niestety ten part wymagał według mnie
tej długaśności
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'
/>
Part 30
- Przejdzie mu - powiedział ze
spokojem Michał. - Zobaczysz jutro znajdzie sobie kolejną, do której będzie
wzdychał.
- Może masz rację, ale…
- No co ty, wyobrażasz sobie
Wiktora w objęciach Bradford? - chłopcy wybuchnęli śmiechem
-
Och
Wiktorze kocham cię!-
Panno Bradford ja też panią kocham, czy
zostanie pani moją żoną?-
Ach, Wiktorze..oczywiście! -
Adam i Michał nie mogli powstrzymać się od zagrania scenki zakochanych.
Oczywiście ich wygłupy przykuły uwagę Twintowera.
- Borquez!
Karlsen!
- Tak panie psorze?- obaj obrócili się i jednocześnie
zapytali. Twintower zazgrzytał zębami. Bardzo nie lubił gdy się go
lekceważono...
- Nie toleruję takiego zachowania u moich uczniów -
wysyczał.
- Jakiś problem profesorze? - prof. Bradford okazała się jedyną
osobą, która mogła ich wywabić z kłopotów.
- Ależ nie pani profesor
-uśmiechnął się przymilnie Adam - Profesor Twintower właśnie chciał nam
przekazać żebyśmy....
- Poszukali dyrektora - dokończył Michał i
pociągnął Adam za rękaw. Nie minęło parę chwil a ulotnili się szybciej niż
można było. Z daleka dostrzegli tylko wściekłą twarz Twintowera, który nawet
nie zdążył zaprotestować, że tak naprawdę to miał wobec nich inne zamiary.
Profesor Bradford natomiast obdarzyła Twintowera uśmiechem, po czym również
oddaliła się.
- Ale się wściekł - do przyjaciół dołączyła Laura, która
obserwowała sytuację z boku.
- Eeee tam. Nim to bym się nie przejmował -
machnął ręką Adam - Mamutowi jak zwykle ciśnienie skacze - uśmiechnął
się.
Po obfitym obiedzie przyjaciele udali się na polanę, gdzie
następna lekcja miała się odbyć z profesorem Shepardem. Pojawił się na niej
także Paweł, którego wcześniej nie było. Robert natomiast nie pojawił się na
lekcji, gdyż doznał rostrou żołądka po ciężko strawnym obiedzie.
-
Dzisiaj chciałbym abyśmy przeprowadzili krótką lekcję w terenie -
poinformował Shepard - Podzielę was na dwie grupy. Proszę bardzo - Loyola,
Marcewicz, Switz, Ives i Maxwell w pierwszej grupie…A w drugiej... -
Shepard rozejrzał się wśród reszty uczniów - Borquez, Applegate, Karlsen,
Szczęsny i Clove. Reszta zostaje ze mną. A wy...- Shepard pstryknął palcami
i przed nimi ukazały się...
- Deski do latania! - wykrzyknął Wiktor -
Ale panie profesorze....gdzie jest moja?
- Applegate nie strugaj
idioty…przed tobą wisi. Jak niedowidzisz to okulary załóż - klasa
wybuchła śmiechem.
- No dobra dość gadania. W lesie ukryłem srebrny
kielich. Waszym zadaniem będzie znalezienie i przyniesienie go do mnie.
Grupa, która pierwsza przyniesie kielich - wygrywa. Na
deski...gotowi...Start! - dało się słyszeć jedynie szum i po chwili obie
grupy zniknęły w gęstwinie lasu.
- Panie profesorze a co my mamy robić? -
spytał jeden z uczniów, którzy zostali na polanie.
- My natomiast do
powrotu waszych kolegów zajmiemy się czymś pożytecznym. Proszę wyjąć
notatniki...
- Znaleźć kielich! Ciekawe jak? Ten las jest ogromny i
zanim...
- Laura, mamy przecież deski, więc możemy z łatwością
przemierzyć tan las szybciej niż gdybyśmy mieli na przykład iść - uśmiechnął
się Michał.
- No tak, ale...
- Zamknijcie się oboje! Widzieliście
tego przygłupa gdzieś? - spytał Wiktor.
- Sam jesteś przygłup...Ta deska
jest niekomfortowa i ciężko się na niej siedzi...A poza tym, ciężko się nią
kieruje... - Wiktor jak i cała reszta nie mogli opanować się ze
śmiechu.
- No co?
- Ty przymule! Na tym się stoi a nie siedzi!
- Wiktor o mały włos nie spadł z deski ze śmiechu. Radek naburmuszył się i
stanął tak jak inni na swej desce.
