Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: [filmy] Co Ostatnio Obejrzeliśmy
Magiczne Forum > Kultura > Kultura
Pages: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, 50, 51, 52, 53, 54, 55, 56, 57, 58, 59, 60, 61, 62, 63, 64, 65
GrimmY
righteous kill
do obejrzenia tego filmu skłoniła mnie wizyta na filmwebie, gdzie podejrzałem sobie listę nazwisk, to choćby jon aynet (reżyser całkiem niezłego '88 minut) plus duet pacino & de niro, plus pseudonim artystyczny, który mnie nieco mnie urzekł - 50 cent=D. dopiero po chwili się zorientowałem, że pierwszy raz słyszę o tym filmie, a skład wyjściowy ma całkiem dobry. uch, żeby nie przedłużać to powiem, że film oscyluje w okolicach przeciętnej przeciętności, a przede wszystkim scenariusz, kurde, po prostu leży, może to tylko ja, ale zakończenie smyrało mi się w głowie po jakichś kilkudziesięciu minutach. nie polecam.
Hagrid
Quantum of solace- dobre zdjęcia, krajobrazy szczególnie Siena, walki przesadzone w wielu miejscach ale to pozostałość po porzedniej częsci ktora byłą znacznie słabsza od tej, w poprzeniej antagonista był prostu śmieszny, tym razem wroga orgnizacja działała dosyć logicznie, za to Bond działał jak golem zaprogramowany do jednego celu-zemsty, typowe kino akcji z paroma smaczkami.

Trudno ten film sklasyfikować niewyobrażalnie lepszy od Spidermana dosyć bliski poziomem trylogii z Burnem.
owczarnia
Co jest dla mnie zupełnie niewiarygodne, to to jak tak naprawdę słaby film może wywoływać tyle skrajnych opinii. Według mnie 'Quantum of Solace' to bardzo średnie kino akcji, a do 'Casino Royale' w ogóle nie ma co go porównywać z tej prostej przyczyny, że 'Casino...' to był film, podczas gdy 'Quantum of Solace' to kupa bezsensownej siekaniny i nic więcej. Jedynym plusem był Daniel Craig, z tym że było go zdecydowanie za mało na ekranie, a raczej za szybko migał, by dostatecznie nacieszyć oko i tym samym nadrobić niedostatki (a raczej kompletny brak) fabuły. Przy czym najlepsze jest to, że taka jedna moja znajoma, której gust filmowy oraz wyczucie cenię sobie niezwykle wysoko, wychwala 'Quantum...' pod niebiosa, niemal tak samo jak 'Casino Royale'. I o ile przy 'Casinie...' się z nią w całej rozciągłości zgadzam, o tyle przy 'Quantum...' mogę co jedynie z politowaniem puknąć się w czoło. A ona widziała to już pięć razy i wybiera się szósty blink.gif...

Ale ja nie o tym chciałam. Wpadłam, żeby polecić King Fu Pandę, jak kto jeszcze nie widział. Przednia rozrywka cheess.gif.

Oprócz tego całkiem niezły kryminał francuski widziałam, W skórze węża się zwie. Fanów najnowszego Bonda z pewnością zainteresuje fakt, że jedną z ról żeńskich zagrała Olga Kurylenko, i - w przeciwieństwie do 'Quantum of Solace' - wyglądała naprawdę bardzo ładnie, w dodatku pokazując całe mnóstwo wdzięków wink2.gif.
Avadakedaver
negative!
quantum to był film ktory w całej przesadzie był zajebisty, i tam tkwił cały smak, nikt przeciez nie mial brac na serio tego całego steku bzdur, jak... ekhem... walka w jeepach? SCHOWANIE SIĘ W LODÓWCE PRZED WYBUCHEM BOMBY NUKLEARNEJ? LOL? no właśnie. nie mamy przeciez siedziec i sie zachwycac "o kurde ale koles, tez tak zrobie", tylko podziwiac to, co wymyslil sobie rezyser, bo żeby wymyślić takie abstrakcje na prawdę trzeba mieć łeb. Ja to widzę tak, że twórcy śmiali się sami z siebie, czy też z poprzednich części i całkiem zgrabnie im to weyszło.
A fabuła? daje radę, jest taka jak w poprzednich czesciach >_>
owczarnia
Ale kto mówi, że na poważnie? Bond to Bond, wiadomo. Sęk właśnie w tym, że fabuła po pierwsze nie ma nic wspólnego z poprzednimi częściami (podobnie jak Bond w ogóle jako taki), a po drugie jaki sens ma takie latanie po ekranie w tempie, w którym większość ludzi nie jest w stanie odróżnić czy to on bije, czy jego biją? Ja bardzo lubię filmy akcji, czemu nie. Dobre filmy akcji.

