Help - Search - Member List - Calendar
Pelna wersja: Być Szlachetnym [cdn?]
Magiczne Forum > Harry Potter > Fan Fiction i Kwiat Lotosu > W Labiryncie Wyobraźni
Pages: 1, 2, 3, 4, 5, 6
Dyfuzja
No dobrze, o wykropkowywaniu nie wiedziałam. O fajtłapach też nie. Ogólnie się spieszyłam. To są po prostu rzeczy, które mi przeszkadzają.
Kara
Dyfuzja--> Wiesz napisałaś tam w ostatnim punkcie że jeden papieros by ci nie przeszkadzał byle ciągle nie palili... a według mnie przez to że ciągle pala jest to bardziej zyciowe... Nie wiesz że przeciętny palacz prawie stale mniej więcej 15 minut od ostatniego papierosa stale czuje głód nikotynowy?? tyle...
Wilczyca
Kiedy następna część? dry.gif
Fani się niecierpliwią, a Ty każesz czekać nieskończoność tongue.gif
Ciasteczko
ja nic nie popędzam, ale nowy rozdział miał być w pierwszy weekand maja, a jest *patrzy na kalendarz* 22 maja - -'.

kitiaro czekamy xd.
Summer
Czytałam "Być Szlachetnym" wiele razy ale dopier teraz odważyłam się to skomentować. Czytając to opowiadanie czuje cos czego nie potrafie opisać. Ono wpada prosto do serca. To drugie (zaraz po "Ręce Boga") opowiadanie Kitiary, które czytałam, a które jest takie głębokie. Kitiara po prostu szacunek dla Ciebie za wyobraźnie i talent.
Kara
Now iesz trudno żebyś cos skumała z początku nie czytając "Ręki Boga" bo to jest tego jakby I część -.-'

PS Kitiaro fani się coraz bardziej niecierpliwia o chociaż znak ze zyjesz... pisanie potrzebuje czasu i weny wiemy ale po rpostu kochamy twoje ficki smile.gif
Ines
Przez ostatnie dni nie robiłam na kompie nic innego tylko czytałam Twoje opowiadanie. Jest cudne. Powinnaś napisać jakąś książkę. Wszyscy bohaterowie są tak realni, że normalnie zamykając oczy widzę siebię w ich świecie. Mam nadzieję, że nie każesz mi długo czekać na kolejną część smile.gif Jestem ciekawa co się dtanie z Voldziem smile.gif Mam wrażenie, że utnie sobie małą "pogawętkę" z Ogiem smile.gif A tak w ogóle to fajny ten Og biggrin.gif Cieszę się, że to nie jest jakiś przesadzony erotyk, ani opowiadanie dla dzieci z podstawówki... Powiem szczerze, że mając 18 lat zgorszyłam się czytając o przesłuchaniach... Ale strasznie realistycznie to ujęłaś. Bardzo mi się podobało, podoba i podobać będzie smile.gif


PS. Jeśli chciałabyś się zaznajomić, to wal prosto do mnie smile.gif Ja chętnie sobie z Tobą pogadam smile.gif I jeśli masz bloga jakiegoś, to bardzo chętnie poczytałabym go, bo czerpię na nadmiar wolnego czasu smile.gif

Pozdrawiam smile.gif
haren
już pisałam,że podoba mi się to opowiadanie.
i narazie nie zmieniłam zdania.
uważam tylko,że jest banalne, oklepane.
nie zaprzeczam,że talent jakiś faktycznie masz.
ale wykorzystujesz go w błędny sposób.
oczywiście wszystko co piszesz,
jest piekne,ładne i powabne.
ale nie ma sensu.
nie ma tu prawie orginalności.
powinnaś napisac coś według swojego pomysłu.
od początku do końca.
coś o bohaterach których sama stworzyłas.
o fabule która nie jest zaczerpnięta z niczyich opowiadań bądź książek.
jest poprostu twoja.
i nikt inny się podnią nie podpisze.
mam nadzieję,że zaczniesz pisac coś takiego.
i mam nadzieję,że zamieścisz to w jakimś miejscu do którego będę mogła dotrzec.
powodzenia!
pozdrawiam.
zuzias.
fobrock_girl
Wreszcie przeczytałam całość! Trochę mi to zajęło... Chociaż nie. Wcale się nie cieszę, bo co ja teraz będę czytać? cry.gif Wiem, że pewnie masz już tego dosyć, Kit, ale muszę to napisać.
Jesteś genialna.
Twoje teksty są genialne.
Czyta się je GENIALNIE!
Oczywiście, najpierw przeczytałam "Rękę Boga" i powiem Ci, że wręcz pokochałam Snape'a i Malfoya! Świetnie ich opisujesz, a ich mocarne dialogi to po prostu "cud, miód i orzeszki"! biggrin.gif
Jest trochę literówek, ale nie rażą zbytnio w oczka, czasami też "połykasz" końcówki wyrazów. Jeśli chodzi o sceny brutalne, czy erotyczne to nie rozumiem pretensji - przecież Kitiara zawsze odpowiednio wcześnie ostrzegała.
Na razie nic sensowniejszego mi do głowy nie przychodzi, więc odezwę się, jak mnie oświeci biggrin.gif
Anubis
skonczyłem czytać i mogę po prostu przyznać że to opowiadanie jest GENIALNE !!!!!!!! co prawda dość krótkie ale interesujące i warte przeczytania. oby tak dalej laugh.gif
Valenthine
Witam!
Bardzo podoba mi się ten FF, skoczylem go czytac kilka miesiecy temu i od tamtej pory nie widac nowych rozdzialow... Wiecie moze co sie dzieje? Jakie FF polecacie?
Pzdr.
Móh
Tajemnicza
Od kilku dni nic innego nie robie wieczorami tylko czytam opowiadania a ostatnio tylko to, Kitiaro =) Mimo ze juz wczesniej czyalam czesc tego opowiadania, wzielam sie za nie od pocztaku i nie moge wyjsc z powdziu dla twojej perfecji co do pisania. Do momentu rozwiązania całej sprawy z przesłuchaniem myslałam, ze teraz bada juz same normalnie wydarzenia, a na koncu zyli dlugo i szczesliwie. A tu? Masz ci los! Wplątałas Oga, który baaaaardzo, a to bardzo mi sie podoba. Jest taki... Nieodgadniony XD Opowiadanie niesamowicie sie rozwinelo i to mi sie podoba.
Twj styl pisania powoduje, ze trudno oderwac sie od mnitora. Jak zaczynam czytac o 23.40 to do 1.30 nie moge oderwac oczu i przestac czytac. Schodzę z kompa, gdy tata sie drze, ze jest pozno =P Z kazda czescia opowiadania moja ciekawosc rosnie i mam nadzieje ze wkrotce sa zaspokoisz. Czekam niecierpliwie na ciag dalszy.
Pozdrawiam =)
alchemiczka
a ja zaczęłam, ale oczy mi zaczęły łazwić od monitora po połowie pierwszej strony topicku. Więc pomyślałam sobie, ze sobie wydrukuje. Ale nie - to zajmuje najmnijesza czytalną moimi oczami czaionką z najmniejszymi marginesami 150 stron w całości, a na drukowanie czegoś takiego mnie nie stać (nie mam drukarki). Sory boys, będę się męczyć jak będę mieć czasem czas, bo jest zabawne. Ale od monitora zawsze mi oczy łzawią, więc siła wyższa mi nie pozwala.
Kitiara
Oto jest kolejna część tasiemca.
Przepraszam, że tak niewiele i że bez korekty. Niestety nie zdążyłabym dać Barty'emu do sprawdzenia (było "czyszczenie" na mirriel). Przepraszam także za to, że kazałam długo czekać. Postanawiam poprawę na najbliższą przyszłość.


