Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: I Believe In A Thing Called Love
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > Kwiat Lotosu
Pages: 1, 2, 3, 4
Coyote

class='quotetop'>QUOTE
Nie

liczac literówek i małych potknięć


/>Czyli jednak idealne nie jest
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />
Dla

mnie nie ma rzeczy idealnych, więc...
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/happy.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='happy.gif' />
Ale

opowiadanie jest bardzo fajne.
sonka
Kit jest w szpitalu wzwiązku z czym nowa

część ukaże się prawdopodobnie dopiero po Świętach.
pozdrawiam

/>sonka
Pottermenka
QUOTE(korniszonek @ 21.12.2004

00:08)
Sory ale to bylo

bezczelne.
Kit jest w szpitalu z tego co pisała Sonka na innym

ficku.
Czy dziewczyna ma sie zabic tylko dlatego ze komus chce sie

poczytac opowiadanie?
Wez sie zastanow!

Co do

opowiadania to jest idealne. Niczego mi w nim nie brak. Nie liczac literówek

i małych potknięć wszystko jest tak jak ma być. (:

/>
*


/>



SORRY ALE TY JESTES

BEZCZELNY - SKAD MIALAM WIEDZIEC ?? !!
korniszonek
QUOTE(Pottermenka @ 21.12.2004

14:29)

class='quotemain'>
QUOTE(korniszonek @ 21.12.2004

00:08)
Sory ale to bylo

bezczelne.
Kit jest w szpitalu z tego co pisała Sonka na innym

ficku.
Czy dziewczyna ma sie zabic tylko dlatego ze komus chce sie

poczytac opowiadanie?
Wez sie zastanow!

Co do

opowiadania to jest idealne. Niczego mi w nim nie brak. Nie liczac literówek

i małych potknięć wszystko jest tak jak ma być. (:

/>
*


/>



SORRY ALE TY JESTES

BEZCZELNY - SKAD MIALAM WIEDZIEC ?? !!

/>
*


/>


To nie rob opowiadania

bezsensownego bo nie ma szybko partow!
I nie ON a ONA!
vaampir

class='quotetop'>QUOTE

class='quotemain'>Sory ale to bylo bezczelne.
Kit

jest w szpitalu z tego co pisała Sonka na innym ficku.
Czy dziewczyna

ma sie zabic tylko dlatego ze komus chce sie poczytac opowiadanie?
Wez

sie zastanow!



/>przepraszam bardzo, ale co tu było bezczelnością? nie kazdy jest

jasnowidzem i nie musi wiedzieć, że Kit jest w szpitalu.
a nawiasem

mówiąc, szybkiego powrotu do zdrowia, Kit :>
Tenebris69
Nie kłóćcie się...
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/wink.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='wink.gif' />


/>Zdrowiej szybciutko, Kit! Proszę oto czekoladka ----->


border='0' style='vertical-align:middle' alt='czekolada.gif'

/>
Zawiera dużo magnezu i poprawia nastrój. Żebyś

przetrwała tam w szpitalu!

Nie mogę uwierzyć że trafiłam tu

dopiero teraz! Nawet nie wiecie ile się kiedys naszukałam tego

opowiadania i nie znalazłam! Czytałam to gdzieś na jakiejś stronie i

ściągnęłam do kompa ale bez tytułu i autora! Mam do rozdziału X włacznie

dlatego jestem dość sporo za wami w lekturze... ^^ I wprost nie moge się

doczekać kiedy Kitara wklei następne części żebym mogła przeczytać co jest

po rozdziale dziesiątym bo chyba juz z pół roku czekam... ^^

To

co mam na moim dysku twardym czytałam już chyba ze sto razy. Naprawdę

świetne.

Kit, jeszcze raz wszyściutkiego naaaajlepszego i nie daj

się! =*
Pottermenka

class='quotetop'>QUOTE
To

nie rob opowiadania bezsensownego bo nie ma szybko

partow!


*Wdech, wydech

i jeszcze raz - wdech, wydech*
JA MOGE SOBIE ROBIC I MOWIC CO MI SIE

ZYWNIE PODOBA
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/mad.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' /> TA TY MI NIE

PIERNICZ O JAKICH BEZSENSOWNYCH OPOWIADANIACH !!


border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />

KAZDY JAK MI SIE WYDAJE MA PRAWO WYRAZIC SWOJE ZDANIE I NIE NARAZAJ LUDZI NA

ZAWAL SERCA Z POWODY TYCH GLUPICH POSTOW!!
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/mad.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />

/>*dziekuje, ulzylo mi - koniec*
Coyote
QUOTE(Pottermenka @ 21.12.2004

22:21)
*Wdech, wydech i 

jeszcze raz - wdech, wydech*
JA MOGE SOBIE ROBIC I MOWIC CO MI SIE

ZYWNIE PODOBA 
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/mad.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' /> TA TY MI NIE

PIERNICZ O JAKICH BEZSENSOWNYCH OPOWIADANIACH !!


border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />

KAZDY JAK MI SIE WYDAJE MA PRAWO WYRAZIC SWOJE ZDANIE I NIE NARAZAJ LUDZI NA

ZAWAL SERCA Z POWODY TYCH GLUPICH POSTOW!! 
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/mad.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />

/>*dziekuje, ulzylo mi - koniec*

/>
*


/>


LoL...


border='0' style='vertical-align:middle' alt='laugh.gif'

/>
KAŻDY ma prawo do wyrażania swoich opinii - wolność

słowa w końcu. I KAŻDY ma prawo do głupich postów, bez względu na to czy

ktoś będzie miał zawał serca
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/laugh.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='laugh.gif' />
I

dlatego ja powiem, że powinnaś się chyba wybrać do psychiatry, albo kupić

sobie Nerwosolek
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />
Albo

zaparz sobie meliski na uspokojenie... LoL
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/laugh.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='laugh.gif' />
Potti
ej komentowałam już, a myślałam, że nie i

chciałam z siebie durnia zrobić ;>

w każdym razie jeśli

jeszcze ze szpitala nie wróciłaś- powrotu do zdrowia- i to ze względów

czysto egoistycznych mówię, bo mnie wciągnęło.
karolka
ej, zsmiecacie tylko topic. ja tu na next

parta czekam
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />
Kitiara
Do Lum-> jak ktoś zauważyła, to

miał być łatwy i przyjemny do czytania FF i myślę, że mi się udało. Stąd

pewne przekoloryzowania i też jak ktoś słusznie zauwazył - celowe:] więc już

nie będę się nad tym rozwodzić.
Co do wymuszonych dialogów -> już

pisałam, że są spontaniczne. Jakby to powiedzieć, siedzisz piszesz i

"słyszysz" w głowie głosy postaci. Często chciałam poprowadzić

dialog inaczej nież w fazie końcowej wyszło, bo taki bohater w mojej głowie

powiedział zupełnie, co innego, niż kit chciała mu wcisnąć w usta. Wszyscy

którzy piszą wiedzą o czym mówię - czasami to nie my opisujemy bohaterów, a

oni "podowiadają" nam co o nich napisać.
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />
W

każdym bądź razie oby wszystkie dialogi były tak "wymuszone" jak

te, które napisałam. Na świecie byłoby o wiele zabawniej. Ja mam na przykład

takich przyjaciół, że z naszych dialogów zrobiłabyś Lum totalny z góry

zaplanowany scenariusz. Bo jakoś każdy wie, w którym momencie ma powiedzieć

coś takiego, aby innych śmiechem zabić...


class='quotetop'>QUOTE
Mam

jakieś dziwne wrażenie, że Ty Kitiaro uwielbiasz pare Draco Malfoy i

Hermiona Granger. Chyba wszystkie opowiadania Twojego autorsta jakie

czytałam były z wyżej wymenioną parą w roli głównej np. "Vice

Versa" chyba dobrze napisałam

tytuł.

Owszem kocham tą parę, ale

w Vice-Versa Hermiona i Draco nie są parą...:]

Pozdrawiam i

dzięki za wszystkie komentarze, kit:)
Kiniulka
Kitiaro droga wklej nowego parcika


border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
Kitiara
Rozdział IX
"HONORZE,

MÓJ HONORZE, CZEMUS MNIE OPUSCIŁ..."



style='color:olive'>Ain't it funny how some feelings you just

can't deny
And you can't move on even though you try

/>Ain't it strange when your feeling things you shouldn't feel

/>Oh, I wish this could be real
Ain't it funny how a moment could

just change you life
And you don't want to face what's wrong

or right
Ain't it strange how fate can play a part
In the

story of your heart
[Jennifer Lopez, Ain’t it funny]


/>Call me innocent, colore me pure
I'll be anyhow you want to

paint me
I'll give you fragile and I'll show you demure

/>Picture perfect there's no mistaking

I'm good as gold


You know what I mean
So don't be fooled
Even tho'

I'm sitting pretty

There's no angel inside of me

/>It's all in your mind
What you get boy, ain't what you see


Ain't that a surprise
[No Angels, No angel]



Po tym jak w piątek po obiedzie, Dumbledore

poinformował jego i de Lincourt, że mają prowadzić z siódmym rokiem

pogadanki na temat seksu, przez dwa cudne dni weekendu: od dziesiątej do

osiemnastej - z jedną godzinną przerwą na obiad i dwiema piętnastominutowymi

na rozprostowanie kości, Severus powiedział:
- Raczy pan sobie

żartować, dyrektorze.
- Nie Severusie... Takie zajęcia są bardzo

potrzebne, przyjdźcie przed snem do mojego gabinetu, dostaniecie dwa takie

same skrypty. Panna de Lincourt weźmie pod opiekę Hufflepuff/Revenclave, a

ty Severusie, Gryffindor/Slytherin.
- Świetnie, moja córka i Potter.


- Sever, bądź człowiekiem – ofuknęła go Arabell.
- Jasne

– Snape wywrócił oczami.
- Chyba nie muszę wam tłumaczyć, że na

takich zajęciach należy być taktownym i wyrozumiałym, oraz wziąć pod uwagę,

że niektórzy uczniowie mają już za sobą jakieś doświadczenia seksualna, a

niektórzy żadnych. Trzeba się z tym liczyć i wziąć pod uwagę, że mają na

pewno jakieś wiadomości, lecz wszystkiego nie wiedzą. Język powinien być

kulturalny i broń Boże żadnych insynuacji i podtekstów.
Arabell

skinęła ze zrozumieniem głową, a Severus uroczyście przyrzekł:
-

Oczywiście, panie dyrektorze.
Oczywiście złamał

przyrzeczenie...

- Dziś będę mówił - zaczął Severus - na temat

ludzkich zachowań seksualnych.
Takie zdanie usłyszeli wszyscy na sali

poza Hermioną, której po słowie "mówił", Draco szepnął do

ucha" o seksie oralnym."
- MALFOY! - wydarła się

Hermiona
- O co chodzi, panno Granger? – spytał sfrustrowanym

tonem Snape.
- Przepraszam, sir, ale on wszedł panu w słowo i

powiedział... Nieważne.. - Hermiona spiekła raka a wszyscy przyglądali się

jej z zainteresowaniem
- Może pan Malfoy powie wszystkim, co tak

zbulwersowało pannę Granger - w głosie nauczyciela pobrzmiewała nutka

ironii.
Draco wstał i powtórzył wszem i wobec to, co powiedział

Hermionie.
Snape uśmiechnął się nieznacznie... tak naprawdę chciało mu

się śmiać, ale musiał zachować powagę.
- Cóż - Severus lekko wzruszył

ramionami, a Lilien powstrzymała śmiech widząc minę Hermiony - o tym także

będę mówił, panie Malfoy, może pan usiąść.
Kwestii "może pan

usiąść" nie słyszał prawie nikt, za to każdy mógł usłyszeć
- O

KURWA! - które wyrwało się Hermionie.
- Pan jej wybaczy, ona

ostatnio tak cały czas - powiedział rozbawiony Draco, zanim zszokowany Snape

zdąrzył zareagować.
Granger wyglądała tak, jakby miała zapaść się pod

ziemię ze wstydu
"Obciach" - pomyślała.
Położyła się

na ławce i przykryła głowę książką.
- Panno Granger, niech pani

przestanie - powiedział surowym tonem Snape, umierając w duchu ze śmiechu -

inaczej takie zachowanie stanie się rutyną na zajęciach, które prowadzę.

/>Harry, Draco, Lilien, Pansy i jeszcze kilka "wtajemniczonych"

osób zachichotało.
- Przynieść ci kociołek? - Draco nie mógł się

powstrzymać.
- Nienawidzę cię! - Hermiona ze złością rzuciła

książką w Dracona
To wywołało nową salwę śmiechu. Śmiał się zwłaszcza

Harry, czując się przy tym podle, bo w końcu to była jago przyjaciółka.

/>Draco rozcierał obolałe ramię, ale miał szeroki uśmiech na twarzy, a Snape

musiał udawać, że kaszle, aby nie parsknąć na uczniów litrem śliny.

/>Miał radochę jak nigdy w życiu i na żadnych zajęciach. Granger zachowała

się NIEPOPRAWNIE.
Hermiona ciskała w Dracona spojrzeniami wściekłego

bazyliszka i miała gdzieś, że nie wykorzystał jeszcze ostatniego życzenia .

Miała go ochotę udusić
- Panno Granger - powiedział Snape - niech pani

poczeka z rzucaniem do celu na przerwę, która będzie za dwie godziny, a

teraz proszę zachować powagę i w miarę kulturalnie się zachowywać. Reszty

też to dotyczy. Jego wzrok zatrzymał się na Lilien, która mówiła waśnie do

Malfoya:
- Dobrze ci tak, szkoda, że nie dostałeś w głowę - co

spotkało się z oburzeniem męskiej połowy sali.
- Panna Snape niech

zachowa swoje komentarze, także na czas przerwy - Severus postanowił

przykrócić wesołość panującą w klasie.

Po jakichś dziesięciu

minutach wykładu, w górę wystrzeliła ręka Malfoya
- Słucham, Draco?


- Czy przewidziana jest jakaś demonstracja?
- Może iść po

profesor de Lincourt? - zapytała Lilien.
Wszyscy zamarli, spodziewając

się rzezi niewiniątek, ale nic takiego nie nastąpiło
- Odczuwa pan

potrzebę demonstracji? To może wykorzystam do tego uczniów. Jakaś para

Gryffindor/Slytherin - powiedział obojętnym tonem. - I nie mówię tu o

parach, które są oficjalnie ze sobą - popatrzył znacząco na Parkinson i

Longbottoma. - Ma pan jakieś propozycje, panie Malfoy? Może pan? Pan i... ?


Draco uśmiechnął się promiennie.
- Tak oczywiście, panie

profesorze - powiedział radośnie wchodząc w słowo nauczycielowi - ja i

Hermiona Granger. Bardzo proszę... – zrobił przy tym najniewinniejszą

minę, jaką Hermiona w życiu widziała.
Harry omal nie opluł ze śmiechu

siedzącej przed nim Levander.
- Ludzie, zachowajcie chodź trochę

powagi... - powiedział załamany Snape. - Proszę was... Nie narażajcie siebie

i kolegów, tylko dlatego, że jestem wyjątkowo łagodny. Bo naprawdę będę

kazał wam demonstrować różne ciekawe rzeczy i nie sądzę, żeby wam się to

spodobało...

Hermiona była wściekła.
- Nie żyjecie -

wysyczała. - Ani ty Harry, ani ty Malfoy. I co zęby suszycie?! Tak cię

to bawi, Harry? - chłopak tylko pokiwał głową, bo się właśnie dusił.
-

Zatkać ci usta, Potter? - zapytał Draco z przewrotnym uśmiechem. - Możesz

przede mną uklęknąć i zająć się czymś pożytecznym...
Lilien

zachichotała i pokręciła głową, myśląc nad głupotą płci brzydkiej.

/>Hermiona popukała się w czoło, a Harry nie wytrzymał i ryknął śmiechem na

całą ogromną Salę Transmutacji, w której odbywały się zajęcia Wychowania

Seksualnego.
- Panie Potter, czy może pan podzielić się ze wszystkimi,

tą radosną nowiną? - chłodno spytał Snape. Harry płakał ze śmiechu i nie był

nawet w stanie przestraszyć się reakcją profesora.
Draco tylko słodko

i niewinnie się uśmiechał, a Lilien próbowała rozbawić Hermionę, która

właśnie zwątpiła w jakąkolwiek inteligencję, siedzącego obok niej bruneta.


Potter wziął w końcu głębszy oddech i rzekł.
- Przykro mi panie

profesorze, to zbyt osobiste.
Tym razem ze śmiechu zawyła panna Snape

- cała sala zdawała się zazdrościć im świetnej zabawy. Draco popatrzył

zalotnie na Hermionę i puścił jej oko, na co ona ostentacyjnie odwróciła się

i usiadła grzecznie, przodem do profesora (a nie bokiem jak dotychczas).

/>
- Skoro sami nie potraficie wybrać pary, do demonstracji, a panna

Granger nie wyraża swojej zgody na udział, to ja zrobię to osobiście -

Severus w myślach pokładał się ze śmiechu - panowie Potter i Malfoy wezmą

udział w pokazie... ustalcie, który ma być kobietą.
- To chyba jasne -

blondyn zmrużył oczy jak kot wylegujący się na słoneczku.
- Ten który

ma dłuższe włosy - Harry nie zamierzał dać się wrobić.
- No, Potter,

ale się wyrobiłeś - Draco zarechotał - może przeniesiesz się do Slytherinu,

bo Granger raczej się tam nie nadaje, chociaż Weasley mocno jej sugeruję

taką zmianę.
Hermiona rzuciła Draconowi spojrzenie rozjuszonego

Hipogryfa, a Harry popatrzył na nią zalotnie i powiedział tym samym tonem,

co Malfoy (to znaczy, tak że go wszyscy usłyszeli):
- Ty też masz

długie włosy, Herm.

Severus myślał, że umrze. Tego już było za

wiele. W środku skręcał się cały, ale jego autorytet nauczycielski zabraniał

mu wybuchać śmiechem na lekcji.
Hermiona się wkurzyła nie na żarty.

Wstała i oznajmiła:
- Ja wychodzę! To jakaś parodia!

IDĘ!!!
- Nie możesz - powiedział Draco spokojnie - to

zajęcia OBOWIĄZKOWE...
- Obowiązkowo... to ja cię... mogę RĄBNĄć W

ŁEB, KRETYNIE!!! - wybuchła Hermiona .
- I pieprzę to, że

masz u mnie....
Chciała powiedzieć "jeszcze jedno życzenie",

ale zamilkła, chociaż o tym wiedziała już cała szkoła, a spekulacje na temat

życzeń Malfoya Juniora były dużo pikantniejsze od rzeczywistości.
-

Niechże pani się raczy uspokoić, panno Granger – powiedział spokojnie

profesor.
Harry zsunął się pod stół ze śmiechu.
- Niech pani

usiądzie i głęboko pooddycha – kontynuował Severus - to dobrze pani

zrobi, a ty Potter racz wyjść spod stołu i nie demoralizuj mi ucznia.

/>Draco zarechotał, a Lil zawtórowała mu radośnie.
W efekcie Harry,

który próbował wygramolić się spod stołu opadł pod niego z powrotem

chichocząc opętańczo.
- Dosyć tego, Potter. Jeszcze jeden durny

rechot, a wylecisz jak z procy prosto do dyrektora! - Severusowi

nieludzkim wysiłkiem udało się zachować powagę i uciszyć bydło. Harry

grzecznie usiadł,a Draco wbił bezczelnie wzrok w Hermionę.
- Czego

znowu? - dziewczyna nie wytrzymała i spytała cicho o powód gapienia się na

nią
Malfoy zmrużył seksownie oczy i przejechał koniuszkiem języka po

zębach.
- Nic - powiedział lakonicznie.
Hermiona się

zarumieniła, ale była także wściekła.
- Bardzo zabawne.
- Co

jest zabawne? - zapytał Draco, dalej patrząc się na nią w sposób, od którego

robiło się jej gorąco. Nie mogła sobie wybaczyć tego, co zaszło tydzień

wcześniej pod prysznicem, a tym bardziej później. Nie mogła sobie tego

wybaczyć i za tym tęskniła. Stało się, a obecność tego blondwłosego drania i

jego głupich, chociaż dosyć rzadkich aluzji, robiła się nieznośna.
-

Twoje zachowanie - wysyczała z pogardą.
- A czy ja, Granger usiłuję

być według ciebie zabawny? - zapytał chłodno i sugestywnie uniósł brew.

/>"Znowu zaczyna, ja się powieszę" - pomyślała Hemina, rzucając mu

jadowite spojrzenie.

- Panno Granger, czy może pani słuchać

uważniej tego co mówię, a nie podziwiać niewątpliwie piękną twarz pana

Malfoya? – spytał chłodno Snape.
- Przecież to ON gapi się na

mnie! - nie wytrzymała. Draco uśmiechał się z wyższością a Lilien mu

puściła oko, zastanawiając się jak to jest, że Ślizgon zawsze się wywinie.


- A ja widzę, że to pani odwraca się do kolegi ze Slytherinu... Może

mam coś ze wzrokiem? - Severus był szczerze rozbawiony, chociaż minę miał

surową.
Hermiona zmełła w zębach przekleństwo.
- Przepraszam -

wycedziła ze złością - więcej... to... się.. nie.. powtórzy, sir. Jest pan

zadowolony?!
- Ty naprawdę potrzebujesz czegoś na uspokojenie,

Granger? - zapytał nauczyciel.
Hermiona była bezsilna.
"Ja

kiedyś się zemszczę" - pomyślała z mocą.
- Nie, ona tylko musi

iść do Hogsmeade na lody... Tam mają całkiem dobre... Powinno pomóc - słowa

Malfoya spowodowały, że jej twarz pokrył wiśniowy kolor, a Snape musiał się

na chwilę odwrócić tyłem do klasy i mocno odchrząknąć. Rechot Lilien i

Harry'ego rozbrzmiewał najgłośniej. Lilien czuła się podle śmiejąc się z

tego tekstu, ale nie mogła poradzić nic na to, że Draco ją rozbawił.

Zwłaszcza powagą, z jaką to oznajmił.

Severus Snape czuł się

tak, jakby nie mógł zapanować nad klasą, a raczej nad kilkoma uczniami, a

raczej nad Malfoyem...
"Coś muszę zrobić, bo oni poszaleją, a ja

stracę autorytet" - pomyślał.
Policzył w myślach do dziesięciu i

z grobową miną oznajmił
- Malfoy, tracisz pięć punktów za niewybredne

aluzje... A ty Granger, weź panuj nad sobą i nie daj się prowokować, bo

dostaniesz wrzodów dziewczyno...
- Macie zachowywać się jak do rośli.

Do Hogsmeade możecie sobie iść po obiedzie.. – Severus nie mógł sobie

odpuścić. Miał świetny humor. –Najpierw nauka, a przyjemność później.


- Aleś ty miły, tato... Długo nad tym myślałeś? - Lilien w

przeciwieństwie do Harry'ego i Dracona (radosna mina wyrażająca

samozadowolenie) i jeszcze kilku przedstawicieli płci brzydkiej nie uznała

tego za zabawne i ulotniła się z niej skutecznie cała wesołość. O ile Draco

był uczniem, o tyle Severus i był nauczycielem i jemu NIE WOLNO BYŁO tak

mówić.
- Ja jego, to mogę zrozumieć. Ale w twoim wieku chyba nie wypada

nabijać się w ten sposób z uczennicy, zwłaszcza na TAKICH zajęciach?!


- Milcz, Snape, bo dostaniesz szlaban – powiedział Severus. - A

ty Malfoy powstrzymaj się na zajęciach, okey?
- A po zajęciach?-

spytał bezczelnie Draco. Albo nie widział, że Hermiona jest bliska łez, albo

nie chciał tego widzieć.
- Wyluzuj Hermiona - powiedział cicho Harry -

to tylko niewinne żarty.
Dziewczyna jednak nie wytrzymała. Wstała,

wzięła swoje rzeczy i oznajmiła
- Wie pan co? Nie powiem panu co myślę

o wypowiedzi sprzed minuty - powiedziała łamiącym się głosem - bo na to nie

ma słów. Ja rozumiem, że Malfoyowi wszystko wolno na pana zajęciach, ale to

chyba przesada, nie sądzi pan? To przekracza jakiekolwiek granice dobrego

smaku, panie profesorze. Wychodzę i mam absolutnie GDZIEŚ konsekwencje tego

czynu. Żegnam! - po tych słowach wymaszerowała z sali, zostawiając

Severusa w stanie lekkiego szoku. Dopiero teraz dotarło do niego, że posunął

się trochę za daleko i przekroczył granice kompetencji nauczyciela.


/>Severus rozejrzał się po klasie z głupią miną i zaczął się zastanawiać, co

ma zrobić by zachować twarz i żeby Granger wróciła na lekcje. Draco się do

siebie głupio uśmiechał, zastanawiając się czy już przegiął, czy nie jeszcze

nie (według niego, nie). Harry wzruszył ramionami i powiedział:
-

Przejdzie jej.
Tego już Lilien znieść nie mogła.
- Żaden z was

trzech nie pójdzie jej przeprosić?
- Panna Granger nie będzie mi

bezkarnie strzelać fochów na zajęciach - Severusowi nie spodobała się

wypowiedź córki, zwłaszcza, że naprawdę czuł się winny.
Cisza.
-

Okey, to ja też wychodzę... To okropne.
- Wychodzisz, a co z

nadrobieniem materiału? - zimno spytał Snape - Za tydzień w sobotę macie z

tego test.
- Wiesz co -? Lilien była wkurzona do granic możliwości i

postanowiła zemścić się na ojcu za kretyńskie zachowanie.
- Na lekcji

jestem dla ciebie panem profesorem...
Lilien zignorowała jego

wypowiedź.
- Po cholerę mi teoria jak znam praktykę? - zapytała biorąc

swoje książki, a na sali zaległa martwa cisza
"Podpisała na mnie

wyrok śmierci" - pomyślała Harry. Draco miał szczękę do ziemi nie

mówiąc o minie Rona.
Severus jeszcze nie zdążył dojść do siebie, po

ostatniej wypowiedzi ukochanej latorośli, gdy katem oka zobaczył pewien

ruch. Chwile później jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Wszystkie

uczennice klasy siódmej Slytherin – Gryffindor pakowały swoje książki

i udawały się do wyjścia.
- Czy ja powiedziałem koniec zajęć?!

Wracać na miejsca, albo wszystkie stracicie...
- Nie panie profesorze,

nie zostaniemy tu ani minuty dłużej – Pansy Parkinson nie raczyła

nawet spojrzeć na swojego profesora, tylko nie przerywając pakowania mówiła

chłodnym głosem.
- Pan i pańscy uczniowie, zwłaszcza ten głupi

arystokrata, który myśli, że zjadł wszystkie rozumy, obrazili nie tylko

Hermionę, ale też każdą kobietę, znajdującą się w tej klasie. Wasze

zachowanie było poniżej wszelkich norm przyjmowanych w cywilizowanym

społeczeństwie. Wydawało mi się, że mam do czynienia z osobami kulturalnymi,

że przynajmniej pan, panie profesorze coś sobą reprezentuje, ale

najwyraźniej się pomyliłam. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z własnych

czynów, gdyż obrazują one tylko to, jak bardzo jesteście cofnięci w rozwoju.

I nie chodzi mi tutaj o głupie uśmieszki, ale też o to, że żaden z was

– tu jej spojrzenie zatrzymało się na Nevillu – nie próbował

stanąć w obronie koleżanki. Dopóki nie zostaniemy publicznie przeproszone,

żadna z nas nie pokaże się na jakichkolwiek zajęciach prowadzonych przez

kogoś o tak niskim poziomie kultury jak pan, profesorze Snape! I niech

pan będzie pewien, że wszystkie nauczycielki się o tym dowiedzą. ADIEU!


- I co kochany ojcze, zadowolony? - Lilien wyszła jako ostatnia i

trzasnęła efektownie drzwiami.

Męska część uczniów siedziała

zszokowana i wstrząśnięta niesprawiedliwym w ich przekonaniu, potraktowaniem


- Cóż – powiedział niepewnie Severus – trzeba będzie je

przeprosić....
Nikt nie protestował, a Snape’a zmroziło na

namyśl o tym, co powie mu Arabell, gdy dowie się o jego tekstach. Wyzwie go

od „Ronaldów Weasley’ów” i co gorsze, nie będzie z nim

chciała iść do łóżka... I dyrektor. Zawiódł zaufanie Dumbledora. To co czuł

nie było miłe.
- Aha, zróbcie grzecznie notatki z zajęć i pożyczcie

koleżankom... – Severus czuł się jak kretyn, gdy to mówił.
Draco

i Harry popatrzyli na siebie nieszczęśliwym wzrokiem, obydwaj byli

przyzwyczajeni spisywać notatki od przyjaciółek.

******
-

Baran - Lilien była wściekła.
- Nie boisz się, że twój tekst może

ściągnąć na Harry’ego kłopoty?
- Ja mu tknę Harry’ego!

– czarnowłosa popatrzyła groźnie na Pansy.
- A Weasley ma

szczęście, że się nie odzywał.
- Ronowi ostatnio odwala –

Parvati wtrąciła się do rozmowy.
- Ano – skwitowała Lilien.

– Ale nie wiem, nie znałam go wcześniej.
- Jeżeli chcesz znać

moje zdanie, to on miał skłonności do być takim dupkiem od początku. –

Levander uśmiechnęła się smutno.
- Znając Malfoya i Pottera, zostanę

bez notatek – stwierdziła rzeczowo Snape zmieniając nieprzyjemny temat

na inny nieprzyjemny. - Która ze mną idzie po Hermionę? Pewnie jest pod

biblioteką.
Zgodny żeński chór odpowiedział, że

„wszystkie”. Solidarność jajników zwyciężyła podziały między

Domami.
- Zajebię Malfoy’owi – powiedziała nagle Millicent

– To Granger zapierdala do jego dormitorium z wypracowaniami, a ten

kretyn tak jej się odwdzięcza... Ja mu dam życzenia. Niech spada do Arabii

Saudyjskiej, jak chce mieć z kobiety służącą.
- Nie ty mu zajebiesz,

tylko ja. Chociaż jego mogę zrozumieć, ale nie mojego starego. Ty jednak,

Millicento, masz rację. Ona mu pisze wypracowania i jest na każde skinienie

tego kretyna, a ten się nabija z niej publicznie, a mój stary przy okazji

obraża kobiety odpowiednim stosunkiem do uczennicy.
Millicent

uśmiechnęła się paskudnie.
- Pansy, ty oczywiście mówiłaś poważnie o

tym, że nauczycielki się dowiedzą?
- Oczywiście – zimno

powiedziała ślizgonka.

- Hermiona nie rycz! – Lilien

dopadła biednej Granger, siedzącej pod biblioteką.
- Nienawidzę

facetów – wychlipała dziewczyna. - Wczoraj Ron a dziś Malfoy i Snape.

Nie myślałam, że on jest takim chamem... to znaczy myślałam, ale nie, że aż

takim.
- Snape? – spytała Zabini.
- Malfoy. NIENAWIDZĘ

GO!
- Zamorduję go – dopowiedział jej Lilien - jeżeli cię to

pocieszy.
- Nie pocieszy – Gryfonka chlipnęła głośniej.
-

A co cię pocieszy?!
- Wykastruj go, może mi ulży!!!


- Jestem za – grobowym głosem powiedziała Millicenta.
-

Mam lepszy pomysł. Żadna z nas nie będzie się do niego odzywać – Pansy

uśmiechnęła się szeroko. - Zobaczy jat to jest, jak się ignoruje czyjeś

potrzeby.
- Ale ja... muszę się... odzywać – Granger chlipała i

smarkała w prawie zużyte chusteczki. – Ten palant ma u mnie jeszcze

jedno życzenie.
- Jak je spełnisz to osobiście ci przyłożę –

Parvati była szczera do bólu.
- Nie ma żadnego życzenia, nie potrafił

cię szanować, to niech szanowne spełni swoje życzenie sam i nich się

pocałuje w dupę – Millicenta zawsze była bezpośrednia.
- Stracił

prawo do tego życzenia w momencie gdy zaczął się cieszyć z tego co

powiedział mój stary, a może nawet wcześniej. NIE MA ŻADNEGO ŻYCZENIA.

/>- Amen! – powiedziały jednogłośnie Levander i Pancy.


/>Następnie grono dziewcząt poszło na skargę do nauczycieli. Męska cześć

wzruszyła jedynie ramionami, na co pani Hooch, stwierdziła:
- Wy

kretyni! Nauczyciel nie ma prawa tak się zachować! Tak jak mogę

zrozumieć zachowanie ucznia i przymknąć oko, tak tego nie da się zostawić. A

nawet ten pacan, Malfoy musi zapłacić, bo jako arystokrata powinien być

kulturalnym człowiekiem. I zgadzam się z wami, że w takiej sytuacji powinni

was publicznie przeprosić i to wszyscy, bo żaden nie zagregował. Niech no

tylko powiem, Arabell – nauczycielka uśmiechnęła się złośliwie.

/>- A ty, Granger nie rycz, pokaż temu baranowi na co cię stać. Zobaczysz,

jeszcze będzie za tobą łaził i na kolanach przed całą szkołą przepraszał,

już patrzy na ciebie jak w obrazek, kiedy tego nie widzisz oczywiście...

/>Hermiona wybałuszyła na nią orzechowe oczy. Wolała nie wyjaśniać

publicznie, powodów patrzenia się na nią, przez Malfoy’a.
- Co

się gapisz? Myślisz, że jestem ślepa. Podobasz mu się, wykorzystaj to. Jak

się postarasz, to za tydzień będzie jadł ci z ręki i śpiewał serenady pod

Wieżą Gryffindoru.
- On i serenady – stwierdziła z przekąsem

Lilien.
- Trzeba odpowiednio faceta podejść. Ale Granger tylko ryczy.


- Czy mogłabyś mi nie demoralizować uczennicy? Wystarczy, że łazi do

Slytherinu - MacGonagall zacisnęła wargi.
- Dziękujemy za komplement

– Pansy była bardzo odważna tego dnia.
Poskutkowało.
-

Dobrze, dobrze, nic nie mówiłam. Ale nie sądzę, żeby Malfoy należał do

odpowiedniego towarzystwa dla młodej dziewczyny.
- Wolę jego od

Rona! – Hermiona omal nie krzyknęła i zarumieniła się widząc

spojrzenia nauczycieli.

W Pokoju Nauczycielskim, spośród

dziewcząt były tylko Lilien, ona i Pansy.
- Tak, profesor de Lincourt

coś mi na jego temat mówiła – zaczęła Minerva. – Ale sama jesteś

sobie winna, prowokując takie sytuacje.
- Jak pani śmie? ON NIE MA

PRAWA JEJ OBRAŻAĆ I WYZYWAĆ OD DZIWEK!
- Minus dziesięć punktów,

panno Snape, proszę się wyrażać.
- Przesadzasz Minervo... Nie miałaś

siedemnastu lat? Poza tym Weasley z tego co wiem był bezczelny wobec de

Lincourt i obraził nawet własną siostrę - Rolanda spojrzała z dezaprobatą na

koleżanke po fachu.
Hermiona patrzyła ze smutkiem na McGonagall.

/>- Dobra, dobra, nie powinna się wyrażać, a ty Granger pamiętaj, żeby

zachować w każdej sytuacji zimną krew.
- W niektórych sytuacjach krew

jest gorąca, Minervo – powiedziała spokojnie Ronalda Hooch. – I

nic się na to nie da poradzić.
- Dlaczego nawet pani mi dokucza?

– nie popuściła Hermiona. Patrzyła na McGonagall z niemym wyrzutem.


- Nie dokuczam ci, uczę cię życia – Surowa nauczycielka

popatrzyła na nią z miną znawcy.
- Pani wybaczy, ale skłonić się muszę

do zdania pani profesor Hooch – odpowiedziała zimno Gryfonka,

wprowadzając McGonagall w stan szoku.
Minerva nie odezwała się więcej,

a pani Hooch powiedziała dziewczynom, żeby udały się do Hogsmeade i mogą

wrócić dopiero na kolację.
Ani Pansy, ani Lilien nie skomentowały

wybuchu Hermiony.

******
Profesor Snape leciał z

materiałem na łeb, na szyję, tylko po to, żeby przez ostatnie sześćdziesiąt

minut obmyślać strategię przepraszania „tych nadętych

feministek”. Zakomunikował Malfoy’owi, że chłopak ma napisać

list z przeprosinami i odczytać go po kolacji w Wielkiej Sali. Draco na to

wybuchł świętym oburzeniem.
- DLACZEGO JA?! Zawsze je! Ja mam

płacić na pana błędy wychowawcze i za to, że one wszystkie mają okres?!


- DOSYĆ. Doskonale wiesz, dlaczego ty masz napisać ten list,

gówniarzu. Ja też zamierzam przeprosić te nadwrażliwe damy kameliowe. Zaraz

po tobie.
- Nie będę się poniżał – grzmiał Malfoy. - Nie będę

pisał żadnych listów, nie umiem!
- Napiszesz przeprosiny, a reszta

z was własnoręcznie się pod nimi podpisze. Koniec dyskusji. Za każde słowo

protestu – dodał widząc, że urażony blondyn otwiera usta –

będzie minus dziesięć punktów dla Slytherinu. Jak naważyłeś sobie piwa, to

teraz je godnie wypij. Nie twierdzę, że zachowałem się ładnie, ale nie

będziesz mi się tu wykręcał od odpowiedzialności cywilnej.
- Może mam

jeszcze uklęknąć publicznie przed Granger i całować ją po rękach, błagając o

przebaczenie? – naburmuszył się Malfoy.
- Minus dziesięć punktów

– gładko powiedział Snape. – Jak mnie wkurzysz, to znaczy,

odezwiesz się jeszcze raz nie proszony do odpowiedzi, to właśnie każę ci tak

postąpić. ROZUMIESZ?! – Severusa wkurzać zaczęło to, jak Malfoy

sobie bezkarnie poczyna.
„Przecież w dużej mierze to moja

zasługa – myślał z wyrzutem. – Coś z tym trzeba zrobić”.


- Tak, sir – Draco wolał spasować, bo nauczyciel patrzył na

niego, wzrokiem wściekłej kobry.
„Jak ja napiszę ten

list?” – pomyślał z rozpaczą. W końcu nie przywykł do

przeprosin.
Harry siedział jak na szpilkach. Cały czas bał się, że

Snape zrobi mu jakąś krzywdę (jeszcze niw wiedział jaką) za to, co raczyła

powiedzieć wszem i wobec, Lilien, na temat praktyki, nie pozostawiając

nikomu na sali złudzeń, co do platonicznego charakteru swojego

związku z Harrym.
„Przesrane” – myślał co chwila z

powalającym optymizmem w jasnozielonych oczach.
Nic złego go jednak

nie spotkało podczas zajęć ani później tego dnia. Severus przeżywał bowiem

wewnętrzne rozterki związane z reakcją Arabell, na to, co powiedział do

Granger. Z każdą chwilą był też coraz bardziej świadom ogromnego nietaktu

jaki popełnił i tego jak zawiódł zaufanie Dumbledore’a. Nie wiadomo ,

co było gorsze.
Czy to, że zachował się jak uczniak, czy to że zawiódł

pokładane w nim zaufanie dyrektora, czy może prawdopodobna perspektywa

tygodnia bez wspaniałego seksu z Arabell.
Co do praktycznych

doświadczeń córki, nie mogły być bardziej urozmaicone od tych, których sam

doświadczał. Postanowił porozmawiać z nią wieczorem.
Nie był aż tak

wściekły na Pottera jak mógłby być gdyby nie incydent z poprzedniego dnia,

którego bohaterem był Weasley i nie rozmowa Arabell z Harrym dwa dni

wcześniej. Kobieta powiedziała swojemu gachowi, że jego córka spotyka się z

„ nad wyraz rozgarniętym i kulturalnym młodzieńcem”, który

według niej samej (a ona „ma nosa”) prędzej utopi się w łazience

Prefektów, niż skrzywdzi Lilien.
I tak jednak postanowił w przyszłości

pogadać ze Złotym Chłopcem Gryffindoru.
Severus poczuł niemiły ucisk w

żołądku na myśl o rozmowie z de Lincourt i Albusem, który na pewno dowie się

wszystkiego. On przecież zawsze wszystko wie...

***

-

Potter, co ja do kurwy nędzy z tym fantem zrobię? – powiedział z

rozpaczą Draco, gdy zajęcia dobiegły końca. – Mam czas do kolacji

– czyli godzinę, żeby napisać ten list.
- Na mnie nie patrz,

Malfoy, trzeba było się hamować.
- Trzeba się, kurwa, było nie

śmiać!
- Zwal na mnie! Mądrala...
- A tak a propos, jak

skrzywdzisz Lilly to ci wpierdolę – kulturalnie zmienił temat Draco.


- I nawzajem.
- Co?! – Malfoy zrobił wielkie oczy.

/>- Jak skrzywdzisz Herm, to ci zajebię – grzecznie wytłumaczył

Potter.
- A ty skąd wiesz....
- A jednak. Jesteś specyficzną

jednostką, Malfoy, już powinienem ci wlać, bo już ją skrzywdziłeś. Piękne

aluzje, nie ma co. Gdybym wcześniej był pewien, że między wami coś było,

dałbym ci w łeb na zajęciach.
- Wrzuć na luz. Człowiekiem jestem i nic

co ludzkie nie jest mi obce. – Dracze zrobił minę urażonego filozofa.


- Nie filozuj, Malfoy. Ja nie jestem Hermiona i nie dam się podpuścić

do durnych dyskusji. Doskonale wiesz co mam na myśli. Hermiona jest dorosła

i niech robi co chce, ale to co zrobiłeś na zajęciach jest w takim układzie

okropne. Ja też czuję się winny, niepotrzebnie się śmiałem.
- A ty z

kolei nie fizoluj, bo cię nie podpuszczam... I ani się waż pytać do czego

doszło miedzy mną a tą mądralińską, bo ci nie powiem – Draco

postanowił się zaperzyć na wszelki wypadek.
- Przecież nie pytam

– Harry'ego zżerała ciekawość, zupełnie jak Dracona, ale obydwaj

udawali wielce dyskretnych.
- Biedna Hermiona – powiedział

złośliwie Harry.
- Nieszczęsna Lil – sparował cios Draco.

/>- Okey, skończmy, idź pisać przeprosiny.
- Jasne – Malfoy

wyglądał jak skazaniec. – Pomóż Potter. Mam swój honor, ale to kwestia

życia i śmierci.
- A ja mam swój honor... zapomnij.
- Dobrze,

rzeczywiście, strasznie honorowy jesteś, nie chcesz pomóc jak się ciebie

ŁADNIE PROSI! – Malfoy był święcie oburzony.
- A ty byś mi

pomógł? – spytał Potter z zimną drwiną.
- Tak – skłamał

gładko Draco.
- Oczywiście. Już to widzę.
- Pomóż, postawię ci

wódkę.
- Już mi jedną obiecałeś.
- I pamiętam. Wypijemy dwie

flaszki na mój koszt.
Draco miał tak nieszczęsną minę, a Harry tak

bardzo zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji, że w końcu kiwnął głową i się

zgodził.
- Potter, jesteś wielki. Chodź do mnie mam prywatne

dormitorium... Pokaże ci listy od fanek – uśmiechnął się szeroko.

– Granger była nimi wstrząśnięta.
- Cały ty, Malfoy –

mruknął pod nosem Harry.

***
Uwinęli się z listem w pół

godziny i Draco nagle wpadł na zabójczy pomysł, a wpadł na niego ze względu

na wcześniejszą rozmowę o honorze
- Słuchaj, Potter, zagrajmy w

przyszłą niedzielę honorowy mecz Quiddicha.
- Co?! Przecież nie

było jeszcze żadnych treningów.
- Wiem, umówimy się, że przysługują

nam tylko po dwa treningi, to będzie mecz honorowy, taki zakład.
-

Okey – powiedział Harry mrużąc podejrzliwie oczy – ale dla nas

trzy treningi, nie mamy od wczoraj obrońcy.
- Racja – powiedział

ku jego zaskoczeniu Draco. – Dla was trzeci dodatkowy.
- A o co

gramy?
- Ten z nas, który wygra, znaczy złapie znicza, będzie

usługiwał drugiemu do końca semestru – pisał wypracowania i takie tam.


- Takie tam? Możesz jaśniej?
- Wiesz, usługi seksualne...

żartowałem – powiedział widząc zdegustowaną minę Harry’ego

– po prostu: przynieś, podaj , pozamiataj.
- Okey, wchodzę w to.

Trzeba tylko jeszcze uprzedzić o tym nasze drużyny... i trzeba być miłym dla

dziewczyn
- Owszem – lakonicznie potwierdził Wielki Dracze.

/>„Będziesz mi lizał buty, Potter” – pomyślał Malfoy. Już

wiedział jak perfidnie wykorzysta swoje ostatnie życzenie.


/>******

Dziewczyny podzieliły się na małe grupki i umówiły o

siedemnastej w Trzech Miotłach na obiado-kolację tak, żeby móc się spóźnić

na kolację do Zamku, wparować w połowie i popatrzeć na miny chłopców ze

swojej grupy.
Dziewczynki wypiły po piwku, a niektóre (Millicent,

Pansy, Lilien i Hermiona) walnęły sobie po dużym drinku, więc całą drogę do

Zamku były wesołe.
- Dostałam wczoraj w nocy okresu –

konspiracyjnym szeptem wyznała w połowie drogi Hermiona.
- Pierwszy

raz? – oczy Lilien osiągnęły rozmiary talerzy obiadowych.
- Nie

– gryfonka machnęła ręką – tylko spóźnił się trzy dni i pierwszy

raz w życiu cieszyłam się, że go mam... znaczy drugi, pierwszy był trzy lata

temu, kiedy stałam się kobietą, to znaczy teraz dopiero stałam się

kobietą... – Hermiona się zaplątała we własnych myślach.
-

Bredzisz dziewczyno, ale ja cię rozumiem... Malfoy nie żyje. –

Ślizgonka ostentacyjnie wyjęła fajki z kieszeni i przypaliła.
- Czy ty

zawsze musisz tak szybko chwytać? – Granger była zdezorientowana i

zła. - Do tanga trzeba dwojga. Mnie też zabij za głupotę.
- Głupotę?

Ten drań podnieciłby głaz, gdyby się postarał. To raczej ta gorąca krew, o

której...
- Jeszcze jedno słowo, Lil, a zobaczysz – naburmuszyła

się Hermiona.
- Jak on ci coś kazał robić z TYCH RZECZY, w ramach

swoich życzeń...
- Nie – spokojnie powiedziała Herm – to

znaczy tak. Raz. Ale to on coś zrobił, nie ja – Hermiona była

czerwoniutka na twarzy.
- Dobra, ja tam nie wnikam, co on ci kazał lub

co sam ci zrobił – Lilien uśmiechnęła się zagadkowo. - Powiedz tylko

jedno, jak było? Jedyną odpowiedzią był czerwony rumieniec, który pogłebił

się na policzkach panny Granger, ale to wystarczyło za całą odpowiedzieć.


- Mam rozumieć, że był aż tak dobry? – nieodrodna córka,

Severusa S. nigdy nie owijała w bawełnę. – No to przynajmniej w razie

jakichś kłopotów z pracą, bieda mu nie grozi, pewnie zawsze znajdzie się

jakaś, która...
- Lilien jak możesz – Hermiona spojrzała

oskarżycielsko na Ślizgonkę, to znaczy próbowała się tak spojrzeć, gdyż

wizja Dracona M. jako panienki lekkich obyczajów była tak komiczna, że

dziewczyna musiała wybuchnąć śmiechem.
I właśnie czegoś takiego było

potrzebowała... czystej, niczym nie zmąconej radości. Hermiona dopiero po

kilku minutach uspokoiła się na tyle, by móc spokojnie oddychać. Spojrzała

się na przyjaciółkę i to co zobaczyła na jej twarzy było bardzo niepokojące.

Lilien nawet się nie uśmiechała. Stała tylko blada i niewidocznym wzrokiem

wpatrywała się w dal.
- Hej Lil, co ci jest?
- Który dzisiaj

jest, dokładnie?
- Dwudziesty drugi, a co? – Hermiona już nie na

żarty zaniepokoiła się zachowaniem przyjaciółki. Jeszcze nigdy nie widziała

panny Snape w takim stanie.
- Wczoraj powinnam dostać miesiączki...


- Lil nie martw się mi po pierwszym razie tez się spóźniała. Jestem

pewna, że Harry się zabezpieczył. Prawda?
- Szczerze powiedziawszy,

żadne z nas o tym nie pomyślało...
- No to macie przejebane -

słownictwo panny Granger, coraz częściej wskazywało na zbyt częste

przebywanie z pewnym białowłosym ślizgonem, który potrafił wyprowadzić ją z

równowagi.
- Harry nie ma doświadczenia ani ja ... Nie to co Mafloy -

dodała jeszcze niepewnie Lilien.
- Buhaha – Granger nie

wytrzymała - to był taki spontan, że nie było mowy żadnym zabezpieczeniu.

