Nosferatu>>hej, w końcu ktoś, kto wyznaje Jedyny Słuszny Pairing

Już myślałem, że jestem sam na tym forum.
=========================================================================
Ciekawa tendencja. Ostatni part był faktycznie krótszy, niż myślałem, że będzie, a teraz cały trzeci dzień mieści się w jednym fragmencie fica. Dzień trzeciHarry westchnął cierpiętniczo w duchu. Z Hermiony wyłaziła kobieta.
Nie, żeby to było czymś złym. Normalnie Harry uznałby to za ciekawy fenomen, warty obserwacji.
Jednak za późno uświadomił sobie, że pójście na zakupy z osobą należącą do płci pięknej do powolna śmierć w męczarniach.
Zaczęło się dobrze. Po śniadaniu opuścili razem dom i pieszo powędrowali do centrum miasta. Tam znaleźli oddział banku Gringotta, schowany wśród mugolskich budynków na modłę Dziurawego Kotła czy Kliniki Św. Munga. Po wymianie walutowej Harry miał dość pieniędzy, by bez przeszkód ruszyć na wypad po sklepach.
Blisko banku znajdowało się centrum handlowe, w którego progi skierowali swe kroki Harry i Hermiona. Optyka znaleźli szybko, i to całkiem nieźle wyposażonego, bez ruszania się z miejsca chłopak zbadał sobie wzrok. Co ciekawe, po badaniu musiał kategorycznie stwierdzić, że wada nie zwiększyła mu się już od bardzo dawna, właściwie nigdy. Magia czy genetyka tu działała – trudno powiedzieć.
Potem nadszedł czas wyboru kształtu i koloru nowych oprawek.
Harry, w całej swojej naiwności, której wtedy jeszcze nie widział, poprosił Hermionę o radę, a właściwie to o dokonanie wyboru, gdyż jest dziewczyną, no i na pewno ona dobrze dobierze mu nowe okulary, on ufa jej osądowi, te sprawy.
Błąd.
- Hermiono, co ja ci zrobiłem? Za co mnie nienawidzisz?
- Nie histeryzuj, proszę cię – odpowiedziała Hermiona, stojąc przy ścianie wypełnionej od podłogi do sufitu przeróżnymi modelami oprawek. – Nie możemy wybrać pierwszej lepszej pary.
- Czuję się jak manekin na wystawie – jęknął Harry. – Jesteśmy tu już dwie godziny, Hermiono, przymierzyłem chyba setkę tych małych potworów. Błagam, wybierz już coś!
- Nie przesadzaj. Mówiłeś, że wolisz czarny kolor? – Odpowiedzią na to pytanie było dramatyczne westchnienie. – Te mają chyba odpowiedni kształt... Aha, jesteśmy tu niecałą godzinę i nie przymierzyłeś nawet pięćdziesięciu par.
- To mnie miało pocieszyć? Jeśli tak, to kiepsko ci poszło.
- No już, spójrz mi w oczy. Hmm... Nawet, nawet... I po co ta skwaszona mina? Zgodziłeś się ze mną, że potrzebne ci są nowe oprawki.
- Tak, ale...
- Nie, te chyba ci nie pasują.
Merlinie! Pomocy!Czas wypróbować nową taktykę.
Gdy tylko na jego nosie wylądowała nowa para oprawek, Harry szybko wyraził swoją opinię.
- Te bardzo mi się podobają. Są świetne.
Hermiona spojrzała na niego podejrzliwie.
- Naprawdę, są super. Pasują jak ulał – stwierdził Harry, przeglądając się w lustrze. – Idealne, tak. Ile kosztują?
Teraz przyszła kolej Hermiony na westchnienie.
- Skoro tak stawiasz sprawę... – Dziewczyna bez skrupułów zdjęła aktualnie testowaną parę i zamieniła ją na inną. – Do tej pory te najbardziej mi się podobały.
Harry musiał przyznać, po dokładniejszej obserwacji, że faktycznie, pasowały mu. Czarne, niemal prostokątne, lekkie i gustowne.
