A teraz dłuuuuuuuugaśny part - a to z
powodu mojej nieobecności w szkole i "chwilki"czasu poświęconej
PNZ - życzę miłego czytania
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='tongue.gif'>
Part 40
-
Ja.....ja....ja.... - zaczął się jąkać.
- Tłumacz się i to
natychmiast!!!! - wrzasnął Twintower. W jego głosie
wyczuwało się nie tylko wściekłość ale i przerażenie.
- Ja tego nie
zrobiłem!!!! - w tym momencie spojrzał na trzymany przez
niego nóż. Zorientował się, że znalazł się w niezłych opałach.
- Zabiłeś
ją......... - wysyczał Twintower.
- Howardzie uspokój się !!!
- dyrektor zdawał się być bardziej przerażony zachowaniem profesora niż
leżącą trupem uczennicą.
- Panie profesorze ja jej nie zabiłem!
Przysięgam!!! Ja tylko wybiegłem żeby sprawdzić co się
stało........ktoś krzyczał......chciałem pomóc........tylko pomóc - osunął
się na podłogę. Głowę miał opuszczoną. - Nie zabiłem jej - wyszeptał
przerażony. Oczy miał wytrzeszczone z przerażenia. Ta dziewczyna leżała
martwa.........ktoś ją zabił z zimną krwią, a teraz jeszcze okaże się, że to
ja ją zamordowałem........a przecież chciałem tylko sprawdzić co się
dzieje......po co ja brałem ten cholerny nóż do ręki? chyba zaczynam
wariować........dlaczego jest mi tak gorąco? - wszystkie te pytania wierciły
mu głowe jak milion ostrych gwoździ.
Na korytarzu zrobiło się
cicho. Twintower stał jak wryty wpatrzony w ciało dziewczynki. Ręcę trzęsły
mu się mimowolnie. Podszedł do martwej uczennicy i sprawdził jej puls, jakby
chciał się upewnić co do tego czego był zupełnie pewny.
-
Howardzie....
- Nie żyje - powiedział cicho Twintower. Nóz który trzymał
przed chwilą Michał upadł na kamienną posadzkę. Twintower spojrzał się w
jego stronę. Chłopiec wyglądał jakby przeżył szok - twarz pełna przerażenia
i ten wzrok.....utkwiony w martym ciele dziewczyny. Podniósł leżący przy nim
nóż i obejrzał. Michał zauważył że oczy Twintowera rozszerzyły się na widok
wizerunku skorpiona. Podał nóż dyrektorowi a ten wydał z siebie tylko
zduszony okrzyk.
- Wstań - rozkazał Twintower do Michała. Chłopiec
spojrzał się na profesora - jego twarz była biała a oczy zdawały się być
puste.....przerażone.....
- Wstań - powtórzył - Wierzę ci. - Michał
spojrzał się zdziwionym wzrokiem na stojącego przed nim nauczyciela. Czyżby
naprawdę wiedział że to nie on dokonał tego strasznego czynu?
Następny dzień okazał się jednym z gorszych w jego życiu. Każdy, którego
mijał na korytarzu patrzył się na niego z pewną wrogością......czasem z
przerażeniem.
- Ty morderco!!!!! - jedna z
przyjaciółek zamordowanych wybuchnęła złością i płaczem na jego widok. Parę
osób musiało przytrzymać dziewczynę przed rzuceniem się na Michała.
Większość osób podzielało opinię, że to Michał zabił tę biedną dziewczynę.
Gdzie tylko przechodził, słychać było szepty uczniów, a sądząc po ich tonie,
nie były przychylne jego osobie. W pewnej chwili zaczął biec........biec
przed siebie.....chciał uciec od tego wszystkiego......
- Michał? - przy
ścianie stał Paweł. Michał odsunął się instynktownie od niego parę kroków do
tyłu.
- Co tu robisz?
