Nie
liczac literówek i małych potknięć
/>Czyli jednak idealne nie jest
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />
Dla
mnie nie ma rzeczy idealnych, więc...
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/happy.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='happy.gif' />
Ale
opowiadanie jest bardzo fajne.
Kit jest w szpitalu wzwiązku z czym nowa
część ukaże się prawdopodobnie dopiero po Świętach.
pozdrawiam
/>sonka
Pottermenka
21.12.2004 15:29
QUOTE(korniszonek @ 21.12.2004
00:08)
Sory ale to bylo
bezczelne.
Kit jest w szpitalu z tego co pisała Sonka na innym
ficku.
Czy dziewczyna ma sie zabic tylko dlatego ze komus chce sie
poczytac opowiadanie?
Wez sie zastanow!
Co do
opowiadania to jest idealne. Niczego mi w nim nie brak. Nie liczac literówek
i małych potknięć wszystko jest tak jak ma być. (:
/>
/>
SORRY ALE TY JESTES
BEZCZELNY - SKAD MIALAM WIEDZIEC ?? !!
korniszonek
21.12.2004 17:32
QUOTE(Pottermenka @ 21.12.2004
14:29)
class='quotemain'>
QUOTE(korniszonek @ 21.12.2004
00:08)
Sory ale to bylo
bezczelne.
Kit jest w szpitalu z tego co pisała Sonka na innym
ficku.
Czy dziewczyna ma sie zabic tylko dlatego ze komus chce sie
poczytac opowiadanie?
Wez sie zastanow!
Co do
opowiadania to jest idealne. Niczego mi w nim nie brak. Nie liczac literówek
i małych potknięć wszystko jest tak jak ma być. (:
/>
/>
SORRY ALE TY JESTES
BEZCZELNY - SKAD MIALAM WIEDZIEC ?? !!
/>
/>
To nie rob opowiadania
bezsensownego bo nie ma szybko partow!
I nie ON a ONA!
class='quotemain'>Sory ale to bylo bezczelne.
Kit
jest w szpitalu z tego co pisała Sonka na innym ficku.
Czy dziewczyna
ma sie zabic tylko dlatego ze komus chce sie poczytac opowiadanie?
Wez
sie zastanow!
/>przepraszam bardzo, ale co tu było bezczelnością? nie kazdy jest
jasnowidzem i nie musi wiedzieć, że Kit jest w szpitalu.
a nawiasem
mówiąc, szybkiego powrotu do zdrowia, Kit :>
Tenebris69
21.12.2004 19:36
Nie kłóćcie się...
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/wink.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='wink.gif' />
/>Zdrowiej szybciutko, Kit! Proszę oto czekoladka ----->
border='0' style='vertical-align:middle' alt='czekolada.gif'
/>
Zawiera dużo magnezu i poprawia nastrój. Żebyś
przetrwała tam w szpitalu!
Nie mogę uwierzyć że trafiłam tu
dopiero teraz! Nawet nie wiecie ile się kiedys naszukałam tego
opowiadania i nie znalazłam! Czytałam to gdzieś na jakiejś stronie i
ściągnęłam do kompa ale bez tytułu i autora! Mam do rozdziału X włacznie
dlatego jestem dość sporo za wami w lekturze... ^^ I wprost nie moge się
doczekać kiedy Kitara wklei następne części żebym mogła przeczytać co jest
po rozdziale dziesiątym bo chyba juz z pół roku czekam... ^^
To
co mam na moim dysku twardym czytałam już chyba ze sto razy. Naprawdę
świetne.
Kit, jeszcze raz wszyściutkiego naaaajlepszego i nie daj
się! =*
Pottermenka
21.12.2004 22:21
To
nie rob opowiadania bezsensownego bo nie ma szybko
partow!
*Wdech, wydech
i jeszcze raz - wdech, wydech*
JA MOGE SOBIE ROBIC I MOWIC CO MI SIE
ZYWNIE PODOBA
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/mad.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' /> TA TY MI NIE
PIERNICZ O JAKICH BEZSENSOWNYCH OPOWIADANIACH !!
border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />
KAZDY JAK MI SIE WYDAJE MA PRAWO WYRAZIC SWOJE ZDANIE I NIE NARAZAJ LUDZI NA
ZAWAL SERCA Z POWODY TYCH GLUPICH POSTOW!!
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/mad.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />
/>*dziekuje, ulzylo mi - koniec*
QUOTE(Pottermenka @ 21.12.2004
22:21)
*Wdech, wydech i
jeszcze raz - wdech, wydech*
JA MOGE SOBIE ROBIC I MOWIC CO MI SIE
ZYWNIE PODOBA
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/mad.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' /> TA TY MI NIE
PIERNICZ O JAKICH BEZSENSOWNYCH OPOWIADANIACH !!
border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />
KAZDY JAK MI SIE WYDAJE MA PRAWO WYRAZIC SWOJE ZDANIE I NIE NARAZAJ LUDZI NA
ZAWAL SERCA Z POWODY TYCH GLUPICH POSTOW!!
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/mad.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />
/>*dziekuje, ulzylo mi - koniec*
/>
/>
LoL...
border='0' style='vertical-align:middle' alt='laugh.gif'
/>
KAŻDY ma prawo do wyrażania swoich opinii - wolność
słowa w końcu. I KAŻDY ma prawo do głupich postów, bez względu na to czy
ktoś będzie miał zawał serca
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/laugh.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='laugh.gif' />
I
dlatego ja powiem, że powinnaś się chyba wybrać do psychiatry, albo kupić
sobie Nerwosolek
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />
Albo
zaparz sobie meliski na uspokojenie... LoL
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/laugh.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='laugh.gif' />
ej komentowałam już, a myślałam, że nie i
chciałam z siebie durnia zrobić ;>
w każdym razie jeśli
jeszcze ze szpitala nie wróciłaś- powrotu do zdrowia- i to ze względów
czysto egoistycznych mówię, bo mnie wciągnęło.
ej, zsmiecacie tylko topic. ja tu na next
parta czekam
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />
Do Lum-> jak ktoś zauważyła, to
miał być łatwy i przyjemny do czytania FF i myślę, że mi się udało. Stąd
pewne przekoloryzowania i też jak ktoś słusznie zauwazył - celowe:] więc już
nie będę się nad tym rozwodzić.
Co do wymuszonych dialogów -> już
pisałam, że są spontaniczne. Jakby to powiedzieć, siedzisz piszesz i
"słyszysz" w głowie głosy postaci. Często chciałam poprowadzić
dialog inaczej nież w fazie końcowej wyszło, bo taki bohater w mojej głowie
powiedział zupełnie, co innego, niż kit chciała mu wcisnąć w usta. Wszyscy
którzy piszą wiedzą o czym mówię - czasami to nie my opisujemy bohaterów, a
oni "podowiadają" nam co o nich napisać.
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />
W
każdym bądź razie oby wszystkie dialogi były tak "wymuszone" jak
te, które napisałam. Na świecie byłoby o wiele zabawniej. Ja mam na przykład
takich przyjaciół, że z naszych dialogów zrobiłabyś Lum totalny z góry
zaplanowany scenariusz. Bo jakoś każdy wie, w którym momencie ma powiedzieć
coś takiego, aby innych śmiechem zabić...
class='quotetop'>QUOTE
Mam
jakieś dziwne wrażenie, że Ty Kitiaro uwielbiasz pare Draco Malfoy i
Hermiona Granger. Chyba wszystkie opowiadania Twojego autorsta jakie
czytałam były z wyżej wymenioną parą w roli głównej np. "Vice
Versa" chyba dobrze napisałam
tytuł.
Owszem kocham tą parę, ale
w Vice-Versa Hermiona i Draco nie są parą...:]
Pozdrawiam i
dzięki za wszystkie komentarze, kit:)
Kiniulka
25.12.2004 18:33
Kitiaro droga wklej nowego parcika
border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'
/>
Rozdział IX
"HONORZE,
MÓJ HONORZE, CZEMUS MNIE OPUSCIŁ..."
style='color:olive'>Ain't it funny how some feelings you just
can't deny
And you can't move on even though you try
/>Ain't it strange when your feeling things you shouldn't feel
/>Oh, I wish this could be real
Ain't it funny how a moment could
just change you life
And you don't want to face what's wrong
or right
Ain't it strange how fate can play a part
In the
story of your heart
[Jennifer Lopez, Ain’t it funny]
/>Call me innocent, colore me pure
I'll be anyhow you want to
paint me
I'll give you fragile and I'll show you demure
/>Picture perfect there's no mistaking
I'm good as gold
You know what I mean
So don't be fooled
Even tho'
I'm sitting pretty
There's no angel inside of me
/>It's all in your mind
What you get boy, ain't what you see
Ain't that a surprise
[No Angels, No angel]
Po tym jak w piątek po obiedzie, Dumbledore
poinformował jego i de Lincourt, że mają prowadzić z siódmym rokiem
pogadanki na temat seksu, przez dwa cudne dni weekendu: od dziesiątej do
osiemnastej - z jedną godzinną przerwą na obiad i dwiema piętnastominutowymi
na rozprostowanie kości, Severus powiedział:
- Raczy pan sobie
żartować, dyrektorze.
- Nie Severusie... Takie zajęcia są bardzo
potrzebne, przyjdźcie przed snem do mojego gabinetu, dostaniecie dwa takie
same skrypty. Panna de Lincourt weźmie pod opiekę Hufflepuff/Revenclave, a
ty Severusie, Gryffindor/Slytherin.
- Świetnie, moja córka i Potter.
- Sever, bądź człowiekiem – ofuknęła go Arabell.
- Jasne
– Snape wywrócił oczami.
- Chyba nie muszę wam tłumaczyć, że na
takich zajęciach należy być taktownym i wyrozumiałym, oraz wziąć pod uwagę,
że niektórzy uczniowie mają już za sobą jakieś doświadczenia seksualna, a
niektórzy żadnych. Trzeba się z tym liczyć i wziąć pod uwagę, że mają na
pewno jakieś wiadomości, lecz wszystkiego nie wiedzą. Język powinien być
kulturalny i broń Boże żadnych insynuacji i podtekstów.
Arabell
skinęła ze zrozumieniem głową, a Severus uroczyście przyrzekł:
-
Oczywiście, panie dyrektorze.
Oczywiście złamał
przyrzeczenie...
- Dziś będę mówił - zaczął Severus - na temat
ludzkich zachowań seksualnych.
Takie zdanie usłyszeli wszyscy na sali
poza Hermioną, której po słowie "mówił", Draco szepnął do
ucha" o seksie oralnym."
- MALFOY! - wydarła się
Hermiona
- O co chodzi, panno Granger? – spytał sfrustrowanym
tonem Snape.
- Przepraszam, sir, ale on wszedł panu w słowo i
powiedział... Nieważne.. - Hermiona spiekła raka a wszyscy przyglądali się
jej z zainteresowaniem
- Może pan Malfoy powie wszystkim, co tak
zbulwersowało pannę Granger - w głosie nauczyciela pobrzmiewała nutka
ironii.
Draco wstał i powtórzył wszem i wobec to, co powiedział
Hermionie.
Snape uśmiechnął się nieznacznie... tak naprawdę chciało mu
się śmiać, ale musiał zachować powagę.
- Cóż - Severus lekko wzruszył
ramionami, a Lilien powstrzymała śmiech widząc minę Hermiony - o tym także
będę mówił, panie Malfoy, może pan usiąść.
Kwestii "może pan
usiąść" nie słyszał prawie nikt, za to każdy mógł usłyszeć
- O
KURWA! - które wyrwało się Hermionie.
- Pan jej wybaczy, ona
ostatnio tak cały czas - powiedział rozbawiony Draco, zanim zszokowany Snape
zdąrzył zareagować.
Granger wyglądała tak, jakby miała zapaść się pod
ziemię ze wstydu
"Obciach" - pomyślała.
Położyła się
na ławce i przykryła głowę książką.
- Panno Granger, niech pani
przestanie - powiedział surowym tonem Snape, umierając w duchu ze śmiechu -
inaczej takie zachowanie stanie się rutyną na zajęciach, które prowadzę.
/>Harry, Draco, Lilien, Pansy i jeszcze kilka "wtajemniczonych"
osób zachichotało.
- Przynieść ci kociołek? - Draco nie mógł się
powstrzymać.
- Nienawidzę cię! - Hermiona ze złością rzuciła
książką w Dracona
To wywołało nową salwę śmiechu. Śmiał się zwłaszcza
Harry, czując się przy tym podle, bo w końcu to była jago przyjaciółka.
/>Draco rozcierał obolałe ramię, ale miał szeroki uśmiech na twarzy, a Snape
musiał udawać, że kaszle, aby nie parsknąć na uczniów litrem śliny.
/>Miał radochę jak nigdy w życiu i na żadnych zajęciach. Granger zachowała
się NIEPOPRAWNIE.
Hermiona ciskała w Dracona spojrzeniami wściekłego
bazyliszka i miała gdzieś, że nie wykorzystał jeszcze ostatniego życzenia .
Miała go ochotę udusić
- Panno Granger - powiedział Snape - niech pani
poczeka z rzucaniem do celu na przerwę, która będzie za dwie godziny, a
teraz proszę zachować powagę i w miarę kulturalnie się zachowywać. Reszty
też to dotyczy. Jego wzrok zatrzymał się na Lilien, która mówiła waśnie do
Malfoya:
- Dobrze ci tak, szkoda, że nie dostałeś w głowę - co
spotkało się z oburzeniem męskiej połowy sali.
- Panna Snape niech
zachowa swoje komentarze, także na czas przerwy - Severus postanowił
przykrócić wesołość panującą w klasie.
Po jakichś dziesięciu
minutach wykładu, w górę wystrzeliła ręka Malfoya
- Słucham, Draco?
- Czy przewidziana jest jakaś demonstracja?
- Może iść po
profesor de Lincourt? - zapytała Lilien.
Wszyscy zamarli, spodziewając
się rzezi niewiniątek, ale nic takiego nie nastąpiło
- Odczuwa pan
potrzebę demonstracji? To może wykorzystam do tego uczniów. Jakaś para
Gryffindor/Slytherin - powiedział obojętnym tonem. - I nie mówię tu o
parach, które są oficjalnie ze sobą - popatrzył znacząco na Parkinson i
Longbottoma. - Ma pan jakieś propozycje, panie Malfoy? Może pan? Pan i... ?
Draco uśmiechnął się promiennie.
- Tak oczywiście, panie
profesorze - powiedział radośnie wchodząc w słowo nauczycielowi - ja i
Hermiona Granger. Bardzo proszę... – zrobił przy tym najniewinniejszą
minę, jaką Hermiona w życiu widziała.
Harry omal nie opluł ze śmiechu
siedzącej przed nim Levander.
- Ludzie, zachowajcie chodź trochę
powagi... - powiedział załamany Snape. - Proszę was... Nie narażajcie siebie
i kolegów, tylko dlatego, że jestem wyjątkowo łagodny. Bo naprawdę będę
kazał wam demonstrować różne ciekawe rzeczy i nie sądzę, żeby wam się to
spodobało...
Hermiona była wściekła.
- Nie żyjecie -
wysyczała. - Ani ty Harry, ani ty Malfoy. I co zęby suszycie?! Tak cię
to bawi, Harry? - chłopak tylko pokiwał głową, bo się właśnie dusił.
-
Zatkać ci usta, Potter? - zapytał Draco z przewrotnym uśmiechem. - Możesz
przede mną uklęknąć i zająć się czymś pożytecznym...
Lilien
zachichotała i pokręciła głową, myśląc nad głupotą płci brzydkiej.
/>Hermiona popukała się w czoło, a Harry nie wytrzymał i ryknął śmiechem na
całą ogromną Salę Transmutacji, w której odbywały się zajęcia Wychowania
Seksualnego.
- Panie Potter, czy może pan podzielić się ze wszystkimi,
tą radosną nowiną? - chłodno spytał Snape. Harry płakał ze śmiechu i nie był
nawet w stanie przestraszyć się reakcją profesora.
Draco tylko słodko
i niewinnie się uśmiechał, a Lilien próbowała rozbawić Hermionę, która
właśnie zwątpiła w jakąkolwiek inteligencję, siedzącego obok niej bruneta.
Potter wziął w końcu głębszy oddech i rzekł.
- Przykro mi panie
profesorze, to zbyt osobiste.
Tym razem ze śmiechu zawyła panna Snape
- cała sala zdawała się zazdrościć im świetnej zabawy. Draco popatrzył
zalotnie na Hermionę i puścił jej oko, na co ona ostentacyjnie odwróciła się
i usiadła grzecznie, przodem do profesora (a nie bokiem jak dotychczas).
/>
- Skoro sami nie potraficie wybrać pary, do demonstracji, a panna
Granger nie wyraża swojej zgody na udział, to ja zrobię to osobiście -
Severus w myślach pokładał się ze śmiechu - panowie Potter i Malfoy wezmą
udział w pokazie... ustalcie, który ma być kobietą.
- To chyba jasne -
blondyn zmrużył oczy jak kot wylegujący się na słoneczku.
- Ten który
ma dłuższe włosy - Harry nie zamierzał dać się wrobić.
- No, Potter,
ale się wyrobiłeś - Draco zarechotał - może przeniesiesz się do Slytherinu,
bo Granger raczej się tam nie nadaje, chociaż Weasley mocno jej sugeruję
taką zmianę.
Hermiona rzuciła Draconowi spojrzenie rozjuszonego
Hipogryfa, a Harry popatrzył na nią zalotnie i powiedział tym samym tonem,
co Malfoy (to znaczy, tak że go wszyscy usłyszeli):
- Ty też masz
długie włosy, Herm.
Severus myślał, że umrze. Tego już było za
wiele. W środku skręcał się cały, ale jego autorytet nauczycielski zabraniał
mu wybuchać śmiechem na lekcji.
Hermiona się wkurzyła nie na żarty.
Wstała i oznajmiła:
- Ja wychodzę! To jakaś parodia!
IDĘ!!!
- Nie możesz - powiedział Draco spokojnie - to
zajęcia OBOWIĄZKOWE...
- Obowiązkowo... to ja cię... mogę RĄBNĄć W
ŁEB, KRETYNIE!!! - wybuchła Hermiona .
- I pieprzę to, że
masz u mnie....
Chciała powiedzieć "jeszcze jedno życzenie",
ale zamilkła, chociaż o tym wiedziała już cała szkoła, a spekulacje na temat
życzeń Malfoya Juniora były dużo pikantniejsze od rzeczywistości.
-
Niechże pani się raczy uspokoić, panno Granger – powiedział spokojnie
profesor.
Harry zsunął się pod stół ze śmiechu.
- Niech pani
usiądzie i głęboko pooddycha – kontynuował Severus - to dobrze pani
zrobi, a ty Potter racz wyjść spod stołu i nie demoralizuj mi ucznia.
/>Draco zarechotał, a Lil zawtórowała mu radośnie.
W efekcie Harry,
który próbował wygramolić się spod stołu opadł pod niego z powrotem
chichocząc opętańczo.
- Dosyć tego, Potter. Jeszcze jeden durny
rechot, a wylecisz jak z procy prosto do dyrektora! - Severusowi
nieludzkim wysiłkiem udało się zachować powagę i uciszyć bydło. Harry
grzecznie usiadł,a Draco wbił bezczelnie wzrok w Hermionę.
- Czego
znowu? - dziewczyna nie wytrzymała i spytała cicho o powód gapienia się na
nią
Malfoy zmrużył seksownie oczy i przejechał koniuszkiem języka po
zębach.
- Nic - powiedział lakonicznie.
Hermiona się
zarumieniła, ale była także wściekła.
- Bardzo zabawne.
- Co
jest zabawne? - zapytał Draco, dalej patrząc się na nią w sposób, od którego
robiło się jej gorąco. Nie mogła sobie wybaczyć tego, co zaszło tydzień
wcześniej pod prysznicem, a tym bardziej później. Nie mogła sobie tego
wybaczyć i za tym tęskniła. Stało się, a obecność tego blondwłosego drania i
jego głupich, chociaż dosyć rzadkich aluzji, robiła się nieznośna.
-
Twoje zachowanie - wysyczała z pogardą.
- A czy ja, Granger usiłuję
być według ciebie zabawny? - zapytał chłodno i sugestywnie uniósł brew.
/>"Znowu zaczyna, ja się powieszę" - pomyślała Hemina, rzucając mu
jadowite spojrzenie.
- Panno Granger, czy może pani słuchać
uważniej tego co mówię, a nie podziwiać niewątpliwie piękną twarz pana
Malfoya? – spytał chłodno Snape.
- Przecież to ON gapi się na
mnie! - nie wytrzymała. Draco uśmiechał się z wyższością a Lilien mu
puściła oko, zastanawiając się jak to jest, że Ślizgon zawsze się wywinie.
- A ja widzę, że to pani odwraca się do kolegi ze Slytherinu... Może
mam coś ze wzrokiem? - Severus był szczerze rozbawiony, chociaż minę miał
surową.
Hermiona zmełła w zębach przekleństwo.
- Przepraszam -
wycedziła ze złością - więcej... to... się.. nie.. powtórzy, sir. Jest pan
zadowolony?!
- Ty naprawdę potrzebujesz czegoś na uspokojenie,
Granger? - zapytał nauczyciel.
Hermiona była bezsilna.
"Ja
kiedyś się zemszczę" - pomyślała z mocą.
- Nie, ona tylko musi
iść do Hogsmeade na lody... Tam mają całkiem dobre... Powinno pomóc - słowa
Malfoya spowodowały, że jej twarz pokrył wiśniowy kolor, a Snape musiał się
na chwilę odwrócić tyłem do klasy i mocno odchrząknąć. Rechot Lilien i
Harry'ego rozbrzmiewał najgłośniej. Lilien czuła się podle śmiejąc się z
tego tekstu, ale nie mogła poradzić nic na to, że Draco ją rozbawił.
Zwłaszcza powagą, z jaką to oznajmił.
Severus Snape czuł się
tak, jakby nie mógł zapanować nad klasą, a raczej nad kilkoma uczniami, a
raczej nad Malfoyem...
"Coś muszę zrobić, bo oni poszaleją, a ja
stracę autorytet" - pomyślał.
Policzył w myślach do dziesięciu i
z grobową miną oznajmił
- Malfoy, tracisz pięć punktów za niewybredne
aluzje... A ty Granger, weź panuj nad sobą i nie daj się prowokować, bo
dostaniesz wrzodów dziewczyno...
- Macie zachowywać się jak do rośli.
Do Hogsmeade możecie sobie iść po obiedzie.. – Severus nie mógł sobie
odpuścić. Miał świetny humor. –Najpierw nauka, a przyjemność później.
- Aleś ty miły, tato... Długo nad tym myślałeś? - Lilien w
przeciwieństwie do Harry'ego i Dracona (radosna mina wyrażająca
samozadowolenie) i jeszcze kilku przedstawicieli płci brzydkiej nie uznała
tego za zabawne i ulotniła się z niej skutecznie cała wesołość. O ile Draco
był uczniem, o tyle Severus i był nauczycielem i jemu NIE WOLNO BYŁO tak
mówić.
- Ja jego, to mogę zrozumieć. Ale w twoim wieku chyba nie wypada
nabijać się w ten sposób z uczennicy, zwłaszcza na TAKICH zajęciach?!
- Milcz, Snape, bo dostaniesz szlaban – powiedział Severus. - A
ty Malfoy powstrzymaj się na zajęciach, okey?
- A po zajęciach?-
spytał bezczelnie Draco. Albo nie widział, że Hermiona jest bliska łez, albo
nie chciał tego widzieć.
- Wyluzuj Hermiona - powiedział cicho Harry -
to tylko niewinne żarty.
Dziewczyna jednak nie wytrzymała. Wstała,
wzięła swoje rzeczy i oznajmiła
- Wie pan co? Nie powiem panu co myślę
o wypowiedzi sprzed minuty - powiedziała łamiącym się głosem - bo na to nie
ma słów. Ja rozumiem, że Malfoyowi wszystko wolno na pana zajęciach, ale to
chyba przesada, nie sądzi pan? To przekracza jakiekolwiek granice dobrego
smaku, panie profesorze. Wychodzę i mam absolutnie GDZIEŚ konsekwencje tego
czynu. Żegnam! - po tych słowach wymaszerowała z sali, zostawiając
Severusa w stanie lekkiego szoku. Dopiero teraz dotarło do niego, że posunął
się trochę za daleko i przekroczył granice kompetencji nauczyciela.
/>Severus rozejrzał się po klasie z głupią miną i zaczął się zastanawiać, co
ma zrobić by zachować twarz i żeby Granger wróciła na lekcje. Draco się do
siebie głupio uśmiechał, zastanawiając się czy już przegiął, czy nie jeszcze
nie (według niego, nie). Harry wzruszył ramionami i powiedział:
-
Przejdzie jej.
Tego już Lilien znieść nie mogła.
- Żaden z was
trzech nie pójdzie jej przeprosić?
- Panna Granger nie będzie mi
bezkarnie strzelać fochów na zajęciach - Severusowi nie spodobała się
wypowiedź córki, zwłaszcza, że naprawdę czuł się winny.
Cisza.
-
Okey, to ja też wychodzę... To okropne.
- Wychodzisz, a co z
nadrobieniem materiału? - zimno spytał Snape - Za tydzień w sobotę macie z
tego test.
- Wiesz co -? Lilien była wkurzona do granic możliwości i
postanowiła zemścić się na ojcu za kretyńskie zachowanie.
- Na lekcji
jestem dla ciebie panem profesorem...
Lilien zignorowała jego
wypowiedź.
- Po cholerę mi teoria jak znam praktykę? - zapytała biorąc
swoje książki, a na sali zaległa martwa cisza
"Podpisała na mnie
wyrok śmierci" - pomyślała Harry. Draco miał szczękę do ziemi nie
mówiąc o minie Rona.
Severus jeszcze nie zdążył dojść do siebie, po
ostatniej wypowiedzi ukochanej latorośli, gdy katem oka zobaczył pewien
ruch. Chwile później jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Wszystkie
uczennice klasy siódmej Slytherin – Gryffindor pakowały swoje książki
i udawały się do wyjścia.
- Czy ja powiedziałem koniec zajęć?!
Wracać na miejsca, albo wszystkie stracicie...
- Nie panie profesorze,
nie zostaniemy tu ani minuty dłużej – Pansy Parkinson nie raczyła
nawet spojrzeć na swojego profesora, tylko nie przerywając pakowania mówiła
chłodnym głosem.
- Pan i pańscy uczniowie, zwłaszcza ten głupi
arystokrata, który myśli, że zjadł wszystkie rozumy, obrazili nie tylko
Hermionę, ale też każdą kobietę, znajdującą się w tej klasie. Wasze
zachowanie było poniżej wszelkich norm przyjmowanych w cywilizowanym
społeczeństwie. Wydawało mi się, że mam do czynienia z osobami kulturalnymi,
że przynajmniej pan, panie profesorze coś sobą reprezentuje, ale
najwyraźniej się pomyliłam. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z własnych
czynów, gdyż obrazują one tylko to, jak bardzo jesteście cofnięci w rozwoju.
I nie chodzi mi tutaj o głupie uśmieszki, ale też o to, że żaden z was
– tu jej spojrzenie zatrzymało się na Nevillu – nie próbował
stanąć w obronie koleżanki. Dopóki nie zostaniemy publicznie przeproszone,
żadna z nas nie pokaże się na jakichkolwiek zajęciach prowadzonych przez
kogoś o tak niskim poziomie kultury jak pan, profesorze Snape! I niech
pan będzie pewien, że wszystkie nauczycielki się o tym dowiedzą. ADIEU!
- I co kochany ojcze, zadowolony? - Lilien wyszła jako ostatnia i
trzasnęła efektownie drzwiami.
Męska część uczniów siedziała
zszokowana i wstrząśnięta niesprawiedliwym w ich przekonaniu, potraktowaniem
- Cóż – powiedział niepewnie Severus – trzeba będzie je
przeprosić....
Nikt nie protestował, a Snape’a zmroziło na
namyśl o tym, co powie mu Arabell, gdy dowie się o jego tekstach. Wyzwie go
od „Ronaldów Weasley’ów” i co gorsze, nie będzie z nim
chciała iść do łóżka... I dyrektor. Zawiódł zaufanie Dumbledora. To co czuł
nie było miłe.
- Aha, zróbcie grzecznie notatki z zajęć i pożyczcie
koleżankom... – Severus czuł się jak kretyn, gdy to mówił.
Draco
i Harry popatrzyli na siebie nieszczęśliwym wzrokiem, obydwaj byli
przyzwyczajeni spisywać notatki od przyjaciółek.
******
-
Baran - Lilien była wściekła.
- Nie boisz się, że twój tekst może
ściągnąć na Harry’ego kłopoty?
- Ja mu tknę Harry’ego!
– czarnowłosa popatrzyła groźnie na Pansy.
- A Weasley ma
szczęście, że się nie odzywał.
- Ronowi ostatnio odwala –
Parvati wtrąciła się do rozmowy.
- Ano – skwitowała Lilien.
– Ale nie wiem, nie znałam go wcześniej.
- Jeżeli chcesz znać
moje zdanie, to on miał skłonności do być takim dupkiem od początku. –
Levander uśmiechnęła się smutno.
- Znając Malfoya i Pottera, zostanę
bez notatek – stwierdziła rzeczowo Snape zmieniając nieprzyjemny temat
na inny nieprzyjemny. - Która ze mną idzie po Hermionę? Pewnie jest pod
biblioteką.
Zgodny żeński chór odpowiedział, że
„wszystkie”. Solidarność jajników zwyciężyła podziały między
Domami.
- Zajebię Malfoy’owi – powiedziała nagle Millicent
– To Granger zapierdala do jego dormitorium z wypracowaniami, a ten
kretyn tak jej się odwdzięcza... Ja mu dam życzenia. Niech spada do Arabii
Saudyjskiej, jak chce mieć z kobiety służącą.
- Nie ty mu zajebiesz,
tylko ja. Chociaż jego mogę zrozumieć, ale nie mojego starego. Ty jednak,
Millicento, masz rację. Ona mu pisze wypracowania i jest na każde skinienie
tego kretyna, a ten się nabija z niej publicznie, a mój stary przy okazji
obraża kobiety odpowiednim stosunkiem do uczennicy.
Millicent
uśmiechnęła się paskudnie.
- Pansy, ty oczywiście mówiłaś poważnie o
tym, że nauczycielki się dowiedzą?
- Oczywiście – zimno
powiedziała ślizgonka.
- Hermiona nie rycz! – Lilien
dopadła biednej Granger, siedzącej pod biblioteką.
- Nienawidzę
facetów – wychlipała dziewczyna. - Wczoraj Ron a dziś Malfoy i Snape.
Nie myślałam, że on jest takim chamem... to znaczy myślałam, ale nie, że aż
takim.
- Snape? – spytała Zabini.
- Malfoy. NIENAWIDZĘ
GO!
- Zamorduję go – dopowiedział jej Lilien - jeżeli cię to
pocieszy.
- Nie pocieszy – Gryfonka chlipnęła głośniej.
-
A co cię pocieszy?!
- Wykastruj go, może mi ulży!!!
- Jestem za – grobowym głosem powiedziała Millicenta.
-
Mam lepszy pomysł. Żadna z nas nie będzie się do niego odzywać – Pansy
uśmiechnęła się szeroko. - Zobaczy jat to jest, jak się ignoruje czyjeś
potrzeby.
- Ale ja... muszę się... odzywać – Granger chlipała i
smarkała w prawie zużyte chusteczki. – Ten palant ma u mnie jeszcze
jedno życzenie.
- Jak je spełnisz to osobiście ci przyłożę –
Parvati była szczera do bólu.
- Nie ma żadnego życzenia, nie potrafił
cię szanować, to niech szanowne spełni swoje życzenie sam i nich się
pocałuje w dupę – Millicenta zawsze była bezpośrednia.
- Stracił
prawo do tego życzenia w momencie gdy zaczął się cieszyć z tego co
powiedział mój stary, a może nawet wcześniej. NIE MA ŻADNEGO ŻYCZENIA.
/>- Amen! – powiedziały jednogłośnie Levander i Pancy.
/>Następnie grono dziewcząt poszło na skargę do nauczycieli. Męska cześć
wzruszyła jedynie ramionami, na co pani Hooch, stwierdziła:
- Wy
kretyni! Nauczyciel nie ma prawa tak się zachować! Tak jak mogę
zrozumieć zachowanie ucznia i przymknąć oko, tak tego nie da się zostawić. A
nawet ten pacan, Malfoy musi zapłacić, bo jako arystokrata powinien być
kulturalnym człowiekiem. I zgadzam się z wami, że w takiej sytuacji powinni
was publicznie przeprosić i to wszyscy, bo żaden nie zagregował. Niech no
tylko powiem, Arabell – nauczycielka uśmiechnęła się złośliwie.
/>- A ty, Granger nie rycz, pokaż temu baranowi na co cię stać. Zobaczysz,
jeszcze będzie za tobą łaził i na kolanach przed całą szkołą przepraszał,
już patrzy na ciebie jak w obrazek, kiedy tego nie widzisz oczywiście...
/>Hermiona wybałuszyła na nią orzechowe oczy. Wolała nie wyjaśniać
publicznie, powodów patrzenia się na nią, przez Malfoy’a.
- Co
się gapisz? Myślisz, że jestem ślepa. Podobasz mu się, wykorzystaj to. Jak
się postarasz, to za tydzień będzie jadł ci z ręki i śpiewał serenady pod
Wieżą Gryffindoru.
- On i serenady – stwierdziła z przekąsem
Lilien.
- Trzeba odpowiednio faceta podejść. Ale Granger tylko ryczy.
- Czy mogłabyś mi nie demoralizować uczennicy? Wystarczy, że łazi do
Slytherinu - MacGonagall zacisnęła wargi.
- Dziękujemy za komplement
– Pansy była bardzo odważna tego dnia.
Poskutkowało.
-
Dobrze, dobrze, nic nie mówiłam. Ale nie sądzę, żeby Malfoy należał do
odpowiedniego towarzystwa dla młodej dziewczyny.
- Wolę jego od
Rona! – Hermiona omal nie krzyknęła i zarumieniła się widząc
spojrzenia nauczycieli.
W Pokoju Nauczycielskim, spośród
dziewcząt były tylko Lilien, ona i Pansy.
- Tak, profesor de Lincourt
coś mi na jego temat mówiła – zaczęła Minerva. – Ale sama jesteś
sobie winna, prowokując takie sytuacje.
- Jak pani śmie? ON NIE MA
PRAWA JEJ OBRAŻAĆ I WYZYWAĆ OD DZIWEK!
- Minus dziesięć punktów,
panno Snape, proszę się wyrażać.
- Przesadzasz Minervo... Nie miałaś
siedemnastu lat? Poza tym Weasley z tego co wiem był bezczelny wobec de
Lincourt i obraził nawet własną siostrę - Rolanda spojrzała z dezaprobatą na
koleżanke po fachu.
Hermiona patrzyła ze smutkiem na McGonagall.
/>- Dobra, dobra, nie powinna się wyrażać, a ty Granger pamiętaj, żeby
zachować w każdej sytuacji zimną krew.
- W niektórych sytuacjach krew
jest gorąca, Minervo – powiedziała spokojnie Ronalda Hooch. – I
nic się na to nie da poradzić.
- Dlaczego nawet pani mi dokucza?
– nie popuściła Hermiona. Patrzyła na McGonagall z niemym wyrzutem.
- Nie dokuczam ci, uczę cię życia – Surowa nauczycielka
popatrzyła na nią z miną znawcy.
- Pani wybaczy, ale skłonić się muszę
do zdania pani profesor Hooch – odpowiedziała zimno Gryfonka,
wprowadzając McGonagall w stan szoku.
Minerva nie odezwała się więcej,
a pani Hooch powiedziała dziewczynom, żeby udały się do Hogsmeade i mogą
wrócić dopiero na kolację.
Ani Pansy, ani Lilien nie skomentowały
wybuchu Hermiony.
******
Profesor Snape leciał z
materiałem na łeb, na szyję, tylko po to, żeby przez ostatnie sześćdziesiąt
minut obmyślać strategię przepraszania „tych nadętych
feministek”. Zakomunikował Malfoy’owi, że chłopak ma napisać
list z przeprosinami i odczytać go po kolacji w Wielkiej Sali. Draco na to
wybuchł świętym oburzeniem.
- DLACZEGO JA?! Zawsze je! Ja mam
płacić na pana błędy wychowawcze i za to, że one wszystkie mają okres?!
- DOSYĆ. Doskonale wiesz, dlaczego ty masz napisać ten list,
gówniarzu. Ja też zamierzam przeprosić te nadwrażliwe damy kameliowe. Zaraz
po tobie.
- Nie będę się poniżał – grzmiał Malfoy. - Nie będę
pisał żadnych listów, nie umiem!
- Napiszesz przeprosiny, a reszta
z was własnoręcznie się pod nimi podpisze. Koniec dyskusji. Za każde słowo
protestu – dodał widząc, że urażony blondyn otwiera usta –
będzie minus dziesięć punktów dla Slytherinu. Jak naważyłeś sobie piwa, to
teraz je godnie wypij. Nie twierdzę, że zachowałem się ładnie, ale nie
będziesz mi się tu wykręcał od odpowiedzialności cywilnej.
- Może mam
jeszcze uklęknąć publicznie przed Granger i całować ją po rękach, błagając o
przebaczenie? – naburmuszył się Malfoy.
- Minus dziesięć punktów
– gładko powiedział Snape. – Jak mnie wkurzysz, to znaczy,
odezwiesz się jeszcze raz nie proszony do odpowiedzi, to właśnie każę ci tak
postąpić. ROZUMIESZ?! – Severusa wkurzać zaczęło to, jak Malfoy
sobie bezkarnie poczyna.
„Przecież w dużej mierze to moja
zasługa – myślał z wyrzutem. – Coś z tym trzeba zrobić”.
- Tak, sir – Draco wolał spasować, bo nauczyciel patrzył na
niego, wzrokiem wściekłej kobry.
„Jak ja napiszę ten
list?” – pomyślał z rozpaczą. W końcu nie przywykł do
przeprosin.
Harry siedział jak na szpilkach. Cały czas bał się, że
Snape zrobi mu jakąś krzywdę (jeszcze niw wiedział jaką) za to, co raczyła
powiedzieć wszem i wobec, Lilien, na temat praktyki, nie pozostawiając
nikomu na sali złudzeń, co do platonicznego charakteru swojego
związku z Harrym.
„Przesrane” – myślał co chwila z
powalającym optymizmem w jasnozielonych oczach.
Nic złego go jednak
nie spotkało podczas zajęć ani później tego dnia. Severus przeżywał bowiem
wewnętrzne rozterki związane z reakcją Arabell, na to, co powiedział do
Granger. Z każdą chwilą był też coraz bardziej świadom ogromnego nietaktu
jaki popełnił i tego jak zawiódł zaufanie Dumbledore’a. Nie wiadomo ,
co było gorsze.
Czy to, że zachował się jak uczniak, czy to że zawiódł
pokładane w nim zaufanie dyrektora, czy może prawdopodobna perspektywa
tygodnia bez wspaniałego seksu z Arabell.
Co do praktycznych
doświadczeń córki, nie mogły być bardziej urozmaicone od tych, których sam
doświadczał. Postanowił porozmawiać z nią wieczorem.
Nie był aż tak
wściekły na Pottera jak mógłby być gdyby nie incydent z poprzedniego dnia,
którego bohaterem był Weasley i nie rozmowa Arabell z Harrym dwa dni
wcześniej. Kobieta powiedziała swojemu gachowi, że jego córka spotyka się z
„ nad wyraz rozgarniętym i kulturalnym młodzieńcem”, który
według niej samej (a ona „ma nosa”) prędzej utopi się w łazience
Prefektów, niż skrzywdzi Lilien.
I tak jednak postanowił w przyszłości
pogadać ze Złotym Chłopcem Gryffindoru.
Severus poczuł niemiły ucisk w
żołądku na myśl o rozmowie z de Lincourt i Albusem, który na pewno dowie się
wszystkiego. On przecież zawsze wszystko wie...
***
-
Potter, co ja do kurwy nędzy z tym fantem zrobię? – powiedział z
rozpaczą Draco, gdy zajęcia dobiegły końca. – Mam czas do kolacji
– czyli godzinę, żeby napisać ten list.
- Na mnie nie patrz,
Malfoy, trzeba było się hamować.
- Trzeba się, kurwa, było nie
śmiać!
- Zwal na mnie! Mądrala...
- A tak a propos, jak
skrzywdzisz Lilly to ci wpierdolę – kulturalnie zmienił temat Draco.
- I nawzajem.
- Co?! – Malfoy zrobił wielkie oczy.
/>- Jak skrzywdzisz Herm, to ci zajebię – grzecznie wytłumaczył
Potter.
- A ty skąd wiesz....
- A jednak. Jesteś specyficzną
jednostką, Malfoy, już powinienem ci wlać, bo już ją skrzywdziłeś. Piękne
aluzje, nie ma co. Gdybym wcześniej był pewien, że między wami coś było,
dałbym ci w łeb na zajęciach.
- Wrzuć na luz. Człowiekiem jestem i nic
co ludzkie nie jest mi obce. – Dracze zrobił minę urażonego filozofa.
- Nie filozuj, Malfoy. Ja nie jestem Hermiona i nie dam się podpuścić
do durnych dyskusji. Doskonale wiesz co mam na myśli. Hermiona jest dorosła
i niech robi co chce, ale to co zrobiłeś na zajęciach jest w takim układzie
okropne. Ja też czuję się winny, niepotrzebnie się śmiałem.
- A ty z
kolei nie fizoluj, bo cię nie podpuszczam... I ani się waż pytać do czego
doszło miedzy mną a tą mądralińską, bo ci nie powiem – Draco
postanowił się zaperzyć na wszelki wypadek.
- Przecież nie pytam
– Harry'ego zżerała ciekawość, zupełnie jak Dracona, ale obydwaj
udawali wielce dyskretnych.
- Biedna Hermiona – powiedział
złośliwie Harry.
- Nieszczęsna Lil – sparował cios Draco.
/>- Okey, skończmy, idź pisać przeprosiny.
- Jasne – Malfoy
wyglądał jak skazaniec. – Pomóż Potter. Mam swój honor, ale to kwestia
życia i śmierci.
- A ja mam swój honor... zapomnij.
- Dobrze,
rzeczywiście, strasznie honorowy jesteś, nie chcesz pomóc jak się ciebie
ŁADNIE PROSI! – Malfoy był święcie oburzony.
- A ty byś mi
pomógł? – spytał Potter z zimną drwiną.
- Tak – skłamał
gładko Draco.
- Oczywiście. Już to widzę.
- Pomóż, postawię ci
wódkę.
- Już mi jedną obiecałeś.
- I pamiętam. Wypijemy dwie
flaszki na mój koszt.
Draco miał tak nieszczęsną minę, a Harry tak
bardzo zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji, że w końcu kiwnął głową i się
zgodził.
- Potter, jesteś wielki. Chodź do mnie mam prywatne
dormitorium... Pokaże ci listy od fanek – uśmiechnął się szeroko.
– Granger była nimi wstrząśnięta.
- Cały ty, Malfoy –
mruknął pod nosem Harry.
***
Uwinęli się z listem w pół
godziny i Draco nagle wpadł na zabójczy pomysł, a wpadł na niego ze względu
na wcześniejszą rozmowę o honorze
- Słuchaj, Potter, zagrajmy w
przyszłą niedzielę honorowy mecz Quiddicha.
- Co?! Przecież nie
było jeszcze żadnych treningów.
- Wiem, umówimy się, że przysługują
nam tylko po dwa treningi, to będzie mecz honorowy, taki zakład.
-
Okey – powiedział Harry mrużąc podejrzliwie oczy – ale dla nas
trzy treningi, nie mamy od wczoraj obrońcy.
- Racja – powiedział
ku jego zaskoczeniu Draco. – Dla was trzeci dodatkowy.
- A o co
gramy?
- Ten z nas, który wygra, znaczy złapie znicza, będzie
usługiwał drugiemu do końca semestru – pisał wypracowania i takie tam.
- Takie tam? Możesz jaśniej?
- Wiesz, usługi seksualne...
żartowałem – powiedział widząc zdegustowaną minę Harry’ego
– po prostu: przynieś, podaj , pozamiataj.
- Okey, wchodzę w to.
Trzeba tylko jeszcze uprzedzić o tym nasze drużyny... i trzeba być miłym dla
dziewczyn
- Owszem – lakonicznie potwierdził Wielki Dracze.
/>„Będziesz mi lizał buty, Potter” – pomyślał Malfoy. Już
wiedział jak perfidnie wykorzysta swoje ostatnie życzenie.
/>******
Dziewczyny podzieliły się na małe grupki i umówiły o
siedemnastej w Trzech Miotłach na obiado-kolację tak, żeby móc się spóźnić
na kolację do Zamku, wparować w połowie i popatrzeć na miny chłopców ze
swojej grupy.
Dziewczynki wypiły po piwku, a niektóre (Millicent,
Pansy, Lilien i Hermiona) walnęły sobie po dużym drinku, więc całą drogę do
Zamku były wesołe.
- Dostałam wczoraj w nocy okresu –
konspiracyjnym szeptem wyznała w połowie drogi Hermiona.
- Pierwszy
raz? – oczy Lilien osiągnęły rozmiary talerzy obiadowych.
- Nie
– gryfonka machnęła ręką – tylko spóźnił się trzy dni i pierwszy
raz w życiu cieszyłam się, że go mam... znaczy drugi, pierwszy był trzy lata
temu, kiedy stałam się kobietą, to znaczy teraz dopiero stałam się
kobietą... – Hermiona się zaplątała we własnych myślach.
-
Bredzisz dziewczyno, ale ja cię rozumiem... Malfoy nie żyje. –
Ślizgonka ostentacyjnie wyjęła fajki z kieszeni i przypaliła.
- Czy ty
zawsze musisz tak szybko chwytać? – Granger była zdezorientowana i
zła. - Do tanga trzeba dwojga. Mnie też zabij za głupotę.
- Głupotę?
Ten drań podnieciłby głaz, gdyby się postarał. To raczej ta gorąca krew, o
której...
- Jeszcze jedno słowo, Lil, a zobaczysz – naburmuszyła
się Hermiona.
- Jak on ci coś kazał robić z TYCH RZECZY, w ramach
swoich życzeń...
- Nie – spokojnie powiedziała Herm – to
znaczy tak. Raz. Ale to on coś zrobił, nie ja – Hermiona była
czerwoniutka na twarzy.
- Dobra, ja tam nie wnikam, co on ci kazał lub
co sam ci zrobił – Lilien uśmiechnęła się zagadkowo. - Powiedz tylko
jedno, jak było? Jedyną odpowiedzią był czerwony rumieniec, który pogłebił
się na policzkach panny Granger, ale to wystarczyło za całą odpowiedzieć.
- Mam rozumieć, że był aż tak dobry? – nieodrodna córka,
Severusa S. nigdy nie owijała w bawełnę. – No to przynajmniej w razie
jakichś kłopotów z pracą, bieda mu nie grozi, pewnie zawsze znajdzie się
jakaś, która...
- Lilien jak możesz – Hermiona spojrzała
oskarżycielsko na Ślizgonkę, to znaczy próbowała się tak spojrzeć, gdyż
wizja Dracona M. jako panienki lekkich obyczajów była tak komiczna, że
dziewczyna musiała wybuchnąć śmiechem.
I właśnie czegoś takiego było
potrzebowała... czystej, niczym nie zmąconej radości. Hermiona dopiero po
kilku minutach uspokoiła się na tyle, by móc spokojnie oddychać. Spojrzała
się na przyjaciółkę i to co zobaczyła na jej twarzy było bardzo niepokojące.
Lilien nawet się nie uśmiechała. Stała tylko blada i niewidocznym wzrokiem
wpatrywała się w dal.
- Hej Lil, co ci jest?
- Który dzisiaj
jest, dokładnie?
- Dwudziesty drugi, a co? – Hermiona już nie na
żarty zaniepokoiła się zachowaniem przyjaciółki. Jeszcze nigdy nie widziała
panny Snape w takim stanie.
- Wczoraj powinnam dostać miesiączki...
- Lil nie martw się mi po pierwszym razie tez się spóźniała. Jestem
pewna, że Harry się zabezpieczył. Prawda?
- Szczerze powiedziawszy,
żadne z nas o tym nie pomyślało...
- No to macie przejebane -
słownictwo panny Granger, coraz częściej wskazywało na zbyt częste
przebywanie z pewnym białowłosym ślizgonem, który potrafił wyprowadzić ją z
równowagi.
- Harry nie ma doświadczenia ani ja ... Nie to co Mafloy -
dodała jeszcze niepewnie Lilien.
- Buhaha – Granger nie
wytrzymała - to był taki spontan, że nie było mowy żadnym zabezpieczeniu.
– Granger powiedziała to trochę za głośno i musiała posłać spojrzenie
mordercy – psychopaty w stronę Millicenty, która luknęła, wzruszyła
ramionami i wróciła do dyskusji z Pansy.
