QUOTE(Pszczola @ 29.07.2007 16:26)
James Potter w końcu dojrzał. On i Syriusz byli aroganckimi, próżnymi bubkami do jakiegoś piątego roku, ale potem się zmienili. Voldemort rósł w siłę, ludzie ginęli, Potter opowiedział się po stronie dobra. Snape swoją decyzją o przystąpieniu do szeregów Śmierciożerców, pokazał jak niedojrzały był emocjonalnie.
Hm... No nie wiem, czy fakt wybrania takiej a nie innej strony może być przejawem niedojrzałości emocjonalnej.
QUOTE(Katon @ 29.07.2007 17:24)
Snape poza tym, że kochał Lilly był paskudnym typkiem. Kompleksiarzem zafascynowanym Czarną Magią, czystością krwi i przyszłą potęgą. James zwykłym aroganckim przystojniaczkiem, ale z sercem na właściwym miejscu. Zachwycając się postawą Snape'a później i roztrząsając wybór Lilly warto pamietać o tym podstawowym fakcie.
No nie wiem, czy Jamesa miał serce na właściwym miejscu, skoro znęcał się nad innymi (w domyśle Snape). To, że akurat opowiedział się po dobrej stronie jeszcze o niczym nie świadczy. Snape nie jest zły tak do szpiku kości. Bo nie zapominajmy, iż "To nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze zdolności"
Pszczola
29.07.2007 16:38
QUOTE
Snape nie był dobrym człowiekiem.
Voldemort nie był dobrym człowiekiem. Snape był człowiekiem nieszczęśliwym, słabym, który czuł się niekochany i niedoceniony. Znał swoją siłę i nie mógł znieść, że ludzie traktowali go jak śmiecia. Tylko Lily była inna. Ułudę akceptacji, podziwu, dali mu Śmierciożercy. Ale z czasem służenie Voldemortowi go wyniszczało, zabijało duszę. Przecież musiał walczyć z Lily i jej ideałami walczyć!
Dlatego, że w głębi nie był zły, mógł tej latarni się chwycić, zmienić i stać się silnym człowiekiem.
edit: Anagdo, większość 15-latków ma poprzewracane w głowie. Sam Syriusz wstydził się swojego zachowania z tamtego okresu. Zauważ, że kiedy Potterowie umierali (21 lat), dziadkowie Harry'ego już nie żyli. Choćby śmierć rodziców mogła Jamesem jakoś wstrząsnąć. Uważam, że zmieniła go też Lily, która gardziła postawą, jaką James prezentował przez większość kariery szkolnej. Wojna musiała go sprowadzić na ziemię! Także odpowiedzialność za rodzinę.
Właśnie. Nie zgadzam się z tym, że Snape był złym człowiekiem. To chęć akceptacji i docenienia sprawiła, że wylądował wśród Śmierciożerców. Był nieszczęśliwy, poniżany, a dziewczyna, którą kochał, wybrała jednego z jego największych gnębicieli. Wstyd, upokorzenia, smutek i brak akceptacji naprawdę robi swoje.Z czasem nauczył się czynić zło, a dobro chować głęboko w środku, uważając je za przejaw słabości. Zwłaszcza, że wśród jego znajomych to zło było doceniane i podziwiane. Dostosował się i za każdym razem, kiedy robił coś dobrego, krył się z tym, jak gdyby było to coś wstydliwego. Robił tak do końca życia. Ostatecznie dokonał imponującego wyboru - skazał się na nienawiść ze strony ludzi, dla których walczył tyle lat. Najwyższa forma poświęcenia moim zdaniem. Do końca jego życia nikt nie znał prawdy. Zrobił dla Zakonu o wiele więcej, niż np. Moody czy Lupin, ale wiedział o tym tylko on sam. Członkowie Zakonu byli nagradzani za uczynione dobro, a on został za swoje dobro znienawidzony. I z tą świadomością był gotów się zmierzyć z danym mu zadaniem. Moim zdaniem udowodnił tym, że był dobrym człowiekiem.
Ginnusia
29.07.2007 18:26
I to jest kolejny materiał na fanfiki - pokazać tego Jamesa, którego prawie nie znamy - jak się zmieniał, jak zasłużył na miłość Lily. Marzę, by to przeczytać w jakimś dobrym wykonaniu.
QUOTE(Pszczola @ 29.07.2007 17:38)
Anagdo, większość 15-latków ma poprzewracane w głowie. Sam Syriusz wstydził się swojego zachowania z tamtego okresu. Zauważ, że kiedy Potterowie umierali (21 lat), dziadkowie Harry'ego już nie żyli. Choćby śmierć rodziców mogła Jamesem jakoś wstrząsnąć. Uważam, że zmieniła go też Lily, która gardziła postawą, jaką James prezentował przez większość kariery szkolnej. Wojna musiała go sprowadzić na ziemię! Także odpowiedzialność za rodzinę.
No tak. Ale skoro mówimy, że Snape był "złym człowiekiem" tylko dlatego, że przystąpił do Śmierciożerców, a James "dobrym człowiekiem", bo wybrał Zakon, to trochę na dziwnej podstawie oceniamy obu bohterów. Bo akurat w tamtym czasie to było raczej na odwrót.
voldzia dobrze to powiedziała. To przez brak akceptacji i poniżanie ze strony innych sprawiło że przeszedł na "złą stronę". Gdyby na prawdę był zły, to nie przyszedł by do Dumbledora prosić o pomoc dla Lily (która jakby jednak nie patrzeć jakoby go zdradziła z największym wrogiem). I tym samym dla siebie.
QUOTE
No tak. Ale skoro mówimy, że Snape był "złym człowiekiem" tylko dlatego, że przystąpił do Śmierciożerców
A to mało ?
QUOTE
Hm... No nie wiem, czy fakt wybrania takiej a nie innej strony może być przejawem niedojrzałości emocjonalnej.
Obawiam się Anagdo, że to jednak nie tak. Piszesz o wyborze strony tak, jakby to był wybór między między czerwonymi a niebieskimi, między brokułami a kalafiorami. Tymczasem tu sprawa jest jasna - wybór strony to wybór między dobrem a złem. Wybór strony śmierciożerców oznacza, że akceptuje - ba, podpisuje się - pod dyskryminacją ze względu na czystość krwi (a zatem zupełnie nieracjonalną) mordami i torturami. Do smierciożerców nie trafiali ludzie z przypadku. To byli albo słabeusze szukający ochrony, albo sadyści, którzy pod sztandarami Voldemorta mogli spokojnie folgować swoim żądzom, albo tacy jak on, przekonani o własnej wyjątkowości i potędze, chcący władzy. A w większości mieszanka wszystkiego tego w różnych proporcjach. Ale żadna z tych motywacji nie jest usprawiedliwieniem. A właśnie taki był też Snape.
Nie był do końca zły i to jest fakt. Ale nie udawajmy, że był dobry. bo nie był.
P.S.
Czy już wszyscy zapomnieli o jego zachowaniu w stosunku do Pottera ? Większość fanów Snape'a zdaje się przechodzić nad tym do porządku dziennego uważając, że nienawiść do jego ojca to dostateczny i uczciwy powód. A tak naprawdę to przecież czysty sadyzm, a zatem cecha typowa dla śmierciożercy. W dodatku irracjonalny. Tyle tylko, że hamowany przez wspomnienie Lily.
Tak na marginesie, to zacytowałeś nie moją wypowiedź. To pszczoła uznała, że takie zachowanie Snape`a świadczyło o jego nierozwinięciu emocjonalnym. Ja właśnie sie z nią nie zgodziłam

