Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Manewry
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu
Pages: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Meridien Auris
Ostrzegam na poczatku, że to romans w

100%.
Musiałam ostatnio przecztać pewnego Arlekina i mi coś do łba

strzeliło!
Z tego co strzeliło powstał ten właśnie FF i miam

nadzieję, że się wam chyba spodoba.
Chyba... Bo słyszałam, że romansów

niezabardzo lubicie
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/>


style='font-size:14pt;line-height:100%'>
style='font-family:Optima'>Manewry


>
Remus był wściekły. Jeszcze nigdy nie czuł się tak znerwicowany,

niewyspany, zły i jeszcze nikt nie posłał go na dosłowną śmierć! A o n a

to zrobiła, nic mu nie wspominając, że ta akcja może być t a k a

niebezpieczna. Jak ona to powiedziała? A tak : „To nic nadzwyczajnego.

Dostać się tam, znaleźć, wyjść i przynieść to tu.” Kiedy sobie

przypomniał jakim tonem głosu to mówiła, przechodziły go ciarki, a zwierzęca

natura żądała krwi tej kobiety. „Dostać się tam…”

oznaczało: przebić się przez straże i nie oberwać Avadą, a

„…znaleźć, wyjść i przynieść to tu” było już awykonalne.

Nie rozumiał jednego; dlaczego (w przybliżeniu) pięćdziesięciu

Śmierciożerców pilnowało jakiegoś sztyletu, który już dawno powinien się

rozpaść ze starości! Nie potrafił rozsądnie myśleć i nawet nie chciał

rozsądnie myśleć. Szedł, nie, maszerował korytarzami Hogwartu w kierunku jej

biura, a jak jej tam nie będzie to pójdzie do jej kwater i wywrzeszczy jej

wszystko prosto w te śliczne oczka. Nawet nie zauważył, kiedy stanął przed

drzwiami do jej atelier. Nie wiedząc dlaczego, nawet nie zawracał sobie

głowy pukaniem, tylko wszedł bez pytania. Nikogo nie było.
„Czy ta

kobieta nigdy nie zamyka drzwi?!” – zirytował się.
Z

tego, co pamiętał powinna mnieć komnaty, w których kiedyś urzędował stary

Morris, więc bez namysłu zwrócił się ku południowemu skrzydłu szkoły.


„Jak ja ją dorwę, to nikt jej potem nie pozna!” –

warczał, mijając kolejne drzwi i korytarze, aż w końcu stanął przed siedzibą

młodej nauczycielki Obrony, która tak bardzo go wnerwiła.
Remus Lupin nie

był człowiekiem, który łatwo popada w złość, ale czasami nie było innego

wyboru jak tylko poddać się jego pierwotnej naturze i wyżyć się na kimś, co

zresztą zdarzało się mu wyjątkowo rzadko. Jego przyjaciele widzieli jak się

wścieka niewiele razy, a za każdym razem wściekał się na któregoś z nich.


I tym razem nie opanował się i szybkim ruchem otworzył drzwi. To, co

zobaczył ostudziło jego zapędy.
- Remus. – Olivia O’Connell

była wysoką szatynką o zniewalającym uśmiechu, ale też o charakterze, który

nie pozwalał cieszyć się nią na długo. A teraz, Remus dosłownie oniemiał,

widząc ją w samym tylko ręczniku z mokrymi włosami. Wyglądała jak nimfa,

która dopiero wyszła z rzeki. – Remus! Bo ci oczy z orbit

wyjdą! – te słowa otrzeźwiły go i spowodowały reakcję łańcuchową,

której nie dało rady zatrzymać.
Wściekłość powróciła ze zdwojoną siłą.

Wszedł do środka pokoju i zatrzasnąwszy za sobą drzwi. Z ledwością

powstrzymywał się od rzucenia na nią jakiegoś zaklęcia.
- Coś ty sobie

myślała?! – zawarczał, podchodząc do zdezorientowanej, jak się

wydawało Olivii.
- Coś się stało? – spytała zdawkowo, co

doprowadziło go do jeszcze większej wściekłości.
- Stało? –

wysyczał. – Stało?!
- Remus, spokojnie. – wyciągnęła

ramię, jakby chciała go przed czymś powstrzymać. – Widzę, że jesteś

zdenerwowany…
- Zdenerwowany? – zrobił kolejny krok,

zbliżając się ku niej. – Nie…Skądże znowu… -pokręcił

przecząco głową. – Ja jestem WŚCIEKŁY!!! – zawył,

łapiąc ją za ramię.
- Ale dlaczego? – otworzyła szerzej oczy.

– Akcja się nie udała?
- Nie, akcja się nie udała.
- Ale

dlaczego? – te jej dopytywanie się każdego szczegółu i powtarzanie się

denerwowało ludzi chyba najbardziej.
- Dlaczego? Pytasz, dlaczego?

– zbliżył twarz do jej twarzy. – Może dlatego, że jakaś

przemądrzała dziewucha wysłała na tą akcję JEDNEGO tylko człowieka na

pięćdziesięciu Śmierciożerców?!
- Ilu?
- Liv, czy ty głucha

jesteś? – spytał sucho.
- Wypraszam sobie! –

krzyknęła.
Remus zrozumiał, że teraz zaczną się krzyki i inne

bezeceństwa, na które był przygotowany, ale nie mógł pozwolić żeby ktoś to

usłyszał, bo mogło się skończyć bardzo źle dla nich obojga. Wyjął swoją

różdżkę, skierował ją na drzwi, zamykając je zaklęciem, a potem nanosząc

zaklęcie wyciszenia na całe kwatery nauczyciel Obrony.
- Po coś to

zrobił? – w jej głosie słychać było przerażenie.
- Zdawało mi się,

że musimy pogadać… - rzekł twardo. – tak, więc zabezpieczyłem

wszystko, żeby nam nikt nie przeszkadzał.
- Nie poznaję cię. –

stwierdziła, patrząc mu w oczy.
- Bo jeszcze nigdy nie widziałaś mnie,

zaraz po tym jak jakaś pannica prawie nie doprowadza do mojej

śmierci!
- Przecież żyjesz. – powiedziała nonszalancko.
To

wyprowadziło go zupełnie z równowagi. Nie panował nad sobą zupełnie.

Przygniótł Liv do ściany i zmusił ją do patrzenia na niego.
- Słuchaj.

– warknął, nie mogąc się uspokoić. – Jak chcesz być tą, która

doprowadzi kiedyś do mojej śmierci to dam ci prawo pierwszeństwa, ale musisz

troszeczkę poczekać, bo mi się jeszcze na tamten świat nie śpieszy!


- Remus, może powinieneś napić się eliksiru uspokajającego? – to

tej dziewczyny nic nie dochodziło.
- Liv, ty chyba nie normalna jesteś.

– skwitował. – Ja na ciebie wrzeszczę, a ty zachowujesz się

jakbyś rozmawiała z kim o manierach godnych króla, odzywając się do niego w

nader nie specjalny sposób.
- Remus, puść mnie. –

poprosiła.
Pokręcił głową i puścił ją, odsuwając się. I wtedy musiało się

to stać. Ręcznik opadł, odkrywając wszystkie zalety panny O’Connell.

Remus wybałuszył oczy, a ona stała jak sparaliżowana niewiadomo czym. Miała

doprawdy wspaniałe ciało.
Remus z szybkością miotły odrzutowej odwrócił

się od tego widoku, czując jak pieką go policzki.
- Starczy tego…

-wysapał. – Idź do sypialni, przebierz się i tu wróć, bo jeszcze z

tobą nie skończyłem! – rozkazał i w następnej chwili słyszał już

bieg dziewczyny.
Oddychał ciężko, mając ciągle przed oczyma obraz Liv

jak ją Pan Bóg stworzył.
- Emmm…Remus? – obrócił głowę w

stronę drzwi do sypialni.
- Czego? – warknął niczym Snape.
-

Mam prośbę. - przełknęła ślinę. – Zostawiłam coś w łazience.
- A

co to takiego? – skrzyżował ręce.
- Stanik.
- Że co, proszę?

– zakrztusił się.
- Stanik. Jedyny jaki mam, bo inne są w praniu.

– uśmiechnęła się rozbrajająco.
- Stanik?
- Tak. –

pokiwała głową. – Taki koronkowy.
- Stanik. Koronkowy. –

powtórzył tępo, idąc do łazienki. – I gdzie on jest? – rozejrzał

się po pomieszczeniu.
Łazienka była ładnie urządzona. Widać było, że Liv

robiła to sama, bo wszędzie były jakieś bibeloty z kolorowych tworzyw, a i

był słynny stanik; zawieszony na umywalce. Remus zmarszczył czoło i szybkim

ruchem zabrał go stamtąd.
- Proszę. – powiedział, wpychając rękę do

szpary miedzy futryną a drzwiami i opierając się na nich.
- Dzięki.

– powiedziała rześko, odbierając własność.
Remus westchnął. Znał

tą dziewczynę od niespełna roku, a już potrafiła doprowadzić go do

czterdziestostopniowej gorączki, próbować wysłać go na druga stronę, wyśmiać

Syriusza, gdy proponował jej randkę i zabrać serce wszystkim facetom,

których uznawała za swoich dziadków. A było ich sporo; dajmy na to

Dumbledora, który rzeczywiście opiekował się nią jak dziadek i kilku innych

profesorów z Hogwartu.
- Słuchaj… - zaczęła, a Remus wytężył słuch.

– Przepraszam cię za tamto… - wiedział jak trudno jest się jej

przyznać do porażki i, nie zgadnąć czemu, bawiło go to. –

Najwidoczniej sromotnie się pomyliłam… Sądziłam, że nie będzie tam

więcej jak dziesięciu…
- Dziesięciu?! – oburzył się, a w

sekundę potem usłyszał cichy śmiech.
- To też dla ciebie za dużo? –

spytała nieśmiało. – W każdym razie; pomyślałam, że jeden człowiek

przejdzie niezauważony.
- O, tak… - rzekł z sarkazmem,

przypominając sobie mur Śmierciożerców, który szedł ku niemu.
- Ale nic

ci nie jest?
- Nie… Tylko doznałem lekkiego szoku na widok małej

armii.
- Pięćdziesiąt osób to nie armia. – zauważyła i Remus mógł

przysiądz, że uśmiecha się teraz.
- Faktycznie… - przyznał jej

rację. – Długo jeszcze?! – starał się żeby jego głos wypadł

jak najbardziej szorstko, ale biedak nie zauważył, że jego cała złość na tą

dziewczynę odpłynęła.
- Już.
- To dobrze. – stwierdził, nawet

na nią nie parząc.
- Jak ci się podobam? – zapytała ze śmiechem.


Teraz musiał się odwrócić, a miał świadomość, że nic dobrego z tego nie

wyniknie.
- Ładnie. – rzekł, patrząc na jej koszulkę nocną w

kolorze wrzosu.
„Czy ona mnie podrywa?” – zapytał sam

siebie.
- Dziękuję.
- Przejdźmy, więc do ochrzanienia ciebie.

