PrZeMeK Z.
26.01.2008 12:11
No żeby zmylić czytelnika właśnie. Gdybyś wszystko rozgryzła zbyt wcześnie, nie byłoby zaskoczenia
Z całą pewnością 'mam ich więcej' to nie to samo co 'I have more'. Ale to i tak moja ulubiona scena z walki. I biurka McGonnagal.
Severus Snape jest postacia mistrzowsko stworzona przez Rowling. I Dumbledore oczywiscie też.
owczarnia
26.01.2008 17:34
QUOTE(Zeti @ 26.01.2008 14:01)
Z całą pewnością 'mam ich więcej' to nie to samo co 'I have more'. Ale to i tak moja ulubiona scena z walki. I biurka McGonnagal.
Eee... A dlaczego? Chodzi o kule i Trelawney, z tego co pamiętam?...
Znaczenie to samo, ale brzmienie "I have more" jest o niebo lepsze. Czyli jednak nie to samo uczucie przy czytaniu.
oj no ale to jest generalna uwaga na temat przyjemności z czytania po angielsku, Zeti ^^
PS ja się po polsku nie tykam... przeczytałam tylko słowniczek i fragmenty epilogu, i więcej chyba nie chcę
QUOTE
oj no ale to jest generalna uwaga na temat przyjemności z czytania po angielsku, Zeti ^^
Po prostu lepiej brzmi.
I coś nie jest tak w tej ostatniej piosence Irytka, coś mi w niej nie pasuje, a nie mam przy sobie DH, zeby sprawdzić co.
Ginnusia
26.01.2008 19:08
A jak brzmi ostatnia piosenka Irytka?
abstrakcja
27.01.2008 13:57
Aaa... niedawno skończyłam czytać i jest mi cholernie smutno. ;( W telewizji nas nie okłamali mówiąc, że jak skończymy czytać 7 tom, poczujemy się jakby zakończył się pewien etap w naszym życiu. Bo tak się teraz właśnie czuję.
A czego mi brakowało?
Jakiejś większej roli odgranej przez Minerwę McGonagall. Przecież to ona zawsze pełniła rolę zastępcy dyrektora, zawsze wydawało mi się, że Dumbledore jej ufał niemal bezgranicznie. A tymczasem on wolał powierzać najważniejsze i najbardziej odpowiedzialne zadania Snape'owi i Harry'emu. Dziwne było przede wszystkim to, że nie odeszła z Hogwartu po tym jak Snape został dyrektorem, że nie przyłączyła się do Zakonu ani do walki odpowiednio wcześniej. Przez całą książkę wyczekiwałam kiedy w końcu się pojawi, były takie momenty, że nawet zastanawiałam się, że ona już pewno nie żyje, pewno ją zamordowali i w następnym rozdziale dowiem się dokładnie, jak.
Po przeczytaniu 6 tomu byłam pewna, że to Minerwa obejmie panowanie nad Zakonem, że to ona zacznie dyrygować defensywą.
I... śmierć Lupina i Tonks. Była mniej poruszona niż sprawa śmierci Zgredka. :/
A końcówka faktycznie okrojona dosyć.
Jak mi się coś przypomni , to dopiszę.
Ginnusia
27.01.2008 15:26
QUOTE(abstrakcja @ 27.01.2008 15:57)
Jakiejś większej roli odgranej przez Minerwę McGonagall. Przecież to ona zawsze pełniła rolę zastępcy dyrektora, zawsze wydawało mi się, że Dumbledore jej ufał niemal bezgranicznie. A tymczasem on wolał powierzać najważniejsze i najbardziej odpowiedzialne zadania Snape'owi i Harry'emu. Dziwne było przede wszystkim to, że nie odeszła z Hogwartu po tym jak Snape został dyrektorem, że nie przyłączyła się do Zakonu ani do walki odpowiednio wcześniej.
