Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Dwie Noce
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > Kwiat Lotosu
Pages: 1, 2, 3, 4
ronefu
Bardzo mi się podoba treść ficka,a na błedy nie zwracam uwagi.
Czekam z niecierpliwością na następne części.
A co do dodawania kolejnych części dodawaj jak najszybciej możesz.
soraja
„Co to jest miłość? To spacer podczas bardzo drobniutkiego deszczu. Człowiek idzie, idzie i dopiero po pewnym czasie orientuje się, że przemókł do głębi serca.”

Opowiadanie jest ciekawe, wciągające i bardzo przyjemnie się je czyta smile.gif . Niezwykle podoba mi się, konwencja czasu, jaką przyjąłeś nadaje twojemu tekstowi nuty oryginalności, której tak często brakuje w wielu fanfikach. Dzięki temu ta opowieść wyróżnia się w pozytywny sposób z pośród innych. dementi.gif
Na uwagę zasługuje też twoja postawa, która jest naprawdę godna pochwały, niewielu autorów jest w stanie znieść taką krytykę i jeszcze prosić o więcej laugh.gif . Taki masochizm i pokora dobrze wróżą ci na przyszłość biggrin.gif .
„Nawet najpiękniejsza i najwznioślejsza ideologia nie zastąpi pokory i uwagi, z jaką należy traktować konkretny fakt.”

Mam nadzieje, że wkrótce uraczysz nas kolejną częścią swojego dzieła. tongue.gif
Hito
QUOTE
Niezwykle podoba mi się, konwencja czasu, jaką przyjąłeś nadaje twojemu tekstowi nuty oryginalności, której tak często brakuje w wielu fanfikach. Dzięki temu ta opowieść wyróżnia się w pozytywny sposób z pośród innych.


O, a ja już zacząłem uważać, że tylko kłopotów mi ta konwencja przyniosła. Dzięki.

QUOTE
Na uwagę zasługuje też twoja postawa, która jest naprawdę godna pochwały, niewielu autorów jest w stanie znieść taką krytykę i jeszcze prosić o więcej  laugh.gif 


Cóż, skoro decyduje się na publikacje fica na forum, muszę być przygotowany na krytykę. A ta konstruktywna może pomóc się rozwinąć, zatem każdy autor powinien przyjąć taką postawę :]

Aha - naturalnie, wszystkie pochlebne recenzje są przeze mnie doceniane i zauważane, jak najbardziej. Odpisuję tylko na krytykę, gdyż nie chcę dziękować każdemu z osobna za pochwalne słowa na temat mojego fica.

QUOTE
Mam nadzieje, że wkrótce uraczysz nas kolejną częścią swojego dzieła.  tongue.gif 


Myślę, że w poniedziałek w godzinach wieczornych.
Cesair
Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie, co prawda język czasem wydaje mi się taki trochę, bo ja wiem przesadny, w każdym bądź razie w tym zagadnieniu myślę podobnie jak Katon. Co do błędów gramatycznych, wciąż mam problemy z ich zauważaniem, więc nawet, jeśli jakieś popełniasz, to i tak nie zdaje sobie z tego sprawy. Opowiadanie przyjemnie się czyta i to się dla mnie przede wszystkim liczy. Życzę weny, bo się przyda na pewno do pisania dalszych części. I już tak na sam koniec, mam jedno pytanie, czytałam ten fragment kilka razy, a mimo to wciąż mam pewien problem ze stwierdzeniem, co oni robili, a chciałabym wiedzieć.:

QUOTE
Skoczyła na posłanie Harry’ego, złapała go prawie całym swoim ciałem, po czym przeszła do rzeczy.
Po dobrych dziesięciu minutach ciąg głośnych i lekko przyspieszonych oddechów leżącej pary przerwał dziewczęcy głos.
Hito
smile.gif
Będziesz miała trochę czasu na rozmyślania, gdyż tajemica zostanie wyjaśniona dopiero za kilka partów. Gdybyś jednak bardzo nie mogła się doczekać, zgłoś się na PW.
Nie wykluczam także, że napisałem to w sposób utrudniający odkrycie prawdy, jakby nie było, ja ją znam, a to może mi uniemożliwiać obiektywne spojrzenie na tą kwestię.

A teraz...

=========================================================================


Dzień drugi

Harry obudził się gwałtownie.
Zorientował się, że siedzi, zamiast leżeć. Lewą rękę miał zaplątaną w kołdrę.
Po jej uwolnieniu Harry popatrzył na swoje dłonie. Sen. To był tylko sen.
Strasznie paskudny sen, wywołany zapewne faktem mieszkania z Hermioną. Nie miał on sobie nic z idylli. Nie dość, że w śnie tym Harry starł się z Voldemortem, to jeszcze była tam Hermiona, walcząca u jego boku i chroniąca go przed złem. Także przed Klątwami Niewybaczalnymi. Jej agonalny krzyk cierpienia nie chciał opuścić umysłu Harry’ego.
Harry zgiął palce i zacisnął powieki najmocniej, jak mógł.
- Przepraszam, nie chciałam cię obudzić.
Harry zogniskował spojrzenie na postaci stojącej przy otwartym oknie. Ciepły wiatr rozwiewał skręcone włosy Hermiony ubranej w swój wczorajszy strój.
- Chciałam tylko wpuścić trochę świeżego... Harry, co się stało? – dodała Hermiona już zupełnie innym tonem, gdy zobaczyła wyraz twarzy chłopaka.
Zdążyła zrobić tylko jeden krok. Harry był zdecydowanie szybszy. W jednej chwili wyskoczył ze swojego łóżka, niemal wpadł na Hermionę i objął ją obiema rękami z siłą godną giganta. Zabolało.
Przez kilkanaście sekund trwali w uścisku nie wypowiadając żadnego słowa. Hermiona nie ruszyła się pomimo protestującego kręgosłupa. Harry miał na sobie tylko bokserki, toteż dziewczyna czuła ciepło promieniujące z jego prawie nagiego ciała. Czuła także przyspieszone bicie jego serca. Odniosła wrażenie, że Harry zaczyna drżeć.
Hermiona jedną ręką oplotła plecy ukochanego przyjaciela, drugą pogładziła go po rozczochranych włosach.
- Nie bój się – odezwała się cichym, kojącym głosem, niczym matka uspokajająca swoje wystraszone dziecko. – To był tylko sen.
Hermiona nie wiedziała, co dokładnie przyśniło się Harry’emu, ale była pewna, z czym miało to związek, jakie motywy zawierał sen. Zacisnęła zęby z gniewu. Czy ten chłopiec, tak ciężko doświadczony przez życie, które po kolei zabierało mu najbliższych, nie mógł dostąpić ukojenia chociaż w śnie? Gdzie tu była sprawiedliwość? Czym on na to zasłużył, na Merlina?
- Obiecaj mi – Harry poprosił trochę zachrypniętym głosem. – Obiecaj mi, że nic ci się nie stanie. Obiecaj mi, że nie dasz się zabić.
No tak. Harry’emu śniła się jedna z możliwych wersji przyszłości. Tylko dlaczego akurat była ona negatywna? Dlaczego teraz?
Hermiona wygięła się w tył i spojrzała Harry’emu prosto w szmaragdowe oczy. Ich nosy niemal się stykały.
- Obiecuję, że będę przy tobie, dopóki będziesz mnie potrzebował i będziesz tego pragnął – rzekła stanowczo Hermiona, po czym spróbowała się uśmiechnąć. – Nie martw się, nigdzie się nie wybieram. A już na pewno nie na tamten świat.
Harry zamrugał załzawionymi oczyma. Dochodził do siebie i powoli zaczął zdawać sobie sprawę, jak jest ubrany i co przed chwilą zrobił. Zaczynało mu być głupio z powodu swojej paniki. Puścił Hermionę, co ta przyjęła z ulgą, zginając się i masując sobie obolałe plecy.
- Nie spodziewałam się, że masz tyle siły, Harry. Mało brakowało, a zostałabym zgnieciona.
- Przepraszam – mruknął chłopak.
Z drugiej strony, wspomnienie snu rozwiało się. Strach i ból ściskające jego duszę zniknęły bez śladu. Harry spojrzał na pochyloną Hermionę, teraz próbującą doprowadzić swoje łopatki do porządku. Zadziałał pod wpływem impulsu. Pochylił się szybko, ujął policzki dziewczyny w dłonie i pocałował ją w czoło.
- Dzięki.
Hermiona wyprostowała się niemal natychmiast. Poklepała delikatnie Harry’ego po klatce piersiowej w miejscu, gdzie znajdowało się serce.
- Zawsze możesz na mnie liczyć w takich sytuacjach. Wiesz o tym, prawda?
- Wiem – przyznał Harry. – I jeszcze raz dziękuję.
- Nie ma za co.
Hermiona zerknęła na swój zegarek. Harry zrobił to samo. Wytrzeszczył oczy.
- Za pięć dziesiąta!? Jak mogłem tak zaspać?
- Najwidoczniej bardzo ci się wygodnie spało – Hermiona uśmiechnęła się leciutko. – Masz może ochotę na śniadanie? Tylko najpierw się ubierz.

