Ginnusia
02.09.2007 18:04
No fakt, że mnie ten Malfoy w szkole za grzybka nie pasuje, ale skąd niby, jak nie ze szkoły, by wracał do domu na święta?
EDIt: Ksiązki przy sobie nie mam, poszła uszczęśliwiać jedną snaperkę.
Golden Phoenix
02.09.2007 19:01
Po przeczytaniu 7 tomu mam jedną, bardzo prozaiczną niejasność:
Czyżby żaden z nauczycieli w Hogwarcie nie miał rodziny? Dlaczego?
Wszyscy mieszkali w zamku przez prawie cały rok, a raczej trudno było by ich oddzielać od bliskich. Nigdy nie było żadnej wzmianki o jakiejkolwiek rodzinie jakiegokolwiek nauczyciela. Czyżby Dumbledore stawiał takie bestialskie warunki przyjęcia do pracy "brak rodziny" ?
Może właśnie dlatego, że mieszkali w zamku przez prawie cały rok. Albo rodzina tego nie wytrzymywała albo nauczyciele nawet się nie wiązali wiedząc, na jakie niedogodności narażaliby bliskich.
Snape nie miał rodziny, bo kochał tylko Lilly. A reszta? To juz nie wiem. Slughorn na emeryturze mieszkał sam. Nie miał żony.
Może to tylko zbieg okoliczności, ale wydaje mi się, że porostu rodziny pozostałych nauczycieli nie były tak ważne. Tak samo, jak nie wszyscy nauczyciele zostali "porządnie" przedstawieni i opisani, bo i po co, skoro nie wnoszą nic do powieści... a musiało być ich więcej.
A poza tym, większość z nich była z lekka przeterminowana, więc być może nikt już im nie został z rodziny... żywy.
Na przykład u takiego Binnsa
Jego żona, mogła by być jednym z duchów Hogwartu.
ale się już tego, nietsety, nie dowiemy.
Nie wiadomo, jeśli wyjdzie ten suplement z niewykorzystanymi notatkami Rowling, to może czegoś się dowiemy na ten temat.
ale po co? przecież Binss był postacią dalekoplanową, rzadko kiedy pojawiał się w ksiązce, i to tylko po to żeby ponudzić swoimi lekcjami.
Nie mówię akurat bezpośrednio o Binnsie, ale ogólnie o nauczycielach. W sumie dziwi mnie, że nikt jeszcze nie zapytał o to Rowling (a przynajmniej ja się nie spotkałem z tym w żadnym z wywiadów).
Nie wydaje mi się, by brak rodziny był warunkiem koniecznym zostania nauczycielem w Hogwarcie, ale też ilość pracy w szkole zdecydowanie zniechęca do dzielenia czasu między nią a rodzinę, przynajmniej w przypadku przedmiotów podstawowych. Licząc skromne dwie godziny tygodniowo na dwa Domy przez pierwsze pięć lat i połowę tego przez kolejne dwa to już wychodzi nasze pensum, a przecież owych obowiązków było o wiele więcej. Tak więc raczej nauczyciele przedmiotów podstawowych byli samotni.
Natomiast ci nauczający przedmiotów dodatkowych, siłą rzeczy mający mniej roboty, mogli chyba rodziny posiadać. Ich rodziny mogłyby choćby mieszkać w Hogsmeade, zresztą co to za problem po pracy teleportnąć się do domu?
Z drugiej strony Hogart raczej przyciągał osoby nierodzinne.
Dumbledore - poświęcony magii i sprawom świata.
Snape - wiadomo.
McGonagall - klasyczna stara panna

.
Slughorn - a jaka kobieta by z nim wytrzymała? Jego dziećmi byli ulubieni studenci.
owczarnia
03.09.2007 21:43
No dobra, i co w końcu z tym Malfoyem? Był w Hogwarcie czy nie? Bo nie sprawdziłam