– Granger powiedziała to trochę za głośno i musiała posłać spojrzenie

mordercy – psychopaty w stronę Millicenty, która luknęła, wzruszyła

ramionami i wróciła do dyskusji z Pansy.
- Nie panikuj, to że nie masz

nie oznacza, że się po prostu nie opóźni - Hermiona popatrzyła pocieszająco

na Lilien.
- Jak mam nie panikować - panna Snape była po prostu

przerażona. - Jeśli rzeczywiście zaszłam w ciąże to mój ojciec zabije

Harry’ego. On mu zrobi wiwisekcje na żywca i jeszcze nakarmi jego

własnymi organami.
No cóż wizja ta była może ociupinkę przerażająca,

ale jakże prawdziwa w przypadku reakcji pana S.S .
- Ale to dopiero

jeden dzień - Hermiona starała się załagodzić sytuację - Mi się spóźnił trzy

dni
- A ile razy to zrobiłaś? Co?
- Tylko raz - powiedziała

Hermiona niepewnie.
- No właśnie, a my trzy razy w ciągu tygodnia i co

ja mam myśleć?
- Poczekać jeszcze ze dwa trzy dni i dopiero wtedy

zacząć się martwić
- Jeden dzień.... jeden dzień... to aż jeden

dzień! - Lilien nie chciała żadnego łagodzenia ona chciała miesiączki i

to natychmiast.
- Uspokój się ,poczekaj trochę i dopiero panikuj,

zobaczysz, że wszystko będzie okey.
- Zwłaszcza, jak będę musiała iść

na pogrzeb własnego chłopaka.
- Aż tak źle to na pewno nie będzie,

prędzej Mc Gonagall zabije Malfoy’a.
- Przegięła dzisiaj, ale ją

olej, Herm.
- Olałam. A ty olej na razie okres.
- Okey, ale

tylko na razie, pojutrze zacznę panikować.
- Zgoda – Hermiona

zakończyła dyskusję uroczym uśmiechem.
„Ja się nie dziwię, że

Malfoy na nią leci. Jak chce jest słodka.” – pomyślała Lilien.


Panna Snape dostała miesiączki na drugi dzień i już wiedziała, co to

znaczy cieszyć się z bólu brzucha.

******
Rozmowa z

Arabell była krótka i mało przyjemna, chociaż nie tak okropna, jak Severus

spodziewał się że będzie.
Dorwała go w przerwanie na obiad.
-

Pani Hooch opowiedziała mi o pewnym przykrym zajściu... Możesz powiedzieć

gdzie są dziewczęta z twojej grupy? – jej głos był chłodny i niemal

oficjalny.
- Nie wiem – opowiedział skruszony Snape.
- Nie

wiesz... Żałosne.
- Ja wiem, że zachowałem się okropnie i nigdy więcej

to się nie powtórzy, Arabell. Innymi słowy... szczerze mi przykro.
-

Widzę, żeby dorosły gość, taki głupi był. Powinieneś uczniom dawać przykład.

Jestem na ciebie zła, może wieczorem mi przejdzie.
Po tych słowach

zostawiła go samemu sobie.

Rozmowa z Dumbledorem polegała na

sowitym przepraszaniu, aż w końcu dyrektor musiał machnąć ręką i powiedzieć

całkiem szczerze:
- Daj spokój Severusie, każdy z nas popełnia

błędy - czym go tylko zawstydził jeszcze bardziej.
******

/>Dziewczęta wparowały do Wielkiej Sali pod koniec kolacji.
-

Przepraszamy panie dyrektorze, że się spóźniłyśmy, ale jesteśmy już po

posiłku – powiedziała grzecznie Lilien. Dziewczyny pozajmowały swoje

miejsca i gapiły się bez słowa na Stół Nauczycielski, dokładnie na mistrza

eliksirów. W końcu Severus wstał.
- Korzystając z dogodnych warunków,

chciałbym przerosić wszystkie dziewczęta z siódmego roku, z Domów Slytherin

i Gryffindor, a zwłaszcza pannę Hermionę Granger, za moje przykre i niegodne

nauczyciela zachowanie podczas dzisiejszych zajęć. – Zawahał się przez

chwilę. Dziewczyny były zdziwione, bo wyglądał naprawdę na skruszonego.

– Serdecznie was przepraszam i obiecuję, że więcej coś takiego się nie

powtórzy i w ramach mojego żalu za grzechy odejmuję Draco Malfoyowi dziesięć

punktów, co powinienem zrobić od razu. Dziękuję.
- CO?! –

krzyknął Draco, ale za chwilę się opamiętał. – Znaczy, ja chciałem też

przeprosić – wstał i się lekko zarumienił. Wyciągnął list, i

przeczytał.
- Ja , Draco Malfoy, nie przywykły do składania

publicznych, ani żadnych innych przeprosin, pragnę przeprosić
– w

tym momencie Severus ukrył twarz w dłoniach – pannę Hermionę

Granger z Domu Lwa, a także wszystkie inne dziewczęta obecne na dzisiejszych

porannych zajęciach z profesorem Severusem Snapem, za moje niekulturalne i

napiętnowane brakiem szacunku do kobiet zachowanie i błagam je wszystkie, i

każdą z osobna o przebaczenie.
– Snape z westchnieniem ulgi

podniósł głowę. – Do moich przeprosin dołączają się wszyscy

koledzy, którzy byli obecni i nie zareagowali w żaden sposób na moje

chamskie zachowanie, i którzy złożyli swoje podpisy pod niniejszym litem,

stanowiącym dowód naszej skruchy
Tak więc są to: Harry Potter z

Gryffindoru, Nevill Longbottom z Gryffindoru...
W miarę jak czytał,

Hermionie coraz bardziej miękło serce, ale postanowiła być dla niego oschła

prze najbliższy miesiąc i oczywiście nie dotrzymała tej obietnicy złożonej

przed samą sobą.
Pięć minut później grzecznie wstała i oświadczyła.


- Chciałam powiedzieć, że przyjęłam przeprosiny obydwu panów –

powiedziała chłodnym, oficjalnym tonem. – Wyrażam nadzieję, że w

przyszłości podobne incydenty nie będą miały miejsca. Myślę, że w

zaistniałej sytuacji pojawimy się na jutrzejszych zajęciach z Wychowania

Seksualnego. Dziękuję.

Draco Malfoy nie miał pojęcia, dlaczego

Lilien jest dla niego oschła i niemiła. Dziewczyna opieprzyła go dopiero na

drugi dzień rano i musiał jej opowiedzieć, co zaszło miedzy nim i Hermioną,

za co dostał ostrzeżenie, reprymendę i bardzo silny strzał dłonią przez

„swój zakuty i całkiem opustoszały łeb.”

******

/>Severus postanowił dorwać Potter i go „dorwał”. W

poniedziałek, podczas zajęć kazał mu przyjść do swojego gabinetu o godzinie

dwudziestej. Harry przyszedł z duszą na ramieniu. Rozmowa była krótka i na

temat.
- Siadaj, Potter.
Potter usiadł.
- A teraz

posłuchaj, jeżeli skrzywdzisz w jakikolwiek sposób Lilien - głos mistrza

eliksirów był zimny, sugestywny i pełen rezerwy – to ja skrzywdzę

ciebie. I zrobię to bez względu na konsekwencję, zrozumiałeś?
- Tak,

sir. Niech pan będzie spokojny, mi na niej naprawdę zależy– Harry

spodziewał się niezłego opierdolu, że uwiódł mu córkę, więc się pozytywnie

zdziwił.
- Wzruszające, Potter... - Severus zaszczycił go przenikliwym

spojrzeniem i smirkiem. - Możesz odejść, ale już... zanim sie rozmyślę.

/>Potter zdziwił się jeszcze bardziej.
- Dobranoc, sir. –

powiedział Harry i opuścił gabinet Snape’a.
Pod drzwiami czekała

na niego Lilien.
- Nie byłeś tam nawet pięciu minut – zdziwiła

się. – Co ci powiedział?
- To samo, co ja bym powiedział na jego

miejscu- Harry wprowadził Lilien w stan totalnego zaskoczenia i szeroko się

uśmiechnął.
Severusa miał już z głowy.

******
W

poniedziałek wieczorem Lilien dowiedziała się o honorowym meczu.
-

Cieszysz się tak, jakbyś już wygraną miał w kieszeni.
- A jak myślisz,

na co zamierzam spożytkować ostatnie życzenie u Granger? Każę jej dać

Potterowi jakieś paskudztwo na przeczyszczenie, albo coś w tym stylu.

/>- Wiesz, że to zagrywka po niżej pasa i ona prawdopodobnie odmówi. Ja bym

odmówiła... Poza tym – Lilien uniosła znacząco brew – ty już nie

masz u niej żadnego życzenia, braciszku.
- O czym ty mówisz? –

chłopak popatrzył podejrzliwie na przyjaciółkę, a nozdrza rozchyliły mu się

nieznacznie.
- O tym, że wszystkie dziewczęta Gryffindor/Slytherin z

siódmego roku zabroniły Hermionie spełniać to życzenie, Malfoy. – Jej

głos był zimny i spokojny.
- To JA mam to życzenie, nie WY –

wycedził wściekły chłopak – i nie masz prawa tak mówić.
-

MAM! – Lilien zaczynała być zła. – Ty głąbie, zachowałeś się

wczoraj bardzo nieładnie i za te twoje głupie aluzje, doszłyśmy do wniosku,

że nie masz prawa do tego życzenia, rozumiesz?! Trzeba się było

zachowywać kulturalnie. Płać za swoją głupotę.
Draco ciężko westchnął.


- Ale teraz, Lil, będę musiał grać uczciwie.
- Trudno. Poza tym,

Draco, ona i tak by nie spełniła takiego życzenia. Nikt przy zdrowych

zmysłach nie sabotuje własnej drużyny i nikt przy zdrowych zmysłach - Lilien

popatrzyła na niego znacząco – nie oczekuje od nikogo takiego

postępowania. Czy ty czasami używasz do myślenia głowy? To znaczy tej

większej głowy, w której mieści się mózg... – W głosie dziewczyny

pobrzmiewała drwina.
Dracze się zaperzył i nie odzywał przez kolejne

pięć minut, przełykając swoja porażkę.

- Właśnie że to zrobi,

jest z Gryffindoru i jest honorowa. A jak nie zrobi, to... to...

/>Rozległo się pukanie do drzwi i Lilien wstała, żeby otworzyć.
-

Wejdź, Hermiono! – zaprosiła dziewczynę gestem do środka.
-

Cześć, Millicenta powiedziała mi gdzie jesteś. Chcę pogadać o naszym

wspólnym referacie na Obronę.
Obydwie zgłosiły się do ciekawego

referatu na temat najgroźniejszych klątw egipskich, który miały oddać

dopiero za dwa tygodnie, ale który był tak trudy i obszerny, jak ciekawy i

musiały szybko ustalić plan, i podzielić się partiami materiału.
-

Cześć, Malfoy – rzuciła jeszcze obojętnie w stronę Ślizgona. Ta

obojętność trochę ją kosztowała, ale nie mogła przecież postąpić inaczej.


- No dokończ to, co zamierzałeś powiedzieć – Lilien miała na

twarzy uśmiech bazyliszka, do którego dobrowolnie przylazł posiłek.

/>Chłopak miał niewyraźną minę.
- Granger, czy to prawda, że

ustaliłyście w swoim szacownym, żeńskim gronie, że moje ostatnie życzenie

nie istnieje? A jeżeli tak, to jakim prawem? – spytał z wyrzutem.

/>- Już ci mówiłam, tumanie... Niepisanym prawem spowodowanym tym, ze byłeś

chamem. Trzeba płacić za swoje błędy, Draco – powiedziała czarnowłosa.


Chłopak spochmurniał.
- Obraziłeś mnie i sprawiłeś mi przykrość.

Nie liczysz się z innymi i uważasz się za niezwykle zabawnego, tylko nie

zawsze ci to wychodzi. Nie spełnię już żadnego twojego życzenia, przykro mi.


- Wy, kobiety, jesteście dziwne. Przeprosiłem was w sobotę wieczorem i

zrobiłem to szczerze, a teraz się dowiaduję, że...
- DRACO!

– przerwała mu Lilien – jakąś karę musisz ponieść za swoje

zachowanie, zresztą Hermiona już się nasłuchała od Rona z powodu tych

życzeń. Nie sądzisz, że ma dość?
- Ojej, ale wy wrażliwe wszystkie

jesteście – Draco wyglądał na obrażonego.
Hermiona się wkurzyła.


- Wiesz, co mi powiedziała McGonagall? – warknęła. –

Powiedziała, że sama sobie jestem winna, że Ronald W. mnie wyzywa, bo ja

prowokuję takie sytuacje. Było mi bardzo miło, a jak Lil stanęła w

mojej obronie, odjęła jej punkty. Więc może raz w życiu przyznasz się o

błędu i odpuścisz, co? Bo ja już mam serdecznie dosyć!

Draco

patrzył na Hermionę spod byka.
- McGonagall? – zapytał

zdziwiony.
- Tak, ta pieprzona bogini mądrości – powiedziała

Lilien za złością – odjęła mi za to aż dziesięć punktów. Może byś

jednak wrzucił na luz. Bo to ty prędzej prowokujesz takie sytuacje, niż

Hermiona.
- Przecież. Nie. Wiedziałem. Okey?!
- Okey –

powiedziała Granger – tylko nie all right, Malfoy.
Draco

wiedział, że miała racje.
- McGonagall powinien ktoś przelecieć, Pince

też. Kurwa, co za stara kretynka.
- Weź wyhamuj, Dracze, skarbie

– Lilien popatrzyła na niego spod oka. – zostawiamy cię z twoimi

problemami sam na sam. Idziemy do biblioteki. Co trzeba zrobić, żebyś

wydoroślał? Chciałabym to wiedzieć...

Całą drogę do biblioteki

rozmawiały o „tym durnym honorowym meczu” i doszły do wniosku,

że im nie zależy na dobrej grze.

******
Może wszystko

między Draco i Hermioną byłoby okey i all right, bo tren ostatni kupił róże

i przeprosił pannę Granger osobiście we wtorek wieczorem. Nawet pofatygował

się do pokoju wspólnego Gryfonów, ale niestety, nie tylko płeć brzydka ma

patent na popełnianie głupich błędów.

Środa była dla Hermiony

dniem fatalnym. Znowu usłyszała jakaś aluzję od McGonagall, ale zacisnęła

zęby i nie powiedziała nić na zarzut „ o czym ty myślisz, czyżby ci

gorąca krew zalewała mózg?”, który usłyszała, kiedy nie odpowiedziała

dosyć wyczerpująco, na pytanie o rodzaje magii transmutacyjnej używanej

przez animagów.
Lilien wstała i wyszła z zajęć , rzucając teks.

/>- Najpierw profesor Snape, teraz pani... Ciekawe co na to dyrektor? Ja mam

dosyć, nie chcę tego słuchać. Każdy inny uczeń dostałby ocenę Wybitną albo

Znakomitą, ale nie Hermiona Granger, jeszcze się musi nasłuchać, głupich

podtekstów. Żegnam, nie obchodzi mnie kara za ten czyn...
Do końca

zajęć było cicho, spokojnie i nieprzyjemnie.
A pod koniec zajęć Draco

stracił dziesięć punktów i zarobił szlaban, bo odmówił udzielenia odpowiedzi

i stwierdził, „że nie będzie narażał się na niewybredne aluzje, co do

płynów, krążących w jego pieprzonym, arystokratycznym ciele.’

/>Nie zamierzał być uprzejmy, zwłaszcza, że znowu zarwał noc przez atak

matki, z tym że teraz poradził sobie dużo lepiej z uspokojeniem rodzicielki.

Martwił się jednak stanem jej zdrowia i miał nadzieję, że ojciec wyjdzie

szybko z więzienia i się nią zaopiekuje. Cała grupa uczniów była pod

wrażeniem, tego co powiedział Draco, a Lilien też musiała iść z nim na

szlaban do bogini mądrości.
Hermiona cały dzień chodziła przygaszona i

smutna, była nadwrażliwa i trochę warczała na Harry’ego. Jednak

największą gafę swojego życia strzeliła wieczorem.

Draco zawalił

we wtorek całą noc i wieczór. Do domu udał się o dwudziestej, a wrócił o

drugiej nad ranem i wcale się nie wyspał, nie mówiąc o rozpoczęciu

wypracowania na piątkowe eliksiry.
„Kaplica – myślał w

środę wieczorem – Lilien pomaga Potterowi, chyba że poproszę Granger,

bo sam sobie nie poradzę.”
Wypracowanie było obowiązkowe i

dotyczyło silnych eliksirów używanych do tortur w starożytnym Izraelu.

Obszerny, okropny, chociaż bardzo ciekawy temat.
Jak pomyślał tak

zrobił. Polazł do biblioteki, mając nadzieję, że zastanie tam Hermionę.

/>Była i pisała właśnie to wypracowanie. Miała już przepisowe cztery strony

(kolos, nie?), ale męczyła się nad zakończeniem. Naprawdę się męczyła, więc

była zła.
- Cześć – powiedział niepewnie.
- Witam. Jestem

zajęta. – powiedziała „uprzejmie.”
- Widzę, ale

chyba już, kończysz, prawda? – naprawdę starał się być miły.
-

Owszem. Kończę. Ale nie przeszkadzaj mi, bo to jest trudne.
- Mogę ci

podyktować... – to był wręcz heroizm, ale dziewczyna nie doceniła

pomocy, miała chyzia na punkcie samodzielności i była dumna jak mało kto, a

fakt, że była także zła i rozżalona, pozytywnie jej do ludzi nie

nastrajał,.
- Och, poradzę sobie, po prostu nie gadaj, okey? –

Była zirytowana, mimo jego całkiem dżentelmeńskiego zachowania.
-

Dobra poczekam. – Draco wzruszył ramionami. Wolał być uprzejmy i

grzeczny, w końcu miał interes.

- O co chodzi? – spytała

gdy skończyła pisać.
- Właśnie o to wypracowanie na piątek dla

Snape’a – zaczął niepewnie – Widzisz nie miałem kiedy

nawet zacząć a jutro mamy drugi trening przed meczem i po prostu się nie

wyrobię. Pomożesz mi?
- Słuchaj, nie ja wymyśliłam ten mecz. I z tego

co wiem, także nie Harry, ale ty, więc mało mnie obchodzi, że treningi

przeszkadzają ci w nauce.
- Ale nie chodzi tylko o ten trening –

Draco machnął ręką – trening to betka. Wczoraj zarwałem całą noc i

teraz mam problem. Pomóż mi bo sam nie dam rady, a Lilien pomaga Potterowi.

Zostałem na lodzie. Poza tym, ona się nie rozdwoi. – Draco starał się

być pokorny i nawet nieźle mu to wychodziło, ale panna Granger miała zbyt

podły nastrój, by to zauważyć.
- Posłuchaj, to naprawdę wzruszające,

mój drogi, ze zarwałeś noc – popatrzyła na niego nieprzyjaźnie –

ale to jest twoje prywatna sprawa. Ty zarwałeś, ty sobie radź.
Draco

popatrzył na nią lekko zdziwiony, myślał, że przyjdzie jej do głowy,

dlaczego tą noc zarwał, ale jej wydawało się to absolutnie nie obchodzić.


- Nie zamierzam poświęcać swojego wolnego czasu, komuś kto jest

leniem, przykro mi.
Spróbował jeszcze raz.
- Posłuchaj, jeżeli

miałbym jakiekolwiek szanse na napisanie tego kolosa, nie zawracałbym ci

głowy, ale jestem niewyspany i mam problemy. Proszę cię, Hermiona, nie bądź

taka, przecież jesteś bardzo dobrą uczennicą. Ja chcę tylko twojej pomocy.


- No tak – Hermiona popatrzyła na niego niemal z furią. Nie

radziła sobie z własnymi uczuciami, była zmęczona i czuła się pokrzywdzona.

Nie zamierzała być miła, chociaż Draco zachowywał się ostatnio w stosunku do

niej ładnie. - JA sobie życzę, JA chcę, JA potrzebuję. JA, JA

JA!!! Myślisz tylko o sobie i o własnych potrzebach. Każdy ma

jakieś problemy i wszyscy muszą sobie z nimi radzić, ty też.
Draco

popatrzył na nią niepewnie, czuł się podle. Wiedział, że Hermiona ma do

pewnego stopnia rację, ale on przecież prosił ją grzecznie, a przyczyna była

istotna a nie błaha.

- Eee – zaczął zupełnie jak Potter

– słuchaj, nie denerwuj się. Wiem, że jestem egoistą, ale naprawdę

bardzo cię proszę. Musiałbym dziś i jutro zarwać noc i cały dzień się

męczyć, a wtedy na pewno nie będę się nadawał do meczu i nie mogę odpuścić,

bo Snape wyraźnie powiedział, że to jest jedno z najważniejszych wypracowań,

przecież wiesz... Dziewczyno, przecież już to skończyłaś, nie jest to dla

ciebie prawie żaden wysiłek, a mnie uratujesz.
- NIE, Malfoy. Radź

sobie sam, nie będziesz całe życie spadał na cztery łapy cudzym kosztem. Ja

też mam swoje potrzeby. I mam ochotę porządnie się dziś wyspać. –

Zdawała sobie sprawę z tego, że jest niesprawiedliwa, ale nie miała ochoty

mu pomagać. Czuła nawet przewrotną satysfakcję z odmowy. W końcu mogła

swobodnie powiedzieć „nie.”
- Czyli nie mam co liczyć na

twoją pomoc, tak? – spytał niedowierzając w jej słowa.
- Nie. Nie

zawsze musisz mieć wszystko co chcesz. – Słowa panny Granger brzmiały

jak wyrok ostateczny.
- Dobra – powiedział Draco –

następnym razem, jak będę wybierał się do matki to wezmę ze sobą pracę

domową – Hermiona zamrugała powiekami, jakby coś sobie uświadomiła.

– Tylko może być mały problem , jak znowu będzie miała atak, co jest

bardzo prawdopodobne i czy będę miał dobre chęci, czy nie, i tak nic nie

zdołam napisać. – W jego głosie nie był zwykłego chłodu ani drwiny,

było mu po prostu przykro. - W każdym razie, dzięki za wszystko, Granger.

Chociaż wiem na czym stoję i ile dla ciebie znaczę. Było miło. Żegnam i

życzę Wybitnej oceny z wypracowania.
Zanim zdążyła zrozumieć co

zrobiła i cokolwiek odpowiedzieć, wstał i wyszedł z biblioteki.

/>„Kurwa, ale dałam dupy. Jestem koncertową kretynką” –

myślała Hermiona idąc do pokoju wspólnego Gryffindoru.

Pół nocy

przewracała się w wyrku i zastanawiała jak przeprosić Malfoya, w końcu

doszła do wniosku, że da mu swoje wypracowanie, a sobie napisze jeszcze raz.


Malfoy jednak okazał się bardziej skomplikowanym osobnikiem, niż jej

się wydawało.

*
Podeszła do niego po obiedzie w czwartek i

zaproponowała, że odda mu swoje wypracowanie, a sobie napisze nowe i że jest

jej głupio. Draco popatrzył na nią nieprzeniknionym wzrokiem. Od jakiegoś

czasu przeszywał ją dreszcz po takich spojrzeniach, co ją irytowało i

wprawiało w lekką frustrację.
- Nie, dziękuje – powiedział

powoli dobierając słowa – ale ja już zacząłem pisać.
- W takim

razie pomogę ci pisać – powiedziała z nadzieją. Nagle zaczęło jej

zależeć na tym, żeby mu pomóc. Zrobiła z siebie idiotkę i chciała to

naprawić.
Ku jej zdziwieniu, Draco przecząco potrząsnął swoimi długimi

piórami. Czuł się urażony i pokrzywdzony, i nie zamierzał jej wysłuchać,

zwłaszcza, że była bardzo pewna siebie i swojej propozycji. Malfoy był

dumnym człowiekiem i jeżeli raz go się do siebie zraziło, to trzeba było

długo przepraszać. Zwłaszcza, że pośrednio chodziło o pomoc matce, którą

kochał i bardzo szanował. Był wyczulony na punkcie jej choroby i nie

zamierzał ułatwiać Hermionie przeprosin.
Sam nie wiedział, co tak

naprawdę znaczy dla niego ta orzechowooka dziewczyna. Coś znaczyła na pewno,

był przekonany, że mógłby z nią chodzić, ale jak do tej pory nie miał

pojęcia na czym stoi, a teraz doszedł do wniosku, że potraktowała go

przedmiotowo i to mu się nie podobało.

- Słuchaj, poradzę sobie

sam, nie lubię się prosić. Nie musisz się zmuszać do pomagania mi,

ewentualnie mogę poprosić Lilien.
- Ale ja naprawdę chcę ci pomóc.

– Hermiona poczuła się dziwnie pusta w środku. I czuła się winna.

/>- Troszeczkę za późno, nie sądzisz? Daruj, ale nie mam ochoty na tą

rozmowę.
- Nie rozumiem cię – i nie rozumiała, a raczej nie

chciała przyjąć do wiadomości, że go po prostu zraniła i potraktowała

obcesowo.
- To twój problem, Granger. Sama się z nim uporaj. W końcu

każdy z nas ma problemy, z którymi musi obie radzić. Nara. – odwrócił

się i odszedł spokojnie pisać dalej wypracowanie.
Hermiona była bliska

łez. Nie miała pojęcia, co zrobić, żeby przestał się na nią gniewać.

/>
******
Harry i Lilien mieli tydzień „postu” i

gryfon zaczął odczuwać, jak to jest kiedy się już zacznie. Jak już się

zacznie, to koniecznie trzeba co jakiś czas i już. Teoretycznie mogli to

zrobić we wtorek, ale w tedy Lilien miała miesiączkę, a co za tym idzie była

też mało sympatyczna i raczej warczała niż mówiła.
W czwartek

natomiast mieli zbyt dużo do nauki, zwłaszcza ona, bo postanowiła pomóc

Draco w wypracowaniu: „zaharujesz się na śmierć, biedaku i nie będę

miała kogo dręczyć psychicznie... i fizycznie zresztą też”

powiedziała, gdy nalegał z podkrążonymi oczyma, że poradzi sobie sam. W

Końcu ustąpił.
Harry zaczynał przez to wszystko odczuwać brak seksu,

ale mężnie się nie skarżył.

Wieczorem w czwartek, Hermiona

zwierzyła się Lilien ze swojej głupoty, której ta druga wolała nie

komentować. Jedyne co powiedziała gryfonce, to :
- Teraz będziesz

musiała się trochę postarać, żeby zaczął cię w ogóle tolerować. Nie licz też

zbytnio na to, że załagodzić się da ten incydent w łóżku – Hermiona

popatrzyła na nią, jak na dziwaczne stworzenie magiczne, bo właśnie myślała

o takim rozwiązaniu sprawy, ślizgonka nie wyglądała jednak na osobę,

zajmującą się w tej chwili penetrowaniem jej umysłu.
- W zasadzie,

Herm – ciągnęła spokojnie panna Snape – on ci się teraz nie

pozwoli nawet dotknąć, jak nie wierzysz, sprawdź.
- Masz niesamowity

dar pocieszania ludzi, Lil, tylko ci pogratulować.
- Wiem,

odziedziczyłam to po kimś, nie sądzisz?
- Powiedz mi tylko czy mam się

już wieszać, czy jeszcze nie? – spytała zjadliwie panna Granger.

/>- Musisz się po prostu wysilić i to bardzo. Twoja sprawa, jak to zrobisz.

O ile ci oczywiście zależy, na tym żeby z tobą w ogóle rozmawiał.

/>„Świetnie” – pomyślała „radośnie” gryfonka.


Lilien wzruszyła ramionami. Nie zamierzała jej pomagać, prawdę mówiąc

nie była nawet pewna, jak można pomóc Hermionie. Malfoy był tak

nieprzewidywalny jeśli chodziło o jego dumę i honor, że nawet ona się

jeszcze gubiła w labiryncie jego fochów. Poza tym uważała, że panna Granger

sama sobie jest winna i chyba należy przyznać rację Lilien, w tej delikatnej

kwestii.
Hermiona była wdzięczna nowej przyjaciółce, za to, że nie

komentowała jej zachowania. Wystarczyły jej własne wyrzuty sumienia.

/>
*****
Kitiara
Jeśli chodziło o seks, panna Snape odbiła

sobie tygodniowy post w sobotę. Nie wpłynęło to pozytywnie na formę fizyczną

Harry'ego w dniu meczu, ale ją to cholernie mało obchodziło.
- No

Harry, jak test z Wychowania Przyrodniczego ci poszedł? – spytała po

kolacji.
- Całkiem dobrze, a tobie - Harry uśmiechnął się lekko.

/>- - Rewelacyjnie – oznajmiła – teraz należałoby sprawdzić się

w praktyce, nie sądzisz?
- A nie sprawdziłem się, jak do tej pory?

– Harry znaczącą uniósł brew.
- Malfoy ma rację, wyrobiłeś się -

skomentowała to Lilien. – Ale chyba mnie do końca mnie zrozumiałeś.


- Więc mnie oświeć, madame.
Lilien uśmiechnęła się bezczelnie.


- Umyj się jak grzeczny gryfon, udaj, że idziesz do łóżeczka, a o 23

się wymknij z dormitorium i idź na trzecie piętro Sam – Wiesz –

Gdzie.
- A jeżeli ktoś w tym czasie będzie korzystał z Komnaty

Potrzeby i to w tym samym celu co my, co wtedy? – Harry wykazał się

wprost galopującą inteligencją.
- To wypieprzymy korzystających i

powiemy, że nasza potrzeba jest bardziej nagląca – powiedziała

chłodno. – Zapali pan, monsieur Potter?
- Oczywiście... Mówiłem

ci już, ze jesteś szurnięta? Jutro mecz.
- Ten mecz Harry to według

mnie, totalna głupota. To problem twój i Dracona, nie mój.

Harry

pojawił się w umówionym miejscu, dziesięć po jedenastej wieczorem, więc

Lilien czekała na niego raptem trzy minuty.
- Jesteśmy niewyżyci

– skomentował cała sytuację Harry
- Nie gadaj tylko skup się na

ogromnym łożu z baldachimem.
- Nie wolisz stołu?
- Nie,

zdecydowanie preferuję dzisiaj wyrko. – Lilien zastanawiała się jak mu

powiedzieć, że się w nim zakochała. Trochę się bała, że takie wyznanie go

spłoszy. Pogadałaby z Draconem, ale on twierdził, że nie wierzy w miłość,

więc taka rozmowa mijała się z celem.

Harry i Lilien zabawili w

Komnacie Potrzeby do drugiej nad ranem.
Tym razem kochali się powoli i

delikatnie.
- Naprawdę ci tak dobrze? – spytał Harry, gdy Lilien

krzyknęła głośno i przytuliła go do siebie mocniej.
- Nie, udaję

matole – odwarknęła.
Na razie nie miała nawet co marzyć o

orgazmie podczas stosunku, faktem jednak było, że teraz odczuwała dużo

większą przyjemność, niż przy pierwszych zbliżeniach intymnych.

/>Największą frajdę jednak sprawiała im obydwojgu miłość francuska* i wcale

nie zamierzali rezygnować z tak uroczych udogodnień życia erotycznego.

/>Następnego dnia Harry, był porządnie niewyspany, Lilien też nie grzeszyła

wspaniałą kondychą. No, ale ona nie przysypiała na miotle...


/>„Przeprosić, nie przeprosić” – Hermiona katowała

kolejnego kwiatka w spokojne piątkowe popołudnie. I po raz siedemnasty z

rzędu wyszło jej „przeprosić”.
Przełknęła dumę i poszła do

pokoju wspólnego Slytherinu.
- Millicento, możesz mi powiedzieć, gdzie

znajdę Malfoya? – zapytała dobrze zbudowaną, ale ładną i sympatyczną,

jak się ostatnio okazało, dziewczynę.
- Ślęczy w bibliotece, coś pisze

na poniedziałek. Chcesz rodzynka?
- Daj, co mi tam.
- Coś ty mu

zrobiła? Na każdą wzmiankę o tobie warczy i chodzi jak przygaszona żarówa,

nawet nie chce już nas rozśmieszać durnymi akcjami.
- Tak szczerze,

Milli, to popisałam się taką koncertową głupotą, jak Snape tydzień temu na

zajęciach i nie pytaj mnie o to, bo przykro mi myśleć na ten temat, a co

dopiero mówić... Jeżeli możesz, to powiedz mi tylko, co ja mam zrobić, żeby

przestał mnie traktować jak powietrze...
- Przeprosić. To znaczy bić

pokłony na klęczkach przez godzinę, może mu przejdzie... I kupić jakiś

alkohol. Bardzo lubi takie prezenty... Przyznam się, że mnie ciekawi, co

zrobiłaś, Hermiono.
Dziewczyny trochę się zżyły przez incydent sprzed

tygodnia i gadały ze sobą dużo przyjaźniej niż wcześniej.
- Okey,

dzięki za radę, na razie spróbuję tradycyjną metodą. I nie pytaj o to,

jedyne co mogłabyś mi wtedy powiedzieć, to „sama jesteś sobie winna,

Granger.”
- Każdy popełnia błędy, nie łam się.
- Ale nie

takie kardynalne, wiesz? Dobra idę do biblioteki, życz mi szczęścia.
-

To nara i powodzenia w starciu ze smokiem.

Kiedy dotarła do

biblioteki, Malfoy właśnie stamtąd wychodził . Niósł pod pachą jakieś

pergaminy i miał minę zbitego psa. Kiedy ją zobaczył, posłał jej spojrzenie

urażonego hipogryfa.
„Cudownie” - pomyślała Hermiona z

rozpaczą. Był trochę bledszy niż zwykle i wyglądał na zmęczonego. Miała

ochotę go przytulić, ale intuicja i wcześniejsza rozmowa z Lilien skutecznie

ją od tego powstrzymały.
- Chciałam z tobą porozmawiać – zaczęła

bez ogródek.
- To ja nadaję się również do rozmowy, nie tylko do

seksu? - spytał z drwiną. - Przepraszam, do tego też się nie nadaję, bo

zawsze myślę tylko o swoich potrzebach, cóż za gafiarz ze mnie.
-

Jesteś niesprawiedliwy, Draco – Hermionie zrobiło się przykro.
-

Możliwe, ty za to jesteś sprawiedliwa za nas obydwoje, więc szale się

wyrównują, tak czy nie? – Hermiona uświadomiła sobie nagle, jaki dołek

pod sobą wykopała. To była gigantyczna przepaść.
- Wiem, że zachowałam

się podle, nie musisz mi o tym przypominać. Chcę cię tylko przeprosić.

/>- To wzruszające, Granger, ale je nie mam ochoty na sentymenty. Daruj

sobie, okey? – czuł się potraktowany niesprawiedliwie i to go ubodło

najbardziej. Zdawał sobie sprawę, że w środę Hermiona była zdenerwowana i

rozżalona tekstem profesor McGonagall, ale niestety to jej nie

usprawiedliwiało, zwłaszcza w jego oczach. Starał się. Był miły i grzeczny a

ona wylała mu na głowę kubeł zimnej wody, i sprowadziła na ziemię.

/>Cierpiał i mało go obchodziło, ze Granger cierpi także, ona sobie na

cierpienie zasłużyła.

Dziewczyna niepewnie zbliżyła się do

niego. Myślała, że się odsunie, ale nie zrobił tego, za to patrzył na nią

zimnym i nieprzystępnym spojrzeniem. To bolało. Nawet bardzo, a najbardziej

bolała ją świadomość, że zaistniała sytuacja, była jej winą.
-

Dlaczego nie pozwolisz się przeprosić, mam cię o to błagać? – Czuła,

że jeszcze chwila i się popłacze.
Nic nie odpowiedział, tylko dalej na

nią patrzył. Był zły, był poirytowany i zawziął się, że przeprosić się nie

da, i już.
- Przepraszam – Hermiona odruchowo odsunęła kosmyk

niesfornych blond włosów z jego policzka.
Draco skrzywił się i cofnął

o krok.
- Odczep się, dobrze? Nie łaź za mną i daj mi święty spokój. W

końcu jestem tylko ślizgonem i nie mam ludzkich uczuć, więc sobie odpuść.

– Z tymi słowami wyminął ją i udał się do Wieży Slytherinu.

/>Kiedy Hermiona dotarła do swojego dormitorium, nie wytrzymała i wybuchła

płaczem
„Pięknie, ostatnio tylko ryczę, moje życie jest wesołe,

nie ma co.” – pomyślała z rozpaczą.

Następnego dnia

podjęła nieodwołalną decyzję.
Zaraz po teście

„przyrodniczym” poczłapała do Hogsmeade, gdzie kupiła cały litr

Ognistej Whisky.
„I co z tego, jeszcze trzeba mu ją dać i jakoś

logicznie go przeprosić – pomyślała –On się nawet nie da

dotknąć, więc nici z rzucania mu się na szyję, poza tym to zajeżdża tanią

histerią... Pomyślę wieczorem.”

Alkohol kupiła w Trzech

Miotłach i przy okazji strzeliła sobie porcję tego trunku. Siadła i zaczęła

sączyć ze szklaneczki, podczas gdy butelka spoczywała spokojnie w jej

ukochanym płóciennym, jak najbardziej mugolskim plecaku.
Skończyła i

zamówiła następnego.
„A co mi tam, dobre...”
-

Hermiona, zamierzasz się upić? – Lilien wyrosła za jej plecami jak

spod ziemi. – Uważaj, to cholerstwo jest zdradliwe. Dobre,

rozgrzewające i na początku się nie czuje działania, dopóki człowiek nie

wstanie... wtedy się zaczyna.
- Wszystko mi jedno – Hermiona

popatrzyła na nią wzrokiem rannego kociaka. – Spiję się i wpadnę pod

ten stół, czy ja kogokolwiek obchodzę? Daruj sobie i spłyń.
- Aha...

Widzę że masz doła – dziewczyna lustrowała kumpelkę badawczym

wzrokiem. – Powiedziałabym nawet doła giganta, skarbie...

DRAAACO!!! - wrzasnęła efektownie na cały pub i Hermiona dopiero

teraz zauważyła, że Malfoy próbował znaleźć jakiś miły stolik. Podszedł do

przyjaciółki z ociąganiem i zdążył zauważyć jak Granger jednym haustem

opróżnia szklaneczkę Ognistej.
- Czego? – spytał.
- Co za

brak kultury, czy ty kiedyś powiesz do mnie „słucham”?
-

Słucham? Tak. Lepiej? – wycedził.
- Nie gniewaj się na mnie, ale

czy mógłbyś...
- Jeszcze raz to samo! – krzyknęła Hermiona


- Nie, nie czy „mógłbyś.” Spadaj do Świńskiego Ryja i

poczekaj tam na mnie jakąś godzinę, okey?
- Dlaczego? – Draco

udawał, że nie widzi jak Hermiona zapija swoją rozpacz.
- Czy ty nie

widzisz, że ona się chce schlać, debilu? Myślisz, że zna swoje możliwości i

tak, jak my, pije co tydzień? – wyszeptała mu do ucha.
- Okey...

– popatrzył na Lilien bykiem – ale jak nie przyjdziesz za

godzinę, to kupuję litra czystej i idę pić gdzieś pod płot.
- Wiesz,

że to szantaż psychiczny?
- Wiem. To nar. – powiedział i wyszedł

ociężałym krokiem z Trzech Mioteł.
- Dla mnie to samo, co dla

koleżanki – powiedziała Lilien do madame Rosmarty i szeroko się

uśmiechnęła.
- Czemu z nim nie poszłaś?
- Bo mnie obchodzisz.

Myślałam, że o tym wiesz. Chyba, że ja to ten „nikt” o którym

mówiłaś... Wyciągnęłam go, bo warczał na wszystko i wszystkich. Rzucił nawet

w Iryta Panią Norris, aż mi się żal tego kota zrobiło... Widzę, że z tobą

też wszystko all right, co? Który to drink?
- Trzeci –

Lakonicznie i szczerze.
- Dobra rada. Wypij to powoli i więcej nie

pij. Mówi ci to zaprawiony w boju zawodnik.
- Jestem beznadziejna.

Jestem brzydka, przemądrzała i nie potrafię zrozumieć co się ze mną

dzieje... pomocy. – Hermiona miała smutną minę. – Ja go wczoraj

chciałam przeprosić i wiesz co? Ale mi nagadał, a najgorsze, że miał rację,

bo na jego miejscu też czułabym się potraktowana przedmiotowo i

niesprawiedliwie. I co ja mam robić? Millicenta mi powiedziała, że on lubi

wódkę, wiesz? Patrz, kupiłam mu wódkę... ale na pewno jej nie przyjmie...

– Hermionie popłynęły łzy po policzkach. – I wiesz co, on

naprawdę nie da się nawet dotknąć....
- Nie płacz, nie płacz. Jakbyś

mu była tak całkiem obojętna to nie chodziłby obrażony na cały świat. Raczej

by to olał. Ale to niestety ma też swoje minusy, bo przez to mu jest jeszcze

bardziej przykro. Dobra rada numer dwa: idź do niego z tą wódką dziś

wieczorem i spróbuj go jeszcze raz przeprosić. To tylko facet. Uparty

strasznie, ale facet. Jako kobieta powinnaś sobie dać z nim radę. Tylko

musisz to dobrze rozegrać. A co do tego, co się z tobą dzieje. On ci się

najnormalniej w świecie podoba i chcesz z nim być. Jak się sama przed sobą

do tego przyznasz, dużo łatwiej ci będzie go udobruchać.
- Łatwo to

jest ci tak mówić.
- Wcale nie łatwo. Nie mogę patrzeć jak on się

męczy i nie mogę patrzeć jak ty się męczysz. Wiesz co, obydwoje jesteście

siebie warci... Potraficie się tylko ranić i obrażać. To chore.
-

Jeszcze nam nieźle wychodzi seks – powiedziała ironicznie Granger.

/>- Coś o tym słyszałam... Nie patrz tak na mnie. Musiał mi się wyspowiadać

i jeszcze oberwał. Ale teraz to ty powinnaś dostać kopa. Nawet nie wiesz,

jak mu było przykro, po tej rozmowie w bibliotece.
Hermiona wychyliła

trzecią szklaneczkę do końca.
- Jestem beznadziejna, jestem brzydka,

przemądrzała...
- DOSYĆ! Jesteś pijana, czy co? Nie jesteś

brzydka, ale bardzo ładna. I chociaż masz tendencję do mądrzenia się, to

zazwyczaj mówisz mądre rzeczy. – Snape zaczynała być poirytowana. - Co

do jednego, muszę się zgodzić... Jesteś beznadziejna, owszem, bo się nad

sobą użalasz zamiast wziąć dupę w troki i coś zrobić!!!

/>Hermiona patrzyła na kumpelę spod oka.
- Ty tak serio? O tym, ze

jestem ładna?
- Jesteś pijana. Gdybyś była trzeźwa wyłapałabyś z mojej

wypowiedzi to, co istotne.
- Jestem trzeźwa – obruszyła się

gryfonka. Tylko ty nie jesteś na moim miejscu. Może powiesz mi, co tak

konkretnie mam zrobić, jak już wezmę dupę w troki, jak się wyraziłaś.

/>- Więc jednak mnie słuchasz? – Lilien udawała zdziwioną.
-

Zdania nie zaczyna się od „więc” –pouczyła przyjaciółkę

Hermiona.
- Czyżby? Nie zmieniaj tematu... To ty masz coś zrobić, nie

ja. Nie będę ci dawała żadnego przepisu na sukces, bo taki nie istnieje. Ja

jestem inna, niż ty. Każdy postępuje według własnego wewnętrznego

przekonania, Hermiono. Mogłabym ci najwyżej powiedzieć, co zrobiłabym

osobiście na twoim miejscu, ale to bez sensu, bo musiałabym najpierw znaleźć

się w takiej sytuacji. I tak dałam ci już mnóstwo rad. Jesteś inteligentna i

jeżeli tylko przestaniesz płakać i pić na umór to sobie poradzisz.
-

Ja nie piję na umór! – oburzyła się orzechowooka dziewczyna.

– Jeszcze dwa razy to samo! Biorę oczywiście i dla ciebie.
-

Wiem – Lilien nie mogła się nie roześmiać. – Po tym drinku idę

do Świńskiego Ryja, a ty albo idziesz ze mną, albo spadasz do Zamku. Nie

pozwolę ci się spić...
- A może zamówimy sobie lody? – spytała

nagle Hermiona.
- Lody? Masz ochotę na lody? - Ślizgonka powiedziała

to konspiracyjnym szeptem i uniosła brew.
- A ty zaraz z

podtekstami...
Lilien spojrzała na zegarek.
- Hę, mam tam być za

czterdzieści minut. Możemy wziąć lody – czarnowłosa dziewczyna

uśmiechnęła się złośliwie. – No już nie będę ci robiła aluzji, sama

chętnie skonsumuje jakieś rumowe, albo coś... Ze śmietanką... Yummy....

/>- Miało być bez podtekstów!
- Ja już taka jestem, jakbyś nie

zauważyła. Ale sorry. Nic więcej nie powiem... Madame Rosmarto.
-

Słucham dziewczyny? – kobieta uśmiechnęła się szeroko, podając im

zamówione drinki.
- Chciałybyśmy zamówić dwa puchary lodów po

francusku... – właścicielka knajpy zrobiła okrągłe oczy... Nie było

czegoś takiego jak "lody po francusku".
Hermiona

zachichotała. Wiedziała, że Lilien robi to specjalnie.
- Żartowałam. A

jakie nam pani poleca? Są może rumowe... ze śmietanką? – Hermiona

zachichotała jeszcze głośniej.
Rosmarta wywróciła oczami, jakby

chciała powiedzieć „ach ta młodzież.”
- Są puchary rumowo

– śmietankowe, notabene przepyszne. Puchary sa dosyć duże. Radzę

zamówić jeden na dwie. Pasuje?
- Pasuje! – odpowiedziały

chórem.

Kiedy pięć minut później wylądował przed nimi

gigantyczny puchar i dwie łyżeczki....
- Czy to lody dla olbrzymów?

– spytała Hermiona.
- Nie sądzę... Hagrid zjada takie dwa

– Madame Rosmarta uśmiechnęła się szeroko.
- Dobra bierzemy się

do dzieła. Zjadam i spadam. Nie chcę, żeby ten desperat polazł pić pod

płotem.
Były w połowie lodów, gdy przylazł Malfoy i walnął się bez

słowa obok Lilien patrząc na nią z wyrzutem. Zdążył wypić już trzy setki,

ale był trzeźwy i przygnębiony.
- Chcesz trochę? I co tu robisz?

– spytała panna Snape.
- Nie chcę i przyszedłem tutaj, bo tam

przyszedł Weasley razem z tym stukniętym Adamo Rozzim z Ravenclawu. Nie będę

z nimi przebywał w jednym pomieszczeniu.
- Ach to ten, o mi ciągle

mówi, że mam piękne usta stworzone do laseczki i czy bym mu nie mogła

czasami pomóc, bo ma duży temperament.
Hermiona opluła się

lodami.
- Sorry – powiedziała. Oczy miała jak spodki.
- On

ci tak mówi? –wycedził ze złością Draco. –Przecież ja mu

zajebię. Wiem, powiem Potterowi...
- I po co? Zabijecie gada,

pójdziecie siedzieć jak za człowieka... Powiedziałam mu, żeby sobie kupił

dmuchaną lalę, jak ma taki temperament. Sama sobie potrafię poradzić z

takimi propozycjami. Co proponujesz, skoro Świński jest skażony ich

obecnością?
- Kupienie dwóch litrów... I pice do lustra.
- Ja ci

dam "do lustra". A ja to co?
- Ty, to jak lustro. Jesteś

taka sama jak ja, masz tylko inną płeć, chociaż czasami nawet tego nie

jestem pewien. – powiedział grobowym głosem.
- Dobra, to ty idź

do Hogwartu, pogadamy na miejscu. My musimy skończyć lody... Wiesz mieli

tylko rumowo - śmietanowe, dziwne ale nie mili żadnych ze śmietanką...

– Lilien uniosła znacząco brew i uśmiechnęła się lubieżnie, a Hermiona

się zarumieniła.
- Ha, ha, ha... – bez cienia uśmiechu

stwierdził Draco.
- Może się skusisz? Z mojej łyżeczki...
- Błąd

. Ty nie jesteś taka jak ja – uśmiechnął się bardzo blado, ale się

uśmiechnął. – Jesteś gorsza. Jesteś nimfomanką w stadium

zaawansowanym... To ja już pójdę. Miłych lodów. – Po tych słowach

wstał od stołu.
- Biedactwo – powiedziała Lilien, tak żeby mógł

usłyszeć. Odwrócił się , popatrzył na nią jak urażony hipogryf, wzruszył

ramionami i wyczłapał z pubu z opuszczoną głową.


******


- No co Draco? Pijemy, czy gadamy bez promili? – spytała Lilien

po powrocie do Zamku, kiedy już wprosiła się do jego dormitorium.
-

Nie chcę gadać...
- Uparciuch. Ale ja chcę.
- Męczysz...
-

Wiem, ktoś musi to robić. Masz tak udręczoną minę, że chce mi się płakać

– powiedziała to z czułością i go przytuliła. – Aleś ty okropnie

drażliwy i dumny.
- Jasne, nie mam uczuć po prostu jestem dumny

– powiedział z bólem w głosie.
- Och, nie o to mi chodziło,

przecież wiesz.
- Wiem.
- To co, nie chcesz gadać?
- Nie.