A twórcy podchodzą do Bonda bardzo poważnie. Nie po to wywrócili całą serię do góry nogami (patrz 'Casino Royale'), żeby teraz się wygłupiać, zapewniam. Zmiany nastąpiły, bo cykl o Bondzie umierał, oglądalność - a co za tym idzie, kasa - spadała, więc poszli na całość. 'Casino...' zapowiadało, że będą to zmiany w wielkim stylu. 'Quantum...' więc rozczarowuje tym bardziej.



PS
W lodówce to się chował Indiana Jones, coś Ci się pokićkało.
Child
QUOTE
Sęk właśnie w tym, że fabuła po pierwsze nie ma nic wspólnego z poprzednimi częściami
Bo Casino - patrzac na chronologie książek - to początek Bonda. Quantum jest jego logiczna kontynuacją, wiec oba filmy nie maja prawa byc jak poprzednie.

QUOTE
a po drugie jaki sens ma takie latanie po ekranie w tempie, w którym większość ludzi nie jest w stanie odróżnić czy to on bije, czy jego biją?
Mnie tez za pierwszym razem to z lekka denerwowalo, ze nie wiem ococho. Ale jak mialem okazje obejrzec to drugi, trzeci raz - docenilem taka prace kamery. Nie wiem, czy taki byl zamiar rezysera, ale dla mnie to fajne podkreslenie formą tego, co stało sie w tresci chwile wczesniej.

QUOTE
za to Bond działał jak golem zaprogramowany do jednego celu-zemsty
A niby jak ma działać? Casino i Quantum dzieli - patrzac na czas w filmie - gora kilka godzin. Bond wlasnie stracił kobietę. I dla mnie nie ma nic dziwnego w tym, ze chce zabic kazdego, kto do tego doprowadzil.

A teraz dwa slowa o filmie, ktory nie powinien budzic tylu rozdzwiekow w ocenie.
Body of lies lub jak woli nasz dystrybutor - W sieci kłamstw. Bardzo fajne kino akcji wymieszanie z political fiction, genialna rola di Caprio i zgrabnie zagrane role Crowe'a i Marka Stronga [tego pierwszego na poczatku nie poznalem :P]. Wywazone tempo filmu - sceny akcji nie dluza sie, sa intensywne, sceny dialogowe maja sens, ciagna fabule do przodu w logiczny sposob, a rozmowy pomiedzy di Caprio i Strongiem to maly majstersztyk - tak dobrze zagranego 'cichego' starcia - chociaz to zle slowo, trzeba obejrzec film, zeby zrozumiec - dwoch silnych osobowosci, ktore ze soba wspolpracuja, dawno nie widzialem.
Do tego scenarzysta, ktory z di Caprio pracowal juz przy Infiltracji oraz Ridley Scott i mamy gwarancje, ze te ponad dwie godziny w kinie to nie byl czas stracony.
Ba - pierwszy raz chyba nie narzekalem na motywy romansu w filmie akcji. To sie nawet trzyma kupy :o
owczarnia
QUOTE(Child @ 03.12.2008 15:06)
QUOTE
Sęk właśnie w tym, że fabuła po pierwsze nie ma nic wspólnego z poprzednimi częściami
Bo Casino - patrzac na chronologie książek - to początek Bonda. Quantum jest jego logiczna kontynuacją, wiec oba filmy nie maja prawa byc jak poprzednie.

QUOTE
a po drugie jaki sens ma takie latanie po ekranie w tempie, w którym większość ludzi nie jest w stanie odróżnić czy to on bije, czy jego biją?
Mnie tez za pierwszym razem to z lekka denerwowalo, ze nie wiem ococho. Ale jak mialem okazje obejrzec to drugi, trzeci raz - docenilem taka prace kamery. Nie wiem, czy taki byl zamiar rezysera, ale dla mnie to fajne podkreslenie formą tego, co stało sie w tresci chwile wczesniej.