- Wiedziałem. Ja tylko chciałem was
sprawdzić… -starał się wytłumaczyć.
- Taaaak...A ja jestem Merlin -
zakpił Adam.
- Dobra koniec. Mamy znaleźć ten kielich przed nimi, jeżeli
chcemy wygrać.
- Ja tak sobie myślę, że można by było przeszukać jakieś
jaskinie - zaproponował Michał.
- Dobra w takim razie przyspieszamy!
- rozległ się świst i pięć postaci ruszyło z zawrotną prędkością wśród
wiekowych drzew. W trakcie poszukiwań nie obyło się jednak od
wypadku…
- Wiktor sądzę, że ty nie masz zielonego pojęcia gdzie
szukać tego kielicha - stwierdził przemądrzałym głosem Radek.
- Milcz, bo
ci nogi powyrywam! - odwarknął Wiktor - Jak jesteś taki mądry to powiedz
lepiej w którą stronę mamy lecieć?
- Myślę, że w prawo - odrzekł szybko
Radek.
- „Myślę, że w prawo”...A ja myślę, że w lewo, no i
co?
- No i nic. Twoja sprawa jak jesteś taki głupi to... – nie
zdążył jednak dokończyć gdyż Wiktor natarł na niego z całej siły. Deska
Radka musiała doznać jakiegoś poważnego uszkodzenia, gdyż wpadła w
turbulencje i zaczęła się obracać dookoła w zawrotnym tempie. Radek nie
zdołał się jednak dłużej utrzymać w powietrzu i po chwili został wyrzucony z
wiru i uderzył o drzewo tracąc przytomność. Przyjaciele natychmiast
podfrunęli do rannego - wszyscy oprócz Wiktora byli nie na żarty przejęci
stanem Radka, który nie tylko stracił przytomność, ale także był ranny - z
czoła spływała mu strużka krwi, zaś nadgarstek wyglądał na złamany, ponieważ
wykrzywił się pod dziwnym kątem. Adam natychmiast wyczarował bandaże i zajął
się opatrywaniem Radka, gdy skończył podszedł do Wiktora.
- Zadowolony
jesteś? - powiedział rozgniewanym głosem - Masz czego chciałeś! -
wskazał palcem na Radka - Mogłeś go zabić! - wykrzyczał mu prosto w
twarz - Jesteś aż tak głupi czy tylko udajesz? - wysyczał w końcu przez
zęby. Te słowa sprawiły, że obaj rzucili się na siebie.
- Adam, Wiktor
przestańcie! - Laura próbowała uspokoić przyjaciół, jednak dopiero po
interwencji Michała udało się ich obu rozdzielić i odsunąć od siebie na
bezpieczną odległość.
- Jesteś taki sam palant jak on! - wykrzyczał
rozłoszczony Wiktor.
- Zamknij gębę kretynie! - przezwiska sączyły
się z ust przyjaciół niczym trujący jad. Każdy z nich miał ochotę jak
najbardziej pogrążyć przeciwnika.
- Wiesz, co Wiktor?! Nigdy bym się
niespodziewał, że możesz być taki podły! Od początku go nienawidziłeś,
ale to ci nie daje prawa do tego żeby tak nim poniewierać! - Adam zdołał
opanować się na, tyle aby móc wreszcie powiedzieć to co miał zamiar.
-
Obrońca uciśnionych się znalazł - parsknął pogardliwie Wiktor - Wyliż mu
jeszcze buty. A może już zdążyłeś to zrobić? -zaśmiał się pogardliwie. Adam
stał nieruchomo zaciskając pięści. Nie mógł jednak nic zrobić, ponieważ
Michał stał między nimi i w razie, czego powstrzymałby go od porządnego
lania, jakie miał teraz ochotę sprawić Wiktorowi.
- Jesteś durny jak nie
wiem, co - powiedział Adam z szyderczym uśmiechem.
- Nawzajem Borquez
- Coś ci jeszcze powiem Wiktor. Zachowujesz się jakbyś był tu panem i
władcą. Masz gdzieś innych i najchętniej zdeptałbyś ich gdybyś tylko mógł.
Ale mylisz się. Nikt tu nie będzie rozwijał ci czerwonego dywanu ani
potakiwał za każdym razem. Jesteś strasznym egoistą a na dodatek myślisz, że
jesteś lepszy od innych - te słowa ugodziły Wiktora w jego najczulszy punkt.
Nie pomógł nawet Michał. Wiktor rzucił się ponownie na Adama. Obaj zaczęli
okładać się pięściami.