Czwartek, 29 listopada 1996

Severus otworzył powoli powieki i poczuł ciepło promieni słonecznych oraz irytujący chociaż niezbyt silny ból głowy, po czym zobaczył ogromne oczy zawieszona nad nim i cicho krzyknął.
Luna Lovegood podskoczyła, a Snape zamrugał i zgromił ją spojrzeniem.
„Zbłaźnić się przy uczennicy” – pomyślał, patrząc na Lunę i jej jaskrawozielone kolczyki z koralików sięgające prawie ramion.
- Nie pojawił się pan na zajęciach i pytałam o pana. Profesor McGonagall powiedziała, gdzie pana znajdę, profesorze.
- Zajęcia?! To niemożliwe! - Poszukał wzrokiem jakiegoś zegarka, a kiedy żadnego nie zobaczył, krzyknął:
- Czemu mnie nie obudziłaś, Pomponio?!
- Cicho bądź! – Pielęgniarka wychynęła zza białych drzwi i obdarzyła Severusa nieprzychylnym spojrzeniem, a leżący w łóżku obok Draco jęknął przeciągle i zakrył kołdrą głowę. – Potrzebujesz przecież trochę odpoczynku, nic się nie stanie jak opuścisz jedno lub dwa zajęcia. Najwyżej zadasz dzieciakom dwa razy tyle, co zwykle. – Uśmiechnęła się ironicznie.
- Czyżbyś się starała być sarkastyczna, Pomponio?
Pielęgniarka zignorowała złośliwy przytyk i sprawdziła dłonią ciepłotę czoła Mistrza Eliksirów, po czym podeszła do młodszego pacjenta, bezceremonialnie zsunęła kołdrę z jego głowy i obmacała czoło. Malfoy sapnął, ale pozwolił pani Pomfrey na wszelkie zabiegi. Musiał też otworzyć oczy i stwierdził, że już nici ze spania, ale uświadomił sobie z ulgą, iż nie musi tego dnia uczestniczyć w żadnych lekcjach.
Poppy oznajmiła przybyłej Krukonce, żeby nie siedziała zbyt długo i znowu zniknęła na zapleczu.
- Cieszę się, że panu nic nie jest, profesorze – Luna uśmiechnęła się sennie i wstała.
- Pomyluna? – Draco odwrócił się od ściany i popatrzył ciekawie na Lovegood.
- Co to za przezwiska?! – Severus krzyknął ostrzej niż zamierzał. Był przeczulony na tym punkcie i nic na to nie mógł poradzić. – Przy mnie chociaż byś się hamował.
Zaskoczony Draco burknął coś niewyraźnie.
- Nie szkodzi, przyzwyczaiłam się – Luna roześmiała się i spoważniała po chwili. – Mam nadzieję, że szybko wróci pan do zdrowia.
- Jak to przyzwyczaiłaś się?- Snape nie ukrywał lekkiej irytacji. Wiedział, że koledzy przezywają Lunę, ale nigdy tego nie słyszał na własne uszy. Zrobiło mu się jej trochę żal. Z całego szóstego roku Ravenclaw-Hufflepuff tylko ona zainteresowała się powodem jego absencji na Eliksirach Zaawansowanych. To było zadziwiające, żeby martwił się o niego jakiś uczeń. Popatrzył na Lovegood uważnie.
- Po prostu się przyzwyczaiłam. Ludzie są jacy są. Muszą mieć jakiegoś kozła ofiarnego. – Wzruszyła ramionami. – Ale proszę nie krzyczeć na Dracona. On i Harry nigdy się ze mnie nie nabijali. Harry nawet pomógł mi szukać schowanych ubrań na pod koniec piątego roku.
- Potter to niedługo świętym zostanie. A jak twoi mędrkowaci koledzy będą ci chować ubrania, to zgłoś to któremuś nauczycielowi, najlepiej mi i uwierz, że żaden już nigdy tego nie zrobi.
- Nie życzę nikomu śmierci, profesorze. – Roześmiała się po tych słowach. - I dziękuję za troskę. Doskonale radzę sobie sama.
- Są rzeczy gorsze od śmierci – Severusa przywołał na twarz filozoficzno-okrutny uśmieszek wyrafinowanego nazisty.
- Hej, Pomy... pomyślałem – Draco się zająknął. – No, jak nie chcesz kablować profesorowi, możesz zawsze mi powiedzieć.
- Przebywanie w pobliżu Pottera owocuje skłonnością do rycerskości – prychnął Snape.
- Czemu pan go tak nie cierpi? – zaciekawiła się Luna. – On jest naprawdę miły i w porządku. Pan ciągle mu wypomina jaki jest sławny i drwi z niego przy innych uczniach, a nie ma pan pojęcia, że Harry tej sławy i popularności nienawidzi. Całkowicie niesłusznie pan go krzywdzi.
Draco popatrzył na Lovegood ostrzegawczo. Niewygodna prawda, którą lubiła ludziom mówić prosto w oczy, mogła tym razem przysporzyć jej kłopotów. Snape jednak mógł się wściec, a to nie było coś, co chciałby oglądać. Mistrz Eliksirów wydawał się jednak być zadziwiony do tego stopnia, że nawet nie czuł złości. Jedynie w osłupieniu przyglądał się Krukonce.
- Och, ale to nie moja sprawa – dodała nagle dziewczyna, uśmiechając się przepraszająco. – Do widzenia i trzymaj się, Draco – pomachała zszokowanemu i nieco przestraszonemu jej szczerością Malfoyowi.
- Lovegood zawsze tak po prostu mówi to, co myśli? – Severus nawet nie był poirytowany. Był zaskoczony.
- Owszem. Kiedy nie opowiada bajek o muchożuczkach, mechołazach i tym podobnych... – Draco na wszelki wypadek mówił cicho i spokojnie, ale Snape wcale nie wyglądał na kogoś, kto zamierza się zdenerwować. Wyglądał raczej jak osoba, która dostała czymś po głowie i jest zbyt oszołomiona, aby reagować normalnie. Wyglądał jakby coś do niego dotarło.
- Na dodatek wcale się mnie nie boi i, co najdziwniejsze, martwiła się o mnie... Zaskakujące, ale chyba nie znam swoich uczniów tak dobrze jak myślałem.
Severus mówił bardziej do siebie niż do Dracona, a Malfoy wolał milczeć w obliczu filozofowania opiekuna.
Snape położył się na wznak i oddał się kontemplacji. Draco Malfoy natomiast pomyślał, że Lovegood jest albo szalona albo odważna mówiąc takie rzeczy Mistrzowi Eliksirów. Albo po prostu ma wszystko w dużym poważaniu, jest spontaniczna i nie zastanawia się nad żadnymi konsekwencjami – w przeciwieństwie do całej jego rodziny, która zawsze dbała o pozory. Uśmiechnął się krzywo na tę myśl.

***
- Cześć, leniwy patałachu, robię dziś dla ciebie notatki. Dzień dobry, panie profesorze – Hermiona uśmiechnęła się szeroko, a zaraz potem dygnęła grzecznie.
- Słownictwo, Granger – zimno skomentował Snape. – Dzień dobry.
Hermiona zostawiła uchylone drzwi, a teraz łypała w ich stronę wyczekująco. Draco popatrzył w tym samym kierunku i wyszczerzył się nader złośliwie.
- Och, wejdź Potter, się nie krępuj – oznajmił głośno, a Severus nieznacznie prychnął.
- Się masz, Malfoy – kwaśno powiedział Harry, przestępując próg i posyłając arystokracie nieprzyjemne spojrzenie. – Dobry, panie profesorze – dodał patrząc wszędzie, byle nie na Snape’a.
- Bywało lepiej, acz źle nie jest. Hermiona robi mi notatki – oznajmił Draco i wlepił spojrzenie w pannę Granger.
- Wiem – bąknął Gryfon.
- Dzień dobry, Potter - raczył się odezwać z odpowiednim namaszczeniem nauczyciel, po czym przyjrzał się chłopakowi, który unikał jak mógł jego wzroku i teraz podziwiał sufit. Harry wyglądał niewyraźnie, jakby ktoś udzielił mu niezłej reprymendy. Snape pomyślał, że bardzo chciałby być tym kimś.
- Przyszliśmy sprawdzić, czy dobrze się czujecie, Ron nie mógł, bo zawalił dwa bardzo ważne wypracowania i przez najbliższe trzy dni musi siedzieć w bibliotece,w każdej wolnej chwili.
- Och, mówisz, że masz zastępstwo? – Draco zachichotał cicho.
Hermiona zgromiła swojego chłopaka wzrokiem.
- Nauka to bardzo ważna sprawa – oznajmiła, chcąc nie chcąc, mędrkowatym tonem.
- Niełatwo o tym przy tobie zapomnieć. – Harry zdobył się na uśmiech. – O innych rzeczach też nie... – dodał bardzo cicho.
„Oho, już wiemy, kto natarł Wybrańcowi nosa” – pomyślał Snape.
- Aha! – oznajmił na głos, nie mogąc się powstrzymać.
Wszyscy obecni obdarzyli go zaskoczonymi spojrzeniami. Najpierw nie wiedział skąd się wziął ten zdziwiony wzrok trojga uczniów i dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że złośliwie uśmiecha się pod nosem, więc nadał swej twarzy surowy wyraz i odkaszlnął nieznacznie.
Hermiona się roześmiała, ale Draco i Harry wyglądali na skonsternowanych.
- I co cię tak bawi? – spytał Potter przez zaciśnięte zęby.
- To, jak bardzo jesteście do siebie podobni, Harry, ty i profesor Snape.
- SŁUCHAM?! – Harry nie krył wzburzenia, a jego twarz czerwieniła się i bladła na przemian.
- Panno Granger, minus pięć punktów za bezczelną insynuację – poparł Pottera Severus, czując złość i irytację, a zarazem przedziwne rozbawienie.
- Mam tego dość! Mam wszystkiego dość! Chciałem dobrze! Nawet starałem się go polubić, albo chociaż zrozumieć! – Harry bezceremonialnie wskazał palcem nauczyciela, ale jego jasnozielone oczy avadowały Hermionę. Severus zaś był tak zaskoczony, że zamiast odbierać mu punkty, słuchał, co Potter zamierza wykrzyczeć. – Ale mi się nie udało, bo on tego nie chce, Hermiono. Nienawidzi mnie i uwielbia mi ubliżać, poniżać mnie i sprawiać, żebym się czuł jak ostatni tuman! Nawet ty to powinnaś zrozumieć, skoro jesteś taka mądra i oczytana! Życzę wam wszystkim miłego dnia! – dodał na zakończenie tyrady i wymaszerował.
- I nawzajem – odpowiedziała bardzo cicho i niewyraźnie Hermiona, spuszczając wzrok. Sprawiała wrażenie jakby miała się za chwilę rozpłakać. – Przepraszam za Harry’ego – dodała i szybko wyszła za przyjacielem.
„Do diabła, chciałam tylko, żeby spróbował dogadać się ze Snape’em, a on strzela takie fochy. Uparty, zatwardziały muł! Obaj są zresztą tacy sami! Pufek ich chędożył, mam to gdzieś!”
Znalazła Pottera w jego dormitorium. Nie zważając na obecność Neville’a zaczęła krzyczeć:
- Chciałam ci tylko uświadomić, że jemu też jest trudno się przełamać! Ale jeżeli wolisz odstawiać takie cyrki, jak przed chwilą w ambulatorium, to proszę bardzo! To nie jest wina Snape’a, że próbowałam ci przemówić do rozsądku! Dwa zawzięte, wredne hipogryfy na przykrótkich łańcuchach! Pozabijajcie się, plujcie sobie ciągle jadem w oczy, mam to od tej chwili w dużym poważaniu! Miłego dnia, Harry!
Na koniec przemowy trzasnęła drzwiami i naprawdę poczuła się lepiej.
- Nie będę pytał o co chodzi. – Longbottom uniósł dłonie w geście poddania i pokoju.
- I lepiej tego nie rób, Neville – odrzekł zmęczonym głosem Harry, odwracając się do ściany. Bolała go głowa i postanowił się zdrzemnąć. Następne i ostatnie w tym dniu zajęcia miał dopiero za godzinę.

