Nad Niemnem...hehe...przypomniała mi się katorga z czytaniem tego...tak, to da się przeczytać, ale trzeba naprawdę dużo samozaparcia, chęci, czasu i ambicji, bo w przeciwnym razie się można wyłożyć w pierwszym rozdziale. A co do podobania się, to jest to oczywiście indywidualna sprawa czytelnika. Mnie się podobała najmniej z lektur w drugiej klasie. I chyba wśród wszystkich lektur, jakie przeczytałem też.
harolcia
28.10.2007 11:22
Nad Niemnem jeszcze nie czytałam, ale czytać będę... chyba.
Teraz zaczynamy Wesele, chociaż poza epoką jest. Ale ze względu na 'Rok Wyspiańskiego' szkoła organizuje coś w stylu tygodnia Wyspiańskiego, poświęconego jemu i jego twórczości. Jakieś konkurs, przebieranie, czytanie fragmentów Wesela i ogólnie ponoć fajnie ma być. Nasza klasa pojęła się przygotowania Karczmy u Singera. Ciekawe co z tego wyjdzie...
przeczytałam "Buszującego w zbożu" jako lektura nieobowiązkowa tzn spytałam się mojej polonistki co mogę sobie przeczytać tak dorywczo i poleciła mi buszującego :]
Podobno dzisiaj zaczęliśmy
Proces. Już czuję, że mi polonistka jeszcze bardziej obmierzi tę książkę. A dzisiaj też przypomniała sobie moja kochana nauczycielka, że musimy jeszcze omówić
Mistrza i Małgorzatę. Po
Szewcach,
Sklepach cynamonowych i
Quo vadis to kolejna lektura, o której sobie z dnia na dzień przypomniała...już z nią nie wytrzymuję...
rozumiem, że to nie to samo co ogólny temat o książkach i trzeba sobie czasem ponarzekać na beznadziejne polonistki, brak czasu na czytanie lektur czy inne tego typu, ale to jest jednak Kultura a nie Bziuum i głównie chodzi o wrażenia na temat tego co przeczytaliście, a nie wszystkiego dookoła.
Golden Phoenix
01.11.2007 00:29
No dobra, przyznaję się - mało którą lekturę z liceum przeczytałam w pełnej wersji. Jakoś zawsze brakowało mi czasu, czasem potrafiłam doczytać do połowy i zostawić, a "Nad Niemnem" zafundowałam sobie w wersji filmowej, tak samo jak "Chłopów". Głównie z tego względu, że po przeczytaniu pierwszych 5 stron zasypiałam (świetny środek na sen, prawie tak samo dobry jak "Historia gospodarcza"

). Ale żeby nie było, że jestem kompletnym ignorantem - pochłonęłam wszystkie książki z okresu wojny i po niej, a po skończeniu liceum sama z własnej woli przeczytałam "Zbrodnię i karę" i "Mistrza i Małgorzatę". O "Zbrodni.." nie będę sie rozpisywać, bo gdzieś już tutaj o niej była mowa, a co do "Mistrza..." to po jej skończeniu miałam taki jakiś niedosyt. Czekałam na jakieś inne zakończenie po prostu.
BlackOmen
01.11.2007 16:48
Mnie ratowały adiobooki w czasie uczęszczania do LO ;d z racji tego, że w biol-chemie byłem to jakoś nie chciało mi się tracić czas na np. ludzi bezdomnych, lalkę, granice i pewno na coś jeszcze o czym teraz zapomniałem (; polecam ludziom zawsze lepsze niż bryki wg mnie.
PrZeMeK Z.
01.11.2007 18:10
Na pewno lepsze, ale ja np. jestem wzrokowcem i audiobooki średnio mi podchodzą. Cóż, są święta. Jest czas czytać.
A skoro już przy tym jesteśmy, "Jądro ciemności" Conrada. Genialna książka. Skończyłem ją pół godziny temu i nadal jestem pod wrażeniem. Bardzo sugestywnie pisał i w ogóle się nie zestarzał, czego niestety o wielu innych powiedzieć nie można.
Obejrzałbym teraz "Czas Apokalipsy".
Jądro ciemności omawiałem w czerwcu zeszłego roku (EDIT:
oczywiście zeszłego roku szkolnego 
), jakiś tydzień przed zakończeniem roku. I mogę o książce powiedzieć jedno - nie podobała mi się

