Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Dwie Noce
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > Kwiat Lotosu
Pages: 1, 2, 3, 4
Hito
A co w poprzednim parcie pozwoliło Ci dojść do wniosku, że nastąpił u mnie spadek formy?
QUOTE
I tylko jedno małe pytanie: Dlaczego biedny Harry po tylu treningach Quidditcha miał problemy z dotrzymaniem tempa Hermionie?? wink2.gif  Ja rozumiem, że ona sobie w wakacje lubi pojeździć, ale bez przesady...


Wiesz, nie jestem pewien, czy quidditch rozwijałby u Harry'ego mięśnie nóg. A warunki, w jakich jechał z Hermioną, nie były za sprzyjające.
Być może i faktycznie troszkę z tym przesadziłem, ale nic nie poradzę na to, że tak lubię dobijać Harry'ego smile.gif
EnIgMa
Napisałam tam "delikatny"? Napisałam... uff... co za szczęście biggrin.gif delikatny spadek formy...
Pisząc "poprzedni" miałam na myśli jeszcze jeden wstecz (drobna pomyłka blush.gif przepraszam).

Pytasz, co pozwoliło mi dojść do takiego wniosku... ciężko jest jednoznacznie to określić, ten part był po prostu troszkę słabszy od pozostałych, może to ta rozmowa Harry'ego z Hermioną przed telewizorem pozostawiły po sobie takie wrażenie... no i ta półnaga Hermiona troszeczkę mi na początku nie pasowała wink2.gif (ale tutaj chyba nie mam prawa się czepiać, bo byłoby to przesadą) i tak ogólnie czegoś mi brakowało, ale pamiętaj o tym magicznym przymiotniku na "d", którego użyłam wink2.gif

A co do quidditcha to chodziło mi ogólnie o kondycję, a nie o poszczególne mięśnie. Zdziwiło mnie, że Herm jest bardziej wysportowana od niego. No ale to dobrze, że lubisz dręczyć Harry'ego, bo jakby miał za dobrze, to by się nudno zrobiło wink2.gif a tak przynajmniej się coś ciekawego dzieje.

Pozdrawiam i weny życzę (mimo że na jej brak chyba nie możesz narzekać tongue.gif )
Magya
Oj oj, zanosi się na deszcz wink2.gif

Świetne, po prostu świetne. Piszesz bardzo ładnie stylowo, specjalnie zwracałam uwagę na błędy. W tym parcie nic nie znalazłam (i mam nadzieję, że nikt nic nie znajdzie ;p) a co było odnalezione już jest poprawione ;] Życzę weny smile.gif
em
Taaak. Oczywiście, jak zawsze dostrzegłam zdania, nazwijmy je, kłopotliwe:
QUOTE
Wolał nie zgadywać, ile stopni liczy sobie temperatura.
To brzmi dziwnie. Ja wiem, brakuje dopełnienia? W tym zdaniu musi punkt odniesienia. "Temperatura wody", "temperatura powietrza", że podam najbardziej oczywiste możliwości. Poza tym, gdyby w jakimś zdaniu okalającym taki punkt odniesienia się pojawił, i tak musiałby pojawić się tam jakiś zaimek.
QUOTE
Teraz, mimo iż jego część chciałaby zostać dłużej pod strumieniem oczyszczającej wody, wycierał się ręcznikiem, gdyż ta większa część chciała usiąść koło Hermiony, która powinna wycierać swoje włosy we własnej sypialni.
Zaznaczyłam dwie rzeczy: raz, nie do końca jasne jest dla mnie wytłuszczone sformułowanie. Jego część, to znaczy jego noga, ręka? Znaczy, podejrzewam, że chodziło Ci o część jego woli, ale nie jest to jasne i u mnie spowodowało takie właśnie skojarzenia biggrin.gif. Poza tym, chyba nie do końca poprawna jest ta podkreślona konstrukcja: kto wycierał włosy? Hermiona czy jego większa część? Pytanie retoryczne, ale imiesłów pasowałby tam chyba lepiej.

Wnioski: troszkę masz problemów z punktami odniesienia (podmiotami i dopełnieniami). Już wcześniej wypunktowałam kilka usterek z tego tytułu, więc mógłbyś się na tym skupić.

Tak, tyle jeśli chodzi o część techniczną. Natomiast fabuła... rozwija się ciekawie, nie powiem, aczkolwiek odnoszę wrażenie, że trochę pędzisz. Strasznie chcesz już dojść do momentu, który sobie zaplanowałeś jako koniec odcinka, a scenę na plaży można było rozwinąć, napisać coś więcej chociażby o pluskaniu się w wodzie, o czym tylko wspomniałeś. A można było poruszyć temat, jak Hermiona zareagowała na to, że szkolny mistrz quidditcha nie umie pływać, jak wciągała go do wody etc. Generalnie, jest w porządku, ale mogło być lepiej smile.gif
I szczerze, ja moge poczekać dłużej na kolejne części, jeśli będą przez to bardziej rozwinięte.
Jade^_^
to było wredne.. żeby w takim momencie skończyć, to to naprawdę było cholernie wredne.. jak tak można? kiedy następny fragment?
Hito
Następny part? Tak jak mówiłem, kolejne części pojawiają się co kilka dni, zatem następny part powinien zostać tu wklejony w niedzielę, ale nie wykluczam, że plan może się zmienić i wrzucę go w sobotę lub w poniedziałek.
Jakiś komentarz co do fica, Jade?

Enigma>>a, jeśli chodziło Ci o part zawierający Dzień Trzeci - to ok, rozumiem.

Emotka>>czas oczekiwania na nowe party nie ma tu wielkiego znaczenia, wierz mi.
Obawiam się także, że pędzenie będzie można zaobserwować również i w przyszłych fragmentach. Najprawdopodobniej nic sięw tej kwestii nie zmieni.
,,Temperaturę'' może zmienię, to znaczy - dodam coś, żeby sens był bardziej wyraźny, ale co do reszty - wątpię.
Przynajmniej na pewno nie teraz.
Aha... gdzie ja napisałem, że Harry nie umie pływać? Nic takiego sobie nie przypominam.
Kiniulka
Nie no jak tak można sad.gif W takim momencie przerywać sad.gif Buuu cry.gif

Co do ficka to jest mogę śmiało powiedzieć jednym z najfajniejszych jakie czytałam. Cieszy mnie to, że dajesz nowe odcinki w bardzo małych odstępach czasowych. W treści rzucił mi się błąd który już ktoś przede mna wytknął. Bardzo fajnie opisujesz.. nie za dużo, nie za mało.. tak w sam raz tongue.gif

Pozdrawiam cieplutko smile.gif
psawko21
Wiem, już to pisałem. To istna zbrodnia (po prostu musze się wyładować) przerywac w Takim momecie. Cuż tam mogło sie wydarzyć? (niewinny uśmieszek, zawsze winnego nastolatka) Cuż oni tam zrobili?
Cieszę się że istnieje ten tekst. Rozgrzewa mnie w zimne suwalskie noce (dni tez są baardzo zimne!)
Hito
No ludzie, dajmy Harry'emu i Hermionie trochę prywatności, nie zaglądajmy im (przynajmniej teraz) do sypialni wink2.gif
Katon
O tak, pieprzony Austin. Bardziej denerwuje mnie tylko Kelsen.
em
Hito - nie napisałeś, że Harry nie umie pływać. Zrobiła to za ciebie Rowlingowa w Czarze Ognia.
QUOTE(s.486)
Nie był dobrym pływakiem, nie miał w tym praktyki. Dudley chodził na naukę pływania, ale ciotka Petunia i wuj Vernon nie kwapili się, by i jego posłać, bez wątpienia w nadziei, że pewnego dnia się utopi. Parę długości tego basenu przepłynął, ale jezioro to zupełnie co innego - jest wielkie i bardzo, bardzo głębokie...
No, może nie napisała, że całkiem nie umie pływać, ale that's not the point smile.gif
Mniejsza. Poczekam grzecznie na następnego parta.
Hito
Aha. Nie zamierzam ukrywać, pisząc fica nie pamiętałem o tym fragmencie Czary. Ale on nic dla mnie nie zmienia - skoro kilka długości basenu Harry potrafi przepłynąć (co dla mnie teraz byłoby niezłym osiągnięciem), to w jeziorku również nie miałby problemów. Nie zamierzałem kazać mu nurkować czy coś :]
Anyway, Twój główny point poprzedniego Twojego posta został przyjęty do wiadomości i zrozumiany. I, żebyśmy się źle nie zrozumieli - nie twierdzę, że nie masz racji czy że się bezpodstawnie czepiasz.
Przeciwnie, ale o to - mniejsza.

Katon>>e tam, Austin przy imbecilitias czy entitia moralia innych ludzi cierpiących na nadmiar czasu (filozofów, o ile można ich tak nazwać) nie wydaje się taki zły. Przynajmniej miał jasny pogląd na prawo.
Ale to nie temat do pogadanek o pozytywistach i innych świrach smile.gif
psawko21
Dlaczego nie mamy zaglądać Harry'emu i Hermionie do łóżka? Ja jestem z natury baaardzo ciekawy.
Moi rodzice twierdzili, że nawet za bardzo.
Może ma to coś wspólnego na przyłapaniu ich na uprawianiu miłości:D ALe raczej nie;]
Jade^_^
komentarz na temat ficka.. no już dość sporo ich w mojej literackiej, choć marnej, karierze przeczytałam... jak widać po ilości moich postów, a także tematów w których postuję, jest raczej niewiele tych, które komentuję, więc sam fakt, że tu się udzieliłam świadczy o tym, że warte jest mojej uwagi... inni mogą sądzić inaczej, ale ja sobie pozwolę zacytować Sida: "Gadaj se gadaj, ja swoje wiem."
Tak więc utrzymuj poziom, pisz tak dalej, a będzie świetnie ;]

N.K. MF
ellentari
Ostatnio znudziły mnie monotonne tematy, postanowiłam przeczytać coś innego dla odmiany i koleżanka poleciła mi to opowiadanie, twierdząc że warto przeczytać.
I faktycznie teraz musze przyznać że było warto przeczytać.
Podoba mi się dotychczasowe spojrzenie autora na całość:)
Jak na razie mamy historie opowiadaną od końca, ale co będzie dalej?
Zaskakujący jest fakt że Harry szybko zrezygnował z Ginny, właściwie Hermiona ma tu całkiem intrygującą postać wykreowaną, w tej chwili zalatuje na ośmiornicę, która oplotła swymi macami bezbronnego chłopca z blizną, na dodatek nie chce puścić, oj biedny niewinny Harry Potter:)
Tak to na razie mi się rysuje, jednak każdy następny rozdział może szybko zburzyć moją teorię.
Jednego jednak nie mogę sobie za nim wyobrazić, o ile jeszcze rozmowa z rodzicami Hermiony wydaje mi się całkiem realna i normalna, choć przypuszczam że rodzicielskiej paplaniny się nie obejdzie, to tej z przyjaciółmi naszej parki za nic na świecie nie widze….
Ale jak widać ktoś tu się lubi znęcać nad naszym Wybrańcem…
Podoba mi się różnorodność w słownictwie, co znacznie uprzyjemnia czytanie, człowiek się nie męczy…
No to na razie tyle, dalsze przemyślenia po następnym rozdzialę:)
Pozdrawiam Elli
Idril Celebrindal
To opowiadanie jest... inne. Nareszcie, po kilkudziesięciu fickach, które w założeniu miały być erotykami, a stały się pornolami, natknęłam się na coś, w czym ujęto też sferę psychiczną bohaterów. Tekst jest pisany dobrym stylem, w paru miejscach może bym się poczepiała, ale to w zasadzie kosmetyczne sprawy. Kanoniczność postaci również została zachowana. Jedyne, co mnie irytuje, to nazbyt wydumane chwilami dialogi. Zwłaszcza Harry momentami brzmi sztucznie. To właściwie jedyna moja uwaga z tych bardziej krytycznych. Aha, jeszcze jedno. Pędzisz. Rozumiem, że chcesz jak najszybciej dojść do końca, z doświadczenia wiem, jaka to satysfakcja wpisać "c" w wyrazie "koniec", ale może, kiedy skończysz, zdecydujesz się na wydłużenie niektórych scen?
Bardzo lubię takie opisy. Szczegółowe, ale nie nazbyt szczegółowe. Lubię wiedzieć, jak wyglądają pomieszczenia, jakie są meble itd. Takie moje małe zboczenie. Sama piszę w ten sposób.
Ale w ostatnim odcinku trafiłam na błąd rzeczowy, którego, jako kobieta, nie mogę pominąć. Napisałeś, że Hermiona, jadąc na plażę by się opalać, spryskała się perfumami. Bzdura. Jeżeli człowiek skropi się perfumami, a później wyjdzie na słońce, dostanie nieusuwalnych przebarwień na skórze. Dlatego idąc się opalać nie wolno pod żadnym pozorem robić czegoś takiego.
psawko21
Qrczę kolejny part miał być w niedzielę, a nie ma. Trochę szkoda. No cuż, poczekam jeszcze trochę!
December
Chyba powoli zbliżamy się do końca opowiadania.

Muszę się zgodzić, że akcja, może nie pędzi, ale biegnie truchcikiem.
Mnie to szczególnie nie przeszkadza, przecież to tylko fick, który przedstawia pewien wycinek ze świata HP, takim jak ty go widzisz.

Co do treści:
Hermiona jako wielbicielka klasycznych romansów, wypłakująca oczy przed telewizorem. Po raz kolejny pokazałaś czyjąś ludzką (kobiecą) twarz. Może nie do końca realne, ale pomysł ciekawy i mnie jak najbardziej się spodobał (poza tym wyjaśniła się tajemnica książek z dolnej półki)

Coraz wyraźniej czuć było emocje pomiędzy Harrym i Hermioną. Zaiskrzyło na całego. I bardzo dobrze, że Harry troszkę się zmęczył na rowrze. Może nabierze trochę męskiego ciała.

Ciekawa jestem jak sobie poradzisz z tym co nastąpi?

Pozdrowienia!
Hito
ellentari
Rodzicielska paplanina nastąpi w dzisiejszym parcie.
Co do Rona i Ginny... osobiście w tym ficu sie nie pojawią, aczkolwiek w następnej części wyjaśnię ostatecznie, gdzie znajduje się miescje rudowłosego rodzeństwa w pewnym czworokącie miłosnym. Nie mówię, że zabrzmi to prawdopodobnie, tylko że będzie :]

Idril Celebrindal
Harry momentami brzmi sztucznie? Myślałem, że to prędzej Hermionie się oberwie. Można prosić jakieś przykłady wydumanych kwestii wypowiadanych przez Harry'ego?
QUOTE
Aha, jeszcze jedno. Pędzisz. Rozumiem, że chcesz jak najszybciej dojść do końca, z doświadczenia wiem, jaka to satysfakcja wpisać "c" w wyrazie "koniec", ale może, kiedy skończysz, zdecydujesz się na wydłużenie niektórych scen?

Jak wcześniej zauważyła Emotka, pędzę. Zgadzam się z tym.
Natomiast czy zdecyduję się na przedłużenie niektórych partów... Zobaczymy, czy mi starczy na to sił. Nie wiem. Może. Oby :]
QUOTE
Ale w ostatnim odcinku trafiłam na błąd rzeczowy, którego, jako kobieta, nie mogę pominąć. Napisałeś, że Hermiona, jadąc na plażę by się opalać, spryskała się perfumami. Bzdura. Jeżeli człowiek skropi się perfumami, a później wyjdzie na słońce, dostanie nieusuwalnych przebarwień na skórze. Dlatego idąc się opalać nie wolno pod żadnym pozorem robić czegoś takiego.

LOL!
Z siebie się śmieję, oczywiście. Ale wpadka laugh.gif Cóż, na usprawiedliwienie mogę dodać, że jako mężczyzna miałem prawo nie zdawać sobie sprawy z tak skomplikowanych reakcji chemicznych :]
Hmmm... ale wiesz co?
To były magiczne perfumy! A co! Magiczne nie zostawiają przebarwień na skórze!
wink2.gif

psawko21
Hej, hej, przecież napisałem, że najbliższy part może przesunąć się na poniedziałek. Poczekałbyś chociaż do końca dzisiejszego dnia.

December
Może i nie do końca realne (nie wiem, Rowling nigdy nie pokazała Hermiony z tej strony, nie wiemy także, co Hermiona robi dla relaksu, gdy nie jest w szkole), ale ważne, że się podoba :]
Natomiast tajemnica dolnej półki nie została jeszcze do końca wyjaśniona przecież. Została jeszcze szczególnie interesująca Harry'ego książka, czyż nie? Powiem tylko tyle, że przyda mu się bardzo w przyszłości.

=============================================================================

No dobra, jak już przy tym jesteśmy...
W tym parcie, czego chyba nie dało się uniknąć, jest parę fragmentów, które dałoby się przerobić na lepsze. Tylko że, oczywiście, żadnych konkretnych propozycji w głowie mojej nie ma. Przeklęta blokada twórcza.