- Nie panikuj, to że nie masz
nie oznacza, że się po prostu nie opóźni - Hermiona popatrzyła pocieszająco
na Lilien.
- Jak mam nie panikować - panna Snape była po prostu
przerażona. - Jeśli rzeczywiście zaszłam w ciąże to mój ojciec zabije
Harry’ego. On mu zrobi wiwisekcje na żywca i jeszcze nakarmi jego
własnymi organami.
No cóż wizja ta była może ociupinkę przerażająca,
ale jakże prawdziwa w przypadku reakcji pana S.S .
- Ale to dopiero
jeden dzień - Hermiona starała się załagodzić sytuację - Mi się spóźnił trzy
dni
- A ile razy to zrobiłaś? Co?
- Tylko raz - powiedziała
Hermiona niepewnie.
- No właśnie, a my trzy razy w ciągu tygodnia i co
ja mam myśleć?
- Poczekać jeszcze ze dwa trzy dni i dopiero wtedy
zacząć się martwić
- Jeden dzień.... jeden dzień... to aż jeden
dzień! - Lilien nie chciała żadnego łagodzenia ona chciała miesiączki i
to natychmiast.
- Uspokój się ,poczekaj trochę i dopiero panikuj,
zobaczysz, że wszystko będzie okey.
- Zwłaszcza, jak będę musiała iść
na pogrzeb własnego chłopaka.
- Aż tak źle to na pewno nie będzie,
prędzej Mc Gonagall zabije Malfoy’a.
- Przegięła dzisiaj, ale ją
olej, Herm.
- Olałam. A ty olej na razie okres.
- Okey, ale
tylko na razie, pojutrze zacznę panikować.
- Zgoda – Hermiona
zakończyła dyskusję uroczym uśmiechem.
„Ja się nie dziwię, że
Malfoy na nią leci. Jak chce jest słodka.” – pomyślała Lilien.
Panna Snape dostała miesiączki na drugi dzień i już wiedziała, co to
znaczy cieszyć się z bólu brzucha.
******
Rozmowa z
Arabell była krótka i mało przyjemna, chociaż nie tak okropna, jak Severus
spodziewał się że będzie.
Dorwała go w przerwanie na obiad.
-
Pani Hooch opowiedziała mi o pewnym przykrym zajściu... Możesz powiedzieć
gdzie są dziewczęta z twojej grupy? – jej głos był chłodny i niemal
oficjalny.
- Nie wiem – opowiedział skruszony Snape.
- Nie
wiesz... Żałosne.
- Ja wiem, że zachowałem się okropnie i nigdy więcej
to się nie powtórzy, Arabell. Innymi słowy... szczerze mi przykro.
-
Widzę, żeby dorosły gość, taki głupi był. Powinieneś uczniom dawać przykład.
Jestem na ciebie zła, może wieczorem mi przejdzie.
Po tych słowach
zostawiła go samemu sobie.
Rozmowa z Dumbledorem polegała na
sowitym przepraszaniu, aż w końcu dyrektor musiał machnąć ręką i powiedzieć
całkiem szczerze:
- Daj spokój Severusie, każdy z nas popełnia
błędy - czym go tylko zawstydził jeszcze bardziej.
******
/>Dziewczęta wparowały do Wielkiej Sali pod koniec kolacji.
-
Przepraszamy panie dyrektorze, że się spóźniłyśmy, ale jesteśmy już po
posiłku – powiedziała grzecznie Lilien. Dziewczyny pozajmowały swoje
miejsca i gapiły się bez słowa na Stół Nauczycielski, dokładnie na mistrza
eliksirów. W końcu Severus wstał.
- Korzystając z dogodnych warunków,
chciałbym przerosić wszystkie dziewczęta z siódmego roku, z Domów Slytherin
i Gryffindor, a zwłaszcza pannę Hermionę Granger, za moje przykre i niegodne
nauczyciela zachowanie podczas dzisiejszych zajęć. – Zawahał się przez
chwilę. Dziewczyny były zdziwione, bo wyglądał naprawdę na skruszonego.
– Serdecznie was przepraszam i obiecuję, że więcej coś takiego się nie
powtórzy i w ramach mojego żalu za grzechy odejmuję Draco Malfoyowi dziesięć
punktów, co powinienem zrobić od razu. Dziękuję.
- CO?! –
krzyknął Draco, ale za chwilę się opamiętał. – Znaczy, ja chciałem też
przeprosić – wstał i się lekko zarumienił. Wyciągnął list, i
przeczytał.
- Ja , Draco Malfoy, nie przywykły do składania
publicznych, ani żadnych innych przeprosin, pragnę przeprosić – w
tym momencie Severus ukrył twarz w dłoniach – pannę Hermionę
Granger z Domu Lwa, a także wszystkie inne dziewczęta obecne na dzisiejszych
porannych zajęciach z profesorem Severusem Snapem, za moje niekulturalne i
napiętnowane brakiem szacunku do kobiet zachowanie i błagam je wszystkie, i
każdą z osobna o przebaczenie. – Snape z westchnieniem ulgi
podniósł głowę. – Do moich przeprosin dołączają się wszyscy
koledzy, którzy byli obecni i nie zareagowali w żaden sposób na moje
chamskie zachowanie, i którzy złożyli swoje podpisy pod niniejszym litem,
stanowiącym dowód naszej skruchy Tak więc są to: Harry Potter z
Gryffindoru, Nevill Longbottom z Gryffindoru...
W miarę jak czytał,
Hermionie coraz bardziej miękło serce, ale postanowiła być dla niego oschła
prze najbliższy miesiąc i oczywiście nie dotrzymała tej obietnicy złożonej
przed samą sobą.
Pięć minut później grzecznie wstała i oświadczyła.
- Chciałam powiedzieć, że przyjęłam przeprosiny obydwu panów –
powiedziała chłodnym, oficjalnym tonem. – Wyrażam nadzieję, że w
przyszłości podobne incydenty nie będą miały miejsca. Myślę, że w
zaistniałej sytuacji pojawimy się na jutrzejszych zajęciach z Wychowania
Seksualnego. Dziękuję.
Draco Malfoy nie miał pojęcia, dlaczego
Lilien jest dla niego oschła i niemiła. Dziewczyna opieprzyła go dopiero na
drugi dzień rano i musiał jej opowiedzieć, co zaszło miedzy nim i Hermioną,
za co dostał ostrzeżenie, reprymendę i bardzo silny strzał dłonią przez
„swój zakuty i całkiem opustoszały łeb.”
******
/>Severus postanowił dorwać Potter i go „dorwał”. W
poniedziałek, podczas zajęć kazał mu przyjść do swojego gabinetu o godzinie
dwudziestej. Harry przyszedł z duszą na ramieniu. Rozmowa była krótka i na
temat.
- Siadaj, Potter.
Potter usiadł.
- A teraz
posłuchaj, jeżeli skrzywdzisz w jakikolwiek sposób Lilien - głos mistrza
eliksirów był zimny, sugestywny i pełen rezerwy – to ja skrzywdzę
ciebie. I zrobię to bez względu na konsekwencję, zrozumiałeś?
- Tak,
sir. Niech pan będzie spokojny, mi na niej naprawdę zależy– Harry
spodziewał się niezłego opierdolu, że uwiódł mu córkę, więc się pozytywnie
zdziwił.
- Wzruszające, Potter... - Severus zaszczycił go przenikliwym
spojrzeniem i smirkiem. - Możesz odejść, ale już... zanim sie rozmyślę.
/>Potter zdziwił się jeszcze bardziej.
- Dobranoc, sir. –
powiedział Harry i opuścił gabinet Snape’a.
Pod drzwiami czekała
na niego Lilien.
- Nie byłeś tam nawet pięciu minut – zdziwiła
się. – Co ci powiedział?
- To samo, co ja bym powiedział na jego
miejscu- Harry wprowadził Lilien w stan totalnego zaskoczenia i szeroko się
uśmiechnął.
Severusa miał już z głowy.
******
W
poniedziałek wieczorem Lilien dowiedziała się o honorowym meczu.
-
Cieszysz się tak, jakbyś już wygraną miał w kieszeni.
- A jak myślisz,
na co zamierzam spożytkować ostatnie życzenie u Granger? Każę jej dać
Potterowi jakieś paskudztwo na przeczyszczenie, albo coś w tym stylu.
/>- Wiesz, że to zagrywka po niżej pasa i ona prawdopodobnie odmówi. Ja bym
odmówiła... Poza tym – Lilien uniosła znacząco brew – ty już nie
masz u niej żadnego życzenia, braciszku.
- O czym ty mówisz? –
chłopak popatrzył podejrzliwie na przyjaciółkę, a nozdrza rozchyliły mu się
nieznacznie.
- O tym, że wszystkie dziewczęta Gryffindor/Slytherin z
siódmego roku zabroniły Hermionie spełniać to życzenie, Malfoy. – Jej
głos był zimny i spokojny.
- To JA mam to życzenie, nie WY –
wycedził wściekły chłopak – i nie masz prawa tak mówić.
-
MAM! – Lilien zaczynała być zła. – Ty głąbie, zachowałeś się
wczoraj bardzo nieładnie i za te twoje głupie aluzje, doszłyśmy do wniosku,
że nie masz prawa do tego życzenia, rozumiesz?! Trzeba się było
zachowywać kulturalnie. Płać za swoją głupotę.
Draco ciężko westchnął.
- Ale teraz, Lil, będę musiał grać uczciwie.
- Trudno. Poza tym,
Draco, ona i tak by nie spełniła takiego życzenia. Nikt przy zdrowych
zmysłach nie sabotuje własnej drużyny i nikt przy zdrowych zmysłach - Lilien
popatrzyła na niego znacząco – nie oczekuje od nikogo takiego
postępowania. Czy ty czasami używasz do myślenia głowy? To znaczy tej
większej głowy, w której mieści się mózg... – W głosie dziewczyny
pobrzmiewała drwina.
Dracze się zaperzył i nie odzywał przez kolejne
pięć minut, przełykając swoja porażkę.
- Właśnie że to zrobi,
jest z Gryffindoru i jest honorowa. A jak nie zrobi, to... to...
/>Rozległo się pukanie do drzwi i Lilien wstała, żeby otworzyć.
-
Wejdź, Hermiono! – zaprosiła dziewczynę gestem do środka.
-
Cześć, Millicenta powiedziała mi gdzie jesteś. Chcę pogadać o naszym
wspólnym referacie na Obronę.
Obydwie zgłosiły się do ciekawego
referatu na temat najgroźniejszych klątw egipskich, który miały oddać
dopiero za dwa tygodnie, ale który był tak trudy i obszerny, jak ciekawy i
musiały szybko ustalić plan, i podzielić się partiami materiału.
-
Cześć, Malfoy – rzuciła jeszcze obojętnie w stronę Ślizgona. Ta
obojętność trochę ją kosztowała, ale nie mogła przecież postąpić inaczej.
- No dokończ to, co zamierzałeś powiedzieć – Lilien miała na
twarzy uśmiech bazyliszka, do którego dobrowolnie przylazł posiłek.
/>Chłopak miał niewyraźną minę.
- Granger, czy to prawda, że
ustaliłyście w swoim szacownym, żeńskim gronie, że moje ostatnie życzenie
nie istnieje? A jeżeli tak, to jakim prawem? – spytał z wyrzutem.
/>- Już ci mówiłam, tumanie... Niepisanym prawem spowodowanym tym, ze byłeś
chamem. Trzeba płacić za swoje błędy, Draco – powiedziała czarnowłosa.
Chłopak spochmurniał.
- Obraziłeś mnie i sprawiłeś mi przykrość.
Nie liczysz się z innymi i uważasz się za niezwykle zabawnego, tylko nie
zawsze ci to wychodzi. Nie spełnię już żadnego twojego życzenia, przykro mi.
- Wy, kobiety, jesteście dziwne. Przeprosiłem was w sobotę wieczorem i
zrobiłem to szczerze, a teraz się dowiaduję, że...
- DRACO!
– przerwała mu Lilien – jakąś karę musisz ponieść za swoje
zachowanie, zresztą Hermiona już się nasłuchała od Rona z powodu tych
życzeń. Nie sądzisz, że ma dość?
- Ojej, ale wy wrażliwe wszystkie
jesteście – Draco wyglądał na obrażonego.
Hermiona się wkurzyła.
- Wiesz, co mi powiedziała McGonagall? – warknęła. –
Powiedziała, że sama sobie jestem winna, że Ronald W. mnie wyzywa, bo ja
prowokuję takie sytuacje. Było mi bardzo miło, a jak Lil stanęła w
mojej obronie, odjęła jej punkty. Więc może raz w życiu przyznasz się o
błędu i odpuścisz, co? Bo ja już mam serdecznie dosyć!
Draco
patrzył na Hermionę spod byka.
- McGonagall? – zapytał
zdziwiony.
- Tak, ta pieprzona bogini mądrości – powiedziała
Lilien za złością – odjęła mi za to aż dziesięć punktów. Może byś
jednak wrzucił na luz. Bo to ty prędzej prowokujesz takie sytuacje, niż
Hermiona.
- Przecież. Nie. Wiedziałem. Okey?!
- Okey –
powiedziała Granger – tylko nie all right, Malfoy.
Draco
wiedział, że miała racje.
- McGonagall powinien ktoś przelecieć, Pince
też. Kurwa, co za stara kretynka.
- Weź wyhamuj, Dracze, skarbie
– Lilien popatrzyła na niego spod oka. – zostawiamy cię z twoimi
problemami sam na sam. Idziemy do biblioteki. Co trzeba zrobić, żebyś
wydoroślał? Chciałabym to wiedzieć...
Całą drogę do biblioteki
rozmawiały o „tym durnym honorowym meczu” i doszły do wniosku,
że im nie zależy na dobrej grze.
******
Może wszystko
między Draco i Hermioną byłoby okey i all right, bo tren ostatni kupił róże
i przeprosił pannę Granger osobiście we wtorek wieczorem. Nawet pofatygował
się do pokoju wspólnego Gryfonów, ale niestety, nie tylko płeć brzydka ma
patent na popełnianie głupich błędów.
Środa była dla Hermiony
dniem fatalnym. Znowu usłyszała jakaś aluzję od McGonagall, ale zacisnęła
zęby i nie powiedziała nić na zarzut „ o czym ty myślisz, czyżby ci
gorąca krew zalewała mózg?”, który usłyszała, kiedy nie odpowiedziała
dosyć wyczerpująco, na pytanie o rodzaje magii transmutacyjnej używanej
przez animagów.
Lilien wstała i wyszła z zajęć , rzucając teks.
/>- Najpierw profesor Snape, teraz pani... Ciekawe co na to dyrektor? Ja mam
dosyć, nie chcę tego słuchać. Każdy inny uczeń dostałby ocenę Wybitną albo
Znakomitą, ale nie Hermiona Granger, jeszcze się musi nasłuchać, głupich
podtekstów. Żegnam, nie obchodzi mnie kara za ten czyn...
Do końca
zajęć było cicho, spokojnie i nieprzyjemnie.
A pod koniec zajęć Draco
stracił dziesięć punktów i zarobił szlaban, bo odmówił udzielenia odpowiedzi
i stwierdził, „że nie będzie narażał się na niewybredne aluzje, co do
płynów, krążących w jego pieprzonym, arystokratycznym ciele.’
/>Nie zamierzał być uprzejmy, zwłaszcza, że znowu zarwał noc przez atak
matki, z tym że teraz poradził sobie dużo lepiej z uspokojeniem rodzicielki.
Martwił się jednak stanem jej zdrowia i miał nadzieję, że ojciec wyjdzie
szybko z więzienia i się nią zaopiekuje. Cała grupa uczniów była pod
wrażeniem, tego co powiedział Draco, a Lilien też musiała iść z nim na
szlaban do bogini mądrości.
Hermiona cały dzień chodziła przygaszona i
smutna, była nadwrażliwa i trochę warczała na Harry’ego. Jednak
największą gafę swojego życia strzeliła wieczorem.
Draco zawalił
we wtorek całą noc i wieczór. Do domu udał się o dwudziestej, a wrócił o
drugiej nad ranem i wcale się nie wyspał, nie mówiąc o rozpoczęciu
wypracowania na piątkowe eliksiry.
„Kaplica – myślał w
środę wieczorem – Lilien pomaga Potterowi, chyba że poproszę Granger,
bo sam sobie nie poradzę.”
Wypracowanie było obowiązkowe i
dotyczyło silnych eliksirów używanych do tortur w starożytnym Izraelu.
Obszerny, okropny, chociaż bardzo ciekawy temat.
Jak pomyślał tak
zrobił. Polazł do biblioteki, mając nadzieję, że zastanie tam Hermionę.
/>Była i pisała właśnie to wypracowanie. Miała już przepisowe cztery strony
(kolos, nie?), ale męczyła się nad zakończeniem. Naprawdę się męczyła, więc
była zła.
- Cześć – powiedział niepewnie.
- Witam. Jestem
zajęta. – powiedziała „uprzejmie.”
- Widzę, ale
chyba już, kończysz, prawda? – naprawdę starał się być miły.
-
Owszem. Kończę. Ale nie przeszkadzaj mi, bo to jest trudne.
- Mogę ci
podyktować... – to był wręcz heroizm, ale dziewczyna nie doceniła
pomocy, miała chyzia na punkcie samodzielności i była dumna jak mało kto, a
fakt, że była także zła i rozżalona, pozytywnie jej do ludzi nie
nastrajał,.
- Och, poradzę sobie, po prostu nie gadaj, okey? –
Była zirytowana, mimo jego całkiem dżentelmeńskiego zachowania.
-
Dobra poczekam. – Draco wzruszył ramionami. Wolał być uprzejmy i
grzeczny, w końcu miał interes.
- O co chodzi? – spytała
gdy skończyła pisać.
- Właśnie o to wypracowanie na piątek dla
Snape’a – zaczął niepewnie – Widzisz nie miałem kiedy
nawet zacząć a jutro mamy drugi trening przed meczem i po prostu się nie
wyrobię. Pomożesz mi?
- Słuchaj, nie ja wymyśliłam ten mecz. I z tego
co wiem, także nie Harry, ale ty, więc mało mnie obchodzi, że treningi
przeszkadzają ci w nauce.
- Ale nie chodzi tylko o ten trening –
Draco machnął ręką – trening to betka. Wczoraj zarwałem całą noc i
teraz mam problem. Pomóż mi bo sam nie dam rady, a Lilien pomaga Potterowi.
Zostałem na lodzie. Poza tym, ona się nie rozdwoi. – Draco starał się
być pokorny i nawet nieźle mu to wychodziło, ale panna Granger miała zbyt
podły nastrój, by to zauważyć.
- Posłuchaj, to naprawdę wzruszające,
mój drogi, ze zarwałeś noc – popatrzyła na niego nieprzyjaźnie –
ale to jest twoje prywatna sprawa. Ty zarwałeś, ty sobie radź.
Draco
popatrzył na nią lekko zdziwiony, myślał, że przyjdzie jej do głowy,
dlaczego tą noc zarwał, ale jej wydawało się to absolutnie nie obchodzić.
- Nie zamierzam poświęcać swojego wolnego czasu, komuś kto jest
leniem, przykro mi.
Spróbował jeszcze raz.
- Posłuchaj, jeżeli
miałbym jakiekolwiek szanse na napisanie tego kolosa, nie zawracałbym ci
głowy, ale jestem niewyspany i mam problemy. Proszę cię, Hermiona, nie bądź
taka, przecież jesteś bardzo dobrą uczennicą. Ja chcę tylko twojej pomocy.
- No tak – Hermiona popatrzyła na niego niemal z furią. Nie
radziła sobie z własnymi uczuciami, była zmęczona i czuła się pokrzywdzona.
Nie zamierzała być miła, chociaż Draco zachowywał się ostatnio w stosunku do
niej ładnie. - JA sobie życzę, JA chcę, JA potrzebuję. JA, JA
JA!!! Myślisz tylko o sobie i o własnych potrzebach. Każdy ma
jakieś problemy i wszyscy muszą sobie z nimi radzić, ty też.
Draco
popatrzył na nią niepewnie, czuł się podle. Wiedział, że Hermiona ma do
pewnego stopnia rację, ale on przecież prosił ją grzecznie, a przyczyna była
istotna a nie błaha.
- Eee – zaczął zupełnie jak Potter
– słuchaj, nie denerwuj się. Wiem, że jestem egoistą, ale naprawdę
bardzo cię proszę. Musiałbym dziś i jutro zarwać noc i cały dzień się
męczyć, a wtedy na pewno nie będę się nadawał do meczu i nie mogę odpuścić,
bo Snape wyraźnie powiedział, że to jest jedno z najważniejszych wypracowań,
przecież wiesz... Dziewczyno, przecież już to skończyłaś, nie jest to dla
ciebie prawie żaden wysiłek, a mnie uratujesz.
- NIE, Malfoy. Radź
sobie sam, nie będziesz całe życie spadał na cztery łapy cudzym kosztem. Ja
też mam swoje potrzeby. I mam ochotę porządnie się dziś wyspać. –
Zdawała sobie sprawę z tego, że jest niesprawiedliwa, ale nie miała ochoty
mu pomagać. Czuła nawet przewrotną satysfakcję z odmowy. W końcu mogła
swobodnie powiedzieć „nie.”
- Czyli nie mam co liczyć na
twoją pomoc, tak? – spytał niedowierzając w jej słowa.
- Nie. Nie
zawsze musisz mieć wszystko co chcesz. – Słowa panny Granger brzmiały
jak wyrok ostateczny.
- Dobra – powiedział Draco –
następnym razem, jak będę wybierał się do matki to wezmę ze sobą pracę
domową – Hermiona zamrugała powiekami, jakby coś sobie uświadomiła.
– Tylko może być mały problem , jak znowu będzie miała atak, co jest
bardzo prawdopodobne i czy będę miał dobre chęci, czy nie, i tak nic nie
zdołam napisać. – W jego głosie nie był zwykłego chłodu ani drwiny,
było mu po prostu przykro. - W każdym razie, dzięki za wszystko, Granger.
Chociaż wiem na czym stoję i ile dla ciebie znaczę. Było miło. Żegnam i
życzę Wybitnej oceny z wypracowania.
Zanim zdążyła zrozumieć co
zrobiła i cokolwiek odpowiedzieć, wstał i wyszedł z biblioteki.
/>„Kurwa, ale dałam dupy. Jestem koncertową kretynką” –
myślała Hermiona idąc do pokoju wspólnego Gryffindoru.
Pół nocy
przewracała się w wyrku i zastanawiała jak przeprosić Malfoya, w końcu
doszła do wniosku, że da mu swoje wypracowanie, a sobie napisze jeszcze raz.
Malfoy jednak okazał się bardziej skomplikowanym osobnikiem, niż jej
się wydawało.
*
Podeszła do niego po obiedzie w czwartek i
zaproponowała, że odda mu swoje wypracowanie, a sobie napisze nowe i że jest
jej głupio. Draco popatrzył na nią nieprzeniknionym wzrokiem. Od jakiegoś
czasu przeszywał ją dreszcz po takich spojrzeniach, co ją irytowało i
wprawiało w lekką frustrację.
- Nie, dziękuje – powiedział
powoli dobierając słowa – ale ja już zacząłem pisać.
- W takim
razie pomogę ci pisać – powiedziała z nadzieją. Nagle zaczęło jej
zależeć na tym, żeby mu pomóc. Zrobiła z siebie idiotkę i chciała to
naprawić.
Ku jej zdziwieniu, Draco przecząco potrząsnął swoimi długimi
piórami. Czuł się urażony i pokrzywdzony, i nie zamierzał jej wysłuchać,
zwłaszcza, że była bardzo pewna siebie i swojej propozycji. Malfoy był
dumnym człowiekiem i jeżeli raz go się do siebie zraziło, to trzeba było
długo przepraszać. Zwłaszcza, że pośrednio chodziło o pomoc matce, którą
kochał i bardzo szanował. Był wyczulony na punkcie jej choroby i nie
zamierzał ułatwiać Hermionie przeprosin.
Sam nie wiedział, co tak
naprawdę znaczy dla niego ta orzechowooka dziewczyna. Coś znaczyła na pewno,
był przekonany, że mógłby z nią chodzić, ale jak do tej pory nie miał
pojęcia na czym stoi, a teraz doszedł do wniosku, że potraktowała go
przedmiotowo i to mu się nie podobało.
- Słuchaj, poradzę sobie
sam, nie lubię się prosić. Nie musisz się zmuszać do pomagania mi,
ewentualnie mogę poprosić Lilien.
- Ale ja naprawdę chcę ci pomóc.
– Hermiona poczuła się dziwnie pusta w środku. I czuła się winna.
/>- Troszeczkę za późno, nie sądzisz? Daruj, ale nie mam ochoty na tą
rozmowę.
- Nie rozumiem cię – i nie rozumiała, a raczej nie
chciała przyjąć do wiadomości, że go po prostu zraniła i potraktowała
obcesowo.
- To twój problem, Granger. Sama się z nim uporaj. W końcu
każdy z nas ma problemy, z którymi musi obie radzić. Nara. – odwrócił
się i odszedł spokojnie pisać dalej wypracowanie.
Hermiona była bliska
łez. Nie miała pojęcia, co zrobić, żeby przestał się na nią gniewać.
/>
******
Harry i Lilien mieli tydzień „postu” i
gryfon zaczął odczuwać, jak to jest kiedy się już zacznie. Jak już się
zacznie, to koniecznie trzeba co jakiś czas i już. Teoretycznie mogli to
zrobić we wtorek, ale w tedy Lilien miała miesiączkę, a co za tym idzie była
też mało sympatyczna i raczej warczała niż mówiła.
W czwartek
natomiast mieli zbyt dużo do nauki, zwłaszcza ona, bo postanowiła pomóc
Draco w wypracowaniu: „zaharujesz się na śmierć, biedaku i nie będę
miała kogo dręczyć psychicznie... i fizycznie zresztą też”
powiedziała, gdy nalegał z podkrążonymi oczyma, że poradzi sobie sam. W
Końcu ustąpił.
Harry zaczynał przez to wszystko odczuwać brak seksu,
ale mężnie się nie skarżył.
Wieczorem w czwartek, Hermiona
zwierzyła się Lilien ze swojej głupoty, której ta druga wolała nie
komentować. Jedyne co powiedziała gryfonce, to :
- Teraz będziesz
musiała się trochę postarać, żeby zaczął cię w ogóle tolerować. Nie licz też
zbytnio na to, że załagodzić się da ten incydent w łóżku – Hermiona
popatrzyła na nią, jak na dziwaczne stworzenie magiczne, bo właśnie myślała
o takim rozwiązaniu sprawy, ślizgonka nie wyglądała jednak na osobę,
zajmującą się w tej chwili penetrowaniem jej umysłu.
- W zasadzie,
Herm – ciągnęła spokojnie panna Snape – on ci się teraz nie
pozwoli nawet dotknąć, jak nie wierzysz, sprawdź.
- Masz niesamowity
dar pocieszania ludzi, Lil, tylko ci pogratulować.
- Wiem,
odziedziczyłam to po kimś, nie sądzisz?
- Powiedz mi tylko czy mam się
już wieszać, czy jeszcze nie? – spytała zjadliwie panna Granger.
/>- Musisz się po prostu wysilić i to bardzo. Twoja sprawa, jak to zrobisz.
O ile ci oczywiście zależy, na tym żeby z tobą w ogóle rozmawiał.
/>„Świetnie” – pomyślała „radośnie” gryfonka.
Lilien wzruszyła ramionami. Nie zamierzała jej pomagać, prawdę mówiąc
nie była nawet pewna, jak można pomóc Hermionie. Malfoy był tak
nieprzewidywalny jeśli chodziło o jego dumę i honor, że nawet ona się
jeszcze gubiła w labiryncie jego fochów. Poza tym uważała, że panna Granger
sama sobie jest winna i chyba należy przyznać rację Lilien, w tej delikatnej
kwestii.
Hermiona była wdzięczna nowej przyjaciółce, za to, że nie
komentowała jej zachowania. Wystarczyły jej własne wyrzuty sumienia.
/>
*****
Jeśli chodziło o seks, panna Snape odbiła
sobie tygodniowy post w sobotę. Nie wpłynęło to pozytywnie na formę fizyczną
Harry'ego w dniu meczu, ale ją to cholernie mało obchodziło.
- No
Harry, jak test z Wychowania Przyrodniczego ci poszedł? – spytała po
kolacji.
- Całkiem dobrze, a tobie - Harry uśmiechnął się lekko.
/>- - Rewelacyjnie – oznajmiła – teraz należałoby sprawdzić się
w praktyce, nie sądzisz?
- A nie sprawdziłem się, jak do tej pory?
– Harry znaczącą uniósł brew.
- Malfoy ma rację, wyrobiłeś się -
skomentowała to Lilien. – Ale chyba mnie do końca mnie zrozumiałeś.
- Więc mnie oświeć, madame.
Lilien uśmiechnęła się bezczelnie.
- Umyj się jak grzeczny gryfon, udaj, że idziesz do łóżeczka, a o 23
się wymknij z dormitorium i idź na trzecie piętro Sam – Wiesz –
Gdzie.
- A jeżeli ktoś w tym czasie będzie korzystał z Komnaty
Potrzeby i to w tym samym celu co my, co wtedy? – Harry wykazał się
wprost galopującą inteligencją.
- To wypieprzymy korzystających i
powiemy, że nasza potrzeba jest bardziej nagląca – powiedziała
chłodno. – Zapali pan, monsieur Potter?
- Oczywiście... Mówiłem
ci już, ze jesteś szurnięta? Jutro mecz.
- Ten mecz Harry to według
mnie, totalna głupota. To problem twój i Dracona, nie mój.
Harry
pojawił się w umówionym miejscu, dziesięć po jedenastej wieczorem, więc
Lilien czekała na niego raptem trzy minuty.
- Jesteśmy niewyżyci
– skomentował cała sytuację Harry
- Nie gadaj tylko skup się na
ogromnym łożu z baldachimem.
- Nie wolisz stołu?
- Nie,
zdecydowanie preferuję dzisiaj wyrko. – Lilien zastanawiała się jak mu
powiedzieć, że się w nim zakochała. Trochę się bała, że takie wyznanie go
spłoszy. Pogadałaby z Draconem, ale on twierdził, że nie wierzy w miłość,
więc taka rozmowa mijała się z celem.
Harry i Lilien zabawili w
Komnacie Potrzeby do drugiej nad ranem.
Tym razem kochali się powoli i
delikatnie.
- Naprawdę ci tak dobrze? – spytał Harry, gdy Lilien
krzyknęła głośno i przytuliła go do siebie mocniej.
- Nie, udaję
matole – odwarknęła.
Na razie nie miała nawet co marzyć o
orgazmie podczas stosunku, faktem jednak było, że teraz odczuwała dużo
większą przyjemność, niż przy pierwszych zbliżeniach intymnych.
/>Największą frajdę jednak sprawiała im obydwojgu miłość francuska* i wcale
nie zamierzali rezygnować z tak uroczych udogodnień życia erotycznego.
/>Następnego dnia Harry, był porządnie niewyspany, Lilien też nie grzeszyła
wspaniałą kondychą. No, ale ona nie przysypiała na miotle...
/>„Przeprosić, nie przeprosić” – Hermiona katowała
kolejnego kwiatka w spokojne piątkowe popołudnie. I po raz siedemnasty z
rzędu wyszło jej „przeprosić”.
Przełknęła dumę i poszła do
pokoju wspólnego Slytherinu.
- Millicento, możesz mi powiedzieć, gdzie
znajdę Malfoya? – zapytała dobrze zbudowaną, ale ładną i sympatyczną,
jak się ostatnio okazało, dziewczynę.
- Ślęczy w bibliotece, coś pisze
na poniedziałek. Chcesz rodzynka?
- Daj, co mi tam.
- Coś ty mu
zrobiła? Na każdą wzmiankę o tobie warczy i chodzi jak przygaszona żarówa,
nawet nie chce już nas rozśmieszać durnymi akcjami.
- Tak szczerze,
Milli, to popisałam się taką koncertową głupotą, jak Snape tydzień temu na
zajęciach i nie pytaj mnie o to, bo przykro mi myśleć na ten temat, a co
dopiero mówić... Jeżeli możesz, to powiedz mi tylko, co ja mam zrobić, żeby
przestał mnie traktować jak powietrze...
- Przeprosić. To znaczy bić
pokłony na klęczkach przez godzinę, może mu przejdzie... I kupić jakiś
alkohol. Bardzo lubi takie prezenty... Przyznam się, że mnie ciekawi, co
zrobiłaś, Hermiono.
Dziewczyny trochę się zżyły przez incydent sprzed
tygodnia i gadały ze sobą dużo przyjaźniej niż wcześniej.
- Okey,
dzięki za radę, na razie spróbuję tradycyjną metodą. I nie pytaj o to,
jedyne co mogłabyś mi wtedy powiedzieć, to „sama jesteś sobie winna,
Granger.”
- Każdy popełnia błędy, nie łam się.
- Ale nie
takie kardynalne, wiesz? Dobra idę do biblioteki, życz mi szczęścia.
-
To nara i powodzenia w starciu ze smokiem.
Kiedy dotarła do
biblioteki, Malfoy właśnie stamtąd wychodził . Niósł pod pachą jakieś
pergaminy i miał minę zbitego psa. Kiedy ją zobaczył, posłał jej spojrzenie
urażonego hipogryfa.
„Cudownie” - pomyślała Hermiona z
rozpaczą. Był trochę bledszy niż zwykle i wyglądał na zmęczonego. Miała
ochotę go przytulić, ale intuicja i wcześniejsza rozmowa z Lilien skutecznie
ją od tego powstrzymały.
- Chciałam z tobą porozmawiać – zaczęła
bez ogródek.
- To ja nadaję się również do rozmowy, nie tylko do
seksu? - spytał z drwiną. - Przepraszam, do tego też się nie nadaję, bo
zawsze myślę tylko o swoich potrzebach, cóż za gafiarz ze mnie.
-
Jesteś niesprawiedliwy, Draco – Hermionie zrobiło się przykro.
-
Możliwe, ty za to jesteś sprawiedliwa za nas obydwoje, więc szale się
wyrównują, tak czy nie? – Hermiona uświadomiła sobie nagle, jaki dołek
pod sobą wykopała. To była gigantyczna przepaść.
- Wiem, że zachowałam
się podle, nie musisz mi o tym przypominać. Chcę cię tylko przeprosić.
/>- To wzruszające, Granger, ale je nie mam ochoty na sentymenty. Daruj
sobie, okey? – czuł się potraktowany niesprawiedliwie i to go ubodło
najbardziej. Zdawał sobie sprawę, że w środę Hermiona była zdenerwowana i
rozżalona tekstem profesor McGonagall, ale niestety to jej nie
usprawiedliwiało, zwłaszcza w jego oczach. Starał się. Był miły i grzeczny a
ona wylała mu na głowę kubeł zimnej wody, i sprowadziła na ziemię.
/>Cierpiał i mało go obchodziło, ze Granger cierpi także, ona sobie na
cierpienie zasłużyła.
Dziewczyna niepewnie zbliżyła się do
niego. Myślała, że się odsunie, ale nie zrobił tego, za to patrzył na nią
zimnym i nieprzystępnym spojrzeniem. To bolało. Nawet bardzo, a najbardziej
bolała ją świadomość, że zaistniała sytuacja, była jej winą.
-
Dlaczego nie pozwolisz się przeprosić, mam cię o to błagać? – Czuła,
że jeszcze chwila i się popłacze.
Nic nie odpowiedział, tylko dalej na
nią patrzył. Był zły, był poirytowany i zawziął się, że przeprosić się nie
da, i już.
- Przepraszam – Hermiona odruchowo odsunęła kosmyk
niesfornych blond włosów z jego policzka.
Draco skrzywił się i cofnął
o krok.
- Odczep się, dobrze? Nie łaź za mną i daj mi święty spokój. W
końcu jestem tylko ślizgonem i nie mam ludzkich uczuć, więc sobie odpuść.
– Z tymi słowami wyminął ją i udał się do Wieży Slytherinu.
/>Kiedy Hermiona dotarła do swojego dormitorium, nie wytrzymała i wybuchła
płaczem
„Pięknie, ostatnio tylko ryczę, moje życie jest wesołe,
nie ma co.” – pomyślała z rozpaczą.
Następnego dnia
podjęła nieodwołalną decyzję.
Zaraz po teście
„przyrodniczym” poczłapała do Hogsmeade, gdzie kupiła cały litr
Ognistej Whisky.
„I co z tego, jeszcze trzeba mu ją dać i jakoś
logicznie go przeprosić – pomyślała –On się nawet nie da
dotknąć, więc nici z rzucania mu się na szyję, poza tym to zajeżdża tanią
histerią... Pomyślę wieczorem.”
Alkohol kupiła w Trzech
Miotłach i przy okazji strzeliła sobie porcję tego trunku. Siadła i zaczęła
sączyć ze szklaneczki, podczas gdy butelka spoczywała spokojnie w jej
ukochanym płóciennym, jak najbardziej mugolskim plecaku.
Skończyła i
zamówiła następnego.
„A co mi tam, dobre...”
-
Hermiona, zamierzasz się upić? – Lilien wyrosła za jej plecami jak
spod ziemi. – Uważaj, to cholerstwo jest zdradliwe. Dobre,
rozgrzewające i na początku się nie czuje działania, dopóki człowiek nie
wstanie... wtedy się zaczyna.
- Wszystko mi jedno – Hermiona
popatrzyła na nią wzrokiem rannego kociaka. – Spiję się i wpadnę pod
ten stół, czy ja kogokolwiek obchodzę? Daruj sobie i spłyń.
- Aha...
Widzę że masz doła – dziewczyna lustrowała kumpelkę badawczym
wzrokiem. – Powiedziałabym nawet doła giganta, skarbie...
DRAAACO!!! - wrzasnęła efektownie na cały pub i Hermiona dopiero
teraz zauważyła, że Malfoy próbował znaleźć jakiś miły stolik. Podszedł do
przyjaciółki z ociąganiem i zdążył zauważyć jak Granger jednym haustem
opróżnia szklaneczkę Ognistej.
- Czego? – spytał.
- Co za
brak kultury, czy ty kiedyś powiesz do mnie „słucham”?
-
Słucham? Tak. Lepiej? – wycedził.
- Nie gniewaj się na mnie, ale
czy mógłbyś...
- Jeszcze raz to samo! – krzyknęła Hermiona
- Nie, nie czy „mógłbyś.” Spadaj do Świńskiego Ryja i
poczekaj tam na mnie jakąś godzinę, okey?
- Dlaczego? – Draco
udawał, że nie widzi jak Hermiona zapija swoją rozpacz.
- Czy ty nie
widzisz, że ona się chce schlać, debilu? Myślisz, że zna swoje możliwości i
tak, jak my, pije co tydzień? – wyszeptała mu do ucha.
- Okey...
– popatrzył na Lilien bykiem – ale jak nie przyjdziesz za
godzinę, to kupuję litra czystej i idę pić gdzieś pod płot.
- Wiesz,
że to szantaż psychiczny?
- Wiem. To nar. – powiedział i wyszedł
ociężałym krokiem z Trzech Mioteł.
- Dla mnie to samo, co dla
koleżanki – powiedziała Lilien do madame Rosmarty i szeroko się
uśmiechnęła.
- Czemu z nim nie poszłaś?
- Bo mnie obchodzisz.
Myślałam, że o tym wiesz. Chyba, że ja to ten „nikt” o którym
mówiłaś... Wyciągnęłam go, bo warczał na wszystko i wszystkich. Rzucił nawet
w Iryta Panią Norris, aż mi się żal tego kota zrobiło... Widzę, że z tobą
też wszystko all right, co? Który to drink?
- Trzeci –
Lakonicznie i szczerze.
- Dobra rada. Wypij to powoli i więcej nie
pij. Mówi ci to zaprawiony w boju zawodnik.
- Jestem beznadziejna.
Jestem brzydka, przemądrzała i nie potrafię zrozumieć co się ze mną
dzieje... pomocy. – Hermiona miała smutną minę. – Ja go wczoraj
chciałam przeprosić i wiesz co? Ale mi nagadał, a najgorsze, że miał rację,
bo na jego miejscu też czułabym się potraktowana przedmiotowo i
niesprawiedliwie. I co ja mam robić? Millicenta mi powiedziała, że on lubi
wódkę, wiesz? Patrz, kupiłam mu wódkę... ale na pewno jej nie przyjmie...
– Hermionie popłynęły łzy po policzkach. – I wiesz co, on
naprawdę nie da się nawet dotknąć....
- Nie płacz, nie płacz. Jakbyś
mu była tak całkiem obojętna to nie chodziłby obrażony na cały świat. Raczej
by to olał. Ale to niestety ma też swoje minusy, bo przez to mu jest jeszcze
bardziej przykro. Dobra rada numer dwa: idź do niego z tą wódką dziś
wieczorem i spróbuj go jeszcze raz przeprosić. To tylko facet. Uparty
strasznie, ale facet. Jako kobieta powinnaś sobie dać z nim radę. Tylko
musisz to dobrze rozegrać. A co do tego, co się z tobą dzieje. On ci się
najnormalniej w świecie podoba i chcesz z nim być. Jak się sama przed sobą
do tego przyznasz, dużo łatwiej ci będzie go udobruchać.
- Łatwo to
jest ci tak mówić.
- Wcale nie łatwo. Nie mogę patrzeć jak on się
męczy i nie mogę patrzeć jak ty się męczysz. Wiesz co, obydwoje jesteście
siebie warci... Potraficie się tylko ranić i obrażać. To chore.
-
Jeszcze nam nieźle wychodzi seks – powiedziała ironicznie Granger.
/>- Coś o tym słyszałam... Nie patrz tak na mnie. Musiał mi się wyspowiadać
i jeszcze oberwał. Ale teraz to ty powinnaś dostać kopa. Nawet nie wiesz,
jak mu było przykro, po tej rozmowie w bibliotece.
Hermiona wychyliła
trzecią szklaneczkę do końca.
- Jestem beznadziejna, jestem brzydka,
przemądrzała...
- DOSYĆ! Jesteś pijana, czy co? Nie jesteś
brzydka, ale bardzo ładna. I chociaż masz tendencję do mądrzenia się, to
zazwyczaj mówisz mądre rzeczy. – Snape zaczynała być poirytowana. - Co
do jednego, muszę się zgodzić... Jesteś beznadziejna, owszem, bo się nad
sobą użalasz zamiast wziąć dupę w troki i coś zrobić!!!
/>Hermiona patrzyła na kumpelę spod oka.
- Ty tak serio? O tym, ze
jestem ładna?
- Jesteś pijana. Gdybyś była trzeźwa wyłapałabyś z mojej
wypowiedzi to, co istotne.
- Jestem trzeźwa – obruszyła się
gryfonka. Tylko ty nie jesteś na moim miejscu. Może powiesz mi, co tak
konkretnie mam zrobić, jak już wezmę dupę w troki, jak się wyraziłaś.
/>- Więc jednak mnie słuchasz? – Lilien udawała zdziwioną.
-
Zdania nie zaczyna się od „więc” –pouczyła przyjaciółkę
Hermiona.
- Czyżby? Nie zmieniaj tematu... To ty masz coś zrobić, nie
ja. Nie będę ci dawała żadnego przepisu na sukces, bo taki nie istnieje. Ja
jestem inna, niż ty. Każdy postępuje według własnego wewnętrznego
przekonania, Hermiono. Mogłabym ci najwyżej powiedzieć, co zrobiłabym
osobiście na twoim miejscu, ale to bez sensu, bo musiałabym najpierw znaleźć
się w takiej sytuacji. I tak dałam ci już mnóstwo rad. Jesteś inteligentna i
jeżeli tylko przestaniesz płakać i pić na umór to sobie poradzisz.
-
Ja nie piję na umór! – oburzyła się orzechowooka dziewczyna.
– Jeszcze dwa razy to samo! Biorę oczywiście i dla ciebie.
-
Wiem – Lilien nie mogła się nie roześmiać. – Po tym drinku idę
do Świńskiego Ryja, a ty albo idziesz ze mną, albo spadasz do Zamku. Nie
pozwolę ci się spić...
- A może zamówimy sobie lody? – spytała
nagle Hermiona.
- Lody? Masz ochotę na lody? - Ślizgonka powiedziała
to konspiracyjnym szeptem i uniosła brew.
- A ty zaraz z
podtekstami...
Lilien spojrzała na zegarek.
- Hę, mam tam być za
czterdzieści minut. Możemy wziąć lody – czarnowłosa dziewczyna
uśmiechnęła się złośliwie. – No już nie będę ci robiła aluzji, sama
chętnie skonsumuje jakieś rumowe, albo coś... Ze śmietanką... Yummy....
/>- Miało być bez podtekstów!
- Ja już taka jestem, jakbyś nie
zauważyła. Ale sorry. Nic więcej nie powiem... Madame Rosmarto.
-
Słucham dziewczyny? – kobieta uśmiechnęła się szeroko, podając im
zamówione drinki.
- Chciałybyśmy zamówić dwa puchary lodów po
francusku... – właścicielka knajpy zrobiła okrągłe oczy... Nie było
czegoś takiego jak "lody po francusku".
Hermiona
zachichotała. Wiedziała, że Lilien robi to specjalnie.
- Żartowałam. A
jakie nam pani poleca? Są może rumowe... ze śmietanką? – Hermiona
zachichotała jeszcze głośniej.
Rosmarta wywróciła oczami, jakby
chciała powiedzieć „ach ta młodzież.”
- Są puchary rumowo
– śmietankowe, notabene przepyszne. Puchary sa dosyć duże. Radzę
zamówić jeden na dwie. Pasuje?
- Pasuje! – odpowiedziały
chórem.
Kiedy pięć minut później wylądował przed nimi
gigantyczny puchar i dwie łyżeczki....
- Czy to lody dla olbrzymów?
– spytała Hermiona.
- Nie sądzę... Hagrid zjada takie dwa
– Madame Rosmarta uśmiechnęła się szeroko.
- Dobra bierzemy się
do dzieła. Zjadam i spadam. Nie chcę, żeby ten desperat polazł pić pod
płotem.
Były w połowie lodów, gdy przylazł Malfoy i walnął się bez
słowa obok Lilien patrząc na nią z wyrzutem. Zdążył wypić już trzy setki,
ale był trzeźwy i przygnębiony.
- Chcesz trochę? I co tu robisz?
– spytała panna Snape.
- Nie chcę i przyszedłem tutaj, bo tam
przyszedł Weasley razem z tym stukniętym Adamo Rozzim z Ravenclawu. Nie będę
z nimi przebywał w jednym pomieszczeniu.
- Ach to ten, o mi ciągle
mówi, że mam piękne usta stworzone do laseczki i czy bym mu nie mogła
czasami pomóc, bo ma duży temperament.
Hermiona opluła się
lodami.
- Sorry – powiedziała. Oczy miała jak spodki.
- On
ci tak mówi? –wycedził ze złością Draco. –Przecież ja mu
zajebię. Wiem, powiem Potterowi...
- I po co? Zabijecie gada,
pójdziecie siedzieć jak za człowieka... Powiedziałam mu, żeby sobie kupił
dmuchaną lalę, jak ma taki temperament. Sama sobie potrafię poradzić z
takimi propozycjami. Co proponujesz, skoro Świński jest skażony ich
obecnością?
- Kupienie dwóch litrów... I pice do lustra.
- Ja ci
dam "do lustra". A ja to co?
- Ty, to jak lustro. Jesteś
taka sama jak ja, masz tylko inną płeć, chociaż czasami nawet tego nie
jestem pewien. – powiedział grobowym głosem.
- Dobra, to ty idź
do Hogwartu, pogadamy na miejscu. My musimy skończyć lody... Wiesz mieli
tylko rumowo - śmietanowe, dziwne ale nie mili żadnych ze śmietanką...
– Lilien uniosła znacząco brew i uśmiechnęła się lubieżnie, a Hermiona
się zarumieniła.
- Ha, ha, ha... – bez cienia uśmiechu
stwierdził Draco.
- Może się skusisz? Z mojej łyżeczki...
- Błąd
. Ty nie jesteś taka jak ja – uśmiechnął się bardzo blado, ale się
uśmiechnął. – Jesteś gorsza. Jesteś nimfomanką w stadium
zaawansowanym... To ja już pójdę. Miłych lodów. – Po tych słowach
wstał od stołu.
- Biedactwo – powiedziała Lilien, tak żeby mógł
usłyszeć. Odwrócił się , popatrzył na nią jak urażony hipogryf, wzruszył
ramionami i wyczłapał z pubu z opuszczoną głową.
******
- No co Draco? Pijemy, czy gadamy bez promili? – spytała Lilien
po powrocie do Zamku, kiedy już wprosiła się do jego dormitorium.
-
Nie chcę gadać...
- Uparciuch. Ale ja chcę.
- Męczysz...
-
Wiem, ktoś musi to robić. Masz tak udręczoną minę, że chce mi się płakać
– powiedziała to z czułością i go przytuliła. – Aleś ty okropnie
drażliwy i dumny.
- Jasne, nie mam uczuć po prostu jestem dumny
– powiedział z bólem w głosie.
- Och, nie o to mi chodziło,
przecież wiesz.
- Wiem.