QUOTE
za to Bond działał jak golem zaprogramowany do jednego celu-zemsty
A niby jak ma działać? Casino i Quantum dzieli - patrzac na czas w filmie - gora kilka godzin. Bond wlasnie stracił kobietę. I dla mnie nie ma nic dziwnego w tym, ze chce zabic kazdego, kto do tego doprowadzil.
*


1) Jak już wspominałam, ja niezmiernie doceniam fakt, że 'Casino Royale' było kompletnie inne od poprzednich Bondów. Ba, to był w ogóle pierwszy Bond godzien uwagi, wręcz. Stąd na 'Quantum of Solace' czekałam jak gupia, leciałam w Warszawie oglądać, bo nie mogłam wytrzymać. I właśnie to mi się w 'Quantum...' nie podobało, że zamiast rozwijać genialny nowy początek, który zrobiło 'Casino...', oni poszli w jakąś zupełnie beznadziejną stronę. Ani to Bond, ani to Bourne, ani to żyrafa. Zwracam Twoją uwagę na ostatnią scenę z 'Casina...' - ona jednak obiecywała coś zgoła innego.

2) Ta, wiem. Praca kamery, tralalala. Niektórzy porównują do Bourne'a (mojego ukochanego zresztą), a mnie się płakać chce oraz załamywać ręce. Szybka praca kamery - super. Rwany montaż - genialne. Ale w Bournie właśnie, nie tu. Tam to nadawało tempo, podkreślało akcję, tu wprowadzało li i jedynie chaos. Może dlatego, że w Bournie to było zrobione dobrze. Tu nie sad.gif. Nie wiem, może jak obejrzę jeszcze ze dwa razy, to też zmienię zdanie. Póki co jakoś nie mogę znaleźć motywacji.

3) Zemsta rewelacyjna rzecz. A do tego najlepiej podobno smakuje na zimno. Niech zabija, niech się mści, rewelacja. Tylko dlaczego zamiast robić to w rasowy, męski, bondowski sposób, miota się po ekranie, w dodatku jakoś tak strasznie bezradnie?... Niechby lał po mordzie, ja chętnie popatrzę wub.gif. Niechby pokazał, kto tu rządzi, zemścił się krwawo, ale z klasą. Że już nie wspomnę, że bzykanie pierwszej z brzegu agentki pasuje do motywu oszalałego z miłości (i rozpaczy) zabójcy jak pięść do nosa.
Avadakedaver
o k.. ale dałem d.
chryste panie. mowiac o quantum of solace mialem na mysli Kingdom of the Crystal Skull, chryste panie dżizas szyt fak.
tak wiec zapomnij o tamtym poscie bo to stek bzdur >_>
owczarnia
*ściana*
kObra.
Taaaaaak.

Hm, wczoraj chciałam obejrzeć "Kroniki "Mutantów", jednak po pierwszych 10 minutach, jedząc kanapki i zupę odechciało mi się.

Żeby mi się nie zwróciła moja grecka wyżerka, włączyłam "Kroniki Narnii: Książę Kaspian" i powiem szczerze, że byłam zachwycona filmem!
Nawet polski dubbing był całkiem dobry. Na pewno lepszy niż na wszystkich HP.
Muzyczka, efekty i Ben - tego mi trzeba było w sobotni wieczór. cheess.gif
Ludwisarz
QUOTE(kObra. @ 07.12.2008 14:28)
Taaaaaak.

Hm, wczoraj chciałam obejrzeć "Kroniki "Mutantów", jednak po pierwszych 10 minutach, jedząc kanapki i zupę odechciało mi się.