Dzień piąty

Harry Potter stwierdził, że jego wspomnienia dotarły do najbardziej interesującego punktu. Tym razem postanowił ich nie blokować.
... Rany.
Harry nigdy by nie przypuszczał, że niedoświadczona za w stosunkach damsko-męskich Hermiona może się tak zachowywać w chwilach uniesienia.
Jednak, prawdę mówiąc, wcześniej nie zastanawiał się nad potencjalnymi reakcjami swojej przyjaciółki podczas miłości fizycznej, zatem nie miał dobrego punktu odniesienia.
Harry w swoim umyśle ponownie usłyszał mruczenie i namiętne westchnienia Hermiony. Poczuł, że serca zaczyna mu szybciej bić.
Pomimo dreszczu przyjemności, wywołanego obrazami z poprzedniej nocy, chłopak poczuł pewne rozczarowanie swoją osobą. Z powodu dwóch kwestii, mających jedno źródło, którym była utrata kontroli.
Choć pewnie jego brak doświadczenia w sprawach seksu także miał tu znaczenie.
Harry uznał, że pierwszą jego wpadką był moment związany z błoną dziewiczą Hermiony. Zapewne powinien był przerwać ją wolniej i z większą dozą delikatności. Przypomniał sobie chwilowy grymas na twarzy dziewczyny. Teraz, gdy o tym pomyślał, sprawiło mu to przykrość.
Ponoć ten pierwszy raz zapamiętuje się do końca życia. Jeśli tak, a Harry był skłonny w to uwierzyć, to on nie postarał się za bardzo, jeśli chodzi o swoja partnerkę.
To na nieszczęście nie był koniec. Harry pamiętał fale rozkoszy.
Swoje. Prawda, nie miał większego pojęcia, jak kobieta reaguje na orgazm, ale czuł podłe i niemal pewne przeczucie, że tego fascynującego punktu kulminacyjnego zabrakło u Hermiony.
Harry im dłużej to rozważał, tym większy czuł wstyd. Mógł stwierdzić, że jako mężczyzna, co by dużo nie mówić, odwalił fuszerkę. Ogarnęło go niezadowolenie.
- Cholera.
Zrezygnowany Harry spróbował skierować swoje myśli na inne tory.
Uformował w myślach pytanie – czy Hermiona umyślnie zaciągnęła go do łóżka?
Odpowiedź nie była taka prosta, jak Harry by chciał. Teoretycznie zachowanie Hermiony wskazywało jednoznacznie, iż zadziałała pod wpływem nagłego impulsu. Wtedy atmosfera w pokoju bardzo temu sprzyjała.
Jednak, z drugiej strony... Czy na pewno?
Hermiona, od początku ich ponownego spotkania u Dursleyów, była dla niego miła. Uśmiechała się często w jego obecności. To nie było jednak czymś niezwykłym, co do tego Harry nie miał wątpliwości. Jej chęć odepchnięcia złych wspomnień o wydarzeniach z przeszłości także na nic konkretnego nie wskazywała, oprócz, oczywiście, jej wielkiego pragnienia zniwelowania cierpienia, które dotyczyło jego osoby. Nic nowego.
Ale... co z tymi drobnymi manipulacjami Hermiony? Z czarną, obcisłą koszulką? Z jej niesamowitymi prezentami? Z jej brakiem gniewu, a nawet próbą wyjaśnienia przypadkowego aktu podglądania? Z przesłuchaniem, na którym musiał dokonać analizy jej zalet i wad?
Czyżby Hermiona chciała przez pierwszy tydzień sierpnia rozkochać go w sobie?
Harry prawie się skrzywił – taka myśl wydawała się niedorzeczna. Aczkolwiek nie mógł odpowiedzieć stanowczo - ,,nie’’.
Jeśliby podążyć takim tokiem rozumowania, fakt ich cielesnego zjednoczenia miał sens. Na mężczyzn seks faktycznie miał wielki wpływ.
Nie. Hermiona by tak nie postąpiła. Nie ona.
Poza tym, gdyby Hermiona istotnie zaplanowała to od początku do końca, nie zapomniałaby o antykoncepcji. Z drugiej jednak strony... Była całkiem spokojna, gdy mówiła o braku jakiegokolwiek zabezpieczenia przed zajściem w ciążę. Ale to pewnie można złożyć na karb jej wcześniejszego wstania z łóżka, miała czas na rozważania i przygotowanie racjonalnego podejścia.
- Czyli jednak impuls – Harry podsumował swoje dywagacje na głos, jak gdyby sam siebie chciał do ich słuszności przekonać.
Mimo to, Potter nie mógł odpędzić się od pytań i wątpliwości. Czy Hermiona, mówiąc po śniadaniu o rodzajach miłości, nie chciała przypadkiem poznać jego zdania o ich związku? Wyciągnąć z niego deklarację uczuć? Czy...
- Harry?
Cichy, dziewczęcy głos przerwał Harry’emu potok myśli. Chłopak wrócił do rzeczywistości i spojrzał na Hermionę, stojącą w drzwiach do jego sypialni.
Uderzyło go jej oblicze i postawa. Wyglądała na przygaszoną i przybitą. Czyżby Horacy i Jane nie szczędzili jej nieprzyjemnych słów dotyczących przyziemnych impulsów?
- Moi rodzice chcieliby teraz z tobą porozmawiać.
Harry momentalnie poczuł zdenerwowanie. Nie miał wielkiej ochoty stawać teraz twarzą w twarz z państwem Granger.
Czy miał wybór?
- Już idę – rzucił, podnosząc się z łóżka.
Wyszedł razem z Hermioną na korytarz. Dziewczyna milczała. Schodząc po schodach, Harry rzucił okiem na jej profil i natychmiast zrobiło mu się jej żal. Złapał jej lewą dłoń i uścisnął czule. Chciał powiedzieć coś pocieszającego, ale żadne słowo nie opuściło jego ust.
Hermiona uśmiechnęła się słabo, widząc jego starania i doceniając je.
Do gościnnego pokoju weszli razem, trzymając się za ręce, co nie umknęło uwadze Horacego i Jane. Pan Granger szybko jednak podniósł wzrok i utkwił go w Harrym.
Coś w wyrazie twarzy i oczu Horacego powiedziało Harry’emu, iż sformułowanie ,,przećwiczyć rozmowę’’, którego Hermiona użyła wcześniej, było kompletnie nietrafione. Miał ochotę przełknąć ślinę, ale nie odważył się na to.
- Jesteś – stwierdził Horacy, łącząc przed sobą dłonie. Siedział w fotelu, obserwując parę z odległości kilku metrów. – Podejdź tu. A ty, córko, idź do swojego pokoju.
- Ale tato...
- Natychmiast.
Horacy nie podniósł głosu. Nie musiał. Harry uzmysłowił sobie, jak mały wuj Vernon wydawał się przy tym spokojnym mężczyźnie. Dursley z całym swoim zacietrzewieniem, furią i opluwaniem w porównaniu do pana Granger był wręcz śmieszny.
Hermiona spojrzała na matkę, jakby szukając w niej oparcia lub wytłumaczenia.
- Słyszałaś ojca.
Wychodząc, dziewczyna ścisnęła mocno dłoń Harry’ego. Po chwili wspinała się już po schodach.
Harry już się nie dziwił, dlaczego jej duch opadł tak nisko.
- Muszę przyznać – rzekł Horacy, świdrując Harry’ego brązowymi oczyma – że nie spodziewaliśmy się takiego obrotu wypadków. Zaufaliśmy swojej córce, zaufaliśmy tobie. Myśleliśmy, że nic się nie stanie, że zostawiając was samych niczego nie ryzykujemy. Przeliczyliśmy się jednak.
- Mam nadzieję, iż zdajesz sobie sprawę, że postąpiliście bardzo nieodpowiedzialnie – powiedziała Jane.
Wypowiedź kobiety miała formę pytania, zatem Harry uznał, że powinien odpowiedzieć. Postanowił przy tym nie kłamać, jakkolwiek trudne to będzie – rodzice Hermiony zasługiwali na szczerość.
- Tak... zdaję sobie z tego sprawę. To... – Potter urwał. Jak miał powiedzieć im w oczy, iż zadziałali z Hermioną pod wpływem chwili? Impuls? Jak beznadziejnie to brzmiało? Jak niskie zdanie o nim mieliby jej rodzice po usłyszeniu takiego tłumaczenia?
Sądząc po minie Horacego, ten wiedział doskonale, że Harry nie potrafi znaleźć odpowiedniego argumentu obronnego.
- Dobrze wiedzieć, że chociaż po fakcie myślisz nad konsekwencjami swoich wyborów. Skoro tak, to mamy z Jane pytanie do ciebie. Jak zamierzasz zachować się w stosunku do Hermiony i waszego dziecka?
Znaczenie tych słów nie od razu dotarło do Harry’ego. Kiedy jego umysł objął pytanie Horacego, chłopak poczuł, jak jego wnętrzności wywracają się na lewą stronę.
Więc Hermiona jest w ciąży... Merlinie...
- Czyżbyś był zdumiony tą nowiną, Harry? Nie wyglądasz najlepiej – dodał Horacy drwiącym tonem. Wzrok Jane uświadomił mu, że niepotrzebnie przesadził.
- Ja...
- Wybór masz dość prosty – matka Hermiony przerwała Harry’emu. – Możesz albo zapomnieć o wszystkim i zostawić naszą córkę samą, uciec, albo poczuć się do odpowiedzialności ojca i wychować dziecko.
- Zatem?
Harry, mimo swojego mentalnego paraliżu i ciężaru, wywołanego przygniatającą wiadomością, zrozumiał, że odpowiedź może być tylko jedna.
- Oczywiście, że nie zostawię jej samej. Nie mógłbym postąpić inaczej.
Cisza, która zapadła po tych słowach, nie trwała długo.
- Tak, tak, piękne słowa, ale czy prawdziwe?
Harry, pierwszy raz od początku rozmowy, poczuł ukłucie gniewu. Dlaczego kwestionowali jego szczerość? Podejrzewali go o możliwość porzucenia Hermiony?
- Chcesz nam powiedzieć, drogi Wybrańcu, że przestaniesz nagle wypełniać misję zniszczenia Voldemorta i zajmiesz się rodziną?
Do plejady doznać Harry’ego doszło teraz uczucie, jak gdyby grunt zapadł mu się pod nogami.
Potter próbował na spokojnie zastanowić się nad słowami Horacego, ale było to niemożliwe. Ich słuszność uderzyła Harry’ego. Czy moralnym wobec świata posunięciem byłaby opieka nad dzieckiem, gdy tylko i wyłącznie on mógł zabić Voldemorta? Na jego barkach spoczywała odpowiedzialność za losy tysięcy ludzi, a może i milionów, gdyby Czarny Pan zechciał podbić świat mugoli. Teraz, gdy Dumbledore nie żył, nikt nie mógł nawet marzyć o powstrzymaniu Voldemorta. Zatem było dla Harry’ego jasne, że trzeba działać jak najszybciej. Jak najszybciej zniszczyć Horcruxy i jak najszybciej zrobić to samo z uosobieniem wszelkiego zła – Voldemortem. W takiej sytuacji zdrowy rozsądek podpowiadał, że Harry nie może bawić się w ojca.
A jak postąpiłaby Hermiona? Czy wysłałaby go na łowy, czy chciałaby, żeby został z nią i z dzieckiem? Czy potrafiłaby przezwyciężyć swój strach i zostawić go samego w walce?
Harry miał ochotę złapać się za głowę. I przeklinać, na czym świat stoi. Surrealizm całej tej sytuacji przerastał go.
Zauważył sceptyczny wzrok Horacego. Co miał mu odpowiedzieć?
- Ja... nie wiem. To... zależy, czego chciałaby Hermiona.
Horacy tylko uniósł brwi.
- Jeżeli Hermiona pragnęłaby, bym został z nią, zajął się dzieckiem razem z nią, to... – Harry przełknął ślinę. Czy właśnie nie skazywał świata na zagładę? Setek ludzi na śmierć? – Zostałbym. To w końcu moja wina, moja... odpowiedzialność.
Ponownie zapadła cisza. Dla Harry’ego moment ten wydawał się najgorszym w życiu. Bał się, że kłamie. Wcale nie był pewien, czy potrafiłby porzucić tak po prostu zamiar zgładzenia Voldemorta. W końcu śmierć Czarnego Pana była najważniejsza. Póki on żył, logicznie rzecz biorąc, Harry, Hermiona i ich dziecko nie mogli nawet na chwilę czuć się bezpiecznie.
- Hmm – mruknął Horacy. – Interesujące. Nie uważasz, kochanie?
- Zaiste. – Jane przekrzywiła lekko głowę, wpatrując się ciekawie w młodego Pottera. – Harry, po pierwsze: wina leży po obu stronach. Odważyłabym się nawet stwierdzić, iż w większej części to nasza córka zawiniła, sądząc po jej opowieści.
- Po drugie: oczekiwaliśmy kompromisowego rozwiązania – podjął Horacy. – Na przykład, powiedzmy, że przez pół roku lub jeden rok zostajesz u boku Hermiony, a potem wyruszasz spełnić swoje przeznaczenie – pan Granger starał się, by ostatnie słowa nie zabrzmiały ironicznie.
- Doceniamy jednak, iż uwzględniasz naszą córkę w planach na przyszłość. Prawidłowa postawa.
- Sam jestem ciekaw, jak zachowałaby się nasza trzeźwo myśląca Hermiona. Cóż... Aha, byłbym zapomniał, Harry. Ona najprawdopodobniej nie jest w ciąży.
Potter otworzył usta, ale nic nie powiedział. Zgubił wątek.
- Wybacz, Harry, że byliśmy wobec ciebie szorstcy – powiedziała Jane łagodnym głosem. – Jak się już zapewne domyślasz, chcieliśmy sprawdzić, jaka będzie twoja reakcja.
Harry spojrzał na nią trochę niewidzącym wzrokiem.
- Była całkiem dobra – kobieta pochwaliła go z uśmiechem. – Nie kłamałeś mówiąc, że zostaniesz z Hermioną. Niekoniecznie byłoby to najrozsądniejsze wyjście, ale świadczy o twoich uczuciach.
- Nie jesteśmy w stanie ze stuprocentową pewnością stwierdzić, czy Hermiona jest w ciąży. - Horacy postanowił wyjaśnić Harry’emu, na czym ten stoi. - Nie w kilkanaście godzin po stosunku. Stężenie gonadotropiny kosmkowej wzrasta z czasem, zatem nawet najdokładniejszy test krwi na wykrycie tego hormonu ma sens dopiero tydzień po zapłodnieniu. Jak rozumiesz, musimy poczekać jeszcze kilka dni, by móc stanowczo stwierdzić, czy Hermiona jest w ciąży, czy nie.
Harry kiwnął głową. Starał się wyglądać na człowieka, który rozumie, co się do niego mówi.
- Najlepiej będzie poczekać, aż minie termin jej następnej miesiączki. Wtedy skuteczność badań wzrośnie. Na szczęście mamy początek miesiąca, owulacja jeszcze...
- Kochanie, przestań zarzucać Harry’ego swoim ginekologicznym żargonem.
Horacy spojrzał spode łba na swoją uśmiechającą się żonę, a potem na Harry’ego.
- No dobrze. – Westchnął. – Krótko mówiąc, musimy czekać, jeśli chcemy być pewni, czy Hermiona jest w ciąży. Istnieje taka możliwość, jednak ze względu na fazę niepło... Nie powinna. Prawdopodobieństwo oceniłbym na szczątkowe.
- Usiądź, Harry – rzekła Jane, widząc, że chłopakowi dobrze to zrobi.
Potter spoczął na wskazanym fotelu. Przetrawiał usłyszane wiadomości.
Dobre wiadomości. Harry wiedział, że Horacy zna się na rzeczy. Z jego przemowy wynikało, że wybór pomiędzy dzieckiem a Voldemortem go ominie. Harry’emu spadł kamień z serca, powodując mimowolne rozluźnienie.
- Tylko nie próbuj czuć się zadowolonym. – Ton głosy pana Granger zaostrzył się. – To, że moja żona przeprosiła cię za naszą stanowczość – Horacy rzucił okiem na Jane, najwyraźniej nie pochwalając jej wcześniejszego zachowania w stosunku do Harry’ego – nie znaczy, iż wszystko jest w porządku. Ufam, że i z tego zdajesz sobie sprawę.
- Tak, proszę pana.
- Do seksu trzeba podchodzić z rozwagą, a nie zachowywać się jak dzieci z podstawówki, które nagle odkryły, że płeć przeciwna nie istnieje tylko po to, by przeszkadzać w zabawach. To chyba jasne?
- Tak, proszę pana – powtórzył Harry, nie mogąc wydusić z siebie bardziej urozmaiconej odpowiedzi.
- To dobrze – mruknął Horacy.
- Idź do niej. – Jane gestem wskazała pierwsze piętro. – Potrzebuje cię teraz.
Harry zerwał się na równe nogi, gotów do natychmiastowego wyjścia.
- Tylko pamiętaj, że, mimo wszystko, nie jesteśmy niczego pewni. Dlatego zastanów się dobrze nad swoją przyszłością. I możliwością zostania głową rodziny.
- Tak, szansa zawsze jest – rzekła Jane, patrząc na Harry’ego w osobliwy sposób. – Istnieją co prawda środki wczesnoporonne, ale Hermiona odmówiła ich przyjęcia, gdyby przyszło co do czego.
- Dlaczego? – wyrwało się Harry’emu.
Jane uśmiechnęła się tylko, nie odpowiadając. Po chwili zauważyła jednak, iż Harry nie pojął aluzji, zatem ponownie zabrała głos.
- Może dlatego, iż chciałaby urodzić dziecko? Twoje dziecko?
- Idź już – rzucił Horacy, gdyż wyglądało na to, że Harry ma zamiar rozważać tę kwestię na środku pokoju. – Porozmawiaj z Hermioną. To wam dobrze zrobi.

Kiedy tylko do uszu państwa Granger doszedł dźwięk zamykania drzwi od sypialni Hermiony, Horacy westchnął i ukrył twarz w dłoniach.
- Niech mnie licho.
- Masz rację, kochanie – powiedziała Jane, nie patrząc na męża. Na jej ustach gościł ciepły uśmiech. – Ale wiesz co? Już wiem, dlaczego nasza mała córeczka jest w nim tak szaleńczo zakochana.
Horacy popatrzył na żonę z niedowierzaniem.
- Naprawdę? Musiałem coś przegapić.
Magya
Bardzo dobry odcinek, lecz znalazłam jedną maleńką literówkę :

QUOTE
twoim uczuciach


chyba powinno być w twoich uczuciach wink2.gif

Życzę weny.
Hito
Literówka poprawiona. Dzięki za wytknięcie.

============================================================================

Nie chce mi się uczyć na kolokwium z historii doktryn politycznych i prawnych, zatem pomęczę Was trochę czytaniem i wkleje jakby drugą część dzisiejszego parta


Harry, po tym wszystkim, spodziewał się, że zastanie Hermionę płaczącą lub w ciężkim zamyśleniu. Tymczasem panna Granger zajmowała się głaskaniem Hedwigi i jednocześnie Krzywołapa, który zdawał się być zazdrosnym o względy swej pani.
- I jak tam?
- Dobrze.
- Cieszę się.
Hermiona wstała z krzesła stojącego przy parapecie. Hedwiga huknęła i wyleciała na zewnątrz przez otwarte okno. Rudy kocur przeciągnął się i poczłapał na swoje zwykłe miejsce.
Harry przypomniał sobie, że wczoraj wieczorem nie zauważył go w pokoju. Ciekawe, gdzie przeleżał noc.
Przypomniał sobie także, że zamierzał zapytać Hermionę, czy faktycznie powiedziała rodzicom, iż chciałaby urodzić jego dziecko, gdyby przyszło co do czego. Teraz, patrząc prosto w jej orzechowe oczy, nie był w stanie.
- Rodzice pewnie strasznie cię przemaglowali – powiedziała dziewczyna ze słabym, smutnym uśmiechem.
- O tak, strasznie.
Harry miał nieprzyjemne odczucie, że jego słowa brzmią wybitnie sztucznie. I nie za bardzo znał powód tego stanu rzeczy. Coś nie dawało mu spokoju, gdy patrzył na swoją przyjaciółkę. Ukochaną przyjaciółkę.
- Należało nam się jednak. Postąpiliśmy niemądrze. Ja postąpiłam niemądrze.
- Nie.
Hermiona uniosła pytająco brwi, zaskoczona gwałtowną reakcją Harry’ego.
- Wina leży po obu stronach. Jeśli chcesz mówić, że ktoś postąpił niemądrze, to mów w liczbie mnogiej. Mogłem przecież zaprotestować, odmówić, ale... nie chciałem.
Harry podszedł bliżej do Hermiony i objął ją, na początku trochę niezręcznie, potem z czułością. Ich czoła zetknęły się. Chłopak od razu poczuł ciepło jej ciała. To zaskakujące, uznał Harry. Hermiona zawsze emanowała przyjemnym ciepłem.
- Harry?
- Tak?
- Co zrobisz, jeśli okaże się, że jestem w ciąży?
- A co ty byś chciała, żebym zrobił?
Dziewczyna odsunęła się trochę, by spojrzeć na twarz Harry’ego z dalszej perspektywy.
- Jak to?
- Co ty byś chciała, żebym ja zrobił?
Hermiona zastanowiła się głębiej nad tym pytaniem. Nad sensem słowa ,,ja’’ wypowiedzianego ustami Wybrańca. Zrozumiała, jakie miała alternatywy. I że wybór między nimi nie należałby do prostych.
- Nie wiem – szepnęła, przytulając się do Harry’ego mocniej, jakby potrzebowała jego pomocy, by stać. – Chciałabym, żeby... Ale czy to ma znaczenie? Ty, Harry, masz swój cel, misję do wypełnienia, a...
- Źle. Pozwól, że zapytam jeszcze raz. Co ty byś chciała, żebym zrobił? – tym razem Harry zaakcentował w pytaniu jej pragnienia.
Powtarzał te słowa już trzeci raz, ale naprawdę potrzebował poznać szczerą odpowiedź.
Dał trochę czasu Hermionie, by na spokojnie zastanowiła się nad odpowiedzią, sięgnęła do swojego wnętrza i serca. Nie mógł się jednak powstrzymać i ponownie ją objął. Hermiona nie zaprotestowała. Wręcz przeciwnie, przyjęła gest Harry’ego z radością. W jego ramionach czuła się bezpieczniej.
- Ja... nie potrafię ci tego powiedzieć, Harry. Wiem, że z jednej strony chciałabym razem z tobą zniszczyć Voldemorta, ale z drugiej... Nie moglibyśmy przecież zostawić naszego dziecka. Nie moglibyśmy ryzykować, że straci obojga rodziców. Ciążyłaby na nas odpowiedzialność za jego losy. Poza tym...
- Poza tym?
- Zawsze marzyłam o szczęśliwej rodzinie. O chwilach spędzonych w jej łonie – dokończyła cicho Hermiona.
Harry ujął jej policzki w dłonie i delikatnie uniósł jej głowę. Zobaczył jej zaszklone łzami oczy. Piękne oczy.
Harry nie wiedział, ile czasu minęło, zanim ich powieki zamknęły się. A ich usta spotkały się w pocałunku. Długim i namiętnym.
Potter czuł, jakby był to najszczęśliwszy moment jego życia. Wiedział, że to dlatego, iż całuje osobę, którą darzył potężnym uczuciem. Nie mającego oparcia na żądzy czy młodzieńczym zafascynowaniu. Podstawą były tu wartości zgoła odmienne.
- Wydaje mi się, że te rozważanie nie prowadzą do niczego konkretnego – oznajmiła miękko Hermiona, gdy już wyswobodziła się z uścisku Harry’ego. – Jak pewnie tata ci powiedział, prawdopodobieństwo ciąży jest bardzo niewielkie.
- Tak. – Harry przyjrzał się dokładnie dziewczynie. – Pamiętasz, jak mówiłaś, że rozmowa z twoimi rodzicami będzie ćwiczeniem?
- Chyba trochę... zbyt optymistyczne były moje założenia. Wiesz, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby nie nasza wpadka z zabezpieczeniem. Rodzice nie przywykli do nieroztropnych zachowań z mojej strony. – Hermiona spróbowała się uśmiechnąć. Jej wysiłki zostały zwieńczone sukcesem.
Wiedziała, że zawdzięcza to kojącemu wpływowi swojego ukochanego.

