PrZeMeK Z.
02.03.2008 23:42
Czytam "Sklepy cynamonowe" Bruno Schulza. Jestem w połowie i mogę stwierdzić jedno: tak przepięknych i genialnych opisów nie czytałem jeszcze nigdy. To jest książka, którą trzeba powolutku smakować.
Na tylnej okładce widnieje wzmianka, że to "kapitalna i zabawna książka do czytania". Może dziwny jestem, ale nie znalazłem w niej jeszcze niczego, co wzbudziłoby we mnie choćby lekki uśmiech. Raczej smutna ta książka, przynajmniej na początku.
Avadakedaver
04.03.2008 08:46
opowiem dziwną rzecz:
przez moją przeprowadzkę między 2 a 3 klasą gimnazjum i jednocześnie zmianę szkoły, nigdy nie omawiałem "Pana Tadeusza".
Kiedyś przestudiowaliśmy Pana Tadeusza, ale to w kilku chłopa, zajęło pół godziny.
PrZeMeK Z.
13.03.2008 22:57
"Dżuma". Jezu, jak ja się wynudziłem. Takie już mam zboczenie, że utwór MUSI mieć dla mnie fabułę, a takie filozoficzne rozważania jak w "Dżumie" może i potrafią być interesujące, ale nie wtedy, gdy się czyta je jako lekturę.
A "Tango" mnie wcale nie rozbawiło. Chyba po prostu nie miałem nastroju.
Tango, Tango powinno się obejrzeć

jest taka kapitalna inscenizacja Teatru TV, calkiem swieza, z Adamczykiem jako Arturem, polecam.
Dżuma mi się też nie podobała. ale ja ją czytałam ostatnio w gimnazjum, więc pewnie za rok też mnie czeka, znowu

.
PrZeMeK Z.
13.03.2008 23:08
Właśnie chętnie bym obejrzał. W ogóle chętnie bym cokolwiek obejrzał w teatrze, byłem w życiu tylko na trzech przedstawieniach
no to ten, wiesz, gdzie są świetne teatry

jak następnym razem będziesz w krk, wkalkuluj sobie wizytę w teatrze, bilet ulgowy w Starym - 27, wejściówka - 11 (trzeba mieć trochę szczęścia i uroku osobistego). ja zaczęłam chodzić do teatru w drugiej liceum, więc nie jest tak źle, Przemku.
a, i jeszcze dyplomowe spektakle w PWST są z tych tańszych, a jakość pierwsza klasa, bo aktorzy mają jeszcze radość sceny w grze

. w ogóle, mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja o tym pogadać.
ps. a w ogóle: wydział polonistyki (gołębnik) jest na ulicy gołębiej, która zaraz koło novum przecina się z jagiellońską, a na jagiellońskiej jest teatr stary, dosłownie trzy minutki piechotką i pyszna cukiernia po drodze

żyć, nie umierać!
Ginnusia
13.03.2008 23:32
QUOTE(em @ 14.03.2008 01:05)
Tango, Tango powinno się obejrzeć

