PrZeMeK Z.
08.08.2007 23:27
The name's been Tabooed! I can't say it!
Weź angielskie lustro
Wytnij "lub" i dodaj
Trzy litery z końca
Miana ciotki Rona
Ginnusia
09.08.2007 00:16
A, to... Ładnie to ująłeś.
Ludzie z tego forum są naprawdę dziwni... Ciekawa jestem, jak zareagują na moje argumenty, bo chyba do argumentacji przyzwyczajeni nie są. Ich ulubione słowa to "lukier" i "róż". Nienawidzę, jak ktoś wszędzie się dopatruje lukru i różu... zwłaszcza jeżeli znajduje go w zakończeniu, w którym ginie 50 osób.
QUOTE(voldzia @ 09.08.2007 04:57)
Ludzie z tego forum są naprawdę dziwni... Ciekawa jestem, jak zareagują na moje argumenty, bo chyba do argumentacji przyzwyczajeni nie są. Ich ulubione słowa to "lukier" i "róż". Nienawidzę, jak ktoś wszędzie się dopatruje lukru i różu... zwłaszcza jeżeli znajduje go w zakończeniu, w którym ginie 50 osób.
Zakończenie DH jest świetne. Ale epilog już nieco mnie. Dla mnie zakończenie książki to moment skończenia wojny. A epilog to po prostu epilog. I może nie tyle co cały różowy i lukrowany, ale według mnie przynajmniej trochę nie bardzo pasujący do całej książki, czy ba! Nawet odróżniający się od całego cyklu.
Czym różnił się według Ciebie epilog od reszty?
Może dlatego się różni, ze został napisany parę lat przed DH
Może dlatego, że bohaterowie nie są już nastolatkami, akcja nie dzieje się w Hogwarcie, nie ma strachu, że Voldemort skądś się wyłoni i poczucie zagrożenia minęło, a jego miejsce zajęło szczęście rodzinne? Wydaje mi się, że o to właśnie Rowling chodziło.
owczarnia
09.08.2007 16:25
A może dlatego się różni, że ma się różnić? Wojna się skończyła. Kolejne pokolenie zaczyna Hogwart. Dla nich to jest pierwszy tom. Historia zatoczyła koło. Stąd swojego rodzaju klamra, która ma przywołać klimat inny niż te ostatnie tomy. Naprawdę myślicie, że Rowling tego epilogu nie przeczytała ponownie przed umieszczeniem go w siódmym tomie? Że gdyby uważała, że nie pasuje, nie przeredagowałaby go? No dajcie spokój.
Pszczola
09.08.2007 21:18
Cóż, jakoś go przeredagowała. Ostanie słowa to "All was well" (czy coś takiego), a nie "scar". To ostatnie zdanie naprawdę mi się podobało. Uspokoiło zszargane nerwy jak nic.
Według mnie epilog był bardzo w stylu Pottera. Co nie znaczy, że polubiłam epilogi, ale powtórzę: ten może być.
Ginnusia
09.08.2007 21:49
"All was well" to jest nawiązanie do jakiegoś klasycznego tekstu angielskiego podobno, tylko że nie znam szczegółów.
PrZeMeK Z.
09.08.2007 21:55
Death is nothing at all,
I have only slipped away
into the next room.
I am I,
and you are you;
whatever we were to each other,
that, we still are.
Call me by my old familiar name,
speak to me in the easy way
which you always used,
put no difference in your tone,
wear no forced air
of solemnity or sorrow.
Laugh as we always laughed
at the little jokes we shared together.
Let my name ever be
the household word that it always was.
Let it be spoken without effect,
without the trace of a shadow on it.
Life means all
that it ever meant.
It is the same as it ever was.
There is unbroken continuity.
Why should I be out of mind
because I am out of sight?
I am waiting for you,
for an interval,
somewhere very near,
just around the corner.
All is well. "Death Is Nothing At All" by Henry Scott Holland
Ja nie taki mądry, ja na Mugglenecie znalazł.