- Ja? Ależ nic takiego - zaśmiał się. Po chwili
pstryknął palcami i obaj zanaleźli się gdzieś w środku lasu.
- Gdzie my
jesteśmy? - spytał przerażony Michał.
- W miejscu gdzie to wszystko się
zaczęło.......miejscu, które musisz poznać, bo to one jest twoim
przeznaczeniem....... - Michał poczuł jak jego umysłem targają te wszystkie
wspomnienia....wspomnienia minionych dni. Dzień w którym zniknęli jego
przyjaciele....wyrzuty Laury......twarz tej dziewczyny......
- Ona
zginęła, ale to nie musiało się zdarzyć - wyszeptal groźnie Paweł.
- Ty
ją zabiłeś......
- Nie zabiłem jej - wysyczał gniewnie chłopak. - Ty nic
nie rozumiesz.............Czy jesteś na tyle głupi by nie dostrzegać tego co
tak naprawdę dzieje się wokół ciebie? - Michał wytrzeszczył ze zdziwienia
oczy.
- O czym ty mówisz?
- Ja wiem kto ją zabił.
- Kto?
Gadaj!!!! - wykrzyczał. Paweł rozejrzał się po okolicy jakby
bał się że ktoś może ich obserwować. Podszedł bliżej i stanął tuż przed
Michałem.
- Nie domyślasz się? A więc podopowiem ci. Kto ostatnio
zachowywał się dziwnie? Nienaturalnie? Kto nie darzył ciebie i twoich
przyjaciół szczególną sympatią? Kto był na tyle
wścibski.......podły.........aby wpakowywać was w rózne kłopoty......co? -
Michała nagle olśniło.
- Radek? - Paweł kiwnął twierdząco głową.
-
Ale........
- Strzeż sie go. Wydaje sie niepozorny ale uwierz mi, to jest
osoba, której zależy tylko na sobie. On was nienawidził od samego początku.
Miał już zatruty umysł gdy tu przyszedł. Ale on już dokonał części swojego
planu. Wiktor......Adam........Robert.......to przez niego nie ma ich teraz
wśród nas. To on zaproponował tobie abyś pozostawił samym sobie Wiktora i
Adama przywiązanych do drzewa. To on dosypał do jedzenia Roberta jakieś
świństwo, które sprawiło że leżał w skrzydle szpitanym. To on pragnie aby
Laura znalazła sie po jego stronie. To on zabił wczoraj w nocy.
-
Skąd.....skąd ty to wiesz?
- Wiem bo sam należę do Krwiożerczego Zakonu -
to wyznanie nie wywołało takiej reakcji jakiej podziewał się zobaczyć
Paweł.
- Dlaczego.......dlaczego mówisz mi to wszystko, skoro jesteś po
ich stronie? Czego ty chcesz ode mnie?!
- Chcę cię ochronić przed
grożącym ci niebezpieczeństwem - wyjawił.
- To niemożliwe........
-
Oddałem ci kielich, który powinien być już teraz w rękach
zakonników..........poza tym......ja wiem, że to może sie wydać dziwne,
ale.......czuję jakbym cię kiedyś znał. Jakbyśmy się już kiedyś
znali........bardzo dawno temu.......Absurdalne, nieprawdaż? Nie potrafię
tego wytłumaczyć, ale w głebi serca czuję, że mogę ci ufać i że ty......że
ty ufasz mnie...... - Michał nie wiedział co odpowiedzieć. Poczuł jednak że
to co mówi Paweł jest szczere, jakby mówione prosto od serca. - To samo
odczuwałem do Wiktora, Adama i Roberta. ta
bliskość.....serdeczność........Michał ja......ja nie chcę już krzywdzić
ludzi......chcę się stać normalnym człowiekiem.....chcę uwolnić się od
Zakonu.....proszę, pomóż mi w tym - po jego policzku spłynęła łza.