jest taka kapitalna inscenizacja Teatru TV, calkiem swieza, z Adamczykiem jako Arturem, polecam.
Ha, byłam na tym jako dziewczę licealne w teatrze. Jeden z lepszych spektakli, jakie widziałam w życiu.
Przemek, "Tango" nie miało Cię rozbawić. Chyba. Znaczy - nigdy by mi do głowy nie przyszło, że powinno.
PrZeMeK Z.
13.03.2008 23:35
No, tu opierałem się na opinii kolegi, który mówił, że to zabawna książka. No i generalnie absurd bywa zabawny. Ale mnie akurat nie rozbawiło.
Em - nic, tylko się dostać, czyż nie?
tylko mi nie panikuj - nie jest az tak trudno. ponoc.
Tango wystawiamy w szkole, więc praktycznie znam już je na pamięć, ale faktycznie nawet w naszym amatorskim przedstawieniu bardziej to trafia do odbiorcy niż przeczytanie. Zabawne to ono jest jedynie momentami, bo całość to raczej dość pesymistyczne jest.
A ja przeczytałem ostatnią szkolną lekturę -
Trans-Atlantyk - i mogę powiedzieć jedno - nie lubię stylu Gombrowicza
QUOTE
a, i jeszcze dyplomowe spektakle w PWST są z tych tańszych, a jakość pierwsza klasa, bo aktorzy mają jeszcze radość sceny w grze.
Podpisuję się rękami i nogami pod tym stwierdzeniem. Do jakości i taniości dodam jeszcze jedną zaletę: mniejsza granica między widzem i aktorem - człowiek nie ma wrażenia, że ogląda spektakl przez "szklaną ścianę". A kiedyś udało mi się trafić na przedstawienie całkiem interaktywne, które odbywało się w 90% na widowni:)
wlasnie calkiem a propos lektur, sen nocy letniej wznowili i piotr twierdzi, ze jest jeszcze bardziej midny niz byl. naprawde, te scene nalezy sledzic, najlepsze moje chwile w teatrze spedzilam w scenie na straszewskiego

.
Tajemnicza
17.03.2008 20:26
A moja koleżanka zakochuje się powoli (jeśli można to tak nazwać) w Wokulskim
harolcia
17.03.2008 20:30
QUOTE
A moja koleżanka zakochuje się powoli (jeśli można to tak nazwać) w Wokulskim
Ja tam całkowicie Wokulskiego nie rozumiałam. Wiem, że miłość itd. No ale jak można być tak zupełnie ślepym i wciąż wzdychać do pustej lalki? Już bardziej podobał mi się jako pozytywista, a nie jako romantyk. Taki człowiek nauki, który miał swoje ideały związane z techniką, chemią (YEAH!). Do tego przyrodnik...
Do romantyków to ja mam uraz, zwłaszcza po Werteru, potem Konradzie itp.
Tajemnicza
17.03.2008 20:38
Heh, ona jest ewenementem =P Ja jestem w trakcie "Lalki", bo ogólnie zacofani z materiałem jesteśmy, wiec niezbyt wiem, osochosi
Oj rozumiem ten uraz
PrZeMeK Z.
17.03.2008 20:45
Wokulski był fajny, żal mi go było. A że romantyk - cóż, taka jego uroda.
Już wolę Wokulskiego niż Kordiana (co do którego do samego końca miałem nadzieję, że jednak zabije cara).
harolcia
17.03.2008 21:13
No Wokulski to taka forma przejściowa. Najbardziej z tej powieści lubię chyba Ochockiego.
A co do Kordiana - też miałam taką nadzieję, ale okazał się zbyt słabym. Ci romantycy <kręci z politowaniem głową>
Ach Ci romantycy.. strzelac sobie w glowe i nie trafic. <kreci z politowaniem glowa>
PrZeMeK Z.
17.03.2008 22:59
O, właśnie

Umierałem przy tym ze śmiechu.
Choć i tak lepszy był Werter, który trafił sobie w głowę. I umierał przez 12 godzin