Drzewa nie narzekały na głód tego dnia.
Większość promieni słonecznych zatrzymywało się na liściastym baldachimie, jednak niektóre zdołały dotrzeć do poziomu przygruntowego, co wcale nie podobało się Harry’emu. Co chwilę musiał mrużyć oczy. Żałował, że jego okulary nie są przeciwsłoneczne.
Ewentualnie ścieżka była, jak na te warunki pogodowe, nieprawidłowa.
Harry i Hermiona przechadzali się po Parku Królowej Elżbiety, który znajdował się trochę ponad milę od domu państwa Granger. Założony przez władze miasta już dawno temu, jednak utrzymywany ze składek rodzin mieszkających w willach na peryferiach, prezentował się doprawdy okazale. Brak jakichkolwiek śmieci, wszelka roślinność przystrzyżona co do centymetra tak, by osiągnąć jak najlepszy efekt artystyczny... Harry wolał nie pytać, ile pieniędzy topią rodzice Hermiony w ten park.
Dzięki funduszom lokalnej arystokracji, jak i wysiłkom ludzi odpowiedzialnych za stan tej enklawy natury, spacer po niej w południe sierpniowego dnia bez wątpienia należał do przyjemności. Z tego powodu Harry nie miał zamiaru rozwodzić się nad rozrzutnością bogaczy.
- Teraz w lewo. – Hermiona skręciła na szerszą ścieżkę wyłożoną czerwoną kostką. Harry przyjął tę decyzję z ulgą, jako że dziewczyna prowadziła go w kierunku sfery całkowitej dominacji cienia nad światłem.
Harry idąc, cały czas rozglądał się na boki. Poza uliczkami znajdowały się nie tylko trawniki, krzewy i drzewa. Kwiaty również miały tu swoje miejsce, ułożone w fantazyjne wzory przez wprawnego ogrodnika. Harry nie znał nawet jednej dziesiątej nazw kwiatów, które już zdążył minąć. Tak właściwie, to park czasem przypominał las, a czasem ogród.
Nie sposób było odmówić mu uroku.
- Jesteśmy w centrum parku. Wodna Fontanna.
Para przyjaciół znalazła się na sporej wielkości placu o kształcie koła. Szerokie chodniki prowadzące na plac odzwierciedlały cztery strony świata. Jego środek zajmowała kilkupiętrowa fontanna o marmurowej konstrukcji. Woda wystrzeliwana była we wszystkich kierunkach jednocześnie, ale pod różnych ciśnieniem, dzięki czemu kaskady kryształowo czystej wody spływały nierównomiernie. Zewnętrzna obręcz prawie trzymetrowej fontanny sięgała kolan i przyozdobiona była małymi rzeźbami.
Harry zauważył także, że na placu przebywała największa jak do tej pory ilość ludzi, licząc od wejścia do parku. Część z nich mijała jego i Hermionę wymieniając formułki grzecznościowe. I...
- Hermiono?
- Słucham.
- Ludzie, którzy nas mijają, to twoi sąsiedzi?
- Można to tak nazwać – odparła Hermiona przyglądając się zwieńczeniu fontanny, które stanowiła miniaturowa kula ziemska, wykonana z kamieni szlachetnych w tonacjach zielono-błękitnych.
- Okej. Dlaczego tak się dziwnie uśmiechają pod nosem, gdy na mnie patrzą? Chyba nie przez koszulkę? – Harry chciał zrobić przyjemność Hermionie, zatem ubrał się w prezent od niej, uznając, że mugole są przyzwyczajeni do fantazyjnych wzorów na ubraniach.
- Rozejrzyj się.
Harry zmarszczył brwi i postąpił zgodnie z sugestią dziewczyny. Nie mogła mieć na myśli jakiegoś elementu placu, więc może coś na zewnętrznych jego granicach? Ale tam tylko stały ławki, w równych odległościach od siebie i od środka okręgu, na planie którego zbudowano plac. Prawda, na ławkach siedzieli ludzie, ściślej, siedziały pary i...
- Aha. No tak.
- Chciałam tylko pokazać ci Wodną Fontannę. Zaraz ruszamy dalej.
- W sumie, to nie musimy, prawda? – Pytanie Harry’ego zawisło w gorącym powietrzu. – Aha, ładna nazwa. Wodna Fontanna.
- Kogoś zawiodła wyobraźnia.
- Najwyraźniej. Tak na marginesie, to miejsce ma jakaś nazwę?
- Plac Wilhelma I Zdobywcy. Nieoficjalnie, Plac Zakochanych – odparła spokojnie Hermiona.
- To mnie jakoś nie dziwi – Harry, patrząc kątem oka na ławki, skrzywił się. Przypomniała mu się randka z Cho Chang w herbaciarni Madame Puddifoot.
Hermiona musiała to zauważyć, bowiem zaczęła niespiesznie obchodzić fontannę. Harry ruszył za nią.
Większość par zbyt była zajęta sobą, by na cokolwiek innego zwrócić uwagę, niektóre jednak przestały na chwilę uprawiać zapasy na siedząco i obserwowały przechodzących obok Harry’ego i Hermionę. Potter miał ochotę obsypać ciekawskich żukonami i nasłać na nich głodną Hedwigę. Gapienie się powinno być zabronione, do licha, dokładnie tak samo było półtora roku temu, w...
- To moja wina – Hermiona przerwała Harry’emu proces myślowy. – Jestem znana w okolicy z tego, że, ujmijmy to w ten sposób, nie chodzę na imprezy.
- I nie zadajesz się z chłopakami. Cóż...
- Zabieraliby mi czas na naukę – Hermiona uśmiechnęła się leciutko. – Zresztą, w sąsiedztwie mieszkają same snoby lub tępaki. W dodatku zadające się z pustymi blondynkami. Nie mój typ.
- Pewnie – wykrztusił Harry. Dziwne skręcanie w brzuchu wróciło.
- Nie przejmuj się tym. Poplotkują sobie trochę i się im znudzi. Nic nowego.
Zaraz, zaraz... Czyżbym naraził ją na nieprzyjemności?
- Dlaczego mnie tu przyprowadziłaś, Hermiono? Skoro wiesz, że będziesz miała przez to kłopoty?
- Już ci powiedziałam. Chciałam ci pokazać Wodną Fontannę. Była ładna, prawda?
- No... tak. Ładna. Niespotykana.
- Kunsztowna. – Uśmiech Hermiony poszerzył się odrobinę. – Nie martw się, Harry. To nie ma znaczenia.
- Ale...
- To nie ma znaczenia – Hermiona potrząsnęła głową.
Harry zamilkł, nie wiedząc, co mógłby odpowiedzieć. Nagle poczuł, że w jego lewą dłoń wślizguje się prawa Hermiony, i delikatnie ją ściska. Stanęli równocześnie, patrząc sobie w oczy. Uśmiech Hermiony cały czas był na swoim miejscu. Harry, być może dzięki grze światłocienia, zauważył, jak wiele urody dodaje on dziewczynie.
Hermiona otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale się rozmyśliła. Podjęła wędrówkę po ścieżkach parku.
Śpiew ptaków i szum liści roznosił się wśród drzew. Harry, słuchając ich, uświadomił sobie swoje zdumienie. Nie spodziewałby się wcześniej, że już drugiego dnia pobytu sam na sam ze swoją najlepszą przyjaciółką poczuje taki zamęt w głowie.
Uszy chłopaka, w miarę ich zmierzania ku północnej granicy parku, zaczęły wyłapywać inne dźwięki. Przypominające dziecięce krzyki i głośne rozmowy.
Kilka minut później tajemnica została wyjaśniona. Przed Harrym i Hermioną rozciągał się plac zabaw, o wiele większy i wyposażony bardziej bogato od tego w Little Whinging.
- Tak zwana głośna strefa – odezwała się Hermiona. – Plac zabaw był kontrowersyjnym pomysłem, ponoć wiele debat zakończyło się niczym i wiele miesięcy upłynęło, zanim wszyscy zgodzili się co do finansowania jego budowy.
- Udało się jednak. – Harry spojrzał na bawiące się dzieci. – Pewnie często przychodziłaś tu z rodzicami.
- Zabierali mnie tu czasem, gdy byłam mała. Niezbyt często, kiedyś nie mieli tyle wolnego czasu, co teraz.
- No, ale pewnie bawiłaś się tu ze swoimi koleżankami z podstawówki? Chodziłaś do niej.
- Chodziłam. Spudłowałeś jednak, Harry. Nie byłam lubiana w szkole.
Harry spostrzegł lekką nutę smutku w głosie Hermiony. Zwalczył ochotę, by otoczyć ją ramieniem. Nie bardzo miał ją jak pocieszyć. Doskonale pamiętał swoją i Rona reakcję na jej osobę. Przez pierwsze dwa miesiące ich znajomości nie przepadali ze sobą. Wspólnie z Ronem uważali Hermionę za przemądrzałą i wścibską. Jeśli taka sama była w podstawówce... to na pewno mała Hermiona była samotna.
- Dzieci śmiały się nawet z mojego imienia.
- Cóż, musisz przyznać, że jest ono dość niezwykłe. – Harry miał nadzieję, że udało mu się zabrzmieć żartobliwie.
- Rodzinna tradycja. W końcu mój ojciec ma na imię Horacy. Czytałeś może ,,Powieść zimową’’?
- Jakoś... nie miałem okazji.
- ,,Hamleta’’?
Hamlet, Hamlet... gdzieś już to słyszałem...
- Shakespeare, Harry.
- O, właśnie! Miałem to na końcu języka!
Hermiona spojrzała na niego z dezaprobatą.
- Powinieneś podszkolić się w zakresie klasyki, mój drogi. W każdym razie, imię moje, mojego ojca i jego rodzeństwa, dziadka i tak dalej, pochodzą z dzieł naszego największego dramaturga.
- Oryginalne – przyznał Harry. – Chociaż, sam nie wiem... Nazwiesz swojego syna Hamlet?
- Prędzej Otello albo Oberon. A gdybym chciała skrzywdzić córkę, nazwałabym ją Hipolita. – Hermiona spojrzała na Harry’ego z rozbawieniem. – To jednak nie moje zmartwienie, w końcu, gdy wyjdę za mąż, nie będę się już nazywała Granger. Nie będę już skrępowana tradycją rodzinną. A nad imionami swoich dzieci jeszcze się nie zastanawiałam. Chyba trochę na to za wcześnie, nie sądzisz?
- No... Raczej tak.
- Ty już poczułeś się do obowiązku ojca? – zapytała Hermiona z uniesionymi brwiami.
Za późno jednak uświadomiła sobie swoją pomyłkę.
- James, Syriusz, Lilian może... Nie wiem.
Zapadła względna cisza, gdyż dzieci nie przeszkadzały sobie i nadal bawiły się, nie przejmując się liczbą wydawanych przez siebie decybeli. Zwykłe odgłosy parku również nie ustały.
- To kwestia przyszłości – rzucił Harry, starając się odpędzić myśli o zmarłych. – Dość dalekiej i niepewnej, jak mniemam – dodał cierpko.
- Wszystko dobrze się skończy, zobaczysz – mówiąc to, Hermiona ponownie splotła dłonie z Harrym. – Proszę, nie myśl o tym teraz.
- Właśnie się staram. – Harry szukał w umyśle tematu, o którym mogliby swobodnie porozmawiać. Nic mu jednak do głowy nie przyszło, za bardzo przeszkadzało mu kłucie w sercu.
- Och, Harry. – Hermiona uścisnęła Harry’ego, co wywołało tylko chwilowe poruszenie wśród rodziców bawiących się dzieci. Bądź co bądź, znajdowali się niedaleko Placu Zakochanych. – Tak mi przykro.
- Daj spokój. – Chłopak wywinął się z objęć przyjaciółki. Nie był w odpowiednim nastroju. – Moglibyśmy już wracać? Tylko jakąś inną drogą.
Tomak
Twoje opowiadanie bardzo mi sie podoba. Jest super. Rozwijasz Bardzo fajny pomysł. Czekam na nastepna cześć mam nadzieje ze bedzie interesujaca moze byc nawet krótka byle by fajna tongue.gif
December
Po kolejnych dwóch częściach mogę powiedzieć, że nie tracisz formy.

Po pierwsze: uwielbiam wszystkie bohaterki, które nie potrafią gotować. Zapewne dlatego, że sama nie mam do tego smykałki. Dlatego pomysł, żeby pozbawić tych zdolności Hermionę spodobał mi się od razu. Zdaję sobie sprawę, że to bardzo obiektywne podejście. smile.gif
Podobnie przypadły mi do gustu ciasteczka z sową.

Według mnie bardzo ładnie opisujesz jak rozwija się uczucie pomiędzy Harrym i Herminoną. Nie wyczuwa się pośpiechu, wszystko dzieje się stopniowo.

I na koniec: ja też nie mam pojęcia, co Hermiona zrobiła Harry'emu. Na dodatek, nie wiem, czy tego nie przegapiłam, ale chyba także nie było napisane jakie to książki Harry odkrył u Herminony. Czy się mylę?
Hito
QUOTE
I na koniec: ja też nie mam pojęcia, co Hermiona zrobiła Harry'emu.


Oj, czyżbym faktycznie nie pozwolił się tego domyślić?
Po parcie zawierającym tę informację będę się musiał zapytać, czy warto poprawić tamtą scenkę, czy jednak może zostać w obecnej postaci.

QUOTE
Na dodatek, nie wiem, czy tego nie przegapiłam, ale chyba także nie było napisane jakie to książki Harry odkrył u Herminony. Czy się mylę?


Nie mylisz się.
To również specjalnie pominąłem, i również będzie to wyjawione później, choć jeśli chodzi o jedną, najważniejszą dla Harry'ego książkę - dużo później, pod sam koniec.

Mam nadzieję, że takie odwlekanie niektórych szczegółów nie zabiera przyjemności z czytania fica smile.gif
hermionka_7
No, doczekałam się smile.gif
Jak dla mnie, ciekawa i wciągająca treść. O wiele mniej powtórzeń niż w poprzednim odcinku, dopracowany styl i (jak dla mnie!) zero literówek i błędów ortograficznych. Wydaje mi się, że za dużo miejsca (i czasu) poświęcasz na opisy kompletnie nieistotnych rzeczy, które nie mają większego znaczenia w dalszym ciągu ficka. Równanie brzmi: ciekawy pomysł+dobre wykonanie+miły, nie wykłócający się autor (w przeciwieństwie do niektórych!) = fick, który aż chce się czytać!
Życzę weny, niezrażania się negatywnymi komentarzami i wiary w siebie,
hermionka_7
PS. krowki.gif landrynki.gif nutella.gif zelka1.gif czekolada.gif <--- zestaw do przywoływania weny biggrin.gif
em
Dziś nie mam nastroju, więc wyliczanki usterek nie będzie (hm, może dlatego, że za wiele ich nie znalazłam?).
Za to chciałam odnieść się do uwagi hermionki: widzisz, mam wrażenie, że ten FF nie ma być pełen akcji, wydarzeń etc. Stąd te nieistotne szczegóły dodają mu uroku i klimatu, który bardzo mi się podoba i przyciąga (pomimo Hr/H...wink2.gif ).
Chociaż, nad lekkością tych opisów w dalszym ciągu możnaby popracować.

Pozwolisz, Hito, że fabułę skomentuję po zapoznaniu się z całością. Opowiadanie może zapowiadać się wspaniale, a skończyć słabo i bez polotu, czego oczywiście nie życzę. W ogóle, zamieszczę na koniec taką krótką recenzję tego ff, dobrze? smile.gif
Hito
Hermionka>>patrz post Emotki. Mój fic do końca nie będzie zawierał scen pełnych akcji, skupia się on w końcu na relacji pomiędzy Harrym a Hermioną. Aczkolwiek, mam pytanie:
QUOTE
Wydaje mi się, że za dużo miejsca (i czasu) poświęcasz na opisy kompletnie nieistotnych rzeczy, które nie mają większego znaczenia w dalszym ciągu ficka.

Kompletnie nieistotnych? Mocne sformułowanie. A możnaby prosić o przykłady takich rzeczy, żebym miał się nad czym zastanowić?

Aha - dzisiaj na kolacje jadłem Nutelle, wystarczy mi słodkości na razie wink2.gif

Emotka>>ufam, że faktycznie to brak błędów jest przyczyną, a nie Twoja gorączka czy ogólny spadek humoru :] (powrotu do zdrowia życzę)
QUOTE
Chociaż, nad lekkością tych opisów w dalszym ciągu możnaby popracować.


Hm. Tu mogę napisać jedno - mam nadzieję, że praktyka (czyli pisanie) udoskonali mój styl. Wiem, że opisy nie są moją najlepszą stroną (że już nie powiem o bogactwie językowym - strasznie irytuje mnie własna niemożność używania porównań czy barokowych metafor).
QUOTE
Pozwolisz, Hito, że fabułę skomentuję po zapoznaniu się z całością. Opowiadanie może zapowiadać się wspaniale, a skończyć słabo i bez polotu, czego oczywiście nie życzę. W ogóle, zamieszczę na koniec taką krótką recenzję tego ff, dobrze?  smile.gif 


Udzielam pozwolenia :]
Naturalnie. Zamierzam, po zakończeniu fica, poprosić ogół czytelników o recenzję, zawierającą komenatrze co do treści, pomysłów (jak chociażby wspomniane już przeze mnie prezenty), postaci (szczególnie Horacy i Jane - w końcu to nowi bohaterowie) i tak dalej.
Fic może się skończyć słabo, gdyż ostatnim partem będzie scena miłosna (hmm, swoją drogą, nie masz 18 lat, nie powinnaś jej czytać smile.gif ), a napisanie takowej wcale proste nie jest. Aż się boję, co ludzie powiedzą :]
W każdym razie, na Twoją recenzję (wcale nie musi być krótka) będę czekał z niecierpliwością, ponieważ z pewnością wszystkie moje niedoskonałości pisarskie wyciągniesz na światło dzienne, podając mi tym samym pomocną dłoń w trakcie mojego procesu samodoskonalenia się (ale patetycznie to zabrzmiało) smile.gif
psawko21
Opowiadanie jest świetne. Baaardzo mi się podoba. Naprawdę.
Mam nadzieję, że kolejny part pojawi się szybko. Pojawi się szybko prawda?
hermionka_7
Nie zrozum mnie źle, ja nie krytykuję...
Akurat nie chodziło mi dokładnie o ten odcinek, tylko o całość. Przykład:
QUOTE
Honda o kolorze letniego nieba

EDIT: Wiesz co, przeczytałam moje komentarze co do Twojego opowiadania i stwierdziłam, że się za bardzo czepiam. Następnym razem wolę przemyśleć, zanim coś napiszę. Bardzo mi się podoba twój fick, i, pewnie podobnie jak większość, zastanawiam się:
1. Co oni wtedy robili na łóżku?
2. Jakie książki Harry znalazł w pokoju Hermiony (chociaż tu się już domyślam biggrin.gif)?
Czekam na dalsze części, muszę sobie wyjaśnić parę rzeczy tongue.gif
Już-Nie-Czepialska
hermionka_7
PS. Skoro nie jesz już słodyczy, to polecam user posted image biggrin.gif
Hito
Psawko>>dzisiaj mogę się już nie wyrobić, zatem jutro do południa nastepny part powinien się pojawić.