Ładny ten wiersz podoba mi się (a w moich ustach to dużo, bo niewielu poetów czytam z chęcią

)
Pszczola
09.08.2007 22:27
Cóż, ciekawe czy nawiązanie było świadome? Ale pasuje.
Ginnusia
09.08.2007 22:39
O, dzięki za ten wiersz.
Myślę, że nawiązanie świadome, bo czytałam, że ten wiersz u Anglików krąży na zasadzie "Litwo, ojczyzno moja", czyli coś, co każdy zna i łapie aluzję.
owczarnia
10.08.2007 00:54
Become of us
We'll grow as grass under their feet
No one here will ever know your name
And you still lie here next to me
If it takes another life
I'll wait for you
On the other side
Everything that comes to me
As good
Belongs to you
I'll count our blessings as I
Wait for you
On the other side
Good luck and I will see you through
Get used to this
You're going to be alright
The world goes on with or without me
If I don't ever leave a thing behind
I'll still leave you without me
If it takes another life
I'll wait for you
On the other side
Everything that comes to me
As good
Belongs to you
I'll count our blessings as I
Wait for you
On the other side
Good luck and I will see you through
Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać...
Pszczola
10.08.2007 01:41
Dodajmy do tego "Into the West" Annie Lennox i deprecha gotowa.
Nie mogę przestać słuchać
TEGO kawałka (Anagda dała linka w "Znalezione w Internecie"), który z tematem śmierci co prawda ma niewiele wspólnego, a internetowe filmiki zazwyczaj przyprawiają mnie o mdłości, ale jakoś nie mogę przestać go słuchać(oglądać też, ale podejrzewam, że to w dużej mierze przez Deppa) i pochlipywać. Ach, żeby tak Severus odnalazł po śmierci spokój U_U... Brzmię jak fanka telenowel. Trudno.
owczarnia
10.08.2007 02:25
Jeśli Annie Lennox, to:
Love Song For A Vampire
Come into these arms again
and lay your body down
The rhythm of this trembling heart
is beating like a drum
It beats for you it bleeds for you
it knows not how it sounds
For it is the drum of drums
it is the song of songs
Once I had the rarest rose
that ever deemed to bloom
Cruel winter chilled the bud
and stole my flower too soon
Oh loneliness Oh hopelessness
to search the ends of time
For there is in all the world
no greater love than mine.
Love o love o .... still falls the rain
Love o love o .... still falls the night
Love o love o .... damned forever
Let me be the only one
to keep you from the cold
Now the floor of heaven is laid
the stars are bright as gold
They shine for you they shine for you
they burn for all to see
Come into these arms again
and set this spirit free
Z dedykacją specjalnie dla Severusa...
Edit: udało mi się w końcu obejrzeć ten filmik od Anagdy, i aczkolwiek nie mam nic przeciwko Deppowi jako Snape'owi, to muszę powiedzieć że bardzo przeszkadzały mi w odbiorze fragmenty "Pachnidła" w nim użyte. Pomijając już fakt, że w książce jego bohater opisany był jako brudny, obleśny karzeł, to scena w której idzie za rudowłosą dziewczyną, zarówno tą w miasteczku, jak i tą w labiryncie, kończy się morderstwem z jego rąk, i to dość okrutnym morderstwem. Zwłaszcza w przypadku tej pierwszej, tej od "oczu Lily". No i tak średnio mi to tutaj pasowało...
Pszczola
10.08.2007 12:33
Mnie się nie podobały te fragmenty, bo facet był po prostu brudny i niesnape'owaty. Wiem, że potem mordował, ale już tyle fanvideo się naoglądałam, że takie rzeczy mnie nie obchodzą.
Mogliby do tego video wykorzystać jeszcze kawałki z "Where The Wild Roses Grow" Cave'a i Minogue. Ona ruda, on obleśny i też mordują. A nawet wąż się gdzieniegdzie prześliźnie.
A za tą piosenką o wampirze specjalnie nie przepadam, ale film był dobry!
Czy my przypadkiem nie offtopujemy?
QUOTE(voldzia @ 09.08.2007 14:05)
Czym różnił się według Ciebie epilog od reszty?