Przeniosłem offtop tu.
QUOTE(PrZeMeK Z. @ 13.03.2008 23:57)
"Dżuma". Jezu, jak ja się wynudziłem. Takie już mam zboczenie, że utwór MUSI mieć dla mnie fabułę, a takie filozoficzne rozważania jak w "Dżumie" może i potrafią być interesujące, ale nie wtedy, gdy się czyta je jako lekturę.
A "Tango" mnie wcale nie rozbawiło. Chyba po prostu nie miałem nastroju.
Ej, mi się akurat Dżuma podobała. Jedna z nielicznych lektur którą przeczytałam bez niejakiego przymusu.
harolcia
18.03.2008 20:39
QUOTE(Eva @ 17.03.2008 21:48)
Ach Ci romantycy.. strzelac sobie w glowe i
nie trafic. <kreci z politowaniem glowa>
Jak za pierwszym razem to czytałam (i nawet jak najpierw oglądałam w teatrze), to byłam pewna, że on się zabił, tylko potem jakoś ożył. Bo w sumie, to w dramacie romantycznym pierwiastki irracjonalne mają rację bytu. A tu proszę, nauczycielka uświadamia mnie, że on po prostu
nie trafił
co się dzieje, nie dałam rady przeczytać "Lalki". przynajmniej na czas, ale w sumie to ogólnie, bo w jednej trzeciej stwierdziłam, że nawet "Boska Komedia" po włosku mi lepiej szła (to oczywiście zarzut tylko do mojego włoskiego) i jeszcze trochę, a irytacja mnie przerośnie. powiedziałabym, gdyby wypadało, że dla mnie to ktoś tu nie pomyślał, że pisze coś do szufladki z "piękna" w nazwie i nie chodziłoby mi wcale o pseudo złośliwość. po prostu jest pozbawiona całego "obowiązkowego", jeśli chodzi o tą część literatury, uroku. dlatego np. jakoś niespecjalnie mam ochotę ustosunkowywać się do Wokulskiego czy do któregokolwiek bohatera. o, albo przyłączać się do powszechnych zachwytów nad opisem Łęckiej (poziom żartów bystrzejszych znajomych).
no właśnie, niespecjalnie ogarniam dlaczego tyle osób uważa tą książkę za jedną z lepszych lektur. co prawda ostatecznie będę mogła powiedzieć dopiero jak zmęczę do końca któregoś pięknego dnia.
(btw, mieszkam na ulicy Lalki, oczywiście na osiedlu Prusa.)
w każdym razie, dla mnie polski romantyzm całkiem miażdży pozytywizm, a sam "Kordian" od "Lalki" znacznie lepszy (Kordian jako bohater też w sumie ciekawszy od Wokulskiego, chociaż nie powiem, żebym się nie uśmiechnęła w przytoczonym momencie).
Lalkę trzeba czytać trochę inaczej niż inne powieści, to było pisane w odcinkach, do gazety; nikt tego nie czytał "na raz", ani Prus nie planował do czytania "na raz". jak się ma tego świadomość, to lektura się całkiem inaczej układa. przynajmniej ja mam takie doświadczenia :-)
w wakacje czeka mnie klasyka pozytywizmu raz jeszcze, bo jest wykład z tej literatury na trzecim roku, może wtedy będę mogła dodać od siebie coś bardziej na świeżo.
chyba do mnie nie przemawia ten argument, tyle książek najpierw ukazywało się w częściach w gazetach i nie tracą, kiedy czyta się je tak, jak się lubi. co nie zmienia faktu, że moja niechęć raczej jest od tego niezależna, mniejsze dawki takiej pisarskiej ociężałości nadal pozostaną ociężałe.
Proponuję odświeżyć "Dżumę" raczej.
zmieniając może temat (jak już się przestraszę, to odświeżę sobie inne książki raczej): jaka Waszym zdaniem najlepsza i najgorsza lektura? może być więcej, listy zawsze mile widziane
Ja nie będę obiektywna, ale tak to już jest w naszym życiu, że najbardziej nam się podoba to, co możemy odnieść do samych siebie, dlatego kiedy byłam szaleńczo i nieszczęśliwie zakochana i akurat wtedy przerabialiśmy Wertera, to mi się Werter najbardziej podobał. Ale myśląc trzeźwo, to chyba nie jest najlepsza lektura obiektywnie.
Lalki nie zmęczyłam całej, tylko połowę, w ogóle wtedy uważałam, że to okropna książka. Może kiedyś znowu po nią sięgnę, i spojrzę inaczej. Podobała mi się "Zbrodnia i kara" i "Mistrz i Małgorzata", ale to chyba taki standard, bo większość wymienia chyba te pozycje.
No, z wyjątkiem Katona, bo on powie, że Potop

