Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: [kll] Wojaże Luny
Magiczne Forum > Harry Potter > Magiczny Hogwart
Pages: 1, 2
matips
20:00
Nie zrozumiała słów, właściwie to nie miały znaczenia, bo chciała porozmawiać z Harrym
-Cześć Harry! Skąd się...-Dalsze słowa utonęły w potężnym ryku rogów i setek gardeł. Luna miała szczęście. Właściwie to nie miała, bo lubiła Harr'ego. Chociaż... pomińmy to. MIAŁA SZCZĘŚCIE, bo dwu tonowy pocisk, (najprawdopodobniej wysłany z katapulty) minął ją przelatując przed czubkiem nosa. Niestety, trafił w miejsce gdzie 2 sekundy temu stał Harry. Już go tam nie było. Była czerwona plama; Były krzyki:
-Na mur...
-Księżniczko, uciekaj.
-Nie utrzymamy murów...
-Ich są setki!!!
-UCIEKAJ, PANI, UCIEKAJ, DO FORTU!!!!
Krzyk... Ogień z nieba. Jakieś dziecko pod gruzami. Luna upadła. Konie... Straszny rycerz na koniu z zakrwawionym mieczem... Skrzydła tnące powietrze ze świstem... Krzyki zarzynanych ludzi... Ogień... Płomienie otaczające Ulicę... Krzyk i krew... Ktoś biegnie, ucieka... Świst strzały. Krew... Trzech rycerzy. Strasznych... Jak z dziecięcego koszmaru... W czarnych zbrojach z wielkimi skrzydłami u hełmu. Zbliżają się. Okropne, czerwone miecze w ich rękach; długie, krzyczące z nienawiścią ofiar. Ogromne konie, niszczące kopytami kości na ulicy. Krew, ogień, pogarda dla życia.
Luna oprzytomniła. Wbrew rozsądkowi skoczyła w bok, W płonący dom pełen krwi i ognia.

Opowiadajcie dalej, najlepiej tę historię, może dziać się w nocy. Jest w tedy bardziej klimatycznie.

/edit/ponowię próbę reaktywacyi tematu

Nie śledziłem ostatnio tematu, ale jutro się za niego zabiorę, i może coś dopiszę.
Zeti.
eve
21:00

Kiedy wskoczyła w ogień, nie wiedziała dlaczego to robi, jednak gdy już znalazła się wśród płomieni spostrzegła, że wśród nich leży małe zawiniątko. To musiała być intuicja! Niestety płomienie odgradzające ją od paczuszki były zbyt wysokie, by przez nie przejść. Luna rozejrzała się spokojnie wokoło, nie czuła strachu i o dziwo nie czuła też gorąca... Gdy zaczęła się nad tym zastanawiać jej wzrok padł na zawiniątko. Choć otaczały je naprawdę wysokie płomienie, ono wciąż leżało nietknięte. Dziewczyna powoli wsunęła dłoń w ogień, nie poczuła gorąca, a jedynie łaskotanie, które na dobrą sprawę było całkiem przyjemne... Śmiało wkroczyła w płomienie, gdy dotarła do pakunku, pochyliła się nad nim i przyglądała przez chwilę. Był to chyba jakiś przedmiot zawinięty w kawałek ubrania. W pewnej chwili miała wrażenie, że zawiniątko poruszyło się. "Nie, to nie może być prawda." Pomyślała i podniosła paczuszkę. Gdy tylko jej dotknęła wszystko zaczęło wirować. Coraz szybciej i szybciej, aż w końcu nie mogła odróżnić jakichkolwiek kształtów. Równie nagle jak się wszystko zaczęło świat wokół Luny zatrzymał się, a ona sama padła na ziemię bez przytomności. Gdy po kilku minutach, godzinach lub dniach (nie wiedziała ile czasu była nieprzytomna) ocknęła się, otaczała ją pustynna sceneria, a w jej kierunku właśnie zmierzała karawana. A na jej czele szedł...

Uff, ale się rozpisałam smile.gif
PrZeMeK Z.
Zaczynamy nowy dzień.