QUOTE(Zwodnik @ 29.07.2007 22:20)
Obawiam się Anagdo, że to jednak nie tak. Piszesz o wyborze strony tak, jakby to był wybór między między czerwonymi a niebieskimi, między brokułami a kalafiorami. Tymczasem tu sprawa jest jasna - wybór strony to wybór między dobrem a złem. Wybór strony śmierciożerców oznacza, że akceptuje - ba, podpisuje się - pod dyskryminacją ze względu na czystość krwi (a zatem zupełnie nieracjonalną) mordami i torturami. Do smierciożerców nie trafiali ludzie z przypadku. To byli albo słabeusze szukający ochrony, albo sadyści, którzy pod sztandarami Voldemorta mogli spokojnie folgować swoim żądzom, albo tacy jak on, przekonani o własnej wyjątkowości i potędze, chcący władzy. A w większości mieszanka wszystkiego tego w różnych proporcjach. Ale żadna z tych motywacji nie jest usprawiedliwieniem. A właśnie taki był też Snape.
Snape trafił do Śmierciożerców szukając poparcia, odrobiny zainteresowania. Tam nie był poniżany. Choć raz czuł się
ceniony. A fakt, że szacunek zdobywał poprzez niezbyt szlachetne czyny? W którymś tam tomie jest powiedziane, że jak Snape trafił do Hogwartu, znał więcej złowrogich zaklęć niż wszyscy siódmoklasiści razem wzięci. Więc jakoby wykorzystał swoją pasję (dziwne słowo, ale chyba najbardziej tu pasujące) by zdobyć uznanie.
QUOTE
Czy już wszyscy zapomnieli o jego zachowaniu w stosunku do Pottera ? Większość fanów Snape'a zdaje się przechodzić nad tym do porządku dziennego uważając, że nienawiść do jego ojca to dostateczny i uczciwy powód. A tak naprawdę to przecież czysty sadyzm, a zatem cecha typowa dla śmierciożercy. W dodatku irracjonalny. Tyle tylko, że hamowany przez wspomnienie Lily.
Snape z równym sadyzmem znecał się nad wszystkimi poza uczniami Slytherinu. I bez względu czy dana osoba była Potterem, Weasley`em, czy panną Granger. On BYL śmierciożercą. Nie przeczę. Ale mało jest osób o takim charakterze, którzy jednak pozostali po tej "dobrej" stronie? Z resztą.
Dobra strona to też pojęcie względne. Bo dlaczego niby, usprawiedliwiamy Dumbledora, mimo że wiemy iż jego przeszłość nie była tak kryształowa jak by się mogło zdawać, a nie jesteśmy w stanie usprawiedliwić Snape`a? Który myślę, że wstąpił w szeregi Śmierciożerców właśnie z powodu zachowania Jamesa i spółki. Pewnie niespełniona miłość w stosunku do Lily, też swoje zrobiła.
QUOTE
Nie był do końca zły i to jest fakt. Ale nie udawajmy, że był dobry. bo nie był.
Ja nie mówię, że był dobry tak w 100%. Bo nie zapomina się tego, iż jednak przez jakiś czas (z resztą nie wiemy JAK długi czas) był Śmierciożercą. Jednak nie generalizujmy, że od razu na całej linii zły.
O kur...czak...przepraszam. Efekt całego dnia pracy przy kompie. Chyba czas się położyć.
Ale wracajac do sprawy...cóż. Nie on jeden miał trudne dzieciństwo, nie on jeden był poniżany i niedoceniany. Takich kozłów ofiarnych jest wielu. A nie wszyscy stają się przez to zwyrodnialcami.
Ponadto mam wrażenie, że nadal wybielasz śmierciożerców. Określenie ich działalności jako "niezbyt szlachetne czyny" jest tak delikatne, że aż ...błędne. Podobnie wiele mówiąca jest fascynacja czarną magią. To nie jest zainteresowanie znaczkami pocztowymi. Czarna magia jest nierozerwalnie związana ze złem. I to wszystko jest bardzo wymowne. tymczasem wiele osób sympatyzując ze Snapem i współczując mu (co jeszcze jestem w stanie zrozumieć) po prostu te fakty ignoruje. Ambicje, zamiłowania i cechy charakteru bardzo upodabniają Snape'a do Voldemorta. Tylko to uczucie do Lily z jednej strony, i brak talentu z drugiej sprawiły, że nie stał się drugim Voldemortem. I że ostatecznie z nim zerwał. Gdyby zamiast Lily Potter zamordowana została jakakolwiek inna kobieta, Snape nie zerwałby ze śmierciożercami. I zapewne zginąłby lub został aresztowany i skonczył w Azkabanie.
Aha, bym zapomniał - fakt, że znęcał się nad wszystkimi po równo też jest kiepską obroną. To nadal sadyzm. I nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że Harry obrywał tak samo jak reszta. O nieeee, on miał specjalne "względy". Obrywając za swojego ojca.
QUOTE(anagda @ 29.07.2007 16:37)
Bo nie zapominajmy, iż "To nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze zdolności"