.
A ci, których to interesuje (tj. ja i Ginnusia) nie mają aktualnie książki, więc...nie wiemy czy był, czy nie był.
owczarnia
04.09.2007 00:46
No więc tak. Z książki nie wynika, że była już Wielkanoc. Wyraźnie napisane zostało tylko tyle, że nastał marzec, ale ani w rozmowie między sobą, ani w Potterwatch, którego Trio słuchało bezpośrednio przed schwytaniem, nie wymieniają słowa "Wielkanoc", nie ma żadnych życzeń ani nic. Oczywiście, mogłam coś przeoczyć, bo nie czytałam z wgłębianiem, przeglądałam tylko. W samym Manor też nic o Wielkanocy mi w oko nie wpadło. Później zaś zastanawiające jest tak naprawdę tylko jedno: rozmowa Lucjusza z Voldemortem we Wrzeszczącej Chacie podczas Battle of Hogwarts. Malfoy Senior błaga Czarnego Pana "tam jest mój syn!", na co ten odpowiada, że skoro nie wyszedł do niego wraz z resztą Ślizgonów, to sam sobie jest winien. Ale to niestety o niczym nie przesądza, moim zdaniem, bo sam fakt że był w tym momencie w szkole (podobnie jak pół Zakonu, na ten przykład, a później wręcz cały) nie oznacza ze do niej uczęszczał. A Neville opowiadając o tym co się tam działo o Malfoyu nic nie wspomina...
Ginnusia
04.09.2007 01:01
Sprawdź dobrze.

Bo ja tam "Easter" widziałam. Narcyza mówi coś takiego, że Draco przyjechał na Wielkanoc, więc może ich zidentyfikować.
owczarnia
04.09.2007 01:58
Rzeczywiście, sprawdziłam według Twojej wskazówki i mówi. "His Easter holidays" czyli przerwę świąteczną miał, nie ma co sobie oczu dłużej mydlić. Hm. Trochę bezsens, chociaż może faktycznie - ze Śmierciożercami u steru i Snape'em jako dyrektorem...
Ginnusia
04.09.2007 10:59
Wprawdzie nie mam pojęcia, jak on się czegokolwiek uczył w takim stanie ducha, ale czy ktoś mówił, że on coś w tym Hogwarcie robił?
Jestem w szoku. Byłem pewien, że Draco nie wrócił do Hogwartu.
Ja też. Zresztą dalej nie jestem w stanie wyobrazic go sobie chodzącego na lekcje. To, że Snape był dyrektorem Hogwartu, że szkołą rządzili smierciożercy wcale nie zmienia faktu, ze na lekcach nauczycieli nie związanych z wladzą miałby ciężkie życie.
Ginnusia
07.09.2007 17:59
I tak mniej ciężkie niż uczniowie "opozycyjni" na lekcjach Carrowów.
Przyszło mi do głowy - Dumbledore mówił Snape'owi, że nie chce zniszczyć duszy Dracona. Może dlatego Snape trzymał chłopaka w Hogwarcie - by nie musiał zrobić czegoś naprawdę złego?
Snape nie miał nic do gadania w sprawie edukacji Dracona. Tzn. jestem pewny, że do ojca należało ostatnie słowo.
A właściwie nie do ojca, ale do Voldemorta. To on właściwie rządził rodziną Malfoyów w VII tomie.
Ginnusia
07.09.2007 18:42
Raczej do Voldemorta niż do Lucjusza, to pewne. Ale Voldemort wtedy (między VI a VII tomem) ufał Snape'owi (na tyle, na ile umiał ufać, oczywiście).
Ginnusia
01.10.2007 19:22
Temat o stronie JKR jest na forum głównym, ale postać czarodzieja miesiąca wzbudziła moje wątpliwości z gatunku spoilerowych. Tam jest napisane, że Harry zaczął karierę aurora w wieku 17 lat. Jakim cudem? Po DH miał już 18, a przecież szkolenie aurorskie trwa trzy lata.
Czepiam się?
Tak :]
owczarnia
01.10.2007 19:47
Myślę sobie, że w momencie, w którym Harry zabił Voldemorta, dostał automatycznie coś w rodzaju doktoratu honoris causa

.
Właśnie miałem coś takiego napisać

Harry przeżył więcej niż połowa aurorów razem wzięta, więc przypuszczam, że po powrocie do normalności w Ministerstwie, dostał etat automatycznie (szczególnie, że szefem był Kingsley). Z tym, że pewnie od razu się zaczął dokształcać
Ginnusia
01.10.2007 20:37
Doktorat honoris causa rozumiem, niemniej jednak Harry (mimo tego, że jest TYM Harrym) dokształcania aurorskiego potrzebował (geniuszem to on był li i jedynie z OPCMu, ale już rany wyleczyć nie umiał, jak widzieliśmy). I w sumie dobrze, że Hermiona nie poszła na aurora, przynajmniej Harry i Ron musieli się czegoś nauczyć sami. I notatki robić.
A co jest potrzebne na aurora? DADA dokładnie.
Plus zaklęcia, eliksiry (z których Harry był dobry) i transmutacja (a tu już mu szło ciężko). Potrzebował dokształcenia
Ginnusia
01.10.2007 22:15
Poza OPCM (DADA) trzeba było zdać na poziomie OWTMów powyżej oczekiwań transmutację, eliksiry, zaklęcia i zielarstwo (a może coś jeszcze, nie pomnę), by w ogóle zostać przyjętym na kurs aurorski. Będę się upierać, że auror, który nie umie sobie poradzić ze skaleczonym palcem, to kiepski auror.

