Nie, nie i jeszcze raz nie.
Lew, Czarownica i stara szafa jest pierwszym tomem serii, pod względem chronilogicznym czasu rzeczywistego, a także pod względem chronologicznym ze względu na rodzeństwo Pevensie. Pomyłka wynika stąd, że C.S. Lewis po wydaniu jeszcze kilku książek z ich udziałem wydał dodatkowo dwie trochę "oderwane" od reszty: "Koń i jego chłopiec" - czyli jedną z narnijskich legend, oraz "Siostrzeniec Czarnoksiężnika" - czyli opowieść o stworzeniu Narnii. Ja osobiście uważam że chronologicznie one powinny być umieszczone w ogóle z boku całej historii. Główna "Saga" ma pięć tomów:
"Lew, Czarownica i stara szafa"
"Książę Kaspian"
"Podróż >>Wędrowca do świtu<<"
"Srebrne Krzesło"
"Ostatnia Bitwa"
i do tego są dwie dodatkowe książki jako bonus urealniający świat

Co nie zmienia faktu, że są tak samo ciekawe jak główny wątek fabularny.
Postanowiłem się przedstawić to wszystko tak żeby zbytnio nie spoilerować
To jak to w końcu jest?? Któr jest pierwsze??? Właśnie sobie wypożyczyłem to(wersja dwutomowa, wydanie połączone) i się zastanawiam jak to czytyać. Koljnośc jest tak:
1."Lew, czarownica i stara szafa"
2."Książę Kaspian"
3."Podróż 'Wędrowca do Świtu'"
4."Srebrne Krzesło"
5."Koń i jego chłopiec"
6."Siostrzeniec Czarodzieja"
7,"Ostatnia bitwa" .
Tu trafiłem na to, ze powinno to się czytac w odwrotnej kolejności. Tylko nadal nie wiem jak to ma być. Mozna to czytać w kolejności w jakiej to zostało wydane?
Ludzie, chyba logiczne, że można, skoro w takiej kolejności czytali to ludzie, kiedy książki się ukazywały, don't you think?
Jeżeli się zastanawiasz w jakiej kolejności czytać, to ci powiem, że dokładnie w takiej jaką podałeś

Natomiast mowa była o chronologiczności zdarzeń w książkach opisanych
Proponuje pogadać o tym, w jakiej kolejności oglądać Gwiezdne Wojny.
Proponuję zacząć od "Zemsty Sithów" - odpada dalsze oglądanie, bo człowiek zdąży już się odpowiednio znudzić.
Taa... Możemy porozmawiać o innym filmie? (proponuję te z tematu

) Bo z tymi "Gwiezdnymi Wojnami" to mam problemy...
1. Oglądałam jedynie 2 część.
2. To był ten pamiętny film na który zapomniałam okularów, więc nie przeczytałam napisów i nie kapuję o co w nim chodzi.
3. Odchodzimy od tematu (mi to nie przeszkadza, ale żeby się inni nie irytowali

)
Odnoszę nieśmiałe wrażenie, że o Narni wszystko zostało już powiedziane
Nie żałuj, że nie zrozumiałaś, bo tam nie było co rozumieć.
Porozmawiajmy o "Przygodach Wróbelka Elemelka"
Katarn90
22.01.2006 11:48
proponuję zacząc oglądanie od: "Ostatnia misja wróbelka elemelka" ,a SW od "Nowej Nadziei".
Autentycznie było coś takiego jak "Ostatnia Misja Wróbelka Elemelka"?
Nowa Nadzieja
RZONDZI
Ja mam to przemyślane. Trzeba zacząć od Nowej Nadzieji, obejrzeć starą trylogię dziejącą się później, potem nową, dziejącą się wcześniej, a potem jeszcze raz starą, która dzieje się po nowej. I skończyć na Powrocie Jedi.
Ale wymyśliliście

