Pewnie nieraz macie/mieliście problemy z rodzicami niekiedy przyjmującymi postawę: "nie pozwalam - za mlody/a". Myślę, że to juz standard, wręcz tradycja...
Rodzice nie moga sie pogodzic, że nie jesteśmy już dziećmi, że pomału, ale jednak dorastamy. Z tym, że sami czesto nie wiedzą jak to jest naprawdę. Z jednej strony wymagają odpowiedzialności z drugiej nie pozwalają na jakieś bzdurne rzeczy z powodu pt.: "bo nie". Ale chyba każdy wie o co chodzi...
No więc jak to było/jest z wami. I moze sposoby radzenia sobie ze staruszkami...
Każdemu mogą się przydać.^^
Natchnęło mnie właśnie z tego powodu. Pozwoli - nie pozwoli?
Dowiem się jutro.... ;P
Mam 13 lat. W porzadku, wiem, że do dorosłości jeszcze długa droga. Ale wiem też, że nie jestem już dzieckiem. Powiedzmy, że jestem nastolatką, choc jakos tak głupio brzmi...^^ Przynajmniej emocjonalnie czuję się dojrzała... Nie dorosła, nie o to mi chodzi, bo wiem, że w wielu sytuacjach moge zachować sie idiotycznie, dziecinnie, ale... Nie jestem dzieckiem.
Tak, tak, dzieckiem się jest do 18 roku życia, ale to tylko formalność, to tylko status prawny, ale o dojrzałości człowieka nie decyduje papier. Chyba tyle...
eee ten tego.
masz 13 lat ,wybacz, ale na serio jesteś jeszcze dzieckiem.
nie dziw się więc kontrolą rodziców.
MalGanis
20.08.2005 22:05
Trzeba podsunąć takie argumenty, że rodzice MUSZĄ sie zgodzić

Nawet jeśli te argumenty będą wyssane z palca, to jeśli będą należycie przekonywujące, to wszystko pójdzie po waszej myśli.
A ja wszystko załatwiam dyskusją, która zwykle przebiega po mojej myśli, zresztą mam dobry kontakt z mamusią =P
edit: Cat, bez przesady. Dziecko to dla mnie osobnik poniżej 10 lat. Ewentualnie 11... Później już zaczyna się poważny etap dorastania
Fakt, czasem jest to wkurzające...szczególnie kiedy nie jesteś już dzieckiem tylko dorosłą osobą, ale oni nadal tak cię traktują... Być najmłodszą w rodzinie nie jest wcale tak fajnie. Nawet starsze rodzeństwo traktuj cię...eee z góry.
Czasem nasi „staruszkowie” nie mogą pogodzić się z tym, że ich pociechy dorosły. Często słyszymy: zrobisz to, kupisz to, dopiero wtedy kiedy się stąd (z domciu) wyprowadzisz. Ale na każdego jest sposób...poczekamy, poczekamy i może pozwolą mi na ten tatuaż