– oparł się rękoma o blat jej biurka. – Posłuchaj mnie, bo już

nie będzie mi się chciało tego powtarzać drugi raz. Mam 20 lat i szmat życia

przed sobą i chcę je p r z e ż y ć! Zrozumiałaś? – podniósł brwi

do góry, a Liv kiwnęła głową, siadając na swoim fotelu. – No, więc,

nie zrozum mnie źle, ale już nigdy nie przyjmę jakiejkolwiek akcji, której

przewodzisz T Y, jasne?
- Jasne. – mruknęła.
- No! I jeszcze

coś… Czy ty nigdy nie zamykasz drzwi do swojego gabinetu? –

wykrzywił twarz w czymś, co miało przypominać powagę.
- Słucham?
-

Drzwi. Gabinet. Zamykać. Trzeba. Bo ktoś się wkradnie. – mówił do

niej, jak do małego dziecka.
- Przestań! – walnęła pięścią o

blat. – Przekraczasz granice. – teraz to ona była wściekła.
-

Ty ją przekroczyłaś, wysyłając mnie po ten głupi sztylet! Do czego on

właściwie służy?
- Do pewnej ceremonii. – odpowiedziała, nie

podnosząc na niego wzroku, a kiedy to zrobiła Remusowi przeszedł dreszcz po

plecach.
- Fajnie. – mruknął. – Chyba sobie wszystko

wyjaśniliśmy?
- Nie. – szepnęła prawie niedosłyszalnie.
-

Słucham? – był już w drodze do wyjścia, ale zatrzymał się.
-

Jeszcze nie wyjdziesz. – wstała powoli, robiąc z tego prawie rytuał.


- Dlaczego? – zdziwił się.
- Ja mam jeszcze ci coś do

powiedzenia. – oznajmiła chłodno.
- A co to takiego?
- Lepiej

usiądź, bo ci się jeszcze w głowie za kołuje. – rzekła cynicznie.


- Dzięki, postoje.
- Jak chcesz. – wzruszyła ramionami i

podeszła do niego.
Stali teraz twarzą w twarz. Jej zapach odurzał

Remusa, a dziwaczne spojrzenie, którym go obrzuciła nie rokowało dobrego

zakończenia tej konwersacji.
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Co?
-

Zaciekawiło cię to? – posłała mu rozczulający uśmiech.
- Liv,

przejdź do rzeczy.
- Wiesz, że tylko ty nazywasz mnie Liv?
- Serio?

Nie zdawałem sobie sprawy.
- Dumbledore mówi do mnie Livvy, a reszta

Olivio. – zaśmiała się. – Ty mówisz Liv. Podoba mi się to.
-

Cieszę się, ale czy mogę już iść? Jestem trochę niewyspany. –

powiedział, ziewając.
- Niewyspany? – rzuciła, spoglądając na niego

spod oka.
Czort wie co siedzi w głowie Olivii O’Connell, więc

Remus naprawdę wolał się wycofać na bezpieczne pozycje.
-

Tak…Właśnie…Dobranoc. – Alachamora to szybkie zaklęcie,

jak ktoś chce się uwolnić spod wpływów pięknej kobiety, a Remus właśnie

chciał się uwolnić.
Syriusz nazwałby go idiotą, że nie wykorzystał

okazji, ale Lupin miał jeszcze swoją godność. Wychodząc z kwater Liv,

odetchnął głęboko, by po nie długim czasie usłyszeć głuchy odgłos rzucanego

w jego kierunku buta, który jednak natrafił na drzwi.


_____________________
Dobra a teraz prosiłabym o komentarze, bo jak

się wam spodobało, to będę dawać dalej następne części.
Tylko piszcie

trochę więcej niż „Pisz dalej” albo „ Co dalej”,

OK.?
avalanche
Mam dzisiaj gorączkę i mi się podoba.

Serio. Nie mam większych uwag. Fabuła mi się podoba - charakterek Lupina

nieco się zmienił, ale jak dla mnie to jest OK W dziewczynie widzę cechy

małej podrywaczki XD z czego mogą później wyniknąć bardziej zabawne sytuacje

od tej z ręcznikiem.

Jestem więc na tak.

(ale numeru ze

stanikiem to ci nie wybaczę XD to już takie oklepane! ^^ - nie no

żartuje, dobry chwyt ^^)
Yoanneca
Całkiem fajne i pierwsze o Lupinie jakie

kiedykolwiek czytałam. Aczkolwiek czuję się z lekka rozczarowana, ale styl

masz na tyle fajny, że chętnie poczytam kolejną część. Posdroffa i zapraszam

do siebie.
Meridien Auris
Chwila, chwila...
Poczekajcie musze przetrzeć okulary.... cool.gif

Dobra...
Czytam jeszcze raz poprzednie wypowiedzi i ....
Czuję się, jakby ktoś walną mnie z tyłu w głowę!
Czy ja dobrze przeczytaąłm, że się wam ROMANS podoba?
Tyle razy czytałam, że takowych nienawidzicie, lub nie lubicie, a ten jednak przypadł wam do gustu? czarodziej.gif
A niech mnie piorun strzeli!
Ale numer!
Czy to oznacza, że mam dawać dalej?
Nie chcę, żebyście myśleli, że z was szydzę, czy coś, ale jestem zszokowana! blink.gif


I fak Lupin jest tu inny, ale mi się taki podoba. biggrin.gif
Yoanneca, czy cię rozczarowałam?
Może coś poprawić? sad.gif

avalanche
ty tu nie mów głupot że zszokowana jesteś XD dawaj next parta a jak go schrzanisz to nie ręczę za siebie XD co że romans...ja też bywam człowiekiem (zazanaczam - rzadko)...co tam zresztą...czasem potrzebuje coś lżejszego przeczytać...mam zszargane nerwy przez niektórych "artystów"
Yoanneca
Romans to też przejaw pewnej twórczości i

talentu. Nawet jeśli po pierwszym parcie trudno coś więcej powiedzieć, to

nie przyjęłam tego jako pustego romansidła bez żadnej wartości

intelektualnej. Jest całkiem fajne i chętnie przeczytam jakiegoś nowego

parta. Mam nadzieję, że będzie na tym samym poziomie, albo jeszcze wyższym.


Aaaa i kto powiedział, że w romansie to tylko o miłości, zdradzie i

walce o kochankę
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/czarodziej.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='czarodziej.gif'

/> Ceni się też inne rzeczy (tak mi się wydaje).
Hefaj
Opowiadanie..hmm..romansy to temat już

'oklepany' lecz w tym przypadku - ok ^^ Dobre , tylko jeden błond ,

którego niestety już nie mogę znaleźć oraz jedna czy dwie literówki.
Yoanneca
Ooo błędów to więcej niż jeden naliczyłam, ale teraz nie chce mi się szukać, a poza tym tak jakoś szczególnie nie rzucały się w oczy. Za to BŁĄD znalazłam w poście już nie od autorki happy.gif bo to chyba się "błąd" pisze, a nie "błond". Ale spox, różne rzeczy ludziom się przydarzają... literówki i inne błędy (nie błendy) również.
Meridien Auris
To jest piękne...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/mad.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />


Po prostu super...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/mad.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/mad.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />


Skasowało mi sie wszystko, co już napisałam...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/mad.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/mad.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/mad.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />


A wszystko przez mojego durnego braciszka!
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/mad.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/mad.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/mad.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/mad.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />


Będzie cie musieli poczekać jakiś czas na następnego nex parta...


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/cry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/cry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/cry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />


W końcu musze zaczynać od nowa.
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/dry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/mad.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/cry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />


Dobrze, że mam przynajmniej pierwszy rozdział.

PS.
Niedługo

odbędzie się pogrzeb niejakiego Roberta.
Świeć Panie nad jego duszą....

jak go dorwę!
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/mad.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='mad.gif' />

Hefaj

cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (Yoanneca @

11-01-2004 16:27)
Ooo

błędów to więcej niż jeden naliczyłam, ale teraz nie chce mi się szukać, a

poza tym tak jakoś szczególnie nie rzucały się w oczy. Za to BŁĄD znalazłam

w poście już nie od autorki
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/happy.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='happy.gif'

/> bo to chyba się "błąd" pisze, a nie

"błond". Ale spox, różne rzeczy ludziom się przydarzają...

literówki i inne błędy (nie błendy) również.


To było

CELOWE =P
No cóż/. Poszuka się tego błęda. Z lupą czy też nie , martwy

lub żywy =D
avalanche
No niee...Ja tu wchodzę z nadzieją, że jest następny part a ty mi tu taką wiadomość walisz =/ Ja tego twojego brata mogę z przyjemnością za ciebie zabić - będę miała motyw " oskarżona z powodu ciągłych stresów musiała gdzieś odreagować. Apogeum jej przemęczenia sięgnęło szczytu z chwilą gdy dowiedziała się, że nie pojawi się planowana część z ficku Manewry. Oskarżona targana morderczymi myślami postanowiła zabić odpowiedzilanego za ten stan, brata autorki. Niech Bóg ma swej opiece nieszczęśnika, który padł ofiarą tej brutalnej zbrodni"

Co wy się tu błędów czepiacie XD Nudzi wam się? ^^

ostatnio jestem bardzo łaskawa...no i zauważyłam, że bardzo lubię ficki o Huncwotach XD (niemyslcie sobie tylko, że przestanę krytykować XD tak dobrze nie będzie)

Wracając jeszcze do treści twojego ficzka...przeczytałam jeszcze raz i wiesz co? Kurczę...ten charakterek Lupina mi się nawet podoba...autentycznie - fajne było to jak rozmawiał z tą dziewczyna (swoją drogą - fajna ona jest ^^)

No dobra dość tego słodzenia...to przez to mleko 3,2 %...za dużo się go nachlałam XD

ps. to był post mający na celu podnieść cię na duchu - wiem co to stracić część swojej pracy. Ja z miesiąc biadoliłam jak mi parę partów "wcięło" Jestem więc z tobą XD
Psychopatka
no ok here we go...

Jeszcze nigdy

nie czuł się tak znerwicowany, niewyspany, zły i jeszcze nikt nie posłał go

na dosłowną śmierć!

Mowcie co chcecie to zdanie jest felerne...

na sam poczatek... czarno to widze.


dalej widze nawał zaimkow...

ale ok, pisz ich duzo... mnie zasrana polonistka scoga za zaimki... pisz

duzo... buntujmy sie!!! zaimki

rlz!!~!!!


"siedzibą młodej nauczycielki

Obrony, która tak bardzo go wnerwiła."

wnerwiac to ty sie na

zycie mozesz albo niedobre masło... bohater literacki winien sie

denerwowac.

wyżyć się na kimś- wyżyć powiadasz??? istnieje takie

slowo? Chyba sie uzywa go w mowie potocznej a to jest roznica... jak

bedziesz pchala wyrazy potoczne do jakiejkolwiek pracy literackiej to

wczesniej czy pozniej ktos cie na tym zlapie... i teraz nie jest to moja

zlosliwoc ale dobra rada.