No właśnie. Nasze wybory.
James nie był sadystą. Jego znęcanie się nad Snapem było gówniarsko podłe, ale to całkiem co innego.
Bawiąc się w takie podszyte sentymentem analizy Snape'a robicie krzywdę tej postaci. Ludzie z różnych powodów wchodzą w mrok. Ale to ich nie usprawiedliwia. James miał równie dobry powód by zostać śmierciożercą. Był pewny siebie, swojego talentu, swojej mocy, a do tego jeszcze był czystej krwi. No a jednak nie wstąpił. Snape nie szukał akceptacji tylko władzy. Potęgi. Przecież świetną i często pomijaną analizą postaci Snape'a jest Advanced Potion Making Book z szóstego tomu. Poczytajcie fragmenty o tym jaki był Książe. Co w nim spało. To wszystko wychodziło ze Snape'a całe sześć tomów. Dumbledore trzymał go z dala od ukochanej fuchy tak długo też nie bez powodu. Snape miał w sobie potężną inklinację do zła. Do nienawiści. Do sadyzmu. Na drugiej szali położył miłość do Lilly i co równie ważne - miłość do Dumbledore'a, który przecież długo był zdystansowany w stosunku do Snape'a. W "Prince's Tale" to się czuje. Dumbledore wyciągnął Snape'a za kołnież z bagna. Ufał mu i myślę nawet, że go kochał, ale traktował go poważnie, więc surowo i wymagająco. Poniekąd bezwzględnie. Egzekwował obietnicę bez względu na wszystko. Ocalił Snape'a przed nim samym, ale to nie była łagodna kuracja. Snape'a ocaliła miłość i jednak fakt, że jego dusza się aż tak nie zdegenerowała. Ze jeszcze umiał widzieć i nazywać dobro, nawet jeśli tak ciężko szła mu jego realizacja. Ale nie był zapłakanym, skrzywdzonym biedactwem. Najbardziej skrzywdził się sam.
Móglbyś podać przykłady, że szukał władzy? Czarna Magia dawała mu satysfakcję, bo dawała mu nie tyle poczucie władzy, co poczucie: "wiem coś, czego wy nie wiecie". Snape gdyby zechciał mógłby być czarodziejem równie potężnym, jak Voldemort. Nie zgadzam się, że zabrakło mu talentu. Pod koniec szóstej książki wyraźnie było widać, jakim potężnym jest czarodziejem. Nigdy nie sympatyzowałam ze Snapem, był mi postacią zupełnie obojętną, nigdy nie twierdzę też, że był 100% dobry, ale uważam, że dobro w nim przeważało. o prostu wstydził się go, nie pokazywał i chował przed ludźmi. Nauczył się, że należy być złośliwym, nienawistnym i złym, więc sprawiał pozory takiego człowieka. Otworzył się tylko przed Dumbledorem i chyba to, że Dumbl mu zaufał coś znaczy, prawda? Dumbledore wiedział o Snapie o wiele więcej, niż ten chciał pokazać. Wiedział o wiele więcej, niż my wiemy i mu zaufał, a więc uznał go za dobrego cżłowieka. Dlaczego mamy mu nie uwierzyć?
Co do upokorzeń - jeżeli są ciągłe i długotrwałe, jeżeli nie ma nikogo, kto wyciągnąłby rękę, to nie znam żadnej osoby, która nie zaczęłaby chwytać się brzytwy. Stąd tyle rozwalonych ławek, popisanych klatek i bijatyk na meczach (między innymi). Naprawdę nie znam żadnego młodego człoweika, który by tyle wytrzymał. Z czasem, kiedy znajdzie normalne środowisko wszystko może wrócić do normy, ale Snape nigdy nie znalazł środowiska, w którym byłby akceptowany i doceniony za swoje ogromne możliwości. Przeszłość jego i Dumbledore'a mają ze sobą wiele wspólnego. Oboje, w błędzie młodości, zdecydowali się na współpracę z nieodpowiednimi ludźmi, doświadczyli niebezpiecznych fascynacji i zainteresowań. Oboje po stracie bliskiej osoby zrozumieli, do czego doprowadziły ich blędy i oboje zaczęli je naprawiać. Przemiana Dumbledore'a była inna niż Snape'a, bo nie doświadczył tego, co on. Rzeczy, które przeżył Snape w młodości musiały wpłynąć na jego charakter. Nie można powiedzieć, że sam był sobie winien, bo nie był. Kłócący się rodzice, gnębiący rówieśnicy, niesprawiedliwe oceny i niespełnione marzenia - to właśnie to, co uksztaltwoało charakter Snape'a. Nie można powiedzieć, że to wszystko nie ma znaczenia i że sam jest sobie winien.
Dumbledore moim zdaniem nie dawał mu posady nie z lęku, że coś zrobi nie tak, ale z powodu rzuconej na stanowisko klątwy. Dopiero kiedy wiedział, że to będzie ostatni rok Snape'a w Hogwarcie, przyznał mu wymarzone stanowisko.
James nie miał powodów do zostania Śmierciożercą, bo wszystko, czego potrzebował, miał zapewnione w swoim towarzystwie.
PrZeMeK Z.
30.07.2007 00:57
Sami sobie zwykle wybieramy towarzystwo. A to, jakie wybieramy, wynika z naszego charakteru.
QUOTE
Czarna Magia dawała mu satysfakcję, bo dawała mu nie tyle poczucie władzy, co poczucie: "wiem coś, czego wy nie wiecie"
Czyli właśnie poczucie władzy. Skoro czuł się lepszy od innych, miał chęć nad nimi panować. Poza tym, czarna magia służy niemal wyłącznie zdobyciu nad kimś władzy - w brutalny, czasem ostateczny sposób.
QUOTE
