Ja mam wiele bardzo dziwnych fobii.
Dziwnych nie dlatego, że są rzadkie, ale... takie rozkapryszone. Raz są, raz ich nie ma...
Najbardziej boję się ciszy. A raczej tych wszystkich dźwięków, które słychać, kiedy w mieszkaniu jest cicho. Brr... A najgorsze jest to, że wiem, że to tylko telwizor tak trzasnął, ale tak mnie coś paraliżuje, że się czasami nawet przez kilka minut ruszyć nie mogę

Oczywiście jest tak tylko kiedy wiem, że jestem sama. Wystarczy mi chociaż ciche przewracanie kartek w książce przez moją mamę i ten strach nawet się do mnie nie zbliża.
Mam też dość dziwny lęk wysokości. Mieszkam na dziewiątym piętrze i mogę bez problemu patrzeć w dół przez balkon. Na Trzech Koronach wychylałam się przez barierkę, żeby zrobić ladne zdjęcie, na Sokolicy (gdyby nie mój katecheta) przeszłabym przez barierkę i ustawiła się do zdjęcia najbliżej sosny, jak to tylko możliwe.
Natomiast na samą myśl o wchodzeniu na szkolne drabinki, a zwłaszcza o odwracaniu się tyłem do nich, zalewa mnie takie przerażenie, że kiedy mieliśmy robić wymyk na wf-ie nauczycielka bez większych problemów przyjęła moje usprawiedliwienie, że źle się czuję i nie chcę ćwiczyć.
Z klatki zawsze wybiegam. ZAWSZE, chyba, że ktoś ze mną idzie. Wtedy nie. Ale kiedy wychodzę sama czuję takie coś... takie dziwne... i wybiegam. A kiedy czekam na windę (sama. Znowy tylko wtedy, kiedy jestem sama!) to czasem myślę, że zejdę ze strachu, zanim dojedzie. Nie wiem czego, po prostu się boję.
Przyczepiło się do mnie też coś w rodzaju nerwicy.
Otóż, rano zazwyczaj zostaję sama. Wygrzebuję się z łóżka kiedy tylko usłyszę szczęk zamka i przechodzę po całym domu zapalając wszystkie możliwe światła i włączając telewizor, po czym... wracam do pokoju i kładę się z powrotem. Często nawet zasypiam.
Pająków, ciem i innych owadów i robali się nie boję, ale mnie obrzydzają. Fuuuj...
A psy wręcz ubóstwiam (z wazejmnością nawet. Piesy kochane zawsze do mnie podbiegają, jak gdzieś idę, nawet takie obce, i się łaszą. A do moich koleżanek nie

), ale to chyba przez to, że się z nimi wychowywałam. Przez moje życie przewinęło się już chyba z osiem jamników i jedna, wyjątkowa jagdterierka ([*]Ikunia[*]). Nie licząc oczywiście psów moich niezliczonych "panów wujków" z koła myśliwskiego taty.