Harry miał pewne obawy, co do wspólnego obiadu.
Okazały się one nieuzasadnionymi. Państwo Granger nie zamierzali, przynajmniej na razie, przesłuchiwać dalej Harry’ego, aczkolwiek z uwagą przypatrywali się jemu i swojej córce.
Konwersacja przy stole, prowadzona podczas spożywania obiadu, przebiegała relatywnie sprawnie. Horacy i Jane omijali wszelkie drażliwe kwestie, szczególnie dotyczące niedawnych wydarzeń.
Co prawda znali Harry’ego właściwie na wylot dzięki opowieściom swojej córki, jednak nie przeszkodziło im to w zadawaniu pytań i prowadzeniu rozmowy.
- Szkoda, że ludzie niemagiczni, tacy jak my, nie mogą wchodzić na tereny Hogwartu – wygłosił opinię Horacy. – Z chęcią zobaczyłbym, jak wygląda ta gra w quidditcha.
- Ma pan czego żałować. – Harry koncentrował się w dwójnasób. Starał się prowadzić inteligentną wymianę zdań z rodzicami Hermiony i jednocześnie nie popełnić żadnej gafy związanej z jedzeniem. Nie było to takie proste, jak się na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. – Quidditch to wspaniała gra, naprawdę emocjonująca zarówno dla uczestników, jak i dla widzów. Będzie mi jej brakowało.
- Przecież nie porzucasz gry na zawsze, prawda?
Harry uśmiechnął się pod nosem.
- Ma pani rację. Choć nie wiem, jeśli uda mi się zostać aurorem, zamknie się dla mnie rozdział ,,quidditch’’.
- Auror to czarodziej ścigający przestępców używających Czarnej Magii?
- Można tak to nazwać, mamo. – Hermiona jadła spokojnie, starając się wyglądać naturalnie. Jej oczy jednak co chwilę przenosiły się z Harry’ego na Horacego i Jane, jak gdyby dziewczyna chciała ocenić, jakie panują relacje pomiędzy nimi.
- Chciałbyś zostać aurorem, Harry. – Horacy nie zapytał, tylko stwierdził, gdyż ten fakt także był mu już wiadomy. – Uważasz, że po pokonaniu Voldemorta miałbyś cokolwiek do roboty?
- Myślę, że... tak. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce użyć magii w zły sposób.
- Słuszna uwaga – zgodziła się Jane. – Voldemort jest tylko jednostką, jakkolwiek by nie był potężny. Ludzie, niezależnie od ich rodzaju, przejawiają tendencję do czynienia zła, osiągania korzyści kosztem innych czy po prostu lubiących drogę na skróty. Niestety, tacy jesteśmy.
- Na szczęście nie wszyscy – rzekł Horacy, niby żartobliwie, w zamyśle całkiem poważnie, patrząc po kolei po uczestnikach obiadu. – Aha, Harry... Wiesz, że zostając aurorem skazujesz się na kontakt z Ministerstwem Magii, którego tak nie lubisz?
- Z tego co wiem, aurorzy nie są z nim w takim stopniu powiązani, jak urzędnicy. – Mówiąc to, Harry przywołał w myślach postacie Percy’ego i Artura Weasleyów. – Poza tym, nie lubię tylko pewnych osób.
- Nie szkodzi. Wierz mi, szefostwo może być prawdziwie dokuczliwym cierniem w boku. Będziesz musiał słuchać rozkazów. Być może osoby, za którą nie przepadasz.
- Cóż, takie życie. – Harry wzruszył lekko ramionami. Taka drobnostka nie zniechęciłaby go do kariery aurora. – To przyszłość, proszę pana. Najpierw, jeśli Ministerstwo mnie przyjmie, czeka mnie trzyletnie szkolenie.
- Rozumiem. Co ty na to, córko?
Hermiona mocniej ścisnęła nóż, którym akurat kroiła mięso na swoim talerzu. Podniosła wzrok, by spojrzeć na ojca.
- Jak to?
- Nie chodzi mi o twoją opinię na temat planów Harry’ego na przyszłość, wszyscy je znamy... Harry, znasz ją?
- No... – odparł niepewnie Harry, starając się patrzeć jednocześnie na Horacego, jak i na Hermionę, która wyglądała tak samo, jak podczas jazdy samochodem od Dursleyów. – Hermiona uważa, że to świetny pomysł.
Pan Granger spojrzał na Pottera z rozbawieniem, otworzył usta i zaraz je zamknął. Harry nie miał pojęcia, co przeszkodziło mu w wypowiedzi. Czyżby sama mina Hermiony do tego wystarczyła?
- Chodziło mi o coś innego, córeczko – Horacy podjął po chwili. – Tak się dziwnie składa, że nie zdradziłaś nam swoich planach zawodowych. Uważam, że najwyższy czas je poznać.
Jane zawahała się. Nie była pewna, czy to odpowiednia chwila na takie pytanie. Jednak, z drugiej strony, kiedy będzie lepsza? Hermiona razem z Harrym zamierzała pojutrze opuścić dom i udać się do zaprzyjaźnionej magicznej rodziny, by rozpocząć swoje ciężkie zadanie.
A może nawet lepiej, że Harry był obecny przy stole.
- Zakładając naturalnie, że nie jesteś w ciąży.
Hermiona spojrzała na matkę, czując ukłucie w brzuchu na wspomnienie tematu ciąży. Spojrzała również na oblicze ojca i Harry’ego, który najwyraźniej był ciekawy jej odpowiedzi. Zrozumiała, że nie ma wielkiego wyboru. I że się nie wymiga, reakcja typu ,,jeszcze się nad tym nie zastanawiałam’’ nie zostanie zaakceptowana, gdyż byłaby nieprawdą.
- Myślałam także nad karierą aurora – zaczęła Hermiona. – Jednak doszłam do wniosku, iż z naszej dwójki Harry będzie lepszym aurorem, a mnie nie pociąga walka na pierwszym froncie. Chyba ciągle zaklęcie Dolohova wywiera na mnie swój wpływ. – Dziewczyna uśmiechnęła się z bólem na wspomnienie walki w Departamencie Tajemnic. Zaczerpnęła powietrza i kontynuowała. – Chciałabym być blisko ciebie, Harry, pilnować twojego bezpieczeństwa, ale... wydaje mi się, że lepiej sprawdziłabym się gdzie indziej.
Harry zamrugał zdziwiony, gdyż Hermiona spojrzała na niego przepraszającym wzrokiem, jakby szukając w jego oczach potwierdzenia, że nie ma nic przeciwko jej decyzji. Że nie czuje się urażony, że nie jest zawiedziony jej wyborem.
Jak mógłby być? To nawet lepiej... Walka w Departamencie była bolesnym wspomnieniem także i dla niego. Doskonale pamiętał, jak wielką panikę czuł, gdy Hermiona upadła po tym, jak fioletowy płomień na wylot przeszedł przez jej pierś.
Od tamtej chwili bał się, że jego najlepszej przyjaciółce może stać się coś naprawdę poważnego. Gdyby Dolohov nie został wcześniej uciszony...
Dlatego Harry z ulgą przyjął oświadczenie Hermiony. Wolałby już nigdy nie narażać jej na niebezpieczeństwa.
Harry zrozumiał coś jeszcze. Serce ścisnęło go z nagłego uczucia. Hermiona została wtedy poważnie zraniona. Nie lubiła walki i może nawet bała się jej, a tymczasem bez większego wahania postanowiła, że podąży za nim. Dopóki Voldemort nie zostanie zabity, ona przy nim będzie, chroniąc jego plecy do chwili zakończenia wojny.
Harry zamrugał gwałtownie, by powstrzymać zbierające się łzy.
- Na przykład gdzie? – zapytał Horacy, gdyż cisza wywołana brakiem reakcji ze strony Harry’ego przedłużała się.
- Myślałam o karierze nauczycielskiej w Hogwarcie, ale nie jestem pewna, czy jest to odpowiednia ścieżka dla mnie. Uczenie się a nauczanie to dwie zgoła odmienne rzeczy. Nie wiem, czy starczyłoby mi cierpliwości, by pokazywać po raz dziesiąty, jak wykonuje się jakiś czar jakiemuś opornemu pierwszoroczniakowi.
Harry poruszył się na krześle. Miał nadzieję, że to nie była aluzja.
- Oczywiście, taka praca miałaby swoje plusy – ciągnęła Hermiona. – Jak chociażby pełen dostęp do hogwarckiej biblioteki, ale...
- Ale? Jakaś inna praca kusi cię bardziej?
- W Ministerstwie? – Harry strzelił właściwie na ślepo, ale, mimo to, trafił. Hermiona kiwnęła głową twierdząco.
- Jakie stanowisko? – spytała Jane z ciekawością.
- Pewnie chce zastąpić Ministra Scrimgeoura. – Harry zaczynał się uśmiechać. Przestał, gdyż Hermiona zgromiła go wzrokiem.
- Bardzo wątpię, by na ministerialny fotel dopuścili osobę zrodzoną z mugoli. Na pewno wiele osób by się sprzeciwiało, gdybym zechciała zająć jakąkolwiek wysoką pozycję. I nie, Harry, nie protestowaliby tylko zakamuflowani śmierciożercy. Nie trzeba być złym, by być dumnym.
- Pewnie masz rację – przyznał niechętnie Potter. Czasami także odnosił wrażenie, że tolerancja rodziny Weasleyów jest dość wyjątkowa.
- Dlatego interesowałoby mnie dostępne dla mnie stanowisko, a jednocześnie takie, na którym mogłabym się do czegoś przydać... Pomóc skrzatom domowym...
Harry niemal jęknął.
Nie do wiary. Hermiona zamierzała poświęcić swoją daleko nieprzeciętną wiedzę i inteligencję, a przy okazji przyszłość, by forsować w Ministerstwie poprawę losu skrzatów? To się nie mieściło w głowie.
- Jeśli dobrze pamiętam, WESZ... – mruknął Horacy, po czym spojrzał na Harry’ego. – Powiedz mi, chłopcze, jakie są te skrzaty domowe?
- Usłużne. Pracowite. – Harry patrzył prosto w oczu panu Granger, nie ważąc się choćby rzucić okiem na Hermionę. – Są świetnymi kucharzami i pomocnikami.
- Jak niewolnicy?
- Niezupełnie, one to lubią i nie chcą...
- Harry!
Tym razem Potter spojrzał prosto na oburzoną dziewczynę.
- Ale to prawda! Zgredek zbierał... – Harry urwał, uświadamiając sobie, co mówi. Wiedział jednak, że jest już za późno.
- Zgredek zbierał co?
- Twoje... twoje czapki, ubranka, które robiłaś.
Rysy twarzy Hermiony stężały. Domyśliła się, co Harry zaraz powie.
- On je wszystkie zbierał. I sam sprzątał całą Wieżę Gryffindoru, bo inne skrzaty obraziły się na nas i odmówiły tego. No i... one uważają te czapeczki za obraźliwe...
- Ach tak.
- Hermiona chciała im tylko pomóc – wtrąciła Jane. Nie było to konieczne.
- Dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałeś?
- Nie chciałem... cię zranić, Hermiono. Wkładałaś w szycie dużo serca.
Przy stole zapadła krótka cisza, nie przerywana nawet brzękaniem sztućców. Horacy z uprzejmym zainteresowaniem czekał, jak kwestia skrzatów się zakończy.
Natomiast Harry’emu przyszła do głowy myśl, że oto ma szanse uświadomić Hermionę i odwieść ją od absurdalnego pomysłu marnowania swojego potencjału na z góry przegraną sprawę.
- Hermiono, odpuść sobie tą WESZ. Skrzaty po prostu nie chcą być uwalniane. Nie wiem, dlaczego Zgredek jest taki, ale cała reszta... uwierz mi, dobrze jest im, jak jest. Mrużka nie służy już, według nas, złemu panu i co? Do tej pory upija się kremowym piwem w kuchni pod Wielką Salą. Nie próbuj tego zrozumieć, skrzaty to magiczne stworzenia, widać w ich naturę wpisane jest... czerpać radość z usługiwania ludziom.
Harry wiedział, że nie brzmi to najlepiej. Oczekiwał jakieś obrony lub riposty ze strony Hermiony, jednak nie doczekał się. Dziewczyna chwilę siedziała sztywno, patrząc na niego, po czym oklapła, zapadła się w sobie niczym przekłuty balon.
- Jedna ścieżka kariery ci odpada – powiedział Horacy, widząc, jak z całego ciała jego córki emanuje rezygnacja i gorycz. – Z tego co mówi Harry, będzie lepiej dla wszystkich, jeśli ograniczysz wachlarz możliwości przyszłej pracy.
- Nie rezygnuj z Ministerstwa – dodał szybko Potter. – Zajdziesz wysoko, z twoją...
- Zastanowię się jeszcze. Mam na to jeszcze czas.
- No... To prawda, ale...
- Mówię o siódmym roku w Hogwarcie.
Hermiono... czyli jednak chcesz...
- Nie mówiłam ci wcześniej, że rozmawiałam z McGonagall przed zakończeniem letniego semestru?
- Nie – odparł zbity z tropu Harry.
- Pani dyrektor udzieliła nam specjalnego pozwolenia na kontynuowania nauki, jeśli zechcemy powrócić do Hogwartu po zakończeniu wojny. Myślę, że to dobry pomysł, zdamy końcowe egzaminy, to nam pomoże w wyborze pracy. – Hermiona wzruszyła ramionami, starając się powrócić do duchowej równowagi po niedawnym zawodzie.
- To bardzo dobry pomysł!
Powrót do Hogwartu! Harry nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek zobaczy mury magicznego zamczyska, swojego drugiego, ukochanego domu, że ponownie zasiądzie za ławkami w klasach jako uczeń. Nie będzie to już ten sam Hogwart, tego chłopak był pewien, bez Dumbledore’a czy Snape’a to już nie będzie to samo. Ale jednak – Hogwart.
- Widzisz, Harry, jeszcze nie raz zagrasz swoją ulubioną grę.
- A ty, córeczko, skoro masz takie dobre koneksje z dyrektorką, to może namów ją kiedyś, byśmy i my mogli zobaczyć, jak się gra w quidditcha. – Mówiąc to, Jane mrugnęła do męża i delikatnie pogładziła Hermionę po głowie.
- Zobaczymy, co da się zrobić.
Ton głosu dziewczyny był już nieco lżejszy.
Idril Celebrindal
Hito, tak jak prosiłeś, kilka przykładów zbyt drewnianych jak dla mnie wypowiedzi:
QUOTE
- Udało się jednak. – Harry spojrzał na bawiące się dzieci. – Pewnie często przychodziłaś tu z rodzicami.


QUOTE
- To kwestia przyszłości – rzucił Harry, starając się odpędzić myśli o zmarłych. – Dość dalekiej i niepewnej, jak mniemam – dodał cierpko.


QUOTE
- Hermiono, zorientowałem się już, co sobie zaplanowałaś. Chciałaś odizolować mnie od zła, od wszystkiego, co mogło choć kojarzyć mi się z tą mroczną stroną przeszłości. Zdradziły cię niektóre twoje reakcje. Nawet powstrzymywałaś się z krytyką mojego zachowania, a była ona całkiem słuszna... Dziękuję ci za twoje dobre chęci, ale uważam... Teraz widzę, że źle postąpiłaś.


I jeszcze natknęłam się na błąd:
QUOTE
- Shakespear

Shakespeare albo Szekspir.

Wybacz, że na razie nie przytoczę więcej, ale nieco się spieszę. Generalnie rzecz biorąc, napisać dobre dialogi, tak, żeby były dynamiczne i nie brzmiały sztucznie, to wielka sztuka. Ale ucz się, ucz...
Co do pefrum - to trzeba w opowiadaniu napisać. Niestety, do tekstu nie da się dołączyć dyskietki z autorem, żeby mógł wszystko wyjaśniać. Tekst musi bronić się sam.
To tyle względem Twoich uwag. A teraz odnośnie poprzedniej części. Ja się tutaj szykowałam na porządną scenę erotyczną, a tutaj klops. Przecież to bez żadnej szkody mogłoby wisieć na głównym forum. Jeżeli już publikujesz w dziale na erotyki, to naprawdę można się wysilić na coś więcej, niż:
Pocałował ją namiętnie

***

Rano...