- To co, nie chcesz gadać?
- Nie.
- Pić też nie chcesz?
- Nie.
- A co chcesz?
- Nic.
- Niewybredny jesteś.
- Nie.
- Aż boję się ciebie zostawić
samego.
Wzruszenie ramion.
- Biedactwo. Mogę po prostu z tobą
pobyć. Chcesz?
Szczere spojrzenie i potakiwanie głową.
- Okey.
To już wiem, co będę robić przez następną godzinę.
Draco walnął się na
wyro i położył głowę na kolanach Lilien.
- Moje maleństwo –
powiedziała czule dziewczyna.
- Tylko nie maleństwo.
- Już
dobrze. Milczę.
- Tak lepiej...
******
Hermiona wróciła spod prysznica o
dziewiątej wieczorem. Harry popatrzył na nią krytycznie.
- Jesteś
blada, wyśpij się przed meczem.
- Wisi mi ten mecz.
- Ale mi
nie, proszę.
- Nic ci nie mogę obiecać. Nie chce mi się spać... Idę do
siebie.
- Jak wolisz. Ale postaraj się jutro.
- Jeżeli ci zależy
– Hermiona wzruszyła ramionami i poszła do swojego dormitorium.
/>
Leżała i patrzyła w sufit. O dziesiątej przyszły Parvati i Levander,
i walnęły się spać. Pół godziny później, panna Granger zarzuciła na dosyć
długą i prześwitującą granatową koszulkę do spania swoją szatę i wymknęła
się z butelką wódki do Wieży Slytherinu.
„Ale jaja”-
pomyślała, złażąc do lochów.
Lilien podała jej hasło. Było naprawdę
banalne: „honorowy mecz Quiddicha.”
„Jak ja
tam wejdę?” – myślała Hermiona. Stała pod drzwiami dormitorium
Malfoya już od pięciu minut i bała się zapukać.
„A jak
śpi?” – co prawda zazwyczaj nie kładł się przed dwunastą, ale
następnego dnia był mecz.
„Jestem tchórzem. Powinnam być w
Hufflepuffie.”
Wzięła głęboki oddech i zapukała. Przez dłuższą
chwilę nic się nie działo. Już miała odchodzić, kiedy drzwi się otworzyły i
ukazał się jej oczom Draco w samym szlafroku i z wilgotnymi włosami.
/>„Czemu on jest przystojny, pociągający i ładnie pachnie, to nie
fair...”
- O co chodzi? – popatrzył na nią z irytacją i
jego wzrok zatrzymał się na butelce whisky. – Przyszłaś się ze mną
napić, za jutrzejszy mecz? – spytał z drwiną.
- Eee... ja
– przełknęła ślinę, bo nie wiedziała co powiedzieć.
- Co z tobą?
Jest prawie jedenasta w nocy. Możesz się wyrażać jaśniej, Granger?
-
Chcę cie przeprosić.
- Znowu? Myślałem, że wyraziłem się jasno. A ty
przychodzisz do mnie z butelką wódki i co? Myślisz, że się z tobą napiję i
będzie wszystko all right? Wybacz ale nawet nie jest okey. – W ogóle
nie silił się na złośliwy ton, mówił spokojnie i poważnie. I to właśnie
Hermionę załamywało.
- Nie chcę z tobą pić – powiedziała
spokojnie.
- To czego chcesz?
- Może najpierw mnie wpuścisz, co?
– Hermiona nagle poczuła się urażona jego postawą. – Albo mi
powiedz, że mam sobie iść i więcej się do ciebie nie odzywać i nawet na
ciebie nie patrzeć. Może w końcu, ja też się dowiem na czym stoję.
/>„Przegięłam, zamknie mi drzwi przed nosem” – pomyślała.
Ale nie zrobił tego. Patrzył na nią bardzo uważnie.
- Wejdź
– powiedział w końcu. – Nie wiem czemu to robię, ale wejdź.
/>W pokoju panował półmrok, bo paliła się tylko lampka nocna na szafce przy
łóżku. Draco usiadł na wyrku, ale Hermiona stała, nawet gdy jej wskazał
miejsce obok siebie.
- Mogę wiedzieć, po co ci ta butelka, skoro nie
chcesz ze mną pić? – spytał średnio zaciekawionym tonem.
- Bo
ja... – Nagle wydało się jej strasznie głupim pomysłem, przychodzić do
niego z butelką wódki na przeprosiny. – Ta Ognista Whisky to miała być
dla ciebie, tak na przeprosiny, już sama nie wiem co tu robię... –
Hermiona była bliska załamania nerwowego.
„Teraz mnie wywali i
powie, że jestem kretynką... na bank” – pomyślała zrozpaczona.
Ku jej zdziwieniu, Draco po prostu się zaśmiał. Był to chłodny i
niemal smutny śmiech.
- No tak – powiedział zimno. –
Malfoyowi wystarczy przynieść wódkę na przeprosiny i wszystko będzie w
porządku. Myślałem, że jesteś bardziej rozgarnięta.
- Lubisz mnie
obrażać, prawda? Nawet mnie do końca nie wysłuchałeś i wiesz lepiej ode
mnie, co zamierzam ci powiedzieć, tak? – Hermiona poczuła się urażona.
– Myślisz, że zamierzam powiedzieć ci po prostu „sorry” i
dać wódkę, nie? Chyba naprawdę mnie nie znasz. – Była zdziwiona własną
elokwencją i wręcz bezczelnością.
- Okey, to co zamierzasz? –
popatrzył na nią z wyrazem oczekiwania w szarych oczach.
- Chciałam ci
powiedzieć, że to była chyba największa gafa mojego życia. Zachowałam się
jak skończona idiotka i naprawdę jest mi przykro. A to że kupiłam ci wódkę,
to tylko tak dodatkowo. – Więcej nie mogła mówić, bo chyba by się
popłakała.
Draco musiał zauważyć, że jest bliska łez , bo tylko
westchnął i zapytał.
- I co, chcesz mi dać tą wódkę? – zapytał
naprawdę zaciekawiony.
- Tak, o ile zechcesz przyjąć taki marny
prezent na przeprosiny. Prezent na przeprosiny... Brzmi kretyńsko, nie
sądzisz? – Hermiona popatrzyła na butelkę podejrzliwie.
-
Powiedzmy, że nie brzmi wyrafinowanie i nie poraża intelektualnie, ale jest
okey. – powiedział leciutko rozbawiony. Właśnie sobie uświadomił, że
Hermionie musi na nim chociaż trochę zależeć, inaczej nie robiłaby czegoś
takiego.
- W takim razie, proszę – dziewczyna wyciągnęła do
niego rękę z butelką.
- Postaw ją na stole, przecież nie będę teraz
pił.
- Bardzo się gniewasz? – spytała niepewnie
- Wiesz
co, trudno to nazwać nawet gniewaniem się, mi po prostu było przykro i dosyć
głupio po twoich słowach.
- A wybaczysz mi? – spytała z nadzieją
w orzechowych, wlepionych w niego oczach.
Trochę go to wzruszyło.
/>- Nie wiem, butelka wódki to za mało. To wręcz przekupstwo, a nie
przeprosiny – Draco wzruszył ramionami.
- Przepraszam –
Hermiona podeszła do niego, pochyliła się i pocałowała go w policzek.
/>- Tylko w policzek? - Draco skrzywił się komicznie.
- Przecież
wczoraj nie dałeś się nawet dotknąć - Hermiona wyglądała na zdezorientowaną.
- Wczoraj to było wczoraj, dziś jest dziś. Twierdzę, że całus w
policzek to o wiele za mało... Powiedz mi, skąd ci przyszedł do głowy ten
pomysł z wódką, co? - spytał patrząc na nią ciekawie. - I usiądź obok mnie,
co ty, na wesele prosisz?
Hermiona klapnęła na łóżku.
- Będziesz
się śmiał, jak ci powiem, ale trudno... Millicenta powiedziała, że lubisz
dostawać alkohol - Hermiona zarumieniła się lekko.
- Chyba nie
twierdziła, że to wystarczy?
- Och, oczywiście, że nie. Sugerowała, że
warto przed tobą klęknąć i bić ci przez godzinę pokłony, może wtedy
zmiękniesz.
- Nie wiedziałem, że Mill mnie tak świetnie zna - Draco
się roześmiał. - Przesadziła trochę z tym biciem pokłonów, ale ona ma
tendencje do wyolbrzymiania. Jednakowoż, droga panno Granger, ten całus w
policzek to kropla w morzu moich oczekiwań i twoich możliwości, nieprawdaż?
- Hermiona lekko się zarumieniła, ale ulżyło jej. Draco najwyraźniej powoli
odzyskiwał humor.
- Wiesz co, możesz się nabijać ile chcesz, ale mi
naprawdę przykro z powodu tego, co ci powiedziałam, Draco.
- Wiem,
wiem i co w związku z tym? - zapytał zalotnie się uśmiechając
Hermiona
pocałowała go w usta. Bardzo czule i z bardzo dużym zaangażowaniem.
/>„Miałem iść wcześniej spać..." - pomyślał Malfoy.
/>"Miałem iść wcześniej spać, ale ona cudownie całuje" -
Przyciągnął dziewczynę i posadził sobie na kolanach, namiętnie
odwzajemniając jej pieszczoty.
- Mało - wymruczał je do ucha po
pięciu minutach gorących pocałunków. - Stanowczo za mało.
- Naprawdę?
To może rzeczywiście powinnam uklęknąć? - spytała Hermiona.
- Świetny
dowcip - powiedział Draco, mając w pamięci jej ostatnie zachowanie.
-
Wcale nie zamierzałam żartować - powiedziała urażona dziewczyna.
-
Nie? - spytał chłopak, patrząc jaj głęboko w oczy. Zarumieniła się pod jego
przenikliwym spojrzeniem.
"Po co mu takie ładne ślepia?" -
pomyślała ze złością.
- Czuję się mile zaskoczony – powiedział.
- Chyba zacznę pisać pamiętnik... Ale pozwolisz skarbie, że to ja uklęknę
przed tobą, dobrze? - uśmiechnął się rozbrajająco i zaczął niespiesznie
rozpinać guziki jej szaty.
- A jeżeli powiem, że nie pozwolę? -
spytała wyzywająco.
- Pozwolisz, bo jestem silniejszy i większy od
ciebie - jego uśmiech stał się szerszy.
Ściągnął z niej czarną szatę i
pocałował jej dekolt. Wstał i posadził niepocieszoną Hermionę na łóżku.
/>- Jak możesz... - zaczęła , ale zamknął jej usta pocałunkiem.
- Jak
możesz mi to robić? - spytała, kiedy ściągnął z niej koszulkę i uklęknął
przed nią.
- Tak jak zwykle - odpowiedział z rozbrajającą
szczerością.. - Ja po prostu uwielbiam cię całować
Hermiona musiała
spasować, w końcu, co ona biedna, chucherko przy tym wysokim i silnym
śilzgonie, mogła zdziałać?
Draco całował jej brzuch i delikatnie
pieścił uda dziewczyny.
"Tak nie powinno być, to nie fair -
myślała gryfonka. - Ja się nie zgadzam. Liberum veto"
Jęknęła
głośno, kiedy chłopak zaczął wodzić czubkiem języka po najintymniejszych
zakamarkach jej ciała.
Hermiona wsunęła dłonie w miękkie,
jedwabiste w włosy mężczyzny, ale tylko po to, by go do siebie odsunąć.
/>Popatrzyła na niego z wyrzutem.
- Coś nie tak? - spytał niepewnie
Draco.
- Owszem, wszystko.
- Wszystko? - chłopak wyglądał na
mocno zdezorientowanego.
- Tak, bo ja chcę całować ciebie, nie zgadzam
się - była niemal zła.
"Ja naprawdę zacznę pisać pamiętnik, idę
jutro kupić sobie specjalny zeszyt" - pomyślał z rozbawieniem, które
szybkom mu minęło, kiedy zauważył, że Hermiona jest bliska łez.
Wstał
i usiadł obok niej.
- Tylko mi nie rycz – przytulił ją mocno do
siebie i pogłaskał po niesfornych włosach. – Nie mam pojęcia co robić,
gdy kobieta się popłacze. Mogę wpaść we frustrację, zacząć rzucać po pokoju
ciężkimi przedmiotami, i tak dalej.
- Bardzo śmieszne –
powiedziała łamiącym się głosem. - Masz fantastyczne poczucie humoru. Tylko
trochę nie na miejscu.
- Ja tylko chciałem, żebyś się uśmiechnęła.
Przepraszam. – Patrzył na nią niepewnie i z zaciekawieniem.
/>Hermiona wytarła dwie wielkie, pojedyncze łzy.
- No nie płacz
– powiedział z czułością i pogładził ją po policzku.
Dziewczyna
wlepiła w niego szczere, orzechowe spojrzenie.
- Nie będę płakać. Ale
musisz zrozumieć. Ja też cię pragnę – teraz to ona pogłaskała go po
policzku.
Pocałował ją. Długo i delikatnie.
Hermiona wsunęła
dłonie pod poły jego czarnego szlafroka i objęła chłopaka, pieszcząc czule
jego plecy i tors. Wtuliła twarz w zagłębienie szyi kochanka, chłonąc jego
zapach, który tak uwielbiała. Zaczęła całować jego szyję i ramiona. Jej usta
błądziły po klatce piersiowej a język zataczał kręgi wokół jego sutków.
Draco westchnął cicho, kiedy dziewczyna rozwiązała pasek od szlafroka,
zaczęła pieścić palcami jego brzuch i lizać delikatnie twardy sutek.
/>Uklękła przed nim i sam ten fakt spowodował, że zrobiło mu się gorąco.
Całowała delikatnie brzuch chłopaka i pieściła dłońmi jego uda. Były
porośnięte miękkimi, króciutkim i miłymi w dotyku włosami. Poczuła jak
mięśnie jego nóg napinają się od jej dotyku i pieszczot i zaczęła masować je
mocniej.
Polizała ciemne pasmo owłosienia biegnące od pępka w dół.
Draco jęknął głucho i wsunął palce w jej włosy.
Hermiona ujęła w dłoń
członek kochanka, zmuszając go do ponownego jęku. Pieściła go przez chwilę
palcami i uniosła głowę, żeby popatrzeć na jego twarz.
Był półmrok,
ale nie miała wątpliwości, że jest leciutko zarumieniony a wpatrzone w nią
oczy są ciemnoszare z pożądania. Draco pogłaskał ją po głowie.
-
Jesteś cudowna – wyszeptał i Hermiona się słodko uśmiechnęła.
/>Pochyliła głowę, by całować wnętrze jego ud. Zsunęła dłoń z nasady penisa
by pieścić delikatnie jego krocze i jądra. Nie przerywając tej cudownej
tortury drugą dłoń oparła na biodrze mężczyzny, zaciskając palce na jędrnym
pośladku i Draco musiał zamknąć oczy, bo zakręciło mu się lekko w głowie.
Hermiona objęła palcami jego męskość i zaczęła go delikatnie lizać,
powoli oswajając się z jego intymnym smakiem i zapachem.
Mężczyzna
krzyknął cicho z rozkoszy i zacisnął palce na jej włosach, zmuszając ją do
odważniejszych pieszczot.
Dziewczyna obsypała męskość kochanka
namiętnymi pocałunkami, doprowadzając go do głośnych jęków i błagań o
więcej.
Delikatnie zsunęła napletek i pocałowała wrażliwą, wilgotną i
twardą żołądź.
- Hermiona, błagam – wyjęczał Draco, myśląc, że
za chwilę umrze. Dziewczyna zaczęła ssać delikatnie główkę członka.
/>Mężczyzna krzyknął z rozkoszy i odruchowo przycisnął jej głowę, a Hermiona
chętnie wzięła go głębiej do ust i zaczęła ssać mocniej, dopasowując tempo
swoich pieszczot do niecierpliwych ruchów bioder kochanka.
Draco
krzyknął głośniej i dziewczyna poczuła się dumna, że to ona jest przyczyną
jego gwałtownych reakcji. Mężczyzna nie miał pojęcia, że płacze z rozkoszy.
Gdyby był w stanie myśleć, myślałby tylko o tym żeby nie stracić
przytomności. Nigdy wcześniej nie czuł nic tak wspaniałego
Ale nie
mógł myśleć i nie potrafił też kontrolować dłużej swego ciała. Hermiona
wyczuła, że Draco zaraz osiągnie spełnienie. Przez jej głowę przeleciała
krotka myśl, by się odsunąć, by nie uczestniczyć w tym do końca, ale
zdecydowała inaczej. Chciała tego. Pragnęła sprawić mu jeszcze większa
przyjemność, a poza tym chciała poczuć jak smakuje nasienie jej mężczyzny.
Bo Draco był Jej Mężczyzną. A przynajmniej miała ogromną nadzieję, że tak
jest.
Przełknęła całą spermę i nie przestała go pieścić, dopóki, nie
poczuła, że jest całkowicie odprężony. Draco delikatnie gładził jej włosy i
zastanawiał się, jakim cudem nie padł jeszcze na zawał.
Mężczyzna
podniósł dziewczynę z klęczek, ułożył ją delikatnie na łóżku i pocałował
czule jej obrzmiałe wargi. Objęła go mocno i odwzajemniła pocałunek. Powoli
całował jej szyję, ramiona i dekolt. Miał całą noc. Jakoś przestał
przejmować się meczem
- Ja chcę jeszcze - powiedziała ku własnemu
zaskoczeniu Hermiona. Draco popatrzył na nią jakby nie rozumiał o co jej
chodzi.
- Chcę jeszcze - powtórzyła, patrząc mu odważnie w oczy.
/>- Najpierw ja - Draco nie zamierzał odpuścić.
- Ale ja chcę bardziej
niż ty, proszę - patrzyła na niego z niemym błaganiem.
- Już wiem,
chcesz mnie zabić - powiedział i czule się do niej uśmiechnął.
- Nie,
chcę ci dać rozkosz, jak najwięcej rozkoszy - odpowiedziała i pchnęła go na
plecy. - Nie odmawiaj mi tej odrobiny przyjemności, Draco.
Draco
Malfoy nie potrafił i nie chciał jej zabraniać, ani odmawiać. Zamknął oczy i
pozwoliła Hermionie na delikatne pieszczoty. Była niesamowita, słodka i taka
kochana. Tak, kochana to chyba było odpowiednie określenie, pomimo dużego
ładunku emocjonalnego.
Jej wargi błądziły po klatce piersiowej
mężczyzny, zsuwając się coraz niżej, aż do pępka. Hermiona przejechała
językiem wzdłuż lewego boku kochanka i zaczęła delikatnie lizać zagłębienie
jego pachy.
- Jesteś nieobliczalna – wyszeptał. Czuł, że jego
podniecenie rośnie z każdą sekundą wyrafinowanych i czułych pieszczot
dziewczyny. – Przenieś się do mojego dormitorium, błagam, stworzymy
sobie prywatny mały raj. Jesteś najlepszą kochanką jaką miałem.
-
Wiesz, że nie mogę. – popatrzyła na niego i uśmiechnęła się zalotnie.
– I nie mogę ci powiedzieć, że jesteś moim najlepszym kochankiem, bo
jak na razie, jesteś jedynym.
- Ale chyba nie zamierzasz mnie
wymieniać na nikogo innego, co? – Spytał z udawanym przerażeniem w
szarych oczach.
- No, nie wiem – Hermiona zmrużyła oczy i
zmarszczyła czoło, jakby nad czym się zastanawiała. – Tak sobie
pomyślałam, że może sprawdzę, jaki w łóżku jest Ron.
- To jak już to
zrobisz, to idź na pięć godzin pod prysznic, zanim się do mnie zbliżysz.
/>Hermiona zaśmiała się i zmarszczyła nos.
- Nie zrobiłabym tego nawet
za dziesięć tysięcy galeonów, przecież wiesz.
- Wiem, ale to ty
powiedziałaś, że chcesz go wypróbować.
- Sprawdzam, czy jesteś
zazdrosny.
- Nie jestem – Draco uśmiechnął się łobuzersko i
puścił do niej oko.
- Nie jesteś? No to sayonara, wracam do siebie
– udawała, że się śmiertelnie obraziła.
- Hey, wiesz, że
żartowałem. – Draco przytulił ją do siebie i mocno pocałował. –
Ale nie zamierzam urządzać ci scen zazdrości, jak z kimś będziesz gadać na
korytarzu, to nie w moim stylu. – Ani nie zamierzam prowadzać się z
tobą za rączkę, to żałosne.
- A co zamierzasz? – spytała
zalotnie.
- Sypiać z tobą – odpowiedział , jakby to było czymś
oczywistym. – To mało?
Hermiona nie zdziwiła się tą deklaracją.
Na nic innego nie liczyła. Malfoy nie był typem romantyka. Dla niego związek
z drugą osobą oznaczał po prostu czysty, niczym niezmącony seks. Ale chociaż
dał jej do zrozumienia, że uważa ją za swoją kochankę. Swoją kobietę.
/>„Boże, niech ja się tylko w nim sentymentalnie nie zakocham, to nie
ten typ” – pomyślała z lekkim niepokojem panna Granger.
-
Mi to absolutnie wystarczy – odpowiedziała i wróciła do całowania jego
ciepłej, lekko spoconej skóry. Jej wargi schodziły niemiłosiernie wolno
coraz niżej, aż w końcu zaczęła ssać ponownie jego nabrzmiały członek i co
jakiś czas lizać delikatnie jądra kochanka.
Tym razem pieściła go dużo
bardziej odważnie i Draco musiał z całej siły zacisnąć pięści na pościeli,
żeby nie zwariować.
Kiedy szczytował pociemniało mu w oczach i chyba
tylko dzięki cudowi nie zemdlał, a raczej dzięki temu, że zjadł cokolwiek na
kolację...
Mężczyzna poczuł jak delikatne dłonie Hermiony ścierają łzy
z jego policzków.
Dziewczyna czule całowała płatek lewego ucha
kochanka.
- Już dobrze – szepnęła – chcesz jeszcze?
/>- Jej palce zsunęły się na brzuch Dracona, a język powoli pieścił jego
wrażliwą szyję, zlizując słone krople potu.
Te słowa podziałały na
niego jak kubeł zimnej wody.
Złapał dziewczynę za przeguby dłoni i
przerzucił ją brutalnie na plecy.
- Owszem chcę. Ale chcę się trochę
poznęcać nad tobą, pozwolisz ?– zanim zdążyła zaprotestować zaczął
namiętnie ssać jej sutki, co chwila liżąc je i delikatnie przygryzając, i
Hermiona doszła do wniosku, że jej też się coś od życia należy.
/>Rzeczywiście się nad nią znęcał. Trzymał mocno jej dłonie w swoich i nie
pozwalał się nawet dotknąć, a sam pieścił językiem jej płaski brzuch i uda o
milimetry mijając mokre łono i Hermiona zaczęła głośno go błagać, żeby się
nad nią zlitował.
Całował ją powoli i delikatnie. Dziewczyna płakała z
rozkoszy i wiła się gwałtownie pod wpływem miłosnych tortur, które jej
zadawał. W końcu pocałował ją namiętnie, wsuwając język do jej gorącego
wnętrza i doprowadził Hermionę do gwałtownego i długiego spełnienia.
Krzyknęła głośno jego imię i rozpłakała się jeszcze bardziej. Musiał ja
mocno przytulić i szeptać jej do ucha czułości, aż się końcu uspokoiła i
wtuliła twarz w jego miękkie, wilgotne włosy. Pocałowała go w usta, a Draco
odwzajemnił się jej namiętnym i długim pocałunkiem.
Jego dłonie
błądziły po ciele kochanki odkrywając powoli mapę jej ciała. Mężczyzna
gładził delikatnie jej pośladki i przesuwał palcami wzdłuż kręgosłupa, by za
chwilę musnąć dłonią jej gorącą, nabrzmiałą kobiecość. Hermiona jęknęła
cicho i zacisnęła palce na jego barkach. Draco powoli uniósł się na łokciach
i pochylił się nad dziewczyną, by wodzić językiem po jej boku, krawędzi
biodra. Przewrócił ją na brzuch i pieścił ustami kark i plecy kochanki.
Hermiona westchnęła cicho i zamknęła oczy. Czuła się cudownie. Jego język
zsunął się wzdłuż kręgosłupa, by lizać jej pośladki i uda, i w końcu
zagłębić się w jej gorącym, mokrym wnętrzu. Dziewczyna jęknęła głośno.
/>- Chcę się kochać – wyznała cicho.
- Przecież się kochamy cały
czas – odpowiedział Draco filozoficznym tonem i zaczął lizać jej ucho
i kark – chyba, że masz coś konkretnego na myśli – dodał
pieszcząc palcami je łono.
Hermiona odsunęła niecierpliwym ruchem jego
dłoń i przewróciła się na plecy przyciągając kochanka do siebie.
-
Doskonale wiesz, co mam na myśli – szepnęła mu do ucha i wsunęła
dłonie w jego włosy.
Mężczyzna pochylił się, by pieścić językiem sutki
kochanki.
- Nie wiem – powiedział unosząc głowę i popatrzył
dziewczynie w oczy. – Będę wiedział o co ci chodzi, jak mi powiesz
– uśmiechnął się wrednie i puścił jej oko.
- Draco, jesteś
sadystą – zaczęła – ale na tym skończyła się ułożona przez nią w
myśli litania wyzwisk, gdyż chłopak zaczął delikatnie lizać najintymniejsze
miejsce na jej ciele, zmuszając Hermionę do głośnych jęków.
- Weź
mnie, proszę – powiedziała, gdy na chwilę przestał się nad nią znęcać
i spojrzał w jej zamglone z pożądania oczy.
- Błagam – dodała
cicho, kiedy wtulił twarz w jej niesforne, wilgotne od potu włosy.
/>Draco nie dał się długo prosić. Był bardzo podniecony i pragnął jej tak
mocno, jak nigdy wcześniej. Wziął ją tak delikatnie jak za pierwszym razem i
Hermiona cichutko jęknęła.
- Obejmij mnie – wyszeptał patrząc
jej w oczy.
Dziewczyna zarzuciła ręce na jego plecy, przyciągając go
mocno do siebie.
- Och nie rękami, głuptasku – powiedział i
czule się do niej uśmiechnął.
Hermiona zarumieniła się lekko, ale
oplotła nogami jego smukłe biodra i Draco zamruczał z rozkoszy, mrużąc oczy
jak kot. Cały czas patrzył na nią spod zmysłowo przymkniętych powiek.
/>- Uwielbiał jak mruczysz – wyznała tajemnicę swojego życia Hermiona,
a mężczyzna uśmiechnął się do niej rozkosznie i wszedł w nią głębiej.
Granger jęknęła głośno i zamknęła oczy.
- Tak ci dobrze? –
spytał cicho i polizał jej ucho.
- Jeszcze – to jedyne na co
było stać w odpowiedzi, rozpaloną pożądaniem dziewczynę.
Jego ruchy
były niespieszne, wchodził w nią coraz głębiej, ale robił to bardzo powoli,
zmuszając ją do ciągłych próśb, w końcu zamknął jej usta zmysłowym, głębokim
pocałunkiem.
Hermionie było cudownie, zupełnie inaczej, niż za
pierwszym razem. Teraz jej rozkosz była dużo silniejsza, ale cierpiała też
większy niedosyt z powodu jego delikatności.
- Draco, błagam –
wyjęczała, mocno unosząc biodra i zmuszając go do głębszej penetracji.
/>- O co? - spytał ochrypłym szeptem patrząc prosto w jej szeroko otwarte,
orzechowe oczy.
Zaszlochała cicho i wbiła paznokcie w jego barki.
/>- Jeszcze, proszę, nie bądź taki, Draco.
Mężczyzna zlitował się nad
swoją kochanką i jednym silnym pchnięciem, zagłębił się w jej wnętrzu do
końca. Hermiona krzyknęła i wygięła plecy w łuk, zaciskając silniej uda na
jego biodrach.
Według Hermiony, Draco był kochankiem doskonałym.
Wchodził w nią płynnymi, posuwistymi ruchami, zmuszając dziewczynę do
cichego szlochu. Zamknął oczy i wtulił twarz w jej włosy, wsłuchując się nie
tylko w jej jęki i szloch, ale w mowę całego jej ciała, tak aby dać jej jak
największą rozkosz i wynagrodzić ból towarzyszący ich pierwszemu zbliżeniu.
Czuł coraz większe podniecenie, nie tylko spowodowane jego własną
narastającą przyjemnością, ale jękami i prośbami Hermiony. Przyspieszył
bardzo nieznacznie swoje ruchy i poczuł jak dziewczyna odwzajemnia mu się
silniejszym zaciśnięciem ud na jego biodrach. Jęknął głośno.
- Popatrz
na mnie, Herm – poprosił ją cicho. Był zdziwiony swoimi słowami, nigdy
wcześniej nie prosił o to, żadnej swojej kochanki – spójrz mi w oczy,
proszę.
Dziewczyna posłusznie popatrzyła w jego szare tęczówki. Jego
spojrzenie było fascynujące. Pełne czułości i niemal bólu spowodowanego
silnym pożądanie. Hermiona wpatrywała się w jego oczy z fascynacją.
/>Jej palce zacisnęły się jeszcze silniej na barkach mężczyzny. Draco zaczął
poruszać się w niej szybciej a jego oddech stał się bardzo nieregularny i
urywany. Zacisnął powieki i krzyknął cicho z rozkoszy. Dziewczyna, czuła, że
jej kochanek jest bliski spełnienia i ona sama też odczuwała silną rozkosz,
ale zdawała sobie sprawę, że tym razem nie osiągnie jeszcze orgazmu.
Przesunęła dłońmi wzdłuż karku mężczyzny i wsunęła palce w jasne włosy.
Kiedy doszedł, odrzucił głowę do tyłu i krzyknął głośno, a po jego policzku
spłynęła powoli pojedyncza łza. Hermiona jęknęła głośno, czując przyjemne
ciepło rozlewającego się w niej nasienia i przytuliła go mocno, głaszcząc
uspokajająco po głowie.
Wsłuchała się w jego gorący, ochrypły oddech,
pocałowała wilgotną od potu szyję kochanka.
- Jesteś cudowny –
szepnęła mu do ucha.
- Ty też – odpowiedział i czule ją
pocałował.
- Mogę z tobą zostać? – spytała niepewnie.
-
Jeszcze się pytasz? – wydawał się urażony jej słowami.
-
Dziękuję, nie chcę teraz wracać, na korytarzu jest zimno, a tutaj cieplutko.
Odsunął się od niej i mocno ją przytulił. Hermiona bezczelnie
zarzuciła nogę na jego biodra i władowała się na niego, kładąc głowę, na
klatce piersiowej mężczyzny.
- Nie za wygodnie ci? – spytał,
opiekuńczo oplatając ją ramieniem.
- W sam raz. Chcesz, żebym ci
zrobiła jeszcze raz dobrze ustami? – zapytała zalotnie.
Draco
uśmiechnął się szeroko.
- Wiesz co? Nie zrozum mnie źle, ale moje
serce mimo młodego wieku, jest w stanie wytrzymać konkretną ilość szoków
emocjonalno-psychicznych.
- Aż tak koszmarna jestem? – spytała
ze smutkiem w oczach.
- Aż tak wspaniała, kochanie. Wiesz, nie
chciałbym zejść na zawał w wieku siedemnastu lat, Hermiono.
- Jak
wolisz, ale ja jestem chętna.
- Nie wątpię i lepiej mnie nie kuś, ja
jutro muszę grać.
- Ja też.
- Ale tobie ten mecz zwisa, a mi
nie.
- W takim razie dobranoc.
- Dobranoc, kochanie. Śpij
dobrze.
- Nawzajem.
Przytuliła się do niego i zamknęła oczy.
Obydwoje zasnęli bardzo szybko. Ją ukołysało do snu, bicie jego serca, jego
uspokajające pieszczoty dłoni Hermiony, błądzącej po klatce piersiowej
chłopaka.
Hermiona wyspała się doskonale, Draco mimo głębokiego snu
nie nadawał się następnego dnia do gry w Quiddicha. Niestety...
/>******
Mecz miał się rozpocząć punktualnie w południe.
Harry i
Draco chodzil, ziewając i trzymając się za szczęki, żeby im nie odpadły.
/>Lilien też była lekko niedospana i z całej ich (nie)świętej czwórki, tylko
Hermiona tryskała energią...
Mecz miał się odbyć w samo
niedzielne południe i Severus nie mógł się już doczekać. Od dwóch dni
Arabell była nie do wytrzymania, bo miała okres. Wcześniej nie do
wytrzymania była Lilien i to dokładnie z tego samego powodu, z którego w tej
chwili była Arabell.
Ale mecz honorowy Slytherin/Gryffindor mógł
poprawić mu humor – przynajmniej na to liczył.
Założył się z
McGonagall. I miał nadzieje, że wygra ten zakład. W przypadku przegranej
miał być przez tydzień miły dla uczniów i sprawiedliwy wobec Gryfonów. Ale w
przypadku wygranej... Minerva miała mu kupić dwa litry Ognistej Whisky.
Opłacało się. Poza tym podejrzewał, że skoro inicjatorem meczu honorowego
Quiddicha był sam Dracze, to podjął on odpowiednie środki, żeby wygrać to
stracie, oczywiście w sposób honorowy. Mistrz eliksirów uśmiechnął się
rozkosznie sam do siebie.
Z miłych rozmyślań wyrwał go krzyk.
-
Głąbie, jak chodzisz?! – Virginia W. była oburzona.
-
Przepraszam – bąknął Malfoy i natychmiast potężnie ziewnął. –
Trochę przysypiam.
- To coś ty w nocy robił? Dobra, wole nie wiedzieć
– dodała gdy zobaczyła szelmowski uśmiech na twarzy Ślizgona.
-
Tylko nie zaśnij na meczu, Draco! – powiedział groźnie Severus i
Malfoy zaczął się poważnie niepokoić.
„Co to będzie jak zasnę na
miotle? O panie, niech mnie wszyscy bogowie mają w opiece, jeżeli Snape
robił jakieś zakłady... Na szczęście Potter też chodzi nieprzytomny... Nie
jest źle.” – pocieszył się w duchu.
Następnie polazł do
biblioteki, do Lilien.
Siedziała razem z Granger nad jakimś
tomiszczem, chyba do Transmutacji i obie rechotały cicho omal się nie
dusząc. Rechot Lilien przechodził chwilami w dziki ziew, co spowodowało
natychmiastowy odzew Dracona.
„Spać” – pomyślał
rzewnie chłopak. Mecz miał być za dwie godziny a on marzył tylko o ciepłym
łóżeczku.
- Cze – powiedział i ziewnął ponownie.
- Hej
– Lilien uśmiechnęła się do niego i Draco stwierdził, że mimo wszystko
nie jest tak nieprzytomna jak o , czy Potter. Natomiast Hermiona stanowiła
ciekawe zjawisko.
Jej spojrzenie było żywe, jasne i rozbawione. Nie
wykazywała też żadnych skłonności do ziewania.
„Zawsze
wiedziałem, że Granger jest mutantem” – pomyślał przyglądając
się jej z zaciekawieniem.
- Mam pryszcza? – zapytała poważnie
dziewczyna i panna Snape zarechotała ponownie.
- Nie. Zastanawiam się
tylko z czego jesteś zrobiona...
Hermiona i Lilien wybałuszyły na
niego oczy.
- Możesz jaśniej? - zapytała Snape.
- To
skomplikowane. Myślałem na głos – wyjaśnił dokładnie i wyczerpująco
Draco, a Hermiona wzruszyła ramionami.
- Chyba się nie wyspałeś
– skwitowała spokojnie jego wypowiedź.
- No, tak jakby –
odpowiedział z przekąsem i popatrzył na nią z niemym wyrzutem, co Granger
spokojnie olała.
- Ze mną nie jest już tak źle. Przechodzi mi senność
– powiedziała Lilien – Ale, Harry – on śpi na stojąco. Mea
culpa*.
- Ta, jasne – powiedziała z oburzeniem na twarzy
Hermiona – Twoja wina, jeszcze czego? Twoja wina, że ten kretyn
potrzebuje nie wiadomo jakiej ilości godzin snu. Jasne!
- Ledwie
stoi na nogach. Z tobą chyba jest trochę lepiej, Draco – dodała
Ślizgonka.
- No i dobrze, że ze mną jest lepiej. Snape dał mi do
zrozumienia, że nie mogę przegrać.
- Ha, ha, ha – zaśmiała się
córka Wielkiego Severusa – no to masz przerąbane jak nie wygramy.
/>- Nie musisz mi uświadamiać, tego oczywistego faktu – popatrzył na
nią ze złością. – Mogę wiedzieć z czego tak się cieszyłyście, kiedy
wszedłem i gdzie jest stara dobra Pince?
- Gdzieś polazła. A śmiałyśmy
się z ciebie... – Lilien uśmiechnęła się szelmowsko. - Obgadywałyśmy
cię.
- Zabawne – Draco nie wyglądał na uszczęśliwionego
odpowiedzią. – Może byście tak Potter obgadały, co?!
- Jego
też – odpowiedziała spokojnie Hermiona. – Trzeba było nie
wymyślać tego durnego meczu, to byśmy was nie obgadywały.
- No, bardzo
zabawne. Rzeczywiście, temat do obgadywania.
Lilien popatrzyła
znacząco na Hermionę i puściła jej oko a Gryfonka zaśmiała się radośnie.
/>- No, ładnie. Lilien, nie demoralizuj Granger, okey? – Draco
popatrzył podejrzliwie na przyjaciółkę.
- Ja jej nie muszę
demoralizować... Ktoś zrobił to za mnie, już wcześniej. – Tym razem
zaśmiały się obydwie.
- Bardzo śmieszne. Pozwolicie, że mnie to nie
rozbawi – Malfoy uśmiechnął się ironicznie. – Wam już nic nie
pomoże. Jesteście zepsute do szpiku kości. Nie chcę wiedzieć o czym
rozmawiałyście – chłopak zrobił zdegustowaną minę i udawał, że się
obraził.
- No, co ty? I kto to mówi? – Lilien popatrzyła na
niego z wyrazem głębokiej dezaprobaty. – Tobie w tym względzie chyba
nikt nie dorówna.
- Hermiona mi dorówna – Draco szeroko
uśmiechnął się do Gryfonki, a Granger lekko się zarumieniła.
- Spadaj,
Malfoy, bo mamy robotę i przeszkadzasz – warknęła.
- Dobra,
dobra. Prawda w oczy kole. Już idę...
- Idź, idź – Lilien
machnęła ręką. – Uciekaj. Przeszkadzasz nam w uroczej rozmowie na
twój, znaczy na ciekawy temat.
- Nie mam słów – Draco odwrócił
się niemal święcie oburzony, ale zanim wyszedł dodał – Ja też sobie
idę porozmawiać na ciekawe tematy. Z Potterem.
Jego wypowiedź spotkała
się z gromkim śmiechem i wkurzony Draco opuścił pospiesznym krokiem
bibliotekę.
„Kretynki” – pomyślał oburzony
lekceważącym potraktowaniem jego osoby.
*Mea culpa – łac.
moja wina.
******
Pani Hooch patrzyła z politowaniem
na kapitanów obydwu drużyn. Przed chwilą kazała im podać sobie ręce. Obydwaj
zrobili to potężnie ziewając i Ronalda mogła podziwiać migdałki obydwu
panów.
„Podejrzany, że oni obydwaj tacy niewyspani - pomyślała z
rozbawieniem – czyżby się lubili bardziej niż to widać na co
dzień?”
- Ziewa, ja mu poziewam! - Severus był zły.
- Daj spokój – żachnęła się siedząca obok niego na trybunach
Arabell, która była całkowicie neutralna i na dowód tego założyła wściekle
różowy szalik, na który Snape patrzył z najwyższą dezaprobatą.
- A
niech tylko nie złapie znicza!
- Słyszałam, że jest dobry... w
niełapaniu – Arabell uśmiechnęła się złośliwie.
- Och, bądź
cicho, kobieto! Ostatnio się wyrobił. Dwa razy złapał znicza w zeszłym
roku!
- Wyrobił się jak gumka w gaciach – szepnęła sama do
siebie de Lincourt i popatrzyła ze złośliwym uśmiechem na obydwu
niewyspanych Kapitanów.
„Będzie wesoło – pomyślała –
bo jak któryś z nich złapie znicza do wieczora, to ja jestem Księżna
Honolulu”.
*
Harry potoczył błędnym wzrokiem po
swojej drużynie. Wyglądali na wyspanych i Potter bardzo im zazdrościł.
Bracia Creavey okazali się niezłymi Pałkarzami, Hermiona, Virginia i Parvati
były świetnymi Ścigającymi a nowy Obrońca na szczęście nie zawiódł,
przynajmniej na próbach. Neville popatrzył na Kapitana Drużyny z niepokojem.
Wydawało mu się, że Harry w każdej chwili może usnąć, Hermionie natomiast
było to absolutnie obojętne.
Granger powiodła irytująco (przynajmniej
według Wielkiego Dracze) przytomnym wzrokiem po Drużynie Slytherinu.
/>Trzy Ścigające (bardzo ciekawe, że kobiety uzyskały taki status wśród
Ślizgonów, może to była zasługa nowego Kapitana), Blaise, Pansy i Lilien
wyglądały na lekko znudzone, Snape przy okazji ziewała potężnie, ale na jej
ziew przypadały dwa ogromne rozdarcia paszy Malfoya. Nie było to imponujące
zachowanie Kapitana Drużyny.
„Żałosne” – pomyślała
orzechowooka Gryfonka.
Crabb i Goyle ( Pałkarze) wyglądali jak zwykle,
to znaczy oni nie wyglądali, ale wegetowali w oczekiwaniu na grę. Natomiast
Millicenta, która uzyskała szlachetny tytuł Obrońcy już w zeszłym roku,
wyglądała na rozbawioną całą sytuacją. Ku wielkiej wesołości Hermiony
zaczęła przedrzeźniać ziewanie Draco Malfoya, który pokazał jej w końcu
środkowy palec, na co panna Buldstrode wzruszyła ramionami i bardzo głośno
oświadczyła.
- Co za frajer planuje Honorowy Mecz Stulecia, a
następnie ziewa jak jakiś tępak, zamiast zagrzewać drużynę do boju .
/>Nieprzytomny Harry pomyślał, że ta obelga została skierowana do niego i na
chwilę odzyskał pełną świadomość powagi sytuacji.
- Po pierwsze to nie
ja wymyśliłem ten mecz, a po drugie moja drużyna i tak jest najlepsza
– stwierdził urażony Obrońca Gryfonów.
- To nie do ciebie było ,
głąbie zaspany – oświadczyła wszem i wobec Hermiona, wywołując
powszechną wesołość obydwu drużyn.
- Nie słuchaj jej, Potter –
stwierdził kwaśno Draco. – Ona jest niezniszczalna i nie rozumie, że
człowiek może się nie wyspać, a ty Mill, lepiej skup się na obronie a nie na
ubliżaniu swojemu kapitanowi, bo wylecisz.
- A gdzie ty znajdziesz
drugiego tak dobrego obrońcę, Malfoy? – zakpiła Hermiona, która
pewnego razu obserwowała trening Ślizgonów i mogła podziwiać widowiskowe
obrony Buldstrode.
Lilien zachichotała.
- Co prawda to prawda
– powiedziała .-Prędzej sam siebie wykopiesz z Drużyny niż ją.
-
Och, przymknijcie się wszystkie trzy! – Draco nie wytrzymał
– Kobiety powinno się kneblować, bo za dużo gadają!
- Bo
mówią prawdę – uszczypliwie dodała Hermiona, na co Harry posłał jej
nieładne spojrzenie pod tytułem „licz się ze słowami”
-
Jaką prawdę, Herm? Mądrzycie się tylko, zwłaszcza ty. Nie będziesz mnie
bezkarnie wyzywała. Zamknąć się i skupić na meczu! – Potter
pokazał klasę i potężnie ziewnął, co spotkał się z ogólną wesołością. Tym
razem najgłośniej śmiała się pani Hooch.
- Dobra – powiedziała
– zacznijmy ten mecz. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończy się
ta maskarada... – posłała Malfoy’owi i Potterowi zjadliwy
uśmiech, na co obydwaj zrobili wielce urażone miny, a Draco ośmielił się
nawet zauważyć, że...
- To poważna sprawa a nie maskarada, pani
profesor...
- Jasne – Ronalda miała swoje własne zdanie na ten
temat. – Panie i panowie przedstawienie czas zacząć!
/>*
To było przedstawienie. Żałosne przedstawienie.
Luna, która
miała „zaszczyt” komentować całe zajście na boisku Quiddicha nie
miała pojęcia, czy skupić się całkiem dobrej grze Ścigających, wysiłkach
Pałkarzy, żeby nie zabić nieprzytomnych Szukających, czy popisach kretynizmu
stosowanego w wykonaniu tych ostatnich, którzy ku ironii losu, byli
Kapitanami Drużyn. Dlatego jej relacje były przeplatane następującymi
komentarzami.
- Potter znowu przysnął na miotle i tłuczek Crabba minął
jego skroń o milimetry, co za baran... Przepraszam, profesor McGonagall...
Albo:
- Malfoy znowu bezmyślnie zagapił się w przestrzeń i znicz
w tym czasie przeleciał mu trzy razy przed samym nosem, czy ten kretyn
naćpał się czegoś przed meczem? Już dobrze profesorze Snape, więcej tego nie
skomentuję, chociaż to żałosne...
Lilien prawie całkiem
rozbudziła się od pędu i świeżego powietrza, ale na jej przytomność umysłu
miał chyba największy wpływ popis Harry’ego pod tytułem „jak
zasypiać na miotle i budzić się w ostatnim momencie przed upadkiem”. W
ciągu godziny opanował to do perfekcji.
Natomiast Malfoy został
mistrzem przegapiania złotej piłeczki, która jakby rozumiejąc śmieszność
sytuacji raz po raz przelatywała blisko niego i robiła z niego
stuprocentowego wała.
„Żal za dupę ściska” –
pomyślała zrozpaczona i zarazem rozweselona sytuacją panna Snape.
/>Hermiona miała jeden sposób reakcji na żałosne wyczyny obydwu młodzieńców:
dziki śmiech.
„Chociaż ona się dobrze bawi” –
myślała załamana poziomem gry Szukających, Millicenta.
-
Osiemdziesiąt do siedemdziesięciu dla Slytherinu!!! Panna Snape
pokazuje całemu światu swoją klasę! – wrzasnęła po prawie
półtoragodzinnym wariactwie Luna.
By za chwilę krzyknąć.
- No i
remis! Nawet tak wspaniały Obrońca jak panna Bludstrode nie jest w
stanie powstrzymać huraganu w postaci Hermiony Granger! Proszę państwa
co za gracja i szyk ścigającej Gryffindoru! Dobrze ,dobrze, profesor
Hooch – wracam do komentowania meczu...
Hermiona zachichotała i
zgrabnie uchyliła się przed tłuczkiem Crabba.
Przez następne pół
godziny wszyscy mogli obserwować śpiącego na miotle Harry’ego, który
budził się co chwila tylko po to, by złapać równowagę i nieprzytomnie
rozejrzeć się za zniczem. Najlepszą i najbardziej widowiskową gafę walnął
jednak Szukający Slytherinu.
W sto czternastej minucie meczu
zanurkował nieco niezgrabnie za zniczem i... minął go palcami o jakieś trzy
milimetry.
Luna nie była pewna, co się stało. Jej komentarz wyglądał
mniej więcej tak.
- Jest sto dwadzieścia do stu dziesięciu dla
Gryfonów, ale proszę państwa, chyba Malfoy złapał znicz. TAK!...
NIE!!! O rany jak on to mógł skopać?! O Boże co za
matoł! Przepraszam, profesor Hooch... Ścigający Slytherinu minął palcami
znicz o jakieś milimetry, więc mecz niestety trwa nadal.
/>Snape’a krew zalała. Już czuł w ustach przyjemny smak zwycięstwa,
już miał zamiar posłać triumfalne spojrzenie profesor McGonagall, a tu taka
pieprzona niespodzianka. Arabell miała ubaw po pacy, zwłaszcza widząc minę
swojego kochanka, chociaż wyraz twarzy Draco Malfoya doprowadziłby do
śmiechu nawet rybki w akwarium profesora Sinistry. Chłopak przez chwile
wpatrywał się nieprzytomnie we własną, pustą dłoń, a potem powiódł wzrokiem
zrozpaczonego Bernardyna po roześmianych Trybunach.
Hermiona omal nie
spadła z miotły Jej rechot rozszedł się echem i zaraził prawie wszystkich
graczy, zwłaszcza pannę Snape i Millicentę Bludstrode, Crabbe i Goyle byli
za głupi, żeby się śmiać, a Harry zbyt nieprzytomny, by zrozumieć co zaszło.
Przestraszył się tylko, zrobił komiczną minę przerażonej surokatki i zapytał
- Koniec meczu, koniec meczu?! – co wywołało tylko większy
rechot grających i omal nie zabiło Ginny, która ledwie uchyliła się przed
tłuczkiem Goyle’a, chichocząc opętańczo z tekstu swojego Kapitana.
/>Dalej mogło być tylko gorzej – część grających się śmiała, i mecz
wyglądał jeszcze żałośniej niż na początku.