07.00

... nie kto inny, tylko Neville we własnej osobie. Silnie opalony, ubrany w bogaty wschodni strój i turban ze szmaragdem, roztaczał wokół siebie atmosferę władczości i potęgi. Jego karawana była bardzo liczna; przez piach wlokło się co najmniej pięćdziesiąt objuczonych wielbłądów. Siedzący na nich ludzie mieli dzikie, groźne, ogorzałe od wiatru twarze. U ich pasów wisiały wielkie, zakrzywione szable.
Luna nie podnosiła się z piasku, na którym leżała, ale nie ze strachu - uznała po prostu, że obserwowanie jeźdźców z poziomu gruntu jest znacznie bardziej fascynujące. Leżała tak sobie w najlepsze, gdy jeden z jeźdźców dostrzegł ją i podniósł alarm. Nim się spostrzegła, była już otoczona przez Beduinów wywrzaskujących coś zapamiętale. Luna uznała, że nie może to być nic innego niż powitanie, więc sama zaczęła podskakiwać i ochryple wrzeszczeć.
Beduini zbaranieli i zapadła głucha cisza.
- Ta dziewka jest szalona! - zakrzyknął ktoś wreszcie.
- Nie lubię, jak ktoś mnie tak nazywa - powiedziała Luna, patrząc na wszystkich po kolei. - Jestem Luna, a wy?
Tym razem gruchnął huraganowy śmiech. Neville podjechał bliżej i otaksował ją spojrzeniem.
- Żal, żeby taka dziewka marnowała się na pustyni. W pęta ją!
Luna stała spokojnie, gdy krępowano ją sznurem i wsadzano na wielbłąda za Nevillem. Nie próbowała nawet sięgnąć po tkwiącą w kieszeni różdżkę. Najwyraźniej to był jakiś dziwaczny zwyczaj powitalny i teraz zabiorą ją jako gościa na posiłek. "To dobrze", pomyślała pogodnie Luna, "nieźle zgłodniałam".
Neville dał znak i karawana zaczęła wędrować przez wydmy. Przez dłuższy czas panowała cisza. Luna liczyła mijane krzaczki i skorpiony. Przy dwudziestym pierwszym odezwała się cicho:
- Czy mogłabym dostać trochę wody?
- Milcz, niewolnico! - odwarknął Neville.
- Jestem Luna - przypomniała mu. - Chce mi się pić.
- Zamilcz albo rzucę cię skorpionom!
- Neville, naprawdę chce mi się...
Neville obrócił się gwałtownie w siodle. Jego twarz była blada ze strachu.
- Skąd znasz to pogańskie imię? - zapytał cicho. - Porzuciłem je wiele lat temu...
- Przecież cię znam - odparła cierpliwie Luna. - Jeszcze ze szkoły.
- Sądziłem, że nie żyje już żaden świadek napaści na szkołę... - wymamrotał Neville. Potem podał jej bukłak. - Pij. I milcz.
Luna napiła się i z wdzięcznością poklepała Neville'a po plecach.
Przez parę minut jechali w ciszy. Pierwszy odezwał się Neville.
- Byłaś uczennicą... tamtej szkoły?
- Och, tak.
- Czy ktoś jeszcze wie, co tam zrobiłem?
- Dużo ludzi - odparła Luna. - Pewnie cię szukają, nie możesz znaleźć drogi do domu?
- Zamilcz! - warknął Neville. - Nigdy mnie nie odnajdą. Wkrótce dotrzemy do miasta.
Luna pokiwała ze zrozumieniem głową. Nim na horyzoncie zamajaczyły miejskie mury, Luna zaczęła nucić "Piosenkę księżycową".
wincior
08.00 Luna Wraz z Nevillem i jego karawaną dotarli do miasta Ugabuga. W mieście tym zamieszkanym przez Beduinów znajdowała się Kryjówka Szefa Nevilla lecz tu nazywano go wodzem "kochakwiatki". Po przywitaniu wodza w kryjówce beduini usiedli do śnaidania i zaczęli jeśc przysmaki figi pieczone świniaki i różne potrawy. Luna nie wiedząc co robi zapytała Nevilla czy to on jest wodzem "kochakwiatki" Neville odpowiedział, że wódz to on Dał Lunie nedzny kawałek Ususzonej Figi i kazał jej nie odzywać się i nie mówić jej o ich znajomości. Luna nagle przypomniała sobie, że ma za paskiem...
matips
QUOTE(PrZeMeK Z. @ 29.09.2007 23:34)
  - Nic ci nie jest? Wyglądasz, jakbyś całą noc tańczył...
  - I tak się czuję... - wymamrotał Harry. - Zabrali mi różdżkę.
  - Mnie też - przyznała Luna. - Ale to nic. Masz coś do jedzenia?