Co do upokorzeń - jeżeli są ciągłe i długotrwałe, jeżeli nie ma nikogo, kto wyciągnąłby rękę, to nie znam żadnej osoby, która nie zaczęłaby chwytać się brzytwy.(...)Snape nigdy nie znalazł środowiska, w którym byłby akceptowany i doceniony za swoje ogromne możliwości.
Bzdura. A Lilly? Jego przyjaciółka, z którą rywalizował na eliksirach i dla której gotów był spać pod wieżą Gryffindoru? A Slughorn, który z pewnością doceniał niezwykłe uzdolnienia Snape'a w zakresie eliksirów? Oczywiście, faworyzował Lilly, ale Snape miał szansę zabłysnąć na polu naukowym. Nie zrobił tego.
QUOTE
Przeszłość jego i Dumbledore'a mają ze sobą wiele wspólnego. Oboje, w błędzie młodości, zdecydowali się na współpracę z nieodpowiednimi ludźmi, doświadczyli niebezpiecznych fascynacji i zainteresowań.
Owszem, ale Dumbledore, planując z Grindelwaldem zapanowanie nad mugolami przynajmniej łudził się hasełkami "For the greater good" czy "For their own good". A Snape? Snape wymyślił Sectumsemprę.
QUOTE
Kłócący się rodzice, gnębiący rówieśnicy, niesprawiedliwe oceny i niespełnione marzenia - to właśnie to, co uksztaltwoało charakter Snape'a. Nie można powiedzieć, że to wszystko nie ma znaczenia i że sam jest sobie winien.
Oczywiście, że nie, ale Harry wcale nie miał lepiej, a jakoś nie został śmierciożercą. Nie lepiej miał też Neville, którego jedyna rodzina w niego nie wierzyła i którego poniżano w szkole (robił to m.in. Snape). Nie lepiej miał Aberforth, Syriusz i na pewno wielu innych.
QUOTE
QUOTE
Kłócący się rodzice, gnębiący rówieśnicy, niesprawiedliwe oceny i niespełnione marzenia - to właśnie to, co uksztaltwoało charakter Snape'a. Nie można powiedzieć, że to wszystko nie ma znaczenia i że sam jest sobie winien.
Oczywiście, że nie, ale Harry wcale nie miał lepiej, a jakoś nie został śmierciożercą. Nie lepiej miał też Neville, którego jedyna rodzina w niego nie wierzyła i którego poniżano w szkole (robił to m.in. Snape). Nie lepiej miał Aberforth, Syriusz i na pewno wielu innych.
Masz rację, ale to nie świadczy o tym, że Snape był zły, to świadczy o tym, że był słaby, słabszy od Harrego, Nevilla etc. Wybrał najpierw najłatwiejszą dla siebie drogę, która potem okazała się najgorszą z możliwych i zdał sobie sprawę, że przez całe życie nie zazna szczęścia. Jego postać jest trudna, wydaje mi się, że najbardziej problematyczna ze wszystkich, bo w sumie zrozumiał swój błąd, ale nie chciał by ktoś o tym wiedział, chronił Harrego, ale mścił się na nim, za krzywdy doznane od jego ojca.
W najnowszym filmie pada trafne stwierdzenie z ust Syriusza (nie pamiętam, czy było w książce): "w każdym z nas jest tyle samo dobra, co zła; od nas zależy, którą drogę wybierzemy".
Snape jakoś nie potrafił ostatecznie wybrać żadnej drogi, może za bardzo się bał tej ostateczności i przypisania do którejkolwiek ze stron? Zobaczył, że nie może należeć do stronnictwa Voldemorta, jako że potrafił kochać, ale też nigdy nie utożsamiał się z ludźmi należącymi do drugiej strony.
PrZeMeK Z.
30.07.2007 01:37
Dlatego też nie twierdzę, że był całkiem zły. Zaprotestowałem tylko przeciw nachalnemu wybielaniu Snape'a przez jego fanów/fanki.
No i w tym znowu muszę przyznać Ci rację Przemek
Zauważcie, że kiedy okazuje się, że jakiś śmierciożerca potrafi kochać, jakoś tak automatycznie kończy z Voldemortem. Chodzi mi tutaj właśnie o Snape'a, ale też Narcissę Malfoy.
Jestem ciekawa, jaki ją i jej męża spotkał los po tym wszystkim, w książce w sumie zaznaczono, że, mimo iż oni nie czuli się dosyć swobodnie pośród ogólnej radości wygranych, to jednak nikt nie zwracał uwagi na to, że byli śmierciożercy siedzieli pośród nich.
Ginnusia
30.07.2007 09:16
Potem na peronie Draco kłania się Potterom-Weasleyom, więc chyba nic szczególnego Malfoyów nie spotkało. BTW czy do Azkabanu mozna trafić na określoną ilość czasu, czy tylko na dożywocie?
I chyba tak to działa, że albo Voldemort, albo miłość. Miłość, która jest najsilniejszą magią, jak słyszymy przez wszystkie tomy. V. nie rozumie miłości i tego wymaga od swoich ludzi.
A wracając wreszcie do Snape'a. Zawsze wierzyłam, że jest jednak po właściwej stronie, co nie przeszkadzało mi nie lubić typa. Mam silne podejrzenie, że Neville, któremu trudnego dzieciństwa i gnębienia ze strony rówieśników nie można odmówić, nie będzie się teraz mścił na Scorpionie Malfoyu. Dlaczego?
Dobra, odpiszę na to wszystko szóstego, jak wrócę z wakacji. Na raize tylko powiem, że się nie zgadzam (z Przemkeim).
QUOTE(PrZeMeK Z. @ 30.07.2007 02:37)
Dlatego też nie twierdzę, że był całkiem zły. Zaprotestowałem tylko przeciw nachalnemu wybielaniu Snape'a przez jego fanów/fanki.

