Ta, cudnie. Jednak wolałabym wschody słońca oglądać w innych okolicznościach przyrodniczych.
PrZeMeK Z.
02.09.2007 23:28
Pora już prawie odpowiednia, więc co mi tam.
Dobranoc, Skaterin.
Tylko my zostaliśmy chwilowo na forum.
Ej no halo.
za pare minut poniedziałek. sa sa sa
cholera rano muszę wstać, bo do lekarza idę. fafluchte!
poniedziałek! dzieci sie ciesza ;CCC
kpicie? my z Nai komentowałyśmy przeróżne foty forumowiczów, nasze i nietylko....dopiero za sekunde sie kładziemy spać bo ja za..hmmm...9h zaczynam rok szkolny a Nai za 7,5h ma pociąg do Stolycy.....hmmm...fajowo było dziś w małopolskich Myślenicach na Patelni z Marcinem S. Gitarzystą i Kadarką
temsknie za Kasio. ._. GIVE HER BACK!!!!
pojechała se.
o łiii, wrzesień nadchodzi, straszna jesień mroziii
mi ręce i nogi.
ej no
nie jest az tak zimno
choc ja juz wyciągnęłam szalik i moze dlatego
pierwszy mój post nocny w tym temacie. ach i och.
milowy kamień w moim życiu.
Tiaaa.
Em zaczyna życie studenckie
no, kiedyś trzeba zacząć się wprawiać.
QUOTE(em @ 13.09.2007 03:03)
pierwszy mój post nocny w tym temacie. ach i och.
milowy kamień w moim życiu.
Także się pod tym podpisuję
Witam wszystkie wampirzątka, duszki i innych bezsennych lunatyków
Co tam słychać w nocnym świecie?
skończyłam mape fizjonomii miasta
hura.
gratulacje. Ja się zastanawiam co by sobie obejrzeć i nie mam pomysłu.
Siostra przywlokła "Family Guya" pięć sezonów, się zastanawiam czy się nie zabrać, bo tak tu wszyscy wychwalają.
a ja idę spać. mama wraca, trzeba pozwolić komputerowi ostygnąć.
Ech, prawda. Ja swojego nie wyłączałam już od dwóch tygodni.
Mecz FG. Ja juz te 5 sezonow zjadlam. Its good to have land.
QUOTE(em @ 13.09.2007 03:55)
a ja idę spać. mama wraca, trzeba pozwolić komputerowi ostygnąć.
Dobranoc Em, a tak przy okazji, gratuluję odgadnięcia wyzwania Gryffindoru i zdobycia pierwszych punktów w rankingu domów

. Jak się domyśliłaś o co w tych cyfrach chodzi?
Hazel, Tobie także życzę dobrej nocy i już tak nie katuj swojego kompa

, bo Ci się zbuntuje!!
kręgosłup mi nawala i zaczynam ślepnąć, po studiach powinni mi fundnąć jakieś wczasy w sanatorium, albo najlepiej nowy kręgosłup i nowe oczy
iiiidę spać.
QUOTE(Eva @ 13.09.2007 02:00)
Mecz FG. Ja juz te 5 sezonow zjadlam. Its good to have land.
Jestem po pierwszym odcinku. Nie jest takie złe faktycznie...
Damn you, vile woman! You've impeded my work since the day I escaped from your wretched womb.
Victory is mine!!
Funkcja ciągłego odtwarzania nie jest najlepszym pomysłem. Ide spać.
PrZeMeK Z.
16.09.2007 04:04
Błagam, niech oni już idą spać. Padam z nóg. Błagam, niech już idą.
Hehe, nie ma tak łatwo jak się jest organizatorem imprezy.
Jak tam straty? Pamiętam, że po mojej osiemnastce było trzy dni sprzątania (i siedem lat nieszczęscia przez stłuczone lustro