Olivia O’Connell była wysoką

szatynką o zniewalającym uśmiechu, ale też o charakterze, który nie pozwalał

cieszyć się nią na długo. A teraz, Remus dosłownie oniemiał, widząc ją w

samym tylko ręczniku z mokrymi włosami. Wyglądała jak nimfa, która dopiero

wyszła z rzeki.

No i kolejna emanujaca seksem panienka... ktora

zniewala naszych bohaterow... slaby pomysl.

inne bezeceństwa- inne

co?

dalej czytalam z bledym usmieszkiem na twarzy... tania

opowiastka... o stanikachm podrywachm cudownej nimfomance w realiach HP...

Poza tym czytakjac te dialogi czulam sie jakbym byla nie w temacie... wiecej

opis trzeba a nie jakies tajne zagadki dla czytelnika.

Jestem na

nie... stylowo nie jest zle... ale fabula wg mnie skopana totalnie.




Meridien Auris
Jakby co, to ja to pisałam pod wpływem

pewnego Arlekina (tylko, że napisałam to na wstępie.), którego przeczytania

zosatałam niejako zmuszona przez pewną Ankę
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/dry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />

.


border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE (Psychopatka @ 12-01-2004

22:09)
"siedzibą młodej

nauczycielki Obrony, która tak bardzo go wnerwiła."
wnerwiac to ty

sie na zycie mozesz albo niedobre masło... bohater  literacki winien

sie denerwowac.

class='postcolor'>

Chciałam to jednak napisać mową

potoczną i stąd, niektóre sformuowania mi się wźeły, więc sorka, jeżeli ci

się nie podoba.


cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (Psychopatka @

12-01-2004 22:09)
wyżyć się

na kimś- wyżyć powiadasz???  istnieje takie slowo? Chyba sie uzywa go w

mowie potocznej a to jest roznica... jak bedziesz pchala wyrazy 

potoczne do jakiejkolwiek pracy literackiej to wczesniej czy pozniej ktos

cie na tym zlapie... i teraz nie jest to moja zlosliwoc ale dobra

rada.

class='postcolor'>

Wyżyć <= istnieje takie

słowo, jak nie wierzysz to sprwdź. Tyle, że tu chodzi o wyładowanie emocji,

a w słowniku będzie coś w rodzaju

"przetrwać".


cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (Psychopatka @

12-01-2004 22:09)
Olivia

O’Connell była wysoką szatynką o zniewalającym uśmiechu, ale też o

charakterze, który nie pozwalał cieszyć się nią na długo. A teraz, Remus

dosłownie oniemiał, widząc ją w samym tylko ręczniku z mokrymi włosami.

Wyglądała jak nimfa, która dopiero wyszła z rzeki.

No i kolejna

emanujaca seksem panienka... ktora zniewala naszych bohaterow... slaby

pomysl.

class='postcolor'>

A jakbyś Psychopatka nie

zauważyła to to jest Romans!
Psychopatka
Ach tak!... wiec oczekujesz samych pochwal? Nie moge napisac co mysle bo cie to rani... no to przykro mi

"Chciałam to jednak napisać mową potoczną i stąd, niektóre sformuowania mi się wźeły, więc sorka, jeżeli ci się nie podoba"

nie podoba mi sie... ale przeraszac mnie nie musisz.


"Wyżyć <= istnieje takie słowo, jak nie wierzysz to sprwdź. Tyle, że tu chodzi o wyładowanie emocji, a w słowniku będzie coś w rodzaju "przetrwać"."

Znam znaczenie tego slowa jako przetrwania, ale w tym opowiadaniu jak sama mowisz przedstawia wyladowanie emocji. A uzycie slowa "wyżyć"
w takim celu, mi nie odpowiada, na co zwrocilam Ci uwage. Wiec nie musisz mi tlumaczyc o co chodzilo bo naprawde nie jestem głupia.

" jakbyś Psychopatka nie zauważyła to to jest Romans! "

zauwazylam ze to romans i dlatego fabula mi nie odpowiada. Chyba moze mi nie odpowiadac fabula?

CHyba rozumiesz ze nie wszyscy beda sie zachwycac tym co piszesz, beda tacy ktorym sie bardzi spodoba jak i takcy ktorzy zmieszaja z blotem. To chyba naturalne wiec nie rozumiem tego Twojego posta.

Meridien Auris
Psychopatka, dziewczyno, ja nigdy nie

twierdziłam, że oczekuję samych pochwał, a wręcz przeciwnie. Lubię, kiedy

ludzie wytykają mi błędy, a że na twój post odpowiedziałam to zupełnie inna

sprawa.
Każdy może mnieć swoje zdanie.
Jade^_^
Droga Sylwiu
No więc (wiem, że się od

'no więc' zdań nie zaczyna
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'

/> ) fick mi się osobiście baaaarrdzo podoba
I otwarcie mogę

się przyznać, że lubię romanse, szczególnie takie z intrygą

ava, jak

chcesz, to Ci pomogę z tym bratem... mam nawet parę pomysłów na niezłe

tortury :>


align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Psychopatka, dziewczyno, ja nigdy nie

twierdziłam, że oczekuję samych pochwał, a wręcz przeciwnie. Lubię, kiedy

ludzie wytykają mi błędy,

class='postcolor'>

no za to, to masz u mnie

dużeeego plusa
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
style='font-size:21pt;line-height:100%'>+
i do tego jeszcze

kolorowy
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
Alisia

cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (Psychopatka @

12-01-2004 23:09)
inne

bezeceństwa- inne co?


class='postcolor'>
Bezecny - według internetowego

słownika tematycznego Języka Polskiego - plugawy, nikczemny, podły,

odznaczajacy sie brakiem honoru. Możemy sie więc domyślać, że w mowie

potocznej znaczy coś jak "podłości", tak Sylwio?
POza tym

opowiadanie na prawde dobre (nareszccie cośo Remusie!)i mimo, iż to

romans (takowe zwyklepotępiam, jeśli nie trzymają się granic) uważam, że

jest to dzieło pełne osobliwego(pozytywnego) uroku. Czekam na next party

(jesteś pewna, że on tego gdzieś nie schował, a teraz sobie jaja robi?)
Nea
Ej no Sylwia spokój. Psycho się nie podoba

i musisz to uszanować. Nie każdy lubi romanse. Nie czepiaj sie za uwagi, nie

przepraszaj za wszystko tylko pisz dalej. Najwyżej jedna osoba mniej to

przeczyta. Zresztą, nevermind i tak mnie nie posłuchasz.
Meridien Auris
Ale mi kurka nie chodzi o to, że jej się

nie podoba, tylko odpowiedziałam na jej post!
To

karalne?!
Według kodeksu karnego nie (mam go przy sobie, mój tatus to

policjant)
Nea, ja się nie czepiam dlatego, że jej się nie podoba tylko

dlatego, że chciałam wyjaśnić parę spraw!

I więcej prosze nie

wspomoinać o tej sprawie.

Krytyka mile widziana i koniec!

Zrozumiano?
Meridien Auris
I Vłala!
Długo oczekiwany drugi

rozdzialik.
Mam nadzieję, że się spodoba.


style='color:purple'>
style='font-size:21pt;line-height:100%'>Manewry -

2


Liv miotała się po sypialni, mając

nadzieję, że przyjdzie jej do głowy jakikolwiek pomysł na usidlenie tego

chłopaka, który przed chwilą wyszedł z jej komnat. Po woli domyślała się, że

stał się poniekąd jej obsesją, ale ta obsesja sprawiała, że była szczęśliwa.

Remus doprowadzał ją powoli, z rozmysłem czy bez, do czystej furii, a na to

nie mogła sobie pozwolić.
Przystanęła na chwilę i przyjrzała się sobie w

lustrze.
- No, Olivio, będziesz musiała się natrudzić nad tych

chłopakiem. – westchnęła, splatając jeszcze mokre włosy w warkocz.

– To jeszcze nie koniec, Remusie Lupin. To dopiero początek.


Olivia nigdy nie mała kłopotów z facetami, którzy sami za nią latali.

Tylko, że żaden z nich nie przypadł jej do gustu na tyle, żeby zostać z nim

na dłużej. A Remus? Remus przypadł jej do gustu w chwili, gdy uścisnął jej

dłoń na powitanie i nie mógł wyjść jej z głowy. Przez prawie rok powodował u

niej drgawki, a ona starała się zwrócić na siebie jego uwagę na przeróżne

sposoby, ale nigdy nie chciała, by zginął. Schrzaniła. Schrzaniła wszystko

na prostej linii.
- Możesz być z siebie dumna. – mruknęła,

przewracając się na drugi bok i zapadając w sen.

W Hogwarcie

pracowała od początku roku szkolnego, czyli jakieś cztery miesiące. Była w

podobnym wieku, jak najstarsi uczniowie i to z nimi najlepiej jej szło. Liv

nie uczyła się w Hogwarcie. Jej szkoła mieściła się w wielkim, starym

zamczysku, które zawsze sprawiało, że chciała z niego uciec. I było daleko

od Hogwartu gdzie był jej opiekun, który był również dyrektorem brytyjskiej

placówki oświaty. Dużo by dała za jedynie rok spędzony jako uczennica

jednego z domów angielskiej szkoły.
- Livvy! – wyrwana z

zamyślenia, uniosła głowę do góry, stając twarzą w twarz z Albusem

Dumbledorem.
- Cześć, dziadku – uśmiechnęła się i pocałowała

staruszka w policzek.
Dumbledore bynajmniej nie był jej dziadkiem, ale

zawsze wolała go tak nazywać. Opiekował się nią od czasu, gdy jej rodzice

zginęli w wypadku, o którym nawet nie chciała nic wiedzieć. Wiedziała

jedynie, że miała wtedy osiem lat i że przez kilka miesięcy była w szoku. To

jej wystarczyło.
- Jak się czujesz? – siadł w fotelu obok. –

Wszystko dobrze?
- Pewnie – poklepała go po ramieniu. – Ale

ty wyglądasz okropnie. – stwierdziła, marszcząc nos.
- Nie spałem

– rzekł i głęboko ziewnął. – Trochę się bałem o Remusa.
-

Nie potrzebnie – skwitowała i zajęła się przeglądaniem jakiegoś

czasopisma o eliksirach.
- Słucham?
- Nie potrzebnie się bałeś o

Remusa. Był u mnie wczoraj – wiedziała, że już powiedziała za dużo,

lecz cofnąć tego się nie dało.
- Był wczoraj u ciebie? Kiedy? –

zaciekawił się.
- No, wczoraj – odpowiedziała zdawkowo.
- To już

wiem, Livvy – oznajmił cichym głosem, który nigdy się Liv nie podobał.

