Dursleyowie.... Cóż. Na pewno to
klasyczny model rodziny zapatrzonej tylko w to, co ma wartość materialną.
Sposób bycia Petunii, to wypisz-wymaluj taki serial angielski "Co
ludzie powiedzą?" Vernon zaś dzieli egzemplarze
homo sapiens na
ludzi (czyli takich, co mają tzw. porządne zajęcie) i całą resztę. Rodzina
jest totalnie oślepiona na punkcie Dudleya (wychowanie bezstresowe, czy co?
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'
/> ). Harry'ego traktują, jak zło konieczne, coś takiego,
co się ledwo zauważa.
Jedynie Petunia coś kojarzy. No cóż - wie, kim
była jej siostra. Zdaje też sobie sprawę (nie chce, ale musi) z realnej
potęgi świata czarodziejów, czego nie można powiedzieć o Vernonie.
Prawdopodobnie jest jakiś układ, który został przypieczętowany wtedy, gdy
Dumbledore podrzucił Harry'ego - wystarczył jeden wyjec z jednym
zdaniem, by sprzeciwiła się Vernonowi. Najprawdopodobniej się go po prostu
boi. Tym bardziej, że na ogół łagodny i spokojny Dumble potrafi się zachować
ostro - jeżeli uważa, że musi. Zauważmy, że wszelkie ustępstwa na rzecz
Harry'ego są albo wymuszone strachem, albo wstydem: I tom -
przeniesienie do drugiego pokoju Dudleya po tym, jak list zaadresowano do
"komórki pod schodami" (no bo co ludzie powiedzą?). II tom - próba
ograniczenia możliwości wyjazdu do Hogwartu udaremniona przez
Weasley'ów. III tom - cóż, nauczka podziałała. Zaś zaatakowanie ciotki
Marge udowodniło, że z tą wiadomością, iż powórne użycie czarów to wylot ze
szkoły też nie takie proste. IV tom zaś to groźba powiadomienia Syriusza
oraz demolka salonu przez Artura. V tom już inaczej, i zauważmy, że na
koniec aurorzy, tylko ze względów grzecznościowych przekazali niedwuznaczną
groźbę zawoalowaną niezbyt starannie w prośbę. Cały dialog Artura,
Moody'ego i innych można streścić jednym zdaniem:
albo pozwolicie
Harry'emu robić, co ma robić i się z nami kontaktować, albo was do tego
zmusimy