Takim moim ulubionym momentem był rozdział Opowieść o trzech braciach. Nareszcie dowiedziałem się czym są Deathly Hallows. I bardzo ciekawy jestem jak to Polkowski przetłumaczy. Bo śmiertelne Relikwie nie wchodzą w grę. I takim fajnym jeszcze momentem była rozmowa Harrego z Dumbledorem na dworcu Kings Cross. No i ta profesor Trelawney rzucająca kryształowymi kulami... Po prostu super. W życiu nie powiedziałbym, że to miejsce z amerykańskiej okładki to Wielka Sala. Ale nas pani Mary zmyliła.
Pszczola
08.08.2007 21:45
Albusa Sewerusa zauważyłam z Forum Głównego (ostatni post...).
Jeżeli chodzi o bajkę o trzech braciach, opowieść sama w sobie jest interesująca. I niegłupia. Ale trzeba przyznać Hermionie, że tłumaczy bez zająknięcia! I poprawnie językowo! Wymarły język o innym alfabecie jej niestraszny.
Obawiam się, że "Śmiertelne Relikwie" jak najbardziej wchodzą w grę. Nie wiem, czy już jej nie wygrały.
Albus Sewerus już zmienił nicka, w razie gdyby ktoś miał jeszcze jakieś obawy XD.
Mogę spać spokojnie!
PrZeMeK Z.
08.08.2007 21:52
"Śmiertelne Relikwie" nie są takie złe.
Zgadzam się co do umiejętności Hermiony. Zdolna dziewczyna