I kiedy Pancy strzeliła
kolejną bramka, Lovegood oznajmiła wszem i wobec, ze jest sto dwadzieścia do
stu dwudziestu, pani Hooch zagwizdała potężnie i ogłosiła...
- KONIEC
TEJ PARODII!!!
- Ale dlaczego?! – Malfoy
wyglądał na niepocieszonego takim obrotem sprawy i na chwilę odzyskał nawet
pełną świadomość, a jago spojrzenie pałało jasnym blaskiem świętego
oburzenia.
- Co się stało?! – Harry po ras sto dwudziesty
dziewiąty obudził się na miotle. – Złapałem znicza? – spytał
bardzo mało przytomnie.
Neville omal nie spadł z miotły ze śmiechu.
- Nie Harry, jest remis. Pani Hooch przerwała mecz – wyjaśnił
Obrońca usłużnie swojemu Kapitanowi.
- Czemu?! – brunet
popatrzył niewinnym jasnozielonym spojrzeniem w jastrzębie oczy Trenerki
Quiddicha i Sędziny meczu w jednej osobie.
- Temu, Potter, że ani ty,
ani Malfoy nie nadajecie się w tej chwili do łapania znicza. Prawdę mówiąc
nie nadajecie się w tej chwili do niczego. Ten mecz to porażka, radzę wam
iść się porządnie wyspać.
Malfoy nie wytrzymał napięcia
psychicznego. Poza tym radosna mina Hermiony i radość Lilien z końca
„tego żałosnego przedstawienia” doprowadziły go do szału. Nie
mówiąc o uczuciu panicznego lęku, gdy pomyślał o reakcji wkurzonego
Severusa. Nie wiedział o co Snape się założył, ale na pewno nie będzie
szczęśliwy z takiego obrotu sprawy.
- Och, to wszystko jej wina, pani
profesor! – wskazał oskarżycielskim gestem na Granger. –
Przez nią nie złapałem znicza!
Hermiona popatrzyła na niego jak na
idiotę, Lilien popatrzyła podejrzliwie, Harry popatrzył nieprzytomnie, pani
Hooch z politowaniem, a reszta grających z mniejszym lub większym
zaciekawieniem.
- Wie pan co, panie Malfoy? – Ronalda nie
posiadała się z tłumionej wesołości. – Wysnuł pan ciekawą teorię.
– Zna pan takie mugolskie powiedzenie, że kiepskiej baletnicy to i
rąbek w spódnicy przeszkadza? No – to jak pan nie znał, to teraz pan
zna...
Malfoy nie posiadał się z rozpaczy. Był wściekły, ale co mógł
powiedzieć Trenerce? Że Granger wykończyła go w łóżku? No przecież nie...
Rozpacz Ślizgana sięgnęła zenitu, gdy uświadomił sobie wszystkie
aspekty zdarzenia.
Pierwsze primo – nie będzie miał służącego
– Pottera.
Drugie primo – zbłaźnił się i to przed kim?
Przed całą szkołą. Nawet Longbottom patrzył na niego z politowaniem.
/>Trzecie primo – Granger i Snape nabijały się z niego niemiłosiernie
i będą to robiły (zwłaszcza Lilien) jeszcze długo.
Czwarte primo
– jego honor poszedł się kochać, co prawda honor Pottera także, ale
jego honor był przecież ważniejszy...
Piąte primo – Severus
Wielki Pogromca Hogwardzkich Półgłówków i Półmózgów da mu wycisk bo przegrał
zakład.
Z tego wynikało szóste primo – nie wiadomo czy przeżyje,
a jeżeli przeżyje może wylądować z ciężkimi obrażeniami w Ambulatorium.
/>Draco był bliski łez.
„Co za życie – pomyślał z rozpaczą
– Jedyna nadzieja w Lil, że jakoś starego udobrucha. Gorzej jak mój
chrzestny założył się o wódkę...”
- Nie łam się –
Lilien strzeliła Dracona w plecy, aż otworzył szerzej oczy z wrażenia
– jutro będzie gorzej.
- Nie jutro a dziś, jak mnie twój
szanowny staruszek dorwie, kotku.
- Primo, nie mów do mnie kotku,
secundo – staruszek właśnie tu nadciąga.
Draco rozbudził się
momentalnie i stanął na baczność. Chciał przywołać na twarz uspakajający i
luzacki uśmiech, ale mu trochę nie wyszło.
Na jego pięknej
ślizgońskiej buzi pojawił się grymas świadczący o wewnętrznych rozterkach
Szukającego Slytherinu.
Pierwsze słowa jakie wyszły z ust wściekłego
Snape’a były skierowane do Harry’ego i wywołały śmiech Lilien,
Hermiony, Millicenty i Pancy, które stały najbliżej.
- Masz szczęście
Potter, że nie złapałeś znicza. Nawet nie wiesz jakie masz szczęście.
/>„A jakie szczęście mam ja, że tak się nie stało. Wtedy bym już nie
żył.” – pomyślał Draco
- A ty! No, tego się nie
spodziewałem! – Severus zajrzał głęboko w oczy Malfoya. –
Zawiodłeś mnie na całej linii... Ty durniu! – ryknął mistrz
eliksirów. – Jeszcze się głupawo uśmiechasz!
- Ależ panie
profesorze... – zaczął nieśmiało chłopak.
- MILCZ!!!
– Severus nie wytrzymał i palnął go wierzchem dłoni po głowie.
-
Tato! – powiedziała oburzona Lilien, ale uśmiechała się pod nosem.
- Severusie, no wiesz? – za Snapem przyczłapała Arabell de
Lincourt, żeby ewentualnie uratować Malfoya od kary śmierci.
-
CO?!
- A ty nigdy nie popełniasz błędów? Uspokój się. Chłopak
ledwie stoi na nogach, widać że się nie wyspał. Daj spokój... Przecież jest
remis. To chyba sprawiedliwe.
Draco ziewnął potężnie na potwierdzenie
słów pani profesor.
- Malfoy, ja ci tego nie daruje. – Profesor
był niepocieszony.
- Tato, nie bądź taki zasadniczy, to że się zapewne
założyłeś o wódkę, nie oznacza, że kończył się świat. O jaką się założyłeś?
Pójdę do Hogsmeade i ci taką kupie, co ty na to?
Severusowi zrobiło
się trochę głupio, ale nie dał po sobie tego poznać.
- Dobra. Draco
– jeżeli jeszcze kiedyś w przyszłości wywiniesz taki numer jak teraz,
nie ręczę za siebie, pamiętaj – powiedziawszy to, oddalił się
statecznym krokiem do Zamku.
- Harry, idź się prześpij –
powiedziała Lilien z troską w głosie – do kolacji jest jeszcze prawie
pięć godzin, a na obiad chyba nie masz ochoty. Ja też chyba się zdrzemnę...
Ty też się przekimaj, Draco, muchy zaczną ci wlatywać do ust. Masz taki
rozstaw szczęki, że czołg może zaparkować.
- Dobra, dobra –
obruszył się Malfoy. – U ciebie może zaparkować Hogwardzki Ekspres
– chłopak uśmiechnął się złośliwie. – Ale w końcu jesteś
dziewczyną...
- Jasne, jeszcze jedna durna aluzja i w łeb dostaniesz.
- Ej, sama zaczęłaś.
- Kretyn. – Millicenta była bardzo
rzeczowa.
- Znowu mnie obrażasz – powiedział Kapitan Ślizgonów z
wyrzutem
- Nie obrażaj kobiet, to ja nie będę obrażała ciebie.
-
JA nic takiego nie powiedziałem. To. Był. Tylko. Żart. Sorry! Co za
wrażliwe cholery z was!
- No ja nic nie chcę mówić o wrażliwości
– Lilien popatrzyła na niego wymownie. – Ale takich fochów jak
ty, to żadna panna w Hogwarcie nie strzela.
- Owszem, strzela -
stwierdził Harry. -Tylko ona już szkołę skończyła... Cho Chang. Malfoy nie
jest od niej lepszy. To po prostu niemożliwe.
- Zejdźcie z tego
tematu, okey? - Dracze ziewnął.
- Okey – Lilien uśmiechnęła się
słodko – Ale jeszcze jedna niewybredna aluzja, niekoniecznie pod moim
adresem i dostaniesz w pysk, Draco. Mam nadzieje, że się rozumiemy...
– Głos dziewczyny był słodki jak miód.
Blondas nie uznał za
stosowne odpowiedzieć, jedynie popatrzył spod byka na przyjaciółkę i
wzruszył ramionami.
Draco i Harry ziewali, a ludzie powoli się
rozchodzili.
– Słuchaj Potter, masz u mnie dwie wódki –
zaczął nagle Malfoy. - Może obalimy dziś po kolacji pierwszą. Pójdziemy się
wyspać, nażremy się a potem się urżniemy. Ja mam ochotę...
–
Aha. Jak się wyśpię do kolacji, to tak. – Harry wykazał dobre chęci do
owocnej współpracy między Domami Węża i Lwa.
– To raczej mało
prawdopodobne – Hermiona popatrzyła krytycznie na przyjaciela. –
Ty się nie wyśpisz do sądnego dnia... Malfoy też nie – dziewczyna
uśmiechnęła się uroczo do Dracona.
- Granger, jeszcze jeden tego typu
tekst pod moim adresem, a pożałujesz. – Ślizgon zirytował się słowami
dziewczyny. Jego zdaniem była niesprawiedliwa i złośliwa.
- Prawda w
oczy kole – Lilien nie mogła darować sobie drobnej uszczypliwości.
/>Harry poczuł ducha bojowego.
- A założymy się? – spytał.
– Zobaczymy czy nie damy rady wyspać się do kolacji... Zakładacie się
z nami.
- Zakłady z wami nieuchronnie prowadzą do tragedii. Miałeś
przed chwilą przykład, Harry – stwierdziła rzeczowo Hermiona.
-
O nic się nie zakładam – ucięła Lilien. – Wyśpicie się, to się
wyśpicie, nie to nie. - Ale nie radzę szaleć z wódką, jutro są zajęcia...
- Przecież wiesz, że mam mocny łeb!- Draco poczuł się urażony.
/>- Myślałam raczej o Harrym.
- Dam sobie radę – Gryfon
uśmiechnął się szeroko i znowu potężnie ziewnął.
- Ale on pije jak
smok – Lilien popatrzyła z politowaniem na Pottera. – Nie urżnij
się bo będziesz miał jutro przesrane.
- A co się nim przejmujesz
– Hermiona wzruszyła ramionami.- Faceci też mają mózgi, niech ich
używają.
- Granger, weź mnie nie prowokuj! – Draco popatrzył
na nią ze złością.
- Coś ty taki drażliwy, ona ma racje, używajcie
mózgownic, to nikt wam tego nie wypomni. – Panna Snape wtrąciła swoje
trzy grosze. - Okaże się po tym waszym piciu, czy potraficie myśleć, czy
nie. Jutro się okaże. Może i masz mocną głowę, ale pamiętaj jak przeżywasz
kace, kiedy wypijesz za dużo. Na błędach to ty się raczej nie uczysz.
/>
Takim uroczym akcentem zakończył się "mecz stulecia".
/>- Będą nas obgadywać i tak – powiedziała później Lilien do Hermiony,
co ta skwitowała jedynie wzruszeniem ramion
Dla Harry'ego i
Dracona to nie był jeszcze koniec wesołych rozrywek. W końcu nie codziennie
Ślizgon i Gryfon piją razem wódkę.
niezbyt mnie rajcuje poprawianie błędów,
zresztą żadna ze mnie profesjonalistka- więc się w to nie będę bawić.
czytam, czekam na więcej i poprzedniej opini nie zmieniam (:
/>powiem jeszcze, że powaliło mnie zdanie ''czyżby oni lubili się
bardziej, niż wygląda na codzień?'' ;> fajnie panią Hooch
prezentujesz. jednak hogwarckie realia to duże pole do popisu.
Powiem tak, błędów od groma - w większości
literówki (czasem "zjedzona" literka, czasem poprzestawiane),
zdarzały się też błędy w szyku zdania. Ale ludźmi jesteśmy i błędy
popełniamy
border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'
/> więc tylko wspominam o tym.
Ogólnie czyta sie lekko i
tylko w kilku miejscach przszkodziły w.w. błędy. Ale ciekawie się zrobiło i
teraz czekam na opis "Ślizgońsko-Gryfońskiej libacji"
border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'
/>
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/happy.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='happy.gif' />
pisze się filozofuj nie filozuj, chyba że to
jakiś nowy żargon??
reszty błędów nie pamiętam... heh
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' />
corka_ciemnosci
27.12.2004 12:02
I nareszcie ukazał się nowy odcinek. W
dodatku bardzo długi odcinek, co bardzo mi jest na rękę, gdyż naprawdę
miałam ochotę poczytać coś fajnego. Owy, jakże długi odcinek przeczytała już
wczoraj, jednak nie miałam czasu go skomentować.
Błędy się
zdarzały, nie będę tego ukrywałam. Były to głównie literówki, zjadanie jakiś
liter czy postawienie przecinka tam gdzie nie trzeba. Cytować błędów nie
będę, gdyż nie mam na to ochoty i jeszcze śpiąca jestem.
Nie
powiem, że pomysły to Ty masz. Twoje opowiadanie czyta mi się bardzo lekko i
przyjemnie. Nie zmuszam się, a nawet wręcz przeciwnie. Nie wiem czemu, ale
wprost uwielbiam duet Hermiona i Draco. Są oni, w Twoim wykonaniu, tacy...
idealnie do siebie paujący. Oboje honorowi, oboje mają swoje zdanie, które
wyrażają bez względu na konsekwencje. Co mi bardzo odpowiada i
niejednokrotnie śmieszy
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' />
/>
Miejmy nadzieje, a dokładniej ja mam nadzieje, że odcineki kolejne
pojawią się niebawem i będziemy mogli, ja bedę mogła sieszyć się kawałkiem
dobrego opowiadania.
Pozdrawiam
CyCuś
class='quotemain'>filozuj
-> i "filozuj" i "fizoluj" to takie zabawne
zdrobnienia od "filozofuj", nie mów że nie słyszałaś
border='0' style='vertical-align:middle' alt='blush.gif'
/>
Rozdział X
SERCE NIE SŁUGA...
/>
I'm going in crazy in love for
you baby
(I can't eat and I can't sleep)
I'm going
down like a stone in the sea
Yeah, no one can rescue me
(No one
can mess with me)
Baby, I'm too lost in you
Caught in
you
Lost in everything about you
So deep, I can't sleep
/>I can't think
I just think about the things that you do (you do)
I'm too lost in you
[Sugababes, To lost in you]
Co
dalej, dlaczego stoję tu
Co dalej, wyrwany tak ze snu
Co dalej,
dlaczego znowu sam
Co dalej, jak prawda w morzu kłamstw
[Lady
Punk, Zapłacę każdą cenę]
Harry wyspał się
do kolacji, co rzeczywiście było rekordem samym w sobie, biorąc pod uwagę
jego wcześniejsze samopoczucie.
W czasie posiłku mógł obserwować to,
że Malfoy wyspał się jeszcze lepiej od niego, a teraz opowiadał przy stole
Ślizgonów jakieś dowcipy, z których sam się śmiał najgłośniej.
Po
minie Lilien zgadywał, że te dowcipy są wątpliwej jakości. Zresztą nie tylko
po minie Lilien. Pansy także wyglądała na lekko podłamaną, nie mówiąc o
Millicenci Buldstrode, która wyglądała jakby miała za chwile dzwonić po
odpowiednich ludzi ze Szpitala Św. Mungo. Za to chłopcy wyglądali na
zadowolonych i kiedy kolejny rechot doleciał do uszu Pottera, a Malfoy
wyglądał tak jakby miał spaść z krzesła, Harry poczuł że zazdrości stołowi
Slytherinu.
- Żałosne – siedząca obok niego Hermiona patrzyła z
politowania na Dracona i zastanawiała się, jak ten w gruncie rzeczy w miarę
psychicznie rozwinięty człowiek może dostawać takiej głupawki.
/>Patrzyła przez dłuższą chwilę w tamtym kierunku, aż wreszcie Malfoy złowił
jej wzrok i zrobił coś, za co dostał później gigantyczny opieprz, a co
rozbawiło Harry’ego, który poczuł się mniej dotknięty i oszukany
faktem, że nie siedzi przy stole Slytherinu.
- AHOJ,
GRANGER!!! – wydarł się Draco – AHOJ!!!
– chłopak machał ręką i miał minę desperata.
Hermiona myślała,
że się zapadnie pod ziemię ze wstydu. Nauczyciele patrzyli w jego kierunku z
niemym zaskoczeniem i lekką zgrozą w oku. Hooch, de Lincourt i Dumbledore
omal sami nie zarechotali.
Harry nprawdę zarechotał i to
donośniedonośnie. W tej chwili nawet Lilien i inne dziewczyny się śmiały,
ale wprawny wzrok Granger dojrzał w ich minach rozbawienie nieco innego
rodzaju, niż prymitywne rozbawienie panów.
- U NAS NA MORZU
NIEBEZPIECZNIE, AHOJ!!! – Malfoy rozejrzał się za czymś, a
by następnie wzruszyć ramionami, ściągnąć białą , bawełnianą koszulkę z
napisem „I LOVE SAILING”* i zacząć nią wymachiwać nad głową.
/>Harry musiał prztrytrzymać się stołu, wyglądał jakby się dusił.
- To
jest naprawdę zabawne?! – Hermiona była różowa ze złości i z
poczucia tego, Że jest upokorzona żartem kretyna.
Biedny Potter nie
był w stanie jej odpowiedzieć tylko wyciągnął dłoń z postawionym do góry
kciukiem i pokiwał z aprobatą głową.
„Mężczyźni są
niedorozwinięci” – pomyślała w tej chwili orzechowooka Gryfonka
i wraz z nią dwie trzecie żeńskiej części sali od czwartego rok wzwyż.
/>
- AHOJ!!! NIE WIEM, CZY PRZEŻYJĘ, BO BURZA
SZALEJE!!! AHOOOJ, GRANGER!!! – koszulka
poruszała się w jego dłoni z prędkością światła i dziewczyna pomyślała ze
zgrozą, że Malfoy chyba coś brał.
Severus Snape wstał i wstrzymując
atak śmiechu, co nadało jego twarzy jakiś dziwaczny, nieokreślony wyraz,
powiedział:
- Panie Malfoy, minus trzy punkty od Slytherinu za
haniebne zachowanie przy posiłku. Jeżeli nie jest pan głodny, proszę
siedzieć spokojnie. Jeżeli pan chce zmienić dom na Gryffindor, należałoby
zapytać o zgodę dyrektora. Wszelkie inne motywy, tego zgoła ciekawego
przedstawienia, radzę jednak zachować dla własnego... umysłu.
Malfoy
usiadł ze smutną miną i pomachał smętnie do Hermiony koszulką.
- I
proszę się ubrać. To nie basen – Severus w końcu mógł usiąść i
parsknąć śmiechem w rękaw.
- Teraz młodzież bierze mocniejsze rzeczy
niż kiedyś – z rozrzewnieniem powiedziała, kwitując całe zajście,
Ronalda Hooch.
* I love sailing – ang. kocham
żeglowanie
*
- Malfoy, co to miało być? –
spytała zimno Hermiona przed Wielką Salą po kolacji. – Coś ty
brał?!
- Absolutnie nic Draco wyszczerzył się radośnie i pokazał
na swoją koszulkę.
- To już zdążyłam zauważyć. Mogę wiedzieć za jakie
grzechy zrobiłeś mi gigantyczny obciach przed całą szkołą?! –
dziewczyna zaczynała być zła.
- Nie podobało ci się? – Draco
wyglądał na urażonego.
- Jeszcze jedno słowo a dostaniesz w pysk
– skwitowała Hermiona. – Nie wiem co paliłeś, albo wąchałeś, ale
to misi być mocne.
- Mylisz się, Herm – wtrąciła się Lilien. -
On nie musi nic brać... Nie zdążyłaś jeszcze tego zauważyć. To ekonomiczna,
samowystarczalna jednostka, prawda Draco?
- Tylko nie
samowystarczalna, Lil – chłopak stał się nagle bardzo poważny a
jego ton ostry jak brzytwa. - Sama jesteś samowystarczalna. Mi tego nie
przypisuj... samowystarczalny, też coś.
- Czy tobie się wszystko musi
kojarzyć z jednym, Malfoy? – Hermiona była wściekła. – Jeszcze
raz mi takiej kichy narobisz, a podejdę do ciebie i cię palnę w łeb. Nie
wszyscy muszą wiedzieć, że rozmawiam z takim głąbem.
- Och i nie tylko
rozmawiasz – stwierdził rzeczowo Ślizgon i pokazał dziewczynie w
uśmiechu zdrowe i białe uzębienie, a Harry, który stał za Hermioną cicho się
zaśmiał, po to by w następnej chwili się odsunąć, rażony, jak piorunem, jej
wściekłym spojrzeniem.
- Nie życzę sobie, żebyś mi robił obciach!
– krzyknęła i Lilien położyła jej uspokajająco dłoń na ramieniu.
/>- Weź na poprawkę, że facet rozwija się trzy lata później od dziewczyny
– powiedziała tonem mentora.
- Ale on potrafi być całkiem
poważny – odpowiedziała z rozżaleniem Gryfonka.
- No, czasem mu
się zdarza, tak jak Harry’emu na przykład, ale to nikłe przebłyski
rozsądku, Hermiono.
Draco i Harry wzruszyli ramionami; oni znali się
lepiej na rozrywce, a poza tym mieli w perspektywie upojną noc przy butelce
alkoholu.
Prawda, że mężczyznom niewiele od szczęścia potrzeba?
/>
******
Rzeczywiście... niewiele mężczyznom potrzeba do
szczęścia. Przykładem tej sławetnej maksymy mógł być Severus Snape, który po
kolacji udał się do prywatnych kwater pić w samotności Ognistą Whisky z
żalu, że nie wygrał kolejnych dwóch litrów tegoż właśnie trunku.
Był
tak owładnięty chęcią upicia się, że na drzwiach wywiesił tabliczkę
„Nie przeszkadzać”.
Właśnie wychylał szóstą setkę wódki,
gdy usłyszał natarczywe pukanie i jeszcze bardziej natarczywy kobiecy głos:
- Otwieraj, pijaku jeden i mnie wpuszczaj!
- Spadaj de
Lincourt! Daj mi cierpieć w spokoju!
- Cierpieć?! –
głos kobiety wszedł automatycznie na wyższe rejestry. – Chlanie do
lustra nazywasz cierpieniem?!
- Nie piję do lustra –
odwarknął Severus. – Piję do ściany! Zadowolona?!
- Jak
uważasz. Chciałam tylko z tobą porozmawiać, ale skoro wolisz pić ze ścianą
niż ze mną to twój problem. - Jej głos był bardzo spokojny.
/>„Uraziłem ją” – pomyślał Snape. – „A co mi
tam, mam butelkę.”
- No to miłego picia, kochanie... do ściany
– słysząc te słowa i słysząc żal w głosie swojej kochanki, Severus
poderwał się do drzwi.
- Hej, Arabell, przepraszam – powiedział
skruszony. Stał w drzwiach w czarnych dżinsach i rozchełstanej pod szyją
białej koszuli. – Wejdź, proszę.
Arabell westchnęła ciężko,
popatrzyła na Snape’a spode łba, wzruszyła ramionami i weszła do jego
prywatnej sypialni.
- Polej, mistrzu – oznajmiła siadając przy
stole i zakładając nogę na nogę.
Severus nalał trunku do kieliszków i
wypili swoje zdrowie. Następny toast wznieśli za nieudane mecze honorowe, a
kolejny za dobry, zdrowy seks.
- Słuchaj, Severusie. Ja nie do końca
rozumiem jak można rozpaczać po zakładzie którego się właściwie nie
przegrało? Chłopcy mają remis i słyszałam nawet, że chcą dziś razem coś pić.
- Oni mają remis, a mi sprzed nosa uleciała wizja dwóch butelek
wyśmienitej wódki – powiedziała gorzko mistrzu.
- Snape!
Bądź dorosłym mężczyzną! – kobieta popatrzyła na niego z mieszanką
litości i irytacji.
- O to właśnie chodzi, że jestem, de Lincourt!
– odparł z jeszcze większym żalem
- A ja nie wierzyłam matce, że
mężczyźni z wiekiem dziecinnieją... - Arabell pokiwała z politowaniem głową.
- Też coś – prychnął pogardliwie Mistrz Eliksirów.
-
Dobra, dobra, już ci nie dokuczam, Sever ale przestań płakać nad butelką
wódki.
- Nad dwoma – jego głos znowu zabrzmiał żałościwie.
/>- Wiesz co? Kupie ci jedną butelkę Ognistej, zgoda? – kobieta dała
za wygraną, bo Severus wyglądał na cierpiącego człowieka.
Uśmiechnął
się nagle do niej rozbrajająco.
- Pod warunkiem, że wypijesz ją ze mną
– powiedział i się zarumienił. – Sorry za to dziecinne
marudzenie, Arabell.
- Nie szkodzi – de Lincourt posłała mu
jeden ze swoich najsłodszych śmiechów i mężczyzna poczuł jak w środku robi
się mięciutki i topi się jak wosk.
Severus właśnie udowadniał
jej, że też potrafi się uroczo uśmiechać, kiedy Arabell nagle spoważniała i
popatrzyła na niego niepewnie.
- Posłuchaj, chciałam z tobą
porozmawiać...
- Proszę bardzo – Severus uważnie przyglądał się
swojej kochance spod zmrużonych powiek. – O co chodzi? – miał
nadzieję, że nie ma zamiaru
skończyć definitywnie ich romansu, albo
zacząć go pouczać, co do kwestii wychowania względem córki, tolerancji co do
jej wyboru, jeśli chodzi o płeć przeciwną i tym podobnych pierduł.
-
Chodzi o to, że nie byłam z tobą zupełnie szczera w kwestii mojego byłego...
Nie powiedziałam ci prawdy, a raczej niecałą prawdę.
Severus pobladł.
Był niemal pewien, że ten człowiek się odezwał po latach i ona postanowiła
do niego wrócić. Poczuł się zazdrosny, zdradzony i zły.
/>„Spokojnie, przecież to tylko moja kochanka – pomyślał –
nikt więcej. Jeżeli ze chce do niego wrócić to trudno. Przeboleję.”
– Nie był jednak tego tak bardzo pewien. Snape przestraszył się, że de
Lincourt go chce zostawić.
- On dla ciebie nadal coś znaczy, prawda?
– spytał, a jego głos zabrzmiał dużo bardziej spokojnie i smutno, niż
zamierzał.
- Co ci przyszło do głowy, Severusie?! - Kobieta była
wręcz oburzona, ale kiedy spojrzała mu w oczy zrozumiała, że mężczyzna
poczuł się zagrożony jako jej partner i twarz jej złagodniała – Nie,
nie wróciłabym do niego, nawet gdyby był ostatnim mężczyzną na ziemi –
jej słowa zabrzmiały przygnębiająco.
- Chodziło mi o to, że nie
powiedziałam ci całej prawdy o naszym związku, a raczej pseudozwiązku.
Miałam bardzo długo uraz do facetów przez tego drania... Ty to zmieniłeś
– mówiąc te słowa Arabell lekko się zarumieniła.
Snape
zarumienił się jeszcze bardziej i wbił wzrok w podłogę.
- Dzięki
– powiedział, szczerze zaskoczony i niemal wzruszony.
- To co ci
powiedziałam, to jest prawda, ale nie jest to cała prawda – Arabell
nie wiedziała dlaczego mówi o tym Severusowi, ale miała ogromną ochotę
wygadać się temu tajemniczemu i zazwyczaj oschłemu mężczyźnie, który w
niewytłumaczalny sposób obudził w niej na nowo kobietę.
Mistrz
Eliksirów zauważył, że jego rozmówczyni jest trochę skrępowana i
zdenerwowana tym, co chce powiedzieć i uśmiechnął się do niej zachęcająco.
Jeszcze parę miesięcy temu nie potrafił się tak uśmiechać. W ogóle nie
potrafił się uśmiechać. Teraz już nauczył się kilku rodzajów uśmiechu, a
jago nastoletnia latorośl przyzwyczaiła go nawet do czegoś takiego jak
beztroski i wesoły śmiech.
- Arabell – powiedział cicho –
możesz mi powiedzieć absolutnie o wszystkim. Jestem człowiekiem, który nie
jedno w życiu widział i z niejednego pieca jadł chleb. Spokojnie cię
wysłucham... I w zamian – Severus zająknął się mówiąc te słowa.
– W zamian, będziesz mogła mnie zapytać o co zechcesz i obiecuję
szczerą odpowiedź bez owijania w bawełnę, Arabell... Wal, nie krępuj się
– mężczyzna uśmiechnął się do kochanki niemal z czułością.
/>De Lincourt opowiedziała cichym, łamiącym się głosem o „cudownym
życiu” pod jednym dachem z sadystą, hazardzistą, bawidamkiem i
pijakiem, a on w połowie opowieści usiadł blisko niej i wziął ją za rękę.
Kobieta przytuliła się do Severusa, chłonąc jego ciepło i wdychając
przyjemny zapach mężczyzny.
- Jesteś od niego tysiąc razy lepszy, Sev
– powiedziała cichutko a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
/>- Powiedz to Potterowi – powiedział mężczyzna zgryźliwym tonem.
/>- Och, daj mu spokój! Co ty masz do tego Pottera? Zakochałeś się w
nim? Ciągle Potter, Potter i Potter! Możesz chociaż raz tego nie robić?
Zaczynam czuć się zazdrosna – Arabell uśmiechnęła się przekornie
widząc zmieszaną i złą minę kochanka.
- Jasne , Arabell. Żyć bez niego
nie mogę...
- To przestań non stop o nim mówić. Potter to, Potter
tamto. Zabiją Pottera, wykastruję Pottera, jak mi córkę skrzywdzi. Niech
tylko jeden, jedyny raz zrobi się jej niedobrze, a powieszę Pottera za nogi
na wierzbie bijącej i rozbujam sznur.. Ile można tego słuchać? Masz obsesję,
Sev... – Kobieta kręciła głową z politowaniem, a mistrz eliksirów
wolał jej na razie nie przerywać, bo wpadła w mentorski ton i jego
„wtręty” mogły tylko pogorszyć sytuację.
- Moja dobra rada
brzmi... przestań o nim tyle myśleć i tyle gadać.. Lepiej się poczujesz.
/>- Ja wcale o nim nie myślę... myślę o Lilien. I jak pomyśle, że...
-
Że oni robią dokładnie to samo co my, Severusie, to co? – Kobieta
przechyliła przekornie głowę. – Twoja córka jest dojrzalsza
emocjonalnie od ciebie. Już ci to mówiłam.
„Harry zresztą
też” – pomyślała, ale wolała nie wyrażać tych przypuszczeń na
głos.
- Dobra, już nic nie powiem – jęknął Severus żałośnie.
/>- No, ja myślę – Arabell uśmiechnęła się z sympatią. – O ile
pamięć mnie nie myli, obiecałeś opowiedzieć coś o sobie.
- Obiecałem.
No to pytaj – Severus mężnie wytrwała w postanowieniu, że tym razem
będzie szczery i uczciwy.
- Przyrzeknij, że się nie wściekniesz jak
zadam ci to pytanie – de Lincourt wolała się nie narażać na święty
gniew Naczelnego Postrachu Hogwartu.
- Dobra, przyrzekam – Snape
postarał się, aby jego mina wyglądała jak najbardziej niewinnie.
-
Chciałam cię zapytać jak to się stało, że na twoim lewym przedramieniu
widnieje Mroczny Znak Świętej Pamięci Lorda Voldemorta, Severusie? - Kobieta
mówiła cichym i łagodnym głosem. - I dlaczego odszedłeś z jego szeregów i
zostałeś szpiegiem.... to akurat wymsknęło się Dumbledore’owi.
Opowiesz mi?
Mistrz Eliksirów skrzywił się lekko. Właściwie spodziewał
się usłyszeć takie właśnie pytania. No, może nie o szpiegowanie.
/>Postanowił nie zwierzać się zbyt dokładnie, ale też nie kłamać. Powie tyle
ile powinien powiedzieć, na tym koniec.
- Powodem przystąpienia do
Śmierciożreców w większości przypadków była ambicja i zainteresowanie Czarną
Magią, Arabell. Ze mną też tak było. Tylko, że ja byłem nieprzeciętnie
ambitny i wręcz kochałem Czarną Magię... Do tej pory w wolnych chwilach
param się tą szlachetną czarodziejską sztuką, więc jeżeli cię to razi, to
może odpuść sobie znajomość ze mną i wyjdź. – Mężczyzna uśmiechnął się
smutno.
- Wiesz, trudno nazwać to po prostu znajomością, nie sądzisz?
Poza tym nie mam nic przeciwko Czarnej Magii jako takiej i myślę, że wielu
czarodziejów się nią pasjonuje. Jak do tej pory nie przeraziła mnie twoja
osoba ani trochę. Nie mam pojęcia dlaczego tylu uczniów boi się tak
sympatycznego faceta. – De Lincourt wyszczerzyła się w szczerym,
szerokim uśmiechu.
- Nie wiesz co mówisz, kobieto.
- Wiem, wiem.
Ty się dasz lubić, Sev.
- Nie powiesz chyba, że mnie lubisz? –
Severus popatrzył na Arabell przekornie i uniósł brwi do góry. Na jego
twarzy pojawił się uroczy smirk.
- Nie skądże... mam takie hobby,
nawiązywać romanse z facetami, których nie cierpię. To oczyszcza umysł i
ciało. Powinieneś tego spróbować z Potterem, Severusie. Gwarantuję ci, że
poczujesz się lepiej. – Chciała go rozweselić, ale w tej chwili miał
tak niewyraźną minę, że się zaczęła zastanawiać, czy nie przegięła.
/>Nagle Mistrz Eliksirów się szczerze roześmiał i powiedział.
-
Przecież Potter dostałby zawału serca, gdybym zaproponował mu taki
oczyszczający seks, Arabell. Padłby od razu trupem i zabiłaby mnie moja
własna córka. Tego mi życzysz? – Severus zrobił minę zmokniętego i
skopanego Syriusza Blacka w psiej postaci i De Lincourt, jeśli to możliwe
uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Życzę ci, żebyś się częściej
uśmiechał i śmiał, Sev. – Arabell patrzyła na Severusa z troską i
szczerą sympatią. - I żebyś tak nie rozpaczał jak ci zabraknie wódki.
– Severus uśmiechnął się tak uroczo, że Arabell wlepiła w niego
zaciekawiony wzrok. – Masz bardzo ładny uśmiech, wiesz?
- Nie
wiem, wszystkie lustra pękają, kiedy podchodzę do nich i próbuję się
uśmiechnąć – powiedział Mistrz Eliksirów grobowym tonem, zmuszając
kochankę do szalonego rechotu.
- Jesteś absolutnie niesamowity.
– Kobieta otarła łzy radości, a Snape patrzył na nią z czymś w rodzaju
zabarwionego sympatią politowania. - Wobec ciebie nie można pozostać
obojętnym Severusie. Wzbudzasz w ludziach zbyt wiele emocji..
-
Wiem... poza uczniami z mojego Domu, którzy mnie po prostu szanują, reszta
dzieli się na tych którzy mnie nie cierpią albo się boją, albo i jedno i
drugie. Wzbudzam szereg emocji Arabell.
Kobieta popatrzyła na kochanka
z uwaga.
- Powiem ci coś. Idę o zakład, że bardzo wielu uczniów w
skrytości ducha cię podziwia i ci zazdrości, ci którzy nie przepadają za
tobą, także. Sama nieraz słyszę pewne teksty. Snape jest wredny ale ma
klasę i tyle; Profesor Snape świetnie wykłada teorię, Harry i wspaniale
potrafi wytłumaczyć jak eliksir przyrządzić, ale ty jesteś leń i jesteś zbyt
zajęty patrzeniem w oczy Lilien, żeby to zauważyć... Osoby, która to
powiedziała, chyba nie muszę reklamować, prawda?
- Granger docenia
mnie jako nauczyciela... Nie wytrzymam i się wzruszę.
- To nie
wszystko. Słyszałam jeszcze: Snape jest spoks, Snape potrafi uczyć, Snape
wygląda zajebiście w czerni, nikomu tak nie pasuje jak jemu.. a nawet
Snape rządzi, szacuneczek dla mistrzunia i tym podobne, Severusie. I
to nie koniecznie z ust Ślizgonów, mój drogi. Jeżeli uczeń mówi o
nauczycielu, że ma klasę to jest naprawdę coś. I co ty na to?
-
Wazeliniarze – Severus przeciągał każdą sylabę i nagle się uśmiechnął.
– Czy ty podsłuchujesz uczniów?
- Nie - Arabell wzruszyła
ramionami. – Po prostu nadstawiam ucha jak idę korytarzem To wszystko.
- Nie wiedziałem, że jestem tak popularny – zadrwił mistrzunio i
nalał sobie resztkę ognistej.
- Prawda jest taka, że będą takiego
nauczyciela jak ty, czy McGonagall, wspominać do grobowej deski i każdy z
nich jeszcze kiedyś wam w duchu podziękuje. A ci profesorowie, którzy są
nijacy lub nie potrafią uczyć, zostaną szybko zapomniani.
-
Zapomniałaś o sobie, Ty też wzbudzasz emocje, De Lincourt – Severus
uśmiechnął się paskudnie. – I podobno umiesz uczyć, a to już
niewytłumaczalne zjawisko...
- A chcesz kopa, Snape? - Arabell udała,
że zamierza wstać do rozmówcy.
- Dobra, dobra, spokojnie –
Severus symulował, ze się boi.
- A teraz chcę usłyszeć trochę więcej
na temat twojej kariery Śmierciożercy, kochanie – powiedziała Arabell
siadając wygodnie i zakładając nogę na nogę. – Słucham.
/>Mężczyzna westchnął i opowiedział po krótce jak wyglądała jego szybka
kariera sługi Czarnego Pana, zakończona niebezpieczną misją szpiega jasnej
strony.
- I to by było na tyle – skończył. – Nie
uśmiechało mi się mordowanie ciężarnych kobiet i dzieci, dlatego przeszedłem
na stronę Dumbledore’a... Och i oczywiście bałem się o żonę i dziecko,
Arabell.
- Kochałeś ja, prawda? – zapytała po chwili milczenia
kobieta.
- Bardzo. Ale, jeżeli pozwolisz... skończmy ten temat, proszę
– w jego głosie nie było słychać irytacji, jedynie gorycz i smutek.
De Lincourt wstała i podeszłą do swojego kochanka. Pochyliła się
i delikatnie pocałowała Severusa w usta. Oddał jej pocałunek z taką pasją,
że Arabell popatrzyła na niego zdziwiona i niemal przestraszona.
-
Przepraszam – powiedział.
Wstał i pocałował ją o wiele
delikatniej. Pieścił językiem jej miękkie wargi i podniebienie. Odchylił
głowę kobiety do tyłu, żeby swobodnie lizać jej szyję i dekolt. Arabell
jęknęła cicho i wsunęła dłonie we włosy kochanka, przyciągając go mocno do
siebie.
Zaczęli się nawzajem rozbierać. Ale nie gwałtownie i szybko,
jak zdarzało się to im ostatnio za każdym razem. Robili to spokojnie, powoli
i zmysłowo, całując i pieszcząc każdą kolejną odkrytą partię ciała drugiej
osoby
Severus wziął nagą Arabell na ręce i zaniósł na miękki dywanik
przed kominkiem, na którym ją delikatnie ułożył.
Z czułością całował
szyję, dekolt i piersi kobiety. Arabell zamknęła oczy, oddając się
całkowicie cudownym pieszczotom.
Usta Severusa schodziły coraz niżej i
kiedy obdarzał najczulszymi pocałunkami brzuch swojej kochanki, de Lincourt
zaczęła cicho jęczeć.
Mężczyzna polizał delikatnie wilgotne łono
kobiety, sprawiając, ze Arabell krzyknęła cicho i wygięła biodra do przodu.
- Błagam cię, weź mnie, Sev – poprosiła schrypniętym głosem.
/>- Cicho, kochanie – odpowiedział niemal szeptem.
Nie posłuchał
jej próśb i doprowadził ją pocałunkami do spełnienia. Dopiero, kiedy
krzyczała w ekstazie jego imię, posiadł ją gwałtownie, ale za chwilę jego
ruchy stały się powolne i płynne, niemal leniwe.
Język mężczyzny
splótł się w zmysłowym pojedynku z językiem kobiety. Arabell wsunęła dłonie
w czarne włosy kochanka i namiętnie oddała pocałunek.
Kochali się
długo, delikatnie i spokojnie. Ich wspólne spełnienie ogarnęło ciała
obydwojga falą rozkoszy i mocno przywarli do siebie krzycząc nawzajem swoje
imiona
Później, zanim obydwoje zasnęli pod miękkim kocem, leżeli
długo w zupełniej ciszy, wpatrując się jedynie w swoje oczy i wymieniając
delikatne uśmiechy i pocałunki.
Chyba właśnie wtedy zrozumieli, ze
czują do siebie coś więcej, a dwa tygodnie później, Arabell musiała
odwiedzić po śniadaniu damską toaletę.
******
Harry szedł
dziarskim krokiem do lochów. Malfoy podał mu hasło i zielonooki nie miał
żadnych problemów z wtargnięciem na teren wroga.
Zapukał w dębowe
drzwi do dormitorium blondwłosego arystokraty.
Draco wstał i otworzył
Potterowi .
- Właź – powiedział kulturalnie właściciel
przestronnej, gustownie urządzonej kwatery.
- Jak zwykle, uprzejmy
– skomentował zaproszenie Harry.
- Spadaj do siebie, jak ci coś
nie pasuje, Potter... Będzie więcej dla mnie – Ślizgon uśmiechnął się
znacząco i sięgnął do tylnej kieszeni oliwkowych bojówek po papierosy.
– Zapalisz? – spytał kurtuazyjnie i wyciągnął otwartą paczkę w
kierunku bruneta.
- Dzięki – Harry poczęstował się papierosem.
– Chyba nie sądzisz, że dałbyś radę wypić sam butelkę ognistej, co?
- A co to jest, Potter? Spokojnie – odpowiedź blondasa była
krótka i rzeczowa. – Kiedyś z Lilien wypiliśmy trzy na spółkę. Tylko,
że po trzech trzeźwi już raczej nie byliśmy. Do tej pory nie pamiętam
wszystkiego. Mam luki w pamięci. Nie wiem na przykład jak dotarłam do łóżka,
a Lilien nie pamięta jak to się stało, że rozebrała się do majtek, owinęła w
prześcieradło i poszła spać do wanny... Nie patrz tak na mnie, ja jej tego
nie zrobiłem. Nie wiem w ogóle jak się poruszałem. Litr ognistej na łebka to
jest max, więcej już szkodzi. Na następny dzień mieliśmy obydwoje takiego
kaca, że nawet kroki drugiej osoby powodowały kaskady bólu w naszych
udręczonych łepetynach.
Harry się roześmiał.
- Ludzie a kto
normalny pije więcej niż pół litra na głowę?
- Potter, litr na głowę,
czy to dla mnie, czy dla Lil jest akurat. Wtedy zaszaleliśmy i powiem ci że
takiego kaca nie życzę nawet największemu wrogowi, Potter.
- Czyli
mi... – Harry zarechotał.
- No cóż, czyli tobie... może jednak
Weasley’owi bym życzył i nie tylko kaca. Ale to cham, a nie mój wróg.
- Nawet mi o nim nie wspominaj, bo dostaję niestrawności, dawaj lepiej
tą wódkę, mam naprawdę ogromną ochotę się napić.
- O, Święty Potter
nie stroni od alkoholu, no ładnie... – zadrwił z uroczym smirkiem na
ustach Draco.
- Oj, odwal się, czy ja kiedykolwiek twierdziłem, że
jestem święty, Malfoy? – Harry poczuł się dotknięty.
-
Spokojnie, chłopie, siadaj przy stole, zaraz poleję – Draco uniósł
dłonie w pokojowym geście i poszedł zagasić peta. – Zagramy w pokera?
– zapytał, olśniony nagłym pomysłem.
- Co, w rozbieranego?
– zadrwił Gryfon.
- Zapomnij, Potter... ale o coś musimy grać.
Dobra, mam! Ten kto wygrywa partię zadaje pytanie, a przegrany musi
szczerze odpowiedzieć.
- Skąd wiesz, że będę szczery? – zielone
oczy bruneta zwęziły się przebiegle. – Bo, że ty będziesz łgał, wiem
doskonale.
- Nie będę łgał, Potter.. Wiesz co? Masz ten sam problem,
co Granger. Z góry zakładasz, że będę grał nieuczciwie, to wkurzające -
Malfoy był poważny i miał zamyślony wyraz twarzy.
- Więc mam ci
uwierzyć na słowo, że będziesz mówił prawdę? – zapytał z
niedowierzaniem Harry?
- Tak samo, jak ja tobie – odpowiedział
blondyn wzruszając ramionami. – Musimy sobie zaufać, albo sobie
darujmy tą grę.
- Dobra! – Gryfon siadł przy stole. –
To dziwne ale czują, że nie bujasz.
- Ale mnie komplement walnął. I to
od samego chłopca z blizną, no, no...
- Daruj sobie, Malfoy, co?
– zirytowała się brunet.
- Musiałem się odwdzięczyć za tą
insynuację, co do mojej nieuczciwości. Ale już będę grzeczny – Draco
uśmiechnął się niewinnie i wyjął z szafki talię kart do gry.
/>Pierwszą rundę przegrał Harry i musiał opowiedzieć o swoim pierwszym
pocałunku. Jak się okazało ten „przeklęty i złośliwy Potter”
umiał jednak grać i Draco po następnej rundzie opowiadał o swoim pierwszym
razie.
Po godzinie znikła połowa wódki i paczka fajek gospodarza;
teraz rozpracowywali papierosy Harry’ego i znali wiele szczegółów
(chociaż oczywiście niezbyt dokładnych) ze swojego życia towarzyskiego,
rodzinnego i erotycznego.
Kolejną partyjkę wygrał Harry i wyciągając
asa z rękawa zapytał ze złośliwym, i lubieżnym uśmiechem.
- Dobra,
Malfoy, to teraz mi opowiedz o tych życzeniach, które spełniała Herm. Po
kolei.. wszystkie pięć... jak brzmiały…
Draco lekko się speszył
i udając Greka powiedział.
- A myślisz, że ja pamiętam? Ostatnie
dotyczyło mycia pleców... – blondyn miał niewinną minę. - To akurat
wiem i naprawdę nie wnikam jak skończyło się to... mycie pleców, Malfoy, ale
chciałbym poznać inne życzenia. I daruj sobie, koleś, ale za cholerę ci nie
wierzę, że ich nie pamiętasz... – na twarzy Gryfona widniał
najprawdziwszy smirk i Draco uniósł ręce w pokojowym geście pod tytułem
„spoko, powiem”.
Po paru minutach Harry znał każde
życzenie Malfoy’a juniora i gapił się na chłopaka z niedowierzaniem.
- No i co się, Potter, wytrzeszczasz? – Draco poczuł się
dotknięty natarczywym spojrzeniem Gryfona.
Harry nic nie odpowiedział
tylko przekrzywił głowę i wlepił jeszcze mocniej wzrok w szare oczy
blondyna.
- No co? Masz pretensję, że zdemoralizowałem twoją
przyjaciółkę?
- Tak się zastanawiam... skąd ty bierzesz pomysły na
życia, jesteś dosyć kontrowersyjny, wiesz? – Potter stukał w
zamyśleniu w blat stołu pustym kieliszkiem.
- Nie jesteś wściekły za
tamto eee... życzenie, o którym ci powiedziałem? Myślałem, że mi wlejesz -
Malfoy podrapał się w roztargnieniu za uchem.
- No wiesz? Mam jej
współczuć czy jak? - Harry nie ukrywał swojego zaciekawienia. - Nie do końca
rozumiem...
- No... eee.... w końcu ją uwiodłem.
- Ty chyba po
prostu chcesz, żebym ci wlał, Malfoy, co? Wystarczy poprosić. Jak na razie
nie widzę powodów żeby cię bić.
- Chyba nie jesteś taki naiwny, żeby
myśleć, iż to był pojedynczy epizod, co? – wyzywająco zapytał Ślizgon.
- Nie. Ale Hermiona jest właściwie dorosła i chyba wie co robi. A co
do epizodów, to nie wnikam jak się skończyło mycie pleców, ani czy było coś
jeszcze... Wolę nie wiedzieć – Harry uśmiechnął się rozbrajająco i
nalał do kieliszków wódki.
- Jest za to jeszcze jeden aspekt tej
wesołej sytuacji, Malfoy. Ja ci wpierdolę, nie przejmuj się. Jeżeli ją
skrzywdzisz w jakikolwiek sposób i Hermiona uroni przez ciebie chociaż jedną
łzę to ci zajebię, nie ma strachu. Na razie jednak nic ci nie zrobię, bo ty
miał byś podstawy, żeby poturbować mnie. Wiesz, Lilien i ja robimy różne
ciekawe rzeczy...