. Dysputy na temat kolejnośic sa jak najbardziej na miejscu w tym temacie. Tak wiec lepiej juz tego OFFTOPA zakończcie.
Wracając do filmu to uważam, ze film był bardzo dobry. Właśnie kończe czytąc "Księcia Kaspiana", wiec "Lwa, Czarownicę i Starą szfę" orzeczytałem. I uważam, że ekranizacja była o wiele wierniejsza niż ekranizacja CO. Poza tym trzeba zauważyć, że Co film to raczej była już adaptacja CO książki niż jej ekranizacja.
Wydaje mi sie że Opowiesci z narni sa raczej dla dzieci, przynajmniej tak wywnioskowalem z reklam. Co do tego że Harry Potter jest nieskomplikowany i kazdy moze go przeczytac nie konczac Uniwersytetu Jagiellonskiego uważam za zalete
Po filmie "Opowiesci z narni" doszedlem do wniosku,ze bardziej podoba mi sie jednak Harry Potter .Jest duzo przyczyn dla ktorych wybralem HP z niektorych to ,ze HP czegos uczy. Uczy on poniekat odwagi .
Oby dwa te filmy sa "fantastyczne" lecz zdecydowanie wole Harry'ego Pottera
Hmm no coż jeśli chodz o film to lepsza jest 'Narnia'....
Jeśli chodzi o książkę według mnie Potter jest zwycięscom...
Ale każdy to inaczej widzi ...nie którzy wychowali się na narni , a inni nie ...
QUOTE(GMichal @ 24.01.2006 16:57)
Po filmie "Opowiesci z narni" doszedlem do wniosku,ze bardziej podoba mi sie jednak Harry Potter .Jest duzo przyczyn dla ktorych wybralem HP z niektorych to ,ze HP czegos uczy. Uczy on poniekat odwagi .
Oby dwa te filmy sa "fantastyczne" lecz zdecydowanie wole Harry'ego Pottera
Żeś wydumał akurat argument, który wyjątkowo przemawia na korzyść Narnii. Bo to Opowieści mogą czegoś naprawdę istotnego nauczyć. W większym stopniu niż Potter.
QUOTE(Mari @ 25.01.2006 17:32)
Jeśli chodzi o książkę według mnie Potter jest zwycięscom...
Boże, widzisz i nie grzmisz.
Sorry, nie mogłam się powstrzymać.
I jeszcze mała uwaga ode mnie do wszystkich piszących o "Opowieściach...":
Narnia w dopełniaczu odmienia się
Narnii, nie
Narni (dwie samogłoski na końcu mianownika = dwa razy "i" na końcu dopełniacza).
Dziękuję za chwilę uwagi.
owczarnia
25.01.2006 18:16
Narnia przy całej swojej urodzie operuje schematami, epatuje łopatologią. Trochę mnie to, przyznam, drażniło momentami. Potter natomiast stara się pokazać, że nic tak naprawdę nie jest czarne ani białe. Uczy wyrozumiałości, tolerancji, otwiera głowy na inność. Bohaterowie są o wiele bardziej złożeni, ludzcy. Tu bezapelacyjnie przyznaję punkty Rowling. Aczkolwiek
Opowieści obejrzałam z dużą przyjemnością

. Przede wszystkim ze względu na Fauna

.
Och, nie nazwałbym tego łopatologią. Nawet schematami. Zresztą, zależy jak rozumieć to słowo. Jeżeli schematem jest - zły morderca, dobra ofiara, to generalnie muszę się przyznać, że nie przeszkadza mi ten schemat. Moralność poniekąd jest schematyczna.
Przeczytałem dwa tomy Narii(wiem, że to mało, żeby się wypowiadać, ale zawsze coś) i moje wrażenia są pozytywne. Mnie w oczy kole to, że nie można sie do końca zagłębić w ten świat, ponieważ są tam dziwne wsatwki typu "W poprzedniej ksiażce pod tytułem......", albo "Ale o tym mogliście przeczytać w innej książce....". Poza tym, odnoszę nieodparte wrażenie, że pan Lewis nie znał Narnii tak dobrze jak pani Rowling zna Hogwart i cąły jego świat. Ksiązki są krótkie, i występuje w nich cały czzs praktycznie to samo. Bohaterowie są wąłściwe ciagle w tych samych miejscach, a nowych miejsc pojawia sie neiwiele. Właśiwe są to te same miejsca inaczej wyglądające.
QUOTE(emoticonka @ 25.01.2006 19:03)
I jeszcze mała uwaga ode mnie do wszystkich piszących o "Opowieściach...":
Narnia w dopełniaczu odmienia się
Narnii, nie
Narni (dwie samogłoski na końcu mianownika = dwa razy "i" na końcu dopełniacza).
Dziękuję za chwilę uwagi.
Eee... Właściwie to obydwie formy są prawidłowe. Kierowałbym swój wzrok jednak bardziej w stronę zapisu Narni, ponieważ taki był początkowy zapis i jest on poprawny z punktu widzenia zasad języka polskiego (jak piekarnia - piekarni nie piekarnii).
Podaje słownik ortograficzny:
QUOTE
Rzeczowniki zakończone na -ia mają zakończenie -ii lub -i. Wiąże się to z poczuciem rodzimości czy obcości wyrazu, a także z wymową postaci mianownika:
[...]
c) jeśli -ia występuje po n, to piszemy -ni w wyrazach, których zakończenie wymawiamy w mianowniku jako [-ńa], natomiast w tych wyrazach, których zakończenie wymawiamy jako [-ńja], piszemy -nii, np.
dyni, jaskini, pustyni, babuni, Chyloni, Ewuni, Gdyni, Oruni, bieżni, drewutni, palarni, łaźni, palmiarni, skoczni, uczelni, wartowni, zecerni;
aronii, dystonii, harmonii, ironii, linii, opinii, Danii, Kalifornii, Polihymnii.
No w tym leży cały ambaras: jak tę nieszczęsną "Narnię" wymawiać. Jak dla mnie, bliżej jej do "Danii" niż do "Ewuni", ale każdy powie inaczej i każdy inaczej napisze. Częściej jednak spotykam się z tym nowym zapisem, "Narnii", i wydaje mi się, że jest on bliższy poprawności.
To może się umówimy, że jak piszemy o książce, to będziemy pisać "Narni", a jak o filmie - "Narnii"? (;
owczarnia
26.01.2006 11:54
QUOTE(Katon @ 25.01.2006 17:46)
Och, nie nazwałbym tego łopatologią. Nawet schematami. Zresztą, zależy jak rozumieć to słowo. Jeżeli schematem jest - zły morderca, dobra ofiara, to generalnie muszę się przyznać, że nie przeszkadza mi ten schemat. Moralność poniekąd jest schematyczna.
No widzisz

