*fanfary*
Nie spodziewałem się, że dzisiaj uda mi się wkleić ostatnią część, przewidywałem termin jutrzejszy. Cóż, najwyraźniej zadecydowały wypadki losowe
Na tym kończę wstęp, gdyż sądzę, że uważni czytelnicy dokładnie znają moje odczucia co do finalnego parta. Zatem... - Cholera.
Harry wpatrywał się w ciemność za oknem i był, nie przymierzając, zły. A przynajmniej sfrustrowany.
Wychodziło na to, że czytał i oglądał fotografie, ryzykując przyłapanie, na próżno. Co prawda wiedział wcześniej, że jego plany w istniejących okolicznościach mają nikłą szansę powodzenia, ale to nie przeszkadzało mu czuć rozdrażnienia.
Trudno. Musiał uzbroić się w cierpliwość i liczyć, że pamięć go nie zawiedzie.
Nie, nawet tak dobrze nie było. Przecież nic nie zrobił w kierunku zapewnienia na tą noc środków antykoncepcyjnych, a seks bez nich byłby szczytem niepotrzebnego ryzyka. Czyli i tak – fiasko.
Harry podszedł do okna, by je przymknąć. Hedwiga wyleciała już na nocne łowy i nic nie wskazywało, że wróci wcześniej, niż zwykle. Okolice domostwa rodziny Granger musiały jej się spodobać, gdyż ze swoich wypraw nie wracała wcześniej, niż bladym świtem, co wcale nie było regułą w Little Whinging.
Chłopak rozpiął zegarek i położył go na szafce nocnej. Ubrany w same bokserki, pogodzony z rzeczywistością, zbliżył się do łóżka. Nie czuł się zbytnio senny, ale wiedział, że uśnie, gdy się uspokoi.
Puk, puk.
Harry drgnął. Stanął bez ruchu, czekając, czy dźwięk się powtórzy. Utkwił wzrok w drzwiach.
Pukpuk.
Do pokoju wsunęła się Hermiona, odziana w swój szlafrok.
Harry uśmiechnął się radośnie. Otworzył usta, by przywitać ukochaną, ale słowa ugrzęzły mu w gardle.
Nie dlatego, że Hermiona cichym
Colloportusem zamknęła drzwi jego sypialni. Raczej z powodu jej świecących oczu i sposobu, w jaki się uśmiechała.
Harry chciał spróbować jeszcze raz, ale dziewczyna nie dała mu szansy. Podeszła do niego prędko i przylgnęła do niego całym ciałem, obejmując go rękami i całując.
Potter porzucił próby sformułowania wypowiedzi. Odwzajemnił pocałunek i uścisk.
Po dłuższej chwili odsunęli się od siebie na odległość pozwalającą na swobodny oddech. Harry czuł się zahipnotyzowanym przez oczy Hermiony.
- Coś się stało?
Arrghhh!Hermiona przekrzywiła głowę o kilka stopni. Spojrzała na Harry’ego figlarnie.
- Nic szczególnego – powiedziała powoli, nadając słowom namiętne tony. - Myślałam o tobie.
Harry starał się nie spuścić wzroku w dół, na palec ukochanej, który rysował kółka na jego nagim torsie. Zapewne ciepłym torsie, gdyż zaczynało robić mu się gorąco.
Chyba... nie wszystko stracone. - Wiesz... Tak właściwie, to ja też myślałem o tobie.
- Mówisz? A w jakim kontekście?
- No... – Harry poczuł, że szumi mu w głowie. Jako mężczyzna powinien przejąć inicjatywę, a tymczasem zawodził na całej linii. – Widzisz...
Hermiona przerwała mu krótkim pocałunkiem, po którym zachichotała wesoło.
- Nawet nie wiesz, jaki słodki jesteś z tą swoją chłopięcą wstydliwością.
Wargi Hermiony ułożyły się w uśmiechu szerszym od poprzedniego, choć Harry przysiągłby, że to niemożliwe. Dziewczyna położyła dłonie na piersiach Pottera.
- Pomogę ci.
Harry w przebłysku świadomości krótkim jak myśl uznał, że ostatnimi czasy panna Granger zdecydowanie wolała czyny od słów. A może tak było zawsze?
