Więc nie wiem co to ma do kamienia. To Voldemort nie w pełni świadomie zniszczył Dumbledore'a i tyle. To, że "okazał w pełni zrozumiałą słabość" nie znaczy, że to "klątwa Resurrection Stone".
To nie ma nic do kamienia, bo jak wiadomo sam kamień był całkowicie nieszkodliwy. W każdym razie nie ma jednej przyczyny, przez którą Dumbledore zginął. Głównie to oczywiście klątwa Voldemorta i słabość Albusa.
Ale teraz jak tak myślę...czy gdyby Dumbledore nie uległ pokusie i zniszczyłby tamtego horkruksa bez uszczerbku na własnym zdrowiu i nie obłożył się klątwą, to czy nadal byłby tak chętny, żeby Snape go zabił? W DH pada coś takiego- "Severusie pomożesz jedynie godnie odejść staremu człowiekowi". Czy gdyby przed nim widniało jeszcze długie życie, czy nadal byłby skłonny do decyzji o własnej śmierci w imię zachowania niewinności młodego Malfoya i nieujawniania prawdziwej przynależności Snape'a?
Pszczola
08.08.2007 23:03
Zapominasz, co Dumbldore powiedział chwilę potem. Że jak już Draco zawiedzie i tak Dumbledore'a zabiją, ale na pewno nie będzie to szybka śmierć, a długa i pełna tortur.
Gdyby Dumbledore był w pełni sił, zapewne ze Snapem wymyśliliby inny plan.
Mówił coś, że nie chce się dostać w ręce Bellatrix, bo ona lubi bawić się swoimi ofiarami...? Tak, teraz pamiętam
Wymyśliłby inny plan? Być może, ale jednak wydaje mi się, że Dumbledore i tak by zginął (jakoś). Wg mnie ta śmierć była potrzebna Harry'emu. Po prostu musiał zrozumieć, że między nim a Voldemortem już nikogo nie ma i finalny pojedynek jest nieodwołalny i że nikt więcej go nie obroni (co zresztą Voldemort mu wytykał w ostatniej walce "Kto dzisiaj się za ciebie poświęci Potter?").
Jabym tylko chciał napisać parę słow o Hallows-ach. Dlaczego ktoś staję się 'Master of death' kiedy posiada je wszystkie 3 ? Nie dlatego, że "zjednoczone" mają jakąś specjalną moc czy czynią właścicielia nieśmiertelnym.
Chodzi raczej o kombinację ich mocy.
Różdżka - Sprawia, że nie możemy być pokonni w pojednynku przez innego czarodzieja. Jest niezwyciężona (w teorii przynamniej

). Czyli z tej strony śmierć nas nie dosięgnie.
Peleryna (lepiej brzmi Cloak

) - Pozwala się ukryć przed wrogami (np. tymi którzy chcą odebrać różdżkę przez kradzież lub skrytobójstwo), a według legendy nawet przed samą Śmiercią. Także idąc tym tropem w ten sposób też nie zginiemy jeśli będziemy ostrożni. Bo nawet naturalna śmierć nas nie może dosięgnąć pod peleryną (wg. legend)
Kamień - w pewnym sensie drwina ze śmierci. Co z tego, że nam kogoś zabrała ? I tak możemy wyrwać go z jej szponów i dzięki temu nie tracić bliskich nam osób.
Gdyby wszystko działało dokładnie tak jak jest opisane osoba posiadające wszystkie trzy Hallowsy była by prawdziwym Panem Śmierci, jej mistrzem (Master of Death).
Jednak jak wiemy peleryn mimo potężnej magii nie uchronii nas przed śmiercią naturalną, właściciela różdżki da się pokonać, a kamień nie przywraca z krainy śmierci w sposób jaki życzyli by sobie jego użytkownicy.
Trzej bracia stworzyli trzy niesamowicie potężne przedmioty jednak nie były one jakieś błogosławione i nie nadawały
nieśmiertelności osobie posiadającej je wszystkie. To fascynacja ich możliwościami stworzyła określenie Master of death. Takie jest moje zdanie.
Taki troche przydługi wywód ale musiałem go napisać po tym jak pojawiają się "niejasności" zwiaząne z mocami Hallowsów i czy dzięki nim Harry nie zginał.
Dlaczego Harry nie zginał już ktoś napisał. Chodzi o ochronę, która stworzyła Lily poświęcająć się dla syna i o to, że część tej ochrony przejął Voldemort odradzając się z krwi Harrego (który był przecież Horcruxem). To wszystko spowodowało błedne koło. Harry nie mógł umrzeć póki żyje Voldemort bo wzciąż istniała ochrona roztoczona przez Lily. Ochrony nie miała jednak cząstka duszy Voldemorta w Harrym. No ale to chyba wiadomo prawda ?