- Przestańcie! - nawet błagalne krzyki Laury
nie zdołały przekonać chłopców do zaprzestania walki ze sobą. Każdy z nich w
tym momencie miał ochotę jak najdotkliwiej pobić drugiego. Michał ponownie
próbował rozdzielić walczących i choć w końcu po jakimś czasie udało mu się
to ti i tak nie ustrzegł się przed paroma ciosami, niechybnie wycelowanymi w
niego. Tym razem Michał postanowił lepiej poradzić sobie z jego kumplami a
by się nawzajem nie pozabijali. Związał i magicznymi sznurami przy dwóch
oddzielnych drzewach. Na nic zdała się szarpanina - sznury mocno oplątywały
obydwu przyjaciół uniemożliwiając wydostanie się z nich.
- Jeszcze jedno
- Michał pstryknął palcami i chwilę potem zakneblował Wiktora i Adama,
którzy nie mogąc się dopaść zaczęli coraz bardziej kląć na siebie.
-
Michał zostawmy ich. Zobaczmy lepiej, co z Radkiem - oboje podeszli do
Radka. Ten zaczynał się powoli wybudzać.
- Co się stało?....Ała
…boli...
- Nie ruszaj się. Masz złamany nadgarstek i małą ranę na
głowie od uderzenia - wytłumaczył Laura.
- Pamiętam tylko, że uderzyłem
w drzewo, a potem...Potem film mi się urwał. To Wiktor mnie zwalił... -
powiedział słabym głosem. Michał, który klęczał przed Radkiem wsakazał mu
związanych i zakneblowanych przyjaciół. Radek uśmiechnął się na widok
unieruchomionego Wiktora, jednak widok Adama przywiązanego do drzewa wprawił
go w lekkie zdziwienie.
- Dlaczego związaliście Adama? - spytał.
- A
to tak na wszelki wypadek. Obaj się trochę posprzeczali i tylko tak mogliśmy
sobie z nimi poradzić.
- Ja osobiście nie widzę nic dziwnego w tym, że
ten głupek Wiktor jest przywiązany, ale Adama można by wypuścić...
-
Lepiej nie - powiedziała Laura.
- Michał, mógłbyś sprawdzić moją deskę?
Chyba się uszkodziła, zobacz czy nie da się naprawić - Radek uśmiechnął się
lekko prosząc Michała o przysługę. Gdy tamten odszedł Radek zwrócił się do
Laury.
- Jesteś taka miła dla mnie - zaczął przymilnie. - Widziałaś jak
Wiktor mnie potraktował. On mnie nienawidzi.
- Może cię nie lubi ale nie
nienawidzi... -zaprzeczyła Laura. Radkowi spełzł jego uśmiech z twarzy i po
chwili powiedział
- To nie pierwszy raz, kiedy próbował się mnie pozbyć.
On jest niebezpieczny. Nie mówię to tylko ze względu na siebie, ale na
ciebie. Nie wiadomo, co takiemu może przyjść do głowy. Dzisiaj może być
miłym kolegą, a jutro może ci wbić nóż w brzuch.
- Co ty gadasz? - Laura
nie kryła zdziwienia.
- Mówię prawdę. Sądzę, że Wiktor ci nie mówił o tym
jak o mało mnie zabił - Laura zrobiła wielkie oczy - Dyrektor przyciszył
sprawę, bo Wiktor to przecież "miły i grzeczny" chłopiec. Ale ja
ci powiem, co się zdarzyło pewnej nocy. Chciałem wyjść do kuchni, bo
poczułem głód. Zajadałem się właśnie roladą, gdy zjawił się Wiktor. Stał
niedaleko mnie a twarz miał nadzwyczaj poważną i po chwili zaczął się do
mnie zbliżać. Był już bardzo, blisko gdy nagle sięgnął ze stołu po nóż i
rzucił się na mnie - Radek przewrócił się na bok, podwinął lekko koszulę i
pokazał bliznę. Laura skrzywiła się lekko i po chwili namysłu spytała:
-
To ci zrobił Wiktor?...Ale to niemożliwe.
- Możliwe. Rzucił się na mnie
jak oszalały. Krzyczałem a on wbił mi nóż. Na szczęście zjawił się dyrektor
i pomógł mi opanować tego szaleńca. Nie wiem czy bym przeżył gdyby nie jego
pomoc. Prawdopodobnie nie rozmawiałabyś dzisiaj ze mną gdyby nie dyrektor,
który mnie uratował.
