Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Wilcza Rasa (zak)
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > W Labiryncie Wyobraźni
Pages: 1, 2, 3
Pola
Iskra? hop-hop
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> jest tam kto?
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
iskra
spokojnie, hieny, jedne
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> bede miala czas i checi - napisze. ot co

psaycho, ty

pipo, jak mozesz straszycmoich czytelnikow? chcesz mnie zrujnowac moja

kariere mlodej i dobrze zapowiadajacejsie pisarki? nie wybacze... ja jush

jestem, i byc tesh bylam, no Cie teraz zgubilam =)

a Elfia Moc czy

jakto tam sie zwalo, trzeba przeczytac by wiedziec jak komentowac


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/> goraco polecam
Egwadien
eeeeeeejjjjjjjjjjj!
ja ce Wilcza

rase! nie zostawiaj tego!
(gryffa tesh!)
Kasandra Black
Dawaj, dawaj...........
Iskra,

jesteś

super!!!!!!!!!!!!!!&

#33;!!!!
Cho Chang
I to mi się podoba
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>
Wasuki jest (a raczej był) bardzo fajny....Szkoda go

trochę
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/cry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />

Tak samo jak Stu i co tu dużo mówić cała reszta
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
Należałoby to jakoś pożądnie skrytykować, ale nie

znalazłam prawie żadnych bledoof
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>

align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Usiadł obok mnie i pozwolił bym oparła się o

jego ramię i okrył mnie częścią swego płaszcza.


class='postcolor'>
Jakoś nie podobają mi się te dwa

"i" w jednym zdaniu.

border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Niemal natychmiast osunęłam się w

"półsen", ale nie mogłam zasnąć całkowicie. Już prawie osunęłam

się
w głęboki sen, gdy usłyszałam słowa

Wasukiego.

class='postcolor'>
Nie lepiej : Już

prawie zasnęłam, albo coś w tym rodzaju?
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>


Kasandra Black

border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>- Co, już po bzykaniu?


class='postcolor'>
To mnie rozśmieszyło.
iskra
Tego parta dedykuje Gollumce.


Dziewczyna nie cierpi na skleroze i dodatkowo nie pozwala mi zapomnieć o

tym opowiadaniu (:


___________


Wiatr przestał tak

przeraźliwie smagać po twarzy, co przyjęłam z ulgą. Po wydarzeniu na moście

wszyscy byli dziwnie milczący. Zresztą... Kiedy nie byli? Miałam wrażenie,

że im jesteśmy bliżej Atlasu tym atmosfera staje się bardziej napięta i nic

tak naprawdę nie mogłam przewidzieć. Widziałam, że Lez oglądał się czasem na

mnie z taką troską w oczach, jakby już tęsknił. Starałam się nie myśleć o

tym, jak to będzie gdy pozostawi mnie w Atlasie samą. Właściwie to czułam

się jakby mnie porzucał, choć dobrze wiedziałam, że nie zgodziłby się nigdy

narazić mnie na niebezpieczeństwo i zabrać na wojnę. Potrząsnęłam lekko

głową by odgonić ponure myśli i zrównałam krok z Selem.
- Dziękuję

– rzekłam.
- Za co? – spojrzał na mnie pytająco.
- Za to,

że nie puściłeś. – przerwałam na chwilę, po czym dodałam ciszej, choć

z niemniejszą wdzięcznością – Jeśli kiedyś będę mieć syna nazwę go

twoim imieniem.
Sel zatrzymał się nagle. Uczyniłam to samo i spojrzałam

na niego z zaskoczeniem. Mogłabym przysiąc, że pobladłby gdyby tylko był

człowiekiem. Nie wiedziałam jednak co wywołało u niego taką reakcję. Kątem

oka spostrzegłam jak Lezard patrzy na nas podejrzliwie.
- Nigdy tego nie

rób, mała. – rzekł z naciskiem Sel – Nigdy nie nazywaj swego

syna moim imieniem.
- Ale...
- Po prostu tego nie rób. –

powtórzył, przerywając mi tym samym – Nie znasz naszych praw. Nie

wiesz jakie... – westchnął i jakby złagodniał – Wierz mi, że

bardzo bym tego chciał, ale nie możesz tego zrobić.
Po ostatnich

słowach ruszył szybkim krokiem w stronę Lezarda, ale nie zatrzymał się przy

nim. Spojrzał tylko na niego dziwnym wzrokiem i wyprzedził. W jego oczach

było coś nieokreślonego, jakby na kształt szacunku, gniewu i... zazdrości?

Oniemiałam trochę. Zupełnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Zbyt intensywne

rozmyślanie o zachowaniu Sela przerwał mi Sevotharte. Pociągnął mnie lekko

za płaszcz, a gdy na niego spojrzałam uśmiechnął się ciepło.
- Sel ma

rację – zaczął, a ja znów skrzywiłam się na myśl, że ten mały wilczek

chce być taki jak jego nauczyciel – Nie możesz nazwać swego syna jego

imieniem. Chyba że będzie on potomkiem Sela.
- Wy i te wasze zwyczaje

– prychnęłam i przyspieszyłam by dogonić Leza.
I na pewno żadne

wilcze prawa nie będą mi dyktować jak będę nazywać swoje dzieci, pomyślałam

w gniewie. Kiedy zrównałam krok z Lezem objął mnie ramieniem i spytał czy

nie jest mi zimno. Potrząsnęłam przecząco głową, a on uśmiechnął się lekko.