Była w Hogwarcie po to, by maksymalnie chronić uczniów. Minerwa nie jest człowiekiem walki, więc pełniła swoją funkcję jak umiała najlepiej.
abstrakcja
27.01.2008 21:07
QUOTE(Ginnusia @ 27.01.2008 15:26)
QUOTE(abstrakcja @ 27.01.2008 15:57)
Jakiejś większej roli odgranej przez Minerwę McGonagall. Przecież to ona zawsze pełniła rolę zastępcy dyrektora, zawsze wydawało mi się, że Dumbledore jej ufał niemal bezgranicznie. A tymczasem on wolał powierzać najważniejsze i najbardziej odpowiedzialne zadania Snape'owi i Harry'emu. Dziwne było przede wszystkim to, że nie odeszła z Hogwartu po tym jak Snape został dyrektorem, że nie przyłączyła się do Zakonu ani do walki odpowiednio wcześniej.
Była w Hogwarcie po to, by maksymalnie chronić uczniów. Minerwa nie jest człowiekiem walki, więc pełniła swoją funkcję jak umiała najlepiej.
Ale... czemu ona nic nie wiedziała? ;/ Czemu Dumbledore jej nie zaufał [bo chyba dowiodła wiele razy, że jest godna zaufania], a prawdą podzielił się tylko z Harrym i Snape'em? I to też rozdał każdemu tylko po połowie? Gdyby Snape zginął z rąk Voldemorta, Harry nie dowiedziałby się nigdy o tym że jest horkruksem. I nie wykonałby swojego zadania tak, jak należy. Czy Dumbledore nie mógł tego jakoś przewidzieć? :/ Czy nie mógł powiedzieć tego Harry'emu OD RAZU? :/ Zwykły szczęśliwy zbieg okoliczności, że Harry akurat wtedy był we Wrzeszczącej Chacie. ;]
Co mnie jeszcze wkurzyło?
Punkt kulminacyjny. Avada kedavra vs Expelliarmus. Takie to było krótkie, takie szybkie. A czekałam na to od 3 klasy szkoły podstawowej. Myślałam, że sam ich ostateczny pojedynek zajmie ze 2 rozdziały. :]
PrZeMeK Z.
27.01.2008 21:13
O finałowym pojedynku już dyskutowaliśmy, Abstrakcjo. Poszukaj, gdzieś tutaj to być powinno.
A tak na szybko napiszę tylko - przecież doskonale wiesz, że umiejętności Voldemorta są tak wielkie, że nawet Dumbledore - największy czarodziej swoich czasów - ledwie dawał mu radę. NAPRAWDĘ oczekiwałaś, że Harry może się z nim w walce choćby równać?
A Dumbledore Harry'emu nie powiedział od razu, bo by się chłopak załamał. Albo zabiłby się sam, przed zniszczeniem pozostałych horkruksów.
owczarnia
27.01.2008 21:20
QUOTE(abstrakcja @ 27.01.2008 20:07)
Ale... czemu ona nic nie wiedziała? ;/ Czemu Dumbledore jej nie zaufał [bo chyba dowiodła wiele razy, że jest godna zaufania], a prawdą podzielił się tylko z Harrym i Snape'em?
To nie jest kwestia zaufania. To jest kwestia obciążenia. A Minerwa miała dość na głowie.
abstrakcja
27.01.2008 22:08
QUOTE(PrZeMeK Z. @ 27.01.2008 21:13)
O finałowym pojedynku już dyskutowaliśmy, Abstrakcjo. Poszukaj, gdzieś tutaj to być powinno.
A tak na szybko napiszę tylko - przecież doskonale wiesz, że umiejętności Voldemorta są tak wielkie, że nawet Dumbledore - największy czarodziej swoich czasów - ledwie dawał mu radę. NAPRAWDĘ oczekiwałaś, że Harry może się z nim w walce choćby równać?
A Dumbledore Harry'emu nie powiedział od razu, bo by się chłopak załamał. Albo zabiłby się sam, przed zniszczeniem pozostałych horkruksów.
Oczekiwałam, że go POKONA. Że go ZABIJE. A to nie Harry zabił Voldemorta, tylko Voldemort DAŁ SIĘ zabić przez własną ignorancję i bezmyślność.
I to jest trochę tak jak on mówił - przypadki, zbiegi okoliczności i szczęście poniekąd uratowały Harrego.
Może i by się załamał , ale nie wierzę w to, że Harry stchórzyłby i popełniłby samobójstwo, wiedząc, że musi RATOWAĆ świat czarodziejów, a także swoich bliskich i przyjaciół. On miał 'manie' na punkcie ratowania ludzi, zapomniałeś? Nigdy nie był egoistą. A Dumbledore tak.