QUOTE
A ja wszystko załatwiam dyskusją
taa, ale to długo trwa. 3 latka czekałam żeby kupili mi psa. W końcu się zgodzili i to na takiego jakiego chciałam. Ma się ten dar przekonywania nie? (tylko z wolno się rozkręca:P)
ja mam 16 lat. czyli możnaby powiedzieć, że takim już małym dzieckiem to to nie jestem. a jednak... do domu wracam przed 20 (tutaj akurat się nie burzę, bo nie mam zbytnio gdzie wychodzić. ale jak trzeba to czasami bo dłuuuuuugich przekonywaniach uda się wyprosic do 22). gdzie, kiedy, po co i z kim. mam same koleżanki i to jeszcze te, których rodziców zna mam. kolegów - tylko tych z klasy.
oficjalnie oczywiście... w rzeczywistości: mam mnóstwo dorosłych, pracujących znajomych, osiemnastoletniego chłopaka. i choć za kazdym razem gdy wychodzimy gdzieś do miasta muszę wkręcać, że ide z koleżanką np. do kina, boję się że gdzieś jakiś znajomy nas zauwazy. to to akurat jakiś stareotyp, że jak jakiś kolega to od razu "coś więcej".
niektórym rodzicom da się coś przetłumaczyć. u mnie prym wiedzie mama i to oda głównie o wszystkim decyduje. jak coś postanowi to nic jej nie odwiedzie od tej decyzji.
jedak nie mam problemów - jak chyba więksozść - z alkoholem. oczywiście, alkohol nie dla dzieci. itp, itd. ale nikt by mi nie zrobił wielkiej jakiejś afery, że łyknęłam np. piwo.
uważam jednak, że takie zakazy często są nawet dobre. mimo, że czasami warto się sparzyć, czasami może się to skończyć tragicznie. dlatego pozwalanie na wiele rzeczy np. właśnie takim trzynastolatkom, różnie się kończy. bo - bez obrazy - choć dziećmi nie jesteście, ale do dorosłości to wam jeszcze dużo brakuje. tak jak i mi. i nawet wielu, starszym odemnie.
MalGanis
21.08.2005 00:03
QUOTE
choć dziećmi nie jesteście, ale do dorosłości to wam jeszcze dużo brakuje
To jest to.
Zaraz... nie jesteśmy dziećmi...
Co wy tu jeszcze robicie?! Do spania!!! Już dawno po północy!
Norriśka
21.08.2005 00:10
taa, aż 10 minut..
ja to nie mam raczej takich problemów, mama mnie nigdy krótko nie trzymała. miała do mnie zaufanie, a ja tego zaufania nie starałam sie nadwyrężać. jak byłam na imprezie późno wieczorem, a ona do mnie dzwoniła to normalnie mówiłam jej co sie dzieje, "u mnie wszystko w porządku, trochę wypiłam ale narazie jest ok. o, jakaś laska wlasnie sie porzygała, hahaha. ok, wróce taksówką około 2 w nocy". ona nie robila mi awantury, bo nie miala za co. byłam szczera, a szczerość oznacza zaufanie. raz mi napisała smsa jak szłam na impreze na zakonczenie roku, zebym pamietała zeby nie mieszać trunków :) i'm 17 (and i'm addicted XD).
hm z tego co widze i slysze po rowiesnikach z klasy, to moglbym w kompleks popadac, ale jakos zadowolony jestem. o 23 w domu zazwczayj, casem pozniej, w roku szkolnym troche wczesniej. piwo juz pilem z rodzicami i. hm glupie troche uczucie, ale oni maja swiadomosc ze wypijam browca.
roznie to bywa z imprezami, nie sa nigdy przekonani do mojej godziny, ale czesciej sie zgadzaja.
15 lat?
avalanche
21.08.2005 00:40
z imprezami nie ma z moimi problemu, tyle że mi się na nie chce łazić ;ppp może od sezonu osiemnastek gdzieś się wybiore. ogólnie sądzę że mój ojciec pozwala mi na więcej, natomiast moja mama ma czasami napady miłości i chce mnie nagle przytulić i mówi że jestem jej córeczką Xd. a mi za 2 miesiące stuknie osiemnastka.
co do alkoholu to nie piję (narazie ;p) więc nie ma tu ze mną problemów.
ale mam podobny problem ze znajomymi. bo tu robią mi dochodzenie, a jakakolwiek informacje podłapana przez moją mamę jest natychmiast relacjonowana babci i tak potem cała rodzina wie kto gdzie i jak. nie cierpie tego. aż boje sie pomyśleć co by było gdybym miała chłopaka - byłabym obiektem rodzinnych dowcipów ;p
podsumowując, nie jest źle, ale za dużo jeszcze kontrolowania jest a to tym bardziej mnie denerwuje że nigdy nie było kłopotów ze mną, więc?. może im przejdzie z wiekiem ;P
QUOTE(kelyy)
Mam 13 lat. W porzadku, wiem, że do dorosłości jeszcze długa droga. Ale wiem też, że nie jestem już dzieckiem. Powiedzmy, że jestem nastolatką, choc jakos tak głupio brzmi...^^ Przynajmniej emocjonalnie czuję się dojrzała... Nie dorosła, nie o to mi chodzi, bo wiem, że w wielu sytuacjach moge zachować sie idiotycznie, dziecinnie, ale... Nie jestem dzieckiem.
^
ach, az sie prosi zeby zacytowac znana wieszczke i piesniarke: "I'm Not a Girl, Not Yet a Woman" ;P
-
mam 16 lat i z tego oto wlasnie miejsca serdecznie 'Dziekujem' rodzicielom za wolnosc i absolutne zaufanie jakim mnie darza <klania sie wpol>
wiec mam [prawie] absolutny luz. hmm choc nie mam przyjaciol wsrod osob starszych or smth,
ale juz kontrolowanie z kim sie 'zadaje' lub po co/gdzie ide/kiedy wroce chyba potraktowalbym jako zbyt duza ?ingerencje? w moja prywatnosc ;p w glowie nic mi sie nie poprzewracalo, poprostu jak wczesniej wspomnialem maja do mnie zaufanie [hm chyba calkiem niezle sie dogaduje], wiec nie ma awantur o takie błahe sprawy.
pozatym w czasach telofonii komorkowej... sms 'nie wroce dzis na kolacje. jestem bezpieczny, a pan doktor mowi ze wielu ludzi zyje bez nogi' ;p [de facto to w 'normalnych warunkach' przed polnoca, jak jakas impreza to przewaznie 4.00]