- Oszczędź mi! Wolę nie wiedzieć.... –
Draco miał tak samo niewyraźna minę, jak Harry gdy twierdził, że nie chce
znać szczegółów.
- Wedle życzenia. Gramy dalej?
Po kilku
następnych partiach, kiedy wódka się całkiem skończyła, Draco bardzo chciał
poznać strategię gry drużyny Quiddicha Domu Gryffindor. Bardzo się
bulwersował i dziwił, kiedy Harry tłumaczył mu grzecznie, że takie pytania
są nie fair. Blondyn w ogóle mnie mógł tego pojąć.
- No co ty, Potter?
– pytał niewinnie. – Gdybyś ty zadał mi takie pytanie –
zaczął usłużnie wyjaśniać swoje stanowisko ślizgoński Kapitan – wtedy
można by było mówić o nieuczciwości. Jesteś bowiem gryfkiem, a one słyną z
bycia fair. Kiedy jednak ja zadaję pytanie, a jak ci wiadomo jestem
slytherkiem, wtedy mowa jest o przebiegłości, a nie o nieuczciwości, więc
mógłbyś łaskawie odpowiedzieć na to niewinne pytanie dotyczące waszej
strategii gry. Co ty na to, Potter? – twarz Draco Malfoy’a można
było w tej chwili spokojnie nazwać słodką i niewinną buzią i Harry szczerze
się roześmiał.
- Wiesz? Potrafisz być przekonujący, wręcz
rozbrajający, Malfoy, ale pomimo pewnej ilości promili szalejących w mojej
uczciwej gryfońskiej krwi, muszę odmówić ci odpowiedzi na to pytanie.
Widzisz, gdybym był pufkiem, mógłbyś mnie wkręcać, oni są naiwni, ale my
gryfki posiadamy coś takiego jak rozsądek i bardzo często nim się kierujemy.
Przykro mi, ale musisz mi zadać inne pytanie.
Tym razem Malfoy się
śmiał i radośnie oznajmił Potterowi, że towarzystwo panny Snape pozytywnie
wpływa na szare komórki zielonookiego i chyba musi coś w tym być, skoro jak
stwierdził kiedyś sam Harry, Tiara chciała go umieścić w Slytherinie.
/>
Dalsza godzina upłynęła im na szczerej rozmowie, bo Dracze wyciągnął
półlitrowego Smirnoffa, a gdy Harry bardzo chciał wiedzieć, czy Draco się
często onanizuje, Ślizgon przezornie zaproponował mu, żeby poszedł spać i
nie przejmował się nim, bo on syn Lucjusza przekima się na podłodze.
/>
******
Draco i Hermiona byli zapewne najciekawszą parą w
szkole.
Tak naprawdę mało kto był w stanie zorientować się, że coś ich
łączy. A jeśli chodzi o seks łączyło ich bardzo wiele. Hermiona jednak nie
narzucała się nigdy chłopakowi i nie traktowała go jak swojej własności,
Malfoy natomiast do osób wylewnych nie należał. Podobało mu się, że
dziewczyna rozumie go i zachowuje się tak jak obiecała, że będzie się
zachowywać.
Co prawda Lilien zrobiła mu któregoś dnia wykład na temat
potrzeb kobiet i oświadczyła, że Hermiona „długo tak nie
wytrzyma”, ale on mało się tym przejął. Jego odpowiedź była równie
zwięzła.
- Jej to odpowiada, przecież z nią na ten temat rozmawiałem.
- Zobaczymy tylko na jak długo. Dziewczyna potrzebuje czegoś więcej
niż seks, mój drogi. A zresztą sam się przekonasz.
- Ale przecież ona
się godzi na taki układ! – zdenerwował się blondyn.
-
Myślałam, ze jesteś inteligentniejszy... I cóż z tego, że się godzi? Ważne,
że nie jest to coś, czego naprawdę potrzebuje i wierz mi, zrozumie to bardzo
szybko.
Lilien machnęła z dezaprobatą swoim pokaźnym kucykiem i
odeszła w stronę biblioteki.
Oczywiście panna Snape jak zwykle musiała
mieć racje.
To co łączyło Gryfonkę i Ślizgona nie mogło trwać
wiecznie, nawet pomimo coraz szczerszych rozmów, które prowadzili ze sobą,
gdy byli już zbyt zmęczeni żeby się kochać. Po dwóch tygodniach wiedzieli
już o sobie bardzo dużo i każde z nich musiało w duchu przyznać, że nie
miało wcześniej pojęcia na temat natury i charakteru tej drugiej osoby.
/>
- Czemu ty się boisz związać z kimś na poważnie? – spytała
którejś nocy Hermiona.
- Wcale się nie boję, tylko nie chcę –
żachnął się chłopak.
- Niech ci będzie. W takim razie czemu nie
chcesz? – dziewczyna nie chciała się wdawać w żadne dyskusję i
udowadnianie swojej racji.
- Bo nie. Nie wierzę w miłość. Nie wierzę w
małżeństwo ani w stały związek i tyle.
- Jesteś cyniczny.
- Nie,
jestem realistą.
- Cynikiem.
- Realistą.
/>„Kłótnia” skończyła się jak zwykle – namiętnym seksem.
Mimo niechęci Dracona do rozmów na temat uczuć czy związków,
Hermiona tak naprawdę wiedziała dlaczego chłopak ma takie nastawienie do
relacji kobieta – mężczyzna.
Opowiedział jej o sobie tyle, że
nie sposób było się nie zorientować.
Rodzice...
Starzy Draco
Malfoya byli doskonałym przykładem małżeństwa z rozsądku. Zawsze chłodni
wobec siebie, zdyscyplinowani, wymagający wobec syna i nie popełniający
żadnych gaf towarzyskich. Każde z nich zawsze kogoś miało. A to co łączyło
Lucjusza i Narcyzę nigdy nie otarło się nawet o namiętność.
Fakt, że
Hermiona znała przyczyny zachowania swojego chłopaka nie czynił jej odporną
na uczucia i zaangażowanie. Zaangażowała się za bardzo i szybko zrozumiała
swój błąd. Dlatego mniej więcej tydzień po wspomnianej rozmowie i trzy
tygodnie od początku trwania jej związku z Draconem, Hermiona po skończonym
obiedzie wzięła go na bok i oznajmiła.
- Ja tak dłużej nie mogę. To co
nas łączy jest bez sensu.
- Bez sensu?! – chłopak wbił w nią
zdziwione spojrzenie. – Możesz jaśniej?
- Łączy nas tylko seks.
To nienormalne – Hermiona wydała mu się smutna i przybita, ale Drako
prędzej pomknąłby własny język niż objął ją „przy ludziach”,
taki już był. Co innego w sypialni. - Łączy nas dużo więcej niż kiedykolwiek
łączyło moich starych. Przecież jest ci ze mną dobrze – Draco z uporem
samca obstawał przy swojej racji
- Posłuchaj mnie. To i tak za daleko
zaszło i ja nie chcę tego dłużej ciągnąć...
- Nie rozumiem –
przerwał jaj poirytowany. – Jak daleko? O co ci chodzi? Zgodziłaś się
parzcież na taki układ. Seks i do widzenia.
- Nie słyszysz jak to
brzmi? Cynicznie. Ja tak dłużej nie mogę, rozumiesz? I tak za bardzo się
zaangażowałam, nie chcę dłużej tego ciągnąć i któregoś dnia usłyszeć adieu.
Dociera to do ciebie?
- Nie, nie rozumiem bo mi z tobą dobrze, a tobie
ze mną. I to nie ja mówię adieu – Draco popatrzył Hermionie w
oczy. Spojrzenie chłopaka było natarczywe i wyzywające.
Nie chciał
żeby z nim zrywała, bardzo nie chciał. Poczuł się dziwnie pusty, a nawet się
przestraszył, że traci coś ważnego.
- Co to znaczy, że za bardzo się
zaangażowałaś? Mi się wydaje, że niemal od początku angażujesz się bardzo
mocno, czyż nie? – blondyn nie mógł darować sobie odrobiny ironii.
/>- Nie rozumiesz, albo po prostu nie chcesz zrozumieć, Draco –
Hermiona mówiła bardzo cicho. – Dobrze wiesz o co mi chodzi. Nie wiem
tylko po co nie pozwalasz mi ze sobą kulturalnie zerwać. Chcesz się kłócić?
- Nie chcę się ani kłócić, ani zrywać – powiedział stanowczo.
- Ale je nie mogę być z tobą. Ja potrzebuje mieć kogoś naprawdę, a nie
tylko do łóżka. Mam nadzieję, że to rozumiesz, albo przynajmniej postaraj
się zrozumieć. To wcale nie jest dla mnie takie łatwe. Nie mogę pozwolić
sobie na to, żeby cierpieć później z twojego powodu... i tak zrywam
stanowczo za późno.
- Dlaczego to robisz?
- Bo nie możesz dać mi
więcej niż mi dajesz! – Hermiona niemal krzyknęła. –
Myślisz, że mi to sprawia przyjemność?
- Przecież rozmawialiśmy...
/>- Tak, rozmawialiśmy, wiem. Ale widocznie nie potrafię tak żyć. Jestem
staroświecka i nie wystarcza mi tylko seks.
- Hermiona, przemyśl to
proszę – w oczach Dracona było tyle smutku, że dziewczyna zaczęła się
zastanawiać się nad słusznością swojej decyzji. Jej wahanie trwało jednak
tylko kilka sekund. I tak za bardzo zależało jej na tym niesfornym
blondynie. Tak naprawdę chyba nawet się zakochała. Nawet bardzo się
zakochała.
- Nie, Draco. Ja tak nie mogę. Przykro mi. –
odwróciła się i niemal pobiegła korytarzem w stronę Wieży Gryffindoru..
Dopiero za pierwszym zakrętem poczuła jak po jej policzkach płyną łzy.
/>„Cholera – pomyślała i otarła je wierzchem dłoni. – Nie
będę płakała, nie ma za czym”.
Draco patrzył za oddalającą
się dziewczyną. Chciał ją zawołać, ale jakiś wewnętrzny impuls powiedział
mu, że byłby to daremny wysiłek.
Po raz pierwszy czuł się fatalnie po
zerwaniu z dziewczyną. Była najlepszą kochanką jaką miał i nawet próbował
sobie wmawiać, że chodzi tylko o fantastyczny seks, którego będzie mu
brakować. Ale pustka, którą odczuwał była zbyt duża. Nie rozumiał swoich
uczuć i nie chciał ich rozumieć, jedyne czego chciał to żeby Hermiona z nim
nie zrywała. Ale to się stało i wiedział, że stało się nieodwołalnie.
/>
******
Lilien postanowiła odwiedzić Dracona. Wyglądał marnie i
zdawało się jej, że chłopaka dotknęło jakieś nieszczęście. Rano było
wszystko okey, po południu miała wrażenie, że jeszcze chwila a Malfoy junior
wybuchnie płaczem, albo zacznie na kogoś wrzeszczeć. Nie dało się z nim z
nim pożartować, ani normalnie porozmawiać. Był nieobecny duchem..
/>Panna Snape wróciła spod prysznica, narzuciła sweterek na koszulkę i
ruszyła do dormitorium przyjaciela. Ponieważ był nie w humorze postanowiła,
że grzecznie zapuka.
- Nie ma mnie nawet dla ciebie - oznajmił od
progu grobowym głosem.
- Piłeś - usłyszał w odpowiedzi.
- Nie
piłem, piję cały czas.... – uśmiech chłopaka był smutny i ironiczny
zarazem.
- Umarł ci ktoś w rodzinie?
- Baaaaaaaardzo śmieszne
– chociaż nie był jeszcze wstawiony, Lilien zgadywała, że jeszcze ze
dwa kieliszki i będzie.
- Nie chciałam być zabawna. Nie wiem tylko co
się z tobą dzieję i próbuję ustalić przyczyny twojego doła. – Snape
uniosła sugestywnie brew i przekrzywiła z zaciekawieniem głowę.
-
Wpuść mnie, to niezdrowo pić samemu – oznajmiła dziewczyna po chwili,
gdy blondyn nie raczył odpowiedzieć. – Potowarzyszę ci.
- Nie
mam ochoty na żadne towarzystwo, nawet tak przemiłe jak twoje.
-
Jeżeli tak mówisz, to znaczy że nie chcesz mojego towarzystwa, ale
zdecydowanie go potrzebujesz. Wpuść mnie misiaczku.. umyję ci plecki.
– Lilien uśmiechnęła się zalotnie
Chłopak rzucił jej spojrzenie
„spod byka”.
- I znowu zabawny teks. Idź i mnie nie dręcz.
- Mówię poważnie umyje ci plecy.
- A co na to Harry Potter?
– Draco uśmiechnął się wyjątkowo jadowicie.
- Mało mnie to
obchodzi, kiedy mój przyjaciel jest przybity – odrzekła gładko
czarnowłosa. – Martwiłabym się za to reakcją panny Granger, nie wiem
czy nie będzie zazdrosna. W końcu to ona miała myć ci plecy.
Chłopak
roześmiał się zimno.
- Wierz mi, jej to prawdopodobnie zwisa. Dobra
wchodź, bo za chwile się rozmyślę – chłopak wpuścił Lilien i nalał jej
i sobie po kieliszku wódki. Dziewczyna nigdzie nie zauważyła soku.
-
Ale dół ci dopadł skoro pijesz na sucho – Snape spojrzała na Malfoya
ze współczuciem. – I czy możesz mi wyjaśnić dlaczego twojej
dziewczynie miałoby zwisać to że umyję ci plecy?
- Bo to już nie jest
moja dziewczyna, Lilien – Draco zrobił tragiczną minę i wychylił
kielonek. – Sayonara. Adieu. Zerwała ze mną, ponieważ jak to określiła
za bardzo zaangażowała się emocjonalnie, nie może tak dłużej... i powinna
zerwać już wcześniej.
Snape była zdziwiona, ale nie ponad miarę.
Wypiła swoją porcję i zażądała soku.
- Powiedziała, że nie jest
jej łatwo i nie chce zostać zraniona. Kto tu kurwa kogo zranił?! –
Draco nie patyczkował się z wódką i upił spory łyk prosto z gwinta.
-
Uspokój się i daj mi sok.
Chłopak podszedł do prowizorycznej lodówki
obok barku i rzucił Lilien sok pomarańczowy w kartonie.
- Tłumaczyłam
ci jak człowiekowi, że każda zdrowa psychicznie i emocjonalnie kobieta
potrzebuje czegoś więcej niż tylko seks.
- Ale ona się zgodziła na
taki układ – powtarzała swoje, jak zacięta płyta, Malfoy junior.
/>- I co z tego? – Lilien właśnie otworzyła sok i upiła łyk prosto z
kartonu. – Zresztą sam widzisz jak to brzmi; nie związek, ale układ.
- Czyżby cynicznie? – w głosie chłopaka było tyle goryczy, że
panna Snape wbiła w niego lekko zaniepokojone spojrzenie.
- Owszem,
Draco, cynicznie – odpowiedziała bardzo cicho.
- No to byś się
dogadała z Granger, bo według niej jestem cynikiem – powiedział z
goryczą Draco i nalał swojemu gościowi wódki do kieliszka. Sam natomiast
pociągnął spory łyk z butelki
- Draco – dziewczyna wypiła porcję
alkoholi i łyknęła trochę soku. – Muszę ci powiedzieć, że jeżeli
chodzi o takie sprawy jak miłość, trwały związek czy małżeństwo, a może
nawet wierność, jesteś nastawiony cynicznie. I na pewno o to chodziło
Hermionie, a nie o to, że jesteś cynikiem tak w ogóle, mam rację?
-
Tak, masz rację. Zresztą jak zwykle. Zadowolona? – Malfoy popatrzył na
dziewczynę z irytacją i złością. – Zawsze masz pieprzoną rację, kurwa
mać! Cieszysz się? Dobrze, że nie powiedziałaś a nie mówiłam,
wtedy całkiem już byś mi pokazała jakim jestem okropnym, cynicznym
człowiekiem.
Lilien objęła mocno siedzącego obok niej chłopaka.
/>- Draco, przecież wiesz, że tak nie myślę, prawda? Przestań.
Blondyn
spojrzał na przyjaciółkę i skinął lekko głową.
- Wiem, sorry –
zarumienił się lekko. – Ale dlaczego musiałaś mieć akurat w tej
sprawie cholerną rację, co, Snape? Dobra nie chcę więcej o tym mówić...
Powiedz lepiej co u ciebie i Pottera. Wyznałaś mu już miłość? – Draco
wywrócił oczami i wbił zaciekawione i smutne spojrzenie w Lilien.
-
Jeszcze nie, ale zbieram się cały czas odwagę – dziewczyna
wyszczerzyła się radośnie, zmuszając przyjaciela do bladego uśmiechu.
/>- A tak w ogóle?
- Tak w ogóle to Harry jest dla mnie dobry, daje mi
emocjonalne wsparcie i zawszę mogę na niego liczyć. Potrafi podbiec do mnie
na korytarzu tylko po to by dać mi buzi w policzek, ostatnio stracił za to
punkty u mojego starego, ale się nie przejął. Kobiety lubią okazywanie im
czułości. Także przy innych ludziach, nie tylko w zaciszu sypialni, mój
drogi.
- Przecież Granger też na mnie mogła liczyć, nadal może jeżeli
zechce... – wyglądał żałośnie gdy to mówił. - Pomógłbym jej zawsze
gdyby tylko chciała...
- A powiedziałeś jej o tym? O tym, że może na
ciebie liczyć?
- Przecież to oczywiste.
- No, sorry!
Zaśmiałabym ci się w twarz, gdyby to było zabawne, ale to jest tragiczne, bo
dotyczy moich przyjaciół. Wiesz co? Jestem blisko z Hermioną i wybacz,
jeżeli facet by mi powiedział, że mu chodzi wyłącznie o seks nie przyszłoby
mi do głowy, że mogę na niego zawsze liczyć, nie sądzisz, Draco?
/>Chłopak zarumienił się jak buraczek.
- I nie dawałeś jej tak zwanego
emocjonalnego wsparcia. Nigdy nie zdobyłeś się na żaden czuły gest, Draco.
Za to czasem robiłeś jej publiczny obciach, wiem że nie specjalnie, po
prostu lubisz się wygłupiać, ale postaw się na miejscu kobiety. My jesteśmy
nieco inne od was.
- Ale przecież ona się zgodziła...
- Boże, a
ty znowu swoje! Pewnie myślała, że to jej wystarczy i okazało się, że
jest inaczej. Rozumiesz?
- Nie, ja czuję się oszukany. Było nam ze
sobą tak cudownie...
- No właśnie i dziewczyna widocznie za bardzo
zaangażowała się emocjonalnie, nie rozumiesz? Boi się, że ją zranisz. Chyba
nie uważasz, że sprawiło jej przyjemność zerwanie z tobą, co?
-
Wyglądała na smutną... to cholera jasna, dlaczego to zrobiła?!
-
Bo nie chciała cierpieć, Draco. Zresztą skąd wiesz, że już nie cierpi?
/>- Ja za to jestem cholernie szczęśliwy, Lil.
- Wiem, że nie...
Według mnie, Hermiona się w tobie zakochała i dlatego nie chce dalej ciągnąć
tej farsy.... Skoro żal ci jedynie fantastycznego seksu, skarbie, szybko to
przebolejesz – Snape nie mogła sobie podarować lekko jadowitej ironii.
- Zakochała... Raczysz sobie ze mnie żartować. Jest zbyt...
praktyczna.
- Nawet praktycznym to się zdarza, Draco. Miłość nie
wybiera. – Lilien spojrzała na przyjaciela bardzo poważnie i
pogłaskała go po jasnych, rozczochranych włosach.
- Miłość. Ja nie
rozumiem, możesz mi wytłumaczyć czym jest owa miłość? Ja tego nie pojmuję,
dla mnie to jakaś bujda i abstrakcja, Lil. Coś co ludzie wymyślili po to, by
nie przyznawać się przed samymi sobą, że zawsze chodzi tylko o pożądanie
seksualne, które z czasem mija.
- Wesz co? Grubo się mylisz. Ja
rozumiem, że twoi starzy nie dali ci dobrego przykładu i małżeństwo kojarzy
ci się z jakimś dziwacznym, nudnym obowiązkiem, a związek z kobietą opiera
się według ciebie na nieskomplikowanym seksie, ale czas dorosnąć i
zrozumieć, że to nie do końca jest tak jak sobie ubzdurałeś, Draco.
-
No to powiedz mi co to jest miłość i co się wtedy czuje? – Draco
patrzył uważnie na Lilien. Miał tak smutne oczy, że dziewczyna musiała na
chwilę odwrócić wzrok.
Malfoy podniósł otwartą butelkę do ust,
ale Snape wyrwała mu ją z ręki i postawiła na stole. Wbiła w niego
przeszywające spojrzenie
- Ty mi powiedz – odezwała się
stanowczo, gdy chłopak wyciągnął paczkę papierosów, poczęstował ją i zapalił
sam. – Powiedz mi co się czuje, kiedy jest się zakochanym, Draco.
/>Ślizgon zaśmiał się, ale był to smutny śmiech.
- Nie mam pojęcia,
nigdy nie byłem i nie jestem zakochany.
- Nie, tobie tylko żal
fantastycznego seksu, dlatego jesteś tak przybity jak przed własnym
pogrzebem. – W słowach dziewczyny kryły się tony pokładu ironii i
sarkazmu. Wypuściła powoli dym z ust, a jej wzrok wbity w chłopaka stał się
jeszcze bardziej natarczywy. - Racja, zapomniałam.
- Daruj sobie. Sam
wiem najlepiej co czuje – Draco był rozdrażniony. – Może nie
chodzi tylko o seks. Lubię z nią rozmawiać i ma świetne poczucie humoru, i
fajnie daje się podpuszczać, chociaż ostatnio coraz rzadziej mi się to
udawało.
- To wy nawet rozmawialiście, tak? Chyba w łóżku, co? –
Lilien uśmiechnęła się szczerze i nalała sobie wódki.
- Owszem i to
były dosyć poważne rozmowy.
- Przecież nie zaprzeczam. A robiliście to
przed, po, czy w trakcie? - zażartowała
- To zależy – odciął się
chłopak. - Przy miłości francuskiej to raczej w trakcie się nie da, chyba że
uznasz za rozmowę monolog.
Lilien ze śmiechu oblała się sokiem.
/>- No, no... poczucia humoru jeszcze do końca nie straciłeś. To znaczy, że
można cię uratować.
- Jak zadajesz głupie pytania to ci głupio na nie
odpowiadam.
- Dobrze już dobrze – dziewczyna uśmiechnęła się
dobrotliwie do blondyna. – Przecież wiadomo, że po. Skądś to znam
– zarumieniła się lekko przy tych słowach. – Moje pytanie było
czysto retoryczne i odrobinę złośliwe, nie musiałeś odpowiadać.
-
Oczywiście. Po prostu chciałem – Draco uśmiechnął się smutno.
-
Jak możesz nie wierzyć w miłość, skoro ja kocham cię jak brata, a ty mnie
jak siostrę?
- Taka miłość jest możliwa.
- Tak? A jak to jest
być zakochanym w Hermionie? – nie ustępowała Lilien.
- Oj, daj
mi spokój.
- Nie dam.
- Nie jestem w niej zakochany.
- Ty
tak twierdzisz, to twój problem. Ale radzę ci dorosnąć.
- Dobra,
dobra... idę pod prysznic – spasował chłopak.
- Dobra, dobra,
jak poczekam...
- Co?!
- Zamierzam spać z tobą. Wyglądasz
jak ostatnie nieszczęście. Umyć ci plecy?
- Spoko, dam sobie radę.
/>- Pewnie, ja to nie Hermiona – dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i
puściła oko młodemu arystokracie.
- A żebyś wiedziała, że nie.
-
No widzisz? Jesteś zakochany... Nareszcie.
- Odwal się, Snape i siedź
cicho bo cię zgwałcę.
- Już się boję! – dziewczyna udała
przerażoną.
Draco się roześmiał.
- Chciałabyś...
- Nie
mogę się doczekać. Marzę o tym odkąd cię ujrzałam... – Lilien
zamrugała zalotnie. Draco cicho westchnął i machnął ręką.
- Dobra,
właź pod kołdrę i poczekaj.
- Może ci jednak umyje te plecy.
-
Wiesz co... może jednak tak...
- Nasza rozmowa jest trochę
bezsensowna.
- No to chodź ze mną pod prysznic. I tak cię nagą
widziałem i to nie raz.
- Nawzajem.
Lilien umyła
przyjacielowi plecy.
- Dobra śpij ze mną, będzie mi raźniej.
-
Tylko się w nocy nie pomyl i nie pomyśl, że ja to Hermiona
- To ty
mnie lepiej nie pomyl z Potterem.
- Nie ma strachu... masz za długie
włosy i śmierdzisz...
- Jesteś pieprznięta.
- Wiem i za to mnie
lubisz.
- Jak możesz mówić, że śmierdzę
- Żeby cię rozśmieszyć,
pacanie.
- Może skończ to robić.
- Dobrze. Kocham cię. –
Lilien przytuliła nagi policzek do pleców przyjaciela. – Jak ja bym
chciała żebyś ty zmądrzał.
- Oj, odwal się!
- Dobrze, nic
więcej nie powiem na ten temat. Ale obiecaj, że nie będziesz się chlastał.
- Nie będę... jeśli zrobisz mi dobrze ustami – chłopak zdobył
się na złośliwy smirk.
- Nie ma sprawy- Lilien się wyszczerzyła i
pokazała mu język.
- Zrobiłaś się rozwiązła.
- To wszystko przez
Pottera.
- Jasne... – Draco pochylił się i pocałował
przyjaciółkę w czoło. – Naprawdę ze mną zostaniesz?
- Aha.
Jesteś tak zakochany, że naprawdę boję się ciebie samego zostawić.
-
Przestań, Lil... – chłopak jęknął zbolałym głosem.
- Serce nie
sługa...
- Boże, Snape, ależ ty potrafisz być upierdliwa i denerwująca
– Draco spojrzał na nią z silną irytacją.
- Wiem i za to mnie
lubisz... Pogadaj z nią.
- Próbowałem.
- Już ja wiem doskonale
co mówiłeś... – skwitowała jego „próbowanie" czarnowłosa. -
Poczekaj parę dni i porozmawiaj jeszcze raz.
- Spróbuję.
-
Grzeczny chłopiec – dziewczyna podała mu ręcznik, a sama owinęła się w
drugi. Obydwa były duże, białe i puszyste.
Pół godziny później
leżeli już w wygodnym łóżku mocno do siebie przytuleni.
- Dobranoc,
Draco.
- Dobranoc... Nie wiem czy zasnę – chłopak westchnął.
/>- Zaśniesz – Lilien pogładziła jasne, wilgotne włosy przyjaciela.
- Może.
Więcej nie odezwało się żadne z nich.
Lilien
zasnęła szybko.
Draco jeszcze długo leżał, wpatrywał się w sufit i
rozmyślał.
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/star.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='star.gif' /> Kit
wróciła!!
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/star.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='star.gif' />
/>Ta przerwa Ci nawet dobrze zrobiła... party jeszcze lepsze od
poprzednich... o ile to możliwe
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' />
/>jejuś, jejuś, jak fajnie. dawaj szybko następne części
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' />
*^*Cathy*^*
27.12.2004 17:42
Jak zwykle genialne:)
Mmhm najbardziej w skrócie, to nie jest
beznadziejny, ale też nie rewelacyjny. Po prostu - dobry.
Pomimo
papierosów, pomimo przereklamowanego seksu SEKSU SeKsU. 17latki nie myślą
wyłącznie o tym, a cała sytuacja jest wręcz idylliczna... Ale to Twoja
fikcja, wszystko jest dozwolone. Całkiem w porządku sa dialogi i komentarze,
nie raz się szczerze uśmiałam. Co tam jeszcze... Nie jest to wg mnie idealna
sytuacja, w której Hermiona i Draco się łączą, ale trochę uroku to ma. Gdyby
nie ta na przemian buraczana i jąkająca się Granger na początku. Wszystko
jest plastyczne, ładne zdania. Błędy - interpunkcyje, zresztą nie ma sensu
bawić się w ich wytykanie. Fick czyta się dobrze. I dobrze, że się pojawiło
uczucie, bez tego by było jałowo... Już myślałam, ze ten seks się bedzie do
końca ciągnął. Pozdrawiam i czekam na następne częsci.
Ta
przerwa Ci nawet dobrze zrobiła... party jeszcze lepsze od poprzednich... o
ile to możliwe
Eeee..., czy Ty
myślisz, że ja tak szybko piszę?
No nie, ja ten FF już dawno
skończyłam, dlatego mogę codziennie wklejać odcinki
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />
/>Sil, ja wiem, że tu jest dużo seksu, ale jak sama zauważyłaś nie tylko o
to chodzi (chociaż to tymowy erotyk pisany przez nimfomankę
border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'
/>
PS: Już się kończy:)
Po pierwsze cieszę się, że wróciłaś Kit,
bo brak mi było nowych rozdziałów twoich FF'ów. Mam nadzieje, że pobyt w
szpitalu nie był bardzo straszny
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />
/>Mi się podoba, co prawda Hermiona jest tu totalną beksą, ale to twój FF i
to ty decydujesz jak się, kto zachowuje
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />.
/>Czekam na kolejne części, dawaj je szybko musisz nam wynagrodzić swoją nie
obecność
Powiem jedno ten ff jest świetny, miałam
okazje czytać wiele ff ale ten sprawił że aż zabrakło mi słów... z
niecierpliwością czekam na kolejne party
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' />
co
prawda Hermiona jest tu totalną
beksą,
-> Hermiona jest tu beksą?
border='0' style='vertical-align:middle' alt='blink.gif'
/>
Łoj... To chyba coś przeoczyłam.. Raz biedaczka się
załamała i zaraz beksa
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />
/>Zresztą to bardzo emocjonalnie reagująca postać, przynajmniej według
mnie.
Lubię Grangerową :]
corka_ciemnosci
27.12.2004 21:31
No
nie, ja ten FF już dawno skończyłam, dlatego mogę codziennie wklejać odcinki
To ja chyba jutro widzę
kolejny odcinek, prawda... Jak już skonczone jest to opowiadanie to ja z
miłą chęcią przeczytam je i to jak najszybciej.
Bardzo się
cieszę, że odnciki pojawiają sie w zawrotnym tempie. Może nie sa
rewelacyjne, bo błędy się zdarzają, ale ca całkiem dobre. Czytam bez
mrugnięcia okiem, nic nie jest mnie w stanie ruszyć od monitora.
/>Dzisiaj to nawet podczas czytania nie odebrałam 3 telefonów... O ile były
tylko 3, ale co tam będę sie przejmowała.
Opowiadanie wazniejsze...
/>
Pozdrawiam i czekam na jutrzejsza publikacje, która oczywiście
specjalnie dla mnie sie pojawi
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />
/>CyCuś
najwyraźniej moja znajomość gwary
uczniowskiej jest słaba, fizoluj, heh bardzo zabawne słowotwórstwo
Ja sie wcale
nie obraże jeśli jutro pojawi sie kolejna część opowiadania... a nawet wręcz
przeciwnie będe skakać ze szczęścia
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' />
Proszę. Jutro wkleję jeszcze tylko
epilog i nastąpi uroczy koniec:)
XI
TO WŁAŚNIE
MIŁOŚĆ
Can't explain
all the feelings that you're making me feel
My heart's in
overdrive and you're behind the steering wheel
Touching you,
touching me
Touching you, God you're touching me (…)
/>
I wanna kiss you every minute, every hour, every day
You got
me in a spin but everything is A.OK!
Touching you, touching me
/>Touching you, God you're touching me (…)
I believe
in a thing called love
Just listen to the rhythm of my hart
/>There's a chance we could make it now
We'll be rocking
'til the sun goes down
I believe in a thing called love
/>Ooh! Guitar!
[Darkness, I believe in a think called love]
Your eyes, tell me how you want me,
I can feel it in
your heart beat,
I know you like what you see
Hold me, I'll
give you all that you need,
Wrap your love around me
You're
so excited,
I can feel you getting hotter, oh baby
I'll take
you down, I'll take you down
Where no one's ever gone before
And if you want more, if you want more
More, more (…)
/>
You told me, I'm the only woman for you
Nobody does you
like I do
Then make a move before you try
And go much farther,
oh baby
You are the one, you, you are the one
And heaven waits
here at my door
And if you want more,
If you want more, more,
more
Then, Jump!
For my love
Jump in!
/>And feel my touch
Jump, if you want to taste my kisses in the night
then,
Jump for my love
I know my heart can make you happy
/>Jump in!
You know these arms can feel you up
Jump, if you
want to taste my kisses in the night then,
Jump! For my love
/>
When you are next to me,
Oh, I come alive
Your love
hurts inside
Oh, it feels so right
Come to me if you want me
tonight
[Girls Aloud, Jump]
Kończył się
październik i zaczęły się regularne treningi Quiddicha.
- Dobra, to wy
sobie dziś poćwiczcie, my możemy jutro – Draco uśmiechnął się blado do
Harry’ego, a Gryfoni patrzyli ze zdziwieniem na Kapitanów obu drużyn..
Malfoy był przygaszony i Potter doskonale wiedział dlaczego. Już kila
razy próbował porozmawiać z Hermioną, przekonywał ją, że podjęła pochopną
decyzję i żeby przemyślała wszystko jeszcze raz. Ale ona nie chciała go
wcale słuchać. Wyglądała na nieszczęśliwą, a Harry, mimo tego, że obiecał
Draconowi wiele cierpienia za skrzywdzenie przyjaciółki, jakoś nie kwapił
się karać Ślizgona, który wyglądał jeszcze markotniej od orzechowookiej
Panny Omnibus.
Lilien ze smutkiem patrzyła na swoją bliską koleżankę z
"wrogiego obozu".
„Muszę z nią pogadać. Niech Harry
mówi, co chce, ale ona szczerze nie porozmawia z drugim facetem, nawet
przyjacielem” – pomyślała.
- Jesteś pewien, Malfoy?
– zielonooki Kapitan Gryffindoru popatrzył na niego niemal z troską. -
W porządku, serio, ja i tak nie czuję się dzisiaj w nastroju do treningu,
boisko jest wasze – Draco starał się unikać wzrokU Hermiony, ona zaś
czyniła to samo z bardzo dobrym skutkiem.
- Dzięki, Malfoy –
Harry z wyrzutem spojrzał na jedną ze swoich zawodniczek i wyszedł jako
pierwszy na środek boiska.
- Czemu wracacie? – spytał
Severus, który właśnie szedł na boisko, popatrzeć jak gra jego drużyna.
Miała do niego dołączyć za chwilę Arabell i obejrzeć z nim trening
Ślizgonów.
- No, bo chcieli ćwiczyć Gryfoni, niech mają. My możemy
poćwiczyć jutro, poza tym nie czuję się dziś najlepiej.
- Ty ostatnio
w ogóle nie czujesz się najlepiej – z politowaniem powiedział Severus.
– Wiesz, co? Może chcesz pogadać z chrzestnym, tak szczerze i od
serca, co? – dodał, gdy reszta Drużyny się odeszła.
- Eee...
/>- Żadnych potterowskich dialogów sobie nie życzę – uciął Snape.
– Dziś o dziewiętnastej u mnie w gabinecie, musimy pogadać. Zobaczysz,
że ci ulży.
- Jasne... – Draco wolał się nie spierać, Severus
miał zbyt poważną minę.
- No i co? – spytała de Lincourt,
wyłaniając się zza pleców Severusa.
- Gryfoni grają, nie ma co oglądać
– szybko oznajmił Severus.
- O! A ja mam ochotę
popatrzeć! Dotrzymasz mi towarzystwa, Severusie? – uśmiechnęła się
rozbrajająco i Snape nie miał innego wyboru, jak przez godzinę wysłuchiwać,
zagrzewających Gryfonów do walki, okrzyków Arabell.
„Albo się
starzeję, albo mam fioła na jej punkcie” – pomyślał w pewnym
momencie. Za chwile doszedł do słusznego wniosku, że to drugie zdanie jest
prawdziwsze. Szalał za nią, myślał o niej niemal cały czas. No i dla niej
był w stanie obejrzeć trening Quiddicha Gryfonów, chociaż Harry z daleka
wyglądał zupełnie jak James...
„Jak mu powiedzieć, że
zostanie ojcem? – myślała Arabell. – Najlepiej wprost, prawda?
Powiem przy najbliższej okazji”.
Kobieta czuła wewnętrzny
spokój. W jakiś sposób intuicyjnie wyczuwała, że Severus nie będzie zły.
Obawiała się raczej jego zaskoczenia, konsternacji, w końcu trochę już go
poznała.
„Arabell, będziesz musiała być delikatna” –
pomyślała nie bez rozbawienia profesor Obrony przed Czarną Magią.
/>******
- Jeżeli tak jest, to powiedz jej, że ci na niej zależy
– spokojnie orzekł Severus po półgodzinnej rozmowie z Draconem
-
Łatwo ci mówić. Powie, że mi zależy tylko na jednym i każe się odwalić.
/>- A mówiłeś jej, że ci na niej zależy? Skąd wiesz jak zareaguje?
-
Jakżeś taki mądry, to czemu nie powiesz de Lincourt, że jest ci bliska i że
ci zależy, co? Nie patrz tak na mnie, cała szkoła wie o waszym romansie
– Draco był naburmuszony i smutny.
- Draco, my sobie, jak
widzisz, dajemy radę – Snape wyglądał na lekko rozdrażnionego. - Nie
bój się, powiem jej, chociaż to nie takie łatwe i wiąże się z
zaangażowaniem...
- Ano, właśnie! – wszedł mu w słowo Draco.
- I tu cię mam. Ale w takim razie wolisz cierpieć?
- Nie, ja się
już tak nie boję zaangażowania, ale to takie... Ona jest jedyną dziewczyną
wzwiązekzktórąmógłbymsięzaangażowaćalebojęsiężemnieodtrąci – bardzo
szybko i bardzo niewyraźnie powiedział Draco, mocno się rumieniąc.
/>„Zakochał się jak nic” – pomyślał Severus z czułością
- Możesz powtórzyć, drogi chrześniaku? Nic nie zrozumiałem –
Mistrz Eliksirów miał dziwną minę. – Masz, napij się Magicznej Cioci,
to dobry, mocny i szlachetny bimber pędzony przeze mnie za cichą zgodą
dyrektora, ale o tym cicho-sza – Snape zrobił minę konspiratora. -
Napij się i powiedz jeszcze raz, powoli i spokojnie, o co ci chodzi. Nie mam
zamiaru ćwiczyć na tobie Legilimencji, liczę na szczerość.
Draco
okazał się zafascynowany Magiczną Ciocią.
- To jest pyszne –
powiedział. – Co ty wujku dodajesz, że ma taki zajefajny smaczek?
/>- Po pierwsze, mów po ludzku, a nie po mugolsku, a po drugie, nie mogę ci
powiedzieć, bo to moja słodka tajemnica.
- Rozumiem, mam tylko prośbę.
Ponieważ stoję Potterowi jeszcze jedną wódkę – Draco zignorował minę
nauczyciela z serii „co ta młodzież po nocach wyrabia w
dormitoriach” i ciągnął niezrażony dalej – to czy mógłbyś mi
odpalić jedną flaszkę, a nawet dwie, drugą dla mnie na jakąś okazję, bo to
jest świetne.
- Najpierw powiedz po angielsku, a nie po angielskiemu,
to, co mówiłeś wcześniej, a co do bimbru, dogadamy się później –
orzekł Severus i splótł ramiona w geście oczekiwania. – Słucham.
/>- Ona jest jedyną dziewczyną – Draco się zawahał, ale wzrok Severusa
był ciepły (sic!) i łagodny, co zdarzało się niezwykle rzadko i chłopak
podjął temat zwierzania się - w związek, z którą mógłbym się zaangażować,
ale boję się, że mnie odtrąci... A raczej już odtrąciła i zrobi to pewnie po
raz drugi.
- Co za fatalizm. Bądź z nią szczery.
- I kto to
mówi?
- Cicho bądź, bo ci bimbru nie dam – Severus uśmiechnął
się złośliwie.
- My, mężczyźni jesteśmy emocjonalnie zubożali w
stosunku do kobiet – powiedział nagle Draco.- Zwłaszcza tacy jak ja,
którzy nie wierzą w szczere uczucie, i którzy uciekają od zaangażowania. To
żałosne.
- To prawda – Severus popatrzył ze zdziwieniem na
Dracona, który powiedział na głos słowa, których on sam obawiał się wymówić.
- Ona ma mnie za płytkiego samca – Draco popatrzył z miną
skazańca na swojego opiekuna i ojca chrzestnego w jednym. – Myśli, że
mi tylko na seksie zależy i na niczym więcej, ale ja za nią tęsknię tak w
ogóle.
- To jej o tym powiedz.
- A ona mi znowu odpowie sayonara
i goodbye, tak? – żałośnie stwierdził blondwłosy Casanova i dolał
sobie troszeczkę bimbru. Severus zrobił to samo.
- Wiesz, zawsze jest
to ryzyko... Musisz spróbować.
- Ale powiem ci tak szczerzę, chociaż
się tego wstydzę...
- Tak? Nie martw się, nie będę z ciebie drwił,
Draco – Snape łyknął trochę ze szklanki i lekko się skrzywił, bo
trunek był bardzo mocny chociaż słodkawy w smaku.
- No, wiesz, ja się
po prostu boję, że dostanę kosza, nie wiem, co wtedy zrobię. Tak bardzo mi
zależy na tym, żeby do mnie wróciła, że cholernie boję się odrzucenia,
rozumiesz, drogi ojcze chrzestny?
Severus ciężko westchnął. Zastanowił
się, co sam by zrobił, gdyby Arabell go rzuciła. Czułby się paskudnie.
/>- Wiem, co masz na myśli, naprawdę – powiedział po chwili milczenia
i zatopił spojrzenie swoich czarnych, bezdennych oczu w szarych tęczówkach
chłopaka.
- Ja wiem, że w końcu muszę się odważyć. Żeby było
zabawniej, to właśnie seksu brakuje mi w najmniejszym stopniu, chociaż też
za tym tęsknię, a na początku cholernie mi doskwierał brak miłosnych
uniesień z Hermioną. Brakuje mi jej uśmiechu, ciętych odpowiedzi, jej
poczucia humoru, jej bliskości i ciepła, tego jak potrafiła mnie słuchać,
pocieszyć, poprawić mi nastrój. Ależ byłem kretynem, że nie okazywałem jej
jak wiele dla mnie znaczy.... Boże, co ja mówię! – Draco jednym
haustem wypił resztę bimbru i zapalił papierosa.
- Nie obraź się,
Dracze, ale gadasz jak zakochany – powiedział Severus i obserwował
nietypową reakcję swojego ucznia.
Malfoy, co prawda, spojrzał koso na
Mistrza Eliksirów, ale ani się nie zaperzył, ani nie zdenerwował.
-
Widzisz, ty też to mówisz. Lilien tak samo zdiagnozowała moją chorobę. Może
Granger rzuciła na mnie jakiś czar miłosny? – próbował zażartować, ale
sam uśmiechnął się bardzo smutno do tego „przypuszczenia”.
/>- Ech, to może są i czary, ale nie tego typu – Snape pokręcił
przecząco głową i nalał sobie kolejną porcję Magicznej Cioci, chłopak jednak
dał znak nauczycielowi, że nie chce więcej, gdy ten spróbował dolać alkoholu
także do jego szklaneczki.
- Sam sobie muszę z tym poradzić, dobrze o
tym wiem. Zbyt wiele Magicznej Cioci może mi tylko zaszkodzić, a nie pomóc w
rozwiązaniu mojego powikłanego życia emocjonalnego.
- Draco, przestań,
bo zaczynam mieć wątpliwości, co do tego, który z nas jest dorosły –
zażartował mile zaskoczony dojrzałą postawą młodzieńca Severus. Ślizgon
uśmiechnął się smutno, a na jego policzkach wykwitł lekki rumieniec.
/>Obydwaj mężczyźni siedzieli w ciszy przez kilka chwil.
- Kiedy
idziesz odwiedzić mamę? - spytał z troską w głosie Severus.
- Jutro.
Ostatnio z nią coraz lepiej. Pytała mnie w zeszłym tygodniu jak tam w szkole
i czy w końcu zechciała spotykać się ze mną jakaś porządna dziewczyna, i czy
umówiła się ze mną na więcej niż trzy randki. I co ja jej mogłem powiedzieć?
Że jest taka jedna, na której mi zależy, ale pozwoliłem jej odejść, bo nie
okazałem jej swojego zaangażowania i zachowywałem się jak zimny drań? No,
sam powiedz – gorzkie, pełne smutku słowa lekko zirytowały
Snape’a.
- Draco, przestań się zadręczać, po prostu porozmawiaj
z Hermioną. Mogę ci tylko powiedzieć, że ona wcale nie wygląda na szczęśliwą
i według mnie masz u niej nie tylko szansę, ale ogromną szansę, musisz tylko
odpowiednio się zachować. Nie bądź macho i tyle.
Chłopak westchnął.
- Masz rację. Dzięki za rozmowę i za poczęstunek – kiwnął głową
w kierunku pustej szklanki. – Pójdę już do siebie, mam o czym myśleć w
samotności.
Wstał i ruszył do drzwi.
- Draco, poczekaj, chciałeś
dwie butelki bimbru. – Severus wstał i podszedł do dobrze wyposażonego
barku. – Proszę – powiedział i podał młodzieńcowi dwie Magiczne
Ciocie. – Nie spij Pottera, bo i tak wolno myśli.
- Nie ma
strachu – chłopak szczerze się uśmiechnął. – Dobranoc i jeszcze
raz dzięki za rozmowę. Trochę się wygadałem i mi ulżyło. Życzę szczęścia z
de Lincourt.
- Nie dziękuję, nie chcę zapeszyć. Trzymaj się Draco,
będzie dobrze, zobaczysz
- Obyś miał rację – Ślizgon wyszedł i
zamyślony ruszył w kierunku pokoju wspólnego Domu Węża.
******
Była pierwsza sobotnia noc listopadowa. A raczej późny wieczór. Na
dworze było jednak ciemno jak w nocy, wiał porywisty wiatr, a deszcz
zaciekle zacinał o szyby okien Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
/>Severus wpatrywał się w niemal czarny jak jego oczy krajobraz za oknem.
Miał wrażenie, że deszcz w końcu doprowadzi do popękania szyb.
Drzwi
za nim otworzyły się z cichutkim skrzypieniem i Severus nadstawił uszu.
/>- Sever – usłyszał cichy, miękki szept kobiety.
- Co tu
robisz, Arabell? – zapytał nie odwracając się od okna, zafascynowany
gwałtownością i wściekłością burzy. Niebo przecięła błyskawica i dał się
słyszeć niezbyt odległy huk grzmotu.
- Boisz się burzy? – de
Lincourt nie potrzebowała światła by oczami wyobraźni zobaczyć lekki
ironiczny uśmiech Mistrza Eliksirów, powodujący nikłe wygięcie kącików
wąskich warg.
- Nie, burze są mi całkowicie obojętne, – odrzekła
cicho – ale ty nie – powiedziała to i wcale nie przyszło jej to
z trudem. Severus wyglądał tak, jakby nie dosłyszał drugiej części zdania.
Oczy kobiety powoli przyzwyczaiły się do ciemności. Widziała teraz wyraźnie
jego sylwetkę na tle niemal czarnego okna.
- Ja uwielbiam burze... Jak
takie potężne zjawisko natury może być dla kogokolwiek obojętne? Burzy można
się bać, albo jej nienawidzić, zupełnie jak mnie – w głosie
Snape’a dało się wyczuć gorzką ironię i sarkazm. – Tylko dziwni
ludzie kochają ten żywioł. Dziwacy, samotnicy i tym podobni.
-
Uważasz, że jestem nienormalna? – spytała łagodnie, kładąc mu rękę na
ramieniu.
- Bo mówisz, że burza jest ci obojętna? – odpowiedział
zapytaniem.
- Bo mówię, że ty nie jesteś mi obojętny, Sev –
wyszeptała mu do ucha, wspinając się na palce.
Mężczyzna odwrócił się
do niej przodem. Było ciemno, ale wyraźnie widział jej ciemnoniebieskie oczy
wpatrujące się niego z powagą.
- Bredzisz, Bell – szepnął cicho
i wsunął dłonie w jej rozpuszczone, miedziane włosy.
- Nie bredzę
– uśmiechnęła się ciepło i przywarła mocno do jego twardego, silnego
ciała.
Severus pochylił się i delikatnie musnął wargami jej czoło.
/>- Czemu przyszłaś?
- Bo tęskniłam, chciałam być przy tobie... z
tobą. Chciałam porozmawiać, ale teraz... – zawahała się i zamknęła
oczy.
- Tak? – wyszeptał do jej ucha. Czuła jego ciepły oddech i
słyszała miarowe bicie serca.
Uśmiechnęła się w duchu na myśl o tym,
jak setki razy na korytarzu słyszała w rozmowach uczniów, że Snape serca nie
ma.
- Chce się z tobą kochać – szepnęła.