Hermionka>>ależ krytykuj, krytykuj. Krytyki nie mam nikomu za złe przecież, od tego jest ten temat.
Co do podanego przez Ciebie przykładu - cóż, pisząc fica wyobrażam go sobie. Chciałbym, by czytelnicy jak najlepiej potrafili sobie wyobrazić sceny dziejące się w ficu. Wiem, że niektórzy (może większość?) lubi niedopowiedzenia, lubi sama sobie przyoblekać w obrazy słowo pisane. Ja akurat zazwyczaj wolę podać szczegóły takie jak kolor samochodu czy szlafroka. Taki już mam styl, rzekłbym :]

Słodyczy miałem dość tylko na chwilę, ale owocami nie pogardzę smile.gif
Coyote
Czy mi się wydaje, czy tylko ja wiem, że Herm łaskotała Harry'ego? wink2.gif

Jak na razie czytam. Czytam i czekam na sam koniec. Później ocenię.
Ale do tej pory jesteą Hito na + happy.gif
Hito
Hermiona była zmuszona stwierdzić, że Harry’ego nie ma w domu.
Od czasu powrotu ze spaceru po parku zachowywał się powściągliwie, był wyraźnie nie w sosie. Tak, pomógł jej w przygotowaniu obiadu, zjedli go razem, podobnie rzecz się miała z kolacją, ale co z tego? Za często przybierał zamyśloną i raczej smutną minę. A Hermiona wiedziała, co go trapi.
Wiele razy zdążyła już skląć się za głupotę. Tak uważała, żeby nic się jej nie wymknęło, a tymczasem jednym, z pozoru niewinnym, pytaniem zrujnowała wszystko. Zdjęcie od Hagrida zasiało nasiona – teraz nadszedł czas żniw.
Hermiona westchnęła ciężko. Obawiała się tego. Nie chciała, by cokolwiek przez ten tydzień popsuło Harry’emu humor. Zawsze starała się omijać nieprzyjemne dla niego tematy.
I już drugiego dnia Harry zamknął się w sobie, i wyraźnie jej unikał. Rewelacyjny rezultat. O tak, podziękuje Hagridowi, jak go tylko spotka, bardzo wylewnie podziękuje.
Hermiona widziała jednak, że nie czas na pretensje do świata. Musiała znaleźć Harry’ego i jakoś uratować sytuację. Skoro nie było go w domu, a okolicy za bardzo nie znał, pozostało jedno wyjście.
Ławka w sadzie. Umiejscowiona pomiędzy drzewami owocowymi, zazwyczaj służąca do pogodnych rozmów w świetle dnia.
Sierpniowe słońce zdążyło już zniknąć za horyzontem. Gwiazdy świeciły jasno tej nocy, księżyc oblewał poświatą szumiącą cicho roślinność. Harry, otulony szczelnie swoją szatą hogwarckiego ucznia, siedział nieruchomo na ławce ze spuszczoną głową. Obok niego Hermiona dojrzała jakiś ruch.
Zdjęcie. Zacisnęła na chwilę powieki. Och, Harry, dlaczego?
Hermiona podeszła do młodzieńca. Nie usiadła od razu. Zawahała się. Chciała rzucić się na Harry’ego i przytulić go, ale wiedziała, że to mogłoby nie być dobrze przez niego odebrane.
Najlepiej chyba będzie zacząć od kulturalnego pytania, nieprawdaż?
- Mogę usiąść?
Harry odwrócił powoli głowę w stronę Hermiony. W księżycowym świetle oczy Harry’ego wydawały się odrobinę przekrwione, jednak dziewczyna nie zauważyła żadnych śladów łez. Być może Harry siedział na dworze tyle czasu, że etap płaczu miał już dawno za sobą.
Hermiona ponownie poczuła niezadowolenie ze swojej osoby. Powinna wcześniej się zorientować, a nie pozwolić książce o historii Hogwartu oderwać się od rzeczywistości. Przecież Harry był o wiele ważniejszy od jakiejkolwiek lektury!
Hermiona usłyszała mruknięcie Harry’ego, które wzięła za odpowiedź twierdzącą. Usadowiła się blisko chłopaka, aczkolwiek, póki co, w odległości nie naruszającej jego intymnej przestrzeni.
- Harry? Spójrz na mnie, proszę
Chłopak, choć z niemal namacalną trudnością, spełnił jej prośbę. Teraz, z bliska, widząc jego twarz, Hermiona była już pewna stanu emocjonalnego swojego przyjaciela.
- Harry... – Hermiona zaczęła i urwała prawie w tym samym momencie.
Co mogła zrobić? Co mogła powiedzieć? Jak pocieszyć kogoś, komu życie kładło stale i wciąż kłody pod nogi? Hermiona miała już tego dość, od wielu lat starała się w jak największym stopniu ulżyć Harry’emu, który nosił na swoich barkach brzemię Wybrańca. Zawsze była gotowa mu pomóc, osłodzić to podłe życie... I cóż z tego? Los bezlitośnie drwił sobie z niego i z niej.
- Dlaczego? – cichy głos Harry’ego, wbrew oczekiwaniom Hermiony, wcale nie drżał. – Dlaczego wszyscy mnie opuszczają?
- Harry, proszę, nie mów tak. Masz przyjaciół, rodzinę w Norze, wielu ludzi, którzy są z tobą bez względu na wszystko... Masz mnie.
- Najpierw moi rodzice, potem Cedrik i Syriusz, a teraz Dumbledore. Był moim przewodnikiem, mentorem i przyjacielem. Byłem pewien, że razem z nim, najmądrzejszym i najpotężniejszym czarodziejem naszych czasów, pokonam Voldemorta, a teraz... jego nie ma. Odszedł. I wszystko przepadło.
- Harry, poradzimy sobie, zobaczysz, wszystko...
- Obiecałaś mi – Harry przerwał Hermionie tonem zadziwiająco spokojnym. Zdawał się mówić bardziej do siebie niż do niej. – Że nic ci się nie stanie. To bzdura. Jutro może wybuchnąć prawdziwa wojna, ataki śmierciożerców mogą się nasilić, i kto kolejny zginie? Ja, ty, wszyscy Weasleyowie, cały Zakon? Polowanie na Horcruxy da Voldemortowi wystarczająco czasu, żeby...
Hermiona nie wytrzymała. Poderwała się ze swojego miejsca i przytuliła się do Harry’ego z całej siły. Ten nie zaprotestował, ale też nie objął dziewczyny.
- Harry, przestań, proszę cię, przestań. Myślisz, że twoi rodzice czy Dumbledore chcieliby, byś się teraz poddał? O to właśnie chodzi Voldemortowi, o zasianie strachu i beznadziei wśród jego wrogów. Harry, masz przyjaciół, którzy pójdą za tobą w ogień, którzy wspólnie z tobą złamią potęgę Czarnego Pana. Nie jesteś sam, rozumiesz? Zawsze o tym pamiętaj. Zawsze.
Harry, powoli, uścisnął Hermionę. Łzy zakręciły mu się w oczach.
- Hermiono...
- Przysięgam, przyrzekam ci, że będziemy razem świętować upadek Voldemorta i nasze zwycięstwo. Twoje zwycięstwo. To tylko kwestia czasu. Nikt już nie umrze, wszyscy dożyjemy szczęśliwych czasów. Jestem tego pewna, Harry, i ty też powinieneś być.
- Chciałbym w to wierzyć, tak mocno, jak ty – szepnął Harry.
- Więc uwierz. I nie martw się tym. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Proszę – w głosie dziewczyny przebrzmiała błagalna wręcz nuta.
Potter odsunął się od Hermiony na odległość pozwalającą mu przyjrzeć się jej. Przez chwilę siedzieli w ciszy.
- Hermiono, zorientowałem się już, co sobie zaplanowałaś. Chciałaś odizolować mnie od zła, od wszystkiego, co mogło choć kojarzyć mi się z tą mroczną stroną przeszłości. Zdradziły cię niektóre twoje reakcje. Nawet powstrzymywałaś się z krytyką mojego zachowania, a była ona całkiem słuszna... Dziękuję ci za twoje dobre chęci, ale uważam... Teraz widzę, że źle postąpiłaś.
Hermiona nic nie odpowiedziała, czekała, aż Harry skończy.
- Nie da się zrezygnować ze swojej własnej przeszłości, zapomnieć o niej. Nic nie mogłaś zrobić, prędzej czy później i tak dotarłoby do mnie, że jak wiele bliskich mi osób odeszło. Kilka rzeczy przyspieszyło moją reakcję, ale to wszystko. To musiało się stać, ale... wiesz co? Wiesz co powinnaś wcześniej zrobić?
- Co takiego?
- Pierwszego dnia rano poruszyć ten temat – Harry uśmiechnął się smutno. Nie mógł uwierzyć, że z taką łatwością o tym mówi. – To nie byłoby proste dla żadnego z nas, ale potem mielibyśmy spokój. A wiesz dlaczego? Bo ty jesteś w stanie mi pomóc, ulżyć mi trochę... Wtedy moglibyśmy spokojnie porozmawiać o imionach naszych dzieci. Wiesz, o co mi chodzi – dodał, podejrzewając, że się nie myli.
Hermiona spuściła głowę. Teraz jej zbierało się na łzy.
- Ja tylko chciałam, żebyś był szczęśliwy. Żebyś mógł odpocząć o smutku, od tego niesprawiedliwego świata, od całej tej głupiej przepowiedni. Żebyś mógł posmakować normalnego życia bez tej wojny dookoła, bez wrogości na każdym napotkanym kroku, bez... ja...
Hermiona urwała. Zakryła dłonią usta, by powstrzymać szloch. Łzy pociekły jej ciurkiem z zaszklonych oczu.
- Przepraszam. Byłam taka głupia – załkała. – Przysporzyłam ci tylko cierpień.
Harry’ego zabolał płacz Hermiony. Złapał ją za ramiona.
- Teraz ty zaczynasz pleść głupoty – poczuł chęć starcia dłońmi łez z twarzy Hermiony, ale postanowił, że pozwoli jej się wypłakać. – Nie masz mnie za co przepraszać. Ufam ci i wiem, że miałaś jak najczystsze intencje w sercu. Starałaś się, bym nie musiał się niczym kłopotać. Nie chciałaś źle. Nie mam ci czego przebaczać, rozumiesz? I nie byłaś głupia. Jesteś najmądrzejszą dziewczyną, jaką znam.
Po tych słowach Harry przytulił Hermionę.
Zrobił to po raz pierwszy w życiu. Zawsze sytuacja wyglądała zgoła odwrotnie – to od Hermiony wychodziła inicjatywa. Nigdy nie czuł takiej potrzeby, aż do teraz.
Przytulić kogoś, jak Harry zauważył, to była inna rzecz, niż być przytulonym. Uczucie było jednak równie przyjemne.
Może nawet bardziej. W końcu ponoć dawanie daje więcej radości niż branie.
Księżyc znajdował się minimalnie bliżej zachodu, gdy para młodzieńców przestała wyglądać jak bliźniaki syjamskie.
- Może uznamy, że sprawa jest zakończona? – zaproponował Harry. – Wracamy do normalnego życia, jak to określiłaś, z tym wyjątkiem, że będziesz wypowiadała swoje myśli do końca, a ja nie będę rozklejał się jak dziesięcioletnie dziecko i nie będę rozwodził się nad przeszłością.
- Brzmi rozsądnie – Hermiona uśmiechnęła się nieśmiało. Trochę ją zaskoczyło, że Harry ją objął, jednak było to zaskoczenie z rodzaju tych pozytywnych. – Nie za ciepło ci w tej szacie?
- W sumie. Chyba chciałem, żeby melodramatycznie wyszło – zażartował chłopak, ściągając czarny uniform ucznia Hogwartu i składając ją w kompletnie nierówną kostkę, która wylądowała na zdjęciu, przykrywając je całkowicie.
Harry nie zauważył, że postacie na fotografii, zanim zniknęły pod szatą, nie machały rękami. Uśmiechały się ze zrozumieniem. Szczególnie Albus Dumbledore i Lily Potter, która zdawała się patrzeć szczególnie ciepło w kierunku panny Granger. Syriusz Black udawał namiętny pocałunek, co spotkało się z interwencją Remusa Lupina wymierzoną w żebra kolegi Huncwota.
Uspokojony Harry gorączkowo szukał tematu do rozmowy z Hermioną. Podniósł głowę do góry, jednak tylko na sekundę – pogawędka o gwiazdach i pogodzie byłaby zdecydowaną przesadą godną ludzi bez wyobraźni.
Chłopak spojrzał w lewo i odkrył, że Hermiona badawczo mu się przygląda. Jego twarzy. Z dość bliska. To bynajmniej nie pomogło Harry’emu wpaść na jakiś konstruktywny pomysł.
Hermiona wyciągnęła rękę i ostrożnie zdjęła Harry’emu okulary.
Merlinie, ona chyba nie chce mnie pocałować?
Myśl ta była jednocześnie szokująca i pociągająca. Harry zawahał się, protest może nie był najlepszym wyjściem...
Hermiona spoglądała przez chwilę to na Harry’ego, to na przedmiot trzymany w dłoni.
- Powinieneś zmienić sobie okulary – oznajmiła, wkładając mu je na nos.
- Co? To znaczy... Dlaczego?
- Nie pasują ci – odpowiedziała rzeczowo Hermiona. – Oprawki mają kształt dwóch wielkich kółek. To było dobre, gdy byłeś słodkim jedenastoletnim chłopczykiem, ale teraz, gdy jesteś już mężczyzną, wyglądają troszkę śmiesznie.
Harry zanotował mentalnie, iż będzie musiał zapamiętać określenie ,,słodki jedenastoletni chłopczyk’’, odnoszące się do jego osoby.
- Naprawdę? – Harry zdjął sprawcę jego rzeczonej śmieszności, własne okulary, i obejrzał je dokładnie, jak gdyby widział je po raz pierwszy w życiu. Fakt, oprawki miały już wiele, wiele lat i istotnie były okrągłe i duże. – Nie pasują mi, mówisz?
- Uważam, że jakieś gustowne prostokąty, zaokrąglone na rogach dodałyby ci uroku. Jeszcze bardziej podobałbyś się dziewczynom. Taka Romilda Vane na pewno byłaby zachwycona.
- Daruj sobie ironię – odciął się Harry. – Dobrze wiesz, że nie wspominam jej najlepiej. I w ogóle tego całego zamieszania wokół mnie – chłopak skrzywił się na samo wspomnienie ostatniego roku, gdy musiał chodzić tajnymi korytarzami, by uniknąć jemioły. – Mam gdzieś, co takie dziewczyny jak one o mnie myślą. Nie tylko ty nie lubisz pustych blondynek czy brunetek. No, ale skoro tobie te oprawki się nie podobają, muszę coś z tym zrobić.
- To niewielki problem – oświadczyła radośnie Hermiona, zbywając milczeniem oczywisty komplement ze strony Harry’ego. – Jutro po śniadaniu możemy wyskoczyć do jakiegoś optyka najbliżej nas, jeśli będziesz czuł się na siłach. Jak przedstawia się stan twojej kasy?
- Mam przy sobie trochę pieniędzy – zastanowił się Harry. – Ale przecież galeonami w mugolskim sklepie nie zapłacę. Mylę się?
- Złoto jest powszechnie mile widziane. Aczkolwiek oszczędzimy nerwów sprzedawcom i Ministerstwu i przejdziemy się najpierw do Gringotta.
- Gringotta? W Londynie?
- Jeśli Londynem nazwiesz okolice centrum miasta, to tak. Harry, Gringott to największa sieć czarodziejskich banków na świecie, myślałeś, że nie mają mniejszych jednostek rozsianych po całej Anglii? Tak się szczęśliwie składa, że w moim mieście znajduje się jeden oddział.
- Aha. To zdecydowanie ułatwia sprawę.
- Widzisz, czego nie można się dowiedzieć z ulotek leżących sobie na stoliku w kącie banku na Pokątnej Alei? Zawsze trzeba się rozglądać, mój drogi.
- Ciągła czujność, jak to mawiał Moody – zaśmiał się Harry. – W porządku. Plan działania mamy ustalony. Swoją drogą... to zabawne.
- Co takiego?
- Ja noszę okulary już od dawna. Ty za to przeczytałaś tysiące książek więcej ode mnie, a wzrok masz lepszy. Zadziwiające.
- Cóż – ton głosu Hermiony wskazywał, że uznała problem Harry’ego za warty rozważenia. – Twój ojciec także nosił okulary. Może to wada dziedziczna?
- Być może, niestety nie wiem – Harry wzruszył ramionami, starając się postępować zgodnie z ich umową i nie podchodzić emocjonalnie do kwestii zmarłych. - A ty może jesteś dziedzicznie odporna na krótkowzroczność.
- Raczej od samego czytania wzrok się nie psuje, przynajmniej jeśli przestrzega się rad rodziców lekarzy.
- Ciekawe, jak wyglądałabyś w okularach – powiedział Harry, patrząc z ukosa na dziewczynę.
- Zapewne oszałamiająco pięknie – Hermiona przy okazji odpowiedzi pokazała Harry’emu koniuszek języka. – To co? Oglądamy gwiazdy i sprawdzamy twoją wiedzę z Astronomii, czy też wracamy do domu?
- Głosuję za drugą opcją.