Czułam się przy nim tak bardzo bezpiecznie i prawie z oczu popłynęły mi łzy

na myśl o tym, że to poczucie bezpieczeństwa niedługo mnie opuści. Chcąc

zająć myśli czymś innym przyglądałam się otoczeniu. Słońce zaczęło

przygrzewać mocniej i śnieg topniał mozolnie pod jego wpływem. Na gałązkach

drzew pojawiały się kropelki wody. Gdzie niegdzie można było ujrzeć szczątki

liści i trwa wyłaniających się spod stopionego śniegu. Już niedługo zamiast

po białych ścieżkach będziemy wędrować w błocie, pomyślałam ze skrzywionymi

ustami. Ale przynajmniej w powietrzu czuć było wiosnę, a o zimie

przypominano sobie tylko w czasie mroźnych nocy. Na szczęście dzień stawał

się coraz dłuższy.
Przestałam oglądać się na około i spojrzałam przed

siebie. Sela nigdzie nie było. Jakie z niego skomplikowane stworzenie!

Nigdy nie potrafię przewidzieć jego postępowania. Czasem wydaje się być

całkiem miłym, innym razem wystarczy najmniejszy gest czy słowo żeby przez

cały dzień wędrówki zostawał z tyłu lub wyprzedzał nas. Tak jak teraz. Ledwo

jednak o tym pomyślałam, ujrzałam majaczącą gdzieś za konarami drzew

sylwetkę Sela. Wracał. I to nie sam. Jechało za nim czworo zakapturzonych

jeźdźców. A właściwie pięcioro, ale ten ostatni trzymał się nieco w tyle

tamtych i ujrzałam go dopiero po chwili. Kiedy byli już na tyle blisko, że

można było rozpoznać, iż są to cztery wilcze kobiety, Lezarad przygarnął

mnie lekko do siebie i poszukał spojrzenia Sela. Ten wzruszył tylko

ramionami i bezradnie rozłożył ręce. Czułam jak palce Leza zaciskają się na

moim ramieniu. Konie zatrzymały się kilka metrów od nas.
- Cóż za

niespodzianka – zadrwiła wilcza kobieta, której koń wysunął się na

przód. Prawdopodobnie była liderką pozostałych – Generał Lezard we

własnej osobie. No proszę, a i książę Sevotharte jest obecny.
Jej

sierść była szara tak, jak oczy, które dodatkowo były zimne i nie wzbudzały

zaufania. Ubrana była jak wojowniczka. Buty do kolan były zrobione chyba ze

skóry jelenia, ale nie jestem do końca pewna. Tak dawno nie rozmawiałam z

ojcem o jego rzemiośle. Na biodrach miała dwa grube pasy ze srebrnymi

klamrami. Do jednego z nich był przypięty miecz, do drugiego sztylet i

dość pokaźna sakiewka. Kaptur od płaszcza miała zarzucony na głowę.
-

Most jest przerwany, Neit – rzekł w odpowiedzi Lezard zimnym

głosem.
- Myślałam, że po zakończeniu naszego... – przerwała i

uśmiechnęła się prowokacyjnie – ...naszej współpracy przeszliśmy na

oficjalne zwroty.
- Tyle że dla mnie już od dawna nie jesteś porucznikiem

– odparł Lez.
Neit zwęziła nieco oczy i skinęła ręką na piątego

jeźdźca. Ten odrzucił kaptur do tyłu i przygotował kuszę do strzału. Dopiero

teraz spostrzegłam, że to ludzka kobieta. Celowała we mnie. Lezard

błyskawicznie zasłonił mnie swoim ciałem, a na twarzy wilczej kobiety

pojawił się grymas zawodu, a być może nawet utraconej nadziej.
-

Spokojnie, Lezi – rzekła sucho - Chciałam tylko zobaczyć ile jest dla

ciebie warta ta ludzka dziewczyna.
Lezi, powtórzyłam w myślach i już nie

miałam wątpliwości jaka współpraca ich łączyła. Świadomość ta miała gorzki

smak. Neit skinęła na swoją drużynę i wszystkie zsiadły z koni, a potem

pokłoniły się Sevotharte, na co wilczy chłopiec zareagował godnym skinieniem

głowy.
- Zbliża się zmrok – powiedziała kobieta przybyła z

wilczycami zwracając się do porucznik Neit – Myślę, że powinnyśmy

rozbić obóz, pani.
Ta skinęła głową i popatrzyła znacząco na Lezarda.

Przytaknął. Zapowiadała się wspólna noc. I bynajmniej nie byłam z tego

powodu szczęśliwa.
Kasandra Black
Ja błędów nie widziałam, a jakby

jakieś były, wińcie za to mój wzrok.
Iskro, jest coraz ciekawej..... Ja

czekam na następną część, więc jakby ci akumulatory wysiadły, to je

podładuj.
Egwadien
Iskra, Wierna wyznawczyni składa pokłon

swojej Guru.
iskra
Podczas gdy Lezard, Sel i trzy wilcze

kobiety przygotowywali miejsce na obóz kobieta, która celowała do mnie z

kuszy opierała się o pień drzewa. Myślałam, że jest ona jakiegoś rodzaju

służką Neit, ale widać wędruje z nią na innych zasadach. Podeszłam do niej i

kiedy już miałam otworzyć usta spojrzała na mnie. Milczałam. Miała zielone

oczy, z których nie wyczytałam żadnych emocji, uczuć. Zielona pustka. Jej

włosy było ciemnobrązowe, prawie czarne, krótkie do ramion i wystrzępione.