PrZeMeK Z.
27.01.2008 22:14
Nie mówię, że zabiłby się z tchórzostwa, tylko z poczucia obowiązku. Że musi zginąć, bo jest horkruksem. A bez Harry'ego pozostałe horkruksy nie zostałyby odnalezione.
Poza tym jak sobie wyobrażasz Dumbledore'a mówiącego Harry'emu w oczy: "Harry, musisz umrzeć?"

Co do pojedynku - no i o to właśnie chodziło. Harry przeżył dzięki przyjaciołom i tym, którzy go kochali (no i trochę dzięki szczęściu). Voldemort - ten potężny Voldemort - dał się zabić własną bronią, w praktyce zabił się sam, bo był zbyt ograniczony i zbyt pewny siebie.
Poza tym Harry raczej nie zdołałby użyć Avady Kedavry.
Zresztą co za różnica, miał zginąć i nie żyje, cieszmy się
avalanche
27.01.2008 22:19
no i dobrze, że ta wężowa pokraka została unicestwiona. bez zbędnych ceregieli

i tak, że długo pałętał po świecie. jeszcze by tu odwlekał. niedoczekanie.
abstrakcja
27.01.2008 22:25
QUOTE(PrZeMeK Z. @ 27.01.2008 22:14)
Nie mówię, że zabiłby się z tchórzostwa, tylko z poczucia obowiązku. Że musi zginąć, bo jest horkruksem. A bez Harry'ego pozostałe horkruksy nie zostałyby odnalezione.
Poza tym jak sobie wyobrażasz Dumbledore'a mówiącego Harry'emu w oczy: "Harry, musisz umrzeć?"

Co do pojedynku - no i o to właśnie chodziło. Harry przeżył dzięki przyjaciołom i tym, którzy go kochali (no i trochę dzięki szczęściu). Voldemort - ten potężny Voldemort - dał się zabić własną bronią, w praktyce zabił się sam, bo był zbyt ograniczony i zbyt pewny siebie.
Poza tym Harry raczej nie zdołałby użyć Avady Kedavry.
Zresztą co za różnica, miał zginąć i nie żyje, cieszmy się

Z poczucia obowiązku zrobiłby tak jak powinien - zniszczyłby wszystkie horkruksy, a następnie poddał się Voldemortowi. Dumbledore powinien mu o tym powiedzieć! Nie tylko dla dobra Harry'ego, ale dla dobra wszystkich innych żyjących czarodziejów. I mugoli. Mówię, że gdyby Harry nie poszedł wtedy do Wrzeszczącej Chaty, nie wiadomo, jakby się to potoczyło. I coś się obawiam, że nie tak , jak powinno.
Za to go akurat podziwiam, mimo wszystko. Że nigdy, wobec NIKOGO nie użył Avady. Wszystkich oszałamiał lub rozbrajał. Ale nie zabijał. Bo ja bym na jego miejscu... chyba jednak inaczej postąpiła. ;]
PS. I Malfoyowi też bym życia nie uratowała. [Za to akurat nie chwalę Harrego, to według mnie było głupie, naiwne i 'zbyt' dobre.]
PrZeMeK Z.
27.01.2008 22:32
A co Malfoy Harry'emu takiego zrobił, że wg Ciebie zasługiwał na śmierć?
abstrakcja
27.01.2008 22:44
E...
Chciał go WYDAĆ Voldemortowi, poto tam przyszedł, dlatego go szukał.
To według Ciebie nic takiego?
On chciał go zabić, a 3 minuty później Harry uratował mu życie. Trochę takie... mało spotykane zachowanie. ;]
avalanche
27.01.2008 22:46
i za to kochamy Harry'ego
abstrakcja
27.01.2008 22:49
A i warto wspomnieć, że ratując ich wciąż narażał swoje życie. [;
Ron miał racje, wrzeszcząc na niego.
PrZeMeK Z.