)
PrZeMeK Z.
16.09.2007 04:11
Trzy stłuczone kieliszki i jedna szklanka, oprócz tego zarzygane i zalane panele w pokoju.
Chyba okażę chamstwo i pójdę spać. Jestem na nogach od szóstej rano.
A jednak miałem rację, nie chcąc organizować tej osiemnastki.
Eh, widać za bardzo się przejmujesz. Wątpię, żeby było coś, co mogłoby mnie wyrwać o szóstej rano z wyra.
Jak towarzystwo jest nawalone, to puść jakąś spokojną muzyczkę i zgaś światło. 15 minut i bedzie spokój. Sprawdzone. Ewentualnie zrób akcję SPRZĄTANIE, efekt murowany, wszyscy sie zmywają
owczarnia
16.09.2007 04:27
Co to jest swoją drogą, że na osiemnastkach zawsze muszą rzygać? Ja nie wiem, sorry, miałam te osiemnaście lat temu wcale nie aż tak dawno i owszem, też rzygali (nie u mnie, u mnie matka wybuchnęłaby śmiechem na samą propozycję imprezy), ale już wtedy i ja, i większość moich znajomych uznawaliśmy to za niefajne. No owszem, oczywiście, coś tam wypić, wiadomo, nawet i trawkę rozumiem. Ale co za szczęście jest się, za przeproszeniem, ujebać w czarnoziem i zrywać filmy, rzygać, spać na podłodze na samym środku (zjawisko widywane nie raz) wkurzając wszystkich, itepe itede?...
Przemek, tulę wirtualnie mocno. Trzymaj się jakoś :/.
Nie wiem dlaczego tak jest, ale zauważyłam, że niektórzy czerpią z tego jakiś rodzaj przyjemności. Nie raz słyszałam jak ktoś się przechwala, ile to nie wypił, gdzie nie rzygał, w ilu rowach spał.
Podejrzewam, że może to być kwestia złego podejścia do sprawy używek. Dla mnie wypicie przez wieczór kilku piw, czy nawet flaszki wódki jest sposobem na wyluzowanie się, odstresowanie i dobrą zabawę. Zawsze staram się tak wyważyć ilość alkoholu, żeby zachować świadomość i nie zdychać na drugi dzień. Ale zauważyłam, że dla niektórych nawalenie się jest celem samym w sobie.
Owszem, kilka razy rzygałam na imprezach. Pierwszy raz miał miejsce kilka dni po mojej osiemnastce, kiedy kolega uznał, że dobrym pomysłem jest przepijanie wódki żołądkowej mlekiem. Najgorszym wspomnieniem z tamtego wieczoru jest chyba oczekiwanie w kolejce do WC.
Film zerwał mi się raz. Nic przyjemnego.
owczarnia
16.09.2007 04:42
Czuję się niczym Dziewica Orleańska w takim razie

, bo mnie się film nie zerwał nigdy, aczkolwiek rzygać rzygałam po alkoholu wiele razy. Jednakowoż nie miało to związku z wypitą ilością, niestety (rekordem in minus było pół lampki szampana), a z przykrą dolegliwością zwaną migrenami. U mnie zawsze w połączeniu z wymiataniem, i czasem (bo nie zawsze) niestety alkohol lubi sobie taką migrenkę uroczą u mnie wywołać. Przy czym nigdy nie wiadomo, bo po czasem najgorszym pijaństwie potrafię się następnego dnia obudzić niczym młode prosiątko w deszcz, a czasem po śladowych ilościach (vide: przykład z szampanem) umieram na intensywnej terapii (no, może na intensywnej nie, ale szpitalem i kroplówką kończy się bardzo często)...
To faktycznie bardzo nieciekawie. Ja na szczęście takich problemów nie mam, chociaż ostatnio po góralskim weselu koleżanki przeżyłam ciężkie zatrucie, ale to kwestia ilości właśnie i za długo podtrzymywanego stężenia.
Co do zrywania filmów, to czasem żałuję, że już mi się nie zdarza. Człowiek czasem gada i robi takie głupoty, że chyba lepiej byłoby nie pamiętać.
owczarnia
16.09.2007 04:51
Najbardziej lubię jak pielęgniarka albo pan doktor mówią mi na odchodnym: no to co, pani Beato? Do zobaczenia za parę tygodni

?
PS
Co nie znaczy że ja tak regularnie chleję

, migreny miewam po prostu dość często niestety (teraz i tak już rzadziej odpukać).
Ja z lekarzy to jedynie u dentysty często bywam, albo jak idę po zwolnienie lekarskie po tym, jak zaspałam/olałam jakieś ważne ćwiczenia/zaliczenie/egzamin. W szpitalu to ostatnio byłam w siódmej klasie podstawówki.
Zawsze mi się wydawało, że migrena to taka kobieca wymówka jedynie, ale niedawno okazało się, że moja koleżanka migreny miewa i jak mi opowiedziała swoje przeżycia, to zmieniłam zdanie.
owczarnia
16.09.2007 05:00
Kobieca wymówka od czego

? Bo jeśli od seksu, to zapewniam że w stanie w jakim się wówczas znajduję można ze mną zrobić dokładnie wszystko, więc średnio podchodzi jako środek antykoncepcyjny. Jedyna reakcja, do jakiej jestem zdolna to ewentualnie zemdleć, czyli teoretycznie jeszcze gorzej