Po głębszej analizie polubiłam też "Dziady", zwłaszcza po obejrzeniu ich w Teatrze TV.
"Potop" wymiatał. Najlepszy był "Proces", "Wesele" i "Sklepy cynamonowe". Uwielbiałem też Kochanowskiego i barokową poezję. Najgorsza była "Granica" Nałkowskiej. Ponura, pretensjonalna szmira.
no, "Proces" rzeczywiście mógłby być jedną z najlepszych, tylko haha, nie jest moją lekturą, bo mam w klasie lingwistycznej podstawowy polski, a omawia się tylko na profilu rozszerzonym. (tylko swoją drogą, zdając sobie sprawę, że lepszy nie jest, zawsze miałam większy sentyment do "Zamku", bo przeczytałam jako pierwszy i to było pierwsze zajawienie się Kafką). "Sklepy Cynamonowe" też oczywiście w czołówce.
ale jednak najlepsza (razem z "Procesem" na przykład) "Zbrodnia i Kara", nie zawsze można być niezal

i jeszcze "Ferdydurke". "Boską Komedię" nie wiem czy tu mieszać, ale jeśli tak, to też na górę.
za to zdecydowanie nie uwielbiałam Kochanowskiego. ani "Potopu", a ta niechęć ciągle się pogłębia z każdym "no, gdybyście czytali Sienkiewicza...". "Nad Niemnem" na szczęście nie było w całości, bo na pewno miałoby jakieś ważne miejsce, "Granica" przede mną jeszcze.
zapomniałam o Sklepach. i o Gombrowiczu. przecież ja swego czasu uwielbiałam Gombrowicza, no.
Nie, Gombrowicz mi blaknie z każdym rokiem. A już zupełnie absurdalne jest kontr-parowanie go z Sienkiewiczem. Antytezą dla Gombrowicza nie jest Sienkiewicz tylko Conrad. A Conrad był bossem porażającym i zapomniałem go dodać do czołówki.
okej, moja odpowiedź na to pytanie jest uzależniona od tego, czy mówimy o moich preferencjach z czasów okołomaturalnych, czy obecnych.
bo o ile w czasach matury poezja dawna była mi nienawistną, o tyle teraz kocham kochanowskiego miłością czystą, nie odmówię też niczego morsztynowi (janowi andrzejowi). z nowszych to zawsze lubiłam młodą polskę: wyspiańskiego, skamandrytów, schulza (choć naprawdę doceniłam ten język dopiero teraz, kiedy odświeżałam go sobie na współczesną), z gloryfikowanego romantyzmu mickiewicza zawsze ceniłam wyżej niż słowackiego - a tu mi się ostatnio karta nieco odwraca, choć dziady swinarskiego to nieodmiennie mój wszechspektakl wszechczasów, to uważam juliusza za o niebo lepszego dramaturga.
moja nienawiść do żeromskiego jest głęboka i nieskończona, te powieści/nowele są absolutnie niestrawne
za to ulubioną lekturą chyba był pan tadeusz. dzisiaj powiedziałabym też, że fraszki kochanowskiego :-)
PrZeMeK Z.
29.04.2009 12:28
W gimnazjum bardzo lubiłem "Buszującego w zbożu".
Z liceum "Potop" (poza scenami z Oleńką), "Zbrodnia i kara", "Mistrz i Małgorzata", "Pan Tadeusz", "Dziady".
Teraz "Wizyta starszej pani" Durrenmata, fraszki Kochanowskiego i na razie tyle.
a właśnie, Gombrowicz miał sporo racji co do Sienkiewicza
też wolę Słowackiego. oczywiście i Mickiewicz miał miażdżące momenty, ale jednak śmiesznie wygląda z tym "pięknym kościołem bez Boga".
jeśli chodzi o ulubionego omawianego (po łebkach, ale zawsze) polskiego poetę to Różewicz, znów niezbyt oryginalnie, ale to uczucie jeszcze z podstawówki

no i co do Kochanowskiego, mój brak sympatii dotyczył głównie "Trenów".
harolcia
29.04.2009 21:32
Tak w tematach okołomaturowych i powtórkowcyh, to jestem absolutnie anty-potopowa i ogólnie anty-sienkiwiczowa. Nie mogę zdzierżyć dzieł tego pisarza, choć zapewne są one jakiejśtam klasy arcydziełem.
Zastanawiam się też, dlaczego nadal w programie są 'Ludzie Bezdomni'. Według mnie totalna porażka, bo nie dość, że nudne jak flaki z olejem, to jeszcze jak dla mnie większych wartości nie niosą (co potwierdziła nam nawet nasza polonistka

