Avadakedaver
04.04.2007 22:58
co preferujecie? ostro? łagodnie? keczup czy keczap? chrzan? majonez? pizza? frytki? pyry? czy inny czort?
Ziemniaki. Byle nie młode.
ostro, a jak :> papryka w proszku
fuj. ziemniaki sa bueee. chyba ze w postaci fryteczek albo krokiecikow.
dlaczego to pytanie wlasnie wtedy kiedy umieram z gloduu ale jestem twarda? dlaczego *headdesk*
niechcacy kliknelam pusty glos, a miala byc pomidorowa (z ryżem)
spagetti!!!
włoskie żarcie najlepsze na świecie!!!
ahahah no ba
najlepsza pizza to wloska pizza! cieniutka i delikatna a nie jakis placek z kielbasami i gora smieci
Jedzenie to jeden z najważniejszych elementów w moim życiu. Gotowanie sprawia mi wielką frajdę, dlatego spędzam dość sporo czasu w kuchni (szczególnie teraz, gdy musze polegać tylko na sobie).
Polecam zupę meksykańską a la Ahmed. Mniam.
Poza tym specjalizuję się w leczu, spaghetti i kotletach.
Rysiek_Kowal
05.04.2007 00:33
QUOTE(Ahmed @ 04.04.2007 23:43)
Polecam zupę meksykańską a la Ahmed. Mniam.
oo! i ja polecam! i kebab a la Ahmed tez polecam, chociaz tego jeszcze nie dane mi bylo sprobowac.
drażni mnie ten temat.
no ale, jade do domu dzis i zamówiłem już zestaw obiadowy na najbliższe dni:P schabowy, lasagne'a mamuśki i babcine pierogi.
zupy grzybowe.
na kolacje tylko grzanki.
no i nie byłbym sobą gdybym nie powiedział zupa piwna zawsze i wszędzie ;P
Pizza z duuużą porcją przypraw jest najlepsza
zupka cebulowa a la moja mutti, zapiekanka z pierozkami ravioli, zapiekanka z rybka i szpinakiem, kurczaczek z porem w sosie serowo-ziolowym, makaronik w sosie z sera plesniowego z brokulami... *_* TO jest dopiero papu, a nie jakis tam schabowy <sic!>
Wbijając sie na magiczne i widząc temat "żarcie żarcie" skad wiedziałam, że to znowu avada jakiś
mondry temat na bziumie wymyślił......
Ja po babcinemu... rosołek