Cały tom jest w tonacji dość mrocznej jakby nie patrzeć. I tu nagle taki przeskok. Nie mówie, że źle - bo bajka musi się dobrze kończyć. Ale zabrało mi jakiegoś wspomnienia o innych bohaterach. Nawet chwila zadumy nad tymi zmarłymi. A tu sielanka.
QUOTE
A może dlatego się różni, że ma się różnić? Wojna się skończyła. Kolejne pokolenie zaczyna Hogwart. Dla nich to jest pierwszy tom. Historia zatoczyła koło. Stąd swojego rodzaju klamra, która ma przywołać klimat inny niż te ostatnie tomy. Naprawdę myślicie, że Rowling tego epilogu nie przeczytała ponownie przed umieszczeniem go w siódmym tomie? Że gdyby uważała, że nie pasuje, nie przeredagowałaby go? No dajcie spokój.
Owca masz rację. Dlatego powtarzam, że epilog nie jest zły. Ale czegoś w nim jednak dla mnie zabrakło.
EDIT: no mnie też wkurzają wstawki z pachnidła w tym klipie. ale w ogólnym rozrachunku i tak mi się strasznie podoba. zwłaszcza wstawki Deppa z "Jeźdźca bez głowy"
PrZeMeK Z.
10.08.2007 13:22
Wydaje mi się, że epilog należałoby czytać po pewnej przerwie. Najpierw całą książkę, później trochę czasu na zadumę i dopiero epilog.
PrZeMeK Z.
10.08.2007 13:49
A to już trochę głupie, już się na ten temat wypowiadałem.
Ginnusia
10.08.2007 14:09
No bo co nam da nieczytanie w ogóle?
Pszczola
10.08.2007 15:26
Mój brat postanowił nie czytać epilogu WP, żeby nigdy nie kończyć, a potem żałował, bo w filmie dowiedział się co i jak, a nawet nie pamiętał, czym ma być zaskoczony/zachwycony.
Ja też chciałam odłożyć czytanie epilogu HP do następnego dnia, ale cieszę, że tego nie zrobiłam. Tak bym chlipała w poduszkę całą noc, dopowiadałabym sobie dalsze losy bohaterów, przy czym miałabym świadomość, że w epilogu już zostało wszystko opisane i z kolei nadmiar adrenaliny nie pozwoliłby mi spać (poza tym skończyłam czytać rano, a paliłam się, żeby podzielić się wrażeniami na forum, więc zwlekanie nie miało sensu).
PrZeMeK Z.
01.09.2007 22:20
Chcę opisać to, co teraz czuję. Niech to sobie będzie śmieszne i dziecinne. Wszystko jedno.
Ja przy tej książce dorosłem. Dosłownie. Zaczynałem w wakacje pomiędzy czwartą a piątą klasą podstawówki, a skończyłem nieco ponad miesiąc przed osiemnastymi urodzinami.
Kiedyś to była tylko niesamowicie wciągająca i ciekawa książka. Byłem fanem dziecinnie: wypisywałem sobie zaklęcia, rysowałem sceny z I tomu, kupowałem naklejki do albumu... Czytałem mojej małej siostrze kolejne tomy, z których wiele rzeczy było dla niej zbyt skomplikowanych, wymawiając nazwiska Dumbledore i Granger tak, jak się je pisze i nie mając pojęcia o jakichś innych fanach.
Potem, jakoś w okolicach czwartego tomu, historia spoważniała i zacząłem podchodzić do tego inaczej. Bywały chwile, gdy sądziłem, że to najlepsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytam, co świadczy o mojej ówczesnej infantylności, ale też pokazuje, jak bardzo się do tej serii przywiązałem. Nie miałem wtedy zbyt bujnego życia towarzyskiego i lubiłem uciekać w świat magii, z dala od rzeczywistości.
Od piątego tomu śledziłem losy Harry'ego i pozostałych inaczej, bardziej dojrzale. Czułem się tak, jakbym dojrzewał wraz z bohaterami, a trudno mi wyobrazić sobie wspanialsze odczucie podczas czytania książki. Płakałem po Syriuszu. W tamtym czasie zacząłem szukać informacji o serii w Internecie i znalazłem to forum.