Harry, popchnięty wcale nie delikatnie przez Hermionę, wylądował na miękkim łóżku. Gdy dziewczyna sięgnęła po pas szlafroka, z zamieram jego rozwiązania, powoli na uwodzicielską modłę, Harry uznał, że nie ma chwili do stracenia.
- Hermiono, zaczekaj! – Jej dłonie posłusznie znieruchomiały. – Nie... nie możemy.
Hermiona jeszcze raz przekrzywiła głowę. Spojrzała z rozbawieniem na erekcję Harry’ego, której bokserki nie były w stanie ukryć.
- Wydaje mi się, kochanie, że zaprzeczasz sam sobie.
Harry się nie zaczerwienił, z dość prostego powodu – jego policzki już dawno przybrały barwę dorodnego szkarłatu.
- Dlaczego ,,nie możemy’’?- spytała Hermiona, wyraźnie zaciekawiona.
- Jak to? Przecież... nie możemy ryzykować, mogłabyś zajść w ciążę, a... – Harry urwał. Wyraz twarzy Hermiony nie zmienił się ani odrobinę, jak gdyby nie uważała ciąży za najmniejszą przeszkodę.
- Tym się nie martw. Załatwiłam, co trzeba – rzekła, bawiąc się zalotnie wiązaniem szlafroka.
- Co?
- W końcu jestem czarownicą, czyż nie? Odpowiednie zaklęcie, Harry, może zdziałać cuda. Dzisiaj otrzymałam odpowiedź na mój list do pani dyrektor, więc wszystko gra.
Harry potrzebował kilku sekund, by przetrawić usłyszane nowiny.
- McGona...? Kpisz sobie ze mnie.
- Źle ją oceniasz, mój drogi – odparła Hermiona z lekką naganą w głosie. – Znam ją dobrze i mogę cię zapewnić, ze pani McGonnagal potrafi pomóc, kiedy trzeba. Cóż, czy to ci wystarczy? Że już rzuciłam czar, który działa skuteczniej od najlepszych mugolskich środków antykoncepcyjnych?
Harry zastanowił się chwilę, chociaż nie było to proste. Skoro zaklęcie uniemożliwiało Hermionie zajście w ciążę, ona była więcej niż chętna, a drzwi były zamknięte na głucho...
W takim razie... Harry błyskawicznie wstał z łóżka. Pochylił się lekko, by pocałować ukochaną. Jednocześnie sięgnął ręką do pasa zawiązanego na wstążkę. Liczył, że uda mu się go rozwiązać za pierwszym razem, jego męska duma mogłaby nie znieść kolejnego ciosu i opaść drastycznie.
Palce nie zawiodły Harry’ego. Pas opadł na podłogę, a sam szlafrok widocznie się rozluźnił. Dłonie chłopaka złapały jego poły, gotowe do zrzucenia na ziemię szaty skrywającej przed nim piękno ciała ukochanej.
Hermiona wygięła się lekko i opuściła ręce wzdłuż tułowia, dając Harry’emu znak, że może pozbyć się szlafroka. Potter nie potrzebował kolejnej wskazówki. Jeden płynny ruch jego rąk wystarczył, by miękkie odzienie wylądowało na dywanie.
Dziewczyna nie dała Harry’emu szans na oględziny. Ponownie położyła dłonie na jego torsie, uniosła głowę i zbliżyła się do niego, emanując przyjemnym ciepłem. Chwyciła delikatnie ustami dolną wargę Harry’ego i wciągnęła ją do ust, ssąc przy tym lekko. Po chwili pocałunek przeniósł się także na jego górną wargę, już nabrzmiałą. Język Hermiony wniknął na sekundę do ust chłopaka, wycofał się zaraz po tym, jak jego koniuszek dotknął niespodziewanie języka jej ukochanego.
Harry nie mógł uwierzyć, że całowanie się może być tak pobudzające. Bokserki zaczęły być krępujące i niewygodne.
Dłonie Hermiony zaczęły masować jego klatkę piersiową. Było to przyjemne uczucie, jednak Harry zdecydował się przerwać namiętny pocałunek i odejść kilka kroków do tyłu, by dokładnie przyjrzeć się swojej partnerce.