byle z duuuużą ilością vegety i soli, bo inaczej nie da się zjeść...
rosołek - bleeh. tłuste toto, z grypą mi się ino kojarzy.
inne - polędwiczki wieprzowe w sosie śmietanowo-paprykowym z prażonymi migdałami, zupa serowa, krupnik, kurczak w płatkach, ziemniaki zapiekane w sosie śmietanowo-szczypiorkowym... trudno wybrać. ale na ziemniaczki sobie zrobiłam teraz cholernego smaka, a młodych jeszcze ni ma
Lubie włoskie, meksykańskie, polskie, ale przede wszystkim lubię ryby, jeśli nie są surowe i nie są suszi, które jest profanacją ryby.
Rosołu nie cierpię. Nawet babcinego. Publicznie nazywam go zupą z trupa i sokiem z kury ble, ohyda
Kurczak pieczony z masą przypraw, z ziemniaczkami w sosie śmietankowym z szczypiorkiem i koperkiem, a do tego surówka z kapusty pekińskiej z pomidorami i takim białym czymś mniam
ha! a tę pomidorówkę to sobie przepowiedziałam, bo mama właśnie dzisiaj zrobiła, tylko ze z makaronem;d
poza tym moja mama ma fioła na punkcie Włoch i włoskiego żarcia. Swego czasu serwowała nam każdego dnia inny makaron z innym sosem, wszystko to co poprzywoziła z podróży. No ale smaczne to wszystko, więc nie narzekałam;d
Tak pomidorówka jest pycha mniam mniam. Ciekawe co tam mama pichci na obiad?
mam ochote na kaczkę w sosie miodowym z migdałami.
a ja na polędwiczki w sosie morelowym z serem pleśniowym w środku mmmx)
a jedliście kiedyś pierogi ze szpinakiem posypane serem pleśniowym i orzechami włoskimi?
to dopiero jest pycha!
E tam =P Jejecznicę na cebuli bym zjadł. Albo kurde kapustę zasmażaną. Oooo...
QUOTE(Lilith @ 05.04.2007 13:29)
a jedliście kiedyś pierogi ze szpinakiem posypane serem pleśniowym i orzechami włoskimi?
to dopiero jest pycha!
o. moja mama takie robi, tylko posypane parmezanem i orzechami piniowymi;d
arystokratyczne brzuchy! XD ja to bym zjadl schabowego z ziemniakami i mizerią. albo taką białą kiełbache a nie XD
biała kiełbacha sux. wogole jakakolwiek kiełbasa sux.
Biała faktycznie sux. Ale normalna rox! Szczególnie wiejskaaa...
Ludwisarz
05.04.2007 13:03
Fajnie macie.
Ja od 3 lat mieszkam z babcią, gdzie wspólne spożywanie śniadania, obiadu i kolacji to najważniejszy punkt dnia.
Babcia gotuje klasycznie. Schabowy, schabowy, mielony, mieso w gulaszu, mieso gotowane, mieso smazone. Zawsze mieso. I ziemniaki i surowka kupowana, bo sama nie umie zrobic. Zupy z klasycznego zestawu - rosol, zurek, pomidorowa, grzybowa. Sniadanie ZAWSZE mleko + płatki, kolacja chleb, maslo, szynka, ser, herbata.
Czasem (zdarzylo sie okolo 5 razy) udalo mi sie cos ugotowac. Typu spaghetti bolognese, carbonara, niby cos chinskie z ryzem.. Ja sie ciesze, ale dla dziadkow co by to nie bylo - jest za ostre.
A, i babcia nie potrafi zrobic pierogow. Kupuje mrozone w biedronce i w tesco i to musze jesc..
Co niedziele babcine jedzenie jest naprawde super. Ale jak musisz jesc to dzien w dzien to sie nie robi wesolo.
Ahmed - wpisuje sie na meksykanska.
jak to możliwe, estieju?
no cóż, a ja nie jadłam nigdy
raz miałam okazję, ale do wyboru było albo najeść się do syta, albo spróbować sushi za tą samą cenę...
Ludwisarz
05.04.2007 15:07
MYŚLĘ, że sushi w Polsce to jest profanacja.
No dobra. Może jest pare restauracji, gdzi profanacja nie jest. Ale w tym 80% reszty jest to niby-sushi, a takie mrozone co sie kupuje, nawet jesli to sklep z orientalna zywnoscia, to zapewne tez jest niby-sushi.
Przygotujesz nam kiedys pyyyszne sushi z odpowiednia iloscia wasabi, prawda Estieju?
Jestem troche niemodna bo nigdy sushi ani suszi ani sushy ani innego sushee nie jadlam. Za to jestem zalamana jak musze jesc codziennie jedzenie babcine, zwlaszcza ze zwykle jest to udko kurczaka, marchewka z groszkiem i pjuree. Do tego zupa z kurzego brudu z wielkimi okami tluszczu. Wiec wspolczuje Timmy calym sercem. Ja wtedy robie desant na kuchnie i w wyniku tendencji separatystycznych dziadkowie jedza co innego, a ja to co sobie sama zrobie.
Mutti moja mnie od francuskich pieskow wyzywa, bo wole nic nie jesc niz jesc cos czego nie lubie (a jest tego, niestety, sporo). Za to kocham szpinak, pierozki, sosy pomidorowe i smietanowe, makarony, tortille, salatki, owoce, brokuly..
Tej tez tak macie ze nie mozecie przelknac tluszczu, chrzastek i tych innych schabowo-golonkowo-kielbasianych swinstw? Ja przez to wiekszosci szynek i mies nie jem.
Ha mam pomysl - przeksztalcmy ten topic w taki nieco bardziej kulinarny - dawajcie przepisy waszych ulubionych dan :P Musze sie czegos nauczyc w koncu.
Edit: dobrze slyszalam ze wasabi jest zielone i piekielnie ostre?
ja też tak mam, Eva. tzn to na temat chrząstek i tłuszczu.
Przepisy? ja sem za :> mogę zapodać przepis na "polędwiczki wieprzowe w sosie...", o których wspomniałam wcześniej
jak wyciągne od babci (która akurat gotuje rewelacyjnie) tajemniczy przepis na ukrainskie pierogi z kaszą gryczaną w cieście drożdżowym to tu wrzucę, bo jak mawia moja babcia: 'zjesz takiego pieroga i możesz iść w polu cepem młucić cały dzień!'
ja mam podobnie, zawsze wycinam z szynki te wszystkie mocno czerwone i przezroczyste miejsca cokolwiek to jest :/ a jak w pizzy znalazłem szynkę której nie lubię to musiałem cały ser zdjąć żeby to cholerstwo chirurgicznie usunąć