- Dlaczego więc nie skończyliśmy na nich poszukiwań?
- Chciałam znaleźć coś lepszego. Oprawki, które idealnie by do ciebie pasowały.
Harry wolał nie poświęcać uwagi przerażającej myśli, iż Hermiona byłaby gotowa wypróbować każdą parę znajdującą się w sklepie.
- Nie ma ideałów na tym świecie – Harry zwrócił się do Hermiony, jednocześnie idąc do kasy. – Za to straconego czasu nikt nam nie zwróci, nieprawdaż? Aha... Hermiono?
- Tak?
- Dzięki. Są naprawdę świetne.
- Nie ma za co.
- Ho, ho.
- O co chodzi? – spytała Hermiona, spodziewając się odpowiedzi.
- Widzę, że nie dbasz o linię. – Harry gestem dłoni trzymającej paczkę frytek wskazał na porcję dziewczyny.
- Bo dostaniesz po głowie.
Harry i Hermiona odeszli od kontuaru, kierując się ku wyjściu z baru szybkiej obsługi, znajdującego się na najwyższym piętrze centrum handlowego. Harry, w ramach świętowania zakupu nowych okularów, zaproponował wrzucenie czegoś na ząb.
- I jak się czujesz w tych oprawkach?
- Jestem w trakcie przyzwyczajania się.
Para była w trakcie drogi do domu. Harry uznał, że załatwili co trzeba, zatem można wracać. Był naprawdę wdzięczny Hermionie, że się zgodziła. Gdyby zechciała wejść do jakiegoś sklepu z odzieżą... Apokalipsa na miejscu.
Na szczęście bez żadnych problemów zbliżali się do peryferii miasta, gdzie umiejscowiona była dzielnica bogatych willi, w tym państwa Granger.
- Harry?
- Tak?
- Chyba nie pogorszyła mi się figura przez ostatni rok?
Harry omal nie przewrócił się na prostej drodze.
- Że co? – Po chwili jego umysł dodał dwa do dwóch. – Dziewczyno, przecież ja żartowałem z tymi frytkami!
- Wiem przecież – odparła Hermiona ze śmiertelnie poważną miną, która niemal kompletnie nie rozbroiła Harry’ego. – W Hogwarcie nigdy jednak nie odmawiałam sobie jedzenia, na szóstym roku także, więc pomyślałam sobie, że jakieś ziarenko prawdy w twojej ironii mogło się znajdować.
- Zdecydowanie za dużo myślisz – orzekł Harry, zastanawiając się, czy Hermiona nie próbuje nim manipulować, jak przedwczoraj, co wtedy zaowocowało wyczerpującą sesją łaskotek. Cóż, jeśli tak... – W takim razie, chcesz zdać moje poważne zdanie?
- Pewnie.
Harry zgiął się lekko, kierując oczy na brzuch i talię przyjaciółki. Zamierzał nie uciekać spojrzeniem w górę za często, co okazało się w praktyce bardzo trudnym zadaniem. Niestety, dzisiaj Hermiona nie miała na sobie tej czarnej, opinającej koszulki. Pech.
- Nie widzę żadnych nieprawidłowości. Ale, żebym mógł stwierdzić to na pewno, musisz zdjąć to ubranko i... Au! – Łokieć Hermiony wylądował pomiędzy żebrami chłopaka.
- Chciałbyś, co?
- Pewnie, że tak – Harry wyszczerzył zęby, masując sobie bok, bardziej na pokaz.
- I bardzo dobrze, powinieneś chcieć – podsumowała Hermiona, zalotnie trzepocząc rzęsami.
Oboje zaśmiali się. W dobrych nastrojach, ramię w ramię kontynuowali marsz do celu.
Zabawne, uznał Harry. Hermiona zapewne chciała mu w ten sposób zrekompensować jego mękę sprzed kilkudziesięciu minut. Tylko że to nie do końca zadziałało.
Znowu.Harry ponownie poczuł swoje wnętrzności. Tym razem z pewną różnicą - zaczął domyślać się, o co w tym wszystkim chodzi.