Ej, ja może dziwny jestem, ale po każdym przeczytaniu coraz bardziej lubię epilog. Jest po prostu... tak optymistyczny i napawający otuchą, że aż miło go czytać. Tym bardziej, że dialogi są bardzo ładne, a Ron przechodzi sam siebie.
Do epilogu od początku nie żywiłem jakichś szczególnie nieprzyjemnych odczuć. Zapewne przez rehabilitację Snape'a, że był on "probably the bravest man Harry had ever known". Dzięki temu nie wieszałem na nim psów. Chociaż przyznaję, że spodziewałem się jednak informacji na temat większej ilości osób niż trio + Ginny + Neville + Malfoy.
PrZeMeK Z.
08.08.2007 23:41
No nie przeczę, że ja też, ale napisany był dobrze i wesoło. Lubię go czytać i myśleć, że oni wszyscy w końcu są szczęśliwi.
Ginnusia
09.08.2007 00:23
Epilog... A w nim jedna z najgenialnieszych myśli Rona: "Don't get too friendly with him, though, Rosie. Granddad Weasley would never forgive you if you married a pure-blood."
Zabiło mnie, że
gdzieniegdzie uważa się to za obrazę kanonu.
PrZeMeK Z.
09.08.2007 08:44
Cóż, tu i tam bywają ludzie, dla których fanfiki są bardziej kanoniczne niż DH. Serio.
Ginnusia
09.08.2007 09:03
Wiem i to jest dla mnie fascynujące. To chyba jeden z głównych powodów narzekania na VII tom - że w fanfikach było inaczej (że niby lepiej) albo że JKR coś z fanfików wzięła (jakby przy takiej ich ilości nie było oczywiste, że jakieś pomysły muszą być takie same, jak u Rowling).
PrZeMeK Z.
09.08.2007 09:44
Dla mnie to było raczej przerażające. Naprawdę są osoby, które w ogóle odrzucają część wydarzeń z DH i tworzą sobie własne wizje, w których np. Remus i Tonks żyją ("bo oni nie powinni zginąć") albo Harry po obejrzeniu wspomnień Snape'a wraca do niego (a ten wciąż żyje!) i przeprasza go za posądzenie o zdradę itp.
O Lily i Snapie już nie wspominając, bo niektórzy w ogóle tego rozdziału nie przyjmują do wiadomości.
Szczyt arogancji.
Psychopatka
09.08.2007 12:15
epilog byl swietny.... nie byl przeslodzony, przekoloryzowany... ludzie narzekaja ze nie znaja pelnych historii wszystkich bohaterow... ale wyobrazacie sobie takie wielostronnicowe wzdychanie nad szczesliwym losem poszczegolnych postaci? to by byl kicz...
smierc severusa i pozniejsze wspomnienie go dopiero w epilogu idealnie oddaje klimat tej postaci... to nie byl ktos, kto moglby miec uroczysty pogrzeb i setki wylanych łez... w tym tkwi cala magia tej postaci, mojej ukochanej btw...
o wrazeniach zwiazanych z Lily i Snapem nie bede dyskutowac... co kto lubi, chociaz moim zdaniem jest znacznie bardziej udany niz pary jak Bill i Fleur czy Tonks i Lupin...ktore byly nieco mdłe, poza tym gdyby nie uczucie Snapea totalnie inaczej potoczyłaby sie cała historia... jakby na to nie patrzec był najodwiazniejszym i jednym z najwazniejszych osob dla Pottera...
a wracajac do epilogu... jest taki jak powinien byc, optymistyczny, zwyczajny... swiat wrocil do normalnosci, mozna zyc normalnie po tym wszystkim co sie wydarzyło, a pamiec pozostaje - o czym swiadczy imie syna Harrego. Spodziewalam sie znacznie slabszej 7 czesci, takze z mojej strony poklony dla Rowling.... jesli ktos za bardzo zafascynowal sie ff to jego sprawa, wolna reka wolna wola.
amen
QUOTE(PrZeMeK Z. @ 09.08.2007 10:44)
Dla mnie to było raczej przerażające. Naprawdę są osoby, które w ogóle odrzucają część wydarzeń z DH i tworzą sobie własne wizje, w których np. Remus i Tonks żyją ("bo oni nie powinni zginąć") albo Harry po obejrzeniu wspomnień Snape'a wraca do niego (a ten wciąż żyje!) i przeprasza go za posądzenie o zdradę itp.
O Lily i Snapie już nie wspominając, bo niektórzy w ogóle tego rozdziału nie przyjmują do wiadomości.
Szczyt arogancji.
Jak mówiłeś, to z żartem, to ok, ale jak na serio to chyba trochę przesadzasz...
Czemu szczyt arogancji? Każdy ma prawo pisać co mu się tam podoba. Bierze z kanonu Rowling parę postaci i sam układa im historię. Niekiedy bardzo ciekawą. A to, że akurat w oryginale przypuśćmy dana postać zmarła cztery lata temu czy dwadzieścia to nie ma różnicy. Dlatego nazywa sie to Fan Fiction, który rządzi sie nieco innymi prawami...
PrZeMeK Z.
09.08.2007 12:23
Toteż do fanfików nic nie mam i złego słowa o nich nie powiem.
Mówię o sytuacji, gdy czytelnik DH nie przyjmuje do wiadomości jakiegoś wydarzenia - nie w celu napisania FF, tylko dlatego, że "to nie tak powinno być". Każdy ma prawo do własnych wyobrażeń, ale na Boga, czy czytając kryminał nie przyjmujemy do wiadomości, że mordercą jest nasza ulubiona postać "bo to nie tak miało być"?
Powtórzę raz jeszcze: nie mam nic przeciw PISANIU o świecie, gdzie Snape żyje itp., ale spinanie spinaczem epilogu czy Prince's Tale, bo "dla mnie nie istnieją" (autentyk!) podczas czytania? To jest książka Rowling i czy nam się to podoba, czy nie, to ona rządzi tym światem. Trzeba mieć trochę szacunku dla autorki i zaakceptować jej wersję, nawet jeśli się nam nie podoba. A potem pisać sobie fanfiki.
No właśnie to jest problem i coś nie tak, jeśli nie przyjmuje się do wiadomości wersji autorki, bo "Snape nie powinien zginąć, a Harry powinien się ożenić z Hermioną, a w moim opowiadaniu tak jest, więc będę się trzymał mojej wersji". Ludzie, w ten sposób równie dobrze można nie przyjmować wszystkich śmierci, bo wszystko powinno się skończyć sielankowo- nikt nie traci nikogo bliskiego, wszyscy są szczęśliwi, jedynie główny bohater zostaje unicestwiony.
Znam też takich, którzy (akurat nie w wypadku Harry'ego) obejrzeli najpierw ekranizację książki, potem ją przeczytali i stwierdzili, że ta książka na podstawie filmu (!) jest idiotyczna, bo wiele rzeczy było innych. To też jest dla mnie niezrozumiałe.
PrZeMeK Z.
09.08.2007 12:43
Jeśli chodzi o drugą sprawę, cóż - są ludzie i taborety.
QUOTE
Znam też takich, którzy (akurat nie w wypadku Harry'ego) obejrzeli najpierw ekranizację książki, potem ją przeczytali i stwierdzili, że ta książka na podstawie filmu (!) jest idiotyczna, bo wiele rzeczy było innych. To też jest dla mnie niezrozumiałe.
Ja znam takich, którzy na pytanie, czy czytali Harrego odpowiadają:
Nie, ale widziałem film tak jakby to było jedno i to samo
A i takie pisanie książki po swojemu, i nie przyjmowanie prawdziwej wersji, jest po prostu idiotyczne.
Pszczola
09.08.2007 20:31
Ja obejrzałam pierwsze trzy filmy ze dwanaście razy każdy, przed przeczytaniem książki. Ale dopiero po lekturze się potterowo nawróciłam (chciaż zarówno w III jak i w V kilka rozwiązań bardziej mi się podoba w filmie). Jakby film był kropka w kropkę jak książka, po co chodzić do kina? Analfabetami nie jesteśmy.
Czyli nie jestem taboretem. Jestem krzesełkiem z poduszeczką!
Wracając bezpośrednio do tematu