A jedzenie od babci jest najlepsze :> no może prócz pieczarek w sosie
bez przesady...
generalnie nie jadam wszelkich chrząstek i innych paskudztw, ale jak mnie sytuacja zmusza (restauracja, goście, wszelkie publiczne miejsca) to się poświęcam.
ja nie. jestem cham i prostak ale szczerze mowiac wole dlubac i oszczedzic publice widoku moich konwulsyjnych odruchow.
miałam kiedys taką sytuacje patową dość
otóz będąc w Angli odwiedziłam znajomą mamy, która pomagała mi tam w załatwianiu różnych spraw.
i znajoma robiła sobie własnie obiad wegetarianski z jakiegos obrzydliwego ziela bez smaku, za to wszystko pływało w oleju i postanowiła mnie poczęstowac (to taka osoba, która nie rozumie "nie dziękuję") no i musiałam to zjeść razem z obrzydliwą bułką, która smakowała jak drożdżówka wyjęta z folii po 2 latach.
no więc zmierzam do tego, ze są takie sytuacje, kiedy nie można powiedziec, ze jezeli sie zje to czym nas z dobrego serca częstują to nastąpi automatyczny paw, poniewaz taka osoba się moze obrazić na wieki wieków amen.
ja osobiście wole łyknąć świństwo niż potem do końca życia wysłuchiwać jaka jestem niewychowana i nieuprzejma ;]
No a ja różnie. zależy, czy to coś, czego nie jem, bo nie przepadam, czy coś, czego nie jem, bo po zjedzeniu tego ląduję na dłuższej pogawędce z muszlą klozetową.
tak czy inaczej, publikuję właśnie przepis zwany przez moją rodzinę paskalem z uwagi na jego pochodzenie. dobre i sycące, zapewniam :> zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jest to specjalność mojej kuchni.
SKŁADNIKI150 g. tłustego wędzonego boczku (się spiecze, to danie nie jest tłuste

)
1 cebula
2 polędwiczki wieprzowe
200 ml. śmietany 36%
3 łyżeczki słodkiej papryki
80 g. uprażonych płatków migdałowych
1 cytryna
sól, pieprz
Proponuję najpierw przygotować sobie składniki, to się nam potem nic nie przypali

więc: kroimy boczek w dość drobną kostkę, podobnie cebulę. Polędwiczki kroimy w plastry o grubości ok. pół centymetra i posypujemy solą z pieprzem z obu stron. Śmietanę wlewamy do miski i dosypujemy do niej niej stopniowo paprykę, dokładnie mieszając (grudki papryki są fuj fuj fuj). Wyciskamy sok z cytryny do miseczki. Rozdrabniamy migdały*.
Wyciągamy dużą patelnię i wrzucamy na nią boczek. Wysmażamy go aż się wytopi cały tłuszczyk, dosypujemy cebulę i czekamy, aż się zeszkli. Dokładamy wieprzowinkę i zrumieniamy ją lekko z obu stron. Teraz do sosu dodajemy, mieszając, sok z cytryny i sos wlewamy na patelnię. Zmniejszamy ogień, przykrywamy i dusimy aż będzie mięciutkie