Na Bogów, naprawdę była piękną kobietą. Może nie można było dostrzec tego od

razu, ale jej twarz była wyjątkowa.
- Jak znalazłaś się pod dowództwem

Neit? - spytałam w końcu.
Nie odpowiedziała. Popatrzyła na mnie z

pogardą, a potem ostentacyjnie odwróciła głowę w drugą stronę. Stałam chwilę

oniemiała. Potem Neit przyzwała do siebie kobietę. Nie wiedziałam co o tym

myśleć. Ta kobieta intrygowała mnie. I właściwie czułam się trochę

zawiedziona. Pierwszy raz od dłuższego czasu miałam okazję porozmawiać z

człowiekiem, a ona obrzuciła mnie tylko nieprzychylnym spojrzeniem.
-

Nie znajdziesz z nią wspólnego języka, mała – usłyszałam za

sobą.
Nie musiałam się odwracać by wiedzieć, że to Sel. Mimo to zrobiłam

to. Jego ciemne oczy patrzyły posępnie na porucznik Neit rozmawiającą z

ciemnowłosą. Wydawało mi się, że jest w nich cała wilcza nienawiść do ludzi.

Wiatr nasilił się i skuliłam się nieco owijając szczelniej płaszczem. Wtedy

brat Stu spojrzał na mnie z troską, tak bardzo inaczej niż na tamtą, i

skinął głową na ognisko. Bez słowa podeszłam do źródła ciepła i przysiadłam

na kocach. Przynajmniej to udało nam się uratować podczas ucieczki przed

żołnierzami Tarimina. Dziwne, ale zaczęłam coraz częściej myśleć o Tarim jak

o w wrogu. Miałam jednak wrażenie, że ofiarowałabym mu życie, gdyby zaszła

taka potrzeba. Cóż, chyba nie tak łatwo wyprzeć się wieloletniej przyjaźni.

Wiatr robił się coraz chłodniejszy. Cztery wilcze kobiety usiadły na przeciw

mnie. Po mojej prawej stronie rozłożyli swe koce Sel, Rayden i Savotharte.

Ciemnowłosa kobieta przysiadła pod pobliskim drzewem i obwinęła się

płaszczem. Lezard przysiadł obok mnie i bez słowa zarzucił na mnie część

swojego płaszcza. Rzadko się odzywał. Trudno było mi się do tego

przyzwyczaić biorąc pod uwagę nasze dawne wspólne rozmowy, ciągnące się

czasem godzinami. Potrafił go jednak zrozumieć. W obecnej sytuacji nikt nie

miał zbytniej ochoty na pogawędki.
Ta noc była zimna. Rzekłabym nawet,

że bardzo. A myślałam, że już takie nie nastaną. Najwyraźniej się myliłam.

Miałam jednak nadzieję, że wiosna się nie wycofa, choć nie miałam ochoty na

odwilż. Ten stan przechodni między porami roku stanowczo mi nie odpowiadał.

Rozmyślając o pogodzie bezwiednie przyglądałam się owiniętej w koc postaci.


- Dlaczego ona nie siedzi przy ogniu? – spytał w końcu nie

kierując swego pytania do konkretnej osoby.
- Mya? – odparła Neit i

oglądnęła się za ramię na kobietę, po czym dodała - Nie przejmuj się. I w

gorszych warunkach zdarzało jej się drzemać.
- Ale dlaczego? Przecież

może się ogrzać przy ogniu!
- Nie, nie może – mruknął Sel z

wrogością w głosie.
Jego słowa skutecznie zatkały mi usta. Nie chciałam

z nim dyskutować, a już na pewno nie o dziwacznych wilczych prawach, które

powoli stawały się dla mnie absurdalne. Neit rzuciła mi krótkie spojrzenie i

skrzywiła się. Odruchowo uczyniłam to samo. Nagle poczułam jak Lez ściąga mi

rękawiczki. Pierwszy raz dotknęłam jego pokrytych krótką sierścią dłoni.

Włos nie był szorstki jak się spodziewałam. Wręcz przeciwnie – gładki

i przyjemny w dotyku.
- Zimno ci – bardziej stwierdził niż zapytał

Lezard.
- Nie – odparłam szybko tak, jak zawsze gdy kłamałam.


Na jego wilczych ustach pojawił się nikły uśmiech. Wziął moje dłonie w swoje

i podniósł je do swoich ust. Przestraszyłam się nieco i chciałam cofnąć

dłonie, ale jego uścisk był stanowczy. Poczułam na skórze jego ciepły

oddech, zaraz potem dotyk delikatnej skóry przy nosie. Pomyślałam o swoim

psie, którego tak lubiłam głaskać po pysku, ale dotyk twarzy Lezarda był

inny, przyjemniejszy. Przymknęłam oczy.
- Masz bardzo zimne dłonie

– rzekł, a tym samym przywrócił moje zmysły rzeczywistość.


Niemal błyskawicznie podciągnął swoją koszulę nieco do góry, próbując włożyć

pod nią moje dłonie. Tym razem przycisnęłam ręce do boków spoglądając na

niego z zaskoczeniem.
- No śmiało – zachęcił i roześmiał się

– Przytul się do mojego owłosionego ciała. Zapewniam cię, że ciepło

sprawi, iż poczujesz się lepiej. Przecież cię nie ugryzę.
Spuściłam oczy

i zarumieniłam się, ale włożyłam dłonie pod koszulę Leza. Prawie natychmiast

poczułam ciepło, co sprawiło, że niemalże wczepiłam się w wilka.