Co do wypowiedzi McGonaggal nie nadinterpretujmy jej. Zgadzam się, że chodzi o pogardę i o przekonanie, że gdyby Albus miał różdżke wszystko potoczyło by się inaczej. Nie mogła wiedzieć o klątwie ciążącej na Dumbledorze (jak już napisało sporo osób przede mną), o której wiedział jeszcze tylko Snape (btw. ręka nie uschneła dlatego, że Albus założył pierścień tylko dlatego, że Severus zamknął skumulowaną moc klątwy w dłoni dyrektora. Niestety nie powstrzymał jej na stałe gdyż został za poźno wezwany. Dobrze, że Dumbledore cały nie skończył jak jego ręka)
Coś jeszcze mnie w "nieścicłościach" nurtowało i miałem się na ten temat wypowiedzieć niestety chyba z powodu godziny wyleciało mi z głowy. Jak sobie przypomne to dopisze.
A powiedzcie mi, z czego rdzeń miała Elder Wand? Bo, że z czarnego bzu była to wiem.
wiem, że to raczej nieistotne, ale jak cho mogła być w hogwarcie jak harry był na siódmym roku, skoro ona była od niego o rok starsza?
PrZeMeK Z.
28.08.2007 12:06
Podejrzewam, że przybyła tam dopiero na Battle of Hogwarts, tak jak wielu innych.
Tak, pojawiła się w Pokoju Życzeń, tak samo jak reszta dorosłej części GD.
PrZeMeK Z.
28.08.2007 20:06
Mam małą niejasność, która mnie lekko uwiera: podczas ostatecznego starcia Harry - Voldemort ten ostatni mówi o Snapie i Lily:
QUOTE
'He desired her, that was all,' sneered Voldemort, 'but when she had gone, he agreed that there were other women, and of purer blood, worthier of him -'
No i niejasność jest taka: jak Snape mógł się zgodzić z Voldemortem na temat tego, że są inne kobiety, skoro po zamordowaniu Lily Voldemort przez trzynaście lat ukrywał się w Albanii?
Ha! faktycznie. Nie pomyślalam o tym. Można na upartego twierdzić, że się z nim zgodził, jak Voldemort powrócił juz do świata żywych (dosłownie i w przenosni),ale to takie naciągane wyjaśnienie jest.
ja myślałem, ze chodzi o powrót Snapea na rozkaz Albusa. Wtedy nastąpiły dłuższe wyjaśnienia
Podejrzewam, że wtedy Snape miał inne rzeczy do wyjasniania.
owczarnia
28.08.2007 21:59
A ja podejrzewam zwykły, mało przemyślany blef. Ze strony Voldzia.
Albo może mu w umysł oklumencyjnie zaglądał, jak Quirrellowi?
Nie, chyba takie podglądanie myśli było niemożliwe, bo skąd Snape by wiedział, kto to? I jak miałby Voldemort nawiązać takie połączenie? Nie opętał Severusa ani nie miał w nim ukrytego horcruxa.
Ginnusia
29.08.2007 09:34
Ja to "agreed" zrozumiałam trochę... ogólniej. Mniej więcej tak: Voldemort jeszcze przed zabiciem Lily sugerował Snape'owi, że są inne, mniej szlamowate, kobiety. Zabił, zniknął, minęły lata, Snape wrócił do Voldemorta i wtedy się z nim zgodził w tej sprawie. Niekoniecznie od razu na pierwszym spotkaniu.
Filmy albowiem uczą, że porządny szpieg musi mieć bogate życie erotyczne, w żaden sposób nie powiązane z uczuciowym.
Też mi się wydaje, że taka rozmowa miała miejsce już po powrocie Voldemorta do potęgi. Nie sądzę, żeby Riddle zapomniał o prośbie Snape'a, bo w końcu rzadko jakikolwiek śmierciożerca go o coś prosił, a już na pewno nie, żeby kogoś ocalić. Tak więc Voldemort przypuszczam miał interes w tym, żeby sprawdzić, jak na to patrzy Snape, a ten wtedy przyznał, że są inne, wartościowsze itd...
... w co Voldemort bardzo głupio mu uwierzył, co było jego drugim co do wielkości błędem.
Voldemort popełnił bardzo dużo błędów, w tym, że ufał Snape'owi, że ten drugo odszedł od Dumbledore'a. To było bardzo głupie posunięcie. Nawet jeśli uzył mocy "czytania w myślach" to czy nie zauważył, że Severus blokuje przed nim umysł?