. Jeden woli córkę, a drugi teściową

. Ja akurat uważam, że wszelkie schematy są poniekąd również bardzo niebezpieczne. Dlatego wolę aby moje dziecko umiało dokonywać właściwych wyborów dlatego, że je rozumie, a nie dlatego, że ktoś je dla niego rozrysował, przygotował i podał w pigułce

. Stąd moim zdaniem
Narnia jest dla młodszych dzieci, bo to typowa baśń, a HP dla starszych, bo już mu do pewnej typowości o wiele dalej. Podane w taki sposób z pewnością przepięknie się uzupełnią

. Dodam też, że czuję się zmuszona zgodzić do pewnego stopnia z Ronaldem - na moją i mojego syna wyobraźnię HP podziałał o wiele mocniej. W HP się wsiąka, wpada - czego o
Narnii nie można powiedzieć, a przynajmniej nie do końca.
Nie do końca się zgadzam. Potter jednak pewne rzeczy relatywizuje. Kładzie nacisk na dobry cel, zaniebując trochę problem środków. Zwykle każdy chce dobrze, najciekawsze pytanie etyczne brzmi: Jakie środki są poprostu złe. Srodki moralne oczywiście. Łopata czy nóż są neutralne. Kłamstwo i przykładanie nierównych miar - już nie. Nie twierdzę, że HP to droga do relatywizmu moralnego, ale dobrze jest jego przesłanie czymś uzupełniać. Narnia jest piękna nie tyle przez oczywisty przekaz moralny, ile przez swoje metafory religijne, które za każdym razem budzą moje zdumienie swoją trafnością i nienachalnością. Jak choćby niewiasty jako pierwsze świadkinie zmartwychwstania, czy Wielkie Czary Sprzed Początku Czasu. To właśnie warstwa teologiczna (nie żadna tam popteologiczna - Lewis nie stosuje łopatologicznych uproszczeć) jest na przestrzeni całego cyklu najbardziej interesująca.
owczarnia
26.01.2006 12:26
QUOTE(Katon @ 26.01.2006 11:02)
Nie do końca się zgadzam. Potter jednak pewne rzeczy relatywizuje. Kładzie nacisk na dobry cel, zaniebując trochę problem środków. Zwykle każdy chce dobrze, najciekawsze pytanie etyczne brzmi: Jakie środki są poprostu złe. Srodki moralne oczywiście. Łopata czy nóż są neutralne. Kłamstwo i przykładanie nierównych miar - już nie. Nie twierdzę, że HP to droga do relatywizmu moralnego, ale dobrze jest jego przesłanie czymś uzupełniać.
Hm. Myślę i myślę nad tym co napisałeś, i jakoś mnie chyba ten relatywizm umknął... Nie widzę nigdzie owych zaniedbanych środków... Powiedziałabym raczej, że HP po prostu ukazuje świat czarodziejski jako odbicie naszego - a na tym prawdziwym świecie nic nie jest jednoznacznie proste czy dobre, żaden człowiek nie jest ideałem. I dobrze, uważam, bo dzięki temu dzieciom łatwiej się identyfikować z bohaterami

.
QUOTE(Katon @ 26.01.2006 11:02)
Narnia jest piękna nie tyle przez oczywisty przekaz moralny, ile przez swoje metafory religijne, które za każdym razem budzą moje zdumienie swoją trafnością i nienachalnością. Jak choćby niewiasty jako pierwsze świadkinie zmartwychwstania, czy Wielkie Czary Sprzed Początku Czasu. To właśnie warstwa teologiczna (nie żadna tam popteologiczna - Lewis nie stosuje łopatologicznych uproszczeć) jest na przestrzeni całego cyklu najbardziej interesująca.
Z pewnością jest to olbrzymi atut dla osoby wierzącej. Jednakowoż już dla ateisty jest to trochę... naiwne, prawdę mówiąc. Biblijność
Narnii jest również w pewnym sensie przeszkodą - dla dziejszego, zwykłego czytelnika wydaje się przez to momentami archaiczna i nudnawa. Żeby dostrzec odniesienia i niuanse, trzeba do niej sięgnąć będąc już dorosłym lub prawie dorosłym.
Oj, użyłaś strasznie niedobrego argumentu. A raczej sugestii, że Biblia i opowiedziane tam i historie, a nawet i sama wiara są dla niewierzącego czymś naiwnym. Ustawianie ludzi na płaszczyźnie: niewierzaćy wie, wierzący wierzy, niewierzący może życzliwie spoglądać, ale on jest jakby o szczebel bądź kilka wyżej, jak dorosły nad dzieckiem itd. Trąci to trochę XIXwiecznym pyszałkowatym materializmem. Ale to tylko taka sugestia na marginesie. Wątpie, żebyś miała takie intencje, ale użyłaś pewnego sztampowego zwrotu, który jest mocno skompromitowany dyskusyjnie =)
A czy biblijność jest bardziej archaiczna i nudnawa od egipskich, greckich czy nordyckich mitów - cóż, tu bym się spierał. I to na czysto literackiej płaszczyźnie. Biblijność ma nic nie mniejszy potencjał artystyczny niż magiczność. A obydwa wspólnie dzielą pewien archaizm.
Co do tego, że nikt nie jest jednoznacznie dobry - zgadzam się (zresztą w Narnii postaci niejednoznacznych mamy całkiem sporo: każde dziecko poza Łucją, faun, a w dalszych częściach to wogóle całe tabuny). Nie zgadzam się natomiast na stwierdzenie, że w życiu nic nie jest jednoznacznie złe albo dobre. Mnóstwo rzeczy w życiu jest jednoznacznie złych albo dobrych.
owczarnia
26.01.2006 12:51
Ha