Spostrzegłam jak Sel wymienia z Neit spojrzenia nie tyle przyjazne, co

porozumiewawcze. Oboje się skrzywili, jakby z niesmakiem. Poczułam się

nieswojo, ale bliskość Lezarda skutecznie mi to rekompensowała. Opadając w

otchłań przyjemnego snu pomyślałam o dziwnej kobiecie imieniem Mya.




________________________________

"Deja vu"

czyli trochę inaczej. // part 1 //

Niemal błyskawicznie podciągnął

swoją koszulę nieco do góry, próbując włożyć pod nią dłonie Calith. Tym

razem przycisnęła ręce do boków spoglądając na niego z zaskoczeniem.
- No

śmiało – zachęcił i roześmiał się – Przytul się do mojej

owłosionej klaty.
Cailith kątem oka spostrzegła jak w oczach Neit

błyszczą iskry nienawiści. Mimo to wyciągnęła ręce w stronę Lezarda. Wilcza

kobieta zagryzła wargi i wstała gwałtownie, wyciągając miecz. Sel chciał

pójść w jej ślady, ale potknął się o własny płaszcz i w padł do ogniska.

Mógł podpalić sam siebie, ale Neit natychmiast obsypała go śniegiem. Zaraz

potem zwróciła swe rozżalone spojrzenie w stronę Lezarda. Ten wyciągnął

tylko swój miecz i rzekł szorstko:
- Jeśli chcesz skrzywdzić Cailith,

musisz skrzywdzić najpierw mnie.
- NIE! PROSZĘ! NIE ZNIOSĘ TEJ

NIENAWIŚCI MIĘDZY... - wrzasnęła Cai, ale nagle umilkła. W jej brzuchu tkiwł

bełt. Krew zalała jej czarną suknię i śnieg. Wokoł niej naprawdę było dużo

czerwonej lepiej cieczy. Nikt nie miał wątplkiwości kto strzelał z kuszy i

spojrzenia wszystkich obróciły się w stronę Myi. Ta wzruszyła tylko

ramionami.
- Przynajmniej nie bedzie się tak drzeć - rzekła

obojętnie.
Oczy Lezarda zaszły łzami i rzucił się na kolana przy leżącej

już na śniegu Cailith. Nim zdążył jej powiedzieć jak bardzo była dla niego

ważna - skonała.
- To ja pójdę po drewno - skwitował Sel i poszedł w

las.

=P

_____________________________

Geez, trochę mi

się nie chce tego pisać ^^"
Kasandra Black
No nie no weź....... Jak to jest

koniec to stanowczo PROSTESTUJĘ! Ale mam nadzieję, że nie zakończysz tak

tego opowiadania, bo inaczej bym cię ŻYWCEM UPIEKŁA NA GRILLU!
Neonai
O__O Mam nadzieje ze to sie tak nie

skonczy. To deja vu wogole nie jest potrzebne! =( Ale coz, autorka ma

prawo do wszystkiego...przeczytalam szybko i z przyjemnoscia - jak zawsze.

iskra
Jezu... Ludzi! "Deja vu" to

JOKE !!! rozumiecie to skomplikowane słowo? j-o-k-e




src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/dry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />

Neonai
Niech bedzie. jak ja nie lubie czarnego

humoru..XD
Kasandra Black

cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (iskra @ 02-03-2004

19:15)
Jezu... Ludzi!

"Deja vu" to JOKE !!! rozumiecie to skomplikowane

słowo? j-o-k-e


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/dry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />




Nie wściekaj się. Rozumiemy. Ale mnie to mało

rozśmieszyło, więc...... Prawo do upieczenia żywcem na grillu nadal

zachowuję.
Caliente
Jak dla mnie bomba
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
Opowiadanie jest ciekawe i mimo błędów bardzo mi się

podoba. Mam nadzieję, że nie długo zobacze następnego parta


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
Co do tego "deja vu" to nie być złe


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> Chociaż osobiście nie chciałabym aby tak się to skończyło

... dobrze jest jak jest
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>
Pozdrawiam
Egwadien
Oj... jak to sie stalo, ze dopiero teraz,

kiedy chcialam prosic o kolejnego parta zobaczylam ten?
Ale i tak

prosze...
To jaest... takie wyjatkowe...
nie mozesz tego tak

skonczyc...
Eire

cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (iskra @ 02-03-2004

15:35)
- To ja pójdę po

drewno - skwitował Sel i poszedł w las.


XD
co do

tej alternatywy to to mnei rozwaliło ;D

a tak serio to jak każda

tutaj hiena czekam na dalszą część, choćby z duchem cai
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
iskra
Tak, tak, wiem, że ten post to offtopic

^^"

Ale chciałam tylko uprzedzić, że w związku z wakacjami

zaczynam dopisywać "Wilczą Rasę". Kolejny rozdział już jest, ale

muszę go jeszcze sprawdzić, więc do jutra macie czas na przypomnienie sobie

całej historii Cailith
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>
Catherine Virgo
Mogę się wtrącić, robiąc offtopa?
Jeśli

tak, to przypominam, że są już dwa dni przed dniem ojca(przed moimi

urodzinkami też, ale i tak mi życzeń nie złożycie, bo mnie nie lubicie,

o!), a części nie ma... Może mogłabyś już dać wersję po sprawdzeniu.