***
- Potter chyba się nie załamał nerwowo... – wyraził swoje stanowisko Draco, gdy tylko Hermiona zniknęła za drzwiami.
- Jak dla mnie, może zwariować i wylądować w Świętym Mungo, nie będę tęsknił za tym aroganckim gnojkiem – zimno odrzekł Snape, posyłając Malfoyowi spojrzenie mówiące „temat uważam za zamknięty, chyba, że chcesz aby cię spotkała krzywda”.
„Nie wątpię w to ani trochę” – pomyślał Ślizgon, ale wzruszył jedynie ramionami.
Pomponia wróciła z jakiejś, nieznanej pacjentom wyprawy i obrzuciła obu surowym spojrzeniem, po czym, jak zwykle, znikła na zapleczu ambulatorium.
Między uczniem i nauczycielem zapanowało niezręczne milczenie, które przerwało przyjście Oga.
- Witam – powiedział aksamitnym tonem, a jego wzrok spoczął na Snape’ie, jedynie na chwilę zahaczając o Malfoya. Tym razem miał na sobie szatę w bardzo ciemnej zieleni i Severus obrzucił niechętnym spojrzeniem jej statecznie falujące poły.
„Chodzi taki i konkurencję robi” – pomyślał z irytacją.
Og uśmiechnął się pod nosem, dając Mistrzowi Eliksirów do zrozumienia, że zna jego myśli, ale mało go one obchodzą. Snape opowiedział na uśmieszek tym rodzajem spojrzenia, który nazywa się potocznie morderczym. Draco natomiast patrzył na gościa z mieszanką fascynacji i nieżyczliwości. Jegomość emanował niesamowitą charyzmą i siłą osobowości, zaś magia wydawała się go otaczać subtelną, a zarazem bardzo wyrazistą aurą. Po prostu emanował magią i potęgą. Nie można było nie czuć przed nim respektu, ani nie zauważyć, jakim jest pięknym mężczyzną. Malfoy zdawał sobie sprawę, że wygląda przy nim bardzo niepozornie, a nie lubił czuć się od nikogo gorszy, prawdę powiedziawszy nie cierpiał tego.
Tym razem ironiczny uśmieszek Oga przypadł w udziale Draconowi.
- Mi też miło panów widzieć – powiedział w końcu lekko rozweselonym, ale raczej chłodnym tonem głosu. Wyglądał też na nieco urażonego. Dopiero wtedy Severus i Draco uświadomili sobie, że nie odpowiedzieli na jego grzeczne „witam”.
- Dzień dobry – Malfoy zreflektował się pierwszy i nieznacznie skinął głową, na co postawny mag odpowiedział tym samym, a to sprawiło młodzieńcowi dziwną przyjemność.
- Witam cię, Asmodeuszu – odrzekł nieco burkliwie Severus.
- Mimo wszystko, czuję do ciebie nić sympatii, Snape, naprawdę – Og nie mógł się powstrzymać od uwagi, którą wymówił jedwabistym i gładkim tonem. – I nie patrzcie na mnie w taki sposób. Prawie cała męska populacja Hogwartu wygląda tak, jakby chciała mnie zlikwidować. Ja naprawdę nie jestem tu po to, żeby uwodzić wam piękne białogłowy. Nawet te najbardziej interesujące i wybitnie uzdolnione. – Puścił szybkie i dyskretne oczko do Dracona przy ostatnich słowach.
- A skąd pan wie, że Hermiona jest wybitnie uzdolniona?! – Malfoy powiedział to bardziej agresywnie niż zamierzał.
Asmodeusz zaśmiał się krótko.
- Powiedzmy, że znam się na ludziach, zwłaszcza na czarodziejach – odrzekł grzecznie demon, rozbawiony nieufnym łypaniem Dracona. Po chwili spoważniał i dodał: - Przyszedłem porozmawiać z twoim nauczycielem, a ty mógłbyś się trochę przespać, nie sądzisz? – spytał łagodnie i bardzo sugestywnie, wpatrując się intensywnie w oczy młodzieńca.
- Wcale mi się nie chce spać... No, może trochę – ostatnie słowa były dziwne dla samego mówiącego. - Chyba rzeczywiście się zdrzemneee – ostatnią samogłoskę młodzieniec przeciągnął w szerokim ziewnięciu. Po chwili już smacznie spał.
- Ludzie to dziwny gatunek, taki potężny, a potrzebuje snu. Nawet wy - magiczni.
- Słuchaj, Og, chyba nie było w naszej umowie ćwiczenia twoich wybitnych zdolności magicznych na uczniach Hogwartu, zwłaszcza moich uczniach?! – Severus był urażony.
- Nie było też mowy, że nie mogę, w razie potrzeby, zastosować swoich umiejętności na którymś z uczniów – odrzekł gładko Asmodeusz. – Na twoim czy nie twoim, Severusie – dodał ironicznie. – Chyba nie chcesz, żeby twój uczeń usłyszał cokolwiek o naszych planach?
- Och! – Snape wyglądał na skonsternowanego. – O to chodzi... – dodał i łypnął znacząco w stronę zaplecza.
Chwilę później Pomponia Pomfrey postanowiła przespacerować się kilka minut po błoniach.
- Dziś? – spytał po prostu Og i usiadł w nogach łóżka, na którym spoczywał Mistrz Eliksirów.
- Nie można być tego w stu procentach pewnym, ale najpóźniej jutro... Mam jednak przeczucie, że dziś, a moje przeczucie rzadko bywa omylne. I na pewno nigdy się nie myli, gdy dotyczy rzeczy paskudnych. – Snape skrzywił się nieznacznie.
Demon prychnął pogardliwie.
- Twój Czarny Pan nawet nie zdąży wyciągnąć różdżki.
- Nie radziłbym go lekceważyć. Lekceważenie go może skończyć się bardzo źle. – Severus nie był takim optymistą jak jego towarzysz.
- Nigdy nie lekceważę przeciwnika, Snape – odparł Og na tyle zimno, że Mistrz Eliksirów się uspokoił.
- To dobrze.
- Pomoc nie będzie mi potrzebna, czuwajcie więc tylko nad uczniami i zróbcie wszystko, żeby byli jak najdalej od całego rozgardiaszu. Z mojej strony nic im nie grozi, ale... sam wiesz.
- Wiem aż za dobrze – burknął Snape.
- Czy Dumbledore pojawi się tu dostatecznie szybko?
- Owszem, bo tylko on może się tu aportować i ma odpowiedni medalion, którego drugą połowę mam ja – Mistrz Eliksirów dotknął odruchowo swojej piersi. - Specjalne zaklęcie, którym są opatrzone oba części talizmanu powoduje, że możemy się porozumiewać i wzywać nawzajem w błyskawicznym tempie, niezależnie od przeszkód mogących wystąpić na drodze komunikacji.
- Kontakt ponadmentalny, jak rozumiem – podsumował miękko Og.
Snape znowu wydał się skonsternowany. Tym razem faktem, że swoją wypowiedź mógł zamknąć w dwóch słowach.
- Dobrze rozumiesz – sapnął ironicznie.
- Wiesz co? Robisz wszystko, żeby nikt cię nie lubił. Robisz to specjalnie i chyba to lubisz. Mam ochotę zostać wśród was, śmiertelnych, trochę dłużej tylko po to, żeby postudiować sobie twoją osobowość, Severusie. Jak można być tak antypatycznym typem, a tym bardziej, jak można lubić i chcieć takim być? Zastanawiające i zupełnie nie pasuje mi to do waszego gatunku. Ludzie to istoty społeczne – w głosie demona nie było słychać ani wyższości, ani ironii, jedynie łagodne zaciekawienie. – Nieważne, czy jednocześnie jest się wampirem, albo wilkołakiem, człowiek jest społeczny i koniec – dodał, ubiegając przewidywalną uwagę Snape’a.
Snape prychnął z najwyższą pogardą i wydął wargi, z których wydobyło się po chwili mało sympatyczne „puff”.
- Analizuj sobie zaświaty, piekło i tym podobne, miłe krainy. Mnie zostaw.
- Piekło nie istnieje, chociaż to źle powiedziane... Nie istnieje w takiej formie w jakiej wam, ludziom, się wydaje. W pewnym sensie jest o wiele gorsze. Gdybym ci spróbował wytłumaczyć czym jest, nie zrozumiałbyś, gdybym ci pokazał, straciłbyś zmysły. Łagodny, niemal ciepły ton demona, nie zniwelował zimnego dreszczu niepokoju, który przebiegł po plecach Snape’a. Z jakiegoś niezrozumiałego powodu słowa Oga przestraszyły go bardziej niż niejedno karkołomne zadanie Czarnego Pana.
- Abstrahując od piekła... Tak, jak wspominałem, pilnujcie dzieci, Śmierciożerców i Czarnego Pana zostawcie mi... Ich paskudne dusze nie będą zawiedzione trafiając do mnie, będzie im tak samo dobrze jak w piekle, a może i lepiej.
- Przestań z tymi piekielnymi gadkami! – warknął Snape.
- Ty zacząłeś – grzecznie usprawiedliwił się demon. – Tak a propos, Nott jest właśnie tam, chociaż nie sadzę, żebyś kiedyś miał się z nim spotkać.
Severus przełknął ślinę i aż sapnął.
- Naprawdę przeraża mnie twoja wiedza – powiedział całkiem poważnie.
- Myślałeś o nim... Nie martw się, odpłacają mu się pięknym za nadobne i będą mu się tak odpłać całą wieczność. – Piękną twarz Oga zeszpecił nieludzki uśmiech okrucieństwa.
Snape otrząsnął się z odczuwanego niepokoju.
- Już ci mówiłem. Przeraża mnie twoja wiedza i czuję do ciebie szacunek i respekt, nie musisz mnie doprowadzać do rozstroju żołądka. Wystarczy, że patrzysz komuś w oczy. Ta osoba bardzo szybko woli cię polubić, niż nie, uwierz, Asmodeuszu. – Ostanie słowa Severus powiedział już całkowicie spokojnie i ironicznie.
- Och, myślałem, że zechcesz wiedzieć – tym razem to demon wydawał się trochę skonsternowany. – Zapomniałem, że mówię o takich rzeczach w sposób... specyficzny.
„Tak, niemal z miłością” – pomyślał Snape z domieszka sarkazmu.
- Jest jeszcze coś – Severus odkaszlnął. – Wśród zamaskowanych Śmierciożerców będę ja i mój przyjaciel, Lucjusz Malfoy - taki szczupły, wysoki z długimi blond włosami. Mógłbyś być tak dobry i nas nie zabierać do swojego królestwa?
- Jasne – Og pokazał w uśmiechu białe, równe i ostre zęby. – Ten Lucjusz Malfoy to ojciec twojego ucznia? - Asmodeusz wskazał śpiącego nastolatka.
- Nienawidzę, jak ktoś jest wszechwiedzący.
- U mnie musisz się do tego przyzwyczaić, Severusie. Nic na to nie poradzę. - Og znowu szeroko i szczerze się uśmiechnął.
- Nie ma problemu, ale chociaż się tak pięknie nie wyszczerzaj. Przynajmniej nie przy najmłodszych uczniach, zwłaszcza Puchonach. Gotowi dostać zwału.
- Ty na pewno zawału nie dostaniesz – posumował gładko Og i z gracją wstał. – Wychodź stąd jak najszybciej i daj cynk, gdy zaswędzi cię ramię.
Zaswędzi” – pomyślał Snape z irytacją, obserwując spod zmarszczonych brwi wdzięcznie powiewającą szatę Oga, który płynnie i cicho wymaszerowywał z ambulatorium. – „Jakby cię tak coś zaswędziało, to z wrażenia byś się potknął.”

******


PS: Jestem wzruszona ilością i różnorodnością komentarzy. Naprawdę dziękuję i jeszcze raz przepraszam za czekanie. Ale zwróćcie uwagę, ze piszę też inne rzeczy i tutaj też staram się je wklejać.
POZDRAWIAM!
niewymowna
Może mi się tylko wydaje, ale ten part różni się od pozostałych. Nie wiem, czym, ale jestem pewna, że tak jest. Szczerze powiedziawszy, to trochę się zawiodłam, bo jest taki... nijaki. Jakby nie wyszedł spod Twojego pióra, Kitiaro. Nie chcę Cię urazić, ale masz duuuuużo większe możliwości. Mam nadzieję, że to chwilowe. Pozdrawiam i czekam cierpliwie na następnego parta.
PS. Bez obrazy...
Ines
Wreszcie pojawiła się kolejna część... Wchodziłam tu każdego dnia... Notka bardzo mi się podoba. A Asmodeusza kocham. słodki jest smile.gif I Draco i Severus też są świetni. Bardzo ich lubię, a większość autorów fanficków robi z nich takich okrutnych, wrednych śmierciożerców na dobre i na złe. Ogólnie chciałam powiedzieć (choć trochę się rozpisałam...), że twoje opowiadanie jest świtene i zmusza mnie do refleksji. Opisujesz to tak realnie, jakbyś stała właśnie przy bohaterach...