EDIT: Ramzes, ciut się dublujemy - za długo posta pisałam.
Bywa

Ginnusia ma rację. Co to za auror, który przy przedzieraniu się przez kolczaste krzaki skaleczy się i nie potrafiąc sobie pomóc wykrwawi się na śmierć?

Tak samo, auror powinien być bardzo dobry z transmutacji (ktoś zresztą zauważył, że mistrzostwo wykazał Dumbledore, pomimo że aurorem nie był, w walce z Voldemortem w Ministerstwie Magii). Co z tego, że pozna czarną magię teoretycznie, pozna wiele skutecznych zaklęć, skoro często to może być za mało?
PrZeMeK Z.
02.10.2007 15:16
Leczenia ran nie ma w standardowym programie nauczania Hogwartu - auror musi się więc tego uczyć już na kursie aurorskim.
A tak poza tym - myślicie, że jeśli bohater chce wstąpić na jakąś uczelnię, robią mu testy wstępne? :]
Ginnusia
02.10.2007 16:00
Toteż właśnie piszę, że Harry dokształcać aurorsko się musiał - ale jako bohater pewnie mógł i pracować jako auror, i się uczyć, i nawet nie mieć przy tym OWTMów.
Oj, juz się Harrego tak nie czepiajcie. W końcu sobie dobrze na tą pracę zapracował.
Elo! to moj pierwszy post na tej stronie :)
Chcialbym sie wypowiedziec na temat pobytu Malfoya w Hogwarcie
Z tego co wydedukowalem z tresci to Malfoy BYL w Hogwarcie. przyjechal na wielkanoc ale po tym jak Hrry'emu udało sie uciec do domu Billa i Fleur, jak planowali i wkradli sie do banku Gringotta i wrócili do hogwartu minelo wiele tygodni jak pisze w ksiazce. Czy nie wydaje sie wam, ze poprostu Malfoy powrocil juz spowrotem po przerwie wielkanocnej do szkoly?? ;)
Nie jestem pewna, czy było to już, czy jeszcze nie. Jeżeli było to można śmiało usunąć tego posta0obiecuję, że nic nikomu za to nie zrobię.
Otóż w VII tomie, rozdziale piątym, na stronie 70 Ted Tonks mówi Harry'emu, że naprawił mu żebra, ząb i ramię. Słowo "naprawił" od razu nasuwa mi na myśl, że zrobił to za pomocą magii, tylko czy jakiś dobry człowiek może wytłumaczyć, jak on mógł to zrobić skoro był MUGOLEM? Nimfadora wspomina Harry'emu o swoim niemagicznym ojcu w V tomie, tak samo Syriusz mówi Potterowi(też w V tomie), że Andromeda została wykreślona z rodziny, bo poślubiła mugola. Jak więc Ted Tonks mógł "naprawić" Harry'ego bez użycia magii? Czyżby przeoczenie autorki?
PrZeMeK Z.
28.01.2008 00:33
Cytat z piątego tomu, strona 131 (miękka okładka):
"(...) natomiast Andromeda wyszła za czarodzieja z mugolskiej rodziny, Teda Tonksa, więc...".
yyy ups...? Wygląda na to, że całkowicie mi się pomieszało. To wszystko przez to, że za dużo razy czytałam HP(coś ok 15 razy każda część, no oczywiście oprócz siódemki, tą zaczynam czytać dopiero 2raz) i zaczynają mi się plątać fakty. Ciapa ze mnie i tyle
Ginnusia
28.01.2008 01:24
Nie przejmuj się, z mugolstwem/mugolactwem Teda Tonksa nie Ty jedna miałaś kłopoty. Ja też nie byłam tego pewna, w końcu to postać najwyżej trzecioplanowa i mogą się pewne rzeczy rozmywać.
horror_kitty
30.01.2008 00:48
Nie wiem czy można nazwać to nieścisłością, ale jaki cudem Ron otworzył wejście do Komnaty Tajemnic ? Przecież języka wężów nie można się tak od niechcenia nauczyć, z tym się rodzi albo nie. Wydaje mi się, że Ron był za bardzo przejęty podczas otwierania medalionu, żeby zapamiętać i powtarzać w samotności pojedyncze syczenie...
Ginnusia
30.01.2008 01:07
A tak, też się nad tym zastanawiałam... Słyszał mowę wężów dwa razy w życiu, w obu wypadkach podlegał silnym emocjom, więc zdolność zapamiętywania miał ograniczoną, a chyba mowa wężów to coś więcej niż jakiś sobie syk?
PrZeMeK Z.
30.01.2008 01:17
To już było w tym temacie omawiane, ale powtórzę: przekonanie, że mowa wężów to dar tylko dla wybranych, to nasz błąd. To język jak każdy inny, może tylko trudniejszy. Ron zapamiętał jeden konkretny syk i mu się udało. Chyba każdy z nas byłby w stanie powtórzyć jedno słowo w obcym języku

