ale ja już tak mam, że nie oceniam ich za urode (pomijam tu oczywiście całkiem jakimi są sportowcami, bo rozmawiamy tylko o wyglądzie. [co oczywiście nie oznacza, że niżej wymienionych uważam, że słabych piłkarzy, tak się akurat składa, że bynajmniej!

] ), bo np. mój ulubiony Grosso jest absolutnie rewelacyjny i jedyny na świecie, bo się fenomenalnie, naprawdę fenomenalnie uśmiecha. czasem chytrze, czasem uroczo, beztrosko i bezpretensjonalnie, jak mały chłopiec, który dostał lizaka, a czasem tak trochę histerycznie, że nie wiesz już, czy śmieje się czy płacze, czy wszystko naraz, a może jeszcze coś innego. nikt nie potrafi tak wyrazić swojej radości i emocji jak Grosso. i fenomenalnie układa usta. on jest po szkole teatralnej. za ten sam uśmiech go już uwielbiam! (i za włosy, które żyją własnym życiem

) chyba nikt oprócz mnie magii tego uśmiechu nie zauważa, tak samo jak odstających uszu Szewy, piegów Torresa, kreskówkowych oczu Deco czy chronicznie flegmatycznej i misiowatej miny Terry'ego. i tak dalej. a ja właśnie za takie rzeczy cenię ludzi, za ich cechy takie szczegółowe, a nie za szeroko pojętą urodę. a Carrick'a tak czy siak uwielbiam ;p
(sport prymitywny? jak dla mnie tysiąckroć prymitywniejszą pracę mają modelki. a piłka nożna to magia, emocje. zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że w pewien sposób - sztuka. nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy twierdzą inaczej. ale jeszcze kiedyś zmienicie zdanie

)