Zapomniał, że centymetry od niego stoi łóżko. Uderzył łydkami o jego krawędź i wylądował zaskoczony na pościeli, co wywołały wesoły chichot Hermiony.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Gdy tylko Harry uniósł się na łokciach, zobaczył, że ma doskonały widok na nagie ciało Hermiony. Na jej bujne, brązowe włosy, uśmiechniętą twarz o pałających oczach, szyję, ramiona. Na kształtny biust, czerwone sutki, płaski brzuch, talię i już kobiece biodra, kuszące łono i uda.
Technicznie rzecz biorąc, panna Granger nie odznaczała się oszałamiającą urodą, ale Harry nie miał kompletnie szans tego zauważyć.
- Przestań się tak we mnie wpatrywać – Hermiona szepnęła skrępowana penetrującym wzrokiem Harry’ego.
- Nic na to nie poradzę. Jesteś przepiękna.
Dziewczyna dygnęła żartobliwie, próbując w ten sposób odegnać zawstydzenie, spotęgowane przez komentarz kochanka. Uklęknęła pomiędzy jego zwisającymi z łóżka nogami. Sięgnęła w kierunku jego pasa i posłała mu pytające spojrzenie. Harry kiwnął głową potwierdzająco.
Hermiona zsunęła jego bokserki, najpierw z ud, a potem całkowicie z nóg chłopaka. Członek Harry’ego, zadowolony z braku barier, natychmiast dumnie się wyprostował, niczym żołnierz stojący na baczność.
Hermiona wpatrywała się w niego zafascynowana. Przedwczoraj, gdy targani dzikimi namiętnościami, w końcu wyzwolonymi po tylu latach, kochankowie skupili się wyłącznie na seksie, nie miała okazji dokładnie przyjrzeć się męskości Harry’ego. Hermiona wyciągnęła rękę, by z uczuciem pogładzić i pogłaskać żołądź. Harry zadrżał.
- Hermiono, lepiej przestań – jęknął chłopak. – W ten sposób... szybko skończymy. Nawet nie podejrzewasz, jak twój dotyk... na mnie działa.
- Nie bój się.
Ruchliwa dłoń Hermiony nie przerwała pieszczot członka, omijała jednak miejsce, gdzie znajdowało się wędzidełko, szczególnie czułe na dotyk. Opuszki jej palców skupiły się bardziej na nasadzie penisa, choć kilka razy, niby przypadkiem, zahaczyły o obszar skrywany za napletkiem.
- O rany. – Harry nie był w stanie powiedzieć niczego więcej. Miał wrażenie, że zaraz eksploduje.
Hermiona ostatni raz pogładziła członek chłopaka, po czym cofnęła rękę. Skupiając na nim wzrok zastanawiała się, czy byłaby w stanie przemóc się i przejść do seksu oralnego. Szybko odrzuciła ten pomysł. Harry najprawdopodobniej nie wytrzymałby zbyt długo, co oznaczałoby tym samym fiasko jej planów na stosunek.
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem i wstała zgrabnie, po czym usiadła na posłaniu blisko poduszki. Harry poprawił swoją pozycję i położył się wzdłuż łóżka. Dziewczyna zgięła się wpół, składając pocałunek na wargach Harry’ego, tym razem powoli wsuwając większą część języka do jego ust.
Ręce chłopaka powędrowały do włosów Hermiony, zatapiając się w nich. Jego dłonie zaczęły masować tył jej głowy, a potem kark. Harry dosięgnął kciukami do płatków uszu Hermiony, która przymknęła oczy, poddając się rozkosznym doznaniom.
Widok jej twarzy przypomniał Harry’emu, że przecież coś sobie obiecał.
- Poczekaj, Hermiono. Połóż się.
Dziewczyna posłuchała bez słowa protestu, najwyraźniej w mig pojmując intencje Harry’ego, o czym mógł świadczyć także szeroki uśmiech. Położyła się płasko, głowę opierając na puchatej poduszce, a ręce rozchylając nieco na boki.
Harry wiedział, że teraz orgazm Hermiony zależy niemal tylko od niego. Miał nadzieję, że w chwilach uniesienia nie zapomni tego, czego nauczył się przed kilkoma godzinami.
Chłopak głęboko odetchnął. Pozbył się okularów, gdyż mogłyby przeszkadzać mu i Hermionie. Pochylił się nad ukochaną, która skorzystała z okazji i pogładziła go czule po policzku.