Szósty tom był dla mnie rozczarowaniem, bo piąty - mój ulubiony - miał zupełnie inny klimat i co innego zapowiadał. Ale niezależnie od tego rozczarowania cieszyłem się, bo historia trwała. Internet stał się ważną częścią mojego bycia fanem, bo niemal nikt z moich znajomych HP nie czytał, a ci, którzy czytali, nie byli fanami. Pamiętam setki i tysiące teorii, z których każda wydawała się tak samo prawdopodobna. Pamiętam łzy w oczach za każdym razem, gdy czytałem scenę pogrzebu. Pamiętam swoje pierwsze dyskusje "na poważnie" z ludźmi, którzy o tych książkach dyskutować chcieli. To było dla mnie coś zupełnie nieznanego.
Pamiętam też, że HP był tematem, który ogromnie zbliżył mnie i moją siostrę.
Tom siódmy... Mogłem go już przeczytać w oryginale. Upewniłem się, że nic nie stanie mi na przeszkodzie, by tę książkę kupić. Czytałem ją w jadących samochodach, przy kuchennym stole i w domku na drzewie. Pamiętam szok po rozdziale "Forest again" i ten radosny trzepot serca, gdy zobaczyłem słowa "Nineteen years later". I te łzy w oczach, gdy przeczytałem epilog.
Po zakończeniu książki poszedłem pływać w jeziorze i trudno mi sobie teraz wyobrazić lepsze miejsce, by pożegnać się z tą historią. Pływałem spokojnie, czując tę niesamowitą dumę z Harry'ego i myśląc: "Tak właśnie miało się to skończyć".
Przetłumaczyłem mojej siostrze tę książkę w kilka dni. Jej szalona radość pełna uścisków i okrzyków, gdy zginął Voldemort, była tego warta. Każdej poświęconej na to sekundy.
Śmiało mogę powiedzieć, że nie pisałbym tak, jak piszę dzisiaj, gdyby nie te książki. Fanfiki szlifowały mi styl, a moje najdłuższe opowiadanie, które też jest na tym forum, pomogło mi nauczyć się budowania dialogów i długich fabuł.
Gdyby nie HP, nigdy też nie trafiłbym na to forum, gdzie poznałem ludzi zupełnie innych od tych, których spotykam na codzień. Forum stało się ważną częścią mojego życia, częścią, bez znajomości której nikt nie może powiedzieć, że mnie zna. Nie mogłem oczywiście o tym wiedzieć w chwili, gdy pisałem swoje pierwsze, śmieszne posty na temat filmu HPiCO.
Niedawno zostałem moderatorem.
Wszystko, z czym się stykamy, zmienia nas. Jestem nieprawdopodobnie wdzięczny Rowling, że mogłem się zetknąć właśnie z jej historią. Na pewno poznam lepsze książki i pokocham lepszych bohaterów, ale Harry Potter zawsze będzie mieć specjalne miejsce w moim sercu.
A teraz mogę już być dorosły.
Czytając Twoją wypowiedź nie mogę nie zauważyć, że jest wiele cech wspólnych między nami.
Ja też zaczynałem przygodę z Harrym w okolicach czwartej piątej klasy podstawówki, nie pamiętam dokładnie, a tom ostatni przeczytałem tuż przed osiemnastymi urodzinami.
Też na początku wypisywałem zaklęcia, chciałem sobie zrobić różdżkę, swoje miasto i rejon wokół zmieniałem w świat czarodziejów (np. Empik to były Esy i Floresy, a Bank Śląski- Gringott, Hogwartem- ruiny zamku w Olsztynie k/Częstochowy- mugole widzieli ruiny, podobnie jak w przypadku Hogwartu

), chciałem z kumplem stworzyć Mapę Huncwotów, wszędzie gdzie trzeba było podać nick używałem pseudonimu "Lunatyk". Przykładów mógłbym podać więcej, ale nie o to chodzi. Potem przyszedł czas na dorastanie z Potterem. Podobnie jak u Ciebie był to 5 tom. W dodatku pierwsza przeczytana przeze mnie książka (jakakolwiek) po angielsku. Nie waham się stwierdzić, że gdyby nie Harry moja znajomość angielskiego stałaby na niższym poziomie (a przynajmniej leksyka, znałbym dużo mniej słów).