Mam ostatnio głód na dobre sceny erotyczne. Niestety, tutaj czegoś takiego nie ma. Za to są anatomiczne opisy. Gdybyś jeszcze dodał "deflorację" to chyba bym się powiesiła. Kurczę, ja wiedziałam, że faceci, z drobnymi wyjątkami, nie potrafią pisać scen miłosnych... A do tych wyjątków zaliczam Umberto Eco (fenomenalna scena erotyczna w "Imieniu Róży"), a z naszego fantastycznego poletka - Andrzeja Sapkowskiego (scena biblioteczna na przykład). Miałam tylko nadzieję, że uda Ci się zaprzeczyć temu stereotypowi. Generalnie rzecz biorąc, słownictwo w takich scenach jest bardzo trudną kwestią. Bo można z jednej skrajności popaść w drugą. Od wulgaryzmu, po zbytnią podręcznikowość. Dlatego, jeżeli przyjmiesz moją radę, proponowałabym się skupić na odczuciach bohaterów, ich poczynania pozostawiając niedomówionymi. Ja tak robię i zazwyczaj scenom erotycznym wychodzi to na dobre.
Język państwa Granger także drętwy. Od początku do końca. Powiem szczerze, że jestem odrobinę zawiedziona.
Pozdrawiam,
Id
Ajihad
Trzy słowa - Podoba Mi Się.
Błędy są, ale głównie to, nie wiem czemu, ostatnia litera na końcu kilku wyrazów.
No i tytuł: Dwie noce. Co on ma symbolizować? Bo z tego co czytałem to Harry spędził ich u Hermiony więcej. A tak to całkiem przyjemnie się czyta. Jest to całkiem niezłe oderwanie od dokładnych opisów scen erotycznych, jakie są w innych fan fickach. W końcu od czego jest wyobraźnia, nie? Wielkie dzięki za niego ( fan ficka )Hito.
Hito
Tytuł? Tak, Harry spędził (spędzi) w domu rodziny Granger więcej nocy, dokładnie sześć. W Dwie Noce po prostu nie spał sam smile.gif

Idril>>widzę, że co do formy moich dialogów będziemy musieli się po prostu ,,agree to disagree'', jak to mawiają ludzie z Zachodu. Dlaczego? Dwie sprawy:
1. Podałaś trzy przykłady drewnianych kwestii Harry'ego. O ile w przypadku trzeciego mógłbym się zgodzić (podczas pisania tego fragmentu miałem problemy z wkładaniem słów w usta Pottera), o tyle do dwóch pierwszych nie mam zastrzeżeń. Nie widzę w nich nic sztucznego/drewnianego.
2. Język rodziców Hermiony... Drętwy? Tu na pewno nie dojdziemy do porozumienia.
QUOTE
Co do pefrum - to trzeba w opowiadaniu napisać. Niestety, do tekstu nie da się dołączyć dyskietki z autorem, żeby mógł wszystko wyjaśniać. Tekst musi bronić się sam.

Pewnie, że tak. To był mój błąd, nie wiedziałem, że tak sprawy wyglądają. A tekst o magicznej naturze perfum był przecież żartem.
QUOTE
Przecież to bez żadnej szkody mogłoby wisieć na głównym forum.

Być może, do tej pory. Ale ten fic zakończy się sceną miłosną (nie pisałem już o tym?), dlatego jest w Kwiecie.
Aha, Idril... Nie kłopocz się jednak. Nie polecam czytania ostatniej części fica. Scena erotyczna Ci się nie spodoba, więc nie widzę potrzeby, byś psuła sobie humor i nerwy. Naprawdę, tak będzie lepiej.
QUOTE
Kurczę, ja wiedziałam, że faceci, z drobnymi wyjątkami, nie potrafią pisać scen miłosnych... A do tych wyjątków zaliczam Umberto Eco (fenomenalna scena erotyczna w "Imieniu Róży"), a z naszego fantastycznego poletka - Andrzeja Sapkowskiego (scena biblioteczna na przykład). Miałam tylko nadzieję, że uda Ci się zaprzeczyć temu stereotypowi.

Nie spodziewałem się, że ktokolwiek będzie mnie porównywał do Sapkowskiego czy Eco. W takim zestawieniu to ja mogę się do kąta albo do szafy schować, a nie publikować swoje opowiadania.
Anyway, zaciekawiłaś mnie o tyle, że nie wykluczam możliwości poszukania tych mistrzwoskich scen. Gdybyś jakimś zrządzeniem losu miała je pod ręką w formie elektronicznej, prosiłbym o przesłanie mi ich na pw.
QUOTE
Powiem szczerze, że jestem odrobinę zawiedziona.

Przykro mi.
ellentari
No faktycznie mamy tu tą moją tak zwaną paplaninę rodzicielską tak jak zapowiedziałeś.
Ale nie wiem czemu, momentami zdawał mi się lekko sztuczna, a szczególnie kwestie wypowiedziane przez ojca Hermiony.
Ale jeśli chodzi o całokształt to ten rozdział różni się bardzo od poprzednich, a może inaczej.
Ten rozdział można spokojnie według mnie podzielić na dwie części.
Jedna musze przyznać mnie troszkę przeraziła, mianowicie całe to przesłuchanie i późniejsza rozmowa z Harry'ego z Herm, wszystko się nagle stało takie poważne i zagmatwane.
Wcześniej mieliśmy raczej powolną akcje, skupialiśmy się na powolnym rozwijaniu się nieco innych relacji między przyjaciółmi, a tu nagle jedna noc i wszystko stało się tak niemiłosiernie poważne. Rozumiem ze to wszystko raczej było adekwatne do sytuacji, w końcu stało się co się stało i cofnąć czasu się nie da( no właściwie to się da, ale się nie czepiajmy:) ) Ale jak dla mnie to się stało wszystko za szybko, nie wiem strasznie mi to krzyczało w tym wszystkim.
Ta rozmowa Harry'ego z rodzicami, właściwe on nie mógł podać dobrej odpowiedzi, co by nie powiedział było by w pewien sposób nieodpowiedzialne, i strasznie skupili się w pewnym momencie na ten ciąży miałam wrażenie że Miona urodzi lada moment, a w rzeczywistości jest małe prawdopodobieństwo że jednak doszło do zapłodnienia.
Ciekawe też było później, kiedy Harry poszedł do Hermiony, nagle ich uczucia stały się takie oczywiste, znów akcja poleciała za szybko jak dla mnie, myślałam ze pojawi się jakaś rozmowa, przemyślenia. Choć wszystko może jeszcze nastąpić.


Obiad, to jest właśnie druga część tego rozdziału, jak dala mnie był to powrót do normalnego i wcześniejszego stylu, podobał mi się ten opis, choć można było rozwiną bardziej przykład opis meczu, czy ogólnie osiągnięcia Harry'ego w tej dziedzinie.

Niektórzy zarzucają Ci brak sceny erotycznej, mi nie przeszkadza fakt pominięcia jej, nie łatwo jest coś takiego napisać żeby nie wyszło mdławe i sztuczne, do tego trzeba mieć pasje i jeśli ktoś nie czuję się na siłach lub nie widzi potrzeby zamieszczania jej, to dobrze jest ją pominąć. Zresztą wszystko w sumie takie najważniejsze się pojawiło, ogólny zarys tej sceny mamy, jak ktoś ma wybujała wyobraźnie sam sobie ją dopasuje do własnych potrzeb:)
Tym moja wypowiedzią w temacie tej sceny wcale nie chciałam ci zarzucić że nie potrafisz, po prostu takie mam zdanie.

Mam pytanie, czy to już koniec?
Zbliżamy się do końca historii miłości Harry'ego i Hermiony?

Jestem zaintrygowana faktem Ginny i Rona, musze szczerze przyznać że czekam
na te wyjaśnienia z niecierpliwością!


Idril Celebrindal – jakoś nie mogę się zgodzić z przypuszczeniami że Harry brzmi nieszczerze momentami, naprawdę czasem powinno się oberwać Herminie, po prostu lekko odbiegła od kanonu, ale to akurat nadaje pewną osobowość całemu opowiadaniu.

Ok., teraz nie pozostaję nic innego jak czekać na dalszy bieg wydarzeń,
Aha? Masz bete? Nie wiem czy było o tym gdzieś wcześniej bo przyznaje się nie że mi to umknęło, zauważyłam parę literówek.

Ok, Ok. już naprawdę kończę:)
Życzę weny twórczej, i czekam…
Elli
Idril Celebrindal
Ellentari, ja nie twierdzę, że Harry brzmi nieszczerze. Twierdzę natomiast, że jego wypowiedzi momentami są drewniane jak moje biurko, nie przymierzając. O ile bowiem do Hermiony - typowej intelektualistki - taki styl wypowiedzi pasuje, to do Harry'ego w żadnym razie. Może niezbyt fortunnie użyłam słowa sztucznie, ponieważ nie chodziło mi o nieszczerość Pottera, ale o to, że jego wypowiedzi są drętwe. Przepraszam, że się tak czepiam, ale dialogi to mój konik i często krytykuję je nawet u znanych, publikujących pisarzy (tych, z którymi mam kontakt, na resztę psioczę w duchu).
Hito, po kolei:
1. Ja się nawet mogę agree to disagree, ale chciałabym jeszcze podkreślić, o co mi chodziło.
Na okazanych przykładach:
- Udało się jednak. – Harry spojrzał na bawiące się dzieci. – Pewnie często przychodziłaś tu z rodzicami.
Mam zarzuty do pierwszego zdania. Potter to nie ten typ, on tak nie mówi. Powiedziałby raczej "No ale przecież się udało..." czy coś w tym stylu.

- To kwestia przyszłości – rzucił Harry, starając się odpędzić myśli o zmarłych. – Dość dalekiej i niepewnej, jak mniemam – dodał cierpko.
Co mnie tutaj razi? "Kwestia przyszłości" i "jak mniemam". Nie chcę tutaj robić z Pottera jakiegoś półdebila, ale on naprawdę tak nie mówi w kanonie.

Co do trzeciego dialogu się zgadzamy. Powiem jeszcze, że ja bardzo lubię, kiedy wypowiedzi osób są zróżnicowane pod względem stylu. Tutaj, niestety, takiego podziału nie widać. Kanon nie zostawia nam co prawda zbyt wielkiego pola manewru, jednakże nad tą kwestią i nad naturalnością dialogów warto by było jeszcze popracować. Wiem, że to wygląda na czepianie się pierdół, ale diabeł tkwi w szczegółach.

2. Tak, język rodziców Hermiony jest drętwy. I to bardzo. Przykłady? Proszę bardzo:
QUOTE
- Słuszna uwaga – zgodziła się Jane. – Voldemort jest tylko jednostką, jakkolwiek by nie był potężny. Ludzie, niezależnie od ich rodzaju, przejawiają tendencję do czynienia zła, osiągania korzyści kosztem innych czy po prostu lubiących drogę na skróty. Niestety, tacy jesteśmy.


QUOTE
- No dobrze. – Westchnął. – Krótko mówiąc, musimy czekać, jeśli chcemy być pewni, czy Hermiona jest w ciąży. Istnieje taka możliwość, jednak ze względu na fazę niepło... Nie powinna. Prawdopodobieństwo oceniłbym na szczątkowe.


QUOTE
- Tylko nie próbuj czuć się zadowolonym. – Ton głosy pana Granger zaostrzył się. – To, że moja żona przeprosiła cię za naszą stanowczość – Horacy rzucił okiem na Jane, najwyraźniej nie pochwalając jej wcześniejszego zachowania w stosunku do Harry’ego – nie znaczy, iż wszystko jest w porządku. Ufam, że i z tego zdajesz sobie sprawę.


Jeszcze by się trochę znalazło... Że o kole... Wróć, nie ten film... Że o przemowie ginekologicznej pana Grangera nie wspomnę. Troszeczkę naturalności. U Ciebie w domu też się rozmawia ciągle jak na wizycie dyplomatycznej? Bardzo też raziło mnie to, że Grangerowie nie mówią do córki po imieniu, tylko zwracają się do niej per "córko". Co to, XV wiek?

3.
QUOTE
Pewnie, że tak. To był mój błąd, nie wiedziałem, że tak sprawy wyglądają. A tekst o magicznej naturze perfum był przecież żartem.

Wiem wink2.gif Zapomniałam dodać mordkę.

4.
QUOTE
Być może, do tej pory. Ale ten fic zakończy się sceną miłosną (nie pisałem już o tym?), dlatego jest w Kwiecie.
Aha, Idril... Nie kłopocz się jednak. Nie polecam czytania ostatniej części fica. Scena erotyczna Ci się nie spodoba, więc nie widzę potrzeby, byś psuła sobie humor i nerwy. Naprawdę, tak będzie lepiej.

Poczytamy, zobaczymy. A nuż, widelec, mile się rozczaruję?

5.
QUOTE
Nie spodziewałem się, że ktokolwiek będzie mnie porównywał do Sapkowskiego czy Eco. W takim zestawieniu to ja mogę się do kąta albo do szafy schować, a nie publikować swoje opowiadania.
Anyway, zaciekawiłaś mnie o tyle, że nie wykluczam możliwości poszukania tych mistrzwoskich scen. Gdybyś jakimś zrządzeniem losu miała je pod ręką w formie elektronicznej, prosiłbym o przesłanie mi ich na pw.

Scena u Eco faktycznie mistrzowska, a scena biblioteczna u Sapkowskiego... hmm... w zasadzie też niczego sobie. Chociaż bardziej dosadna (dużo bardziej). A znajduje się w IV tomie sagi wiedźmińskiej pt. "Wieża Jaskółki". Niestety, w formie elektronicznej tego nie mam.

6.
QUOTE
Przykro mi.

Napisałam: odrobinę wink2.gif Co w praktyce oznacza, że mi się podoba. Poza tym jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził. I nawet nie ma co próbować. A moimi uwagami aż tak się nie przejmuj, bo ja straszna wredota jestem i nikogo nie oszczędzam. A czepiam się najdrobniejszych szczegółów.
psawko21
Na przekór wszystkiemu, z rąk wrogów się oswobodziwszy,
przez skaliste góry przebywszy,
natrafiwszy na bory niezmierzone,
dziką zwierzynę pokonawszy,
dotarłem w końcu do PeCeTa.
Szarpałem się o klawiaturę,
Biłem się o monitor jak Polacy pod Kirholmem,
Szarżowałem na myszkę,
I dobywszy nareszcie internetu odkryłem DWIE części mojego ulubionego ficka.
Ahh, jak fajnie jak się cieszę. W tekście większych błędów nie zauważyłem.
Jest jedna czy dwie literówki, ale to nie jest tak dużo.
Co do sceny erotycznej, no cuż się ździebko zawiodłem, ale poczekam( czy się doczekam, Bóg jeden to wie (albo i nie)).
Pozdrowienia i weny życzę!
Hito
ellentari>>mam coraz większą pewność, że zamieszczenie na końcu sceny miłosnej będzie błędem z mojej strony. Cóż, niestety, jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B. W każdym razie muszę pamiętać o jednym - mam za długi język.
QUOTE
Mam pytanie, czy to już koniec?
Zbliżamy się do końca historii miłości Harry'ego i Hermiony?

Tak.
3-4 party zostały do końca. Teoretycznie publikacja fica powinna zakończyć się w przyszłym tygodniu, jak będzie, nie mogę ze stuprocentową pewnością napisać. Ale tak, powoli zbliżamy się do końca.
QUOTE
Jestem zaintrygowana faktem Ginny i Rona, musze szczerze przyznać że czekam
na te wyjaśnienia z niecierpliwością!

Kolejny fragment, w którym pewnie się rozczarujesz (nie Ty jedna).
Od razu mówię, że wiele miejsca tym wyjaśnieniom nie poświęce, no i jestem pewien, że dla wielu nie zabrzmią one realistycznie. Tutaj, jak napisałem na samym początku, wychodzi na wierzch mój błąd i umieszczenie akcji fica po HBP, a nie po OotP.
QUOTE
Aha? Masz bete? Nie wiem czy było o tym gdzieś wcześniej bo przyznaje się nie że mi to umknęło, zauważyłam parę literówek.

Nie.
Sam jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Aczkolwiek myślałem, że mniej dziur będzie w moim statku. Przed zamieszczaniem każdego parta czytam go jeszcze raz, by wyłapać literówki. Jak widać, nie udaje mi się to.
Nieważne. Teraz to już nie ma wielkiego znaczenia, zbliżamy się do końca w końcu.

Idril>>na plus Ci idzie fakt dokładniejszego wytknięcia błędów w kwestiach Harry'ego czy zaproponowanie innej ich wersji.
1. Skoro jednak z Harry'ego już zrobiłem półdebila z tymi wszystkimi ,,co?'' i niezrozumieniem, nie będę dalej go pogrążał i sugerował, że nie zna słów czy sformułowań typu ,,kwestia przyszłości''. Nie jestem na tyle obeznany z kanonem (przeczytałem większość książek tylko dwa razy w sporym odstepie czasowym), by móc tu protestować, że Harry potrafi zacząć zdanie inaczej niż ,,No ale...''.
Tę sprawę zostawiam.

2. Tak samo zresztą, jak sprawę języka rodziców Hermiony. Za bardzo mam ochotę włączyć tryb sarkastyczny w odpowiedzi na tą kwestię, zatem tu także pas. Dodam tylko, że najwidoczniej nie podoba Ci się kreacja postaci Horacego Grangera, która specjalnie jest taka, jaka jest. Trudno, najważniejsze, że mnie ona odpowiada smile.gif

4.
QUOTE
Poczytamy, zobaczymy. A nuż, widelec, mile się rozczaruję?

Bardzo wątpię.
Zrobisz jak zechcesz. Ale jeśli moje przewidywania się sprawdzą, to możesz postąpić z moją sugestią i darować sobie krytykowanie tej sceny erotycznej. Już teraz wiem, co według Ciebie jest z nią nie tak.

5. Szkoda. Obym kiedyś się na nie natknął, poczytam sobie, jak to wygląda u mistrzów.

Katon
Jeszcze nigdy nikt w historii literatury nie napisał dobrej sceny erotycznej. Sex jest wybitnie aliteracki.
Idril Celebrindal
Nie mogę się z tym zgodzić. Scena w "Imieniu Róży" u Eco to moim zdaniem mistrzostwo. Nieprawda, że nie da się napisać dobrej sceny erotycznej. Kwestią jest to, że nie można przekroczyć tej cienkiej granicy, jaka dzieli erotyzm od pornografii. Przeczytałam w swoim życiu wiele książek, z których dość dużo zawierało sceny miłosne i naprawdę niewiele jest tekstów, w których by mi się podobały. Ale kiedy przeczytałam scenę u Eco, siedziałam przez chwilę w szoku. Bo nie wiedziałam, że można pisać tak o seksie. Jeżeli ktoś nie miał okazji czytać "Imienia Róży", a czytał "Narrenturm" Sapkowskiego, to pierwsza scena książki, kiedy Reynevan kocha się z Adelą, jest baaaardzo mocno wzorowana na Eco. Oczywiście, dostosowana do stylu Sapkowskiego. Krótko mówiąc, AS zerżnął ją z Eco. wink2.gif
Ale de gustibus non disputandum.
Hito -> scena biblioteczna nie jest może arcydziełem, ale jest to chyba jedna z najlepiej napisanych scen miłosnych w polskiej literaturze współczesnej przez mężczyznę.
Co do dialogów i postaci Grangera - to jest tylko moja, jak najbardziej subiektywna opinia. Wcale nie musisz się nią sugerować, wręcz przeciwnie, jako autor masz prawo do narzucania czytelnikowi swojej wizji. Ale prawem czytelnika jest się z nią zgodzić albo nie. Mnie raczej nie przekonuje. Co wcale nie oznacza, że jest źle. Po prostu - rzecz gustu. A w przypadku autora - wyrobienia. To przyjdzie z czasem - stylizacja, urozmaicenie.
Co do krytyki sceny erotycznej - ponoć prawdziwa cnota krytyki się nie boi. Ale rozumiem, że nasze opinie w tej kwestii mogą być rozbieżne. Gdybyś jednak chciał poznać moje zdanie, to jestem gotowa do dyskusji. Nie wiem, może to sprawa środowiska, w jakim się obracam, ale ja wolę solidną porcję konstruktywnej krytyki niż setki nic nie wnoszących pochwał. Bo wtedy wiem przynajmniej, co poprawić. Pochwały są miłe, ale krytyka jest bardziej przydatna autorowi. Dlatego ja też postępuję w ten sposób - więcej krytykuję, niż chwalę. Być może dla niektórych zbyt ostro, ale tak zostałam nauczona. Tak więc, jeżeli tylko zechcesz, mogę wtrącić dwa słowa. Ale Twoja wola.
Hito
Mam wrażenie, że się nie zrozumieliśmy.
Wydaje mi sie, iż wyraźnie widać, na jakie posty zazwyczaj odpowiadam. Na te zawierające krytykę, a nie pochwały, które naturalnie są miłe, ale przecież nie będę dziękował każdemu czytelnikowi z osobna. Na zbiorcze podziękowania przyjdzie czas po ostatnim parcie.
Pisałem również, że kontruktywna krytyka jest przeze mnie doceniana, co (biorąc pod uwagę powyższe) jest (chyba) widoczne. Jeśli nie - na to także przyjdzie czas na koniec.
Nie każda krytyka jednak jest ,,przydatna autorowi''. Nasz przykład - co najwyżej dowiedziałem się, że mamy zupełnie inne pojęcie na temat drętwych wypowiedzi. Ale czy to zmieni mój styl pisania kwestii pana Grangera? Ufam, że doskonale znasz odpowiedź na to pytanie.
A co do głównego niezrozumienia się - pisałem, że spodziewam się, co nie będzie Ci się podobało w scenie erotycznej. Nie muszę tego widzieć na ekranie ubranego w słowa konstruktywnej krytyki. Aleee... kto wie, może mnie zaskoczysz? Być może negatywnie, ale niech i tak będzie.
W takim razie czekam już na trzy recenzje, które pojawią się po wklejeniu ostatniego fragmentu fica.