- Kocham cię.
- A ja ciebie.
Harry pochylił się jeszcze bardziej, by pocałować Hermionę najpierw w czubek nosa, a potem w usta. Zamierzał przerwać i skierować swoje wargi w dół ciała ukochanej, gdy pewna myśl trafiła go w czoło.
- Możesz położyć się na brzuchu?
Hermiona nie kłopotała się ze słowną odpowiedzią. Obróciła się, ukazując Harry’emu swoje plecy. Ręce przesunęła w kierunku wezgłowia łóżka, a głowę oparła na poduszce, przyciskając do niej prawy policzek. Zamknęła oczy, by nie peszyć chłopaka.
Harry podjął masowanie karku Hermiony. Nie znał się na tym, zatem zdał się na instynkt, licząc na jej akceptację. Nad jeziorem się mu udało, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej?
Powolne, okrężne ruchy dłoni Harry’ego schodziły coraz niżej, który od czasu do czasu przerywał masaż, by złożyć na ciele Hermiony krótki pocałunek. Czasem dmuchał ciepłym powietrzem w przestrzeń pomiędzy łopatkami dziewczyny. Zmieniał tempo zarówno całusów, jak i delikatnego ugniatania jej pleców. Przesuwał czubki palców w górę i w dół wzdłuż jej kręgosłupa.
W pewnym momencie Hermiona zaczęła mruczeć, dokładnie tak, jak dwa dni temu.
To był bez wątpienia dobry znak.
Harry nie zamierzał, jak wtedy, zatrzymywać się na dolnej części pleców Hermiony, którą właśnie kończył pocierać. Zmienił swoje ułożenie na łóżku tak, by znaleźć się bliżej jej pośladków i tylniej części ud.
Najpierw jednak zajął się stopami Hermiony. Uciskał je całymi powierzchniami dłoni w obawie przed wywołaniem łaskotek. Im również nie szczędził pocałunków. Z biegiem czasu Harry kierował się ku górze.
Z pośladkami nie postępował już tak delikatnie, jak z innymi częściami ciała Hermiony. Ugniatał je dłońmi jak ciasto, z przerwami na głaskanie, które obejmowało również uda, szczególnie wewnętrzną ich część, bogatą w zakończenia nerwowe.
Przez chwilę rozważał pomysł poklepania pośladków dziewczyny. Odrzucił go jednak, zajmując miejsce bliższe głowie Hermiony, z której to pozycji mógł zauważyć jej uśmiech. Ponowił masaż jej ramion i pleców, starając się zwalczyć zniecierpliwienie. Z wielką chęcią przeszedłby do konkretów, ale powstrzymał się, bowiem pamiętał, że bez odpowiednio długiej gry wstępnej jego cel najprawdopodobniej nie zostanie osiągnięty.
W pewnym momencie Hermiona otworzyła oczy i okręciła się odrobinę. Harry cofnął swoje dłonie, co pozwoliło jej skończyć obrót i położyć się na plecach. Chłopak spojrzał jej w oczy.
- Kontynuuj, kochanie.
Harry nie zastanawiał się długo. Położył dłonie na policzkach Hermiony. Zaczął od początku; pocałował ją w czubek nosa, by następnie powoli i namiętnie zrobić to samo z jej ustami. Ręce dziewczyny na zasadzie odruchu pomknęły ku czarnym włosom Harry’ego, szybko jednak z powrotem ułożyły się na łóżku. Jej dłonie lekko wczepiły się w pościel.
Harry, jak gdyby tylko na to czekał, przerwał przedłużający się pocałunek, zastępując go serią krótszych całusów wymierzonych w szyję i mostek Hermiony. Szybko przeniósł się niżej, nie potrafił zwalczyć pokusy skoncentrowania się na jej piersiach.
Czekały już na niego, dwie, kształtne, z sutkami naprężonymi z podniecenia. Nabrzmiałe brodawki wręcz błagały, by się nimi zajął.
Harry nie mógł im odmówić.