.
Nie od seksu. A może nie wyłącznie od seksu. Moja siostra zawsze wymiguje się od obowiązków domowych wszelkiego rodzaju bólami, ale jak przychodzi co do czego i wszyscy tracą cierpliwość, proponując wizytę u specjalisty to jest zdrowa jak rydz.
owczarnia
16.09.2007 05:05
Aaaaaa. Btw, faceci też cierpią na migreny, ja to odziedziczyłam po tacie.
Ale faceci są twardzi (czasami). Podejrzewam, że zadnemu z moich kumpli ("prawdziwych facetów") nie przeszłoby przez usta: "cierpię na migreny"
Avadakedaver
16.09.2007 09:42
mój też ma migrenę. czasami.
Zaświadczam, że to boli.
A co do urwanego filmu... nie miałem.
co do rzygania... nie rzygałem.
co do kasowania... nie kacowałem.
co do picia... piłem.
owczarnia
16.09.2007 12:04
QUOTE(hazel @ 16.09.2007 05:13)
Ale faceci są twardzi (czasami). Podejrzewam, że zadnemu z moich kumpli ("prawdziwych facetów") nie przeszłoby przez usta: "cierpię na migreny"
Z facetami to jest tak:
"O Boże. O Boże Boże Bożeeeeeeeeeee! MOJA GŁOWA. Nie, kochanie, nie ruszaj mnieeeeeeeeeeeee... Cichutko, nie mów nic, o Jezuuuuu jak boli... Niech mnie ktoś dobijeeeeee...."
Na co ja mówię: "To chodź, pojedziemy na pogotowie, dadzą ci coś i ci przejdzie".
"Nieeeeee nieeee chcęęęęęęę... Pomasuj mi kark. I zrób herbatki. I w ogóle posiedź tu ze mną, nic mnie nie pożałujesz..."
Zaznaczam, że mój mąż nie miewa migren, po prostu czasem boli go głowa

.
Avadakedaver
16.09.2007 14:54
jak facet ma migrenę, to kładzie się w sypialni i idzie spać.
PrZeMeK Z.
16.09.2007 18:21
QUOTE
Co to jest swoją drogą, że na osiemnastkach zawsze muszą rzygać? Ja nie wiem, sorry, miałam te osiemnaście lat temu wcale nie aż tak dawno i owszem, też rzygali (nie u mnie, u mnie matka wybuchnęłaby śmiechem na samą propozycję imprezy), ale już wtedy i ja, i większość moich znajomych uznawaliśmy to za niefajne. No owszem, oczywiście, coś tam wypić, wiadomo, nawet i trawkę rozumiem. Ale co za szczęście jest się, za przeproszeniem, ujebać w czarnoziem i zrywać filmy, rzygać, spać na podłodze na samym środku (zjawisko widywane nie raz) wkurzając wszystkich, itepe itede?...
Przemek, tulę wirtualnie mocno. Trzymaj się jakoś :/.
Dziękuję :*
Ja też tego nie rozumiem. Ale tak właśnie jest: tańczenie czy rozmowy są, ale na pierwszym planie jest picie - tak długo, aż się ktoś zrzyga albo zaśnie na dywanie (oba przypadki wczoraj miałem). Nie wspominając już o chłopaku, który chciał skakać z domku na drzewie (powstrzymali go) i dziewczynie z gorączką, krórą obudzili o drugiej, żeby tańczyła. Tak chyba musi być.
QUOTE
Eh, widać za bardzo się przejmujesz. Wątpię, żeby było coś, co mogłoby mnie wyrwać o szóstej rano z wyra.
Jak towarzystwo jest nawalone, to puść jakąś spokojną muzyczkę i zgaś światło. 15 minut i bedzie spokój. Sprawdzone. Ewentualnie zrób akcję SPRZĄTANIE, efekt murowany, wszyscy sie zmywają
Nie chodzi o przejmowanie się. Rodzice mnie obudzili, żebym się przygotowywał. To oni mnie w sumie zmusili do zrobienia osiemnastki ("bo tak wypada"). :/
Aha, i nie mogłem nikogo wypłoszyć. Nocowałem wszystkich, bo do domów mieli 20 km.
QUOTE
Kobieca wymówka od czego ? Bo jeśli od seksu, to zapewniam że w stanie w jakim się wówczas znajduję można ze mną zrobić dokładnie wszystko, więc średnio podchodzi jako środek antykoncepcyjny. Jedyna reakcja, do jakiej jestem zdolna to ewentualnie zemdleć, czyli teoretycznie jeszcze gorzej .
Owieczko, umarłem ze śmiechu