Tom siódmy- godne i cudowne zakończenie z cyklem. Po przeczytaniu trzymałem książkę zamkniętą i przeżywałem i czułem smutek, że to koniec przygód, ale coś się kończy, coś zaczyna, a ja gorąco w to wierzę.
Pozdrawiam
Pszczola
16.09.2007 04:13
Ach, ja byłam mhhrroczną trzynastolatką, a jak zmądrzałam, nadal robiłam za snobkę. I nadal często robię. Trochę zadzierania nosa nigdy nie zaszkodzi. Gardziłam esami-floresami i manią potterową. W manię tę weszłam całkiem świadomie. Doskonale wiedziałam, czym się skończy obejrzenie pierwszego filmu, więc odwlekałam tę chwilę. Ba! Poczekałam aż dwa pierwsze filmy pokażą w telewizji. Studiuję poważne kierunki, a nadal z pasją oglądam kreskóweczki, więc "cofania się", nie bałam i nadal nie boję. Jak już coś mi się spodoba, mam tendencję do zamieniania zainteresowania w manię. Ale jak się tworzyło zimny wizerunek przez kilka lat ku aprobacie rodziców i starszego guru-brata, głupio się przyznać, że komercyjny produkt pociąga. Ale pociągnął i dobrze się stało. Pociągnął do tego stopnia, że na wakacje do Sopotu spakowałam trzy ostatnie tomy Pottera (każdy owinięty w pięć reklamówek), gdzie miałam zamiar je na plaży przeczytać (właśnie tam pierwszy raz przeczytałam V pierwszych tomów, rok przed premierą VI). Zresztą od trzech lat wożę do babci całą serię, bo ładnie na półce wyglądają, ale tym razem jechałam pociągiem, więc zadowoliłam się tomami V-VII. Przeczytałam 143 strony ZF w Warszawie i całe 4 w Sopocie, bo na potterowe nieszczęście zabrałam ze sobą 11 tom "Koła Czasu" Roberta Jordana. Wydanie angielskie, bo w sprzedaży były po polsku tomy 1-4, które czytałam rok temu i bodajże tomy 9-10. A pomiędzy brak dodruków. Sytuacja dla kogoś o skłonnościach maniakalnych nie najlepsza. Tak długo męczyłam z paroma znajomymi kilka księgarni, że, o dziwo, w Warszawie w kilku miejscach można kupić całą serię w wydaniu brytyjskim (choć autor jest Amerykaninem). 11 tom tak mi się spodobał, że spać nie mogłam, bo chciałam więcej, a kartki z moimi ulubionymi fragmentami (dla wtajemniczonych: Mat mym ulubionym ta'veren) wymiętoszone są do granic możliwości, mimo że staram się książek nie niszczyć. O czymś to świadczy, bo Potterowe książki czytałam wiele razy (pierwsze V tomów chyba po sidem, chociaż tom III i V częściej i jak tu nie nazywać mnie chorą?), a są w idealnym stanie, chyba że miały jakiś defekt przy zakupie (jak w tomie IV, mała rysa na kilku kartkah = 20% zniżki, zniżki są dobre), tudzież miały bliskie spotkanie z siedzeniem mego rodziciela (tom V), czego do tej pory mu nie wybaczyłam. A przecież Jordan po angielsku do tanich przyjemności nie należy. Dbam o moje cenne potterowe książeczki jak o moje cenne mangi (cenne na pewno, wybrałam sobie niestety drogie hobby). Do życia niepotrzebne, ale sprawia przyjemność. Seria o Potterze daje mi przyjemność ogromną i dobrze się kojarzy. Latka płyną sobie, a Potter nadal będzie stał na półce (obok "kreskówek" ;)) i mam nadzieję, że za każdym razem z równą przyjemnością będę mogła do nich wrócić. Nie lubię pisać takich zdań, ale raz na jakiś czas można:
W serii o Harrym są zapakowane i zakonserwowane lata młodzieńcze. Książki jak "Kroniki Narnii", "Kubuś Puchatek", "Alicja w Krainie Czarów", "Muminki", "Baśnie braci Grimm", kojarzą mi się z dzieciństwem. Można do nich wrócić w każdym wieku, ale później lektura podszyta jest goryczą. Wyłapuje się symbole, sugestie, odwołania, których wcześniej się nie zauważało. Wystarczy puścić sobie w tle "Ale to już było", stanąć przed lustrem i zapłakać, że jest się dorosłym, albo że zaraz pojawią się pierwsze zmarszczki. Reszta książek, które warto czytać, a które niekoniecznie należą do kanonu literatury, a najlepiej po nie sięgać w wieku 15-25 lat, brutalnie wprowadzają czytelnika w świat dorosły. Z czasem człowiek przestaje się ekscytować fabułą, stara się wychwycić subtelniejsze szczegóły, skupia się na warsztacie autora, bezlitośnie wychwytuje błędy, niedociągnięcia, dłużyzny, kicz. Często znika radość z czytania. Polonistka w liceum powiedziała nam, że już dawno przestała emocjonować się tym, co czyta i jeżeli chcemy odróżniać dobrą literaturę od złej, powinniśmy dążyć do tego samego. Książki pani Rowling podobały jej się na tyle, że czytała je swojej siedmioletniej (sic!) córce, ale nie o tym mowa. Nie chcę się z nią zgodzić. Jestem w stanie wyrobić sobie uzasadnioną opinię na temat wielu książek/filmów/spektakli. Potrafię jednak czerpać przyjemność nawet z czegoś, co arcydziełem nie jest. Przyjemność nie jest odpowiednim słowem. Potrafię podniecać się akcją, skakać, śmiać się maniakalnie, piszczeć, ryczeć, wylewać potoki łez, słowem eksplodować, gdy mam do czynienia z historią, która może nafaszerowana jest niedociągnięciami i nie jest zbyt ambitna, z czego zdaję sobie sprawę (na przykład większość moich ukochanych mang i anime), ale mnie zafascynuje. O dziwo, można się z takich historii wiele nauczyć (ileż się dysput na filozofii przeprowadziło, czerpiąc inspirację z komiksów i kreskówek, ale o tym sza, bo stracę reputację prymuski ;)). Potter kojarzy mi się z taką właśnie przyjemnością (mile wspominam też okoliczności, w jakich tę serię czytałam, włączając w to nawet laboratorium SGGW i wielogodzinne procedury zatapiania mysich narządów w parafinie, wypełnione lekturą III [w oczekiwaniiu na 16. lipca] i VI tomu). Do tego styl pani Rowling jest fantastyczny, warsztat na bardzo wysokim poziomie. I VII tom, który zakończył jedyną serię, o której mogę spokojne powiedzieć (wybaczcie puryści): "no regrets". Pierwszy raz autor zakończył serię tak, jak chciałam. A raczej "jak powinno być". Do tego skomplikowane prawdy są w HP prosto przekazane, szczególnie w VII tomie. A wszystko z punktu widzenia prawdziwego nastolatka, a nie dorosłego w dziecięcej skórze. Poza tym tylko w przypadku Pottera (nawet z mangowymi maniakami nie da się snuć teorii na dany temat, bo tu czeka się na następy rozdział/odcinek tydzień, a nie całe lata) było z kim się wspólnie ponakręcać i popodniecać. Nikt nie lubi eksplodować i się napięciem nie dzielić. A im więcej osób do dzielenia, tym nakręcanie się przyjemniejsze.