Całował, głaskał i masował piersi Hermiony w rytm jej pomrukiwania, które stawało się coraz głośniejsze, a jednocześnie przerywane namiętnymi westchnieniami. W pewnym momencie pieszczot Harry pochylił głowę, by objąć zwilżonymi wargami lewą brodawkę ukochanej. Zaczął ją ssać i lizać, jednocześnie łapiąc drugą kciukiem i palcem wskazującym. Po chwili pocierania i łagodnego podszczypywania jej Harry poczuł, jak twardnieje jeszcze bardziej. Hermiona poruszyła się nieznacznie, napinając na sekundę mięśnie.
Harry, ciągle zajęty piersiami dziewczyny, uświadomił sobie, że Hermiona nie pachnie żadnym szamponem, perfumami czy mydłem, mimo że na pewno przed przyjściem do niego dokładnie się umyła. Wonią, którą wyczuwał, był jej naturalny zapach ciała, bardziej podniecający od jakiegokolwiek innego.
Smak jej skóry również był wprost cudowny. Harry’emu nie przychodziło łatwo kontynuowanie gry wstępnej, z wielką chęcią przeszedłby do rzeczy.
Ale z równie wielką chęcią pragnął doświadczyć razem z ukochaną chwili najwyższego uniesienia.
Gdy Harry zaczął całą dłonią gładzić prawą pierś Hermiony, nie przestając okazywać zainteresowania lewą, co przejawiało się w muskaniu palcami otoczki wokół sutka, dziewczyna głęboko odetchnęła.
- Wiesz, naprawdę... masz talent... do masażu – wymruczała łamiącym się głosem, co Harry odnotował z satysfakcją.
Chyba nastał odpowiedni czas, by przenieść się dalej.
Szybko dotarł do pępka Hermiony. Przed rozpoczęciem pobudzania tego miejsca przeniósł się pomiędzy rozchylone nogi dziewczyny, klękając. Patrząc na nią trochę z góry zauważył, że Hermiona ma przymknięte oczy, lekko rozchylone usta, a na całym jej ciele widnieje delikatny rumieniec seksualny. Jej dłonie drżały, jakby nie wiedziała, co z nimi zrobić lub nie całkiem nad nimi panowała.
Harry nie poświęcił dużo czasu ma obszar pomiędzy pępkiem a wzgórkiem łonowym Hermiony. Po chwili masowania go i kilku całusach przeniósł się jeszcze niżej.
I zaledwie po paru momentach mógł odnotować, że pieszczenie najbardziej wrażliwych sfer erogennych kobiety wywołuje szybki i silny skutek. Już głaskanie wewnętrznych stron ud Hermiony wyraźnie przyspieszyło jej oddech. Najwyraźniej była już w fazie plato... plat... coś tam.
A potem było już tylko lepiej.
Może oprócz jednego incydentu, gdy Hermiona trzepnięciem Harry’ego w głowę uświadomiła mu, że do wykańczania dzieła zabrał się z odrobinę za dużym entuzjazmem. Chłopak natychmiast postanowił się poprawić i zaczął używać swojego języka w bardziej delikatny sposób.
Hermiona mruczała i wzdychała coraz szybciej i namiętniej w miarę upływu czasu, zapewne dzięki drgającej lekko głowie Harry’ego, znajdującej się przy jej łonie. Dłonie dziewczyny już nie drżały, tylko masowały jej piersi, naśladując wcześniejsze ruchy jej partnera.
W pewnym momencie Hermiona wyszeptała parę słów. Harry, reagując na nie, zmienił pozycję. W samą porę – jego nasienie zaczynało się niecierpliwić.
Teraz Potter miał przed sobą twarz swojej ukochanej. Mógł ją całować, ale i także po prostu patrzeć na nią, na jej ściągnięte przyjemnością rysy i półprzymknięte oczy. Ręce dziewczyny błądziły po włosach, plecach i lędźwiach Harry’ego.
Para kochanków szybko się dopasowała. Wspólnie poruszała się w miłosnym rytmie, raz szybciej, raz wolniej, nieprzerwanie jednak zbliżając się do celu. Hermiona oddychała z trudem; czasem z jej ust wyrywały się jęknięcia i westchnięcia pomieszane z imieniem Harry’ego, co dla samego zainteresowanego stanowiło kolejny bodziec zwiększający satysfakcję.