Może Snape był na tyle mocny w oklumencji, że potrafił to skutecznie ukryć innymi myślami, które również były ważne dla Voldemorta, a ten niczego nie podejrzewał. A może po prostu Voldemort znowu był zbyt zadufany w sobie sądząc, że przeniknie myśli każdego, dlatego dokonując legilimencji nie robił tego należycie dokładnie i po prostu lekceważył to działanie.
akurat do drugiej hipotezy się nie zgadzam. voldemort raczej nie ufał nikomu. sprawdzał każdego legilimencją, było powiedziane, że on nikogo nie traktuje za przyjaciela.
a wiadomo, że jak ktoś blokuje umysł, to można to sprawdzić. np jak bellatrix probowała sprawdzić młodego malfoya w VI tomie.
PrZeMeK Z.
29.08.2007 16:18
Zapominasz o największej słabości Voldemorta - jest tak zadufany w sobie i pyszny, że nawet mu przez myśl wiele rzeczy nie przeszło. Po co miał regularnie i solidnie sprawdzać umysł Snape'a, swojego najwierniejszego sługi? Skoro Czarny Pan mu zaufał, to znaczy, że się nie mylił.
A Snape był mistrzem oklumencji, więc pewnie umiał ukryć swe myśli tak, by nawet Voldemort nie wyczuł, że coś ukrywa.
i wierzył mu tak bezgranicznie? poza tym, czy na pewno był jego najwierniejszym sługą, skoro voldemort tak go potraktował?
PrZeMeK Z.
29.08.2007 16:52
Nikt nie mówi, że bezgranicznie. Ale Snape znał się na rzeczy i umiał wątpliwości rozwiać.
A to, jak Voldemort potraktował Snape'a świadczy o tym, jaki on jest. Nawet najwierniejszy i najbardziej użyteczny sługa, jeśli stoi na drodze swojego pana, musi być zlikwidowany.
ale czy nie mogli odbyc jakiegos pojedynku? nie było potrzeby go zabijać.
Ginnusia
29.08.2007 16:55
A była potrzeba zabicia x osób przed nim?
no wiadomo że nie. ale do zdobycia tej różki, której włascicielem i tak nie był snape, nie było potrzeby zabijania, trzeba było ją odebrać siłą.
PrZeMeK Z.
29.08.2007 16:58
A czy wiedział o tym Voldemort? Nie.
ale co za idiota zabiera się do zadania o którym nie ma pojęcia?
owczarnia
29.08.2007 17:03
Aż się przeszłam sprawdzić.
QUOTE(DH @ strona 593)
'He desired her, that was all,' sneered Voldemort, 'but when she had gone, he agreed that there were other women, and of purer blood, worthier of him -'
'Of course he told you that, ' said Harry, 'but he was Dumbledore's spy from the moment you threatened her, and he's been working against you ever since! Dumbledore was already dying when Snape finished him!'
I, prawdę powiedziawszy, ciężku tu znaleźć jakiś konkretny przedział czasowy w którym Snape miałby deklarować swoje zainteresowanie innymi kobietami przed Voldemortem. Osobiście obstawiam koniec "Zakonu Feniksa" lub początek "Księcia Półkrwi", najprawdopodobniej wmówienie Voldemortowi że Lily to "już przeszłość, a w ogóle to głupi byłem, teraz to rozumiem, miałem na nią ochotę, nic więcej, a wmawiałem sobie że to była miłość - wybacz mi" było jednym z silniejszych argumentów, i pewnie jednym z tych, które ostatecznie przekonały Czarnego Pana, że Snape'owi wrócił rozum i pozostał jego wiernym sługą.
Zresztą samo "when she had gone" znaczy mniej więcej tyle co "kiedy już jej nie było", co pociągać może za sobą bez trudu kontekst "Snape miał mnóstwo czasu żeby sobie to wszystko jeszcze raz dobrze przemyśleć".
QUOTE(Aylet @ 29.08.2007 16:56)
no wiadomo że nie. ale do zdobycia tej różki, której włascicielem i tak nie był snape, nie było potrzeby zabijania, trzeba było ją odebrać siłą.
Ale Voldemort o tym nie wiedział. Był przekonany, że musi Snape'a zabić.
no wlasnie. a nie lepiej było dopiedzieć się wszystkiego na ten temat a nie zabijac
swojego "najwierniejszego" sługę? Snape mogłby się jeszcze do czegoś przydać.
owczarnia
29.08.2007 17:06
QUOTE(Aylet @ 29.08.2007 16:59)
ale co za idiota zabiera się do zadania o którym nie ma pojęcia?