).
I swego czaru Wertera też ścierpieć nie mogłam, ale to przez brak jakiegokolwiek ducha romantycznego we mnie, a sama miłość nieszczęśliwa przyprawia mnie o mdłości.
Co mi się podobało, to było "Wesele" i w sumie "Lalka" też. Bardzo podobały mi się "Medaliony". Chociaż może przez wzgląd na to, że mną wstrząsnęły...A no i "Pan Tadeusz" też ma u mnie wielkiego plusa.
"Medalionów" nie trawię, bo nie trawię rozliczania nazistów przez komunę. Nie trzeba nam czerwonych dziwek, żeby rozliczać hitlerowców, jest w tym coś upokarzającego. Żeromski się zestarzał, ale jednak jedno jego opowiadanie powinno w kanonie być, nie umiem do końca uzasadnić. To był dla pewnego ważnego pokolenia ważny pisarz. To chyba wystarcza, chociaż nie da się go czytać, hehe. Co tam Gombrowicz o Sienkiewiczu mówił (zwykle z przekory, bo jak tylko trafiał na rozmówce nastawionego anty to bronił Sienkiewicza do upadu, poważnie) ukonstyutowało to idiotyczne przeciwstawianie sobie jednego i drugiego, ale tu nie ma co przeciwstawiać, bo oni nie piszą o tym samym nawet na metapoziomie. Conrad za to pisał dokładnie o tym samym mając radykalnie odmienną wizję. A rozbija się o dojrzałość.
no jasne, że porównywanie na podstawie tego najpopularniejszego tekstu Gombrowicza o Sienkiewiczu prześmieszne, od żadnej strony to nie ma sensu i w dodatku za tego pierwszego można by podstawić prawie dowolnego pisarza, którego lubię.
a macie coś, co wg Was koniecznie powinno być lekturą?
Chociaż jedna rzecz Józefa Mackiewicza. Ale nie widzę perspektyw. No i coś Dickensa, zdecydowanie. Jak już uwrażliwiać młodzież społecznie to geniuszem, a nie Żeromskim.
Angliści za to promują Dickensa jak mogą, z konkursów zgarniałam zazwyczaj jego książki, dostawałam od cioci uczącej angielskiego itd.
dochodzę niestety do wniosku, że nie mam jakichś wyjątkowo błyskotliwych propozycji. książki, które mi przychodzą do głowy, po namyśle jednak odpadają. może później. tylko właśnie chciałabym, żeby kilka rzeczy z rozszerzonego poziomu przeskoczyło do podstawowego, jak "Proces" na przykład. i "Boska Komedia" ogólnie trochę obszerniej ("Raj" > "Piekło" przecież).
edit: jeszcze jedna ogólna uwaga- chyba ograniczyłabym trochę polską na rzecz powszechnej. szczególnie myślałam sobie dziś o francuskiej, np. o Flaubercie i Stendhalu (zdaje się, że jednego i drugiego tłumaczył Boy-Żeleński, więc chyba pod pewnymi względami bardziej pasuje na lekcję języka polskiego niż niejedna książka naszego pisarza). poza tym z rosyjskiej może coś jeszcze, ale już nie będę robić sobie tej przyjemności i pisać kolejny raz o tym samym. zresztą, tak można pewnie po kolei lecieć z trochę niesprawiedliwie potraktowanymi cudzoziemcami i pewnie część z nich można nawet znaleźć w dziale z lekturami czy wydane w jakiejś ohydnej serii z opracowaniami.
albo chociaż na lekcjach języków obcych można by od czasu do czasu omówić jakąś lekturę, zamiast katować te idiotyczne czytanki, których poziom niewiele się zmienia od podstawówki do końca liceum. przynajmniej w klasach lingwistycznych, przecież ja np. mam w tygodniu tyle samo włoskich co polskich i do tej pory: o Dantem usłyszałam tyle, że nie był zbyt normalny, o Verdze, że jakiś kolega z czytanki nie przygotował się do egzaminu i nie wiedział co to weryzm, no i na prezentacji koleżanka raz dostała pytanie kto napisał "Dekameron" (na co odpowiedziała, że Wergiliusz