=====================================================================

Mam nadzieję, że nie pomyliłem się co do faktu, że Harry pierwszy raz przytulił Hermionę (nie liczę tu wszelkich uścisków dokonanych pod wpływem niebezpieczeństwa, jak w V tomie).

Coyote>> smile.gif
Kiniulka
Bardzo, bardzo, bardzo fajny fanfick biggrin.gif Bardzo wciąga smile.gif Zauważyłam maleńkie literówki smile.gif Ale ogólnie jest świetnie. Z parta na part jest coraz to lepiej smile.gif Świetny pomysł na taki parring.

Ogólnie rzecz biorąc godny polecenia inym do czytania smile.gif

Pozdrawiam cieplutko smile.gif
psawko21
Dziękuje za tak szybkie umieszczenie nowej części. Jednakowoż ta część wydaje mi się zdecydowanie mniej obszerna od pozostałych. Dlaczego? I przy okazji zadam pytanie. Kiedy kolejny part?(wiem jestem nachalny, ale tak już mam biggrin.gif )
Pozdrowienia i życzę weny!
Kiniulka
Hito daje kolejne części bardzo regularnie więc nei mamy się czego obawiać jeżeli chodzi o długie czekanie smile.gif to się chwali wśród autorów smile.gif I za to WIELKI + smile.gif

Pozdrawiam smile.gif
Mike
W sumie podoba mi sie, mimo iz fanem takiego paringu nie jestem tongue.gif. Nie wychwyciliem jakichs razacych bledow. Party pojawiaja sie czesto, wiec podsumowujac- jestem na tak smile.gif
nosferatu
Ekhem Ekhem... Mówi fan praingu Hp/Hr... Jak dla mnie to wszystko jest idealne...
naprawdę... smile.gif smile.gif Wklejaj szybciutko nwe party bo ja nie wytrzymam... Serio to najlepsze opowiadanie jakie czytalam i jeszcze ta para blush.gif Treść super, bledow nie widze... Zycze weny...
psawko21
Kiedy nowy part? Bo już nie mogę się doczekać. Ciekawość zżera mnie od środka. Powoli konsumuje, trawi, rozgryza, miele, spala:PP
Weny!
Hito
Nosferatu>>hej, w końcu ktoś, kto wyznaje Jedyny Słuszny Pairing smile.gif Już myślałem, że jestem sam na tym forum.

=========================================================================

Ciekawa tendencja. Ostatni part był faktycznie krótszy, niż myślałem, że będzie, a teraz cały trzeci dzień mieści się w jednym fragmencie fica.


Dzień trzeci

Harry westchnął cierpiętniczo w duchu. Z Hermiony wyłaziła kobieta.
Nie, żeby to było czymś złym. Normalnie Harry uznałby to za ciekawy fenomen, warty obserwacji.
Jednak za późno uświadomił sobie, że pójście na zakupy z osobą należącą do płci pięknej do powolna śmierć w męczarniach.
Zaczęło się dobrze. Po śniadaniu opuścili razem dom i pieszo powędrowali do centrum miasta. Tam znaleźli oddział banku Gringotta, schowany wśród mugolskich budynków na modłę Dziurawego Kotła czy Kliniki Św. Munga. Po wymianie walutowej Harry miał dość pieniędzy, by bez przeszkód ruszyć na wypad po sklepach.
Blisko banku znajdowało się centrum handlowe, w którego progi skierowali swe kroki Harry i Hermiona. Optyka znaleźli szybko, i to całkiem nieźle wyposażonego, bez ruszania się z miejsca chłopak zbadał sobie wzrok. Co ciekawe, po badaniu musiał kategorycznie stwierdzić, że wada nie zwiększyła mu się już od bardzo dawna, właściwie nigdy. Magia czy genetyka tu działała – trudno powiedzieć.
Potem nadszedł czas wyboru kształtu i koloru nowych oprawek.
Harry, w całej swojej naiwności, której wtedy jeszcze nie widział, poprosił Hermionę o radę, a właściwie to o dokonanie wyboru, gdyż jest dziewczyną, no i na pewno ona dobrze dobierze mu nowe okulary, on ufa jej osądowi, te sprawy.
Błąd.
- Hermiono, co ja ci zrobiłem? Za co mnie nienawidzisz?
- Nie histeryzuj, proszę cię – odpowiedziała Hermiona, stojąc przy ścianie wypełnionej od podłogi do sufitu przeróżnymi modelami oprawek. – Nie możemy wybrać pierwszej lepszej pary.
- Czuję się jak manekin na wystawie – jęknął Harry. – Jesteśmy tu już dwie godziny, Hermiono, przymierzyłem chyba setkę tych małych potworów. Błagam, wybierz już coś!
- Nie przesadzaj. Mówiłeś, że wolisz czarny kolor? – Odpowiedzią na to pytanie było dramatyczne westchnienie. – Te mają chyba odpowiedni kształt... Aha, jesteśmy tu niecałą godzinę i nie przymierzyłeś nawet pięćdziesięciu par.
- To mnie miało pocieszyć? Jeśli tak, to kiepsko ci poszło.
- No już, spójrz mi w oczy. Hmm... Nawet, nawet... I po co ta skwaszona mina? Zgodziłeś się ze mną, że potrzebne ci są nowe oprawki.
- Tak, ale...
- Nie, te chyba ci nie pasują.
Merlinie! Pomocy!
Czas wypróbować nową taktykę.
Gdy tylko na jego nosie wylądowała nowa para oprawek, Harry szybko wyraził swoją opinię.
- Te bardzo mi się podobają. Są świetne.
Hermiona spojrzała na niego podejrzliwie.
- Naprawdę, są super. Pasują jak ulał – stwierdził Harry, przeglądając się w lustrze. – Idealne, tak. Ile kosztują?
Teraz przyszła kolej Hermiony na westchnienie.
- Skoro tak stawiasz sprawę... – Dziewczyna bez skrupułów zdjęła aktualnie testowaną parę i zamieniła ją na inną. – Do tej pory te najbardziej mi się podobały.
Harry musiał przyznać, po dokładniejszej obserwacji, że faktycznie, pasowały mu. Czarne, niemal prostokątne, lekkie i gustowne.
- Dlaczego więc nie skończyliśmy na nich poszukiwań?
- Chciałam znaleźć coś lepszego. Oprawki, które idealnie by do ciebie pasowały.
Harry wolał nie poświęcać uwagi przerażającej myśli, iż Hermiona byłaby gotowa wypróbować każdą parę znajdującą się w sklepie.
- Nie ma ideałów na tym świecie – Harry zwrócił się do Hermiony, jednocześnie idąc do kasy. – Za to straconego czasu nikt nam nie zwróci, nieprawdaż? Aha... Hermiono?
- Tak?
- Dzięki. Są naprawdę świetne.
- Nie ma za co.

- Ho, ho.
- O co chodzi? – spytała Hermiona, spodziewając się odpowiedzi.
- Widzę, że nie dbasz o linię. – Harry gestem dłoni trzymającej paczkę frytek wskazał na porcję dziewczyny.
- Bo dostaniesz po głowie.
Harry i Hermiona odeszli od kontuaru, kierując się ku wyjściu z baru szybkiej obsługi, znajdującego się na najwyższym piętrze centrum handlowego. Harry, w ramach świętowania zakupu nowych okularów, zaproponował wrzucenie czegoś na ząb.
- I jak się czujesz w tych oprawkach?
- Jestem w trakcie przyzwyczajania się.
Para była w trakcie drogi do domu. Harry uznał, że załatwili co trzeba, zatem można wracać. Był naprawdę wdzięczny Hermionie, że się zgodziła. Gdyby zechciała wejść do jakiegoś sklepu z odzieżą... Apokalipsa na miejscu.
Na szczęście bez żadnych problemów zbliżali się do peryferii miasta, gdzie umiejscowiona była dzielnica bogatych willi, w tym państwa Granger.
- Harry?
- Tak?
- Chyba nie pogorszyła mi się figura przez ostatni rok?
Harry omal nie przewrócił się na prostej drodze.
- Że co? – Po chwili jego umysł dodał dwa do dwóch. – Dziewczyno, przecież ja żartowałem z tymi frytkami!
- Wiem przecież – odparła Hermiona ze śmiertelnie poważną miną, która niemal kompletnie nie rozbroiła Harry’ego. – W Hogwarcie nigdy jednak nie odmawiałam sobie jedzenia, na szóstym roku także, więc pomyślałam sobie, że jakieś ziarenko prawdy w twojej ironii mogło się znajdować.
- Zdecydowanie za dużo myślisz – orzekł Harry, zastanawiając się, czy Hermiona nie próbuje nim manipulować, jak przedwczoraj, co wtedy zaowocowało wyczerpującą sesją łaskotek. Cóż, jeśli tak... – W takim razie, chcesz zdać moje poważne zdanie?
- Pewnie.
Harry zgiął się lekko, kierując oczy na brzuch i talię przyjaciółki. Zamierzał nie uciekać spojrzeniem w górę za często, co okazało się w praktyce bardzo trudnym zadaniem. Niestety, dzisiaj Hermiona nie miała na sobie tej czarnej, opinającej koszulki. Pech.
- Nie widzę żadnych nieprawidłowości. Ale, żebym mógł stwierdzić to na pewno, musisz zdjąć to ubranko i... Au! – Łokieć Hermiony wylądował pomiędzy żebrami chłopaka.
- Chciałbyś, co?
- Pewnie, że tak – Harry wyszczerzył zęby, masując sobie bok, bardziej na pokaz.
- I bardzo dobrze, powinieneś chcieć – podsumowała Hermiona, zalotnie trzepocząc rzęsami.
Oboje zaśmiali się. W dobrych nastrojach, ramię w ramię kontynuowali marsz do celu.
Zabawne, uznał Harry. Hermiona zapewne chciała mu w ten sposób zrekompensować jego mękę sprzed kilkudziesięciu minut. Tylko że to nie do końca zadziałało.
Znowu.
Harry ponownie poczuł swoje wnętrzności. Tym razem z pewną różnicą - zaczął domyślać się, o co w tym wszystkim chodzi.
Interesujące.

