I żeby nie było, że samym offem lecę... Wydaje mi się, że aby być na przykład dobrym z Obrony trzeba poznać, choć elementarnie techniki Czarnej Magii. Oczywiście nie wybrałabym jej studiowana, bo to z pewnością odciska się w jakiś sposób na psychice... ale chciałabym poznać z czym walczę i rozumieć tego działanie. Gwarantuję, że Dumbledore miał ogromną wiedzę na ten temat - a przecież nie brał jej z powietrza. Co innego zgłębiać Czarną Magię, by się nią parać, co innego po to, by umieć się jej przeciwstawić.
Ponadto w podziale na czarne i białe zapominamy o tej neutralnej magii... jak wiadomo czasami piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami, więc i jasnym rodzajem magii można skrzywdzić nie tylkko innych ale i siebie. Nie porzeba być od razu Czarnym Panem, by rozpirzyć pół dzielnicy w zwyczajnej złości... albo w imię "wyższego dobra" manipulować ludźmi. Czy potrzebna do tego Czarne Magia? Wystarczy tylko magia, nic więcej. Podobnei jak z wymiotującymi toaletami albo z gryzącymi klamkami - nie wierzę, by to były jakieś ciemne techniki, a wiele problemów przysporzyły ministerstwu i mugolom.
Samo studiowanie Czarnej Magii właściwie o niczym jeszcze nie świadczy. Ale obsesyjny wstręt do niej prowadzić może do równie niebezpiecznych skrajności (partz Crouch). Moim zdaniem nauczanie Czarnej Magii w Hogwarcie, nauczanie - nie jako praktyka, ale jako poznanie mechanizmów - byłoby dobrym pomysłem. Oczywiście pod szczególnym nadzorem - cóż, Crouch pod przebraniem Moody'ego, wyrządził jednak uczniom ogromną przysługę pokazując im działanie zaklęcia Imperio.
Całkowity zakaz prowokuje uczniów do poszujkiwań na własną rękę - a powinni zgłębiać takie dziedziny pod okiem starszych i doświadczonych. Zresztą żaden zakaz i tak nie powstrzyma tych, których fascynują ciemne ścieżki. To zupełnie jak z zakazem spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Ci, co chcią pić, by zrobić rozpierduchę i tak to zrobią. Ci, co chcą pić tylko by się napić - nigdy rozpierduchy nie zrobią bez względu na zakazy czy nakazy.
Z chronieniem uczniów przed Czarną Magią jest podobnie. Nie uchroni się ich przed tym. W drugiej klasie trójka smarkaczy warzyła sobie jeden z "Najsilniejszych Eliksirów" (to nei czarna magia, ale jednak), który uwarzony niewłaściwie na pewno byłby ogromnie niebezpieczny dla nich samych... a dostęp do działu ksiąg zakazanych uzyskali dzięki idiocie - tak być nie powinno. Jak widać każdy może, jak chce, mieć dostęp do wiedzy zakazanej. To powinno być więc udostępniane pod nadzorem (porządnym nadzorem) - takie dawkowanie wiedzy o Czarnej Magii stosownie dla wieku, ale nie powinno być tak, że jacyś gówniarze swobodnie korzystają z działu ksiąg zakazanych i tak po prostu przeglądają sobie księgi zawierające niebezpieczną dla ich umysłów wiedzę! (przecież mogli bez problemów to robić i nie tylko oni jak sądzę, ale wielu przed nimi... tacy Huncwoci chociażby i ich szalone pomysły, mapa, animadztwo etc. Wystarczyłoby ciut wiecej inwencji twórczej a skutki byłyby opłakane). Powinni wprowadzić do szkoły Podstawy Czarnej Magii, a przed działem ksiąg zakazanych postawić na straży sfinksa

- co by nocnych łazęgów nie kusiło, by tam zaglądać.
Poza tym mam wrażenie, że problem nauczenia bądź nie nauczania Czarnej Magii pogrzebany jest w lekcjach OPCMu. Te lekcje zawsze kulały - a własnie ONE powinny być na wysokim poziomie. Już Riddle dobrze wiedział, co robi, rzucając klątwę właśnie na tę a nie inną posadę.
Reasumując: OPCM najprawdopdobniej jest najciekawszym przedmiotem, ale - niestety - jak na razie tylko jeden... no nie, przepraszam dwóch... nauczycieli nadawało się na to stanowisko. Przykro - moje nadzieje zostały rozwiane, że hogwarcka brać kiedykolwiek dorośnie do pięt Dumbledore'owi w tej materii.