oj, moje gimnazjum było mega hardkorowe, a pod tym względem właściwie nigdy nic się nie działo, więc nie żartujmy już sobie. a dobrze pamiętam, jak już od podstawówki niektórzy mieli kontakt ze złymi rzeczami: jedna taka koleżanka opowiadała, co tata trzyma w jednej z szuflad i jak to studiuje, kiedy go nie ma, chłopcy w okolicach nauczania początkowego jarali się gazetami tatusiów. w pierwszej klasie gimnazjum była moda na podawanie sobie błyszczyka ustami wśród wielu dziewczyn i zdjęcia się wtedy na gronie umieszczać zaczęło, a teledyski i takie tam to już przez te wszystkie lata się przewijały. ale jedna z poznanych przeze mnie przez te dziewięć lat osób przyznawała się do niebycia dziewicą, ze trzy mogły nie być i wszystko to wynikało raczej z tego, z powodu czego przytrafiało się i "na wysokości 1410"- sytuacja w domu, starszy chłopak czy jakiś śmieszny i nie do końca świadomy bunt.
nie no, sorry, zdarzył się jeden kryzys, że po jednej imprezie dwie pary zabijały się po drodze do ginekologa. pech chce, że za nic nie pasują do tej bajki, bo wśród nich dwie z czterech osób, z którymi w mojej szkole nie wstydziłam się zadawać. między innymi dlatego, że akurat wtedy, zamiast Pussycat Dolls jarały się Bloc Party i Junior Senior.
plus o swoją siostrę, koncentrującą się raczej na takich niepokojących zjawiskach, podobnie zresztą jak o jej mądrzejsze czy głupsze koleżanki i resztę tych za młodych nastolatków niespecjalnie się martwię. nie do końca wierzę, że dadzą się omamić przez te podstępne potwory, jakimi są czasopisma dla kobiet, teledyski, portale społecznościowe czy romantyczni koledzy z internetu, bo mi się tam średnio w głowie mieści, żeby było zbyt wiele osób, które w kwestii seksu kompletnie nie mają wyczucia. razem z idiotami, z osobami, które jakoś tam dają się wciągnąć tym wszystkim niegrzecznym mediom i nie mediom, z tymi, którym rodzice na dużo pozwalają itd. kiedyś tam w temacie o prostytutkach padł argument, że to w porządku, jeśli ich godność nie tkwi w seksualności, ale w tym przypadku tak nie do końca można sobie wybrać. jeśli u kogoś nie- to moim skromnym zdaniem musi być albo wynaturzenie, albo oszustwo. oczywiście nie zawsze się udaje postępować zgodnie z zasadami i nie musi to wcale oznaczać złych ideałów, stąd się zdarza, ale to taka podstawowa reguła, że na pewno nie tak często i ta degrengolada nie ma tak szerokiego zasięgu, który wykończy społeczeństwo.
a biorąc pod uwagę to, co niektórzy tu napisali, moim dzieciom możecie powoli zaczynać współczuć. nie dość, że chyba za bardzo wierzę metodzie, którą sama zostałam wychowana, to jeszcze zamiast dobranocek będą glamowe koncerty Bowiego, a zamiast kołysanki
Damaged Goods