No to może ja się wypowiem, ponieważ tak się składa że czytałam książkę i oglądałam film.
Filmowa Narnia jest bez wątpienia znacznie lepsza od filmowego Pottera, co absolutnie mnie nie zaskoczyło- dziwne byłoby gdyby stało się inaczej, skoro za kamerą stanął facet zakochany w literackim pierwowzorze, a trwający przeszło dwie godziny film oparty jest na 160 stronicowej książce. Podczas gdy taka np. "Czara Ognia" trwa niewiele dłużej, a upchnięto w niej 750 stronicową cegłę. W efekcie w "Narni" jest wszystko czego zabrakło w ekranizacji Pottera- sens, logika, magia, nastrój, więź pomiędzy bohaterami, prawdziwe emocje i chwile w których człowiek zatrzymuje się by wraz z bohaterami by chłonąć otaczające ich cuda i piękno. W ekranizacjach Pottera- zwłaszcza dwóch ostatnich, choć wizualnie perfekcyjnych, trudno mówić o jakiekolwiek głębszej więzi istniejącej pomiędzy bohaterami- wszystko co istnieje w książce, w filmie znika w natłoku efektów i galopującej akcji. Jest pusto, a przecież w książce jest zupełnie inaczej.
Natomiast co do samych wersji literackich- muszę przyznać że uśmiechnęłam się czytając stwierdzenie autora tego tematu
QUOTE
Harry jest nieskomplikowany dla każdego (nawet największego kretyna) fajny do poczytania ! A nad "Narnią" trzeba myśleć !
"Opowieści z Narni" po raz pierwszy przeczytałam gdy miałam 8 lat i "zrozumienie" całej historii nie sprawiło mi żadnego problemu. To alegoria której fabuła jest prosta, jak mówi moja babcia, niczym konstrukcja cepa, a przesłanie- choć piękne i mądre- jest równie czyste i klarowne. 10 latkowie nie będą mieli żadnego problemu ze zrozumieniem zarówno filmu jak i książki, podczas gdy gubią się z zawiłościach fabuły i niejednoznaczności "Zakonu Feniksa" albo "Księcia Półkrwi".
Wiadomo że ciężko jest porównywać cokolwiek z legendą- a "Opowieści z Narnii" bez wątpienia nimi są, ale dla mnie to zawsze była poprostu piękna baśń ( z wyjątkowo chrześcijańską wymową), gdzie wszystko jest wyłącznie biało-czarne tam nie ma postaci "szarych" pośrednich, niejednoznacznych. Najbardziej interesująca postać- Eustachy, pojawia się dopiero w "Podróży Wędrowca do Świtu", ale nie ma tam mowy o postaciach tak niejednoznacznych moralnie jak Snape, o którego motywach nadal praktycznie nic nie wiemy. W świetle tego kim Aslan okazuje się być w finale siódmego tomu, trudno tu o jakieś porównania ale...no właśnie- w Narni dobro jest doskonałe, nie zawodzi. Nie ma tam miejsca na postaci takie jak Albus Dumbledore, który okazuje się być zawodnym i omylnym starym, zmęczonym człowiekiem.
No cóż, wiele osób postrzega ten "brak wyraźnej granicy pomiędzy dobrem a złem" w świecie HP za wadę, ale ja zawsze postrzegałam to jako zaletę.