- Nimfomanka
– zadrwił, ale wyczuła w jego głosie ciepło i czułość. – Już
myślałem, że coś do mnie czujesz, a tobie chodzi tylko o seks.
-
Oczywiście, a co myślałeś niepoprawny romantyku? – odpowiedziała mu
żartobliwie.
Severus cicho się zaśmiał. Rzadko kiedy śmiał się w ten
sposób. Kiedyś robił tak przy swojej ukochanej żonie, teraz przy dwóch
kobietach, które zawładnęły jego sercem. Lilien i Arabell. Był to ciepły i
miło brzmiący śmiech. Niemal dobroduszny.
Kobieta delikatnie
pocałowała szyję swojego kochanka, a mężczyzna przytulił ją do siebie
mocniej. Powoli zaczęła rozpinać guziki jego czarnej koszuli i całowała
każdy odkryty fragment skóry Severusa.
Znała na pamięć rozkład jego
prywatnego pokoju, więc brak światła nie przeszkadzał jej w podprowadzeniu
Mistrza Eliksirów do głębokiego fotela. Pchnęła go lekko na wygodne
siedzenia a sama usiadła okrakiem na jego kolanach. Odepchnęła jego dłonie,
gdy sięgnął pod obcisłą granatową bluzkę.
Zamruczał z niezadowolenia.
- Sev, pozwól mi się sobą zająć, dobrze? – Arabell miała ochotę
chociaż raz odwdzięczyć się za wszystkie cudowne pieszczoty, którymi ją
zawsze obdarzał.
- A jak nie pozwolę? – spytał przekornie.
/>- To cię zwiążę magicznymi więzami – odrzekła spokojnie.
-
Ostra jesteś - zażartował.
- Owszem, jestem i nie zmuszaj mnie do tego
żebym ci pokazała, jak bardzo – Arabell szeptała do ucha mężczyzny, a
jej dłonie powoli rozpinały ostatnie guziki jego jedwabnej koszuli.
-
Będę w takim razie grzeczny – powiedział z delikatną nutką drwiny w
głosie i pozwolił jej na delikatne pieszczoty.
Arabell całowała klatkę
piersiową Severusa, a dłońmi pieściła jego płaski brzuch. Mężczyzna
westchnął cicho, kiedyl zaczęła ssać delikatnie jego sutek. Odsunęła się od
niego nieco, żeby swobodnie rozpiąć czarne spodnie Mistrza Eliksirów.
Severus ujął jej twarz w dłonie i delikatnie pocałował miękkie wargi
kobiety. Rozchyliła usta, pozwalając mu na głęboki, zmysłowy i czuły
pocałunek.
- Jesteś wyjątkowa – wyszeptał jej do ucha i tym
razem to Arabell odnalazła jego usta, by obdarzyć go namiętnym i gwałtownym
pocałunkiem.
Odsunęła się po chwili i uklękła przed nim, by ściągnąć
swojemu kochankowi spodnie i bokserki. Snape teraz przedstawiał sobą ciekawy
widok (a raczej przedstawiałby, gdyby był widoczny w jakimkolwiek świetle),
bo został w samych (czarnych, oczywiście) skarpetkach.
Arabell
delikatnie pieściła wnętrze ud mężczyzny. Jej palce ześlizgnęły się na jego
twardą męskość i Severus wciągnął ze świstem powietrze.
Objęła członek
jedną dłonią, a palcami drugiej pieściła jądra kochanka. Jej usta musnęły
delikatnie żołądź. Poczuła, jak pod wpływem jej pieszczot męskość zwiększa
swoje rozmiary.
- Bell... – jęknął cicho Severus i wsunął palce
we włosy kobiety przyciągając ja do swojego rozpalonego ciała.
Ssała
delikatnie główkę, pomagając sobie pieszczotami rąk i chociaż mężczyzna
obiecał sobie w duchu, że będzie nad sobą panował, na nic to się zdało.
Jęczał bezwiednie z rozkoszy, a jego dłonie zacisnęły się mocno na włosach
kochanki.
Doprowadziła go niemal do utraty zmysłów. Spełnienie, które
osiągnął było tak silne, że z jego oczu popłynęły łzy.
Arabell
przełknęła nasienie i przytuliła policzek do uda mężczyzny. Tak bardzo
chciała mu powiedzieć, że go kocha, i że jest szczęśliwa nosząc pod sercem
jego dziecko, ale nie wiedziała jak.
Po kilku chwilach poczuła
jak silne dłonie obejmują jej ramiona i unoszą ją z klęczek. Severus
posadził ją sobie na kolanach i mocno ją przytulił. Słyszała jak jego serce
powoli odzyskuje spokojniejszy rytm. Zamknęła oczy poddając się pieszczotom
jego dłoni, które delikatnie gładziły jej plecy, kark i włosy.
-
Wszystko w porządku? – spytał po chwili z troską.
- Tak –
szepnęła. – Ja tak naprawdę... chciałam ci coś powiedzieć –
cieszyła się, że jest ciemno, bo to było o wiele trudniejsze niż myślała, a
tak chociaż nie musiała mu patrzeć w oczy.
- Mhm? – wymruczał i
pochylił się, by pocałować ją w policzek.
- Wiesz... będę miała z tobą
dziecko – wypaliła i przełknęła głośno ślinę.
Cisza, która
zapadła po tych słowach, przeraziła ją bardziej niż gdyby wrzasnął
„co?”, „jak mogłaś?”, albo coś w tym stylu.
-
Ja nie chciałam... – zaczęła się tłumaczyć ze strachem, ale Severus
położył palce na jej ustach.
- Cii... – szepnął.
Wiadomość
poraziła go jak piorun, ale nie czuł się ani zły, ani oszukany, poczuł coś o
wiele bardziej niepokojącego. Poczuł się szczęśliwy. Ale, czy rzeczywiście
to było niepokojące? Przecież chciał być z tą kobietą. Naprawdę chciał i
dziecko mu nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
- Jesteś pewna?
– spytał i pocałował jej dłoń
- Tak.. To już czwarty tydzień,
robiłam sobie test odpowiednim eliksirem. Ja wiem, że to dla ciebie
zaskoczenie i chcę tego dziecka, ale jeżeli ty się nie zgodzisz... to
trudno... – mówiła cicho i niepewnie, a głos jej drżał.
Zamknął
jej usta delikatnym pocałunkiem.
- Nic nie mów – wyszeptał.
Położył dłoń na jej brzuchu. –Będę ojcem? To już drugi raz w moim
życiu, tym razem powinienem sobie poradzić.
Nie mogła uwierzyć w to,
co usłyszała. Uśmiechnęła się przez łzy.
- No, co ty? Jesteś świetnym
pedagogiem i wychowawcą, czyżbyś wątpił w swoje zdolności, Severusie?
– zażartowała.
- Nie, tylko poprzednio nie miałem zbyt wielkiej
praktyki. Lil wychowywała ciotka... była taka sytuacja... – westchnął
głośno. – Wiesz, kiedyś ci opowiem.
- Dobrze. Teraz już wiem,
dlaczego masz takie świetne kontakty z młodzieżą – pozwoliła sobie na
odrobinę sarkazmu.
- Nie igraj ze mną, de Lincourt – Severus
udawał, że jest zły.
- Bo co mi zrobisz? – roześmiała się
kobieta. Poczuła się szczęśliwa, nie mogła uwierzyć, że on tak samo cieszy
się z tego dziecka jak ona.
- Coś wymyślę.
Severus podniósł
Arabell, wstał i podszedł po omacku do łóżka, na którym ją wygodnie ułożył.
Powoli zdjął z niej bluzkę i rozpiął stanik. Po chwili czuła jego delikatne,
silne dłonie błądzące po ciele i wargi muskające jej piersi. Jęknęła
cichutko.
- Jestem przy nadziei i trzeba się ze mną obchodzić
delikatnie.
- Przecież chciałaś się kochać – Severus pocałował
jej ciepłe wargi.
- Ja tak, ale nie wiem czy ono nie ma nic przeciwko
temu – zażartowała pokazując na swój, jeszcze płaski brzuch.
/>Severus uśmiechnął się i nic sobie nie robił z udawanych protestów
Arabell, ściągnął z niej obcisłe, czarne dżinsy.
Pocałował delikatnie
brzuch kobiety i przyłożył do niego ucho. Odchylił się i palcem postukał w
napiętą skórę.
- Tu tata – powiedział cicho. – Jesteś tam,
mały? Synku?
- A skąd wiesz, że to on? Wypraszam sobie, to na pewno
jest dziewczynka.
- O, a ty skąd wiesz?
- Na tej samej zasadzie,
co ty.
Severus przystawił jeszcze raz głowę do brzucha kobiety.
/>- Mówi, że nie ma nic przeciwko temu, żeby mama się trochę pokochała
– stwierdził z powagą i jeszcze raz ucałował usta de Lincourt.
-
W takim razie miałeś racje, to facet – nie bez złośliwości odrzekła
Arabell, gdy oderwał swoje wargi od jej warg.
- Ach, wy kobiety.
Myślicie, że my tylko o jednym – zawiesił głos i po chwili dodał z
rozbrajającym uśmiechem - i macie rację.
Arabell zaśmiała się i objęła
mocno swojego kochanka.
Tak delikatnie, jak tej nocy nie kochali
się nigdy wcześniej. Poruszali się powolutku, a w ciszy i ciemności
otulającej pomieszczenie dało się słyszeć jedynie szepty, westchnienia i
jęki obojga kochanków. Później Arabell zasnęła wtulona w męskie, ciepłe
ciało. Czuła się bezpiecznie i bardzo dobrze.
******
/>Hermiona chodziła przybita i smutna, ale coraz lepiej potrafiła się
maskować chociaż serce się jej krajało, gdy widziała smutne oczy Ślizgona,
któremu dała gigantycznego kosza miesiąc wcześniej. Przechodziła właśnie
obok Severusa, który lekko się do niej uśmiechnął, gdy powiedział
„dzień dobry, sir”. Było to dla niej zaskoczeniem, chociaż
niewielkim, bo nauczyciel od tygodnia miał niebywale dobry humor i nie
odejmował Gryfonom punktów tak często. Hermiona zdołała też zauważyć, że de
Lincourt stała się także bardziej wyrozumiał.
„Chociaż oni są
szczęśliwi” – pomyślała na poły sarkastycznie, na poły ze
smutkiem.
Była sobota i szła z biblioteki na obiad, który miał
rozpocząć się za kwadrans. Ron się do niej nie odzywał od jakiegoś czasu, co
było jej absolutnie na rękę. Zbliżyła się za to do Luny i Ginny, stały się
przyjaciółkami. Lilien ostatnio trochę jej unikała, ale nie była zła, raczej
nie wiedziała, jak ma rozmawiać z orzechowooką, za co Hermiona nie potrafiła
jej winić. Była przecież przyjaciółką Dracona.
„O wilku
mowa” – pomyślała Hermiona, gdy usłyszała za plecami znajomy,
dziewczęcy głos.
- Poczekaj, Herm!
- Cześć, Lil –
dziewczyna odwróciła się i nieśmiało uśmiechnęła. Ona też nie wiedziała jak
ma rozmawiać z panną Snape, czuła się w jakiś sposób winna wobec niej.
Lilien także kochała Dracona, tylko w inny sposób.
Tak, Hermiona
kochała tego niepoprawnego drania z blond włosami i zabójczym zimnym
spojrzeniu szarych oczu, a przyznanie się przed sobą do siły własnych uczuć
wcale nie ułatwiało jej próby zapomnienia o chłopaku.
- Chcę pogadać
po kolacji, dobra? – Lilien uśmiechała się przyjaźnie.
- Dobrze
– Hermiona popatrzyła na nią z zaciekawieniem. Doskonale wiedziała o
czym Ślizgonka chce rozmawiać i jęknęła w duchu, ale nie chciała być
niemiła.
*
Ron niestety był już w Wielkiej Sali. On i
kilkoro uczniów z Hufflepuffu. Powoli schodzili się ludzie z innych Domów.
Hermiona usiadła jak najdalej od Weasleya
Ronald popatrzył na
nią ironicznie i bardzo zimno, tak jakby była zwykłąpuszczalską.
/>„No, ale za kogo on mnie ma?” – pomyślała smutno.
/>Wszedł Draco i posłał jej smutne spojrzenie... jak zwykle i spokojnie
usiadł przy swoim stole.
- Książe cię porzucił? – spytał Ron i
jadowicie się uśmiechnął. Hermiona nie miała ochoty opowiadać, kto kogo
porzucił. I zignorowała „przyjaciela”.
- Już znudziła mu
się mała szlamowata panna Kopciuszek – dziewczyna zacisnęła zęby.
Miała ochotę wstać i mu przywalić, ale nie chciała marnować energii na
takiego głąba.
„Jak się nie odezwę, da mi spokój” –
pomyślała, ale za chwilę dowiedziała się, jak bardzo się myliła.
/>Ronald wstał i usiadł obok niej. Zamknęła oczy i westchnęła cicho.
-
Jak często się z nim pieprzyłaś? – spytał ze słodkim uśmiechem,
nachylając się do jej ucha.
- Nie pieprzyłam się z nim, tylko
uprawiałam miłość fizyczną, Weasley – syknęła przez zęby, chociaż
miała się nie odzywać.
- Brakuje ci tego, kochanie? – zadrwił.
Owszem, brakowało jej. Brakowało jej wszystkiego, co wiązało się z
Malfoyem, nawet takich głupstw, którymi jej robił obciach, jak wtedy z
żeglowaniem...
- Daj mi spokój, Ron – szepnęła, oblewając się
rumieńcem.
Lilien i Draco z niepokojem patrzyli na stół
Gryfonów, gdzie była dopiero jedna czwarta uczniów
- Znowu jej
dokucza, a nie robił tego już tak długo – Lilien pokiwała głową z
politowaniem.
- Jak tak bardzo o tym marzy, to mu po prostu przyłożę
– syknął Draco.
- Lepiej pogadaj z Hermioną, tchórzu –
dziewczyna rzucała mu pełne czułości, ale i zniecierpliwione spojrzenie.
Draco wywrócił oczami.
- Pogadam - zarumienił się, wymawiając to
słowo.
- Chyba na greckie kalendy* – zadrwiła Lilien i
popatrzyła na nową falę uczniów wlewających się do Sali.
-
Pogadam! – już pewniej powtórzył Ślizgon i popatrzył na
przyjaciółkę z irytacją.
- Wolisz chyba gadać z własną ręką –
dalej drażniła go Snape.
- Słuchaj, nie bądź dla mnie jak taka Weasley
jest dla Hermiony, okey?! – zdenerwował się chłopak.
- Nie,
po prostu próbuję cię do czegoś zmobilizować... No, sorry za tą niewybredną
aluzję, Draco – uśmiechnęła się przepraszająco, widząc, że ma minę
hipogryfa - mordercy i Malfoy tylko pokręcił z dezaprobatą swoją blond
głową.
Obydwoje jak jeden mąż spojrzeli na stół Gryffindoru.
/>- Dać ci spokój? A nie potrzebujesz pocieszenia? – Ron obleśnie się
uśmiechnął i położył poufale dłoń na ramieniu Hermiony. – Mogę cię
pocieszyć, chociaż nie mam tyle kasy, co Malfoy, księżniczko.
- Mam
gdzieś czyjąkolwiek kasę i dobrze o tym wiesz. Zabierz łapy, bo nie ręczę za
siebie – dziewczyna była zła i bliska łez.
- Kurwa, zaraz
tam podejdę i dam mu w ryj – powiedział cicho Draco, patrząc jak
Hermiona wzdryga się od niechcianych objęć Weasleya.
Lilien pogłaskała
go po plecach.
- Uspokój się, ona sobie poradzi, a poza tym, zaraz
przyjdzie Harry i go utemperuje.
- Miałem z nim pić wódkę. Ma dziś
przyjść do mnie.
- O, będziecie obgadywać kobiety?
- A co, tylko
wam wolno? – spytał zaczepnie i uśmiechnął się szeroko. – Nie
bój nic, nie dam złego słowa o tobie powiedzieć.
- Nie dasz, bo sam
będziesz o mnie mówił baaaaaaardzo dobrze – zadrwiła Lilien i
pocałowała go w policzek.
Hermionie ścisnęło się serce na ten
widok. Jak ona chciała być teraz na miejscu Lilien. Zazdrościła jej, ale nie
tak zawistnie, bo wiedziała, że między nimi nie ma nic więcej jak braterska
miłość.
- Och, Wielki Draco łatwo sobie znajduje pocieszenie, nie?
– drwił Ron prosto do jej ucha.
- Nie obrażaj Lilien ani
Malfoya, dobrze ci radzę – warknął ktoś obok. – I odsuń się od
Hermiony, bo ona nie ma zamiaru siedzieć obok ciebie – Harry spojrzał
ze złością na Weasleya.
Ron wstał.
- Jasne, Harry –
powiedział lepkim jak miód głosem. – Siadaj sobie obok panienki Ja
Wolę Bogate Chamskie Arystokratyczne Świnie – powiedział głośno i
wyraźnie. Wszyscy uczniowie spojrzeli w jego kierunku.
- Jeszcze jedno
słowo, a cię strzelę w ryj – syknął Harry.
- Odeszła mi ochota
na jedzenie przy takiej dziwce jak ty – syknął do ucha dziewczyny
Ronald i wyszedł z Sali.
- No i co się lampicie?! – Krzyknął
na zaciekawionych uczniów Potter.
Ludzie powoli odwracali wzrok i
zajmowali miejsca przy stołach.
Draco ze smutkiem patrzył jak
Hermiona heroicznie powstrzymuje łzy.
- Jeżeli ją chociaż jednym
słowem obraził, to go zabiję – powiedział bardzo cicho.
- I
pójdziesz siedzieć – Lilien westchnęła. – Lepiej zajmij się
Hermioną, nie Weasleyem.
- A kto zajmie się tym bucem, żeby dał jej
spokój?
- Sam przed chwilą widziałeś – wzruszyła ramionami
Ślizgonka.
- Och, Wielki Harry Rycerski Gryfon – z drwiną
powiedział Draco.
- No wiesz? Zazdrosny o mojego chłopa jesteś? Wrzuć
na luz – Draco spojrzał na nią z rozkosznym uśmiechem.
/>Harry objął Hermionę opiekuńczym gestem i troszkę ją to uspokoiło.
-
Co się stało? – spytał łagodnie. – Jak tylko powie ci coś
niemiłego, wal do mnie.
- Sugerował mi jedynie, że Draco się mną
znudził i mnie rzucił, co za palant. – westchnęła. Wolała nie
wypominać o sugestiach na temat Dracona i Lilien, Harry i tak wyglądał na
poruszonego.
- Nie przejmuj się, ale wiesz, ja cię nie rozumiem. Sama
sobie zrobiłaś krzywdę, zrywając z nim – popatrzył na dziewczynę ze
smutkiem i pogłaskał jej gęste, kasztanowe włosy.
- Ty nie rozumiesz,
Harry. Ja sobie robiłam większą krzywdę, gdy z nim byłam, bo robiłam sobie
nadzieje i tyle. Koniec tematu.
Harry pogładził ją po plecach i
pocałował w policzek.
- Porozmawiaj z nim – powiedział po prostu
i spojrzał na stół Slytherinu w momencie, gdy Draco zabijał go zazdrosnym
spojrzeniem.
- Żal mi go – wypalił, a Hermiona otrząsnęła się i
jedynie wbiła wzrok w podłogę
- Jestem zazdrosny nawet o
widelec, który trzyma w ręku, o jej szatę, o różdżkę, o wszystko, o Pottera,
bo ją objął – głos Draco był z jednej strony ironiczny, z drugiej
smutny.
- Wpędzasz się w paranoję, kotku – orzekła Lil. –
Chociaż o różdżkę... Może powinieneś być zazdrosny... ale nie, nieco cieńsza
od twojego sprzętu. Tylko trochę, ale to kwestia przyzwyczajenia.... –
Lilien rozjaśniała się, widząc jak twarz Dracona przybiera wyraz
spotęgowanej złości.
- Lilien, a chcesz dostać?
- A co mi dasz?
– uśmiechnęła się zalotnie. – Swoja różdżkę? – złośliwy
uśmiech zastąpił ten zalotny, a dłoń dziewczyny bezczelnie spoczęła na udzie
chłopaka.
- Weź przestań – Draco popatrzył na nią z lekkim
zażenowaniem. – Jestem wyposzczony i nie ręczę za siebie.
- O...
A sam sobie nie radzisz? – Lilien uroczo zamrugała i wlepiła w niego
rozanielony wzrok.
- To nie to samo. Więc uważaj, Lil – Draco
uniósł brew i ścisnął jej rękę.
- Zrobisz to przy wszystkich? –
w jej oczach igrały iskierki szczerego rozbawienia
- Nie, po obiedzie,
zaciągnę cię do siebie – Lilien się zaśmiała i potargała włosy
chłopaka.
- Chociaż poczucia humoru jeszcze nie straciłeś –
cmoknęła go w policzek i ponownie potargała mu blond czuprynę.
- Mój
aniołek – powiedział czule chłopak i mocno ja objął. – Co ja bym
bez ciebie zrobił, co? – przytulił ją z całej siły i mocno cmoknął w
czoło, aż ludzie przy stole Slytherinu zaczęli się oglądać w ich kierunku.
- Umarłbyś ze zgryzoty, ale ja ci nie pozwolę. Jesteś zakochany i
cierpisz, wiem, ale wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
- Zakochany
– Draco przewrócił teatralnie oczami i popatrzył na nią sceptycznie,
ale nie protestował tak intensywnie, jak zdarzało mu się wcześniej.
-
Lilien wiedzieć, co mówić. Draco nie zaprzeczać, bo być tylko samiec, a
samiec się mylić, o! – Snape zrobiła prześmieszną minę i pokazała
mu język.
- Tak, Lilien być mądra małpecka, pomóc Draco zrozumieć sam
siebie i dać mu swój przydział banana, żeby on poczuć lepiej.... ech Lil...
dorośnij – Ślizgon pokręcił z dezaprobatą głową, ale uśmiechnął się do
przyjaciółki.
- Och, Draco, właśnie takiego cię uwielbiam....
-
Wiem... khem, khem. Wyznałaś Potterowi uczucia?– chłopak zmienił
delikatnie temat.
- Eee... wyznam – szepnęła i się zarumieniła.
Spojrzała odruchowo na Harry’ego, który spokojnie jadł zupę
ogórkową i westchnęła.
- Jak mu nie powiesz, to sam mu wygadam, serio.
- No wiesz? Dobra, jak to zrobisz, to ja powiem Hermionie, że też ją
kochasz, w końcu to prawda, chociaż bronisz się przed nią jak możesz –
zaperzyła się Snape.
- Lil, ty mu to mówisz od kilku tygodni –
Draco olał groźbę przyjaciółki.
- Z ręka na sercu, Draco. Najpóźniej
za tydzień Harry się dowie, możemy się zakładać. I to ode mnie się dowie,
nie od ciebie.
- Trzymam cię za słowo – cmoknął ją w policzek i
zabrał się za jedzenie.
- A ty masz pogadać z Herm, bo jak nie to ja
pogadam z tobą, ale będzie bolało – cicho i jadowicie syknęła Lilien.
– Ja mówię poważnie, Dracze.
- Wiem – chłopak skinął
głową. Doskonale znał dziewczynę i wiedział, że mówi jak najbardziej serio.
– Pogadam z nią, naprawdę – Lilien uśmiechnęła się do niego, a
Draco poważnie popatrzył w jej czarne oczy.
- To dziwne, ale ja ci
wierzę, draniu – dziewczyna posłała mu szczery uśmiech.
/>* czyli nigdy...
******
- No, Hermi,
jazda na spowiedź! – Lilien pokiwała palcem w kierunku Gryfonki.
- Spowiedź? Miałyśmy pogadać, a się spowiadać... – orzechowooka
uniosła do góry brew.
- Spowiadaj się z tego, co nagadała ci ta ruda
kreatura, ale już!
- Jeeez, Lilien nie drzyj mi się do ucha
– Draco posłał jej spojrzenie pełne urazy i naprawdę złapał się za
ucho.
- Nie mówię do ciebie – odrzekła beztrosko czarnowłosa.
– Po co słuchasz?
- Ty nie mówisz do mnie?! Ty się po prostu
wydzierasz, aż włosy dęba stają – poirytowany chłopak pokręcił z
dezaprobatą swoim blond łebkiem.
- Tylko włosy? – niewinnie
spytała Snape, wpatrując się z rozbawieniem w Hermionę. Draco się lekko
zarumienił i popukał w czoło.
- Lilien, chociaż raz przeżyj dzień bez
aluzji – powiedziała spokojnie Hermiona posyłając jej blady uśmiech.
- Dzień bez aluzji jest dniem straconym – grzecznie
odpowiedziała Ślizgonka. – Chodź w jakieś spokojne miejsce, może na
błonia, to sobie pogadamy.
- Ale ja nie chce gadać o zaczepkach Rona.
- Ale ja chcę – Lilien objęła ją po przyjacielsku i przytuliła.
Hermionie od razu przeszła chęć na protesty i kłótnie. Uśmiechnęła się
niepewnie do Lilien i dała się grzecznie wyprowadzić na błonia.
/>- Cholera – powiedział cicho, sam do siebie, Draco. – Jestem
zazdrosny nawet o Lilien, chyba się leczyć powinienem.
- Nie da się
ukryć – usłyszał w odpowiedzi cichy i jadowity szept.
- Potter,
weź ty się zajmij sobą – spojrzał nieprzyjaźnie na zielonookiego
Gryfona i wrócił do swoich niewesołych myśli.
Harry przypatrywał mu
się przez dłuższą chwilę. Było mu go coraz bardziej żal.
- Serce się
człowiekowi kraje, jak na ciebie patrzy – powiedział łagodnie. - Wiesz
co, Malfoy? Ty trochę nawet schudłeś przez to wszystko – wlepił w
Ślizgona irytująco zaciekawiona i niemal zatroskane spojrzenie. - Przyjdę
dziś do ciebie na tą twoją wódkę i przemówię ci do rozsądku
- Dzięki
za pamięć – zakpił Draco.
- Ja mówię poważnie.
- To
wzruszające – sarkastycznie stwierdził Malfoy. - Nie powinieneś
przypadkiem mi dołożyć? W końcu miałeś to zrobić, jeśli skrzywdzę Hermionę.
– Draco patrzył na Harry’ego z zainteresowaniem i wyczekiwaniem
w szarych oczach. – Cóż, biorąc pod uwagę wszystkie obiektywne fakty,
to chyba ją skrzywdziłem, może nawet bardzo.
- Według obiektywnych
faktów, to ona zostawiła ciebie, a nie ty ją, Malfoy - spokojnie odrzekł
Harry. – Co prawda, po szkole krążą plotki jakobyś zdradzał ją na
prawo i lewo, co było powodem rozstania, ale o tym zapewne wiesz, tak jak ja
wiem, że to bzdura – Potter wzruszył ramionami.
- No, ja to
rzeczywiście WIEM, ale dziwię się, że ty także, Potter – głos Malfoya
ociekał ironią i sarkazmem.
- Możesz sobie drwić z tego, co mówię. Mam
to gdzieś, ale naprawdę przywalę ci, jeżeli w końcu z nią nie porozmawiasz.
Tobie, albo jej, albo wam obojgu – mówił spokojnie Harry.
- A
tknij ją tylko jednym palcem – syknął w afekcie rozzłoszczony Draco i
wbił pełen nienawiści wzrok w Gryfona.
- No widzisz, Malfoy? Zależy ci
na Hermionie. To weź w końcu jej to powiedz. – Potter wpatrywał się w
Ślizgona z zaciekawieniem, zdziwieniem i silną irytacją. Draco wyglądał na
lekko zaskoczonego jego słowami.
– Przemyśl to i do zobaczenia o
dziesiątej wieczorem na wódce – dodał jeszcze Harry i ruszył swoją
drogą.
Draco nic nie odpowiedział, tylko popatrzył smętnie za
oddalającym się Harrym. Doskonale wiedział, że Gryfon ma rację.
/>******
Rozmowa Hermiony i Lilien była krótka. Gryfonka opowiedziała
jej o zaczepkach Rona i panna Snape sucho stwierdziła, że jak dorwie
„ryżą łasicę”, to jej nakopie.
Oświadczyła także, że
Malfoy cierpi strasznie z powodu rozstania i że Hermiona powinna przemyśleć
tą sprawę jeszcze raz, już na spokojnie.
- Ale ja za bardzo się
zaangażowałam i nie chcę się zawieść – oświadczyła zgodnie z prawdą
Gryfonka i odgarnęła z czoła niesforny kasztanowy lok.
- Na moje oko,
on też się zaangażował, mimo że nie bardzo chce się do tego przyznać. To
tchórz, powiedział, że z tobą porozmawia i nic. Bądź tą mądrzejszą i zacznij
rozmowę. – Lilien mówiła cicho i spokojnie, z troską.
- Tak,
ZAANGAŻOWAŁ SIĘ. Tylko nieco inaczej – sarkastycznie wypaliła Granger.
- Oj, bo się założę i wygram ten zakład, Hermi. – Snape
uśmiechnęła się przekornie. – Jesteś inteligentna i nie wiesz, że
faceci boją się uczuć? Zwłaszcza swoich uczuć i zwłaszcza tacy jak Draco,
którzy uchodzą za zimnych i nieprzystępnych, i którzy zapierają się rękami i
nogami, że do uczuć wyższych nie są zdolni.
Hermiona nie odpowiedziała
na te słowa zupełnie nic. Musiała przyznać w duchu rację Lilien i tylko
spuściła wzrok.
- Boję się, że będę cierpiała.
- Hermiona, ty
chyba cierpisz właśnie teraz. – Lilien popatrzyła na koleżankę, jak na
osobę, której brak piątej klepki.
- Mogę cierpieć bardziej –
odrzekła orzechowooka.
- O, nie. Draco prędzej by sobie wyrwał język,
albo rękę odciął, niż w jakikolwiek sposób miałby cię skrzywdzić. Trochę go
już znam. Zlituj się nad nim i nad samą sobą. Pomyśl trochę. Jemu naprawdę
zależy, Herm.
Gryfonka westchnęła i nieznacznie skinęła głową.
-
Dobrze – wyszeptała.
- No, tak lepiej. – Lilien posłała
jej przyjazny uśmiech. – Chodź do zamku, jest coraz chłodniej.
/>
******
Hermiona czuła się nieco lepiej po
rozmowie z Lilien i nawet zastanawiała się, czy nie zacząć rozmowy z
Draconem jeszce tego samego dnia. Humor jej się nieznacznie poprawił, nie
warczała na otoczenie i miała mniej nieobecny wyraz oczu, niż przez
ostatnich kilka tygodni.
Niestety, nie wszystkim osobom z jej
otoczenia podobało się to, że jest bardziej społeczna niż w ostatnich
dniach.
Ron kilka razy rzucił pod jej adresem niewybredny tekst, ale
starała się go ignorować.
Po kolacji panna Granger siedziała
przy kominku i czytała spokojnie mugolską powieść „Duma i
uprzedzenie”.
Harry poszedł gdzieś z Lilien. Jak zwykle,
zresztą... Wieczorem wybierał się pić do Slytherinu. Dziewczyna uśmiechnęła
się pod nosem i spojrzała na zegarek. Dochodziła ósma wieczorem. Zamknęła
książkę i oderwała się od miłosnych perypetii pana Darcy’ego.
/>„Może pójdę teraz do Dracona i z nim porozmawiam?” –
pomyślała, ale bała się trochę, że taki wypad nie skończyłby się zwykłą
rozmową. Jej ciało było tak stęsknione za pieszczotami Malfoya, że nie
stawiałaby żadnych oporów, a wątpiła, aby Draco zachował wstrzemięźliwość na
jej widok. Za każdym razem, kiedy na nią spojrzał, widziała w jego oczach
nie tylko smutek i tęsknotę, ale także namiętność.
Zdrowy rozsądek
podpowiadał jej, że porozmawiać ze Ślizgonem powinna na „neutralnym
gruncie”, a to oznaczało, że jego dormitorium zdecydowanie odpada.
/>Hermiona zdecydowała, że musi się przejść po zamku, bo inaczej zwariuje.
Po chwili doszła do wniosku, że lepiej do spaceru nadają się błonia.
Ponieważ było dosyć późno, po cichu poszła do siebie, wzięła z szafy płaszcz
i udała się w kierunku wyjścia z zamku. Kilkanaścioro Gryfonów w Pokoju
Wspólnym obserwowało z zaciekawieniem, jak wychodzi przez portret, ale nikt,
ku jej uldze, nie zadał żadnego pytania.
Świeże, zimne powietrze
orzeźwiło Hermionę. Zamknęła oczy i ruszyła w kierunku chatki Hagrida. Nagle
stwierdziła, że odwiedzi starego przyjaciela. Ostatnio unikała wszystkich i
wszystkiego, a teraz poczuła się winna, że Rubeus czuł się samotny. Przecież
Harry także był zajęty sobą i Lilien, a Ron... Cóż, ostatnio miał swoich
przyjaciół gdzieś...
Hagrid ucieszył się z jej wizyty jak małe
dziecko.
- Och, cześć Hermi – powiedział. – Hierbatki?
/>- Cześć, Hagrid. Tak, poproszę.
- Już ósma, powinnaś być w Zamku.
- Wiem, ale tak jakoś... chciałam cię zobaczyć. Chyba mnie nie wydasz?
- Hermiona, co ty? – zagrzmiał rubasznie ogromny mężczyzna i
nalał jej ogromny kubek herbaty.
- Dzięki Hagrid – dziewczyna
upiła łyk i spojrzała na przyjaciela. – Przepraszam, że nie
odwiedzałam cię tak długo.
- Nie gniewam się, Hermi. Cholibka, wiem,
że masz własne problemy – popatrzył na nią z troską. – Dobrze
się czujesz?
- To dziwne, ale tak. Chociaż nikt nie potrafi skopać
sobie życia tak jak ja. Sobie i innym.
- Przestań, Hermi. –
Hagrid popatrzył na nią z wyrzutem.
- Mam nadzieję, że nie wierzysz w
te durne plotki na temat zdrad Dracona i tym podobnych bzdur. Ludzie nie
mają własnego życia i czepiają się innych. – dziewczyna westchnęła i
uśmiechnęła się smutno.
- Oczywiście, że nie wierzę. Malfoy jakoś nie
wygląda na tryskającego szczęściem amanta. Jeszcze nigdy nie widziałem go
tak smutnego – Rubeus walnął się na krzesło obok Hermiony.
- A
co tam u ciebie? – dziewczyna szybko zmieniła temat. Poczuła się
winna, słysząc z ust Hagrida o smutku Dracona.
- Po staremu, cholibka.
Madame Maxime ma mnie odwiedzić na początku lipca – uśmiechnął się do
dziewczyny i pogładził ją po głowie. Nie ciągnął tematu, którego nie chciała
kontynuować Hermiona, za co była mu bardzo wdzięczna.
***
/>Gryfonka wyszła z chatki gajowego za piętnaście dziewiąta. Postanowiła się
przespacerować do skraju Zakazanego Lasu i wrócić do Zamku.
Opatuliła
się szczelniej płaszczem i zamyśliła się nad swoim przyszłym losem.
-
Nie boisz się chodzić sama po nocach? – usłyszała, doskonale znany
jej, męski głos i przeszedł jej po kręgosłupie dreszcz niepokoju.
-
Byłam u Hagrida, Ron – odrzekła chłodnym, obojętnym tonem. –
Możesz mi powiedzieć, co tu robisz? Chyba za mną nie łazisz?
- A, co,
przeszkadza ci moje towarzystwo? – Ronald spokojnie stanął przed
dziewczyną, nie pozwalając iść jej dalej. Hermiona poczuła zimny strach.
/>„Uspokój się” – skarciła w duchu samą siebie. Znała Rona
od tylu lat i nie rozumiała tego, co powodowało narastanie w jej duszy
instynktownego lęku.
- Ja też mogę cię spytać, co tutaj robisz o tak
nieprzyzwoitej porze... Umówiłaś się z kimś? – słowa chłopaka były
chłodne i obojętne. Ron patrzył na nią z niemiłym wyrazem twarzy, w której
mogła dostrzec ogromne pokłady pogardy.
- Już ci mówiłam, że byłam u
Hagrida, a teraz chcę się przejść, więc mnie lepiej przepuść – strach,
który odczuwała był coraz silniejszy i niezależnie od tego jak mocno
Hermiona starała się sobie wmówić, że przecież nic jej nie grozi, fale
zimnego niepokoju raz po raz, zalewały jej ciało zimnym potem.
- Aha,
przejść się o takiej późnej porze. Ciekawe – Ron zrobił kilka kroków w
stronę Hermiony i dziewczyna odsunęła się instynktownie. Zaczęła żałować, że
w pobliżu nie ma Kła, pewnie buszował niedaleko, na obrzeżach Lasu.
-
A ty to co? Nie masz prawa mnie śledzić, Ronaldzie Weasley. Nie masz prawa
się nawet do mnie odzywać. Nie po tym, co mi zrobiłeś i jak mnie traktowałeś
– głos Hermiony był zimny, ale dało się wyczuć, że lekko drży.
/>
Ron zrobił kilka kolejnych kroków w stronę dziewczyny i złapał ją za
rękę. Hermiona odskoczyła gwałtownie i wyrwała mu dłoń.
- Chyba się
mnie nie boisz, co? – Ron zaśmiał się cicho. Hermiona jedynie
przełknęła ślinę i próbowała siłą umysłu zmusić swoje serce do wolniejszego
rytmu.
- Jesteś zwykłą dziwką, Hermiona – powiedział z jadowitą
satysfakcją. – Możesz mi powiedzieć, jak to jest być dziwką?
-
Nie jestem żadną dziwką! – Hermiona mimo strachu poczuła ogromną
nienawiść i złość.
- Owszem, jesteś – chłodno odrzekł chłopak i
złapał ją za obydwa nadgarstki. Zbliżył twarz do jej twarzy, tak, że czuła
na policzku jego oddech.
- Jesteś dziwką, Herm.
- Jeżeli jestem
dla ciebie dziwką, to dlaczego ze mną rozmawiasz? – wysyczała ze
złością i strachem dziewczyna.
- Och, masz rację – Ron
uśmiechnął się bezczelnie i zacisnął dłonie na przegubach Hermiony aż do
granic bólu. Dziewczyna zacisnęła zęby, żeby nie syknąć. Teraz bała się już
naprawdę mocno i czuła jak jej serce tłucze się w klatce piersiowej, a po
kręgosłupie obficie toczą się krople zimnego potu. Najgorsze było to, że
strach ją paraliżował i nie mogła się ruszyć.
- Masz rację –
powtórzył chłodno Weasley. – Z dziwkami się nie rozmawia, one służą
zgoła do czegoś zupełnie innego.
- Co?! – Hermiona nie mogła
uwierzyć w bezczelność Rona. Jej lęk wzrósł jeszcze bardziej
- Takie
dziewczyny jak ty po prostu się pieprzy, skarbie – Hermiona poczuła
jak po policzkach spływają jej łzy upokorzenia i strachu. Teraz się już nie
bała, ale była przerażona, a upokorzenie, które zaserwował jej Ron,
spowodowało, że poczuła się zbrukana, słaba i bezbronna. Jednak obok tych
uczuć tlił się także gniew.
- Co ja ci zrobiłam? – spytała przez
łzy. – Co ci zrobiłam, że tak mnie poniżasz?
- Ty sama siebie
poniżasz, sama z siebie zrobiłaś dziwkę, kochanie.
- Ale z ciebie
sukinsyn – wyszeptała cicho.
Policzek, który wymierzył jej Ron
był tak silny, że upadła na lekko wilgotną ziemię i z sykiem bólu złapała
się za twarz. Była tak przerażona, że zaczęła cicho szlochać.
- Nigdy
tak do mnie nie mów, głupia suko! – warknął, i gdy próbowała się
podnieść, z powrotem pchnął ją na ziemię.
- Zabawimy się, mała –
powiedział zimno i zanim dotarło do niej co się dzieje leżała na zimnej,
wilgotnej darni, przygnieciona ciężkim, męskim ciałem. Z jej płuc wydarł się
głośny, spazmatyczny szloch przerażenia.
- Zamknij się, suko!
– Ron trzasnął ją z całej siły w twarz. Wciągnęła ze świstem powietrze
i próbowała go uderzyć, albo z siebie zepchnąć, ale był zbyt silny. –
Myślisz, że tylko Malfoy potrafi dobrze pieprzyć? – zadrwił zimnym
tonem. - Zamknij się i leż spokojnie, to będzie mniej bolało, głupia,
ślizgońska dziwko.
Hermiona zaszlochała jeszcze głośniej, ale ponowne
uderzenie w twarz trochę ją uspokoiło. Ron brutalnie zerwał z niej płaszcz i
Hermiona krzyknęła głośno z przerażenia.
***
Draco musiał
się przejść. Wyszedł o wpół do dziewiątej z Zamku i poszedł prosto w
kierunku Zakazanego Lasu. Kiedyś się go bał, ale od jakiegoś czasu, głównie
dzięki Lilien, polubił tam chodzić, gdy potrzebował samotności. Teraz chciał
pomyśleć. Nie zapuszczał się zbyt głęboko, chodził bliżej skraju, żeby nie
zabłądzić, albo nie natknąć się na jakieś niebezpieczne stworzenie. Kiedy
tylko przekraczał linię Zakazanego Lasu, kładł dłoń na rękojeści swojej
różdżki, wtedy czuł się bezpiecznie. Tak samo było i tym razem. Szedł
skrajem tajemniczej puszczy z dłonią w kieszeni, zaciśniętą na dodającym
pewności kawałku bambusowego drewna.
Otaczały go zewsząd tajemnicze
odgłosy lasu. Gdzieś usłyszał pohukiwanie sowy i krzyk kruka, ale nic
niepokojącego nie dało się wyłowić z niemal głuchej ciszy. Było bardzo
ciemno, bo pełnia miała nadejść dopiero za dwa tygodnie, a gęsto osadzone
drzewa skutecznie tłumiły nikły blask księżyca.
Draco przeszedł
jeszcze parę kroków i usiadł na ogromnym pniu. Zastanawiał się, jak zacząć
rozmowę z Hermioną.
Nie miał pojęcia, ile czasu tak siedział, kiedy w
pewnym momencie coś usłyszał. Przez chwilę miał wrażenie, że to ludzkie
głosy, ale szybko doszedł do wniosku, że musiał się przesłyszeć.
Kiedy
jednak wyraźnie dobiegł go przejmujący, kobiecy krzyk i szloch, bez namysłu
wstał i ruszył szybkim krokiem w kierunku wyjścia z Zakazanego Lasu. Przez
jego ciało przeszyła zimna fala niepokoju.
W ciągu niecałej
minuty dobiegł w szalonym tempie do skraju gęstwiny ogromnych, mrocznych
drzew. Widok, który ukazał się jego oczom, wstrząsnął nim tak mocno, że
przez chwilę nie był w stanie się ruszyć. Mógł jedynie stać i patrzeć jak
jakaś młoda kobieta wyrywa się z objęć mężczyzny, który brutalnie rozepchnął
jej nogi i z całej siły uderzył ją w twarz.
Szok minął tak nagle jak
się pojawił i Draco jednym susem znalazł się przy napastniku i ofierze,
zrzucając mężczyznę z ciała dziewczyny i błyskawicznym ruchem wbił różdżkę w
miejscu krtani chłopaka.
- Nie ruszaj się, skurwielu – warknął
cicho, wbijając różdżkę mocniej w miękkie ciało. Przyjrzał się uważnie
chłopakowi i lekko nim wstrząsnęło.
- Jezu, Weasley – wysyczał
przez zaciśnięte zęby. – Tak nisko upadłeś? Chociaż chyba nie
powinienem ci się dziwić.
Rudowłosy uśmiechną się chłodno.
-
Puść mnie, Malfoy – powiedział. – Lepiej zajmij się swoją
księżniczką, wielki bohaterze - Ron posłał Hermionie spojrzenie pełne zimnej
pogardy i wyższości.
- Zejdź mi z oczu, zanim cię ukatrupię –
stwierdził Draco i odsunął się bardzo powoli od Weasleya, nie spuszczając z
oczu rąk chłopaka. – Jesteś ostatnią świnią.
Malfoy powolutku
odwrócił się do pochlipującej dziewczyny. Nie miał pojęcia, co to za jedna.
Było dosyć ciemno, mimo nikłego blasku księżyca, a masa gęstych,
kasztanowych włosów opadała jej w nieładzie na twarz.
- Zejdź mi z
oczu – dodał jeszcze, ponownie wbijając wzrok zimnych, szarych
tęczówek w Rona. Nie miał pojęcia, czemu ten kretyn wspominał coś o
„jego księżniczce” i nie miał zamiaru tego dociekać, chociaż w
dziewczynie było rzeczywiście coś nieokreślenie znajomego. Był jednak zbyt
wstrząśnięty wszystkim, co zobaczył, aby dłużej się nad tym zastanawiać.
/>
Weasley spokojnie wstał, otrzepał szatę i ruszył w kierunku zamku,
rzucając niedbale na odchodnym: „miłej randki”, czym jeszcze
bardziej zdziwił Dracona..
Ślizgon przez krótką chwilę patrzył za
oddalającym się powoli Gryfonem, ale za moment zwrócił swój, już łagodny
wzrok, w stronę dziewczyny.
- Nic ci nie jest? – spytał cicho.
Drobna istota szlochała nadal tuląc do siebie podarte nakrycie. Chyba
nie do końca rozumiała, co do niej mówił i ewidentnie była w szoku.
/>„Jeszcze tego mi brakowało, pocieszać ofiary napaści tego sukinsyna,
Weasleya” – pomyślał z lekkim rozdrażnieniem i powoli podszedł
do dziewczyny i kucnął obok niej.
- Zaraz naprawię ci płaszcz –
powiedział najłagodniej jak potrafił. – Naprawię ci płaszcz i
odprowadzę cię do Zamku, okey?
Dziewczyna podniosła głowę, odgarnęła
włosy z twarzy i spróbowała otrzeć nieposłuszne łzy, które nadal spływały z
jej oczu.
Chłopak popatrzył uważnie w ciemne, orzechowe oczy i
zaniemówił z wrażenia.
- Hermiona... – wyszeptał. Nie mógł
opisać tego, co czuł. Nie potrafił zrobić nic innego jak patrzeć bez słowa
na dziewczynę, która bezskutecznie próbowała zrobić coś z podartym płaszczem
i przestać płakać.
- Jest podarty – zdołała tylko wyszeptać.
Draco bez słowa wyjął z jej dłoni paszcz i naprawił go prostym zaklęciem.
- Proszę – wydukał. Nie potrafił wydobyć z siebie ani słowa
więcej, czuł, że jeżeli powiedziałby coś jeszcze, rozpłakałby się jak mały
chłopczyk. W gardle narosła mu wielka gula, którą bezskutecznie próbował
przełknąć. Czuł strach, że mogło dojść do tragedii. Czuł nienawiść i złość
wobec Ronalda Weasleya, którego teraz byłby w stanie udusić gołymi rękami.
Czuł ulgę, że udało mu się uratować Hermionę przed niewyobrażalnym
poniżeniem. I czuł coś jeszcze, czego nie potrafił zidentyfikować, coś, co
powodowało, że miał ochotę przytulić ją mocno i nigdy nie wypuścić ze swoich
objęć, chronić, ją, dbać o nią i dać jej tyle szczęścia ile tylko będzie w
stanie dać.
- Dziękuję. – Hermiona założyła płaszcz i
szczelnie się nim opatuliła. Spojrzała niepewnie na Dracona, jakby pytała
się go, co ma teraz zrobić.
- Chodź – powiedział cicho i objął
ją w pasie. Wzdrygnęła się, gdy poczuła jego dotyk.
- Już nikt cię nie
skrzywdzi, chodź – dodał jeszcze ciszej i łagodniej, a dziewczyna
tylko lekko skinęła głową i przywarła do niego mocno.
- Dasz sobie
radę? – spytał, gdy odprowadził ją powoli do zamku.
- Tak,
jeszcze raz dziękuję, Draco – odrzekła cicho.
- Przecież to był
mój obowiązek, a kiedy zobaczyłem, że to ty... – znowu poczuł, że
jeszcze jedno słowo, a nie będzie mógł powstrzymać szlochu.
/>Potrząsnęła głową i zmarszczyła gniewnie czoło.
- Nic nie mów
– spojrzała na niego z bólem. - Nie chce słuchać takich wywodów,
dobrze?
Nie odpowiedział tylko pokornie skinął głową.
- Do
zobaczenia na śniadaniu – rzuciła i bardzo szybko odeszła w kierunku
Wieży Gryffindoru.
Czuła się jak idiotka, że znowu go odtrąciła.
Ale nie mogła postąpić inaczej, za bardzo go kochała i wiedziała, że ta
miłość nie może być odwzajemniona.
Poczuła nową falę rozpaczy, która
objęła jej serce jak imadło i zacisnęła powieki, żeby nie szlochać. Do
portretu Grubej Damy doszła niemal po omacku i wpadła na twarde, męskie
ciało.