A co do zapamiętywania - myślę, że właśnie w takich chwilach zapamiętuje się wszystko znacznie silniej. Ludzie czasem pamiętają w najdrobniejszych szczegółach, co robili gdy np. dowiedzieli się o śmierci bliskiej osoby.
Może miał wybitne zdolności językowe
Ginnusia
30.01.2008 01:39
Nie czuję się przekonana.

Mimo całej mojej miłości do Rona.
Jedno słowo można powtórzyć, jasne, parę lat temu nauczyłam się, jak jest "kocham cię" po węgiersku i do dziś pamiętam. Ale ja się tego uczyłam świadomie. A Ron nie. Może kwestia subiektywnego spojrzenia na problem, ale wydaje mi się, że przed rozwaleniem medalionu on był tak roztrzęsiony, że nie miał prawa nic zapamiętać. Ale może go nie doceniam.
Inna sprawa, że chyba po prostu JKR chciała pokazać, że Ron też jest jednostka utalentowana, bystra i twórcza.
Mnie męczyła po przeczytaniu HP & DH jedna rzecz, teraz po przeczytaniu polskiej wersji to wróciło. Nie posiadam dostępu do Księcia Półkrwi i nie mogę sprawdzić. Czy w VI tomie nie napisane jest czasem, że Dumledore zabił Grindelwalda ? Czy jednak pisze, że został tylko pokonany?
Nie mam książek pod ręką, ale nie wierzę, żeby Jo pozwoliła sobie na tak wielkiego babola. Tam wszędzie była mowa o pokonaniu. A że do tej pory był to wątek marginalny, nikt nie zwracał na to uwagi. Zapewne dlatego "autoamtycznie" nasunął ci się wniosek, że jest martwy.
Zdecydowanie nigdzie nie było napisane, że go zabił.
Tajemnicza
31.01.2008 17:25
Jestem świeżo po przeczytaniu DH i staram sobie to wszystko jakoś poukładać. Ten temat jest w tym bardzo pomocny

Co do Draco Malfoya: Narcyza mówi, że przyjechał na ferie wielkanocne. Na początku też myślałam, że w ogóle się nie pojawił w Hogwarcie. Ale teraz mam wrażenie, jakby po tych feriach pojechał do szkoły...
Nie mogę znaleźć tego o Grindelwaldzie, ale zgadzam się z tym, że JKR nie pozwoliłaby sobie na jaki błąd, pisząc, że Dumbledore go zabił. Z resztą nie wydaje mi się, żeby gdzieś było tak napisane

Zawsze była mowa o pokonaniu.
QUOTE(Zwodnik @ 31.01.2008 03:39)
A że do tej pory był to wątek marginalny, nikt nie zwracał na to uwagi. Zapewne dlatego "autoamtycznie" nasunął ci się wniosek, że jest martwy.
Tak pewnie masz rację. Jeszcze wydaje mi się, że gdzieś kiedyś przeczytałem na jakimś forum rozważania kogoś o tym w jaki sposób Dumbledore "wykończył" czarnoksiężnika.
Pewnie z tego wyszły te moje fałszywe wnioski. Muszę zebrać wszystkie tomy HP i je przeczytać, aby poukładać sobie wszystkie wątki od a do z i żeby na przyszłość nie pisać takich rzeczy na forach