobie sympatie i antypatie tylko po to, żeby bezradnie wpadać w szał kiedy 'naszym' nie idzie albo kiedy wcale nie są tacy znowu 'nasi'. Do tego naprawdę świetny warsztat pisarski, trochę humoru (raczej czarnego) i atmosfera pozbawiona patosu i zadęcia, ale też nie pozwalająca zapomnieć, że to jednak w sumie high fantasy i oglądamy zmagania lordów i rycerzy a nie świniopasów i karczmarzy. Bardzo gorąco polecam!

P.S. Romansów jest kilka, zawsze trochę w tle i nie, zupełnie nie są sapkowskie.
PrZeMeK Z.
QUOTE(Eva @ 14.06.2009 20:36)
Ja może jednak pominę woluminy, które muszę zjadać na wszelkiego rodzaju filologiczne Literatury, za to wspomnę chętnie o Potrecie Doriana Gray'a, który wczoraj skończyłam i szalenie mi się podobał.
*


Tak, tak, tak! Bardzo dobrze wspominam tę książkę, świetna rzecz.

Katonie - brzmi jak cykl, któremu trzeba poświęcić większość swojej uwagi i dużo czasu. Ech, chciałoby się móc sobie na to pozwolić.
A, i pożycz mi na wakacje "Inne pieśni" Dukaja smile.gif

Poza kopiastą stertą lektur z renesansu i baroku (r'n'b) przeczytałem:

Hanemanna
Stefana Chwina - interesujące, chociaż tendencyjne spojrzenie na sprawę Ziem Odzyskanych. Bardzo ładne sceny opisujące ucieczkę niemieckiej ludności i napływ Polaków do opuszczonych domostw. Warto przeczytać, jeśli kogoś ciekawią te kwestie. Później robi się trochę mdło, ale nie nużąco. Bardzo klasyczna powieść.
Pawia królowej Doroty Masłowskiej - przez "Wojnę..." nie przebrnąłem, ale ta książka jest ciekawa, jeśli kogoś interesuje dialog Masłowskiej z szumem medialnym, który sama wokół siebie wykreowała. Bardzo interesujące są zabiegi inter- i metatekstualne (wiem, jak to brzmi), w ogóle użycie języka w tej książce to rzecz godna poznania. Autorka bawi się językiem medialnych sloganów, "proletariatu" i hip-hopu (!) zarazem i choć nie dla każdego taka mieszanka musi być strawna (a i fabuła jakiejś wielkiej roli nie odgrywa), to moim zdaniem przeczytać warto. I wcale nie dlatego, że to książka głośna.
Panią Dalloway Virginii Woolf - bardzo polecam, choć "złapanie" stylu autorki łatwe nie jest i trzeba przebrnąć przez kilkadziesiąt stron, nim człowiek się przekona. Jeden dzień z życia kobiety z londyńskiej wyższej sfery w pierwszej połowie XX wieku. Narracja rozbita na myśli i uczucia kilku różnych postaci, w tym fascynującą narrację Septimusa. Polecam zwłaszcza jeżeli ktoś widział lub zamierza zobaczyć film Godziny - dopiero po lekturze tej książki można bawić się wyłapywaniem aluzji do Pani Dalloway, których jest tam bez liku.

(Trzy powyższe, oczywiście, przeczytałem na zajęcia; poloniści rzadko czytają dla przyjemności tongue.gif )
Eva
Co do Woolf no to cóż, styl epoki. Więcej w tym rozmyślań niż samej akcji, ale i tak nie jest to doprowadzone do takiego ekstremum jak w Falach ;) Lepsza Virginia niż Joyce.
Katon
"Inne Pieśni" niestety czytałem wypożyczone. Rzadko korzystam z biblioteki, ale akurat tym razem tak było, więc niestety nie mogę Ci pożyczyć...

Jeśli chodzi o Martina to w sumie to jednak się połyka. Wiadomo, grubaśne, ale czyta się szybko, akcja jest wartka i żeby zrozumieć o co chodzi nie trzeba mieć porozkładanego na biurku drzewa genealogicznego =P Straszne jest co innego. Skończyłem drugi tom i NIE MA TRZECIEGO NIGDZIE. Nakład się wyczerpał i nie było od wieku dodruków. Jestem w rozpaczy, zostaje mi polowanie po bibliotekach, antykwariatach, pytanie ludzi... Dramat.
PrZeMeK Z.
Nie tylko styl epoki, ale i styl samej Woolf, ona lubiła pisać właśnie w taki sposób.
Joyce'a nie czytałem, może kiedyś.

Edit: szkoda, Katonie. Dobra, sam gdzieś znajdę. Powodzenia w poszukiwaniach!
Katon
Tak czy siak "Inne Pieśni" to jest coś co każdy kumaty Polak powinien przeczytać. Absolutny kanon fantastyki światowej, więc jest tylko kwestią czasu kiedy świat to zrozumie. Nic nie przesadzam. No a potem brać się za "Lód", ale to proponuję czytać pomiędzy październikiem a marcem. Teraz nie czas.
matoos
Katon, jak nie znajdziesz nikogo w krakowie z trzecim tomem Pieśni Lodu i Ognia to ja mam obydwa tomy trzeciego tomu tongue.gif Tylko logistyka nieco cięższa wink2.gif
Katon
Zapłacę za przesyłkę oczywiście - albo nawet tak to zorganizujemy, że wpadnę do Warszawy, bo tak czy siak wpadnę niedługo =) Dziś idę do biblioteki ostatniej szansy...
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.