alkohol. z tata od czasu do czasu jakies piwko wypije ;P takze ojcowska rade otrzymalem, ze wodke 'sam mi da nawet tylko bym sie nigdzie nie upijal i mu wstydu nie robil', czego staram sie przestrzegac.
jedyne 'klopoty' jakie mam ta z mama. poprostu ma strasznie irytujace zwayczaje. potrafi wejsc do mojego pokoju [zawsze poukladanego w stylu 'pozorny chaos'] tylko po to by poduszke z podlogi podniesc na kanape/ cos zlozyc/zaslonic zaluzje/ gazete lezaca na srodku biurka przylozyc rowniotko do krawedzi tegoz, a potem wyjsc. coz moze mam nerwice natrectw jakas, ale poprostu wpadam w szal gdy w tym od poczatku do konca za planowanym [i co najwazniejsze moim! ;p] pokoju, gdzie wszystko ma swoje miejsce ktos zmienia chocby szczegol. usilne prosby nie pomagaja ['no bo jak przeciez jak przyjda goscie i zobacza taki pokoj to co o mnie powiedza?' ;p] to samo tyczy sie lazienki. bo kto normalny wpycha 4 szczoteczki do zebow i 2 tubki pasty wpycha do jednego [waskiego dodam] kubka?! srodek ciezkosci takiego kubka oczywiscie zmienia sie [do dzis nie dowiedzialem sie jakim cudem mojej mamie udaje sie go ustawic w pionie] , a do codziennego 'porannego rytuału' nalezy zbieranie kubka [oraz tego co z niego wypadlo] z podlogi. to naprawde dosc irytujace gdy spieszysz sie do szkoly. czy ten caly 'kubkowy sprzet' nie moze bys radosnie ulozony na umywalce tak by nie spadal? 'Nie, bo to wyglada nieestetycznie'. reczniki. czy one nie moga normalnie byc normalnei przewieszone i zwisac sobie swobodnie, gotowe do uzycia? czy musi byc zawsze zlozony na 8 czesci? [oto tylko niektore z pytan ktorych nie potrafi wyjasnic Strafa 11...] jakby tego jescze bylo malo ma anielska cierpliwosc. za kazdym razem gdy rozloze ten idiotyczny recznik - ona znow go skalda i tak praktycznie ze wszystkim innym, i w kolko [moge sobie co najwyzej 'nozka tupnac', prosby, krzyki cokolwiek to kompromisu na tym polu niewypracujemy]. czuje ze jak sie predko po 18 nie wyprowadze to tak bedzie do usranej.
oczywiscie wszystko powyzsze mozna rownie dobrze skwitowac dzwiecznym 'buhahahha'. i podpieciem pod belkot sfrustrowanego nastolatka, bo jakiez to sa wkoncu 'problemy'? zadne. poprostu narzekanie tego ktory i tak ma za dobrze w domu ;p. poprostu szczegoly. diabelnie irytujeca, ale tylko detale.
PS. rispekt dla moich rodzicow ;p
MalGanis
21.08.2005 10:52
Ja nie mam jak na swoj wiek wiele wymagań, takze starcia z rodzicami nie wchodza w gre... A jak do czegos moja mama nie jest przekonana to wystarczy dyskusja, ale w zasadzie nie ma potrzeby...
Bo gdzie ja bym miał wychodzić o 22 z domu?
Raz po 18 w naszej 'kryjówce kolesi z osiedla' podeszly do mnie i do moich kolegow jakies typy i sie spytaly 'za kim jestescie'. Na szczescie nie było obitego ryja, ale wole nie myslec, co sie stanie jak wyjde z domu po dwudziestej ;/
Imprezy tez mnie nie bawia, bo sa tak zwane 'wjazdy na chate' a nie chce, zeby mnie zobaczyli z nieodpowiednimi ludzmi, bo potem zaczekaja sobie jak bede szedl ze szkoły daleko od swojego osiedla i mnie tak dojadą, ze beda mnei pozniej zbierac do pudelka po zapałkach ;/
Za to kiedyś jak byłem młodszy i policja jeszcze pokazywała się na osiedlach to dla mnie i moich kolegów pasjonującą rozrywką było wchodzenie do takiego starego zdewastowanego młyna, mieszczącego się nad rzeką gdzie rozne typki zalatwiaja podejrzane interesy. W kazdym razie bylo nas ze 20 wszyscy z plecakami, linami, nozami (kto nie mial podnosil metalowe prety - w razie czego cza sie bronic, nie? ;p ), latarkami (ciemno jak nie wiem co bylo) i niewielkimi zapasami żarcia i wody. Wchodzilismy przez takie okno (inaczej sie nie dalo) i zwiedzailismy. Bylo to dosyc niebezpieczne, bo podlogi byly drewniane, sprochniale i wszedzie byly dziury, a jak tylko uslyszelismy najcichszy odglos, to spiepszalismy jak nie wiem co, ale bylo fajnie i podnosilo adrenalinke, a jak pozniej opowiedzialem wszystko mamie, to nie wyskoczyla wcale z okrzykiem "gdzie wyscie lazili?!" tylko powiedziala "badzcie madrzy i robcie wszystko z glowa".
Ma sie tolerancyjna mamuske!
Denerwuje mnie, jak niektórzy chcą się za wszelką cenę postarzeć...jak pomyślę jak wyglądają niektóre „trzynastki”...bosh co one ze sobą wyprawiają...
Kiedy miałam te 15,16 lat nie mogłam się doczekać, kiedy będę „dorosła”. Wydawało mi się, że przekroczenie tej magicznej bariery otworzy mi wszystkie dotąd zamknięte bramy...
Teraz, gdy ściskam w łapkach śliczna plastikową kartę z tym okropnym zdjęciem czuje się, że nic się nie zmieniło. Przecież nadal mieszkam z rodzinką i tak czy siak muszę się ich słuchać (ale oni są wyrozumiali) A wiecie co jesty najgorsze? Specjalnie poszłam do sklepu po piwko (redds yee yee), czego nie jeszcze nie robiłam.(nie pije za często...a jak cos to ktos mi kupował) Nikt się nawet nie spytał o dowód! To po co ja tyle lat czekałam?!
grlouiee
21.08.2005 11:57
Mam 15 lat i w tym roku wymyslilismy ze znajomymi namioty