*



Dzis mi tata puścił, ekstra film :)
Ogladalismy na >> lub przegadywane chaptery omijalismy.. Tak wiec w okolo 25 minut obejrzalem caly film.
Podziwam wyobraznie tworcow.
Hypacja
"Grób Świetlików"

Anime, a przy tym jeden z najbardziej poruszających filmów antywojennych.
Avadakedaver
moja psychika nie dała mi obejrzeć lśnienia. wczoraj widziałem jakoś od trzydziestej minuty to czterdziestetj, ale to ma taki ciężki klimat, że jezu. Ale nickolson przystojniak w ogóle, no i po takim fragmencie jaki widziałem tego filmu, stwierdzic moge, ze grał nieźle.
no i widać rękę reżysera - ujęcia wyróżniają się, długie sceny, umiejscowienie kamery... nie wiem czy to moda tamtych czasów, podejrzewam, że nie, ale nigdzie indziej czegoś takiego nie widziałem; może tylko w filmie "hitman" - ale tam to dzięki oparciu filmu na grze (ujęcia zza pleców).
managarm
QUOTE(Hypacja @ 08.12.2008 00:11)
"Grób Świetlików"

Anime, a przy tym jeden z najbardziej poruszających filmów antywojennych.
*


"Grobowiec Świetlików". Genialne anime.
asiatal
QUOTE(managarm @ 08.12.2008 16:56)
QUOTE(Hypacja @ 08.12.2008 00:11)
"Grób Świetlików"

Anime, a przy tym jeden z najbardziej poruszających filmów antywojennych.
*


"Grobowiec Świetlików". Genialne anime.
*



mówisz? Bo ostatnio robiłam porządek w płytach i takie coś znalazłam.
owczarnia
Zmierzch. Naprawdę niezły. To znaczy, jak na ekranizację zupełnie średniej książki. Siłą rzeczy porównanie do Pottera, niestety na niekorzyść Pottera. W sensie adaptacji, li i jedynie, rzecz jasna, ale jednak. Tu film zdecydowanie na korzyść w stosunku do literackiego pierwowzoru, w przypadku HP dokładnie odwrotnie. Szkoda.

Btw, bardzo fajna muzyka.



I a'propos Bonda jeszcze... Artykuł z Newsweeka:

Walka Bondów

Po "Quantum of Solace" nie wychodzi się z kina ani wstrząśniętym, ani zmieszanym. Ale dla agenta 007 jutro nie umiera nigdy.
Trwa już piąta dekada z filmami o Jamesie Bondzie. Licząca 23 części seria to najdłuższe i najbardziej lukratywne przedsięwzięcie w historii kinematografii. Czy więc należy kręcić nosem, że po "Goldfingerze" pojawiła się pełna wody rozczarowująca "Operacja Piorun" albo że przeinwestowany "Moonraker" nie dorównał cudownej gorączce "Szpiega, który mnie kochał"? Bond towarzyszy nam przez większość życia i jest tak nieuchronny i wyczekiwany jak gwiazdkowy poranek.

W miarę jak się starzejemy, wyrastamy z dawnego podniecenia (jak z wiary w Świętego Mikołaja), ale nawet gdy poszczególne filmy rozczarowują, miło popatrzeć na nowe pokolenie odkrywające uroki luksusowego superszpiega. Kiedy w 1962 roku pojawił się "Dr No", był pierwszy i jedyny w swoim rodzaju. Działo się to w samym środku zimnej wojny, prezydent Kennedy (którego ulubionym autorem powieści sensacyjnych był Ian Fleming) dodał politycznej władzy stylu i libido, a amerykańska publiczność kinowa zaczęła szukać wzorców za granicą, zwłaszcza w Londynie, który za chwilę miał zacząć swingować.

Kosmopolityczny luz sprawił, że agent 007 stał się ulubionym obiektem marzeń mężczyzn i erotycznych fantazji kobiet. Oto lew salonowy i macho w jednym, odziany w skrojony na miarę garnitur. Filmy z Bondem trafiły także na lata, kiedy amerykańska klasa średnia zaczęła rozsmakowywać się w podróżach. Ekranowa turystyka była zawsze ważną częścią przepisu na Bonda i w każdym filmie wątek sensacyjny przeplatał się z wątkiem podróżniczym.

Ale minęło pięć dekad i widzieliśmy już kawał świata oraz mnóstwo filmów, takich jak "Świat to za mało" czy "Śmierć nadejdzie jutro". W obecnej fazie rozwoju kinematografii wysokobudżetowe filmy sensacyjne produkuje się na pęczki, a rewolucja w animacji komputerowej pozwala przewyższyć wszelkie zaprzeczające prawom grawitacji efekty, z jakich słynęły sekwencje otwierające każdego Bonda. W pogoni za naładowanymi efektami specjalnymi filmami sensacyjnymi o superbohaterach, twórcy serii o Bondzie zaczęli popadać w desperację. Niewidzialne samochody? To science fiction, a nie realia opisywane przez Iana Fleminga.