bardzo mi się podobał moment, a w zasadzie mnie wzruszył, kiedy trio było u Lovegooda, a Harry zajrzał do pokoju Luny. Pamiętacie co tam było? Zdjęcia tria(?), Neville'a i Ginny połączone złotymi literami "friends". Muszę przyznać, że to było dość mocne.
PrZeMeK Z.
10.08.2007 11:56
To akurat były malowidła

Ale zgadzam się, bardzo wzruszający moment. W ogóle samo wyobrażenie sobie Luny w jej pokoju z jakiegoś powodu mnie wzrusza. Te malowidła, zdjęcie mamy...
Jestem niepoprawnym lunofilem, proszę mi wybaczyć.
A faktycznie portrety. Nie mam książki teraz, więc piszę z pamięci.
"I'm Draco Malfoy, I'm Draco, I'm on your side!" Draco was on the upper landing, pleading with anoter masked Death Eater. Harry Stunned the Death Eater as they passed. Malfoy looked around, beaming, for his savior, and Ron punched him from under the Cloak. Malfoy fell backward on top of the Death Eater, his mouth bleeding, utterly bemused.
lepiej bym tego nie ujęła xD. DA... but of course!
(Cholera! Ktoś mi zeżarł wszystkie ananasowe żelki! xE)
Wbrew moim pierwszym odczuciom zaraz po przeczytaniu książki, okazało się że znalazło się całkiem tam sporo fragmentów, które mi się spodobały. Przede wszystkim Kreatcher okładający Fletchera garnkiem po głowie, wspomniany już Potterwatch czy też słowa Rona: "In case you hadn't noticed, mate, calling You-Know-Who by his name didn't do Dumbledore much good in the end. - Ron snapped back. - Just... just show You-Know-Who some respect, will you?".
A z tych poważniejszych to bezapelacyjnie cały rozdział "The Prince's Tale", opis wydarzeń 31 X 1981 przedstawiony oczami Voldzia a także wizyta w pokojach braci Black.
PrZeMeK Z.
18.08.2007 12:13
Po tym, jak przetłumaczyłem siostrze siódmy tom, czytając jej go na głos, mogę stwierdzić jedno. Wnioskując ze ściskania w gardle i wypełniających oczy łez, najbardziej poruszające momenty w DH to:
- "Does it hurt?" - czyli scena w lesie z Ressurection Stone
- "NOT MY DAUGHTER, YOU BITCH!"
- scena śmierci Voldemorta
- "All was well"
szczerze, cała ksiązka mi się podobała. jednakże ogromne wrażenie wywarły na mnie 1)wspomnienia Snape'a
2) scena, gdy woldemort, śmierciożercy czekali na Harry'ego w lesie.
3) scena z Hermioną "Bellatrix" w banku.
Ach no zapomniałem dodać:
1. Molly vs. Bella
2. Rezygnacja Freda przed panem ministrem.
3. I have more w wykonaniu prof. Sybilli
o tak, akcja spadających kuli na fernira była warta uwagi
Windykatorka
19.08.2007 19:23
- Dudley żegnający się z Harry'm
- Ryś - patronus Kingsleya i to
Ministry has fallen. Scrimgeour is dead. They are coming- wizyta w pokojach Syriusza i Regulusa
- wizyta w Dolinie Godryka na cmentarzu
- Ron niszczący medalion
- sporo z rozdziału Malfoy Manor
- reakcja Snape'a na to, że ma zabić Dumbla (
Would you like me to do it now? Or would you like a few moments to compose an epitaph?)
- pojawienie się Percy'ego i Lupin pokazujący fotki dla rozładowania atmosfery
- NOT MY DAUGHTER, YOU BITCH (a jakże)
- pocałunek Rona i Hermiony
-
I am about to die...
- IF WE DIE FOR THEM I'LL KILL YOU, HARRY! (czasami naprawdę uwielbiam Rona)
-
Look at me- ...
probably the bravest man I ever knew
No, to chyba tyle^^.
PrZeMeK Z.
20.08.2007 11:20
A właśnie, jak ktoś nie pokochał Rona po tym tomie, to już nic go nie zmusi.
To samo z Hermioną. Oboje przeszli w tym tomie samych siebie i byli wspaniali.
Ginnusia
20.08.2007 12:24