. Miały być zarówno dziewczyny jak i chłopcy, i nie byly one w mojej miejscowosci

No i na początku było "Nie ma mowy". Moja mam stanowczo przeciwna, ale tata byl skolny mi pozowlic. No i w przeddzien namiocikow, pogadalam z nimi, pzredstawilam swoje argumenty, wysluchalam ich, ale widzialam ze dalej sie opierakja. No i zastosowalam moja stara, dobra metode...czyli yyy rozpłakałam się

, oczywiście na poczekanie.. powiedziałam, ze nie chce byc inna, ze ja chce normalnie życ, ze bede rozważna i poskutkowalo, pojechalam i sie.....swietnie bawilam

Planujemy powtorke, tak na zakonczenie wakcji
Moonchild
21.08.2005 12:16
Ja na szczęście nigdy nie miałam zbytnich problemów z takimi sprawami. Z miomi rodzicami zawsze moglam się jakoś dogadać. Na wszystko oczywiście mi nie pozwalali (zresztą teraz patrząc z perspektywy czasu wcale im się nie dziwie

), ale zawsze doszliśmy do jakiegoś kompromisu.
QUOTE
Kiedy miałam te 15,16 lat nie mogłam się doczekać, kiedy będę „dorosła”. Wydawało mi się, że przekroczenie tej magicznej bariery otworzy mi wszystkie dotąd zamknięte bramy...
Miałam dokładnie tak samo. Przed 18stką ciągle tylko marzyłam żeby mieć wreszcie dowód i móc robić co się chce... A w rzeczywistości nic, kompletnie nic się mnie zmieniło.
grlouiee
21.08.2005 12:21
QUOTE
Miałam dokładnie tak samo. Przed 18stką ciągle tylko marzyłam żeby mieć wreszcie dowód i móc robić co się chce... A w rzeczywistości nic, kompletnie nic się mnie zmieniło.
Patrząc na moja sisotre - ma już 20 lat, to jak dostała dowod, to też u niej w zyciu, nie bylo rażacych zmian. Gdy np. chciała kupic piwo, pzred 18-stką, to dostawała je normalnie jak i po tej "granicy wiekowej"
Hmmm dwa lata temu chciałam ze znajomymi jechać na sylwestra w Bieszczady. Nie pozwolili, była awantura, ale jakoś przeżyłam.
W tym roku już pozwolili.
Ogólnie nie mam problemów z moimi rodzicami. Chce iść na imprezę, idę, chce wyjechać, wyjeżdżam.
Raczej mają do mnie zaufanie, a poza tym:
Wiekszość imprez spędzam ze starszym bratem, mamy bowiem to samo grono znajomych, więc mam kogoś kto w razie czego może mi pomóc:)
Moi rodzice mają zaufanie do goistów, a większość moich wyjazdów to jest właśnie na turniej albo na imprezę goistyczną. Rok temu jeszcze bali się, żebym sama jeździła w dalekie podróże pociągiem, teraz jakoś są bardziej skłonni zgodzić się na to;
Hmm najwięcej problemów mam z wyjściami z M. i L., których moi rodzice nie lubią wyjątkowo. Ale okej, też rozumieją

Sytuacja w moim domu ogólnie w tej kwesti super.
mnie to nawet po 18 nie puściliby gdzieś ze znajomymi co dopiero z "kolegą" lub nawet kolegami... cuż... taka mentalność. choć troche sie tutaj im dziwię, bo nigdy na tym tle nie mieli żadnych problemów zarówno ze mną jak i z moją starszą (23) siostrą.
pod namiot czy wogóle wyjazd to było wielkie gadanie jak jechałam z grupą teatralną. pod okiem nauczyciela (znaczy się kolesia, który u nas w szkole religii i jest instruktorem teatralnym, ale takim typowym belfrem to on raczej nie jest...). też było gadanie. a jak już pojecahłam (na 3 dni, do miejscowości oddalonej o 40 km od mojej, więc w każdym momencie mogli wsiąść w samochód i nawet mnie sprawdzić) to co godzine do mnie dzwonili i czy pisali smsy. sprawdzali mnie na kazdym kroku. aha. a to było dwa lata temu. w zeszłym roku już było lepiej. a w tym z przyczyn niezalażnych ani ode mnie ani od nich, nie pojechałam.
tutaj to taki malutki niby wyjątek. bo anka (znaczy się moja siostra) to z paczką znajomch mogła pojechać nad morze dopiero w po skończonym liceum. czyli jak już miała 19. wcześniej nie pozwolili. i mnie pewnie tez nie pozwolą jak gdzieś tak będę chciała pojechać z przyjaciółmi.
jej. ale wy macie problemy:>
jak chcecie iść na ipreze to idźcie
jak nie chcą wam sprzedać browca, niech wam kumpel kupi
proste
rodzice was kochają
powkurwiają się ale w końcu im przejdzie.
fakt. ale póki jesteśmy na ich utrzymaniu to musimy się ich słuchać.
ps. a co do piwa, to nie wiem jak u was, ale w moim mieście to nawet 13-latkowi browaca sprzedadzą...
QUOTE
to co godzine do mnie dzwonili i czy pisali smsy. sprawdzali mnie na kazdym kroku.
U mnie jest tak samo grrrrr... Jak mam gdzieś iść to zawsze muszą jakiś numerek odstawić. No, ale ich rozumiem, martwią się o mnie... A jak pomyślę, że moja starsza sis szlajała się nocą ze skinami po osiedlu

No ale wtedy były inne czasy
A moi rodzice mnie czasem pozytywnie zaskakują. Jeszcze sie nie zdarzyło, żeby mnie nie puścili na jakąś impreze. Fakt, że oni zupełnie sobie nie zdają sprawy co się na takich imprezach dzieje

I nawet jak przychodze do domu przesiąknięta zapachem wódki, to oni nic nie widzą... Ostatnio na przykład, zaczęli mnie uświadamiać jak smakuje piwo ;] Ale nie narzekam. Pozwalają mi na dużo. Moge późno wracać do domu, a oni się nie rzucają... Ale musze przyznać, że z pewnością jakiś wkład w to mają moi starsi bracia, któray w moim wieku byli... 12 lat temu i już zdążyli mi wychować rodziców. I się za mną wstawiają. Czasem rodzice mają jakieś odchyły, ale szybko im przechodzi.
A MisieK mądrze prawi.
A własnie - co do wyjścia z chłopakami. Mam wrazenie, ze moja mam byłaby najszczesliwsza wlasnie wtedy, gdybym wychodziła z jakimś facetem. Bo jak jej mowie, ze ide na sacer "tylko z kolezanka" jest szczerze zawiedziona. ^^
a u mnie na odwrót.... jak coś mówię, tak bezwiednie że np. Kamil opowiadał że cośtam cośtam... to od razu "jaki Kamil?" i te spojrzenie... jakiekolwiek imie męskie bym nie wypowiedziała zawsze jest jedno.... najlepiej to chybaby było dla nich jakbym sie w zakonie zamknęła...
Mam 15 lat. Jak wychodzę na dwór to mam być w domu o 22.00. Zresztą... i tak tyle nie siedzę na dworze. Tata czasami daje mi łyknąć piwa, bo uważa, że przeczyszcza nerki ;P ( i to prawda