Chłopak czuł, jak napinają się mięśnie Hermiony. Wiedział, że jej kulminacyjny punkt już się zbliża. Sam również wręcz tonął w rozkoszy, potęgowanej przez każdy możliwy zmysł. Miał coraz większe problemy z kontrolowaniem swoich czynów, odczuwał wielkie pragnienie zakończenia ich miłosnego zbliżenia.
Hermiona, na szczęście, również.
Harry już dawno stracił poczucie czasu. Zostało zatarte przez potężne fizyczne doznania. Ale nie tylko – także przez uczucie, wypływające z serca i skierowane ku dziewczynie, która oddała swoje szczęście w jego – metaforycznie rzecz ujmując – ręce. A Harry nie zamierzał zawieść swojej ukochanej przyjaciółki.
Nigdy więcej.
Dlatego przed zaśnięciem, gdy sięgał umysłem wstecz, uśmiechał się. Uśmiechał się, gdy przypominał sobie moment, w którym Hermiona wygięła się w łuk, mocno go ściskając.
Pamiętał okrzyk, wpierw głośny, potem cichszy, jednak równie namiętny.
Nie mógł również zapomnieć przyjemności, która rozlała się po jego ciele po ostatnim pchnięciu. Samo wspomnienie było niesamowicie satysfakcjonujące.
Najbardziej jednak Harry’emu utkwił w pamięci pocałunek, jaki po wszystkim na jego ustach złożyła Hermiona. A po nim te trzy słowa, które już wcześniej kilka razy słyszał, ale wtedy w pełni zrozumiał ich moc i znaczenie.
,,Kocham cię, Harry’’.
Poranek dnia siódmego - epilogHarry pierwszy raz w przeciągu całego tygodnia obudził się przed Hermioną.
Od razu, gdy tylko zobaczył z bliska jej śpiące oblicze, uśmiechnął się.
Pościel, pod którą razem leżeli, przykrywała Hermionę tylko do pasa, toteż Harry mógł bez przeszkód obserwować unoszącą się i opadającym w płytkim oddechu powabną pierś swojej ukochanej.
Po krótkiej chwili jednak, z pewnym zdziwieniem chłopak uświadomił sobie, że o wiele większą przyjemność sprawia mu patrzenie na twarz Hermiony.
Harry’ego zalały wspomnienia ostatniej nocy, ale tym razem, w przeciwieństwie do tych po pierwszym razie, nie miał do nich dwuznacznych uczuć. Odczuwał tylko szczęście. To było wspaniałe przeżycie i Harry nie potrafił znaleźć w nim żadnej wady.
Jakże pusty musiał być seks bez miłości. Fizyczny akt pozbawiony duchowego piękna.
Harry’emu zaczynało nie wystarczać samo patrzenie. Uniósł się na łokciu i zbliżył się do ciała Hermiony, wzrok koncentrując na jej ustach. Wiedział, że całując ją pewnie ją obudzi, ale nie mógł się powstrzymać. Pochylił się.
- Mmm.
Hermiona wargami dała do zrozumienia, że nie ma nic przeciwko dłuższemu pocałunkowi. Obróciła się na plecy i wczepiła prawą dłoń w czarne włosy Harry’ego.
- Cześć, kochanie.
- Cześć. Dobrze spałaś?
- Wyśmienicie – odpowiedziała Hermiona, uśmiechając się znacząco.
Dziewczyna usiadła. Jej włosy wyglądały na jeszcze bardziej fantazyjnie, niż zazwyczaj. Wyjrzała przez okno. Było oczywiste, że słońce już jakiś czas temu wstało. Może nawet wskazówki zegarów pokazywały już ósmą rano.
Hermiona zmieniła pozycję, obracając się w miejscu. Klęczała teraz twarzą do Harry’ego, pośladki opierając na piętach. Spojrzała na niego z uśmiechem.
- Dziękuję. To było wspaniałe, Harry. Nigdy wcześniej nie czułam takiej przyjemności.
- Ja także.
Hermiona nie przestawała się uśmiechać. Harry już miał zacząć się zastanawiać, co też chodzi jej po głowie, gdy poczuł, że jej palce muskają jego włosy łonowe.
Bis?Jej wyraz twarzy nie pozostawiał co do tego wątpliwości.
- No, nie wiem, Hermiono – rzucił Harry, walcząc z sobą. – Tak od razu mogę nie... To znaczy, jest już prawie dziewiąta i...