Dziękuję, za to opowiadanie. Nawet nie wiesz jak ono mi pomaga w życiu...
Pozdrawiam
Ciasteczko
krótkie coś to było.
ale spoko (: rozmowa snape'a z demonem :].
ale czasami zal mi harry'ego.
bo snape jest niesprawiedliwy wobec niego. ale ten typ tak ma tongue.gif.

pozdr.;*

//chcemy wiecej^^. ale poczekamy, bo my jestesmy wiernymi fanami xd.
Ines
Ja bym bardzo chciała przeczytać kolejną część... smile.gif
Mam nadzieję, że ją piszesz... Prawda??? <robi maślane oczy>
kubas
świetne, masz kolejnego fana wink2.gif
troche literówek a tak to miód na moje serce, niemoge doczekać sie nastepnych czesci i mam nadzieje ze jeszcze troche ich zostało

szacunek smile.gif

edit. Kiedy nastepne czesci?? blush.gif
Annik Black
OMG.... Jak ja kocham twoje ff-y Kit... A po przeczytaniu "Być Szlachetnym" i wcześniej "Ręki Boga" jestem w niebowzięta... Kobieto ty masz talent, chodź pewnie o tym wiesz.. (i tak talent to za mało powiedziane) i czekam na następną część z niecierpliwością... Żałuję że już skończyłam bo się przywiązałam do czytania tego ff... w końcu po 3 dniach xD No ale idę poszukiwać twej twórczości gdzieś indziej xD Au revoir ;*
owczarnia
No i znów to samo. "Czarnowłosy mężczyzna", "rudowłosy mężczyzna", "czarnowłosa ślizgonka", co to za maniera jakaś dziwaczna jest? Żeby oddać sprawiedliwość autorce muszę dodać, że we wszytskich opowiadaniach się to pleni, ludzie, co z wami? Przecież to kalki jakieś koszmarne są, ani to poprawnie, ani to po polsku... No i czy nie ma już żadnych innych przymiotników w tym kraju, jak tylko te określające kolor włosów??? Albo ewentualnie jeszcze (na zmianę) oczu?!?
dorist92
Nic nowego nie dodam do wypowiedzi poprzedników tongue.gif powiem tyle:świetnie piszesz i czekam na kolejne party biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif
Tajemnicza
Miesiac minal a tu łyso dry.gif Ale i tak czekam zawziecie. Ostatni part jakos tak jeszcze zwiekszyl moja ciekawosc. Postac Oga to jest cos, czego potrzebowałam =) Czekam z niecierpliwościa! xD
Novinha
Życie – jak to teraz dziwnie brzmi...


Jak rzyć, prawda?

zwlekł powoli

Zwlekanie samo w sobie sugeruje powolność.

Wstał i poczłapał do ogólnej łazienki najbliżej sali szpitalnej. Nie chciał korzystać z tej na miejscu. Nie zamierzał natknąć się na Pomponię Pomfrey.
Tak się składało, że do tej, do której się wybierał, chodziło mnóstwo Ślizgonów, bo mieli dosyć blisko, ale Harry'ego mało to w tej chwili obchodziło. Tak szczerze, to w ogóle nie obchodziło go nic.

Oprócz Pomponii Pomfrey, jak rozumiem?

Odkręcił zimną wodę, zdjął okulary i wsunął głowę pod kran. Stał tak prawie minutę, aż zrobiło mu się naprawdę zimno.

Odważny - pod bieżącą zimną wodą włożyć głowę - ból jest potworny.

Wziął szafeczki swoją różdżkę

Czegoś mi tu brakuje?

„Chociaż nie będę musiał sobie podcinać żył” – pomyślał cynicznie.

Jak to jest cyniczne, to ja jestem Richelieu. A nie jestem. To jest klasyczny nastoletni wangst.


Teraz Severus spojrzał na stół Gryffindoru. Weasley i Granger wyglądali jak skazańcy i przez krótką chwilę pożałował, że dał Potterowi fiolkę z trucizną. Ale tyko przez chwilę. Wyobraził sobie Pottera powieszonego na pasku lub ręczniku, albo z podciętymi żyłami i to wróciło mu rozsądek.

Bo rozsądne jest dawać komuś truciznę by się zabił. Restart?


Nagłówek w gazecie utrzymywał go w stanie przyciszonej permanentnej furii maniakalno-depresyjnej (wiem, to rodzaj schizofrenii a nie furii, ale zgodzicie się ze mną, że Severusa nie trzymają się żadne standardy).


Tego tekstu też... nota odautorska w środku dzieła? Mrr, jak podstawówkowo...



Droga Kitiaro. Zdołałam doczytać jedynie do połowy pierwszej części tego oto "dzieła" zanim poczułam, ze więcej nie dam rady. Ty nie dość, że gwałcisz kanoniczność bohaterów - zmieniasz zupełnie jakiekolwiek zachowania, jakie mogliby przejawiać, ich język, stosunki między nimi, ich imiona - Ty do tego nie stosujesz żadnej chyba logiki poza logiką "zszokujmy bardziej", epatujesz bezsensowną przemocą, wulgarnością i bezsensem. Ale nie szokujesz. To, co ma być chyba dramatyczne jest śmieszne i głupie. Bohaterowie na przemian zrozpaczeni, pseudo-ironiczni i wściekający się nie przekonują. Do tego umykają Ci takie szczegóły jak gramatyka i ortografia. Nie mam pojęcia, dlaczego tak wiele osób pozytywnie oceniło to coś. Podoba im sie ten podstawówkowy styl?

Czytałam już rzeczy odważniejsze. I wiesz, jest jedna rzecz, o której powinnaś pamiętać - by pisać na kontrowersyjne tematy trzeba mieć potężny talent, inaczej wypada to głupio i słabo. Tak jak tutaj. Zdarzają Ci się ciekawe sformułowania. Mogłabyś nad nimi popracować. Ale ten tekst? Paskudny.

Powodzenia w dalszej zabawie w pisanie fanfików. Mam nadzieję, że zrezygnujesz z krwi i haków i nastoletniego dramatyzowania na rzecz odrobiny realizmu. Albo chociaż sensu. Albo interpunkcji.

Z poważaniem,
Novinha.
Zwodnik
Jako osoba, która od początku ocenia powyższe opowiadanie jak najbardziej pozytywnie, poczułem się wywołany do tablicy. I po pierwsze, absolutnie nie mogę się zgodzić z określeniem "podstawówkowy styl". Wogóle nie mogę się zgodzić z całością twojego posta. Po pierwsze, przyzwoitość nakazuje zapoznanie się z całością tekstu, zanim weźmie się za ocenianie. A już chwalenie się tym, że przeczytało się "połowę pierwszej części" jest wybitnie...z braku lepszego słowa...podstawówkowe. Dalej cytujesz kawałki teksty, zawierające drobe błędy (pomijam już fakt, że nie używasz żadnych dostepnych na forum rodków, aby lista ta była czytelna). Uważam to za przesadę. Między wypisanymi błędami znalazłem zacytowane całe zdanie, w które wkradła się literówka, polemikę dotyczącą wytrzymałości człowieka, wileką aferę z powodu POJEDYNCZEJ notki autorskiej (gdybyś zacisnęła zęby i przeczytała resztę wiedziałabyś, że jest to notka JEDYNA, dalej są już poprawne przypisy) która w dodatku nie szpeci całości, czy wręcz...krytykę światopoglądu jednego z bohaterów. No litości.

Gdybym nie czytając tego fica miał sugerować się Twoim komentarzem, wyobraziłbym sobie coś bez fabuły, z mnusfem buenduf ortograficznych, żałosną interpunkcją, w doatku z bohaterami, którzy z pierwowzorów czerpią tylko wygląd i imiona. Całość sprawia wrażenie krytyki napisanej wybitnie na siłę. Widać wyraźnie, że czytając skupiłaś się nie na treści, a na wyłapywniu potknięć. Z całym szacunkiem, krytykowac również trzeba umieć. Tobie tej umiejętności wyraźnie brakuje. Ocena to rzecz subiektywna i nikomu nic do tego. Ale stawiając konkretne zarzuty warto się postarać, żeby miały one coś wspólnego z rzeczywistością. Warto też unikać obrażania autora (i czytelników). Zwłąszcza, gdy jest to "przywitanie" z forum. A na koniec po przyjacielsku doradzę - nie czytaj innych ff tu zamieszczonych. Nie wytrzymasz.

koala
Novinha, nie jestem dobra w wygłaszaniu kwiecistych przemów ani pisaniu
długich postów (dysleksja). Szanuję twoje zdanie na temat tego ff jednak
nie spodobało mi się kilka rzeczy. NIE przeczytałaś opowiadania w całości.
Wnioskuję z tego, że twój post odnosi się do "połowy pierwszej części" dry.gif
QUOTE(Novinha)
Bo rozsądne jest dawać komuś truciznę by się zabił. Restart?
Nikt nie powiedział młodemu Potterowi:
- Daję ci truciznę. Idź się zabic!
Severus dał chłopcu możliwosc godnej śmierci (którą z pewnością nie można
nazwac powieszenia się na ręczniku).
Chętnie napisałabym coś jeszcze, ale ze względu na moją niewyparzoną gębę
powstrzymam się od tego. Chcesz znac całą prawdę? Pisz na PM.

Kit, mam tylko jedno zastrzeżenie (chyba już ktoś o tym wspominał, ale
nie chce mi się sprawdzac). Otóż...ilu w Hogwarcie może byc blondwłosych
mężczyzn, brązowookich Gryfonek, etc? Mnóstwo. Nie lubię takich epitetów,
ponieważ mogą się odnosic do wielu osób zamiast do jednej konkretnej.

Pozdrwaiam autorkę i zostawiam czekolada.gif na wenę.
WeEkEnD
Nie będę pisał litanii na dwie strony, bo to zrobiła już Koala i Zwodnik (słusznie z resztą). Droga Novinho- każdy może oceniać ficka jak chce, ale czy czasem nie przesadziłaś? Wypisałaś tyle wad (niektóre Twoje przykłady są całkiem bezsensowne, moim zdaniem), a przeczytałaś tylko pół pierwszej części. Nie oceniaj książki po okładce.
Kiedyś też oceniłem fick po przeczytaniu pierwszego parta, można powiedzieć że to nie była pozytywna ocena (tak jak Twoja w tym przypadku). Autor zachęcił mnie do dalszego czytania. I okazało się, że to naprawdę niezły fick, mimo iż nie było tego widac po wstępie.
Powiem tak: spręż się, zaciśnij zęby i przeczytaj całe dzieło Kitiary, a dopiero potem oceń. Tak bedzie lepiej >:]
Ailith
Jedno z najlepszych opowiadań na tym forum (i nie tylko)... może zawiera parę błędów, niedociągnięć, ale ma genialną fabułę i jest napisane przystępnie... bardzo wciągające. Po prostu cudowne...
Do Novinha: zgadzam się, że każdy może mieć swoje zdanie, ale z tą krytyką przesadziłaś. Wydaje mi się, że co najmniej połowa jest bezpodstawna.
Autorkę pozdrawiam gorąco i błagam o następny part. biggrin.gif
Rosssa
QUOTE(Ailith @ 27.08.2006 19:55)
Jedno z najlepszych opowiadań na tym forum (i nie tylko)... może zawiera parę błędów, niedociągnięć, ale ma genialną fabułę i jest napisane przystępnie... bardzo wciągające. Po prostu cudowne...
Do Novinha: zgadzam się, że każdy może mieć swoje zdanie, ale z tą krytyką przesadziłaś. Wydaje mi się, że co najmniej połowa jest bezpodstawna.
Autorkę pozdrawiam gorąco i błagam o następny part.  biggrin.gif
*



Novihno, mi tak samo wydaję się, że przesadziłaś z tą krytyką. Kitiara jest naprawdę wspaniałą pisarką i jej styl nie jest podstawówkowy.