była nudna, nieciekawa i do tego napisał ją Conrad. A jakoś mi nie podchodzi jego pióro. Przez
Lorda Jima nie mogłem przebrnąć. Zapewne fakt, że omawialiśmy je tak późno też nie pozostało bez wpływu na mój odbiór lektury. Ale wydaje mi się, że nawet gdybym przeczytał
Jądro na przykład w wakacje, to miałbym podobne odczucia.
PrZeMeK Z.
01.11.2007 20:59
I dzięki tej choćby rozbieżności świat jest tak ciekawy

Swoją drogą, wiele lektur wydaje się nam nudnym dlatego, że - chcąc, nie chcąc - jesteśmy pokoleniem MTV. Żeby utrzymać naszą uwagę, film/książka musi mieć sporo akcji lub chociaż żywy, dynamiczny styl opowiadania historii. Przykre to, ale prawdziwe.
Hermiona1900
02.11.2007 22:26
A co ma do tego MTV? Mi wystarczy tylko tyle,żeby na te np.500 kartek w książce 450 stronic nie zawierało opisów tej przyrody/okolicy... lubie te opisy, no ale bez przesady, ile to można?
PrZeMeK Z.
02.11.2007 23:33
MTV to tylko symbol "kultury teledysku". Chodzi o to, że dla nas najważniejszą cechą filmu/książki jest widowiskowość, szybka akcja, nieoczekiwane zwroty tejże akcji, ogólnie jakiś taki dynamizm. To ogólne stwierdzenie - wiadomo, że czasem każdy lubi czymś smętnym i "nudnym" podelektować, ale ogólnie wolimy to, co opisałem wcześniej.
Wystarczy popatrzeć na najpopularniejsze seriale: Lost, Prison Break, Heroes. Dopóki się dużo i szybko dzieje, śledzi się fabułę.
BlackOmen
03.11.2007 00:56
QUOTE
MTV to tylko symbol "kultury teledysku". Chodzi o to, że dla nas najważniejszą cechą filmu/książki jest widowiskowość, szybka akcja, nieoczekiwane zwroty tejże akcji, ogólnie jakiś taki dynamizm. To ogólne stwierdzenie - wiadomo, że czasem każdy lubi czymś smętnym i "nudnym" podelektować, ale ogólnie wolimy to, co opisałem wcześniej.
Czytam teraz Herculesa Poirot i nie ma tam znowu jakiejś wywrotowej akcji, ba! Rzekłbym nawet, że jest ona b wolna a książka wciąga mnie nieziemsko.
QUOTE
Wystarczy popatrzeć na najpopularniejsze seriale: Lost, Prison Break, Heroes. Dopóki się dużo i szybko dzieje, śledzi się fabułę.
Czuję się odmieńcem bo TV nie oglądam. Przedkładam radio i interweb nad TV.
Coś chyba jestem za stary na 'kulturę teledysku' ):
Ps. Z takich lektur gdzie znowu akcja jakaś pędząca nie była do 'Dżuma' mi się strasznie podobała, a 'Jądro Ciemności' też dynamizmem wielkim nie grzeszy a dobrze się czytało.
PrZeMeK Z.
03.11.2007 14:44
Dobrze, dobrze, napiszę wielkimi literami. NIE WSZYSCY I NIE ZAWSZE są przedstawicielami "pokolenia MTV". Wybaczcie, że uogólniłem.