Ostatnie filmy z Piercem Brosnanem straciły nieco na uroku i wiarygodności. Producenci próbowali pokazać, że Bond ma świadomość tego, że jego styl jest anachroniczny - nie jest bowiem łatwo w erze politycznej poprawności być pożeraczem niewieścich serc z licencją na zabijanie. Ale żarty z własnego seksizmu nie wystarczyły, by zatrzeć wrażenie, że komandor Bond stał się nieco staroświecki.

I wtedy pojawił się Daniel Craig. "Casino Royale" wtłoczyło świeżą (i prawdziwą) krew w serię o Bondzie. Dano sobie spokój z górą obciachowych gadżetów, a zamiast zatęchłej atmosferki kawalerskiego wieczoru u Hugh Hefnera z ekranu zaczęła emanować intensywna, współczesna męskość Craiga. Swój teren zaznaczył słynną odpowiedzią w kasynie na Bahamach - kiedy kelner pyta go, czy woli martini wstrząśnięte, czy zmieszane, Craig odpowiada: - Mam to gdzieś.


W serii o 007 fantastyka i realizm przeplatały się od zawsze. Co kilka lat, kiedy odlotowe pomysły i przymrużanie oka stały się zbyt nachalne, wahadło wychylało się w drugą stronę, w stronę Bonda bardziej brutalnego i przyziemnego. Dlatego wyluzowany Bond Rogera Moore'a zmienił się w bardziej wiarygodnego psychologicznie Bonda Timothy'ego Daltona.

Sean Connery uosabiał wyciszoną męskość, która przebijała spod wyrafinowanych min z uniesionymi brwiami. Być może nie był w stanie dokładnie określić rocznika porto, ale w jego odzywkach wyczuwało się twardziela, który uwielbiał wrzucać czarne charaktery do rojącego się od rekinów morza. Wraz z Craigiem wrócił twardziel, ale pod tą twardością kryje się namiętność, jakiej jeszcze nie widzieliśmy, nawet u Connery'ego. Jego romans to nie jakaś gierka - zakochał się w Vesper Lynd granej prze Evę Green i kiedy ją stracił, poczuł prawdziwy ból.
W "Quantum of Solace" brak eleganckiego agenta z fantazji, otoczonego przez gorące dziewczęta w bikini o erotycznie brzmiących pseudonimach. Nie ma też tradycyjnej sekwencji nakręconej z perspektywy lufy pistoletu, w której pojawia się sylwetka Bonda. To pierwszy film o 007, który nawiązuje do poprzedniej części - akcja zaczyna się dokładnie tam, gdzie zakończyło się "Casino Royale". Wściekły i powodowany zemstą Bond poprzysiągł sobie, że znajdzie drani, którzy zamordowali Vesper.
Dla każdego, kto nie widział "Casino Royale" (a nawet dla tych, którzy widzieli), to pewien problem. Zmarła ukochana nie pojawia się w ani jednym wspomnieniu, by przypomnieć nam, dlaczego Bond ma tak złamane serce. Czujemy się trochę tak, jakbyśmy oglądali film od połowy. Trwający 105 minut "Quantum of Solace" to najkrótszy Bond w historii i zapewne najbardziej napakowany akcją. Zaczyna się od emocjonującego pościgu samochodowego po włoskim wybrzeżu. Ale żadna z dopieszczonych sekwencji nie może się równać z szalonym pościgiem po afrykańskiej budowie, od którego zaczyna się "Casino Royale". Montażowe cięcia czynią akcję gorączkową, niemal niezrozumiałą, zupełnie jak w filmach o innym agencie - Jasonie Bournie. To zły ruch.

"Quantum of Solace" nie jest frywolny ani sztuczny, ale też widz nie bawi się na nim za dobrze. Daniel Craig to wciąż właściwy człowiek na właściwym miejscu, aby jednak jego gra na wewnętrznych emocjach mogła się sprawdzić, musi mieć czas, żeby grać. Tworzy studium mrocznej postaci w filmie, który nie pozwala nawet widzowi złapać oddechu. Czy nie można było mu pozwolić, by oczarował nas nieco urokiem superszpiega?