Nie zdołał dokończyć, gdyż dziewczyna zamknęła mu usta pocałunkiem. Szybko jednak powróciła do poprzedniej pozycji.
Kiedy Harry poczuł, iż prawa dłoń Hermiono głaszcze jego członek, który szybko nabrzmiewał pod wpływem jej dotyku, postanowił dać sobie spokój z wątpliwościami. Zamierzał rozkoszować się kontaktem ze swoją ukochaną.
Dłoń Hermiony zmieniała kierunek i natężenie pieszczot męskości Harry’ego w miarę jej zwiększania się. Harry postanowił nie zostawać jej dłużny i swoją prawą dłonią zaczął masować piersi Hermiony, gładząc je jej całą powierzchnią i delikatnie ściskając sutki.
Dziewczyna zamruczała zachęcająco. Jej powieki opadły trochę, choć nie całkowicie.
- Wiesz... szczerze mówiąc... to nie spodziewałbym się, że... będziesz taka chętna do seksu.
- A to nie wiesz, że w molach książkowych tkwi największa, bo tłumiona energia seksualna? – zapytała Hermiona z figlarnym błyskiem w oczach. – Szczególnie, że seks dobrze działa na pamięć i koncentrację. Nie wiedziałeś?
- Jakoś musiało mnie to... ominąć.
- Nie doczytałeś do tego rozdziału w ,,Sztuce kochania’’?
Harry zamarł, czując rozlewające się zimno po ciele. Czyżby Hermiona wiedziała, że posiłkował się... książką...
- Co?
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi – odpowiedziała Hermiona, wciąż się uśmiechając. – I nie przerywaj masażu.
Harry zauważył, że faktycznie jego dłoń się zatrzymała. Postąpił zgodnie z prośbą ukochanej, wiedząc, że ma dwa wyjścia. Albo przyznać się, albo zgrywać głupka, próbując ratować męską dumę, co i tak właściwie nie miało sensu, gdyż Hermiona ostatnimi czasy zawsze potrafiła dostrzec, czy mówi prawdę, czy próbuje się wykręcać.
- Zanim cokolwiek powiesz, wiedz, że wypadła ci zakładka.
- Aha. – No tak. Pewnie upadła mu dokładnie pod nogi, a on odkładając książkę na miejsce tego nie zauważył. A potem Hermiona wróciła do pokoju... – Wpadłem.
- Wpadłeś? – zapytała dziewczyna, jakby zdziwiona. – Harry, właśnie za to cię kocham. Dziękuję ci. Jesteś taki słodki.
Teraz przyszła kolei Harry’ego na zdziwienie, które jednak szybko wyparowało. Skoro dzięki ,,Sztuce kochania’’ zapunktował u Hermiony, wszystko było w jak najlepszym porządku. Nie zamierzał protestować.
Z nową ochotą powrócił do pieszczot. Uznał, że biust Hermiony ich odpowiednią dawkę już otrzymał, toteż zsunął dłoń wzdłuż jej brzucha, aż do łona i ud. Dziewczyna niemal odruchowo rozchyliła nogi, by zapewnić dłoni Harry’ego lepszy dostęp. Gdy poczuła jego ciepłe palce muskające jej strategiczne miejsce, westchnęła mimowolnie i przymknęła całkowicie oczy, poddając się zmysłowym doznaniom.
Po ich otwarciu jej wzrok spoczął na zegarku Harry’ego. Widok ten przywrócił ją do rzeczywistości. Faktycznie, wskazówki pokazywały za pięć dziewiątą rano. Po twarzy Hermiony przemknął cień niezadowolenia.
- Chyba miałeś rację, Harry – powiedziała, z wielką niechęcią wsuwając dłoń ukochanego między swoje. – To nienajlepszy pomysł.
- Co? Dlaczego?
Harry, słysząc słowa Hermiony, poczuł wielki zawód. Nie mogła teraz przestać. Skoro już zaczęła...
- Rodzice pewnie już dawno wstali. Poza tym... – dziewczyna urwała. – Szkoda. Dzisiaj jedziemy do Nory, kończy nam się wolny czas.