Mówię o tym, co widzę w swoim otoczeniu. Przedstawienie teatralne musi mieć co kilka minut zabawną scenę, żeby utrzymać zainteresowanie młodej publiczności. Długa scena jakiejś rozmowy w filmie powoduje znudzone miny. W rozmowie o lekturach "Potop był ciekawy, się działo coś", a "Ludzie bezdomni to takie k.... nudne".
Po sobie też to widzę. "Proces" znudził mnie niemiłosiernie, na przykład (choć częściowo dlatego, że nie miałem ochoty go czytać).
QUOTE
Czuję się odmieńcem bo TV nie oglądam. Przedkładam radio i interweb nad TV.
Też nie oglądam TV, tylko LOST i PB ściągam raz w tygodniu, kiedy są.
Dopiero co skończyłem Szewców. I ee...zastanawiam się po co to jest w kanonie lektur.
Przede wszystkim miałem duże problemy, żeby przebrnąć przez te 3 akty. Po raz pierwszy od dawna miałem problemy, żeby doczytać książkę do końca. Po drugie treść była dla mnie niezrozumiała, pisana przedziwnym językiem pełnym przekleństw, neologizmów, aluzji do kilkunastu przeróżnych poglądów filozoficznych, refleksji i filozofii samego Witkacego.
Dramat jest pełen absurdu (co akurat zarzutem nie jest, bo tak miało być), z którego w zasadzie nic nie wynika. No dobra jest pogląd na rewolucję, problemy ówczesnego świata, ale ubrane w takiej formie, że ja osobiście bez opracowania nie zrozumiałbym Szewców. Naprawdę nie wiem, dlaczego ludzie się tym zachwycają. Chyba najgorsza lektura, jaką przeczytałem w tym roku...
Cóż. Bo Witkacy jest generalnie trudny. Poza tym on był dziiiwny. Tak pozytywnie dziwny. Bardzo go lubię, ale był... no, dziwny. Mam słabość do absurdu w takim wydaniu.
Nigdy nie rozumiałam takiego podejścia - jak coś nie jest proste i oczywiste jak budowa gwoździa, gdy wymaga już pewnego wysiłku interpretacyjnego i intelektualnego, to jest od razu bez sensu i głupie.
Szewcy są niesamowici.
acz powieści są wspanialsze.
i rysunki.
PrZeMeK Z.
03.11.2007 21:12
Osobiście doszedłem do stanu, w którym jeśli nie nasuwa mi się oczywista interpretacja tekstu, za żadne skarby nie zaproponuję własnej. Oto, co ze mną zrobiły dwa lata polskiego w liceum.
to, że czasem nierozsądnie przedstawiać swój punkt widzenia polonistce nie znaczy jeszcze, że nie można go mieć.
PrZeMeK Z.
03.11.2007 21:40
Nie mówię, że nie mam. Po prostu nie wysunę własnej interpretacji na lekcji, tylko będę czekał aż nauczycielka powie, jak należy dany fragment rozumieć.
QUOTE
Nigdy nie rozumiałam takiego podejścia - jak coś nie jest proste i oczywiste jak budowa gwoździa, gdy wymaga już pewnego wysiłku interpretacyjnego i intelektualnego, to jest od razu bez sensu i głupie.
Nie, nie, nie, spokojnie