QUOTE
Po prostu - rzecz gustu. A w przypadku autora - wyrobienia. To przyjdzie z czasem - stylizacja, urozmaicenie.


Interesujący... punkt widzenia.
Najpierw piszesz, że moja wizja Horacego to rzecz gustu. A potem sugerujesz, że nie potrafię stylizować i urozmaicać postaci i ich języka. Czyli - że mam kiepski gust pisarski+brak takowych umiejętności.
Dzięki. Nie ma to jak porcja konstruktywnej krytyki przydatnej pisarzowi, czyż nie? smile.gif
ellentari
=> Oj z tymi literówkami bywa różnie, sama wiem po sobie im więcej razy czytam coś co napisze, tym bardziej mam już namieszane, dlatego zazwyczaj wole komuś dać wpierw do przeczytanie, osoba bezstronna zawszę więcej wyłapie, tak to jakoś jest.

=> Co do sprawy Ginny i Rona, to faktycznie postawiłeś sobie poprzeczkę bardzo wysoko umieszczając akcje w fiku po szóstym tomie, to Ci strasznie utrudni, i myślę że mało prawdopodobne jest że Twoje wyjaśnienia całe sytuacji z miłosną czwóreczką wyjdą ci realistycznie…
Ale w sumie nie na tym się historia skupia, zawsze można przymknąć oko biggrin.gif

=> No to jeszcze nie koniec skoro planujesz jeszcze z 4 party, to całkiem dużo myślałam po prostu że zamkniesz całość już w następnym.
Jakby na to nie spojrzeć mógłbyś już to zakończyć, tylko w sumie nie wiem też jak według Ciebie wygląda ta cała historia, ale mam jednak nadzieję ze jeszcze troszkę się pociągnie:)

=> Ja nie twierdze że zamieszczanie sceny erotycznej będzie jakimkolwiek błędem , ja nie mam nic a nic do scen erotycznych!
Hehehe ja je bardzo lubię czytać, tylko jak już pisałam nie każdy zawsze się czuję na siłach napisać coś tak dość złożonego.
Trudno jest tak wszystko po układać żeby banalnie nie wyszło, może Twoja będzie bardzo dobra, tego jeszcze nie wiem, ocenie ją jak ją przeczytam:)
Ja się musze przyznać że nie odważyłam bym się żadnej napisać, pewnie bym coś bezpłciowego wystukała…

=> Zasadziłeś mi niezłego klina tym fikiem, masz potencjał…
Jedno co się naprawdę chwali w twórcach różnych opowiadać to systematyka, a ty na pewno systematyczny jesteś, nie czeka się długo na kolejny rozdział i nie jest on też jakieś co najmniej śmiesznej długości, to jest ogromny plus.

=> Właśnie tak zaczęłam się zastanawiać nad Herminą, hehe będzie w ciąży czy nie?
Można by obstawiać że ni, ale los bywa przewrotny…
Dobra dość tej mojej dedukcji, czekam a jak tak będę czekać to może w końcu pojawią się odpowiedzi na moje pytania biggrin.gif

P.S
Twój statek nie jest taki zły, od paru poluzowanych desek na dno się nie idzie….

P.S.S
Idril w takim razie bardzo przepraszam, źle zinterpretowałam Twoją wypowiedz, hehe no i może i Harry czasem brzmi za filozoficznie jak na niego, no ale co? Każdy może kiedyś się zreflektować….smile.gif

Pozdrawiam Elli


Idril Celebrindal
QUOTE
Interesujący... punkt widzenia.
Najpierw piszesz, że moja wizja Horacego to rzecz gustu. A potem sugerujesz, że nie potrafię stylizować i urozmaicać postaci i ich języka. Czyli - że mam kiepski gust pisarski+brak takowych umiejętności.

Nie ma to jak być zrozumianym i wysnuwać pochopnie wnioski... Pisząc "rzecz gustu" miałam na myśli to, że różnym ludziom podobają się różne rzeczy. To się odnosiło do czytelnika, nie do autora. I nie chciałabym, by zarzucano mi rzeczy, których nie powiedziałam. Nie napisałam, że masz kiepski gust pisarski. Nie napisałam, że piszesz źle. Nie napisałam, że nie podoba mi się Twój styl. A co do urozmaicania języka postaci - tutaj przydałoby się poćwiczyć, bo faktycznie urozmaicenie dość mało widoczne. Tym bardziej, że dialog to wbrew pozorom trudna sztuka. Znacznie lepiej wychodzą Ci opisy. Przy nich dialogi nieco kuleją - podkreślam: w moim przekonaniu. Ale nie jest źle. To naturalne, że jednemu podoba się to, drugiemu co innego. I niemożliwe jest, by zaspokoić oczekiwania wszystkich. Jeszcze co do Horacego - też nie napisałam, że to rzecz Twojego gustu. Napisałam tylko, że to Twoja postać i masz pełne prawo do takiego a nie innego jej postrzegania. To Ty tak właśnie wyobrażasz sobie pana Granger - i dobrze, masz do tego prawo, bo nie istnieje jedyna słuszna wizja narzucona przez kanon. Jest dowolność. Ale czytelnik też ma prawo do własnych poglądów na daną postać i mogą one być spójne z wizją autora lub nie. A jeżeli nie są, to czytelnikowi coś zgrzyta. Po prostu. Nie twierdzę, broń Boże, że Granger to źle skonstruowana postać. Bo to nieprawda. Ma charakter, ja wiem czego po nim oczekiwać, jaki jest itp. Po prostu ja mam na niego inny pogląd, inaczej widzę postać ojca panny Granger i na pewno inaczej bym ją napisała. Czy lepiej? Tu nie chodzi o to, czy lepiej, czy gorzej. Inaczej. Dla jednych, którzy by się z moją wizją zgadzali, byłoby lepiej. Dla tych, którzy Grangera wyobrażają sobie jeszcze inaczej - gorzej. Ot, i cała sprawa.
Prosty przykład - poniżej zamieszczam dwie oceny tego samego tekstu uznanego duetu pisarskiego:
1. Tytuł, prolog i drugi akapit zdradza jak dla mnie zbyt dużo. Od trzeciego akapitu - mimo wysiłków autorów - nudzę się przez kolejne siedemnaście (od czasu do czasu kiwając głową lub myśląc ze zniecierpliwieniem „tak, tak”) w oczekiwaniu na rozwiązanie intrygi. Od dwudziestego trochę się ożywiam. Jednak przy opisie bójki z ochroniarzami kręcę głową z niedowierzaniem i nie jest to podziw dla inwencji autorów. Nie lubię przemocy, to prawda, ale chodzi raczej o coś innego. Ten opis jest niewiarygodny, gdy przywołuję sobie wiadomości z anatomii człowieka. Zaintrygowana (z winy wcześniejszej nudy) zwracam się do męża o konsultację czy taka walka jest możliwa - efekt jest wielce niekorzystny dla autorów. Nie chce mi się dalej czytać i raczej z obowiązku docieram do końca. Wątku satanistycznego wprawdzie się nie spodziewałam, uważam jednak, że to zwykłe efekciarstwo obliczone na zaskoczenie czytelnika. Doklejenie na sam koniec tych paru zdań kwituję więc wzruszeniem ramion i z ulgą odkładam opowiadanie.
2. Noo, wreszcie! Swietne opowiadanko, doskonale się czyta. Przede wszystkim, ten klimat! TO jest horror, bałam się przewracać strony:) Bohaterowie z krwi i kości, tajemnica i groza w powietrzu... Plastyczne opisy, mogłam sobie dokonale wyobrazić Stachowarty i panujący tam nastrój. Bezapelacyjnie miejsce pierwsze!
Ten przykład pokazuje chyba najlepiej, jak dużo zależy od punktu widzenia czytelnika.
QUOTE
Wydaje mi sie, iż wyraźnie widać, na jakie posty zazwyczaj odpowiadam. Na te zawierające krytykę, a nie pochwały, które naturalnie są miłe, ale przecież nie będę dziękował każdemu czytelnikowi z osobna. Na zbiorcze podziękowania przyjdzie czas po ostatnim parcie.

O tej krytyce pisałam raczej w odniesieniu do innych czytelników, bo potrzebowałam asekuracji. Kiedyś bowiem, na forum, które już nie istnieje, "ośmieliłam się" skrytykować opowiadanie, które było tam prawie że czczone. Ludzie mnie zjedli żywcem.
QUOTE
Pisałem również, że kontruktywna krytyka jest przeze mnie doceniana, co (biorąc pod uwagę powyższe) jest (chyba) widoczne. Jeśli nie - na to także przyjdzie czas na koniec.

A czy ja napisałam, że nie? Bardzo dobrze, że przyjmujesz do siebie słowa krytyki i nie obrażasz się, jak to się niektórym zdarza.
QUOTE
Nie każda krytyka jednak jest ,,przydatna autorowi''. Nasz przykład - co najwyżej dowiedziałem się, że mamy zupełnie inne pojęcie na temat drętwych wypowiedzi. Ale czy to zmieni mój styl pisania kwestii pana Grangera? Ufam, że doskonale znasz odpowiedź na to pytanie.

Pewnie nie zmieni. Ale przynajmniej znasz reakcje czytelników. Sam byś nie pomyślał, że te kwestie mogą brzmieć teatralnie, prawda? Taka krytyka pozwala otworzyć oczy na aspekty, o których wcześniej byśmy nie pomyśleli. Dlatego nie broń się przed krytyką samych założeń rękami i nogami.
I jeszcze jedno. Pisze się dla ludzi, nie dla siebie. Smutna prawda. I autorzy muszą liczyć się ze zdaniem czytelników. A przynajmniej je przemyśleć i ewentualnie wziąć pod uwagę. Nie chcę, by to było odebrane jako jakakolwiek forma ataku, bo nią nie jest. Pozwól też, że przytoczę tutaj słowa kogoś, kto ma większe pojęcie o pisaniu, niż my wszyscy razem wzięci, Feliksa W. Kresa:
KSIĄŻKI SĄ DLA LUDZI, MAJĄ SŁUŻYĆ DO CZYTANIA. Jeśli ktoś już postanowił zostać pisarzem (pomimo, iż dowiedział się z siódmego przykazania, że może być kimś innym) to powinien produkować książki, nie zaś książkopodobne grania własnej duszy. A do cholery z jego duszą. Każdy (bo także czytelnik) ma własną duszę, a jak nawet nie ma duszy, to i tak ma swoje granie, więc nie musi płacić za cudze. Książka zawierająca granie duszy autora powinna być uczciwie zatytułowana „Granie mojej duszy". Zobaczymy, czy ktoś to kupi.
To samo tyczy się wszystkich tekstów.
QUOTE
A co do głównego niezrozumienia się - pisałem, że spodziewam się, co nie będzie Ci się podobało w scenie erotycznej. Nie muszę tego widzieć na ekranie ubranego w słowa konstruktywnej krytyki. Aleee... kto wie, może mnie zaskoczysz? Być może negatywnie, ale niech i tak będzie.

Ja odniosłam wrażenie, że piszesz, że scena erotyczna nie będzie mi się podobała, więc powinnam sobie odpuścić czytanie, albo nie krytykować, bo Ty już wiesz, że sceny miłosne w Twoim wykonaniu nie przypadły mi do gustu. Za niezrozumienie przepraszam.
QUOTE
W takim razie czekam już na trzy recenzje, które pojawią się po wklejeniu ostatniego fragmentu fica.

Możesz na mnie liczyć.
Pozdrawiam serdecznie,
Id
MoniQ
Fajny pomysł na fan fica, a szczególnie że dawno nie było nic ciekawego z Harrym i Hermiona...smile.gifsmile.gif
Tomak
Nie wiem o co wy sie właścicie kłócicie. Spieracie się kto ma racje i próbujecie je Sobie udowodnic.
Idril Celebrindal najpierw zwracasz uwage na to co według Ciebie jest niepoprawnie wykonane nastepnie stwierdzasz ze to tylko Twoje mniemanie i każdy odbiera to inaczej. Potem sie dalej kłocicie ja tego juz naprawde nie rozumiemiem.
Mi się podoba że Harry nie jest "półdebilem" co prawda gada troche zabardzo inteligentnie jak na moje wyobrażenia o nim ale ogólnie jest wporządku. Co do rodziców to nie rozumiem czemu według twojej oceny są drętwi. Są tacy jacy powinni być przecierz nie będą nawijać jakimś slangiem młodzieżowym.

P.S. Czekam z niecierpliwością na następną cześć ficka tongue.gif
Hito
MoniQ>>prawda, sam się dziwię, że na tym forum tak mało jest ficów Harry/Hermiona. Oprócz mojego kojarzę tylko trzy wersje zbiorówki, ale z tego co wiem, nie skończyła ona zbyt szczęśliwie.

ellentari

QUOTE
=> Oj z tymi literówkami bywa różnie, sama wiem po sobie im więcej razy czytam coś co napisze, tym bardziej mam już namieszane, dlatego zazwyczaj wole komuś dać wpierw do przeczytanie, osoba bezstronna zawszę więcej wyłapie, tak to jakoś jest.

Nie przeczę. Myślałem, że z tym zadaniem lepiej sobie poradzę, ale, jak widać, czujne oko osoby trzeciej (właściwie to drugiej) mogłoby mi się przydać.
Denerwujące. Powinienem być w stanie wyłapać literówki i oczywiste błędy stylistyczne. Duh.

QUOTE
=> Co do sprawy Ginny i Rona, to faktycznie postawiłeś sobie poprzeczkę bardzo wysoko umieszczając akcje w fiku po szóstym tomie, to Ci strasznie utrudni, i myślę że mało prawdopodobne jest że Twoje wyjaśnienia całe sytuacji z miłosną czwóreczką wyjdą ci realistycznie…
Ale w sumie nie na tym się historia skupia, zawsze można przymknąć oko biggrin.gif 

Dokładnie, cieszę się, że ktoś to rozumie biggrin.gif

QUOTE
Trudno jest tak wszystko po układać żeby banalnie nie wyszło, może Twoja będzie bardzo dobra, tego jeszcze nie wiem, ocenie ją jak ją przeczytam:)
Ja się musze przyznać że nie odważyłam bym się żadnej napisać, pewnie bym coś bezpłciowego wystukała…

O rany, kolejna osoba, która będzie oceniała scene erotyczną. Muszę przyszykować sobie płyty Linkin Parka, by były gotowe :]

QUOTE
=> Właśnie tak zaczęłam się zastanawiać nad Herminą, hehe będzie w ciąży czy nie?
Można by obstawiać że ni, ale los bywa przewrotny…
Dobra dość tej mojej dedukcji, czekam a jak tak będę czekać to może w końcu pojawią się odpowiedzi na moje pytania biggrin.gif

Przykro mi, nie doczekasz się odpowiedzi na to pytanie. Nie planowałem rozwiązywać tej kwestii. Aczkolwiek domyślnie można uznać, że nie, Hermiona nie zaszła (zajdzie) w ciążę, gdyż pociągnięcie tego wątku wymagałoby chyba całej kontynuacji tego fica :]

Idril Celebrindal

Odnośnie pierwszej części Twojego posta - matko, ja to wszystko miałem wydedukować z fragmentu Twojego poprzedniego posta, który zacytowałem? Jeśli tak, to prosiłbym o (w przypadku następnej, analogicznej sytuacji) wypunktowanie mi kolejnych myśli, w końcu jestem tylko prostym mężczyzną o nieskomplikowanym mózgu :]
Cóż, skoro tak się sprawy mają, to faktycznie się nie zrozumieliśmy. Nie będę próbował przeprowadzać tu operacji logiczno-wnioskujących, bo chyba się zapędziłem. Być może... Nie będę tej kwestii dalej roztrząsał, szczególnie, że na niektóre sprawy mamy różne spojrzenia.
Tylko jedno pytanie, z czystej ciekawości - jaka jest Twoja wizja pana Grangera?
Przykładów nie będę komentował, jestem doskonale świadomy, jak wiele zależy od punktu widzenia i interpretacji czytelnika. Tak samo dobrze wiem, że nie jest możliwa sytuacja zadowolenia wszystkich. Takie życie.
QUOTE
O tej krytyce pisałam raczej w odniesieniu do innych czytelników, bo potrzebowałam asekuracji. Kiedyś bowiem, na forum, które już nie istnieje, "ośmieliłam się" skrytykować opowiadanie, które było tam prawie że czczone. Ludzie mnie zjedli żywcem.

Aha.
Takiego podejścia nie pochwalam, a jestem w stanie taką sytuację sobie wyobrazić, ponieważ niejeden raz miałem okazję się przekonać, że komentujący fici i fanarty ludzie mają tendencję do wychwalania publikacji pod niebiosa. Cóż, przynajmniej ich autorzy są zadowoleni :]
QUOTE
A czy ja napisałam, że nie? Bardzo dobrze, że przyjmujesz do siebie słowa krytyki i nie obrażasz się, jak to się niektórym zdarza.

Miałem napisać, że coś takiego sugerowałaś między wierszami, ale lepiej sobię daruję, bo znowu wyjdzie, że wyciągam pochopne wnioski :]
QUOTE
Pewnie nie zmieni. Ale przynajmniej znasz reakcje czytelników. Sam byś nie pomyślał, że te kwestie mogą brzmieć teatralnie, prawda? Taka krytyka pozwala otworzyć oczy na aspekty, o których wcześniej byśmy nie pomyśleli. Dlatego nie broń się przed krytyką samych założeń rękami i nogami.