Proszę...
iskra
Rano czułam się wypoczęta jak nigdy.

Razem z Savotharte spaliśmy najdłużej i kiedy nas zbudzono okazało się, że

wszystko jest już spakowane i przygotowujemy się do podróży. Nie mogłam

nigdzie dostrzec trzech wilczych kobiet. Neit rozmawiała z Lezardem. Nie

słyszałam co mówią, ale po gestach i mimice można było poznać, że ulegli

miłej konwersacji zwanej kłótnią. Patrzyłam na to przez chwilę z

obojętnością, po czym skupiłam się na składaniu swoich koców. Bezwiednie

zaczęłam nucić krótką dziecinną piosenkę, którą śpiewała mi mama na

dobranoc, a którą ja powtarzałam przy ścieleniu łóżka. Niespodziewanie

wróciły wspomnienia. Uśmiechnęłam się na myśl o Tesu. Jeszcze tak niedawno

zamęczałam go swoją obecnością, łaziłam za nim, gdy wybierał się z kompanami

na polowanie. Irytowało go to, wiedziałam o tym bardzo dobrze, ale nigdy nie

podniósł na mnie głosu, nigdy nie uderzył, nawet nic nie mówił mamie. Po

prostu z uśmiechem na ustach znosił zachowania młodszej siostry. Tęskniłam

za nim, ale… To, co było już nie wróci, powtórzyłam w myślach, jak za

każdym razem, gdy zapragnęłam wrócić. Składałam mechanicznie koce myśląc o

przeszłości. W momencie, kiedy chciałam się zabrać za następny podeszła do

mnie Mya. Bez słowa złapała rogi przeciwnego końca. Oczywistością była jej

chęć pomocy, ale i zaskoczeniem. Głos ugrzązł mi w gardle.
- Nie

przestawaj – jej głos brzmiał cicho, delikatnie.
Popatrzyłam jej w

oczy i zobaczyłam w nich tęsknotę za człowieczeństwem, zobaczyłam

dzieciństwo. Zanim jednak podjęłam nucenie Sel złapał mnie za ramię i

odciągnął nieco na bok. Zanim wyraz twarzy Myi zmienił się w maskę

obojętności rzuciła mu krótkie, wrogie spojrzenie. Sel pokazał jej w

odpowiedzi kły w pogardliwym uśmiechu. Spojrzałam na niego nic nie

rozumiejąc.
- Jej towarzystwo nie jest dla ciebie… odpowiednie

– rzekł w końcu.
- Och, a twoje zapewne jest – rzuciłam

przewracając oczami.
- Jesteś niczym naiwne dziecko, mała – mruknął

w odpowiedzi.
Zmierzyłam go niechętnym spojrzeniem i wróciłam do

składania koców. Mya kończyła już układać swoje na koniach. Nie spojrzała na

mnie, nie odezwała się, a ja poczułam, że Sel zniszczył porozumienie, które

mogło zaistnieć między mną, a tą kobietą. Z czasem jednak zrozumiałam, że o

żadnym porozumieniu nie był mowy. Mya niemalże przez całe swe życie

wychowywała się z wilkami. Przejęła ich zwyczaje, wierzenia, mentalność. Nie

potrafiła już… Podświadomie nie chciała rozmawiać z ludźmi, choć

tęskniła do ich świata. Ja z kolei porzuciłam go dobrowolnie. Wilczy świat

wydawał mi się dziwny, a czasem nawet absurdalny – a i owszem –

ale był też fascynujący i brutalny, co w pewien sposób pociągało. Nigdy

jednak tak naprawdę nie zrozumiałam go. Po latach stwierdziłam, że miałam

być może zbyt mało wyobraźni. Pamiętam, że wtedy, tamtego dnia spojrzałam w

niebo i wydało mi się ono piękne jak nigdy. Niesamowite uczucie, choć nie

wiedziałam dlaczego, zagościło przez chwilę w mym sercu. Chyba uśmiechnęłam

się lekko, bo Lez odebrał to jakbym cieszyła się z nadchodzącej wiosny.
-

Już niedługo będzie w tych stronach upalnie – zaśmiał się i przez

chwilę objął mnie ramieniem.
Zaraz potem zaczął układać nasze koce na

jednym z koni wilczyc. Sel zajął się drugim. Patrzyłam na to przez chwilę,

zapewne z idiotycznym wyrazem twarzy. Neit podeszła do mnie od tyłu. Nie

stanęła obok, ale mówiła za moimi plecami.
- To dar od nas. –

rzekła dość obojętnym tonem – Jest jeszcze jeden.
- Wtedy zostaną

wam tylko dwa konie – zauważyłam walcząc z chęcią by się nie

odwrócić.
Usłyszałam za sobą cichy śmiech.
- Nie o konia chodzi. Chcę

żeby Mya została twoją opiekunką.
- Mya?
Odwróciłam się gwałtownie.

Słowa Neit brzmiały dla mnie zbyt nieprawdopodobnie, prawie fałszywie. Nie

potrafiłam jej zaufać. Wiedziałam, że mogłaby chcieć mnie skrzywdzić, a Mya

stanowiła całkiem niezłe do tego narzędzie, wykonałaby każdy rozkaz wilczej

porucznik. Patrzyłam w szare oczy wilczycy i nie mogłam nic z nich wyczytać.