. Według mnie zaś to właśnie argument wiary w rozmowie z ateistą jest skompromitowany dyskusyjnie, bo odwoływanie się do rzeczy dla drugiej strony abstrakcyjnych jest po prostu pozbawione sensu oraz ciężaru logicznego

. Podziały zaś, o których wspomniałeś, podniosły mi z lekka włos na głowie, przyznam. O niczym takim jako żywo nie wpomniałam, a Ty już wyczarowałeś kilka ślicznych szufladek

... Prawdę mówiąc to właśnie tego rodzaju tok myślenia miałam na myśli pisząc o niebezpieczeństwie schematów

.
Bardzo chciałabym też znaleźć ten fragment, w którym napisałam, że biblijność jest gorsza od nordyckich, greckich czy egipskich mitów

. Ba. Że w ogóle jest gorsza od czegokolwiek.
I wbrew pozorom, rzeczy jednoznacznie dobrych lub złych jest w życiu niestety strasznie, ale to strasznie mało.
Przepraszam bardzo, ale ja nie rozumiem za bardzo o czym Wt piszecie. Znaczy nei tyle chodzi mi o temat tylko o różne zwroty, których używacie. Sprawdziłem relatywizm w słowniku, ale reszty jakos skumać nie moge. ALbo ja za głupi jestem, albo Wy za mądrze piszecie

.
Ale z tego co zrozumiałem, to napiszę, że niezgadzam się z KAtonem w kwestii, że w życiu zdażają się rzeczy jednoznacznie złe albo dobre. rótko zyję(bo tylko 14 lat), ale coś niecoś zdążyłęm zauważyć. Jeszcze niegdy nie zauważyłem, żeby ktoś byl "czarny" albo "biały". Wczyscy raczej jesteśmy bardziej "kolorowi".Każdy zły ma w sobie dobry pierwiastek, a każdy dobry ma zły. Jednak ten "silniejszy" pierwiastek wygrywa walkę z tym drugim w momencie, gdy kształtuje się nasza psychika. Dlatego też w
Narnii lub
HP nie ma jednoznacznych postaci. Nawet Aslan, uosobienie dobra nmie jest do końca dobry, tak jak VOldemort też nei ejst do końca zły. Oni obaj tylko pokazuja swoją dobrą bądź złą stronę.
Właśnie wberw pozorom jest ich mnóstwo. Tylko ludzie nie idą szlakiem rzeczy białych, albo rzeczy czarnych i stąd wszechogarniające poczucie szarości. Naturalne zresztą i odwieczne.
Och, nie włożyłem Cię do tych szufladek. Pokazałem Ci tylko do czego często prowadzi używanie argumentu 'naiwności' wierzeń religijnych. Tu wogóle dotykamy problemu dyskusji aksjologicznych między wierzącymi i niewierzącymi, które (obawiam się) muszą dotrzeć do momentu pewnej 'nieuzgadnialności'. A abstrakcyjność Boga nie jest w niczym bardziej abstrakcyjna od abstrakcyjności Wiecznej I Przedwiecznej Samosięrozwijającej Materii i nie wydaje mi się, żeby wierzący w dysputach filozofcznych wspinali się na wyższe płaszczyzny abstrakcji niż niewierzący. W pewnym momencie to poprostu kwestia wiary. Wierzący wierzy w Boga, niewierzący w Jego brak.
Hmmm.... Nie twierdziłem, że napisałaś cokolwiek o nordyckich i egipskich mitach. To był mój autosrki wywód o biblijności, pobudzony jeno Twoją, neutralną skądinąd, uwagą. Wydaje mi się poprostu, że ktoś dla kogo atrakcyjna jest fantastyka (szczególnie ta osadzona w mitologicznych kontekstach - jak HP <o morzu biblijnych kontekstów HP możemy podyskutować w innym miejscu=)>)prawdopodobnie nie zmartwi się biblijno - przedwiecznym kontekstem - co widać po fenomenie Tolkiena, który z Biblii czerpie chyba nawet bardziej niż z nordyckich mitologii.
owczarnia
26.01.2006 15:03
Morze biblijnych kontekstów w HP z całą pewnością wprawnym okiem "chcącego"