Harry otworzył szerzej oczy. Zrozumiał rozczarowanie Hermiony. Przecież najbliższe dnie i noce spędzą w domu państwa Weasley, a potem wyruszą na poszukiwanie Horcruxów. Mogą minąć tygodnie, miesiące nawet, póki będzie miał możliwość swobodnego spędzenia nocy, albo jakiejkolwiek innej części dnia, w ramionach ukochanej.
To całkowicie zmieniało postać rzeczy. Całkowicie.
- Wiesz co? Twoi rodzice i wszystko inne będzie musiało poczekać.
- Jak...
Hermiono nie zdążyła dokończyć pytania. Harry złapał ją w pasie i używając odpowiedniej siły pociągnął ją w dół. Dziewczyna pisnęła zaskoczona, zaraz potem jednak roześmiała się, patrząc na Harry’ego z pozycji leżącej.
Jakże on kochał ten śmiech. Zresztą, kochał wszystko, co było z Hermioną związane.
Chłopak nie czekał dłużej. Przysunął się do niej jak najbliżej mógł i pocałował ją. Już po chwili ich ciała zaczęła wygrywać tą samą melodię rozkoszy, co wczoraj w nocy.
Było już dobre kilkadziesiąt minut po dziewiątej, gdy wreszcie oddechy dwojga kochanków uspokoiły się. Harry, patrząc z bliska na uszczęśliwioną twarz Hermiony, przypomniał sobie coś.
Dumbledore powiedział mu kiedyś, że zgubą Voldemorta będzie siła, której potęgi nie doceniał, której nie rozumiał i której w ogóle nie posiadał. Tą siłą była miłość. A skoro miłość miała pokonać Czarnego Pana...
Voldemort był już właściwie martwy.
Przyszłość, mimo wszystko, rysowała się w różowych barwach.
KONIEC==================================================================
Tak, to już jest koniec. Nie będzie więcej partów (tak na wypadek mówię)
==================================================================
Z tego miejsca pragnę podziękować wszystkim tym, którzy chwalili mnie i mojego fica. Wszystkie pozytywne komentarze były i są przeze mnie doceniane, niektóre naprawdę sprawiły mi przyjemność.
Oczywiście, jestem równie wdzięczny za wszelkie przejawy konstruktywnej krytyki. Bardzo się cieszę, że takowa się pojawiła. Wszystkim krytycznie patrzącym również z całego serca dziękuję.
Chciałbym jeszcze złożyć tzw. special thanks:
1. Autorom ficów D/Hr, szczególnie Kitiarze, z którą najbardziej takowe utożsamiam. (Naturalnie, zdaję sobie sprawę, że nie tylko ona pisze takowe - niektórzy twórcy nawet zahaczyli o mój fic, jak Nagini). Ficów D/Hr nie trawię pairingowo, zatem one w pewnym sensie przyczyniły się do powstania ,,Dwóch nocy''.
Niech nikt mnie źle nie zrozumie, podziwiam Kitiarę choćby za to, jak wiele długich ficów pisze. A do innych autorów tych ficów także nic nie mam
2. Emoticonce, Katonowi, Idril Celebrindal i Estiejowi za szczególnie dołującą krytykę, która miejscami kazała mi się zastanowić, czy przypadkiem nie za bardzo pospieszyłem się z publikowaniem swoich wypocin. Człowiek myśli, że jest już dobry, a tymczasem... tak

Ciężko mi się z nimi jednak nie zgodzić - zapewne fakt, że to mój pierwszy ukończony i udostępniony szerszej publiczności fic, ma tu znaczenie.
Zostałem utwierdzony w przekonaniu, że jeszcze daleka droga przede mną - i słusznie
Cóż, mam nadzieję, że ,,Dwie noce'' podobały się Wam, drodzy czytelnicy. Nie powiem, żeby pisanie fica było lekką pracą, nawet wręcz przeciwnie. Ale moment ukończenia jest na pewno satysfakcjonujący.
Ufam, że dla Was dotarcie do ostatniej linijki ,,Dwóch nocy'' również takie będzie.
To chyba tyle ode mnie. Teraz pozostaje mi czekać na końcowe recenzje, zarówno te wypełnione superlatywami, jak i miażdżacą krytyką

I rozważać, czy warto kontynuować ,,karierę'' pisarza fanficów.
Hito out.