– Kiedy dokładnie?
- Emmm…w nocy…
- W nocy?
-

Ale do niczego nie doszło – dodała od razu, widząc jak jej dziadek

marszczy czoło.
- Wierze.
- Olivio? – usłyszała szorstki głos

nad sobą.
- Cześć, Severus – uśmiechnęła się. – Czy coś się

stało?
- Tak – stwierdził, wkładając ręce do kieszeni. –

Chciałbym przeczytać swoją gazetę.
Liv stwierdziła, że Severus Snape ma

wyjątkowo dobre poczucie czasu. Zawsze zjawiał się w chwili, gdy ona miała

kłopoty i zawsze przydawał się aby się z nich wyplątać.
- Severus,

szczerze mówiąc, musimy pogadać – wstała i chwyciła mężczyznę pod

ramię.
- Koło ratunkowe? – spytał, kiedy wychodzili z pokoju

nauczycielskiego.
- Dokładnie – podała mu gazetę. – Muszę ci

kiedyś za to podziękować.
- Może teraz?
Liv wyjątkowo lubiła Mistrza

Eliksirów, bo potrafił się z nią dogadać i nigdy nie dawał jej sposobności

do szydzenia z własnej osoby. No, prawie zawsze; pozostawała sprawa jego

włosów.
- Zanim ci podziękuję, to musisz umyć włosy.
Severus

wykrzywił twarz w wyrazie urazy.
- Oj! No już! – pogłaskała

go po ramieniu. – Nie gniewaj się na mnie.
- Jesteś szalona –

powiedział, krzywiąc twarz w miłym(?) uśmiechu. – O co chodziło?
-

A takie tam – zrobiła ręką ruch, który miał uzmysłowić jej

towarzyszowi, żeby lepiej nie zadawał pytań.
- Za pięć minut mam lekcje

– oznajmił i przyspieszył kroku. – Ty zresztą też.
-

Pamiętam. Sklerozy jeszcze nie mam.
- A z którą klasą masz?


Zdębiała, nie wiedząc, co powiedzieć. Zwyczajnie zapomniała. Odwróciła

się na pięcie i z szybkością mugolskiej rakiety popędziła do pokoju

nauczycielskiego. Znów się spóźni na lekcję. Zresztą nigdy nie była

punktualna, nawet gdy chodziła do szkoły jako uczennica.

Liv miała w

głowie totalną pustkę. Powieki zamykały się jej samoczynnie, a nieznośne

mrowienie w karku nie pozwalało jej na jakikolwiek ruch głową. Siedziała w

swoim gabinecie nad stertą wypracowań klas czwartych i chciało się jej

ryczeć, kiedy czytała niektóre fragmenty. Czy ona była tak złą nauczycielką,

czy te dzieciaki tak słabo kojarzyły? Szczyt nastąpił, gdy przeczytała

wypracowanie jednego z Puchonów. Odłożyła je ze zgrozą i poszła się czegoś

napić; tylko że niczego nie mogła znaleźć. Nie pozostawało nic innego, jak

tylko iść na nocny spacerek do kuchni. Wychodząc z pokoju, wróciła się i

zamknęła je zaklęciem. Nie mogła pozwolić żeby wydarzenie z poprzedniego

wieczora się powtórzyło.
Korytarze zdawały się żyć w nocy własnym

życiem, duchowym życiem można by było rzec. Co jakiś czas Liv słała

pozdrowienia do ducha, który akurat przelatywał przez ścianę, by po chwili

wtopić się w inną. Nuciła pod nosem melodię wymyśloną przez siebie i w

którymś momencie zaczęła podskakiwać, robić obroty, po prostu tańczyć do tej

melodii. Jej szata powiewała przy tych piruetach, a w którejś sekundzie

zdjęła ją, zaczynając tańczyć coś w rodzaju baletu nowoczesnego. Przerwała,

gdy usłyszała klaskanie.
- Brawo, Liv – powoli odwróciła się z

zażenowaniem i popatrzyła na osobnika, który wciąż klaskał. – Naprawdę

ładnie tańczysz.
- Dzięki, Remus – prawie jęknęła. – Skąd ty

tu?
Nawet nie zauważyła, że jej bluzka odsłania dużą część jej stanika.

Tego p a m i ę t n e g o stanika. Ciężko dyszała ze zmęczenia. Było jej

zimno. Wiadomo, przecież grudzień, a ona stała w samej bluzce, w dodatku

rozpiętej, bez szaty wierzchniej i w spodnich, których nie odważyłby się

założyć żaden szanujący się Eskimos, bez uprzedniego przerobienia ich na

szalik, choć i na szalik się nie nadawały.
Remus przez kilka chwil

mrugał tylko oczami i przyglądał się jej dziwnym wzrokiem chłopaka, któremu

z niewiadomych przyczyn coś przysłoniło cały świat. W przypadku Remusa Lupin

tym „czymś” była bluzka Liv O’Connell. Remus poczuł nagły

skurcz w żołądku i zaraz oprzytomniał.
- Dumbledore mnie wezwał –

odpowiedział, podchodząc do zdenerwowanej Liv.
Uśmiechał się lekko, a

skurcz nie puszczał. Czuł się trochę zmieszany, ale przecież wczoraj widział

ją nagą („ Remus, chyba się czymś od Blacka zaraziłeś –

stwierdził w myślach), myślach nic takiego się nie stało, a teraz…


- Dlaczego? – rzuciła Liv, próbując odwzajemnić uśmiech chłopaka.


Wzrokiem wodziła po korytarzu w nadziei, że zlokalizuje swoją własność.

Nic. Następnym razem będzie pamiętała, żeby nie zakładać czarnych rzeczy.

Ten kolor wyjątkowo pasuje do Snapea, ale jej jak widać sprawia same

kłopoty.
- Pewnie chodzi o wczorajszą akcję – stwierdził,

wzruszając ramionami.
„Tak. Jeszcze dołoży ci żebyś się do mnie nie

zbliżał” – pomyślała z goryczą.
Jej dziadek był wyjątkowo

miłym człowiekiem, ale też wyjątkowo nie lubił, kiedy ktoś przystawia się do

jego podopiecznej. Kochany Albus.
- A ty gdzie wędrujesz o tej porze?

– wydusił z siebie.
- Do kuchni – rzekła kurtuazyjnie.


Pragnęła się teraz zapaść pod ziemię. Pragnęła, by w tej chwili zjawił

się Severus, ale tego jak na złość nigdzie nie było. Pragnęła, by mnieć pod

ręką swoją różdżkę i zmienić strój. Chociaż te spojrzenia Remusa dodawały

jej wiary, że tego faceta coś do niej ciągnie. Punkt dla niej.
- Jesteś

głodna? – uniósł brwi do góry.
- Nie – uśmiechnęła się do

niego. Tym razem przyszło jej to zaskakująco łatwo.– Nie mam nic do

picia.
- Acha… - zagryzł wargę. – To ja idę.
„Remus,

ty nie idź, ty uciekaj, bo zrobisz coś czego nie powinieneś” –

powtarzał sobie czarodziej.
Odwrócił się do niej plecami i wolnym

krokiem, który zdawał się być jednak rejteradą dla niego i zachęceniem do

dalszych poczynań dla Liv, odchodził od dziewczyny, która w głowie miała już

ułożony odpowiedni plan działania.
- Do zobaczenia – pomachała mu

nieznacznie dłonią.
„Powinnam się napić czegoś mocniejszego niż

woda.” – pomyślała, zdając sobie sprawę, że to będzie długa noc.

– „ Remus, słodziutki, zaczynamy

zabawę.”

$@$@$

Remus wchodząc do

dyrektorskiego gabinetu był uśmiechnięty, ale mina mu zrzędła, kiedy

Dumbledore wniósł oczy ku niemu.
Albus Dumbledore był człowiekiem o

wielkim autorytecie nie tylko u zwykłych szaraczków, ale też czarodzieji

należących do najznakomitszych rodzin. Tych z czystą krwią też.
Remus

uważał go za osobnika, któremu się ten autorytet należał w zupełności i

nadal miał w pamięci, co dyrektor zrobił dla niego. Tylko ten jego wzrok mu

się teraz nie podobał.
- Dzień dobry, dyrektorze – przywitał się

jak na dobrze wychowanego młodego mężczyznę przystało.
- Miło mi cię

widzieć, Remusie – wskazał mu fotel.
- Czy coś się stało,

profesorze? – spytał, siadając i jednocześnie lustrując wzrokiem twarz

profesora.
- Tak – Dumbledore odłożył pióro, którym uprzednio pisał

na jakiś pergaminie i wyprostował się w swoim fotelu. – W jakich

okolicznościach spotkałeś się wczoraj z Livvy?
- Że co, proszę? –

wybałuszył oczy na psora.
Zaskoczyło go to pytanie. Czy on kochał tą

dziewczynę i bardziej interesował się nią, niż akcjami? Remus czasami

podejrzewał, że właśnie tak jest. Tylko pokażcie mu człowieka, który nie

lubi tej pannicy! Nawet Severusa Snapea przekabaciła na swoją stronę,

co, według Remusa i jego przyjaciół, było niemożliwe.
- W jakich

okolicznościach spotkałeś się wczoraj z Livvy? – powtórzył uprzejmie

starszy mężczyzna.
- Pan profesor, wybaczy, ale to były sprawy natury

prywatnej – w sekundę później pożałował, że wypowiedział to zdanie.


- A czy ja mogę wiedzieć, co to za „sprawy natury

prywatnej”? – Dumbledore zatrzepotał rzęsami, a na jego twarzy

pojawił się uśmiech, który szczerze Remusa zaciekawił.
- Miałem po prostu

do niej sprawę – kolejny błąd.
„Liv O’Connell, ty mnie

kiedyś do grobu wpędzisz, skoro teraz zaczynam wykręcać się przed własnym

dobroczyńcą” – na jego czole pojawiła się maleńka kropelka potu.


Remus Lupin nigdy nie lubił, kiedy dyrektor zachowuje się tak jak teraz.

To było gorsze niż tortury Hiszpańskiej Inkwizycji.
- Sprawę? –

dyrektor uniósł do góry brwi i wykrzywił twarz w grymasie zainteresowania. I

znowu zatrzepotał rzęsami!
- Tak. – odparł tępo. Za grosz nie

chciał, żeby Dumbledore dowiedział się, że jego ukochana podopieczna prawie

nie zabiłaby mu jednego z członków Zakonu Feniksa. Przecież nie był

skończonym draniem i nie zrobiłby Liv takiego świństwa. Tylko, że psorowi

chodziło o coś zupełnie innego i dopiero po dłuższej chwili Remusowi

przyszło do głowy, o co. – Proszę się uspokoić – powiedział

szybko. – Do niczego nie doszło, przysięgam!
Po kilku sekundach

chciał walnąć się w głowę za swoją własną głupotę. Teraz się zacznie.
-

Remus, uważaj – rzekł ostrzegawczym tonem Dumbledore. – Może i

jestem staromodny, ale wolałbym żeby pozostała dziewicą do dnia ślubu.