Harry siedział na kanapie w pokoju gościnnym. Teoretycznie, z powodu deszczu, oglądając film razem z Hermioną.
W rzeczywistości co chwilę zerkał na przyjaciółkę i cały czas się zastanawiał.
Harry spojrzał na telewizor, o ile to określenie nie hańbiło urządzenia stojącego przy ścianie. Potter nie miał wielkich wymagań, jeśli chodzi o filmową rozrywkę – w końcu nie za wiele przez swoje życie miał okazji jej posmakować – zatem pozostawił Hermionie pole manewru, jeśli chodzi o wybór. Szczególnie, iż Harry’emu zdawało się, że już dzień wcześniej dziewczyna szukała czegoś konkretnego w gazecie telewizyjnej.
Harry był wtedy również ciekawy. Co Hermiona zechce zobaczyć? Dokument, film naukowy, historyczny, przyrodniczy?
Te propozycje wydały się Harry`emu oczywiste. Nigdy by się nie spodziewał, że zobaczy na ekranie coś takiego.
A powinienem to przewidzieć, po tym, jak zobaczyłem tamte książki z dolnej półki.
Harry ponownie rzucił okiem na Hermionę. I jej zaszklone łzami oczy. Miał ochotę wyrazić powątpiewanie, jak kogokolwiek może wzruszyć takie nudne romansidło, film obyczajowy o miłości, w dodatku nieodwzajemnionej. Powstrzymywał się jednak, nie chcąc urazić Hermiony ani narazić się na kolejnego kuksańca w bok.
Mimo to, jego myśli musiały odbijać się na jego twarzy, gdyż gdy Hermiona oderwała na chwilę wzrok od telewizora, jej rysy twarzy stężały.
- Widzę – odezwała się pierwszy raz od momentu rozpoczęcia emisji – że ten film kompletnie cię nie interesuje. Jeśli chcesz, przełącz na coś innego – Hermiona podsunęła Harry’emu pilota pod nos.
- Nie, nie, w porządku – zaprotestował chłopak, dostrzegając w głosie Hermiony nutkę jakby rozgoryczenia lub zniecierpliwienia. – Oglądajmy dalej.
Hermiona prawą ręką sięgnęła po różdżkę, która leżała w rogu kanapy i machnęła nią, nie wypowiadając żadnych słów. Na jej wyciągniętą dłoń spadła chusteczka do nosa, która przed chwilą zmaterializowała się w powietrzu. Dziewczyna skorzystała z niej, najpierw ocierając oczy.
Po tym jednak nie skupiła swojej uwagi z powrotem na telewizorze.
- Uważasz, że do takiego mola książkowego jak ja, nie pasują filmy o miłości, tak?
Harry wytrzeszczył na nią oczy.
- Skąd ci to przyszło do głowy? Nigdy tak nie powiedziałem!
- Nie musisz mówić – prychnęła Hermiona, przewiercając Harry’ego spojrzeniem na wylot. – Mam oczy. Widziałam, jak przed chwilą się na mnie patrzyłeś.
- Zaraz, chwileczkę – Harry wzniósł ręce w obronnym geście, czując, iż stąpa po bardzo niepewnym gruncie. – Ja się tylko zdziwiłem, nie mam nic przeciwko...
- Akurat.
Harry westchnął w duchu. Tak nigdy z Hermioną nie wygra.
- No dobrze. Ten film mnie nudzi i mówiąc oględnie, nie podoba mi się. Zaskoczyło mnie to, że tobie najwyraźniej się podoba. Ale – dodał szybko – tylko zaskoczyło, nie jestem... zdegustowany czy coś. W porządku. Oglądaj, jeśli chcesz, masz inny gust, i tyle.
- Dlaczego cię to zaskoczyło?
- No wiesz, tak jakoś.
Harry musiał przyznać, że była to jedna z najgłupszych odpowiedzi, jakich kiedykolwiek udzielił. Ale co innego miał powiedzieć?
- Czyli miałam rację – skwitowała Hermiona. – Zapewne twoja wizja mojej osoby bardziej łączyła mnie z filmami naukowymi.
Uch. Strzał w dziesiątkę.
Kilka sekund upłynęło w ciszy.
- W sumie to nie jest twoja wina. Ani razy nie wyznałam ci, jakiego rodzaju filmy lubię sobie od czasu do czasu podczas wakacji obejrzeć. Pewnie dlatego, że obawiałam się twojej reakcji. Hmm, cóż – Hermiona przygryzła wargę, jak miała w zwyczaju podczas zastanawiania się. – Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie.
- Słucham – rzekł trochę niepewnie Harry. Bał się, że to ,,jeszcze jedno pytanie’’ może dotyczyć niełatwych kwestii.
- Co o mnie myślisz? Jakie masz o mnie zdanie? Tylko szczerze.
Ojoj.
- O co ci chodzi? Przecież wiesz, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
Harry’emu odpowiedziało spojrzenie Hermiony, ostentacyjnie zachęcające do rozwinięcia wypowiedzi.
- No daj spokój – wymamrotał Harry, mając nadzieję, że się nie czerwieni. – Już ci powiedziałem, że jesteś najmądrzejszą dziewczyną, jaką znam. Gdybym częściej słuchał twoich dobrych rad i zdrowego rozsądku, Syriusz by nie zginął... Poza tym – Harry przełknął ślinę. – Imponuje mi twoja wrażliwość na krzywdę innych, życzliwość i twoja fenomenalna pamięć, no i...
Harry z jakiegoś powodu czuł się co najmniej głupio, wyliczając zalety Hermiony, gdy ta siedziała niecały metr od niego. W dodatku to spojrzenie...
Merlinie kochany, co ona chce usłyszeć? Chyba nie... Może chodzi o wygląd?
- No i jesteś bardzo, no, ładna.
Hermiona parsknęła, omal nie opluwając Harry’ego.
- Przepraszam – rzuciła rozbawionym, a może zadowolonym, tonem, starając się nie roześmiać na głos. – Wziąłeś mnie z zaskoczenia. Dziękuję za komplement – dodała, mając lekko zaróżowione policzki. Odgarnęła kosmyki włosów, które spadły jej na oczy, i zapytała: - Moje wady?
- Hermiono, proszę cię.
- Nie obrażę się przecież. No, śmiało.
- Kiedyś za bardzo przejmowałaś się regułami, zasadami. Teraz jest już lepiej, ale... Czasami za bardzo się martwisz, przejmujesz niektórymi sprawami...
- Martwię się o ciebie. I o bliskie mi osoby. Chcę dla nich jak najlepiej.
- Nie wątpię, ale czasami to bywa... denerwujące. Wiesz, lubimy swobodę.
Harry miał nadzieję, że nie pogrążył się totalnie. I że nie uraził Hermiony. Bardzo nie chciałby ją urazić.
- Jak się nad tym zastanowić, to ciężko jest znaleźć w tobie jakąś wadę.
- Bo się nie starasz – upomniała go dziewczyna, uśmiechając się.
Harry z ulgą i zadowoleniem odnotował później, że na tym konwersacja się zakończyła. Hermiona wróciła do oglądania filmu, a Harry do wpatrywania się w telewizor.
Hermiona tymczasem nie była pewna, czy powinna czuć się zadowolona. Niby nie usłyszała dwóch zakazanych słów, ale to jeszcze niewiele znaczyło. Zasięg emocjonalny Harry’ego był tylko niewiele szerszy od zasięgu Rona, co zdecydowanie zostawiało margines niepewności.
Westchnęła w duchu. Czy wszyscy mężczyźni w sprawach uczuć są jak dzieci we mgle?

Harry obudził się gwałtownie.
Jasny gwint...
Znowu przyśniła mu się Hermiona. Tym razem jednak bez Voldemorta.
I tym razem sen nie skończył się jej krzykiem. To znaczy, nie – owszem, krzyczała, tylko że nie z bólu. Wręcz przeciwnie.
Harry, nie będąc pewnym, czy chce wygnać ten sen z umysłu, czy też zapamiętać go co do najdrobniejszego szczegółu, sięgnął ręką po zegarek, by sprawdzić godzinę.
Nie trafił precyzyjnie. Palcem wcisnął przycisk znajdujący się na boku czasomierza.
Strumień zimnej jak lód wody trafił go prosto w twarz.
- Tfu! Szlag! – Harry podjął próbę starcia cieczy rękami. - Nadzwyczajne funkcje, co?
Harry spuścił nogi z łóżka, zrezygnowany. Skoro tak się sprawy miały, równie dobrze może odwiedzić ubikację albo po prostu rozprostować nogi na chwilę. Hermiona pewnie spała, więc dom był pusty, nikomu nie przeszkodzi.
Miał nadzieję, że wkrótce poczuje się senny, gdyż nie chciał całej nocy spędzić na chodzeniu w kółko po kilku pokojach. Było dopiero niewiele po północy.
Harry otworzył cichutko drzwi swojej sypialni i wyszedł na korytarz. Rozejrzał się i postanowił, że najpierw odwiedzi parter, może w kuchni znajdzie coś dobrego do przegryzienia.
Przeszedł tylko kilka kroków. Pod drzwiami do pokoju Hermiony zatrzymał go dźwięk przypominający chlipnięcie.
Stojąc w miejscu, zaczął nasłuchiwać. Wiedział, że chyba nie powinien, ale...
Pociągnięcie nosem. Harry nie był pewien, czy ma to zignorować, wrócić do łóżka czy może zapukać, kiedy do jego uszu dotarło, na granicy słyszalności, westchnięcie i jego imię.
Zadziałał pod wpływem impulsu. Harry naparł na klamkę, przeszedł jak burza przez otwarte brzmi i już otwierał usta, by zapytać ,,Co się stało?’’ lub ,,Dlaczego płaczesz?’’.
Nagle zamarł. Uświadomił sobie ogrom swojej pomyłki.
Której mógłby uniknąć, gdyby nie otworzył drzwi. Wtedy usłyszałby jeszcze: ,,Ty łyżeczko do herbaty’’.
Szok odbił się również na twarzy Hermiony. Książka, którą jeszcze przed chwilą czytała, niemal wysunęła jej się z dłoni.
Problem nie na tym jednak polegał.
- Wynocha!
Czekoladka, którą rzuciła lewa ręka dziewczyny, powędrowała idealnym i płynnym łukiem i uderzyła Harry`ego w czoło, co w końcu spowodowało jego oprzytomnienie. Przestał wpatrywać się w nagość Hermiony jak cielak w pomalowane wrota i wyparował z pokoju z szybkością liczoną w nanosekundach, mamrocząc pod nosem przeprosiny.
Harry, oparty ciężko o drzwi, usłyszał kroki przyjaciółki, ciche ,,Colloportus!’’, szczęk zamka, a w końcu stłumione zmagania Hermiony z kocem, który przez resztę nocy zapewne zakryje całe jej ciało.
Harry jęknął. To przez ten przeklęty film, to on ją wprowadził w taki łzawy nastrój. Ale kto by przypuszczał, że panna Granger będzie po nocach czytać obyczajowo-romantyczne książki, zajadać czekoladki, i co najważniejsze – leżeć w łóżku bez żadnego okrycia? Z pewnością nie Harry.
Chłopak stał i zastanawiał się, jaką klątwą oberwie jutro na dzień dobry. Zemsta zdenerwowanej Hermiony mogła być straszna.
Kij ma zawsze dwa końce – widoku jej klatki piersiowej nie zapomni do końca życia, tego był pewien.
Harry wszedł powoli do swojego pokoju i spojrzał na swoje łóżko.
Ciekawe, co teraz mu się przyśni.

=======================================================================

OK, wiem, w pierwszej części tego fica udało mi się wplątać niezamierzony rym :]
Jeśli ktoś uzna, że ten part jest trochę naciągany... może mieć rację, ale w końcu wiążą mnie ograniczenia czasowe, nie opisuję miesiąca, tylko kilka dni z życia H/Hr.
Kiniulka
Jakoś taki krótki ten part jest sad.gif Ale mimo wszystko bardzo fajny smile.gif Płynnie się czyta i coraz bardziej wciąga smile.gif Czekam z niecierpliwością na dalsze części smile.gif

Pozdrawiam smile.gif

A to na osłodę życia wink2.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif
nosferatu
jak już mówiłam wszystko jest świetne...
psawko21
Kiniulka, ten part jest krótki? Erm, poprzedni był owszem krótki, ale ten? Nie ten jest optymalny. Cieszę się z wklejenia kolejnej części, Harry miał całkiem ciekawe widoczki<smirk>;] I zadam swoje nużące pytanie. Tzn. Kiedy kolejny part??
em
psawko, to miłe, że to opowiadanie Ci się podoba, ale zlituj się i przestań nudzić. Do wszystkich, a do Hito przede wszystkim, dwano już trafiło, że czekasz na następną część. Zrozum, że na takie pytanie nie da się w 100% odpowiedzieć, bo jest tyle okoliczności, które na to wpływają, że autor nigdy nie może dać pełnej gwarancji.

Natomiast co do tego rozdziału:
Akcja rozwija się sprawnie, styl też powoli, bo powoli, ale ulega pewnej poprawie. Oby tak dalej smile.gif Znowu, nie miałam czasu przyjrzeć się stronie technicznej, ale skoro nic nie rzuciło mi się w oczy, znaczy, że nie ma tam rażących błędów. Tylko pogratulować.
Znów, obiecuję dokładniejszą recenzję po zakończeniu opowiadania (brawo, wreszcie opowiadanie, które prawdopodobnie zostanie zakończone!).

psawko21
Dobra już nie będę nudził. Obiecuję. Naprawdę. I nie będę zadręczał nikogo takimi pytaniami. Obiecuję.
Hito
Zostanie ukończone, nie martw się. Nie ,,prawdopodobnie'', a ,,na pewno'' smile.gif
Pamiętaj, trzymam Cię za słowo w sprawie dokładniejszej recenzji (i mam nadzieję, że wielu czytelników pójdzie za Twoim przykładem... ale to jeszcze kwestia przyszłości).

Psawko>>ze swojej, autorskiej, strony mogę Ci obiecać, że tylko naprawdę wyjątkowe okoliczności zmusiłyby mnie do przerwania dotychczasowego cyklu wklejania nowych części. Na razie takowych na horyzoncie nie widać, zatem kolejny part najprawdopodobniej pojawi się za parę dni.
Toteż, podsumowując, prosiłbym Cię o pisanie na temat - konstruktywna krytyka jest zawsze mile widziana.

EDIT - spóźniłem się o minutę. W takim razie i Ciebie trzymam za słowo.
nosferatu
Hito... treść no.. brak mi słów,żeby to opisać... no jestem naprawdę pod wrażeniem... Genialne... smile.gifsmile.gif i dawaj szybciutko nowe party bo tu niektorzy bardzo na nie czekaja smile.gif czekolada.gif <- a to, żeby wena i chęć do pisania Cie nie opuszczały smile.gif smile.gif biggrin.gif
Kiniulka
QUOTE(psawko21 @ 05.03.2006 20:13)
Kiniulka, ten part jest krótki? Erm, poprzedni był owszem krótki, ale ten? Nie ten jest optymalny.



Jestem super fanem tego fick ( tongue.gif blush.gif ) i dlatego wydał mi się krótki... Z resztą każdy może mieć własne zdanie a jak dla mnie to był troche krótki bo bardzo fajnie mi się czyta i wolałabym troszke dłuższe odcinki.

Pozdrowienia Hito smile.gif
Katon
Tak na marginesie, pytanie do użytkowniczki powyżej. To Twoje zdjęcie zdobi Twóh profil?
Kiniulka
QUOTE(Katon @ 06.03.2006 16:21)
Tak na marginesie, pytanie do użytkowniczki powyżej. To Twoje zdjęcie zdobi Twóh profil?
*




Tak jest :) Coś nie tak?
Katon
Nie, wręcz przeciwnie.
Kiniulka
blush.gif Dzięki blush.gif
Katon
Cała przyjemność po mojej stronie.
Hito
Te, te, Katon, zamiast podrywać użytkowniczki w moim temacie, wypowiedziałbyś się lepiej na temat ostatnich partów (nie tylko on strony językowej).