Droga Kitiaro, naprawdę wspaniale piszesz, a te opowiadanie jest jednym z najlepszych w Kwiecie Lotosu, oczywiście inne Twoje dzieła też są cudne smile.gif
Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam jak większość na kolejną część smile.gif
my little heaven
Moim skromnym zdaniem styl Kitiary nie jest podstawówkowy. Bardzo lubię jej opowiadania, bo są wciągające i właśnie dlatego mi się podobają bo przedstawiają wielu bohaterów w innym świetle, niż kanon. Opowiadania fan fiction są po to by ukazywać nasze fantazje na tematy, które nie zostały zawarte w oryginale powieści. Według mnie każda fantazja może w nich zaistnieć, byle dobrze wprowadzona. Bardzo podoba mi się świat przedstawiony przez Kitiarę i sympatyzuję z jej postaciami. Opowiadanie jest bardzo dobre, gratuluję happy.gif
WildMare
Witaj, Czytałam parę Twoich opowiadań i chyba się uzależniłam:) Po ciężkim dniu pracy biorę herbatę, ciastka i siadam przed monitorem by zagłębić się w ten magiczny świat, jedyne co chcę powiedzieć to Dziękuję i pisz dalej.
Idril Celebrindal
Nie uważacie przypadkiem, że popada się tutaj z jednej skrajności w drugą? Wiem, że istnieją fora, na których Kit jest uwielbiana, i że to forum do takich należy. Rozumiem, że niektórym pisanie Kit się podoba. Mnie się nie podoba.
Początkowe fragmenty "Być szlachetnym" były pierwszym fanfickiem, jaki przeczytałam w życiu. Młoda i głupia wtedy byłam, miałam niewyrobiony gust i brakowało mi porównania z innymi fickami. Dlatego oceniłam to opowiadanie nienajgorzej. Widziałam literówki, błędy stylistyczne itp., lecz potrafiłam to strawić. Później przeczytałam inne, o wiele lepsze teksty i dopiero wtedy zauważyłam, ile to opowiadanie ma błędów. Śledziłam je mniej więcej do momentu, w którym Hermiona razem z Draco wybrała się do posiadłości jego rodziców, odwiedzić Grangerów. Później wymiękłam.
Po pierwsze:
Fabuła. Ciągnie się i ciągnie, i ciągnie, nie widać rozwiązania żadnych wątków, autorka widocznie już nad tym nie panuje. Ten fick to tasiemiec bez końca. Tym nudniejszy, że w kółko powtarzają się te same motywy. Gdybym chciała sobie poczytać, jakie to cholerne zwyrodnienie panuje na świecie, to wzięłabym do ręki gazetę albo włączyła telewizor. Ewentualnie sięgnęła po powieść z mainstreamu, oni się lubują w takich tematach jak syf, kiła i mogiła. Magia wcale nie jest do tego potrzebna. A tutaj - jak nie maltretują, to gwałcą, jak nie gwałcą, to straszą, jak nie straszą to chociaż palą albo przeklinają. Ja rozumiem, że świat jest, jaki jest, ale nie trzeba pokazywać tego tak nachalnie. Epatujesz wulgarnością i okrucieństwem. Ale to do niczego nie prowadzi. Przeciwwagą ma być niby wątek miłosny. Niby, bo jest tak naciągany, sztuczny i nieprawdopodobny, że nie pełni swojej roli.
Tu dochodzimy do drugiej kwestii - kanoniczności bohaterów. A oni nazywają się Harry Potter, Hermiona Granger, Draco Malfoy, Percy Weasley. No właśnie, nazywają się. Bo to na pewno nie są Harry, Hermiona, Draco, czy Percy. Kanoniczność tutaj zdechła w pierwszych linijkach. Postawiłaś ich w niecodziennej sytuacji - rozumiem. Ale przemiany odbywają się powoli, stopniowo, a nie na "Ura!", byle szybciej, byle pchnąć akcję do przodu. Nie zrobiłoby dużej różnicy, gdyby ci ludzie nazywali się John Smith, Jennifer Thomas czy Terry Gilmore. I gdyby akcja miała miejsce w szkole z internatem. Jeżeli w bohaterach nie możemy odnaleźć ich pierwowzorów, to już jest tragedia.
Język, jakim jest to pisane, pretenduje do miana lekkiego, a humor - niewymuszonego. Ciekawa jestem, jacy ludzie rozmawiają w ten sposób - osiągasz taki efekt, że czytelnik zastanawia się, ile czasu spędzają bohaterowie na wymyślaniu "dowcipnych" odzywek. Raz na jakiś czas - ok, zgodzę się, jak najbardziej. Ale to tak, jakby do drożdżowej babki wsypać na 1 kg mąki 1 kg rodzynek. Owszem, można, pytanie tylko: kto to zje? Narracja jest najeżona kolokwializmami, które uszłyby w emocjonalnej narracji pierwszoosobowej, ale w narracji trzecioosobowej nie mają racji bytu.
Chcesz szokować. Ale twoje teksty wzbudzają raczej ironiczny uśmiech. Jeżeli to ma być angst - a chyba do takiego miana pretenduje ten tekst - to nie pomogą kipiące emocje, jeżeli nie są w tekście uzasadnione i dobrze opisane. Raczej śmieszą, niż przerażają.
Ciekawa jestem, jakich ludzi obserwujesz. Bo wszyscy - jak jeden mąż - palą, przeklinają, są rozchwiani emocjonalnie. Naprawdę nie wszyscy wśród młodzieży się zachowują. Tymczasem ty stosujesz śliczne uogólnienie, na dodatek nie podparte żadnymi rozsądnymi argumentami. Nie wierzę na przykład, by Hermiona ni z tego, ni z owego zaczęła palić.
I nie wierzę w twojego Percy'ego. To karierowicz, ale nie potwór w ludzkiej skórze.
Wzięłaś się za ciężki temat i poległaś. Lepsi i bardziej doświadczeni od ciebie mogliby go nie udźwignąć. Tymczasem ty serwujesz nam swobodne studium psychologii zgwałconych i torturowanych. Odarte z wszelkiego realizmu, ba! z sensu. Dlatego ten tekst jest zły.
Malamanda
Nie wiem co moge napisać po tak wspaniałym komentarzu Idril. Więc mi się podoba, ale... No własnie ALE. Nie będę tu przepisywać tego co napisała Idril, bo zgadzam się z nią w niektórych kwestiach. Tasiemiec, wiele wątków się powtarza, no i Percy, który może dorównać Voldemortowi. To była krytyka, ale przecież zasługujesz też na pochwałę. Bochaterowie nie są podobni do tych z książki, a o to chodzi. Każdy autor pisze swoją wersję wydarzeń, bo czy nie było by nudno, gdyby w każdym ficku Hermiona była taka sama, a Luna wciąż mówiła o narglach? Bochaterów Rowling można "pożyczać" i nie musza oni być w cale podobni do tych z naszych opowiadań. Np. Kitiaro ja kocham twojego Dracona w każdym ficku, więc i tu jest boski.
Idril Celebrindal
Sęk w tym, Malamando, że powinni być. Bo z jakiegoś konkretnego powodu nazywają się tak a nie inaczej. Po to czerpie się postacie z kanonu - żeby rozwijać tę wizję w oparciu o to, co napisała JKR. W oparciu, nie obok tego. Bo - pytam raz jeszcze - po co umieszczać w tekście postacie tak różne od pierwowzorów? Nie lepiej wymyślić własną postać? Tu nie chodzi o to, żeby Hermiona była wszędzie taka sama, a Luna mówiła tylko o narglach. Ale to, jakie są w kanonie, stanowi pewien wyróżnik. Co byś powiedziała, gdyby McGonagall przyszła pewnego dnia na lekcję w szacie z dekoltem do pępka i przywitała się "Joł, ziomki"? Wiem, że to przejaskrawienie, ale służy do zobrazowania pewnego trendu, który widzę u Kitiary, a który nazywam na własny użytek "chędożyć kanon". Bo to, że postacie zachowują się zupełnie inaczej niż w kanonie jest podyktowane zwykłym chciejstwem autorki.
Malamanda
QUOTE(Idril Celebrindal @ 06.11.2006 22:09)
Sęk w tym, Malamando, że powinni być. Bo z jakiegoś konkretnego powodu nazywają się tak a nie inaczej. Po to czerpie się postacie z kanonu - żeby rozwijać tę wizję w oparciu o to, co napisała JKR. W oparciu, nie obok tego. Bo - pytam raz jeszcze - po co umieszczać w tekście postacie tak różne od pierwowzorów? Nie lepiej wymyślić własną postać? Tu nie chodzi o to, żeby Hermiona była wszędzie taka sama, a Luna mówiła tylko o narglach. Ale to, jakie są w kanonie, stanowi pewien wyróżnik. Co byś powiedziała, gdyby McGonagall przyszła pewnego dnia na lekcję w szacie z dekoltem do pępka i przywitała się "Joł, ziomki"? Wiem, że to przejaskrawienie, ale służy do zobrazowania pewnego trendu, który widzę u Kitiary, a który nazywam na własny użytek "chędożyć kanon". Bo to, że postacie zachowują się zupełnie inaczej niż w kanonie jest podyktowane zwykłym chciejstwem autorki.
*


Może się źle wyraziła, ale nie chodziło mi o to, że postacie powinny być inne od tych z kanonu, ale, że nie powinny być dokładnie takie same, bo każdy autor musi mieć również miejsce na wcielenie własnych pomysłów. I wierz mi, nie wyobrażam sobie McGonagall w delkolcie do pępka laugh.gif biggrin.gif smile.gif Ale masz racje, powinny mocno przypominac te, które stworzyła Rowling.
LilienSnape
boze kobieto ty sie urodziłaś chyba z piórem w ręku ; ) to opowiadanie jest świetne .. takie głebsze i jakoś tak zmusza do wielu refleksji l ) z nicierpliwością czekam na koljna notke cry.gif
Josephine
To opowiadanie jest cholernie...

hmmm...