- Pić też nie chcesz?
- Nie.
- A co chcesz?
- Nic.


- Niewybredny jesteś.
- Nie.
- Aż boję się ciebie zostawić

samego.
Wzruszenie ramion.
- Biedactwo. Mogę po prostu z tobą

pobyć. Chcesz?
Szczere spojrzenie i potakiwanie głową.
- Okey.

To już wiem, co będę robić przez następną godzinę.
Draco walnął się na

wyro i położył głowę na kolanach Lilien.
- Moje maleństwo –

powiedziała czule dziewczyna.
- Tylko nie maleństwo.
- Już

dobrze. Milczę.
- Tak lepiej...

******
Kitiara
Hermiona wróciła spod prysznica o

dziewiątej wieczorem. Harry popatrzył na nią krytycznie.
- Jesteś

blada, wyśpij się przed meczem.
- Wisi mi ten mecz.
- Ale mi

nie, proszę.
- Nic ci nie mogę obiecać. Nie chce mi się spać... Idę do

siebie.
- Jak wolisz. Ale postaraj się jutro.
- Jeżeli ci zależy

– Hermiona wzruszyła ramionami i poszła do swojego dormitorium.

/>
Leżała i patrzyła w sufit. O dziesiątej przyszły Parvati i Levander,

i walnęły się spać. Pół godziny później, panna Granger zarzuciła na dosyć

długą i prześwitującą granatową koszulkę do spania swoją szatę i wymknęła

się z butelką wódki do Wieży Slytherinu.
„Ale jaja”-

pomyślała, złażąc do lochów.
Lilien podała jej hasło. Było naprawdę

banalne: „honorowy mecz Quiddicha.”

„Jak ja

tam wejdę?” – myślała Hermiona. Stała pod drzwiami dormitorium

Malfoya już od pięciu minut i bała się zapukać.
„A jak

śpi?” – co prawda zazwyczaj nie kładł się przed dwunastą, ale

następnego dnia był mecz.
„Jestem tchórzem. Powinnam być w

Hufflepuffie.”
Wzięła głęboki oddech i zapukała. Przez dłuższą

chwilę nic się nie działo. Już miała odchodzić, kiedy drzwi się otworzyły i

ukazał się jej oczom Draco w samym szlafroku i z wilgotnymi włosami.

/>„Czemu on jest przystojny, pociągający i ładnie pachnie, to nie

fair...”
- O co chodzi? – popatrzył na nią z irytacją i

jego wzrok zatrzymał się na butelce whisky. – Przyszłaś się ze mną

napić, za jutrzejszy mecz? – spytał z drwiną.
- Eee... ja

– przełknęła ślinę, bo nie wiedziała co powiedzieć.
- Co z tobą?

Jest prawie jedenasta w nocy. Możesz się wyrażać jaśniej, Granger?
-

Chcę cie przeprosić.
- Znowu? Myślałem, że wyraziłem się jasno. A ty

przychodzisz do mnie z butelką wódki i co? Myślisz, że się z tobą napiję i

będzie wszystko all right? Wybacz ale nawet nie jest okey. – W ogóle

nie silił się na złośliwy ton, mówił spokojnie i poważnie. I to właśnie

Hermionę załamywało.
- Nie chcę z tobą pić – powiedziała

spokojnie.
- To czego chcesz?
- Może najpierw mnie wpuścisz, co?

– Hermiona nagle poczuła się urażona jego postawą. – Albo mi

powiedz, że mam sobie iść i więcej się do ciebie nie odzywać i nawet na

ciebie nie patrzeć. Może w końcu, ja też się dowiem na czym stoję.

/>„Przegięłam, zamknie mi drzwi przed nosem” – pomyślała.


Ale nie zrobił tego. Patrzył na nią bardzo uważnie.
- Wejdź

– powiedział w końcu. – Nie wiem czemu to robię, ale wejdź.

/>W pokoju panował półmrok, bo paliła się tylko lampka nocna na szafce przy

łóżku. Draco usiadł na wyrku, ale Hermiona stała, nawet gdy jej wskazał

miejsce obok siebie.
- Mogę wiedzieć, po co ci ta butelka, skoro nie

chcesz ze mną pić? – spytał średnio zaciekawionym tonem.
- Bo

ja... – Nagle wydało się jej strasznie głupim pomysłem, przychodzić do

niego z butelką wódki na przeprosiny. – Ta Ognista Whisky to miała być

dla ciebie, tak na przeprosiny, już sama nie wiem co tu robię... –

Hermiona była bliska załamania nerwowego.
„Teraz mnie wywali i

powie, że jestem kretynką... na bank” – pomyślała zrozpaczona.


Ku jej zdziwieniu, Draco po prostu się zaśmiał. Był to chłodny i

niemal smutny śmiech.
- No tak – powiedział zimno. –

Malfoyowi wystarczy przynieść wódkę na przeprosiny i wszystko będzie w

porządku. Myślałem, że jesteś bardziej rozgarnięta.
- Lubisz mnie

obrażać, prawda? Nawet mnie do końca nie wysłuchałeś i wiesz lepiej ode

mnie, co zamierzam ci powiedzieć, tak? – Hermiona poczuła się urażona.

– Myślisz, że zamierzam powiedzieć ci po prostu „sorry” i

dać wódkę, nie? Chyba naprawdę mnie nie znasz. – Była zdziwiona własną

elokwencją i wręcz bezczelnością.
- Okey, to co zamierzasz? –

popatrzył na nią z wyrazem oczekiwania w szarych oczach.
- Chciałam ci

powiedzieć, że to była chyba największa gafa mojego życia. Zachowałam się

jak skończona idiotka i naprawdę jest mi przykro. A to że kupiłam ci wódkę,

to tylko tak dodatkowo. – Więcej nie mogła mówić, bo chyba by się

popłakała.
Draco musiał zauważyć, że jest bliska łez , bo tylko

westchnął i zapytał.
- I co, chcesz mi dać tą wódkę? – zapytał

naprawdę zaciekawiony.
- Tak, o ile zechcesz przyjąć taki marny

prezent na przeprosiny. Prezent na przeprosiny... Brzmi kretyńsko, nie

sądzisz? – Hermiona popatrzyła na butelkę podejrzliwie.
-

Powiedzmy, że nie brzmi wyrafinowanie i nie poraża intelektualnie, ale jest

okey. – powiedział leciutko rozbawiony. Właśnie sobie uświadomił, że

Hermionie musi na nim chociaż trochę zależeć, inaczej nie robiłaby czegoś

takiego.
- W takim razie, proszę – dziewczyna wyciągnęła do

niego rękę z butelką.
- Postaw ją na stole, przecież nie będę teraz

pił.
- Bardzo się gniewasz? – spytała niepewnie
- Wiesz

co, trudno to nazwać nawet gniewaniem się, mi po prostu było przykro i dosyć

głupio po twoich słowach.
- A wybaczysz mi? – spytała z nadzieją

w orzechowych, wlepionych w niego oczach.
Trochę go to wzruszyło.

/>- Nie wiem, butelka wódki to za mało. To wręcz przekupstwo, a nie

przeprosiny – Draco wzruszył ramionami.
- Przepraszam –

Hermiona podeszła do niego, pochyliła się i pocałowała go w policzek.

/>- Tylko w policzek? - Draco skrzywił się komicznie.
- Przecież

wczoraj nie dałeś się nawet dotknąć - Hermiona wyglądała na zdezorientowaną.


- Wczoraj to było wczoraj, dziś jest dziś. Twierdzę, że całus w

policzek to o wiele za mało... Powiedz mi, skąd ci przyszedł do głowy ten

pomysł z wódką, co? - spytał patrząc na nią ciekawie. - I usiądź obok mnie,

co ty, na wesele prosisz?
Hermiona klapnęła na łóżku.
- Będziesz

się śmiał, jak ci powiem, ale trudno... Millicenta powiedziała, że lubisz

dostawać alkohol - Hermiona zarumieniła się lekko.
- Chyba nie

twierdziła, że to wystarczy?
- Och, oczywiście, że nie. Sugerowała, że

warto przed tobą klęknąć i bić ci przez godzinę pokłony, może wtedy

zmiękniesz.
- Nie wiedziałem, że Mill mnie tak świetnie zna - Draco

się roześmiał. - Przesadziła trochę z tym biciem pokłonów, ale ona ma

tendencje do wyolbrzymiania. Jednakowoż, droga panno Granger, ten całus w

policzek to kropla w morzu moich oczekiwań i twoich możliwości, nieprawdaż?

- Hermiona lekko się zarumieniła, ale ulżyło jej. Draco najwyraźniej powoli

odzyskiwał humor.
- Wiesz co, możesz się nabijać ile chcesz, ale mi

naprawdę przykro z powodu tego, co ci powiedziałam, Draco.
- Wiem,

wiem i co w związku z tym? - zapytał zalotnie się uśmiechając
Hermiona

pocałowała go w usta. Bardzo czule i z bardzo dużym zaangażowaniem.

/>„Miałem iść wcześniej spać..." - pomyślał Malfoy.

/>"Miałem iść wcześniej spać, ale ona cudownie całuje" -

Przyciągnął dziewczynę i posadził sobie na kolanach, namiętnie

odwzajemniając jej pieszczoty.

- Mało - wymruczał je do ucha po

pięciu minutach gorących pocałunków. - Stanowczo za mało.
- Naprawdę?

To może rzeczywiście powinnam uklęknąć? - spytała Hermiona.
- Świetny

dowcip - powiedział Draco, mając w pamięci jej ostatnie zachowanie.
-

Wcale nie zamierzałam żartować - powiedziała urażona dziewczyna.
-

Nie? - spytał chłopak, patrząc jaj głęboko w oczy. Zarumieniła się pod jego

przenikliwym spojrzeniem.
"Po co mu takie ładne ślepia?" -

pomyślała ze złością.
- Czuję się mile zaskoczony – powiedział.

- Chyba zacznę pisać pamiętnik... Ale pozwolisz skarbie, że to ja uklęknę

przed tobą, dobrze? - uśmiechnął się rozbrajająco i zaczął niespiesznie

rozpinać guziki jej szaty.
- A jeżeli powiem, że nie pozwolę? -

spytała wyzywająco.
- Pozwolisz, bo jestem silniejszy i większy od

ciebie - jego uśmiech stał się szerszy.
Ściągnął z niej czarną szatę i

pocałował jej dekolt. Wstał i posadził niepocieszoną Hermionę na łóżku.

/>- Jak możesz... - zaczęła , ale zamknął jej usta pocałunkiem.
- Jak

możesz mi to robić? - spytała, kiedy ściągnął z niej koszulkę i uklęknął

przed nią.
- Tak jak zwykle - odpowiedział z rozbrajającą

szczerością.. - Ja po prostu uwielbiam cię całować
Hermiona musiała

spasować, w końcu, co ona biedna, chucherko przy tym wysokim i silnym

śilzgonie, mogła zdziałać?
Draco całował jej brzuch i delikatnie

pieścił uda dziewczyny.
"Tak nie powinno być, to nie fair -

myślała gryfonka. - Ja się nie zgadzam. Liberum veto"
Jęknęła

głośno, kiedy chłopak zaczął wodzić czubkiem języka po najintymniejszych

zakamarkach jej ciała.

Hermiona wsunęła dłonie w miękkie,

jedwabiste w włosy mężczyzny, ale tylko po to, by go do siebie odsunąć.

/>Popatrzyła na niego z wyrzutem.
- Coś nie tak? - spytał niepewnie

Draco.
- Owszem, wszystko.
- Wszystko? - chłopak wyglądał na

mocno zdezorientowanego.
- Tak, bo ja chcę całować ciebie, nie zgadzam

się - była niemal zła.
"Ja naprawdę zacznę pisać pamiętnik, idę

jutro kupić sobie specjalny zeszyt" - pomyślał z rozbawieniem, które

szybkom mu minęło, kiedy zauważył, że Hermiona jest bliska łez.
Wstał

i usiadł obok niej.
- Tylko mi nie rycz – przytulił ją mocno do

siebie i pogłaskał po niesfornych włosach. – Nie mam pojęcia co robić,

gdy kobieta się popłacze. Mogę wpaść we frustrację, zacząć rzucać po pokoju

ciężkimi przedmiotami, i tak dalej.
- Bardzo śmieszne –

powiedziała łamiącym się głosem. - Masz fantastyczne poczucie humoru. Tylko

trochę nie na miejscu.
- Ja tylko chciałem, żebyś się uśmiechnęła.

Przepraszam. – Patrzył na nią niepewnie i z zaciekawieniem.

/>Hermiona wytarła dwie wielkie, pojedyncze łzy.
- No nie płacz

– powiedział z czułością i pogładził ją po policzku.
Dziewczyna

wlepiła w niego szczere, orzechowe spojrzenie.
- Nie będę płakać. Ale

musisz zrozumieć. Ja też cię pragnę – teraz to ona pogłaskała go po

policzku.
Pocałował ją. Długo i delikatnie.
Hermiona wsunęła

dłonie pod poły jego czarnego szlafroka i objęła chłopaka, pieszcząc czule

jego plecy i tors. Wtuliła twarz w zagłębienie szyi kochanka, chłonąc jego

zapach, który tak uwielbiała. Zaczęła całować jego szyję i ramiona. Jej usta

błądziły po klatce piersiowej a język zataczał kręgi wokół jego sutków.

Draco westchnął cicho, kiedy dziewczyna rozwiązała pasek od szlafroka,

zaczęła pieścić palcami jego brzuch i lizać delikatnie twardy sutek.

/>Uklękła przed nim i sam ten fakt spowodował, że zrobiło mu się gorąco.

Całowała delikatnie brzuch chłopaka i pieściła dłońmi jego uda. Były

porośnięte miękkimi, króciutkim i miłymi w dotyku włosami. Poczuła jak

mięśnie jego nóg napinają się od jej dotyku i pieszczot i zaczęła masować je

mocniej.
Polizała ciemne pasmo owłosienia biegnące od pępka w dół.

Draco jęknął głucho i wsunął palce w jej włosy.
Hermiona ujęła w dłoń

członek kochanka, zmuszając go do ponownego jęku. Pieściła go przez chwilę

palcami i uniosła głowę, żeby popatrzeć na jego twarz.
Był półmrok,

ale nie miała wątpliwości, że jest leciutko zarumieniony a wpatrzone w nią

oczy są ciemnoszare z pożądania. Draco pogłaskał ją po głowie.
-

Jesteś cudowna – wyszeptał i Hermiona się słodko uśmiechnęła.

/>Pochyliła głowę, by całować wnętrze jego ud. Zsunęła dłoń z nasady penisa

by pieścić delikatnie jego krocze i jądra. Nie przerywając tej cudownej

tortury drugą dłoń oparła na biodrze mężczyzny, zaciskając palce na jędrnym

pośladku i Draco musiał zamknąć oczy, bo zakręciło mu się lekko w głowie.


Hermiona objęła palcami jego męskość i zaczęła go delikatnie lizać,

powoli oswajając się z jego intymnym smakiem i zapachem.
Mężczyzna

krzyknął cicho z rozkoszy i zacisnął palce na jej włosach, zmuszając ją do

odważniejszych pieszczot.
Dziewczyna obsypała męskość kochanka

namiętnymi pocałunkami, doprowadzając go do głośnych jęków i błagań o

więcej.
Delikatnie zsunęła napletek i pocałowała wrażliwą, wilgotną i

twardą żołądź.
- Hermiona, błagam – wyjęczał Draco, myśląc, że

za chwilę umrze. Dziewczyna zaczęła ssać delikatnie główkę członka.

/>Mężczyzna krzyknął z rozkoszy i odruchowo przycisnął jej głowę, a Hermiona

chętnie wzięła go głębiej do ust i zaczęła ssać mocniej, dopasowując tempo

swoich pieszczot do niecierpliwych ruchów bioder kochanka.
Draco

krzyknął głośniej i dziewczyna poczuła się dumna, że to ona jest przyczyną

jego gwałtownych reakcji. Mężczyzna nie miał pojęcia, że płacze z rozkoszy.

Gdyby był w stanie myśleć, myślałby tylko o tym żeby nie stracić

przytomności. Nigdy wcześniej nie czuł nic tak wspaniałego
Ale nie

mógł myśleć i nie potrafił też kontrolować dłużej swego ciała. Hermiona

wyczuła, że Draco zaraz osiągnie spełnienie. Przez jej głowę przeleciała

krotka myśl, by się odsunąć, by nie uczestniczyć w tym do końca, ale

zdecydowała inaczej. Chciała tego. Pragnęła sprawić mu jeszcze większa

przyjemność, a poza tym chciała poczuć jak smakuje nasienie jej mężczyzny.

Bo Draco był Jej Mężczyzną. A przynajmniej miała ogromną nadzieję, że tak

jest.
Przełknęła całą spermę i nie przestała go pieścić, dopóki, nie

poczuła, że jest całkowicie odprężony. Draco delikatnie gładził jej włosy i

zastanawiał się, jakim cudem nie padł jeszcze na zawał.
Mężczyzna

podniósł dziewczynę z klęczek, ułożył ją delikatnie na łóżku i pocałował

czule jej obrzmiałe wargi. Objęła go mocno i odwzajemniła pocałunek. Powoli

całował jej szyję, ramiona i dekolt. Miał całą noc. Jakoś przestał

przejmować się meczem
- Ja chcę jeszcze - powiedziała ku własnemu

zaskoczeniu Hermiona. Draco popatrzył na nią jakby nie rozumiał o co jej

chodzi.
- Chcę jeszcze - powtórzyła, patrząc mu odważnie w oczy.

/>- Najpierw ja - Draco nie zamierzał odpuścić.
- Ale ja chcę bardziej

niż ty, proszę - patrzyła na niego z niemym błaganiem.
- Już wiem,

chcesz mnie zabić - powiedział i czule się do niej uśmiechnął.
- Nie,

chcę ci dać rozkosz, jak najwięcej rozkoszy - odpowiedziała i pchnęła go na

plecy. - Nie odmawiaj mi tej odrobiny przyjemności, Draco.

Draco

Malfoy nie potrafił i nie chciał jej zabraniać, ani odmawiać. Zamknął oczy i

pozwoliła Hermionie na delikatne pieszczoty. Była niesamowita, słodka i taka

kochana. Tak, kochana to chyba było odpowiednie określenie, pomimo dużego

ładunku emocjonalnego.
Jej wargi błądziły po klatce piersiowej

mężczyzny, zsuwając się coraz niżej, aż do pępka. Hermiona przejechała

językiem wzdłuż lewego boku kochanka i zaczęła delikatnie lizać zagłębienie

jego pachy.
- Jesteś nieobliczalna – wyszeptał. Czuł, że jego

podniecenie rośnie z każdą sekundą wyrafinowanych i czułych pieszczot

dziewczyny. – Przenieś się do mojego dormitorium, błagam, stworzymy

sobie prywatny mały raj. Jesteś najlepszą kochanką jaką miałem.
-

Wiesz, że nie mogę. – popatrzyła na niego i uśmiechnęła się zalotnie.

– I nie mogę ci powiedzieć, że jesteś moim najlepszym kochankiem, bo

jak na razie, jesteś jedynym.
- Ale chyba nie zamierzasz mnie

wymieniać na nikogo innego, co? – Spytał z udawanym przerażeniem w

szarych oczach.
- No, nie wiem – Hermiona zmrużyła oczy i

zmarszczyła czoło, jakby nad czym się zastanawiała. – Tak sobie

pomyślałam, że może sprawdzę, jaki w łóżku jest Ron.
- To jak już to

zrobisz, to idź na pięć godzin pod prysznic, zanim się do mnie zbliżysz.

/>Hermiona zaśmiała się i zmarszczyła nos.
- Nie zrobiłabym tego nawet

za dziesięć tysięcy galeonów, przecież wiesz.
- Wiem, ale to ty

powiedziałaś, że chcesz go wypróbować.
- Sprawdzam, czy jesteś

zazdrosny.
- Nie jestem – Draco uśmiechnął się łobuzersko i

puścił do niej oko.
- Nie jesteś? No to sayonara, wracam do siebie

– udawała, że się śmiertelnie obraziła.
- Hey, wiesz, że

żartowałem. – Draco przytulił ją do siebie i mocno pocałował. –

Ale nie zamierzam urządzać ci scen zazdrości, jak z kimś będziesz gadać na

korytarzu, to nie w moim stylu. – Ani nie zamierzam prowadzać się z

tobą za rączkę, to żałosne.
- A co zamierzasz? – spytała

zalotnie.
- Sypiać z tobą – odpowiedział , jakby to było czymś

oczywistym. – To mało?
Hermiona nie zdziwiła się tą deklaracją.

Na nic innego nie liczyła. Malfoy nie był typem romantyka. Dla niego związek

z drugą osobą oznaczał po prostu czysty, niczym niezmącony seks. Ale chociaż

dał jej do zrozumienia, że uważa ją za swoją kochankę. Swoją kobietę.

/>„Boże, niech ja się tylko w nim sentymentalnie nie zakocham, to nie

ten typ” – pomyślała z lekkim niepokojem panna Granger.
-

Mi to absolutnie wystarczy – odpowiedziała i wróciła do całowania jego

ciepłej, lekko spoconej skóry. Jej wargi schodziły niemiłosiernie wolno

coraz niżej, aż w końcu zaczęła ssać ponownie jego nabrzmiały członek i co

jakiś czas lizać delikatnie jądra kochanka.
Tym razem pieściła go dużo

bardziej odważnie i Draco musiał z całej siły zacisnąć pięści na pościeli,

żeby nie zwariować.
Kiedy szczytował pociemniało mu w oczach i chyba

tylko dzięki cudowi nie zemdlał, a raczej dzięki temu, że zjadł cokolwiek na

kolację...
Mężczyzna poczuł jak delikatne dłonie Hermiony ścierają łzy

z jego policzków.
Dziewczyna czule całowała płatek lewego ucha

kochanka.
- Już dobrze – szepnęła – chcesz jeszcze?

/>- Jej palce zsunęły się na brzuch Dracona, a język powoli pieścił jego

wrażliwą szyję, zlizując słone krople potu.
Te słowa podziałały na

niego jak kubeł zimnej wody.
Złapał dziewczynę za przeguby dłoni i

przerzucił ją brutalnie na plecy.
- Owszem chcę. Ale chcę się trochę

poznęcać nad tobą, pozwolisz ?– zanim zdążyła zaprotestować zaczął

namiętnie ssać jej sutki, co chwila liżąc je i delikatnie przygryzając, i

Hermiona doszła do wniosku, że jej też się coś od życia należy.

/>Rzeczywiście się nad nią znęcał. Trzymał mocno jej dłonie w swoich i nie

pozwalał się nawet dotknąć, a sam pieścił językiem jej płaski brzuch i uda o

milimetry mijając mokre łono i Hermiona zaczęła głośno go błagać, żeby się

nad nią zlitował.
Całował ją powoli i delikatnie. Dziewczyna płakała z

rozkoszy i wiła się gwałtownie pod wpływem miłosnych tortur, które jej

zadawał. W końcu pocałował ją namiętnie, wsuwając język do jej gorącego

wnętrza i doprowadził Hermionę do gwałtownego i długiego spełnienia.

Krzyknęła głośno jego imię i rozpłakała się jeszcze bardziej. Musiał ja

mocno przytulić i szeptać jej do ucha czułości, aż się końcu uspokoiła i

wtuliła twarz w jego miękkie, wilgotne włosy. Pocałowała go w usta, a Draco

odwzajemnił się jej namiętnym i długim pocałunkiem.

Jego dłonie

błądziły po ciele kochanki odkrywając powoli mapę jej ciała. Mężczyzna

gładził delikatnie jej pośladki i przesuwał palcami wzdłuż kręgosłupa, by za

chwilę musnąć dłonią jej gorącą, nabrzmiałą kobiecość. Hermiona jęknęła

cicho i zacisnęła palce na jego barkach. Draco powoli uniósł się na łokciach

i pochylił się nad dziewczyną, by wodzić językiem po jej boku, krawędzi

biodra. Przewrócił ją na brzuch i pieścił ustami kark i plecy kochanki.

Hermiona westchnęła cicho i zamknęła oczy. Czuła się cudownie. Jego język

zsunął się wzdłuż kręgosłupa, by lizać jej pośladki i uda, i w końcu

zagłębić się w jej gorącym, mokrym wnętrzu. Dziewczyna jęknęła głośno.

/>- Chcę się kochać – wyznała cicho.
- Przecież się kochamy cały

czas – odpowiedział Draco filozoficznym tonem i zaczął lizać jej ucho

i kark – chyba, że masz coś konkretnego na myśli – dodał

pieszcząc palcami je łono.
Hermiona odsunęła niecierpliwym ruchem jego

dłoń i przewróciła się na plecy przyciągając kochanka do siebie.
-

Doskonale wiesz, co mam na myśli – szepnęła mu do ucha i wsunęła

dłonie w jego włosy.
Mężczyzna pochylił się, by pieścić językiem sutki

kochanki.
- Nie wiem – powiedział unosząc głowę i popatrzył

dziewczynie w oczy. – Będę wiedział o co ci chodzi, jak mi powiesz

– uśmiechnął się wrednie i puścił jej oko.
- Draco, jesteś

sadystą – zaczęła – ale na tym skończyła się ułożona przez nią w

myśli litania wyzwisk, gdyż chłopak zaczął delikatnie lizać najintymniejsze

miejsce na jej ciele, zmuszając Hermionę do głośnych jęków.
- Weź

mnie, proszę – powiedziała, gdy na chwilę przestał się nad nią znęcać

i spojrzał w jej zamglone z pożądania oczy.
- Błagam – dodała

cicho, kiedy wtulił twarz w jej niesforne, wilgotne od potu włosy.

/>Draco nie dał się długo prosić. Był bardzo podniecony i pragnął jej tak

mocno, jak nigdy wcześniej. Wziął ją tak delikatnie jak za pierwszym razem i

Hermiona cichutko jęknęła.
- Obejmij mnie – wyszeptał patrząc

jej w oczy.
Dziewczyna zarzuciła ręce na jego plecy, przyciągając go

mocno do siebie.
- Och nie rękami, głuptasku – powiedział i

czule się do niej uśmiechnął.
Hermiona zarumieniła się lekko, ale

oplotła nogami jego smukłe biodra i Draco zamruczał z rozkoszy, mrużąc oczy

jak kot. Cały czas patrzył na nią spod zmysłowo przymkniętych powiek.

/>- Uwielbiał jak mruczysz – wyznała tajemnicę swojego życia Hermiona,

a mężczyzna uśmiechnął się do niej rozkosznie i wszedł w nią głębiej.

Granger jęknęła głośno i zamknęła oczy.
- Tak ci dobrze? –

spytał cicho i polizał jej ucho.
- Jeszcze – to jedyne na co

było stać w odpowiedzi, rozpaloną pożądaniem dziewczynę.
Jego ruchy

były niespieszne, wchodził w nią coraz głębiej, ale robił to bardzo powoli,

zmuszając ją do ciągłych próśb, w końcu zamknął jej usta zmysłowym, głębokim

pocałunkiem.
Hermionie było cudownie, zupełnie inaczej, niż za

pierwszym razem. Teraz jej rozkosz była dużo silniejsza, ale cierpiała też

większy niedosyt z powodu jego delikatności.
- Draco, błagam –

wyjęczała, mocno unosząc biodra i zmuszając go do głębszej penetracji.

/>- O co? - spytał ochrypłym szeptem patrząc prosto w jej szeroko otwarte,

orzechowe oczy.
Zaszlochała cicho i wbiła paznokcie w jego barki.

/>- Jeszcze, proszę, nie bądź taki, Draco.
Mężczyzna zlitował się nad

swoją kochanką i jednym silnym pchnięciem, zagłębił się w jej wnętrzu do

końca. Hermiona krzyknęła i wygięła plecy w łuk, zaciskając silniej uda na

jego biodrach.

Według Hermiony, Draco był kochankiem doskonałym.

Wchodził w nią płynnymi, posuwistymi ruchami, zmuszając dziewczynę do

cichego szlochu. Zamknął oczy i wtulił twarz w jej włosy, wsłuchując się nie

tylko w jej jęki i szloch, ale w mowę całego jej ciała, tak aby dać jej jak

największą rozkosz i wynagrodzić ból towarzyszący ich pierwszemu zbliżeniu.


Czuł coraz większe podniecenie, nie tylko spowodowane jego własną

narastającą przyjemnością, ale jękami i prośbami Hermiony. Przyspieszył

bardzo nieznacznie swoje ruchy i poczuł jak dziewczyna odwzajemnia mu się

silniejszym zaciśnięciem ud na jego biodrach. Jęknął głośno.
- Popatrz

na mnie, Herm – poprosił ją cicho. Był zdziwiony swoimi słowami, nigdy

wcześniej nie prosił o to, żadnej swojej kochanki – spójrz mi w oczy,

proszę.
Dziewczyna posłusznie popatrzyła w jego szare tęczówki. Jego

spojrzenie było fascynujące. Pełne czułości i niemal bólu spowodowanego

silnym pożądanie. Hermiona wpatrywała się w jego oczy z fascynacją.

/>Jej palce zacisnęły się jeszcze silniej na barkach mężczyzny. Draco zaczął

poruszać się w niej szybciej a jego oddech stał się bardzo nieregularny i

urywany. Zacisnął powieki i krzyknął cicho z rozkoszy. Dziewczyna, czuła, że

jej kochanek jest bliski spełnienia i ona sama też odczuwała silną rozkosz,

ale zdawała sobie sprawę, że tym razem nie osiągnie jeszcze orgazmu.

Przesunęła dłońmi wzdłuż karku mężczyzny i wsunęła palce w jasne włosy.

Kiedy doszedł, odrzucił głowę do tyłu i krzyknął głośno, a po jego policzku

spłynęła powoli pojedyncza łza. Hermiona jęknęła głośno, czując przyjemne

ciepło rozlewającego się w niej nasienia i przytuliła go mocno, głaszcząc

uspokajająco po głowie.
Wsłuchała się w jego gorący, ochrypły oddech,

pocałowała wilgotną od potu szyję kochanka.
- Jesteś cudowny –

szepnęła mu do ucha.
- Ty też – odpowiedział i czule ją

pocałował.
- Mogę z tobą zostać? – spytała niepewnie.
-

Jeszcze się pytasz? – wydawał się urażony jej słowami.
-

Dziękuję, nie chcę teraz wracać, na korytarzu jest zimno, a tutaj cieplutko.


Odsunął się od niej i mocno ją przytulił. Hermiona bezczelnie

zarzuciła nogę na jego biodra i władowała się na niego, kładąc głowę, na

klatce piersiowej mężczyzny.
- Nie za wygodnie ci? – spytał,

opiekuńczo oplatając ją ramieniem.
- W sam raz. Chcesz, żebym ci

zrobiła jeszcze raz dobrze ustami? – zapytała zalotnie.
Draco

uśmiechnął się szeroko.
- Wiesz co? Nie zrozum mnie źle, ale moje

serce mimo młodego wieku, jest w stanie wytrzymać konkretną ilość szoków

emocjonalno-psychicznych.
- Aż tak koszmarna jestem? – spytała

ze smutkiem w oczach.
- Aż tak wspaniała, kochanie. Wiesz, nie

chciałbym zejść na zawał w wieku siedemnastu lat, Hermiono.
- Jak

wolisz, ale ja jestem chętna.
- Nie wątpię i lepiej mnie nie kuś, ja

jutro muszę grać.
- Ja też.
- Ale tobie ten mecz zwisa, a mi

nie.
- W takim razie dobranoc.
- Dobranoc, kochanie. Śpij

dobrze.
- Nawzajem.
Przytuliła się do niego i zamknęła oczy.

Obydwoje zasnęli bardzo szybko. Ją ukołysało do snu, bicie jego serca, jego

uspokajające pieszczoty dłoni Hermiony, błądzącej po klatce piersiowej

chłopaka.
Hermiona wyspała się doskonale, Draco mimo głębokiego snu

nie nadawał się następnego dnia do gry w Quiddicha. Niestety...


/>******
Mecz miał się rozpocząć punktualnie w południe.
Harry i

Draco chodzil, ziewając i trzymając się za szczęki, żeby im nie odpadły.

/>Lilien też była lekko niedospana i z całej ich (nie)świętej czwórki, tylko

Hermiona tryskała energią...

Mecz miał się odbyć w samo

niedzielne południe i Severus nie mógł się już doczekać. Od dwóch dni

Arabell była nie do wytrzymania, bo miała okres. Wcześniej nie do

wytrzymania była Lilien i to dokładnie z tego samego powodu, z którego w tej

chwili była Arabell.
Ale mecz honorowy Slytherin/Gryffindor mógł

poprawić mu humor – przynajmniej na to liczył.
Założył się z

McGonagall. I miał nadzieje, że wygra ten zakład. W przypadku przegranej

miał być przez tydzień miły dla uczniów i sprawiedliwy wobec Gryfonów. Ale w

przypadku wygranej... Minerva miała mu kupić dwa litry Ognistej Whisky.

Opłacało się. Poza tym podejrzewał, że skoro inicjatorem meczu honorowego

Quiddicha był sam Dracze, to podjął on odpowiednie środki, żeby wygrać to

stracie, oczywiście w sposób honorowy. Mistrz eliksirów uśmiechnął się

rozkosznie sam do siebie.
Z miłych rozmyślań wyrwał go krzyk.
-

Głąbie, jak chodzisz?! – Virginia W. była oburzona.
-

Przepraszam – bąknął Malfoy i natychmiast potężnie ziewnął. –

Trochę przysypiam.
- To coś ty w nocy robił? Dobra, wole nie wiedzieć

– dodała gdy zobaczyła szelmowski uśmiech na twarzy Ślizgona.
-

Tylko nie zaśnij na meczu, Draco! – powiedział groźnie Severus i

Malfoy zaczął się poważnie niepokoić.
„Co to będzie jak zasnę na

miotle? O panie, niech mnie wszyscy bogowie mają w opiece, jeżeli Snape

robił jakieś zakłady... Na szczęście Potter też chodzi nieprzytomny... Nie

jest źle.” – pocieszył się w duchu.
Następnie polazł do

biblioteki, do Lilien.
Siedziała razem z Granger nad jakimś

tomiszczem, chyba do Transmutacji i obie rechotały cicho omal się nie

dusząc. Rechot Lilien przechodził chwilami w dziki ziew, co spowodowało

natychmiastowy odzew Dracona.
„Spać” – pomyślał

rzewnie chłopak. Mecz miał być za dwie godziny a on marzył tylko o ciepłym

łóżeczku.
- Cze – powiedział i ziewnął ponownie.
- Hej

– Lilien uśmiechnęła się do niego i Draco stwierdził, że mimo wszystko

nie jest tak nieprzytomna jak o , czy Potter. Natomiast Hermiona stanowiła

ciekawe zjawisko.
Jej spojrzenie było żywe, jasne i rozbawione. Nie

wykazywała też żadnych skłonności do ziewania.
„Zawsze

wiedziałem, że Granger jest mutantem” – pomyślał przyglądając

się jej z zaciekawieniem.
- Mam pryszcza? – zapytała poważnie

dziewczyna i panna Snape zarechotała ponownie.
- Nie. Zastanawiam się

tylko z czego jesteś zrobiona...
Hermiona i Lilien wybałuszyły na

niego oczy.
- Możesz jaśniej? - zapytała Snape.
- To

skomplikowane. Myślałem na głos – wyjaśnił dokładnie i wyczerpująco

Draco, a Hermiona wzruszyła ramionami.
- Chyba się nie wyspałeś

– skwitowała spokojnie jego wypowiedź.
- No, tak jakby –

odpowiedział z przekąsem i popatrzył na nią z niemym wyrzutem, co Granger

spokojnie olała.
- Ze mną nie jest już tak źle. Przechodzi mi senność

– powiedziała Lilien – Ale, Harry – on śpi na stojąco. Mea

culpa*.
- Ta, jasne – powiedziała z oburzeniem na twarzy

Hermiona – Twoja wina, jeszcze czego? Twoja wina, że ten kretyn

potrzebuje nie wiadomo jakiej ilości godzin snu. Jasne!
- Ledwie

stoi na nogach. Z tobą chyba jest trochę lepiej, Draco – dodała

Ślizgonka.
- No i dobrze, że ze mną jest lepiej. Snape dał mi do

zrozumienia, że nie mogę przegrać.
- Ha, ha, ha – zaśmiała się

córka Wielkiego Severusa – no to masz przerąbane jak nie wygramy.

/>- Nie musisz mi uświadamiać, tego oczywistego faktu – popatrzył na

nią ze złością. – Mogę wiedzieć z czego tak się cieszyłyście, kiedy

wszedłem i gdzie jest stara dobra Pince?
- Gdzieś polazła. A śmiałyśmy

się z ciebie... – Lilien uśmiechnęła się szelmowsko. - Obgadywałyśmy

cię.
- Zabawne – Draco nie wyglądał na uszczęśliwionego

odpowiedzią. – Może byście tak Potter obgadały, co?!
- Jego

też – odpowiedziała spokojnie Hermiona. – Trzeba było nie

wymyślać tego durnego meczu, to byśmy was nie obgadywały.
- No, bardzo

zabawne. Rzeczywiście, temat do obgadywania.
Lilien popatrzyła

znacząco na Hermionę i puściła jej oko a Gryfonka zaśmiała się radośnie.

/>- No, ładnie. Lilien, nie demoralizuj Granger, okey? – Draco

popatrzył podejrzliwie na przyjaciółkę.
- Ja jej nie muszę

demoralizować... Ktoś zrobił to za mnie, już wcześniej. – Tym razem

zaśmiały się obydwie.
- Bardzo śmieszne. Pozwolicie, że mnie to nie

rozbawi – Malfoy uśmiechnął się ironicznie. – Wam już nic nie

pomoże. Jesteście zepsute do szpiku kości. Nie chcę wiedzieć o czym

rozmawiałyście – chłopak zrobił zdegustowaną minę i udawał, że się

obraził.
- No, co ty? I kto to mówi? – Lilien popatrzyła na

niego z wyrazem głębokiej dezaprobaty. – Tobie w tym względzie chyba

nikt nie dorówna.
- Hermiona mi dorówna – Draco szeroko

uśmiechnął się do Gryfonki, a Granger lekko się zarumieniła.
- Spadaj,

Malfoy, bo mamy robotę i przeszkadzasz – warknęła.
- Dobra,

dobra. Prawda w oczy kole. Już idę...
- Idź, idź – Lilien

machnęła ręką. – Uciekaj. Przeszkadzasz nam w uroczej rozmowie na

twój, znaczy na ciekawy temat.
- Nie mam słów – Draco odwrócił

się niemal święcie oburzony, ale zanim wyszedł dodał – Ja też sobie

idę porozmawiać na ciekawe tematy. Z Potterem.
Jego wypowiedź spotkała

się z gromkim śmiechem i wkurzony Draco opuścił pospiesznym krokiem

bibliotekę.
„Kretynki” – pomyślał oburzony

lekceważącym potraktowaniem jego osoby.

*Mea culpa – łac.

moja wina.


******
Pani Hooch patrzyła z politowaniem

na kapitanów obydwu drużyn. Przed chwilą kazała im podać sobie ręce. Obydwaj

zrobili to potężnie ziewając i Ronalda mogła podziwiać migdałki obydwu

panów.
„Podejrzany, że oni obydwaj tacy niewyspani - pomyślała z

rozbawieniem – czyżby się lubili bardziej niż to widać na co

dzień?”

- Ziewa, ja mu poziewam! - Severus był zły.


- Daj spokój – żachnęła się siedząca obok niego na trybunach

Arabell, która była całkowicie neutralna i na dowód tego założyła wściekle

różowy szalik, na który Snape patrzył z najwyższą dezaprobatą.
- A

niech tylko nie złapie znicza!
- Słyszałam, że jest dobry... w

niełapaniu – Arabell uśmiechnęła się złośliwie.
- Och, bądź

cicho, kobieto! Ostatnio się wyrobił. Dwa razy złapał znicza w zeszłym

roku!
- Wyrobił się jak gumka w gaciach – szepnęła sama do

siebie de Lincourt i popatrzyła ze złośliwym uśmiechem na obydwu

niewyspanych Kapitanów.
„Będzie wesoło – pomyślała –

bo jak któryś z nich złapie znicza do wieczora, to ja jestem Księżna

Honolulu”.

*
Harry potoczył błędnym wzrokiem po

swojej drużynie. Wyglądali na wyspanych i Potter bardzo im zazdrościł.

Bracia Creavey okazali się niezłymi Pałkarzami, Hermiona, Virginia i Parvati

były świetnymi Ścigającymi a nowy Obrońca na szczęście nie zawiódł,

przynajmniej na próbach. Neville popatrzył na Kapitana Drużyny z niepokojem.

Wydawało mu się, że Harry w każdej chwili może usnąć, Hermionie natomiast

było to absolutnie obojętne.
Granger powiodła irytująco (przynajmniej

według Wielkiego Dracze) przytomnym wzrokiem po Drużynie Slytherinu.

/>Trzy Ścigające (bardzo ciekawe, że kobiety uzyskały taki status wśród

Ślizgonów, może to była zasługa nowego Kapitana), Blaise, Pansy i Lilien

wyglądały na lekko znudzone, Snape przy okazji ziewała potężnie, ale na jej

ziew przypadały dwa ogromne rozdarcia paszy Malfoya. Nie było to imponujące

zachowanie Kapitana Drużyny.
„Żałosne” – pomyślała

orzechowooka Gryfonka.
Crabb i Goyle ( Pałkarze) wyglądali jak zwykle,

to znaczy oni nie wyglądali, ale wegetowali w oczekiwaniu na grę. Natomiast

Millicenta, która uzyskała szlachetny tytuł Obrońcy już w zeszłym roku,

wyglądała na rozbawioną całą sytuacją. Ku wielkiej wesołości Hermiony

zaczęła przedrzeźniać ziewanie Draco Malfoya, który pokazał jej w końcu

środkowy palec, na co panna Buldstrode wzruszyła ramionami i bardzo głośno

oświadczyła.
- Co za frajer planuje Honorowy Mecz Stulecia, a

następnie ziewa jak jakiś tępak, zamiast zagrzewać drużynę do boju .

/>Nieprzytomny Harry pomyślał, że ta obelga została skierowana do niego i na

chwilę odzyskał pełną świadomość powagi sytuacji.
- Po pierwsze to nie

ja wymyśliłem ten mecz, a po drugie moja drużyna i tak jest najlepsza

– stwierdził urażony Obrońca Gryfonów.
- To nie do ciebie było ,

głąbie zaspany – oświadczyła wszem i wobec Hermiona, wywołując

powszechną wesołość obydwu drużyn.
- Nie słuchaj jej, Potter –

stwierdził kwaśno Draco. – Ona jest niezniszczalna i nie rozumie, że

człowiek może się nie wyspać, a ty Mill, lepiej skup się na obronie a nie na

ubliżaniu swojemu kapitanowi, bo wylecisz.
- A gdzie ty znajdziesz

drugiego tak dobrego obrońcę, Malfoy? – zakpiła Hermiona, która

pewnego razu obserwowała trening Ślizgonów i mogła podziwiać widowiskowe

obrony Buldstrode.
Lilien zachichotała.
- Co prawda to prawda

– powiedziała .-Prędzej sam siebie wykopiesz z Drużyny niż ją.
-

Och, przymknijcie się wszystkie trzy! – Draco nie wytrzymał

– Kobiety powinno się kneblować, bo za dużo gadają!
- Bo

mówią prawdę – uszczypliwie dodała Hermiona, na co Harry posłał jej

nieładne spojrzenie pod tytułem „licz się ze słowami”
-

Jaką prawdę, Herm? Mądrzycie się tylko, zwłaszcza ty. Nie będziesz mnie

bezkarnie wyzywała. Zamknąć się i skupić na meczu! – Potter

pokazał klasę i potężnie ziewnął, co spotkał się z ogólną wesołością. Tym

razem najgłośniej śmiała się pani Hooch.
- Dobra – powiedziała

– zacznijmy ten mecz. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończy się

ta maskarada... – posłała Malfoy’owi i Potterowi zjadliwy

uśmiech, na co obydwaj zrobili wielce urażone miny, a Draco ośmielił się

nawet zauważyć, że...
- To poważna sprawa a nie maskarada, pani

profesor...
- Jasne – Ronalda miała swoje własne zdanie na ten

temat. – Panie i panowie przedstawienie czas zacząć!


/>*
To było przedstawienie. Żałosne przedstawienie.
Luna, która

miała „zaszczyt” komentować całe zajście na boisku Quiddicha nie

miała pojęcia, czy skupić się całkiem dobrej grze Ścigających, wysiłkach

Pałkarzy, żeby nie zabić nieprzytomnych Szukających, czy popisach kretynizmu

stosowanego w wykonaniu tych ostatnich, którzy ku ironii losu, byli

Kapitanami Drużyn. Dlatego jej relacje były przeplatane następującymi

komentarzami.
- Potter znowu przysnął na miotle i tłuczek Crabba minął

jego skroń o milimetry, co za baran... Przepraszam, profesor McGonagall...


Albo:
- Malfoy znowu bezmyślnie zagapił się w przestrzeń i znicz

w tym czasie przeleciał mu trzy razy przed samym nosem, czy ten kretyn

naćpał się czegoś przed meczem? Już dobrze profesorze Snape, więcej tego nie

skomentuję, chociaż to żałosne...

Lilien prawie całkiem

rozbudziła się od pędu i świeżego powietrza, ale na jej przytomność umysłu

miał chyba największy wpływ popis Harry’ego pod tytułem „jak

zasypiać na miotle i budzić się w ostatnim momencie przed upadkiem”. W

ciągu godziny opanował to do perfekcji.
Natomiast Malfoy został

mistrzem przegapiania złotej piłeczki, która jakby rozumiejąc śmieszność

sytuacji raz po raz przelatywała blisko niego i robiła z niego

stuprocentowego wała.
„Żal za dupę ściska” –

pomyślała zrozpaczona i zarazem rozweselona sytuacją panna Snape.

/>Hermiona miała jeden sposób reakcji na żałosne wyczyny obydwu młodzieńców:

dziki śmiech.
„Chociaż ona się dobrze bawi” –

myślała załamana poziomem gry Szukających, Millicenta.

-

Osiemdziesiąt do siedemdziesięciu dla Slytherinu!!! Panna Snape

pokazuje całemu światu swoją klasę! – wrzasnęła po prawie

półtoragodzinnym wariactwie Luna.
By za chwilę krzyknąć.
- No i

remis! Nawet tak wspaniały Obrońca jak panna Bludstrode nie jest w

stanie powstrzymać huraganu w postaci Hermiony Granger! Proszę państwa

co za gracja i szyk ścigającej Gryffindoru! Dobrze ,dobrze, profesor

Hooch – wracam do komentowania meczu...
Hermiona zachichotała i

zgrabnie uchyliła się przed tłuczkiem Crabba.

Przez następne pół

godziny wszyscy mogli obserwować śpiącego na miotle Harry’ego, który

budził się co chwila tylko po to, by złapać równowagę i nieprzytomnie

rozejrzeć się za zniczem. Najlepszą i najbardziej widowiskową gafę walnął

jednak Szukający Slytherinu.
W sto czternastej minucie meczu

zanurkował nieco niezgrabnie za zniczem i... minął go palcami o jakieś trzy

milimetry.
Luna nie była pewna, co się stało. Jej komentarz wyglądał

mniej więcej tak.
- Jest sto dwadzieścia do stu dziesięciu dla

Gryfonów, ale proszę państwa, chyba Malfoy złapał znicz. TAK!...

NIE!!! O rany jak on to mógł skopać?! O Boże co za

matoł! Przepraszam, profesor Hooch... Ścigający Slytherinu minął palcami

znicz o jakieś milimetry, więc mecz niestety trwa nadal.


/>Snape’a krew zalała. Już czuł w ustach przyjemny smak zwycięstwa,

już miał zamiar posłać triumfalne spojrzenie profesor McGonagall, a tu taka

pieprzona niespodzianka. Arabell miała ubaw po pacy, zwłaszcza widząc minę

swojego kochanka, chociaż wyraz twarzy Draco Malfoya doprowadziłby do

śmiechu nawet rybki w akwarium profesora Sinistry. Chłopak przez chwile

wpatrywał się nieprzytomnie we własną, pustą dłoń, a potem powiódł wzrokiem

zrozpaczonego Bernardyna po roześmianych Trybunach.
Hermiona omal nie

spadła z miotły Jej rechot rozszedł się echem i zaraził prawie wszystkich

graczy, zwłaszcza pannę Snape i Millicentę Bludstrode, Crabbe i Goyle byli

za głupi, żeby się śmiać, a Harry zbyt nieprzytomny, by zrozumieć co zaszło.

Przestraszył się tylko, zrobił komiczną minę przerażonej surokatki i zapytał


- Koniec meczu, koniec meczu?! – co wywołało tylko większy

rechot grających i omal nie zabiło Ginny, która ledwie uchyliła się przed

tłuczkiem Goyle’a, chichocząc opętańczo z tekstu swojego Kapitana.