Następny part może będzie dłuższy, zobaczy się.
Kiniulka
QUOTE(Hito @ 06.03.2006 16:37)

Następny part może będzie dłuższy, zobaczy się.
*




Ale by było fajnie smile.gif
Katon
Zawsze jest miejsce i czas na zasłużony komplement. A komentarz już wkrótce...
Kiniulka
Jeszcze raz dzięki Katon blush.gif

Żeby nie było, że posty nabijam.
Nie dziękuj mi już tylko lepiej mi napisz skąd jesteś, hehe.
psawko21
Ale się zrobił fajny offtopic. A tak swoją drągą Kiniulka, hmm no no no, jest czego pozazdrościć.
Hito
Zamieszczam kolejną część fica, by tym samym uciąć wszelkie offtopy. Liczę i ufam, że posty po moim będą na temat, czyli krytyka&recenzje&te sprawy.
Part nie jest taki długi, jak planowałem, że będzie, zatem w ramach rekompensaty kolejny fragment fica zostanie zamieszczony pojutrze.




Dzień czwarty

Harry wstał dopiero po kilku minutach od pobudki.
Zaczął chodzić po swoim pokoju na palcach, jakby bojąc się, że najdelikatniejszy dźwięk sprowadzi tu wściekłą Hermionę.
Wiedział, że zaraz będzie musiał zejść na dół na śniadanie i stanąć z nią twarzą w twarz. A może nie będzie tak źle?
Taaa, pewnie, nie będzie.
Co może pomóc ukazać się mu w jak najlepszym świetle? Prezenty. Wyeksponowanie zegarka i koszulki.
Uważając na boczny przycisk, Harry założył zegarek na rękę i skierował się do szafy.
Wyjął prezent ręcznie wykonany przez Hermionę. I zdziwił się.
Obrócił koszulkę i obejrzał ją pod światło. Nie ma wątpliwości – koszulka zmieniła kolor. Biel została zastąpiona przez kolor ciemnoniebieski.
Harry gwizdnął. Hermiona była naprawdę fantastycznie utalentowaną czarodziejką. Jeszcze kilka lat i przebije McGonagall, zostając tym samym najpotężniejszą wiedźmą świata, pomyślał Harry z ciepłym uśmiechem.
Dzięki mocnemu, słonecznemu światłu Potter zobaczył coś, co umknęło mu przy rozdawaniu prezentów. Książka, jeden z czterech elementów budujących konstrukcję na tyle koszulki, nie była pierwszym lepszym zbiorem kartek papieru. Harry zmrużył oczy. Tak – książka ta była idealną kopią ,,Nowej Teorii Numerologii’’, którą Hermiona otrzymała od Harry’ego na święta Bożego Narodzenia półtora roku temu.
Interesujące. Razem z hipogryfem...
Harry potrząsnął głową. Nie czas na takie rozważania. Niestety. Potter szybko założył na siebie koszulkę i resztę ubrania. Tu jednak jego zapał bojowy nieco przygasł. Z dostrzegalnym ociąganiem ruszył przez drzwi na korytarz ku schodom, którymi zamierzał zejść tak subtelnie, jak się tylko da.
Raczej mu się to nie udało.
- Bawisz się w chowanego?
- !!! Ee... Cześć, Hermiono.
- Cześć, Harry.
Hermiona wyłoniła się wprost zza jego pleców, gdy stojąc w przedpokoju zaglądał do kuchni. Teraz właśnie tam zmierzała.
Równie dobrze mogę teraz ją przeprosić.
Harry podążył za burzą brązowych włosów do kuchni, gdzie ich posiadaczka najwyraźniej przygotowywała śniadanie. Uznał, że nawet dobrze się stało – może łatwiej mu pójdzie, gdy Hermiona będzie odwrócona do niego plecami – więc gdy tylko ta zbliżyła się do lady, zabrał głos.
- Słuchaj, Hermiono, ja...
- Chwilę.
Dziewczyna wyjęła zza ucha różdżkę i machnęła nią lekko. Półmisek wypełniony artystycznie i równiutko ułożonymi kromkami chleba wsiąkł nagle bez wydawania żadnego dźwięku. Sądząc jednak z cichego stuku, który dobiegł z gościnnego pokoju, wylądował na stole, gdzie czekały już na niego sztućce, masło, herbata i reszta.
Harry był zbyt skupiony na odpowiednim wyrażeniu skruchy, żeby docenić werbalnie jej talent magiczny.
Hermiona odwróciła się w stronę chłopaka. Na jej twarzy błądził – wbrew przewidywaniom Pottera – krzywy uśmieszek. Jakby spodziewała się, co Harry zamierza zrobić.
I pewnie tak właśnie było. A skoro tak, to nie ma sensu owijać w bawełnę.
W końcu, najwyżej skończy jako ropucha w stawie.
- Zatem?
- Przepraszam. Ja naprawdę nie chciałem, to był zupełny przypadek, ja...
- Nie kłam. To nie był zupełny przypadek.
Harry potrzebował sekundy, żeby się pozbierać.
- Uwierz mi, zrobiłem to niechcący, nie chciałem...
- Harry, Harry. Dlaczego deprecjonujesz swoje czyny? Nie odpowiada ci rola rycerza w lśniącej zbroi?
Tym razem Potter na tyle długo nie znalazł odpowiedniej odpowiedzi, że Hermiona kontynuowała.
- Nie zrobiłeś tego niechcący. – Jej oczy rozbłysły na chwilę. Uśmiech poszerzył się. – Usłyszałeś efekty mojego rozklejenia się, i nie myśląc za wiele, wkroczyłeś do mojego pokoju, by zapytać się, co się dzieje. Mylę się?
Harry tylko pokręcił głową przecząco.
- To raczej naturalne, że nie wchodzi się bez pukania do pokoju kobiety w środku nocy. Musiał istnieć jakiś powód. Twoim były szlachetne pobudki, aczkolwiek mogłeś bardziej ruszyć głową, tu się zgodzę. A ja mogłam zamknąć drzwi, skoro chciałam... – Hermiona wzruszyła ramionami, by odpędzić końcówkę zdania. Zarumieniła się delikatnie.
- Czyli nie jesteś zła? – Harry wolał upewnić się, na czym stoi.
- Teraz na pewno nie.
Uśmiechnięta od ucha do ucha dziewczyna wróciła do lady, by skończyć przygotowywać śniadanie. Widocznie jeszcze nie wszystko znalazło się na swoim miejscu.
Harry patrzył na krzątającą się po kuchni Hermionę i nie mógł uwierzyć, że tak łatwo poszło. Tak, wszystko to, co powiedziała, było prawdą, ale chłopak oczekiwał...
No właśnie, czego? Że zrównoważona i wyrozumiała zazwyczaj Hermiona zrobi mu scenę? Przecież nigdy się na niego nie denerwowała, nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek podniosła głos czy żeby na niego krzyczała.
Harry ciągle obserwował dziewczynę. Obraz sprzed kilku godzin powrócił mu przed oczy. Harry nie widział w swoim życiu, wyłączając erotykę w mediach i sny, za wiele kobiecych piersi w negliżu – prawdę mówiąc, biust Hermiony był pionierem w tej dziedzinie – ale musiał przyznać, iż mimo że jego najlepsza przyjaciółka nie była bardzo hojnie przez naturę obdarzona, to jej piersi...
Pewna myśl zakwitła w umyśle Harry’ego, momentalnie przenosząc się na język, omijając po drodze mózg i świadomość.
- Zawsze śpisz nago?
Hermiona drgnęła, odłożyła talerz pokryty wędlinami na ladę i odwróciła się twarzą do Harry’ego, marszcząc brwi. Obracała w myślach usłyszane pytanie i badała je ze wszystkich stron.
Zakończyła ten proces wnioskiem, iż nie widzi przeszkód, by otwarcie i zgodnie z prawdą nie odpowiedzieć Harry’emu, który zaczynał wyglądać, jakby żałował, że nie ugryzł się w język.
- Nie – zaczęła, nie mogąc się jednak zmusić, by patrzeć prosto w oczy Harry’emu. I żeby się nie czerwienić. – Nie zawsze. Czasem latem jest tak gorąco, że nawet najcieńszy koc nie daje mi spać, jeśli mam na sobie piżamę czy choćby koszulę nocną. Sam chyba przyznasz, że tegoroczny sierpień jest gorący.
- Jest, to prawda – przyznał Harry, nie zaprzątając sobie głowy zastanowieniem się, czy tak jest w istocie. I tak by się nie sprzeciwił.
- Zaspokoiłeś już swoją ciekawość, czy chcesz jeszcze o coś zapytać? Może o moje wymiary? – Hermiona mrugnęła, starając się wyglądać na rozluźnioną. Wcale się tak jednak nie czuła, pewna myśl nie dawała jej spokoju.
- To może później. Głodny jestem.
- Najwyższy czas na śniadanie – powiedziała Hermiona, biorąc do ręki odłożony chwilę wcześniej talerz i kierując się do dużego pokoju.
Harry przyjrzał się jej policzkom, gdy go mijała.
Zdradziły one, iż Hermiona nie przeszła tak zupełnie do porządku dziennego nad faktem, że Harry widział ją nagą od pasa w górę. Nie robiła mu wymówek ani nie zamierzała rzucać w niego klątwami. Jednakże, czuła zawstydzenie.
Jakby miała powody.
Z drugiej strony, on w analogicznej sytuacji pewnie nie chciałby wyjść z pokoju, a co dopiero myśleć o żartowaniu na niezręczny temat.
Harry westchnął. Może lepiej się nad tym nie zastanawiać? Hermiona nie poruszyła pierwsza tego tematu, możliwe, że chciała o całej sprawie zapomnieć, przemilczeć ją.
Skoro tak, on też postara się zapomnieć.
O sprawie. Biustu Hermiony zapominać nie zamierzał.

- Jak rozumiem, nie masz jakiś specjalnych planów na dzisiaj?
- Raczej nie – odparł Harry, nie przerywając wycierania szklanki.
- A co byś powiedział na piknik na łonie natury?
- Piknik?
Tym razem Potter przerwał wykonywaną przez siebie czynność. Zresztą, i tak szklanka była już sucha. Spojrzał na Hermionę, która właśnie schylała się po drugiej stronie kuchni.
- Na łonie natury?
- Naturalnie – rzekła dziewczyna, otwierając piekarnik. – Właściwie to wszystko jest już przygotowane, jedzenie i wyposażenie.
- To po co pytasz się mnie o zdanie?
- Harry, bez takich żartów.
- Dobrze, dobrze. Oczywiście, z chęcią... – Harry przerwał, gdy jego nos zarejestrował nowy zapach rozchodzący się po kuchni. Kuszący zapach.
- Ciasto z dyni. – Hermiona uniosła tacę wyjętą z piekarnika.
- Skąd wiedziałaś, że to moje ulubione? – zapytał chłopak, czując wzmożoną aktywność ślinianek.
- Nie wiedziałam. Tak się składa, że to ciasto jest również moim ulubionym.
- No proszę, jak wiele nas łączy – powiedział Harry, reagując na uśmiech Hermiony. – Tym razem, jak rozumiem, nie przypaliłaś niczego?
- Wyczarowałam je. Nie mogłam go przypalić, mój drogi.
- Wyczarowałaś? To co robiło w piekarniku?
- Schowałam je tam. Zanim zapytasz – żebyś przypadkiem mi go nie zjadł.
- No wiesz? – Pytanie zostało wypowiedziane ironicznie, aczkolwiek Harry nie był pewien, czy faktycznie potrafiłby przejść koło ciasta obojętnie i nie tknąć go bez pozwolenia gospodyni.
Hermiona wyciągnęła jeszcze jakieś pakunki, wszystko owinięte i gotowe do wzięcia w podróż. Ciekawe, co by zrobiła, gdyby odmówił. Harry nie oszukiwał się jednak. Nawet gdyby nie chciał ruszyć się z domu, widząc to wszystko, nie miałby serca odmówić Hermionie.
Na szczęście słońce świeciło mocno, niebo było bezchmurne, zatem warunki pogodowe wydatnie sprzyjały małej wycieczce zza miasto, szczególnie jeśli piknik miałby odbyć się na jeziorem o zimnej wodzie.
- Nie lecimy na miotłach, prawda?
- Oczywiście, że nie, Harry. Umiesz chyba jeździć na rowerze?
- Oczywiście, że tak.
- To dobrze. Hmm – Hermiona zastanowiła się na głos – jak myślisz, powinnam wziąć ,,Hogwart: Historię’’? W sumie...
- Nawet mnie nie denerwuj.
Hermiona zachichotała.
- W porządku, mam lepszy pomysł. Mógłbyś przynieść mi ,,Emmę’’ Jane Austen?
- Mógłbym, ale... Już nie boisz się wpuścić mnie do swojego pokoju?
- Jeśli chodzi o książkę, to i tak dolny regał już przejrzałeś. Co miałeś zobaczyć, zobaczyłeś. No i nie proszę cię o zrobienie porządków w mojej sypialni, proszę cię tylko o przyniesienie mi książki.
- Słusznie – zgodził się Harry. – Zaraz wracam. Aha... gdzie właściwie jedziemy?
- Niedaleko. Kilka mil stąd znajduje się małe jezioro, myślę, że to będzie dobre miejsce na piknik, jeśli wziąć pod uwagę upał na dworze.
- Zgadzam się. Tylko, tak właściwe – dodał Harry po chwili namysłu – nie mam ze sobą żadnych kąpielówek.
- Nie martw się o to. – Hermiona puknęła lekko w swoją różdżkę, która miała założoną zza ucho. Najwyraźniej zazwyczaj ją tam trzymała.
- No tak. Czasem zapominam, jak fenomenalną czarownicą jesteś.
Gdy Harry zniknął z jej pola widzenia, Hermiona przekrzywiła głowę. Uświadomiła sobie, że właśnie Harry pierwszy raz głośno docenił jej talent magiczny.
Późno, ale lepiej późno niż wcale, jak to mawiają.