Superzastoprzeboskocudowne! smile.gif
Nie chce żeby wyszło, że sie podlizuje czy cos- tak uważam i ze zniecierpliwieniem czekam na nastepny 'odcinek' smile.gif

Podłanczam się do zdania LilienSnape - chyba urodziłas sie z piórem w reku!
Powinnas zacząc pisać książki! Z chęcia przeczytałabym każda! I myslę że nie tylko ja blush.gif
a tutaj cos na zachete do pisania - czekolada.gif zelka1.gif Miłego tworzenia wink2.gif
Ines
Powiedzmy, że jestem wytrwała i cierpliwa... ale do czasu smile.gif
Kochana Kitiaro, ostatni odcinek twojego opowiadania, który pojawił się w tym temacie, wklejony został 6 lipca! A jest 28 grudnia... Błagam cię, znajdź odrobinę natchnienia, posadź swoją muzę koło monitora i pisz... smile.gif
Tak bardzo chciałabym poznać zakończenie tego opowiadania. Bardzo przywiązałam się do bohaterów, których wykreowałaś. Stali się dla mnie kimś ważnym, prawie jak przyjaciele...
Dlatego błagam... Jeśli możesz, to napisz kolejną część smile.gif
Pozdrawiam serdecznie :*
patix
I wreszcie "durny kafel" uświadomił sobie, co oznacza "Kwiat Lotosu" (lub raczej - co zawiera).
Po kilku dniach czytania i płakania (moje oczy nie wytrzymały wpatrywania się w monitor) skończyłam Twoje FF.
Trochę mało Rona i Luny - nie jako pary, ale każdego z osobna. Jak Ron się pojawi, to albo ma pretensje, że nikt mu nic nie mówi, albo chce wyżulić kiełbaskę od Hermiony/naleśnika od Harry'ego (czy jakoś tak).
Lunę uwielbiam w każdej postaci - chyba nie da się jej zepsuć...

Czytając niektóre fragmenty, można odnieść wrażenie, że uczniowie (i nie tylko uczniowie) Hogwartu to opętane żądzą seksu istoty, które mają jeden cel: zaspokoić swoje potrzeby.
Jak to ktoś wcześniej zauważył ilość dowcipnych/zgryźliwych/ironicznych dialogów jest przytłaczająca. I stanowczo zbyt mało tu Magii.
Mam wrażenie, że Harry Potter to nie do końca Twoja bajka. Rzeczywiście mogłabyś napisać coś własnego, bo dobrego stylu (zwanego też talentem) na pewno nie można Ci odmówić. Czekam na starcie Vold-Og i zastanawiam się - komu kibicować. Przez Twoje FF zaczęłam lubić Voldiego i sama nie wiem, skąd się to wzięło.

Powieść (bo chyba jest to już powieść) jest niezła, bo inaczej nie zadałabym sobie trudu jej czytania lub jak "Rita o drapieżnym piórze" stwierdziłabym, że "Czytałam już gorsze rzeczy".

Teraz się zastanawiam, czy brać się za poprzednią część FF, której tytułu już nie pamiętam - ale to chyba skończyłoby się przypięciem powiek klamerkami do czoła. Jak na razie nie mam pomysłu jak to zrobić.
Czekam na cd. - mam nadzieję, że niedługo się pojawi.

EDIT: Mimo wszystko udało mi się przeczytać dzisiejszej nocy - klamerki nie były konieczne (ale skomentować nie dałam rady). Bardzo... milutkie opowiadanko. :)
A tak serio - może jednak "Ręka Boga" powinna stanowić drugą część opowiadania - taka mała retrospekcja (ewentualnie wpleciona w cały utwór); nie wszystko byłoby tak jasne i oczywiste - niedopowiedzenia mają swój urok.
Pani N
Zgadzam się z Idril, no. Nie podoba mi się po prostu. Idril właściwie wszystko powiedziała, ale mnie najbardziej mierzwią dialogi. Co to jest? Jedna rozmowa ciągnie się na dwie strony, podczas niej bochaterowie (1 i 2) zdążą:
-przekomarzać się,
-1 przypadkiem obrazić 2,
-1 przepraszać 2,
-2 nie chcieć wybaczyć 1 i mówić coś przykrego,
-1 obrazić się na 2,
-2 przepraszać 1,
-1 nie chcieć słuchać,
-2 krzyknąć coś baaaardzo obraźliwego,
-1 powiedzieć 2 "nienawidzę cię!",
-2 obrazić się i zacząć płakać,
-1 przepraszać,
-pogodzić się.
Chodzi mi o to że w jednej chwili 1 i 2 wrzeszczą na siebie, po chwili lądują w łóżu, potem znowu na siebie wrzeszczą, potem płaczą, potem się godzą i tak bez końca. To jest nie do wytrzymania!

I twoje pary też. Czy tylko dlatego że Hermiona jest z Draco, to każdy z głównych bohaterów też musi sobie znaleźć partnera? Pary Ron/Luna i Ginny/Neville są tak naciągane że się płakać chce (nie odbieraj tego za komplement).

***

QUOTE
Ale stawiając konkretne zarzuty warto się postarać, żeby miały one coś wspólnego z rzeczywistością. Warto też unikać obrażania autora (i czytelników). Zwłąszcza, gdy jest to "przywitanie" z forum.


Ok, po co obrażać czytelników i autora, ale a'propo tego przywitania się to nie wiedziałam że trzeba się ludziom podlizywać mimo żę coś się nie podoba, tylko dlatego że jest się "nowym". Zresztą Novinha jakoś specjalnie się tym nie przejeła (albo właśnie się tak przejeła) bo nie napisała już nic więcej.

edit:
Przeczytałam jeszcze raz post Novinhy. I co stwierdzam? Ona NIKOGO nie obraża. Jeżeli czujesz się Zwodniku obrażony, to współczuję Ci, ale to nie jej wina.
Zwodnik
Myśli. Dalej myśli. Drapie się w głowę. W końcu pacnął się w czoło i zrozumiał, o co chodzi

Pogratulować refleksu. Mam odpisywać, dlaczego napisałem tak a nie inaczej ? Czy zwrócenie uwagi na fakt, że to było grubo ponad pół roku temu zwolni mnie z tego obowiązku ? smile.gif
Pani N
Grubo ponad rok temu nie było mnie na tym forum dry.gif (albo dla uściślenia, nie byłam zalogowana)
Adamina
uwielbiam czytać i w swoim krótkim życiu przeczytałam całkiem sporo, co oczywiście nie ma oznaczać że sie chwalę tongue.gif chciałam Ci pogratulować takiego sposobu pisania jakim piszesz FF a takźe pomysłów. Czekam na kolejną część i mam nadzieję się doczekać kiedyś.. pozdrawiam ciepło.. i na koniec coś słodkiego zostawiam,by osłodzić Ci pisanie smile.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif
Kitiara
Witam!

Pierwsze primo - przepraszam, ze ta długo nie aktualizowałam.

Drugie primo - przepraszam, że wklajam mało i że nie jest to nic nowego (stary fragment), ale niestey nadal tracę fragmenty tekstów mimo kolejnego sformatowania twardziela na moim ukochanym Złomie, które zostało przeprowadzone całkiem niedawno

Trzecie primo - postaram sie poprawić i do końca czerwca wkleić kolejny fragment tekstu, i mam nadzieję, że będzie on dłuższy od bieżącego.


Późnym popołudniem Severus Snape opuścił skrzydło szpitalne i żwawym krokiem udał się do pokoju nauczycielskiego. Nie obeszło się bez kłótni z panią Pomfrey, ale, żeby być szczerym, Mistrz Eliksirów miał to w głębokim poważaniu. I oczywiście nie było w tym nic dziwnego, bo Nietoperz zazwyczaj miał taki, a nie inny stosunek do wszystkiego, zwłaszcza do wszystkiego co mówiła pani Pomfrey i co dotyczyło rekonwalescencji. Uważał z pełną stanowczożcią, że jest zdecydowanie nadopiekuńcza. Był też poirytowany własną słabością jaką w swoim mniemaniu okazał - zbyt długo przebywał w ambulatorium. Severus zgrzytnął parę razy zębami, idąc marszowym krokiem i zamaszyście powiewając połami szaty. Uczniowie, którzy zauważyli go w polu widzenia, szybko zbaczali z kursu Snape’a, gdyż mina nauczyciela wróżyła tylko jedno – szlaban lub utratę punktów. Nawet Ślizgoni starali się być niewidoczni. Postrach Hogwartu jednak sunął naprzód jak nieposkromiona lawina, nie zwracając na nic uwagi i ignorując wszystko – nawet młodzież, którą zazwyczaj z lubością dręczył. Z rozmachem otworzył drzwi do celu swoich zamaszystych kroków. Tonks uniosła spojrzenie znad sterty prac, które właśnie przeglądała, a Asmodeusz odwrócił się od McGonagall, z którą dyskutował o czymś przyciszonym głosem, i obrzucił przybyłego pełnym zaciekawienia spojrzeniem. Pani Hooch właśnie opuszczała pomieszczenie i zgrabnie wyminęła Severusa w drzwiach, mrucząc przy tym oszczędne słowa przywitania. Minerwa uniosła brew i otaksowała Snape’a krytycznie.
- Witam – rzucił Mistrz Eliksirów sucho i przestąpił próg pokoju dostępnego jedynie gronu pedagogicznemu Hogwartu.
- Witamy – odrzekła wicedyrektor powściągliwie. – Czy nie powinieneś być jeszcze w skrzydle szpitalnym, Severusie?
- Ściśle rzecz biorąc nie powinno mnie być tam już od rana – odrzekł, poruszając jedynie kącikiem warg, przez co jego głos zabrzmiał trochę jak wycedzony syk.
- Odważę się z tym nie zgodzić – dyplomatycznie wtrąciła się Tonks, uśmiechając się delikatnie.
- Akurat twoje zdanie mnie bardzo obchodzi, Nimfadoro– zgryźliwym tonem odparł Snape, podkreślając ostatnie słowo.
Tonks zarumieniła się i obdarzyła Snape’a spojrzeniem pełnym urazy, niemal złości.
- No tak, przepraszam – odrzekła z taką samą zjadliwością, cedząc sylaby. - Zapomniałam, że jesteś zimnym i samowystarczalnym pod każdym względem gadem, Severusie.
Zebrała sprawdzane prace i ruszyła do drzwi, nie spuszczając zimnego spojrzenia z mężczyzny, z którym spędziła niedawno bardzo upojne chwile.
- Pójdę przejrzeć je u siebie – oznajmiła, zwracając się do Minerwy, po czym jej wzrok, nadal chłodny i pełen rezerwy, znowu spoczął na Mistrzu Eliksirów. – Nie lubię przeciągów, ani zimnych miejsc – dodała z przekornym uśmiechem, zadowolona z efektu, jaki wywarła jej riposta na jej adresacie.
Wyglądał tak, jakby zapomniał języka w gębie. Widocznie nikt go wcześniej nie nazwał gadem, a już na pewno nie wprost. Na jego nienaturalnie bladych policzkach wykwitł nawet delikatny rumieniec. Wyminęła go z dumnie podniesioną głową i delikatnie zamknęła za sobą drzwi, zostawiając w pokoju nauczycielskim zgorzkniałego cynika, demona z misją do wypełnienia i starszą panią, która uwielbia przemykać nocą, korytarzami zamku, pod postacią burej kotki.
Snape naprawdę wolałby, żeby młoda czarownica trzasnęła drzwiami. Spode łba , czując delikatny dyskomfort, patrzył na Minerwę i Oga, którzy uśmiechali się tak samo delikatnie i z tak samo źle skrywaną ironią.
- Baby są jednak nieznośne – warknął Mistrz Eliksirów.
- Słuszna uwaga – zadrwił demon.
- I zielonoocy bruneci, zwłaszcza ci o nazwisku Potter, także są nieznośni – dodała z przekorą McGonagall, a Snape – tym razem naprawdę – zaniemówił i wbił w wicedyrektor spojrzenie, w którym zdecydowaną przewagę nad wściekłością wzięło pełne niedowierzania zaskoczenie.
- I niezbyt pojętni uczniowie – dołożył jeszcze trochę od siebie Asmodeusz, podpuszczając Minerwę, której praktycznie nie trzeba było wcale podpuszczać.
- I bezchmurne niebo też, a paskudna pogoda tym bardziej – kpiła dalej czarownica.
- Cóż za elokwencja! – wyrzucił w końcu z siebie Severus. – Macie mi jeszcze coś ciekawego do powiedzenia, czy to już wszystko? – mężczyzna pozbył się już osłupienia, w który wprowadziły go jawne drwiny z jego szacownej osoby. – Nigdy nie kryłem, że jestem niemiły i aspołeczny, i że wszystko mnie, mówiąc językiem tych niewychowanych bachorów, wali, a już w szczególności cudze uczucia. To nie moja wina, że wszyscy wokół próbują się na mnie otworzyć i, co najgorsza, mnie otworzyć. Cóż za obrzydliwa hipokryzja i tak wszyscy mnie nie cierpicie!
- A jednak warto było wykazać się elokwencją. Rzadko kiedy wygłaszasz większe przemówienia na temat swojej osoby– sucho oznajmiła Minerwa. – I tak, masz rację, lepiej okazywać wszem i wobec, że nie ma się uczuć i wszystkim dookoła wbijać szpile, udając, że wcale nie chcesz, aby ktokolwiek cię polubił, Severusie. Być samotnikiem, a w dodatku cynicznym i zimnym samotnikiem nie jest wcale tak źle; to bardzo wygodne i do niczego nie zobowiązuje.
- Ja nie okazuję, że nie mam uczuć, ja ich po prostu nie mam! – warknął rozjuszony już, ale i zdeprymowany, Snape.
- Mhm... Tworzymy sobie imidż mrocznego sukinsyna – zadrwił z wrednym uśmiechem Og. – Zawsze zaskakiwała mnie u ludzi, i chyba zawsze będzie, niezaprzeczalna zdolność do ranienia osób, na których im zależy. Gdyby to nie było żałosne, uznałbym tę umiejętność za godną podziwu.
- Do ciężkiej cholery! Wcale nie zależy mi na tej stukniętej Tonks! – wrzasnął Severus i poczuł taką furię, że aż zatańczyły mu przed oczyma czerwono-czarne plamy.
- Nikt z nas nie wspomniał nawet o Tonks – cicho i łagodnie skwitowała jego wybuch wicedyrektor.
Snape zaklął tak szpetnie, że Minerwa zamknęła oczy i skrzywiła się z niesmakiem, a Asmodeusz zacmokał zdegustowany i przewrotnie rozbawiony.
- Niech cię piekło pochłonie! – ryknął Snape, wskazując palcem na demona, i wymaszerował z pomieszczenia, trzaskając z całej siły drzwiami. Nieznacznie mu ulżyło.