da się odszukać, podobnie jak i morze innych, równie silnie uargumentowanych odniesień zapewne da się znaleźć. Z tego, co jednak czytałam i słyszałam z wypowiedzi Rowling, nie było to jej świadomym zamiarem. Nie da się ukryć, że olbrzymia ilość owych dzisiejszych kontekstów odnajdzie swoje korzenie w przypowieściach biblijnych, i nie ma w tym nic dziwnego - Bibila wszak miała gigantyczny wpływ na całą nowożytnią literaturę i ciężko dziś już w większości przypadków jednoznacznie oddzielić, co i gdzie znalazło swój pierwowzór. Stąd też i Rowling zapewne - nawet jeśli nieświadomie - użyła wielu symboli dla osób zaznajomionych z teologią zupełnie oczywistych. Aczkolwiek nie są one głównym powodem napisania książki, tak jak to było w przypadku
Narnii - i tu leży główna różnica

.
Baj de łej - ja już to chyba gdzieś pisałam - dla mnie, o dziwo, fantastyka wcale nie jest atrakcyjna i być może właśnie - dzięki tej dyskusji - uświadomiłam sobie jeden z powodów, dla których nie zdołałam się tym gatunkiem literackim głębiej zainteresować

. Jedyny wyjątek stanowi HP. Dokładnie dlatego, że jest tak bardzo inny, wielowymiarowy, niejednoznaczny. Nawet jeśli dla kogoś oznacza to pewien relatywizm

.
PS
Wieczna i Przedwieczna Samosięrozwijająca Materia jest dla mnie pojęciem równie abstrakcyjnym, co Bóg

. Sorry, kiepski byłby ze mnie filozof, wiem

.
Zwracam jednak Twoją uwagę, że Dobro i Zło, są w HP oddzielone i tak dosyć sztywno. Wcale nie wieloznacznie i wielopłaszczyznowo.
A co do kontekstów biblijnych w HP to sporo jest ich na płaszczyźnie zupełnie jednoznacznej i celowej. Zresztą odsyłam do wypowiedzi Rowling, która kiedys powiedział, że nie chce ujawniać szerzej swoich poglądów religijnych, bo wtedy każdy myślący człowiek na świecie będzie znał zakończenie sagi. To oczywiście tylko trop, ale dość znamienny. Obawiam się, że w HP jest więcej religii niż chciałoby wielu zwolenników i o wiele więcej niż kiedykolwiek mogliby sobie wyobrazić przeciwnicy...
owczarnia
26.01.2006 15:21
Oooo, właśnie poczułam się silnie zainteresowana. Jesteś jedną z nielicznych osób, którym udało się mnie w tematcie HP mocno zaskoczyć i naprawdę zaciekawić. Masz może jakiś namiar na tę wypowiedź - bardzo chciałabym ją przeczytać. Dotychczas wydawało mi się nieskromnie, że widziałam i słyszałam już wszystko, co Rowling mówiła na temat swojej sagi, ale najwyraźniej coś mi umknęło, i to - jak się okazuje - cholernie ważny aspekt.
Co do podziału na dobro i zło - polemizowałabym

. Nawet Voldemort nie jest jednoznacznie zły, zauważ, jak słusznie wypunktował Ronald. Podobnie młody Malfoy i jego matka (żeby podać tylko dwa przykłady). Nie ma również postaci jednoznacznie i nieskończenie dobrych czy idealnych. Takie przedstawienie sytuacji uczy patrzenia głębiej, a to niezwykle cenna rzecz. Na wagę złota, powiedziałabym wręcz