Czułam na sobie jej baczne zimne spojrzenie.
- Tak, nie mam powodów by

chcieć cię chronić – rozchyliła wargi w cynicznym uśmiechu, jakby

znała moje myśli, co zresztą nie byłoby dla mnie niespodzianką – Ale

nie chciałabym by generał Lezard skupiał na twoim bezpieczeństwie zbyt wiele

uwagi. Jest żołnierzem – musi mieć oczy szeroko otwarte w każdym

momencie.
- Mam podziękować? – warknęłam i uniosłam brwi w

pytającym geście.
- Mi nie dziękuj – zaśmiała się. Nie wyglądało to

na szczery śmiech, pobrzmiewała w nim nienawiść – Podziękujesz Myi,

gdy tylko dotrzesz do Atlasu. Miejmy nadzieję, że żywa.
- Nie muszę tego

słuchać – wzruszyłam ramionami niczym obrażona mała dziewczynka.

Odwróciłam się na pięcie, a Neit złapała mnie za ramię. Jej wargi znalazły

się bardzo blisko mojego ucha.
- Nigdy nie poczujesz ciepła jego dotyku

– wyszeptała tonem, w którym kryły się wszystkie noce spędzone z

Lezardem. Zacisnęłam usta w wąską linię i szarpnęłam lekko barkiem wyrywając

się z uścisku.
- Poczuję coś więcej – rzuciłam nie odwracając

głowy. Czułam w swoim sercu nikły skurcz tryumfu kobiety, która

wypowiedziała ostatnie słowo, kobiety, która wygrała. Teraz nie mogę wręcz

uwierzyć jak bardzo się nie myliłam, choć przecież w przeszłości nigdy taki

myśli nawet nie pojawiłyby się w moim umyśle, o czynach już nie wspominając.




9.

Od spotkania z Neit i jej kompankami minęło 6 dni. Ja

i Sevotharte jechaliśmy na jednym wierzchowcu, Reyden na drugim. Pozostali

kroczyli przy koniach. Przez jeden dzień pokonywaliśmy czasem do osiemnastu

kilometrów, ale nigdy nie widziałam na ich obliczach zmęczenia. Ojciec Stu z

każdym kolejnym dniem stawał się bardziej milczący. Na jego wilczej twarzy

malowało się cierpienie wraz ze zmęczeniem. Tak bardzo było mi go żal, a

jednocześnie nie wiedziałam jak mu pomóc. Czasem jego oczy były tak matowe,

tak puste, że przychodziły myśli o śmierci. Jego śmierci. W takich chwilach

czułam napływające do oczu łzy. Nigdy jednak nie zapłakałam. Mya również

milczała często, a jeśli już coś mówiła to konkretnie, bez niepotrzebnych

emocji. Nie dało się też ukryć, że jej obecność irytuje Sela.
Pogoda

rzeczywiście robiła się coraz ładniejsza. Gorąco przyprawiało mnie o zawroty

głowy. W końcu nie wytrzymałam i w desperackim geście obcięłam nożem rękawy

sukienki, odsłaniając gołe ramiona do słońca. Mya spojrzała na mnie z

nieukrywaną dezaprobatą, ale wkrótce poszła w moje ślady. Nie mogłam

zrozumieć jak wilki znoszą tak duże ciepło. Jednego wieczoru spytałam o to

Lezarda.
- Nie musisz się o nas martwić. Radzimy sobie – odparł z

uśmiechem.
Odpowiedziałam tym samym. Lezard rozglądnął się po

towarzyszach, a gdy spostrzegł, że każdy zajmuje się swoimi sprawami wziął

mnie za rękę i pociągnął w stronę lasu.
- Co robisz? –

szepnęłam.
- Chodź. Jeśli mnie pamięć nie myli gdzieś tutaj powinna być

polana.
Na usta cisnęło mi się wiele pytań, ale nie zadałam ich.

Postanowiłam po prostu uwierzyć Lezowi. Rzeczywiście, po kilkudziesięciu

minutach spaceru moim oczom ukazała się niewielka leśna polana. Na jej

środku rosła wierzba płacząca. Jej konar był imponująco gruby, a czas zmusił

go do ukłonu ziemi. Korona wierzby tworzyła wokół niego niejako kopułę

zieleni. Wiatr przemykał się między jej liśćmi zmuszając do szumiącego

śpiewu. Podbiegłam bliżej. Chciałam dotknąć tej niezwykłej istoty. Kora

sprawiała wrażenie jakby życie tętniło w niej od wieków. W przejawie

fascynacji przytuliłam się do korzenia. Lezarad patrzyła mnie z życzliwym

uśmiechem.
- Wiedziałem, że ci się spodoba – usiadł na trawie obok

konaru tak, by mógł widzieć niebo. Poklepał miejsce obok siebie. Zrozumiałam

zachętę. Wypuściłam z objęć pień i zajęłam miejsce przy Lezie, a on

wyciągnął dłoń w niebo wskazując na dużą, jarzącą się zieloną poświatą,

gwiazdę.
-Widzisz? – spytał, a gdy przytaknęłam dodał – To

wilczyca, Ert.
Neonai
miła niespodzianka! straciłam już

nadzieję, że wrzucisz jakikolwiek part, a tu proszę =) co moge powiedziec?