27.01.2008 22:52
Naprawdę musisz się nauczyć dawać drugą szansę

Gdyby Harry nie ocalił Malfoya, okazałby okrucieństwo. Bycie człowiekiem polega na przebaczaniu :]
abstrakcja
27.01.2008 23:01
QUOTE(PrZeMeK Z. @ 27.01.2008 22:52)
Naprawdę musisz się nauczyć dawać drugą szansę

Gdyby Harry nie ocalił Malfoya, okazałby okrucieństwo. Bycie człowiekiem polega na przebaczaniu :]
Dawać drugą szansę... DRUGĄ SZANSĘ? Nie sądzę, żeby Malfoy nie planował i nie pragnął śmierci Harry'ego od dawna, może nawet od kilku lat. To nie było spontaniczne, Malfoy zabiłby go [w sensie wydał na śmierć] z resztą bez zmrużenia oka, gdyby BYŁ wstanie, gdyby sam nie był osłabiony i o krok od śmierci. Poza tym , dlaczego chciał go wydać? Dla SŁAWY i WYWYŻSZENIA wśród śmierciożerców. Nie ma nic bardziej złego i okrutnego jak zabijanie bez powodu [bo tak banalny powód na pewno nie jest dla mnie wart takiej ceny]. Gdyby Harry nie ocalił Malfoya zachowałby się normalnie. I tak nie ratując go nie spłaciłby długu , nie wykazałby się takim okrucieństwem i bezdusznością, jakimi okazał się Malfoy.
PrZeMeK Z.
27.01.2008 23:07
Gubisz kontekst. Rodzina Malfoyów popadła w niełaskę u Voldemorta i nagle zrobiło się dla nich niebezpiecznie. Voldemort nimi pomiatał i Draco sądził, że chwytając Pottera ocali siebie i rodzinę. Była wojna. A Draco był zagubionym, przerażonym chłopcem. Pamiętasz, jak nie chciał zdradzić, że rozpoznaje Trio w willi Malfoyów? Nie chciał się w to mieszać, nie chciał mieć ich na sumieniu. Gdyby nie desperacja, nawet nie szukałby Harry'ego.
Malfoy nie jest mordercą. Na pewno nie planował śmierci Harry'ego, to nie Voldemort. To tylko dzieciak.
Ginnusia
27.01.2008 23:40
Przemek, zgadzam się z Tobą w 100%. Dodam tylko, że śmierć w płomieniach jest chyba jedną z najstraszniejszych - Harry, jakiego znamy, nie pozwoliłby nikomu tak zginąć.
I jeszcze - Harry Malfoyowi współczuł. Wiedział, w jakiej tamten jest sytuacji. Widział jego zachowanie w Malfoy Manor - Draco wtedy mimo wszystko ich chronił. Miał pozwolić mu zginąć?
QUOTE
Ron miał racje, wrzeszcząc na niego.
Wrzeszczeć wrzeszczał, ale i tak poleciał w ogień ratować Malfoya and co.
O, i jeszcze jedno:
QUOTE
Za to go akurat podziwiam, mimo wszystko. Że nigdy, wobec NIKOGO nie użył Avady. Wszystkich oszałamiał lub rozbrajał. Ale nie zabijał.
A nie przeszkadza Ci, że używał innych Niewybaczalnych? Pytam, bo to wzbudzało bardzo dużo kontrowersji przy premierze oryginału i jestem ciekawa Twojej opinii.
Jak dla mnie jest różnica pomiędzy Avadą i innymi niewybaczalnymi i zapewne Abstrakcja też ją zauważa. też się zgadzam z Przemkiem, Malfoy był zbytnio przestraszony by sprzeciwiać się Voldowi i nie można mówić, że był on w 100% zły i szukał uznania wśród innych śmierciożerców
Mam wrażenie, że są w książce sceny wyraźnie sugerujące, że Malfoy nie miał ochoty wydawać na śmierć Harry'ego, Rona i Hermiony. W Hogwarcie był to wyraz desperacji.
owczarnia
28.01.2008 00:39
QUOTE(Ginnusia @ 27.01.2008 22:40)
Przemek, zgadzam się z Tobą w 100%. Dodam tylko, że śmierć w płomieniach jest chyba jedną z najstraszniejszych - Harry, jakiego znamy, nie pozwoliłby nikomu tak zginąć.