***
Godzinę i szklaneczkę czystej Ognistej później, Mistrz Eliksirów kontemplował portret Grubej Damy. Wcale nie było tak łatwo. Oj nie. On, Postrach Hogwartczyków, Mroczny Sukinsyn (z niewyjaśnionych przyczyn to określenie Oga bardzo mu odpowiadało), Najbardziej Wredny Nauczyciel Wszechczasów i stuprocentowy Ślizgon nie potrafił zdobyć się na to, żeby przekroczyć przesiąknięte gryfoństwem progi. To znaczy, gwoli ścisłości, przekroczenie progu nie było większym problemem. Problemem było to, co zamierzał zrobić. Skręcał się wewnętrznie na myśl, że za chwilę się poniży i... O słodki Salazarze chroń przed samą świadomością o czynie, którego on – Genialny Warzyciel - podjął się dokonać. Tak naprawdę przedsięwzięcie, samo w sobie, nie było niczym nadzwyczajnym, ale dla Snape’a, owszem, było.
„Chyba już całkowicie oszalałam... Albo Og dodał mi coś do wódki...” – pomyślał i wspiął się na palce , wbijając wzrok w sufit.
- Hasło, kochanieńki – powtórzyła po minucie oziębłego milczenia gruba Dama, tym razem już mniej uprzejmie.
- Jeśli znowu powiesz do mnie per kochanieńki to tak urządzę, że nie wyrestaurują cię przez tydzień.
- To nie jest hasło – odburknęła matrona z obrazu, ale w jej oczach zalśniły respekt i poczucie urażonej godności.
Snape w odpowiedzi zgrzytnął zębami, a dama powstrzymała się przed sarknięciem „to także nie” – Mistrz Eliksirów potrafił być nieobliczalnie przykry, zwłaszcza dla wszystkiego, co gryfońskie.
- Zabić Smoka – wycedził w końcu Severus, świdrując niemal na wylot Grubą Damę i klnąc w duchu arogancką, jego zdaniem, głupotę hasła.
Portret posłusznie odskoczył, a Snape wkroczył na terytorium wrogiego Domu z uśmiechem wyrażającym okrutną rozkosz, którą czerpał z widoku jakiego stał się bezpośrednią przyczyną. Omiótł pogardliwym wzrokiem Gryfonów; co młodsi byli przerażeni, starsi natomiast epatowali dumą, nieufnym dystansem i słabo skrywaną niechęcią. Wszyscy natomiast byli ogromnie zaskoczeni. Niektórzy zamarli lub pootwierali ze zdziwienia usta. Wokół zapadło bardzo kłopotliwe milczenie.
- Chciałbym u siebie w gabinecie widzieć Pottera, najpóźniej za pół godziny – zaczął bez żadnych wstępów.
- Oczywiście, panie profesorze – ze schodów prowadzących do dormitoriów dziewcząt zeszła Hermiona i otaksowała gościa spojrzeniem pełnym dobrodusznego zaciekawienia. – Miło, że pan nas odwiedził.
Lekko kpiący, ale łagodny uśmiech Granger sprawił – co zaskoczyło Severusa – że poprawił mu się nieco humor. Doskonale wiedział, że każdy inny uczeń natychmiast zarobiłby szlaban i stracił punkty. Jeszcze nie tak dawno Granger spotkałoby to samo, być może z nawiązką. A teraz... teraz – co jeszcze bardziej go zdeprymowało – po prostu nie potrafiłby w ten sposób wobec niej postąpić. Ale obecnie robił różne przedziwne rzeczy. Na przykład chciał rozmawiać z Potterem. Omal nie otrząsnął się z tej myśli jak mokry pies.
- Pozwoli pani, panno Granger, że nie podzielę pani entuzjazmu – odparł sarkastycznie, ale kąciki jego warg minimalnie drgnęły, wywołując u niej promienny uśmiech, a u niego to piekielne uczucie, że ją lubi i - co najgorsze ze wszystkiego – chce ją lubić. – I posprzątajcie ten bałagan – dodał dla dodania sobie autorytetu.
„Zupełnie zwariowałem” – pomyślał, opuściwszy skażony gryfoństwem teren. – „Kompletnie mi odbiło. Slytherinie, o Wężousty, dodaj mi sił. „
Ostatnia myśl obudziła w Mistrzu Eliksirów Świadomość, że Potter jest obdarzony tym samym rzadkim darem, co magiczny patron, którego imienia przyzywa, co skutecznie pogorszyło mu poprawiony przez Hermionę nastrój. Zaklął szpetnie i zgrzytnął zębami, modląc się o taką ilość cierpliwości, żeby nie udusić Złotego Chłopca, gdy tylko ten przekroczy próg jego gabinetu. Bycie Mrocznym Sukinsynem było w porządku. Ale seryjnym mordercą nie chciał zostać. Przynajmniej na razie.

******

Potter niechętnie podniósł się z łóżka i łypnął na Hermionę nieprzychylnie.
- Nie mam ochoty tam iść.
- Harry, to jest nauczyciel. Możesz sobie go nienawidzić, ale jak cię wzywa, to powinieneś ruszyć cztery i litery i się do nie udać.
- Przecież wstaję – warknął chłopak.
- Ale marudzisz.
- Hermiono, prosiłbym cię, żebyś dała mi spokój. Ciebie Snape tak nie upokarza jak mnie. Nie masz pojęcia, co czuję.
- Tak, Harry. Jasne, że nie. Nie mam co to jest poniżenie. Możesz być jednak pewien, że o wiele bardziej wolałabym być poniżana tak jak ty, niż zgwałcona przez Percy’ego.
Potter zarumienił się mocno.
- Nie to miałem na myśli – bąknął, wpatrując się w dywan.
- Przepraszam – zreflektowała się dziewczyna. – Przepraszam Harry, ty przeszedłeś najgorsze piekło. Przepraszam.
Zaczytany Longbottom odchrząknął cicho z pieleszy swojego łóżka, bo poczuł się jak intruz. Hermiona spojrzała na niego z bladym uśmiechem.
- Mam nadzieję, że nam wybaczysz nieskrępowanie, Neville.
- Mam nadzieję, że wy mi wybaczycie, że zamiast wyjść w najlepsze sobie słucham. – Chłopak zaczął się podnosić z posłania. – Porozmawiajcie sobie w spokoju.
- Neville, zostań. Ja już wychodzę do Snape’a. – Harry skrzywił się teatralnie.
- Mam nadzieję, że zachowasz się kulturalnie. Bądź dorosły. Jeżeli będzie trzeba bądź dojrzalszy od profesora. Doskonale wiem, że potrafisz posługiwać się zdrowym rozsądkiem.
- Była już takie chwile, ze prawie zaczęliśmy się tolerować i rozumieć, ale.. Nie wiem, co się stało.
- Stało się to, że obaj jesteście zapartymi mułami – zirytowała się Hermiona. - Wydaje się wam, ze jesteście tacy dumni i honorowi, a jesteście w swej zapiekłej niechęci śmieszni jak zawzięte bachory. Przykro mi to mówić, ale to prawda.
- Ej, doskonale wiesz...
- Harry nie zaczynaj – przerwała mu Gryfonka. – Bierz tyłek w troki i już cię nie ma! Chyba nie chcesz stracić kolejnych punktów?
I tak stracę punkty, albo zarobię szlaban – sarknął chłopak.
- Wiem, mówiłam o dodatkowych punktach, Harry. O tak zwanym gratisie. Promocji. Okazji. Wybierz określenie, które ci się najbardziej podoba.
Longbottom nie mógł powstrzymać wesołości.
- Wiesz co? Doskonale zastąpiłabyś Snape’a, gdyby wykitował – skwitował Potter, ale uśmiechnął się nieznacznie. – Idę do jaskini bazyliszka.