świetna jak poprzednie i juz czekam na nastepną...
Aeth
No, musiałam sobie trochę odświeżyć

pamięć
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>. Przy okazji wyszło, że ostatnich części jakimś cudem nie

przeczytałam wcześniej...
Naprawdę mi się to podoba. Rzadko mi się

zdarza, żeby opowiadania czytać w takim tempie, w sensie, że bez problemów

można przejść od jednej linijki do drugiej, bo tak fajnie się czyta. Są tu

świetne opisy, krótkie, ale treściwe, żywe dialogi, które chyba z całości

podobają mi się najbardziej, coraz lepsza fabuła, nowe wątki, nowi

bohaterowie. Same cechy dobrego opowiadania. Zazdroszczę Ci, iskra - pisanie

przychodzi Ci tak naturalnie, masz świetne pomysły i świetne wykonanie...


Niemniej jednak - przecinków mało. I w ostatnim akapicie coś chyba jest

nie tak
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>


align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Lezarad patrzyła mnie z życzliwym uśmiechem.


class='postcolor'>

Pozdrawiam :]
Catherine Virgo
Jupi! Wreszcie... Nie mogłam się

doczekać...


align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Lezarad patrzyła mnie z życzliwym uśmiechem.


class='postcolor'>

To on zmienił płeć, czy jak? Bo

mi się nie wydaje...
Bieta
ha...

border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>- Nigdy nie poczujesz ciepła jego dotyku

– wyszeptała tonem, w którym kryły się wszystkie noce spędzone z

Lezardem. Zacisnęłam usta w wąską linię i szarpnęłam lekko barkiem wyrywając

się z uścisku.
- Poczuję coś więcej – rzuciłam nie odwracając

głowy. Czułam w swoim sercu nikły skurcz tryumfu kobiety, która

wypowiedziała ostatnie słowo, kobiety, która wygrała. Teraz nie mogę wręcz

uwierzyć jak bardzo się nie myliłam, choć przecież w przeszłości nigdy taki

myśli nawet nie pojawiłyby się w moim umyśle, o czynach już nie wspominając.


class='postcolor'>
ten fragment zwrócił moją

uwagę...czyzby to zapowiadało jakiś...erotyk?
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/laugh.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='laugh.gif'

/> <bieta odzywa sie niesmialo zeby nie zapeszyc>

XD
Ogólnie bardzo się cieszę, ze zabrałaś się za kontynuację...juz dawno

przestałam wchodzic na fanfiction, a tu patrze takie cacko
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
iskra
Taki marny kawałek, ale uważam, że macie prawo jak najszybciej wiedzieć co było dalej (: Tymbardziej, że dochodzi do zoofili tongue.gif