).
jasne, że uczenie się języka tylko za pomocą literatury, filmów czy muzyki to metoda-pułapka, ale z umiarem byłoby miło.
dobra, kooniec tego.
abstrakcja
14.09.2009 17:07
"Mistrz i Małgorzata" tak, tak, tak!!!
Moja ulubiona lektura z liceum.
Przez Gombrowicza jeszcze nie przebrnelam, ale nastawiona jestem bardzo pozytywnie.
"Lalki" nawet nie tknelam (i nie mam zamiaru), "Zbrodni i Kary" z reszta tez nie (to juz z czystego lenistwa, ale czytalam inne opowiadania Dostojewskiego i kusi mnie, zeby do tego kiedys wrocic).
Ale wiecie co?
"Nad Niemnem" mi się podobało.
"Dziady" część II i IV były fajne, za to części III ni chuchu nie rozumiem do dziś.
"Potopu" nawet nie zaczęłam.
Najgorsza lektura z jaka mialam do czynienia to "Cierpienia mlodego Wertera"... Jezu, nie czytajcie tego!!! Od samego czytania mozna sie zdolowac, maslo maslane, koles opisuje zdanie po zdaniu, strona po stronie, jak to mu jest smutno i jak to ma ochote ze soba skonczyc.
A obecnie przerabiamy "Chlopow" i mam juz na swoim koncie piękną jedyneczkę za nieznajomość tresci lektury
taa, jest sie czym chwalic
Zbrodnia i kara to nie opowiadanie
w czesci III Dziadow nie ma co rozumiec, to forma otwarta, wiec watki sa luzno powiazane; jesli nie kumasz dramatu po jego przeczytaniu, to obejrzyj na scenie (inscenizacja Swinarskiego jest powszechnie dostepna odkad wydal ja Dziennik Zachodni)
Cierpienia mlodego Wertera to manifestacja Weltschmerzu, powiesc psychologiczna i tam chodzi o opis przezyc wewnetrznych wlasnie, nie o fabulke
nie chce rozmawiac o gustach, bo cie nie przekonam, ze powinno ci sie podobac cos, co ci sie nie podoba, ale chwalenie sie, ze nawet czegos nie przekartkowalas jest deczko zalosne
abstrakcja
14.09.2009 17:39
No jasne, że "Zbrodnia i kara" to nie opowiadanie. ;> Bo to powieść, a gdzie ja napisałam, że opowiadanie ?
Aaaa ... już wiem.
Zatem sprostuje - czytalam inne
utwory Dostojewskiego. I to były opowiadania.
Część III "Dziadów" zawiera więcej symboliki i odwołań do wątków historycznych niż wszystkie inne lektury , jakie czytałam razem wzięte. I teraz, kiedy już mam czarno na białym napisane co oznacza co, to to rozumiem. Ale ... sama bym w życiu nie podochodziła do poprawnych wniosków.
A na scenie bym chętnie sobie obejrzała
Wystawialiśmy z resztą część II ...
"Cierpienia Młodego Wertera" to było wyznanie, a nie powieść psychologiczna, to po 1. Poza tym, to , że coś jej opisem czyichś przeżyć wewnętrznych wcale nie zmienia faktu, że to coś może być nudne, smutne, przygnębiające , albo po prostu może się nie podobać.
Hm... jak sama to ujęłaś, są różne gusta. Ile ludzi, tyle gustów:)
A co do czytania, to Em, z ręką na sercu - przeczytałaś wszystkie lektury ? Bądźmy szczerzy ...
Nie widze sensu w kreowaniu się tutaj na prymuskę... jestem sobą, coś mi się podoba, a coś nie, coś mnie interesuje, a coś mnie po prostu nudzi, w coś się zagłębiam, a coś najzwyczajniej w świecie olewam.
Nigdy nie chodziliście do szkoły?