też takiej zasady nie wyznaję, chociaż przyznaję, że z mojego poprzedniego postu mogła wyniknąć taka konkluzja. Lubię literaturę niebanalną z odwołaniami, gdzie trzeba mieć jakąś wiedzę, ale jednak
Szewców nie zaliczę do moich ulubionych dzieł. Ich trudność też na to wpływa, ale jest to przede wszystkim moja subiektywna ocena odnośnie całości dramatu - czyli jego treści, języka, tła itd...
Jak do tej pory to moje pierwsze i jedyne spotkanie z Witkacym i może gdybym wcześniej coś przeczytał jego autorstwa, to miałbym inny pogląd na tę lekturę. Bo są dzieła i autorzy, do których trzeba dochodzić etapami. Jednak na dzień dzisiejszy na
Szewcach stawiam krzyżyk.
PrZeMeK Z.
03.12.2007 18:20
Uch, "Szewcy". Za mądre to dla mnie.
Parę razy się zaśmiałem, parę razy zatrzymałem na dłużej, żeby się zastanowić, o co chodzi, przez cały czas się zastanawiałem, dokąd to wszystko prowadzi.
Po zakończeniu lektury i przejrzeniu opracowania stwierdzam stanowczo, że tak inteligentne dzieła zostawię ludziom bardziej inteligentnym. Nie podobało mi się, choć rozumiem, że dramat ważny i nowatorski.
"Przedwiośnie" - niezła książka z kompletnie mi obojętnym, a nawet chwilami irytującym bohaterem. Jakimś sposobem Żeromskiemu udało się wzbudzić współczucie do Judyma i nie wzbudzić sympatii do Baryki.
I zakończenie zepsuł. Choć jestem pewien, że na polskim odkryje się przede mną głęboki tegoż zakończenia sens.
Swoją drogą świntuch z tego Żeromskiego. Co by było, gdyby nie cenzura?

Najgorsze jest to, że w mojej szkole nie ma klasy z rozszerzonym polskim i jeśli ktoś chce zdawać rozszerzony, musi wszystkie dodatkowe lektury przerabiać sam. Co w moim przypadku w praktyce oznacza przeczytanie książki, podrapanie się w głowę, przeczytanie opracowania, pokiwanie głową i rozpoczęcie następnej lektury :/
A podobno jest wersja nieocenzurowana

A jak już jestem w tym temacie...
Sklepy cynamonowe - ciężko się czyta, ciężki, specyficzny język, mnóstwo środków artystycznego wyrazu i dominująca przez cały zbiór dość oryginalna filozofia Schulza. Akcja jest statyczna i często na pozór niezrozumiała. Ale mimo wszystko oceniam dość pozytywnie opowiadania. Jak się już przebije przez wielopiętrowe metafory, to jednak ten świat urzeka swoją magią, spokojem, baśniowością, ulotnością. Fantastyczna odskocznia i kontrast od tego, co dzieje się na co dzień. Forma trudna, treść tak naprawdę nijaka, a mimo to ciekawe dzieło.
Mistrz i Małgorzata - jestem pod naprawdę dużym wrażeniem, jak prześmiewczo i groteskowo potrafił pisać Bułhakow. Na początku trochę wolno konstruuje się akcja, ale potem czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Szczególnie podobało mi się przedstawienie grupy diabelskiej. Te fragmenty są po prostu rewelacyjne. Zakamuflowany obraz Związku Radzieckiego ukazany jest po mistrzowsku i z wielką swobodą. Faktycznie, dzieło wyjątkowe.
abstrakcja
29.12.2007 22:20
'Mistrza i Małgorzate' to ja wlasnie czytam. I musze powiedziec, ze nie zachwyca mnie ona jakos specjalnie, wszyscy mowili, jaki to fenomen był i coino, coz, jakoś tego nie czuję. Moze z czasem ją bardziej docenie... jak wiekszosc lektur. Narazie srednio mi sie podoba.
Poza tym, musze przyznac, ze w przeciwienstwie do 99% ludności, bardzo lubię i mocno cenię prozę pana Sienkiewicza.
PrZeMeK Z.
29.12.2007 22:30
Skąd wzięłaś te 99%? Jakieś oficjalne dane czy co?
abstrakcja
29.12.2007 22:40
strzelałam ;D.
No bo kogo pytam, ten jest na nie. Nie rozumiem dlaczego
PrZeMeK Z.
29.12.2007 22:43
Bo długie.
Powinnaś się nauczyć - tak jak ja już zacząłem - że ludzie Cię otaczający to nawet nie jedna milionowa wszystkich.
abstrakcja
29.12.2007 23:39
Długie, pisane dosc trudnym jezykiem, zbyt rozległe opisy przyrody... mało dialogów. Może . Polak leń w końcu jest. I prosty człowiek . ;D Ja tez prosta jestem, zeby nie bylo. Ale Sienkiewicza ubóstwiam.