.
harolcia
26.01.2006 15:44
Więc zakładając, że Rowling ma poglądy podobne do większości wierzących, czyli, że zło zostanie pokonane- Voldi przegra.
Co do odzielonego zła i dobra. Sądzę, tak jak Katon, że jest oddzielone. Ale nie mogę powiedzić, że ktoś jest jednoznacznie zły albo dobry
W HP dobro i zło nie jest tak do końca sztywnie oddzielone. Nie zauważyłeś Katon, ze Minister Magii i całe Ministerstwo też stoi po stronie dobra. A czy Dolores Umbidge jest dobra? Pierwsza mśl: NIE, przecież siekała rękę Harry'ego i innych. Druga myśl: Jak to możłiwe skoro jest po stronie dobrych. I tu właśnie objawia się to, że nie ludzi jednoznacznie dobrych lub złych. Na pewno Dolores Jane Umbridge jest dobra w jkaiś sposób tylko nei potrafi tego okazać. Poza tym czy Malfoy jest naprawdę tak idealnie zły. czy dla swojej rodziny nei jest dobrym czlowiekiem. Ja się tam z Owcą zgadzam i będe stal za nią murem.
Źródła wypowiedzi wam tak szybko nie podam, bo ja nie jestem typ encyklopedyczny. Gdzię czytałem i to nie raz, jestem tego pewien, ale muszę trochę poszperać. Napewno wspomina o tym w swoich esejach John Granger, ale on też skądś to wźiał, a ja to wziąłem nie od niego. Troszkę cierpliwości =)
Ukrzyżowania? Może się okazać, że jesteś zaskakująco blisko. Potter nie okaże się 'chrześcijańską' alegorią. To pewne. Rowling pytana o kwestie religijne (wybaczcie, znowu cytat z pamięci, znowu bez źródła, zrobię co w mojej mocy, żeby je poznać - narazie możecie, jeśli chcecie, zaufajcie mojej dobrej pamięci i obietnicy, że nie wypaczam sensu=) i o porównania z Narnią odpowiedziała kiedyś: "No, Dumbledore is not obviously Christ". Dwuznaczność tej wypowiedzi wali po oczach i chyba Rowling użyła tego zwrotu celowo. Czy chodzi o to, że Dumbledore oczywiście nie jest alegorią chrystologiczną? Czy też może o to, że nie jest nią tak 'obviously' jak Aslan w Narnii, w której to szerszym kontekście toczy się ten dialog? Nie wiem. W tym samym wywiadzie zagadnięta o brak bezpośrednich odniesień do chrześcijaństwa Rowling chwile milczy a potem mówi: "Um, I don't think they are that secular" . Mamy tu do czynienia z jednym sz najciekawszych i ciągle zupełnie niejasnych aspektów twórczości Rowling. Jeśli dodać do tego interpretacje wszystkich figur chrystologicznych, jakie na płaszczyźnie bardzo głębokiej symboliki (alchemiczno - średniowiecznej, chyba wielu ludzi nie docenia erudycji JKR....) odnajduje się w cyklu HP (można je zbyć wzruszeniem ramion, ale jeśli zagłębić się w tą tematykę, trochę dużo będzie zbiegów okoliczności) to naprawdę wszystko jeszcze przed nami.
Co do dobra i zła, nie umiem wam chyba wyjaśnić o co mi chodzi. To wymaga pewnej dozy abstrakcyjnego myślenia, ale naprawdę małej. Nikt w HP nie jest ani absolutnie dobry, ani zły. Ale cała fabuła jest najeżona czynami absolutnie dobrymi i absolutnie złymi. Przyznając, że Voldemort jest w pewnym sensie kaleką i ofiarą, nie relatywizujemy przecież jego mordów. Przyznając, że Harry ma wiele słabości, nie relatywizujemy przecież jego poświęcenia i heroizmu, etc... HP niczego nie rozmywa.
owczarnia
30.01.2006 15:27
No więc skoro nie rozmywa, to skąd posądzenia o relatywizm

?...
Co do cytatów, to po wykonaniu poszukiwań osobistych nic z tego, co podałeś, nie znalazłam. Tym bardziej czekam przytupując

.
Mam za to takie coś:
E: But in your own life, I mean, are you a churchgoer?
JK: (Nods) Mmm hmm. Well I go more than to weddings and christenings. Yes, I do.
E: And in your own life, would the church and that kind of spirituality help you deal with the loss of your mum?
JK: No, actually it didn't at the time. No. (Shakes her head)
E: So you've come back to it.
JK: Yeah, I would say so. I have some problems with conventional organized religion. Some problems. (Long pause) But…but, yes, it's a place I would go to in a time of trouble. It probably is a place I would go to in a time of trouble. I wouldn't expect it to provide all the answers, 'cause I would expect to find some of those within me.
E: Right, but the institutional side of it, you know, the rules…
JK: I have certain problems with some aspects of that. Yes I do.Źródło.
W drugim akapicie poprostu muszę się zgodzić, mój błąd (co nie zmienia mojego zdania na temat wymowy cyklu w sposób zasadniczy, ale napewno zmienia moje zdanie na temat tego zdania).
Co do pierwszej części, cóż... Przesłanie, że miłość zwycięża wszystko tylko pozornie jest przesłaniem ogólnoludzkim. W przeciwieństwie do zdania "Miłość jest dobra i piękna" pod którym podpisałoby się większość ludzi nam współczesnych a także i tych, którzy od dawna są pod ziemią, zdanie "Miłość zwycięża wszystko" jest konsekwencją (już teraz rozciągniętą poza sferę religijną) chrześcijaństwa właśnie. Raz w cyklu już mieliśmy 'ukrzyżowanie'. Poświęcenie się matki dla syna jest oczywiście czymś 'ogólnie dobrym' i tak samo może być toposem chrześcijańskim jak i muzułmańskim. Natomiast realna moc ofiary miłości jest dosyć silnym rozłożeniem akcentów. HP nie jest i nie będzie chrześcijańską alegorią w tym sesnie, że (chociaż jest mnóstwo takich interpretacji i to całkiem nieźle uargumentowanych) ani Dumbledore czy Potter nie są firurami Chrystusa, ani Voldemort nie jest figurą Szatana. Chociaż tu sprawa jest bardziej złożona. Sam Voldemort jest człowiekiem z krwi i kości, ale 'diabelska' symbolika wiąże się z nim na każdej płaszczyźnie. Od węża, który u Rowling nie jest tylko banalnym symbolem, aż po laveyowskie credo z finału pierwszego tomu. Albo może nawet jeszcze nitscheańskie... Zło w HP nie jest złem wschodnim. Star Warsowym. Takim, które musi pozostać w równowadze, a trzeba z nim walczyć bo się od równowagi odchyliło. Nie jest też współczesnym złem utylitarnym, totalnie zrelatywizowanym i rozmytym. Nie jest wszakże też siłą równorzędną dobru i tak samo realną, bo wynika z nieszczęścia. Problem zła jest jednym z najciekawszych w całym cyklu. Ciekawszym nawet niż alchemiczna symbolika, chociaż to naprawdę wciągające...
Co do tego wywiadu Owczarnio to akurat go nie znam. Mamy z niego dość typowy (i chyba trochę wynaciskany przez 'wywiadowcę') obraz chrześcijanki z problemami. Naiwnością było sądzić, że Harry Potter to Jezus Chrystus, ale chyba jeszcze większą, że religijne przekonania i wątpliwości autorki nie będą odbijać się w książkach, które poruszają tak poważne tematy. Rozdział etyki od religii istnieje w prawie i u ludzi niereligijnych. Dla każdego człowieka religijnego, nawet w niewielkim stopniu, te płaszczyzny notorycznie się przenikają.
Wiecie czego symbolem w średniowiecznej tradycji jest Kamień Filozoficzny?
owczarnia
31.01.2006 11:48
QUOTE(estiej @ 31.01.2006 04:21)
QUOTE
Interestingly, although Rowling is a member of the Church of Scotland, the books are free of references to God. On this point, Rowling is cagey. "Um. I don't think they're that secular," she says, choosing her words slowly. "But, obviously, Dumbledore is not Jesus."
Time Magazine, 2005Katon, czy tu jeszcze trzeba coś dodawać