...zapasowy bukłak z wodą. Wyciągnęła więc go i wypiła całą wodę.Poprosiła:
-Nalej mi wody, moja mi sie skończyła...
-Milcz niegodna niewiasto...
-Naprawdę Nevill, coraz mniej podoba mi się to powitanie. Chce mi sie pić więc nalej mi wody. Nie chciałabym Cię przekląć.
-Przecież nie masz różdżki...
Lune olśniło. Przecież nie ma różdżki. Jak więc przeklnie Nevila.

Nevil coś krzyknął. Dwóch mężczyzn pochwycił ją i zaciągnęło do pokoju. Jedyny przedmiot tam to łóżko.
harolcia
chyba 9.00
Ale nie zamierzali kłaść Luny na łóżku. W ogóle nie wiadomo co zamierzali.
Posadzili ją na podłodze i kazali czekać. i tak Czekała. Czekała. Czekała.
Aż zasnęła.
Obudziło ją ciche beczenie. Otworzyła najpierw oko prawe. Potem oko lewe.
Na łóżku leżało małe, białe jagnię...
QbaNowy
Postanowiłem chociaż coś wymyślić, byle historia potoczyła się dalej wink2.gif

chyba 10:00
niepewnie (przez jakąś godzinę wink2.gif ) Luna podeszła do jagnięcia, które patrzyło na nią swoimi błyszczącymi oczyma. Dziewczyna już wybierała imię dla tegoż zwierzaka, kiedy to przemówiło:
-Hej! znajdujesz sie w strasznym niebezpieczeństwie! musisz znaleźć stąd drogę ucieczki bo inaczej...
w tym momencie jej nowy przyjaciel zniknął, a do lochu ktoś wszedł . To był Nevill. Przemówił do niej po dłuższej chwili milczenia, przez którą Luna zdążyła już policzyć jego liczne diamenciki na ubraniu:
- Wstań niewolnico! Myślę, że będziesz nam potrzebna do naszego corocznego rytuału...
aurorka_gryfonka
Rozkręcamy temat:
11.00
Neville zaprowadził Lunę do Hogwartu, na szczyt Wieży Astronomicznej. Ona nadal myślała nad tym, co się stało z tamtym jagnięciem. Już miała o to spytać Nevilla, gdy ktoś przemówił.
-Czy jesteś gotowa do naszego rytuału?
-Hmm... -zaczęła sięzastanawiać Luna. -Możliwe...
-,,Tak" czy ,,nie" ? -Spytał rozdrażniony Neville.
-No, niech będzie ,,tak".
-To dobrze-odpowiedział niski głos, ten co na początku. -Stań, więc tutaj i zacznij tańczyć kankana. O dwunastej wszystko się zmieni...
eve
12:00
Luna nie była pewna czy to, co zaczęła tańczyć było rzeczywiście kankanem, ale nie troszczyła się o to. Zamknęła oczy i zatraciła się w tańcu. Muzyka, która napływała nie wiadomo skąd była tak cudowna, wręcz hipnotyczna, że zapomniała gdzie jest i że być może grozi jej niebezpieczeństwo. Po jakimś czasie dziewczyna otworzyła oczy i wtedy ujrzała najpiękniejsze zjawisko na świecie. Dookoła widziała tylko piasek, nie było nikogo, ale na horyzoncie coś zaczęło się dziać. W tym miejscu niebo zmieniło kolor na pomarańczowy, a piasek zaczął falować i wyglądał niczym płynne złoto. Zafacynowana tym widokiem nie spostrzegła, że...
aurorka_gryfonka
13.00
...godzina dwunasta już minęła. Zauważyła za to, że prawie nic się nie zmieniło. Zastanawiała się w takim razie kim był tamten człowiek i dlaczego powiedział, że o dwunastej wszystko się zmieni. Zamyślona nie zauważyła, że skrada się za nią krwiożerczy... puszek pigmejski Ginny, Armold. Toczył on pianę z pyska i zamierzał rzucić się na nią rzucić. I zrobiłby to, gdyby nie nagła interwencja Ginny, która zamknęła Arnolda w pudełku śniadaniowym z autami i napisem ,,RAMA".
-Przepraszam za niego-powiedziała i wskazała głową podskakujące pudełko z Arnoldem.-Za długo ostatnio przebywał z Ronem.
-Nie szkodzi-odparła sennym głosem Luna. Zaczęła ostatnio pod pewnymi względami przypominać prof. Trelwney. Nie tylko zaczęła mówić jak ona, ale jeszcze...
QbaNowy
14.00