Coś w tym jest. Kocham Rona od samego początku, ale siódmy tom to jest, mówiąc szczerze, spełnienie marzeń ronistek. Oraz fanek shipu R/Hr, bo w tekście aż gęsto od "momentów" między nimi. Rowling chyba o wiele lepiej "czuje" tę parę niż Harry'ego i Ginny.
Windykatorka
20.08.2007 13:12
Zgadzam się. A o ile Harry/Ginny, jak zawsze, mogę jeszcze przeboleć, to Ginny w tym tomie była koszmarna.
PrZeMeK Z.
20.08.2007 13:22
Ja wiem czy aż tak koszmarna? Była głównie w tle, co mi odpowiadało, bo to, jak by nie patrzeć, bohaterka drugoplanowa. Była twarda, troszczyła się o rodzinę, martwiła się o Harry'ego - naprawdę dawała się lubić.
Ginnusiu - ano i ja chyba ronistą zostanę

I hermionistą. Fakt, czuło się w DH, że Rowling dłuuuugo czekała na pisanie takich scen Ron/Hermiona i że świetnie się przy tym bawiła. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy Ron wraca do namiotu po zniszczeniu medalionu. Hermiona wstaje, oczy szeroko otwarte, rozchylone wargi, Ron się uśmiecha, czytelnicy i czytelniczki wrzeszczą "Pocałują się! Pocałują!"...
A tu niespodzianka
owczarnia
20.08.2007 15:10
Chciałam powiedzieć, że sporo osób winnych jest J.K. Rowling przeprosiny. Dopiero czytając całą serię jeszcze raz, widzę ile jest Ginny wszędzie. Zarzucaliśmy Rowling, że dokooptowała ją do głównych bohaterów na chybcika, na ostatnią chwilę, a to nieprawda. Po prostu kiedy się czyta "normalnie", siłą rzeczy zwraca się uwagę głównie na trio i rozgrywającą się akcję. Do momentu do którego Ginny tylko kręciła się w tle, przemykała niezauważona po prostu. Ale naprawdę było jej sporo. I sporo było też sygnałów co do jej charakteru, sposobu bycia czy uzdolnień magicznych.
Windykatorka
20.08.2007 15:13
No może nie koszmarna, ale poważnie ją znielubiłam (a była mi obojętna).
Podobało mi sie jeszcze (nie wiem czy było;czytałam cały wątek, ale jakiś czas temu):
'I know what you are.'
'What do you mean?'
You're... you're a witch,' whispered Snape.
She looked affronted.
'That's not a very nice thing to say to somebody!'
PrZeMeK Z.
20.08.2007 15:47
Ale za co ją tak znielubiłaś?
Tak nieco przy okazji - zajrzałem do I tomu do rozdziału "Peron numer dziewięć i trzy czwarte". Harry podchodzi do Weasleyów, by zapytać ich, jak się dostać na peron, bo słyszy mniej więcej taki dialog:
"MOLLY: Który to miał być peron?
GINNY: Dziewięć i trzy czwarte!"
Głupio brzmi to pytanie Molly, powina wiedzieć, w końcu jest tylko jeden magiczny peron
starość, nie radość, skleroza nie boli
Ginnusia
20.08.2007 16:01
Dołączam się do pytania Przemka - za co ją znielubiłaś, Windykatorko? Parę osób ją znielubiło po tym, jak nie chciała, by Cho zaprowadziło Harry'ego do wieży Ravenclavu - ten powód czy jakiś inny?
Facet - ronista, nowość jakaś...