Reżyser Marc Forster, znany z niezależnych filmów, takich jak "Czekając na wyrok" czy "Marzyciel", wyraźnie chce nadać filmom o Bondzie współczesne znaczenie: źli bohaterowie pracujący na użytek korporacji chcą zmonopolizować zasoby naturalne Boliwii; w filmie jest też inteligentne, cyniczne spojrzenie na gotowość brytyjskiego i amerykańskiego wywiadu do współpracy nawet z najgorszymi reżimami.

Ale zamiast poczucia, że oglądamy Bonda ważnego dla XXI wieku, po filmie Forstera mamy poczucie, że obejrzeliśmy rozmytą wersję innych, bardziej współczesnych filmów akcji. Dobra wiadomość jest taka, że osoba pokroju Jamesa Bonda żyje nie tylko dwa razy ani nawet nie 23 razy. Dwadzieścia cztery może być liczbą magiczną.

David Ansen



Ulubione fragmenty wytłuściłam cheess.gif. Nie zgadzam się tylko z kawałkiem dotyczącym Bourne'a - montaż tam był genialny. Tylko tutaj to totalna klapa.
Ahmed
QUOTE(Avadakedaver @ 08.12.2008 17:12)
no i widać rękę reżysera - ujęcia wyróżniają się, długie sceny, umiejscowienie kamery... nie wiem czy to moda tamtych czasów, podejrzewam, że nie, ale nigdzie indziej czegoś takiego nie widziałem; może tylko w filmie "hitman" - ale tam to dzięki oparciu filmu na grze (ujęcia zza pleców).
*


widać rękę mistrza. to jest Kubrick, człowieku! wizjonerski geniusz. człowiek instytucja z patentem na arcydzieła. a Lśnienie jest najlepszym ku temu dowodem. a jeżeli Ci się sceny dłużą, to zmierz się z Odyseją Kosmiczną ;>
Ludwisarz
2001.
Moze kiedys wspolny seans?
Ahmed
QUOTE(TimmY @ 08.12.2008 23:12)
2001.
Moze kiedys wspolny seans?
*


czemu nie. aczkolwiek może się to okazać nużące ze względu na długość filmu. a przecież jest tyle innych ekscytujących dzieł do obejrzenia.
Katon
Może. Ale praktycznie nie umiem wymienić więcej niż trzech filmów, które byłyby bardziej warte obejrzenia niż ten. A i te trzy to w sumie remisy.
PrZeMeK Z.
"Zmierzch" był całkiem, całkiem. Umiem wyłączać myślenie na czas seansu, więc mi się podobało - tym bardziej, że fabuła była spójna i zrozumiała. Bardzo fajna scena z obiadem dla jednej osoby. :]
owczarnia
smile.gif
Neonai
ja sobie dziś zrobiłam dzień z Deppem. "Ed Wood" i "Don Juan de Marco". Pierwszy Tima Burtona, więc z założenia nie mógł być do końca zły. ale na kolana też mnie nie rzucił. Biografia mężczyzny ochrzczonego mianem najgorszego rezysera w historii... tego od m.in. "Narzeczonej potwora" (lata 50te), totalnie bzdetnego horroru biggrin.gif Drugi...cóż, może i nie była to najlepsza rola Deppa, ale zdecydowanie najseksowniejsza <3
vold
QUOTE(Katon @ 09.12.2008 23:58)
Może. Ale praktycznie nie umiem wymienić więcej niż trzech filmów, które byłyby bardziej warte obejrzenia niż ten. A i te trzy to w sumie remisy.
*



<zieeeew>
Katon
Pfff, dzieci widełoklipuf.
Avadakedaver
omg zajelo mi minute rozkminienie tego słowa.
vold
QUOTE(Katon @ 10.12.2008 16:54)
Pfff, dzieci widełoklipuf.
*