A ja jeszcze od siebie dołożę, że Dumbledore w swoich ostatnich słowach - w oczach i uszach Harry'ego - próbował pomóc Draconowi i jego rodzinie.
To właśnie to, ta różnica pozwoliły Harry'emu w ostateczności zwyciężyć Voldemorta. Czystość serca, obojętnie jak patetycznie by to nie brzmiało.
Z mojej strony jeszcze dodam, że nie dziwię się, że Harry uratował Malfoya. Mało który osiemnastolatek patrzyłby bezczynnie i biernie jak ktoś obok niego ginie. Ba! Mało który dorosły miałby na tyle mocną psychikę, by obserwować to beznamiętnie.
PrZeMeK Z.
28.01.2008 00:50
A ja zacytuję Dumbledore'a: "Zabijanie wcale nie jest takie łatwe, jak sądzą ludzie niewinni".
abstrakcja
28.01.2008 22:28
QUOTE(Ramzes @ 28.01.2008 00:47)
Z mojej strony jeszcze dodam, że nie dziwię się, że Harry uratował Malfoya. Mało który osiemnastolatek patrzyłby bezczynnie i biernie jak ktoś obok niego ginie. Ba! Mało który dorosły miałby na tyle mocną psychikę, by obserwować to beznamiętnie.
Ejno, ludzie . Pozwolić komuś zginąć, kiedy ten ktoś minute wstecz próbował mnie zabić, to NA PEWNO nie to samo co gdybym ja chciała ZABIĆ tego kogoś. Zabijanie a obojętność wobec czyjejś śmierci, to dwie różne sprawy. Obydwie bardzo paskudne, zgodzę się... Ale... ja , jako zwykły bierny, nie biorący udziału w zdarzeniach CZYTELNIK nie potrafiłam wybaczyć Malfoyowi. Co dopiero, gdybym była Harrym. Naprawde wątpię, że postąpiłabym jak on, że byłabym wstanie tak postąpić. Niewątpliwie było to bardzo bohaterskie i w ogóle... ale jak na mój gust... 'ZBYT' dobre. Zbyt naiwne. I to zupełnie co innego niż ochrona Dudleya przed dementorami.
A Ron pomógł Malfoyowi, bo prosił go o to Harry. Zrobił to dla Harry'ego, nie dla Malfoya, bo wiedział już, że Harry i tak zostanie i zrobi wszystko by ratować Malfoya.
Avada i inne zaklęcia niewybaczalne, oczywiście, że widzę pomiędzy nimi różnice. Sprawić komuś ból, zmusić do czegoś, a ZABIĆ z zimną krwią to też zupełnie co innego.
Tak zwane 'mniejsze zło'? Nie. Po prostu co innego i już.
No w sumie się nie dziwie, że nie wierzysz w dobro ludzi i świata.
abstrakcja
28.01.2008 22:38
Nie, Katon, chyba źle mnie zrozumiałeś.
Nie jestem nieczuła i obojętna na cierpienie obcej osoby. Pomogę, zawsze, jeśli tylko jestem wstanie, komuś, po kim widzę, że tej pomocy potrzebuje.
Ale na cierpienie wroga?! Kogoś , kto sam z chęcią zadałby mi cios?
Przepraszam, ale ja tak jednak chyba nie potrafię. Widocznie nie jestem tak dobra , miłosierna i wspaniałomyślna jak Wy wszyscy, łącznie z bohaterem książki. Bez ironii. [I naprawdę teraz mi głupio. Chyba po raz pierwszy , albo drugi na tym forum. ]
Ginnusia
28.01.2008 23:07
Jest taka fraszka Sztautyngera: "Śpieszyć wrogom z pomocą?/ Bardzo ładnie, ale po co?". To bardzo a propos.
A tak ogolnie rzecz biorąc myślę, że większość ludzi widząc, że komuś grozi śmierć, a oni mogą pomóc, pomogłaby. I - co gorsza - myślę tak, pomimo, że na studiach pięć lat uczono mnie czegoś innego. Pomyślałam o moim prywatnym Malfoyu - z płomieniu bym go jednak ratowała.
A na koniec będę wdzięczna, jak ktoś mi przypomni, to finalnie rozwala Malfoyowi nos - Harry czy Ron? Gnębi mnie to od wczoraj.