-
Pomogę - oczy Pawła nabrały jakby nowego blasku. Na jego twarzy pojawił się
uśmiech.
- Dziękuję - wyszeptał wzruszony.
- Nie masz za co dziękować
zdrajco! - Za nimi stał Radek. W ręku trzymał długi miecz. - Wygadałeś
się.......niepotrzebnie - jego twarz wykrzywiła się w wstrętnym grymasem -
Michał i tak zaraz zginie razem z tobą i nikt nie będzie mnie podejrzewał o
to morderstwo - zaśmiał się lodowato.
- To się jeszcze okaże - Paweł
wystrzelił ognistą kulą w stronę Radka. tan jednak zdołał się uchylić na
czas.
- Pudło! Teraz moja kolej - zaczął biec z wyciągniętym mieczem
w strone Radka. Paweł jednak nie poruszył się ani na krok. Miecz coraz
bardziej zbliżał się do jego twarzy. W ostaniej chwili chwycił w powietrzu
wyczarowany przez siebie własny miecz. Zamachnął się i ku zdziwieniu i Radka
i Michała, przeciął miecz przeciwnika na pół, po czym przystawił ostrze do
gardła Radka.
- Może pogadamy? - spytał beztroskim tonem i uśmiechnął się
złośliwie.
- Malcolm....... - Michał przez chwilę zastanowił się do kogo
Radek mówi. Przypomniał sobie jednak szybko, że przecież on nie wie jak
naprawdę ma na imię ten chłopiec. - Co ty do cholery wyprawiasz? Będziesz
mieć kłopoty. Słyszysz?! Nie darują ci tego......zobaczysz! - Michał
miał wrażenie, że przez sekundę oczy Pawła starciły blask.
- Nic mi nie
zrobią dopóki mnie nie złapią. Skoro ty musiałeś wsadzić ten swój wśibski
dziób w nie swoje sprawy to nam pomożesz.
- A jak nie?
- Uuuuuu nie
rób mi tego.......chyba nie chcemy tu rozlewu krwi? zacmokał
"troskliwie". Radek jednak nie przestraszył się groźby.
- Jak
mnie zabijesz to oni ciebie i tego kretyna - wskazał głową na Michała -
zabiją. Chociaż wcześniej zapewne potorturują was a potem może oddadzą was w
ręce tych słynnych zjadaczy ludzi......jak oni też się nazywają? -podrapał
się po brodzie - nieważne zresztą....po takim "obiadku" zostają
tylko kości...... - Michałowi ciarki przeszły po całym ciele. Przypomniał
sobie jak wiele lat temu widział te istoty - po tym nieszczęśniku którego
wtedy widział zostały tylko bielusieńkie kości.
- Wstawaj! - krzyknął
niespodziewanie Paweł.
- Oszalałeś? Zakonnicy...
- Zamknij się, bo
jeszcze pomyślę czy cię nie uśmiercić na miejscu - zagroził. Radek tym razem
nie wyglądał już na takiego pewnego. Coś w tym było - Paweł wyglądał bardzo
groźnie gdy był wściekły. Jakaś zniewalająca moc emanowała z jego
osoby.
- Malcolm..... - radek nie zdążył dokończyć gdy z jego ust wydobył
się przeraźliwy krzyk. Michał dostrzegł, że z jego ramienia sączy się
strumieniem krew.
- Albo wstajesz, albo wbiję ci ten miecz w serce, a
przysięgam że nie żartuję!!!
- Chcesz go zabić?! - Michał
nie wytrzymał. Bądź co bądź, ale do zabójstwa nie zamierzał dopuścić nawet
gdy ofiarą miał być Radek.
- Bronisz tę
gnidę????!!!!! - krzyknął wściekle Paweł. Michał jednak
nie zamierzał się ugiąć.
- Tak, ale nie z powodu że zależy mi na nim ale
dlatego że nikt, a już napewno ty ani nikt inny nie ma prawa decydować o
jego życiu - wytłumaczył. Był bardzo poważny.