Musze dorwac jakąś jego nowele, cos spoza spisu szkolnych lektur. <;
Hm... znowu jakis głęboki tekst zmuszajacy do refleksji i sprawiajacy, ze czuje sie niedosc, ze mała to jeszcze głupia. :>
A ja tu chcialam tylko ponarzekac, ze ludzie nie rozumieja tworczosci Sienkiewicza. ;>
PrZeMeK Z.
11.01.2008 21:23
Chciałem oficjalnie ogłosić, że "Granica" Nałkowskiej została pierwszą lekturą w liceum, której nie przeczytałem do końca. Zmógł mnie nadmiar nazwisk, niekończące się retrospekcje i beznadziejno-depresyjny klimat, którego w książkach nie znoszę. Wystarczy mi, że życie bywa takie. Nie muszę jeszcze o tym czytać.
"Opowieść Wigilijna" jest bardzo krótka, ale ja jej ni mogłam doczytać. Męczyłam się i męczyłam. Ale dotrwałam w końcu do końca. Ja nie wiem, co będę robiła, gdy będę musiała "Nad Niemnem" albo "Ludzi Bezdomnych" czytać.
Hermiona1900
11.01.2008 21:30
Opowieść Wigilijna zawsze mi sie podobała

Nie wiem, dlaczego, ale zawsze chętnie do niej wracam, jak mi sie rzuci w oczy...ja teraz czytam "dzieje Tristana i Izoldy" i dochodzę do wniosku, że po pierwsze: zawiłą ma Tristan biografię, nie powiem, połowy nie rozumiem i nie potrafię powtórzyć minute po przeczytaniu, a po drugie: ani troche to do filmu nie jest podobne. I w tym problem....
QUOTE
Poza tym, musze przyznac, ze w przeciwienstwie do 99% ludności, bardzo lubię i mocno cenię prozę pana Sienkiewicza.
Nie jesteś sama. Ja też lubię Sienkiewicza.
Zakohana w książkach
19.01.2008 23:25
Ja lubię Sienkiewicza za "W Pustyni i w Puszczy", a nienawidzę za "Krzyżaków".
Przeczytałam cały pierwszy tom i nie potrafiłam powiedzieć, o co w tym właściwie się rozchodzi. Przeczytałam streszczenie szczegółowe, a "Krzyżacy" uzyskali drugie miejsce na mojej liście lektur niedoczytanych (pierwsze ma "Kubuś Puchatek", którego bardzo lubiłam, zanim sięgnęłam po książkę. Wepchnęłam ją pod łóżko po przeczytaniu połowy i prawdopodobnie do dziś tam leży).
Bardzo podobał mi się Hobbit, co utwierdziło resztę żeńskiej części mojej klasy w przekonaniu, że ja jakaś inna jestem. "Opowieść Wigilijną" przeczytałam chyba z dziesięć razy, tak strasznie mi się spodobała.
Nie przepadam za to za "Anią z Zielonego Wzgórza", czytałam ją raz i nie widzę potrzeby, by do niej wrócić. Ilekroć zaczynam sobie ją "odświeżać" zasypiam na siedząco
A "Dzieci z Bullerbyn", ulubiona i najukochańsza lektura większości dziewczyn, które znam, to według mnie kompletne zero. Zanudziła mnie na śmierć i do dziś nie wiem, o czym ona właściwie jest. Okay, są sobie dzieci, lubią się, mają śmieszne pomysły, spoko. Coś jeszcze? Nie? Szkoda.
Ogólnie, to zazwyczaj jeśli lubię jakąś lekturę, to w moich koleżankach budzi ona odrazę i na odwrót.
ile miałaś lat, jak czytałaś dzieci z bullerbyn? mysle, ze trzeba byc w odpowiednim wieku, zeby te ksiazke pokochac