PrZeMeK Z.
28.01.2008 23:12
Ron.
Nie wiem jak Harry, ale ja nie mam w sobie aż tyle nienawiści, żebym umiał pozwolić komuś spalić się żywcem. Tak sądzę.
Abstrakcjo - myślę, że mimo tego, co sama twierdzisz, w takiej sytuacji jak tamta i Ty byś swojego wroga uratowała. Wierzę w Ciebie. Serio.
Jak dla mnie to już nie jest niewiara w człowieka tylko powoli nienawiść do człowieka
Tu chodzi tylko o własny komfort psychiczny. Nie chcialbym żyć z trupem na sumieniu, który nie musiałby być trupem, ot co.
Avadakedaver
29.01.2008 10:33
QUOTE(PrZeMeK Z. @ 27.01.2008 20:13)
Albo zabiłby się sam, przed zniszczeniem pozostałych horkruksów.
tłumacząc że chciał zniszczyć horkruxy w innej kolejności xD
ja mam pytanie. na dworcu King's Cross razem z Harrym i Dumbledorem było dziecko. Co ono znaczylo i kim było? proszę o odpowiedź, z poważaniem Kaczka xD
PrZeMeK Z.
09.02.2008 18:03
QUOTE
What exactly was the mutilated baby-like creature Harry saw at King's Cross in chapter 35 of 'Hallows'?
I’ve been asked this a LOT. It is the last piece of soul Voldemort possesses. When Voldemort attacks Harry, they both fall temporarily unconscious, and both their souls - Harry's undamaged and healthy, Voldemort’s stunted and maimed - appear in the limbo where Harry meets Dumbledore.
Czyli - o ile nie znasz angielskiego - była to dusza Voldemorta, który razem z Harrym zawędrował na King's Cross.
QUOTE
When Voldemort attacks Harry, they both fall temporarily unconscious
Właściwie dopiero teraz do mnie to dotarło, że dla śmierciożerców i Hagrida, to musiał być szokujący widok - Voldemort "strzela" avadą do Harry'ego, który w żaden sposób nie reaguje, a tymczasem upada nie tylko niedoszła ofiara, ale i atakujący (notabene bez żadnego powodu). W dodatku obaj tracą przytomność na nieokreślony czas. Ciekawe to.
ale jak mogła ona tam zawędrować jak jako horkruks była zniszczona??
PrZeMeK Z.
09.02.2008 19:50
Zawędrowała tam ta część duszy Voldemorta, która była w jego ciele. Dlatego nie miała formy dorosłego Voldemorta, a małego dziecka. Tylko tyle w nim zostało z człowieka.
Ramzesie - masz rację. Ciekaw jestem, czy pokażą to w filmie. To by dopiero była scena - Voldemort strzela Avadą i nagle obaj upadają.
abstrakcja
09.02.2008 20:34
QUOTE(Ramzes @ 09.02.2008 18:13)
QUOTE
When Voldemort attacks Harry, they both fall temporarily unconscious
Właściwie dopiero teraz do mnie to dotarło, że dla śmierciożerców i Hagrida, to musiał być szokujący widok - Voldemort "strzela" avadą do Harry'ego, który w żaden sposób nie reaguje, a tymczasem upada nie tylko niedoszła ofiara, ale i atakujący (notabene bez żadnego powodu). W dodatku obaj tracą przytomność na nieokreślony czas. Ciekawe to.
Tylko ten 'nieokreślony czas' to były zapewne 2 sekundy. Pewno nawet się nie zorientowali, że ich Pan przytomność stracił. Podobał mi się swoją drogą ten tekst.
'- Panie profesorze, mogę o coś jeszcze spytać?
- Pytaj Harry.
- Czy to się dzieje naprawdę czy w mojej głowie?
- Oczywiście, że w Twojej głowie, ale skąd u licha wniosek, że wobec tego nie dzieje się to naprawdę?' Tak jakoś mniej-więcej. Jeden z najbardziej przemawiających do mnie tekstów w książce. Potwierdza niezaprzeczalny fakt, że parapsychologia to nie są żadne czary, człowiek używa swojego rozumu jedynie w minimalnym %
oraz nie jest do końca wstanie zbadać tego, co dzieje się w jego podświadomości.