). Nie palę, tata się mnie boi jak go zobaczę z papierosem. Mam swoje grono przyjaciół, które rodzice znają. Jeśli idę gdzieś z nimi to mam wolną rękę. Lecz gdy idę z kimś innym zaczyna się wywiad. Gdzie idziesz? Z kim idziesz? Co będziecie robić? O której wrócisz? Weź komórkę! troszczą się o mnie, a jednocześnie ufają mi.
Tyle.
QUOTE(Nes @ 21.08.2005 02:08)
jedyne 'klopoty' jakie mam ta z mama. poprostu ma strasznie irytujace zwayczaje. potrafi wejsc do mojego pokoju [zawsze poukladanego w stylu 'pozorny chaos'] tylko po to by poduszke z podlogi podniesc na kanape/ cos zlozyc/zaslonic zaluzje/ gazete lezaca na srodku biurka przylozyc rowniotko do krawedzi tegoz, a potem wyjsc. coz moze mam nerwice natrectw jakas, ale poprostu wpadam w szal gdy w tym od poczatku do konca za planowanym [i co najwazniejsze moim! ;p] pokoju, gdzie wszystko ma swoje miejsce ktos zmienia chocby szczegol. usilne prosby nie pomagaja ['no bo jak przeciez jak przyjda goscie i zobacza taki pokoj to co o mnie powiedza?' ;p]
Mam tak samo - jak coś mi ktoś zmieni w pokoju, przeniesie jakąś rzecz, to mnie trafia na miejscu. Ciężko pracuję na to, by wszystko się w pokoju komponowało, a tu mi ktoś coś zmienia ;P
Moi rodzice są w porządku - nie mam żadnych zakazów praktycznie. Na imprezy nie chodzę, na dyskoteki takoż, nie piję, nie palę, nie wyjeżdżam nigdzie sama. Rodzice nawet czasem mówią moim koleżankom, żeby mnie gdzieś wyciągały albo żebym kogoś zaprosiła. Kiedy wychodzę z przyjaciółką, to rodziciele dobrze wiedzą kto to, pytają się tylko sporadycznie dokąd i po co (to częściej ojciec). Ogólnie nie narzekam. A nawet jeśli gdzieś wyjdę nie mogą mnie dręczyć dzwonieniem na komórkę i sms-ami, bo tego urządzenia nie posiadam, co w tym przypadku jest wspaniałym plusem ;P
A myślę, że taka nadopiekuńczość rodziców jest szkodliwa. Dobrze, martwią się o swoje dziecko. Ale przecież to dziecko kiedyś będzie dorosłe i będzie musiało same sobie radzić w życiu. Kiedy ma nauczyć się samodzielności, odpowiedzialności za swoje czyny, jeśli nie w wieku nastoletnim? Nie będą je przecież prowadzić za rączkę przez całe życie, nie pojadą za nie pociągiem i nie będą mieszkać w akademiku czy na stancji, kiedy dziecko zacznie studiować, w końcu nie założą za nie rodziny. Tacy nadopiekuńczy rodzice mają dobre intencje, ale według mnie wyrządzają swojej pociesze ogromną krzywdę. Oczywiście, zakazy być muszą, w końcu samowola też nie jest najlepsza, ale swoboda i zakazy powinny być zrównoważone.
bzdury pieprzycie , dzieckiem nie jest się do wieku 18 lat.
każdy jest dzieckiem swoich rodziców , rzecz jasna ;-P
sorry , ale mnie chyba po 18stce nie wydziedziczą ;-P
Ja mam 23 lata i nadal uważam się za dziecko. I nie mam zamiaru dorosnąć zbyt szybko (kompleks PP się kłania

). Poza tym uwielbiam moich rodziców, pomimo że często się kłócimy. Wiem że zawsze w razie czego mogę ich spytać o radę (a potem beztrosko ją sobie olać

) albo przyjść do nich po pomoc.
Mówię wam, nie warto dorastać.
QUOTE
fakt. ale póki jesteśmy na ich utrzymaniu to musimy się ich słuchać.
Lol, a myślisz, że wypieprzą cie z domu za piwo?XD
QUOTE(MisieK @ 21.08.2005 20:13)
QUOTE
fakt. ale póki jesteśmy na ich utrzymaniu to musimy się ich słuchać.
Lol, a myślisz, że wypieprzą cie z domu za piwo?XD
za piwo może nie. ale jak za bardzo zacznę się rzucać to będzie źle. moi są bardzo konsekwentni. i niecofną się przed niczym. wiem że to strasznie brzmy (choc tak nie jest) ale jakbym coś porządnie przeskrobała, to bym wyleciała na zbity pysk.
MalGanis
21.08.2005 20:13
QUOTE
Ja mam 23 lata i nadal uważam się za dziecko
A mieszkasz jeszcze z rodzicami czy już sam?
Jak nie chcesz to nie odpowiadaj ale jestem ciekawy