A co do peronu, to może to było pytanie retoryczne, sprawdzające, czy dzieci pamiętają, który to peron?

W sumie mogło też być więcej magicznych peronów, Harry jeździł tylko do Hogwartu, ale może są tez jakieś pociągi do innych miejsc? Chyba o tym nic nie było, więc mozna kombinować.
PrZeMeK Z.
20.08.2007 16:05
Cóż, powiedzmy, że nie ronista, tylko sympatyk Rona

Poza tym jestem zatwardziałym, niereformowalnym lunistą.
W kwestii pociągów, ciekawiło mnie zawsze, czy tory, po których jeździ ekspres do Hogwartu są jakoś magicznie chronione. No bo wiecie, w Polsce takie niczyje szyny od razu by rozkradli
Weź pod uwagę to, że akcja Potterów dzieje się w czasie, kiedy Anglia nie otworzyła jeszcze dla Polaków rynku pracy.
Ja Ginny nie lubię uparcie od szóstego tomu, a DH jeszcze ta moją niechęć spotęgowała. Kiedyś nie lubilam też Rona, ale on z kolei przeszedł diametralną zmianę na lepsze, więc zyskal moich oczach.
Lunę polubiłam od pierwszego przeczytania. Szkoda, że w siódemce było jej tak mało - liczyłam na większy jej udział.
owczarnia
20.08.2007 16:15
Eee, tory są pewnie nienanoszalne czy jak to tam było. No, mugole ich nie widzą, w każdym razie.
A jeśli chodzi o scenkę z Cho, to właśnie był to jedyny moment w DH, w którym poczułam Ginny jako postać z krwi i kości. Może nie miałabym odwagi w takiej sytuacji
głośno tego powiedzieć, ale z całą pewnością
pomyślałabym tak samo

.
PrZeMeK Z.
20.08.2007 16:40
Walka Voldemort - Dumbledore i opętanie Harry'egoDla tych, którzy chcą sobie przypomnieć tę scenę z V filmu. Teraz, po "Deathly Hallows", to wszystko wygląda zupełnie inaczej. Słowa Harry'ego... Mam łzy w oczach.
No to ja jeszcze jeden maleńki, ale jak dla mnie pinkny moment. W sumie się trochę dziwię, przy tym całym 'oklepaniu' "Prince's Tale", że nikt o tym nie wspomniał.

To co nastąpiło po tym słynnym < "But this is touching, Severus...
...said Dumbledore seriously. "Have you grown to care for the boy, after all?"
"For him?!" shouted Snape. "Expecto Patronum!"
From the tip of his wand burst the silver doe. She landed on the office floor, bounded once across the office, and soared out of the window. Dumbledore watched her fly away, and as her silvery glow faded he turned back to Snape, and his eyes were full of tears.
"After all this time?"
"Always" >
PS - Jak pewnie niektórzy zauważą ośmieliłam się napisać coś po raz pierwszy, więc... dzień dobry