.
chyba z 3 razy czytałam "Dzieci z B..." . Prawdopodobnie było to spowodowane brakiem chęci do czytania innych książek. Ale i tak mi się podobała. 5 lat temu...
"Chłopcy z Placu Broni" to chyba była pierwsza lektura, która mi się podobała.
"W Pustyni i w puszczy" nudziło mnieeee.
Krzyżaków nie czytałam.
Moja miłość do Puchatka zawsze była umiarkowana. Gdy byłam w najstarszej grupie w przedszkolu, nazwali je przedszkolem im. Kubusia Puchatka. Od tamtej pory moja miłość do niego jeszcze bardziej zmalała.
Za "Anię..." nigdy się nie zabierałam, choć filmy zawsze z przyjemnością oglądam.
Zakohana w książkach
21.01.2008 21:38
em, ostatnio czytałam "Dzieci z Bullerbyn" w wakacje. Z nudów. I moja opinia o nich się nie zmieniła.
Zobaczę za kilka lat, jak już całkiem zapomnę, o czym były...
"Chłopców z Placu Broni" też lubiłam. Właściwie to zaczęłam po opowiedzeniu (wymyślając, jak zwykle, na żywca) bitwy o ten Plac. Połowa klasy to opowiadała. Polonistka stwierdziła, że tylko ja w pełni oddałam emocje walki (nic dziwnego, ręce mi się trzęsły, serce udawało pociąg pospieszny i powtarzałam w myślach "nie zacząć się jąkać i powtarzać 'ee...'").
Teraz czeka mnie "Zemsta"...
Mam nadzieję, że nie skomentuję jej jak mój kuzyn:
"Fajnie się czytało i w ogóle, ale o czym to jest, to ja naprawdę nie wiem"
'Dzieci z bullerbyn'. Tak, bardzo lubiłem tę książkę. Miałem z osiem lat, kiedy ją po raz pierwszy przeczytałem. Pamiętam, ze gdy ją i jeszcze taką jedną książkę(chyba ta druga była Burnett) oddawałem do biblioteki, spotkałem się po raz pierwszy z Harrym Potterem. I tak, jak juz skończyłem dziewięć lat ruszyłem do biblioteki po HP.
Harry Potter jest lekturą mojej siostry. Nie chce jej się czytać. Siedzi sobie na kanapie i słucha audiobooka.
Przeczytałem Faraona, nawet mnie wciągnął, kupiłem 'Ogniem i mieczem", może się po feriach wezmę za niego.
Dzieci z Bullerbyn to obok przygód Pana Samochodzika moja ulubiona książka z dzieciństwa. Anię przeczytałem jedną i nie zamierzam kontynuować.
Kubusia Puchatka czytałem baaardzo dawno temu i nawet nie pamiętam, czy mi się podobał, czy nie. Chyba muszę przeczytać jeszcze raz.
Chłopcy z Placu Broni bardzo mi się podobali, a przy śmierci Nemeczka się wzruszyłem

w ogóle jakoś od zawsze większość lektur mi się podobała i nie żałuję, że je przeczytałem.
Hermiona1900
21.01.2008 22:18
Faraon - dajcie spokój, miałam się za niego wziąśc jakiś tydzień temu. Bez widocznych efektów. Przynajmniej wiem już, jak wygląda okładka

"Dzieci z Bullerbyn" - świetna książka, ją najbardziej pamiętam z wcześniejszych lat

O, i co Wy chcecie od "Ani...", mi tam się bardzo podobała.
avalanche
21.01.2008 22:55
mam całą serię "Ani z...", ale nie wyczytałam nigdy wszystkich 6 tomów. i nie wiem czy kiedykolwiek powrócę do tego.
Ludwisarz
22.01.2008 16:23
Granica Nalkowskiej byla ok.
Ja z kolei nie moglem przebrnac ani przez Pana Tadeusza, ani przez Chlopow - ani w gimnajzum - ani w liceum.
Dzieci z Bullerbyn bardzo przyjemna ksiazka, conajmniej dwukrotnie czytalem maluchem bedac.
Moze nie jest to lektura, ale przypomnialo mi sie.
Niewiarygodne Przygody Marka Piegusa - ksiazka, ktora czytal moj tata i ktora mi goraco polecil. I naprawde - warto bylo. Jeszcze w okolicach wieku bohatera (12-15) to tak absurdalna, komiczna i detektywistyczna ksiazka byla moim numerem jeden.
Chetnie bym do Niej wrocil. Ktos czytal/slyszal?
ja czytałam milion razy, kopię mam po tacie i ją doczytałam tak, że się rozpadła i trzeba do introligatora zanieść