- Ale to nie możliwe...Jak?...Przecież -Laura
starała sobie przetłumaczyć, że to, co mówi Radek to nieprawda. Jednak ta
blizna nie dawała jej spokoju. - Wiktor by czegoś takiego nie
zrobił!
- Tak? A co on przed chwilą chciał mi zrobić.? Chyba nie
powiesz, że to było przez przypadek! Natarł na mnie i o mało mnie nie
zabił! - Radek zaczął dyszeć ciężko.
- Ale...
- Nadal mi nie
wierzysz. Nie wierzysz, że twój przyjaciel jest zdolny do wszystkiego.
Przejrzyj na oczy Laura, on jest niebezpieczny. Wyładowuje swoją złość na
mnie a niedługo, kto wie? Może któregoś dnia zaatakuje również i ciebie -
Radek spojrzał Laurze prosto w oczy. Był bardzo przekonujący w swojej
wypowiedzi. Coś musiało w tym być. Wiktor już nie raz wykazał, że gdyby mógł
to chętnie by się pozbył Radka ze szkoły i to najlepiej gdyby go odesłano w
trumnie. Laura nie raz była świadkiem znęcania się nad Radkiem. Może
rzeczywiście z Wiktorem jest coś nie tak...
- Wiem, że trudno ci uwierzyć
w to, co ci powiedziałem. Jednak weź sobie do serca moją przestrogę - Uważaj
na niego. Jesteś moją koleżanką i widzę, że możesz się znaleźć w poważnym
niebezpieczeństwie, gdyby temu wariatowi coś odbiło. Wtedy nikt ci nie
pomoże. Będziesz zdana tylko na siebie. Przyrzeknij mi, że będziesz ostrożna
- Radek złapał Laurę za rękę. - Pamiętaj, co ci mówiłem....Aha i jeszcze
jedno. Nie mów Wiktorze ani nikomu innemu o tym, że powiedziałam ci o naszym
incydencie. Wiktor mógłby się wściec i zabić mnie w końcu a poza tym
przysięgałem dyrektorowi, że nikt się o całej sprawie nie dowie.
- Ale mi
powiedziałeś...
- Powiedziałem ci, bo chcę cię ostrzec. Wiktor na
zewnątrz wygląda jak niewinny nastolatek a tak naprawdę w środku kryje się
jego prawdziwe oblicze. Oblicze maniaka i niebezpiecznego dla społeczeństwa
wariata gotowego na wszystko. Laura proszę uwierz mi. - Laura miała chwilowe
wątpliwości jednak po chwili kiwnęła głową.
- Dobrze będę uważać -
powiedziała.
- Pamiętaj tylko żeby nikomu nie mówić o tym, co ci
powiedziałem. Obiecujesz?
- Obiecuję.
- Ciężka sprawa. Deska została
poważnie uszkodzona. - w tym momencie podszedł Michał niosąc
"lekko" zdezelowaną deskę Radka.
- A kielich? - spytała
Laura.
- Możemy się pożegnać już w wygraną. Nie ma szans. Zobacz na
naszych "milusińskich". Rozwiąże ich a oni się znowu zaczną
bić.
- A może zostawimy ich tu na jakiś czas a sami poszukamy kielicha? -
zaproponował Radek. Michał popatrzył się dziwnie na Radka - nie podobała mu
się jego propozycja, jednak po dłuższych namowach nie pozostało mu nic
innego.
- Dobra, ale jak ich potem znajdziemy?
- Nie martw się
znajdziemy - uspokoił go Radek i uśmiechnął się lekko.
- Słuchajcie,
jako że wy nie możecie się dogadać, postanowiliśmy was tu zostawić na trochę
i poszukać kielicha. Nie obraźcie się, ale tak będzie najlepiej. Kielicha
jeszcze nie znaleziono - inaczej tamci wystrzeliliby złote iskry w niebo,
więc mamy jeszcze szanse. Niedługo po was wrócimy - Adam i Wiktor zmrużyli
oczy - gdyby teraz ich uwolniono na pewno mieliby odmienne zdanie na ten
temat, oczywiście przyjmując, że wcześniej obaj by się nie
pozabijali.
Cała trójka, czyli Radek, Laura i Michał wskoczyli na deski i
ruszyli na poszukiwanie kielicha. Nie spodziewali się jednak, iż ich decyzja
o pozostawieniu przyjaciół może mieć poważne konsekwencje...
ps jak
ktoś to przeczytał to chyba naprawde nie wiedział co zrobi ze swoim
czasem.....żartuje
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'
/> jak zwykle mile widziane opinie......o ile macie siłe coś
napisać
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'
/>