Powtórzę się pewnie wielokrotnie, ale nie zaszkodzi wypunktować scen, które utkwiły mi w pamięci:
- rozdział Prince's Tale, na którym kompletnie się rozkleiłam i nie mogłam spać w nocy (jak coś strasznie przeżywam, to właśnie jest główny objaw). Rozdział, po którym "nawróciłam" się na Snape'a. Nie żebym kiedykolwiek go nienawidziła czy coś, można powiedzieć, że był mi obojętny. Ale kiedy przeczytałam o jego poświęceniu i cierpieniach, nabrałam ogromnego szacunku do tej postaci. Minął miesiąc od kiedy skończyłam czytać DH, a dalej czuję ukłucie smutku, kiedy przypominam sobie jego historię;
- Voldemort wspominający noc, kiedy próbował zabić Harry'ego. Strasznie klimatyczny opis, przechodziły mnie dreszcze, kiedy to czytałam;
- ostateczna walka Voldemorta i Harry'ego w Wielkiej Sali, ich dialog, coś wspaniałego;
- ciotka Muriel i jej teksty ;D Ten tekst: You there! Give me your chair, I'm a hundred and seven! mnie rozwalił, szczególnie, że powtórzyła informację o swoim wieku chyba kilka razy, a jak na 107-latkę robiła dość spójne i złośliwe uwagi;
- Historia o Trzech Braciach - strasznie lubię takie przypowieści w opowiadaniach.
- Aberforth krzyczący do śmierciożerców stacjonujących w Hogsmeade: IT'S A GOAT, YOU IDIOT! (przytaczam z pamięci) kiedy udowadniał im, że to on wyczarował wcześniej Patronusa;
- Look... at... me..., oczywiście - kolejna scena, na której się popłakałam.
Pewnie znalazłoby się więcej ulubionych scen, ale jak te pamiętam po miesiącu od przeczytania, znaczy, że najbardziej mi zapadły w pamięć.
Takim momentem, kiedy byłem naprawdę poruszony książką, był moment pojawiania się zjaw (?) przy pomocy ressurection stone
Kategoria "śmiech":
1. Would you like me to do it now? Or would you like a few moments to compose an epitaph? (Snape)
2. Brains like that, you could be a Death Eater, son. (Aberforth)
3. Vot is the point of being an international Quidditch player if all the good-looking girls are taken? (Krum)
Wyróżnienie dla Sybill rzucającej kulami.
Kategoria "łzy i wzruszenia":
1. Snape płaczący nad listem od Lily. Jak średnio mi się zrobienie z niego sentymentalnego "lowelasa" podobało (choć całościowo świetnie rozegrane) to ta scena po prostu spowodowała ucisk w gardle.
2. Kopanie grobu i pogrzeb Dobby'ego. Sama śmierć mnie jakoś specjalnie nie ruszyła.
3. Malowidła Luny.
Wyróżnienie dla śmierci Hedwigi. Nagła, niespodziewana, brutalna.
Kategoria "mocne emocje":
1. And my soul, Dumbledore? Mine? - chyba najmocniejszy tekst w całej książe, może i serii.
2. Rewelacja z Horuksem w Harrym (zresztą całe Prince's Tale to emocjonalny młot pneumatyczny) - przez moment wierzyłam, że seria skończy się śmiercią Harrego.
3. Moment uświadomienia sobie, że Voldemort zabije Snape'a.
Wyróżnienie - odpowiedź na pytanie dlaczego Voldemort ofiarował Lily życie.
Nagroda specjalna dla Look at me za cudowną dwuznaczność.
A propos Zgredka:
"Here lies Dobby, the free elf"
I jeszcze okrzyk Neville'a- "Dumbledore's Army!" kiedy Voldemort mówi wszystkim o śmierci Harry'ego.
I słowa Harry'ego w lesie- "Does it hurt?"
Katarn90
04.09.2007 20:55
...
czy to boli?
najmocniejsza, najbardziej poruszająca, zapamiętywalna do końca życia scena z całej serii o HP.
Szkoda zmarnowanej postaci Ginny i trochę zharlekinowanego wątku Lily/Snape, ale myślę sobie, że DH jest jednak niesamowite. I genialne
QUOTE(Katarn90 @ 04.09.2007 20:55)
trochę zharlekinowanego wątku Lily/Snape
Sam pomysł łączenia Lily ze Snape'm może i jest harlekinowaty, ale jego przeprowadzenie w książce świetne i pomysł rehabilitujące. Tylko to
Always się troszkę za bardzo o kicz ociera.
PrZeMeK Z.
04.09.2007 21:16
Dobra, do wszystkich, którzy wątek Snape - Lily określają mianem harlekinowatego i podobnymi określeniami - ile harlequinow przeczytaliście w życiu? Bo ja kilka i stanowczo stwierdzam, że ten wątek taki nie był. Ja rozumiem, że ludzie sobie powyrabiali jakieś dziwaczne poglądy na temat Snape'a (budowane w dużej mierze na Rickmanie i fanfikach), ale to, że poznaliśmy jego inną stronę nie jest niczym złym. Rowling nie "zmieniła postaci" - ona nam ją pokazała inaczej. Naprawdę ktoś wierzył, że Snape to Mroczny Sukinsyn bez krztyny dobra w sercu?
QUOTE
Tylko to Always się troszkę za bardzo o kicz ociera.
Dla mnie nie. Kicz byłby, gdyby zamiast tego "Always" padło "I loved her for all my life, Albus. She was my one and only true love. My brightness, my light at the end of the tunnel. I can't stop thinking about..." itd.
Pomyślcie, ile to jedno "Always" musiało Snape'a kosztować. Ile zaufania musiał mieć do Dumbledore'a, by przez zaciśnięte wargi wyszeptać to jedno, tak wiele mówiące słowo. Dla mnie piękne.
Właśnie to "Alwayes" dobrze wyszło ( No... gdyby nie nasunęły mi się na myśl podpaski to byłoby idealnie ). Krótko, zwięźle, na temat i Bill jest twoim wujkiem. Nawet szkoda, że nie było więcej.
QUOTE(PrZeMeK Z. @ 04.09.2007 21:16)
Dobra, do wszystkich, którzy wątek Snape - Lily określają mianem harlekinowatego i podobnymi określeniami - ile harlequinow przeczytaliście w życiu?
Ja - nie licząc
Sagi o Ludziach Lodu - trzy i starczy do końca życia