Harry obracał w palcach trzymany przedmiot.
- O żesz to. Co ona widzi w tych książkach? Doprawdy.
Harry zorientował się po chwili, że Hermiona mogłaby dokładnie to samo powiedzieć o nim i o quidditchu. Ale z drugiej strony, porównywać romansidła do tej wspaniałej gry? To nie przystoi, szczególnie komuś o pozycji kapitana drużyny.
,,Emma’’ nie była może tak ciężka i obfita w stronice jak ,,Hogwart: Historia’’, ale i tak większa część podręczników hogwarckich mogła się przy niej schować.
Ciekawe, ile razy Hermiona już ją przeczytała. Miłość tej dziewczyny do wydrukowanych literek zdawała się przekraczać wszelkie dopuszczalne normy.
To miało naturalnie swoje wielkie plusy, Harry nie mógłby się z takim stwierdzeniem nie zgodzić, ale miało również swoje minusy. Momentami potrzeba było sporego wysiłku, by nie czuć się wiejskim głupkiem przy pannie Granger, choć Harry nigdy nie zazdrościł swojej przyjaciółce wiedzy i oczytania. Jego mocne strony znajdowały się na innej płaszczyźnie, dzięki czemu znakomicie się z Hermioną uzupełniali.
W pokoju coś zahuczało.
- O, cześć, Hegwigo.
Wyraz żółtych oczy sowy był raczej jednoznaczny.
- Na litość, Hedwigo, zjadłaś już prawie cały słój tych żukonów. Jeszcze nie masz dość?
Najwyraźniej nie.
- Dobrze już, dobrze. Zaraz pójdę do siebie.
Śnieżnobiała sowa ponownie zahuczała, rozpostarła skrzydła i po sekundzie już jej nie było. Harry pomyślał, że pewnie nie spodoba jej się fakt, iż w jego pokoju okno było zamknięte.
Hedwiga będzie musiała poczekać. Najpierw zaniesie książkę Hermionie.
Harry spojrzał przelotnie na dolny regał biblioteczki Hermiony. Obok pustego miejsca stały kolejne pozycje, którym, sądząc po przednich okładkach i krótkim opisie na tylnich, z pewnością bliżej było do obyczajówek niż, na przykład, fantastyki. ,,Duma i uprzedzenie’’, również pani Austen, czy ,,Wichrowe wzgórza’’ Emily Bronte niewątpliwie doprowadziłyby Harry’ego do ziewania, tego chłopak był pewien.
Co prawda, najniższa półka nie zawierała tylko książek o miłości. Były tam lektury o niebo ciekawsze i bez dwóch zdań bardziej pożyteczne.
Harry z trudem oderwał wzrok od jednej, szczególnie interesującej książki. Nie miał na to teraz czasu. Niestety, okazji kolejnej też mieć nie będzie.
Potter, obracając się w kierunku wyjścia, rozglądał się po pokoju Hermiony, jakby nie chciał go opuścić za szybko. Ale właściwie to nie było tu nic takiego... Hmm, mówiła, że bieliznę trzyma w szufladzie...
- ?!?
Nienienienienie, nie! O czym ja w ogóle myślę? Szlag!
Harry zdecydował, że absolutną koniecznością jest opuszczenie sypialni Hermiony. W tym pokoju bez cienia wątpliwości było za dużo pokus.
Harry wymaszerował, zamykając za sobą drzwi, nieco mocniej, niż zamierzał. Krzywołap, zwinięty na posłaniu Hermiony, przypominający rudy kłębek futra, spojrzał z politowaniem na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się Harry.
Ludzie. Co za śmieszne stworzenia.
em
Aaaach, Hermiona czyta siostry Bronte i Jane Austen! Superb! Jeszcze bardziej ją uwielbiam smile.gif
Natomiast co do usterek, zauważyłam tylko to:
QUOTE
Harry podążył za burzą brązowych włosów do kuchni, gdzie ich posiadaczka najwyraźniej przygotowywała śniadanie.
zaimek odnosi się do podmiotu, więc powinno być "jej". Tak sądzę.
Hito
Fakt, że Hermiona tak lubi ,,Emmę'', to naturalnie aluzja do zakończenia wątku romansowego głównej bohaterki tej książki smile.gif Taki drobny szczegół, tak jak np. przejęcie pewnego zwyczaju Luny przez pannę Granger, co wskazuje na ich cieplejsze stosunki.

QUOTE
zaimek odnosi się do podmiotu, więc powinno być "jej". Tak sądzę.


Mówisz, że posiadaczka burzy, nie włosów... Możliwe, możliwe. Będę musiał tę sprawę zbadać.
em
Oj, wiesz. Może pod względem logicznym nie brzmi to najlepiej czy najzgodniej z Twoimi intencjami, ale ja mówię wyłącznie o gramatyce xD. Taka konstrukcja jaka jest teraz wskazywałaby na to, że burza i posiadaczka włosów to dwie autonomiczne postaci biggrin.gif Czyli, że burza mogłaby pójść do pokoju, kiedy posiadaczka włosów wciąż przebywałaby w kuchni. No, wiesz co mam na myśli smile.gif Ale oczywiście postąpisz, jak będziesz uważał za stosowne smile.gif

//edit: ach, a nazwisko autorki to oczywiście Austen, nie Austin. Teraz się zorientowałam, że popełniłam ten sam błąd w moim poście wyżej xD
psawko21
Część wcale nie jest taka krótka, jednak to długich częsci sporo jej jeszcze brakuje. Tekst mi się podoba.
Czyta się go bardzo płynnie.
Nie zanudzasz czytelnika nazbyt dłuuugimi opisami za co masz u mnie duży plus.
Twój teks miejscami jest naprawdę zabawny to też plus przynajmniej dla mnie.
A tak na marginesie pozdrowienia i dużo weny!
Hito
Bez będnych komentarzy wstępnych...



Przejażdżka rowerami była udana, jeśli nie liczyć stanu przedzawałowego u Harry’ego.
Kilka mil. Naturalnie, Hermiona nie pomyliła się co do odległości. Pewnie. Tylko że, jak Harry z kwaśną miną zauważył, nie wzięła pod uwagę faktu, że on może i jeździć na rowerze umiał – ale brakowało mu treningu. Słońce i wzniesienia na ich szlaku tylko postawiły kropkę nad i.
Oczywiście, nie chcąc wyjść na słabeusza, Harry jechał cały czas takim samym tempem, jak Hermiona, która co roku w wakacje czytanie umilała sobie wycieczkami rowerowymi. Gdy razem szli zająć swoje miejsce nad jeziorkiem, Harry postanowił, że pływać to on nie ma zamiaru. Co najwyżej wejdzie do wody i będzie się w niej chłodził.
- Uroczo tu.
Zbiornik wodny, na brzeg którego przybyła para przyjaciół, zlokalizowany był w niecce pomiędzy łąkami, odległej od wszelkich dróg i szlaków. Woda w jeziorze była zaskakująco czysta, jak na te warunki. Widać było z tego znane w okolicy, gdyż Harry mógł zauważyć w różnych odległościach od siebie grupki ludzi, wypoczywających, opalających się lub zanurzonych w wodzie.
Czyli nie będą z Hermioną sami. A może to i lepiej?
- Myślę, że jest za wcześnie na rozpoczęcie konsumpcyjnej części pikniku – oceniła Hermiona, gdy wszystko zostało rozpakowane. – W takim razie zarządzam część plażową. Jakieś sprzeciwy?
- Żadnych.
Harry, stojąc na rozwiniętym kocu, zaczął pozbywać się ubrania. Kąpielówki miał już na sobie. Przed wyjazdem Hermiona zajęła się kwestią ich braku u Harry’ego. Chłopak czuł się dziwnie, dając Hermionie jedną ze swoich par majtek, która po jednym dotknięciu różdżki dziewczyny zamieniła się w co trzeba. Po Hermionie nie było wtedy widać jakiegokolwiek skrępowania.
Harry sięgnął do swoich okularów, mając w zamiarze je zdjąć. Nie zrobił tego – w momencie dotknięcia oprawek Harry’emu przyszło coś do głowy. Jeszcze przez chwilę okulary mu się przydadzą.
Obrócił głowę, by przyjrzeć się Hermionie w dwuczęściowym stroju kąpielowym o ciemnoniebieskiej barwie.
Rezultat oględzin był zadowalający. Harry uśmiechnął się pod nosem i zdjął okulary, kładąc je na kupce swoich ubrań.
Idąc obok Hermiony w stronę jeziorka, poczuł na skórze przeszywające promienie słońca. Wolał nie zgadywać, ile stopni liczy sobie temperatura. Miał nadzieję, że woda okaże się wystarczająco chłodna.
Harry obejrzał się na chwilę za siebie, przypominając sobie o rowerach, opartych teraz o drzewa kilkanaście metrów od ich koca.
- Będziesz musiała czasem rzucić okiem na nasze rowery, Hermiono. Wiem, że pewnie nikt z tej okolicy kraść nie potrzebuje, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
- Różni ludzie się tu kręcą. Ale nawet jeśli ktoś spróbuje je ukraść... – Hermiona zawiesiła głos.
- Nałożyłaś na nie jakąś klątwę przeciw złodziejom?
- Dokładnie – dziewczyna uśmiechnęła się znacząco.
- Naprawdę, jesteś niesamowita. Dziwię się, że jedząc używasz sztućców.
- Nie przesadzajmy. Wiesz – Hermiona dodała po chwili - jak bardzo bym nie lubiła Snape’a, to muszę przyznać, że lekcje Obrony Przed Czarną Magią z nim jako nauczycielem dużo mi dały.
Harry zwolnił swoje tempo na chwilę. Zacisnął zęby. Miał nie przejmować się takimi sprawami, ale przecież to Snape zabił Dumbledore’a... Zabił Dumbledore’a...
Argghhh.
- Masz rację – mruknął chłopak. – Snape dobry był w te klocki.
Hermiona uścisnęła dłoń Harry’ego, uśmiechając się przy tym ciepło. Była to forma gratulacji i wsparcia jednocześnie.

Po sesji chlapania w orzeźwiającej wodzie przyszła kolej na wchłonięcie odpowiednich ilości ultrafioletu. W związku z tym Harry otrzymał zadanie, które wywoływało w nim ambiwalentne uczucia.
Hermiona poprosiła go, by natarł jej nogi i plecy olejkiem do opalania. Po czym stwierdziła, że skoro ma okazję pierwszy raz od kilku lat troszkę się opalić, dobrze byłoby, gdyby opaliła się porządnie. Bez niepotrzebnych białych pasów.
Krótko mówiąc, dziewczyna rozpięła górną część swojego bikini.
Harry, patrząc na nagie plecy Hermiony, otworzył usta, by zadać pytanie, ale w ostatniej chwili powstrzymał się.
Harry, gdy tylko nachylił się nad leżącą płasko na brzuchu przyjaciółką, poczuł na sobie spojrzenia wszystkich odpoczywających. Wiedział, że to tylko głupie wrażenie, bo co niby obcych ludzi interesowały czyny Harry’ego, ale to nie przeszkodziło w powstaniu drugiego wrażenia – zimnego potu, które było dość osobliwe, jak na warunki tego dnia.
Gapienie. Się. Powinno. Być. Zabronione!
- Na co czekasz?
- Co? Przepraszam, zamyśliłem się.
Hermiona głowę miała odwróconą w jego stronę. Patrzyła na chłopaka spod półprzymkniętej powieki i kaskady swoich lśniących w słońcu włosów.
Harry’emu zrobiło się gorąco od wewnątrz.
- Ostrzegam, że nie jestem w tym ekspertem.
- Myślę, że poradzisz sobie z tym jakże trudnym zdaniem. Jesteś zdolnym chłopcem.
- No, nie wiem.
Po pewnym czasie Harry stwierdził, iż początki zawsze są niełatwe, ale w miarę dokonywania danej czynności jest już z górki. Był dobrej myśli.
Aczkolwiek trzeba pamiętać o tym, by nie chwalić dnia przed zachodem słońca.
Harry, już bez większych obiekcji, wcierał olejek w obszar pomiędzy łopatkami Hermiony. Jako że punktem startu były łydki, przenosił się powoli w górę. Jego dłonie zabrały się za górną część pleców, zahaczając także o podstawy ramion.
Hermiona nagle zaczęła mruczeć.
Harry zastygł na moment. Rzucił okiem na jej twarz, z której bez problemu dało się wyczytać zadowolenie.
- Wiesz, byłbyś dobrym masażystą, Harry.
- Tak? – Głos Pottera zabrzmiał prawie normalnie.
- Tak. Twoje dłonie znają się na rzeczy – rzekła Hermiona, uśmiechając się w specyficzny sposób. Oczy miała zamknięte.
Harry drugi raz ugryzł się w język w ostatniej chwili. Sam nie wiedział, dlaczego czuje wewnętrzny opór przed zadaniem tego pytania.
- Nie przerywaj, proszę.
Harry kontynuował, jednak z mniejszym niż poprzednio tempem. Patrząc na oblicze przyjaciółki, poczuł satysfakcję. W końcu mógł jakoś się jej odwdzięczyć, sprawić jej przyjemność.
Gardłowe pomrukiwanie Hermiony nawet zaczęły mu się podobać.