- Auć! – powiedziało twarde, męskie ciało głosem
Harry’ego Pottera. – Co tu robisz, Hermiona? – chłopak
poprawił okulary.
- A ty gdzie wybywasz o tak późnej porze, co?
– odcięła się tym samym
- Eee... Idę do Malfoya, na wódkę
– lekko się zarumienił, widząc niewyraźną i pełną bólu minę Hermiony.
Dziewczyna była blada i wyglądała na lekko przestraszoną.
- Coś
się stało? – zapytał.
- Nie, nic – Gryfonka próbowała się
beztrosko uśmiechnąć, ale wyszedł jej dziwaczny grymas smutku i niepewności,
i Harry darował sobie cisnące mu się do ust pytanie, czy rozmawiała już
Draconem, i czemu jest taka zawzięta. Coś w jej spojrzeniu, postawie i w
ogóle w jej zachowaniu, mówiło mu, że lepiej teraz nie poruszać tego tematu.
- Miłego picia – powiedziała i ruszyła w kierunku schodów do
damskich dormitoriów.
- Dzięki, dobranoc Herm, śpij dobrze –
Harry uśmiechnął się do niej łagodnie i Hermionie udało się w odpowiedzi
przywołać nikły uśmiech na bardzo bladą twarz.
****
-
Wejść! – oznajmił Draco, zapominając, że ma notorycznie
dźwiękoszczelną kwaterę i osoba na zewnątrz go nie słyszy. Wypił kolejny łyk
Ognistej Whisky Ogdena i zaklął pod nosem, gdy usłyszał kolejne pukanie.
/>- CHOLERA! – poirytowany podszedł do drzwi i otworzył je z
rozmachem
Harry popatrzył krytycznie na właściciela luksusowego
dormitorium i jego lewa brew podjechała leciutko do góry.
- Z gwinta,
brachu? – spytał ze słodkim półuśmiechem. – Co ci leży na
wątrobie, że zacząłeś pić przed moim przyjściem, Malfoy, co? –
sarkastyczny smirk dodał twarzy Gryfona łobuzerskiego uroku.
- Nie na
wątrobie, a na sercu, Potter – z gorzką ironią odrzekł Ślizgon.
– Właź, pókim dobry – mruknął jeszcze, gdy zauważył, że Harry
nie zamierza ruszyć się z miejsca, zanim nie uzyska zaproszenia ze strony
gospodarza.
- To ty masz serce... wow – dobrodusznie zakpił
Harry i Draco przewrócił oczyma w geście irytacji i zniecierpliwienia.
/>- Potter, masz bajeczne poczucie humoru, ale wybacz nie jestem w
nastroju... – wzrok Ślizgona mógłby ukatrupić na miejscu stado
hipogryfów, ale nigdzie w pobliżu takiego zjawiska natury nie było. W
pobliżu, na łóżku, usiadł sobie tylko szczupły, wysoki chłopak z blizną, na
którego jakoś spojrzenie Dracona Malfoya zadziałać nie chciało.
/>Rzeczony chłopak splótł ręce na piersi i spojrzał prosto w lodowate, szare
tęczówki blondyna, na których dnie czaił się jakiś nieokreślony smutek.
/>- Ale cię rąbnęło, Malfoy – stwierdził gładko.
- No... –
Ślizgon wcale nie zamierzał się spierać
- A możesz mi powiedzieć, co
jeszcze się stało? Dziś wieczorem...
- A co cię to obchodzi? –
Draco zmrużył oczy i spojrzał nieufnie na Harry’ego.
- Hermiona
wróciła przed chwilą do wspólnego i wyglądała nieciekawie, ty pijesz prosto
z butelki mocny trunek i wyglądasz na trzeźwego, a jeśli dobrze widzę,
zbliżasz się ku końcowi... Wnioskuje z tego, że coś się stało.
-
Wiesz, Potter, nawet ja nie jestem taki dobry, by wypić w dziesięć minut
całą butelkę. - Draco cmoknął z dezaprobatą. - Większą część tej Whisky
obaliłem w dniu, w którym Granger dała mi odprawę, teraz tylko ją wykańczam.
– Malfoy przechylił butelkę i dopił resztkę alkoholu.
- Owszem,
stało się coś bardzo przykrego – powiedział chłodno i spojrzał na
swojego gościa. Przez chwilę zastanawiał się, czy warto o tym mówić. Potter
był gotów zabić Weasleya, zupełnie tak jak on, ale Potter był bardziej
porywczy.
- Omal nie doszło do tragedii, ale to nie ja jestem
przyczyną nieciekawego wyglądu Hermiony, Potter – powiedział, wyjął z
barku „Magiczną Ciocię” i rozlał do szklanek, po czym usiadł
obok Harry’ego .
- Lepiej wypij zanim ci to powiem.
Harry
nieufnie spojrzał na szklankę i Draco wyjaśnił mu pochodzenie trunku. Mina
Gryfona zrobiła się jeszcze bardziej podejrzliwa, a nozdrza chłopaka
rozchyliły się nieznacznie i Malfoy uśmiechnął się z politowaniem.
-
Snape dał to mi, nie tobie, możesz pić spokojnie. Poza tym jest bardzo
dobre, spróbuj. – Draco patrzył z zaciekawieniem, jak Harry przechyla
niepewnie szklankę do ust i próbuje alkoholu, tylko po to by po chwili wypić
go duszkiem. Ślizgon zachichotał i pokręcił głową.
- Świetne –
skwitował Harry. – A teraz powiedz, o co chodzi.
Mina Dracona
bardzo zrzedła po tych słowach.
- Weasley próbował zgwałcić Hermionę
– powiedział i przymknął oczy w oczekiwaniu na wybuch swojego gościa.
Nic takiego jednak nie nastąpiło.
- Co? – bąknął Harry cicho,
sekundę po tym jak jego szklanka upadła na posadzkę i rozbiła się na
mniejsze kawałki szkła. Na twarzy Pottera malowało się skrajne
niedowierzanie, szok, strach, gniew i żal.
- Co? – powtórzył po
dłuższej chwili ponownie.
Draco bez słowa sprzątnął szkło i dał
Harry’emu kolejne naczynko.
- To, Potter. Gdybym nie poszedł
sobie na spacer do lasu, nie wiem, jakby się to skończyło.
- Ale jak
to? Ja wiem, że on się zmienił, że nie jest już moim przyjacielem, ani
przyjacielem Hermiony. Ale to, co mówisz, jest niedorzeczne, nie mogę w to
uwierzyć – Harry wyglądał tak, jakby ktoś dał mu w twarz. Zamrugał
oczyma, w których zaszkliły się łzy niedowierzania, zawodu i bezsilnej
rozpaczy pomieszanej z nienawiścią. Wyglądał żałośnie.
- Przykro mi,
Potter, naprawdę – powiedział łagodnie Draco. – Myślisz, że jak
się czułem? Też ciężko było mi w to uwierzyć.
- Opowiedz mi –
powiedział cicho Harry. – Powiedz mi, jak to było. Ja wiem, że to dla
ciebie niemiłe, ale chcę po prostu wiedzieć – zielone oczy Gryfona
wpatrywały się z powagą w szare tęczówki Malfoya.
Blondyn westchnął.
Bardzo szybko i bardzo cicho opowiedział wszystko, co zaszło na skraju
Zakazanego Lasu.
- O nic więcej mnie nie pytaj, już nic ci nie powiem
– dodał na zakończenie i skrzywił się z niesmakiem.
- To mi
wystarczy – głos Harry’ego był chłodny, a z oczu zniknął żal.
Zostały tylko tępy ból i gniew. - Jeżeli Ron zbliży się do Hermiony choćby
na krok, ukatrupię go jak bezpańskiego psa.
- I co ci to da? –
spytał Draco. – Myślisz, że ja nie mam ochoty go zamordować? Tylko po
co?
Harry popatrzył na Dracona ze smutnym uśmiechem.
- Wiesz
– zaczął – czasami ludzie okazują się zupełnie inni, niż to jak
sobie ich wcześniej wyobrażaliśmy. Na przykład mój ojciec... – chłopak
sam nie wiedział, kiedy te słowa przecisnęły się przez jego gardło. –
Mój fantastyczny, pewny siebie ojciec. Złoty chłopiec Gryffindoru i
najlepszy Szukający Hogwartu w tym stuleciu – w głosie Harry’ego
pobrzmiewały ból, drwina i sarkazm. – Mój nieskalany ojciec, którego
tyle lat podziwiałem, kochałem i wspominałem był... ostatnią świnią –
oczy Dracona rozszerzyły się z niedowierzania i szoku. Poza pamiętnym
wydarzeniem na szlabanie u Filcha, Potter nigdy tak nie mówił o swoim ojcu.
On nigdy nie mówił negatywnie o swoich rodzicach. Draco wiedział o tym, mimo
że nie był nikim bliskim dla zielonookiego Gryfona. Wszyscy w szkole
wiedzieli, że chłopak czci pamięć obydwojga ukochanych rodziców.
/>Dlatego Ślizgon patrzył na Harry’ego w niemym zadziwieniu. Bał się
odezwać, a nawet poruszyć. Nie wiedział, dlaczego, ale chciał, żeby Harry
kontynuował swoją cichą wypowiedź.
Na chwilę w dormitorium
zapadła głucha, dzwoniąca w uszach cisza. W końcu Potter zaczął mówić znowu,
a Draco bez słowa słuchał i wpatrywał się z niedowierzaniem w swojego
gościa. Harry utkwił wzrok gdzieś przed sobą w martwym punkcie, który tylko
jemu był znany, ale Draco przysiągłby, że chłopak ponownie obserwuje to, co
widział dwa lata wcześniej w Myślodsiewni Dumbledore’a. Świadczył o
tym smutek, bezsilna złość i ból odbite w jasnozielonych oczach.
-
Najpierw nie chciałem w to uwierzyć, później musiałem się z tym pogodzić, a
teraz muszę z tym żyć. – Harry westchnął ciężko i jednym haustem
wychylił szklaneczkę. – Ludzie czasami okazują się być inni, czasem
się zmieniają. Ron się zmienił, a może od początku taki był? On od zawsze
był skłonny do zawiści i małostkowości, tylko nie miałem pojęcia, że jat
zdolny do bycia okrutnym i podłym człowiekiem. Cóż, widocznie się pomyliłem,
tak samo, jak pomyliłem się, co do mojego ojca., Malfoy. Amen. – Harry
uśmiechnął się tak cynicznie, że nawet najwredniejszy smirk Dracona
wyglądałby teraz blado w zestawieniu z miną Gryfona.
- Przykro mi,
Porter – Malfoy nie wiedział, co ma powiedzieć po wywodzie swojego
gościa. Zabrakło mu słów. - Cholernie mi przykro – dodał jeszcze po
chwili, a najdziwniejsze dla niego było to, że mówił zupełnie szczerze.
/>- Nie chrzań. – Harry zmarszczył brwi. - Nie chrzań, tylko dolej mi
bimbru. Trochę mi ulżyło, gdy się wygadałem. Dziwi mnie tylko jedno.
Dlaczego byłem o tym w stanie powiedzieć tobie, a z Lil nie zamieniłem o tym
ani jednego słowa? Kiedyś mnie nawet o to spytała, a ja nic.
- Cóż,
widocznie wzbudzam twoje bezgraniczne zaufanie, Potter.– Draconowi
wróciła werwa i jadowicie się uśmiechnął. – Możesz jej spokojnie
powiedzieć – dodał już z zupełną powagą i nalał trochę bimbru do
szklanek. – Masz gwarancję, że cię zrozumie. Jest nad wyraz
wyrozumiałą i dobrą dziewczyną, chociaż lekko postrzeloną i walniętą. Nie
zasługujesz na nią. Chyba nikt na nią nie zasługuje.
Harry posłał
wredne spojrzenie gospodarzowi dormitorium.
- Jak zwykle, szczery do
bólu. Dzięki za uświadomienie mi tego, co uświadamia mi wzrok pana SS, za
każdym razem, kiedy na mnie spojrzy.
- Wiesz, że chodziło mi o coś
zupełnie innego. Jej nie powinien nikt i nigdy zranić. Okropnie by to
przeżyła. Mimo że jest silna. Tak naprawdę, gdyby ktoś sprawił jej prawdziwy
ból, nawet nieświadomie, bardzo by cierpiała – Draco upił łyk i
spojrzał Harry’emu prosto w oczy. - Cierpiałaby z uśmiechem na ustach
i udając, że nic się nie stało. Troszeczkę ją znam. Więc, jeżeli nie jest
dla ciebie wszystkim, to sobie odpuść już teraz, Potter.
- Wiesz, co?
Nie mogę sobie odpuścić, bo ona JEST dla mnie wszystkim. Nie masz pojęcia
jak bardzo ją kocham. – Harry nie odwrócił wzroku, ani nie mrugnął pod
uważnym i wymownym spojrzeniem Dracona.
- Wierzę ci i ci zazdroszczę,
Potter. Ja chyba nie potrafię kochać.
- Przecież kochasz Hermionę, to
widać. – Malfoy popatrzył na niego sceptycznie. – Dla mnie jest
to oczywiste, szkoda tylko, że dla niej nie, a przecież uchodzi za osobę
spostrzegawczą.
- Teraz ty chrzanisz, Portter. – Draco wyglądał
na poirytowanego, chociaż czuł w głębi duszy, że Harry ma sporo racji. Bo
jeżeli to, co teraz czuł nie było miłością, to co nią było? Nie wyobrażał
sobie ani większej tęsknoty, ani większego zaangażowania, ani większej
namiętności, nad tą, którą czuł do Hermiony.
Chwilami marzył tylko o
tym, żeby do niej podejść, przytulić ją i wyszeptać jej do ucha jakąś
czułość, cokolwiek, żeby wiedziała, że coś dla niego znaczy.
- W takim
razie to zrób – powiedział spokojnie Harry i Draco uświadomił sobie,
że mówi o czułościach na głos. Zamrugał oszołomiony i lekko się zarumienił.
- Sorry, Potter, głośno myślałem. Zapalisz?
- Zapalę... I
mówiłem poważnie, zrób to, po prostu ją przytul i powiedz, że ci na niej
zależy – Harry wziął papierosa od Dracona.
- Odtrąci mnie,
zwłaszcza teraz, zwłaszcza po tym, co zrobił ten sukinsyn Weasley...
-
Weasley nie zdążył zrobić zbyt dużo i to dzięki tobie – spokojnie
odrzekł Harry.
- Tak uważasz? To że podarł jej płaszcz, kilka razy dał
jej po twarzy i zapewne kilkakrotnie nazwał dziwką się nie liczy, tak?
– spojrzenie Dracona było pełne gniewu i złości. – Zrobił jej
bardzo wiele, a ona i tak mi nie ufa – w głosie chłopaka było
zdecydowanie zbyt dużo goryczy i smutku jak jego siedemnaście lat
-
Wiem, że Ron skrzywdził Hermionę – Harry mówił spokojnie i łagodnie.
– Mam ochotę go ukatrupić za to, co zrobił i za to, co próbował
zrobić. Ale ty ją przecież uratowałeś, pomogłeś jej. Malfoy, nie bądź
sierotą i nie rań jeszcze bardziej jej i siebie. Jeżeli ci na niej zależy to
jej o tym powiedz, na pewno cię wysłucha. Nie jest ani głupią gęsią, ani
pewną siebie paniusią z przerostem ambicji. Trochę ją znam. I wierz mi, jej
cholernie na tobie zależy, ale zerwała, bo bała się odrzucenia, bała się, że
zrobisz to pierwszy, baranie. Myślałem, że trochę więcej wiesz na temat
kobiet, ale się myliłem – w miarę jak Gryfon mówił, jego głos stawał
się coraz ostrzejszy. Na końcu wypowiedzi wręcz warczał. Irytowało go
użalanie się Malfoya i nie mógł dłużej tego słuchać. Widział, że chłopak
cierpi i nawet mu współczuł, ale chciał mu dać mentalnego kopa i zmusić do
działania.
Zanim Draco zdążył prychnąć i wygłosić kwestię: „a co
ty wiesz o kobietach, Potter?”, Harry zgrabnie podjął wątek.
-
Jeśli do przyszłej soboty wieczorem jej tego nie powiesz, to po kolacji
podejdę do ciebie i kopnę się w tyłek. Tak po prostu. Rozumiesz?
/>Malfoy westchnął tylko i uniósł dłonie w geście poddania się.
-
Okey, spokojnie, nie denerwuj się... Nie rozumiesz, głąbie, że się boję
kosza? – mina Dracona była wymowna i żałosna.
- Rozumiem. Ale
tylko tchórz nie ryzykuje.
- A ty powiedziałeś Lilien, że ją kochasz?
Powiedziałeś jej o uczuciach względem swojego ojca? – Malfoy nie
pozostał dłużny Gryfonowi.
Harry wzruszył ramionami.
- Nie martw
się, powiem jej, że ją kocham już niedługo i nie tylko to jej powiem,
Malfoy... Ale o tym akurat nie musisz wiedzieć – Harry spuścił wzrok i
się zarumienił.
- O! Masz jakieś poważniejsze plany? Chcesz z nią
zamieszkać? – zażartował Draco i wbił w niego zaciekawiony wzrok.
/>- Nie twój interes! – Harry odpowiedział zdecydowanie za szybko
i za głośno, a Malfoy zachichotał.
- I czego rżysz, ośle?! –
zirytował się Gryfon i jeszcze bardziej się zarumienił.
- Przecież nic
nikomu nie powiem, Potter, wyluzuj – Draco uśmiechnął się niemal
przyjaźnie.- Nie wnikam w to, co zamierzasz, to wasze życie, twoje i Lilien
i nie będę się niczego dopytywał.
- To skończ temat. – Harry
posłał mu spojrzenie mówiące: „wara ode mnie”, a Draco wzruszył
ramionami.
- Skończyłem. To kiedy się oświadczasz…?
/>Do rana wiedzieli już o sobie prawie wszystko i żadnemu z nich to nie
przeszkadzało. Obydwaj czuli, że może to być początek prawdziwej,
długoletniej przyjaźni.
******
- Co ci jest, Harry?
– spytała Hermiona, kiedy chłopak klapnął obok niej w niedzielny
poranek i z nieokreślonym obrzydzeniem popatrzył na jedzenie, które już
zaczęło się pojawiać na półmiskach.
- Ból istnienia – odrzekł
chłopak cichym, zachrypniętym szeptem i popatrzył przekrwionymi oczyma na
przyjaciółkę. Jego uśmiech, który w zamierzeniu miał być niemal radosny
wyrażał raczej cierpienie, a cała twarz wskazywała na niedospane i mocny
kociokwik.
- Kac – Hermiona pokiwała głową ze zrozumieniem i
Harry żałośnie przytaknął.
- Ale taki, – dodał cicho i ochryple
- że nie mogę ruszyć głową, bo mam wrażenie, że pęknie na pół, a mózg
rozleje się po bokach.
- Harry, oszczędź mi szczegółów swojego
samopoczucia, to może coś zdołam zjeść – dziewczyna skrzywiła się
lekko. - Wyglądasz okropnie, radzę ci się przespać po śniadaniu.
- Tak
zamierzam zrobić. – Harry zlustrował wzrokiem najbliższe otoczenie i
niegdzie nie ujrzał obecnego obiektu swojej nienawiści. Widocznie Ron nie
zamierzał przyjść na śniadanie. Potter nie zmartwił się tym zbytnio i
spojrzał na przyjaciółkę.
- Też nie wyglądasz najlepiej, Herm –
dodał ze współczuciem. Zamyślił się i za chwilę dodał cicho. – Draco
mi powiedział, co się stało. Póki żyje, ten skurwiel się do ciebie nie
zbliży – Harry popatrzył Hermionie z czułością w oczy i delikatnie
pogładził ją po włosach.
Już miała się zezłościć, ale we wzroku
chłopaka było tyle miłości i współczucia, że postanowiła odpuścić. Poza tym
zaintrygowało ją, że powiedział o Malfoyu per „Draco”. To zaiste
było niezwykłe.
- Nie wspominaj o tym – powiedziała tylko z
bólem i pokręciła głową.
- Już nie będę, chcę tylko, żebyś wiedziała,
że całym sercem jestem z tobą, a Ronald Weasley już nie jest moim
przyjacielem, tylko ty – mimo okropnego bólu głowy, udało mu się
przywołać na twarz przyjazny uśmiech.
Harry podążył spojrzeniem
do stołu Ślizgonów, gdzie Lilien znęcała się nad Draconem, podsuwając mu pod
nos, co smakowitsze kąski szynki i innych arcydzieł. Blondyn miał niewyraźną
minę, wskazującą na to, że za chwilę ucieknie od stołu, albo zrobi coś
gorszego.
- Lil – wyszeptał tak schrypniętym, że niemal
nierozpoznawalnym głosem. – Błagam – przekrwione szare oczy
spojrzały żałośnie w czarne, nieprzeniknione ślepia dziewczyny, która była
rozbawiona męką przyjaciela.
- Przecież masz mocny łeb, kochanie
– syknęła z jadowitym smirkiem na ustach.
- Spoko, tylko wypiłem
trochę Whisky, a później razem z twoim kochasiem obaliliśmy dwie butelki
bimbru, pędzonego w tajemnicy przez twojego starego. Mocne cholerstwo i
wcale się go na początku nie czuje, a potem jak człowiek wstanie, to nie wie
gdzie lewa, gdzie prawa, a gdzie muszla klozetowa. Daruj sobie i mi nie
rozstrajaj żołądka jeszcze bardziej, proszę – w przekrwionych oczach
zalśniły łzy i dziewczyna zlitowała się nad Draconem. Wzięła zwykłego tosta,
nalała gorzkiej herbaty i podsunęła to chłopakowi.
- Masz,
nieszczęście ty moje, masz, poczujesz się lepiej. Weź po śniadaniu Pottera i
przyjdźcie do Wspólnego, dam wam eliksir na kaca. Nawet zabezpieczyć się nie
potraficie przed chlaniem.
- To miała być jedna butelka, Lil, nie dwie
– żałośnie powiedział chłopak. – I dzięki za eliksir, dam ci
buzi, jak już go wypiję i będę miał na to siłę, a moja głowa przestanie być
wielką, bolesną banią.
- Kochanie moje, wszystko w porządku, nie
musisz mnie cmokać – uśmiechnęła się i posłała mu figlarny uśmiech.
- Jak tam sprawy sercowe? – spytała po chwili.
- Nie
pytaj, koszmarny koszmar i koszmarem pogania, ale postaram się coś z tym
zrobić. Ale teraz nie jestem w stanie myśleć, skarbie, więc sobie odpuść
intelektualne dysputy – Draco westchnął i wziął się z niechęcią za
tosta. Każdy kęs odbijał się ogromnym bólem w jego głowie, a gdy przełykał
czuł lekkie mdłości. Dopiero, gdy skończył jeść i popił gorącą herbatą,
poczuł się odrobinę lepiej.
Malfoy popatrzył w kierunku stołu
Gryfonów, przy którym Hermiona przekonywała Harry’ego do tej samej
operacji, którą on przed chwilą zakończył. Chłopak dał się w końcu namówić
na tosta i przeżuwał go teraz z wyrazem cierpienie na twarzy.
Lilien
posłała Harry’emu śliczny i złośliwy zarazem uśmiech, na który chłopak
nie był w stanie odpowiedzieć, zwłaszcza z pełnymi ustami i silnym bólem
mózgu. Mózg, co prawda, boleć nie może, bo brak mu połączeń nerwowych;
Zielonooki jednakowoż przysiągłby, że boli go mózg, a nawet czaszka, nie
wspominając o oczach, które były w tej chwili wrażliwe dosłownie na
wszystko.
Draco poszukał wzrokiem Weasleya i z ulgą stwierdził,
że „tego rudego sukinsyna” nie ma na śniadaniu, po czym
przeniósł spojrzenie na Hermionę. Wpatrywał się w nią intensywnie przez
chwilę, uświadamiając sobie z coraz silniejszą pewnością, że albo ona, albo
żadna.
„Chryste” – pomyślał. – „Ja
naprawdę wpadłem po uszy...”
W pewnym momencie dziewczyna
pochwyciła jago wzrok, ale nie odwróciła szybko oczu, jak zwykła to czynić
do tej pory. Patrzyła na niego, a jej spojrzenie był tak natarczywe, że
Draco musiał pierwszy spuścić wzrok i skonsternowany poczuł, że się rumieni.
- Hermiona wygląda jakoś biednie – powiedziała nagle Lilien i to
sprawiło, że do Dracona dotarło coś jeszcze. Nieważne, jak Granger źle by
wyglądała... Ostatnio trochę schudła i nie wydawała się mu już taka ładna
jak na początku. To było nieważne. Dla niego była najwspanialszą i
najpiękniejszą dziewczyną w szkole. Tak po prostu. Tylko ona się liczyła, i
żadna inna nie miała u niego najmniejszych szans. Uśmiechnął się smutno.
/>- Bo z niej jest biedactwo – powiedział. – Przydarzyło się jej
coś złego, ale na szczęście udało mi się uratować sytuację. Później ci o tym
opowiem, chociaż to bardzo przykra opowieść – popatrzył na Hermionę z
taką czułością, że teraz ona się zarumieniła i spuściła wzrok. – Moje
maleńkie biedactwo – dodał za niespotykanymi u niego pokładami
łagodności.
Lilien nie pytała, co się przytrafiło Hermionie. Skoro
Draco powiedział, że opowie jej później, to spokojnie poczeka. Zaintrygowały
ją za to czułość i ciepło w jego zachrypniętym głosie.
- Łoj!
Zakochany do nieprzytomności – skwitowała z szerokim uśmiechem i ku
swemu zdziwieniu nie doczekała się reprymendy, a jedynie smutnego spojrzenia
i tekstu:
- Się sobą weź zajmij...
- To było zdanie
niegramatyczne – odrzekła, bo nie wiedziała, co innego ma rzec i
uśmiechnęła się łagodnie do przyjaciela.
- Będzie idiotką jak ci się
nie rzuci w ramiona – orzekła jeszcze i cmoknęła Dracona delikatnie w
policzek, za co także uzyskała całuska. – Kuj żelazo, póki gorące,
kochanie... – Draco nic nie odpowiedział, tylko przewrócił teatralnie
oczyma i posłał jej lekkiego smirka.
******
- Dzięki ci
dobra kobieto – powiedzieli chórem Draco i Harry, gdy wypili po
połowie Eliksir Zwalczający Przepicie. Pomogło im, chociaż nie tak bardzo ja
potrzebowali. Obniżona skuteczność była spowodowana obiektywnym faktem, że
dostali tylko po połowie niewielkiego flakonika, który mieścił porcję dla
jednej skacowanej osoby.
Lilien uprzedziła ich, że nie ma zamiaru
oddawać zaraz całego zapasu „dwóm bęcwałom, którzy nierozumnie chleją
i na błędach się nie uczą”. Chciała sobie zostawić jedną porcję na
czarną godzinę, zanim uwarzy kolejny kociołek. W tym roku nieźle się
handlowało specyfikiem, który udoskonalił jej ojciec.
- Czuję
się zdecydowanie lepiej – oznajmił Harry.
- Ale lepiej nie
wyglądasz – zgasiła go Lilien z szerokim uśmiechem.
/>Rzeczywiście, Harry miał nadal przekrwione oczy, chociaż w mniejszym
stopniu, zmniejszył mu się jednak poważnie okropny ból głowy i nie mówił
tonem zardzewiałej piły mechanicznej.
- Jak zwykle fatalnie wyglądasz,
Potter. Lil, co ty w nim widzisz? – głos Dracona był tylko lekko
schrypnięty a oczy lekko podkrążone i tylko nieznacznie zaczerwienione.
Przestał ziewać jak smok i mógł bezboleśnie poruszać głową.
- Nawzajem
– Potter wyglądał na niepocieszonego.
- Nie obrażaj się, Harry
– Draco przewrócił oczami, kiedy zobaczył minę Gryfona.
-
Harry!? – oczy Lilien osiągnęły rozmiary i kształt galeonów.
– Czy ja powinnam być zazdrosna? – smirk na jej buzi był wymowny
i bardzo wredny.
Obydwaj młodzieńcy posłali jej spojrzenia z serii
„lepiej nie przeginaj”, co niewiele ją obeszło.
-
Nieładnie, chłopcy. Ciekawe co robiliście jeszcze, poza piciem bimbru...
Albo lepiej mi nie mówcie, jeszcze się zarumienię – Lilien bawiła się
doskonale i to nie ona się zarumieniła, a wspomniani chłopcy właśnie.
/>- Lil, jak możesz? – Draco posłał jej wymowne spojrzenie.
-
Wiesz, z tobą wszystko jest możliwe – Lilien wbiła czarne oczy w
przyjaciela. – Jak jesteś niedopieszczony to strach z tobą w jednym
pomieszczeniu przebywać. A Harry’ego spiłeś – Snape walnęła
uroczy uśmiech i przeniosła wzrok na Pottera.
- Bez przesady –
Harry zrumienił się jak buraczek.
- To skąd te wypieki? – Lilien
zatrzepotała rzęsami.
- A dać ci nauczkę? – Draco nie wytrzymał
i spiorunował ją spojrzeniem. Zaczynały go złościć insynuacje Lilien,
zwłaszcza, że zamierzał porozmawiać poważnie z Hermioną, a takie głupoty nie
dodawały mu odwagi i rozpraszały jego udręczony umysł. Cały czas próbował
sobie ułożyć w myślach, co powie dziewczynie, Lilien swoimi tekstami
denerwowała go i psuła mu szyki.
- E, spokojnie, Smoczku –
dziewczyna zaśmiała się dobrodusznie. – Przecież wiesz, że nie mówię
poważnie.
Draco tylko wzruszył ramionami i posłał jej jeszcze
zimniejsze spojrzenie, niż przed chwilą.
- Sorry, ale po prostu mam
napięte nerwy i lepiej mnie nie drażnić – westchnął i poczochrał się
po blond czuprynie. – Życz mi szczęścia, Potter.
Harry
uśmiechnął się do niego promiennie.
- Poradzisz sobie –
powiedział.
- Możemy pożyczyć twoje dormitorium? – wypaliła
Lilien, co spotkało się z uśmiechem Harry’ego i smirkiem Dracona.
– Oddamy ci przed obiadem, albo po obiedzie – potrafiła się
uśmiechać jak najprawdziwszy anioł kiedy tego chciała.
- Nie –
słodkim tonem odparł Draco. – Nie, bo nie – uprzedził pytanie
Lilien. – Tam ma być porządek, a poza tym jak na tym łóżku sypiam,
Lil.
- Och, jaki porządny. Wyobrażam sobie, co to łóżko ostatnio
musiało przeżywać. Od kiedy nie sypiasz tam z Hermioną oczywiście. Pewnie
tęskni za normalnym użytkowaniem jego słusznej powierzchni – dogryzła
za odmowę dziewczyna i wydęła usta w słodki ciupek.
- Doigrasz się,
Snape – Draco walnął jej pokazowego smirka. – Doigrasz się
mocno, a Potter ci nie pomoże, bo będzie związany.
Lilien zachichotała
lubieżnie.
- Przemocą? Nieładnie, Smoczku – stwierdziła cicho.
Harry popatrzył na Malfoya wymownie, a jego brwi podjechały do góry.
- To nie będzie przemoc, będziesz mnie błagała o kontynuację, Lil.
/>Kiedy uśmiechnęła się kpiąco, dodał tylko.
- Mówię poważnie i
poważnie twierdzę, że ci się spodoba. Nie mógłbym ci zrobić krzywdy, ale co
innego zrobić mogę. Więc jeśli nie chcesz zdradzać Harry’ego to
naprawdę spasuj, kochanie.
Harry i Lilien, która lekko zarumieniła się
pod bezczelnym spojrzeniem przyjaciela, popatrzyli na siebie wymownie.
/>- Wiesz, idź, pogadaj z Hermioną. Zaczynasz być nerwowy, a to może się źle
skończyć – Potter uśmiechnął się szczerze i przyjaźnie.
-
Właśnie, mogę okazać się wiarołomną kobietą – dodała spokojnie Lilien.
- Ja bym sobie chętnie popatrzył – Harry posłał jej wesoły
uśmiech.
- No wiesz? – Lilien ponownie spiekła raka. –
Świntuch.
- Sama się prosisz, Lil – Draco uniósł lewą brew.
/>- Hahahaha! – Lilien pokazała mu język, a Malfoy wzruszył
ramionami.
– Idę na misję swojego życia. Weźcie sobie to
dormitorium, tyko jak wrócę, a będzie tam bajzel to obydwoje pożałujecie.
Adieu.
- Adieu, Romeo! – dziewczyna wyszczerzyła się
radośnie.
- Dzięki, Draco – Harry zrobił to samo.
Ślizgon
machnął ręką i wyszedł ze swojego dormitorium, pozostawiając je na pastwie
Harry’ego i Lilien.
Idąc do biblioteki, Draco obgryzł
prawie każdy paznokieć, tak bardzo denerwował się przed rozmową z Hermioną.
„Niech ona tam będzie” – pomyślał, ale za chwilę
dodał w duchu – „A może powinienem skoczyć wypracowanie na
wtorek z Opieki?” – próbował na wszystkie sposoby odwlec tą
rozmowę.
Próbował do momentu, gdy nie dotarł do celu swej wędrówki.
Hermiona właśnie zamierzała wejść do biblioteki. Szła ze spuszczoną głową, a
książki trzymała przed sobą w silnym, niemal desperackim uścisku.
/>Szybkim krokiem zastąpił jej drogę i złapał za ramiona.
- Hermiona
– pochylił się i wyszeptał do ucha dziewczyny jej imię.
Gryfonka
zamknęła oczy. Chciała się odsunąć ale nie mogła się ruszyć.
- Daj mi
to – powiedział, zabrał z jej rąk książki i położył na podłodze pod
ścianą.
To było straszne, bo teraz Hermiona nie wiedziała co ma zrobić
z rękami. Popatrzyła na niego z wyrzutem.
- Hermiona – powtórzył
i mogłaby przysiąc, że powstrzymywał w tej chwili łzy. Ponownie położył
dłonie na jej szczupłych ramionach. Wszystkie przygotowywane przemowy wzięły
w łeb. Liczyła się tylko ta orzechowooka dziewczyna i t co czuł, kiedy na
nią patrzył, albo kiedy o niej myślał.
- Przestań – wyszeptała.
- Nie mogę – pochylił się i delikatnie musnął wargami płatek jej
ucha. Drgnęła lekko i zamknęła oczy. – Nie mogę przestać, kochanie.
Nie masz pojęcia jak mi ciebie brakuje.
Hermiona spróbowała go
odepchnąć, ale ujął jej ręce w swoje dłonie i zaczął delikatnie całować
palce dziewczyny. Z oczu Gryfonki pociekły łzy.
- Proszę cię, daj
spokój, Draco.
- Dam ci spokój, tylko mnie wysłuchaj, Herm
/>Popatrzyła na niego z bólem, ale nic nie powiedziała.
- Wróć do
mnie, skarbie. Nawet nie wiesz jak mi na tobie zależy – przycisnął jej
dłonie do swojej klatki piersiowej i pochylony szeptał prosto do ucha
dziewczyny.
Kilkoro uczniów z młodszych klas przyglądało się z
zaciekawieniem parze przed
biblioteką i Malfoy posłał spojrzenie
rottweilera – zabójcy trzecioklasiście, który stał najbliżej i głupio
się uśmiechał.
- Won! – wysyczał wściekle i gapie poszli
sobie jak niepyszni.
- Przepraszam – uśmiechnął się łagodnie do
dziewczyny. – Kochanie, nie chcę żyć bez twojej bliskości. Nie chcę
być z nikim innym. Tęsknię za każdym twoim słowem, gestem i uśmiechem.
Potrzebuję cię – szare tęczówki wpatrywały się w nią z takim
uwielbieniem, że nie potrafiła odwrócić spojrzenia. – Rozpaczliwie cię
potrzebuję, Hermiono Wiem, że zrobiłem ogromny błąd, że nie traktowałem cię
tak jak powinienem, że nie okazałem ci jak jesteś dla mnie ważna. Błagam
cię, nie odtrącaj mnie, nie rań nas obojga.
Hermiona nie mogła
powstrzymać łez.
- Ty mnie już nie chcesz? – spytał z żalem.
– Jeżeli tak, to zrozumiem, bo nie potrafiłem cię docenić. Nie płacz,
proszę – ta prośba doprowadziła ją do cichego, szlochu.
- Jak
możesz myśleć, że ja ciebie nie chcę? Jak możesz myśleć, że mam do ciebie
żal? Przecież mi nic nie obiecywałeś – wyszeptała przez łzy i
rozszlochała się spazmatycznie.
- Już dobrze, skarbie –
przytulił ją mocno i głaskał po gęstych włosach. – Już dobrze.
-
Draco, ja naprawdę nic nie wiem, nie wiem co mam robić, a teraz, kiedy
doszło do tego, do czego doszło wczoraj wieczorem, jest mi jeszcze trudniej
podjąć jakąkolwiek decyzję. Ale nigdy nie myśl, że nic dla mnie nie
znaczysz, ani nie znaczyłeś, dobrze? – podniosła głowę i spojrzała w
jego szare tęczówki z desperacką czułością i oddaniem.
- Oddałbym ci
wszystko, co posiadam, a nawet jeszcze więcej – objął ją mocniej, z
całej siły. – Nie chce nic od ciebie, chcę cię tylko chronić,
opiekować się tobą, być przy tobie. Wiem, że to co stało się wczoraj było
straszne i nawet cię nie tknę, dopóki sama tego nie zechcesz. Ale brakuje mi
nawet twoich docinków, Herm, brakuje mi wszystkiego... Pamiętasz jak
któregoś ranka źle się czułem i miałem podwyższoną temperaturę, a ty zamiast
mnie budzić na siłę, przyniosłaś mi śniadanie do łóżka? Jesteś kochana, po
prostu. Jesteś kochana i nie chcę cię stracić. Mogę być twoim niewolnikiem,
ale mnie nie odtrącaj, proszę – Draco miał łzy w oczach.
- Nie
odtrącam cię. Chcę tylko pomyśleć, ale cię nie odtrącam – Hermiona
patrzyła na niego z niedowierzaniem w ciemnych, orzechowych tęczówkach. To,
co mówił było dla niej jak sen. Nie miała pojęcia, że może czuć do niej coś
więcej, niż tylko pożądanie . Zarumieniła się lekko, gdy mówił, że jej nie
tknie, bo ona dzień i noc marzyła właśnie o tym, żeby ją dotknął, żeby się z
nią kochał. Chciała poczuć jego bliskość. Położyła głowę na jego klatce
piersiowej i słuchała bicia jego serca.
- Czy zechciałabyś dziś
wieczorem odwiedzić ze mną moją mamę? Po kolacji. Jest już z nią coraz
lepiej – powiedział nagle, sam lekko zaskoczony swoimi słowami.
/>Hermiona popatrzyła na niego, a w jej oczach malował się szok. Zamrugała
skonsternowana i czekała na cokolwiek, co potwierdziłoby fakt, że on
naprawdę to powiedział..
- Przepraszam, chyba sobie za dużo wyobrażam
– powiedział cicho i niepewnie, i lekko się zarumienił, klnąc siebie w
duchu na czym świat stoi za nietakt i głupotę.
- Nie, ja... ja bardzo
chętnie z tobą pójdę – uśmiechnęła się nieśmiało.
- Dziękuję
– Draco odwzajemnił jej uśmiech. – Jesteś cudowna.
-
Wzruszające – wycedził męski głos tuż obok.
Draco spojrzał na
lewo, gdzie stał sobie spokojnie Ronald Weasley.
- Twój mężczyzna
znowu raczył na ciebie spojrzeć, Hermiono? – spytał zimno, a słowo
„mężczyzna” wypluł, jak jakieś przekleństwo.
- Odejdź, bo
nie ręczę za siebie, Weasley – powiedział chłodnym i opanowanym tonem
Draco, chociaż gotowała się w nim krew. Obronnym gestem przygarnął
dziewczynę jeszcze mocniej do siebie. – A jeżeli zbliżysz się
kiedykolwiek do Hermiony...
- ... to osobiście ukatrupię cię, jak
bezpańskiego psa, śmieciu – Hermiona i Draco ze zdziwieniem spojrzeli
w kierunku, z którego dobiegł zimny, kobiecy głos.
Lilien stała z
różdżką w dłoni, a jej oczy były przerażająco zimnie i nieprzeniknione. Był
jak czarne lustra odbijające jedynie pogardę i nienawiść. Nawet u Severusa
rzadko ktoś widział tak lodowate i bezdenne spojrzenie.
- Przysięgam
na Boga, że osobiście dopilnuję, żebyś wyleciał ze szkoły, Ron, jeżeli
zbliżysz się do Hermiony, choćby na metr – wysyczał stojący obok niej
Harry.
- Mogę wiedzieć, co tu robicie? – chłodno spytał Draco.
– Tacy szybcy jesteście? – dodał z ironią.
- Zamknij japę,
zakichany arystokrato - Lilien machnęła ręką i posłała mordercze spojrzenie
Ronaldowi. – Po prostu nie mogę uwierzyć, w to co powiedział mi Harry,
Ron. Po prostu nie mogę i lepkiej będzie dla ciebie jeśli nie będziesz się
odzywał, zwłaszcza kiedy ja mówię i zwłaszcza, kiedy jestem wściekła bo
potrafię być cholernie nieprzyjemna, Weasley... w końcu mam na nazwisko
Snape – dodała, gdy rudowłosy otworzył usta by rzucić jakąś kąśliwą
uwagę.
Ron na swoje szczęście wolał milczeć.
- Od początku cię
nie lubiłam, chociaż starałam się poczuć do ciebie chociaż odrobinę
sympatii, Bóg mi świadkiem. Wyzywałeś mnie od dziwek odkąd pamiętam, niemal
od mojego pierwszego dnia pobytu w Hogwarcie. Znosiłam to ze stoickim
spokojem. Mogłam zrozumieć, że masz uprzedzenia do mojego ojca, jestem
tolerancyjną osobą i mogę zrozumieć naprawdę wiele. Ale chamstwa, podłości,
tak jak jakichkolwiek uprzedzeń rasowych nie zrozumiem nigdy, Weasley.
Brzydzę się tobą. Zejdź z moich oczu zanim policzę do dziesięciu, bo to może
się skończyć źle. Szukałam cię tylko po to, żeby ci o tym powiedzieć, a
teraz zejdź mi z oczu, plugawy śmieciu i módl się, żebyśmy nigdy nie
znaleźli się sam na sam w jednym pomieszczeniu, albo korytarzu, bo będziesz
biedny.
- Myślisz, że się ciebie boję, głupia dziwko? – Ron
przestał być rozważny.
- Nie prowokuj mnie, Weasley – syknęła
przytrzymując jednocześnie dłoń Harry’ego, który zamierzał walnąć w
Weasleya jakimś paskudnym zaklęciem i rzucając swojemu chłopakowi szybkie,
uspokajające spojrzenie. – Nie prowokuj mnie bo to się źle skończy. W
Harrym się gotowało, ale jak na razie był jeszcze w stanie ulec prośbom
Lilien..
Chciała z nim pogadać o Hermionie i jak tylko dowiedziała
się, co zaszło poprzedniego wieczora przestała się dziwić, że wypili dwie
butelki, nie jedną i zapłonęła żądzą mordu. Jak na razie, powiedzenia
Ronaldowi, co o nim myśli. Na razie, bo to w każdej chwili mogło ulec
zmianie.
Draco nie strzelił do tej pory Rona po pysku, tylko dlatego,
że trzymał w objęciach roztrzęsioną Hermionę.
- Hamuj swoje
słownictwo, Weasley – oświadczył tylko i zmrużył niebezpiecznie oczy.
- Nie ty mnie będziesz uczył słownictwa, zepsuty gówniarzu. Masz kasy
jak lodu i myślisz, że możesz kupić wszystko i wszystkich – powiedział
ze złością Ron.
Draco był nad wyraz spokojny.
- Owszem, kiedyś
tak myślałem – odrzekł Ślizgon. Ale teraz chętnie ci oddam swoje konto
u Gringotta, Weasley. Teraz, kiedy moja matka jest chora a ojciec w
więzieniu to naprawdę mam głęboko w dupie tą kasę.
- Ale Hermiona
najwidoczniej nie – niemal kurtuazyjnie odrzekł Ron
Cisza, która
zapadła po tych słowach była tak głucha, że niemal nie do wytrzymania. W
niedzielny dzień mało kto przebywał w bibliotece, więc nie mieli żadnej
widowni.
- Odwołaj to – Harry’emu z wrażenia wypadła z
ręki różdżka i Lilien ją podniosła, nie spuszczając zszokowanego wzroku z
Ronalda – Odwołaj to, Ron, bo nie ręczę za siebie.
Rudowłosy
uśmiechnął się jedynie zimno i splótł ręce na piersi.
- Twoje zdanie
już od dawna się dla mnie nie liczy, Harry.
- Jak możesz mówić tak o
Hermionie, przecież ją znasz. Wiesz, co? Jesteś gorszy od mojego ojca, a to
już coś. Jesteś od niego o niebo gorszy, bijesz wszelkie rekordy chamstwa.
Lilien i Hermiona patrzyły na Harry’ego z niemym zaskoczeniem.
- Odwołaj to, co powiedziałeś, dobrze ci radzę.
- Nie mogę
odwołać – Ron popatrzył na Harry’ego zimno. – Bo to
prawda, Harry.
To, co stało się chwilę później, wydawało się Hermionie
jakimś koszmarnym snem. Harry z całej siły walnął Rona pięścią w twarz.
/>
- POTTER! –dał się słyszeć zimny i wściekły głos i zza
zakrętu wydobyła się nietoperzo-podobna postać Severusa Snape’a.
Mistrz Eliksirów mimo surowej miny był dziwnie blady i roztrzęsiony, chociaż
tylko Lilien potrafiła to dokładnie wychwycić.
Bladość i roztrzęsienie
Severus zawdzięczał temu, że podsłuchiwał od jakiegoś czasu całe zajście.
Dokładnie od słów swojej córki „Nie prowokuj mnie, Weasley”.
Trochę mu było głupio, że to zrobił, zwłaszcza gdy musiał się zawstydzić,
słuchając słów Harry’ego na temat Jamesa Pottera. Dopiero teraz do
niego dotarło, że dla chłopaka świadomość tego, jaki był jego ojciec była
solą w oku, była niemal nie do zniesienia i na pewno była bolesna.
/>Przywołał najbardziej wredne spojrzenie jakie miał w repertuarze i posłał
je Harry’emu.
- Ależ ty masz wyczucie, tato – oświadczyła
Lilien.
- To nie była wina Pottera, sir – grzecznie oznajmił
Draco. – On go sprowokował.
Snape posłał zdziwione spojrzenie w
stronę Malfoya.
- I ty to mówisz?
- Bo tak było –
spokojnie dodała Lilien.
- Nie będę wnikał w to jak było. Wszyscy jak
tu stoicie, macie po pięć punktów mniej. Poza Potterem, on ma minus dziesięć
za użycie przemocy fizycznej, a ty Weasley idź do skrzydła szpitalnego
– zwrócił się z pogardą do rudowłosego, który był w lekkim
oszołomieniu i rozmasowywał nieźle rozwaloną szczękę.
Kiedy Ron się
oddalił, Snape popatrzył na uczniów uważnie.
- Czy stało się coś o
czym nie wiem, a o czym powinien wiedzieć jakiś nauczyciel? Hermiona
spuściła wzrok. Znowu była bliska łez i co najbardziej paradoksalne czuła
się wszystkiemu winna. Draco przytulił ją obronnym gestem i pogładził po
włosach.
- Nic – powiedział bez zająknięcia. – Tylko małe
spięcie z Ronaldem W.
- Jakoś ci nie wierzę – Severus popatrzył
uważnie na Hermionę, a później na Harry’ego.
- Słyszałem za
mało, żeby wiedzieć o co poszło. Ale nie wątpię że nie było to coś małego,
Malfoy
- Podsłuchiwałeś? – spytała z chłodnym rozbawieniem i
naganą w głosie Lilien.
- Usłyszałem, nie podsłuchiwałem –
grzecznie i autorytarnie sprostował Snape.
- Nauczyciele nie
podsłuchują – orzekł radośnie Draco. – Im można słuchać, co
mówią uczniowie. Natomiast w odwrotną stronę, to się nazywa podsłuchiwanie.
Nawet Hermiona uśmiechnęła się blado.
- Nie bądź taki mądry, bo
cię mantykora za obraz wciągnie – Severus popatrzył z wyrzutem na
Dracona.
- Za który? – spokojnie i z bezczelnym uśmiechem spytał
Ślizgon, cały czas delikatnie gładząc plecy Hermiony. Dziewczyna zamknęła
oczy i wtuliła się w niego ufnie. Czuła się bezpiecznie i dobrze.
- Za
ten, na którym tracisz kolejne pięć punktów z powodu swojej arogancji, Draco
- ta wypowiedź wywołała szczery śmiech Lilien i szeroki uśmiech
Harry’ego
- Widzisz, Potter? Przynosisz pecha człowiekowi.