Bo luz jest dopiero wtedy, jak się ma własną (i do tego wolną) chatę.
Siedzieć całymi nocami przed kompem i nie być w strachu, że za chwilę mamuska wparuje do pokoju i wyłączy prąd... To musi być luksus!
Anagda, albo mi się zdaje, albo według poslkiego prawa nie możesz wylecieć na ulicę. Wymeldować cię mogą tylko wtedy jak masz dokąd pójść.
malganis, jesteś zajebisty! =D
anagda -> ja nie wiem jak u ciebie ale, bo różne sa patologie, ale ja to bym musiał dziecko zmajstrować, albo wręcz odwrotnie;>
Mnie by rodzice z domu wywalili dopiero wtedy, jak by się dowiedzieli jednoczesnie, że jestem ćpunką, puszczam się na mieście, jestem w ciąży i mam długi ponad 10 000 zł

inaczej nie da rady
QUOTE(MalGanis @ 21.08.2005 11:52)
Ja nie mam jak na swoj wiek wiele wymagań, takze starcia z rodzicami nie wchodza w gre... A jak do czegos moja mama nie jest przekonana to wystarczy dyskusja, ale w zasadzie nie ma potrzeby...
Bo gdzie ja bym miał wychodzić o 22 z domu?
Raz po 18 w naszej 'kryjówce kolesi z osiedla' podeszly do mnie i do moich kolegow jakies typy i sie spytaly 'za kim jestescie'. Na szczescie nie było obitego ryja, ale wole nie myslec, co sie stanie jak wyjde z domu po dwudziestej ;/
Imprezy tez mnie nie bawia, bo sa tak zwane 'wjazdy na chate' a nie chce, zeby mnie zobaczyli z nieodpowiednimi ludzmi, bo potem zaczekaja sobie jak bede szedl ze szkoły daleko od swojego osiedla i mnie tak dojadą, ze beda mnei pozniej zbierac do pudelka po zapałkach ;/
Za to kiedyś jak byłem młodszy i policja jeszcze pokazywała się na osiedlach to dla mnie i moich kolegów pasjonującą rozrywką było wchodzenie do takiego starego zdewastowanego młyna, mieszczącego się nad rzeką gdzie rozne typki zalatwiaja podejrzane interesy. W kazdym razie bylo nas ze 20 wszyscy z plecakami, linami, nozami (kto nie mial podnosil metalowe prety - w razie czego cza sie bronic, nie? ;p ), latarkami (ciemno jak nie wiem co bylo) i niewielkimi zapasami żarcia i wody. Wchodzilismy przez takie okno (inaczej sie nie dalo) i zwiedzailismy. Bylo to dosyc niebezpieczne, bo podlogi byly drewniane, sprochniale i wszedzie byly dziury, a jak tylko uslyszelismy najcichszy odglos, to spiepszalismy jak nie wiem co, ale bylo fajnie i podnosilo adrenalinke, a jak pozniej opowiedzialem wszystko mamie, to nie wyskoczyla wcale z okrzykiem "gdzie wyscie lazili?!" tylko powiedziala "badzcie madrzy i robcie wszystko z glowa".
Ma sie tolerancyjna mamuske!

no bo najlepiej nigdzie nie wychodzić, bo Ci wszędzie wpierdolą itepe. bezsensowna mentalność, którą daje przewagę drechom /której oni nie powinni zdobywać/.
Lilly Lill
21.08.2005 23:09
Hmm, jak długo jest się dzieckiem? Sama nie wiem. Wiem tylko, że moje życie dzieli się póki co na szczęśliwe dzieciństwo do 14 roku życia i na to co następuje po nim, a czego nazywać raczej nie chcę próbować.
Z roku na rok rodzice pozwalają mi na coraz więcej. Mając lat 13 nawet nie mogłam iść na noc do koleżanki, a ostatnio [aktualnie jestem stworzeniem w wieku lat 17] bez problemu pozwolili iśc na całonocną imprezę i wrócić nad ranem. Kiedy wychodzę do koleżanek albo na jakieś włóczenie się ze znajomymi, to wracam przed zmrokiem [tzn w lecie, a w zimie to raczej nie mam zbyt wiele czasu na wyjścia]. Pamiętam, kiedy mając 15 lat chciałam pierwszy raz w życiu wybrać się z koleżankami na koncert, plenerowy dodajmy. Byłam pewna, że będzie ich ciężko przekonać, a tym czasem podeszli do mojego pomysłu dość entuzjastycznie, z zaznaczeniem, że ojciec przywiezie mnie potem do domu. Teraz z koncertów wracam już sama. Poza tym od kiedy zaczęłam chodzić do szkoły muzycznej [14 lat], a potem do liceum i musiałam dojeżdżać do centrum miasta autobusami, mogę sobie pozwolić na chwilę powłóczenia się po sklepach albo posiedzieć w parku ze znajomymi. Może i na kolczyk w brwi kiedyś się zgodzą
Moi rodzice, jeśli chodzi o alkohol są dość dziwni. Czasem na jakimś rodzinnym obiadku w lokalu kupią mi jakieś mniejsze piwo, i to sami z siebie. Kiedy szłam na swój pierwszy w życiu koncert mama zaopatrzyła mnie w kilka brezeerków (drink 5%). Niby nic wielkiego, ale zawsze. Może dzięki temu że mają taką postawę, jakoś mnie nie ciągnie. Jeśli chodzi o wyjścia to jest troche gorzej. Niedawno się przeprowadziłam, z centrum na oddaloną o 9km wioske i mam kiepski dojazd. Autobusy kursują mi co 2-3 godziny i nie zawsze mam jak dojechać, a rodzicom rzadko chce się mnie wozić. Zawsze musze im mówić gdzie ide, z kim i kiedy wróce. Nawet gdy chce wyjść w niedziele o 10. Jeśli chodzi o koncerty to zazwyczaj pozwalają, pod warunkiem jakim jest np posprzątanie pokoju, skoszenie trawy czy umycie naczyń. A godzine powrotu i ewentualne nocowanie u kogoś zawsze można wynegocjować.
15
Ja mogę podziękować moim rodzicom za tzw. umiarkowany luz. Tak jak już piszecie, z roku na rok jest coraz większe polo do popisu. Jeszcze dwa lata temu jak wróciłam w lato do domu o 22, to już był koniec mojej wędrówki po osiedlu. Teraz gdy wychodze o 22, rodzice mówią tylko "weź klucz'. Dużo się zmieniło odkąd nie mieszkam w roku szkolnym z rodzicami, ale sama w innym mieście. Fakt faktem, że gdy tam jestem to mnie kontrolują, ale ja sama mam potrzebę by wygadać się mamie o tym co dziś robiłam.
Mam siostrę, która też ma 13 lat. I sorry, ale ja sama czuje się dzieckiem nie w pełni dojrzałym( 17 rok mi leci przez palce) dlatego ciężko mi zrozumieć jak ktoś w wieku mojej siostrzyczki może mówić o dojrzałości.
Do kiedy się jest dzieckiem? Hmm, mi się wydaje, że do tego czasu kiedy sami będziemy musieli w pelni zabrać się do roboty, wtedy gdy będziemy odpowiedzialni za kogoś kogo kochamy, chociaż jak już ktoś napisał dzieckiem się jest zawsze-dzieckiem swoich rodziców.
Jeśli chodzi o alkohol to od ukończenia tej 17 mogę spokojnie pić z rodzicami jakieś piwko czy wino, albo coś innego.
I tak szczerze to nigdy nie powiedziałam do mojej mamy tudzież mojego taty "Nie jestem już dzieckiem" i w sumie nigdy bym nie chciała tak powiedzieć, fajnie jest być dzieckiem