Ja może nie wybielam go, ale staram sie pokazać, że Snape nie był tak zły jak go chciała powierzchownie przedstawić Jo.
PrZeMeK Z.
30.07.2007 12:26
Voldziu - czekam z niecierpliwością.

Anagdo - o tym właśnie mówię.

"Snape nie był tak zły jak go chciała
powierzchownie przedstawić Jo"? Przecież to ona stworzyła tę postać i to ona wie, jaki Snape jest naprawdę! Nie mówię, że był całkowicie zły, ale przez większość życia stał po tej złej stronie. Za to, że strony zmienił, chwała mu, ale wrednym niemożebnie typem był zawsze.
QUOTE(PrZeMeK Z. @ 30.07.2007 13:26)
Voldziu - czekam z niecierpliwością.

Anagdo - o tym właśnie mówię.

"Snape nie był tak zły jak go chciała
powierzchownie przedstawić Jo"? Przecież to ona stworzyła tę postać i to ona wie, jaki Snape jest naprawdę! Nie mówię, że był całkowicie zły, ale przez większość życia stał po tej złej stronie. Za to, że strony zmienił, chwała mu, ale wrednym niemożebnie typem był zawsze.
Mówiąc (pisząc?)
powierzchownie mam na myśli obraz Snape`a taki, jaki pani Jo chciała żebyśmy widzieli. Jak w przypadku Nevilla. Że przez wszystkie tomy taka fajtłapa, a jednak obudziło się w nim odważne i waleczne serce (chociażby przewodnictwo DA). Tak samo Snape. Jo dała nam możliwość zinterpretowania postawy Mistrza Eliksirów, przez wszystkie tomy przestwaiajac go w jak najgorszym świetle, by na koniec niejako rozgrzeszyć.
Podobnie jak w przypadku Dumbledore`a. Tylko tu to akurat w drugą stronę. Najpierw dobry na całej linii, dopiero potem dowiadujemy sie o jego małych "grzeszkach". Ale i tak zostaje usprawiedliwiony przez swoje wcześniejsze (w stosunku do chronologii książki) czyny i postawę
Dumbledore nie zostaje usprawiedliwiony do końca. Poniekąd zostaje człowiekiem przegranym. Wspaniałym, dobrym, genialnym, ale jednak... Młodość go w pewien sposób zaimpregnowała na specyficzne tłumaczenie zła dobrem. Na machiavelizm w słusznej sprawie. Ale natura 'manipulatora' pozostała. Nie mamy wątpliwości, że kochał Harry'ego i szukał sposobu na jego ocalenie, ale jednak zaryzykował jego życiem poniekąd. To Dumbledore ostatecznie wyrasta na najtrudniejszą, najbardziej złożoną i najbardziej fascynującą postać serii.
[quote=Mione,31.07.2007 00:30]Tu jest zapis dzisiejszego czata z Joaśką. Masa ciekawych odpowiedzi na pytania dotyczące Snape'a, Lily, Jamesa, przyszłości Luny, Ginny, Georga...i wiele innych.
Pszczola
30.07.2007 17:01
Nieważne co robiło się w przeszłości. Za to płaci się w doczesnym życiu. Ważne kim było się na końcu. Zarówno Dumbledore jak i Snape pokutę odbyli. Obaj zrezygnowali z władzy, decydując się na pracę w szkole. A Snape? On pokutował do samego końca. Dumbledore był przynajmniej poważany, był uważany za wielkiego maga i wspaniałego człowieka. Severus miał ogromny potencjał, ogromną wiedzę (opanował sztukę latania! Coś co tylko Voldemort potrafił!), ale z własnej woli zrezygnował ze splendoru i potęgi. Nie sądzę, by Snape postanowił dołączyć do Dumbledore'a tylko ze względu na Lily. Lily była oczywiście najważniejszym powodem, ale nie sądzę, że gdyby zginęła np. matka Nevilla, a nie Potterowie, Snape nadal byłby zimnym draniem. Może byłby nim dłużej, ale prędzej czy później zbuntowałby się przeciw Voldemortowi, albo skończył ze sobą. Lily i jej przekonania musiały mieć na niego wpływ. Prawdziwa miłość nie jest toksyczna, jest dobra, zmienia ludzi. Uważam, że Snape już od jakiegoś czasu się łamał, nie był w stanie dalej zabijać, służyć złu. Dumbledore to widział. Zlitował się na nim, pomógł mu się odbić od dna. Za przykład do naśladowania postawił Severusowi Lily i jej poświęcenie dla ratowania innych. Dla ratowania syna. Jeżeli naprawdę się kogoś kocha, pragnie się, aby ukochana osoba była szczęśliwa. Jeżeli życie jej syna miało zapewnić spokój jej duszy, choć z niechęcią i bólem, trzeba było pomóc go chronić. Jeżeli upadek Voldemorta ma zakończyć pasmo nieszczęść i cierpienia, trzeba pomóc go obalić. Nawet kosztem następnych zawodów, rozczarowań, czy w końcu życia.
QUOTE