/>Dalej mogło być tylko gorzej – część grających się śmiała, i mecz

wyglądał jeszcze żałośniej niż na początku.
I kiedy Pancy strzeliła

kolejną bramka, Lovegood oznajmiła wszem i wobec, ze jest sto dwadzieścia do

stu dwudziestu, pani Hooch zagwizdała potężnie i ogłosiła...
- KONIEC

TEJ PARODII!!!
- Ale dlaczego?! – Malfoy

wyglądał na niepocieszonego takim obrotem sprawy i na chwilę odzyskał nawet

pełną świadomość, a jago spojrzenie pałało jasnym blaskiem świętego

oburzenia.
- Co się stało?! – Harry po ras sto dwudziesty

dziewiąty obudził się na miotle. – Złapałem znicza? – spytał

bardzo mało przytomnie.
Neville omal nie spadł z miotły ze śmiechu.


- Nie Harry, jest remis. Pani Hooch przerwała mecz – wyjaśnił

Obrońca usłużnie swojemu Kapitanowi.
- Czemu?! – brunet

popatrzył niewinnym jasnozielonym spojrzeniem w jastrzębie oczy Trenerki

Quiddicha i Sędziny meczu w jednej osobie.
- Temu, Potter, że ani ty,

ani Malfoy nie nadajecie się w tej chwili do łapania znicza. Prawdę mówiąc

nie nadajecie się w tej chwili do niczego. Ten mecz to porażka, radzę wam

iść się porządnie wyspać.

Malfoy nie wytrzymał napięcia

psychicznego. Poza tym radosna mina Hermiony i radość Lilien z końca

„tego żałosnego przedstawienia” doprowadziły go do szału. Nie

mówiąc o uczuciu panicznego lęku, gdy pomyślał o reakcji wkurzonego

Severusa. Nie wiedział o co Snape się założył, ale na pewno nie będzie

szczęśliwy z takiego obrotu sprawy.
- Och, to wszystko jej wina, pani

profesor! – wskazał oskarżycielskim gestem na Granger. –

Przez nią nie złapałem znicza!
Hermiona popatrzyła na niego jak na

idiotę, Lilien popatrzyła podejrzliwie, Harry popatrzył nieprzytomnie, pani

Hooch z politowaniem, a reszta grających z mniejszym lub większym

zaciekawieniem.
- Wie pan co, panie Malfoy? – Ronalda nie

posiadała się z tłumionej wesołości. – Wysnuł pan ciekawą teorię.

– Zna pan takie mugolskie powiedzenie, że kiepskiej baletnicy to i

rąbek w spódnicy przeszkadza? No – to jak pan nie znał, to teraz pan

zna...
Malfoy nie posiadał się z rozpaczy. Był wściekły, ale co mógł

powiedzieć Trenerce? Że Granger wykończyła go w łóżku? No przecież nie...


Rozpacz Ślizgana sięgnęła zenitu, gdy uświadomił sobie wszystkie

aspekty zdarzenia.
Pierwsze primo – nie będzie miał służącego

– Pottera.
Drugie primo – zbłaźnił się i to przed kim?

Przed całą szkołą. Nawet Longbottom patrzył na niego z politowaniem.

/>Trzecie primo – Granger i Snape nabijały się z niego niemiłosiernie

i będą to robiły (zwłaszcza Lilien) jeszcze długo.
Czwarte primo

– jego honor poszedł się kochać, co prawda honor Pottera także, ale

jego honor był przecież ważniejszy...
Piąte primo – Severus

Wielki Pogromca Hogwardzkich Półgłówków i Półmózgów da mu wycisk bo przegrał

zakład.
Z tego wynikało szóste primo – nie wiadomo czy przeżyje,

a jeżeli przeżyje może wylądować z ciężkimi obrażeniami w Ambulatorium.

/>Draco był bliski łez.
„Co za życie – pomyślał z rozpaczą

– Jedyna nadzieja w Lil, że jakoś starego udobrucha. Gorzej jak mój

chrzestny założył się o wódkę...”

- Nie łam się –

Lilien strzeliła Dracona w plecy, aż otworzył szerzej oczy z wrażenia

– jutro będzie gorzej.
- Nie jutro a dziś, jak mnie twój

szanowny staruszek dorwie, kotku.
- Primo, nie mów do mnie kotku,

secundo – staruszek właśnie tu nadciąga.
Draco rozbudził się

momentalnie i stanął na baczność. Chciał przywołać na twarz uspakajający i

luzacki uśmiech, ale mu trochę nie wyszło.
Na jego pięknej

ślizgońskiej buzi pojawił się grymas świadczący o wewnętrznych rozterkach

Szukającego Slytherinu.
Pierwsze słowa jakie wyszły z ust wściekłego

Snape’a były skierowane do Harry’ego i wywołały śmiech Lilien,

Hermiony, Millicenty i Pancy, które stały najbliżej.
- Masz szczęście

Potter, że nie złapałeś znicza. Nawet nie wiesz jakie masz szczęście.

/>„A jakie szczęście mam ja, że tak się nie stało. Wtedy bym już nie

żył.” – pomyślał Draco
- A ty! No, tego się nie

spodziewałem! – Severus zajrzał głęboko w oczy Malfoya. –

Zawiodłeś mnie na całej linii... Ty durniu! – ryknął mistrz

eliksirów. – Jeszcze się głupawo uśmiechasz!
- Ależ panie

profesorze... – zaczął nieśmiało chłopak.
- MILCZ!!!

– Severus nie wytrzymał i palnął go wierzchem dłoni po głowie.
-

Tato! – powiedziała oburzona Lilien, ale uśmiechała się pod nosem.


- Severusie, no wiesz? – za Snapem przyczłapała Arabell de

Lincourt, żeby ewentualnie uratować Malfoya od kary śmierci.
-

CO?!
- A ty nigdy nie popełniasz błędów? Uspokój się. Chłopak

ledwie stoi na nogach, widać że się nie wyspał. Daj spokój... Przecież jest

remis. To chyba sprawiedliwe.
Draco ziewnął potężnie na potwierdzenie

słów pani profesor.
- Malfoy, ja ci tego nie daruje. – Profesor

był niepocieszony.
- Tato, nie bądź taki zasadniczy, to że się zapewne

założyłeś o wódkę, nie oznacza, że kończył się świat. O jaką się założyłeś?

Pójdę do Hogsmeade i ci taką kupie, co ty na to?
Severusowi zrobiło

się trochę głupio, ale nie dał po sobie tego poznać.
- Dobra. Draco

– jeżeli jeszcze kiedyś w przyszłości wywiniesz taki numer jak teraz,

nie ręczę za siebie, pamiętaj – powiedziawszy to, oddalił się

statecznym krokiem do Zamku.

- Harry, idź się prześpij –

powiedziała Lilien z troską w głosie – do kolacji jest jeszcze prawie

pięć godzin, a na obiad chyba nie masz ochoty. Ja też chyba się zdrzemnę...

Ty też się przekimaj, Draco, muchy zaczną ci wlatywać do ust. Masz taki

rozstaw szczęki, że czołg może zaparkować.
- Dobra, dobra –

obruszył się Malfoy. – U ciebie może zaparkować Hogwardzki Ekspres

– chłopak uśmiechnął się złośliwie. – Ale w końcu jesteś

dziewczyną...
- Jasne, jeszcze jedna durna aluzja i w łeb dostaniesz.


- Ej, sama zaczęłaś.
- Kretyn. – Millicenta była bardzo

rzeczowa.
- Znowu mnie obrażasz – powiedział Kapitan Ślizgonów z

wyrzutem
- Nie obrażaj kobiet, to ja nie będę obrażała ciebie.
-

JA nic takiego nie powiedziałem. To. Był. Tylko. Żart. Sorry! Co za

wrażliwe cholery z was!
- No ja nic nie chcę mówić o wrażliwości

– Lilien popatrzyła na niego wymownie. – Ale takich fochów jak

ty, to żadna panna w Hogwarcie nie strzela.
- Owszem, strzela -

stwierdził Harry. -Tylko ona już szkołę skończyła... Cho Chang. Malfoy nie

jest od niej lepszy. To po prostu niemożliwe.
- Zejdźcie z tego

tematu, okey? - Dracze ziewnął.
- Okey – Lilien uśmiechnęła się

słodko – Ale jeszcze jedna niewybredna aluzja, niekoniecznie pod moim

adresem i dostaniesz w pysk, Draco. Mam nadzieje, że się rozumiemy...

– Głos dziewczyny był słodki jak miód.
Blondas nie uznał za

stosowne odpowiedzieć, jedynie popatrzył spod byka na przyjaciółkę i

wzruszył ramionami.

Draco i Harry ziewali, a ludzie powoli się

rozchodzili.
– Słuchaj Potter, masz u mnie dwie wódki –

zaczął nagle Malfoy. - Może obalimy dziś po kolacji pierwszą. Pójdziemy się

wyspać, nażremy się a potem się urżniemy. Ja mam ochotę...


Aha. Jak się wyśpię do kolacji, to tak. – Harry wykazał dobre chęci do

owocnej współpracy między Domami Węża i Lwa.
– To raczej mało

prawdopodobne – Hermiona popatrzyła krytycznie na przyjaciela. –

Ty się nie wyśpisz do sądnego dnia... Malfoy też nie – dziewczyna

uśmiechnęła się uroczo do Dracona.
- Granger, jeszcze jeden tego typu

tekst pod moim adresem, a pożałujesz. – Ślizgon zirytował się słowami

dziewczyny. Jego zdaniem była niesprawiedliwa i złośliwa.
- Prawda w

oczy kole – Lilien nie mogła darować sobie drobnej uszczypliwości.

/>Harry poczuł ducha bojowego.
- A założymy się? – spytał.

– Zobaczymy czy nie damy rady wyspać się do kolacji... Zakładacie się

z nami.
- Zakłady z wami nieuchronnie prowadzą do tragedii. Miałeś

przed chwilą przykład, Harry – stwierdziła rzeczowo Hermiona.
-

O nic się nie zakładam – ucięła Lilien. – Wyśpicie się, to się

wyśpicie, nie to nie. - Ale nie radzę szaleć z wódką, jutro są zajęcia...


- Przecież wiesz, że mam mocny łeb!- Draco poczuł się urażony.

/>- Myślałam raczej o Harrym.
- Dam sobie radę – Gryfon

uśmiechnął się szeroko i znowu potężnie ziewnął.
- Ale on pije jak

smok – Lilien popatrzyła z politowaniem na Pottera. – Nie urżnij

się bo będziesz miał jutro przesrane.
- A co się nim przejmujesz

– Hermiona wzruszyła ramionami.- Faceci też mają mózgi, niech ich

używają.
- Granger, weź mnie nie prowokuj! – Draco popatrzył

na nią ze złością.
- Coś ty taki drażliwy, ona ma racje, używajcie

mózgownic, to nikt wam tego nie wypomni. – Panna Snape wtrąciła swoje

trzy grosze. - Okaże się po tym waszym piciu, czy potraficie myśleć, czy

nie. Jutro się okaże. Może i masz mocną głowę, ale pamiętaj jak przeżywasz

kace, kiedy wypijesz za dużo. Na błędach to ty się raczej nie uczysz.

/>
Takim uroczym akcentem zakończył się "mecz stulecia".

/>- Będą nas obgadywać i tak – powiedziała później Lilien do Hermiony,

co ta skwitowała jedynie wzruszeniem ramion

Dla Harry'ego i

Dracona to nie był jeszcze koniec wesołych rozrywek. W końcu nie codziennie

Ślizgon i Gryfon piją razem wódkę.
Potti
niezbyt mnie rajcuje poprawianie błędów,

zresztą żadna ze mnie profesjonalistka- więc się w to nie będę bawić.

czytam, czekam na więcej i poprzedniej opini nie zmieniam (:


/>powiem jeszcze, że powaliło mnie zdanie ''czyżby oni lubili się

bardziej, niż wygląda na codzień?'' ;> fajnie panią Hooch

prezentujesz. jednak hogwarckie realia to duże pole do popisu.
Coyote
Powiem tak, błędów od groma - w większości

literówki (czasem "zjedzona" literka, czasem poprzestawiane),

zdarzały się też błędy w szyku zdania. Ale ludźmi jesteśmy i błędy

popełniamy
border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> więc tylko wspominam o tym.
Ogólnie czyta sie lekko i

tylko w kilku miejscach przszkodziły w.w. błędy. Ale ciekawie się zrobiło i

teraz czekam na opis "Ślizgońsko-Gryfońskiej libacji"


border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/happy.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='happy.gif' />
Teodora
pisze się filozofuj nie filozuj, chyba że to

jakiś nowy żargon??
reszty błędów nie pamiętam... heh
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' />
corka_ciemnosci
I nareszcie ukazał się nowy odcinek. W

dodatku bardzo długi odcinek, co bardzo mi jest na rękę, gdyż naprawdę

miałam ochotę poczytać coś fajnego. Owy, jakże długi odcinek przeczytała już

wczoraj, jednak nie miałam czasu go skomentować.

Błędy się

zdarzały, nie będę tego ukrywałam. Były to głównie literówki, zjadanie jakiś

liter czy postawienie przecinka tam gdzie nie trzeba. Cytować błędów nie

będę, gdyż nie mam na to ochoty i jeszcze śpiąca jestem.

Nie

powiem, że pomysły to Ty masz. Twoje opowiadanie czyta mi się bardzo lekko i

przyjemnie. Nie zmuszam się, a nawet wręcz przeciwnie. Nie wiem czemu, ale

wprost uwielbiam duet Hermiona i Draco. Są oni, w Twoim wykonaniu, tacy...

idealnie do siebie paujący. Oboje honorowi, oboje mają swoje zdanie, które

wyrażają bez względu na konsekwencje. Co mi bardzo odpowiada i

niejednokrotnie śmieszy
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' />

/>
Miejmy nadzieje, a dokładniej ja mam nadzieje, że odcineki kolejne

pojawią się niebawem i będziemy mogli, ja bedę mogła sieszyć się kawałkiem

dobrego opowiadania.

Pozdrawiam
CyCuś
Kitiara

class='quotetop'>QUOTE

class='quotemain'>filozuj
-> i "filozuj" i "fizoluj" to takie zabawne

zdrobnienia od "filozofuj", nie mów że nie słyszałaś


border='0' style='vertical-align:middle' alt='blush.gif'

/>


Rozdział X
SERCE NIE SŁUGA...

/>
I'm going in crazy in love for

you baby
(I can't eat and I can't sleep)
I'm going

down like a stone in the sea
Yeah, no one can rescue me
(No one

can mess with me)

Baby, I'm too lost in you
Caught in

you
Lost in everything about you
So deep, I can't sleep

/>I can't think
I just think about the things that you do (you do)


I'm too lost in you
[Sugababes, To lost in you]
Co

dalej, dlaczego stoję tu
Co dalej, wyrwany tak ze snu
Co dalej,

dlaczego znowu sam
Co dalej, jak prawda w morzu kłamstw
[Lady

Punk, Zapłacę każdą cenę]



Harry wyspał się

do kolacji, co rzeczywiście było rekordem samym w sobie, biorąc pod uwagę

jego wcześniejsze samopoczucie.
W czasie posiłku mógł obserwować to,

że Malfoy wyspał się jeszcze lepiej od niego, a teraz opowiadał przy stole

Ślizgonów jakieś dowcipy, z których sam się śmiał najgłośniej.
Po

minie Lilien zgadywał, że te dowcipy są wątpliwej jakości. Zresztą nie tylko

po minie Lilien. Pansy także wyglądała na lekko podłamaną, nie mówiąc o

Millicenci Buldstrode, która wyglądała jakby miała za chwile dzwonić po

odpowiednich ludzi ze Szpitala Św. Mungo. Za to chłopcy wyglądali na

zadowolonych i kiedy kolejny rechot doleciał do uszu Pottera, a Malfoy

wyglądał tak jakby miał spaść z krzesła, Harry poczuł że zazdrości stołowi

Slytherinu.
- Żałosne – siedząca obok niego Hermiona patrzyła z

politowania na Dracona i zastanawiała się, jak ten w gruncie rzeczy w miarę

psychicznie rozwinięty człowiek może dostawać takiej głupawki.

/>Patrzyła przez dłuższą chwilę w tamtym kierunku, aż wreszcie Malfoy złowił

jej wzrok i zrobił coś, za co dostał później gigantyczny opieprz, a co

rozbawiło Harry’ego, który poczuł się mniej dotknięty i oszukany

faktem, że nie siedzi przy stole Slytherinu.
- AHOJ,

GRANGER!!! – wydarł się Draco – AHOJ!!!

– chłopak machał ręką i miał minę desperata.
Hermiona myślała,

że się zapadnie pod ziemię ze wstydu. Nauczyciele patrzyli w jego kierunku z

niemym zaskoczeniem i lekką zgrozą w oku. Hooch, de Lincourt i Dumbledore

omal sami nie zarechotali.
Harry nprawdę zarechotał i to

donośniedonośnie. W tej chwili nawet Lilien i inne dziewczyny się śmiały,

ale wprawny wzrok Granger dojrzał w ich minach rozbawienie nieco innego

rodzaju, niż prymitywne rozbawienie panów.
- U NAS NA MORZU

NIEBEZPIECZNIE, AHOJ!!! – Malfoy rozejrzał się za czymś, a

by następnie wzruszyć ramionami, ściągnąć białą , bawełnianą koszulkę z

napisem „I LOVE SAILING”* i zacząć nią wymachiwać nad głową.

/>Harry musiał prztrytrzymać się stołu, wyglądał jakby się dusił.
- To

jest naprawdę zabawne?! – Hermiona była różowa ze złości i z

poczucia tego, Że jest upokorzona żartem kretyna.
Biedny Potter nie

był w stanie jej odpowiedzieć tylko wyciągnął dłoń z postawionym do góry

kciukiem i pokiwał z aprobatą głową.
„Mężczyźni są

niedorozwinięci” – pomyślała w tej chwili orzechowooka Gryfonka

i wraz z nią dwie trzecie żeńskiej części sali od czwartego rok wzwyż.

/>
- AHOJ!!! NIE WIEM, CZY PRZEŻYJĘ, BO BURZA

SZALEJE!!! AHOOOJ, GRANGER!!! – koszulka

poruszała się w jego dłoni z prędkością światła i dziewczyna pomyślała ze

zgrozą, że Malfoy chyba coś brał.
Severus Snape wstał i wstrzymując

atak śmiechu, co nadało jego twarzy jakiś dziwaczny, nieokreślony wyraz,

powiedział:
- Panie Malfoy, minus trzy punkty od Slytherinu za

haniebne zachowanie przy posiłku. Jeżeli nie jest pan głodny, proszę

siedzieć spokojnie. Jeżeli pan chce zmienić dom na Gryffindor, należałoby

zapytać o zgodę dyrektora. Wszelkie inne motywy, tego zgoła ciekawego

przedstawienia, radzę jednak zachować dla własnego... umysłu.
Malfoy

usiadł ze smutną miną i pomachał smętnie do Hermiony koszulką.
- I

proszę się ubrać. To nie basen – Severus w końcu mógł usiąść i

parsknąć śmiechem w rękaw.
- Teraz młodzież bierze mocniejsze rzeczy

niż kiedyś – z rozrzewnieniem powiedziała, kwitując całe zajście,

Ronalda Hooch.

* I love sailing – ang. kocham

żeglowanie


*
- Malfoy, co to miało być? –

spytała zimno Hermiona przed Wielką Salą po kolacji. – Coś ty

brał?!
- Absolutnie nic Draco wyszczerzył się radośnie i pokazał

na swoją koszulkę.
- To już zdążyłam zauważyć. Mogę wiedzieć za jakie

grzechy zrobiłeś mi gigantyczny obciach przed całą szkołą?! –

dziewczyna zaczynała być zła.
- Nie podobało ci się? – Draco

wyglądał na urażonego.
- Jeszcze jedno słowo a dostaniesz w pysk

– skwitowała Hermiona. – Nie wiem co paliłeś, albo wąchałeś, ale

to misi być mocne.
- Mylisz się, Herm – wtrąciła się Lilien. -

On nie musi nic brać... Nie zdążyłaś jeszcze tego zauważyć. To ekonomiczna,

samowystarczalna jednostka, prawda Draco?
- Tylko nie

samowystarczalna, Lil – chłopak stał się nagle bardzo poważny a

jego ton ostry jak brzytwa. - Sama jesteś samowystarczalna. Mi tego nie

przypisuj... samowystarczalny, też coś.
- Czy tobie się wszystko musi

kojarzyć z jednym, Malfoy? – Hermiona była wściekła. – Jeszcze

raz mi takiej kichy narobisz, a podejdę do ciebie i cię palnę w łeb. Nie

wszyscy muszą wiedzieć, że rozmawiam z takim głąbem.
- Och i nie tylko

rozmawiasz – stwierdził rzeczowo Ślizgon i pokazał dziewczynie w

uśmiechu zdrowe i białe uzębienie, a Harry, który stał za Hermioną cicho się

zaśmiał, po to by w następnej chwili się odsunąć, rażony, jak piorunem, jej

wściekłym spojrzeniem.
- Nie życzę sobie, żebyś mi robił obciach!

– krzyknęła i Lilien położyła jej uspokajająco dłoń na ramieniu.

/>- Weź na poprawkę, że facet rozwija się trzy lata później od dziewczyny

– powiedziała tonem mentora.
- Ale on potrafi być całkiem

poważny – odpowiedziała z rozżaleniem Gryfonka.
- No, czasem mu

się zdarza, tak jak Harry’emu na przykład, ale to nikłe przebłyski

rozsądku, Hermiono.
Draco i Harry wzruszyli ramionami; oni znali się

lepiej na rozrywce, a poza tym mieli w perspektywie upojną noc przy butelce

alkoholu.
Prawda, że mężczyznom niewiele od szczęścia potrzeba?

/>
******

Rzeczywiście... niewiele mężczyznom potrzeba do

szczęścia. Przykładem tej sławetnej maksymy mógł być Severus Snape, który po

kolacji udał się do prywatnych kwater pić w samotności Ognistą Whisky z

żalu, że nie wygrał kolejnych dwóch litrów tegoż właśnie trunku.
Był

tak owładnięty chęcią upicia się, że na drzwiach wywiesił tabliczkę

„Nie przeszkadzać”.
Właśnie wychylał szóstą setkę wódki,

gdy usłyszał natarczywe pukanie i jeszcze bardziej natarczywy kobiecy głos:


- Otwieraj, pijaku jeden i mnie wpuszczaj!
- Spadaj de

Lincourt! Daj mi cierpieć w spokoju!
- Cierpieć?! –

głos kobiety wszedł automatycznie na wyższe rejestry. – Chlanie do

lustra nazywasz cierpieniem?!
- Nie piję do lustra –

odwarknął Severus. – Piję do ściany! Zadowolona?!
- Jak

uważasz. Chciałam tylko z tobą porozmawiać, ale skoro wolisz pić ze ścianą

niż ze mną to twój problem. - Jej głos był bardzo spokojny.

/>„Uraziłem ją” – pomyślał Snape. – „A co mi

tam, mam butelkę.”
- No to miłego picia, kochanie... do ściany

– słysząc te słowa i słysząc żal w głosie swojej kochanki, Severus

poderwał się do drzwi.
- Hej, Arabell, przepraszam – powiedział

skruszony. Stał w drzwiach w czarnych dżinsach i rozchełstanej pod szyją

białej koszuli. – Wejdź, proszę.
Arabell westchnęła ciężko,

popatrzyła na Snape’a spode łba, wzruszyła ramionami i weszła do jego

prywatnej sypialni.
- Polej, mistrzu – oznajmiła siadając przy

stole i zakładając nogę na nogę.
Severus nalał trunku do kieliszków i

wypili swoje zdrowie. Następny toast wznieśli za nieudane mecze honorowe, a

kolejny za dobry, zdrowy seks.
- Słuchaj, Severusie. Ja nie do końca

rozumiem jak można rozpaczać po zakładzie którego się właściwie nie

przegrało? Chłopcy mają remis i słyszałam nawet, że chcą dziś razem coś pić.


- Oni mają remis, a mi sprzed nosa uleciała wizja dwóch butelek

wyśmienitej wódki – powiedziała gorzko mistrzu.
- Snape!

Bądź dorosłym mężczyzną! – kobieta popatrzyła na niego z mieszanką

litości i irytacji.
- O to właśnie chodzi, że jestem, de Lincourt!

– odparł z jeszcze większym żalem
- A ja nie wierzyłam matce, że

mężczyźni z wiekiem dziecinnieją... - Arabell pokiwała z politowaniem głową.


- Też coś – prychnął pogardliwie Mistrz Eliksirów.
-

Dobra, dobra, już ci nie dokuczam, Sever ale przestań płakać nad butelką

wódki.
- Nad dwoma – jego głos znowu zabrzmiał żałościwie.

/>- Wiesz co? Kupie ci jedną butelkę Ognistej, zgoda? – kobieta dała

za wygraną, bo Severus wyglądał na cierpiącego człowieka.
Uśmiechnął

się nagle do niej rozbrajająco.
- Pod warunkiem, że wypijesz ją ze mną

– powiedział i się zarumienił. – Sorry za to dziecinne

marudzenie, Arabell.
- Nie szkodzi – de Lincourt posłała mu

jeden ze swoich najsłodszych śmiechów i mężczyzna poczuł jak w środku robi

się mięciutki i topi się jak wosk.

Severus właśnie udowadniał

jej, że też potrafi się uroczo uśmiechać, kiedy Arabell nagle spoważniała i

popatrzyła na niego niepewnie.
- Posłuchaj, chciałam z tobą

porozmawiać...
- Proszę bardzo – Severus uważnie przyglądał się

swojej kochance spod zmrużonych powiek. – O co chodzi? – miał

nadzieję, że nie ma zamiaru
skończyć definitywnie ich romansu, albo

zacząć go pouczać, co do kwestii wychowania względem córki, tolerancji co do

jej wyboru, jeśli chodzi o płeć przeciwną i tym podobnych pierduł.
-

Chodzi o to, że nie byłam z tobą zupełnie szczera w kwestii mojego byłego...

Nie powiedziałam ci prawdy, a raczej niecałą prawdę.
Severus pobladł.

Był niemal pewien, że ten człowiek się odezwał po latach i ona postanowiła

do niego wrócić. Poczuł się zazdrosny, zdradzony i zły.

/>„Spokojnie, przecież to tylko moja kochanka – pomyślał –

nikt więcej. Jeżeli ze chce do niego wrócić to trudno. Przeboleję.”

– Nie był jednak tego tak bardzo pewien. Snape przestraszył się, że de

Lincourt go chce zostawić.
- On dla ciebie nadal coś znaczy, prawda?

– spytał, a jego głos zabrzmiał dużo bardziej spokojnie i smutno, niż

zamierzał.
- Co ci przyszło do głowy, Severusie?! - Kobieta była

wręcz oburzona, ale kiedy spojrzała mu w oczy zrozumiała, że mężczyzna

poczuł się zagrożony jako jej partner i twarz jej złagodniała – Nie,

nie wróciłabym do niego, nawet gdyby był ostatnim mężczyzną na ziemi –

jej słowa zabrzmiały przygnębiająco.
- Chodziło mi o to, że nie

powiedziałam ci całej prawdy o naszym związku, a raczej pseudozwiązku.

Miałam bardzo długo uraz do facetów przez tego drania... Ty to zmieniłeś

– mówiąc te słowa Arabell lekko się zarumieniła.
Snape

zarumienił się jeszcze bardziej i wbił wzrok w podłogę.
- Dzięki

– powiedział, szczerze zaskoczony i niemal wzruszony.
- To co ci

powiedziałam, to jest prawda, ale nie jest to cała prawda – Arabell

nie wiedziała dlaczego mówi o tym Severusowi, ale miała ogromną ochotę

wygadać się temu tajemniczemu i zazwyczaj oschłemu mężczyźnie, który w

niewytłumaczalny sposób obudził w niej na nowo kobietę.
Mistrz

Eliksirów zauważył, że jego rozmówczyni jest trochę skrępowana i

zdenerwowana tym, co chce powiedzieć i uśmiechnął się do niej zachęcająco.

Jeszcze parę miesięcy temu nie potrafił się tak uśmiechać. W ogóle nie

potrafił się uśmiechać. Teraz już nauczył się kilku rodzajów uśmiechu, a

jago nastoletnia latorośl przyzwyczaiła go nawet do czegoś takiego jak

beztroski i wesoły śmiech.
- Arabell – powiedział cicho –

możesz mi powiedzieć absolutnie o wszystkim. Jestem człowiekiem, który nie

jedno w życiu widział i z niejednego pieca jadł chleb. Spokojnie cię

wysłucham... I w zamian – Severus zająknął się mówiąc te słowa.

– W zamian, będziesz mogła mnie zapytać o co zechcesz i obiecuję

szczerą odpowiedź bez owijania w bawełnę, Arabell... Wal, nie krępuj się

– mężczyzna uśmiechnął się do kochanki niemal z czułością.


/>De Lincourt opowiedziała cichym, łamiącym się głosem o „cudownym

życiu” pod jednym dachem z sadystą, hazardzistą, bawidamkiem i

pijakiem, a on w połowie opowieści usiadł blisko niej i wziął ją za rękę.

Kobieta przytuliła się do Severusa, chłonąc jego ciepło i wdychając

przyjemny zapach mężczyzny.
- Jesteś od niego tysiąc razy lepszy, Sev

– powiedziała cichutko a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.

/>- Powiedz to Potterowi – powiedział mężczyzna zgryźliwym tonem.

/>- Och, daj mu spokój! Co ty masz do tego Pottera? Zakochałeś się w

nim? Ciągle Potter, Potter i Potter! Możesz chociaż raz tego nie robić?

Zaczynam czuć się zazdrosna – Arabell uśmiechnęła się przekornie

widząc zmieszaną i złą minę kochanka.
- Jasne , Arabell. Żyć bez niego

nie mogę...
- To przestań non stop o nim mówić. Potter to, Potter

tamto. Zabiją Pottera, wykastruję Pottera, jak mi córkę skrzywdzi. Niech

tylko jeden, jedyny raz zrobi się jej niedobrze, a powieszę Pottera za nogi

na wierzbie bijącej i rozbujam sznur.. Ile można tego słuchać? Masz obsesję,

Sev... – Kobieta kręciła głową z politowaniem, a mistrz eliksirów

wolał jej na razie nie przerywać, bo wpadła w mentorski ton i jego

„wtręty” mogły tylko pogorszyć sytuację.
- Moja dobra rada

brzmi... przestań o nim tyle myśleć i tyle gadać.. Lepiej się poczujesz.

/>- Ja wcale o nim nie myślę... myślę o Lilien. I jak pomyśle, że...
-

Że oni robią dokładnie to samo co my, Severusie, to co? – Kobieta

przechyliła przekornie głowę. – Twoja córka jest dojrzalsza

emocjonalnie od ciebie. Już ci to mówiłam.
„Harry zresztą

też” – pomyślała, ale wolała nie wyrażać tych przypuszczeń na

głos.
- Dobra, już nic nie powiem – jęknął Severus żałośnie.

/>- No, ja myślę – Arabell uśmiechnęła się z sympatią. – O ile

pamięć mnie nie myli, obiecałeś opowiedzieć coś o sobie.
- Obiecałem.

No to pytaj – Severus mężnie wytrwała w postanowieniu, że tym razem

będzie szczery i uczciwy.
- Przyrzeknij, że się nie wściekniesz jak

zadam ci to pytanie – de Lincourt wolała się nie narażać na święty

gniew Naczelnego Postrachu Hogwartu.
- Dobra, przyrzekam – Snape

postarał się, aby jego mina wyglądała jak najbardziej niewinnie.
-

Chciałam cię zapytać jak to się stało, że na twoim lewym przedramieniu

widnieje Mroczny Znak Świętej Pamięci Lorda Voldemorta, Severusie? - Kobieta

mówiła cichym i łagodnym głosem. - I dlaczego odszedłeś z jego szeregów i

zostałeś szpiegiem.... to akurat wymsknęło się Dumbledore’owi.

Opowiesz mi?
Mistrz Eliksirów skrzywił się lekko. Właściwie spodziewał

się usłyszeć takie właśnie pytania. No, może nie o szpiegowanie.

/>Postanowił nie zwierzać się zbyt dokładnie, ale też nie kłamać. Powie tyle

ile powinien powiedzieć, na tym koniec.
- Powodem przystąpienia do

Śmierciożreców w większości przypadków była ambicja i zainteresowanie Czarną

Magią, Arabell. Ze mną też tak było. Tylko, że ja byłem nieprzeciętnie

ambitny i wręcz kochałem Czarną Magię... Do tej pory w wolnych chwilach

param się tą szlachetną czarodziejską sztuką, więc jeżeli cię to razi, to

może odpuść sobie znajomość ze mną i wyjdź. – Mężczyzna uśmiechnął się

smutno.
- Wiesz, trudno nazwać to po prostu znajomością, nie sądzisz?

Poza tym nie mam nic przeciwko Czarnej Magii jako takiej i myślę, że wielu

czarodziejów się nią pasjonuje. Jak do tej pory nie przeraziła mnie twoja

osoba ani trochę. Nie mam pojęcia dlaczego tylu uczniów boi się tak

sympatycznego faceta. – De Lincourt wyszczerzyła się w szczerym,

szerokim uśmiechu.
- Nie wiesz co mówisz, kobieto.
- Wiem, wiem.

Ty się dasz lubić, Sev.
- Nie powiesz chyba, że mnie lubisz? –

Severus popatrzył na Arabell przekornie i uniósł brwi do góry. Na jego

twarzy pojawił się uroczy smirk.
- Nie skądże... mam takie hobby,

nawiązywać romanse z facetami, których nie cierpię. To oczyszcza umysł i

ciało. Powinieneś tego spróbować z Potterem, Severusie. Gwarantuję ci, że

poczujesz się lepiej. – Chciała go rozweselić, ale w tej chwili miał

tak niewyraźną minę, że się zaczęła zastanawiać, czy nie przegięła.

/>Nagle Mistrz Eliksirów się szczerze roześmiał i powiedział.
-

Przecież Potter dostałby zawału serca, gdybym zaproponował mu taki

oczyszczający seks, Arabell. Padłby od razu trupem i zabiłaby mnie moja

własna córka. Tego mi życzysz? – Severus zrobił minę zmokniętego i

skopanego Syriusza Blacka w psiej postaci i De Lincourt, jeśli to możliwe

uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Życzę ci, żebyś się częściej

uśmiechał i śmiał, Sev. – Arabell patrzyła na Severusa z troską i

szczerą sympatią. - I żebyś tak nie rozpaczał jak ci zabraknie wódki.

– Severus uśmiechnął się tak uroczo, że Arabell wlepiła w niego

zaciekawiony wzrok. – Masz bardzo ładny uśmiech, wiesz?
- Nie

wiem, wszystkie lustra pękają, kiedy podchodzę do nich i próbuję się

uśmiechnąć – powiedział Mistrz Eliksirów grobowym tonem, zmuszając

kochankę do szalonego rechotu.
- Jesteś absolutnie niesamowity.

– Kobieta otarła łzy radości, a Snape patrzył na nią z czymś w rodzaju

zabarwionego sympatią politowania. - Wobec ciebie nie można pozostać

obojętnym Severusie. Wzbudzasz w ludziach zbyt wiele emocji..
-

Wiem... poza uczniami z mojego Domu, którzy mnie po prostu szanują, reszta

dzieli się na tych którzy mnie nie cierpią albo się boją, albo i jedno i

drugie. Wzbudzam szereg emocji Arabell.
Kobieta popatrzyła na kochanka

z uwaga.
- Powiem ci coś. Idę o zakład, że bardzo wielu uczniów w

skrytości ducha cię podziwia i ci zazdrości, ci którzy nie przepadają za

tobą, także. Sama nieraz słyszę pewne teksty. Snape jest wredny ale ma

klasę i tyle; Profesor Snape świetnie wykłada teorię, Harry i wspaniale

potrafi wytłumaczyć jak eliksir przyrządzić, ale ty jesteś leń i jesteś zbyt

zajęty patrzeniem w oczy Lilien, żeby to zauważyć...
Osoby, która to

powiedziała, chyba nie muszę reklamować, prawda?
- Granger docenia

mnie jako nauczyciela... Nie wytrzymam i się wzruszę.
- To nie

wszystko. Słyszałam jeszcze: Snape jest spoks, Snape potrafi uczyć, Snape

wygląda zajebiście w czerni, nikomu tak nie pasuje jak jemu..
a nawet

Snape rządzi, szacuneczek dla mistrzunia i tym podobne, Severusie. I

to nie koniecznie z ust Ślizgonów, mój drogi. Jeżeli uczeń mówi o

nauczycielu, że ma klasę to jest naprawdę coś. I co ty na to?
-

Wazeliniarze – Severus przeciągał każdą sylabę i nagle się uśmiechnął.

– Czy ty podsłuchujesz uczniów?
- Nie - Arabell wzruszyła

ramionami. – Po prostu nadstawiam ucha jak idę korytarzem To wszystko.


- Nie wiedziałem, że jestem tak popularny – zadrwił mistrzunio i

nalał sobie resztkę ognistej.
- Prawda jest taka, że będą takiego

nauczyciela jak ty, czy McGonagall, wspominać do grobowej deski i każdy z

nich jeszcze kiedyś wam w duchu podziękuje. A ci profesorowie, którzy są

nijacy lub nie potrafią uczyć, zostaną szybko zapomniani.
-

Zapomniałaś o sobie, Ty też wzbudzasz emocje, De Lincourt – Severus

uśmiechnął się paskudnie. – I podobno umiesz uczyć, a to już

niewytłumaczalne zjawisko...
- A chcesz kopa, Snape? - Arabell udała,

że zamierza wstać do rozmówcy.
- Dobra, dobra, spokojnie –

Severus symulował, ze się boi.
- A teraz chcę usłyszeć trochę więcej

na temat twojej kariery Śmierciożercy, kochanie – powiedziała Arabell

siadając wygodnie i zakładając nogę na nogę. – Słucham.

/>Mężczyzna westchnął i opowiedział po krótce jak wyglądała jego szybka

kariera sługi Czarnego Pana, zakończona niebezpieczną misją szpiega jasnej

strony.
- I to by było na tyle – skończył. – Nie

uśmiechało mi się mordowanie ciężarnych kobiet i dzieci, dlatego przeszedłem

na stronę Dumbledore’a... Och i oczywiście bałem się o żonę i dziecko,

Arabell.
- Kochałeś ja, prawda? – zapytała po chwili milczenia

kobieta.
- Bardzo. Ale, jeżeli pozwolisz... skończmy ten temat, proszę

– w jego głosie nie było słychać irytacji, jedynie gorycz i smutek.



De Lincourt wstała i podeszłą do swojego kochanka. Pochyliła się

i delikatnie pocałowała Severusa w usta. Oddał jej pocałunek z taką pasją,

że Arabell popatrzyła na niego zdziwiona i niemal przestraszona.
-

Przepraszam – powiedział.
Wstał i pocałował ją o wiele

delikatniej. Pieścił językiem jej miękkie wargi i podniebienie. Odchylił

głowę kobiety do tyłu, żeby swobodnie lizać jej szyję i dekolt. Arabell

jęknęła cicho i wsunęła dłonie we włosy kochanka, przyciągając go mocno do

siebie.
Zaczęli się nawzajem rozbierać. Ale nie gwałtownie i szybko,

jak zdarzało się to im ostatnio za każdym razem. Robili to spokojnie, powoli

i zmysłowo, całując i pieszcząc każdą kolejną odkrytą partię ciała drugiej

osoby
Severus wziął nagą Arabell na ręce i zaniósł na miękki dywanik

przed kominkiem, na którym ją delikatnie ułożył.
Z czułością całował

szyję, dekolt i piersi kobiety. Arabell zamknęła oczy, oddając się

całkowicie cudownym pieszczotom.
Usta Severusa schodziły coraz niżej i

kiedy obdarzał najczulszymi pocałunkami brzuch swojej kochanki, de Lincourt

zaczęła cicho jęczeć.
Mężczyzna polizał delikatnie wilgotne łono

kobiety, sprawiając, ze Arabell krzyknęła cicho i wygięła biodra do przodu.


- Błagam cię, weź mnie, Sev – poprosiła schrypniętym głosem.

/>- Cicho, kochanie – odpowiedział niemal szeptem.
Nie posłuchał

jej próśb i doprowadził ją pocałunkami do spełnienia. Dopiero, kiedy

krzyczała w ekstazie jego imię, posiadł ją gwałtownie, ale za chwilę jego

ruchy stały się powolne i płynne, niemal leniwe.
Język mężczyzny

splótł się w zmysłowym pojedynku z językiem kobiety. Arabell wsunęła dłonie

w czarne włosy kochanka i namiętnie oddała pocałunek.
Kochali się

długo, delikatnie i spokojnie. Ich wspólne spełnienie ogarnęło ciała

obydwojga falą rozkoszy i mocno przywarli do siebie krzycząc nawzajem swoje

imiona

Później, zanim obydwoje zasnęli pod miękkim kocem, leżeli

długo w zupełniej ciszy, wpatrując się jedynie w swoje oczy i wymieniając

delikatne uśmiechy i pocałunki.
Chyba właśnie wtedy zrozumieli, ze

czują do siebie coś więcej, a dwa tygodnie później, Arabell musiała

odwiedzić po śniadaniu damską toaletę.

******
Harry szedł

dziarskim krokiem do lochów. Malfoy podał mu hasło i zielonooki nie miał

żadnych problemów z wtargnięciem na teren wroga.
Zapukał w dębowe

drzwi do dormitorium blondwłosego arystokraty.
Draco wstał i otworzył

Potterowi .
- Właź – powiedział kulturalnie właściciel

przestronnej, gustownie urządzonej kwatery.
- Jak zwykle, uprzejmy

– skomentował zaproszenie Harry.
- Spadaj do siebie, jak ci coś

nie pasuje, Potter... Będzie więcej dla mnie – Ślizgon uśmiechnął się

znacząco i sięgnął do tylnej kieszeni oliwkowych bojówek po papierosy.

– Zapalisz? – spytał kurtuazyjnie i wyciągnął otwartą paczkę w

kierunku bruneta.
- Dzięki – Harry poczęstował się papierosem.

– Chyba nie sądzisz, że dałbyś radę wypić sam butelkę ognistej, co?


- A co to jest, Potter? Spokojnie – odpowiedź blondasa była

krótka i rzeczowa. – Kiedyś z Lilien wypiliśmy trzy na spółkę. Tylko,

że po trzech trzeźwi już raczej nie byliśmy. Do tej pory nie pamiętam

wszystkiego. Mam luki w pamięci. Nie wiem na przykład jak dotarłam do łóżka,

a Lilien nie pamięta jak to się stało, że rozebrała się do majtek, owinęła w

prześcieradło i poszła spać do wanny... Nie patrz tak na mnie, ja jej tego

nie zrobiłem. Nie wiem w ogóle jak się poruszałem. Litr ognistej na łebka to

jest max, więcej już szkodzi. Na następny dzień mieliśmy obydwoje takiego

kaca, że nawet kroki drugiej osoby powodowały kaskady bólu w naszych

udręczonych łepetynach.
Harry się roześmiał.
- Ludzie a kto

normalny pije więcej niż pół litra na głowę?
- Potter, litr na głowę,

czy to dla mnie, czy dla Lil jest akurat. Wtedy zaszaleliśmy i powiem ci że

takiego kaca nie życzę nawet największemu wrogowi, Potter.
- Czyli

mi... – Harry zarechotał.
- No cóż, czyli tobie... może jednak

Weasley’owi bym życzył i nie tylko kaca. Ale to cham, a nie mój wróg.


- Nawet mi o nim nie wspominaj, bo dostaję niestrawności, dawaj lepiej

tą wódkę, mam naprawdę ogromną ochotę się napić.
- O, Święty Potter

nie stroni od alkoholu, no ładnie... – zadrwił z uroczym smirkiem na

ustach Draco.
- Oj, odwal się, czy ja kiedykolwiek twierdziłem, że

jestem święty, Malfoy? – Harry poczuł się dotknięty.
-

Spokojnie, chłopie, siadaj przy stole, zaraz poleję – Draco uniósł

dłonie w pokojowym geście i poszedł zagasić peta. – Zagramy w pokera?

– zapytał, olśniony nagłym pomysłem.
- Co, w rozbieranego?

– zadrwił Gryfon.
- Zapomnij, Potter... ale o coś musimy grać.

Dobra, mam! Ten kto wygrywa partię zadaje pytanie, a przegrany musi

szczerze odpowiedzieć.
- Skąd wiesz, że będę szczery? – zielone

oczy bruneta zwęziły się przebiegle. – Bo, że ty będziesz łgał, wiem

doskonale.
- Nie będę łgał, Potter.. Wiesz co? Masz ten sam problem,

co Granger. Z góry zakładasz, że będę grał nieuczciwie, to wkurzające -

Malfoy był poważny i miał zamyślony wyraz twarzy.
- Więc mam ci

uwierzyć na słowo, że będziesz mówił prawdę? – zapytał z

niedowierzaniem Harry?
- Tak samo, jak ja tobie – odpowiedział

blondyn wzruszając ramionami. – Musimy sobie zaufać, albo sobie

darujmy tą grę.
- Dobra! – Gryfon siadł przy stole. –

To dziwne ale czują, że nie bujasz.
- Ale mnie komplement walnął. I to

od samego chłopca z blizną, no, no...
- Daruj sobie, Malfoy, co?

– zirytowała się brunet.
- Musiałem się odwdzięczyć za tą

insynuację, co do mojej nieuczciwości. Ale już będę grzeczny – Draco

uśmiechnął się niewinnie i wyjął z szafki talię kart do gry.


/>Pierwszą rundę przegrał Harry i musiał opowiedzieć o swoim pierwszym

pocałunku. Jak się okazało ten „przeklęty i złośliwy Potter”

umiał jednak grać i Draco po następnej rundzie opowiadał o swoim pierwszym

razie.
Po godzinie znikła połowa wódki i paczka fajek gospodarza;

teraz rozpracowywali papierosy Harry’ego i znali wiele szczegółów

(chociaż oczywiście niezbyt dokładnych) ze swojego życia towarzyskiego,

rodzinnego i erotycznego.
Kolejną partyjkę wygrał Harry i wyciągając

asa z rękawa zapytał ze złośliwym, i lubieżnym uśmiechem.
- Dobra,

Malfoy, to teraz mi opowiedz o tych życzeniach, które spełniała Herm. Po

kolei.. wszystkie pięć... jak brzmiały…
Draco lekko się speszył

i udając Greka powiedział.
- A myślisz, że ja pamiętam? Ostatnie

dotyczyło mycia pleców... – blondyn miał niewinną minę. - To akurat

wiem i naprawdę nie wnikam jak skończyło się to... mycie pleców, Malfoy, ale

chciałbym poznać inne życzenia. I daruj sobie, koleś, ale za cholerę ci nie

wierzę, że ich nie pamiętasz... – na twarzy Gryfona widniał

najprawdziwszy smirk i Draco uniósł ręce w pokojowym geście pod tytułem

„spoko, powiem”.

Po paru minutach Harry znał każde

życzenie Malfoy’a juniora i gapił się na chłopaka z niedowierzaniem.


- No i co się, Potter, wytrzeszczasz? – Draco poczuł się

dotknięty natarczywym spojrzeniem Gryfona.
Harry nic nie odpowiedział

tylko przekrzywił głowę i wlepił jeszcze mocniej wzrok w szare oczy

blondyna.
- No co? Masz pretensję, że zdemoralizowałem twoją

przyjaciółkę?
- Tak się zastanawiam... skąd ty bierzesz pomysły na

życia, jesteś dosyć kontrowersyjny, wiesz? – Potter stukał w

zamyśleniu w blat stołu pustym kieliszkiem.
- Nie jesteś wściekły za

tamto eee... życzenie, o którym ci powiedziałem? Myślałem, że mi wlejesz -

Malfoy podrapał się w roztargnieniu za uchem.
- No wiesz? Mam jej

współczuć czy jak? - Harry nie ukrywał swojego zaciekawienia. - Nie do końca

rozumiem...
- No... eee.... w końcu ją uwiodłem.
- Ty chyba po

prostu chcesz, żebym ci wlał, Malfoy, co? Wystarczy poprosić. Jak na razie

nie widzę powodów żeby cię bić.
- Chyba nie jesteś taki naiwny, żeby

myśleć, iż to był pojedynczy epizod, co? – wyzywająco zapytał Ślizgon.


- Nie. Ale Hermiona jest właściwie dorosła i chyba wie co robi. A co

do epizodów, to nie wnikam jak się skończyło mycie pleców, ani czy było coś

jeszcze... Wolę nie wiedzieć – Harry uśmiechnął się rozbrajająco i

nalał do kieliszków wódki.
- Jest za to jeszcze jeden aspekt tej

wesołej sytuacji, Malfoy. Ja ci wpierdolę, nie przejmuj się. Jeżeli ją

skrzywdzisz w jakikolwiek sposób i Hermiona uroni przez ciebie chociaż jedną

łzę to ci zajebię, nie ma strachu. Na razie jednak nic ci nie zrobię, bo ty

miał byś podstawy, żeby poturbować mnie. Wiesz, Lilien i ja robimy różne

ciekawe rzeczy...
- Oszczędź mi! Wolę nie wiedzieć.... –

Draco miał tak samo niewyraźna minę, jak Harry gdy twierdził, że nie chce

znać szczegółów.
- Wedle życzenia. Gramy dalej?