- Tak, jej czas… - przytaknął jakby rozmarzonym głosem.
Miałam wrażenie, że chce mi wynagrodzić fakt, że już niedługo mnie zostawi. Ale to i tak bolało. Rozstanie. Myślałam jak sobie poradzę sama, jak będę żyć. I nie widziałam nawet najmniejszego rąbka tej przyszłości. Zadrżałam na myśl o wielkiej niewiadomej, jaka mnie czekała. Lezard objął mnie i otulił swoim płaszczem. Myślał, że jest mi chłodno. Może to i dobrze, przynajmniej nie zadawał zbędnych pytań. Dobrze mi było w jego obecności. Miałam nadzieję na długą rozmowę pod baldachimem nieba. Stało się jednak coś zupełnie innego i zaskakującego. Nawet nie wiem jak, nie wiem kiedy nasze usta zetknęły się ze sobą. Pamiętam, że Lez odepchnął mnie wtedy lekko i wstał, a jego ruchy zdradzały zdenerwowanie. Widocznie nie chciał, by do tego doszło. A ja… Ja chyba chciałam. I nie miałam najmniejszej ochoty by ta sytuacja wymknęła mi się spod kontroli. Choć raz chciałam wziąć życie we własne ręce. Złapałam za płaszcz Lezarda i pociągnęłam lekko. Wilk spojrzał na mnie smutnym wzrokiem wyrażającym tyle samo, co słowa: ”Proszę, nie rób tego”.
- Ugaś to, co rozpaliłeś, Lezardzie – rzekłam stanowczo.
Wczepiłam w płaszcz drugą rękę i pociągnęłam z całej siły. Lezard upadł obok mnie zapewne tylko dlatego, że nie spodziewał się szarpnięcia. Bez słowa przygarnął mnie do siebie. Nie powstrzymuj się, pomyślałam w duchu. Ale Lez ani myślał się powstrzymywać. Czułam na szyi jego ciepły, przyspieszony oddech, na ciele – jego dłonie. Pod rozgwieżdżonym niebem, w czasie Ert, bogini siły, płodności i stabilności ducha, przeżywałam noc, której nigdy nie zapomniałam, której konsekwencje nie pozwalały mi zapomnieć.
Rano obudziły mnie promienie słońca. Otworzyłam oczy i z wyrazem błogości na twarzy spojrzałam na Lezarda, a raczej spojrzałabym gdyby był ze mną. Uśmiech spełzł z mojej twarzy. Rozejrzałam się jeszcze raz. Ta sama polana, ta sama wierzba. I ja. Naga, leżąca pod płaszczem kochanka, którego już nie było. Wciągając na siebie sukienkę czułam się w pewnym sensie upokorzona i wykorzystana. Wmawiając sobie, że noc była snem skierowałam się w stronę obozu. Minęło nieco czasu zanim tam trafiłam – ścieżka nie wyglądałam tak samo jak w nocy. Kiedy weszłam do obozowiska wszyscy zbierali się już do wyjazdu. Nigdzie nie widziałam Lezarda. Rozejrzałam się za nim nerwowym wzrokiem. Nic. W końcu pociągnęłam za rękaw przechodząca obok Myę. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, a ona napluła mi w twarz. Spojrzałam zaskoczona w jej oczy i ujrzałam w nich pogardę i wiedzę o minionej nocy. Otarłam twarz rąbkiem sukni, a ona wciąż stała nade mną patrząc tym swoim wzrokiem, wyrażającym głęboki niesmak na mój widok. Bez słowa odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Zaraz potem zobaczyłam jak Sel łapie Myę brutalnie za ramię i prowadzi głębiej do lasu. Chciałam go powstrzymać, krzyknąć, by nie robił jej żadnej krzywdy, ale powstrzymałam się. Tym bardziej, że czułam się upokorzona. Gdzieś obok przemknął Sevotharte. Złapałam go za ramię. Chyba mocniej niż zamierzałam, bo spojrzał na mnie nieco dziwnie.
- Gdzie Lez – spytałam już całkiem spokojnie i puściłam jego rękę.
- Pojechał przodem. Mówił, że chce się upewnić czy nie czeka nas w przyszłości jakaś niespodzianka – odparł Sevi przyglądając mi się badawczo.
- Niespodzianki, tak? – mruknęłam.
- A coś nie tak, Cai? – poczułam jak bierze moje dłonie w swoje – Może ja mógłbym ci jakoś pomóc.
- Nie – zaprzeczyłam i wyciągnęłam ręce z jego dłoni – Wątpię.
Odeszłam. Czułam na sobie jego wzrok. W ogóle czułam się jakby wszyscy już wiedzieli, jakby mną gardzili. Usiadłam bezwiednie na wystającym konarze i schowałam twarz w dłoniach. O Bogowie, myślałam próbując powstrzymać łzy, co ja zrobiłam? Co ja zrobiłam?! Poczułam czyjąś rękę na ramieniu i wzdrygnęłam się. Podniosłam głowę i popatrzyłam w blade oczy Reydena.
- Cailith, moje dziecko – rzekła łagodnie i przysiadł się – Targają tobą potężne emocje.
- Targają? – spytałam nieprzytomny głosem, ale wiedział, że to potwierdzenie.
- Cokolwiek się stało… - zaczął i przerwał na chwilę. Chyba nie chciał dokończyć, ale jednak to zrobił. – wiedz, że za kilka dni dotrzemy do Atlasu. Jeśli chcesz coś wyznać Lezardowi zrób to teraz. Później możesz nie mieć okazji.
- Co masz na myśli?
- Tylko tyle, że będzie wojna, Cailith. A nie muszę ci chyba mówić, że na wojnie giną wilki. Generałowie także. I choć podejrzewam, że Lezard jeśli przeżyje, przeżyje tylko dla ciebie, to myślę, że powinnaś coś powiedzieć – przerwał na chwilę i zastanowił się – To znaczy, jeśli masz mu coś do powiedzenia.
Po tych słowach wstał. Klepnął mnie przyjaźnie po plecach i zasugerował, że powinnam się zbierać. Więc zebrałam się. Wsiadłam z niemałym trudem na wierzchowca. Czułam każdą część swojego ciała, każdy mięsień. Na drugiego konia wsiadł Sevotharte i Reyden. Sel usiadł za mną. Obejrzałam się gwałtownie. Byłam gotowa go zepchnąć. Zamiast tego zadałam mu tylko pytanie.
- Gdzie Mya?
- Mya nie jedzie z nami – odparł twardo tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Jak to?! Chyba nic jej nie zrobiłeś!
- Nie zrobiłem, choć miałem na to ochotę. Wytłumaczyłem jej z jakich powodów nie powinna jechać.
- Co z nią będzie?
Nie odpowiedział. Kopnął konia piętami w boki i pogalopowaliśmy w las. Drugi wierzchowiec biegł zaraz za nami.
Catherine Virgo
No, i o to chodziło...
Dobra, przejdę

do rzeczy: napisane jak zwykle dobrze, ale... Nie zauważyłaś, że ona siakaś

taka dziwna? W jednej chwili jedno, w drugiej drugie i wszystko się

sprowadza do wspólnego punktu... Tak to odbieram...
kaola
zachwyciłam się.
kompletnie.

/>przeczytałam całość w jeden dzień.
poza ostatnim rozdziałem (który mi

się niespecjalnie podoba) to jest genialnie.

dalej, dalej

poprosze!
(:
żaba
BARDZO mi się podobało...wszystkie party.

Tylko ten ostatni z tą łąka mnie trochę zawiódł. Nie myślałam, że ona i

Lezard...wolałabym żeby wkąńcu się do Sela przekonała, bo to by było takie

niespodziewane, a z tym Lezem to od początku można było się domyślać, że coś

takiego zajdzie(a moim skromnym zdaniem to troche przereklamowane


style='vertical-align:middle' alt='sad.gif' /> ). Ale i tak

myślę, że PRZEPIĘKNIE PISZESZ. Czekam z niecierpliwością na kolejne

części.
żabka pozdrwawia i weny życzy.

P.S.
Szczerze

bym się ucieszyła, gdyby ta scenka z tą łąką okazała by się

snem...(prosze!!!
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/sad.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='sad.gif' /> )
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.