Inaczej mówiąc: Nie przeleć jej przed nocą poślubną, proszę – błysnął

zębami.
Remus teraz potrzebował dodatkowej ilości czasu, by przyswoić

słowa profesora. Nie przypuszczał, że ten ułożony, miły, uwielbiany i…

ekchem… staromodny, ale chyba bynajmniej nie słowach jak było widać,

dyrektor Hogwartu potrafi doprowadzić drugiego człowieka do takiego stanu w

jakim był młody Lupin. Albus Dumbledore miał jeszcze kilka asów w rękawie.


- Może pan spać spokojnie – zapewnił słabym głosem. – Ja się

do niej nie dotknę.
- Remus, ja się o ciebie boję – stwierdził z

rozbawieniem Dumbledore.
- O mnie? – oczy Remusa rozszerzyły się

jeszcze bardziej.
- Tak. Livvy jak sobie coś wbije do głowy, to trudno

jej jest to wyciągnąć. Lepiej na siebie uważaj.
- Dziękuję za radę,

profesorze – powiedział głosem o pół oktawy wyższym niż zazwyczaj.


- To byłoby wszystko. Dziękuję ci, że przyszedłeś pomimo tak późnej

pory.
- Dobranoc.
Podniósł się z fotela. Serce biło mu trochę wolniej

niż zazwyczaj, czyli krew nie dochodziła do mózgu w zwykłym tempie, co mogło

być przyczyną jego demencji.
- A akcja się naturalnie n i e u d a ł a?

– spytał dyrektor, znów pisząc coś na pergaminie.
- Dokładnie

– odpowiedział, wychodząc już z pokoju.
Wciąż czuł się trochę

rozkojarzony słowami Dumbledora i jak cień snuł się przez korytarze do

wyjścia. Miał tylko nadzieję, że nie spotka teraz Liv O’Connell. Ta

dziewczyna naprawdę kiedyś wpędzi go do grobu.
Lousie
No więc tak. Wiem, że zdania nie zaczyna

sie od no więc, ale szczegół. Przeczytałam, znalazłam parę błędów, ale nie

wszystkie napiszę.

align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Severus, szczerze mówiąc, musimy pogadać


class='postcolor'>
Czy nie sądzisz, że lepiej by było

Severusie zamiast Severus?
Takich przypadków jest więcej,

ale nie chce mi sie wszystkich tutaj wklejać. Poza tym jest dużo literówek,

a ortograficznych błędów nie zauważyłam. Są za ty powtórzenia, cczasami

całkiem sporo. Mimo błędów, fick mi sie podoba. Czekam na dalszą część,

tylko zanim ją wkleisz, to przeczytaj sobie wszystko jeszcze raz i popraw

błędy.
Meridien Auris
Słuchajcie...
Ja wam mogę powiedzieć

wszystko o ortografi, interpunkcji itp., ale jak co do czego przychodzi to

mam 2 z dyktanda ( o przepraszam raz był 5-, ale z "ch" i

"h"). Krótko mówiąc w praktyce moja znajomość tych rzeczy się nei

sprawdza.

A co do tego "Severus" to jest coś takiego u

mnie i moich kumpli, że żaden nie powie do mnei Sylwio, Rysiu (przezwisko,

nie czepiać się) czy też nie zwruci się do kogo kolwiek np. Aniu, Mażenko,

Radku i szczerze mówiąc uznaję to za naturalne. A charakterki np. Liv brałam

z życia (pozdrówka dla Baśki <= pierwowzór). Postacie zachowują się

mniejwięcej w taki sposób w jaki zachowałyby się moi znajomi.
Co do

literówek to mnie już oczy bolą.
I mam prośbę:
Niech ktoś zrobi mi

przyjemność i wytknie mi wszystkie błędy, proszę
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/> .
Byłoby naprawdę miło.

Cześć.
Alisia
No, part dobry, tylko czasem powtórzenia,

a na nie jestem uczulona. Ale nie bede cie o nic obwiniać, bo to ja cie

ponaglałam, nie?
Poza tym part podobny stylem do poprzedniego, a to duży

plus. Przy Dambledorze trzepoczącym rzęsami usmiałam się jak głupia. Już nie

moge doczekać sie następnego partu, ale pytać cię o niego nie śmiem, bo z

pewnością się wkurzysz.
Publiczne Gomnazjum im. św. Stanisława Kostki w

Starym Gralewie
woj. mazowieckie
gm. raciąż
Powiat płońsk.
Już

myslałam... nieważne.
Czas na błędy!
I było daleko od Hogwartu

gdzie był jej opiekun, który był również dyrektorem brytyjskiej placówki

oświaty.
To zdanie pozostaje dla mnie nie jasne. Zrezygnuj z niego lub go

rozdziel.
- Wierze
Nawet jesli miała byc to mowa potoczna, to

ustalone reguły każa piasać poprawnie, wbrew sposobowi, jak wyraz jest

wymawiany. Wierzę.
po prostu tańczyć do tej melodii
niepotrzebne

powtórzenie "melodii". Zamień to to jakos na jakis opis (ja tez

powtórzenia lubię).
Blacka zaraziłeś – stwierdził w myślach),

myślach
Znów.

- Tak. Livvy jak sobie coś wbije do głowy, to trudno

jej jest to wyciągnąć. Lepiej na siebie uważaj.
Jak Livvy sobie cos wbije

do głowy, trudno(...)

Takie błędy każdemu się przytrafiają, ale musze

cię usprawiedliwić - part dłuższy i w miare szybko.

A to, co podobało

mi się najbardziej. Takie sugestie dyrektora na temat ślubu...



Remus, uważaj – rzekł ostrzegawczym tonem Dumbledore. –

Może i jestem staromodny, ale wolałbym żeby pozostała dziewicą do dnia

ślubu. Inaczej mówiąc: Nie przeleć jej przed nocą poślubną, proszę –

błysnął zębami.
Szinga
Parcik świetny, oprócz tego, że jest pare

błędów (nie będę wymieniać, bo zrobili to już za mnie powyżej) Podobało mi

się. Dumbel dbający o Livvy w taki "nowoczesny" sposób... niezłe.

Chociaż nie sądzę, żeby znał takie słowo jak "przelecieć"... Chyba

że mówiłby o sowie
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/laugh.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='laugh.gif'

/> No ale wszystko się może zdarzyć :]
Czekam na następną

część
Yoanneca
No, pora na moją opinię. Jak było

podkreślane: romans, ale fantastyczny jak na romansidło. Tak ogólnie to

błędów się nie czepiam, bo sama ich robię mnóstwo, a poza tym wolę ocieniać

treść i styl, od ortografii. A stylu i treści nie mam się jak czepiać, bo to

mi się po prostu straszliwie podoba.
Bozo
Loodziska błagam powiedzcie skąd to

"Moja jest tylko racja i to święta racja, bo nawet jeżeli jest i twoja,

to
moja jest mojsza niż twojsza, i zaprawdę powiadam wam, że to właśnie

moja
racja jest najmojsza" pochodzi bo ja to już gdzieś widziałem

XDDDDD
Meave

cellpadding='3' cellspacing='1'>
QUOTE (Bozo @

20-02-2004 22:27)
Loodziska

błagam powiedzcie skąd to "Moja jest tylko racja i to święta racja, bo

nawet jeżeli jest i twoja, to
moja jest mojsza niż twojsza, i zaprawdę

powiadam wam, że to właśnie moja
racja jest najmojsza" 

pochodzi bo ja to już gdzieś widziałem

XDDDDD

class='postcolor'>
To cytat rozpoczynajacy opowiadanie

Toroj
href='http://www.harrypotter.org.pl/board/http://www.magiczne.pl/index.php?showtopic=2897&st=0'

target='_blank'>"Hapy Niu Jer"
Irwena
No, no.... Powiem szczerze że opowiadanko

jest świetne
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/laugh.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='laugh.gif'

/> Zastanawiam się, skąd ty masz tyle odwagi żeby publikować

swoje dziełka (choć to jest cool) - ja też piszę ale niestety trochę się

boję że się nie spodobają i że już mnie to przytemperuje do końca


src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/cry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='cry.gif' />

<< Słuchajcie ludzie!!! Nie było jeszcze żadnego

opowiadania o Tonks. Chcecie??? Właśnie kończę je pisać i nie wiem, czy

publikować>>
Syriiuszka
hahahahahhahahahahhahhah ^^

Jeny,

zaczęłam to czytać z myślą 'Boże, romans, to będzie straszne, jak ja to

przetrwam i jeszcze o Lupinie, Boooooniek...' ale zwracam honor.

Uśmiałam się ^^. Jeden z najlepszych fficków miłośnych na tym forum.

Przynajmneij da się tą miłość znieść, nie ejst taka cukierkowa i oklepana.

Podoba mi się, tylko nei zmień stylu i będzie dobrze.
"- No! I

jeszcze coś… Czy ty nigdy nie zamykasz drzwi do swojego gabinetu?

– wykrzywił twarz w czymś, co miało przypominać powagę.
- Słucham?


- Drzwi. Gabinet. Zamykać. Trzeba. Bo ktoś się wkradnie. – mówił

do niej, jak do małego dziecka." to mi się podobało i motyw ze

stanikiem. Nie podobało mi się to, że ten nieszczęsny ręcznik spadł, bo to

tandetne było.

I jakim cudem Remus ma 20 lat?
Meridien Auris



align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE (Syriiuszka @ 03-04-2004

12:16)
I jakim cudem Remus

ma 20 lat?

class='postcolor'>
Z bardzo cudownego sposobu, bo to

się dzieje, kiedy trwała pierwsza wojna.

Dzięki za pochwały, są

balsamem dla mnie, bo już chciałąm porzucić to opowiadanie.
Niestety

musiałam zawiesić pisanie tego opowiadania z powodu moje samopoczucia, które

nie pozwala mi na humor... no i jeszcze egzaminy, które już za miesiąc

>_<. Postaram sie jednak coś jeszcze napisać...

Pozdrowienia
Syriiuszka
ej, ja też mam egzaminy za miesiac, nie

stresuj sie tym, przecie to tylko kartkówka, na którą tzreba się łądnie

ubrać ^^
Eowina
Gratulacje !! Dawno nie czytałam tak ciekawego opowiadania. Poza tym TAKIEGO Lupina to jeszcze nie było wink.gif Fajnie by było jakbyś coś jeszcze napisała. Pozdrawiam.
Meridien Auris
Fajnie?! Fajnie?! JA

już dawno coś w przypłuywie głupawki napisałam,a le ża forum się... nie wiem

jak to nazwać! Po prostu wyparowało! Kurna! NAwet nei wiecie jak

ja długo czekałam!
Dobra.... A wiecie, że w czoraj byłam w

Częstochowie... Dobra, pal sześć! O to...


style='color:purple'>
style='font-size:14pt;line-height:100%'>Manewry –

3

Korekta by Jade

Remus siedział w domu Jamesa z

Syriuszem i czekał na pana domu. Za godzinę mieli stawić się w Hogwarcie na

zebraniu Zakonu, więc jechali razem. Peter już wcześniej zapowiedział, że go

nie będzie, a ani Remus, ani Syriusz nie wnikali w tą sprawę, sądząc, iż ich

przyjaciel poderwał w końcu jakąś panienkę.
- Chłopaki, mam do was

prośbę – Lily usiadła obok Remusa z małym Harry’m na rękach.