Po kilku

następnych partiach, kiedy wódka się całkiem skończyła, Draco bardzo chciał

poznać strategię gry drużyny Quiddicha Domu Gryffindor. Bardzo się

bulwersował i dziwił, kiedy Harry tłumaczył mu grzecznie, że takie pytania

są nie fair. Blondyn w ogóle mnie mógł tego pojąć.
- No co ty, Potter?

– pytał niewinnie. – Gdybyś ty zadał mi takie pytanie –

zaczął usłużnie wyjaśniać swoje stanowisko ślizgoński Kapitan – wtedy

można by było mówić o nieuczciwości. Jesteś bowiem gryfkiem, a one słyną z

bycia fair. Kiedy jednak ja zadaję pytanie, a jak ci wiadomo jestem

slytherkiem, wtedy mowa jest o przebiegłości, a nie o nieuczciwości, więc

mógłbyś łaskawie odpowiedzieć na to niewinne pytanie dotyczące waszej

strategii gry. Co ty na to, Potter? – twarz Draco Malfoy’a można

było w tej chwili spokojnie nazwać słodką i niewinną buzią i Harry szczerze

się roześmiał.
- Wiesz? Potrafisz być przekonujący, wręcz

rozbrajający, Malfoy, ale pomimo pewnej ilości promili szalejących w mojej

uczciwej gryfońskiej krwi, muszę odmówić ci odpowiedzi na to pytanie.

Widzisz, gdybym był pufkiem, mógłbyś mnie wkręcać, oni są naiwni, ale my

gryfki posiadamy coś takiego jak rozsądek i bardzo często nim się kierujemy.

Przykro mi, ale musisz mi zadać inne pytanie.
Tym razem Malfoy się

śmiał i radośnie oznajmił Potterowi, że towarzystwo panny Snape pozytywnie

wpływa na szare komórki zielonookiego i chyba musi coś w tym być, skoro jak

stwierdził kiedyś sam Harry, Tiara chciała go umieścić w Slytherinie.

/>
Dalsza godzina upłynęła im na szczerej rozmowie, bo Dracze wyciągnął

półlitrowego Smirnoffa, a gdy Harry bardzo chciał wiedzieć, czy Draco się

często onanizuje, Ślizgon przezornie zaproponował mu, żeby poszedł spać i

nie przejmował się nim, bo on syn Lucjusza przekima się na podłodze.

/>
******
Draco i Hermiona byli zapewne najciekawszą parą w

szkole.
Tak naprawdę mało kto był w stanie zorientować się, że coś ich

łączy. A jeśli chodzi o seks łączyło ich bardzo wiele. Hermiona jednak nie

narzucała się nigdy chłopakowi i nie traktowała go jak swojej własności,

Malfoy natomiast do osób wylewnych nie należał. Podobało mu się, że

dziewczyna rozumie go i zachowuje się tak jak obiecała, że będzie się

zachowywać.
Co prawda Lilien zrobiła mu któregoś dnia wykład na temat

potrzeb kobiet i oświadczyła, że Hermiona „długo tak nie

wytrzyma”, ale on mało się tym przejął. Jego odpowiedź była równie

zwięzła.
- Jej to odpowiada, przecież z nią na ten temat rozmawiałem.


- Zobaczymy tylko na jak długo. Dziewczyna potrzebuje czegoś więcej

niż seks, mój drogi. A zresztą sam się przekonasz.
- Ale przecież ona

się godzi na taki układ! – zdenerwował się blondyn.
-

Myślałam, ze jesteś inteligentniejszy... I cóż z tego, że się godzi? Ważne,

że nie jest to coś, czego naprawdę potrzebuje i wierz mi, zrozumie to bardzo

szybko.
Lilien machnęła z dezaprobatą swoim pokaźnym kucykiem i

odeszła w stronę biblioteki.
Oczywiście panna Snape jak zwykle musiała

mieć racje.

To co łączyło Gryfonkę i Ślizgona nie mogło trwać

wiecznie, nawet pomimo coraz szczerszych rozmów, które prowadzili ze sobą,

gdy byli już zbyt zmęczeni żeby się kochać. Po dwóch tygodniach wiedzieli

już o sobie bardzo dużo i każde z nich musiało w duchu przyznać, że nie

miało wcześniej pojęcia na temat natury i charakteru tej drugiej osoby.

/>
- Czemu ty się boisz związać z kimś na poważnie? – spytała

którejś nocy Hermiona.
- Wcale się nie boję, tylko nie chcę –

żachnął się chłopak.
- Niech ci będzie. W takim razie czemu nie

chcesz? – dziewczyna nie chciała się wdawać w żadne dyskusję i

udowadnianie swojej racji.
- Bo nie. Nie wierzę w miłość. Nie wierzę w

małżeństwo ani w stały związek i tyle.
- Jesteś cyniczny.
- Nie,

jestem realistą.
- Cynikiem.
- Realistą.

/>„Kłótnia” skończyła się jak zwykle – namiętnym seksem.



Mimo niechęci Dracona do rozmów na temat uczuć czy związków,

Hermiona tak naprawdę wiedziała dlaczego chłopak ma takie nastawienie do

relacji kobieta – mężczyzna.
Opowiedział jej o sobie tyle, że

nie sposób było się nie zorientować.
Rodzice...
Starzy Draco

Malfoya byli doskonałym przykładem małżeństwa z rozsądku. Zawsze chłodni

wobec siebie, zdyscyplinowani, wymagający wobec syna i nie popełniający

żadnych gaf towarzyskich. Każde z nich zawsze kogoś miało. A to co łączyło

Lucjusza i Narcyzę nigdy nie otarło się nawet o namiętność.
Fakt, że

Hermiona znała przyczyny zachowania swojego chłopaka nie czynił jej odporną

na uczucia i zaangażowanie. Zaangażowała się za bardzo i szybko zrozumiała

swój błąd. Dlatego mniej więcej tydzień po wspomnianej rozmowie i trzy

tygodnie od początku trwania jej związku z Draconem, Hermiona po skończonym

obiedzie wzięła go na bok i oznajmiła.
- Ja tak dłużej nie mogę. To co

nas łączy jest bez sensu.
- Bez sensu?! – chłopak wbił w nią

zdziwione spojrzenie. – Możesz jaśniej?
- Łączy nas tylko seks.

To nienormalne – Hermiona wydała mu się smutna i przybita, ale Drako

prędzej pomknąłby własny język niż objął ją „przy ludziach”,

taki już był. Co innego w sypialni. - Łączy nas dużo więcej niż kiedykolwiek

łączyło moich starych. Przecież jest ci ze mną dobrze – Draco z uporem

samca obstawał przy swojej racji
- Posłuchaj mnie. To i tak za daleko

zaszło i ja nie chcę tego dłużej ciągnąć...
- Nie rozumiem –

przerwał jaj poirytowany. – Jak daleko? O co ci chodzi? Zgodziłaś się

parzcież na taki układ. Seks i do widzenia.
- Nie słyszysz jak to

brzmi? Cynicznie. Ja tak dłużej nie mogę, rozumiesz? I tak za bardzo się

zaangażowałam, nie chcę dłużej tego ciągnąć i któregoś dnia usłyszeć adieu.

Dociera to do ciebie?
- Nie, nie rozumiem bo mi z tobą dobrze, a tobie

ze mną. I to nie ja mówię adieu – Draco popatrzył Hermionie w

oczy. Spojrzenie chłopaka było natarczywe i wyzywające.
Nie chciał

żeby z nim zrywała, bardzo nie chciał. Poczuł się dziwnie pusty, a nawet się

przestraszył, że traci coś ważnego.
- Co to znaczy, że za bardzo się

zaangażowałaś? Mi się wydaje, że niemal od początku angażujesz się bardzo

mocno, czyż nie? – blondyn nie mógł darować sobie odrobiny ironii.

/>- Nie rozumiesz, albo po prostu nie chcesz zrozumieć, Draco –

Hermiona mówiła bardzo cicho. – Dobrze wiesz o co mi chodzi. Nie wiem

tylko po co nie pozwalasz mi ze sobą kulturalnie zerwać. Chcesz się kłócić?


- Nie chcę się ani kłócić, ani zrywać – powiedział stanowczo.


- Ale je nie mogę być z tobą. Ja potrzebuje mieć kogoś naprawdę, a nie

tylko do łóżka. Mam nadzieję, że to rozumiesz, albo przynajmniej postaraj

się zrozumieć. To wcale nie jest dla mnie takie łatwe. Nie mogę pozwolić

sobie na to, żeby cierpieć później z twojego powodu... i tak zrywam

stanowczo za późno.
- Dlaczego to robisz?
- Bo nie możesz dać mi

więcej niż mi dajesz! – Hermiona niemal krzyknęła. –

Myślisz, że mi to sprawia przyjemność?
- Przecież rozmawialiśmy...

/>- Tak, rozmawialiśmy, wiem. Ale widocznie nie potrafię tak żyć. Jestem

staroświecka i nie wystarcza mi tylko seks.
- Hermiona, przemyśl to

proszę – w oczach Dracona było tyle smutku, że dziewczyna zaczęła się

zastanawiać się nad słusznością swojej decyzji. Jej wahanie trwało jednak

tylko kilka sekund. I tak za bardzo zależało jej na tym niesfornym

blondynie. Tak naprawdę chyba nawet się zakochała. Nawet bardzo się

zakochała.
- Nie, Draco. Ja tak nie mogę. Przykro mi. –

odwróciła się i niemal pobiegła korytarzem w stronę Wieży Gryffindoru..

Dopiero za pierwszym zakrętem poczuła jak po jej policzkach płyną łzy.

/>„Cholera – pomyślała i otarła je wierzchem dłoni. – Nie

będę płakała, nie ma za czym”.

Draco patrzył za oddalającą

się dziewczyną. Chciał ją zawołać, ale jakiś wewnętrzny impuls powiedział

mu, że byłby to daremny wysiłek.
Po raz pierwszy czuł się fatalnie po

zerwaniu z dziewczyną. Była najlepszą kochanką jaką miał i nawet próbował

sobie wmawiać, że chodzi tylko o fantastyczny seks, którego będzie mu

brakować. Ale pustka, którą odczuwał była zbyt duża. Nie rozumiał swoich

uczuć i nie chciał ich rozumieć, jedyne czego chciał to żeby Hermiona z nim

nie zrywała. Ale to się stało i wiedział, że stało się nieodwołalnie.

/>
******
Lilien postanowiła odwiedzić Dracona. Wyglądał marnie i

zdawało się jej, że chłopaka dotknęło jakieś nieszczęście. Rano było

wszystko okey, po południu miała wrażenie, że jeszcze chwila a Malfoy junior

wybuchnie płaczem, albo zacznie na kogoś wrzeszczeć. Nie dało się z nim z

nim pożartować, ani normalnie porozmawiać. Był nieobecny duchem..


/>Panna Snape wróciła spod prysznica, narzuciła sweterek na koszulkę i

ruszyła do dormitorium przyjaciela. Ponieważ był nie w humorze postanowiła,

że grzecznie zapuka.
- Nie ma mnie nawet dla ciebie - oznajmił od

progu grobowym głosem.
- Piłeś - usłyszał w odpowiedzi.
- Nie

piłem, piję cały czas.... – uśmiech chłopaka był smutny i ironiczny

zarazem.
- Umarł ci ktoś w rodzinie?
- Baaaaaaaardzo śmieszne

– chociaż nie był jeszcze wstawiony, Lilien zgadywała, że jeszcze ze

dwa kieliszki i będzie.
- Nie chciałam być zabawna. Nie wiem tylko co

się z tobą dzieję i próbuję ustalić przyczyny twojego doła. – Snape

uniosła sugestywnie brew i przekrzywiła z zaciekawieniem głowę.
-

Wpuść mnie, to niezdrowo pić samemu – oznajmiła dziewczyna po chwili,

gdy blondyn nie raczył odpowiedzieć. – Potowarzyszę ci.
- Nie

mam ochoty na żadne towarzystwo, nawet tak przemiłe jak twoje.
-

Jeżeli tak mówisz, to znaczy że nie chcesz mojego towarzystwa, ale

zdecydowanie go potrzebujesz. Wpuść mnie misiaczku.. umyję ci plecki.

– Lilien uśmiechnęła się zalotnie
Chłopak rzucił jej spojrzenie

„spod byka”.
- I znowu zabawny teks. Idź i mnie nie dręcz.


- Mówię poważnie umyje ci plecy.
- A co na to Harry Potter?

– Draco uśmiechnął się wyjątkowo jadowicie.
- Mało mnie to

obchodzi, kiedy mój przyjaciel jest przybity – odrzekła gładko

czarnowłosa. – Martwiłabym się za to reakcją panny Granger, nie wiem

czy nie będzie zazdrosna. W końcu to ona miała myć ci plecy.
Chłopak

roześmiał się zimno.
- Wierz mi, jej to prawdopodobnie zwisa. Dobra

wchodź, bo za chwile się rozmyślę – chłopak wpuścił Lilien i nalał jej

i sobie po kieliszku wódki. Dziewczyna nigdzie nie zauważyła soku.
-

Ale dół ci dopadł skoro pijesz na sucho – Snape spojrzała na Malfoya

ze współczuciem. – I czy możesz mi wyjaśnić dlaczego twojej

dziewczynie miałoby zwisać to że umyję ci plecy?
- Bo to już nie jest

moja dziewczyna, Lilien – Draco zrobił tragiczną minę i wychylił

kielonek. – Sayonara. Adieu. Zerwała ze mną, ponieważ jak to określiła

za bardzo zaangażowała się emocjonalnie, nie może tak dłużej... i powinna

zerwać już wcześniej.
Snape była zdziwiona, ale nie ponad miarę.

Wypiła swoją porcję i zażądała soku.

- Powiedziała, że nie jest

jej łatwo i nie chce zostać zraniona. Kto tu kurwa kogo zranił?! –

Draco nie patyczkował się z wódką i upił spory łyk prosto z gwinta.
-

Uspokój się i daj mi sok.
Chłopak podszedł do prowizorycznej lodówki

obok barku i rzucił Lilien sok pomarańczowy w kartonie.
- Tłumaczyłam

ci jak człowiekowi, że każda zdrowa psychicznie i emocjonalnie kobieta

potrzebuje czegoś więcej niż tylko seks.
- Ale ona się zgodziła na

taki układ – powtarzała swoje, jak zacięta płyta, Malfoy junior.

/>- I co z tego? – Lilien właśnie otworzyła sok i upiła łyk prosto z

kartonu. – Zresztą sam widzisz jak to brzmi; nie związek, ale układ.


- Czyżby cynicznie? – w głosie chłopaka było tyle goryczy, że

panna Snape wbiła w niego lekko zaniepokojone spojrzenie.
- Owszem,

Draco, cynicznie – odpowiedziała bardzo cicho.
- No to byś się

dogadała z Granger, bo według niej jestem cynikiem – powiedział z

goryczą Draco i nalał swojemu gościowi wódki do kieliszka. Sam natomiast

pociągnął spory łyk z butelki
- Draco – dziewczyna wypiła porcję

alkoholi i łyknęła trochę soku. – Muszę ci powiedzieć, że jeżeli

chodzi o takie sprawy jak miłość, trwały związek czy małżeństwo, a może

nawet wierność, jesteś nastawiony cynicznie. I na pewno o to chodziło

Hermionie, a nie o to, że jesteś cynikiem tak w ogóle, mam rację?
-

Tak, masz rację. Zresztą jak zwykle. Zadowolona? – Malfoy popatrzył na

dziewczynę z irytacją i złością. – Zawsze masz pieprzoną rację, kurwa

mać! Cieszysz się? Dobrze, że nie powiedziałaś a nie mówiłam,

wtedy całkiem już byś mi pokazała jakim jestem okropnym, cynicznym

człowiekiem.
Lilien objęła mocno siedzącego obok niej chłopaka.

/>- Draco, przecież wiesz, że tak nie myślę, prawda? Przestań.
Blondyn

spojrzał na przyjaciółkę i skinął lekko głową.
- Wiem, sorry –

zarumienił się lekko. – Ale dlaczego musiałaś mieć akurat w tej

sprawie cholerną rację, co, Snape? Dobra nie chcę więcej o tym mówić...

Powiedz lepiej co u ciebie i Pottera. Wyznałaś mu już miłość? – Draco

wywrócił oczami i wbił zaciekawione i smutne spojrzenie w Lilien.
-

Jeszcze nie, ale zbieram się cały czas odwagę – dziewczyna

wyszczerzyła się radośnie, zmuszając przyjaciela do bladego uśmiechu.

/>- A tak w ogóle?
- Tak w ogóle to Harry jest dla mnie dobry, daje mi

emocjonalne wsparcie i zawszę mogę na niego liczyć. Potrafi podbiec do mnie

na korytarzu tylko po to by dać mi buzi w policzek, ostatnio stracił za to

punkty u mojego starego, ale się nie przejął. Kobiety lubią okazywanie im

czułości. Także przy innych ludziach, nie tylko w zaciszu sypialni, mój

drogi.
- Przecież Granger też na mnie mogła liczyć, nadal może jeżeli

zechce... – wyglądał żałośnie gdy to mówił. - Pomógłbym jej zawsze

gdyby tylko chciała...
- A powiedziałeś jej o tym? O tym, że może na

ciebie liczyć?
- Przecież to oczywiste.
- No, sorry!

Zaśmiałabym ci się w twarz, gdyby to było zabawne, ale to jest tragiczne, bo

dotyczy moich przyjaciół. Wiesz co? Jestem blisko z Hermioną i wybacz,

jeżeli facet by mi powiedział, że mu chodzi wyłącznie o seks nie przyszłoby

mi do głowy, że mogę na niego zawsze liczyć, nie sądzisz, Draco?

/>Chłopak zarumienił się jak buraczek.
- I nie dawałeś jej tak zwanego

emocjonalnego wsparcia. Nigdy nie zdobyłeś się na żaden czuły gest, Draco.

Za to czasem robiłeś jej publiczny obciach, wiem że nie specjalnie, po

prostu lubisz się wygłupiać, ale postaw się na miejscu kobiety. My jesteśmy

nieco inne od was.
- Ale przecież ona się zgodziła...
- Boże, a

ty znowu swoje! Pewnie myślała, że to jej wystarczy i okazało się, że

jest inaczej. Rozumiesz?
- Nie, ja czuję się oszukany. Było nam ze

sobą tak cudownie...
- No właśnie i dziewczyna widocznie za bardzo

zaangażowała się emocjonalnie, nie rozumiesz? Boi się, że ją zranisz. Chyba

nie uważasz, że sprawiło jej przyjemność zerwanie z tobą, co?
-

Wyglądała na smutną... to cholera jasna, dlaczego to zrobiła?!
-

Bo nie chciała cierpieć, Draco. Zresztą skąd wiesz, że już nie cierpi?

/>- Ja za to jestem cholernie szczęśliwy, Lil.
- Wiem, że nie...

Według mnie, Hermiona się w tobie zakochała i dlatego nie chce dalej ciągnąć

tej farsy.... Skoro żal ci jedynie fantastycznego seksu, skarbie, szybko to

przebolejesz – Snape nie mogła sobie podarować lekko jadowitej ironii.


- Zakochała... Raczysz sobie ze mnie żartować. Jest zbyt...

praktyczna.
- Nawet praktycznym to się zdarza, Draco. Miłość nie

wybiera. – Lilien spojrzała na przyjaciela bardzo poważnie i

pogłaskała go po jasnych, rozczochranych włosach.
- Miłość. Ja nie

rozumiem, możesz mi wytłumaczyć czym jest owa miłość? Ja tego nie pojmuję,

dla mnie to jakaś bujda i abstrakcja, Lil. Coś co ludzie wymyślili po to, by

nie przyznawać się przed samymi sobą, że zawsze chodzi tylko o pożądanie

seksualne, które z czasem mija.
- Wesz co? Grubo się mylisz. Ja

rozumiem, że twoi starzy nie dali ci dobrego przykładu i małżeństwo kojarzy

ci się z jakimś dziwacznym, nudnym obowiązkiem, a związek z kobietą opiera

się według ciebie na nieskomplikowanym seksie, ale czas dorosnąć i

zrozumieć, że to nie do końca jest tak jak sobie ubzdurałeś, Draco.
-

No to powiedz mi co to jest miłość i co się wtedy czuje? – Draco

patrzył uważnie na Lilien. Miał tak smutne oczy, że dziewczyna musiała na

chwilę odwrócić wzrok.

Malfoy podniósł otwartą butelkę do ust,

ale Snape wyrwała mu ją z ręki i postawiła na stole. Wbiła w niego

przeszywające spojrzenie
- Ty mi powiedz – odezwała się

stanowczo, gdy chłopak wyciągnął paczkę papierosów, poczęstował ją i zapalił

sam. – Powiedz mi co się czuje, kiedy jest się zakochanym, Draco.

/>Ślizgon zaśmiał się, ale był to smutny śmiech.
- Nie mam pojęcia,

nigdy nie byłem i nie jestem zakochany.
- Nie, tobie tylko żal

fantastycznego seksu, dlatego jesteś tak przybity jak przed własnym

pogrzebem. – W słowach dziewczyny kryły się tony pokładu ironii i

sarkazmu. Wypuściła powoli dym z ust, a jej wzrok wbity w chłopaka stał się

jeszcze bardziej natarczywy. - Racja, zapomniałam.
- Daruj sobie. Sam

wiem najlepiej co czuje – Draco był rozdrażniony. – Może nie

chodzi tylko o seks. Lubię z nią rozmawiać i ma świetne poczucie humoru, i

fajnie daje się podpuszczać, chociaż ostatnio coraz rzadziej mi się to

udawało.
- To wy nawet rozmawialiście, tak? Chyba w łóżku, co? –

Lilien uśmiechnęła się szczerze i nalała sobie wódki.
- Owszem i to

były dosyć poważne rozmowy.
- Przecież nie zaprzeczam. A robiliście to

przed, po, czy w trakcie? - zażartowała
- To zależy – odciął się

chłopak. - Przy miłości francuskiej to raczej w trakcie się nie da, chyba że

uznasz za rozmowę monolog.
Lilien ze śmiechu oblała się sokiem.

/>- No, no... poczucia humoru jeszcze do końca nie straciłeś. To znaczy, że

można cię uratować.
- Jak zadajesz głupie pytania to ci głupio na nie

odpowiadam.
- Dobrze już dobrze – dziewczyna uśmiechnęła się

dobrotliwie do blondyna. – Przecież wiadomo, że po. Skądś to znam

– zarumieniła się lekko przy tych słowach. – Moje pytanie było

czysto retoryczne i odrobinę złośliwe, nie musiałeś odpowiadać.
-

Oczywiście. Po prostu chciałem – Draco uśmiechnął się smutno.
-

Jak możesz nie wierzyć w miłość, skoro ja kocham cię jak brata, a ty mnie

jak siostrę?
- Taka miłość jest możliwa.
- Tak? A jak to jest

być zakochanym w Hermionie? – nie ustępowała Lilien.
- Oj, daj

mi spokój.
- Nie dam.
- Nie jestem w niej zakochany.
- Ty

tak twierdzisz, to twój problem. Ale radzę ci dorosnąć.
- Dobra,

dobra... idę pod prysznic – spasował chłopak.
- Dobra, dobra,

jak poczekam...
- Co?!
- Zamierzam spać z tobą. Wyglądasz

jak ostatnie nieszczęście. Umyć ci plecy?
- Spoko, dam sobie radę.

/>- Pewnie, ja to nie Hermiona – dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i

puściła oko młodemu arystokracie.
- A żebyś wiedziała, że nie.
-

No widzisz? Jesteś zakochany... Nareszcie.
- Odwal się, Snape i siedź

cicho bo cię zgwałcę.
- Już się boję! – dziewczyna udała

przerażoną.
Draco się roześmiał.
- Chciałabyś...
- Nie

mogę się doczekać. Marzę o tym odkąd cię ujrzałam... – Lilien

zamrugała zalotnie. Draco cicho westchnął i machnął ręką.
- Dobra,

właź pod kołdrę i poczekaj.
- Może ci jednak umyje te plecy.
-

Wiesz co... może jednak tak...
- Nasza rozmowa jest trochę

bezsensowna.
- No to chodź ze mną pod prysznic. I tak cię nagą

widziałem i to nie raz.
- Nawzajem.

Lilien umyła

przyjacielowi plecy.
- Dobra śpij ze mną, będzie mi raźniej.
-

Tylko się w nocy nie pomyl i nie pomyśl, że ja to Hermiona
- To ty

mnie lepiej nie pomyl z Potterem.
- Nie ma strachu... masz za długie

włosy i śmierdzisz...
- Jesteś pieprznięta.
- Wiem i za to mnie

lubisz.
- Jak możesz mówić, że śmierdzę
- Żeby cię rozśmieszyć,

pacanie.
- Może skończ to robić.
- Dobrze. Kocham cię. –

Lilien przytuliła nagi policzek do pleców przyjaciela. – Jak ja bym

chciała żebyś ty zmądrzał.
- Oj, odwal się!
- Dobrze, nic

więcej nie powiem na ten temat. Ale obiecaj, że nie będziesz się chlastał.


- Nie będę... jeśli zrobisz mi dobrze ustami – chłopak zdobył

się na złośliwy smirk.
- Nie ma sprawy- Lilien się wyszczerzyła i

pokazała mu język.
- Zrobiłaś się rozwiązła.
- To wszystko przez

Pottera.
- Jasne... – Draco pochylił się i pocałował

przyjaciółkę w czoło. – Naprawdę ze mną zostaniesz?
- Aha.

Jesteś tak zakochany, że naprawdę boję się ciebie samego zostawić.
-

Przestań, Lil... – chłopak jęknął zbolałym głosem.
- Serce nie

sługa...
- Boże, Snape, ależ ty potrafisz być upierdliwa i denerwująca

– Draco spojrzał na nią z silną irytacją.
- Wiem i za to mnie

lubisz... Pogadaj z nią.
- Próbowałem.
- Już ja wiem doskonale

co mówiłeś... – skwitowała jego „próbowanie" czarnowłosa. -

Poczekaj parę dni i porozmawiaj jeszcze raz.
- Spróbuję.
-

Grzeczny chłopiec – dziewczyna podała mu ręcznik, a sama owinęła się w

drugi. Obydwa były duże, białe i puszyste.

Pół godziny później

leżeli już w wygodnym łóżku mocno do siebie przytuleni.
- Dobranoc,

Draco.
- Dobranoc... Nie wiem czy zasnę – chłopak westchnął.

/>- Zaśniesz – Lilien pogładziła jasne, wilgotne włosy przyjaciela.


- Może.
Więcej nie odezwało się żadne z nich.
Lilien

zasnęła szybko.
Draco jeszcze długo leżał, wpatrywał się w sufit i

rozmyślał.
AtA_VH

src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/star.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='star.gif' /> Kit

wróciła!!
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/star.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='star.gif' />


/>Ta przerwa Ci nawet dobrze zrobiła... party jeszcze lepsze od

poprzednich... o ile to możliwe
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' />


/>jejuś, jejuś, jak fajnie. dawaj szybko następne części
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' />
*^*Cathy*^*
Jak zwykle genialne:)
Silda
Mmhm najbardziej w skrócie, to nie jest

beznadziejny, ale też nie rewelacyjny. Po prostu - dobry.
Pomimo

papierosów, pomimo przereklamowanego seksu SEKSU SeKsU. 17latki nie myślą

wyłącznie o tym, a cała sytuacja jest wręcz idylliczna... Ale to Twoja

fikcja, wszystko jest dozwolone. Całkiem w porządku sa dialogi i komentarze,

nie raz się szczerze uśmiałam. Co tam jeszcze... Nie jest to wg mnie idealna

sytuacja, w której Hermiona i Draco się łączą, ale trochę uroku to ma. Gdyby

nie ta na przemian buraczana i jąkająca się Granger na początku. Wszystko

jest plastyczne, ładne zdania. Błędy - interpunkcyje, zresztą nie ma sensu

bawić się w ich wytykanie. Fick czyta się dobrze. I dobrze, że się pojawiło

uczucie, bez tego by było jałowo... Już myślałam, ze ten seks się bedzie do

końca ciągnął. Pozdrawiam i czekam na następne częsci.
Kitiara

class='quotetop'>QUOTE
Ta

przerwa Ci nawet dobrze zrobiła... party jeszcze lepsze od poprzednich... o

ile to możliwe

Eeee..., czy Ty

myślisz, że ja tak szybko piszę?
No nie, ja ten FF już dawno

skończyłam, dlatego mogę codziennie wklejać odcinki
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />


/>Sil, ja wiem, że tu jest dużo seksu, ale jak sama zauważyłaś nie tylko o

to chodzi (chociaż to tymowy erotyk pisany przez nimfomankę


border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>

PS: Już się kończy:)
Justa
Po pierwsze cieszę się, że wróciłaś Kit,

bo brak mi było nowych rozdziałów twoich FF'ów. Mam nadzieje, że pobyt w

szpitalu nie był bardzo straszny
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />


/>Mi się podoba, co prawda Hermiona jest tu totalną beksą, ale to twój FF i

to ty decydujesz jak się, kto zachowuje
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />.

/>Czekam na kolejne części, dawaj je szybko musisz nam wynagrodzić swoją nie

obecność
esstel
Powiem jedno ten ff jest świetny, miałam

okazje czytać wiele ff ale ten sprawił że aż zabrakło mi słów... z

niecierpliwością czekam na kolejne party
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' />
Kitiara

class='quotetop'>QUOTE
co

prawda Hermiona jest tu totalną

beksą,
-> Hermiona jest tu beksą?


border='0' style='vertical-align:middle' alt='blink.gif'

/>
Łoj... To chyba coś przeoczyłam.. Raz biedaczka się

załamała i zaraz beksa
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />

/>Zresztą to bardzo emocjonalnie reagująca postać, przynajmniej według

mnie.
Lubię Grangerową :]
corka_ciemnosci

class='quotetop'>QUOTE
No

nie, ja ten FF już dawno skończyłam, dlatego mogę codziennie wklejać odcinki



To ja chyba jutro widzę

kolejny odcinek, prawda... Jak już skonczone jest to opowiadanie to ja z

miłą chęcią przeczytam je i to jak najszybciej.

Bardzo się

cieszę, że odnciki pojawiają sie w zawrotnym tempie. Może nie sa

rewelacyjne, bo błędy się zdarzają, ale ca całkiem dobre. Czytam bez

mrugnięcia okiem, nic nie jest mnie w stanie ruszyć od monitora.

/>Dzisiaj to nawet podczas czytania nie odebrałam 3 telefonów... O ile były

tylko 3, ale co tam będę sie przejmowała.
Opowiadanie wazniejsze...

/>
Pozdrawiam i czekam na jutrzejsza publikacje, która oczywiście

specjalnie dla mnie sie pojawi
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />

/>CyCuś
Teodora
najwyraźniej moja znajomość gwary

uczniowskiej jest słaba, fizoluj, heh bardzo zabawne słowotwórstwo
esstel
Ja sie wcale

nie obraże jeśli jutro pojawi sie kolejna część opowiadania... a nawet wręcz

przeciwnie będe skakać ze szczęścia
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' />

Kitiara
Proszę. Jutro wkleję jeszcze tylko

epilog i nastąpi uroczy koniec:)


XI
TO WŁAŚNIE

MIŁOŚĆ


Can't explain

all the feelings that you're making me feel
My heart's in

overdrive and you're behind the steering wheel
Touching you,

touching me
Touching you, God you're touching me (…)

/>
I wanna kiss you every minute, every hour, every day
You got

me in a spin but everything is A.OK!
Touching you, touching me

/>Touching you, God you're touching me (…)

I believe

in a thing called love
Just listen to the rhythm of my hart

/>There's a chance we could make it now
We'll be rocking

'til the sun goes down
I believe in a thing called love

/>Ooh! Guitar!
[Darkness, I believe in a think called love]




Your eyes, tell me how you want me,
I can feel it in

your heart beat,
I know you like what you see
Hold me, I'll

give you all that you need,
Wrap your love around me
You're

so excited,
I can feel you getting hotter, oh baby
I'll take

you down, I'll take you down
Where no one's ever gone before


And if you want more, if you want more
More, more (…)

/>
You told me, I'm the only woman for you
Nobody does you

like I do
Then make a move before you try
And go much farther,

oh baby
You are the one, you, you are the one
And heaven waits

here at my door
And if you want more,
If you want more, more,

more

Then, Jump!
For my love
Jump in!

/>And feel my touch
Jump, if you want to taste my kisses in the night

then,
Jump for my love
I know my heart can make you happy

/>Jump in!
You know these arms can feel you up
Jump, if you

want to taste my kisses in the night then,
Jump! For my love

/>
When you are next to me,
Oh, I come alive
Your love

hurts inside
Oh, it feels so right
Come to me if you want me

tonight
[Girls Aloud, Jump]


Kończył się

październik i zaczęły się regularne treningi Quiddicha.
- Dobra, to wy

sobie dziś poćwiczcie, my możemy jutro – Draco uśmiechnął się blado do

Harry’ego, a Gryfoni patrzyli ze zdziwieniem na Kapitanów obu drużyn..


Malfoy był przygaszony i Potter doskonale wiedział dlaczego. Już kila

razy próbował porozmawiać z Hermioną, przekonywał ją, że podjęła pochopną

decyzję i żeby przemyślała wszystko jeszcze raz. Ale ona nie chciała go

wcale słuchać. Wyglądała na nieszczęśliwą, a Harry, mimo tego, że obiecał

Draconowi wiele cierpienia za skrzywdzenie przyjaciółki, jakoś nie kwapił

się karać Ślizgona, który wyglądał jeszcze markotniej od orzechowookiej

Panny Omnibus.
Lilien ze smutkiem patrzyła na swoją bliską koleżankę z

"wrogiego obozu".
„Muszę z nią pogadać. Niech Harry

mówi, co chce, ale ona szczerze nie porozmawia z drugim facetem, nawet

przyjacielem” – pomyślała.

- Jesteś pewien, Malfoy?

– zielonooki Kapitan Gryffindoru popatrzył na niego niemal z troską. -

W porządku, serio, ja i tak nie czuję się dzisiaj w nastroju do treningu,

boisko jest wasze – Draco starał się unikać wzrokU Hermiony, ona zaś

czyniła to samo z bardzo dobrym skutkiem.
- Dzięki, Malfoy –

Harry z wyrzutem spojrzał na jedną ze swoich zawodniczek i wyszedł jako

pierwszy na środek boiska.

- Czemu wracacie? – spytał

Severus, który właśnie szedł na boisko, popatrzeć jak gra jego drużyna.

Miała do niego dołączyć za chwilę Arabell i obejrzeć z nim trening

Ślizgonów.
- No, bo chcieli ćwiczyć Gryfoni, niech mają. My możemy

poćwiczyć jutro, poza tym nie czuję się dziś najlepiej.
- Ty ostatnio

w ogóle nie czujesz się najlepiej – z politowaniem powiedział Severus.

– Wiesz, co? Może chcesz pogadać z chrzestnym, tak szczerze i od

serca, co? – dodał, gdy reszta Drużyny się odeszła.
- Eee...

/>- Żadnych potterowskich dialogów sobie nie życzę – uciął Snape.

– Dziś o dziewiętnastej u mnie w gabinecie, musimy pogadać. Zobaczysz,

że ci ulży.
- Jasne... – Draco wolał się nie spierać, Severus

miał zbyt poważną minę.
- No i co? – spytała de Lincourt,

wyłaniając się zza pleców Severusa.
- Gryfoni grają, nie ma co oglądać

– szybko oznajmił Severus.
- O! A ja mam ochotę

popatrzeć! Dotrzymasz mi towarzystwa, Severusie? – uśmiechnęła się

rozbrajająco i Snape nie miał innego wyboru, jak przez godzinę wysłuchiwać,

zagrzewających Gryfonów do walki, okrzyków Arabell.
„Albo się

starzeję, albo mam fioła na jej punkcie” – pomyślał w pewnym

momencie. Za chwile doszedł do słusznego wniosku, że to drugie zdanie jest

prawdziwsze. Szalał za nią, myślał o niej niemal cały czas. No i dla niej

był w stanie obejrzeć trening Quiddicha Gryfonów, chociaż Harry z daleka

wyglądał zupełnie jak James...

„Jak mu powiedzieć, że

zostanie ojcem? – myślała Arabell. – Najlepiej wprost, prawda?

Powiem przy najbliższej okazji”.
Kobieta czuła wewnętrzny

spokój. W jakiś sposób intuicyjnie wyczuwała, że Severus nie będzie zły.

Obawiała się raczej jego zaskoczenia, konsternacji, w końcu trochę już go

poznała.
„Arabell, będziesz musiała być delikatna” –

pomyślała nie bez rozbawienia profesor Obrony przed Czarną Magią.


/>******
- Jeżeli tak jest, to powiedz jej, że ci na niej zależy

– spokojnie orzekł Severus po półgodzinnej rozmowie z Draconem
-

Łatwo ci mówić. Powie, że mi zależy tylko na jednym i każe się odwalić.

/>- A mówiłeś jej, że ci na niej zależy? Skąd wiesz jak zareaguje?
-

Jakżeś taki mądry, to czemu nie powiesz de Lincourt, że jest ci bliska i że

ci zależy, co? Nie patrz tak na mnie, cała szkoła wie o waszym romansie

– Draco był naburmuszony i smutny.
- Draco, my sobie, jak

widzisz, dajemy radę – Snape wyglądał na lekko rozdrażnionego. - Nie

bój się, powiem jej, chociaż to nie takie łatwe i wiąże się z

zaangażowaniem...
- Ano, właśnie! – wszedł mu w słowo Draco.


- I tu cię mam. Ale w takim razie wolisz cierpieć?
- Nie, ja się

już tak nie boję zaangażowania, ale to takie... Ona jest jedyną dziewczyną

wzwiązekzktórąmógłbymsięzaangażowaćalebojęsiężemnieodtrąci – bardzo

szybko i bardzo niewyraźnie powiedział Draco, mocno się rumieniąc.

/>„Zakochał się jak nic” – pomyślał Severus z czułością


- Możesz powtórzyć, drogi chrześniaku? Nic nie zrozumiałem –

Mistrz Eliksirów miał dziwną minę. – Masz, napij się Magicznej Cioci,

to dobry, mocny i szlachetny bimber pędzony przeze mnie za cichą zgodą

dyrektora, ale o tym cicho-sza – Snape zrobił minę konspiratora. -

Napij się i powiedz jeszcze raz, powoli i spokojnie, o co ci chodzi. Nie mam

zamiaru ćwiczyć na tobie Legilimencji, liczę na szczerość.
Draco

okazał się zafascynowany Magiczną Ciocią.
- To jest pyszne –

powiedział. – Co ty wujku dodajesz, że ma taki zajefajny smaczek?

/>- Po pierwsze, mów po ludzku, a nie po mugolsku, a po drugie, nie mogę ci

powiedzieć, bo to moja słodka tajemnica.
- Rozumiem, mam tylko prośbę.

Ponieważ stoję Potterowi jeszcze jedną wódkę – Draco zignorował minę

nauczyciela z serii „co ta młodzież po nocach wyrabia w

dormitoriach” i ciągnął niezrażony dalej – to czy mógłbyś mi

odpalić jedną flaszkę, a nawet dwie, drugą dla mnie na jakąś okazję, bo to

jest świetne.
- Najpierw powiedz po angielsku, a nie po angielskiemu,

to, co mówiłeś wcześniej, a co do bimbru, dogadamy się później –

orzekł Severus i splótł ramiona w geście oczekiwania. – Słucham.

/>- Ona jest jedyną dziewczyną – Draco się zawahał, ale wzrok Severusa

był ciepły (sic!) i łagodny, co zdarzało się niezwykle rzadko i chłopak

podjął temat zwierzania się - w związek, z którą mógłbym się zaangażować,

ale boję się, że mnie odtrąci... A raczej już odtrąciła i zrobi to pewnie po

raz drugi.
- Co za fatalizm. Bądź z nią szczery.
- I kto to

mówi?
- Cicho bądź, bo ci bimbru nie dam – Severus uśmiechnął

się złośliwie.
- My, mężczyźni jesteśmy emocjonalnie zubożali w

stosunku do kobiet – powiedział nagle Draco.- Zwłaszcza tacy jak ja,

którzy nie wierzą w szczere uczucie, i którzy uciekają od zaangażowania. To

żałosne.
- To prawda – Severus popatrzył ze zdziwieniem na

Dracona, który powiedział na głos słowa, których on sam obawiał się wymówić.


- Ona ma mnie za płytkiego samca – Draco popatrzył z miną

skazańca na swojego opiekuna i ojca chrzestnego w jednym. – Myśli, że

mi tylko na seksie zależy i na niczym więcej, ale ja za nią tęsknię tak w

ogóle.
- To jej o tym powiedz.
- A ona mi znowu odpowie sayonara

i goodbye, tak? – żałośnie stwierdził blondwłosy Casanova i dolał

sobie troszeczkę bimbru. Severus zrobił to samo.
- Wiesz, zawsze jest

to ryzyko... Musisz spróbować.
- Ale powiem ci tak szczerzę, chociaż

się tego wstydzę...
- Tak? Nie martw się, nie będę z ciebie drwił,

Draco – Snape łyknął trochę ze szklanki i lekko się skrzywił, bo

trunek był bardzo mocny chociaż słodkawy w smaku.
- No, wiesz, ja się

po prostu boję, że dostanę kosza, nie wiem, co wtedy zrobię. Tak bardzo mi

zależy na tym, żeby do mnie wróciła, że cholernie boję się odrzucenia,

rozumiesz, drogi ojcze chrzestny?
Severus ciężko westchnął. Zastanowił

się, co sam by zrobił, gdyby Arabell go rzuciła. Czułby się paskudnie.

/>- Wiem, co masz na myśli, naprawdę – powiedział po chwili milczenia

i zatopił spojrzenie swoich czarnych, bezdennych oczu w szarych tęczówkach

chłopaka.
- Ja wiem, że w końcu muszę się odważyć. Żeby było

zabawniej, to właśnie seksu brakuje mi w najmniejszym stopniu, chociaż też

za tym tęsknię, a na początku cholernie mi doskwierał brak miłosnych

uniesień z Hermioną. Brakuje mi jej uśmiechu, ciętych odpowiedzi, jej

poczucia humoru, jej bliskości i ciepła, tego jak potrafiła mnie słuchać,

pocieszyć, poprawić mi nastrój. Ależ byłem kretynem, że nie okazywałem jej

jak wiele dla mnie znaczy.... Boże, co ja mówię! – Draco jednym

haustem wypił resztę bimbru i zapalił papierosa.
- Nie obraź się,

Dracze, ale gadasz jak zakochany – powiedział Severus i obserwował

nietypową reakcję swojego ucznia.
Malfoy, co prawda, spojrzał koso na

Mistrza Eliksirów, ale ani się nie zaperzył, ani nie zdenerwował.
-

Widzisz, ty też to mówisz. Lilien tak samo zdiagnozowała moją chorobę. Może

Granger rzuciła na mnie jakiś czar miłosny? – próbował zażartować, ale

sam uśmiechnął się bardzo smutno do tego „przypuszczenia”.

/>- Ech, to może są i czary, ale nie tego typu – Snape pokręcił

przecząco głową i nalał sobie kolejną porcję Magicznej Cioci, chłopak jednak

dał znak nauczycielowi, że nie chce więcej, gdy ten spróbował dolać alkoholu

także do jego szklaneczki.
- Sam sobie muszę z tym poradzić, dobrze o

tym wiem. Zbyt wiele Magicznej Cioci może mi tylko zaszkodzić, a nie pomóc w

rozwiązaniu mojego powikłanego życia emocjonalnego.
- Draco, przestań,

bo zaczynam mieć wątpliwości, co do tego, który z nas jest dorosły –

zażartował mile zaskoczony dojrzałą postawą młodzieńca Severus. Ślizgon

uśmiechnął się smutno, a na jego policzkach wykwitł lekki rumieniec.

/>Obydwaj mężczyźni siedzieli w ciszy przez kilka chwil.

- Kiedy

idziesz odwiedzić mamę? - spytał z troską w głosie Severus.
- Jutro.

Ostatnio z nią coraz lepiej. Pytała mnie w zeszłym tygodniu jak tam w szkole

i czy w końcu zechciała spotykać się ze mną jakaś porządna dziewczyna, i czy

umówiła się ze mną na więcej niż trzy randki. I co ja jej mogłem powiedzieć?

Że jest taka jedna, na której mi zależy, ale pozwoliłem jej odejść, bo nie

okazałem jej swojego zaangażowania i zachowywałem się jak zimny drań? No,

sam powiedz – gorzkie, pełne smutku słowa lekko zirytowały

Snape’a.
- Draco, przestań się zadręczać, po prostu porozmawiaj

z Hermioną. Mogę ci tylko powiedzieć, że ona wcale nie wygląda na szczęśliwą

i według mnie masz u niej nie tylko szansę, ale ogromną szansę, musisz tylko

odpowiednio się zachować. Nie bądź macho i tyle.
Chłopak westchnął.


- Masz rację. Dzięki za rozmowę i za poczęstunek – kiwnął głową

w kierunku pustej szklanki. – Pójdę już do siebie, mam o czym myśleć w

samotności.
Wstał i ruszył do drzwi.
- Draco, poczekaj, chciałeś

dwie butelki bimbru. – Severus wstał i podszedł do dobrze wyposażonego

barku. – Proszę – powiedział i podał młodzieńcowi dwie Magiczne

Ciocie. – Nie spij Pottera, bo i tak wolno myśli.
- Nie ma

strachu – chłopak szczerze się uśmiechnął. – Dobranoc i jeszcze

raz dzięki za rozmowę. Trochę się wygadałem i mi ulżyło. Życzę szczęścia z

de Lincourt.
- Nie dziękuję, nie chcę zapeszyć. Trzymaj się Draco,

będzie dobrze, zobaczysz
- Obyś miał rację – Ślizgon wyszedł i

zamyślony ruszył w kierunku pokoju wspólnego Domu Węża.

******


Była pierwsza sobotnia noc listopadowa. A raczej późny wieczór. Na

dworze było jednak ciemno jak w nocy, wiał porywisty wiatr, a deszcz

zaciekle zacinał o szyby okien Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.

/>Severus wpatrywał się w niemal czarny jak jego oczy krajobraz za oknem.

Miał wrażenie, że deszcz w końcu doprowadzi do popękania szyb.
Drzwi

za nim otworzyły się z cichutkim skrzypieniem i Severus nadstawił uszu.

/>- Sever – usłyszał cichy, miękki szept kobiety.
- Co tu

robisz, Arabell? – zapytał nie odwracając się od okna, zafascynowany

gwałtownością i wściekłością burzy. Niebo przecięła błyskawica i dał się

słyszeć niezbyt odległy huk grzmotu.
- Boisz się burzy? – de

Lincourt nie potrzebowała światła by oczami wyobraźni zobaczyć lekki

ironiczny uśmiech Mistrza Eliksirów, powodujący nikłe wygięcie kącików

wąskich warg.
- Nie, burze są mi całkowicie obojętne, – odrzekła

cicho – ale ty nie – powiedziała to i wcale nie przyszło jej to

z trudem. Severus wyglądał tak, jakby nie dosłyszał drugiej części zdania.

Oczy kobiety powoli przyzwyczaiły się do ciemności. Widziała teraz wyraźnie

jego sylwetkę na tle niemal czarnego okna.
- Ja uwielbiam burze... Jak

takie potężne zjawisko natury może być dla kogokolwiek obojętne? Burzy można

się bać, albo jej nienawidzić, zupełnie jak mnie – w głosie

Snape’a dało się wyczuć gorzką ironię i sarkazm. – Tylko dziwni

ludzie kochają ten żywioł. Dziwacy, samotnicy i tym podobni.
-

Uważasz, że jestem nienormalna? – spytała łagodnie, kładąc mu rękę na

ramieniu.
- Bo mówisz, że burza jest ci obojętna? – odpowiedział

zapytaniem.
- Bo mówię, że ty nie jesteś mi obojętny, Sev –

wyszeptała mu do ucha, wspinając się na palce.
Mężczyzna odwrócił się

do niej przodem. Było ciemno, ale wyraźnie widział jej ciemnoniebieskie oczy

wpatrujące się niego z powagą.
- Bredzisz, Bell – szepnął cicho

i wsunął dłonie w jej rozpuszczone, miedziane włosy.
- Nie bredzę

– uśmiechnęła się ciepło i przywarła mocno do jego twardego, silnego

ciała.
Severus pochylił się i delikatnie musnął wargami jej czoło.