Tu - prawda, nie pomyślałbym. I nie bronię się (w przypadku sceny erotycznej już wiesz, o co mi chodziło, mniej więcej), aczkolwiek, jak sama przyznałaś, wiele zależy od gustu.
Gdyby każda osoba, która komentuje fica, wypowiedziała się na temat języka Horacego, i wtedy większość stwierdziłaby, że coś z nim nie gra (na razie, jeśli się nie mylę, takie zdanie masz tylko Ty i ellentari), to zacząłbym się zastanawiać, czy nie pora wrócić na lekcje języka polskiego. Ale póki co, składam nasze inne spojrzenia na to na karb odmiennych gustów i preferencji.
Żeby pierwotny sens nam się nie rozmył - krytyka założeń jest dobra, choć jeśli zależy ona od indywidualnej interpretacji... Różnie z tym może być.
QUOTE
I jeszcze jedno. Pisze się dla ludzi, nie dla siebie. Smutna prawda. I autorzy muszą liczyć się ze zdaniem czytelników. A przynajmniej je przemyśleć i ewentualnie wziąć pod uwagę. Nie chcę, by to było odebrane jako jakakolwiek forma ataku, bo nią nie jest.

To już kwestia (gdzie kończy się wolność tworzenia? Itd.) do debaty, która nie należy do ram tego tematu. W pewnym sensie odniosłem się do tego wyżej - jeśli większość czytelników uważa, że pisarz zawalił sprawę, to faktycznie (przynajmniej w pewnym sensie) ją zawalił.
QUOTE
Ja odniosłam wrażenie, że piszesz, że scena erotyczna nie będzie mi się podobała, więc powinnam sobie odpuścić czytanie, albo nie krytykować, bo Ty już wiesz, że sceny miłosne w Twoim wykonaniu nie przypadły mi do gustu. Za niezrozumienie przepraszam.

Eee, wiesz... albo nic, nieważne smile.gif Istotne jest, że doszliśmy do porozumienia.

Widzę, że dzięki Horacemu powstała spora debata. Kto by pomyślał?
Kiniulka
Mnie również się wydaje, że kwestionowanie zachowania i sposobu mówienia rodziców Hermiony czy też toku myślowego Harry'ego jest bez sensu. Hito tak właśnie sobie wyobraził rodziców Hermiony więc my nie powinniśmy mieć do tego zastrzeżen... z resztą ja sama wyobrażałam ich sobie jako bardzo ułożonych i stanowczych. Tak jak zauważył mój przedmówca(Tomak) mnie róniez nie wydaje się, że nie byłoby normalne gdyby mówili slangiem młodzieży. Harry może i w niektórych fickach przedstawiany jest jak jaki przygłup ale chyba powinniśmy być bardziej pozytywnie nastawieni na nowości a nie sugerować się tym co zarzuciła nam Rowling czy inni autorzy fickw. Hito tak go sobie wyobraził to tak go opisuje.

To moje skromniutkie zdanie na ten temat... tongue.gif

Co do ficka:

Bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Błędów nie zaobserwowałam (to chyba dobrze nie? tongue.gif ) Bardzo mi się podoba to, że odcinki dajesz systematycznie... długo nie trzeba czekać i to bardzo mi odpowiada.

Życzę Ci weny i czekam na nowe odcinki smile.gif

Pozdrawiam cieplutko smile.gif
Hito
Mówiąc o przedmówcy, masz na myśli oczywiście Tomaka, jak sądzę (ładnie, w tej samej minucie pojawiły się nasze posty.
Dzięki.
I zgadzam się, ale trzeba również zgodzić się z tym, że Idril ma pełne prawo do wyrażenia swojego krytycznego sądu. Id ma inną wersję, wizję rodziców Hermiony, zatem oczywistym jest, że ta moja będzie jej zgrzytała. I przecież może mi o tym powiedzieć. Informacyjny fakt, który może zawierać w sobie prawdę. Przynajmniej mam co rozważyć - w końcu na tym polega konstruktywna krytyka.
Co nie zmienia faktu, iż według mnie moja autorska kreacja Horacego ma sens, także jeśli chodzi o język, jakiego pan Granger uważa.
Wszyscy, którzy mają odemienne zdanie, feel free to disagree smile.gif

Uff, to by się nadawało do oddzielnego tematu, w którym toczyłaby się dyskusja na temat relacji czytelnicy<--->autor fica.

Aha, tak btw - nowy odcienek powinien pojawić się pojutrze. Ale (taka mała wiadomość dla niektórych) nie mogę tego zagwarantować w 100 procentach.

EDIT - wiedziałem, że o czymś zapomnę.
Naturalnie, także pozdrawiam moje urocze czytelniczki smile.gif
em
Kiniulka - skoro nie możemy krytykować wizji postaci autora (bo to jego własna wizja i nic nam do tego), nie możemy krytykować fabuły (bo to jego wizja i nic nam do tego), nie możemy krytykować stylistyki czy poprawności językowej (bo nie o to chodzi) - to o czym my tu mamy dyskutować? Chwalić, słodzić, walić jakimiś inetowymi słodyczami? Z całym szacunkiem, ale krytyka chyba polega na wykazywaniu autorowi słabych punktów tekstu. Słabe punkty obejmują zarówno poprawność gramatyczną, jak i kanoniczność oraz prawdopodobieństwo kreacji bohaterów.

Ech, chyba od tej pory ograniczę się tylko do recki końcowej. Jakoś nie mam siły pisać o każdym odcinku z osobna smile.gif
Hito
Ej no.
Szkoda. Ale - mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, Emotko, że w takim razie recka końcowa będzie trudniejsza do napisania. Chyba, że nie będziesz się w niej dokładnie przyglądała 3-4 końcowym częściom fica.
To chociaż napisz ogólnie, czy ostatni part był dobry, czy też zawiódł Twoje oczekiwania smile.gif
Idril Celebrindal
Emotko - dzięki za wsparcie.
QUOTE("Tomak")
Nie wiem o co wy sie właścicie kłócicie. Spieracie się kto ma racje i próbujecie je Sobie udowodnic.

Moje święte prawo się nie zgodzić. I nie kłócimy się, tylko kulturalnie dyskutujemy.
QUOTE("Tomak")
Idril Celebrindal najpierw zwracasz uwage na to co według Ciebie jest niepoprawnie wykonane nastepnie stwierdzasz ze to tylko Twoje mniemanie i każdy odbiera to inaczej. Potem sie dalej kłocicie ja tego juz naprawde nie rozumiemiem.

Jak ja kocham umiejętność czytania ze zrozumieniem... Choćby swoich własnych postów... Napisałeś "na to, co według ciebie", a potem piszesz "następnie stwierdzasz, że to tylko twoje mniemanie". A czy to nie jest jedno i to samo, tylko napisane na dwa sposoby? I gdzie tu sprzeczność? Bo na pewno nie w moim poście. Nie kłócimy się, podkreślam po raz kolejny. Dyskutujemy. A grzeczna, merytoryczna dyskusja o tekście chyba mieści się w moich prawach jako czytelnika? Oczywiście, że każdy odbiera tekst inaczej. Radziłabym bardziej wczytać się w moje poprzednie wypowiedzi, bo naprawdę nie chcę powtarzać w kółko jednego i tego samego.
QUOTE("Tomak")
Mi się podoba że Harry nie jest "półdebilem" co prawda gada troche zabardzo inteligętnie jak na moje wyobrażenia o nim ale ogólnie jest wporządku. Co do rodziców to nie rozumiem czemu według twojej oceny są drętwi. Są tacy jacy powinni być przecierz nie będą nawijać jakimś slangiem młodzieżowym.

A wiesz, co to jest kanoniczność? Harry w kanonie jest inny i dlatego w tym tekście taki a nie inny sposób wysławiania się Pottera drażni, przynajmniej mnie. Zresztą, sam sobie przeczysz, pisząc, że Potter "gada trochę za bardzo intelientnie" jak na Twoje wyobrażenie, ale jest OK. To jest sprzeczność. Albo coś jest zgodne z Twoimi wyobrażeniami, albo nie. Nie można być trochę w ciąży...
Co do rodziców Hermiony - pozwól sobie powiedzieć, że pomiędzy sztywniactwem a slangiem istnieje jeszcze jakiś stan pośredni, nazywany zazwyczaj naturalnością. I o uzyskanie takiego efektu - naturalności - mi chodziło. Li i jedynie.
Hito:
QUOTE
Co nie zmienia faktu, iż według mnie moja autorska kreacja Horacego ma sens, także jeśli chodzi o język, jakiego pan Granger uważa.

Pisałam o tym już wcześniej. Jest to postać spójna, ale dla mnie niezbyt przekonująca. Granger mi nie gra. Tyle. Koniec kwestii. I cieszę się, że doszliśmy wreszcie do porozumienia.
QUOTE
Odnośnie pierwszej części Twojego posta - matko, ja to wszystko miałem wydedukować z fragmentu Twojego poprzedniego posta, który zacytowałem? Jeśli tak, to prosiłbym o (w przypadku następnej, analogicznej sytuacji) wypunktowanie mi kolejnych myśli, w końcu jestem tylko prostym mężczyzną o nieskomplikowanym mózgu :]

Zapomniałam, że mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus wink2.gif
QUOTE
Tylko jedno pytanie, z czystej ciekawości - jaka jest Twoja wizja pana Grangera?

Generalnie rzecz biorąc, moim zdaniem jest to osoba o wiele bardziej otwarta, towarzyska, kontaktowa, głównie z racji wykonywanego zawodu - w końcu jako stomatolog ma ciągły kontakt z ludźmi. Nie jest tak chłodny, jak Twój Granger i wydaje mi się, że ma cieplejsze kontakty z córką. Jestem zdania, że jest raczej liberałem z malutkimi konserwatywnymi naleciałościami (i nie chodzi mi tutaj o jego poglądy polityczne wink2.gif) - bo przecież bez większych oporów akceptuje świat czarodziejski. To tyle.
QUOTE
Takiego podejścia nie pochwalam, a jestem w stanie taką sytuację sobie wyobrazić,

Tzn. mojego czy innych forumowiczów?

Pozdrawiam,
Id
Hito
Idril>>ok. Aczkolwiek ja sam nie odbieram Horacego jako osoby nietowarzyszkiej czy zamkniętej w sobie. Do tej pory miał pecha i jego rola w większości zaistniała po wiadomym incydencie. Chyba się zgodzisz, że pan Granger miał pełne prawo być chłodny w stosunku do naszej parki po tym, czego się dowiedział? Przecież nie mógł poklepać ich po głowie i powiedzieć, że dobrze zrobili.
Dlatego, do tej pory, Horacy nie był zbyt kontaktowy, jeśli chodzi o swoją córkę. Co nie znaczyło, że ich relacje w ogóle i zawsze są takie - w następnym parcie sama Hermiona o tym wspomni.

QUOTE
Tzn. mojego czy innych forumowiczów?


Aż się dziwię, że musisz zapytać.
Oczywiście, że innych forumowiczów. Najeżdżanie kogoś za skrytykowanie (na poziomie, zaznaczmy) czyjegoś dziełka jest bezsensowne i nieprzemyślane. Tej kwestii nawet nie ma co roztrząsać - wiadomo, po czyjej stronie lezy tu racja i kogo nie popieram.

Aha - jutro powinnaś dostać kolejny fragment tekstu, nad którym będziesz mogła się poznęcać. Jednakże z góry przepraszam - Horacy w nim nie wystąpi smile.gif
em
Powiedzmy Hito, że zachowam tę opinię na okazję mojej recki :-) I nie martw się - to, że nie piszę, nie znaczy, że nie czytam. A skoro na OLiJP kazali mi nawijać o autorze, którego nie znałam, z epoki, o której nic nie wiem, przedstawicielu nurtu, na temat którego mogłam tylko teoretyzować i NIE wywalili mnie za drzwi po pierwszym zdaniu, to myślę, że z tą recenzją sobie poradzę wink2.gif biggrin.gif
Idril Celebrindal
QUOTE
Idril>>ok. Aczkolwiek ja sam nie odbieram Horacego jako osoby nietowarzyszkiej czy zamkniętej w sobie. Do tej pory miał pecha i jego rola w większości zaistniała po wiadomym incydencie. Chyba się zgodzisz, że pan Granger miał pełne prawo być chłodny w stosunku do naszej parki po tym, czego się dowiedział? Przecież nie mógł poklepać ich po głowie i powiedzieć, że dobrze zrobili.

Zgadzam się. Jednakże ja (zakładając, że pisałabym taką scenę i zgodnie z moim widzeniem Grangera) napisałabym o ataku szału, wściekaniu się itp. Bo generalnie rzecz biorąc tak się zachowują ojcowie córeczek, kiedy na horyzoncie ledwo pojawia się jakiś osobnik płci męskiej, nie mówiąc już o opisanej sytuacji. Coś o tym wiem, uwierz mi na słowo. Bo to właśnie sangwinicy (a tak widzę pana Granger) zachowują się w ten sposób. Broń, Merlinie, przed głaskaniem po główkach. Zachowali się jak para nieodpowiedzialnych smarkaczy.
QUOTE
Aż się dziwię, że musisz zapytać.
Oczywiście, że innych forumowiczów. Najeżdżanie kogoś za skrytykowanie (na poziomie, zaznaczmy) czyjegoś dziełka jest bezsensowne i nieprzemyślane. Tej kwestii nawet nie ma co roztrząsać - wiadomo, po czyjej stronie lezy tu racja i kogo nie popieram.

Taką właśnie cichą nadzieję miałam wink2.gif.
QUOTE
Aha - jutro powinnaś dostać kolejny fragment tekstu, nad którym będziesz mogła się poznęcać. Jednakże z góry przepraszam - Horacego w nim nie wystąpi

Nic to... Przynajmniej, jak uważa Tomak, się nie "pokłócimy". Tak bardzo... wink2.gif
Hito
Emotka>>wierzę w Ciebie, podołasz. Konkludując, muszę uzbroić się w cierpliwość i czekać na ostateczną recenzję.
QUOTE
[btw, literówka w ostatnim zdaniu posta powyżej, Hito wink2.gif ]

sad.gif
Poprawione. To już nawet nie literówka, tylko niezauważona zmiana ciągu myśli. Wychodzi na to, że przydałaby mi się beta sprawdzjąca moje wszystkie posty *wali głową w biurko*
wink2.gif

Idril Celebrindal

QUOTE
Jednakże ja (zakładając, że pisałabym taką scenę i zgodnie z moim widzeniem Grangera) napisałabym o ataku szału, wściekaniu się itp. Bo generalnie rzecz biorąc tak się zachowują ojcowie córeczek, kiedy na horyzoncie ledwo pojawia się jakiś osobnik płci męskiej, nie mówiąc już o opisanej sytuacji. Coś o tym wiem, uwierz mi na słowo. Bo to właśnie sangwinicy (a tak widzę pana Granger) zachowują się w ten sposób.

Skoro coś o tym wiesz, pozostaje mi się zgodzić. Aczkolwiek wydaje mi się, że wściekanie pasuje bardziej do choleryków, choć... sangwinicy byli zaraz za nimi. Niestety (dla Ciebie), wściekanie się Horacego jakoś nie lezy w mojej wizji jego osoby. Nie wiemy, jaka była jego reakcja w momencie odkrycia prawdy (kto wie, może zdenerwował się przy Hermionie?), a tylko to, że gdy Harry przyszedł, był spokojny. Tu chciałem pokazać, że nie trzeba dostawać ataku szału, by dotrzeć do zakutych głów młodzieniaszków.
Ale nie przeczę - mój pogląd na tę sprawę może i jest nierealistyczny.

QUOTE
Nic to... Przynajmniej, jak uważa Tomak, się nie "pokłócimy". Tak bardzo... wink2.gif 

No, kto wie, jeśli po cichu wyznajesz Hr/R i H/G, strasznie może mi się dostać po następnym parcie, a to tylko jedna z możliwych tego przyczyn wink2.gif
Aha:
Tomak>>kto tu się kłóci? Na pewno nie ja i Idril.
Idril Celebrindal
QUOTE
Skoro coś o tym wiesz, pozostaje mi się zgodzić. Aczkolwiek wydaje mi się, że wściekanie pasuje bardziej do choleryków, choć... sangwinicy byli zaraz za nimi. Niestety (dla Ciebie), wściekanie się Horacego jakoś nie lezy w mojej wizji jego osoby. Nie wiemy, jaka była jego reakcja w momencie odkrycia prawdy (kto wie, może zdenerwował się przy Hermionie?), a tylko to, że gdy Harry przyszedł, był spokojny. Tu chciałem pokazać, że nie trzeba dostawać ataku szału, by dotrzeć do zakutych głów młodzieniaszków.
Ale nie przeczę - mój pogląd na tę sprawę może i jest nierealistyczny.

Z doświadczenia wiem, że jak ojciec wpieniony, to mu tak szybko nie przechodzi. Ale OK, bo nam znowu wychodzi kwestia nieszczęsnego pana Granger, a tę uważam za zamkniętą.
QUOTE
No, kto wie, jeśli po cichu wyznajesz Hr/R i H/G, strasznie może mi się dostać po następnym parcie, a to tylko jedna z możliwych tego przyczyn

Daleka jestem od wyznawania czegokolwiek w tej materii wink2.gif
QUOTE
Tomak>>kto tu się kłóci? Na pewno nie ja i Idril.

