Bez dłuższych wstępów czy przynudzania...
realia teoretycznie HP o tyle, że korzystamy z tego samego świata. Ale
jesteśmy... no ładne kilkaset kilometrów dalej. Więc jeśli komuś marzą się
powielane schematy - to niech uwarza! Bo duet świrów może naprawdę
dziwne pomysły w życie wprowadzić =D Ikimasho!*
*po japońsku -
ruszajmy. Niestety będziecie musieli przeżyć wstawki z różnych języków bo
niestety uwielbiam bawić się słowami =)
Wpadając do pokoju
trzasnął za sobą drzwiami z taką siłą, że huk słychać było chyba na całym
poziomie. Sekundę później już jednak opierał się o nie, zasłaniając twarz
dłońmi i próbując wmówić sam sobie, że się nie trzęsie.
Już w następnej
chwili rzucił się do stołu, szukając jakiegokolwiek przedmiotu odpowiedniego
do tego co chciał z nim zrobić. Jego ręka padła na podręcznik do zaklęć.
"Idealnie!" < myśl ledwo przebiła się przez emocje, które
gęstwiły się, gotowały w nim, przygotowywały do wybuchu, który nastąpił
ułamek sekundy później, kiedy rzucił książką w ścianę z taką furią, że z
woluminy wysypały się prawie wszystkie kartki.
- SZLAG! SZLAG NIECH
TRAFI TEGO KTO WYMYŚLIŁ TE KLEJONE KSIĄŻKI!!! - wrzasnął, jakby
to producenci książek byli winni jego obecnego stanu.
Chwycił się ręką o
jedną z kolumien piętrowego łóżka, zacisnął na niej palce i zaczął wpatrywać
się w rozrzucone strony. Dyszał teraz ciężko, czując jak chamowane dotąd
emocje zaczynają wrzeć coraz bardziej.
Naraz gwałtownie odwrócił się,
wyciągając z kieszeni różdżkę i tnąc nią powietrze przed sobą. Wyzwolona,
niekierowana energia rozbiła jedną z probówek na biurku.
- IDIOCI! -
znów machnął różdżką. Tym razem trafił w kolbę. - BARANY!!
DEBILE!!! NIEPEŁNOSPRYTNE PÓŁDUPKI POTRAFIĄCE W NAJLEPRZYM
WYPADKU ZAMIENIĆ PODUSZKĘ Z IGŁAMI W JEŻA!!! - znów świsnął
różdżką w powietrzu, rozbijając kolejnych kilka szkieł labolatoryjnych i
skutecznie zalewając biurko substancjami w nich trzymanymi. Ostry zapach
siarki wypełnił pokój.
Obraz ten tylko jeszcze bardziej rozjuszył
chłopaka, który zamierzył się i kopnął czubkiem glana w biurko od spodu,
nadrywając elementy łączące je ze ścianą. Teraz co mogło się jeszcze rozlać
i rozsypać - rozlało się i rozsypało.
- BANDA GŁUPKÓW BAWIĄCYCH SIĘ CZYMŚ
CZEGO w ogóle NIE ROZUMIEJĄ!!!! - gdy tylko skończył słowa
usłyszał odgłos rozbijanego szkła. Odwrócił się gwałtownie - to z ram
obrazów poszły szyby.
- argh! - wywinął znowu w powietrzu i dwa
obrazy momentalnie stanęły w płomieniach. Zawsze go wnerwiały. Machnął
znowu, tym razem tak, że różdżka prawie wyleciała mu z dłoni, pozostałe zaś
obrazy jak wystrzelone przeleciały przez pokój i połamały się na
przeciwległej ścianie.
Chłopak znieruchomiał na moment. Dyszał teraz
ciężej od maszyny parowej, czuł jak cała krew jaka tylko była w jego ciele
jest z niesamowitą siłą pompowana do jego głowy, słyszał pulsowanie w
uszach, czół napięte do granic mięśnie.
- SZLAG BY TO WSZYSTKO - ryknął,
wypuszczając nieświadomie przez różdżkę kolejną porcję mocy, tak że
wszystkie mniejsze sprzęty w pokoju podskoczyły.
Voldius
przeskoczył dwa ostatnie schody i jak wicher wbiegł do sali jadalnej, o mało
nie tratując jakiegoś pierwszoklasisty. Na śliskich kafelkach, jakie robiły
za podłogę w tej sali (i na które wszyscy klęli a które z niewiadomych
przyczyn nie zostały nigdy zmienione na coś bardziej praktycznego)
wychamował dopiero przy najbliższym stole. Siedzieli przy nim
"Niedźwiedź", "Pikuś" i "Hafcik" i grali w
pokera.
- Yoł! Ludki nie widzieliście Emp'a? - wyrzucił z siebie
zdyszany Voldius
- Widzieliśmy - odparł Niedźwiedź, drapiąc się po jak
zwykle nieogolonej brodzie a następnie rzucając wymieniając dwie karty
-
Iiii?
- A co?
- No co się z nim stało!
- Poszedł sobie - odparł
Niedźwiedź, robiąc rozbrajający uśmiech. I byłby został pewnie uduszony
przez Voldiusa na miejscu za przedłużanie, ale wtrącił się Pikuś:
-
Kłócił się chyba z godzinę z Grabarczykiem i jego tyłkossaczami a potem
nagle wleciała sowa i zrzuciła mu na łeb małą paczkę z listem. Emp otworzył
list, czytał może przez sekundę a potem wybiegł z sali z twarzą koloru mniej
więcej kratek w Twojej koszuli.