/>- Czemu przyszłaś?
- Bo tęskniłam, chciałam być przy tobie... z

tobą. Chciałam porozmawiać, ale teraz... – zawahała się i zamknęła

oczy.
- Tak? – wyszeptał do jej ucha. Czuła jego ciepły oddech i

słyszała miarowe bicie serca.
Uśmiechnęła się w duchu na myśl o tym,

jak setki razy na korytarzu słyszała w rozmowach uczniów, że Snape serca nie

ma.
- Chce się z tobą kochać – szepnęła.
- Nimfomanka

– zadrwił, ale wyczuła w jego głosie ciepło i czułość. – Już

myślałem, że coś do mnie czujesz, a tobie chodzi tylko o seks.
-

Oczywiście, a co myślałeś niepoprawny romantyku? – odpowiedziała mu

żartobliwie.
Severus cicho się zaśmiał. Rzadko kiedy śmiał się w ten

sposób. Kiedyś robił tak przy swojej ukochanej żonie, teraz przy dwóch

kobietach, które zawładnęły jego sercem. Lilien i Arabell. Był to ciepły i

miło brzmiący śmiech. Niemal dobroduszny.

Kobieta delikatnie

pocałowała szyję swojego kochanka, a mężczyzna przytulił ją do siebie

mocniej. Powoli zaczęła rozpinać guziki jego czarnej koszuli i całowała

każdy odkryty fragment skóry Severusa.
Znała na pamięć rozkład jego

prywatnego pokoju, więc brak światła nie przeszkadzał jej w podprowadzeniu

Mistrza Eliksirów do głębokiego fotela. Pchnęła go lekko na wygodne

siedzenia a sama usiadła okrakiem na jego kolanach. Odepchnęła jego dłonie,

gdy sięgnął pod obcisłą granatową bluzkę.
Zamruczał z niezadowolenia.


- Sev, pozwól mi się sobą zająć, dobrze? – Arabell miała ochotę

chociaż raz odwdzięczyć się za wszystkie cudowne pieszczoty, którymi ją

zawsze obdarzał.
- A jak nie pozwolę? – spytał przekornie.

/>- To cię zwiążę magicznymi więzami – odrzekła spokojnie.
-

Ostra jesteś - zażartował.
- Owszem, jestem i nie zmuszaj mnie do tego

żebym ci pokazała, jak bardzo – Arabell szeptała do ucha mężczyzny, a

jej dłonie powoli rozpinały ostatnie guziki jego jedwabnej koszuli.
-

Będę w takim razie grzeczny – powiedział z delikatną nutką drwiny w

głosie i pozwolił jej na delikatne pieszczoty.
Arabell całowała klatkę

piersiową Severusa, a dłońmi pieściła jego płaski brzuch. Mężczyzna

westchnął cicho, kiedyl zaczęła ssać delikatnie jego sutek. Odsunęła się od

niego nieco, żeby swobodnie rozpiąć czarne spodnie Mistrza Eliksirów.

Severus ujął jej twarz w dłonie i delikatnie pocałował miękkie wargi

kobiety. Rozchyliła usta, pozwalając mu na głęboki, zmysłowy i czuły

pocałunek.
- Jesteś wyjątkowa – wyszeptał jej do ucha i tym

razem to Arabell odnalazła jego usta, by obdarzyć go namiętnym i gwałtownym

pocałunkiem.
Odsunęła się po chwili i uklękła przed nim, by ściągnąć

swojemu kochankowi spodnie i bokserki. Snape teraz przedstawiał sobą ciekawy

widok (a raczej przedstawiałby, gdyby był widoczny w jakimkolwiek świetle),

bo został w samych (czarnych, oczywiście) skarpetkach.
Arabell

delikatnie pieściła wnętrze ud mężczyzny. Jej palce ześlizgnęły się na jego

twardą męskość i Severus wciągnął ze świstem powietrze.
Objęła członek

jedną dłonią, a palcami drugiej pieściła jądra kochanka. Jej usta musnęły

delikatnie żołądź. Poczuła, jak pod wpływem jej pieszczot męskość zwiększa

swoje rozmiary.
- Bell... – jęknął cicho Severus i wsunął palce

we włosy kobiety przyciągając ja do swojego rozpalonego ciała.
Ssała

delikatnie główkę, pomagając sobie pieszczotami rąk i chociaż mężczyzna

obiecał sobie w duchu, że będzie nad sobą panował, na nic to się zdało.

Jęczał bezwiednie z rozkoszy, a jego dłonie zacisnęły się mocno na włosach

kochanki.
Doprowadziła go niemal do utraty zmysłów. Spełnienie, które

osiągnął było tak silne, że z jego oczu popłynęły łzy.
Arabell

przełknęła nasienie i przytuliła policzek do uda mężczyzny. Tak bardzo

chciała mu powiedzieć, że go kocha, i że jest szczęśliwa nosząc pod sercem

jego dziecko, ale nie wiedziała jak.

Po kilku chwilach poczuła

jak silne dłonie obejmują jej ramiona i unoszą ją z klęczek. Severus

posadził ją sobie na kolanach i mocno ją przytulił. Słyszała jak jego serce

powoli odzyskuje spokojniejszy rytm. Zamknęła oczy poddając się pieszczotom

jego dłoni, które delikatnie gładziły jej plecy, kark i włosy.
-

Wszystko w porządku? – spytał po chwili z troską.
- Tak –

szepnęła. – Ja tak naprawdę... chciałam ci coś powiedzieć –

cieszyła się, że jest ciemno, bo to było o wiele trudniejsze niż myślała, a

tak chociaż nie musiała mu patrzeć w oczy.
- Mhm? – wymruczał i

pochylił się, by pocałować ją w policzek.
- Wiesz... będę miała z tobą

dziecko – wypaliła i przełknęła głośno ślinę.
Cisza, która

zapadła po tych słowach, przeraziła ją bardziej niż gdyby wrzasnął

„co?”, „jak mogłaś?”, albo coś w tym stylu.
-

Ja nie chciałam... – zaczęła się tłumaczyć ze strachem, ale Severus

położył palce na jej ustach.
- Cii... – szepnął.
Wiadomość

poraziła go jak piorun, ale nie czuł się ani zły, ani oszukany, poczuł coś o

wiele bardziej niepokojącego. Poczuł się szczęśliwy. Ale, czy rzeczywiście

to było niepokojące? Przecież chciał być z tą kobietą. Naprawdę chciał i

dziecko mu nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
- Jesteś pewna?

– spytał i pocałował jej dłoń
- Tak.. To już czwarty tydzień,

robiłam sobie test odpowiednim eliksirem. Ja wiem, że to dla ciebie

zaskoczenie i chcę tego dziecka, ale jeżeli ty się nie zgodzisz... to

trudno... – mówiła cicho i niepewnie, a głos jej drżał.
Zamknął

jej usta delikatnym pocałunkiem.
- Nic nie mów – wyszeptał.

Położył dłoń na jej brzuchu. –Będę ojcem? To już drugi raz w moim

życiu, tym razem powinienem sobie poradzić.
Nie mogła uwierzyć w to,

co usłyszała. Uśmiechnęła się przez łzy.
- No, co ty? Jesteś świetnym

pedagogiem i wychowawcą, czyżbyś wątpił w swoje zdolności, Severusie?

– zażartowała.
- Nie, tylko poprzednio nie miałem zbyt wielkiej

praktyki. Lil wychowywała ciotka... była taka sytuacja... – westchnął

głośno. – Wiesz, kiedyś ci opowiem.
- Dobrze. Teraz już wiem,

dlaczego masz takie świetne kontakty z młodzieżą – pozwoliła sobie na

odrobinę sarkazmu.
- Nie igraj ze mną, de Lincourt – Severus

udawał, że jest zły.
- Bo co mi zrobisz? – roześmiała się

kobieta. Poczuła się szczęśliwa, nie mogła uwierzyć, że on tak samo cieszy

się z tego dziecka jak ona.
- Coś wymyślę.
Severus podniósł

Arabell, wstał i podszedł po omacku do łóżka, na którym ją wygodnie ułożył.

Powoli zdjął z niej bluzkę i rozpiął stanik. Po chwili czuła jego delikatne,

silne dłonie błądzące po ciele i wargi muskające jej piersi. Jęknęła

cichutko.
- Jestem przy nadziei i trzeba się ze mną obchodzić

delikatnie.
- Przecież chciałaś się kochać – Severus pocałował

jej ciepłe wargi.
- Ja tak, ale nie wiem czy ono nie ma nic przeciwko

temu – zażartowała pokazując na swój, jeszcze płaski brzuch.

/>Severus uśmiechnął się i nic sobie nie robił z udawanych protestów

Arabell, ściągnął z niej obcisłe, czarne dżinsy.
Pocałował delikatnie

brzuch kobiety i przyłożył do niego ucho. Odchylił się i palcem postukał w

napiętą skórę.
- Tu tata – powiedział cicho. – Jesteś tam,

mały? Synku?
- A skąd wiesz, że to on? Wypraszam sobie, to na pewno

jest dziewczynka.
- O, a ty skąd wiesz?
- Na tej samej zasadzie,

co ty.
Severus przystawił jeszcze raz głowę do brzucha kobiety.

/>- Mówi, że nie ma nic przeciwko temu, żeby mama się trochę pokochała

– stwierdził z powagą i jeszcze raz ucałował usta de Lincourt.
-

W takim razie miałeś racje, to facet – nie bez złośliwości odrzekła

Arabell, gdy oderwał swoje wargi od jej warg.
- Ach, wy kobiety.

Myślicie, że my tylko o jednym – zawiesił głos i po chwili dodał z

rozbrajającym uśmiechem - i macie rację.
Arabell zaśmiała się i objęła

mocno swojego kochanka.

Tak delikatnie, jak tej nocy nie kochali

się nigdy wcześniej. Poruszali się powolutku, a w ciszy i ciemności

otulającej pomieszczenie dało się słyszeć jedynie szepty, westchnienia i

jęki obojga kochanków. Później Arabell zasnęła wtulona w męskie, ciepłe

ciało. Czuła się bezpiecznie i bardzo dobrze.

******

/>Hermiona chodziła przybita i smutna, ale coraz lepiej potrafiła się

maskować chociaż serce się jej krajało, gdy widziała smutne oczy Ślizgona,

któremu dała gigantycznego kosza miesiąc wcześniej. Przechodziła właśnie

obok Severusa, który lekko się do niej uśmiechnął, gdy powiedział

„dzień dobry, sir”. Było to dla niej zaskoczeniem, chociaż

niewielkim, bo nauczyciel od tygodnia miał niebywale dobry humor i nie

odejmował Gryfonom punktów tak często. Hermiona zdołała też zauważyć, że de

Lincourt stała się także bardziej wyrozumiał.
„Chociaż oni są

szczęśliwi” – pomyślała na poły sarkastycznie, na poły ze

smutkiem.

Była sobota i szła z biblioteki na obiad, który miał

rozpocząć się za kwadrans. Ron się do niej nie odzywał od jakiegoś czasu, co

było jej absolutnie na rękę. Zbliżyła się za to do Luny i Ginny, stały się

przyjaciółkami. Lilien ostatnio trochę jej unikała, ale nie była zła, raczej

nie wiedziała, jak ma rozmawiać z orzechowooką, za co Hermiona nie potrafiła

jej winić. Była przecież przyjaciółką Dracona.
„O wilku

mowa” – pomyślała Hermiona, gdy usłyszała za plecami znajomy,

dziewczęcy głos.
- Poczekaj, Herm!
- Cześć, Lil –

dziewczyna odwróciła się i nieśmiało uśmiechnęła. Ona też nie wiedziała jak

ma rozmawiać z panną Snape, czuła się w jakiś sposób winna wobec niej.

Lilien także kochała Dracona, tylko w inny sposób.
Tak, Hermiona

kochała tego niepoprawnego drania z blond włosami i zabójczym zimnym

spojrzeniu szarych oczu, a przyznanie się przed sobą do siły własnych uczuć

wcale nie ułatwiało jej próby zapomnienia o chłopaku.
- Chcę pogadać

po kolacji, dobra? – Lilien uśmiechała się przyjaźnie.
- Dobrze

– Hermiona popatrzyła na nią z zaciekawieniem. Doskonale wiedziała o

czym Ślizgonka chce rozmawiać i jęknęła w duchu, ale nie chciała być

niemiła.

*
Ron niestety był już w Wielkiej Sali. On i

kilkoro uczniów z Hufflepuffu. Powoli schodzili się ludzie z innych Domów.


Hermiona usiadła jak najdalej od Weasleya
Ronald popatrzył na

nią ironicznie i bardzo zimno, tak jakby była zwykłąpuszczalską.

/>„No, ale za kogo on mnie ma?” – pomyślała smutno.

/>Wszedł Draco i posłał jej smutne spojrzenie... jak zwykle i spokojnie

usiadł przy swoim stole.
- Książe cię porzucił? – spytał Ron i

jadowicie się uśmiechnął. Hermiona nie miała ochoty opowiadać, kto kogo

porzucił. I zignorowała „przyjaciela”.
- Już znudziła mu

się mała szlamowata panna Kopciuszek – dziewczyna zacisnęła zęby.

Miała ochotę wstać i mu przywalić, ale nie chciała marnować energii na

takiego głąba.
„Jak się nie odezwę, da mi spokój” –

pomyślała, ale za chwilę dowiedziała się, jak bardzo się myliła.

/>Ronald wstał i usiadł obok niej. Zamknęła oczy i westchnęła cicho.
-

Jak często się z nim pieprzyłaś? – spytał ze słodkim uśmiechem,

nachylając się do jej ucha.
- Nie pieprzyłam się z nim, tylko

uprawiałam miłość fizyczną, Weasley – syknęła przez zęby, chociaż

miała się nie odzywać.
- Brakuje ci tego, kochanie? – zadrwił.


Owszem, brakowało jej. Brakowało jej wszystkiego, co wiązało się z

Malfoyem, nawet takich głupstw, którymi jej robił obciach, jak wtedy z

żeglowaniem...
- Daj mi spokój, Ron – szepnęła, oblewając się

rumieńcem.

Lilien i Draco z niepokojem patrzyli na stół

Gryfonów, gdzie była dopiero jedna czwarta uczniów
- Znowu jej

dokucza, a nie robił tego już tak długo – Lilien pokiwała głową z

politowaniem.
- Jak tak bardzo o tym marzy, to mu po prostu przyłożę

– syknął Draco.
- Lepiej pogadaj z Hermioną, tchórzu –

dziewczyna rzucała mu pełne czułości, ale i zniecierpliwione spojrzenie.

Draco wywrócił oczami.
- Pogadam - zarumienił się, wymawiając to

słowo.
- Chyba na greckie kalendy* – zadrwiła Lilien i

popatrzyła na nową falę uczniów wlewających się do Sali.
-

Pogadam! – już pewniej powtórzył Ślizgon i popatrzył na

przyjaciółkę z irytacją.
- Wolisz chyba gadać z własną ręką –

dalej drażniła go Snape.
- Słuchaj, nie bądź dla mnie jak taka Weasley

jest dla Hermiony, okey?! – zdenerwował się chłopak.
- Nie,

po prostu próbuję cię do czegoś zmobilizować... No, sorry za tą niewybredną

aluzję, Draco – uśmiechnęła się przepraszająco, widząc, że ma minę

hipogryfa - mordercy i Malfoy tylko pokręcił z dezaprobatą swoją blond

głową.
Obydwoje jak jeden mąż spojrzeli na stół Gryffindoru.


/>- Dać ci spokój? A nie potrzebujesz pocieszenia? – Ron obleśnie się

uśmiechnął i położył poufale dłoń na ramieniu Hermiony. – Mogę cię

pocieszyć, chociaż nie mam tyle kasy, co Malfoy, księżniczko.
- Mam

gdzieś czyjąkolwiek kasę i dobrze o tym wiesz. Zabierz łapy, bo nie ręczę za

siebie – dziewczyna była zła i bliska łez.

- Kurwa, zaraz

tam podejdę i dam mu w ryj – powiedział cicho Draco, patrząc jak

Hermiona wzdryga się od niechcianych objęć Weasleya.
Lilien pogłaskała

go po plecach.
- Uspokój się, ona sobie poradzi, a poza tym, zaraz

przyjdzie Harry i go utemperuje.
- Miałem z nim pić wódkę. Ma dziś

przyjść do mnie.
- O, będziecie obgadywać kobiety?
- A co, tylko

wam wolno? – spytał zaczepnie i uśmiechnął się szeroko. – Nie

bój nic, nie dam złego słowa o tobie powiedzieć.
- Nie dasz, bo sam

będziesz o mnie mówił baaaaaaardzo dobrze – zadrwiła Lilien i

pocałowała go w policzek.

Hermionie ścisnęło się serce na ten

widok. Jak ona chciała być teraz na miejscu Lilien. Zazdrościła jej, ale nie

tak zawistnie, bo wiedziała, że między nimi nie ma nic więcej jak braterska

miłość.
- Och, Wielki Draco łatwo sobie znajduje pocieszenie, nie?

– drwił Ron prosto do jej ucha.
- Nie obrażaj Lilien ani

Malfoya, dobrze ci radzę – warknął ktoś obok. – I odsuń się od

Hermiony, bo ona nie ma zamiaru siedzieć obok ciebie – Harry spojrzał

ze złością na Weasleya.
Ron wstał.
- Jasne, Harry –

powiedział lepkim jak miód głosem. – Siadaj sobie obok panienki Ja

Wolę Bogate Chamskie Arystokratyczne Świnie – powiedział głośno i

wyraźnie. Wszyscy uczniowie spojrzeli w jego kierunku.
- Jeszcze jedno

słowo, a cię strzelę w ryj – syknął Harry.
- Odeszła mi ochota

na jedzenie przy takiej dziwce jak ty – syknął do ucha dziewczyny

Ronald i wyszedł z Sali.
- No i co się lampicie?! – Krzyknął

na zaciekawionych uczniów Potter.
Ludzie powoli odwracali wzrok i

zajmowali miejsca przy stołach.

Draco ze smutkiem patrzył jak

Hermiona heroicznie powstrzymuje łzy.
- Jeżeli ją chociaż jednym

słowem obraził, to go zabiję – powiedział bardzo cicho.
- I

pójdziesz siedzieć – Lilien westchnęła. – Lepiej zajmij się

Hermioną, nie Weasleyem.
- A kto zajmie się tym bucem, żeby dał jej

spokój?
- Sam przed chwilą widziałeś – wzruszyła ramionami

Ślizgonka.
- Och, Wielki Harry Rycerski Gryfon – z drwiną

powiedział Draco.
- No wiesz? Zazdrosny o mojego chłopa jesteś? Wrzuć

na luz – Draco spojrzał na nią z rozkosznym uśmiechem.


/>Harry objął Hermionę opiekuńczym gestem i troszkę ją to uspokoiło.
-

Co się stało? – spytał łagodnie. – Jak tylko powie ci coś

niemiłego, wal do mnie.
- Sugerował mi jedynie, że Draco się mną

znudził i mnie rzucił, co za palant. – westchnęła. Wolała nie

wypominać o sugestiach na temat Dracona i Lilien, Harry i tak wyglądał na

poruszonego.
- Nie przejmuj się, ale wiesz, ja cię nie rozumiem. Sama

sobie zrobiłaś krzywdę, zrywając z nim – popatrzył na dziewczynę ze

smutkiem i pogłaskał jej gęste, kasztanowe włosy.
- Ty nie rozumiesz,

Harry. Ja sobie robiłam większą krzywdę, gdy z nim byłam, bo robiłam sobie

nadzieje i tyle. Koniec tematu.
Harry pogładził ją po plecach i

pocałował w policzek.
- Porozmawiaj z nim – powiedział po prostu

i spojrzał na stół Slytherinu w momencie, gdy Draco zabijał go zazdrosnym

spojrzeniem.
- Żal mi go – wypalił, a Hermiona otrząsnęła się i

jedynie wbiła wzrok w podłogę

- Jestem zazdrosny nawet o

widelec, który trzyma w ręku, o jej szatę, o różdżkę, o wszystko, o Pottera,

bo ją objął – głos Draco był z jednej strony ironiczny, z drugiej

smutny.
- Wpędzasz się w paranoję, kotku – orzekła Lil. –

Chociaż o różdżkę... Może powinieneś być zazdrosny... ale nie, nieco cieńsza

od twojego sprzętu. Tylko trochę, ale to kwestia przyzwyczajenia.... –

Lilien rozjaśniała się, widząc jak twarz Dracona przybiera wyraz

spotęgowanej złości.
- Lilien, a chcesz dostać?
- A co mi dasz?

– uśmiechnęła się zalotnie. – Swoja różdżkę? – złośliwy

uśmiech zastąpił ten zalotny, a dłoń dziewczyny bezczelnie spoczęła na udzie

chłopaka.
- Weź przestań – Draco popatrzył na nią z lekkim

zażenowaniem. – Jestem wyposzczony i nie ręczę za siebie.
- O...

A sam sobie nie radzisz? – Lilien uroczo zamrugała i wlepiła w niego

rozanielony wzrok.
- To nie to samo. Więc uważaj, Lil – Draco

uniósł brew i ścisnął jej rękę.
- Zrobisz to przy wszystkich? –

w jej oczach igrały iskierki szczerego rozbawienia
- Nie, po obiedzie,

zaciągnę cię do siebie – Lilien się zaśmiała i potargała włosy

chłopaka.
- Chociaż poczucia humoru jeszcze nie straciłeś –

cmoknęła go w policzek i ponownie potargała mu blond czuprynę.
- Mój

aniołek – powiedział czule chłopak i mocno ja objął. – Co ja bym

bez ciebie zrobił, co? – przytulił ją z całej siły i mocno cmoknął w

czoło, aż ludzie przy stole Slytherinu zaczęli się oglądać w ich kierunku.


- Umarłbyś ze zgryzoty, ale ja ci nie pozwolę. Jesteś zakochany i

cierpisz, wiem, ale wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
- Zakochany

– Draco przewrócił teatralnie oczami i popatrzył na nią sceptycznie,

ale nie protestował tak intensywnie, jak zdarzało mu się wcześniej.
-

Lilien wiedzieć, co mówić. Draco nie zaprzeczać, bo być tylko samiec, a

samiec się mylić, o! – Snape zrobiła prześmieszną minę i pokazała

mu język.
- Tak, Lilien być mądra małpecka, pomóc Draco zrozumieć sam

siebie i dać mu swój przydział banana, żeby on poczuć lepiej.... ech Lil...

dorośnij – Ślizgon pokręcił z dezaprobatą głową, ale uśmiechnął się do

przyjaciółki.
- Och, Draco, właśnie takiego cię uwielbiam....
-

Wiem... khem, khem. Wyznałaś Potterowi uczucia?– chłopak zmienił

delikatnie temat.
- Eee... wyznam – szepnęła i się zarumieniła.


Spojrzała odruchowo na Harry’ego, który spokojnie jadł zupę

ogórkową i westchnęła.
- Jak mu nie powiesz, to sam mu wygadam, serio.


- No wiesz? Dobra, jak to zrobisz, to ja powiem Hermionie, że też ją

kochasz, w końcu to prawda, chociaż bronisz się przed nią jak możesz –

zaperzyła się Snape.
- Lil, ty mu to mówisz od kilku tygodni –

Draco olał groźbę przyjaciółki.
- Z ręka na sercu, Draco. Najpóźniej

za tydzień Harry się dowie, możemy się zakładać. I to ode mnie się dowie,

nie od ciebie.
- Trzymam cię za słowo – cmoknął ją w policzek i

zabrał się za jedzenie.
- A ty masz pogadać z Herm, bo jak nie to ja

pogadam z tobą, ale będzie bolało – cicho i jadowicie syknęła Lilien.

– Ja mówię poważnie, Dracze.
- Wiem – chłopak skinął

głową. Doskonale znał dziewczynę i wiedział, że mówi jak najbardziej serio.

– Pogadam z nią, naprawdę – Lilien uśmiechnęła się do niego, a

Draco poważnie popatrzył w jej czarne oczy.
- To dziwne, ale ja ci

wierzę, draniu – dziewczyna posłała mu szczery uśmiech.


/>* czyli nigdy...


******
- No, Hermi,

jazda na spowiedź! – Lilien pokiwała palcem w kierunku Gryfonki.


- Spowiedź? Miałyśmy pogadać, a się spowiadać... – orzechowooka

uniosła do góry brew.
- Spowiadaj się z tego, co nagadała ci ta ruda

kreatura, ale już!
- Jeeez, Lilien nie drzyj mi się do ucha

– Draco posłał jej spojrzenie pełne urazy i naprawdę złapał się za

ucho.
- Nie mówię do ciebie – odrzekła beztrosko czarnowłosa.

– Po co słuchasz?
- Ty nie mówisz do mnie?! Ty się po prostu

wydzierasz, aż włosy dęba stają – poirytowany chłopak pokręcił z

dezaprobatą swoim blond łebkiem.
- Tylko włosy? – niewinnie

spytała Snape, wpatrując się z rozbawieniem w Hermionę. Draco się lekko

zarumienił i popukał w czoło.
- Lilien, chociaż raz przeżyj dzień bez

aluzji – powiedziała spokojnie Hermiona posyłając jej blady uśmiech.


- Dzień bez aluzji jest dniem straconym – grzecznie

odpowiedziała Ślizgonka. – Chodź w jakieś spokojne miejsce, może na

błonia, to sobie pogadamy.
- Ale ja nie chce gadać o zaczepkach Rona.


- Ale ja chcę – Lilien objęła ją po przyjacielsku i przytuliła.

Hermionie od razu przeszła chęć na protesty i kłótnie. Uśmiechnęła się

niepewnie do Lilien i dała się grzecznie wyprowadzić na błonia.


/>- Cholera – powiedział cicho, sam do siebie, Draco. – Jestem

zazdrosny nawet o Lilien, chyba się leczyć powinienem.
- Nie da się

ukryć – usłyszał w odpowiedzi cichy i jadowity szept.
- Potter,

weź ty się zajmij sobą – spojrzał nieprzyjaźnie na zielonookiego

Gryfona i wrócił do swoich niewesołych myśli.
Harry przypatrywał mu

się przez dłuższą chwilę. Było mu go coraz bardziej żal.
- Serce się

człowiekowi kraje, jak na ciebie patrzy – powiedział łagodnie. - Wiesz

co, Malfoy? Ty trochę nawet schudłeś przez to wszystko – wlepił w

Ślizgona irytująco zaciekawiona i niemal zatroskane spojrzenie. - Przyjdę

dziś do ciebie na tą twoją wódkę i przemówię ci do rozsądku
- Dzięki

za pamięć – zakpił Draco.
- Ja mówię poważnie.
- To

wzruszające – sarkastycznie stwierdził Malfoy. - Nie powinieneś

przypadkiem mi dołożyć? W końcu miałeś to zrobić, jeśli skrzywdzę Hermionę.

– Draco patrzył na Harry’ego z zainteresowaniem i wyczekiwaniem

w szarych oczach. – Cóż, biorąc pod uwagę wszystkie obiektywne fakty,

to chyba ją skrzywdziłem, może nawet bardzo.
- Według obiektywnych

faktów, to ona zostawiła ciebie, a nie ty ją, Malfoy - spokojnie odrzekł

Harry. – Co prawda, po szkole krążą plotki jakobyś zdradzał ją na

prawo i lewo, co było powodem rozstania, ale o tym zapewne wiesz, tak jak ja

wiem, że to bzdura – Potter wzruszył ramionami.
- No, ja to

rzeczywiście WIEM, ale dziwię się, że ty także, Potter – głos Malfoya

ociekał ironią i sarkazmem.
- Możesz sobie drwić z tego, co mówię. Mam

to gdzieś, ale naprawdę przywalę ci, jeżeli w końcu z nią nie porozmawiasz.

Tobie, albo jej, albo wam obojgu – mówił spokojnie Harry.
- A

tknij ją tylko jednym palcem – syknął w afekcie rozzłoszczony Draco i

wbił pełen nienawiści wzrok w Gryfona.
- No widzisz, Malfoy? Zależy ci

na Hermionie. To weź w końcu jej to powiedz. – Potter wpatrywał się w

Ślizgona z zaciekawieniem, zdziwieniem i silną irytacją. Draco wyglądał na

lekko zaskoczonego jego słowami.
– Przemyśl to i do zobaczenia o

dziesiątej wieczorem na wódce – dodał jeszcze Harry i ruszył swoją

drogą.
Draco nic nie odpowiedział, tylko popatrzył smętnie za

oddalającym się Harrym. Doskonale wiedział, że Gryfon ma rację.


/>******
Rozmowa Hermiony i Lilien była krótka. Gryfonka opowiedziała

jej o zaczepkach Rona i panna Snape sucho stwierdziła, że jak dorwie

„ryżą łasicę”, to jej nakopie.
Oświadczyła także, że

Malfoy cierpi strasznie z powodu rozstania i że Hermiona powinna przemyśleć

tą sprawę jeszcze raz, już na spokojnie.
- Ale ja za bardzo się

zaangażowałam i nie chcę się zawieść – oświadczyła zgodnie z prawdą

Gryfonka i odgarnęła z czoła niesforny kasztanowy lok.
- Na moje oko,

on też się zaangażował, mimo że nie bardzo chce się do tego przyznać. To

tchórz, powiedział, że z tobą porozmawia i nic. Bądź tą mądrzejszą i zacznij

rozmowę. – Lilien mówiła cicho i spokojnie, z troską.
- Tak,

ZAANGAŻOWAŁ SIĘ. Tylko nieco inaczej – sarkastycznie wypaliła Granger.


- Oj, bo się założę i wygram ten zakład, Hermi. – Snape

uśmiechnęła się przekornie. – Jesteś inteligentna i nie wiesz, że

faceci boją się uczuć? Zwłaszcza swoich uczuć i zwłaszcza tacy jak Draco,

którzy uchodzą za zimnych i nieprzystępnych, i którzy zapierają się rękami i

nogami, że do uczuć wyższych nie są zdolni.
Hermiona nie odpowiedziała

na te słowa zupełnie nic. Musiała przyznać w duchu rację Lilien i tylko

spuściła wzrok.
- Boję się, że będę cierpiała.
- Hermiona, ty

chyba cierpisz właśnie teraz. – Lilien popatrzyła na koleżankę, jak na

osobę, której brak piątej klepki.
- Mogę cierpieć bardziej –

odrzekła orzechowooka.
- O, nie. Draco prędzej by sobie wyrwał język,

albo rękę odciął, niż w jakikolwiek sposób miałby cię skrzywdzić. Trochę go

już znam. Zlituj się nad nim i nad samą sobą. Pomyśl trochę. Jemu naprawdę

zależy, Herm.
Gryfonka westchnęła i nieznacznie skinęła głową.
-

Dobrze – wyszeptała.
- No, tak lepiej. – Lilien posłała

jej przyjazny uśmiech. – Chodź do zamku, jest coraz chłodniej.

/>
******
Kitiara
Hermiona czuła się nieco lepiej po

rozmowie z Lilien i nawet zastanawiała się, czy nie zacząć rozmowy z

Draconem jeszce tego samego dnia. Humor jej się nieznacznie poprawił, nie

warczała na otoczenie i miała mniej nieobecny wyraz oczu, niż przez

ostatnich kilka tygodni.
Niestety, nie wszystkim osobom z jej

otoczenia podobało się to, że jest bardziej społeczna niż w ostatnich

dniach.
Ron kilka razy rzucił pod jej adresem niewybredny tekst, ale

starała się go ignorować.

Po kolacji panna Granger siedziała

przy kominku i czytała spokojnie mugolską powieść „Duma i

uprzedzenie”.
Harry poszedł gdzieś z Lilien. Jak zwykle,

zresztą... Wieczorem wybierał się pić do Slytherinu. Dziewczyna uśmiechnęła

się pod nosem i spojrzała na zegarek. Dochodziła ósma wieczorem. Zamknęła

książkę i oderwała się od miłosnych perypetii pana Darcy’ego.

/>„Może pójdę teraz do Dracona i z nim porozmawiam?” –

pomyślała, ale bała się trochę, że taki wypad nie skończyłby się zwykłą

rozmową. Jej ciało było tak stęsknione za pieszczotami Malfoya, że nie

stawiałaby żadnych oporów, a wątpiła, aby Draco zachował wstrzemięźliwość na

jej widok. Za każdym razem, kiedy na nią spojrzał, widziała w jego oczach

nie tylko smutek i tęsknotę, ale także namiętność.
Zdrowy rozsądek

podpowiadał jej, że porozmawiać ze Ślizgonem powinna na „neutralnym

gruncie”, a to oznaczało, że jego dormitorium zdecydowanie odpada.

/>Hermiona zdecydowała, że musi się przejść po zamku, bo inaczej zwariuje.

Po chwili doszła do wniosku, że lepiej do spaceru nadają się błonia.

Ponieważ było dosyć późno, po cichu poszła do siebie, wzięła z szafy płaszcz

i udała się w kierunku wyjścia z zamku. Kilkanaścioro Gryfonów w Pokoju

Wspólnym obserwowało z zaciekawieniem, jak wychodzi przez portret, ale nikt,

ku jej uldze, nie zadał żadnego pytania.

Świeże, zimne powietrze

orzeźwiło Hermionę. Zamknęła oczy i ruszyła w kierunku chatki Hagrida. Nagle

stwierdziła, że odwiedzi starego przyjaciela. Ostatnio unikała wszystkich i

wszystkiego, a teraz poczuła się winna, że Rubeus czuł się samotny. Przecież

Harry także był zajęty sobą i Lilien, a Ron... Cóż, ostatnio miał swoich

przyjaciół gdzieś...

Hagrid ucieszył się z jej wizyty jak małe

dziecko.
- Och, cześć Hermi – powiedział. – Hierbatki?

/>- Cześć, Hagrid. Tak, poproszę.
- Już ósma, powinnaś być w Zamku.


- Wiem, ale tak jakoś... chciałam cię zobaczyć. Chyba mnie nie wydasz?


- Hermiona, co ty? – zagrzmiał rubasznie ogromny mężczyzna i

nalał jej ogromny kubek herbaty.
- Dzięki Hagrid – dziewczyna

upiła łyk i spojrzała na przyjaciela. – Przepraszam, że nie

odwiedzałam cię tak długo.
- Nie gniewam się, Hermi. Cholibka, wiem,

że masz własne problemy – popatrzył na nią z troską. – Dobrze

się czujesz?
- To dziwne, ale tak. Chociaż nikt nie potrafi skopać

sobie życia tak jak ja. Sobie i innym.
- Przestań, Hermi. –

Hagrid popatrzył na nią z wyrzutem.
- Mam nadzieję, że nie wierzysz w

te durne plotki na temat zdrad Dracona i tym podobnych bzdur. Ludzie nie

mają własnego życia i czepiają się innych. – dziewczyna westchnęła i

uśmiechnęła się smutno.
- Oczywiście, że nie wierzę. Malfoy jakoś nie

wygląda na tryskającego szczęściem amanta. Jeszcze nigdy nie widziałem go

tak smutnego – Rubeus walnął się na krzesło obok Hermiony.
- A

co tam u ciebie? – dziewczyna szybko zmieniła temat. Poczuła się

winna, słysząc z ust Hagrida o smutku Dracona.
- Po staremu, cholibka.

Madame Maxime ma mnie odwiedzić na początku lipca – uśmiechnął się do

dziewczyny i pogładził ją po głowie. Nie ciągnął tematu, którego nie chciała

kontynuować Hermiona, za co była mu bardzo wdzięczna.

***

/>Gryfonka wyszła z chatki gajowego za piętnaście dziewiąta. Postanowiła się

przespacerować do skraju Zakazanego Lasu i wrócić do Zamku.
Opatuliła

się szczelniej płaszczem i zamyśliła się nad swoim przyszłym losem.
-

Nie boisz się chodzić sama po nocach? – usłyszała, doskonale znany

jej, męski głos i przeszedł jej po kręgosłupie dreszcz niepokoju.
-

Byłam u Hagrida, Ron – odrzekła chłodnym, obojętnym tonem. –

Możesz mi powiedzieć, co tu robisz? Chyba za mną nie łazisz?
- A, co,

przeszkadza ci moje towarzystwo? – Ronald spokojnie stanął przed

dziewczyną, nie pozwalając iść jej dalej. Hermiona poczuła zimny strach.

/>„Uspokój się” – skarciła w duchu samą siebie. Znała Rona

od tylu lat i nie rozumiała tego, co powodowało narastanie w jej duszy

instynktownego lęku.
- Ja też mogę cię spytać, co tutaj robisz o tak

nieprzyzwoitej porze... Umówiłaś się z kimś? – słowa chłopaka były

chłodne i obojętne. Ron patrzył na nią z niemiłym wyrazem twarzy, w której

mogła dostrzec ogromne pokłady pogardy.
- Już ci mówiłam, że byłam u

Hagrida, a teraz chcę się przejść, więc mnie lepiej przepuść – strach,

który odczuwała był coraz silniejszy i niezależnie od tego jak mocno

Hermiona starała się sobie wmówić, że przecież nic jej nie grozi, fale

zimnego niepokoju raz po raz, zalewały jej ciało zimnym potem.
- Aha,

przejść się o takiej późnej porze. Ciekawe – Ron zrobił kilka kroków w

stronę Hermiony i dziewczyna odsunęła się instynktownie. Zaczęła żałować, że

w pobliżu nie ma Kła, pewnie buszował niedaleko, na obrzeżach Lasu.
-

A ty to co? Nie masz prawa mnie śledzić, Ronaldzie Weasley. Nie masz prawa

się nawet do mnie odzywać. Nie po tym, co mi zrobiłeś i jak mnie traktowałeś

– głos Hermiony był zimny, ale dało się wyczuć, że lekko drży.

/>
Ron zrobił kilka kolejnych kroków w stronę dziewczyny i złapał ją za

rękę. Hermiona odskoczyła gwałtownie i wyrwała mu dłoń.
- Chyba się

mnie nie boisz, co? – Ron zaśmiał się cicho. Hermiona jedynie

przełknęła ślinę i próbowała siłą umysłu zmusić swoje serce do wolniejszego

rytmu.
- Jesteś zwykłą dziwką, Hermiona – powiedział z jadowitą

satysfakcją. – Możesz mi powiedzieć, jak to jest być dziwką?
-

Nie jestem żadną dziwką! – Hermiona mimo strachu poczuła ogromną

nienawiść i złość.
- Owszem, jesteś – chłodno odrzekł chłopak i

złapał ją za obydwa nadgarstki. Zbliżył twarz do jej twarzy, tak, że czuła

na policzku jego oddech.
- Jesteś dziwką, Herm.
- Jeżeli jestem

dla ciebie dziwką, to dlaczego ze mną rozmawiasz? – wysyczała ze

złością i strachem dziewczyna.
- Och, masz rację – Ron

uśmiechnął się bezczelnie i zacisnął dłonie na przegubach Hermiony aż do

granic bólu. Dziewczyna zacisnęła zęby, żeby nie syknąć. Teraz bała się już

naprawdę mocno i czuła jak jej serce tłucze się w klatce piersiowej, a po

kręgosłupie obficie toczą się krople zimnego potu. Najgorsze było to, że

strach ją paraliżował i nie mogła się ruszyć.
- Masz rację –

powtórzył chłodno Weasley. – Z dziwkami się nie rozmawia, one służą

zgoła do czegoś zupełnie innego.
- Co?! – Hermiona nie mogła

uwierzyć w bezczelność Rona. Jej lęk wzrósł jeszcze bardziej
- Takie

dziewczyny jak ty po prostu się pieprzy, skarbie – Hermiona poczuła

jak po policzkach spływają jej łzy upokorzenia i strachu. Teraz się już nie

bała, ale była przerażona, a upokorzenie, które zaserwował jej Ron,

spowodowało, że poczuła się zbrukana, słaba i bezbronna. Jednak obok tych

uczuć tlił się także gniew.
- Co ja ci zrobiłam? – spytała przez

łzy. – Co ci zrobiłam, że tak mnie poniżasz?
- Ty sama siebie

poniżasz, sama z siebie zrobiłaś dziwkę, kochanie.
- Ale z ciebie

sukinsyn – wyszeptała cicho.
Policzek, który wymierzył jej Ron

był tak silny, że upadła na lekko wilgotną ziemię i z sykiem bólu złapała

się za twarz. Była tak przerażona, że zaczęła cicho szlochać.
- Nigdy

tak do mnie nie mów, głupia suko! – warknął, i gdy próbowała się

podnieść, z powrotem pchnął ją na ziemię.
- Zabawimy się, mała –

powiedział zimno i zanim dotarło do niej co się dzieje leżała na zimnej,

wilgotnej darni, przygnieciona ciężkim, męskim ciałem. Z jej płuc wydarł się

głośny, spazmatyczny szloch przerażenia.
- Zamknij się, suko!

– Ron trzasnął ją z całej siły w twarz. Wciągnęła ze świstem powietrze

i próbowała go uderzyć, albo z siebie zepchnąć, ale był zbyt silny. –

Myślisz, że tylko Malfoy potrafi dobrze pieprzyć? – zadrwił zimnym

tonem. - Zamknij się i leż spokojnie, to będzie mniej bolało, głupia,

ślizgońska dziwko.
Hermiona zaszlochała jeszcze głośniej, ale ponowne

uderzenie w twarz trochę ją uspokoiło. Ron brutalnie zerwał z niej płaszcz i

Hermiona krzyknęła głośno z przerażenia.

***
Draco musiał

się przejść. Wyszedł o wpół do dziewiątej z Zamku i poszedł prosto w

kierunku Zakazanego Lasu. Kiedyś się go bał, ale od jakiegoś czasu, głównie

dzięki Lilien, polubił tam chodzić, gdy potrzebował samotności. Teraz chciał

pomyśleć. Nie zapuszczał się zbyt głęboko, chodził bliżej skraju, żeby nie

zabłądzić, albo nie natknąć się na jakieś niebezpieczne stworzenie. Kiedy

tylko przekraczał linię Zakazanego Lasu, kładł dłoń na rękojeści swojej

różdżki, wtedy czuł się bezpiecznie. Tak samo było i tym razem. Szedł

skrajem tajemniczej puszczy z dłonią w kieszeni, zaciśniętą na dodającym

pewności kawałku bambusowego drewna.
Otaczały go zewsząd tajemnicze

odgłosy lasu. Gdzieś usłyszał pohukiwanie sowy i krzyk kruka, ale nic

niepokojącego nie dało się wyłowić z niemal głuchej ciszy. Było bardzo

ciemno, bo pełnia miała nadejść dopiero za dwa tygodnie, a gęsto osadzone

drzewa skutecznie tłumiły nikły blask księżyca.
Draco przeszedł

jeszcze parę kroków i usiadł na ogromnym pniu. Zastanawiał się, jak zacząć

rozmowę z Hermioną.
Nie miał pojęcia, ile czasu tak siedział, kiedy w

pewnym momencie coś usłyszał. Przez chwilę miał wrażenie, że to ludzkie

głosy, ale szybko doszedł do wniosku, że musiał się przesłyszeć.
Kiedy

jednak wyraźnie dobiegł go przejmujący, kobiecy krzyk i szloch, bez namysłu

wstał i ruszył szybkim krokiem w kierunku wyjścia z Zakazanego Lasu. Przez

jego ciało przeszyła zimna fala niepokoju.

W ciągu niecałej

minuty dobiegł w szalonym tempie do skraju gęstwiny ogromnych, mrocznych

drzew. Widok, który ukazał się jego oczom, wstrząsnął nim tak mocno, że

przez chwilę nie był w stanie się ruszyć. Mógł jedynie stać i patrzeć jak

jakaś młoda kobieta wyrywa się z objęć mężczyzny, który brutalnie rozepchnął

jej nogi i z całej siły uderzył ją w twarz.
Szok minął tak nagle jak

się pojawił i Draco jednym susem znalazł się przy napastniku i ofierze,

zrzucając mężczyznę z ciała dziewczyny i błyskawicznym ruchem wbił różdżkę w

miejscu krtani chłopaka.
- Nie ruszaj się, skurwielu – warknął

cicho, wbijając różdżkę mocniej w miękkie ciało. Przyjrzał się uważnie

chłopakowi i lekko nim wstrząsnęło.
- Jezu, Weasley – wysyczał

przez zaciśnięte zęby. – Tak nisko upadłeś? Chociaż chyba nie

powinienem ci się dziwić.
Rudowłosy uśmiechną się chłodno.
-

Puść mnie, Malfoy – powiedział. – Lepiej zajmij się swoją

księżniczką, wielki bohaterze - Ron posłał Hermionie spojrzenie pełne zimnej

pogardy i wyższości.
- Zejdź mi z oczu, zanim cię ukatrupię –

stwierdził Draco i odsunął się bardzo powoli od Weasleya, nie spuszczając z

oczu rąk chłopaka. – Jesteś ostatnią świnią.
Malfoy powolutku

odwrócił się do pochlipującej dziewczyny. Nie miał pojęcia, co to za jedna.

Było dosyć ciemno, mimo nikłego blasku księżyca, a masa gęstych,

kasztanowych włosów opadała jej w nieładzie na twarz.
- Zejdź mi z

oczu – dodał jeszcze, ponownie wbijając wzrok zimnych, szarych

tęczówek w Rona. Nie miał pojęcia, czemu ten kretyn wspominał coś o

„jego księżniczce” i nie miał zamiaru tego dociekać, chociaż w

dziewczynie było rzeczywiście coś nieokreślenie znajomego. Był jednak zbyt

wstrząśnięty wszystkim, co zobaczył, aby dłużej się nad tym zastanawiać.

/>
Weasley spokojnie wstał, otrzepał szatę i ruszył w kierunku zamku,

rzucając niedbale na odchodnym: „miłej randki”, czym jeszcze

bardziej zdziwił Dracona..
Ślizgon przez krótką chwilę patrzył za

oddalającym się powoli Gryfonem, ale za moment zwrócił swój, już łagodny

wzrok, w stronę dziewczyny.
- Nic ci nie jest? – spytał cicho.


Drobna istota szlochała nadal tuląc do siebie podarte nakrycie. Chyba

nie do końca rozumiała, co do niej mówił i ewidentnie była w szoku.

/>„Jeszcze tego mi brakowało, pocieszać ofiary napaści tego sukinsyna,

Weasleya” – pomyślał z lekkim rozdrażnieniem i powoli podszedł

do dziewczyny i kucnął obok niej.
- Zaraz naprawię ci płaszcz –

powiedział najłagodniej jak potrafił. – Naprawię ci płaszcz i

odprowadzę cię do Zamku, okey?
Dziewczyna podniosła głowę, odgarnęła

włosy z twarzy i spróbowała otrzeć nieposłuszne łzy, które nadal spływały z

jej oczu.
Chłopak popatrzył uważnie w ciemne, orzechowe oczy i

zaniemówił z wrażenia.
- Hermiona... – wyszeptał. Nie mógł

opisać tego, co czuł. Nie potrafił zrobić nic innego jak patrzeć bez słowa

na dziewczynę, która bezskutecznie próbowała zrobić coś z podartym płaszczem

i przestać płakać.
- Jest podarty – zdołała tylko wyszeptać.

Draco bez słowa wyjął z jej dłoni paszcz i naprawił go prostym zaklęciem.


- Proszę – wydukał. Nie potrafił wydobyć z siebie ani słowa

więcej, czuł, że jeżeli powiedziałby coś jeszcze, rozpłakałby się jak mały

chłopczyk. W gardle narosła mu wielka gula, którą bezskutecznie próbował

przełknąć. Czuł strach, że mogło dojść do tragedii. Czuł nienawiść i złość

wobec Ronalda Weasleya, którego teraz byłby w stanie udusić gołymi rękami.

Czuł ulgę, że udało mu się uratować Hermionę przed niewyobrażalnym

poniżeniem. I czuł coś jeszcze, czego nie potrafił zidentyfikować, coś, co

powodowało, że miał ochotę przytulić ją mocno i nigdy nie wypuścić ze swoich

objęć, chronić, ją, dbać o nią i dać jej tyle szczęścia ile tylko będzie w

stanie dać.

- Dziękuję. – Hermiona założyła płaszcz i

szczelnie się nim opatuliła. Spojrzała niepewnie na Dracona, jakby pytała

się go, co ma teraz zrobić.
- Chodź – powiedział cicho i objął

ją w pasie. Wzdrygnęła się, gdy poczuła jego dotyk.
- Już nikt cię nie

skrzywdzi, chodź – dodał jeszcze ciszej i łagodniej, a dziewczyna

tylko lekko skinęła głową i przywarła do niego mocno.
- Dasz sobie

radę? – spytał, gdy odprowadził ją powoli do zamku.
- Tak,

jeszcze raz dziękuję, Draco – odrzekła cicho.
- Przecież to był

mój obowiązek, a kiedy zobaczyłem, że to ty... – znowu poczuł, że

jeszcze jedno słowo, a nie będzie mógł powstrzymać szlochu.

/>Potrząsnęła głową i zmarszczyła gniewnie czoło.
- Nic nie mów

– spojrzała na niego z bólem. - Nie chce słuchać takich wywodów,

dobrze?
Nie odpowiedział tylko pokornie skinął głową.
- Do

zobaczenia na śniadaniu – rzuciła i bardzo szybko odeszła w kierunku

Wieży Gryffindoru.

Czuła się jak idiotka, że znowu go odtrąciła.