Interesujące.
Harry siedział na kanapie w pokoju gościnnym. Teoretycznie, z powodu deszczu, oglądając film razem z Hermioną.
W rzeczywistości co chwilę zerkał na przyjaciółkę i cały czas się zastanawiał.
Harry spojrzał na telewizor, o ile to określenie nie hańbiło urządzenia stojącego przy ścianie. Potter nie miał wielkich wymagań, jeśli chodzi o filmową rozrywkę – w końcu nie za wiele przez swoje życie miał okazji jej posmakować – zatem pozostawił Hermionie pole manewru, jeśli chodzi o wybór. Szczególnie, iż Harry’emu zdawało się, że już dzień wcześniej dziewczyna szukała czegoś konkretnego w gazecie telewizyjnej.
Harry był wtedy również ciekawy. Co Hermiona zechce zobaczyć? Dokument, film naukowy, historyczny, przyrodniczy?
Te propozycje wydały się Harry`emu oczywiste. Nigdy by się nie spodziewał, że zobaczy na ekranie coś takiego.
A powinienem to przewidzieć, po tym, jak zobaczyłem tamte książki z dolnej półki.Harry ponownie rzucił okiem na Hermionę. I jej zaszklone łzami oczy. Miał ochotę wyrazić powątpiewanie, jak kogokolwiek może wzruszyć takie nudne romansidło, film obyczajowy o miłości, w dodatku nieodwzajemnionej. Powstrzymywał się jednak, nie chcąc urazić Hermiony ani narazić się na kolejnego kuksańca w bok.
Mimo to, jego myśli musiały odbijać się na jego twarzy, gdyż gdy Hermiona oderwała na chwilę wzrok od telewizora, jej rysy twarzy stężały.
- Widzę – odezwała się pierwszy raz od momentu rozpoczęcia emisji – że ten film kompletnie cię nie interesuje. Jeśli chcesz, przełącz na coś innego – Hermiona podsunęła Harry’emu pilota pod nos.
- Nie, nie, w porządku – zaprotestował chłopak, dostrzegając w głosie Hermiony nutkę jakby rozgoryczenia lub zniecierpliwienia. – Oglądajmy dalej.
Hermiona prawą ręką sięgnęła po różdżkę, która leżała w rogu kanapy i machnęła nią, nie wypowiadając żadnych słów. Na jej wyciągniętą dłoń spadła chusteczka do nosa, która przed chwilą zmaterializowała się w powietrzu. Dziewczyna skorzystała z niej, najpierw ocierając oczy.
Po tym jednak nie skupiła swojej uwagi z powrotem na telewizorze.
- Uważasz, że do takiego mola książkowego jak ja, nie pasują filmy o miłości, tak?
Harry wytrzeszczył na nią oczy.
- Skąd ci to przyszło do głowy? Nigdy tak nie powiedziałem!
- Nie musisz mówić – prychnęła Hermiona, przewiercając Harry’ego spojrzeniem na wylot. – Mam oczy. Widziałam, jak przed chwilą się na mnie patrzyłeś.
- Zaraz, chwileczkę – Harry wzniósł ręce w obronnym geście, czując, iż stąpa po bardzo niepewnym gruncie. – Ja się tylko zdziwiłem, nie mam nic przeciwko...
- Akurat.
Harry westchnął w duchu. Tak nigdy z Hermioną nie wygra.
- No dobrze. Ten film mnie nudzi i mówiąc oględnie, nie podoba mi się. Zaskoczyło mnie to, że tobie najwyraźniej się podoba. Ale – dodał szybko – tylko zaskoczyło, nie jestem... zdegustowany czy coś. W porządku. Oglądaj, jeśli chcesz, masz inny gust, i tyle.
- Dlaczego cię to zaskoczyło?
- No wiesz, tak jakoś.
Harry musiał przyznać, że była to jedna z najgłupszych odpowiedzi, jakich kiedykolwiek udzielił. Ale co innego miał powiedzieć?
- Czyli miałam rację – skwitowała Hermiona. – Zapewne twoja wizja mojej osoby bardziej łączyła mnie z filmami naukowymi.