No i to właśnie było największą słabością Voldemorta - był zbyt przekonany o własnej potędze i wszechwiedzy. Myśl, że może jednak nie do końca tak jest, nawet mu nie zaświtała.
QUOTE(Aylet @ 29.08.2007 17:05)
no wlasnie. a nie lepiej było dopiedzieć się wszystkiego na ten temat a nie zabijac
swojego "najwierniejszego" sługę? Snape mogłby się jeszcze do czegoś przydać.
Gdyby tak zrobił, nie byłby Voldemortem. To wręcz jego znak rozpoznawczy, nie pamiętasz? Pójść zabijać Harry'ego znając tylko połowę przepowieni. Później próbować poprzez Quirrella, pomimo iż powinno się było pamiętać, że poprzez ofiarę matki nie będzie się mogło go dotknąć. I wreszcie kwestia krwi - jak można było być tak głupim, żeby nie skumać że obróci się to przeciwko samemu Voldemortowi, użycie krwi Harry'ego do odrodzenia się? Gdyby zgłębił dokładniej kwestię Horkruksów, wpadłby może i na to, że Harry może być takim "przypadkowym" Hrokruksiakiem, prawda? Ale Voldemort jak to Voldemort - zakończył na części, która go najbardziej interesowała. Podobnie zrobił ukrywając je i nawet nie sprawdzając co się z nimi dzieje aż do momentu realnego zagrożenia. Głupi bufon, krótko mówiąc. Coś takiego było jak najbardziej w jego stylu.
lekkomyślność - od razu mi się nasunęło na myśl. Więc wcale nie był takim potężny jaki się wydaje. popełnił masę błędów i nie próbował się na nich uczyć. i zbyt dumny by sie do tego przyznać nawet przed sobą.
PrZeMeK Z.
29.08.2007 17:26
And that's the point of book seven.
Właśnie i nie zapominajmy, że Voldemort pozostał kompletnym ignorantem w sprawach miłości, co Harry mu wypomina mówiąc właśnie o Snapie i jego uczuciu do Lily.
no bo on nie ma nawet pojęcia o tym co to jest miłość i nigdy tego uczucia nie doświadczył.
PrZeMeK Z.
29.08.2007 20:47
"You're the weak one. And you'll never know love... or friendship. And I feel sorry for you."
piąty film? Też mi zapadło w pamięć.
Ginnusia
29.08.2007 23:50
Mam wrażenie, że bardzo podobnie mówi Harry do Toma w na koniec siódmego tomu...
Ta kwestia dotycząca Voldemorta bardzo długo mnie irytowała. Był utalentowany, był inteligentny, był sprytny, ale czemu do diaska popełniał te wszystkie głupie błędy?! To znaczy, nawet biorąc pod uwagę jego pychę i przekonanie o własnej wyższości, nie przewidział kilku dość istotnych rzeczy... tak więc doszłam do wniosku, że nie ma co grzebać w widelcem w klozecie. Po prostu należy przyjąć wyjaśnienie w postaci ignorancji, jaką przejawiał w nadmiarze godnym rządnego władzy "evil guy" i koniec. Jakby tak się zastanowić, to nawet bardzo naturalne. Odniósł kilka godnych pochwały sukcesów, co utwierdziło go w przekonaniu o własnej potędze... i stał się próżny.
Co bardziej interesujące... czasem zastanawia mnie, czemu właściwie stał się tym kim się stał. Pomińmy tutaj sierociniec, bo przecież nie wszystkie sieroty marzyły o tym, żeby stać się Czarnym Panem, gdyby okazało się, że posiadają magiczne zdolności. Może miał to w genach (tych magicznych ^^), a może ponieważ jego zdolności wywoływały raczej u ludzi strach i brak akceptacji. I był sam. A w samotności człowiek potrafi czasami dojść do bardzo nieładnych wniosków. Nikt mu ich w porę nie wyperswadował. Teraz jak się nad tym zastanawiam, kiedy Dumbledore znalazł go, było już za późno, Tom już dokładnie wiedział, czego chciał.
Tak jak powiedziałaś był sam i dlatego stał się tym, kim był. Rowling zresztą to powiedziała w jednym z wywiadów, że gdyby był wychowywany przez matkę, to najprawdopodobniej nie doszłoby do tego wszystkiego. Zapewne byłby niezwykle potężny, ale nie musiałby swojej mocy używać w tak zbrodniczych zamiarach, jak to robił. No i zaznałby miłości i to tej największej, bo matczynej.