mniej obowiązków i spraw na głowie
QUOTE(miskiek @ 21.08.2005 20:01)
Lol, a myślisz, że wypieprzą cie z domu za piwo?XD
Smiej się śmiej.
Mojego kuzyna matka wypieprzyła z domu za to, że wrócił do niego pijany. I od pół roku go spowrotem nie wpuszcza? Smieszne? Raczej nie, bo on jest *poje*any, a od tego pół roku z powodu braku miejsca noclegowego, śpi u nas. My cierpimy on cierpi, a matka żyje sama w dwupietrowym domku jednorodzinnym. To wydaje się nieprawdopodobne - wyrzucić 21 letnie dziecko z domu za upicie się, ale no popatrz, zdarza się.
Co do moich rodziców, pić w jakichśtam ilościach moge, do pubu wypuszczają mnie, na imprezy też, wiedzą, że piję; Palić nie mogę, ale wiedzą, że palę. Ale to tylko do września 0.o Potem finish. Wszystko prawie co mogliby wiedzieć wiedzą. Tata nie może się pogodzić z tym, że piję ten alkohol, ale jakoś to toleruje.
;| japitole. różne są patologie na tym świecie. ta matka twego kuzyna to przypadkiem w moherowych beretach nie służy?
ciężko tak sobie we wrześniu rzucić palenie, ale to taki offtop.
BlackOmen
22.08.2005 14:01
[ Wrzesien -> szkola -> stres -> palenie ] to mowi samo za siebie
Mnie by nigdy nie wyrzucili. Nawet gdybym skombinował im wnuczęta, sami mi powiedzieli, żebym się wtedy nie krył tylko im powiedział, hehe. Oczywiście 18 lat to nie żadna granica Kelvy. Dzieckiem jest się o wiele dłużej.... Mam 19 lat. W domu mogę być w wakacje ok. 1.00, czasem dłużej, ale zazwyczaj jestem wcześniej no bo niby co można codziennie robić do pierwszej......?
a ja mam lat 15-ście, młoda jestem i zdaje sobie z tego sprawę.
moja mama twierdzi, że prowadze podwójne życie. bardzo możliwe.
moge się kumplować z kim chce. mój ojciec zmusza mnie do znalezienia sobie faceta

jak się dowiedzieli że paliłam, albo znależli zdjęcia jak pije piwo, to mnie odrazu nie zabili. nawet mi szlabanu nie dali, jak wróciłam do domu zalana w trupa (ale to tylko raz ;p). moge pyskować. moge wracać o 22. moge spać poza domem. ale wolna nie jestem, bo mieszkam z moimi rodzicielami. i podzielam ich zdanie, że za mnie odpowiadają i wszystkiego mi nie wolno. trudno. do 18-stki i samodzielności.
kota też mi nie chcą kupić zołzy ;p
z tą samodzielnością to nie byłabym taka pewna... moja siostra ma 22 lata i musi wracać do domu do 23...
dorosła będę, jak sama będe na siebie zarabiać.
ja od 2 miechów mam 20. Oj, ciężko to przeżyłem... (starość). Od roku mieszkam sam, studiuje we wrocławiu. Niby to wolność, ale... nie dla mnie takie zabawy. Trzeba samemu robić sobie jedzenie