No tak. Ale skoro mówimy, że Snape był "złym człowiekiem" tylko dlatego, że przystąpił do Śmierciożerców, a James "dobrym człowiekiem", bo wybrał Zakon, to trochę na dziwnej podstawie oceniamy obu bohterów. Bo akurat w tamtym czasie to było raczej na odwrót.
We wszystkich wypowiedziach staram się podkreślić, że ludzie nie są papierowi i nie można ich szufladkować w sposób, w jaki mi zarzuciłaś.
Na ich detycyzje miały wpływ różne czynniki. Od wychowania począwszy na miłości skończywszy. Snape tak naprawdę przez długi czas użalał się nad sobą i nawet przyjaźni Lily nie potrafił docenić. Zaślepiła go nienawiść i zazdrość, które skupił szczególnie na Jamesie, obwiniając go w dużej mierze za swoje niepowodzenia, nie dostrzegając w nich także swojej winy. W książkach zasugerowano, że James zmienił się ze szpanującego chłopaka w dojrzałego emocjonalnie mężczyznę, ale jak było naprawdę, nigdy się nie dowiemy. Może miałby od czasu do czasu odchyły jak Syriusz (chociaż dwanaście lat w Azkabianie zrobiło swoje), może nie, nieważne. Człowiek nie żyje, nigdy się tego nie dowiemy. Snape natomiast, mimo że cały czas Lily i zapewne Dumbledore, wyciągali do niego rękę, zanim pogrążył się zupełnie, zignorował pomoc, wolał kisić się w swojej nienawiści i chęci czegoś więcej, spełnienia. Tupnął nóżką, powiedział "nie" i wolał bawić się z dorosłe gry z tymi mrocznymi, tajemniczymi i silnymi. Czuł się, jakby wstępował do elity. Ta decyzja go zniszczyła. Brutalnie zniszczono jego nadzieje i ambicje. Snape naprawdę dojrzał po śmierci Lily. Dojrzał obserwując i naśladując Dumbledore'a. Dojrzał odbywając pokutę. Nadal cierpiał, nadal był przez wielu nienawidzony, ale dzielnie to znosił, żył z podniesionym czołem, pewny swojej decyzji i celu z życiu. Przy tym został sobą. Nie szukał już akceptacji i podziwu. Wystarczyło mu, że Dumbledore zna prawdę. I nadzieja, że Lily gdzieś w zaświatach widzi jego przemianę. A przed śmiercią, jedyne czego chciał, aby Harry go nie osądzał. I dokończył zadanie, dla którego zginął i poświęcił najlepsze lata swojego życia. Syn ukochanej i znienawidzonego człowieka.
Oczywiście, że Snape nie zachowywał się jak na dorosłego przystało, gdy gnębił Harry'ego. Pod tym względem Severus przypominał Syriusza. Obaj widzieli w Harrym Jamesa. Problem w tym, że ze znienawidzonej twarzy patrzyły oczy Lily Evans.
Jeżeli chodzi o Dumbledore'a, od IV części wiedziałam, że posługuje się Harrym nieco instrumentalnie, co nie zmienia faktu, że chłopca pokochał. Oczywiście, starzec przyjmował do świadomości, że Harry może umrzeć (był realistą, co w tym złego?), ale istniało prawdopodobieństwo, że potyczkę przeżyje. I aby mógł przeżyć, trzeba było nim manipulować. Przy czym zrobił to przy minimum zadawanego przy tym Harry'emu bólu. Nikt nie jest święty w tej serii.
QUOTE
Jeżeli chodzi o Dumbledore'a, od IV części wiedziałam, że posługuje się Harrym nieco instrumentalnie, co nie zmienia faktu, że chłopca pokochał. Oczywiście, starzec przyjmował do świadomości, że Harry może umrzeć (był realistą, co w tym złego?), ale istniało prawdopodobieństwo, że potyczkę przeżyje. I aby mógł przeżyć, trzeba było nim manipulować. Przy czym zrobił to przy minimum zadawanego przy tym Harry'emu bólu.
Tak w ramach "for the greater good"?
Dumbledora sie nie czepiam. Nawet jak w przeszłości nie do końca był bardzo szlachetny, to późniejszymi czynami całkowicie odpokutował.
Ale Snape... Dobrze to powiedziałaś Pszczola. Jednak zaprzeczyłaś sama sobie. Wcześniej napisałaś, że fakt iż Snape dołączył do śmierciożerców było przejawem jego niedojrzałości emocjonalnej. A z tym to jak już również wcześniej napisałam się nie mogę zgodzić. Nie był on dobry. Ale nie można mówić, że od razu zły, bo popełnił w młodości pomyłkę. Na którą złożyło sie wiele rzeczy.
Tu jest zapis dzisiejszego czata z Joaśką. Masa ciekawych odpowiedzi na pytania dotyczące Snape'a, Lily, Jamesa, przyszłości Luny, Ginny, Georga...i wiele innych.
http://www.cosforums.com/showpost.php?p=46...4&postcount=195
Dumbledore odpokutował, ale w sumie do samego końca pozostał nieco dwuznaczny. Jego masterplan w którym inni byli nieświadomymi graczami wzbudza mimo wszystko mój sprzeciw niewielki.