Voldius z niedowierzaniem spojrzał na
swoją koszulę, zastanawiając się przez moment, czy dobrze pamięta co dziś
rano założył. Stwierdziwszy jednak, iż dobrze pamięta, że koszula była
czerwono-purpurowa, rzucił krótkie "dzięks", odwrócił się i
popędził w stronę schodów. Zdążył jeszcze usłyszeć kawalątek dalszej rozmowy
chłopaków:
- Ty, a dlaczego "tyłkossacze"?
- Bo określenie
"dupolizy" już mi się znudziło, zwłaszcza w stosunku do tych
pedałów.
- ano chyba że tak..
- phehehe, a ja mam karetę, patrzcie i
płaczcie!...
Pełen najgorszych przeczuć Voldius dobiegł do
schodów i zaczął przeskakiwać po dwa - trzy stopnie. Zaczynał już mieć
powoli dość dzisiejszego dnia, zwłaszcza że nie skończył się on jeszcze i
jeśli jego przewidywania były słuszne - do końca jeszcze brakowało
wiele.
Ręką chwytając sie za poręcz przeleciał bardziej niż przebiegł
zakręt schodów i zeskakiwał dalej. Grabarczyk był jednym z najleprzych
uczniów w szkole a przynajmniej za takiego uchodził. Był typowym kujonem do
wszystkiego, od wróżenia po teorię magii i od "Zoo" ( jak w
skrócie określali lekcje o magicznych zwierzętach ) po Zaklęcia. Nie byłoby
w tym nic złego, gdyby nie to, że potwornie się tym szczycił i nie omijał
żadnej okazji aby pokazać reszcie świata, że on jest najleprzy a owa reszta
- to totalne zera. Był na dodatek piekielnie bogaty i tutaj też nie byłby
sobą aby nie okazywać swej domniemanej wyższości. Gwoździem do trumny tego
gościa było to, że otaczał się grupą podobnych mu, chodź nie mających się aż
tak czym wozić kretynów, którzy non stop rozbudowywali jego i tak już
kosmicznych wielkości ego, a na dodatek poprostu zabezpieczali go przed co
mniej opanowanymi uczniami, których nie raz juz świerzbiła ręka aby pokazać
Grabarczykowi jego miejsce.
Empire'a zaś lista kłótni i zatargów z
tym człowiekiem wydawała się nie mieć już końca, powodów zaś ku temu było
prawie równie dużo.
Voldius przeskoczył ostatnie pięć schodów i popędził
przez korytarze podziemi. Zazwyczaj kłótnie jego kumpla z tym oszołomem były
dość przewidywalne, tak samo ich późniejsze skutki i opanowywanie efektów
było w zasadzie dość łatwe. Ale nie mógł się opędzić od wrażenia, że tym
razem schemat został przełamany i miał niejasne przeczucie, że jednym ze
sprawców był ów list. Pozostawało mieć nadzieję, że paczka trzymana w prawej
dłoni i również do przyjaciela zaadresowana będzie miała odwrotny
skutek...
Wpadł do ich pokoju i, pomijając sporą rozwałkę na biurku
Empa, zobaczył pomieszczenie w stanie praktycznie nienaruszonym. Było to
trochę dziwne, jako, że z pokoju na parę metrów biła aura po wypuszczeniu
ilości energii wystarczających do momentalnego zapalenia niedużego
wiejskiego domku.
Voldius postąpił parę kroków, spojrzał w lewo i
zdumiał się jeszcze bardziej. Empire leżał po drógiej stronie łóżka i bawił
się lewitujacą nad jego ręką butelką.
- Eee... nie mów że wychlałeś całą
butelkę tak szybko - zaczął
- wychlałem - zabrzmiała odpowiedź
- co to
jest?
- whiskacz
- WYCHLAŁEŚ W 15 MINUT BUTELKĘ WHISKEY?!
-
tak
- ODWALIŁO CI KOMPLETNIE?!?!
- tak
- Od kogo był ten
list?
- Z uniwerka. Rzućmojąróżdżką. Jestna biurku - empire kiedy był
pijany zaczynał mówić jeszcze szybciej niż normlanie przez co był już
naprawdę trudny do zrozumienia.
- Ok... CO!? - Voldius dopiero po
chwili zajarzył fakty. Różdżka była na biurku. A Emp bawił się lewitując nad
sobą butelkę. - spojrzał raz na biurko, raz na kumpla i przez dobrą chwilę
ich nie odrywał.
Po chwili szepnął:
- no nie, tego to w historii
Krakowskiej Wyższej Akademii Nauk Tajemnych nie było jeszcze... Empir nie
pij tyle...
Eh, powinienem rzucić sakramentalne "i
znowu nie wyszło to tak jak chciałem" ale co tam. Co-jak-gdzie-i-po-co,
a także jakim cudem rzuca się czary nie mając w ręce różdżki, co było
takiego ważnego w liście z Poznańskiego Uniwersytetu Magii a także co tak
poza kłóceniem się ze sobą porabiają uczniowie KWANT'u czyli Krakowskiej
Wyższej Akademii Nauk Tajemnych - dowiecie się z next odcinków ; ) A w
nich... wine, sex and heavy metal! I rozróby - o nie postara się
Voldius-san ^^ Oj fick jeszcze przestanie być taki grzeczny i spokojny jak
teraz, oj napewno...
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/czarodziej.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='czarodziej.gif'
/>