– Popilnujcie Harry’ego, co?
- Dawaj go – odparł szybko

Syriusz. – Kocham swojego chrześniaka.
- A twój chrześniak kocha

ciebie – dodał Remus, widząc jak dziecko garnie się do Syriusza.
-

A co? Zazdrosny?
- Nie.
- Widzisz, maleńki, wszyscy są o ciebie

zazdrośni, nawet taki stary fryk jak wujek Remus.
- Nie słuchaj tego

kretyna, Harry, bo ci się jeszcze w główce poprzekręca – szepnął

żartobliwie do chłopca, który tylko pisnął radośnie – Widzę, że się ze

mną zgadza.
- To jeszcze małe dziecko i nic nie rozumie – odparł

Syriusz pewnym tonem.
- Niektórzy sądzą, że dzieci takie jak Harry

rozumieją więcej niż dorośli… - jego wzrok opadł na wcześniej czytany

artykuł w gazecie. – choć podobno niektórzy nigdy nie dorastają

– ta aluzja zdecydowanie była przeznaczona dla faceta imieniem Syriusz

Black.
O, taaak… Remus doskonale wiedział jak wyprowadzić Syriusza

z równowagi. Szczerze mówiąc były na to dwa sposoby, ale nikt o zdrowych

zmysłach nie posłałby się samodzielnie na przymusowy pobyt u dentysty. Bo

tym drugim sposobem były kobiety, a dokładniej jedna z nich. No zgadujcie,

kto? Dokładnie! Panna Olivia O’Connell, która posłała potomka

rodziny Blacków do stu diabłów. Syriusz dostał na jej punkcie lekkiego

bzika, no bo w końcu się mu oparła, nie?
Remus mimowolnie przypomniał

sobie scenę sprzed kilkunastu dni i nie potrafił odpędzić od siebie obrazu

Liv jak ją Pan Bóg stworzył. To nie było w jego stylu, aby tak się

zachowywać, ale przecież nikt tu czytać w myślach nie potrafi, prawda?

Prawda?!
Lupin rozejrzał się nerwowo i trochę przerażonym, a

jednocześnie zaciekawionym wzrokiem spojrzał na towarzysza i dziecko. Trzeba

było to przyznać… To było dwoje dzieci, tyle że jedno miało latek

dwadzieścia, a drugie cztery miesiące, i bynajmniej żadno z nich czytać w

myślach nie potrafiło, więc Remus usiadł wygodniej na kanapie i wbił wzrok w

sufit. Doprawdy był to wyjątkowo ciekaw widok, a szczególnie jeżeli nie

zwracało się na niego najmniejszej uwagi. Remus pamiętał każdy najmniejszy

szczegół ciała Liv, które zdążył utrwalić podczas jakże krótkiej chwili.


- Dobra! – krzyknął James, który prawie spadł ze schodów w

pośpiechu. – Huncwoty, do roboty!
- Huncwoty… - zaśmiał

się Syriusz. – Słyszałeś go, Lunatyku? A mi się zdawało, że

przynajmniej on p o w i n i e n być dorosłym.
- Jak widać nawet cuda nie

działają na was dwóch – rzekł zgryźliwie Remus.

Kiedy jeszcze

kilka dni temu w szoku odchodził z Hogwartu po rozmowie z Dumbledorem, nie

przypuszczał, że będzie tu wracał bez „strachu”, że Liv go

dopadnie, że złapie go w swą pajęczą sieć utkną z czułych słówek, że…

on da się w nią złapać.
Bo widzicie… on jednak była facetem, a co

za tym idzie czuł to samo, co każdy normalny facet, i nie miało tu

znaczenia, iż jest tym, kim jest. Remus nigdy zbytnio nie przejmował się

dziewczynami, ponieważ (mając również na uwadze swoją chorobę) bał się

takowych wytworów Matki Natury, która musiała się chyba nieźle namęczyć

tworząc coś takiego… coś takiego cudownego. Tak, teraz to widział.

Kobiety w swej przebiegłości i (to musiał przyznać) urokowi wbiły się do

jego umysłu z siłą tornada. Szkoda, że dopiero teraz (oj, tak – dop.

Sylwia) i szkoda, że za sprawą „szaleństwa Blacka” (czyt.

Liv).
Do cholery! Ta dziewczyna była okropna i bezmyślna,

spóźnialska, wredna i okropnie pyskowała! Ale jemu się podobała.


Jego usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu, co nie uszło uwadze

Syriusza, który od dłuższego czasu wpatrywał się w zamyślonego

przyjaciela.
- Zakochałeś się – stwierdził bez ogródek.
Remus

drgnął na te słowa i powoli wyprostował się w swoim fotelu w gabinecie

dyrektora. Jego jasnobrązowe oczy skierowały się na postać czarnowłosego

pantoflarza siedzącego po jego lewicy; gdyby wzrok mógł zabijać, Black

leżałby teraz na podłodze z dziurą w głowie.
- Dlaczego tak sądzisz?

– zapytał się Remus głosem urażonym, pełnym jednocześnie

zaciekawienia.
- Ten twój uśmiech wszystko wyjaśnia – Syriusz

wzruszył ramionami, nie zwracając na ton głosu i groźne błyski w oczach

Lupina. – Już myślałem, że to się nigdy nie stanie, ale jednak!

– klasnął uradowany w dłonie.
- Nie jestem zakochany! –

sprzeciwiał się uparcie. – Nie jestem, a ty mógłbyś przestać się

głupio na mnie patrzeć i robić sobie śmiechy-chichi – zacisnął mocniej

zęby.
- Jesteś, kochany Lunatyku, bo się temu sprzeciwiasz –

wtrącił się James swoim zwykłym dobitnym tonem. – Widzisz, bracie, to

jest tak jak człowiek zakocha się po raz pierwszy – nigdy się do tego

nie przyzna.
- Jesteście chorzy – skwitował Remus będąc w stanie

mieszkańca wariatkowa po przyjęciu lekkiej dawki leków uspokajających.

– Obaj!
- Mów sobie, co chcesz, a my wiemy swoje, co nie,

Rogaczu? – Syriusz klepnął przyjaciela po plecach, na co ten wydał z

siebie coś, co miało być potwierdzeniem, ale zdyszanym poprzez brak dopływu

powietrza do płuc. – A my się dowiemy, w kim.
Na ostatnie słowa

Remus prawie wykorkował. Myśl jakoby Syriusz Black, którego manią była Liv,

miałby dowiedzieć się, że… Ej! On się wcale nie zakochał w

Liv! Remus Lupin nie zakochał się w tej dziewczynie! To było

niedorzeczne i… i… i głupie! On?! Zakochany?!

Buachachachacha!!!! Wyjątkowo śmieszna stwierdzenie! On

się po prostu nie mógł zakochać w Liv! To, to było nie możliwe!

Merlinie, nie…?
- Witajcie, chłopcy! – do owalnego

gabinetu wszedł największy czarodziej współczesności (choć niektórzy mogli

się z tym nie zgadzać) we własnej osobie.
Wyrwany z rozmyślań, Remus,

przywitał się z psorem w taki sam sposób jak tamtego wieczoru, gdy jako

niczego nie domyślający się młody człowiek wszedł w paszczę lwa, jaką był

ten oto gabinet.
Lupin musiał przyznać straszną prawdę: ma pecha w

życiu, ten pech przekracza swoje granice, owy pech sprowadza na niego swoich

krewnych w postaci niepomyślności innych ludzi! A wszystko w ciągu

jednego tylko roku, od kiedy miał zaszczyt poznać pewną dziewczynę z

Irlandii.
Ale dlaczego ta dziewucha tak siedziała w jego umyśle?!

Dlaczego nie potrafił przestać o niej myśleć?! Czemu, na Merlina, chciał

ją z nów zobaczyć?!
- Re-mus! – ocknąwszy się z jednej z

wielu zadum, które ostatnio zdarzały mu się wyjątkowo często, zdał sobie

sprawę, że Syriusz macha mu przed oczyma swoją dłonią, a James obwieszcza

dyrektorowi, po czemu wilkołaczek zachowuje się tak a nie inaczej.
-

…i myślimy z Łapą, że Remus wpadł jak śliwka w kompot! –

zakończywszy swą przemowę, James, rozsiadł się w swym fotelu jak pan na

włościach, a Dumbledore spojrzał na Remusa.
To było identyczne

spojrzenie, jakim patrzył na niego, kiedy ostatnim razem się widzieli, co

dobrze nie wróżyło. Remus autentycznie struchlał pod tym spojrzeniem i

zdołał powiedzieć tylko:
- Ja się nie zakochałem – a powiedział to

z taką skruchą, że każdemu z obecnych wydawało się, że kłamie.
-

Oczywiście, chłopcze – rzekł dyrektor z powątpiewaniem.
Remus

myślał, że zapadnie się zaraz pod ziemię. Jego policzki poróżowiały, serce

zabiło odrobinę szybciej, a cała jego postura mocno wcisnęła się w fotel.

Teraz czekał tylko, żeby wyjść z tego piekielnego gabinetu i móc się dostać

do kuchni, gdzie czekała na niego mocna kawa, choć w tym przypadku chętnie

napiłby się czegoś mocniejszego.