No właśnie... Też mnie ta kwestia nurtuje i zgoła spać nie daje wink2.gif
Hito
Oto kolejny part, jeden z ostatnich. Spodziewam się, że po nim zaleje mnie fala krytyki smile.gif
Aha, jeśli się nie mylę, do najdłuższa część fica, jak do tej pory (a możliwe, że najdłuższa w ogóle)




Dobre, zaczynam spędzać więcej czasu w jej pokoju niż w swoim.
Harry patrzył na Hermionę, która starała się odkleić ostatnie żukony od dna wielkiego słoja. Czekająca Hedwiga co rusz ponaglała ją pohukiwaniem i niecierpliwym trzepotaniem śnieżnobiałych skrzydeł.
- Widzisz, Hedwigo, piąty dzień, a ty już opróżniłaś cały słój. I co teraz będziesz jadła?
Sowa spojrzała na niego tylko przelotnie. Gdyby mogła, pewnie wzruszyłaby ramionami.
- Żarłok – skarcił ją Harry, po czym podszedł do Hermiony bliżej, by zaoferować jej pomoc w uporaniu się z zadaniem wydobycia końcówki żukonów.
- Nie trzeba – rzuciła. – No, chodź tu...
Jak na zawołanie coś mlasnęło. Czarne stworzenie oderwało się z siłą na tyle dużą od szklanego dna, że Hermiona upadłaby na plecy, gdyby Harry w porę jej nie złapał.
- Dzięki. – Dziewczyna spojrzała zdegustowana na żukona znajdującego się w jej dłoni. – To się jeszcze nadaje do jedzenia?
- Jej zapytaj.
Odpowiedź Hedwigi była jednoznaczna, głód w jej oczach dawał do zrozumienia, iż zaryzykuje ewentualną niestrawność.
- Masz.
Hermiona rzuciła martwego żukona w kierunku sowy, która bez problemu złapała go dziobem.
- Wiesz co, Hedwigo? Resztę sama sobie wydobądź – zaproponowała dziewczyna, podbródkiem wskazując na słój. Sowa niechętnie przeniosła się na krawędź naczynia i z nieufnością popatrzyła do środka.
Hermiona tymczasem nie mogła nie zauważyć, że mimo, iż stoi o własnych siłach, prawa ręka Harry'ego wciąż oplatała jej talię. Czuła jego gorący oddech przy uchu.
- Wiesz, nieźle się wystraszyłem przy stole.
- Czego?
- Że chcesz wrócić do Hogwartu, teraz.
Hermiona okręciła głowę tak mocno, jak pozwalały jej kręgi szyjne, w kierunku twarzy przyjaciela.
- Daj spokój, Harry. Przecież dobrze wiesz, że cię nie opuszczę. Ile razy już to mówiłam? Nie zachowuj się w sposób nielogiczny.
- Wiem, że to było głupie uczucie – przyznał Harry. – Niestety, mój zdrowy rozsądek nie dorównuje twojemu.
- Wcale nie takie głupie, jeśli wziąć pod uwagę przyczynę jego powstania. - Hermiona uśmiechnęła się zarówno do Harry’ego, jak i do swoich myśli. - To wiele dla mnie znaczy.
- Domyślam się.
Harry doznał ambiwalentnych uczuć. Z jednej strony chciał pocałować Hermionę w kark, choć z pewnością jej włosy stanowiłyby nielichą przeszkodę, ale z drugiej... coś go krępowało.
Pomimo tego, że południe dnia piątego stanowiło kres jego rozważań. Rozpoznał stan swojego serca i osobę, która już na dobre w nim zagościła. Nie miał zamiaru kłócić się ze swoimi uczuciami, zresztą, był z nich całkowicie zadowolony.
A może barierą był fakt, iż jeszcze ich na głos nie wypowiedział? Nie postawił kropki nad i?
Właściwie, to na co czekał?
Zanim Harry zdążył cokolwiek uczynić, Hermiona wyswobodziła się z jego uścisku. Odeszła o krok i obróciła się do Pottera przodem.
- Chcę ci powiedzieć, Harry, że mogłeś mi wcześnie powiedzieć o Zgredku.
- Jesteś zła? – spytał chłopak, momentalnie notując spadek humoru.
- Zła? Nie. – Hermiona pokręciła głową. – Jestem raczej zawiedziona. Trzy lata szycia i ile dobrego to przyniosło? Tylko przysporzyłam Zgredkowi kłopotów. Okazało się, że Ron miał rację...
No tak. Ron.
Harry uświadomił sobie, co nie dawało mu spokoju. O co musi spytać.
- ... A ja brnęłam po kolana w swojej iluzji czynienia dobra. Szkoda. Żałuję, że skrzaty nie chcą mojej pomocy. Wątpię też, by udało mi się zmienić ich naturę rozmowami i przekonywaniem.
- Dotknęło cię to wszystko.
- Traktuję to jako osobistą porażkę. – Hermiona uśmiechnęła się dzielnie. – Wiesz, pewnie gdybyś mi wcześnie to powiedział, nie usłuchałabym cię i dalej robiła te czapeczki. Stało się, co się miało stać.
Harry zauważył, że wątek o skrzatach właśnie został zamknięty. Postanowił skorzystać z okazji, choć nerwy nie ułatwiały mu podjęcia nowego tematu.
- Hermiono, muszę cię o coś spytać. To może dziwnie zabrzmi, ale...
- Pytaj.
- Co... co cię łączy z Ronem?
Harry spodziewał się różnych reakcji, tych niekorzystnych także, ale z pewnością niezrozumienie nie było jedną z nich.
- O co ci chodzi? – zapytała dziewczyna, marszcząc brwi. Zanim Harry zdążył odpowiedzieć, mina Hermiony zmieniła się. – Ach, o to...
Zachichotała.
- To naprawdę nie twoje zmartwienie, Harry.
- Ale...
- Poczekaj, wyjaśnię ci to. Mój błąd, że nie zrobiłam tego wcześniej; chyba nie zaprzątało to mojej głowy w wystarczającym stopniu. Ale nie spodziewaj się jakiegoś objawienia czy pokrętnego tłumaczenia. – Hermiona ponownie zachichotała. Harry nie miał pojęcia, co ją bawi w jego pytaniu. – Ron jest moim dobrym przyjacielem.
- No tak, ale... – Po chwili do Harry’ego doszedł sens słów Hermiony. – Dobrym przyjacielem?
- A czego się spodziewałeś?
- No... – odparł powoli Harry, nie wiedząc, co powiedzieć. Uznał, że spróbuje od innej strony. – Przecież Ron wyraźnie ci się podobał przez ostatni rok.
Hermiona spoważniała. Beztroski uśmiech zniknął z jej twarzy. Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersiach i odwróciła się od Harry’ego w kierunku otwartego jak zwykle okna, i zaczęła iść w jego kierunku.
- To nie było do końca tak. – Jej głos był cichy i spokojny. – Widzisz, najprościej rzecz ujmując, wszystko ma swoje granice. Moja... cierpliwość również. Nie udało mi się zwrócić twojej uwagi na mnie przez parę lat, zawsze miałeś inną dziewczynę na oku. Lepszą od swojej najlepszej przyjaciółki.
Harry poczuł, jak coś mocno ściska go w piersiach, a żołądek próbuje skurczyć się do rozmiarów ziarnka piasku. Słowa Hermiony były niczym cios w twarz.
Ponieważ były prawdziwe.
- Twoje szczęście było dla mnie najważniejsze, zatem próbowałam w miarę moich możliwości pomóc ci w zawiązywaniu znajomości z Cho, a potem Ginny – ciągnęła Hermiona, nie patrząc na Harry’ego, tylko na panoramę za oknem. Jednak Potter miał wrażenie, że jego przyjaciółka obserwuje świat wspomnień i myśli. – Uważałam, że nie potrafię do końca maskować swoich uczuć, jednak ty... nigdy niczego nie zauważyłeś. Nigdy nie patrzyłeś tymi swoimi pięknymi, zielonymi oczami w bok, na mnie, tylko zawsze przed siebie, na równie piękne, przebojowe dziewczyny.
Harry nie mógł otworzyć ust, by przerwać tę przemowę, pełną dawnej boleści, choć bardzo tego chciał. Czuł się jak winny zbrodniarz przed sądem, który nie ma nic na swoją obronę.
Potter przypomniał sobie nagle kilka rzeczy.
Hermionę pytającą go o pocałunek z Cho, jej reakcje i ton głosu wtedy.
Chang i Kruma, podejrzewających, że z Hermioną łączą ich stosunki bardziej zażyłe niż przyjaźń.
Artykuły Rity Skeeter i jego własne wypieranie się, obrona przed insynuacjami, że jest chłopakiem Hermiony.
Ginny mówiącą mu, że tylko dzięki radzie Hermiony udało jej się pokazać swoje uczucia do niego.
- Szło ci nieźle z Cho, ale ona sama się zdyskwalifikowała, pamięć o Cedriku była wtedy zbyt mocna dla niej. A twoja fascynacja Ginny była widoczna na kilometr, nie mogłeś spuścić z niej oczu, choć oczywiście myślałeś, że nikt tego nie widzi.
- Ale przecież... Promieniałaś radością, gdy całowałem się z Ginny w pokoju wspólnym!
- Harry, już ci to mówiłam – przypomniała mu Hermiona, na chwilę kierując na niego swoje oczy. – Twoje szczęście było dla mnie najważniejsze. Jest i będzie. A czy nie byłeś zadowolony z uczucia Ginny? Czy nie chciałeś się jej podobać? I tak wszyscy byli szczęśliwi.
- Nie – zaprzeczył Harry, mając w pamięci scenę pocałunku z rudowłosą Ginny. Tak, Hermiona uśmiechała się... ale dlaczego siedziała wtedy w fotelu przy kominku, sama, z dala od reszty? Harry nie mógł sobie przypomnieć, ile czasu trwał uśmiech Hermiony, gdyż szybko została zasłonięta przez masę podekscytowanych Gryfonów. – Ty nie byłaś szczęśliwa. Nie naprawdę.
- Nie naprawdę – powtórzyła cicho Hermiona, po czym kiwnęła głową. – Wróćmy do Rona. Oboje wiemy, że Ron czuł coś do mnie, starał się to okazywać, chociaż czasami objawiało się to w dziwny sposób. – Dziewczyna zacisnęła wargi, przypominając sobie wewnętrzny ból, gdy zobaczyła go całującego Lavender Brown. Jakże podle, brzydko i bez wartości się wtedy poczuła. Wszyscy deptali jej uczucia jak zwykły trawnik. – Nie wiem sama, co chciałam osiągnąć, zapraszając Rona na przyjęcia bożonarodzeniowe profesora Slughorna i sugerując mu tym samym bliższy związek. Może po prostu chciałam poczuć się doceniona, kochana?
Pytanie Hermiony zawisło w powietrzu, a jego ciężar zdawał się wgniatać w podłogę Harry’ego, który zaczynał dochodzić do wniosku, że nie zasługuje na miłość Hermiony. I że jest głupszy, niż mu się kiedykolwiek wydawało.
- Hermiono...
- Poczekaj. Pozwól mi skończyć. Niech wszystko będzie jasne między nami, Harry.
Potter kiwnął głową.
- Stara miłość nie rdzewieje, jak mawiają – podjęła Hermiona. – Zrozumiałam któregoś dnia, że to nie ma sensu. Oszukiwałabym siebie i Rona, krzywdząc nas oboje. Dlatego, gdy Ron przebywał w skrzydle szpitalnym, po tym zatruciu, przyszłam do niego. Porozmawialiśmy wtedy na osobności. Powiedziałam mu, że najlepiej dla nas będzie, jeśli zostaniemy na przyjacielskiej stopie. Że, niestety, nie mogę odwzajemnić w pełni jego uczucia. Przyjął to lepiej, niż się spodziewałam. Bałam się, że może to popsuć przyjaźń między nim a tobą, ale nic takiego się nie stało, na szczęście. Zasugerowałam mu też wtedy, że nie pasujemy do siebie na tyle, by stworzyć dobrą parę, i że jest dziewczyna, która spełnia ten wymóg.
- Rozumiem... Zaraz, to byłaś ty! Znowu bawiłaś się w swatkę!
- Wcale nie – odparła Hermiona, uśmiechając się lekko. – To nie działa w ten sposób, Harry. Myślisz, że jak powiem Ronowi ,,Luna to fajna dziewczyna, lubi cię, no i pasujecie do siebie’’, to on się w niej zakocha? To była tylko drobna wskazówka.
- Drobna wskazówka, jasne. Cały drogowskaz.
- Przynajmniej czytelny.
Harry uświadomił sobie, jak wielką czuję ulgę. Zrozumiał także, dlaczego Hermiona nie widziała problemu w wyjawieniu Ronowi, co zaszło między nią a nim samym. Ron nie byłby wcale zaskoczony!
- Świetnie kojarzysz pary, wiesz o tym?
- Aż za dobrze. Dlatego teraz ja mam pytanie – rzekła Hermiona, patrząc już prosto w oczy Harry’emu i podchodząc do niego bliżej. – Co z Ginny? Czy jest tak, jak myślę?
- Czyli jak? – zapytał chłopak, zaciekawiony, co Hermiona wie o jego bieżącym stanie uczuć w stosunku do najmłodszej członkini rodu Weasleyów.
- Obserwowałam wasze rozstanie na pogrzebie dyrektora. Dość... gładko wam poszło.
- Nie można zaprzeczyć. – Harry potarł dłonią czoło. – Sam się zdziwiłem, że Ginny tak łatwo pogodziła się z tym, że chcę ją zostawić. Bałem się, że będzie chciała za wszelką cenę razem ze mną szukać Horcruxów, tak jak nie dała się przekonać, by nie leciała z nami do Ministerstwa rok temu.
- Chciałeś ją w ten sposób ochronić?
- Tak. Chociaż, nie. Teraz widzę, że to nie był prawdziwy powód. Gdyby takim był, to przecież nie pozwoliłbym i wam, tobie i Ronowi, towarzyszyć mi. Nie protestowałem przeciw temu zbytnio, co?
- Nie protestowałeś zbytnio, prawda. No i zgodziłeś się do mnie przyjechać, odłożyć wizytę w Norze.
- Więc to był test, tak?
- Nie! – zaprzeczyła szybko i głośno Hermiona. Jej policzki zmieniły odcień. – Ja tylko chciałam, byś odpoczął tutaj, z Ginny...
- To było tylko tak przy okazji? – zadrwił Harry, nie mając jednak na celu urazić Hermiony w żaden sposób. – Jasne. Powiem ci tak. Twój plan się powiódł.
- Jaki plan?
- Ohoho, tylko nie udawaj teraz niewiniątka. Od samego początku próbowałaś rozkochać mnie w sobie.
- Wcale nie! – zaprzeczyła ponownie Hermiona, czerwieniąc się dokumentnie. – Ja...
- Nie? A od kiedy to używasz perfum, tak silnych, że nawet kąpiel w jeziorze nie zmyła ich zapachu?
- Wcale nie były silne. Użyłam magii, by utrwalić ich woń.
- Aha. O tym nie pomyślałem. Ale to nieważne. Dlaczego ich użyłaś?
Harry zorientował się poniewczasie, że to pytanie, biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich się znajdowali, musiało głupio zabrzmieć. Sam nie wiedział, dlaczego zadaje bezcelowe pytania, bo inaczej nazwać ich nie mógł. Przecież dobrze wiedział, z jakiego powodu Hermiona użyła perfum czy nosiła jego ulubioną, czarną koszulkę.
Może próbował pociągnąć Hermionę za język? Starał się, by powiedziała wprost o swoich uczuciach?
Nigdy nie usłyszał słów ,,kocham cię’’. Czyżby tak bardzo ich pragnął?
A sam jeszcze nie dał do zrozumienia Hermionie, a na pewno nie bezpośrednio, co do niej czuje. Postawa godna naśladowania, doprawdy.
- Obawiałam się, że bez podobnych gestów nie spojrzysz na mnie, jak na... kobietę – szepnęła zawstydzona Hermiona, wbijając wzrok w podłogę i nie ważąc się dodać ,,atrakcyjną’’. Nie miała złudzeń – zapewne jej wygląd przy Ginny czy Cho pozostawiał w męskich oczach wiele do życzenia.
Au. No i mam swoją odpowiedź. Głupek.
- Hmm... Chyba muszę cię przeprosić. Wiele razy zachowywałem się jak tępak.
Teraz też jest nie lepiej. Szlag by.
Harry uznał także, że atmosfera była odpowiednia, by jeszcze raz subiektywnie ocenić urodę ukochanej. Zignorował kolejkę górską, w jaką bawiły się jego wnętrzności, i zebrał się na odwagę.
Złapał delikatnie podbródek Hermiony i uniósł go tak, by spojrzała mu w oczy.
- Wiesz, że jesteś śliczna?
Harry przez chwilę bał się, że dziewczyna się zapali. Próbowała cofnąć się i znowu uciec wzrokiem w dół, ale Harry nie pozwolił jej na to. Postąpił krok do przodu i objął mocno Hermionę, z postanowieniem w duchu, że nie puści jej, póki naprawdę wszystko nie będzie jasne między nimi.
Opuścił głowę. Zetknął się czołem z Hermioną.
- Naprawdę tak uważasz? – spytała cichutko dziewczyna, jakby nie mogła w to uwierzyć.
- Naprawdę. Jesteś piękna, we wszelkich możliwych aspektach – powiedział czule Harry, nie mając na myśli tylko jej ciała.
- Dziękuję.
- Wiesz, nie ma za co... Hej, nie płacz!
- Przepraszam – chlipnęła Hermiona, ze wszystkich sił starając się powstrzymać łzy. Łzy szczęścia.
Harry tymczasem nie potrafił pomieścić sobie w głowie, jak kiedykolwiek mógł chcieć tulić inną kobietę niż Hermionę. Długą drogę musiał przejść, by sobie to uświadomić.
Zdawał sobie sprawę także z tego, że to jeszcze sprawy nie załatwiło. Wciąż nie wypowiedział dwóch magicznych słów.
- Nie kochasz Ginny?
- Nie – odparł Harry, przekonany, że mówi prawdę. – Nie kocham jej. To tak samo jak z tobą i Ronem. Jesteśmy przyjaciółmi. I tylko tyle – dodał, zastanawiając się jednocześnie, jak Ginny zareaguje na wieść, że on darzy uczuciem jej najlepszą przyjaciółkę, która wcześniej bardzo starała się im pomóc w zacieśnieniu więzi.
Cóż za ironia.
- Mówiłaś, że twoja cierpliwość ma granice. To znaczy... od kiedy ty... próbowałaś zwrócić na siebie moją uwagę?
Harry dostrzegł ogniki w oczach Hermiony. Odrobinę niepewności, ale i nadzieję.
- Pytasz, od kiedy jestem w tobie zakochana, tak? Od dawna, Harry, od dawna.
- ... Ach tak. Czyli dzisiaj, przy śniadaniu...
- Przyznaję się bez bicia, mój drogi. Chciałam przekonać się, jakie jest twoje zdanie na temat naszych uczuć, pociągnąć cię za język, gdyż nie wydawałeś się skory do podzielenia się nim ze mną. Dużo od ciebie nie wyciągnęłam. – Hermiona uśmiechnęła się, przytulając się silniej do Harry’ego. Jej głos dobiegał do uszu chłopak stłumiony. – Mogłeś dzisiaj odnieść wrażenie, że szybko przeszłam do porządku dziennego nad naszą wspólnie spędzoną nocą, ale prawda wygląda inaczej. Nawet nie wiesz, jak przez chwilę się bałam, że... popełniłam błąd, poddając się swoim pragnieniom. Ale bałam się zaledwie moment. Wiem, że...
Teraz albo nigdy, do licha.
- Hermiono. – Harry szybko wbił się w mowę dziewczyny.
- Tak?
- Ja... kocham cię.
Nagle wszystkie nieprzyjemne doznania zniknęły. Harry poczuł absolutny spokój. Jego serce zerwało pęta i zaczęło bić żwawiej, radośniej i cieplej.
Wystarczyło wypowiedzieć tylko dwa słowa, bardziej jednak magiczne od jakiegokolwiek zaklęcia. Tylko dwa słowa, a uczucie spełnienia było wszechogarniające.
Jakimże głupcem był! Tak długo czekać i kazać swojej ukochanej tracić wiarę, cierpieć. Gdzie ja miałem oczy?
Hermiona podczas objawienia w umyśle Harry’ego odsunęła się od niego trochę, uśmiechając się coraz szerzej, aż błysnęły jej zęby. Łzy szczęścia zakręciły się w jej oczach, aczkolwiek nie popłynęły po policzkach.
- Ileż ja na to czekałam – szepnęła, jakby do siebie. Ujęła twarz swojego ukochanego w dłonie i zbliżyła się do niej, aż ich nosy dotknęły się. – Ja też cię kocham, mój ty wybrańcu.
Hedwiga łypnęła okiem na całującą się parę, zaciekawiona. Martwy żukon wystawał z jej dzioba. Sowa zatrzepotała skrzydłami, łapiąc równowagę, by nie spaść z krawędzi słoja.
Krzywołap okazał mniejsze zainteresowanie faktem, iż jego pani najwyraźniej starała się scalić w jedno z Potterem. Ziewnął przeciągle, poprawił swoją pozycję i wrócił do tego, co lubił najbardziej – leżenia na łóżku z jednoczesnym mruczeniem.
Minęło relatywnie dużo czasu, zanim usta Harry’ego i Hermiony rozdzieliły się. Chłopak był jednak pewien, że ten pocałunek trwał dłużej od tego sprzed kilku miesięcy. I był, nie ukrywając, po prostu lepszy. Bez potwora wyjącego w piersi.
- Wygląda na to – mruknął Harry, ciągle pogrążony w oparach przyjemności – że Cho, Krum i twoi rodzice mieli lepsze oczy ode mnie.
- Zaraz, po kolei. Co łączy Wiktora i moich rodziców? – zainteresowała się Hermiona z pewną nutą niezadowolenia w głosie, wywołanego odejściem pocałunku z Harrym do przeszłości.
- Najpierw ja zadam pytanie. Pomylę się, jeśli stwierdzę, że twoi rodzice już pod domem Dursleyów uważali mnie za twojego chłopaka?
- Nie wiem. Nigdy im nie mówiłam o swoich uczuciach do ciebie.
- Nie bezpośrednio. – Harry wyszczerzył zęby łobuzersko. – Wyciągnęli wnioski z faktu, że stale o mnie z nimi rozmawiałaś.
- Mama przesadziła wtedy – zaprotestowała słabo dziewczyna, okazując drobne zawstydzenie.
- Wiesz, jakoś w to wątpię. Szczególnie, że Krum miał ten sam problem.
- Jak to?
- Przed trzecim zadaniem Turnieju Trójmagicznego wziął mnie na stronę i domagał się odpowiedzi na pytanie ,,Co cię łączy z Hermio-niną?’’, czy coś.
- Naprawdę? – Kąciki ust Hermiony zadrgały.
- Tak. No i właśnie podniósł przeciwko mnie zarzut, że mówisz o mnie bardzo często. Słuchaj... Ty naprawdę na randkach z nim mówiłaś o mnie?
- Czasem.
- Czasem? Aha, to ja już wiem, dlaczego chciał cię zaprosić do Bułgarii już po niecałym roku znajomości. Poczuł, że nie ma ze mną szans inaczej.
- Tylko nie popadaj w samozachwyt. – Hermiona spojrzała na Harry’ego z ukosa. – Musisz wiedzieć o Wiktorze jeszcze dwie rzeczy. Raz, to dzięki niemu zrozumiałam, co naprawdę do ciebie czuję. Dwa, od jakiegoś czasu starał mi się pomóc cię... zdobyć.
Cisza.
- Co?
- Listy, Harry. Jak myślisz, dlaczego zawsze ukrywałam je przed tobą i Ronem? Potrzebowałam męskiej porady sercowej, że tak powiem. Wiktor okazał się dobrym przyjacielem. Opisywał mi różne... no, techniki uwodzenia. – Hermiona zaczerwieniła się tym razem zdecydowanie zauważalnie. – Raczej z nich nie korzystałam, sam wiesz dlaczego. Ale nie powiem, żeby cała nauka poszła w las.
- ... Aha. Chyba jestem jego dłużnikiem.
- Zawsze możesz napisać do niego list dziękczynny.
- No – mruknął Harry, przekonany w duchu, że tak właśnie kiedyś zrobi. Krumowi należały się słowa uznania i podziękowań. – Pewnie. Aha, właśnie sobie coś przypomniałem. Przepraszam za sugestię, jakobym lubił bardziej Cho od ciebie. Wiesz, na piątym roku, kiedy...
- Pamiętam – rzekła Hermiona, kładąc wskazujący palec na wargach Harry’ego. – Wybaczam ci. Byłeś wtedy zauroczony Cho. Powiedziałeś prawdę, która teraz jest już, jak rozumiem, nieaktualna.
- Zdecydowanie nieaktualna.
Porównywać Hermionę i Cho... Harry niemal się nie zakrztusił tą myślą.
Jego ukochana uniosła jego lewą rękę.
- Odkryłeś wskazówkę ukrytą w zegarku?
- ? Chyba... nie.
- A wiesz chociaż, na jakiej zasadzie działa?
- Też chyba nie – odparł Harry, mając paskudne przekonanie, że nie przedstawia swoich zdolności umysłowych w najlepszym świetle.
- Ten zegarek sprzęga się z twoimi potrzebami. Oczywiście, nie jest potężnym artefaktem magicznym, nie wyczaruje ci góry złota ani nie zabije smoka. – Hermiona mrugnęła do Harry’ego. – Jednak pewne drobnostki... Wskazówka, o której mówiłam. Pomyśl, kogo naprawdę kochasz. Nie myśl o mnie, o nikim konkretnym, po prostu rozważaj tę kwestię. I naciśnij ten przycisk z boku. A potem patrz na tarczę.
Harry zastosował się do instrukcji dziewczyny. Ze wszystkich sił starał się myśleć abstrakcyjnie, nie o Hermionie. Kogo kocham, kogo kocham... Potter szybko wcisnął przycisk.
Na tarczy zegarka na ułamek sekundy pojawiło się narysowane oblicze Hermiony.
- Oklumencja? – zdziwił się Harry. Przedmioty również mogą zaglądać w umysł?
- W ograniczonym zakresie. Udzieli ci pomocy nie przekraczającej jego możliwości, a skoro to tylko zegarek, cudów się nie spodziewaj.
- A dlaczego tak krótko...?
- To miała być tylko wskazówka. Moja twarz musiała być widoczna tylko na mgnienie oka, żebyś mógł dojść do wniosku, że tylko ci się zdawało. Ale w takim wypadku może zacząłbyś się zastanawiać, dlaczego akurat takie przywidzenie ci się zdarzyło.
- Aha. Drogowskaz.
- Harry.
Chłopak w ramach rekompensaty za niewinne droczenie się pochylił się i pocałował Hermionę. Ich usta nie złączyły się na długo, przynajmniej w porównaniu do poprzedniego pocałunku.
- Czy już wiesz, kiedy chcesz oznajmić Ronowi i Ginny, co między nami zaszło?
Harry myślał nad tym pytaniem tylko chwilkę.
- Nie będziemy tego kryć, gdy dotrzemy do Nory, prawda? Ron od razu zrozumie. A Ginny... Z Ginny będę musiał porozmawiać, wyjaśnić jej to.
- To nie będzie łatwe.
- Wiem. Ale i tak łatwiejsze niż pokonanie Voldemorta. Muszę się szkolić w pokonywaniu trudności.
- Harry, to nie są żarty. Obiecaj mi, że wszystko wyjaśnisz Ginny w odpowiedni sposób.
- Obiecuję, oczywiście. Ginny była jednak moją dziewczyną przez pewien czas, czułem coś do niej. Zasługuje na szczerość.
- Czułeś coś, ale już nie czujesz?
- A ty coś taka podejrzliwa?
- Ja... nie chcę, by kiedyś, kiedykolwiek, zostawił mnie dla innej. Nie teraz, gdy...
- Nigdy.