A "Osobliwe przypadku Cymeona Maksymalnego" czytałeś? to jest dopiero klasyk
pana samochodzika mój ojciec kocha. Przeczytałam jeden tom i stwierdzam, że fajne, ale jakoś nie zabrałam się za kolejne tomy. Jakoś w piątej klasie lubiłam Bahdaja/Chmielewską/kogoś jeszcze ale nie pamiętam nazwiska
PrZeMeK Z.
23.01.2008 16:42
Pana Samochodzika przeczytałem wszystkie tomy, które były w bibliotece. Fajna sprawa. "Marka Piegusa" uwielbiałem, choć chwilami aż mnie irytowało natężenie absurdów

Ale bardzo fajna książka.
A dziś dzieci jadą na "Sadze o Ludziach Lodu" :]
"Sagę o Ludziach Lodu" czyta pewna dziewczyna z mojej klasy uważana za jedną z inteligentniejszych uczennic w szkole. Za jej namową przeczytałam jeden tom i uważam, że jest wiele innych, ciekawszych, bardziej wartych przeczytania książek niż "Saga...". Nie podobało mi się i już. Nie wiem czemu, ale jakieś to drętwe, nie ma w sobie tej magii, tego "czegoś" co by mnie przyciągnęło. Za to jak byłam mała zaczytywałam się w "Karolci" oraz "Akademii Pana Kleksa" i przeczytałam wszystkie książki o nim

jak widać już od małego miałam ciągoty do książek o magii
O, lektury z dzieciństwa. Bardzo lubiłam "Dzieci z Bullerbyn" tak jak wiele osób powyżej. Natomiast, gdy miałam przeczytać "Anię z Zielonego Wzgórza" nie mogłam przez nią przebrnąć. Jednak, gdy wróciłam do tej lektury po kilku latach tak mi się spodobała, że przynajmniej z trzy razy przeczytałam wszystkie 10 części. Bardzo podobały mi się też: "Oto jest Kasia", "Karolcia", "Rogaś z doliny Roztoki", "W pustyni i w puszczy".
Za "Kubusiem Puchatkiem" nie przepadałam. Nawet nie wiem czy przeczytałam pierwszą część...
A teraz muszę się zabrać za m.in. "Nad Niemnem", "Lalkę" (chcociaż ją już czytałam), "Bez dogmatu", "Emancypantki", "Dziurdziowie", "Quo vadis" oraz rożne nowele itd.
"Sagi o ludziach lodu" nie czytałam...
"Rogasia z doliny Roztoki" czytałam, też mi się podobało.
"Oto jest Kasia" obiło mi się o uszy, więc chyba czytałam ale nie pamiętam o czym jest.
edit: jako lekturę dorywczą wypożyczyłam "Inny świat" Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. To podobno lektura w liceum. Czytał ktoś to może? Czego się spodziewać? Z góry dzięki
PrZeMeK Z.
01.03.2008 17:56
Dokładnie.
Bardzo dobra książka i naprawdę poruszająca - ale to, w jakim stopniu, zależy już od wrażliwości.
Polecam "Pamiętnik z powstania warszawskiego". To nie lektura, ale skoro już jesteśmy przy książkach wojennych, to polecam.
Hermiona1900
01.03.2008 18:35
ja teraz przerabiam Faraona...powiedzmy,że trochę przeczytałam i tak mi się strasznie ciągnie;/ zdążymy całą omówić, a ja nie będę nawet w połowie...