?
Trzeba. Bo to opinia nie fakt. I to w dodatku opinia, którą chwilkę później Rowling delikatnie i subtelnie podważa.
owczarnia
31.01.2006 12:06
Bardzo subtelnie, powiedziałabym

.
Bez przesady. Rowling zwykle używa tego typu konstrukcji. "I don't think they are that secular". Dosyć interesujące zdanie. JKR ucieka od religijnej interpretacji cyklu, ale jak widać nie jest też zachwycona 'ścisłym separatyzmem Pottera od religii', że posłuże się konstytucjonalistycznym żargonem.
Myślę, że akurat w kwestii motywu tryumfującej miłości się mylisz. Znajdź chociaż jeden taki mit. To topos wywodzący się z chrześcjaństwa i silnie wchłonięty przez całą zachodnią cywilizację, stąd teraz jest już niejako pozareligijny.
Odniesień do Boga nie ma też we "Władcy Pierścieni". Właściwie w "Opowieściach Z Narnii" poza enigmatycznym wspomnieniem o Władcy Zza Morza też takich odniesień nie znajdziemy. Nie tu tkwi sprawa i nie na tym tak naprawdę polegają odniesienia do religii. Kwestie wszystkich 'hermionowych' i nie tylko okrzyków "Oh my God" można zbyć faktem, że są tylko zwrotem. Właściwie pustym w treści. I to prawda. Tyle, że pokazują nam one jedną rzecz. W świecie HP nie ma żadnej 'religii zastępczej'. Żadnej transcendentalizacji magii (oczywiście 'białej', Czarna Magia zawiera mnóstwo 'szatańskiej' transcendencji). Rowling unika tej pokusy jak ognia i można uznać, że jej się udało. Magia nie daje odpowiedzi na żadne z egzystencjalnych pytań (poza kwestią istnienia duszt

), a Rowling, sama też unikając odpowiadania, wskazuje subtelnie 'coś poza'. Tak Owczarnio, bardzo subtelnie. I nie twierdzę, że wskazuje Katechizm Kościoła Katolickiego. Ale cała mozaika układa się jednak w znajomy wzór. Nie natrętny, ale dość wyraźny.
Goomisia
31.01.2006 20:29
Wiem ze mialam nie ogladac filmu az nie przeczytam ksiazki. ale jakos ksiazka zamowiona mi nieprzychodzi a ja chcialam poznac historie Narnii. tak wiec skusiłam sie i obejrzałam film. wgniótł mnie miejscami w fotel!!!
kurcze, gdzies czytalam ze Tolkien byl znajomym autora Narnii i jak ten książkę napisal to Tolkien ja skrytykował i sam napisal Wadce Pirścionków

. nie wiem czemu ale zauważyłam tu wiecej podobienstw miedzy historia Narnii i historia Frodo..czy Froda? (nie wiem jak to imie odmienic