... do tego zaczęła mówić (tak jak to pani Trelawney miała w zwyczaju) przepowiednie, lecz w takiej ilości, że Departament Tajemnic nie nadążało z tworzeniem szklanych kulek z nimi... nagle zjawił się jakiś bliżej nie znany czarodziej, który tłumaczył Ginny, że jest z w/w Departamentu i za wszelką cenę trzeba jakoś (cytuję) "wyłączyć tę wariatkę"...
aurorka_gryfonka
15.00
A Ginny nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Chwyciła miotłe Rona niezważając na jego: ,,Nieeeeee! Ginny! To moja miotła! MOJA! Słyszysz?! Ginny!!!" i poleciała do Luny, gdyż nie przepadała za teleportacją. Tam oszołomiła Lunę, która ocknęła się dopiero...
QbaNowy
16.00

... po godzinie wink2.gif obok niej leżała półprzytomna Ginny z wielkim siniakiem na głowie, a obok nich siedzieli: Ron i ten dziwny koleś z Departamentu. Gdy Luna wstała i patrzyła pytającymi oczyma na nich, Ginny oprzytomniała do końca i rzuciła się na brata krzycząc: "ty żmijo, ja wzięłam tylko twoją miotłę!", przez co do końca się zagubiła...
Pracownik Ministerstwa nie zwracając na nic uwagi powiedział poważnym głosem:
"Luno Lovegood, aresztuję cię w imieniu Magicznego Prawa Czarodziejów za stworzenie 1001 przepowiedni w ciągu 5 minut!"
i związał dziewczynę magiczną liną, a ta nie stawiała żadnego oporu...
aurorka_gryfonka
17.00
...bo po co? Ginny i tak już ruszała jej na ratunek. I to nie sama. Był też Ron, już spokojniejszy, bo odzyskał swoją ukochaną miotłę; Cho Chang i Hanna About, które pojawiły się tam nie wiadomo skąd i... połowa Zakonu Feniksa! Pracownik z Ministerstwa oberwał jakimś zaklęciem i padł jak długi, podczas, gdy Cho siłowała się z magiczną liną. W końcu udało sięrozwiązać dziewczynę, lecz pojawił się Minister Magii z listem gończym za Luną w ręku. Ginny poczekała aż wszyscą znikną z cichym pyknięciem, by pojawić sięw tej samej chwili przy Grimmauld Place i wykasowała pamięć ministrowi oraz leżącemu już od dawna pracownikowi Ministersta. Po tym wszystkim zniknęła bez śladu, a Luna...
harolcia
18.00
Otrzepała niewidzialny pyłek ze swojej fioletowo-różowej sukienki i poszła zjeść coś, bo dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo jest głodna. Przypomniała też sobie o swoim pupilku (którymś tam z kolei) i zaczęła ubolewać nad losem biednej stokrotki rozjechanej przez rowerzystę w Brazylii (skąd biedna dziewczyna miała wiedzieć, ze w Brazylii nie ma stokrotek?? ) i zapomniała iść coś zjeść.
QbaNowy
19.00

Po bardzo obfitym posiłku w pobliskiej restauracji, Luna szła przed siebie, nie wiedząc co ze sobą zrobić... nagle aportował się przed nią jakiś człowiek. Luna, zapomniawszy, że to świat mugoli przeszła koło niego jakby nigdy nic. Ten jednak złapał ją mocno za ramię i razem zniknęli.
Po chwili dziewczyna siedziała już w jakieś jaskini. Nieznajomy zapytał się, czy wie kim jest, ta odpowiedziała, że nie... jednak przyjrzała mu się dokładnie i stwierdziła, iż jednak...
aurorka_gryfonka
20.00
...naprawdę nie wie, kto to jest smile.gif. Jednak po jeszcze dokładniejszym przyjrzeniu się stwierdziła, że to...
-Ron! -Krzyknęła, bo wreszcie poznała chłopaka. -Co ty tu...? -Niedokończyła, bo obok niej zaczęli się aportować kolejni ludzie i zagłuszyli jej słowa swoimi rozmowani. W jednej chwili rozmowy ucichły, bo poznali, kogo mają przed sobą...
-Luna Lovegood...-wymamrotał jakiś człowiek.
-To wielki zaszczyt-powiedział drugi i uścisnął Lunie rękę.
-Ron, kim oni są? -Spytała w końcu chłopaka, przez którego się tutaj znalazła.
-O! -Odpowiedział zaskoczony. -No tak! To...
hermionak
tongue.gif przepraszam a o co w tym chodzi bo czytam i nadal nierozumiem te godziny czy to są lekcje z fragmentów ksiązek hp biggrin.gif
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.