Gorąca woda oblewała Hermionę niemal ze wszystkich stron.
Dziewczyna leżała w wannie z głową opartą na jej krawędzi. Wpatrywała się w sufit i rozmyślała nad przebiegiem dnia, dokonując jego bilansu.
Oczywiście, nie przychodziło to Hermionie z łatwością. Wyznanie miłości Harry’ego ciągle jej w tym przeszkadzało. Nie mogła także nic poradzić na uśmiech, który gościł na jej twarzy.
Ranek nie był najlepszym okresem. Zaczął się od czułego spojrzenia na śpiącą miłość jej życia, niestety, dalej sprawy nie wyglądały już tak różowo. Hermiona dobrze pamiętała swoje wątpliwości dotyczące dość niespodziewanego, nawet dla niej, seksu z Harrym. Nie planowała go. Owszem, obustronne deklaracje miłości znajdowały się w jej zamierzeniach, ale miały mieć one charakter werbalny, a nie fizyczny.
Wątpliwości zostały jednak przez Hermionę szybko zwalczone. Harry zaczynał zdawać sobie sprawę ze swoich uczuć, czego dowodziła jego próba pocałunku podczas pikniku nad jeziorem. Dla Harry’ego kwestią dnia lub dwóch byłoby wyznanie swoich uczuć. Hermiona jadła ciasto z dyni, czując motyle w brzuchu – była już tak blisko.
Panna Granger uznała, że zatem, tak właściwie, seks tylko przyspieszył nieodwołalne. A przecież nie był aktem czystego pożądania. Do jego zainicjowania pchnęły Hermionę instynkty, tak, ale instynkty owe miały swoje podstawy w miłości.
Po prostu chciałam być jak najbliżej z człowiekiem, którego kocham, pomyślała Hermiona. Chyba nie ma w tym nic złego, prawda?
Piana, unosząca się na powierzchni wanny, skwierczała cicho. W łazience unosił się zapach lawendy, toteż dziewczyna odetchnęła z przyjemnością.
Potem jednak, zataczając koła w kuchni, Hermiona przeżyła kilka momentów czystej grozy. Rozmyślając nad wydarzeniami ostatniej nocy nagle została uderzona myślą. Nieprzyjemną myślą, która nie pozostawiała wątpliwości. Instynkty mające podstawy w miłości zapomniały o antykoncepcji. Dziewczyna uspokoiła się dość szybko, jako że prawdopodobieństwo zajścia w ciążę było małe. Jednak pewien niepokój pozostał, a reakcja Harry’ego wcale go nie zmniejszyła. Na szczęście, im dalej, tym lepiej ta kwestia się przedstawiała. Choć i tak, do tej pory, nie mogła uwierzyć, że wczoraj wieczorem kompletnie nie przywiązała wagi do zabezpieczenia się.
Najgorszym punktem dnia była z pewnością rozmowa z rodzicami. Ojciec nie zamierzał zostawić na niej suchej nitki. Hermiona nie czuła jednak żadnego gniewu czy żalu skierowanego na Horacego czy Jane. Nie czarowała się – jakby na sprawę nie patrzeć, seks bez zabezpieczenia w wieku siedemnastu lat był głupotą. Należała jej się ostra reprymenda ze strony surowego ojca.
Mimo niezbyt radosnych wspomnień, dziewczyna nie przestała się uśmiechać. Wiedziała bowiem, że rodzice kochali ją ponad wszystko. Horacy był wymagający, to prawda, ale Hermiona dobrze wiedziała, że gdyby tylko Harry chciał w jakiś sposób wymigać się od odpowiedzialności w przypadku ciąży, ojciec złapałby go i porozmawiał z nim na swój sposób. Gdyby dziecko się urodziło, Horacy bez namysłu zaoferowałby swojej córce wszelką pomoc, jakiej ta by potrzebowała.
Mama nawet nie potrafiła dobrze się maskować, przemknęło przez głowę Hermionie. Pani Granger starała się zachować zimny wyraz twarzy, sugerujący dezaprobatę nieodpowiedzialnych zachowań w kwestiach tak istotnych, jak seks, jednak jej oczy, pełne troski, zdradzały ją. Gdyby nie Horacy, pierwsza rzuciłaby się na córkę, by ją przytulić i zapewnić, że wszystko będzie dobrze.
Co i tak nastąpiło potem. Jane poprosiła córkę, by pomogła jej w przygotowaniu obiadu. Gdy tylko zostały same w kuchni, natychmiast padły sobie w ramiona. Wtedy również pani Granger powiedziała Hermionie, że Harry to dobry chłopak i odpowiedni dla niej partner.
Hermiona kochała swoich rodziców równie mocno, jak kochała Harry’ego. Zawsze jej imponowali, byli dla niej autorytetami. Ich wzajemna miłość do siebie fascynowała ją. Patrząc na relacje ojca i matki, Hermiona zdecydowała, że w przyszłości chciałaby żyć właśnie w takim małżeństwie, pełnym dwustronnego szacunku, zaufania, wsparcia, lojalności i miłości pełnej drobnych gestów, gotowej przetrwać nawet najgorsze próby.
Dlatego miała nadzieję na związek z Harrym.
Sam obiad nie zakończył się zbyt dobrze, lecz jej uczucie zawodu związane ze skrzatami nie mogło jej męczyć przez długi czas. Hermionę zabolała jej porażka, ale niewiele późniejsza rozmowa z Harrym, zakończona dwoma pocałunkami, wypełnionymi uczuciem, wynagrodziła jej wszystko, szczególnie, że to w niej padły dwa słowa, tak przez nią wyczekiwane i upragnione.
Swoją drogą, praca w Ministerstwie? Hermiona przez chwilę badała tę możliwość w myślach. Jakąż też pracę mogłaby tam wykonywać? Pragnęła pomagać innym, tak jak jej rodzice. Skoro skrzaty nie chciały przyjąć jej pomocnej dłoni, należałoby się skupić na czymś odmiennym.
Może, na przykład, walka o równouprawnienie czarodziei zrodzonych z mugoli? Opracowywanie nowych zaklęć, będących w stanie leczyć poszkodowanych przez czarną magię i chronić przed nią?
A może miałoby sens zostanie prawą ręką Ministra, jego głosem doradczo-konsultacyjnym przez wszelakich kwestiach?
Hermiona musiała uczciwie przyznać, że nie ma teraz głowy do rozmyślań nad własną przyszłością. Raz, że ta ściśle splatała się z tą Harry’ego, a Hermiona, pomimo złożonej przysięgi, wcale nie była taka pewna, czy uda im się wszystkim cało wyjść ze starcia z Voldemortem. Niebezpieczeństwo oscylowało na wysokich poziomach. Choćby same Horcruxy – zostały cztery, a przecież jeden wystarczył, by poważnie osłabić Dumbledore’a, który bez dwóch zdań mógł być zaliczony w poczet najpotężniejszych czarowników świata.
Dwa, słowa ,,kocham cię’’ wprawiały jej umysł w stan przyjemnego zamglenia. Przeciwdziałały próbom rozsądnego myślenia. W dodatku z miłosnym wyznaniem sprzęgło się wspomnienie ostatniej nocy.
Hermiona wiedziała, że mogło być lepiej. Jednak z drugiej strony... Same wtulanie się w ciepłe, nagie ciało Harry’ego było rozkosznym doznaniem. Sama jego tak bliska obecność sprawiała, że nie było czego żałować. Sam jego wyraz twarzy w momencie szczytowania wystarczył, by całym jej ciałem targnęły fale przyjemności, rozchodzące się od serca.
O tak, zresztą cały stosunek był rewelacyjny, to uczucie...
- Hmm?
Umysł Hermiony na sekundę wyrwał się z oparów szczęścia, ze stanu komfortowego otępienia. Wtedy dziewczyna zorientowała się, na jakich częściach ciała trzyma ręce i jakie ruchy nimi wykonuje.
Uniosła ociekające wodą dłonie w górę i przyjrzała im się nieufnie.
- Wszystko przez ciebie, Harry – mruknęła Hermiona głosem całkowicie pozbawionym wyrzutu.
Uznała, że lepiej będzie, jeśli wyjdzie z kąpieli nieco szybciej.
Jeszcze rozchlapie wodę i będzie musiała wycierać podłogę.

Harry Potter także leżał i patrzył w sufit, robił to jednak w swoim pokoju na swoim łóżku.
Jednak w przeciwieństwie do panny Granger nie myślał, nie rozważał.
Nie zastanawiał się nad przyszłością, tak bardzo przecież niepewną.
Nie zastanawiał się nad konsekwencjami wyznania swojej miłości.
Nie zastanawiał się nad przeszłością, nad drogą, która go do tego miejsca doprowadziła.
Nie zastanawiał się, co będzie dalej, za tydzień, za dzień, za godzinę nawet.
Po prostu leżał.
I był szczęśliwy.

Harry gwałtownie otworzył oczy. Obudził się, ciągle wymach..ąc prawą ręką.
Równie nagle przyszła świadomość, że siedzi na swoim łóżku, w domu państwa Granger. I że jest noc.
- Oż cholera jasna.
Harry’emu śniło się, że Hermiona urodziła nie jedno, a wiele dzieci, a on został ojcem rozbrykanej gromadki maluchów, dosłownie włażących mu na głowę, ciągle się czegoś domagających i zajmujących jego uwagę. Zaczął się od nich odpędzać, chcąc odpocząć, jednak nie mógł, dzieci było coraz więcej, przybierały coraz większe rozmiary, ich głosy były coraz głośniejsze, wdzierały się do jego głowy, nieustannie...
To był bez dwóch zdań jego najgorszy sen w życiu, wyłączając ten sprzed czterech dni.
Takie coś może naprawdę zachęcić do walki z Voldemortem.
Harry wolał nie dotykać zegarka. Nie był pewien, jak tym razem czasomierz odbierze jego podświadome potrzeby. Spojrzał na tarczę i odczytał godzinę.
Chłopak postanowił odwiedzić łazienkę. I starał się siebie przekonać, że jego decyzja nie ma nic wspólnego z przejściem koło pokoju Hermiony.
Cóż, nie było innej drogi, po prostu musiał koło nich przejść.
Harry, gdy tylko zamknął swoje drzwi, zamiast po prostu skręcić w prawo, wykonał perfekcyjny łuk. Pokonywał drogę w tempie iście ślimaczym. Wytężał maksymalnie słuch, jak gdyby spodziewał się usłyszeć i tej nocy jakieś dźwięki dochodzące z sypialnie Hermiony.
Nie przeliczył się.
Harry stanął jak wryty w momencie zarejestrowania stłumionego odgłosu dobiegającego, a jakże, zza drzwi znajdujących się po jego lewej stronie. Małymi kroczkami zbliżył się do nich.
Harry’emu wydawało się, że trafnie rozpoznał pierwszy dźwięk. Drugi utwierdził go w przekonaniu, że się nie mylił. Nic dziwnego.
Od wczoraj potrafiłby poprawnie zidentyfikować te namiętne westchnięcia na kilometr.
Wystarczyło mu kolejne pół minuty, by mógł stwierdzić, że nie ma mowy o pomyłce. Wiedział, co się działo z Hermioną. A raczej – co Hermiona robiła.
Zdawał sobie sprawę, że w takim wypadku powinien uszanować jej prywatność i natychmiast oddalić się od drzwi i skierować swoje kroki ku łazience. Tego wymagały reguły dobrego zachowania, prawda?
Harry wykonał ruch, nie w tym kierunku jednak, co trzeba. Przywarł głową do drzwi pokoju ukochanej tak mocno, że ucho niemal stopiło mu się z drewnem. Gdy usłyszał, choć cichy i niewyraźny, przyspieszony oddech Hermiony wypełniony jej rozkosznym mruczeniem, a także swoje imię wypowiedziane głosem ciężkim od przyjemności, poczuł, jak krew odpływa mu z mózgu. Była potrzebna gdzie indziej.
Harry ani nie drgnął przez kolejne kilka minut. Dopiero krótki okrzyk, po którym ucichły wszystkie dźwięki, oprócz jeszcze słyszalnej serii płytkich wdechów, przywrócił go do rzeczywistości. Harry odkleił czerwone ucho od drzwi i wyprostował się.
Patrzył przed siebie, podejmując próbę wtłoczenia trochę rozsądku do swojego umysłu, dość tendencyjnie w tej chwili nastawionego. Szeroki uśmiech wypełzł na jego usta.
Harry, starając się nie narobić hałasu, pomaszerował w stronę łazienki.
Ajihad
No no no, nie spodziewałem się, że Harry sam z siebie powie Hermionie "kocham cię" biggrin.gif Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony. Nie krytykuję, bo błędów nie zauważyłem, może dlatego że za szybko czytałem tongue.gif Samej historii ciąg dalszy jak zwykle the best. No i długość parta mile zaskakuje. Wielkie dzięki Hito za poprawienie humoru w tym szarym, nudnym dniu. biggrin.gif
Kara
Chyba najfajniejsza część smile.gif

Kara
Kiniulka
Najfajniejsze i najdłuższe biggrin.gif Szkoda tylko, że zbliża się ku końcowi sad.gif sad.gif cry.gif
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.