Uch. Strzał w dziesiątkę.Kilka sekund upłynęło w ciszy.
- W sumie to nie jest twoja wina. Ani razy nie wyznałam ci, jakiego rodzaju filmy lubię sobie od czasu do czasu podczas wakacji obejrzeć. Pewnie dlatego, że obawiałam się twojej reakcji. Hmm, cóż – Hermiona przygryzła wargę, jak miała w zwyczaju podczas zastanawiania się. – Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie.
- Słucham – rzekł trochę niepewnie Harry. Bał się, że to ,,jeszcze jedno pytanie’’ może dotyczyć niełatwych kwestii.
- Co o mnie myślisz? Jakie masz o mnie zdanie? Tylko szczerze.
Ojoj.- O co ci chodzi? Przecież wiesz, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
Harry’emu odpowiedziało spojrzenie Hermiony, ostentacyjnie zachęcające do rozwinięcia wypowiedzi.
- No daj spokój – wymamrotał Harry, mając nadzieję, że się nie czerwieni. – Już ci powiedziałem, że jesteś najmądrzejszą dziewczyną, jaką znam. Gdybym częściej słuchał twoich dobrych rad i zdrowego rozsądku, Syriusz by nie zginął... Poza tym – Harry przełknął ślinę. – Imponuje mi twoja wrażliwość na krzywdę innych, życzliwość i twoja fenomenalna pamięć, no i...
Harry z jakiegoś powodu czuł się co najmniej głupio, wyliczając zalety Hermiony, gdy ta siedziała niecały metr od niego. W dodatku to spojrzenie...
Merlinie kochany, co ona chce usłyszeć? Chyba nie... Może chodzi o wygląd?- No i jesteś bardzo, no, ładna.
Hermiona parsknęła, omal nie opluwając Harry’ego.
- Przepraszam – rzuciła rozbawionym, a może zadowolonym, tonem, starając się nie roześmiać na głos. – Wziąłeś mnie z zaskoczenia. Dziękuję za komplement – dodała, mając lekko zaróżowione policzki. Odgarnęła kosmyki włosów, które spadły jej na oczy, i zapytała: - Moje wady?
- Hermiono, proszę cię.
- Nie obrażę się przecież. No, śmiało.
- Kiedyś za bardzo przejmowałaś się regułami, zasadami. Teraz jest już lepiej, ale... Czasami za bardzo się martwisz, przejmujesz niektórymi sprawami...
- Martwię się o ciebie. I o bliskie mi osoby. Chcę dla nich jak najlepiej.
- Nie wątpię, ale czasami to bywa... denerwujące. Wiesz, lubimy swobodę.
Harry miał nadzieję, że nie pogrążył się totalnie. I że nie uraził Hermiony. Bardzo nie chciałby ją urazić.
- Jak się nad tym zastanowić, to ciężko jest znaleźć w tobie jakąś wadę.
- Bo się nie starasz – upomniała go dziewczyna, uśmiechając się.
Harry z ulgą i zadowoleniem odnotował później, że na tym konwersacja się zakończyła. Hermiona wróciła do oglądania filmu, a Harry do wpatrywania się w telewizor.
Hermiona tymczasem nie była pewna, czy powinna czuć się zadowolona. Niby nie usłyszała dwóch zakazanych słów, ale to jeszcze niewiele znaczyło. Zasięg emocjonalny Harry’ego był tylko niewiele szerszy od zasięgu Rona, co zdecydowanie zostawiało margines niepewności.
Westchnęła w duchu. Czy wszyscy mężczyźni w sprawach uczuć są jak dzieci we mgle?
Harry obudził się gwałtownie.
Jasny gwint...Znowu przyśniła mu się Hermiona. Tym razem jednak bez Voldemorta.
I tym razem sen nie skończył się jej krzykiem. To znaczy, nie – owszem, krzyczała, tylko że nie z bólu. Wręcz przeciwnie.