:D:D
PrZeMeK Z.
14.09.2009 17:43
Przeczytałem 98% lektur szkolnych (te na studiach też tu uwzględniam). Nie przeczytałem tych, których a) nie zdążyłem b) nie dostałem.
Beat that.
nie mów mi, co zawiera trzecia część Dziadów, bo naprawdę nie masz ochoty o tym ze mną dyskutować.
/zresztą przeczysz sama sobie post po poście
i nie mów mi też, czym są Cierpienia młodego Wertera, bo jestem zbyt świeżo po egzaminie z Romantyzmu, żebyś chciała o tym ze mną rozmawiać.
i, z ręką na sercu, w liceum przeczytałam wszystkie lektury. na studiach już nie, ale nie wypowiadam sądów na temat tekstów, których nie chciało mi się wziąć do ręki, tylko tyle. i nie chwalę się tym, jak wiele tekstów kultury jest mi obcych.
Przem, czego nie przeczytałeś? ;>
abstrakcja
14.09.2009 17:52
No to z jednej strony Was podziwiam, bo obowiazkowosc to dosc przydatna w zyciu cecha. Z drugiej strony wcale Wam jej nie zazdroszcze. Kreuje swoje zycie swiadomie, nie robie czegos tylko dlatego,ze jest to przewidziane w jakims programie i ktos tego ode mnie probuje wymagac.
A jeszcze z innej strony, to tak naprawde KAŻDA KSIĄŻKA JEST CIEKAWA. Nie ma nieciekawych ksiazek, nieciekawych ludzi ani nieciekawych miejsc. Tymbardziej niewartosciowych...
I wszystko , co czytamy, widzimy i przezywamy cos w nasze zycie niewatpliwie wnosi.
Więc... mimo wszystko warto czytać lektury;))
Warto poznawac... obserwować... doświadczać... uczyć się...
Ale najwiecej wynosimy nie z biografii Mickiewicza, Reymonta , Słowackiego czy pani od polskiego... tylko z własnej:)
PrZeMeK Z.
14.09.2009 18:07
Em -
Tristana i Izoldy,
Za minutę pierwsza miłość (

), kilku utworów Reja,
Wierszy wybranych Potockiego, J.A. Morsztyna nie do końca i troszkę oszukiwałem przy
Don Kichocie 
Abstrakcjo - przykro mi to mówić, ale nie każda książka jest ciekawa, a już na pewno nie każda jest wartościowa. Niewątpliwie wszystko, co czytamy, coś w nasze życie wnosi, ale "wnoszenie czegoś" to chyba za mało, by nazwać książkę wartościową. Są książki głupie i książki kłamliwe i te wnoszą w życie tylko stracony czas i miałką fabułkę.
Morsztyna? no wiesz Kanikuła była klawa :-)
abstrakcja
14.09.2009 21:09
A'propos... napisałby mi ktoś wypracowanie ? :>
może to tylko ja, ale uważam powyższego posta za bezczelność.
abstrakcja
14.09.2009 21:21
dlaczego?
od tego jestesmy ludzmi, zeby sobie pomagac...
jesli jestes kompetentna w danej dziedzinie to bylabym naprawde szalenie wdzieczna za jakakolwiek pomoc...
mecze sie juz nad tym trzy godziny, a jak znam dobrze zycie , to znowu dostane karteczke z napisem "niedostateczny" tudziez "dopuszczajacy" i kompletnie skolowana pojde zapijac smutki w knajpie.
ach.
zachcialo mi sie rozszerzonego polskiego.