***

- Dzień dobry, panie profesorze – powiedział Harry, stwierdzając z zadowoleniem, że jego głos brzmi grzecznie.
- Nie wierzę, panie Potter, że jest pan punktualny –zadrwił Snape. – Siadaj. – Wskazał krzesło naprzeciwko biurka
Harry się zdziwił własnym spokojem. Wzruszył ramionami, usiadł i spojrzał nauczycielowi głęboko w oczy.
- Nie spytasz, po co cię wezwałem? – spytał profesor łagodnie.
- Myślę, że skoro mnie pan wezwał, to sam mi pan powie, po co.
Severus uniósł brew i spojrzał na ucznia.
- Nie wiem, czy tę odpowiedź przypisać twojej wrodzonej arogancji, Potter, czy tego, że w nieudolny sposób usiłujesz być uprzejmy powiedział miękko, nie spuszczając z ucznia przenikliwego spojrzenia czarnych oczu.
- Panie profesorze, idąc tutaj domyślałem się, że zechce pan mnie wyprowadzić z równowagi, po to abym zrobił lub powiedział coś, co pozwoli panu odjąć mi punkty lub wlepić szlaban. Muszę ze smutkiem powiedzieć, że mnie pan nie zaskoczył. To przykre. – Harry był tak spokojny, że aż sam siebie zadziwiał. Ale postanowił, że odpłaci się urokiem za klątwę. Jak Salazar Godrykowi tak Godryk Salazarowi. Najwyżej to Snape zostanie wyprowadzony z równowagi. W najgorszym wypadku on wyjdzie z tego gabinetu z trwałym uszczerbkiem na zdrowiu. Ale na Merlina – sprowokować się nie da. Nie tym razem.
Jedyną reakcja Snape’a było uniesienie brwi nieco wyżej, niż przed chwilą. Poza tym, Mistrz Eliksirów pozostał niewzruszony jak górski, stabilny głaz.
- Panie Potter – rzekł chłodno – sam muszę z przykrością stwierdzić, że jest pan arogancki, a więc także nie zostałem zaskoczony. Ze szczerym smutkiem odejmuję zatem panu pięć punktów. Mam nadzieję, że w końcu zrozumie pan, iż jestem nauczycielem, nie pańskim kolegą, na którym może pan ćwiczyć sarkazm i ironię. Czy to jasne, Potter?
- Tak jasne, jak ogień buchający w pańskim kominku, profesorze, i ogrzewający ten gabinet – grzecznie, acz szkliwie odpowiedział Harry.
W gabinecie było chłodno, a ogień, jak to zwykle bywało, nie był rozpalony. Severus Snape uśmiechnął się krzywo.
- Kolejne pięć punktów od Gryffindoru. Następnym razem będzie pięćdziesiąt. Twoi koledzy, Potter nie będą zadowoleni, jak sądzę.
Harry zacisnął zęby.
- Doskonale pan, wie, że jest pan w tej chwili nieuczciwy, perfidny i wykorzystuje pan swoje stanowisko – odciął się, wcale nie dbając o to, że właśnie przestał być grzeczny, i o to, że straci punkty.
- Nie, Potter, próbuję ci tylko wbić do tego zakutego łba, że nie jestem twoim kumplem, z którego możesz sobie kpić – łagodnie odrzekł Snape. – Zrobisz, co zechcesz. Radziłbym ci jednak zachowywać wobec nauczycieli należny im szacunek.
- Inni nauczyciele mnie nie upokarzają, aby poprawić sobie samopoczucie i marną samoocenę. Dlatego mogą na ten szacunek z mojej strony liczyć, profesorze. O to się proszę nie martwić – zadrwił Harry, niespodziewanie ponownie odzyskując chłodny spokój. Popatrzył na profesora pogardliwie i ostentacyjnie zmierzwił dłonią włosy. Zrobił to świadomie i z premedytacją. I poczuł satysfakcję, gdy na jedną, krótką sekundę, twarz Snape’a straszliwie pobladła
Severus nie krzyknął, nie zdenerwował się. Chwilowa bladość była jedyna reakcją, jaką zauważył Złoty Chłopiec. Kilka chwil panowała niezręczna cisza i Potter zaczynał czuć się nieswojo. Zaczynał nawet czuć, że zachował się bardzo niewłaściwie. I wtedy profesor się odezwał, nie komentując nawet słowem głupiego zachowaniu Gryfona
- Wezwałem cię po to, żeby cię ostrzec, abyś nie pchał się tam, gdzie nie trzeba. Wszyscy wiedzą, że cierpisz na syndrom bohatera. Ta szkoła może stać się terenem walki. Najlepszym wyjściem dla ciebie i dla wszystkich innych uczniów będzie ciche siedzenie we własnym dormitorium. Liczę na to, że zachowasz zdrowy rozsądek, cokolwiek by się nie działo, Potter. Dla dobra swojego i swoich przyjaciół. Możesz być pewien, że wszystko jest pod kontrolą. Profesora Dumbledore’a, profesor McGonagall i moją. Nie ma żadnych powodów do niepokoju i do szukania przygód. Uczniom nic się nie stanie, jeśli żaden z nich nie poczuje, w chwili niepokoju, że powinien interweniować. Potraktuj moje słowa bardzo poważnie.
Uczeń poczuł się skonsternowany. Snape potraktował go na tyle poważnie, że zdradził mu coś, o czym – co Harry wiedział doskonale – nie wie żaden uczeń. Być może powiedział to tylko jemu. Nieważne, że motywem Snape’a było – zgoła prawdziwe – przeświadczenie, że Gryfon lubi pchać się w kłopoty. Potraktował go, jako kogoś, komu może zaufać w ważnej sprawie, i nie przeszkodził mu w tym fakt, że chłopak zachował się przed chwilą jak bezmyślny i okrutny gówniarz.
- Mam nadzieje, że jest to dla ciebie zrozumiałe, tak samo, jak to, że nie upoważniam cię do przekazywania komukolwiek informacji, którą uzyskałeś. Jeżeli się dowiem, a dowiem się na pewno, że nie potrafisz dochowasz tajemnicy, konsekwencje będą dla ciebie opłakane i poznasz wtedy, czym jest prawdziwe upokorzenie, Potter. O ile oczywiście przeżyjesz, co może ci się tym razem nie udać, jeśli mnie nie posłuchasz. Czy wszystko rozumiesz, czy powtórzyć, albo ci zapisać? – Snape na koniec zakpił jadowicie.
- Rozumiem i nikomu nic nie powtórzę, sir – odrzekł Harry, zbity z tropu i skonfundowany.
- Gdybyś, przez własną głupią ciekawość zginął, Dumbledore nigdy by sobie nie wybaczył podjętych decyzji, obarczając się na resztę życia przytłaczającymi wyrzutami sumienia. A ja bardzo go szanuję i tego nie chcę. Właśnie dlatego tu jesteś i tylko dlatego z tobą spokojnie rozmawiam, zamiast wyrzucić cię na zbity niewyparzony pysk, po tym jak popisałeś się arogancją na miarę swojego rodziciela. A teraz zejdź mi z oczu, Potter, zanim odejmę ci kolejne punkty. – Mówiąc, profesor ani razu nie podniósł głosu, cały czas zachowując miękki, gładki ton i nie spuszczając chłodnego wzroku z oczu swojego gościa.
Harry bardzo starał się nie mrugać, ani nie odwracać spojrzenia, co było w obecnych warunkach nie lada heroizmem. A ponieważ był bohaterem – wytrzymał, chociaż wcale nie poczuł się z tego powodu lepiej.
Gdy Snape zamilkł, bąknął szybko „do widzenia, sir” i niemal wybiegł z gabinetu. Palił go ogromny wstyd. W pewnym sensie żałował, że nauczyciel nie wyrzucił go na „zbity i niewyparzony pysk”.
Ines
Matko... nawet nie wiesz jak się ucieszyłam widząc nowy post! wink2.gif Szkoda, że Harry i Severus nie są "przyjaciółmi", ale mam nadzieję, że dojdą do porozumienia wink2.gif Matko, emocje mnie ponoszą jak to piszę...

Czekam niecierpliwie na Kolejną część i naprawdę cieszę się, że się odezwałaś wink2.gif
Życzę dużo weny i czasu na pisanie oraz powodzenia wink2.gif
Tomak
Aaaa... Yeah cały czas wierzyłem że jednak nie porzucisz ficka i do niego wrócisz i coś napiszesz. Skoro się nie myliłem to lece do czytania... WSZYSTKIEGO od POCZĄTKU bo nie wiele pamiętam tyle ficków przeczytałem od tamtego czasu że mi sie miesza no ale cóż mam nadzieje że będzie warto biggrin.gif Pisz, pisz. Czekamy !!
Peeves
Po przeczytaniu Ręki Boga, wiedziałam, że muszę przeczyta i to... no, stało się^^ zakochałam się w tym ficku. Szczególnie spodobała mi się przedstawiona tutaj postać Draco, taki jakiego lubię...
Zresztą zarejestrowałam sie tu, dlatego by skomentować własnie Być Szlachetnym.
O jego genialności nie ma się już chyba co rozpisywać, ale powiem tak, zmieniło to mój światopogląd, moje postrzeganie Śmierciożerców i Voldemorta... Teraz zdaję sobie sprawę z mojej głupoty i pomijając już moją głupotę to naprawdę ruszyło to moim sercem i czekam na kolejne części z utęsknieniem^^
Josephine
Następna część! Jak super smile.gif
Oczywiście świetna jak wszystkie pozostałe smile.gif
Czekam na ciąg dalszy. mam nadzieje, że nie pojawi sie po tak długim czasie jak ten part smile.gif
pu_lina
Kitiaro... Błagam... Wklej coś nowego, bo powoli usycham... To jest najlepszy FF jaki w życiu czytałam
pozdrawiam
pu_lina
asiatal
kiedy przeczytałam "I Believe..." daaaawno temu, stwierdziłam, że go nic nie pobije. Później przeczytałam go 2 razy i cały czas byłam tego zdania ale po przeczytaniu tego to stwierdziłam, że to chyba jest lepsze....... Żeby mi się podobał fanfic to nie trzeba wiele, ale jednak coś tam trzeba. Wymiatasz! Kocham Twoje opowiadania wink2.gif Tylko prooooooosze, dawaj częściej...... wink2.gif))))

Rzeczywiście irytujące są literówki. Tu brak haczyka, tu literki, ale czytałam gorsze pod tym względem np bez polskich liter....

Niektóre dialogi są takie jakieś........ dziwne ;p

Życzę weny do dalszego pisania nie tylko tego dzieła ale i do kolejnych

Na osłodę zelka1.gif

pozdrawiam, asiatal wink2.gif
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami kliknij tutaj.

  kulturystyka  trening na masę
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.