Harry, nie będąc pewnym, czy chce wygnać ten sen z umysłu, czy też zapamiętać go co do najdrobniejszego szczegółu, sięgnął ręką po zegarek, by sprawdzić godzinę.
Nie trafił precyzyjnie. Palcem wcisnął przycisk znajdujący się na boku czasomierza.
Strumień zimnej jak lód wody trafił go prosto w twarz.
- Tfu! Szlag! – Harry podjął próbę starcia cieczy rękami. - Nadzwyczajne funkcje, co?
Harry spuścił nogi z łóżka, zrezygnowany. Skoro tak się sprawy miały, równie dobrze może odwiedzić ubikację albo po prostu rozprostować nogi na chwilę. Hermiona pewnie spała, więc dom był pusty, nikomu nie przeszkodzi.
Miał nadzieję, że wkrótce poczuje się senny, gdyż nie chciał całej nocy spędzić na chodzeniu w kółko po kilku pokojach. Było dopiero niewiele po północy.
Harry otworzył cichutko drzwi swojej sypialni i wyszedł na korytarz. Rozejrzał się i postanowił, że najpierw odwiedzi parter, może w kuchni znajdzie coś dobrego do przegryzienia.
Przeszedł tylko kilka kroków. Pod drzwiami do pokoju Hermiony zatrzymał go dźwięk przypominający chlipnięcie.
Stojąc w miejscu, zaczął nasłuchiwać. Wiedział, że chyba nie powinien, ale...
Pociągnięcie nosem. Harry nie był pewien, czy ma to zignorować, wrócić do łóżka czy może zapukać, kiedy do jego uszu dotarło, na granicy słyszalności, westchnięcie i jego imię.
Zadziałał pod wpływem impulsu. Harry naparł na klamkę, przeszedł jak burza przez otwarte brzmi i już otwierał usta, by zapytać ,,Co się stało?’’ lub ,,Dlaczego płaczesz?’’.
Nagle zamarł. Uświadomił sobie ogrom swojej pomyłki.
Której mógłby uniknąć, gdyby nie otworzył drzwi. Wtedy usłyszałby jeszcze: ,,Ty łyżeczko do herbaty’’.
Szok odbił się również na twarzy Hermiony. Książka, którą jeszcze przed chwilą czytała, niemal wysunęła jej się z dłoni.
Problem nie na tym jednak polegał.
- Wynocha!
Czekoladka, którą rzuciła lewa ręka dziewczyny, powędrowała idealnym i płynnym łukiem i uderzyła Harry`ego w czoło, co w końcu spowodowało jego oprzytomnienie. Przestał wpatrywać się w nagość Hermiony jak cielak w pomalowane wrota i wyparował z pokoju z szybkością liczoną w nanosekundach, mamrocząc pod nosem przeprosiny.
Harry, oparty ciężko o drzwi, usłyszał kroki przyjaciółki, ciche ,,Colloportus!’’, szczęk zamka, a w końcu stłumione zmagania Hermiony z kocem, który przez resztę nocy zapewne zakryje całe jej ciało.
Harry jęknął. To przez ten przeklęty film, to on ją wprowadził w taki łzawy nastrój. Ale kto by przypuszczał, że panna Granger będzie po nocach czytać obyczajowo-romantyczne książki, zajadać czekoladki, i co najważniejsze – leżeć w łóżku bez żadnego okrycia? Z pewnością nie Harry.
Chłopak stał i zastanawiał się, jaką klątwą oberwie jutro na dzień dobry. Zemsta zdenerwowanej Hermiony mogła być straszna.
Kij ma zawsze dwa końce – widoku jej klatki piersiowej nie zapomni do końca życia, tego był pewien.
Harry wszedł powoli do swojego pokoju i spojrzał na swoje łóżko.
Ciekawe, co teraz mu się przyśni.
=======================================================================
OK, wiem, w pierwszej części tego fica udało mi się wplątać niezamierzony rym :]
Jeśli ktoś uzna, że ten part jest trochę naciągany... może mieć rację, ale w końcu wiążą mnie ograniczenia czasowe, nie opisuję miesiąca, tylko kilka dni z życia H/Hr.