). W Narnii sa orkowie, kupa zlych zwierzat ze swinskimi i strasznymi głowami, zla czarownica niszczy zima piekno trawy, kwietów itp a tu we Władcy mamy orków służacych złu który zez niszcza swiat. w Narnii jest glowny bohater ktory sie rozwija z czasem..Frodo ma posdobnnie we Wladcy, zwykly hobbit zamienia sie w dzielnego bohatera.
sa tez elementy podobienstwa miedzy historja Narnii a HP. ale osobiscie wole HP chodz Narnii tez mnie uzekla..ide sprawdze gdzie prowadzi moja szafa...
Troszkę to było inaczej, moja droga.
"Opowiesci z Narnii", czy HP - i tak daleko im do swiata tolkienowskiego we "Wladcy Pierscieni", czy "Silmarillionie".
Ja to wszystko wiem. Ale nie przedstawiłeś nigdzie motywu triumfującej miłości. Greckie zwycięstwo miłości było czymś dość ulotnym. Nie miała realnego wpływu na odwrócenie pewnych postanowionych i ostatecznych wyroków losu. Umierała wraz z tymi, którzy ją czuli. Mit Orfeuszu jest przecież tęsknotą za tym, żeby tak nie było. Tęsknotą, która nie może się wypełnić. Stąd zresztą, jak twierdzą niektórzy historycy idei, fascynacja Greków chrześcijaństwem, które bardzo szybko się tam rozsprzestrzeniało. Grecy mieli właściwie chrześcijańską wizję miłości, która jednak nie mogła zatryumfować. Miłość łamiąca śmierć to było coś całkiem nowego. Szalonego, można powiedzieć.
Nie ma oczywiście niczego wyjątkowo i specyficznie chrześcijańskiego w poświęceniu Lilly Potter. Jest jednak oddźwięk teologiczny w SKUTKACH jej poświęcenia. W realnej mocy ofiary miłości. To nie jest żadna alegoria. A jednak posłużenie się toposem bardzo charakterystycznym. Co do bezinteresownej miłości bliźniego, tworzysz nieprawdziwą tezę i ją obalasz. Twierdzisz, że miłość do każdego bliźniego musi koniecznie wyglądać tak jak u św. Franciszka. Otóż Chrystus nie nakazał traktowania każdego jak naszego bliskiego przyjaciela. A miłość bliźniego nie polega na tępym uśmiechaniu się do każdego. Nie wyklucza nawet tego, co Rowling zwykła nazywać nienawiścią. Potter nie czuje jej do Malfoya. Myślę, że do Snape'a też nie. On raczej chciałby ją czuć. Chrystus uderzony przez Arcykapłana nie mówi: "Bij w drugi". Nie zaczyna też bić Arcykapłana. Stanowczym głosem pyta: "Czemu mnie bijesz?". I to jest praktyczna wykładnia przypowieści o drugim policzku, nie tandetne interpretacje sentymentalistów... Fakt, Potter nie jest wzorem cnót i nie mam nić być. Zgodzisz się jednak, że sam Dumbledore jest doskonałym wręcz przykładem bezinteresownje miłości do wszystkich. Nawet do Toma Riddle'a. Walczy ze złem, ale nie z ludźmi. Miłość chrześcijańska w postaci czyustek istnieje u Chrystusa i u świętych. W tym sensie nie ma jej w HP. Uczucie do Ginny jest ciagle młodzieńcze, co mu niczego nie ujmuje. Albo zacznie przekształcać się w coraz dojrzalszą miłość (eros), albo uwiędnie. Miłość w doktrynie chrześcijańskiej nie jest dana. Trzeba nad nią pracować. Zresztą wogóle wg. doktryny miłość nie jest czymś danym tylko chrześcijanom. Wręcz przeciwnie. Jest uniwersalna. Kochać może każdy. I o to się nie kłócę. Uważam tylko, że realna siła ofiary miłości pojawiająca się w HP jest toposem dosyć specyficznym. Tyle.
Nie chcę się kłócić o terminologię. Zresztą nie mam wątpliwości, że taki rodzaj miłości zna też buddyzm (co do hinduizmu byłbym bardzo, ale to bardzo ostrożny...). Tyle, że u Buddy ostrze tej miłości jest skierowane gdzieindziej. I dlatego buddyzm i chrześcijaństwo są tak bardzo podobne, a zarazem tak bardzo różne. Budda kocha, ale oczy ma przymknięte. Jest w sobie. Chrystus zawsze patrze na zewnątrz. Nie wartościuje, zresztą znam ta porównianie właśnie od znajomego buddysty. HP jest na wskrośc zachodni. W sposobie myślenia bohaterów i w ich kodeksie etycznym. Nawet ich grzechy i zbrodnie są zachodnie.
Avadakedaver
04.02.2006 16:53
jak dla mnie, z HP może rywalizować tylko Wiedźmin i serial LOST. Ale harry jest i tak najlepszy z tej świętej trójcy
Marionetka
04.02.2006 16:56
Mi się "Narnia" po prostu nie podoba. >.<
harajuku girl
04.02.2006 18:27
Ja czytałam wszystkie tomy "opowieści z narnii" i baaaardzo mi sie podobały. Nie lubię porównań, zwłaszcza że HP i OzN naprawdę różnią się od siebie. Narnia jest utrzymania bardziej w konwencji baśni, a HP to raczej akcja, szybkie tempo. Chociaz można doszukiwać się podobieństw, np. Aslan jest uosobieniem dobra, miłości do wszystkich i kojarzy się Dumbledorem. Ale generalnie książki są zupenie inne, mnie się podobają obie.