Fantazje Harry’ego nie znalazły odbicia w rzeczywistości. Hermiona nie zdjęła biustonosza ani nie potrzebowała pomocy chłopaka przy wcieraniu olejku w przednią część nóg, brzuch i dekolt.
Para Gryfonów leżała koło siebie na kocu, opalając się. Hermiona, oddychając płytko, z zamkniętymi oczami. Harry z otwartymi, z głową skierowaną w kierunku dziewczyny. Potter wpatrywał się jej profil i myślał.
Nie mógł już dłużej zaprzeczać przed samym sobą, że jego najbliższa przyjaciółka, z którą łączyła go głęboka, duchowa i do tej pory platoniczna więź, zainteresowała go. Na polu cielesności i erotyki.
Nigdy wcześniej, przez bite sześć lat, nie wyobrażał sobie jej nago. Prawda, czasem miewał sny dotyczące jej osoby, w których nie miała, nazywając to oględnie, zahamowań moralnych, ale je Harry składał na karb dojrzewania płciowego i nie przywiązywał do nich żadnego znaczenia czy symboliki.
A teraz, gdy obserwował unoszącą się rytmicznie klatkę piersiową Hermiony, nie mógł pozbyć się sprzed oczu wspomnienia z ostatniej nocy.
Interesujący dla Harry’ego był także fakt, iż Hermiona całkowicie przesłoniła mu Ginny. Potwór, który kierował jego poczynaniami przez ostatnie pół roku, gdzieś zniknął. Zdaje się, że zabiło go rozstanie z rudowłosą siostrą Rona.
Dziwne. Z Hermioną było inaczej. Nawet pomimo tego, że pojawiło się między nimi napięcie seksualne, o ile tak było w przypadku Hermiony, potwór nie reaktywował się. Intymne chwile spędzone z najbliższą przyjaciółką miały zupełnie inny posmak, należały do innego rodzaju. Cieplejszego.
Harry, nie wiedząc za bardzo, co myśleć, był pewien jednego – musi poważnie rozważyć swoje uczucia, swoje relacje z Hermioną i Ginny, a także potencjalną przyszłość.
Jak do tego doszło? Zabawne. Hermiona do tej pory kojarzyła mu się z jego matką, a poza tym, przez sześć lat ich znajomości nawet się nie pocałowali, ani razu. Teraz...
Z głównego toru myśli zepchnęło Harry’ego spostrzeżenie, że Hermiona przez cały czas jego rozważań nie poruszyła się, choćby odrobinę. Czyżby zasnęła?
Harry uniósł się na łokciach, by spojrzeć na jej twarz. W sumie nic nienaturalnego się nie stało – Hermiona miała prawo być zmęczoną po przejażdżce rowerowej i pływaniu, któremu z chęcią się oddała, gdy tymczasem Harry ograniczał swoje ruchy do minimum, wciąż czując zmęczenie nóg. Opalanie się na słońcu z pewnością sprowadzało na człowieka senność.
Tylko że jemu wcale się spać nie chciało. Pewnie przez widoki, które miał przed sobą i jego wyobraźnię, która ostatnio częściej pracowała, niż zazwyczaj.
Harry nachylił się powoli nad Hermioną, by nie zbudzić jej gwałtownym ruchem. Jego głowa opadała coraz bardziej, zbliżając się do twarzy śpiącej dziewczyny. Harry zauważył to dopiero po chwili, jednak nie zatrzymał się.
Wtedy jego nerwy węchowe przekazały mózgowi informacje o nowym, subtelnym zapachu.
Perfumy? Od kiedy to Hermiona używała perfum, nawet tych delikatnych?
Ciekawe. Kolejny fragment układanki, która...
- Nie śpię.
Harry drgnął tak potężnie, że najpierw o mało co nie rozpłaszczył czoła na twarzy Hermiony, a potem odchylił się w tył zdecydowanie za szybko, co poskutkowało wypadnięciem na trawę poza koc.
Brązowe oczy zobaczyły to. Czerwone usta zaśmiały się.
- Oszukujesz!
- Wcale nie – odparła Hermiona niby urażonym tonem. – Faktycznie zasnęłam. Wiedz jednak, że łatwo jest się obudzić, gdy ktoś wisi nad tobą dobrych kilka minut.
- E, ja tylko chciałem... – Harry miał nadzieję, że się nie czerwieni. Oczywiście, czerwienił się.
- Przecież nic się nie stało. – Sądząc po mimice dziewczyny, ta dobrze się bawiła. – Wręcz przeciwnie, dobrze, że mnie obudziłeś, jeszcze spiekłabym się na słońcu. Za ostre jest dzisiaj na długie opalanie się.
Harry nic nie odpowiedział. Starał się zachować resztki godności, wracając na posłanie.
- Cóż, skoro obydwoje już nie śpimy, proponuję coś przekąsić. Obiekcje?
- Żadnych.

Dyniowe ciasto Hermiony byłoby majstersztykiem sztuki kulinarnej, gdyby nie fakt jego magicznej natury. Harry bał się, że zje je całe w ciągu kilku minut.
- Niebo w gębie.
- Mówisz to już trzeci raz.
- Nie szkodzi – mruknął Harry, biorąc do ręki kolejny kawałek ciasta. – Dziwię się, że elfy w Hogwarcie nie znają takich zaklęć.
- Wiesz, to faktycznie dziwne. Mogłabym spróbować nauczyć ich kilku czarów, gdyby nie... nasza wyprawa.
- Zawsze możesz wrócić – powiedział Potter łagodnie. – Nie musisz ze mną iść.
- Nie ma mowy, Harry.
- Przemyśl to, Hermiono. W końcu czeka na ciebie ostatnia klasa, egzaminy końcowe, no i...
- Nie ma mowy, Harry.
Coś w głosie dziewczyny wyraźnie wskazywało, że wszelkie dyskusje na ten temat są bezcelowe.
- Tak bardzo chcesz się mnie pozbyć? Naprawdę wolałbyś, bym ci nie towarzyszyła?
Harry nie potrzebował dokonywać żadnych introspekcji, by zgodnie z prawdą odpowiedzieć na te pytania.
- Oczywiście, że nie. – Jego głos przypominał szept. – Zastanawiałem się tylko, co jest dla ciebie najlepsze.
- Nie wiem, co jest dla mnie najlepsze – rzekła równie cicho Hermiona, splatając dłonie z Harrym, co ostatnio wchodziło jej w zwyczaj. – Wiem za to, że chcę ci pomóc. Zdjąć choć trochę brzemienia z twoich ramion. To jest dla mnie priorytet, Harry. Nawet jeśli mi zabronisz, pójdę za tobą.
Harry wiedział, że istotnie tak sprawy by się potoczyły. Hermiona zawsze robiła to, co uważała za słuszne. Potrafiła w związku z tym poświęcić swoje szczęście, nawet zaryzykować przyjaźń z nim i Ronem, jak to było w przypadku ich sporu o Błyskawicę na trzecim roku. Była przy tym uparta i konsekwentna.
- Nie zabronię ci. Będę szczęśliwy, jeśli będę miał cię u swojego boku w trakcie walki z Voldemortem.
Harry uśmiechnął się i uścisnął dłonie swojej najlepszej przyjaciółki. Tak naprawdę to nie potrafiłby nawet wyobrazić sobie przygód, jeśli tak można było nazwać wyzwania przed nim stojące, bez udziału bliskiej jego sercu dziewczyny o kasztanowych włosach. I to nie tylko dlatego, iż udział Hermiony w wyprawie przeciwko Voldemortowi zwiększała jego i Rona szanse przeżycia o jakieś trzysta procent.
- Tylko pamiętaj, co mi przyrzekłaś.
- Pamiętam – powiedziała poważnie Hermiona. – Nie martw się, nie złamię obietnicy.

Panna Granger posiadała niezwykły talent organizatorski oraz całkiem dobrą intuicję. Potrafiła podejść do problemu od każdej strony, przewidzieć wiele różnych scenariuszy teraźniejszości i przyszłości.
Czwartego sierpnia zapomniała o czymś.
O prognozie pogody.
Harry pierwszy zauważył zbierające się na horyzoncie chmury. Razem z Hermioną uznali jednak, że póki co, nie są one ich zmartwieniem. I tak zamierzali wkrótce zakończyć piknik.
Swoją pomyłkę uzmysłowili sobie dopiero, gdy nagle zerwał się silny wiatr, który popchnął brunatne obłoki w ich kierunku. Burzowe chmury zbliżały się z tempem wręcz zadziwiającym.
Hermiona, widząc nagły zwrot sytuacji, zarządziła natychmiastowy odjazd, bez przebierania się, pakowanie ograniczając do minimum efektywności.
Deszcze złapał ich zaledwie milę od jeziora. Huki gromów dudniły wśród traw. Światło zachodzącego już powoli słońca prawie kompletnie zniknęło, zastąpione ponurym półmrokiem.
Po kilkunastu minutach Harry był zmuszony uznać, że uznanie drogi z domu na jezioro za koszmarną było śmieszne. Teraz dopiero poznawał, co to koszmar.
Nogi paliły go przez wściekłe pedałowanie. Gdyby nie Hermiona, jadąca przed nim i oświetlająca drogę przytroczoną do kierownicy roweru różdżką, pewnie zabiłby się gdzieś po drodze. Harry miał gdzieś, że ktoś, jeśli w tej nawałnicy jakakolwiek osoba pozostała na zewnątrz, może zobaczyć ich różdżki. Ważniejsze było przeżycie. On nie znał drogi, w przeciwieństwie do Hermiony.
Kilka mil przebytych wśród koszącego deszczu i nieba przeszywanego raz po raz nitkami błyskawic, z ciężkim plecakiem na ramionach, wydawało się Harry’emu wiecznością. Bardzo nieprzyjemną wiecznością.
W tych okolicznościach dom państwa Granger mienił się niczym niebiańska przystań.

Harry, stojąc pod prysznicem, wciąż nie mógł wyjść z podziwu, że udało im się dotrzeć do celu. I że starczyło im chęci, by rowerami podjechać do garażu, zostawić je tam, a do domu wrócić biegiem.
Chłopak z ulga powitał ciepłą wodę. Gdy tylko zamknął drzwi wejściowe, tłumiąc odgłosy burzy, poczuł, jak zziębnięty i zmęczony jest. Gorący prysznic był dobrym lekarstwem, aczkolwiek Harry nalegał mężnie, by Hermiona wzięła go pierwsza – on poczeka.
Teraz, mimo iż jego część chciałaby zostać dłużej pod strumieniem oczyszczającej wody, wycierał się ręcznikiem, gdyż ta większa część chciała usiąść koło Hermiony, która powinna wycierać swoje włosy we własnej sypialni.
Ręcznik zostawił na półce. Z łazienki wyszedł w kąpielówkach, tych samych, które miał na sobie podczas pikniku. Będąc już na korytarzu, zawahał się. Planował najpierw się ubrać, ale, tak właściwie, w czym problem? Przecież nie było się czego wstydzić. Harry wzruszył ramionami, po czym bez wahania wkroczył do pokoju Hermiony.
Jego przyjaciółka siedziała na łóżku, jednak nie wycierała już swoich bujnych włosów. Opatulona niezwiązanym szlafrokiem, patrzyła w okno. Gdy usłyszała wchodzącego Harry’ego, odwróciła głowę i uśmiechnęła się do niego.
- Nieźle dało nam popalić, prawda?
- Oj tak, nieźle – odparł Harry, dyskretnie rozglądając się po pokoju. Zabawne, nigdzie nie mógł dostrzec Krzywołapa, zazwyczaj zajmującego miejsce na łóżku koło swej pani. – Mogliśmy od razu uciekać, kiedy tylko te chmury się pojawiły.
Błysk rozświetlił pokój, a towarzyszący mu grzmot był słyszalny pomimo zamkniętego okna. Harry zauważył, że na policzkach Hermiony widnieje rumieniec, zapewne jeszcze po prysznicu.
- Mogliśmy – zgodziła się dziewczyna, nie spuszczając oczu z Harry’ego. – Ale właściwie, to nic się nie stało, prawda? Żyjemy, żadnej szkody w naszym ekwipunku nie zanotowałam.
- Słusznie. – Chłopak usiadł blisko Hermiony, wyczuwając od razu miłą dla nosa woń. Nie były to perfumy, które wywąchał wcześniej. Pewnie szampon. – Zresztą, i tak mieliśmy wracać.
W pokoju zapadła cisza, która z niewiadomych przyczyn wydała się Harry’emu niezręczna. Może z powodu iskierek w oczach Hermiony, które na sekundę skupiły się na jego nagim torsie?
- Tak, dobrze zrobiliśmy.
Atmosfera, która panowała w pokoju, zmusiła Harry’ego do szukania drugiego dna tych słów. Szczególnie, że nie mógł nie zauważyć, iż Hermiona centymetr po centymetrze zbliża się do niego, w sposób sugerujący nieświadome działanie.
- Harry... – zaczęła dziewczyna, urwała jednak, jakby nie mogąc znaleźć słów.
Potter wstrzymał oddech. Był pewien, że Hermiona za chwilę powie coś, co na zawsze zmieni stosunki między nimi.
Nic takiego się nie stało.
Panna Granger najwidoczniej uznała, że czyny mają większą siłę wymowy, niż słowa.
Hej...
Harry obserwował zbliżającą się twarz Hermiony, jej błyszczące oczy i lekko rozchylone wargi. Uzmysłowił sobie, że jeśli się nie poruszy, dziewczyna pocałuje go – ale nie w policzek czy czoło.
Nie poruszył się. Nie potrafił.
I nie chciał.
Harry poczuł, że ich usta złączyły się w subtelnym pocałunku.
Poczuł łagodnie obejmujące go ręce, a także ciężar ciała Hermiony, który sprowadził go do pozycji poziomej.
Poczuł ciepło jej ciała przenikające go na wskroś, gdy poły szlafroka rozsunęły się.
Poczuł jej dłonie, delikatnie muskające jego włosy i policzki.
Poczuł jej dłonie, wspierające się na jego klatce piersiowej, gdy Hermiona uniosła się, by zrzucić z siebie okrycie.
Zobaczył jej pociągające ciało oraz wyraz twarzy, który mówił wszystko.
A potem...
psawko21
Na przebiegłego Salazara Slytherina!
Przerywać w TAKIM miejscu do istna zbrodnia.
Nie to gorzej niż zbrodnia.
A tak po za tym odcinek fajny.
Wielkich błędów nie zauważyłem.
Jedym z nich( nawet nie wiem czy nie jedynym) jest
QUOTE
- Nałożyłaś na je jakąś klątwę przeciw złodziejom?


Powinno być "Nałożyłaś na nie jakąś klątwę przeciw złodziejom?"

Pozdrowienia i weny życzę!
Hito
Słusznie. Mój błąd. Zaraz go naprawię.

Emotka>>jeśli chodzi o Austin... to wina studiów, niedawno czytałem referat na temat angielskiego pozytywisty Johna Austina smile.gif Ten błąd został już usunięty i zastapiony poprawną formą.
EnIgMa
No i kolejny świetny part smile.gif a już się zaczynałam martwić, bo przy poprzednim odnotowałam delikatny spadek formy, ale już jest ok, można powiedzieć powrót do świetności tongue.gif
I tylko jedno małe pytanie: Dlaczego biedny Harry po tylu treningach Quidditcha miał problemy z dotrzymaniem tempa Hermionie?? wink2.gif Ja rozumiem, że ona sobie w wakacje lubi pojeździć, ale bez przesady...
To jednak taki malutki, nic nie znaczący szczególik, więc się nie czepiam, bo tak naprawdę nie ma czego. Dostrzegłam gdzieś po drodze dwie literówki, ale teraz niestety nie mogę ich znaleźć, więc może nie były aż tak rażące. Ogólnie fick strasznie mi się podoba, co chyba pisałam już wcześniej (a może nie?), a poza tym tempo, w jakim pojawiają się kolejne party biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif myślę, że te uśmiechy mówią same za siebie...
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2025 Invision Power Services, Inc.