Ale nie mogła postąpić inaczej, za bardzo go kochała i wiedziała, że ta

miłość nie może być odwzajemniona.
Poczuła nową falę rozpaczy, która

objęła jej serce jak imadło i zacisnęła powieki, żeby nie szlochać. Do

portretu Grubej Damy doszła niemal po omacku i wpadła na twarde, męskie

ciało.
- Auć! – powiedziało twarde, męskie ciało głosem

Harry’ego Pottera. – Co tu robisz, Hermiona? – chłopak

poprawił okulary.
- A ty gdzie wybywasz o tak późnej porze, co?

– odcięła się tym samym
- Eee... Idę do Malfoya, na wódkę

– lekko się zarumienił, widząc niewyraźną i pełną bólu minę Hermiony.


Dziewczyna była blada i wyglądała na lekko przestraszoną.
- Coś

się stało? – zapytał.
- Nie, nic – Gryfonka próbowała się

beztrosko uśmiechnąć, ale wyszedł jej dziwaczny grymas smutku i niepewności,

i Harry darował sobie cisnące mu się do ust pytanie, czy rozmawiała już

Draconem, i czemu jest taka zawzięta. Coś w jej spojrzeniu, postawie i w

ogóle w jej zachowaniu, mówiło mu, że lepiej teraz nie poruszać tego tematu.


- Miłego picia – powiedziała i ruszyła w kierunku schodów do

damskich dormitoriów.
- Dzięki, dobranoc Herm, śpij dobrze –

Harry uśmiechnął się do niej łagodnie i Hermionie udało się w odpowiedzi

przywołać nikły uśmiech na bardzo bladą twarz.

****
-

Wejść! – oznajmił Draco, zapominając, że ma notorycznie

dźwiękoszczelną kwaterę i osoba na zewnątrz go nie słyszy. Wypił kolejny łyk

Ognistej Whisky Ogdena i zaklął pod nosem, gdy usłyszał kolejne pukanie.

/>- CHOLERA! – poirytowany podszedł do drzwi i otworzył je z

rozmachem
Harry popatrzył krytycznie na właściciela luksusowego

dormitorium i jego lewa brew podjechała leciutko do góry.
- Z gwinta,

brachu? – spytał ze słodkim półuśmiechem. – Co ci leży na

wątrobie, że zacząłeś pić przed moim przyjściem, Malfoy, co? –

sarkastyczny smirk dodał twarzy Gryfona łobuzerskiego uroku.
- Nie na

wątrobie, a na sercu, Potter – z gorzką ironią odrzekł Ślizgon.

– Właź, pókim dobry – mruknął jeszcze, gdy zauważył, że Harry

nie zamierza ruszyć się z miejsca, zanim nie uzyska zaproszenia ze strony

gospodarza.
- To ty masz serce... wow – dobrodusznie zakpił

Harry i Draco przewrócił oczyma w geście irytacji i zniecierpliwienia.

/>- Potter, masz bajeczne poczucie humoru, ale wybacz nie jestem w

nastroju... – wzrok Ślizgona mógłby ukatrupić na miejscu stado

hipogryfów, ale nigdzie w pobliżu takiego zjawiska natury nie było. W

pobliżu, na łóżku, usiadł sobie tylko szczupły, wysoki chłopak z blizną, na

którego jakoś spojrzenie Dracona Malfoya zadziałać nie chciało.

/>Rzeczony chłopak splótł ręce na piersi i spojrzał prosto w lodowate, szare

tęczówki blondyna, na których dnie czaił się jakiś nieokreślony smutek.

/>- Ale cię rąbnęło, Malfoy – stwierdził gładko.
- No... –

Ślizgon wcale nie zamierzał się spierać
- A możesz mi powiedzieć, co

jeszcze się stało? Dziś wieczorem...
- A co cię to obchodzi? –

Draco zmrużył oczy i spojrzał nieufnie na Harry’ego.
- Hermiona

wróciła przed chwilą do wspólnego i wyglądała nieciekawie, ty pijesz prosto

z butelki mocny trunek i wyglądasz na trzeźwego, a jeśli dobrze widzę,

zbliżasz się ku końcowi... Wnioskuje z tego, że coś się stało.
-

Wiesz, Potter, nawet ja nie jestem taki dobry, by wypić w dziesięć minut

całą butelkę. - Draco cmoknął z dezaprobatą. - Większą część tej Whisky

obaliłem w dniu, w którym Granger dała mi odprawę, teraz tylko ją wykańczam.

– Malfoy przechylił butelkę i dopił resztkę alkoholu.
- Owszem,

stało się coś bardzo przykrego – powiedział chłodno i spojrzał na

swojego gościa. Przez chwilę zastanawiał się, czy warto o tym mówić. Potter

był gotów zabić Weasleya, zupełnie tak jak on, ale Potter był bardziej

porywczy.
- Omal nie doszło do tragedii, ale to nie ja jestem

przyczyną nieciekawego wyglądu Hermiony, Potter – powiedział, wyjął z

barku „Magiczną Ciocię” i rozlał do szklanek, po czym usiadł

obok Harry’ego .
- Lepiej wypij zanim ci to powiem.
Harry

nieufnie spojrzał na szklankę i Draco wyjaśnił mu pochodzenie trunku. Mina

Gryfona zrobiła się jeszcze bardziej podejrzliwa, a nozdrza chłopaka

rozchyliły się nieznacznie i Malfoy uśmiechnął się z politowaniem.
-

Snape dał to mi, nie tobie, możesz pić spokojnie. Poza tym jest bardzo

dobre, spróbuj. – Draco patrzył z zaciekawieniem, jak Harry przechyla

niepewnie szklankę do ust i próbuje alkoholu, tylko po to by po chwili wypić

go duszkiem. Ślizgon zachichotał i pokręcił głową.
- Świetne –

skwitował Harry. – A teraz powiedz, o co chodzi.
Mina Dracona

bardzo zrzedła po tych słowach.
- Weasley próbował zgwałcić Hermionę

– powiedział i przymknął oczy w oczekiwaniu na wybuch swojego gościa.

Nic takiego jednak nie nastąpiło.
- Co? – bąknął Harry cicho,

sekundę po tym jak jego szklanka upadła na posadzkę i rozbiła się na

mniejsze kawałki szkła. Na twarzy Pottera malowało się skrajne

niedowierzanie, szok, strach, gniew i żal.
- Co? – powtórzył po

dłuższej chwili ponownie.
Draco bez słowa sprzątnął szkło i dał

Harry’emu kolejne naczynko.
- To, Potter. Gdybym nie poszedł

sobie na spacer do lasu, nie wiem, jakby się to skończyło.
- Ale jak

to? Ja wiem, że on się zmienił, że nie jest już moim przyjacielem, ani

przyjacielem Hermiony. Ale to, co mówisz, jest niedorzeczne, nie mogę w to

uwierzyć – Harry wyglądał tak, jakby ktoś dał mu w twarz. Zamrugał

oczyma, w których zaszkliły się łzy niedowierzania, zawodu i bezsilnej

rozpaczy pomieszanej z nienawiścią. Wyglądał żałośnie.
- Przykro mi,

Potter, naprawdę – powiedział łagodnie Draco. – Myślisz, że jak

się czułem? Też ciężko było mi w to uwierzyć.
- Opowiedz mi –

powiedział cicho Harry. – Powiedz mi, jak to było. Ja wiem, że to dla

ciebie niemiłe, ale chcę po prostu wiedzieć – zielone oczy Gryfona

wpatrywały się z powagą w szare tęczówki Malfoya.
Blondyn westchnął.

Bardzo szybko i bardzo cicho opowiedział wszystko, co zaszło na skraju

Zakazanego Lasu.
- O nic więcej mnie nie pytaj, już nic ci nie powiem

– dodał na zakończenie i skrzywił się z niesmakiem.
- To mi

wystarczy – głos Harry’ego był chłodny, a z oczu zniknął żal.

Zostały tylko tępy ból i gniew. - Jeżeli Ron zbliży się do Hermiony choćby

na krok, ukatrupię go jak bezpańskiego psa.
- I co ci to da? –

spytał Draco. – Myślisz, że ja nie mam ochoty go zamordować? Tylko po

co?
Harry popatrzył na Dracona ze smutnym uśmiechem.
- Wiesz

– zaczął – czasami ludzie okazują się zupełnie inni, niż to jak

sobie ich wcześniej wyobrażaliśmy. Na przykład mój ojciec... – chłopak

sam nie wiedział, kiedy te słowa przecisnęły się przez jego gardło. –

Mój fantastyczny, pewny siebie ojciec. Złoty chłopiec Gryffindoru i

najlepszy Szukający Hogwartu w tym stuleciu – w głosie Harry’ego

pobrzmiewały ból, drwina i sarkazm. – Mój nieskalany ojciec, którego

tyle lat podziwiałem, kochałem i wspominałem był... ostatnią świnią –

oczy Dracona rozszerzyły się z niedowierzania i szoku. Poza pamiętnym

wydarzeniem na szlabanie u Filcha, Potter nigdy tak nie mówił o swoim ojcu.

On nigdy nie mówił negatywnie o swoich rodzicach. Draco wiedział o tym, mimo

że nie był nikim bliskim dla zielonookiego Gryfona. Wszyscy w szkole

wiedzieli, że chłopak czci pamięć obydwojga ukochanych rodziców.

/>Dlatego Ślizgon patrzył na Harry’ego w niemym zadziwieniu. Bał się

odezwać, a nawet poruszyć. Nie wiedział, dlaczego, ale chciał, żeby Harry

kontynuował swoją cichą wypowiedź.

Na chwilę w dormitorium

zapadła głucha, dzwoniąca w uszach cisza. W końcu Potter zaczął mówić znowu,

a Draco bez słowa słuchał i wpatrywał się z niedowierzaniem w swojego

gościa. Harry utkwił wzrok gdzieś przed sobą w martwym punkcie, który tylko

jemu był znany, ale Draco przysiągłby, że chłopak ponownie obserwuje to, co

widział dwa lata wcześniej w Myślodsiewni Dumbledore’a. Świadczył o

tym smutek, bezsilna złość i ból odbite w jasnozielonych oczach.
-

Najpierw nie chciałem w to uwierzyć, później musiałem się z tym pogodzić, a

teraz muszę z tym żyć. – Harry westchnął ciężko i jednym haustem

wychylił szklaneczkę. – Ludzie czasami okazują się być inni, czasem

się zmieniają. Ron się zmienił, a może od początku taki był? On od zawsze

był skłonny do zawiści i małostkowości, tylko nie miałem pojęcia, że jat

zdolny do bycia okrutnym i podłym człowiekiem. Cóż, widocznie się pomyliłem,

tak samo, jak pomyliłem się, co do mojego ojca., Malfoy. Amen. – Harry

uśmiechnął się tak cynicznie, że nawet najwredniejszy smirk Dracona

wyglądałby teraz blado w zestawieniu z miną Gryfona.
- Przykro mi,

Porter – Malfoy nie wiedział, co ma powiedzieć po wywodzie swojego

gościa. Zabrakło mu słów. - Cholernie mi przykro – dodał jeszcze po

chwili, a najdziwniejsze dla niego było to, że mówił zupełnie szczerze.

/>- Nie chrzań. – Harry zmarszczył brwi. - Nie chrzań, tylko dolej mi

bimbru. Trochę mi ulżyło, gdy się wygadałem. Dziwi mnie tylko jedno.

Dlaczego byłem o tym w stanie powiedzieć tobie, a z Lil nie zamieniłem o tym

ani jednego słowa? Kiedyś mnie nawet o to spytała, a ja nic.
- Cóż,

widocznie wzbudzam twoje bezgraniczne zaufanie, Potter.– Draconowi

wróciła werwa i jadowicie się uśmiechnął. – Możesz jej spokojnie

powiedzieć – dodał już z zupełną powagą i nalał trochę bimbru do

szklanek. – Masz gwarancję, że cię zrozumie. Jest nad wyraz

wyrozumiałą i dobrą dziewczyną, chociaż lekko postrzeloną i walniętą. Nie

zasługujesz na nią. Chyba nikt na nią nie zasługuje.
Harry posłał

wredne spojrzenie gospodarzowi dormitorium.
- Jak zwykle, szczery do

bólu. Dzięki za uświadomienie mi tego, co uświadamia mi wzrok pana SS, za

każdym razem, kiedy na mnie spojrzy.
- Wiesz, że chodziło mi o coś

zupełnie innego. Jej nie powinien nikt i nigdy zranić. Okropnie by to

przeżyła. Mimo że jest silna. Tak naprawdę, gdyby ktoś sprawił jej prawdziwy

ból, nawet nieświadomie, bardzo by cierpiała – Draco upił łyk i

spojrzał Harry’emu prosto w oczy. - Cierpiałaby z uśmiechem na ustach

i udając, że nic się nie stało. Troszeczkę ją znam. Więc, jeżeli nie jest

dla ciebie wszystkim, to sobie odpuść już teraz, Potter.
- Wiesz, co?

Nie mogę sobie odpuścić, bo ona JEST dla mnie wszystkim. Nie masz pojęcia

jak bardzo ją kocham. – Harry nie odwrócił wzroku, ani nie mrugnął pod

uważnym i wymownym spojrzeniem Dracona.
- Wierzę ci i ci zazdroszczę,

Potter. Ja chyba nie potrafię kochać.
- Przecież kochasz Hermionę, to

widać. – Malfoy popatrzył na niego sceptycznie. – Dla mnie jest

to oczywiste, szkoda tylko, że dla niej nie, a przecież uchodzi za osobę

spostrzegawczą.
- Teraz ty chrzanisz, Portter. – Draco wyglądał

na poirytowanego, chociaż czuł w głębi duszy, że Harry ma sporo racji. Bo

jeżeli to, co teraz czuł nie było miłością, to co nią było? Nie wyobrażał

sobie ani większej tęsknoty, ani większego zaangażowania, ani większej

namiętności, nad tą, którą czuł do Hermiony.
Chwilami marzył tylko o

tym, żeby do niej podejść, przytulić ją i wyszeptać jej do ucha jakąś

czułość, cokolwiek, żeby wiedziała, że coś dla niego znaczy.
- W takim

razie to zrób – powiedział spokojnie Harry i Draco uświadomił sobie,

że mówi o czułościach na głos. Zamrugał oszołomiony i lekko się zarumienił.


- Sorry, Potter, głośno myślałem. Zapalisz?
- Zapalę... I

mówiłem poważnie, zrób to, po prostu ją przytul i powiedz, że ci na niej

zależy – Harry wziął papierosa od Dracona.
- Odtrąci mnie,

zwłaszcza teraz, zwłaszcza po tym, co zrobił ten sukinsyn Weasley...
-

Weasley nie zdążył zrobić zbyt dużo i to dzięki tobie – spokojnie

odrzekł Harry.
- Tak uważasz? To że podarł jej płaszcz, kilka razy dał

jej po twarzy i zapewne kilkakrotnie nazwał dziwką się nie liczy, tak?

– spojrzenie Dracona było pełne gniewu i złości. – Zrobił jej

bardzo wiele, a ona i tak mi nie ufa – w głosie chłopaka było

zdecydowanie zbyt dużo goryczy i smutku jak jego siedemnaście lat
-

Wiem, że Ron skrzywdził Hermionę – Harry mówił spokojnie i łagodnie.

– Mam ochotę go ukatrupić za to, co zrobił i za to, co próbował

zrobić. Ale ty ją przecież uratowałeś, pomogłeś jej. Malfoy, nie bądź

sierotą i nie rań jeszcze bardziej jej i siebie. Jeżeli ci na niej zależy to

jej o tym powiedz, na pewno cię wysłucha. Nie jest ani głupią gęsią, ani

pewną siebie paniusią z przerostem ambicji. Trochę ją znam. I wierz mi, jej

cholernie na tobie zależy, ale zerwała, bo bała się odrzucenia, bała się, że

zrobisz to pierwszy, baranie. Myślałem, że trochę więcej wiesz na temat

kobiet, ale się myliłem – w miarę jak Gryfon mówił, jego głos stawał

się coraz ostrzejszy. Na końcu wypowiedzi wręcz warczał. Irytowało go

użalanie się Malfoya i nie mógł dłużej tego słuchać. Widział, że chłopak

cierpi i nawet mu współczuł, ale chciał mu dać mentalnego kopa i zmusić do

działania.
Zanim Draco zdążył prychnąć i wygłosić kwestię: „a co

ty wiesz o kobietach, Potter?”, Harry zgrabnie podjął wątek.
-

Jeśli do przyszłej soboty wieczorem jej tego nie powiesz, to po kolacji

podejdę do ciebie i kopnę się w tyłek. Tak po prostu. Rozumiesz?

/>Malfoy westchnął tylko i uniósł dłonie w geście poddania się.
-

Okey, spokojnie, nie denerwuj się... Nie rozumiesz, głąbie, że się boję

kosza? – mina Dracona była wymowna i żałosna.
- Rozumiem. Ale

tylko tchórz nie ryzykuje.
- A ty powiedziałeś Lilien, że ją kochasz?

Powiedziałeś jej o uczuciach względem swojego ojca? – Malfoy nie

pozostał dłużny Gryfonowi.
Harry wzruszył ramionami.
- Nie martw

się, powiem jej, że ją kocham już niedługo i nie tylko to jej powiem,

Malfoy... Ale o tym akurat nie musisz wiedzieć – Harry spuścił wzrok i

się zarumienił.
- O! Masz jakieś poważniejsze plany? Chcesz z nią

zamieszkać? – zażartował Draco i wbił w niego zaciekawiony wzrok.

/>- Nie twój interes! – Harry odpowiedział zdecydowanie za szybko

i za głośno, a Malfoy zachichotał.
- I czego rżysz, ośle?! –

zirytował się Gryfon i jeszcze bardziej się zarumienił.
- Przecież nic

nikomu nie powiem, Potter, wyluzuj – Draco uśmiechnął się niemal

przyjaźnie.- Nie wnikam w to, co zamierzasz, to wasze życie, twoje i Lilien

i nie będę się niczego dopytywał.
- To skończ temat. – Harry

posłał mu spojrzenie mówiące: „wara ode mnie”, a Draco wzruszył

ramionami.
- Skończyłem. To kiedy się oświadczasz…?


/>Do rana wiedzieli już o sobie prawie wszystko i żadnemu z nich to nie

przeszkadzało. Obydwaj czuli, że może to być początek prawdziwej,

długoletniej przyjaźni.

******
- Co ci jest, Harry?

– spytała Hermiona, kiedy chłopak klapnął obok niej w niedzielny

poranek i z nieokreślonym obrzydzeniem popatrzył na jedzenie, które już

zaczęło się pojawiać na półmiskach.
- Ból istnienia – odrzekł

chłopak cichym, zachrypniętym szeptem i popatrzył przekrwionymi oczyma na

przyjaciółkę. Jego uśmiech, który w zamierzeniu miał być niemal radosny

wyrażał raczej cierpienie, a cała twarz wskazywała na niedospane i mocny

kociokwik.
- Kac – Hermiona pokiwała głową ze zrozumieniem i

Harry żałośnie przytaknął.
- Ale taki, – dodał cicho i ochryple

- że nie mogę ruszyć głową, bo mam wrażenie, że pęknie na pół, a mózg

rozleje się po bokach.
- Harry, oszczędź mi szczegółów swojego

samopoczucia, to może coś zdołam zjeść – dziewczyna skrzywiła się

lekko. - Wyglądasz okropnie, radzę ci się przespać po śniadaniu.
- Tak

zamierzam zrobić. – Harry zlustrował wzrokiem najbliższe otoczenie i

niegdzie nie ujrzał obecnego obiektu swojej nienawiści. Widocznie Ron nie

zamierzał przyjść na śniadanie. Potter nie zmartwił się tym zbytnio i

spojrzał na przyjaciółkę.
- Też nie wyglądasz najlepiej, Herm –

dodał ze współczuciem. Zamyślił się i za chwilę dodał cicho. – Draco

mi powiedział, co się stało. Póki żyje, ten skurwiel się do ciebie nie

zbliży – Harry popatrzył Hermionie z czułością w oczy i delikatnie

pogładził ją po włosach.
Już miała się zezłościć, ale we wzroku

chłopaka było tyle miłości i współczucia, że postanowiła odpuścić. Poza tym

zaintrygowało ją, że powiedział o Malfoyu per „Draco”. To zaiste

było niezwykłe.
- Nie wspominaj o tym – powiedziała tylko z

bólem i pokręciła głową.
- Już nie będę, chcę tylko, żebyś wiedziała,

że całym sercem jestem z tobą, a Ronald Weasley już nie jest moim

przyjacielem, tylko ty – mimo okropnego bólu głowy, udało mu się

przywołać na twarz przyjazny uśmiech.

Harry podążył spojrzeniem

do stołu Ślizgonów, gdzie Lilien znęcała się nad Draconem, podsuwając mu pod

nos, co smakowitsze kąski szynki i innych arcydzieł. Blondyn miał niewyraźną

minę, wskazującą na to, że za chwilę ucieknie od stołu, albo zrobi coś

gorszego.
- Lil – wyszeptał tak schrypniętym, że niemal

nierozpoznawalnym głosem. – Błagam – przekrwione szare oczy

spojrzały żałośnie w czarne, nieprzeniknione ślepia dziewczyny, która była

rozbawiona męką przyjaciela.
- Przecież masz mocny łeb, kochanie

– syknęła z jadowitym smirkiem na ustach.
- Spoko, tylko wypiłem

trochę Whisky, a później razem z twoim kochasiem obaliliśmy dwie butelki

bimbru, pędzonego w tajemnicy przez twojego starego. Mocne cholerstwo i

wcale się go na początku nie czuje, a potem jak człowiek wstanie, to nie wie

gdzie lewa, gdzie prawa, a gdzie muszla klozetowa. Daruj sobie i mi nie

rozstrajaj żołądka jeszcze bardziej, proszę – w przekrwionych oczach

zalśniły łzy i dziewczyna zlitowała się nad Draconem. Wzięła zwykłego tosta,

nalała gorzkiej herbaty i podsunęła to chłopakowi.
- Masz,

nieszczęście ty moje, masz, poczujesz się lepiej. Weź po śniadaniu Pottera i

przyjdźcie do Wspólnego, dam wam eliksir na kaca. Nawet zabezpieczyć się nie

potraficie przed chlaniem.
- To miała być jedna butelka, Lil, nie dwie

– żałośnie powiedział chłopak. – I dzięki za eliksir, dam ci

buzi, jak już go wypiję i będę miał na to siłę, a moja głowa przestanie być

wielką, bolesną banią.
- Kochanie moje, wszystko w porządku, nie

musisz mnie cmokać – uśmiechnęła się i posłała mu figlarny uśmiech.


- Jak tam sprawy sercowe? – spytała po chwili.
- Nie

pytaj, koszmarny koszmar i koszmarem pogania, ale postaram się coś z tym

zrobić. Ale teraz nie jestem w stanie myśleć, skarbie, więc sobie odpuść

intelektualne dysputy – Draco westchnął i wziął się z niechęcią za

tosta. Każdy kęs odbijał się ogromnym bólem w jego głowie, a gdy przełykał

czuł lekkie mdłości. Dopiero, gdy skończył jeść i popił gorącą herbatą,

poczuł się odrobinę lepiej.
Malfoy popatrzył w kierunku stołu

Gryfonów, przy którym Hermiona przekonywała Harry’ego do tej samej

operacji, którą on przed chwilą zakończył. Chłopak dał się w końcu namówić

na tosta i przeżuwał go teraz z wyrazem cierpienie na twarzy.
Lilien

posłała Harry’emu śliczny i złośliwy zarazem uśmiech, na który chłopak

nie był w stanie odpowiedzieć, zwłaszcza z pełnymi ustami i silnym bólem

mózgu. Mózg, co prawda, boleć nie może, bo brak mu połączeń nerwowych;

Zielonooki jednakowoż przysiągłby, że boli go mózg, a nawet czaszka, nie

wspominając o oczach, które były w tej chwili wrażliwe dosłownie na

wszystko.

Draco poszukał wzrokiem Weasleya i z ulgą stwierdził,

że „tego rudego sukinsyna” nie ma na śniadaniu, po czym

przeniósł spojrzenie na Hermionę. Wpatrywał się w nią intensywnie przez

chwilę, uświadamiając sobie z coraz silniejszą pewnością, że albo ona, albo

żadna.
„Chryste” – pomyślał. – „Ja

naprawdę wpadłem po uszy...”
W pewnym momencie dziewczyna

pochwyciła jago wzrok, ale nie odwróciła szybko oczu, jak zwykła to czynić

do tej pory. Patrzyła na niego, a jej spojrzenie był tak natarczywe, że

Draco musiał pierwszy spuścić wzrok i skonsternowany poczuł, że się rumieni.


- Hermiona wygląda jakoś biednie – powiedziała nagle Lilien i to

sprawiło, że do Dracona dotarło coś jeszcze. Nieważne, jak Granger źle by

wyglądała... Ostatnio trochę schudła i nie wydawała się mu już taka ładna

jak na początku. To było nieważne. Dla niego była najwspanialszą i

najpiękniejszą dziewczyną w szkole. Tak po prostu. Tylko ona się liczyła, i

żadna inna nie miała u niego najmniejszych szans. Uśmiechnął się smutno.

/>- Bo z niej jest biedactwo – powiedział. – Przydarzyło się jej

coś złego, ale na szczęście udało mi się uratować sytuację. Później ci o tym

opowiem, chociaż to bardzo przykra opowieść – popatrzył na Hermionę z

taką czułością, że teraz ona się zarumieniła i spuściła wzrok. – Moje

maleńkie biedactwo – dodał za niespotykanymi u niego pokładami

łagodności.
Lilien nie pytała, co się przytrafiło Hermionie. Skoro

Draco powiedział, że opowie jej później, to spokojnie poczeka. Zaintrygowały

ją za to czułość i ciepło w jego zachrypniętym głosie.
- Łoj!

Zakochany do nieprzytomności – skwitowała z szerokim uśmiechem i ku

swemu zdziwieniu nie doczekała się reprymendy, a jedynie smutnego spojrzenia

i tekstu:
- Się sobą weź zajmij...
- To było zdanie

niegramatyczne – odrzekła, bo nie wiedziała, co innego ma rzec i

uśmiechnęła się łagodnie do przyjaciela.
- Będzie idiotką jak ci się

nie rzuci w ramiona – orzekła jeszcze i cmoknęła Dracona delikatnie w

policzek, za co także uzyskała całuska. – Kuj żelazo, póki gorące,

kochanie... – Draco nic nie odpowiedział, tylko przewrócił teatralnie

oczyma i posłał jej lekkiego smirka.

******
- Dzięki ci

dobra kobieto – powiedzieli chórem Draco i Harry, gdy wypili po

połowie Eliksir Zwalczający Przepicie. Pomogło im, chociaż nie tak bardzo ja

potrzebowali. Obniżona skuteczność była spowodowana obiektywnym faktem, że

dostali tylko po połowie niewielkiego flakonika, który mieścił porcję dla

jednej skacowanej osoby.
Lilien uprzedziła ich, że nie ma zamiaru

oddawać zaraz całego zapasu „dwóm bęcwałom, którzy nierozumnie chleją

i na błędach się nie uczą”. Chciała sobie zostawić jedną porcję na

czarną godzinę, zanim uwarzy kolejny kociołek. W tym roku nieźle się

handlowało specyfikiem, który udoskonalił jej ojciec.

- Czuję

się zdecydowanie lepiej – oznajmił Harry.
- Ale lepiej nie

wyglądasz – zgasiła go Lilien z szerokim uśmiechem.

/>Rzeczywiście, Harry miał nadal przekrwione oczy, chociaż w mniejszym

stopniu, zmniejszył mu się jednak poważnie okropny ból głowy i nie mówił

tonem zardzewiałej piły mechanicznej.
- Jak zwykle fatalnie wyglądasz,

Potter. Lil, co ty w nim widzisz? – głos Dracona był tylko lekko

schrypnięty a oczy lekko podkrążone i tylko nieznacznie zaczerwienione.

Przestał ziewać jak smok i mógł bezboleśnie poruszać głową.
- Nawzajem

– Potter wyglądał na niepocieszonego.
- Nie obrażaj się, Harry

– Draco przewrócił oczami, kiedy zobaczył minę Gryfona.
-

Harry!? – oczy Lilien osiągnęły rozmiary i kształt galeonów.

– Czy ja powinnam być zazdrosna? – smirk na jej buzi był wymowny

i bardzo wredny.
Obydwaj młodzieńcy posłali jej spojrzenia z serii

„lepiej nie przeginaj”, co niewiele ją obeszło.
-

Nieładnie, chłopcy. Ciekawe co robiliście jeszcze, poza piciem bimbru...

Albo lepiej mi nie mówcie, jeszcze się zarumienię – Lilien bawiła się

doskonale i to nie ona się zarumieniła, a wspomniani chłopcy właśnie.

/>- Lil, jak możesz? – Draco posłał jej wymowne spojrzenie.
-

Wiesz, z tobą wszystko jest możliwe – Lilien wbiła czarne oczy w

przyjaciela. – Jak jesteś niedopieszczony to strach z tobą w jednym

pomieszczeniu przebywać. A Harry’ego spiłeś – Snape walnęła

uroczy uśmiech i przeniosła wzrok na Pottera.
- Bez przesady –

Harry zrumienił się jak buraczek.
- To skąd te wypieki? – Lilien

zatrzepotała rzęsami.
- A dać ci nauczkę? – Draco nie wytrzymał

i spiorunował ją spojrzeniem. Zaczynały go złościć insynuacje Lilien,

zwłaszcza, że zamierzał porozmawiać poważnie z Hermioną, a takie głupoty nie

dodawały mu odwagi i rozpraszały jego udręczony umysł. Cały czas próbował

sobie ułożyć w myślach, co powie dziewczynie, Lilien swoimi tekstami

denerwowała go i psuła mu szyki.
- E, spokojnie, Smoczku –

dziewczyna zaśmiała się dobrodusznie. – Przecież wiesz, że nie mówię

poważnie.
Draco tylko wzruszył ramionami i posłał jej jeszcze

zimniejsze spojrzenie, niż przed chwilą.
- Sorry, ale po prostu mam

napięte nerwy i lepiej mnie nie drażnić – westchnął i poczochrał się

po blond czuprynie. – Życz mi szczęścia, Potter.
Harry

uśmiechnął się do niego promiennie.
- Poradzisz sobie –

powiedział.
- Możemy pożyczyć twoje dormitorium? – wypaliła

Lilien, co spotkało się z uśmiechem Harry’ego i smirkiem Dracona.

– Oddamy ci przed obiadem, albo po obiedzie – potrafiła się

uśmiechać jak najprawdziwszy anioł kiedy tego chciała.
- Nie –

słodkim tonem odparł Draco. – Nie, bo nie – uprzedził pytanie

Lilien. – Tam ma być porządek, a poza tym jak na tym łóżku sypiam,

Lil.
- Och, jaki porządny. Wyobrażam sobie, co to łóżko ostatnio

musiało przeżywać. Od kiedy nie sypiasz tam z Hermioną oczywiście. Pewnie

tęskni za normalnym użytkowaniem jego słusznej powierzchni – dogryzła

za odmowę dziewczyna i wydęła usta w słodki ciupek.
- Doigrasz się,

Snape – Draco walnął jej pokazowego smirka. – Doigrasz się

mocno, a Potter ci nie pomoże, bo będzie związany.
Lilien zachichotała

lubieżnie.
- Przemocą? Nieładnie, Smoczku – stwierdziła cicho.


Harry popatrzył na Malfoya wymownie, a jego brwi podjechały do góry.


- To nie będzie przemoc, będziesz mnie błagała o kontynuację, Lil.

/>Kiedy uśmiechnęła się kpiąco, dodał tylko.
- Mówię poważnie i

poważnie twierdzę, że ci się spodoba. Nie mógłbym ci zrobić krzywdy, ale co

innego zrobić mogę. Więc jeśli nie chcesz zdradzać Harry’ego to

naprawdę spasuj, kochanie.
Harry i Lilien, która lekko zarumieniła się

pod bezczelnym spojrzeniem przyjaciela, popatrzyli na siebie wymownie.

/>- Wiesz, idź, pogadaj z Hermioną. Zaczynasz być nerwowy, a to może się źle

skończyć – Potter uśmiechnął się szczerze i przyjaźnie.
-

Właśnie, mogę okazać się wiarołomną kobietą – dodała spokojnie Lilien.


- Ja bym sobie chętnie popatrzył – Harry posłał jej wesoły

uśmiech.
- No wiesz? – Lilien ponownie spiekła raka. –

Świntuch.
- Sama się prosisz, Lil – Draco uniósł lewą brew.

/>- Hahahaha! – Lilien pokazała mu język, a Malfoy wzruszył

ramionami.
– Idę na misję swojego życia. Weźcie sobie to

dormitorium, tyko jak wrócę, a będzie tam bajzel to obydwoje pożałujecie.

Adieu.
- Adieu, Romeo! – dziewczyna wyszczerzyła się

radośnie.
- Dzięki, Draco – Harry zrobił to samo.
Ślizgon

machnął ręką i wyszedł ze swojego dormitorium, pozostawiając je na pastwie

Harry’ego i Lilien.

Idąc do biblioteki, Draco obgryzł

prawie każdy paznokieć, tak bardzo denerwował się przed rozmową z Hermioną.


„Niech ona tam będzie” – pomyślał, ale za chwilę

dodał w duchu – „A może powinienem skoczyć wypracowanie na

wtorek z Opieki?” – próbował na wszystkie sposoby odwlec tą

rozmowę.
Próbował do momentu, gdy nie dotarł do celu swej wędrówki.

Hermiona właśnie zamierzała wejść do biblioteki. Szła ze spuszczoną głową, a

książki trzymała przed sobą w silnym, niemal desperackim uścisku.

/>Szybkim krokiem zastąpił jej drogę i złapał za ramiona.
- Hermiona

– pochylił się i wyszeptał do ucha dziewczyny jej imię.
Gryfonka

zamknęła oczy. Chciała się odsunąć ale nie mogła się ruszyć.
- Daj mi

to – powiedział, zabrał z jej rąk książki i położył na podłodze pod

ścianą.
To było straszne, bo teraz Hermiona nie wiedziała co ma zrobić

z rękami. Popatrzyła na niego z wyrzutem.
- Hermiona – powtórzył

i mogłaby przysiąc, że powstrzymywał w tej chwili łzy. Ponownie położył

dłonie na jej szczupłych ramionach. Wszystkie przygotowywane przemowy wzięły

w łeb. Liczyła się tylko ta orzechowooka dziewczyna i t co czuł, kiedy na

nią patrzył, albo kiedy o niej myślał.
- Przestań – wyszeptała.


- Nie mogę – pochylił się i delikatnie musnął wargami płatek jej

ucha. Drgnęła lekko i zamknęła oczy. – Nie mogę przestać, kochanie.

Nie masz pojęcia jak mi ciebie brakuje.
Hermiona spróbowała go

odepchnąć, ale ujął jej ręce w swoje dłonie i zaczął delikatnie całować

palce dziewczyny. Z oczu Gryfonki pociekły łzy.
- Proszę cię, daj

spokój, Draco.
- Dam ci spokój, tylko mnie wysłuchaj, Herm

/>Popatrzyła na niego z bólem, ale nic nie powiedziała.
- Wróć do

mnie, skarbie. Nawet nie wiesz jak mi na tobie zależy – przycisnął jej

dłonie do swojej klatki piersiowej i pochylony szeptał prosto do ucha

dziewczyny.

Kilkoro uczniów z młodszych klas przyglądało się z

zaciekawieniem parze przed
biblioteką i Malfoy posłał spojrzenie

rottweilera – zabójcy trzecioklasiście, który stał najbliżej i głupio

się uśmiechał.
- Won! – wysyczał wściekle i gapie poszli

sobie jak niepyszni.
- Przepraszam – uśmiechnął się łagodnie do

dziewczyny. – Kochanie, nie chcę żyć bez twojej bliskości. Nie chcę

być z nikim innym. Tęsknię za każdym twoim słowem, gestem i uśmiechem.

Potrzebuję cię – szare tęczówki wpatrywały się w nią z takim

uwielbieniem, że nie potrafiła odwrócić spojrzenia. – Rozpaczliwie cię

potrzebuję, Hermiono Wiem, że zrobiłem ogromny błąd, że nie traktowałem cię

tak jak powinienem, że nie okazałem ci jak jesteś dla mnie ważna. Błagam

cię, nie odtrącaj mnie, nie rań nas obojga.
Hermiona nie mogła

powstrzymać łez.
- Ty mnie już nie chcesz? – spytał z żalem.

– Jeżeli tak, to zrozumiem, bo nie potrafiłem cię docenić. Nie płacz,

proszę – ta prośba doprowadziła ją do cichego, szlochu.
- Jak

możesz myśleć, że ja ciebie nie chcę? Jak możesz myśleć, że mam do ciebie

żal? Przecież mi nic nie obiecywałeś – wyszeptała przez łzy i

rozszlochała się spazmatycznie.
- Już dobrze, skarbie –

przytulił ją mocno i głaskał po gęstych włosach. – Już dobrze.
-

Draco, ja naprawdę nic nie wiem, nie wiem co mam robić, a teraz, kiedy

doszło do tego, do czego doszło wczoraj wieczorem, jest mi jeszcze trudniej

podjąć jakąkolwiek decyzję. Ale nigdy nie myśl, że nic dla mnie nie

znaczysz, ani nie znaczyłeś, dobrze? – podniosła głowę i spojrzała w

jego szare tęczówki z desperacką czułością i oddaniem.
- Oddałbym ci

wszystko, co posiadam, a nawet jeszcze więcej – objął ją mocniej, z

całej siły. – Nie chce nic od ciebie, chcę cię tylko chronić,

opiekować się tobą, być przy tobie. Wiem, że to co stało się wczoraj było

straszne i nawet cię nie tknę, dopóki sama tego nie zechcesz. Ale brakuje mi

nawet twoich docinków, Herm, brakuje mi wszystkiego... Pamiętasz jak

któregoś ranka źle się czułem i miałem podwyższoną temperaturę, a ty zamiast

mnie budzić na siłę, przyniosłaś mi śniadanie do łóżka? Jesteś kochana, po

prostu. Jesteś kochana i nie chcę cię stracić. Mogę być twoim niewolnikiem,

ale mnie nie odtrącaj, proszę – Draco miał łzy w oczach.
- Nie

odtrącam cię. Chcę tylko pomyśleć, ale cię nie odtrącam – Hermiona

patrzyła na niego z niedowierzaniem w ciemnych, orzechowych tęczówkach. To,

co mówił było dla niej jak sen. Nie miała pojęcia, że może czuć do niej coś

więcej, niż tylko pożądanie . Zarumieniła się lekko, gdy mówił, że jej nie

tknie, bo ona dzień i noc marzyła właśnie o tym, żeby ją dotknął, żeby się z

nią kochał. Chciała poczuć jego bliskość. Położyła głowę na jego klatce

piersiowej i słuchała bicia jego serca.

- Czy zechciałabyś dziś

wieczorem odwiedzić ze mną moją mamę? Po kolacji. Jest już z nią coraz

lepiej – powiedział nagle, sam lekko zaskoczony swoimi słowami.

/>Hermiona popatrzyła na niego, a w jej oczach malował się szok. Zamrugała

skonsternowana i czekała na cokolwiek, co potwierdziłoby fakt, że on

naprawdę to powiedział..
- Przepraszam, chyba sobie za dużo wyobrażam

– powiedział cicho i niepewnie, i lekko się zarumienił, klnąc siebie w

duchu na czym świat stoi za nietakt i głupotę.
- Nie, ja... ja bardzo

chętnie z tobą pójdę – uśmiechnęła się nieśmiało.
- Dziękuję

– Draco odwzajemnił jej uśmiech. – Jesteś cudowna.

-

Wzruszające – wycedził męski głos tuż obok.
Draco spojrzał na

lewo, gdzie stał sobie spokojnie Ronald Weasley.
- Twój mężczyzna

znowu raczył na ciebie spojrzeć, Hermiono? – spytał zimno, a słowo

„mężczyzna” wypluł, jak jakieś przekleństwo.
- Odejdź, bo

nie ręczę za siebie, Weasley – powiedział chłodnym i opanowanym tonem

Draco, chociaż gotowała się w nim krew. Obronnym gestem przygarnął

dziewczynę jeszcze mocniej do siebie. – A jeżeli zbliżysz się

kiedykolwiek do Hermiony...
- ... to osobiście ukatrupię cię, jak

bezpańskiego psa, śmieciu – Hermiona i Draco ze zdziwieniem spojrzeli

w kierunku, z którego dobiegł zimny, kobiecy głos.
Lilien stała z

różdżką w dłoni, a jej oczy były przerażająco zimnie i nieprzeniknione. Był

jak czarne lustra odbijające jedynie pogardę i nienawiść. Nawet u Severusa

rzadko ktoś widział tak lodowate i bezdenne spojrzenie.
- Przysięgam

na Boga, że osobiście dopilnuję, żebyś wyleciał ze szkoły, Ron, jeżeli

zbliżysz się do Hermiony, choćby na metr – wysyczał stojący obok niej

Harry.
- Mogę wiedzieć, co tu robicie? – chłodno spytał Draco.

– Tacy szybcy jesteście? – dodał z ironią.
- Zamknij japę,

zakichany arystokrato - Lilien machnęła ręką i posłała mordercze spojrzenie

Ronaldowi. – Po prostu nie mogę uwierzyć, w to co powiedział mi Harry,

Ron. Po prostu nie mogę i lepkiej będzie dla ciebie jeśli nie będziesz się

odzywał, zwłaszcza kiedy ja mówię i zwłaszcza, kiedy jestem wściekła bo

potrafię być cholernie nieprzyjemna, Weasley... w końcu mam na nazwisko

Snape – dodała, gdy rudowłosy otworzył usta by rzucić jakąś kąśliwą

uwagę.
Ron na swoje szczęście wolał milczeć.
- Od początku cię

nie lubiłam, chociaż starałam się poczuć do ciebie chociaż odrobinę

sympatii, Bóg mi świadkiem. Wyzywałeś mnie od dziwek odkąd pamiętam, niemal

od mojego pierwszego dnia pobytu w Hogwarcie. Znosiłam to ze stoickim

spokojem. Mogłam zrozumieć, że masz uprzedzenia do mojego ojca, jestem

tolerancyjną osobą i mogę zrozumieć naprawdę wiele. Ale chamstwa, podłości,

tak jak jakichkolwiek uprzedzeń rasowych nie zrozumiem nigdy, Weasley.

Brzydzę się tobą. Zejdź z moich oczu zanim policzę do dziesięciu, bo to może

się skończyć źle. Szukałam cię tylko po to, żeby ci o tym powiedzieć, a

teraz zejdź mi z oczu, plugawy śmieciu i módl się, żebyśmy nigdy nie

znaleźli się sam na sam w jednym pomieszczeniu, albo korytarzu, bo będziesz

biedny.
- Myślisz, że się ciebie boję, głupia dziwko? – Ron

przestał być rozważny.
- Nie prowokuj mnie, Weasley – syknęła

przytrzymując jednocześnie dłoń Harry’ego, który zamierzał walnąć w

Weasleya jakimś paskudnym zaklęciem i rzucając swojemu chłopakowi szybkie,

uspokajające spojrzenie. – Nie prowokuj mnie bo to się źle skończy. W

Harrym się gotowało, ale jak na razie był jeszcze w stanie ulec prośbom

Lilien..
Chciała z nim pogadać o Hermionie i jak tylko dowiedziała

się, co zaszło poprzedniego wieczora przestała się dziwić, że wypili dwie

butelki, nie jedną i zapłonęła żądzą mordu. Jak na razie, powiedzenia

Ronaldowi, co o nim myśli. Na razie, bo to w każdej chwili mogło ulec

zmianie.
Draco nie strzelił do tej pory Rona po pysku, tylko dlatego,

że trzymał w objęciach roztrzęsioną Hermionę.
- Hamuj swoje

słownictwo, Weasley – oświadczył tylko i zmrużył niebezpiecznie oczy.


- Nie ty mnie będziesz uczył słownictwa, zepsuty gówniarzu. Masz kasy

jak lodu i myślisz, że możesz kupić wszystko i wszystkich – powiedział

ze złością Ron.
Draco był nad wyraz spokojny.
- Owszem, kiedyś

tak myślałem – odrzekł Ślizgon. Ale teraz chętnie ci oddam swoje konto

u Gringotta, Weasley. Teraz, kiedy moja matka jest chora a ojciec w

więzieniu to naprawdę mam głęboko w dupie tą kasę.
- Ale Hermiona

najwidoczniej nie – niemal kurtuazyjnie odrzekł Ron
Cisza, która

zapadła po tych słowach była tak głucha, że niemal nie do wytrzymania. W

niedzielny dzień mało kto przebywał w bibliotece, więc nie mieli żadnej

widowni.
- Odwołaj to – Harry’emu z wrażenia wypadła z

ręki różdżka i Lilien ją podniosła, nie spuszczając zszokowanego wzroku z

Ronalda – Odwołaj to, Ron, bo nie ręczę za siebie.
Rudowłosy

uśmiechnął się jedynie zimno i splótł ręce na piersi.
- Twoje zdanie

już od dawna się dla mnie nie liczy, Harry.
- Jak możesz mówić tak o

Hermionie, przecież ją znasz. Wiesz, co? Jesteś gorszy od mojego ojca, a to

już coś. Jesteś od niego o niebo gorszy, bijesz wszelkie rekordy chamstwa.


Lilien i Hermiona patrzyły na Harry’ego z niemym zaskoczeniem.


- Odwołaj to, co powiedziałeś, dobrze ci radzę.
- Nie mogę

odwołać – Ron popatrzył na Harry’ego zimno. – Bo to

prawda, Harry.
To, co stało się chwilę później, wydawało się Hermionie

jakimś koszmarnym snem. Harry z całej siły walnął Rona pięścią w twarz.

/>
- POTTER! –dał się słyszeć zimny i wściekły głos i zza

zakrętu wydobyła się nietoperzo-podobna postać Severusa Snape’a.

Mistrz Eliksirów mimo surowej miny był dziwnie blady i roztrzęsiony, chociaż

tylko Lilien potrafiła to dokładnie wychwycić.
Bladość i roztrzęsienie

Severus zawdzięczał temu, że podsłuchiwał od jakiegoś czasu całe zajście.

Dokładnie od słów swojej córki „Nie prowokuj mnie, Weasley”.

Trochę mu było głupio, że to zrobił, zwłaszcza gdy musiał się zawstydzić,

słuchając słów Harry’ego na temat Jamesa Pottera. Dopiero teraz do

niego dotarło, że dla chłopaka świadomość tego, jaki był jego ojciec była

solą w oku, była niemal nie do zniesienia i na pewno była bolesna.

/>Przywołał najbardziej wredne spojrzenie jakie miał w repertuarze i posłał

je Harry’emu.
- Ależ ty masz wyczucie, tato – oświadczyła

Lilien.
- To nie była wina Pottera, sir – grzecznie oznajmił

Draco. – On go sprowokował.
Snape posłał zdziwione spojrzenie w

stronę Malfoya.
- I ty to mówisz?
- Bo tak było –

spokojnie dodała Lilien.
- Nie będę wnikał w to jak było. Wszyscy jak

tu stoicie, macie po pięć punktów mniej. Poza Potterem, on ma minus dziesięć

za użycie przemocy fizycznej, a ty Weasley idź do skrzydła szpitalnego

– zwrócił się z pogardą do rudowłosego, który był w lekkim

oszołomieniu i rozmasowywał nieźle rozwaloną szczękę.
Kiedy Ron się

oddalił, Snape popatrzył na uczniów uważnie.
- Czy stało się coś o

czym nie wiem, a o czym powinien wiedzieć jakiś nauczyciel? Hermiona

spuściła wzrok. Znowu była bliska łez i co najbardziej paradoksalne czuła

się wszystkiemu winna. Draco przytulił ją obronnym gestem i pogładził po

włosach.
- Nic – powiedział bez zająknięcia. – Tylko małe

spięcie z Ronaldem W.
- Jakoś ci nie wierzę – Severus popatrzył

uważnie na Hermionę, a później na Harry’ego.
- Słyszałem za

mało, żeby wiedzieć o co poszło. Ale nie wątpię że nie było to coś małego,

Malfoy
- Podsłuchiwałeś? – spytała z chłodnym rozbawieniem i

naganą w głosie Lilien.
- Usłyszałem, nie podsłuchiwałem –

grzecznie i autorytarnie sprostował Snape.
- Nauczyciele nie

podsłuchują – orzekł radośnie Draco. – Im można słuchać, co

mówią uczniowie. Natomiast w odwrotną stronę, to się nazywa podsłuchiwanie.


Nawet Hermiona uśmiechnęła się blado.
- Nie bądź taki mądry, bo

cię mantykora za obraz wciągnie – Severus popatrzył z wyrzutem na

Dracona.
- Za który? – spokojnie i z bezczelnym uśmiechem spytał

Ślizgon, cały czas delikatnie gładząc plecy Hermiony. Dziewczyna zamknęła

oczy i wtuliła się w niego ufnie. Czuła się bezpiecznie i dobrze.
- Za

ten, na którym tracisz kolejne pięć punktów z powodu swojej arogancji, Draco

- ta wypowiedź wywołała szczery śmiech Lilien i szeroki uśmiech

Harry’ego
- Widzisz, Potter? Przynosisz pecha człowiekowi.