A mój całkiem spory. I to nie tyle dlatego, że gracze byli nieświadomi co dlatego, że bardzo lekko sobie nimi pogrywał. I to właśnie to bardziej niż cokolwiek innego sprawiało, że nie byłem w stanie uwierzyć w teorię, która ku mojemu zdziwieniu sprawdziła się co do joty. Pełne, kompletne wyartykułowanie tego, co mi w tej sprawie leży na wątrobie cały czas czeka na realizację, ale w skrócie - jego gra polegała na bardzo wielu poświęceniach. W tym wielu nieświadomych, wielu bezimiennych i wielu trudnych do przewidzenia. Ponadto...nie udać po drodze mogło się tyle rzeczy, że całe przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem wbrew wszelkiej logice, tylko dlatego, że tak zakończyć się miało. Wszystkie okoliczności naginały się do tego ze skutecznością godną felix felicis. Cały czas mi to troszkę zgrzyta.
Pszczola
30.07.2007 18:50
QUOTE
Nie był on dobry. Ale nie można mówić, że od razu zły, bo popełnił w młodości pomyłkę. Na którą złożyło sie wiele rzeczy.
"Dobry", "zły". To mocne słowa. "Biały", "czarny", sortujemy tych ludzi, przypinamy im karteczki z kategorią.
Moja ostatnia wypowiedź miała podkreślić niedojrzłość decyzji Snape'a, gdy przystępował do grona Śmierciożerców i jego zmianę po śmierci Lily. Snape zachował się jak Regulus Black, który był zafascynowany Voldemortem. Ale obaj w końcu przejrzeli na oczy i podjęli dojrzałe decyzje o zmianie, o poświęceniu życia.
Dobra, znikam czytać czat z Rowling.
QUOTE(Pszczola @ 30.07.2007 19:50)
"Dobry", "zły". To mocne słowa. "Biały", "czarny", sortujemy tych ludzi, przypinamy im karteczki z kategorią.
Moja ostatnia wypowiedź miała podkreślić niedojrzłość decyzji Snape'a, gdy przystępował do grona Śmierciożerców i jego zmianę po śmierci Lily. Snape zachował się jak Regulus Black, który był zafascynowany Voldemortem. Ale obaj w końcu przejrzeli na oczy i podjęli dojrzałe decyzje o zmianie, o poświęceniu życia.
Dobra, znikam czytać czat z Rowling.
Regulus był zafascynowany Voldemortem. Snape jego siłą. A to malutka różnica.
No właśnie dlatego, nie sortujmy ludzi przypinając owej karteczki. Snape nie był ani do końca dobry, ani do końca zły. Taki po środku (no, może z troszke bardziej nakierunkowaniem jednak na czerń).
Pszczola
30.07.2007 23:40
Był po prostu człowiekiem.
I właśnie dlatego się nie dogadamy ;P. Bardzo rzadko używam słowa "zły" w odniesieniu do człowieka.
Skąd wiesz czym Regulus był zafascynowany? Ale zgadzam się. Pociągała go jednak siła Voldemorta i jego poglądy. A Snape? Snape też miał okres manii krwi.
Cień wiatru
31.07.2007 13:17
1. Kilka lat wcześniej czytałam, że w 7 tomie dowiemy się dlaczego niektórzy stają się duchami, a inni nie, więc jak to jest z tym?
2. Co z zasłonką za, którą zginął Syriusz przecież to wpadnięcie tam go zabiło? Te głosy, czy pochodzą one od zmarłych?
QUOTE(Cień wiatru @ 31.07.2007 14:17)
1. Kilka lat wcześniej czytałam, że w 7 tomie dowiemy się dlaczego niektórzy stają się duchami, a inni nie, więc jak to jest z tym?
Tego się przecież dowiedzieliśmy już w 6 (a moze nawet i w 5. juz nie pamiętam). Duchami zostają osoby, które bały się śmierci.
QUOTE
2. Co z zasłonką za, którą zginął Syriusz przecież to wpadnięcie tam go zabiło? Te głosy, czy pochodzą one od zmarłych?
No wpadł i nie wypadł. Znaczy sie nie żyje.
Pszczola
31.07.2007 13:52
Poza tym duchami mogą zostać tylko ludzie z magicznymi zdolnościami.
Wiatru cieniu, sama sobie odpowiedziałaś na drugie pytanie.
Cień wiatru
31.07.2007 14:18
To wszystko wiem co napisaliście, ale dla mnie toitak nie jest takie jasne. To skoro za zasłonką są jakieś zaświaty, to po co coś takiego postawić w Ministerstwie. Przecież to bardzo niebezpieczne. A te głosy, to są zmarłych w tym miejscu czy wogóle?
A co do tych duchów to myślałam, że to będzie mieć jakieś większe znaczenie. Ja np. nie rozumiem po co Harry'emu był ten Kamień Wskrzeszania. Te widma miały mu doddać otuchy? Mnie by to raczej przyłamało;)
Skaterin
31.07.2007 14:29
Widzisz, moze myslal, ze bedzie tak jak na Cmentarzu podczas TT...
Ginnusia
31.07.2007 17:34
Dzięki