- Nie gadaj mi tu tych
haseł głoszonych przez tych palantów, którzy w życiu nie poznali prawdziwego
życia - prychnął.
- Zabijanie to według ciebie prawdziwe życie?
- To
jest element jaki pozwala przetrwać, a jeżeli ty tego nie rozumiesz to
znaczy, że nie masz pojęcia o......
- Masz rację, nie mam pojęcia!
Jestem kretynem którego należy zabić tylko dlatego że potrafi okazać
człowiekowi współczucie! To ty nic nie rozumiesz! Życie nie polega
tylko na eliminowaniu słabszych....
- Przestań chrzanić do cholery, bo
słuchać nie mogę! Jakby wszyscy tak myśleli jak ty to na świecie
zaroiłoby się od takich jak on - gotowych wbić ci nóż w najmniej oczekiwanym
momencie, albo tych morderców, którym nie zależy na nikim. Chcą tylko zabić
bo..... - urwał. Michał uśmiechnął się.
- Doszliśmy do punktu wyjścia.
Rozumiem cię, ale zważ na to że nie ma powodów aby zabijać Radka - każdy
zasługuje na drugą szansę.
- Niech ci będzie. Nie zabiję go teraz, ale
obiecuję że gdy tylko ten kretyn będzie próbował wykręcić jakiś numer -
zrobię to i nawet ty mnie nie powstrzymasz. - Michał zawahał się. Uznał
jednak, że i tak wynegocjował dużo zważywszy na to, że Paweł to osoba z
którą trudno się pertraktuje.
- Słyszałeś? Zawdzięczasz życie tylko
dlatego, że komuś zechciało się być aniołem stróżem - spojrzał kątem oka na
wciąż uśmiechniętego Michała - Pilnuj go. - rozkazał - A jak będzie
próbował....
- Nie będzie. Zapewniam cię. Myślę, że Radkowi też zależy na
tym aby nie znaleźć się na cmentarzu, prawda? - spojrzał na przerażonego
Radka.
- W takim razie, ruszamy.
- O czym ty mówisz? - zdziwił się
Michał. Moment nie uwagi sprawił, że Radek zdołał zniknąć.
- No i co
zrobiłeś!!!!!!????? Nawiał nam!! Teraz obaj
będziemy mieli kłopoty!!! Wiesz co on teraz zrobi? Poleci i
powie wszystkim, że to ty -wskazał palcem - ty go chciałeś zabić!
-
Dlaczego ja? Przecież to ty chciałeś......
- A ty swoje do cholery!
Czy przez ten czerep nie dociera, że on nie chce się mnie pozbyć tylko
Ciebie? Bardziej niż mnie, on nienawidzi.......
- Mnie. Ale
dlaczego?
- Przestań zadawać pytania jak jakiś tępy umysłowo - skarcił go
- Ja nie mogę, tobie trzeba wszystko tłumaczyć....
- Bardzo mi przykro,
że jestem ograniczony umysłowo! - krzyknął niespodziewanie Michał.
-
Dobra, słuchaj. Radek też należy w pewnym sensie to młodszej gwardii
Zakonników tak jak ja, rozumiesz?
- No...
- Ale - zaakcentował - On
nie przeszedł takiego szkolenia jak ja, czyli że nie jest do końca dzieckiem
wychowanym przez Zakonników - Michałowi to wszystko wydawało się bardzo
zagmatwane, ale coś go w tej wypowiedzi zaintrygowało a mianowicie...
-
Jeżeli ty przeszedłeś jak to mówisz - całkowite szkolenie - to jakim
sposobem się zbuntowałeś? O ile mi wiadomo to takie dzieci wychowywane przez
Zakonników są poddawane praniu mózgu, torturom...pozbawione uczuć? - Paweł
zdawał obawiać się tego pytania.
- Bo mi ktoś pomógł.........