Dopóki z tobą nie piłem i z tobą nie rozmawiałem, nigdy się nie zdarzało,
żebym u profesora Snape’a tracił punkty – skwitował z miną
nieszczęśnika poszkodowany.
- Nie moja wina, że jesteś arogancki
– odrzekł ze słodkim uśmiechem Harry.
- Nie za dobrze ci, Herm?
– zmieniła temat Lilien i Gryfonka posłała jej spojrzenie pełne
dezaprobaty, lekko się przy tym rumieniąc.
- Zajmij się sobą, mała
– odrzekł Draco z miną rycerza-obrońcy.
Harry nie mógł się nie
roześmiać.
- Ależ wy macie problemy – skwitował Snape. –
Zabierać mi te cegły spod ściany – wskazał palcem na ogromne książki
Hermiony leżące pod ścianą – i uciekać do siebie. Jak któreś z was
dojrzeje, by powiedzieć mi co złego się stało, to zapraszam do gabinetu i
uprzedzam, że będę miał na was oko. Zwłaszcza na ciebie Malfoy i na ciebie,
Potter. Jazda mi spod biblioteki, tu ma być spokój. Żegnam.- załopotał
płaszczem i ...
- ...odleciał – stwierdził Draco. – On tak
się porusza jakby latał – dodał widząc miny Lilien i Harry’ego.
- Chyba wyjątkowo łagodnie cię potraktował – Hermiona popatrzyła
na Harry’ego z zaciekawieniem.
- On coś w ogóle ostatnio
łagodny, może zostanie ojcem - uśmiech Lilien był złośliwy i radosny.
/>- O! – Draco wlepił zaciekawione spojrzenie w przyjaciółkę.
/>- Tak tylko palnęłam, nie słuchajcie mnie. To tylko takie tam, pytał
ostatnio w czym powinno się trzymać małe dzieci i jakieś inne tego typu
pytania zadawała, oczywiście maksymalnie obojętnym tonem. Naiwniak. Tylko
mordy w kubeł, bo włosy pęsetą powyrywam komuś kto piśnie słówko i to nie te
na głowie! – czarnowłosa pogroziła, wszystkim po kolei, palcem.
- Nikt nic nie powie, wyluzuj – Draco w zruszył ramionami.
/>- Mam nadzieję, my idziemy do twojego dormitorium. Po kolacji będzie twoje
– uśmiechnęła się radośnie.
- A siedźcie i po kolacji. Dziś
wybieram się do domu.
- Fajnie! – Lilien zarechotała
uszczęśliwiona.
- O dziewiątej macie stamtąd spadać, nie nocuje w
Dragon Tower – zimno stwierdził Malfoy.
- Spoko i będziemy
grzeczni – powiedział Harry z miną niewiniątka.
- Chociaż byś
nie kłamał w żywe oczy - Draco posłał mu spojrzenie z serii: „nie ma
głupich i naiwnych, chyba że ty” i Potter odwdzięczył mu się uśmiechem
wcielonej niewinności, a Lilien poszła w jego ślady.
- Będziemy grać w
bierki – powiedziała z powagą. Hermiona nie wytrzymała i zatrzęsła się
ze śmiechu.
- Głodnemu chleb na myśli – odcięła się Lilien za
wybuch wesołości koleżanki.
- Głodny głodnemu wypomni – Hermiona
pokazała jej język. – Kłamiesz zawodowo i bez zająknięcia, nawet
jeżeli wszyscy dookoła o tym wiedzą.
- Jestem ze Slytherinu –
czarnowłosa wzruszyła ramionami. – Sayonara, misie kolorowe. My
spadamy.
- Tylko się nie rozmnóżcie – Lilien popukała się w
czoło posyłając blondwłosemu autorowi tych słów uśmiech pełen politowania.
- Jest taki eliksir, nie Hermiona? – spytała i Gryfonka lekko
skinęła głową. – Wy chłopy, to nie myślicie o takich rzeczach, nam to
zostawiacie, a każdy głupi wie, że do tanga trzeba dwojga – wzięła
Harry’ego za rękę i odeszli spokojnie w stronę Wieży Slytherinu.
/>- I tak będę musiał wywietrzyć i zdezynfekować pościel! –
krzyknął za nimi Draco i zarobił kuksańca od Hermiony.
- No, już
dobrze. Pomogę ci z tymi książkami. I z wypracowaniami też.
- Sama
sobie poradzę z wypracowaniami. Przyjdę do ciebie o siódmej, obiecuję
– uśmiechnęła się do niego niepewnie, za co została obdarzona mocnym
całusem w policzek i lekko się zarumieniła.
- Jesteś kochana –
powiedział i podniósł z podłogi dwa ogromne woluminy. – Tylko nie
możesz przyjść do mnie o siódmej, bo o tej godzinie jest kolacja, a poza tym
jestem na razie bezdomny.
- To po kolacji możesz mnie zabrać do siebie
jeśli chcesz, teraz chcę w spokoju napisać cokolwiek na zajęcia.
/>Chłopakowi nieco zrzedła mina, ale przystosował się do jej prośby i
postanowił uzbroić się w cierpliwość, aż do pory kolacyjnej.
/>******
Leżeli w skotłowanej pościeli. Harry
patrzył w sufit, a na jego czole pojawiła się zmarszczka świadcząca o
intensywnym zamyśleniu. Bo Potter miał o czym myśleć.
- Co jest?
– Lilien spojrzała na niego wymownie i Harry westchnął.
- Nie,
nic...
- Przecież widzę, że coś.... Ale nie ważne, Harry. Powiesz mi w
końcu, skąd się wzięła w tobie awersja do własnego starego? – chłopak
przygryzł dolną wargę. Spodziewał się takiego pytania, czekał wręcz na nie,
bo sam nie chciał zaczynać tego drażliwego tematu. - Gość był super. Oddał
przecież życie za ciebie i twoją mamę. Nie mógł być zły.
- Nie był zły
– Potter spojrzał Lilien głęboko w oczy i córka Mistrza Eliksirów
dostrzegła głęboki smutek i ból w jego jasnozielonych tęczówkach. –
Był po prostu rozwydrzonym nastolatkiem. Później spoważniał, ale mimo
wszystko, czuję do niego urazę.
Lilien pogładziła delikatnie policzek
Gryfona.
- I tak nadal nie wiem, o co chodzi – powiedziała z
lekkim żalem. Pragnęła, żeby ufał jej bezgranicznie, żeby zechciał jej
opowiedzieć, co takiego wydarzyło się, że chłopak czuł niechęć do swojego
ojca.
- Wiesz, co to jest Myślodsiewnia? – spytał po dłuższej
chwili milczenia.
- Owszem – odrzekła dziewczyna i spojrzała z
zaciekawieniem na Harry’ego.
- Dobra, to uzbrój się w
cierpliwość, bo to nie jest króciutka ani miła historia. Może nawet
zaczniesz o mnie myśleć inaczej jak ją usłyszysz...
- Potter, nie mów
bzdur – na twarzy panny Snape pojawił się grymas irytacji i zdumienia.
– Cokolwiek zrobił twój stary, nie ty to zrobiłeś. Jakimkolwiek
okazałby się draniem, nie ty zachowałeś się jak drań, ale on.
-
Zobaczymy co powiesz, kiedy dowiesz się ode mnie wszystkiego, Lil –
uśmiech Harry’ego był smutny i przygaszony. Dziewczyna objęła go mocno
i przytuliła się z całej siły.
- Przecież ja za tobą szaleję i nie
zamierzam przestać – wyszeptała mu do ucha.
Harry westchnął
cicho i opowiedział Lilien wszystko co wydarzyło się, tego wieczora, gdy
postanowił być „wścibskim i aroganckim bachorem”.
/>Dziewczyna patrzyła przez kilka chwil uważnie na swojego chłopaka. Z jej
oczu nie dało się nic wyczytać. Później Harry dostrzegł w nich współczucie.
- To musiało być dla ciebie okropne, prawda? – chłopak wiedział,
że nie chodzi jej o to, jak cudem uniknął rozbicia głowy słoikiem, którym
rzucił w jego kierunku Severus.
- Owszem – chłopak popatrzył na
nią niepewnie. – Nie czujesz do mnie urazy? Wyglądam zupełnie jak on,
tylko oczy mam po matce.
- Jesteś przystojniejszy, a jak jeszcze raz
wspomnisz o urazie, dostaniesz kopa w swój zgrabny, gryfoński tyłeczek,
matole – szelmowski uśmiech dziewczyny rozjaśnił jej czarne tęczówki i
nadał oczom blasku, a po tych słowach, Harry nie zamierzał kontynuować
tematu urazów.
- A skąd wiesz, że jestem przystojniejszy, co? –
spytał zadziornie.
- Mój stary ma w domu zdjęcie z szóstego roku.
Takie czarno-białe i ogromne, robione mugolską metodą i powiększone. Wisi na
ścianie w jego sypialni. Są tam uczniowie wszystkich klas. Syriusz Black był
niezły, szkoda tylko, że był aż takim sukinsynem w młodości. No, ale się
chłop zrehabilitował. Poza tym mój staruszek też nie był słodkim
nastolatkiem – Lilien nadal uśmiechała się do Harry’ego. –
Och, widzę że chętnie byś luknął na to zdjątko, co? – zażartowała
widząc tęskny błysk w oczach Hary’ego. – Twoja mama była niezłą
szprychą, maleńki.
- Maleńki? – Harry uniósł brwi do góry, a
Lilien wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się złośliwie.
- No –
powiedziała. – Myślę, że Draco jest większy i dużo lepszy. Hermiona
czasami miała takie fajne rumieńce z rana przed śniadaniem...
- Nie
drażnij mnie, Lily - chłopak posłał jej uśmiech a' la slytherin boy.
/>- Przecież ja sobie tylko niewinnie żartuję – zaczęła dziewczyna,
ale Potter jej nie słuchał.
- Mam ci udowodnić, że jestem dobry?
– spytał złośliwie się szczerząc.
- Właśnie o to mi chodziło
– Lilien wyszczerzyła się jeszcze radośniej od niego.
- Nie ma
problemu – chłopak pocałował delikatnie rozchylone usta panny Snape.
– Uwielbiam cię – wyszeptał jej do ucha i zaczął
udowadniać swojej kochance jaki jest dobry, z tym że nieco inaczej niż sobie
wyobrażała...
Lilien spodziewała się namiętności i dzikości, a
otrzymała delikatne i subtelne pieszczoty. Harry niespiesznie całował całe
ciało dziewczyny, schodząc ustami coraz niżej i najczulszymi pocałunkami
obdarzając piersi i brzuch kochanki. Lilien czuła się cudownie. Zamknęła
oczy i pojękiwała cichutko. Kiedy zaczął błądzić wargami po wewnętrznej
stronie jej ud, wyszeptała ochryple jego imię. Harry delikatnie lizał łono
dziewczyny, doprowadzając ją do cichego szlochu. W końcu Lilien musiała
przygryźć dolną wargę, żeby nie krzyczeć z rozkoszy. Jęczała i zaciskała
dłonie na pościeli, modląc się w duchu, żeby nie stracić nad sobą panowania.
Chłopak pieścił ją najczulej jak potrafił i nie chciała zepsuć tego swoimi
gwałtownymi reakcjami. W chwili spełnienia nie mogła się jednak opanować i
krzyknęła, czując jak po jej policzkach płyną ciepłe łzy.
- Już
dobrze, kochanie – usłyszała po chwili cichy szept przy swoim uchu.
Przytuliła kochanka mocno i pocałowała go w policzek.
- Chce ci się
odwdzięczyć – szepnęła.
- Nie musisz – odpowiedział cicho,
chociaż był silnie podniecony.
- Ale ja chcę, skarbie, przecież
wiesz...
- Ale ja nie chcę, maleńka. Chcę ci coś powiedzieć, coś
bardzo ważnego...
- Cokolwiek by to było, może sobie poczekać –
Lilien wiedziała lepiej.
- Nie może, Lil – Harry zdecydowanym
ruchem odsunął się od dziewczyny, która zrobiła niepocieszoną, nieszczęśliwą
minę.
Chłopak sięgnął po swoją szatę, która wisiała na krześle i
wyjął z jej przepastnych kieszeni małe zawiniątko. Zarumienił się przy tym
odpowiednio mocno i niepocieszenie panny Snape zaczęło ustępować jej
zaciekawieniu. Przechyliła lekko głowę i patrzyła z jawnym zainteresowaniem
na poczynania Harry’ego.
- Otworzysz? – spytał rumieniąc
się, o ile to możliwe, jeszcze intensywniej.
- Nie mam ani urodzin,
ani imienin... To prezent? – spytała, a w opuszkach palców poczuła
lekkie swędzenie.
- No, eee... tak jakby, ten tego... podarunek...
– Harry był wściekły na siebie za to dokuczliwe jąkanie, które
pojawiało się w chwilach trudnych, lub decydujących o jego dalszym losie.
– Otwórz – dodał cicho i przełknął ze strachem ślinę.
-
Skoro nalegasz – Lilien z jak najobojętniejszą miną zaczęła otwierać
małe, czarne, podłużne pudełko, chociaż palce swędziały ją wręcz
niemiłosiernie, a ciekawość sięgała zenitu. Westchnęła, kiedy uchyliła
wieczko, a jej oddech się urwał na dobrą chwilę.
- Harry to jest
piękne – wyszeptała, patrząc z niemym szokiem i zdziwieniem na
chłopaka.
- Daj, założę ci – Potter delikatnie wyjął pudełko z
rąk dziewczyny.
- Nie mogę tego przyjąć, to musiało...
- Lil,
bądź cicho – uciął jej rozważania, co nie było trudne, biorąc pod
uwagę stan silnego szoku panny Snape.
Harry ujął w dłonie cienki złoty
łańcuszek, na którym bujał się złoty wężyk z rubinowymi oczkami. Był tak
zaczarowany, że oczka mrugały co jakiś czas, a złoty grzbiet mienił się
srebrnawo i nieznacznie wił.
- Powinienem dać ci pierścionek, ale on
był taki śliczny – powiedział chłopak, gdy zapinał łańcuszek na karku
Lilien.
- Pierścionek? – czy Lilien stały się idealnie okrągłe.
- No wiesz, ja, eee... wiem, że pewnie się eee... nie zgodzisz, ale
chciałbym, żebyś za mnie wyszła, kiedy ukończymy Hogwart no i ten... I
kupiłem to zamiast pierścionka zaręczynowego – poczuł się idiotycznie.
Nawet oświadczyć się nie potrafił bez jąkania. Był bliski łez. Lilien
siedziała bez słowa i patrzył na chłopaka spod lekko opuszczonych powiek.
Nie mogła uwierzyć, w to co właśnie usłyszała. Musiała bardzo wysilić się,
by ze szczęścia nie wybuchnąć niepohamowanym szlochem.
- Kocham cię
– wyszeptał w końcu z desperackim rumieńcem Harry , za co został
obdarzony namiętnym pocałunkiem.
- Jesteś cudowny Harry i ja ciebie
kocham bardziej niż ty mnie – stanowczo odrzekła Lilien i roześmiał
się przez łzy, a on nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. – Pokazać ci
jak bardzo mój drogi przyszły mężu? – dodała z figlarna minką.
-
Boże, Lil, nigdy się nie zmienisz – szepnął Harry, ale nie bronił się
już przed jej pieszczotami...
******
Hermiona minęła
szerokim łukiem Rona Weasleya i powoli podeszła do stołu Slytherinu.
-
No, cze Granger – Pancy posłała jej szeroki uśmiech. – Poznajesz
nas jeszcze.
- To ja, Millicenta, pamiętasz jak ci dołożyłam w klubie
pojedynków pięć lat temu? – wysoka, dobrze zbudowana dziewczyna
uśmiechała się przyjaźnie.
- Trudno byłoby zapomnieć – Hermiona
wbiła w nią szczery, pełen sympatii wzrok. Zdążyła polubić pannę Buldstrode,
zresztą to samo dotyczyło także Parkinson.
- Kiedy wpadniesz do
wspólnego i zagrasz z nami w eksplodującego Durnia? – spytała Pansy.
- Właśnie – Millicenta uniosła brwi i przekrzywiła lekko głowę.
Wszyscy doskonale wiedzieli o co chodzi, ale dziewczyny nie chciały zaczynać
drażliwych tematów wprost.
- Białogłowy – uciął dociekania
męski, chłodny głos. – Ta pani przyszła do mnie, a raczej po mnie,
więc dajcie jej spokój – właściciel głosu miał minę psa obronnego,
który zauważył na posesji nieproszonych gości.
- Boże, Draco, przecież
ci jej nie ukradniemy – Buldstrode przewróciła oczami i posłała
Parkinson porozumiewawcze spojrzenie.
- Uważaj, gotów gryźć, Milli,
jeśli któraś z nas stanie obok Hermiony Granger – oświadczyła Pansy.
- Dobra, dobra – głos Malfoya nieco odtajał, a on sam leciutko
się spłonił, dochodząc do wniosku, że zareagował dziwnie. - Sorry, dziołchy
– dodał jeszcze, żeby pozostawić dobre wrażenie. Hermiona spuściła
głowę i bawiła się rąbkiem szaty.
- Rany, Herm! Zachowujesz się
jak jakaś dziewica orleańska w noc poślubną! – Millicenta
wytrzeszczyła oczy na zakłopotaną Gryfonkę. – Draco weź, coś z nią
zrób, niedobrze z dziewczyną. - Oświadczenie panny Buldstrode wywołało
rumieńce zarówno na buzi Hermiony, jak i Dracona.
- Zajmij się sobą,
Mill – skwitował Malfoy. – Chodź Hermi – zwrócił się
ciepłym tonem do orzechowookiej.
- Przecież żartowała Smoku,
wyluzuj! – Pansy spojrzała z wyrzutem na swojego byłego.
-
Wiem, wiem, jestem przewrażliwiony ostatnio, sorki dziewczyny, my musimy
iść.
- Do twojego dormitorium? – Millicenta zatrzepotała
zalotnie umalowanymi na głęboki granat rzęsami.
- Nie, do gabinetu
dyrektora – Draco wyszczerzył się i pokazał koleżankom język.
-
Ale z niego zbokol, nie Milli? – Pansy nie mogła pozostawić słów
chłopaka bez komentarza.
- Kto? Ja czy dyrektor? – niewinnie
spytał blondyn.
- Jak chcesz znać moje zdanie, to obaj. Biedna Herm
– oświadczyła Parkinson z wrednym uśmiechem, a Granger mocno się
zarumieniła i spojrzała na nią z wyrzutem.
- Sorki, Hermiona, nie
mogłam sobie odpuścić. Trochę mnie ciekawi czemu tam idziecie, ale nie będę
namolnie pytać – rzekła na to nieco skruszona Pansy.
- To nie
pytaj – uciął Draco z urażoną miną. – Sayonara, panienki.
/>Malfoy ujął dłoń Hermiony w swoją i ruszył w kierunku wyjścia z wielkiej
sali.
Wszyscy, którzy to widzieli zamarli w bezruchu, a Pansy i
Millicenta popatrzyły na siebie z porozumiewawczymi uśmiechami. Nigdy
wcześniej nie zdarzyło się, żeby Granger i Malfoy trzymali się publicznie za
ręce. Nawet Hermiona popatrzyła na niego ze zdziwieniem, na co Draco
zareagował jedynie silniejszym uściskiem dłoni.
*******
/>Dyrektor nie był zbytnio zdziwiony, kiedy dowiedział się, że Hermiona
wybiera się wraz z Draconem do posiadłości Malfoyów. Przyjął to z
podejrzanym spokojem.
„Czy ten człowiek wie wszystko?”
– pomyślała Hermiona i zarumieniła się lekko, uświadamiając sobie czym
w tym przypadku jest „wszystko”. Miała dosyć niepewną minę gdy
wkraczała wraz z Draconem do kominka Dumbledore’a i trochę bała się
wizyty w jego domu, jednak nie chciała wyjść na tchórza, więc nie dała po
sobie nic poznać.
Wizyta w Dragon Tower okazała się całkiem miła.
Ciotka Dracona, która opiekowała się cały czas Narcyzą była miłą, schludną i
spokojną kobietą w średnim wieku. Sama gospodyni posiadłości, Narcyza
Malfoy, zachowywała się wobec Hermiony dosyć przyjaźnie. Na tyle przyjaźnie,
na ile potrafi zachowywać się ktoś, kto jest na co dzień chłodny i
dystyngowany w obejściu. Posłała dziewczynie nawet kilka całkiem miłych
uśmiechów. Uparła się, żeby zjedli z nią deser, na który podano lody
waniliowe w czekoladowej polewie. Hermiona zacisnęła zęby, gdy skrzat domowy
z perkatym noskiem stawiał pucharki z lodami na stole i nie powiedziała ani
słowa, posłała jedynie wymowne spojrzenie chłopakowi, który przewrócił tylko
oczami i lekko wzruszył ramionami, dając jej tym samym do zrozumienia, że na
tradycję i obyczaj nie ma siły. Później okazało się, że skrzat nazywa się
Tropek, a pani Malfoy wcale nie traktuje go źle.
Wystrój posesji
Malfoyów był bogaty, ale gustowny i nie dostrzegało się tam ani odrobiny
kiczu. Salon, w którym siedzieli, podczas wizyty, był urządzony w barwach
Slytherinu, a drewniana podłoga miała odcień sosny. Hermiona czuła się nieco
obco, a serce się jej ściskało, kiedy wdziała jak Draco dba o to, żeby
poczuła się dobrze w tym bogatym i zupełnie innym otoczeniu, niż to do
którego jest przyzwyczajona na co dzień. Jeszcze bardziej wzruszyło ją to,
jak ten na pozór zimny chłopak czule opiekuje się matką. Jaki jest
cierpliwy, wyrozumiały i spokojny w obliczu jej niegroźnej już, ale nadal
uciążliwej choroby. Schorzenie pani Malfoy objawiało się krótkimi napadami
lęku lub żalu, achwilami zachowywała się tak jakby straciła pamięć i brała
swojego syna za Lucjusza.
Te zaniki pamięci i napady złych nastrojów
trwały dosłownie po kilka minut i, jak Malfoy junior powiedział w chwili
spokoju Hermionie, były coraz rzadsze i krótsze. Wcześniej – czego
dowiedziała się którejś nocy od Dracona – Narcyza wpadała czasem w
niekontrolowaną złość, ale od dwóch tygodni to się nie powtórzyło i istniała
możliwość całkowitego jej wyleczenia. Draco wykazywał niespotykany spokój,
takt i cierpliwość w stosunku do matki. Widać było, że bardzo mocno ją kocha
i szanuje. Gryfonka miała chwilami ochotę się popłakać, patrząc na troskę i
oddanie syna. Poczuła wstyd, że nigdy nie odnosiła się tak do własnej
rodzicielki i zastanawiała się, czy gdyby któreś z jej rodziców miało taką
uciążliwą chorobę, potrafiłaby okazać cierpliwość, wyrozumiałość i
łagodność, które okazywał Draco. A co najdziwniejsze robił to z całkowitym
spokojem i naturalnością godną podziwu.
Wizyta skończył się
dopiero o dziesiątej i Draco stając w kominku, objął Hermionę i odruchowo
powiedział
- Wieża Slytherinu, dormitorium numer pięć... Och sorry
– powiedział gdy znaleźli się na miejscu.
- Nie szkodzi, spacer
dobrze mi zrobi – Hermiona bynajmniej nie powiedziała tak dlatego, że
nie chciała zostać. Powiedziała tak, bo miała coraz większą ochotę pocałować
Dracona i nie tylko go pocałować. Dziwiła się samej sobie. Powinna mieć
awersję do takich zachowań po tym co próbował zrobić jej Ron, ale nie miała.
To znaczy nie miała kiedy patrzyła na miłość swojego życia, Malfoya juniora.
Nie miała absolutnie żadnych zahamowań, on natomiast traktował ją z
niesamowitym taktem i delikatnością. Draco zrzucił szatę, położył się na
łóżku i zaczął masować swoją skroń. Hermiona musiała powstrzymać się całym
wysiłkiem woli, żeby nie usiąść obok niego, nie zacząć go całować i pieścić.
Jej ciało ogarnęła tak bolesna tęsknota, że zachciało się jej płakać.
/>- Jeżeli chcesz możesz zostać, ja będę spał na podłodze – powiedział
spokojnie. Jego cichy, pełen ciepła głos, wcale nie polepszył samopoczucia
dziewczyny.
- Nie, lepiej pójdę – szepnęła zaciskając dłonie na
szacie, żeby Draco nie mógł dojrzeć, jak drżą.
- Hermiona, nie musisz
łazić nocą po zamku, nawet cię nie dotknę – popatrzył na nią z troską
i oddaniem.
- Nie o to chodzi – dziewczyna poczuła się dziwnie.
Przecież właśnie tego chciała, żeby ją tknął. Pragnęła tego bardziej, niż
kiedykolwiek wcześniej. Jej głos lekko się załamał i chłopak źle odczytał
przyczynę tego drżenia. Skarbie, przecież wiem, że to – powiedział
łagodnie. – Nie martw się, wiesz, że nie mógłbym cię skrzywdzić.
/>- Ja... ja chcę się przejść – czuła, że jeszcze chwila, a wybuchnie
niepohamowanym szlochem. Draco wstał, podszedł do Hermiony i delikatnie
pogładził ją po włosach.
- Nie bój się – wyszeptał cicho do jej
ucha. Zacisnęła powieki i zacisnęła dłonie na materiale szaty, doskonale
zdając sobie sprawę z tego, że on opacznie rozumie jej reakcje, ale nie
mogła nic na to poradzić
- Nie bój się – powtórzył i delikatnie
ją przytulił. Dziewczyna przywarła do niego z całej siły, rozpaczliwie
pragnąc bliskości. Położyła dłonie na jego piersi, i ścisnęła materiał
czarnej, jedwabnej koszuli. Wtuliła twarz w ciało chłopaka, chłonąc jego
zapach i ciepło. Poczuła jak z jej oczu spływają, coraz obficiej gorące łzy.
„Boże, daj mi cierpliwości” – pomyślała z rozpaczą.
/>Draco pogładził delikatnie plecy Hermiony. Chociaż bardzo jej pragnął,
czuł do niej o wiele więcej niż tylko pożądanie i był w stanie opanować
swoje ciało. Trzymał ją w czułych objęciach i szeptał uspokajające słowa,
których Hermiona prawie wcale nie słyszała, przez szum burzącej się w jej
ciele krwi. Niewinny dotyk chłopaka sprawił, że jęknęła cicho i rozpłakała
się na dobre. Jej tęsknota była zbyt silna, a miłość zbyt głęboka, by mogła
znosić spokojnie, wszystko co się z nią działo. Zbyt długo trzymała się od
niego z daleka, zbyt silnie wmawiała sobie, że to jej przejdzie, tak jakby
miłość była chorobą którą można wyleczyć. Okazało się, że tak nie jest. Im
dłuższa była rozłąka, im rzadziej go widywała, tym bardziej tęskniła i tym
bardziej pragnęła jego obecności. Teraz nie mogła już powstrzymać ani łez,
ani namiętności, która nią owładnęła.
Odepchnęła go z całej siły
i rozszlochała się jeszcze głośniej. Jej płacz był niemal histeryczny.
/>- Co się stało? Zrobiłem coś nie tak? Przepraszam – Draco miał
skruszoną minę i wyglądał na smutnego. Pokręciła przecząco głową, bo nie
mogła wydobyć z siebie głosu.
- No to o co chodzi, kochanie? Czy źle
się czułaś u mnie w domu, może ktoś zachował się wobec ciebie nie tak, może
coś cię zraziło? – dopytywał się z troską. – Może przestraszyła
cię choroba mojej mamy? Powiedz, ja się nie obrażę, zrozumiem jeśli cię to
zaniepokoiło, albo wywarło na tobie złe wrażenie – mówił ze
szczerością i łagodnością, co wcale nie pomogło Hermionie opanować silnych,
emocjonalnych reakcji. Osunęła się na podłogę, ukryła twarz w dłoniach i
rozszlochała się na dobre. Draco kucnął obok dziewczyny.
- Co się
stało, maleńka? – spytał jeszcze raz. Teraz w jego głosie było słychać
lekki niepokój. Nieśmiałym gestem wysunął dłoń i dotknął mokrego od łez
policzka. Hermiona przytrzymała jego dłoń i namiętnie zaczęła ją całować.
- Kochanie, uspokój się, powiedz o co chodzi – Draco poczuł się
zaskoczony, a nawet lekko zażenowany jej reakcją. – Nie rób tak
– wyszeptał. – To ja powinienem całować cię po rękach. Nie
słuchała go. Spojrzała mu głęboko w oczy.
- Jesteś cudowny –
wyszeptała. Draco patrzył na nią ze zdziwieniem. - Czy ty mnie jeszcze
pragniesz? – spytała, przysuwając się do niego. – Chociaż
trochę? – zajrzała mu gębko w oczy i dotknęła delikatnie twarzy
chłopaka, który westchnął cicho i przytulił policzek do jej dłoni.
-
Bardziej niż kiedykolwiek – wyszeptał gorąco.
- Boże, jak ja
tęskniłam, nadal tęsknię... Draco zrób coś, cokolwiek, coś co sprawi, że
przestanę tak cierpieć – nie mógł uwierzyć w jej słowa. Patrzył na nią
niezdolny do jakiegokolwiek ruchu, czy drobnego gestu.
- Proszę
– Hermiona popatrzyła na niego błagalnie i dopiero jej gorące, pełne
bólu i miłości spojrzenie otrzeźwiło go na tyle, że podniósł się z podłogi i
pomógł wstać dziewczynie. Delikatnie zsunął z jej ramion szatę i popatrzył
na nią z czułością. Pocałował ją. Najdelikatniej jak umiał. Hermiona
przytuliła się do niego mocno i zaczęła rozpinać koszulę chłopaka. Mimo
pożądania i namiętności którą czuła starała się to robić powoli i spokojnie.
Obydwoje starali się być powolni i łagodni. Poczuła jak palce Dracona
wsuwają się pod cienki materiał jej niebieskiej bluzki i westchnęła
cichutko.
- Nawet nie wiesz jak mi było ciebie brak, nie masz pojęcia
jak tęskniłem – szeptał pieszcząc rozpaloną skórę dziewczyny. Hermiona
nie mogła się powstrzymać i pojękiwała cichutko, kiedy dłonie chłopaka
błądziły po jej plecach i brzuchu. Zsunęła mu z ramion koszulę i uniosła
ręce do góry pomagając mu w zdjęciu swojej bluzki. Uwierała ją każda część
garderoby. Chciała być całkiem naga, chciała czuć jego skórę na swojej
skórze, chciała całować i dotykać każdy centymetr kwadratowy jego ciała i
rozpaczliwie pragnęła jego pieszczot.
Reszty ubrań pozbyli się już
niecierpliwie i szybko. Draco wziął Hermioną na ręce i położył ją na
schludnie zaścielonym przez Harry’ego i Lilien łóżku. Całował jej
dłonie i ręce, szyję i dekolt, a Hermiona powtarzała jego imię jak modlitwę.
- Co mam zrobić, kochanie? – spytał czule. – Zrobię
wszystko, co zechcesz.
- Chcę tylko ciebie, Draco. Nieważne, co
zrobisz, tęsknię za tobą. Tęsknię cały czas, nawet teraz kiedy mnie
dotykasz.
- Nie mogę się tobą nacieszyć, skarbie – wyszeptał.
– Wszystko, co mogę ci ofiarować wydaje mi się niewystarczające.
/>- Draco, ty mi wystarczysz, ja nie chcę nic oprócz ciebie –
podniosła głowę i zaczęła całować skórę na jego ramionach.
Westchnął
cicho i odwzajemnił się jej tym samym.
- Chcę cię dotykać i całować
– wyszeptała.
- Ja ciebie też – odpowiedział ochrypłym z
podniecenia głosem. Przywarli do siebie w namiętnym, głębokim pocałunku.
/>- Pozwól mi dać sobie rozkosz – poprosiła rozpaczliwie. Nie słuchał
jej. Przytrzymał ręce dziewczyny i całował jej piersi. Hermiona rozpłakała
się i zaczęła go błagać, żeby pozwolił jej się dotykać.
- Już dobrze,
Miona – wyszeptał jej do ucha. Położył się obok niej na boku, taż, że
mogli swobodnie pieścić się nawzajem. Dotykali się delikatnie w zupełnej
ciszy, zakłócanej jedynie ich cichymi westchnieniami i jękami. Hermiona
uklękła przy chłopaku i pchnęła go lekko na plecy. Pochyliła się by całować
jego klatkę piersiową i brzuch.
- To nie fair – wyszeptał Draco.
Spojrzała na niego, lekko nieprzytomnym z podniecenia, wzrokiem. – Ja
też chcę cię pieścić, Miona.
Dziewczyna patrzyła na niego przez
chwilę. W końcu uklękła za nim i delikatnie pocałowała go w usta. Powoli
schodziła ustami coraz niżej i czuła jak Draco pieści wargami i językiem jej
ciało. Wrażenie było tak cudowne, że czuła się jak w niebie. Draco dotknął
wargami jej wilgotnego łona. Hermiona jęknęła głośno i przytuliła policzek
do jego uda. Całował delikatnie najintymniejsze sfery jej ciała, a ona
odwdzięczała się mu tym samym. Byli dla siebie tak czuli i łagodni, jak
nigdy wcześniej. Doskonale znali swoje reakcje i każde z nich wiedziało jak
pieścić tą drugą osobę, żeby sprawić jej jak największą przyjemność.
Spełnienie osiągnęli niemal równocześnie i obydwoje poczuli jak po
policzkach spływają im łzy.
Draco podniósł Hermionę za ramiona i
uklęknął naprzeciw niej.
- Kocham cię – powiedział. –
Bardzo cię kocham. Jesteś dla mnie wszystkim. Dziewczyna wpatrywała się w
niego z uwielbieniem.- Z każdym dniem kocham cię coraz bardziej, Miona.
Gdybyś mnie nie zostawiła, nigdy bym nie zrozumiał jak wiele dla mnie
znaczysz.
- Ja też cię kocham – wyszeptała. Poczuła jak
wzruszenie chwyta ją za gardło i zamrugała powiekami. – Dlatego
odeszłam, bo bałam się, że pokocham cię jeszcze bardziej, ale to nic nie
dało... Bo teraz kocham cię po stokroć mocniej niż w dniu, w którym z tobą
zerwałam – przełknęła łzy, które zdradziecko cisnęły się pod jej
powieki.
- Już nic nie mów, skarbie. Nie trzeba – Draco odchylił
kołdrę i ułożył się przytulając dziewczynę mocno do siebie. Hermiona skinęła
lekko głową i uśmiechnęła się do niego. Tej nocy nie rozmawiali tylko
patrzyli sobie w oczy, aż do chwili kiedy zmorzył ich błogosławiony sen.
/>
******
- Czego córuś, chciałaś? – spytał łagodnie
Severus w poniedziałkowy wieczór po kolacji. Listopad dobiegał już do połowy
i było bardzo chłodno i dżdżysto. Dlatego w lochach panowała nieco wilgoci.
- Brr – wzdrygnęła się dziewczyna. – Napal w kominku
ojciec, jak zwykle w chłodzie i wilgoci siedzisz, a potem idą po szkole
ploty, żeś wampir, a przyszłam bo chciałam pogadać – Snape uśmiechnął
się złośliwie.
- A skąd wiesz, że nie jestem wampirem? – spytał
sugestywnym szeptem i uniósł brew.
- A coś ty taki miły i łagodny
ostatnio dla ludzi, co? – spytała bez zająknięcia Lilien, chociaż
każdy z uczniów Hogwartu na jej miejscu (może poza Draconem i racjonalnie
myślącą Hermioną) dostałby lekkiego zawału i już łypałby ze strachem na
drzwi.
- A coś ty taka dziś radosna? Tak często się rumienisz i
uśmiechasz do siebie jak szurnięta, co? – odparował Severus i usiadł
przy stoliku. – Siadaj i się spowiadaj, córko.
Lilien przyszedł
do głowy kosmiczny pomysł. Uśmiechnęła się przekornie.
- Jestem w
ciąży z Harrym – wypaliła siadając naprzeciwko ojca i patrząc mu
szczerze w oczy. Reakcja była taka, jakiej się spodziewała.
- CO?!
GDZIE ON JEST?! UBIJĘ JAK PSA! – mężczyzna miotał się po
swojej kwaterze, a dziewczyna tłumiła dziki śmiech.
- Uspokój się!
Żartowałam!
- Ładny żart – Snape usiadł z powrotem. –
Myślisz, że nie wiem, co wy wyprawiacie. Muszę pić Eliksir Uspokajający za
każdym razem, gdy pomyślę, że ON cię dotyka!
-To myśl, że JA
dotykam jego – odrzekła z cynicznym uśmieszkiem. Severus przewrócił
oczami.
- Wtedy jest jeszcze gorzej, bo rodzą się we mnie mordercze
instynkty – powiedział i westchnął głęboko. - Boże, jesteś dorosła.
- No, tak bywa – dziewczyna zrobiła sztucznie poważną minę.
– Ale pamiętaj, że nie robimy nic ponad to, co robisz ty z Arabell
uśmiechnęła się jak wcielenie niewinności i zatrzepotała rzęsami.
-
Nie drażnij mnie, Lilien!
- No, co?! Sam stwierdziłeś, że
jestem dorosła – obruszyła się panna Snape.
- Lepiej mów, co
masz mówić – Sev popatrzył na nią koso i gardło mu się ścisnęło.
Oczekiwał strasznych wieści i się ich doczekał....
- Podoba ci się?
– spytała, wyciągając spod bordowego sweterka złoty łańcuszek. Severus
nachylił się nad córką.
- Piękny – powiedział z uznaniem. Złoty
wężyk łypał na niego rubinowymi oczkami i kokietował przebłyskami srebra.
– Piękny i zapewne cholernie drogi. Skąd go masz? – uznanie
ustąpiło podejrzliwości. Lilien westchnęła i odchrząknęła uroczyście, co
wzmogło tylko czujność mężczyzny.
- To prezent w związku z
zaręczynami. Harry mi się oświadczył – Severusowi dosłowni opadła
szczęka. – Pobierzemy się prawdopodobnie na jesieni –
uśmiechnęła się delikatnie.
- O... mój... Boże – Severus
wyglądał tak jakby się miał popłakać. - Wiedziałem, że jak dam ci na imię
Lilien to tak to się skończy.
- Bredzisz ojciec – Lilien
uśmiechnęła się szerzej. – Jestem szczęśliwa. Dlaczego nie cieszysz
się ze mną?
- Bo będziesz miała na nazwisko Potter. Już wiesz? –
w głosie Severusa czaiła się rozpacz.
- Ale to nie znaczy, że
przestanę cię kochać i przestanę być twoją córką – dziewczyna wstała i
podeszła do ojca, tylko po to żeby go przytulić. - Nie pękaj –
szepnęła mu do ucha. – W końcu masz być tatusiem po raz drugi.
-
Skąd wiesz? – Severus był zdziwiony, chociaż nie za bardzo.
-
Zwykła kobieca intuicja, tato – dziewczyna zmierzwiła mu włosy.
Mężczyzna westchnął i posłał jej półuśmiech.
- No, przyznam ci się, że
się trochę boję... – nagle spojrzał na nią podejrzliwie. –
Zaraz, zaraz... Z tą twoją ciążą to była podpucha, chciałaś, żebym się
wygadał, co?
- I tak się wygadałeś – stwierdziła radośnie i
pocałowała go w czoło. – Kocham cię i mam nadzieję, że będziesz
szczęśliwy z de Lincourt. Szkoda, że ty mi nie możesz powiedzieć tego
samego, ale przeżyję.
Severus przewrócił oczami
- Nie mogę ci
zabronić rujnować sobie życia.
- Ja. Go. Kocham, tato. A on mnie.
Amen. Nic nie rujnujemy.
- Dziecko, przemyśl to na spokojnie...
/>- Stop! Nie zaczynaj, tatuś... Dobrze? – Lilien zaczynała się
irytować.
- Co za pech. Moja córka i Potter – westchnął, gdy
jego córa była już przy drzwiach.
- To nie pech, tato....
- A
co? – Severus wyglądał na lekko przybitego, ale nie na
nieszczęśliwego.
„Szybko się wyliże” – pomyślała bez
większego współczucia Lilien
- To się nazywa miłość, tato. Po prostu
miłość – powiedziała cicho, uśmiechnęła się i opuściła prywatny pokój
Severusa Snape’a.
że jak? już będzie koniec?? ej, nie... ja
się tak nie bawię...
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/cry.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' /> kurcze, no
wymyśl coś jeszcze...
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/cry.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />
Ja nie chce końca ...
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/cry.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />
Koniec, koniec:)
Ej, no sorry ja już
dawno skończyłam to pisać
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />
/>Okey:) -> jest taki jeden zabawny erotyk "Zmowa Dziewic" -
piszę go razem z Naginii (utknęłyśmy na ostatnim rozdziale, ale chcemy
napisać sequel, hehehe). Ona teraz kompa nie ma - w najczarniejszym
sceneriuszu będzie komp miała dopiero w czerwcu, ale mam nadzieję, że
wcześniej. Poproszę ją, żeby pozwoliła mi samej wklejać co kilka dni
"Zmowę..."
Pozdrawiam, kit
Bardzo mi się podobają teksty które
przytaczasz wiesz brakło mi tylko
"LOve Hate LOve" --Alice
IN CHains ,,,opowiadanko super pzdrawiam
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />
ale za to jaki optymistyczny (:
/>zresztą, to (mam nadzieję) nie koniec twórczości Kit na forum, więc nie ma
się czym przejmować.
Tenebris69
28.12.2004 16:29
Merlinie.... Piękne.
Czyli będzie
jeszcze EPILOG, tak? Nie mogę sie doczekać. ^^
Ahh, wspaniałe, ale się uśmiałam przy tym
ślicznym opowiadanku, aż mi się smutno zrobiło, że jestem dziewicą hahaha :]
Nie no takie mam teraz mieszane odczucia, że szok mnie bierze, niedługo będę
tak wyuzdana, że mnie własna matka nie pozna
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />
Fantastycznie napisane, ubóstwiam Twoje opowiadania Kit
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' /> Ile razy
to można Ci powtarzać, chyba w nieskończoność
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' /> Widziałam
Cię na zdjęciu i wiesz co? Wizja, jak siedzisz i piszesz te cudeńka jest
chyba najpiękniejszą, jaką w życiu widziałam
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'
/>
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/smile.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />
heh, a czemu co parę dni, a nie częściej??
border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'
/>
w każdym razie... zacznij jak najszybciej, Kit, bo
jestem na głodzie fanfickowym
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' /> i chyba
nie tylko ja
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />
Deo, ekhem, dzięki...
Właśnie się
mocno zarumieniłam.
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/blush.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='blush.gif' />
/>PS: a moją wizję musisz trochę zmienić; schudłam cztery kilo i mam włosy
ufarbiwane na ultrafioletowy brąz
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />
/>
z niecierpliwością czekam na epilog, naprawde
nie moge uwierzyć że to już koniec...
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/cry.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />
/>PS. ale i tak życze powodzenia w pisaniu kolejnych opowiadań
Bardzo, bardzo mi się podobała ta część.
Kitiaro, wspominałaś, że masz jeszcze w zanadrzu jakieś inne opowiadania?
style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' /> Pisanie
wychodzi Ci świetnie.
Arpi Sideris
28.12.2004 21:21
Czekałam, czekałam... i się
doczekałam.
Ostatni odcinek super, tak samo zresztą jak całość
opowiadania.
Napisane lekko, z humorem, nic tylko siąść i czytać.
/>Czekam bardzo niecierpliwie na cd.
Mam nadzieje, że odstęp w
pojawieniu się nastęnego odcinka nie będzie taki jak przy dwóch ostatnich?
Kolejnych paru miesięcy chyba nie wytrzymam z takim spokojem.
/>I jeszcze pytanie na marginesie:
gdzie można znaleść całą Zmowę
Dziewic?
i czy w necie funkcjonuje jakaś wersja OSTATNIEGO BASTIONU?
bardzo zależy mi na przeczytaniu tego co nastąpiło po Sadyście...
style='color:purple'>... dzięki za informacje
NiMfUśKa
28.12.2004 21:43
no czemu tlko tyle
na Merlina piękne
chce jeszcze
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/cry.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />
nie
róbcie mi tego
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/cry.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />
!!!
Hermione
28.12.2004 23:02
dokładnie. to było wspaniałe.
napisz
np. - dalsza czesc- o zakonczeniu roku itp. chociaz do wakacji xD
no
sie uzalezniłam xP
to było ekscytujace.
Tajemnicza
29.12.2004 01:14
Uwaga bo Taj zaczyna pisać =P
/>Siedze nad tym od godziny 20.00 (wolno czytam) i moja siostra sie nawet
zdziwiła ze mi sie nie znudziło =) To juz jest coś, przyciągnęłas =) moja
uwage po raz kolejny =)
Teraz moje zdanie podzielę na negatywne i
pozytywne. Od ktorego zacząć ???Oczywiście od pozytywnego.
No więc:
Fabuła oraz wątki opowiadania wciągają i nie pozwalaja się oderwać od kompa;
piszesz lekkim i prostym językiem co pozwala na zrozumienie wszytskiego co
zawarte jest w tym ficku =); Piszesz, jakby to powiedziec.....zgrabnie ?
Hhehe =)Nie potrafie znaleźć odpowiedniego przymiotnika =) Tak składnie,
równo, tzn.fabuła nie leci zbyt szybko ani zbyt wolno =)...no...wiecie o co
chodzi =P; kocham opowiadania o tematyce milość Hermiony i Draca normalnie
mam gwiazdki i świeczki w oczach *_*
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/blush.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='blush.gif' /> i wogle
lubie erotyki =P (zbolas ze mnie), spodobało mi sie to głównie gdyż, bylam
jakby "spragnione" idealnego zwiążku...eh tesh chciałabym miec
takiego sexi faceta, ale to chyba nie możliwe.
Teraz negatywne =) Nie
ma sie czego bać =P
Bardzo dużo literówek! Aż rażą w oczy. W penych
momentach myslalam ze sie z tego pwodu zezłoszcze; gubisz dużo liter!
czasami nie wiadomo co to mial byc za wyraz; czesto powtarzasz stwirdzenia,
to ssa już typowe powtorzenia wyrazów, co rozumiem w zupełności, nastepnie
moim zdaniem wszytskie stosunki byly opiywane na podstawie takiego samego
"planu" Zawsze działo sie to samo,może z wyjątkiem zmiany miejsca
sesu =) (urozmaicenia widziane bardzo mile =PPP); brak przecinków, gubisz
myślniki, ale to sa juz podstawowe rzeczy =)
Podsumwywując wszytsko co
napisałam stwierdzam iż!...poprostu mówię ze fick jest dobry =) nie
świetn ani do dupy, poprostu dobry, w czym zgadzam się z Sildą. Potrafisz
przyciągnąc czytelnika do przeczytania ficka, mimo ze był nieeeesamowicie
długi...(choć czytalam dłuższe =)) Jedno mnie smuci. Szkoda ze to juz
koniec, a epilog nas raczej mocno nie pocieszy =( A szkoda, ze nie ma nic
dalej, z chęcia bym poczytała =( Ehhh...ale sie lektura zrobila...wr...
wątpie czy wgole ktos przeczta to co napisałam =) Ja także jestem na głodzie
fanfickowym o tematyce erotycznej =* Strasznie =) Oki...powodzonka i życzę
weny w towrzeniu nowym opowiadanek. Czekam na dzielo o tych dziewicach =)
Muaaa Buziaki =****
blue_rose
29.12.2004 01:25
Ogólnie ten ff jest taki jak napisałaś w
podtytule czyli lekki i przyjemny (: Fajnie sie go czytało (:
/>Tak naprawde nie chce mi sie wierzyć, że Ron sie aż tak zmienił, przeciez
w kanonie jest fajnym chłopakiem... I przecież Molly go wychowywała. I chyba
za próbe gwałtu już powinno sie wyrzucić ze szkoły... No ale Hermiona ani
nikt nie powiedział o tym żadnemu nauczycielowi więc nie ma konsekwencji.
Szkoda. Fajnie by było gdyby go wyrzucili
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/tongue.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif' />
/>A wniosek z całego opowiadania taki: wszystko przez Lilien
style='vertical-align:middle' alt='smile.gif' />
/>
Fajny fick, mysle ze nawet lepszy od
erotykow Emily (sorry...), fajne opisy, dialogi takie jakies... Naturalne,
takie znam z wlasnego zycia, wspaniale beszty leca... Takiego Malfoy'a
lubie... A te ich kary (zadania)... Niezle
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/wink.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='wink.gif' />
/>Ten fick ma jedna wade i jedna zalete
Zaleta: jest dlugi (takie
lubie!)
Wada: jest dlugi (nie zdazylem calego przeczytac do teraz,
zaczalem pozno, niestety... ehhh.... Skonczylem na 7dmym rozdziale, jutro z
rana skonsumuje osmy
src='http://www.magiczne.pl/style_emoticons/default/biggrin.gif' border='0'
style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif' /> )
/>
Powodzenia w dalszym pisaniu!
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami
kliknij tutaj.
kulturystyka trening na masę