$#$#$

Coś

zaskwierczało i w lochach rozległ się wybuch przypominający ten z Hiroszimy

i Nagasaki. Z sufitu posypały się spore odłamki tego ostatniego, a z

jedynego okna, jakie było w sali do eliksirów wyleciały szyby. Z regałów

pospadały wszelkie składniki, z których korzystał Mistrz Eliksirów. I

wszystko byłoby dobrze, gdyby to ten ostatni wywołał wybuch, ale na

nieszczęście zawinił, kto inny. Na nieszczęście Mistrz był w swoich

komnatach, na nieszczęście wybuch było słychać tylko w szkolnych lochach, bo

gdyby nie te grube ściany, to ktoś przecież mógłby uratować winnego przed

rozwścieczonym Śmierciożercą, jakim był Severus Snape.
Ten

dwudziestoletni mężczyzna właśnie podążał do swojej pracowni, do swojego

Królestwa Niebieskiego na Ziemi. Na swoich niedomytych włosach wciąż miał

biały tynk, tak samo zresztą było na jego ramionach, a co za tym szło ten

biały proszek pobrudził mu ulubioną koszulę! Do kroć set! Gdyby nie

chodziło tu o jego pracownie, ukochane „warsztatum perfekto” to

za tą koszulę zabiłby najpierw.
Kopniakiem wywarzył i tak rozwalone już

drewniane drzwi. Jego oczom ukazał się widok największej tragedii jego

życia, rzezi niewiniątek, jakimi były jego składniki i tsunami, które

pozbawiło go wszystkich ksiąg, jakie dla bezpieczeństwa trzymał w zamkniętej

szafie w pracowni. A w środku tego wszystkiego stała niewinnie wyglądająca

osóbka o obecnie śnieżnobiałych włosach oraz szatach oblepionych oczami,

językami, jelitami i innymi komponentami eliksirów.
- Niech

zgadnę… - jęknął, wstrzymując tym samym wypowiedź winnej tego

wszystkiego osoby – Czarny Pan i Dumbledore byli tu na popołudniowej

herbatce, a Dumbledore dał temu bydlakowi za mało mleka do jego

naparu?
Śnieżnowłosa pokręciła przecząco głową.
- To może niejaka

Olivia chciała przyrządzić ową herbatkę, zapomniawszy, że mamy coś takiego

jak skrzaty domowe? – zapytał ironicznie.
- Robię wyjątkowo dobrą

herbatę, o czym mogłeś się już nieraz przekonać! – żachnęła się

dziewczyna.
Severus zrobił ku winowajczyni kilka kroków i zatrzymując się

kilka metrów od niej. Jego twarz zrobiła się sino-żółta, a usta wykrzywiły

się w grymasie szaleństwa.
- Więc co się stało, na

Melina?!?!?!?!?!?!?!?! – ryknął,

zaciskając pięści, aż jego palce zbielały zupełnie.
Sapał jak byk na

toreadora, widząc jak ten macha mu przed oczami czerwoną płachtą. Para mu

dosłownie z nosa leciała! Ale nie, trzymał się jeszcze! Był

dzielny! Nie po to przecież przetrzymał wszystkie wariactwa Czarnego

Pana, żeby teraz dać się pokonać takiej smarkuli! Gówniara nie wygra z

nim, z Severusem Snapem! NA WRZÓD NA TYŁKU CZARNEGO PANA, NIE POKONA

GO!
- Chciałam zrobić eliksir miłosny – poinformowała go,

cofając się do tyłu.
Zaskoczony mężczyzna opuścił na chwilę wzrok,

spostrzegając, iż cała podłoga pokryta jest szarawą, gęstą mgłą. Czuł jak

pulsuje mu mała żyłka na skroni, jak żyła na jego szyi napina się, jak dolna

powieka jego prawego oka niebezpiecznie zaczyna drgać.
- Eliksir miłosny

– powtórzył, podnosząc głowę do góry.
Jego czarne oczy błyszczały,

rzucały błyskawice, których sam Zeus by się nie powstydził, a z ust prawie

dosłownie ciekła mu piana, jak u zakażonego wścieklizną zwierzęcia.
Liv

dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak Severus ubóstwiał swoje laboratorium.

Tyle, że jej poczucie przyzwoitości, sumienie, które zawsze trzymało ją w

ryzach akurat w tej sekundzie musiało pojechać na Karaiby, zwalniając

miejsce dla panicznego strachu. Od kiedy tylko weszła do tego lochu miała

przeczucie, ze coś się stanie! Dumbledore zawsze jej mówił, że kobieca

intuicja nigdy się nie myli, a ona się zastanawiała skąd on mógł o tym

wiedzieć. Musiała również przyznać, że jest jedną z najbardziej bezmyślnych

osób, jakie udało się jej dotąd poznać. Żeby nie posłuchać własnej

intuicji!!!! Przecież mogła tu nie wchodzić! Mogła

również nie wrzucać do kociołka oka traszki, które znajdowało się teraz na

jej bluzce, ale było już za późno.
- Eliksir miłosny – głos

Severusa przypominał jej coraz bardziej głos szaleńca.
- Gniewasz się?

– zapytała niewinnie, strząsając z siebie trochę flaków jakiegoś

małego zwierzątka.
Mężczyzna nie odpowiedział, ale za to zaczął ganiać

ją po całym pomieszczeniu, krzycząc przy tym wszelkie wyzwiska, jakie tylko

znał, nie omijając przy tym zwrotów nadających się do cenzury. Liv starając

się uciec przed rozsierdzonym Snapem, wskakiwała na pozostałości stołów i

krzesła. Na podłodze znalazło się jeszcze więcej żabiego skrzeku, zatęchłej

wody i śmierdzącego czegoś tam niż poprzednim razem. Kilka słoików

roztrzaskało się o ścianę dosłownie parę centymetrów od jej głowy, bo Mistrz

Eliksirów stracił cierpliwość na gonitwę i przystanął na sekundę, by chwycić

szklane naczynia.
- Severusie! – krzyknęła poważnym tonem.

– Severusie, pomyśl, co powie dziadek jak się dowie, co robisz!

– zdarzyła się uchylić przed kolejnym pociskiem w postaci tym razem

miedzianej miski.
Odpowiedział jej tylko szalony śmiech

czarnowłosego.
Taka sytuacja (czyt. Severus stoi i rzuca czym popadnie, a

Liv stara się zachować swój człowieczy wygląd) trwała do momentu, aż Snape

odzyskał chęć do gonitwy, ale i ta nie trwałą zbyt długo. W pewnej chwili

czarny, przerośnięty nietoperz zniknął z oczu Liv, a do uszu dziewczyny

doszło tylko głuche chlupnięcie i stłamszony jęk.
- Severusie? –

zawołała cicho.
- Zabiję cię! – odpowiedział głosem jeszcze

bardziej wściekłym niż uprzednio, kiedy trwała pogoń.
- Więc żyjesz

– ucieszyła się. – Mów dalej, to postaram się cię znaleźć!


- Przysięgam ci, O’Connor, że popamiętasz mnie do końca swojego

nic nie wartego żywota!
- Ja też cię kocham, staruszku.
- Kto tu

jest starcem, smarkulo?! Ty masz jeszcze mleko pod nosem!
-

Oczywiście. Wiesz, że ze starszymi zawsze trzeba się zgadzać?
- Nie

jestem stary!!!!!!!!
- A, tu jesteś!

– wykrzyknęła uradowana, łapiąc za czarne coś, co okazało się koszulą,

porwaną koszulą i pociągając za nią, powodując dalsze jej zniszczenia.
Z

szarawego dymu wyłonił się jak wampir wychodzący z trumny wściekły Severus

Snape, i prawie automatycznie zerknął na koszulę; jego twarz przybrała kolor

twarzy trupa wyciągniętego z rzeki.
- Moja… moja… - Severus

z niedowierzaniem wpatrywał się w rozerwany lewy rękaw, oderwaną kieszeń i

puste miejsca po pourywanych guzikach.
- Nie jest tak źle –

pocieszyła go z uśmiechem. – Kilka guzików tu i tu, kilka łatek tam i

siam, i będzie wyglądała jak nowa!
Severus spojrzał na nią

wilkiem… nie, on nie spojrzał na nią wilkiem, to było by zbyt mało. On

popatrzył na nią swoim słynnym snapeowskim spojrzeniem, które przeznaczał

tylko dla znienawidzonych uczniów, co oznaczało, że jeżeli zaraz stąd nie

wyjdzie znajdą jej ciało rozszarpane przez śmiercioślady**.
- Może jednak

pomogę ci posprzątać? – zaoferowała się.
-

WON!!!!!!!! – ryknął wskazując jej

drzwi, o przepraszam, nie „drzwi”, ale miejsce, gdzie kiedyś się

znajdowały.
- Tylko się nie przemęcz – rzuciła jeszcze za siebie, a

obok jej głowy przeleciała połowa słoju, by w sekundę później roztrzaskać

się o ścianę. – Zrozumiałam aluzję i już mnie nie ma – i już jej

nie było.
Parę godzin po tym wydarzeniu wciąż siedziała w swojej

łazience, próbując zmyć ze swoich włosów jakiś śmierdzący, biały szlam.


- Nigdy wiecej eliksirów, rozumiesz, Olivio?! – krzyknęła na

swoje odbicie w lustrze, mierząc w nie szczotką do włosów.
- Gdybyś

wierzyła w swoje siły, to być tam nie poszła, moja droga –

odpowiedziała jej bezczelnie dziewczyna z lustra.
- A ty nie bądź taka

wymądrzała! – ryknęła starając się rozczesać pasmo włosów, na

którym nie było już cuchnącej mazi.
- Ja się nie wymądrzam, ale mówię

prawdę! – oburzyło się odbicie.
- Wymądrzasz się, kochana!

– stwierdziła Liv jak stara ciotka.
- A ty jesteś upartym

osłem! – ryknęła lustrzana dziewczyna. – Nie przyjmujesz do

wiadomości, że Lupin mógłby zainteresować się tobą bez pomocy środków

doraźnych!
- Jakich „środków doraźnych”?
- Takich,

które przestałyby działać po pewnym czasie, ale wtedy Remus byłby już twój i

biedaczek nie mógłby się od ciebie uwolnić!
- Bzdury gadasz!

– rozeźliła się, porzucając szlam na włosach.
- Jesteś jak czarna

wdowa! Zrób z siebie aniołka!
- Oszalałaś!
Dziewczyna z

lustra zachichotała, kręcąc głową.
- Kochana, jestem twoim odbiciem w

lustrze, czyli jeżeli ja zwariowałam to ty również – wskazała na Liv

palcem.
Liv wpatrywała się w lustro z dziką furią. Była tak wściekła, że

nie zauważyła, iż błoto zniknęłoł z jej włosów i teraz wglądają jak przed

tym nieszczęsnym eksperymentem w lochach.
- Jesteś idiotką, Olivio

– powiedziała, kiwając głową.
Wyprostowała się i jeszcze raz

spojrzała na siebie.
Jeszcze trzy lata temu wyglądała… lepiej.

Miała błyszczące oczy i włosy, a jej cera była wręcz idealna. A teraz? Jej

blask przygasł, a cera stała się blada w porównaniu z tą, jaką miała zanim

wylądowała na mglistej wyspie. Wyglądała jakby przez dłuższy czas nie dbała

o siebie. A przecież to robiła! Tylko te stresy z pracą i… innymi

rzeczami. Jeżeli chciała mieć Remusa to koniecznie musi coś zrobić ze

sobą! Przecież każdy facet poleci na piękną dziewczynę, a ona mogła

określić się mianem „ładnej”.
Wchodząc do pokoju zapaliła

światło i krzyknęła. Na jej kanapie siedział sobie wysoki, czarnowłosy

mężczyzna, ale nie był to Severus. Butnie uśmiechał się do niej nie kto inny

jak Syriusz Black we własnej osobie.
Tak, Liv musiała to przyznać: miała

pecha w życiu, ten pech przekraczał swoje granice, owy pech spraszał do niej

swoją rodzinę w postaci Syriusza Blacka. Tylko, że jeżeli jest tu Syriusz to

jest również Remus, a to oznacza, że będzie miała trochę roboty… Ale

najpierw Black…

Boże…
_____________________________________________________________

_______________________
* tak się wyraża moja mamusia, kiedy żartujemy z

bratem z kogoś.
** nie czytałam tłumaczenia Polkowskiego, więc zostaje

przy tłumaczeniu internetowym.