Dopóki z tobą nie piłem i z tobą nie rozmawiałem, nigdy się nie zdarzało,

żebym u profesora Snape’a tracił punkty – skwitował z miną

nieszczęśnika poszkodowany.
- Nie moja wina, że jesteś arogancki

– odrzekł ze słodkim uśmiechem Harry.
- Nie za dobrze ci, Herm?

– zmieniła temat Lilien i Gryfonka posłała jej spojrzenie pełne

dezaprobaty, lekko się przy tym rumieniąc.
- Zajmij się sobą, mała

– odrzekł Draco z miną rycerza-obrońcy.
Harry nie mógł się nie

roześmiać.
- Ależ wy macie problemy – skwitował Snape. –

Zabierać mi te cegły spod ściany – wskazał palcem na ogromne książki

Hermiony leżące pod ścianą – i uciekać do siebie. Jak któreś z was

dojrzeje, by powiedzieć mi co złego się stało, to zapraszam do gabinetu i

uprzedzam, że będę miał na was oko. Zwłaszcza na ciebie Malfoy i na ciebie,

Potter. Jazda mi spod biblioteki, tu ma być spokój. Żegnam.- załopotał

płaszczem i ...
- ...odleciał – stwierdził Draco. – On tak

się porusza jakby latał – dodał widząc miny Lilien i Harry’ego.


- Chyba wyjątkowo łagodnie cię potraktował – Hermiona popatrzyła

na Harry’ego z zaciekawieniem.
- On coś w ogóle ostatnio

łagodny, może zostanie ojcem - uśmiech Lilien był złośliwy i radosny.

/>- O! – Draco wlepił zaciekawione spojrzenie w przyjaciółkę.

/>- Tak tylko palnęłam, nie słuchajcie mnie. To tylko takie tam, pytał

ostatnio w czym powinno się trzymać małe dzieci i jakieś inne tego typu

pytania zadawała, oczywiście maksymalnie obojętnym tonem. Naiwniak. Tylko

mordy w kubeł, bo włosy pęsetą powyrywam komuś kto piśnie słówko i to nie te

na głowie! – czarnowłosa pogroziła, wszystkim po kolei, palcem.


- Nikt nic nie powie, wyluzuj – Draco w zruszył ramionami.

/>- Mam nadzieję, my idziemy do twojego dormitorium. Po kolacji będzie twoje

– uśmiechnęła się radośnie.
- A siedźcie i po kolacji. Dziś

wybieram się do domu.
- Fajnie! – Lilien zarechotała

uszczęśliwiona.
- O dziewiątej macie stamtąd spadać, nie nocuje w

Dragon Tower – zimno stwierdził Malfoy.
- Spoko i będziemy

grzeczni – powiedział Harry z miną niewiniątka.
- Chociaż byś

nie kłamał w żywe oczy - Draco posłał mu spojrzenie z serii: „nie ma

głupich i naiwnych, chyba że ty” i Potter odwdzięczył mu się uśmiechem

wcielonej niewinności, a Lilien poszła w jego ślady.
- Będziemy grać w

bierki – powiedziała z powagą. Hermiona nie wytrzymała i zatrzęsła się

ze śmiechu.
- Głodnemu chleb na myśli – odcięła się Lilien za

wybuch wesołości koleżanki.
- Głodny głodnemu wypomni – Hermiona

pokazała jej język. – Kłamiesz zawodowo i bez zająknięcia, nawet

jeżeli wszyscy dookoła o tym wiedzą.
- Jestem ze Slytherinu –

czarnowłosa wzruszyła ramionami. – Sayonara, misie kolorowe. My

spadamy.
- Tylko się nie rozmnóżcie – Lilien popukała się w

czoło posyłając blondwłosemu autorowi tych słów uśmiech pełen politowania.


- Jest taki eliksir, nie Hermiona? – spytała i Gryfonka lekko

skinęła głową. – Wy chłopy, to nie myślicie o takich rzeczach, nam to

zostawiacie, a każdy głupi wie, że do tanga trzeba dwojga – wzięła

Harry’ego za rękę i odeszli spokojnie w stronę Wieży Slytherinu.

/>- I tak będę musiał wywietrzyć i zdezynfekować pościel! –

krzyknął za nimi Draco i zarobił kuksańca od Hermiony.
- No, już

dobrze. Pomogę ci z tymi książkami. I z wypracowaniami też.
- Sama

sobie poradzę z wypracowaniami. Przyjdę do ciebie o siódmej, obiecuję

– uśmiechnęła się do niego niepewnie, za co została obdarzona mocnym

całusem w policzek i lekko się zarumieniła.
- Jesteś kochana –

powiedział i podniósł z podłogi dwa ogromne woluminy. – Tylko nie

możesz przyjść do mnie o siódmej, bo o tej godzinie jest kolacja, a poza tym

jestem na razie bezdomny.
- To po kolacji możesz mnie zabrać do siebie

jeśli chcesz, teraz chcę w spokoju napisać cokolwiek na zajęcia.

/>Chłopakowi nieco zrzedła mina, ale przystosował się do jej prośby i

postanowił uzbroić się w cierpliwość, aż do pory kolacyjnej.


/>******
Kitiara
Leżeli w skotłowanej pościeli. Harry

patrzył w sufit, a na jego czole pojawiła się zmarszczka świadcząca o

intensywnym zamyśleniu. Bo Potter miał o czym myśleć.
- Co jest?

– Lilien spojrzała na niego wymownie i Harry westchnął.
- Nie,

nic...
- Przecież widzę, że coś.... Ale nie ważne, Harry. Powiesz mi w

końcu, skąd się wzięła w tobie awersja do własnego starego? – chłopak

przygryzł dolną wargę. Spodziewał się takiego pytania, czekał wręcz na nie,

bo sam nie chciał zaczynać tego drażliwego tematu. - Gość był super. Oddał

przecież życie za ciebie i twoją mamę. Nie mógł być zły.
- Nie był zły

– Potter spojrzał Lilien głęboko w oczy i córka Mistrza Eliksirów

dostrzegła głęboki smutek i ból w jego jasnozielonych tęczówkach. –

Był po prostu rozwydrzonym nastolatkiem. Później spoważniał, ale mimo

wszystko, czuję do niego urazę.
Lilien pogładziła delikatnie policzek

Gryfona.
- I tak nadal nie wiem, o co chodzi – powiedziała z

lekkim żalem. Pragnęła, żeby ufał jej bezgranicznie, żeby zechciał jej

opowiedzieć, co takiego wydarzyło się, że chłopak czuł niechęć do swojego

ojca.
- Wiesz, co to jest Myślodsiewnia? – spytał po dłuższej

chwili milczenia.
- Owszem – odrzekła dziewczyna i spojrzała z

zaciekawieniem na Harry’ego.
- Dobra, to uzbrój się w

cierpliwość, bo to nie jest króciutka ani miła historia. Może nawet

zaczniesz o mnie myśleć inaczej jak ją usłyszysz...
- Potter, nie mów

bzdur – na twarzy panny Snape pojawił się grymas irytacji i zdumienia.

– Cokolwiek zrobił twój stary, nie ty to zrobiłeś. Jakimkolwiek

okazałby się draniem, nie ty zachowałeś się jak drań, ale on.
-

Zobaczymy co powiesz, kiedy dowiesz się ode mnie wszystkiego, Lil –

uśmiech Harry’ego był smutny i przygaszony. Dziewczyna objęła go mocno

i przytuliła się z całej siły.
- Przecież ja za tobą szaleję i nie

zamierzam przestać – wyszeptała mu do ucha.
Harry westchnął

cicho i opowiedział Lilien wszystko co wydarzyło się, tego wieczora, gdy

postanowił być „wścibskim i aroganckim bachorem”.

/>Dziewczyna patrzyła przez kilka chwil uważnie na swojego chłopaka. Z jej

oczu nie dało się nic wyczytać. Później Harry dostrzegł w nich współczucie.


- To musiało być dla ciebie okropne, prawda? – chłopak wiedział,

że nie chodzi jej o to, jak cudem uniknął rozbicia głowy słoikiem, którym

rzucił w jego kierunku Severus.
- Owszem – chłopak popatrzył na

nią niepewnie. – Nie czujesz do mnie urazy? Wyglądam zupełnie jak on,

tylko oczy mam po matce.
- Jesteś przystojniejszy, a jak jeszcze raz

wspomnisz o urazie, dostaniesz kopa w swój zgrabny, gryfoński tyłeczek,

matole – szelmowski uśmiech dziewczyny rozjaśnił jej czarne tęczówki i

nadał oczom blasku, a po tych słowach, Harry nie zamierzał kontynuować

tematu urazów.
- A skąd wiesz, że jestem przystojniejszy, co? –

spytał zadziornie.
- Mój stary ma w domu zdjęcie z szóstego roku.

Takie czarno-białe i ogromne, robione mugolską metodą i powiększone. Wisi na

ścianie w jego sypialni. Są tam uczniowie wszystkich klas. Syriusz Black był

niezły, szkoda tylko, że był aż takim sukinsynem w młodości. No, ale się

chłop zrehabilitował. Poza tym mój staruszek też nie był słodkim

nastolatkiem – Lilien nadal uśmiechała się do Harry’ego. –

Och, widzę że chętnie byś luknął na to zdjątko, co? – zażartowała

widząc tęskny błysk w oczach Hary’ego. – Twoja mama była niezłą

szprychą, maleńki.
- Maleńki? – Harry uniósł brwi do góry, a

Lilien wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się złośliwie.
- No –

powiedziała. – Myślę, że Draco jest większy i dużo lepszy. Hermiona

czasami miała takie fajne rumieńce z rana przed śniadaniem...
- Nie

drażnij mnie, Lily - chłopak posłał jej uśmiech a' la slytherin boy.

/>- Przecież ja sobie tylko niewinnie żartuję – zaczęła dziewczyna,

ale Potter jej nie słuchał.
- Mam ci udowodnić, że jestem dobry?

– spytał złośliwie się szczerząc.
- Właśnie o to mi chodziło

– Lilien wyszczerzyła się jeszcze radośniej od niego.
- Nie ma

problemu – chłopak pocałował delikatnie rozchylone usta panny Snape.


– Uwielbiam cię – wyszeptał jej do ucha i zaczął

udowadniać swojej kochance jaki jest dobry, z tym że nieco inaczej niż sobie

wyobrażała...
Lilien spodziewała się namiętności i dzikości, a

otrzymała delikatne i subtelne pieszczoty. Harry niespiesznie całował całe

ciało dziewczyny, schodząc ustami coraz niżej i najczulszymi pocałunkami

obdarzając piersi i brzuch kochanki. Lilien czuła się cudownie. Zamknęła

oczy i pojękiwała cichutko. Kiedy zaczął błądzić wargami po wewnętrznej

stronie jej ud, wyszeptała ochryple jego imię. Harry delikatnie lizał łono

dziewczyny, doprowadzając ją do cichego szlochu. W końcu Lilien musiała

przygryźć dolną wargę, żeby nie krzyczeć z rozkoszy. Jęczała i zaciskała

dłonie na pościeli, modląc się w duchu, żeby nie stracić nad sobą panowania.

Chłopak pieścił ją najczulej jak potrafił i nie chciała zepsuć tego swoimi

gwałtownymi reakcjami. W chwili spełnienia nie mogła się jednak opanować i

krzyknęła, czując jak po jej policzkach płyną ciepłe łzy.
- Już

dobrze, kochanie – usłyszała po chwili cichy szept przy swoim uchu.

Przytuliła kochanka mocno i pocałowała go w policzek.
- Chce ci się

odwdzięczyć – szepnęła.
- Nie musisz – odpowiedział cicho,

chociaż był silnie podniecony.
- Ale ja chcę, skarbie, przecież

wiesz...
- Ale ja nie chcę, maleńka. Chcę ci coś powiedzieć, coś

bardzo ważnego...
- Cokolwiek by to było, może sobie poczekać –

Lilien wiedziała lepiej.
- Nie może, Lil – Harry zdecydowanym

ruchem odsunął się od dziewczyny, która zrobiła niepocieszoną, nieszczęśliwą

minę.

Chłopak sięgnął po swoją szatę, która wisiała na krześle i

wyjął z jej przepastnych kieszeni małe zawiniątko. Zarumienił się przy tym

odpowiednio mocno i niepocieszenie panny Snape zaczęło ustępować jej

zaciekawieniu. Przechyliła lekko głowę i patrzyła z jawnym zainteresowaniem

na poczynania Harry’ego.
- Otworzysz? – spytał rumieniąc

się, o ile to możliwe, jeszcze intensywniej.
- Nie mam ani urodzin,

ani imienin... To prezent? – spytała, a w opuszkach palców poczuła

lekkie swędzenie.
- No, eee... tak jakby, ten tego... podarunek...

– Harry był wściekły na siebie za to dokuczliwe jąkanie, które

pojawiało się w chwilach trudnych, lub decydujących o jego dalszym losie.

– Otwórz – dodał cicho i przełknął ze strachem ślinę.
-

Skoro nalegasz – Lilien z jak najobojętniejszą miną zaczęła otwierać

małe, czarne, podłużne pudełko, chociaż palce swędziały ją wręcz

niemiłosiernie, a ciekawość sięgała zenitu. Westchnęła, kiedy uchyliła

wieczko, a jej oddech się urwał na dobrą chwilę.
- Harry to jest

piękne – wyszeptała, patrząc z niemym szokiem i zdziwieniem na

chłopaka.
- Daj, założę ci – Potter delikatnie wyjął pudełko z

rąk dziewczyny.
- Nie mogę tego przyjąć, to musiało...
- Lil,

bądź cicho – uciął jej rozważania, co nie było trudne, biorąc pod

uwagę stan silnego szoku panny Snape.
Harry ujął w dłonie cienki złoty

łańcuszek, na którym bujał się złoty wężyk z rubinowymi oczkami. Był tak

zaczarowany, że oczka mrugały co jakiś czas, a złoty grzbiet mienił się

srebrnawo i nieznacznie wił.
- Powinienem dać ci pierścionek, ale on

był taki śliczny – powiedział chłopak, gdy zapinał łańcuszek na karku

Lilien.
- Pierścionek? – czy Lilien stały się idealnie okrągłe.


- No wiesz, ja, eee... wiem, że pewnie się eee... nie zgodzisz, ale

chciałbym, żebyś za mnie wyszła, kiedy ukończymy Hogwart no i ten... I

kupiłem to zamiast pierścionka zaręczynowego – poczuł się idiotycznie.

Nawet oświadczyć się nie potrafił bez jąkania. Był bliski łez. Lilien

siedziała bez słowa i patrzył na chłopaka spod lekko opuszczonych powiek.

Nie mogła uwierzyć, w to co właśnie usłyszała. Musiała bardzo wysilić się,

by ze szczęścia nie wybuchnąć niepohamowanym szlochem.
- Kocham cię

– wyszeptał w końcu z desperackim rumieńcem Harry , za co został

obdarzony namiętnym pocałunkiem.
- Jesteś cudowny Harry i ja ciebie

kocham bardziej niż ty mnie – stanowczo odrzekła Lilien i roześmiał

się przez łzy, a on nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. – Pokazać ci

jak bardzo mój drogi przyszły mężu? – dodała z figlarna minką.
-

Boże, Lil, nigdy się nie zmienisz – szepnął Harry, ale nie bronił się

już przed jej pieszczotami...

******
Hermiona minęła

szerokim łukiem Rona Weasleya i powoli podeszła do stołu Slytherinu.
-

No, cze Granger – Pancy posłała jej szeroki uśmiech. – Poznajesz

nas jeszcze.
- To ja, Millicenta, pamiętasz jak ci dołożyłam w klubie

pojedynków pięć lat temu? – wysoka, dobrze zbudowana dziewczyna

uśmiechała się przyjaźnie.
- Trudno byłoby zapomnieć – Hermiona

wbiła w nią szczery, pełen sympatii wzrok. Zdążyła polubić pannę Buldstrode,

zresztą to samo dotyczyło także Parkinson.
- Kiedy wpadniesz do

wspólnego i zagrasz z nami w eksplodującego Durnia? – spytała Pansy.


- Właśnie – Millicenta uniosła brwi i przekrzywiła lekko głowę.

Wszyscy doskonale wiedzieli o co chodzi, ale dziewczyny nie chciały zaczynać

drażliwych tematów wprost.
- Białogłowy – uciął dociekania

męski, chłodny głos. – Ta pani przyszła do mnie, a raczej po mnie,

więc dajcie jej spokój – właściciel głosu miał minę psa obronnego,

który zauważył na posesji nieproszonych gości.
- Boże, Draco, przecież

ci jej nie ukradniemy – Buldstrode przewróciła oczami i posłała

Parkinson porozumiewawcze spojrzenie.
- Uważaj, gotów gryźć, Milli,

jeśli któraś z nas stanie obok Hermiony Granger – oświadczyła Pansy.


- Dobra, dobra – głos Malfoya nieco odtajał, a on sam leciutko

się spłonił, dochodząc do wniosku, że zareagował dziwnie. - Sorry, dziołchy

– dodał jeszcze, żeby pozostawić dobre wrażenie. Hermiona spuściła

głowę i bawiła się rąbkiem szaty.
- Rany, Herm! Zachowujesz się

jak jakaś dziewica orleańska w noc poślubną! – Millicenta

wytrzeszczyła oczy na zakłopotaną Gryfonkę. – Draco weź, coś z nią

zrób, niedobrze z dziewczyną. - Oświadczenie panny Buldstrode wywołało

rumieńce zarówno na buzi Hermiony, jak i Dracona.
- Zajmij się sobą,

Mill – skwitował Malfoy. – Chodź Hermi – zwrócił się

ciepłym tonem do orzechowookiej.
- Przecież żartowała Smoku,

wyluzuj! – Pansy spojrzała z wyrzutem na swojego byłego.
-

Wiem, wiem, jestem przewrażliwiony ostatnio, sorki dziewczyny, my musimy

iść.
- Do twojego dormitorium? – Millicenta zatrzepotała

zalotnie umalowanymi na głęboki granat rzęsami.
- Nie, do gabinetu

dyrektora – Draco wyszczerzył się i pokazał koleżankom język.
-

Ale z niego zbokol, nie Milli? – Pansy nie mogła pozostawić słów

chłopaka bez komentarza.
- Kto? Ja czy dyrektor? – niewinnie

spytał blondyn.
- Jak chcesz znać moje zdanie, to obaj. Biedna Herm

– oświadczyła Parkinson z wrednym uśmiechem, a Granger mocno się

zarumieniła i spojrzała na nią z wyrzutem.
- Sorki, Hermiona, nie

mogłam sobie odpuścić. Trochę mnie ciekawi czemu tam idziecie, ale nie będę

namolnie pytać – rzekła na to nieco skruszona Pansy.
- To nie

pytaj – uciął Draco z urażoną miną. – Sayonara, panienki.

/>Malfoy ujął dłoń Hermiony w swoją i ruszył w kierunku wyjścia z wielkiej

sali.
Wszyscy, którzy to widzieli zamarli w bezruchu, a Pansy i

Millicenta popatrzyły na siebie z porozumiewawczymi uśmiechami. Nigdy

wcześniej nie zdarzyło się, żeby Granger i Malfoy trzymali się publicznie za

ręce. Nawet Hermiona popatrzyła na niego ze zdziwieniem, na co Draco

zareagował jedynie silniejszym uściskiem dłoni.

*******

/>Dyrektor nie był zbytnio zdziwiony, kiedy dowiedział się, że Hermiona

wybiera się wraz z Draconem do posiadłości Malfoyów. Przyjął to z

podejrzanym spokojem.
„Czy ten człowiek wie wszystko?”

– pomyślała Hermiona i zarumieniła się lekko, uświadamiając sobie czym

w tym przypadku jest „wszystko”. Miała dosyć niepewną minę gdy

wkraczała wraz z Draconem do kominka Dumbledore’a i trochę bała się

wizyty w jego domu, jednak nie chciała wyjść na tchórza, więc nie dała po

sobie nic poznać.
Wizyta w Dragon Tower okazała się całkiem miła.

Ciotka Dracona, która opiekowała się cały czas Narcyzą była miłą, schludną i

spokojną kobietą w średnim wieku. Sama gospodyni posiadłości, Narcyza

Malfoy, zachowywała się wobec Hermiony dosyć przyjaźnie. Na tyle przyjaźnie,

na ile potrafi zachowywać się ktoś, kto jest na co dzień chłodny i

dystyngowany w obejściu. Posłała dziewczynie nawet kilka całkiem miłych

uśmiechów. Uparła się, żeby zjedli z nią deser, na który podano lody

waniliowe w czekoladowej polewie. Hermiona zacisnęła zęby, gdy skrzat domowy

z perkatym noskiem stawiał pucharki z lodami na stole i nie powiedziała ani

słowa, posłała jedynie wymowne spojrzenie chłopakowi, który przewrócił tylko

oczami i lekko wzruszył ramionami, dając jej tym samym do zrozumienia, że na

tradycję i obyczaj nie ma siły. Później okazało się, że skrzat nazywa się

Tropek, a pani Malfoy wcale nie traktuje go źle.

Wystrój posesji

Malfoyów był bogaty, ale gustowny i nie dostrzegało się tam ani odrobiny

kiczu. Salon, w którym siedzieli, podczas wizyty, był urządzony w barwach

Slytherinu, a drewniana podłoga miała odcień sosny. Hermiona czuła się nieco

obco, a serce się jej ściskało, kiedy wdziała jak Draco dba o to, żeby

poczuła się dobrze w tym bogatym i zupełnie innym otoczeniu, niż to do

którego jest przyzwyczajona na co dzień. Jeszcze bardziej wzruszyło ją to,

jak ten na pozór zimny chłopak czule opiekuje się matką. Jaki jest

cierpliwy, wyrozumiały i spokojny w obliczu jej niegroźnej już, ale nadal

uciążliwej choroby. Schorzenie pani Malfoy objawiało się krótkimi napadami

lęku lub żalu, achwilami zachowywała się tak jakby straciła pamięć i brała

swojego syna za Lucjusza.
Te zaniki pamięci i napady złych nastrojów

trwały dosłownie po kilka minut i, jak Malfoy junior powiedział w chwili

spokoju Hermionie, były coraz rzadsze i krótsze. Wcześniej – czego

dowiedziała się którejś nocy od Dracona – Narcyza wpadała czasem w

niekontrolowaną złość, ale od dwóch tygodni to się nie powtórzyło i istniała

możliwość całkowitego jej wyleczenia. Draco wykazywał niespotykany spokój,

takt i cierpliwość w stosunku do matki. Widać było, że bardzo mocno ją kocha

i szanuje. Gryfonka miała chwilami ochotę się popłakać, patrząc na troskę i

oddanie syna. Poczuła wstyd, że nigdy nie odnosiła się tak do własnej

rodzicielki i zastanawiała się, czy gdyby któreś z jej rodziców miało taką

uciążliwą chorobę, potrafiłaby okazać cierpliwość, wyrozumiałość i

łagodność, które okazywał Draco. A co najdziwniejsze robił to z całkowitym

spokojem i naturalnością godną podziwu.

Wizyta skończył się

dopiero o dziesiątej i Draco stając w kominku, objął Hermionę i odruchowo

powiedział
- Wieża Slytherinu, dormitorium numer pięć... Och sorry

– powiedział gdy znaleźli się na miejscu.
- Nie szkodzi, spacer

dobrze mi zrobi – Hermiona bynajmniej nie powiedziała tak dlatego, że

nie chciała zostać. Powiedziała tak, bo miała coraz większą ochotę pocałować

Dracona i nie tylko go pocałować. Dziwiła się samej sobie. Powinna mieć

awersję do takich zachowań po tym co próbował zrobić jej Ron, ale nie miała.

To znaczy nie miała kiedy patrzyła na miłość swojego życia, Malfoya juniora.

Nie miała absolutnie żadnych zahamowań, on natomiast traktował ją z

niesamowitym taktem i delikatnością. Draco zrzucił szatę, położył się na

łóżku i zaczął masować swoją skroń. Hermiona musiała powstrzymać się całym

wysiłkiem woli, żeby nie usiąść obok niego, nie zacząć go całować i pieścić.

Jej ciało ogarnęła tak bolesna tęsknota, że zachciało się jej płakać.

/>- Jeżeli chcesz możesz zostać, ja będę spał na podłodze – powiedział

spokojnie. Jego cichy, pełen ciepła głos, wcale nie polepszył samopoczucia

dziewczyny.
- Nie, lepiej pójdę – szepnęła zaciskając dłonie na

szacie, żeby Draco nie mógł dojrzeć, jak drżą.
- Hermiona, nie musisz

łazić nocą po zamku, nawet cię nie dotknę – popatrzył na nią z troską

i oddaniem.
- Nie o to chodzi – dziewczyna poczuła się dziwnie.

Przecież właśnie tego chciała, żeby ją tknął. Pragnęła tego bardziej, niż

kiedykolwiek wcześniej. Jej głos lekko się załamał i chłopak źle odczytał

przyczynę tego drżenia. Skarbie, przecież wiem, że to – powiedział

łagodnie. – Nie martw się, wiesz, że nie mógłbym cię skrzywdzić.

/>- Ja... ja chcę się przejść – czuła, że jeszcze chwila, a wybuchnie

niepohamowanym szlochem. Draco wstał, podszedł do Hermiony i delikatnie

pogładził ją po włosach.
- Nie bój się – wyszeptał cicho do jej

ucha. Zacisnęła powieki i zacisnęła dłonie na materiale szaty, doskonale

zdając sobie sprawę z tego, że on opacznie rozumie jej reakcje, ale nie

mogła nic na to poradzić
- Nie bój się – powtórzył i delikatnie

ją przytulił. Dziewczyna przywarła do niego z całej siły, rozpaczliwie

pragnąc bliskości. Położyła dłonie na jego piersi, i ścisnęła materiał

czarnej, jedwabnej koszuli. Wtuliła twarz w ciało chłopaka, chłonąc jego

zapach i ciepło. Poczuła jak z jej oczu spływają, coraz obficiej gorące łzy.

„Boże, daj mi cierpliwości” – pomyślała z rozpaczą.

/>Draco pogładził delikatnie plecy Hermiony. Chociaż bardzo jej pragnął,

czuł do niej o wiele więcej niż tylko pożądanie i był w stanie opanować

swoje ciało. Trzymał ją w czułych objęciach i szeptał uspokajające słowa,

których Hermiona prawie wcale nie słyszała, przez szum burzącej się w jej

ciele krwi. Niewinny dotyk chłopaka sprawił, że jęknęła cicho i rozpłakała

się na dobre. Jej tęsknota była zbyt silna, a miłość zbyt głęboka, by mogła

znosić spokojnie, wszystko co się z nią działo. Zbyt długo trzymała się od

niego z daleka, zbyt silnie wmawiała sobie, że to jej przejdzie, tak jakby

miłość była chorobą którą można wyleczyć. Okazało się, że tak nie jest. Im

dłuższa była rozłąka, im rzadziej go widywała, tym bardziej tęskniła i tym

bardziej pragnęła jego obecności. Teraz nie mogła już powstrzymać ani łez,

ani namiętności, która nią owładnęła.

Odepchnęła go z całej siły

i rozszlochała się jeszcze głośniej. Jej płacz był niemal histeryczny.

/>- Co się stało? Zrobiłem coś nie tak? Przepraszam – Draco miał

skruszoną minę i wyglądał na smutnego. Pokręciła przecząco głową, bo nie

mogła wydobyć z siebie głosu.
- No to o co chodzi, kochanie? Czy źle

się czułaś u mnie w domu, może ktoś zachował się wobec ciebie nie tak, może

coś cię zraziło? – dopytywał się z troską. – Może przestraszyła

cię choroba mojej mamy? Powiedz, ja się nie obrażę, zrozumiem jeśli cię to

zaniepokoiło, albo wywarło na tobie złe wrażenie – mówił ze

szczerością i łagodnością, co wcale nie pomogło Hermionie opanować silnych,

emocjonalnych reakcji. Osunęła się na podłogę, ukryła twarz w dłoniach i

rozszlochała się na dobre. Draco kucnął obok dziewczyny.
- Co się

stało, maleńka? – spytał jeszcze raz. Teraz w jego głosie było słychać

lekki niepokój. Nieśmiałym gestem wysunął dłoń i dotknął mokrego od łez

policzka. Hermiona przytrzymała jego dłoń i namiętnie zaczęła ją całować.


- Kochanie, uspokój się, powiedz o co chodzi – Draco poczuł się

zaskoczony, a nawet lekko zażenowany jej reakcją. – Nie rób tak

– wyszeptał. – To ja powinienem całować cię po rękach. Nie

słuchała go. Spojrzała mu głęboko w oczy.
- Jesteś cudowny –

wyszeptała. Draco patrzył na nią ze zdziwieniem. - Czy ty mnie jeszcze

pragniesz? – spytała, przysuwając się do niego. – Chociaż

trochę? – zajrzała mu gębko w oczy i dotknęła delikatnie twarzy

chłopaka, który westchnął cicho i przytulił policzek do jej dłoni.
-

Bardziej niż kiedykolwiek – wyszeptał gorąco.
- Boże, jak ja

tęskniłam, nadal tęsknię... Draco zrób coś, cokolwiek, coś co sprawi, że

przestanę tak cierpieć – nie mógł uwierzyć w jej słowa. Patrzył na nią

niezdolny do jakiegokolwiek ruchu, czy drobnego gestu.
- Proszę

– Hermiona popatrzyła na niego błagalnie i dopiero jej gorące, pełne

bólu i miłości spojrzenie otrzeźwiło go na tyle, że podniósł się z podłogi i

pomógł wstać dziewczynie. Delikatnie zsunął z jej ramion szatę i popatrzył

na nią z czułością. Pocałował ją. Najdelikatniej jak umiał. Hermiona

przytuliła się do niego mocno i zaczęła rozpinać koszulę chłopaka. Mimo

pożądania i namiętności którą czuła starała się to robić powoli i spokojnie.

Obydwoje starali się być powolni i łagodni. Poczuła jak palce Dracona

wsuwają się pod cienki materiał jej niebieskiej bluzki i westchnęła

cichutko.
- Nawet nie wiesz jak mi było ciebie brak, nie masz pojęcia

jak tęskniłem – szeptał pieszcząc rozpaloną skórę dziewczyny. Hermiona

nie mogła się powstrzymać i pojękiwała cichutko, kiedy dłonie chłopaka

błądziły po jej plecach i brzuchu. Zsunęła mu z ramion koszulę i uniosła

ręce do góry pomagając mu w zdjęciu swojej bluzki. Uwierała ją każda część

garderoby. Chciała być całkiem naga, chciała czuć jego skórę na swojej

skórze, chciała całować i dotykać każdy centymetr kwadratowy jego ciała i

rozpaczliwie pragnęła jego pieszczot.
Reszty ubrań pozbyli się już

niecierpliwie i szybko. Draco wziął Hermioną na ręce i położył ją na

schludnie zaścielonym przez Harry’ego i Lilien łóżku. Całował jej

dłonie i ręce, szyję i dekolt, a Hermiona powtarzała jego imię jak modlitwę.


- Co mam zrobić, kochanie? – spytał czule. – Zrobię

wszystko, co zechcesz.
- Chcę tylko ciebie, Draco. Nieważne, co

zrobisz, tęsknię za tobą. Tęsknię cały czas, nawet teraz kiedy mnie

dotykasz.
- Nie mogę się tobą nacieszyć, skarbie – wyszeptał.

– Wszystko, co mogę ci ofiarować wydaje mi się niewystarczające.

/>- Draco, ty mi wystarczysz, ja nie chcę nic oprócz ciebie –

podniosła głowę i zaczęła całować skórę na jego ramionach.
Westchnął

cicho i odwzajemnił się jej tym samym.
- Chcę cię dotykać i całować

– wyszeptała.
- Ja ciebie też – odpowiedział ochrypłym z

podniecenia głosem. Przywarli do siebie w namiętnym, głębokim pocałunku.

/>- Pozwól mi dać sobie rozkosz – poprosiła rozpaczliwie. Nie słuchał

jej. Przytrzymał ręce dziewczyny i całował jej piersi. Hermiona rozpłakała

się i zaczęła go błagać, żeby pozwolił jej się dotykać.
- Już dobrze,

Miona – wyszeptał jej do ucha. Położył się obok niej na boku, taż, że

mogli swobodnie pieścić się nawzajem. Dotykali się delikatnie w zupełnej

ciszy, zakłócanej jedynie ich cichymi westchnieniami i jękami. Hermiona

uklękła przy chłopaku i pchnęła go lekko na plecy. Pochyliła się by całować

jego klatkę piersiową i brzuch.
- To nie fair – wyszeptał Draco.

Spojrzała na niego, lekko nieprzytomnym z podniecenia, wzrokiem. – Ja

też chcę cię pieścić, Miona.
Dziewczyna patrzyła na niego przez

chwilę. W końcu uklękła za nim i delikatnie pocałowała go w usta. Powoli

schodziła ustami coraz niżej i czuła jak Draco pieści wargami i językiem jej

ciało. Wrażenie było tak cudowne, że czuła się jak w niebie. Draco dotknął

wargami jej wilgotnego łona. Hermiona jęknęła głośno i przytuliła policzek

do jego uda. Całował delikatnie najintymniejsze sfery jej ciała, a ona

odwdzięczała się mu tym samym. Byli dla siebie tak czuli i łagodni, jak

nigdy wcześniej. Doskonale znali swoje reakcje i każde z nich wiedziało jak

pieścić tą drugą osobę, żeby sprawić jej jak największą przyjemność.

Spełnienie osiągnęli niemal równocześnie i obydwoje poczuli jak po

policzkach spływają im łzy.

Draco podniósł Hermionę za ramiona i

uklęknął naprzeciw niej.
- Kocham cię – powiedział. –

Bardzo cię kocham. Jesteś dla mnie wszystkim. Dziewczyna wpatrywała się w

niego z uwielbieniem.- Z każdym dniem kocham cię coraz bardziej, Miona.

Gdybyś mnie nie zostawiła, nigdy bym nie zrozumiał jak wiele dla mnie

znaczysz.
- Ja też cię kocham – wyszeptała. Poczuła jak

wzruszenie chwyta ją za gardło i zamrugała powiekami. – Dlatego

odeszłam, bo bałam się, że pokocham cię jeszcze bardziej, ale to nic nie

dało... Bo teraz kocham cię po stokroć mocniej niż w dniu, w którym z tobą

zerwałam – przełknęła łzy, które zdradziecko cisnęły się pod jej

powieki.
- Już nic nie mów, skarbie. Nie trzeba – Draco odchylił

kołdrę i ułożył się przytulając dziewczynę mocno do siebie. Hermiona skinęła

lekko głową i uśmiechnęła się do niego. Tej nocy nie rozmawiali tylko

patrzyli sobie w oczy, aż do chwili kiedy zmorzył ich błogosławiony sen.

/>
******
- Czego córuś, chciałaś? – spytał łagodnie

Severus w poniedziałkowy wieczór po kolacji. Listopad dobiegał już do połowy

i było bardzo chłodno i dżdżysto. Dlatego w lochach panowała nieco wilgoci.


- Brr – wzdrygnęła się dziewczyna. – Napal w kominku

ojciec, jak zwykle w chłodzie i wilgoci siedzisz, a potem idą po szkole

ploty, żeś wampir, a przyszłam bo chciałam pogadać – Snape uśmiechnął

się złośliwie.
- A skąd wiesz, że nie jestem wampirem? – spytał

sugestywnym szeptem i uniósł brew.
- A coś ty taki miły i łagodny

ostatnio dla ludzi, co? – spytała bez zająknięcia Lilien, chociaż

każdy z uczniów Hogwartu na jej miejscu (może poza Draconem i racjonalnie

myślącą Hermioną) dostałby lekkiego zawału i już łypałby ze strachem na

drzwi.
- A coś ty taka dziś radosna? Tak często się rumienisz i

uśmiechasz do siebie jak szurnięta, co? – odparował Severus i usiadł

przy stoliku. – Siadaj i się spowiadaj, córko.
Lilien przyszedł

do głowy kosmiczny pomysł. Uśmiechnęła się przekornie.
- Jestem w

ciąży z Harrym – wypaliła siadając naprzeciwko ojca i patrząc mu

szczerze w oczy. Reakcja była taka, jakiej się spodziewała.
- CO?!

GDZIE ON JEST?! UBIJĘ JAK PSA! – mężczyzna miotał się po

swojej kwaterze, a dziewczyna tłumiła dziki śmiech.
- Uspokój się!

Żartowałam!
- Ładny żart – Snape usiadł z powrotem. –

Myślisz, że nie wiem, co wy wyprawiacie. Muszę pić Eliksir Uspokajający za

każdym razem, gdy pomyślę, że ON cię dotyka!
-To myśl, że JA

dotykam jego – odrzekła z cynicznym uśmieszkiem. Severus przewrócił

oczami.
- Wtedy jest jeszcze gorzej, bo rodzą się we mnie mordercze

instynkty – powiedział i westchnął głęboko. - Boże, jesteś dorosła.


- No, tak bywa – dziewczyna zrobiła sztucznie poważną minę.

– Ale pamiętaj, że nie robimy nic ponad to, co robisz ty z Arabell

uśmiechnęła się jak wcielenie niewinności i zatrzepotała rzęsami.
-

Nie drażnij mnie, Lilien!
- No, co?! Sam stwierdziłeś, że

jestem dorosła – obruszyła się panna Snape.
- Lepiej mów, co

masz mówić – Sev popatrzył na nią koso i gardło mu się ścisnęło.

Oczekiwał strasznych wieści i się ich doczekał....
- Podoba ci się?

– spytała, wyciągając spod bordowego sweterka złoty łańcuszek. Severus

nachylił się nad córką.
- Piękny – powiedział z uznaniem. Złoty

wężyk łypał na niego rubinowymi oczkami i kokietował przebłyskami srebra.

– Piękny i zapewne cholernie drogi. Skąd go masz? – uznanie

ustąpiło podejrzliwości. Lilien westchnęła i odchrząknęła uroczyście, co

wzmogło tylko czujność mężczyzny.
- To prezent w związku z

zaręczynami. Harry mi się oświadczył – Severusowi dosłowni opadła

szczęka. – Pobierzemy się prawdopodobnie na jesieni –

uśmiechnęła się delikatnie.
- O... mój... Boże – Severus

wyglądał tak jakby się miał popłakać. - Wiedziałem, że jak dam ci na imię

Lilien to tak to się skończy.
- Bredzisz ojciec – Lilien

uśmiechnęła się szerzej. – Jestem szczęśliwa. Dlaczego nie cieszysz

się ze mną?
- Bo będziesz miała na nazwisko Potter. Już wiesz? –

w głosie Severusa czaiła się rozpacz.
- Ale to nie znaczy, że

przestanę cię kochać i przestanę być twoją córką – dziewczyna wstała i

podeszła do ojca, tylko po to żeby go przytulić. - Nie pękaj –

szepnęła mu do ucha. – W końcu masz być tatusiem po raz drugi.
-

Skąd wiesz? – Severus był zdziwiony, chociaż nie za bardzo.
-

Zwykła kobieca intuicja, tato – dziewczyna zmierzwiła mu włosy.

Mężczyzna westchnął i posłał jej półuśmiech.
- No, przyznam ci się, że

się trochę boję... – nagle spojrzał na nią podejrzliwie. –

Zaraz, zaraz... Z tą twoją ciążą to była podpucha, chciałaś, żebym się

wygadał, co?
- I tak się wygadałeś – stwierdziła radośnie i

pocałowała go w czoło. – Kocham cię i mam nadzieję, że będziesz

szczęśliwy z de Lincourt. Szkoda, że ty mi nie możesz powiedzieć tego

samego, ale przeżyję.
Severus przewrócił oczami
- Nie mogę ci

zabronić rujnować sobie życia.
- Ja. Go. Kocham, tato. A on mnie.

Amen. Nic nie rujnujemy.
- Dziecko, przemyśl to na spokojnie...

/>- Stop! Nie zaczynaj, tatuś... Dobrze? – Lilien zaczynała się

irytować.
- Co za pech. Moja córka i Potter – westchnął, gdy

jego córa była już przy drzwiach.
- To nie pech, tato....
- A

co? – Severus wyglądał na lekko przybitego, ale nie na

nieszczęśliwego.
„Szybko się wyliże” – pomyślała bez

większego współczucia Lilien
- To się nazywa miłość, tato. Po prostu

miłość – powiedziała cicho, uśmiechnęła się i opuściła prywatny pokój

Severusa Snape’a.
AtA_VH
że jak? już będzie koniec?? ej, nie... ja

się tak nie bawię...
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/cry.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' /> kurcze, no

wymyśl coś jeszcze...
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/cry.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />
esstel
Ja nie chce końca ...
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/cry.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />
Kitiara
Koniec, koniec:)
Ej, no sorry ja już

dawno skończyłam to pisać
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />

/>Okey:) -> jest taki jeden zabawny erotyk "Zmowa Dziewic" -

piszę go razem z Naginii (utknęłyśmy na ostatnim rozdziale, ale chcemy

napisać sequel, hehehe). Ona teraz kompa nie ma - w najczarniejszym

sceneriuszu będzie komp miała dopiero w czerwcu, ale mam nadzieję, że

wcześniej. Poproszę ją, żeby pozwoliła mi samej wklejać co kilka dni

"Zmowę..."

Pozdrawiam, kit
Zigi
Bardzo mi się podobają teksty które

przytaczasz wiesz brakło mi tylko
"LOve Hate LOve" --Alice

IN CHains ,,,opowiadanko super pzdrawiam
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />
Potti
ale za to jaki optymistyczny (:

/>zresztą, to (mam nadzieję) nie koniec twórczości Kit na forum, więc nie ma

się czym przejmować.
Tenebris69
Merlinie.... Piękne.

Czyli będzie

jeszcze EPILOG, tak? Nie mogę sie doczekać. ^^
deo
Ahh, wspaniałe, ale się uśmiałam przy tym

ślicznym opowiadanku, aż mi się smutno zrobiło, że jestem dziewicą hahaha :]

Nie no takie mam teraz mieszane odczucia, że szok mnie bierze, niedługo będę

tak wyuzdana, że mnie własna matka nie pozna
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />

Fantastycznie napisane, ubóstwiam Twoje opowiadania Kit
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' /> Ile razy

to można Ci powtarzać, chyba w nieskończoność
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' /> Widziałam

Cię na zdjęciu i wiesz co? Wizja, jak siedzisz i piszesz te cudeńka jest

chyba najpiękniejszą, jaką w życiu widziałam
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />
AtA_VH
heh, a czemu co parę dni, a nie częściej??


border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
w każdym razie... zacznij jak najszybciej, Kit, bo

jestem na głodzie fanfickowym
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' /> i chyba

nie tylko ja
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />
Kitiara
Deo, ekhem, dzięki...
Właśnie się

mocno zarumieniłam.
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/blush.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='blush.gif' />


/>PS: a moją wizję musisz trochę zmienić; schudłam cztery kilo i mam włosy

ufarbiwane na ultrafioletowy brąz
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />


/>
esstel
z niecierpliwością czekam na epilog, naprawde

nie moge uwierzyć że to już koniec...
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/cry.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />


/>PS. ale i tak życze powodzenia w pisaniu kolejnych opowiadań
Silda
Bardzo, bardzo mi się podobała ta część.

Kitiaro, wspominałaś, że masz jeszcze w zanadrzu jakieś inne opowiadania?


style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' /> Pisanie

wychodzi Ci świetnie.
Arpi Sideris
Czekałam, czekałam... i się

doczekałam.
Ostatni odcinek super, tak samo zresztą jak całość

opowiadania.
Napisane lekko, z humorem, nic tylko siąść i czytać.

/>Czekam bardzo niecierpliwie na cd.
Mam nadzieje, że odstęp w

pojawieniu się nastęnego odcinka nie będzie taki jak przy dwóch ostatnich?


Kolejnych paru miesięcy chyba nie wytrzymam z takim spokojem.


/>I jeszcze pytanie na marginesie:
gdzie można znaleść całą Zmowę

Dziewic?
i czy w necie funkcjonuje jakaś wersja OSTATNIEGO BASTIONU?

bardzo zależy mi na przeczytaniu tego co nastąpiło po Sadyście...

style='color:purple'>... dzięki za informacje
NiMfUśKa
no czemu tlko tyle
na Merlina piękne

chce jeszcze
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/cry.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />
nie

róbcie mi tego
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/cry.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />

!!!
Hermione
dokładnie. to było wspaniałe.
napisz

np. - dalsza czesc- o zakonczeniu roku itp. chociaz do wakacji xD
no

sie uzalezniłam xP
to było ekscytujace.
Tajemnicza
Uwaga bo Taj zaczyna pisać =P

/>Siedze nad tym od godziny 20.00 (wolno czytam) i moja siostra sie nawet

zdziwiła ze mi sie nie znudziło =) To juz jest coś, przyciągnęłas =) moja

uwage po raz kolejny =)
Teraz moje zdanie podzielę na negatywne i

pozytywne. Od ktorego zacząć ???Oczywiście od pozytywnego.
No więc:

Fabuła oraz wątki opowiadania wciągają i nie pozwalaja się oderwać od kompa;

piszesz lekkim i prostym językiem co pozwala na zrozumienie wszytskiego co

zawarte jest w tym ficku =); Piszesz, jakby to powiedziec.....zgrabnie ?

Hhehe =)Nie potrafie znaleźć odpowiedniego przymiotnika =) Tak składnie,

równo, tzn.fabuła nie leci zbyt szybko ani zbyt wolno =)...no...wiecie o co

chodzi =P; kocham opowiadania o tematyce milość Hermiony i Draca normalnie

mam gwiazdki i świeczki w oczach *_*
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/blush.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='blush.gif' /> i wogle

lubie erotyki =P (zbolas ze mnie), spodobało mi sie to głównie gdyż, bylam

jakby "spragnione" idealnego zwiążku...eh tesh chciałabym miec

takiego sexi faceta, ale to chyba nie możliwe.
Teraz negatywne =) Nie

ma sie czego bać =P
Bardzo dużo literówek! Aż rażą w oczy. W penych

momentach myslalam ze sie z tego pwodu zezłoszcze; gubisz dużo liter!

czasami nie wiadomo co to mial byc za wyraz; czesto powtarzasz stwirdzenia,

to ssa już typowe powtorzenia wyrazów, co rozumiem w zupełności, nastepnie

moim zdaniem wszytskie stosunki byly opiywane na podstawie takiego samego

"planu" Zawsze działo sie to samo,może z wyjątkiem zmiany miejsca

sesu =) (urozmaicenia widziane bardzo mile =PPP); brak przecinków, gubisz

myślniki, ale to sa juz podstawowe rzeczy =)
Podsumwywując wszytsko co

napisałam stwierdzam iż!...poprostu mówię ze fick jest dobry =) nie

świetn ani do dupy, poprostu dobry, w czym zgadzam się z Sildą. Potrafisz

przyciągnąc czytelnika do przeczytania ficka, mimo ze był nieeeesamowicie

długi...(choć czytalam dłuższe =)) Jedno mnie smuci. Szkoda ze to juz

koniec, a epilog nas raczej mocno nie pocieszy =( A szkoda, ze nie ma nic

dalej, z chęcia bym poczytała =( Ehhh...ale sie lektura zrobila...wr...

wątpie czy wgole ktos przeczta to co napisałam =) Ja także jestem na głodzie

fanfickowym o tematyce erotycznej =* Strasznie =) Oki...powodzonka i życzę

weny w towrzeniu nowym opowiadanek. Czekam na dzielo o tych dziewicach =)

Muaaa Buziaki =****
blue_rose
Ogólnie ten ff jest taki jak napisałaś w

podtytule czyli lekki i przyjemny (: Fajnie sie go czytało (:


/>Tak naprawde nie chce mi sie wierzyć, że Ron sie aż tak zmienił, przeciez

w kanonie jest fajnym chłopakiem... I przecież Molly go wychowywała. I chyba

za próbe gwałtu już powinno sie wyrzucić ze szkoły... No ale Hermiona ani

nikt nie powiedział o tym żadnemu nauczycielowi więc nie ma konsekwencji.

Szkoda. Fajnie by było gdyby go wyrzucili
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />


/>A wniosek z całego opowiadania taki: wszystko przez Lilien


style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />


/>
Tom
Fajny fick, mysle ze nawet lepszy od

erotykow Emily (sorry...), fajne opisy, dialogi takie jakies... Naturalne,

takie znam z wlasnego zycia, wspaniale beszty leca... Takiego Malfoy'a

lubie... A te ich kary (zadania)... Niezle
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/wink.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='wink.gif' />


/>Ten fick ma jedna wade i jedna zalete

Zaleta: jest dlugi (takie

lubie!)
Wada: jest dlugi (nie zdazylem calego przeczytac do teraz,

zaczalem pozno, niestety... ehhh.... Skonczylem na 7dmym rozdziale, jutro z

rana skonsumuje osmy
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'

style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' /> )

/>
Powodzenia w dalszym pisaniu!
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.