pf, pseudoartystyczne, meganudne ujecia, ktore nie maja zadnego glebszego przekazu. i Ty sie rzucasz do kina europejskiego ?
Katon
Nie no, docieramy do granicy gustu, dla mnie właśnie ujęcia i w ogóle całe to tempo Odyseji jest wybitnie niepretensjonalne. Może tylko scena psychodelicznego tripu lekko się zestarzała.
PrZeMeK Z.
Dajcie spokój, czytałem "Odyseję" i akcja jest całkiem wartka. Nie mogli aż tak zepsuć ekranizacji.
owczarnia
No ja miałam trudności z wysiedzeniem na tym cudzie do końca. Ale ja jestem uprzedzona.
Katon
Nie no, sam uważam za gnioty dostatecznie dużą ilość arcydzieł światowej kinematografii, żeby się nie bulwersować =)
Eva
Mow, mow! Podgrzej temperature, przełam bariery, zdepcz swietosci. Jestem ciekawa czarodziej.gif
Katon
Cały Almodovar, cały Bunuel, połowa Bertolucciego, nie mówiąc już o Larsie von Trierze. Bergmana też raczej nie łykam.
owczarnia
No za Bergmanem to i ja nie przepadam, von Trier mnie po prostu leczy, Bertolucci też w sumie, chociaż miewał przebłyski faktycznie. Za to Almodovara uwielbiam. Aczkolwiek rozumiem całkiem dokładnie dlaczego Ty nie cheess.gif.
Katon
Największym przebłyskiem Bertolucciego był współudział w pisaniu scenariusza do "Unce upon a time in the West", hehe.
em
odyseję kosmiczną właśnie obejrzałam i mam mixed feelings. moze faktycznie jestem dzieckiem wideoklipow?

a i amadeusza wczoraj. ten film jest dobry.
Katon
Hmmm. Wy chyba po prostu macie dramaturgiczno-fabularne podejście do filmu. Natomiast ja jako ignorant w dziedzinie malarstwa czy rzeźby zaspokajam sobie potrzebę odczuć wizualnych filmem właśnie. I ten jest dla mnie absolutnie perfekcyjny.
owczarnia
Fabuła jest ważna, ale nie najważniejsza. O wiele bardziej sobie cenię klimat, malowniczość zdjęć. W przypadku "Odysei..." klimat odpowiada mi bardzo średnio, zdjęcia może i ciekawe, ale zupełnie nie w moim guście, tematyka też mnie średnio interesuje, zostaje więc ewentualnie porywająca fabuła. No, a o tym raczej ciężko mówić, zwłaszcza pod koniec sleep.gif...
em
Katon, rozmawialiśmy dokładnie o tym u Ewy ostatnio tongue.gif
i stąd moje mixed feelings trochę, ja uwielbiam kapitana corelli za kolory, tak samo stealing beauty bertolucciego za zdjęcia, control za zdjęcia, ale odyseję ciężko mi za footage pokochać, bo to chyba nie moja estetyka jednak.
owczarnia
"Angielski pacjent" się właśnie na Filmboxie zaczyna. Kocham ten film, właśnie za klimat i za zdjęcia, no i za Fiennesa of kors wub.gif.
kObra.
Dziś czytałam zapowiedź "Nienarodzonego". Dość ciekawie się zapowiada, jednak podejrzewam, że wyjdzie kolejna szmira, ale koncepcja ciekawa.

I czekam też na premierę "Little Ashes".
Avadakedaver
ogród luizy. wreszcie film z przekleństwami, bo polskich sięsłucha najprzyjemniej. Cieszę się z zakończenia. Świetnie dobrani aktorzy.
Katon
"Królowie ulicy". Musiałem spędzić weekend w domu i postanowiłem sobie uprzyjemnić czas jakimś policyjnym filmem. I ok. Klasyczne, dobre 4/5. W sensie, że wszystko to już było, ale zawsze miło jeszcze raz. Reeves (prawie) jak zwykle drętwy jak kłoda, ale Forest Whitaker oczywiście wiadomo no i wszystko tak jak ma być. LA, brutalna policja, korupcja, sieć kłamstw, kto jest bucem? Niestety domyśliliśmy się z ojcem w trzeciej scenie i twist końcowy tego nie odmienił, ale tak czy siak spokojnie polecam.