W każdym razie , czy Voldemort w ogóle zemdlał? Nic na ten temat w książce nie było. Moze on tylko upadł?
raczej przeżył niezły szok i na chwilę stracił przytomność. z poważaniem, Kaczka.
Ginnusia
09.02.2008 22:20
QUOTE(abstrakcja @ 09.02.2008 22:34)
Podobał mi się swoją drogą ten tekst.
'- Panie profesorze, mogę o coś jeszcze spytać?
- Pytaj Harry.
- Czy to się dzieje naprawdę czy w mojej głowie?
- Oczywiście, że w Twojej głowie, ale skąd u licha wniosek, że wobec tego nie dzieje się to naprawdę?' Tak jakoś mniej-więcej. Jeden z najbardziej przemawiających do mnie tekstów w książce. Potwierdza niezaprzeczalny fakt, że parapsychologia to nie są żadne czary, człowiek używa swojego rozumu jedynie w minimalnym %
oraz nie jest do końca wstanie zbadać tego, co dzieje się w jego podświadomości.
O, i tu się z Tobą zgadzam.

Uwielbiam ten moment.
QUOTE
W każdym razie , czy Voldemort w ogóle zemdlał? Nic na ten temat w książce nie było. Moze on tylko upadł?
W książce jest "Obaj najwyraźniej na krótko stracili przytomność". Poza tym słowo użyte przez Rowling - "unconscious" - jest dla mnie jednoznaczne.
Pszczola
23.02.2008 18:43
QUOTE
I to jest trochę tak jak on mówił - przypadki, zbiegi okoliczności i szczęście poniekąd uratowały Harrego
Ha. Nie ma czegoś takiego jak przypadki. Jest tylko nieuniknione XP.
Może to nie z Pottera, ale pasuje.
Abstrakcjo, jestem pewna, że podobnie jak Malfloy, w ostatniech chwili nie byłabyś w stanie kogoś zabić. Bo nie widzę różnicy między morderstwem i zoswiawieniem kogoś, kogo da się uratować, na pewną śmierć. Ale nie wdawajmy się już w dyskusję o relatywizmie moralnym. Już się tak nie dołuj ;).
A Voldi upadł, o ile sie nie mylę. I się z tego powodu bardzo pieklił.
abstrakcja
25.03.2008 15:47
Kurde... wiecie co... jak sie nad tym później [dużo wcześniej niż teraz, tylko, że nijak nie mogłam tego napisać, bo daliście mi, o-Wy-nie-zapomne-Wam-tego, bana] zastanawiałam to doszłam do wniosku, że zamiast Freda mogliby tak zakatrupić Percy'ego i by było super. ;/
PS. Tak, wiem, że to nie ten temat, ale tamtego nijak nie umiem teraz znaleźć.
A za co bana dostałaś?
No właśnie Rowling musiała ukatrupić jednego z bliźniaków. Musiała zabić kogoś z kim czytelnik się zżył, kogo lubił, kto w gruncie rzeczy nic złego nigdy nikomu nie zrobił. Gdyby zginął Percy to by było "e tam. zginął, to zginął. kawał sk* z niego był". a śmierć Freda zrobiła na wszystkich ogromne że tak się wyrażę wrażenie
abstrakcja
25.03.2008 16:08
Za co bana? Najśmieszniejsze w tym jest to, że własnie nie wiem. Jak na innych forach się dawało bany, to z usazadnieniem na pół strony. Mało tego -pisało się jeszcze, na jak długo ten ban. Ale jedno mi się tu podoba... zaostrzony rygor, brak spamiarzy. To, że za każdy przejaw spamu grozi tu ban. Gdzie indziej tego nie było. Gdzie indziej użyszkodnik miał większe prawa od administratora.
Ale... ile już 'lubianych', 'dobrych' postaci musiało zginąć?
Syriusz. Dumbledore. Lupin. Moody. Tonks. Zgredek. Snape? Colin Crevey [nie pamiętam dokładnie, zginął on?].
Ale jeden z bliźniaków? I dlaczego akurat Fred? Freda lubiłam jakoś bardziej od George'a, bardziej mnie bawił. ;]
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami
kliknij tutaj.
kulturystyka trening na masę