, chodzić na zakupy, martwić się o pieniądze, myć gary, podejmować samemu trudne decyzje. Ba, pracować musze! A w życiu! Nie znosze tego. Wolałem być dzieckiem. Nie zamierzam stawać się "dorosły" tak długo jak to tylko możliwe, to są dziwni ludzie. Cholera trza być poważnym, odpowiedzialnym, takie tam. To nie dla mnie. Ale czuje, jak powoli staję się jednym z nich, co nie wprawia mnie w dobry nastrój.
Ale w sumie dzięki temu przyzwyczaiłem rodziców do tego, że jestem samodzielny. Także teraz nie musze nawet pytać o zgode jak mówie np, że jade na tydzień z kumplami nad morze. Tylko stwierdzam, a oni wiedzą, że i tak zrobie swoje. Jeszcze rok temu to było nie do pomyślenia!
QUOTE(miwoj @ 23.08.2005 14:05)
ja od 2 miechów mam 20. Oj, ciężko to przeżyłem... (starość). Od roku mieszkam sam, studiuje we wrocławiu. Niby to wolność, ale... nie dla mnie takie zabawy. Trzeba samemu robić sobie jedzenie :P, chodzić na zakupy, martwić się o pieniądze, myć gary, podejmować samemu trudne decyzje. Ba, pracować musze! A w życiu! Nie znosze tego. Wolałem być dzieckiem. Nie zamierzam stawać się "dorosły" tak długo jak to tylko możliwe, to są dziwni ludzie. Cholera trza być poważnym, odpowiedzialnym, takie tam. To nie dla mnie. Ale czuje, jak powoli staję się jednym z nich, co nie wprawia mnie w dobry nastrój.
podpisuje sie pod tym postem.
sam ostatnio zauwazylem ,ze staje sie troche spierdzialy w odniesieniu do mlodszych osob, nie bawia mnie juz niektore zarty, a slowo 'studia' coraz bardziej kojarza mi sie z codziennym zapieprzaniem niz najlepszymi latami mojego zycia (przynajmniej tak mi mowili ,ze tak wlasnie bedzie). pewnie to wszystko przez poprawki, zdam i znowu bede sie wydurniac ;d
Alexa666
24.08.2005 10:58
Hm... Moja mama strasznie się o mnie martwi. Np. chcę jechać do teatru z koleżankami (jest nas razem 4), przedstawienie się kończy o 22:00. To ona mówi, że przyjedzie po mnie, bo nie będę wracać sama autobusem przez miasto, bo mi się może coś stać. Oczywiście wszystkie koleżanki mogą wracać busem bez problemu... Ale jak mówię to mojej mamie, to ona twierdzi, że ich rodziców nie obchodzi, co się stanie z ich dzieckiem... ;'p
Na imprezy praktycznie nie chodzę, więc na tym tle nie mam problemów. Jeśli chcę się napić to wychodzę pod pretekstem "połażenia ze znajomymi po osiedlu" i wybywamy w takie nasze miejsce do picia ^^ Piję tylko piwo (wino czasem, ale to na ogniskach) i to max. jedno, potem wpieprzam gumę do żucia i nikt mnie jeszcze nie wyczuł. Nie palę. Rodzice, jak ich poproszę, dają mi próbować piwa czy wina kiedy jest do obiadu czy coś.
Co do chłopaków, to zawsze jest tak, że jak wychodzę do kina czy na miasto, to moja mama się pyta "A Adam idzie z tobą?" ^^ Twierdzi, że z chłopakiem będę bezpieczniejsza i chwała jej za to.
QUOTE(GrimmY @ 23.08.2005 23:54)
pewnie to wszystko przez poprawki, zdam i znowu bede sie wydurniac ;d
hłehłe, widze nie tylko ja we wrześniu popędze na uczelnię
Aj aj....widzę tu dużo niesamowitych historii
Od kiedy starsi złapali mnie pijanego gdy miałem 13 lat to zaczęli się powoli przyzwyczajać do moich wybryków, chociaż raz za wódkę była lipa i miałem nigdzie na wakacje nie jechać, ale w końcu jakoś ich przekonałem. Od tamtej pory już konfliktów "pijany syn vs rodzice" nie było. Zresztą nie pamiętam żebym kiedykolwiek wrócił do domu najeb**** w trzy dupy. 18 lat stuknęło mi dwa tygodnie temu więc jest totalny luzik, piwko przed telewizorkiem, zero sprzeciwu.
Nie wyobrażam sobie sytuacji w której moi rodzice mogliby wyrzucić mnie z domu. Tata jest dosyć srogi, ale myslę że wybaczyli by mi wiekszość głupstw i szaleństw. Musiałbym coś porządnie przeskrobać aby im się poważnie narazić.
Jak juz pisałem, mam 18 lat i nie jest to wcale wiek dojrzałości. Jeszcze zbyt duża część mnie jest dzieckiem, za mało odpowiedzialności i samodzielności bym mógł rozpocząć teraz życie na własny rachunek.
QUOTE
Zresztą nie pamiętam żebym kiedykolwiek wrócił do domu najeb**** w trzy dupy
;p
ja tez nie pamiętam, a podobno kilka takich sytuacji się zdarzyło. Raz wyrwało mi się 34 godziny z życiorysu;P
no ja tez nie pamietam zebym kiedys wrocil najebany w trzy pupy bo prawdopodnie bylem wtedy zbyt pijany zeby tak uwazac. mam 20 lat z kawalkiem, a rodzice dalej uwazaja, ze na imprezach to sie pija po 2 piwa, nie pytalem ich co mysla o moim studiowaniu...choc wolalbym zeby nigdy nie dowiedzieli sie ,ze prawie co tydzien chodze nawalony jak stodola.
hehe, też to mam.
Matka pyta, "co robiłeś na wczorajszej imprezie?" kiedy wracam skacowany. Odpowiadam -piłem!
-Ile?
-Dużo - i paskudnie sie uśmiecham
-To pewnie nawet więcej niż 3 piwa! - robi mine, jakby to było nie do pomyślenia
A ja robie wszystko, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Niech żyje w błogiej nieświadomości
I też nigdy nie wróciłem do domu nawalony w 3 dupy, bo zawsze rozsądnie myśląc wolałem przeczekać do momentu, w którym będe mógł mógł chociaż stać na nogach zarzekając się, że jestem całkowicie trzeźwy.

A gdzie przeczekałem, to zależało od tego, na ile mi pionu starczyło i jak daleko udało się dojść. Zwykle niedaleko