"Trzech kumpli". Dokument zrealizowany w zeszłym roku przez TVN. Historia Pyjasa, Maleszki i Wildsteina. Absolutne 'must see' i uważam, że dla każdego. Niezależnie od tego czy ktoś się interesuje historią najnowszą czy nie. Wstrząsający, chociaż przede wszystkim moralnie.
Neonai
"Ostatnie tango w Paryżu" mnie rozwaliło w drobny mak. w ogole smiesznie, doczytałam sie ze kiedy film powstał (72 rok) rezyser został skazany na 4 lata aresztu w zawieszeniu i pozbawiony praw obywatelskich na 5 lat za smiałe sceny erotyczne. dopiero pozniej zniesiono cenzure. fakt, seksu w tym filmie sporo, ale zdecydowanie nie na nim się on koncentruje. istotne jest to, co poza nim. dawno nie widziałam filmu który raz za razem to by mnie wzruszał, to rozśmieszał, to chwytał za serce, to jeszcze nie wiem co. różne opinie czytałam, jedni twierdzą, że to gniot wszechczasów, inni, że to hit wszechczasów. dla mnie to piękny film o miłości, w gorzkiej oprawie. no i nieoceniony Marlon Brando - fantastyczny od początku do końca.
hermionak
biggrin.gif symetria znacie ten film
Avadakedaver
oglądałaś symetrie? =O
Avadakedaver
Amerykanie w tytulach filmow iwestuja w anatomie czlowieka.
byly juz kosci, oko, teraz sa zeby... co bedzie nastepne?



owczarnia
The Dark Knight - Heath Ledger odszedł w wielkim stylu. Tyle mam na temat tego filmu do powiedzenia. Najlepszy Batman jak dotychczas, bez dwóch zdań, a już na pewno najlepszy Joker. Głównie człowieka ogarnia żal, że nigdy już takiego nie będzie...
Hagrid
Widziałem ostatnio 2 filmy- Małą Moskwę o której nie będę się wypowiadał zbyt obszernie, poza stwierdzeniem że wszyscy rosyjscy aktorzy wypadli wspaniale, cały urok filmu tkwił w ich grze, w klimacie Zimnej Wojny i scenografii. Fabuła nie jest warta uwagii choć pada w filmie kilka kwestii któer wiele mówią o rosyjskiej duszy. I mam tylko jedno pytnie, czemu do cholery Lesław Żurek z upoem maniaka mówi po polsku? To największy "zgrzyt" tego filmu.

Dużo bardziej zainteresował mnie film W sieci kłamstw(Body of Lies) to najlepsza z produkcji powiążanych z tematem terroryzmu, wojny irackiej itp powstałych po 11 września. Strasznie mi się podoba ze główny bohaterów mówi po arabsku, czuje Bliski Wschód. Arabowie wreszcie są pełnokrwistymi barwnymi bohaterami opowieści. Intryga skłąda się z kilku mniej lub bardziej powiązanych ze sobą watków ale jest oryginalna, świetnie pokazuje kulisy działani wywiadów. A już praca służb wywiadowczych Jordanii to prawdziwy smaczek.
To jednocześnie kino akcji, thiller polityczny i dramat.

Mark Strong jako Hani http://www.filmweb.pl/o64511/Mark+Strong/galeria jest po prostu mistrzowski, aż trudno uwierzyć że amerykański przemysł filmowy mógł wykreować tak błyskotliwego bohatera.

Leonardo DiCaprio jako Roger Ferris przekonał mnie w 100%, jego filozofia życia i działania są mi niezwykle bliskie, mam wrażenie że ten film powinni zobaczyć wszyscy Amerykanie żeby zacząć choc w minimalnym stopiniu rozumieć jakie błędy popełniła adminsitracja Busha i zdać sobie sprawę że Arabowie są tacy jak inni. Ten film pozwala w jakiejś mierze złapać poczucie realizmu, bez moralizatorstwa.

Negatywnym bohaterem nie jest przywódca terrorystów tylko szef amerykańskiego wywiadu Ed Hoffman(Russell Crowe) swietnie zagrał zadufanego w sobie, totalnnego ignoranta, nie jest tak żywiołowy jak dwaj poprzedni bohaterowie ale świetnie oddaje sposób myślenia ludzi owaładniętych manią zwalczania terroryzmu.

Pokażcie mi film gdzie głowny bohater, amerykanski super agent umawia się na randkę z irańską pielęgniarką, w obozie dla uchodźców ap rzy tym jest to calkowicie naturalne?

Ten film przywrócił mi wiarę w to że można uwolnic się od szaleństwa i widzieć świat realnie.
nutrias
'Siedem dusz' - trzeba koniecznie zobaczyć. Smith jeszcze lepszy niż w "W pogoni za szczęściem'. Kocham go. A zakończenie masakryczne.
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.