Świetna lektura. Tylko w jednym miejscu chyba się machnęła - że Ron pomógł George'owi przy prowadzeniu sklepu. Wcześniej mówiła, że pracuje w departamencie aurorów. Chyba że on taki dwuetatowy...
Pszczola
31.07.2007 17:50
Cóż, mógł zacząć karierę w sklepie (jak to brzmi), a potem się przeaurorować! Harry potrzebował towarzystwa.
Ale praca Ginny mnie dobiła. Naprawdę sławna ta nowa rodzinka Potterów.
Szkoda, że Harry stracił możliwość komunikowania się wężami. To byłby dobry znak: wężoustość nie musi oznaczać, że jesteś zły. Poza tym to język jak każdy inny, czego przekonaliśmy w VII tomie i z owego czata. Może coś tam jeszcze rozumie?
A jednak mieliście racje z tą Martą i pierwszym Horcruxem! Byłam przekonana, że inna śmierć została do tego wykorzystana.
Mi się podoba bogin Dumbledora. Przyznam, że kiedyś sie nad tym zastanawiałam, ale czytająć VII tom już mi nawet to z głowy wyleciało.
Aha, i plus że Hermiona jednak sprowadziła rodziców do domu

Swoją drogą wolałabym, żeby Rowling jak już zdecydowała podać rozwinięte dalsze dzieje bohaterów, napisała coś w stylu aneksu

Takie nawet krótkie, ale opisujące co kto robił, co sie z nim działo. A nie tak w wywiadzie...
Pszczola
31.07.2007 18:07
Od tego są epilogi. Epilog napisała jak napisała (i bardzo dobrze). Zresztą, zapowiedziała, że w tej encyklopedii jeszcze trochę powyjaśnia.
Heh, trafili na karty od czekoladowych żab. Dopiero jak to przeczytałam, trafiło do mnie wreszcie jak trio musi być poważane w magicznym świecie.
Ginnusia
31.07.2007 18:11
O Jezu, przegapiłam to o kartach! Ale fajne.

Może to głupie, ale traktuję Trio nieledwie jak kogoś bliskiego i cieszę się z powodu ich przyszłości.
A że szanowane - no, nic dziwnego. Nalezy im się status pierwszych kombatantów II wojny z Voldemortem (Triu hogwarckiemu też).
A Ron może faktycznie najpierw zajął się bratem w depresji, a potem stał się aurorem.
I fajnie, że Ginny nie stała się housewife.
Pszczola
31.07.2007 18:13
W końcu się stała XD. Ale mam nadzieję, że to tylko do czasu, aż Lily pójdzie do Hogwartu. Potem Ginny może pomóc mężowi w obowiązkach (szkoda marnować taki talent!).
Ginnusia
31.07.2007 18:16
Ale i tak pracowała jako korespondent sportowy w prasie.
Mnie osobiście najbardziej przypadło do gustu najgorsze wspomnienie Dudley'a- to co zobaczył gdy Dementorzy zaatakowali jego i Harry'ego. Tłumaczyłoby to jego zachowanie w ostatnim tomie.
Potwierdziło to moją opinię, że Dudley jest po prostu ofiarą tragicznego wychowania i koszmarnych rodziców. Każde dziecko wychowywane w taki sposób wyrosłoby na potwora. Fakt, że Dudley potrafił to sobie uświadomić i jako jedyny z rodziny wyciągnął do Harry'ego rękę, a nawet na swój sposób przeprosił, podczas gdy jego rodzice nie kiwnęli palcem, dowodzi że z natury nie jest zły i gdyby wychowali go inni ludzie, byłby zapewne dobrym człowiekiem.
Zaskoczyło mnie stwierdzenie Joaśki, że Lily mogłaby pokochać Severusa miłością nie tylko platoniczną, gdyby porzucił czarną magię. W sumie czyni to historię Snape'a jeszcze bardziej tragiczną- mógł mieć wszystko o czym marzył, gdyby tylko podjął w życiu inne decyzje.
I proszę- James był zazdrosny

w sumie tłumaczy to jego zachowanie. Nie usprawiedliwia, lecz tłumaczy.
Pszczola
31.07.2007 18:24
Racja, Dudley the man!
Ach, dokładnie. Przez te wszystkie lata Snape na pewno zadawał sobie pytanie, co by mogło między nimi być, gdyby nie przyłączył się do Śmierciożerców.
Najlepszy wątek miłosny w serii.
Wandmaker
31.07.2007 18:53
Jeśli chodzi o Snepa to jest to postac moim zdaniem typowo romantyczna. Ale mi jak najbardziej to odpowiada. Postac wielka z której strony by nie spojrzec.
QUOTE
A Ron może faktycznie najpierw zajął się bratem w depresji, a potem stał się aurorem.
No też się nad tym zastanawiałam... Bo pogodzić sklep z z dowcipami i pracę aurora? Trochę trudne. Jolaśka nie powiedziała wprost, że Ron pracował na stałe ani że był aurorem, tylko "Harry i Ron zrewolucjonizowali 'aurorstwo'", ale mogłaby nam to sklaryfikować ;] No i Luna - Rowling w wywiadzie pierwszym podawała, że nie wyklucza jej związku z Nevillem, w DH zresztą była tak jakby z Deanem, a tutaj okazuje się, że hajtnęła się z wnukiem Newta Skamandera xD
owczarnia
01.08.2007 01:22
Nikt tego jeszcze nie dał? Aż mi się wierzyć nie chce

.
QUOTE
“I don’t really see him as a hero,” Rowling said. “He’s not an unequivocally good character … He’s a complicated man.”
To mi się najbardziej podoba. Potwierdza moje zdanie, że nie był ani dobry, ani zły :]
QUOTE
“I don’t want to encourage teenage pregnancies,
cóż xD
Ania, jak to Luna była z Deanem? sądzę, że się tylko mogli zaprzyjaźnić...
Co do Snape'a... no fakt, Rowling wyjaśnia, że nie można go w żaden sposób klasyfikować ani jako 'dobrego', ani 'złego'. Po 6 tomie część osób przypinało mu łatkę 'złego', nie zastanawiając się głębiej nad jego postępowaniem. A przynajmniej nie tłumacząc go miłością do Lily... a teraz co się okazało?
Ahhh. Fascynujące ^^
QUOTE(Mione @ 31.07.2007 18:19)
I proszę- James był zazdrosny

w sumie tłumaczy to jego zachowanie. Nie usprawiedliwia, lecz tłumaczy.
Właściwie to tłumaczy. Nigdy nie byłaś zazdrosnym facetem to nie wiesz. Hehe.
owczarnia
01.08.2007 12:24
Hehe, zazdrosne kobiety są chyba jeszcze gorsze, więc wiemy

.
Kasia, Dean raz ją chwycił za rękę, czytałam jeszcze na innych forach coś o tym - ale możliwe, że to w większym stopniu moje (i innych) dopowiedzenie/