Ps.
JAK ja się cieszę!
avalanche

align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>z nów

class='postcolor'>

to mnie tylko zraziło, były

jeszcze z dwie literówki bodajże, ale nie będę ci ich wytykać

=)

Treść jak zwykle mi się podobała. Lekko a zarazem zabawnie (patrz

tłumaczenia Remisa). Brakowało mi więcej takich przekomarzań na lini Syriusz

- Remis. Myślę, że gdybyś to rozwinęła byłoby jeszcze zabawniej - zupełne

osaczenie ^^
No ale tak jak jest też jest dobrze.

Mam nadzieję,

że nie będziesz długo kazać czekać na następną część.
Meridien Auris



align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE (avalanche @ 02.05.2004

09:08)
Treść jak zwykle mi

się podobała. Lekko a zarazem zabawnie (patrz tłumaczenia Remisa). Brakowało

mi więcej takich przekomarzań na lini Syriusz - Remis. Myślę, że gdybyś to

rozwinęła byłoby jeszcze zabawniej - zupełne osaczenie ^^
No ale tak jak

jest też jest dobrze.

class='postcolor'>

Remisa? Rozumiem, że miało być

Remusa.
Czekaj to (mniejmy nadzieję) dopiero początek. Mam parę

pomysłów.
(Jade po naszej wczorajszej rozmowie kilka mi wpadło)
Ava,

dzięki za słowa otuchy (Tak, Dorota tobie też się

należą)


border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE (avalanche @ 02.05.2004

09:08)
Mam nadzieję, że nie

będziesz długo kazać czekać na następną

część.

class='postcolor'>

*Sylwia głowę z głębokiego doła,

w którym się znalazła, gdy doszło do niej, iż za kilka dni egzaminy,

niedługo rocznica śmierci jej przyjaciela i paru innych rzeczy.*

Jak

z niego wyjdę, dostanę imblirowego i będę miała dobry humor to możesz byc

pewna, że napiszę
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
Irwena
Powiem to tak - jestem zachwycona!!! Szkoda tylko, że tyle czasu zajęło mi znalezienie twojego ficka.... Ale znalazłam, i tylko to się liczy tongue.gif Co do błędów
QUOTE
A ty nie bądź taka wymądrzała!
- wymądrzała??? w sensie - czasownik w formie przeszłej ( ona - co robiła? - wymądrzała się * jak ja teraz * ) ale przymiotnik to wydaje mi się powinien być 'przemądrzała'. To tyle, ile udało mi się wyłowić. Sylwia, jeszcze jedna sprawa. Śmiercioślady znalazłam, a to co "twoja mama tak mówi jak i ty twój brat cośtam...." nie mogłam znaleźć tego w tekscie. Napiszesz mi o co chodzi? Mam nadzieję, ze to co napisałam podniosło cię trzoszkę na duchu laugh.gif Bo mnie na pewno. Brakowało mi wymądrzania się laugh.gif W każdym razie nie każ nam czekać na następnego parta!!! Pozdrawiam kiss.gif
Bloodlust
Podoba mi się, podoba mi się i jeszcze raz

podoba. Chyba głównie z powodu imienia głównej bohaterki- Olivia, ja tez się

tak nazywam i takze mówią do mnie Liv, Livvy, chociaż najczęściej po prostu

Oliwka
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
Zauważyłam kilka literówek, ale zdaje się, ze nie ja

jedna
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/wink.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'

/>
W kazdym razie opowiadanko na przyzwoitym

poziomie.
Pozdroffka
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/draco.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='draco.gif'

/>
Fannane
Fajne, tego rodzaju opowiadania (Remus

zakochany) prawie nie czytałam.

Czekam na następny part


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
Syriiuszka
więcej Syriusza! Koniecznie.
Mordoklejka
Podoba mi się, nawet

bardzo!!!!
Rzeczywiscie takie jakieś insze od

innych!!!
Błędy zauważyłam ale nie chce mi się ich teraz

szukać.
A tak nawiasem mówiąc to chyba wiem po co Liv ten sztylet

(oglądałam "COŚTAM - Duch z Luwru") i był taki rytułał w egipcie,

że... a po co będę wam zdradzać...


border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>
align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>
Treść jak zwykle mi się podobała. Lekko a

zarazem zabawnie (patrz tłumaczenia Remisa). Brakowało mi więcej takich

przekomarzań na lini Syriusz - Remis. Myślę, że gdybyś to rozwinęła byłoby

jeszcze zabawniej - zupełne osaczenie ^^
No ale tak jak jest też jest

dobrze.

class='postcolor'>

Remisa? Rozumiem, że miało być

Remusa.

class='postcolor'>
Ja nie wiem jak miało być ale sądzę,

że Remis z "Przyjaciół na zawsze" Avy (zapraszamy na

reklamy!)???
avalanche
Morda miało być Remus ale wyszło Remis bo się

mi tak już zakodowało z wiadomych powodów.

dobra koniec finito z

wytłumaczeniami
Jade^_^

style='font-size:21pt;line-height:100%'>Ogłoszenie

parafialne!!!

Z powodu braku netu.. tymczasowo

Sylwia nie zamieści kolejnej części "Manewrów"... na pocieszenie

dodam, iż skończyła pisać czwartą część i prawdopodobnie już zabrała się za

piątą... Pozdrawiam
Jade
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
Meridien Auris
DOROTKO TY SIĘ PRZYGOTUJ, ŻE ZA JAKIS

CZAS BĘDZIESZ POPRAWIAĆ DWA ROZDZIAŁY!
\HAHA
Jade^_^
chwała Ci Sylwuniu
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>!!!
tylko jedno zastrzeżenie... mogę się z tym

nieco ociągać, ponieważ szykuje mi się na 17 test z całego roku z

matmy (urok liceum) :/ więc się będę musiała trochę pouczyć na niego


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
ale damy radę
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'

/>
PoZdRo 4u and Robiego
całuski :*
Meridien Auris
Ja nie wiem ludzie kochani czy dawać

Jade do korekty następny rozdział, bo jak ona go przeczyta (a już poczęści

wie, co ja tem zrobiłam) to mnie zapewne ochrzani, a jak wyprzeczytacie to

pewne osoby ochrzanią mnie jeszcze bardziej.
Tak więc stoję przed

dylematem: Dać czy nie dać (o to jest pytanie ^^)? Albo inaczje: Dać tak jak

jest teraz, czy może napisać od poczatku?

/Po krótkim

zastnowieniu/

Dam jak poprawię, więc zastrzega się, że do przyszej

soboty nie zobaczycie tu nic. Dziękuję za uwagę
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>

Pozdrawiam

style='color:blue'>S.
Jade^_^
Sylwia... a ryj to Ty byś czasem nie

chciała??
wrrrr.. ja tu chcę jak najszybciej to dostać do korekty, a

nie...
długo to będziesz poprawiać słońce?
mam szczerą nadzieję, że

nie... i się nieco spręż jakbyś była taka łaskawa
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/>
PoZdRo :*

P.S.: sorry, że trochę niemiło, ale mam

ostatnio cholernego stresa i się nie mam zbytnio jak rozładować :/ trudno

się mówi..
Alisia
To będzie mój pierwszy post na tym forum

od jakiejś połowy roku, więc za wszystkie skróty myślowe itp, autorka

serdecznie przeprasza i obiecuje poprawę.

Paznokcie me tracę w skutek

obgryzania
i oczy me zwolna mgłą zachodzą-
gdyż oto Sylwia, rodzima

przyjaciółka
z tego samego forum pochodząca
nie jest w tej łasce, by

dać nam złaknionym
u jej stóp próżno na wieki klęczącym
jakąś pożywkę

dla zlęknionych zmysłów
i nowych wyobrażeń dróg zamkniętych

pętli...

I oto w ziemi tej wielkie narzekanie
manewry manewrami

wciąż znowu tłumione
czy kiedyś powrócą w pełnej swej potędze
by

rzucić nami o ścianę lub o podług miejsce?
Bo i Harry się chowa i Snewek

niemiły
gdy z Remusem stają do wielkiej gonitwy
o sławę i chwałę, co

ją ciągle ważą
gdzieś w komnatach Seva, gromiastego

nietoperza.

Powiedz nam, gromowładana autorko wspaniała
co za

czasu dzierżyłaś laskę nieba syna,
wspaniałego Hermesa, bogów nam

posłańca;
Kiedy w twym zamyśle część następna będzie?
I czy większą

się okaże niż poprzednie dzieła,
co nam nakazały swoją wyobraźnię
na

tak różne tory zaraz przekierować?

Bo już pierza chmury z nieba nam

spadają
i śpiewają w hurze elizejskie córy:
"Oto część następna,

widzicie ją przeto".
Ale gdzież, o Sylwio, ten wieniec

zwycięstwa?
Mów, nie lękaj się; sługi większych niźli
nasi wielcy

panowie i nauczyciele
krzywdzić nie w zwyczaju, ani w żadnej

myśli!

(
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'

/> )

by Alisia
Meridien Auris
<obłękanczy śmiech i

różowe policzki>
Jezu... nie wiem, co powiedzieć... Jedna chce mi dać

w ryj inna pisze mi tu poematy! Aaaa... szczęka opada!



Dobra. Już się uspokajam, ale gęba nadal mi się szeroko

uśmiecha.

Następny rozdział... mówiłam, ze musze poprawić, a że

Dorota mnie nieco oświeciła o samcach (nadal mi nie przeszło) to dodałam co

nie co
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/dementi.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='dementi.gif'

/>
Jeżeli dam go do korekty, to będziecie go mieć, ale

zastrzega się, że są pewne sceny za które mnie pozabijacie


src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/dry.gif'

border='0' style='vertical-align:middle' alt='dry.gif' />

I jest scena, która... ekchem... ja nei pisze erotyków, ale jak mnei coś

strzeli to... oj, oj...

Pozdrawiam.
Sylwuśka

Ps.
Się

pochwalić musze, że stworzyłam do Manewrów okładkę, chcecie?
Mordoklejka

border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'

cellspacing='1'>
QUOTE

id='QUOTE'>Następny rozdział... mówiłam, ze musze

poprawić, a że Dorota mnie nieco oświeciła o samcach (nadal mi nie przeszło)

to dodałam co nie co
Jeżeli dam go do korekty, to będziecie go mieć, ale

zastrzega się, że są pewne sceny za które mnie pozabijacie  I jest

scena, która... ekchem... ja nei pisze erotyków, ale jak mnei coś strzeli

to... oj, oj...

class='postcolor'>Zamiast się śmiać dałabyś następnego

parta!!!

Swoją drogą , to ty nie wiesz co tu czasem można

przeczytać na tym forum, oj nie wiesz...
Syriiuszka
daj daj! Zapewne i tak mi sie

niespodoba, ale chętnie zobaczę XD
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.