Taaaaak... tak to chyba działa, ta cała miłość. Właśnie to jest różnica między mieć i stracić (albo stracić i odzyskać), a nie mieć nigdy. Voldemort nie wiedział co traci, a że właściwie nigdy jej nie miał, to nigdy nie stracił... xD
...albo był zakompleksiony bardzo...
Nie mam akurat książki, więc nie mogę sprawdzić, ale mnie nurtuje jedna kwestia. Kiedy działa się akcja rozdziału "Malfoy manor"? Chodzi mi o to, że Draco był wówczas w domu, a podczas Bitwy o Hogwart, był właśnie w szkole. Skąd on się tam wziął? Czy akcja "Malfoy manor" toczyła się podczas jakichś dni wolnych? Czy może Draco nie chodził do szkoły (coś o tym wspominał w VI tomie)? Ale jeśli nie, to skąd się wziął w Hogwarcie?
owczarnia
02.09.2007 15:49
Stąd, że był śmierciożercą i Voldemort zabrał go ze sobą na "misję"

? Draco, podobnie jak Harry, do szkoły już nie wrócił po szóstym tomie w ogóle.
Szczegółów konkretnego powodu dla którego Malfoy się znalazł w oku cyklonu nie pamiętam w tej chwili, ale na pewno był tam z rozkazu Voldemorta. Przypomnij sobie jak Lucjusz i Narcyza drżeli o jego życie. To Draco był powodem, dla którego zjawili się w Hogwarcie jako no man's land. To za wiadomośc o Draco Narcyza pozwoliła Harry'emu "umrzeć".
A Draco nie był w Manor ze względu na Wielkanoc?
QUOTE(owczarnia)
Szczegółów konkretnego powodu dla którego Malfoy się znalazł w oku cyklonu nie pamiętam w tej chwili, ale na pewno był tam z rozkazu Voldemorta. Przypomnij sobie jak Lucjusz i Narcyza drżeli o jego życie. To Draco był powodem, dla którego zjawili się w Hogwarcie jako no man's land. To za wiadomośc o Draco Narcyza pozwoliła Harry'emu "umrzeć".
Ja to wszystko pamiętam, ale tym bardziej mnie zastanawia, co on do cholery tam robił?? Zakładając, że po szóstym roku nie wrócił do Hogwartu (a wiele na to wskazuje), dlaczego się znalazł nagle w szkole? Czy "spotkanie" tria z Malfoyem, Crabbem i Goylem pod Pokojem Życzeń było po tym, jak śmierciożercy wkroczyli do zamku, czy zanim to nastąpiło? Bo jeśli wcześniej, to tym bardziej nie rozumiem obecności Malfoya w Howgarcie. Co, Voldemort niby powiedział- "Wiesz Draco, Potter może będzie chciał wejść do Hogwartu, może byś go znalazł, bo przecież Snape i Carrowowie nie dadzą rady"?
Ginnusia
02.09.2007 16:56
Draco był w Hogwarcie cały rok - chyba. W każdym razie w "Malfoy Manor" Narcyza mówi, że przyjechał na ferie wielkanocne. A jego uroczy koleżkowie byli w szkole na pewno, Neville to mówi.
I o to mi właśnie chodziło. Czyli był w domu, bo była przerwa w lekcjach (o ile chodził do szkoły, jeśli nie, to możemy gdybać). Dzięki za tą informację

EDIT:
A o tym, że Crabbe i Goyle byli w szkole, to pamiętam- coś tam było, że na lekcjach OPCM są jednymi z wyróżniających się uczniów.
owczarnia
02.09.2007 17:31
Nie. Był w Manor ze względu na fakt, iż była to kwatera główna śmierciożerców.
Edit: o masz ci los. Przecież Draco mówił w szóstym tomie że nie wróci do szkoły?... A jeszcze po akcji na wieży i ucieczce ze Snape'em?!? No co Wy?! Crabbe i Goyle to inna historia, ale Malfoy? Aż się przejdę sprawdzić.
No to już zupełnie zgłupiałem. Jednak po wielu przemyśleniach wydaje mi się, że nie wrócił do szkoły (wiem, strasznie sie motam

). Szkoda, że pożyczyłem książkę, ale może ktoś znalazł fragment rozwiewający nasze wątpliwości?
QUOTE(owczarnia)
A jeszcze po akcji na wieży i ucieczce ze Snape'em?!? No co Wy?!
No tak, ale po akcji na wieży Snape został dyrektorem Hogwartu, na pewno drzwi byłyby szeroko otwarte dla Malfoya (inna sprawa, że nauczyciele traktowaliby go jak worek łajna). Pytanie, czy z tej okazji skorzystał.