QUOTE
A co do urwanego filmu... nie miałem.
co do rzygania... nie rzygałem.
co do kasowania... nie kacowałem.
co do picia... piłem.
Podpisuję się pod tym.
Ja raz haftowalam i nie chce tego powtarzac. W ogole musze powiedziec ze mieszanie absyntu, czystej, zubrowki, 2 win i piwa to nie jest najszczesliwszy pomysl xP
A u mnie na 18stce.. kumpel spal na stole, kilka osob hafcilo ale kulturalnie, w kibelku, jakas dziewoja miala pijacka melancholie i strasznie ryczala, jakas para sie prawie rozstala, inna sie zeszla.. hyh. Ale i tak jakos nie wspominam tego z utesknieniem, nie lubie byc glowna bohaterka imprez.
Ej a teraz koniec tego, bo to nie noc XD
BlackOmen
16.09.2007 20:09
Ja tydzien i 1 dzien temu mialem przeprawe. Gdyby zostac przy samym absolwencie byloby spoko ale wina jeszcze troche wypilem to w domu byl haft krzyzykowy. Ale nastepnego dnia nawet glowa mnie nie bolala (tzn. bolala ale to od tego ze kofeina ze mnie za szybko wyszla). Przekichane miec dlugie wlosy i haftowac, bo zawsze trzeba pamietac o zwiazaniu.
ps. urodziny sa zue :x
O matko, jak mi się nic nie chce...
Pszczola
19.09.2007 01:39
Mój brat w dniu osiemnastych mych urodzin o mało nie zszedł z tego świata, czym wybawił mnie od konieczności wyprawiania imprezy. Ale potem znajomi małe przyjęcie pocieszenia mi urządzili i było całkiem miło, i bez zwracania żółci.
Upiłam się dwa razy w życiu, kaca miałam ze cztery. Pierwszy raz jak miałam trzy lata. Tata zrobił sobie w babcinym kubeczku, z którego miałam zwyczaj podpijać herbatę, herbatę po góralsku (z dodatkiem spirytusu). Ponoć następnego dnia mnie suszyło, ale tego nie pamiętam. Od tej pory mam całkiem mocną głowę. Przez to na wielu domówkach pełniłam rolę "trzeźwiacza" (stoi z miską i upewnia się, że rzygający nie zadławi się/upaskudzi/zamarznie/rozdziewiczy). Dlatego też od tego typu imprez stronię.
Drugi raz, dokładnie 29.08.2005, upiłam się u koleżanki i rzygałam dalej niż widziałam. Do tej pory jest to plamą na mym honorze, gdyż nie wypiłam, ile zazwyczaj piję i bardzo nie mieszałam, ale kilka dni wcześniej zmieniłam lek, który okazał się reakcję z alkoholem przyspieszać. Ponieważ brałam wcześniej coś bardzo podobnego i żadnych przeciwwskazań nie było, ulotki nie przeczytałam. Zresztą ten sam lek odpowiedzialny był za mój godny pożałowania stan w dniu skończenia matur. Poszliśmy całym rocznikiem do klubu świętować. Wypiłam półtora drinka i piwo. Chodziłam prosto, rozumiałam co się do mnie mówi, wszystko było jak w najlepszym porządku, tylko miałam straszliwe mdłości. Czyli bez fazy przyjemnej euforii od razu do kaca. Bo jak już mam kaca (a czasem czuję tylko lekkie podchmielenie, ale jak piję rozważnie przez całą noc, dopiero rano organizm przypomina, ile zatankowałam), objawia się o tylko i wyłącznie chęcią spędzenia reszty dnia nad muszlą klozetową. Nie boli głowa, nic nie jest za głośno, wszystko ok. Kac nie przejdzie, póki trucizny nie wydalę, a ja nigdy łatwo nie wymiotuję, chyba że mnie złapię rota-wirus (uggghhrrr....). Więc cierpię długo.
Dlatego też jak czuję, że w głowie mi się kręci, przestaję. Nic nie jest warte następnego dnia. Nie mówiąc już o porannym zażenowaniu. Człowiek się podchmieli w clubie, pójdzie tańczyć i tylko rury brakuje, żeby dopełnić wizerunku tancerki go-go. Albo zacznie gadać kretyństwa.
A tak w ogóle, na kaca pomaga mocna czerwona herbata. Wieloletnie doświadczenie mego brata i skromniejsze moje, fakt ten potwierdzają.
o matko, dobrze, ze tego nie doświadczyłam w swym życiu.
szalala, oglądam sobie galerie w onecie.