.
QUOTE(PrZeMeK Z. @ 04.09.2007 21:16)
Bo ja kilka i stanowczo stwierdzam, że ten wątek taki nie był. Ja rozumiem, że ludzie sobie powyrabiali jakieś dziwaczne poglądy na temat Snape'a (budowane w dużej mierze na Rickmanie i fanfikach), ale to, że poznaliśmy jego inną stronę nie jest niczym złym. Rowling nie "zmieniła postaci" - ona nam ją pokazała inaczej.
Wykonanie tego elementu w książce jest fantastyczne. Zrobienie z Lily przyjaciółki z dzieciństwa było tutaj strzałem w dziesiątkę, niezwykle uwiarygadnia owo uczucie, zaborczość i egoizm jego wczesnej miłości bardzo pasują do charakteru jaki znamy, a cena, jaką przyszło mu za to zapłacić czyni postać niezwykle tragiczną, na co w pełni ona zasługuje. Co więcej owo bolesne uczenie się prawdziwego znaczenia miłości przez Snape'a idealne wpisuje się w główną tematykę cyklu.
Nie zmienia to faktu, że sam pomysł "Sev loves Lily" jest kiczowaty nawet i bez fanfików. Zresztą nawet jednego takiego nie czytałam (a i innych bardzo niewiele).
A od Rickmana to się proszę ten tego odstosunkować!

QUOTE(PrZeMeK Z. @ 04.09.2007 21:16)
Naprawdę ktoś wierzył, że Snape to Mroczny Sukinsyn bez krztyny dobra w sercu?
Ja, po
Seven Potters 
.
QUOTE(PrZeMeK Z. @ 04.09.2007 21:16)
Dla mnie nie. Kicz byłby, gdyby zamiast tego "Always" padło "I loved her for all my life, Albus. She was my one and only true love. My brightness, my light at the end of the tunnel. I can't stop thinking about..." itd.
http://forum.freeware.info.pl/gry/moon.html Pomyślcie, ile to jedno "Always" musiało Snape'a kosztować. Ile zaufania musiał mieć do Dumbledore'a, by przez zaciśnięte wargi wyszeptać to jedno, tak wiele mówiące słowo. Dla mnie piękne.
No ale to
Always to to co podałeś, tylko w skrócie

. Subtelniej, ale to samo. Nie jest ta scena zła, ale mogłabym się bez niej obejść.
QUOTE(PrZeMeK Z. @ 04.09.2007 21:16)
Dobra, do wszystkich, którzy wątek Snape - Lily określają mianem harlekinowatego i podobnymi określeniami - ile harlequinow przeczytaliście w życiu? Bo ja kilka i stanowczo stwierdzam, że ten wątek taki nie był.
Ja też czytałem Sagę o LL (siedem tomów) I uważam, że jeżeli taki delikatny wątek jak Lilly/Snape pojawił się w którymś tomie, to można by te książki nawet zapisać na plus.
Cała ta historia opisana w Opowieści Księcia jest tak piękna, że porównanie jej do harlequina ją poniża.