. Wyciągamy mniejszą patelnię, wysypujemy na nią migdały i prażymy. Danie podajemy posypane migdałami.
* najlepiej jest wysypać je na czystą ściereczkę, zebrać rogi i tłuc w kant blatu aż się zetrą na proszek
widzisz, ja mam problem natury fizjologicznej. bo u mnie po zdedzeniu jakiegos tluszcza czy chrzastki nastapil by paw. bez metafor i przesady. ja po prostu fizycznie nie jestem w stanie tego przelknac :P
no to pjonteczka, ja mam to samo =p
pamietam jak kiedys w 4 klasie podstawowki na wycieczce do białowieży mieliśmy postój i jedliśmy w jakiejś stołówce. do jedzenia dali nam mnostwo puree, oblesnego kotleta i calkiem dobra surowke. surowke wszyscy zjedli a kotlety schowali pod ziemniaki, zeby sie pani wychowawczyni nie czepiala. no ale u mnie wypatrzyla tego schowanego kotleta i kazala mi go przy niej zjesc. glupie babsko, stalo nade mną dopoki caly kotlet nie zniknąl z talerza, a byl obrzydliwyyy. oczywiscie go nie polykalam. skonczyl w toalecie XP
ej, no ale to co innego
jezeli luby zamówi Ci coś a la niespodzianka i jeszcze będzie płacic, to tez schowasz pod ziemniaki?
moj luby na szczescie nie wpada na takie blyskotliwe pomysly ;>
To ja teraz przepis dam! Strasznie prosty i wszystko robie na oko ale wychodzi smacznie :D
Skladniki:
por
piers z kurczaka (podwojna)
serek almette ziolowy
Pora pokroic, wrzucic na mala patelnie i podsmazyc. Nie spalic! Na 2giej patelni pokrojona na male kawaleczki osolona piers z kurczaka smazyc na oliwie (jak ktos sie lubi truc to moze byc olej) az bedzie gotowa (znaczy bialorumiana xp). Pod koniec smazenia dodac pora. Kiedy juz wszystko bedzie w miare gotowe to zmniejszyc ogien i dodac serka - ilosc jak kto lubi ale zwykle wychodzi mi cale opakowanie. Gdyby bylo za geste - dodac troche smietanki kremowki.
Do tego ugotowac ryzu i wuala! xD Tylko wpychac.
QUOTE(Lilith @ 05.04.2007 18:10)
ej, no ale to co innego
jezeli luby zamówi Ci coś a la niespodzianka i jeszcze będzie płacic, to tez schowasz pod ziemniaki?

zacznijmy od tego, ze nie mam lubego =D
ej bo sie Misiek obrazi......
Jest kilka takich rzeczy, które w sytuacjach opisywanych przez Lilith (kontekst spoełczno-towarzyski konieczności zjedzenia czegoś paskudnego) mogę jakoś przełknąć i kilka takich, że no way. Pomidora nienawidzę (świeżego), ale jakoś zjem. Ale już takiego wygotowanego tłuszczu z mięsa, albo mięsnych żył nie. Dlatego, że może to i nieuprzejme nie zjeść, ale kurde bardziej nieuprzejmie byłoby się zwomitować. A w sumie byłoby ryzyko przy jedzeniu żył, że tak by się stało.
Pęga. Czy tam penga. Takie - jak to mawia mój ojciec - pyszne przerastane mięso. Już dźwięk słowa przerastane przyprawia mnie o wstrząsy żołądka. Kiedy mój rodziciel wymawia je z namaszczeniem nie czuję się jego synem.
Jadłem dwa razy supernajprawdziwsze sushi. U nas w domu kuzyn matki z żoną przyrządzili, ale dokładnie tak jak trzeba, bo to fanatycy. No i trzeba było zjeść. Koszmar. Byli z 12letnim synkiem. I potem, jak już poprzełykaliśmy to sushi to moja mama w ramach cywilizowania tych wariatów postawiła na stole taką pyszną, podpiekaną kiełbaskę. I to biedne dziecko zapytało: Co to jest? Serio. Współczułem mu w duchu. Stop wariatom kuchennym! Niech wasze dzieci wiedzą co to jest kiełbasa. Niech na pytanie: Jakie jest danie na kieł? nie odpowiada, że kiełki.
ja też mam tak z tłuszczami, chrząstkami, itp. umieram jak nie mam wyjścia, aż mi się źle robi jak myślę o tym

a w ogóle to lubię gotować i czasem mi nawet wychodzi, jak przypomnę sobie jakiś błyskotliwy przepis to się podzielę.
tylko, że ta nazwa tematu mnie strasznie irytuje, bo brzmi jak trzeci wers wyjątkowo głupiego wierszyka rosyjskiego i tak mi zapadł w pamięć, że jak go pierwszy raz zobaczyłam to zastanawiałam się dlaczego może się nazywać "gorące gorące" ;P