Szkoda tylko, że nie przeczytałam tych trzech tomów w Sopocie. VII tom nie przeszedł tradycyjnego nadbrzeżnego chrztu potterowego. Jak struta chodziłam (i chodzę), gdyż pragnęłam (i pragnę) 12 tomu "Koła Czasu", ale po zwiedzeniu pół Trójmiasta i każdej księgarni w centrum Warszawy, zorientowałam się, że 12 tomu jeszcze nie ma, że tytuł "New Spring" jest książką-prologiem serii, a w internecie obwieścili, że być może ostatni tom pojawi się w 2009 (powtórka z potterowego dwuletniego oczekiwania), jeżeli autor przedtem nie umrze z powodu poważnej choroby genetycznej krwi i problemów z sercem. Tak więc zmawiam za pana Jordana tę Zdrowaśkę co jakiś czas, gdyż ostatni tom może mieć nawet 2000 stron, a baardzoo bym chciała je przeczytać. I szkoda by było takiego talentu w niecielesnym świecie. Pocieszyłam się przewodnikiem po świecie "Koła Czasu". Również interesująca lektura. Powoli znowu nachodzi mnie ochota na Pottera (VII tom nadal przeczytałam tylko raz!). Ale czasu mało, wakacje się kończą, a ja tracę cenne godzinny senne, na pisanie wypracowania, którego nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie chciał czytać.
Howk.
owczarnia
16.09.2007 04:32
Ja przeczytałam Twoje wypracowanie

, w dodatku z rosnącym zachłannie zainteresowaniem natury całkowicie prywatnej. Otóż wpadła mi w oko jedna nazwa: SGGW. Łaknę kumoterskiego kontaktu z kimś z SGGW niczym kania dżdżu, mam bardzo chorego psa, nie będę się tu wdawać w szczegóły, ale spytam prosto z mostu bo sprawa dla mnie jest zbyt ważna żeby się bawić w konwenanse i podchody: znasz tam kogoś albo sama pracujesz? Ozłacam za
każdą informację.
PrZeMeK Z.
16.09.2007 18:06
Jeszcze nie było tu wypowiedzi mniej związanej z tomem siódmym.

I proszę, używaj częściej Entera. Sfiksować można, czytając to jednym ciągiem. ;]
owczarnia
16.09.2007 18:14
U talkin 2 me?
Pszczola
17.09.2007 01:34
Drogi Przemku, już od kilku postów mowa o VII tomie w kontekście całej serii. Od kilku stron mowa o dorastaniu z całą serią. Nie czuję więc winy.
Mogłam rozbić wypowiedź na jeszcze 1-2 akapity, ale dostałam takiego słowotoku (myślotoku?), że nie sposób było oddzielić jednej myśli od drugiej. Poza tym mam tendencję do konstruowania niemiłosiernie długich zdań, więc obawiam się, że i tak czytelnik dostałby oczopląsu.
Ale racja, skończmy zbaczać z tematu.
Mroczny Wiatr
17.09.2007 10:52

W zasadzie to cały czas mnie wkurza, że takie krótkie jest zakończenie. W VI tomie jakoś JK mogła dać osobny rozdział na pogrzeb Dumbla, ale w VII to już skróciła niemiłosiernie to zakończenie. Ech chyba raz jeszcze musze przeczytać, to może mi sie cos odwidzi
PrZeMeK Z.
17.09.2007 16:03
QUOTE
U talkin 2 me?
No wai!
QUOTE
Drogi Przemku, już od kilku postów mowa o VII tomie w kontekście całej serii. Od kilku stron mowa o dorastaniu z całą serią. Nie czuję więc winy.
Mogłam rozbić wypowiedź na jeszcze 1-2 akapity, ale dostałam takiego słowotoku (myślotoku?), że nie sposób było oddzielić jednej myśli od drugiej. Poza tym mam tendencję do konstruowania niemiłosiernie długich zdań, więc obawiam się, że i tak czytelnik dostałby oczopląsu.
Ale racja, skończmy zbaczać z tematu.
W żadnym wypadku nie zamierzałem Cię o nic obwiniać ani krytykować. Jak wskazuje na to uśmieszek na końcu skierowanego do Ciebie zdania, była to wypowiedź żartobliwa. Rozbawiło mnie to, że w wypowiedzi niby to o tomie VII opowiedziałaś nam całkiem sporo o "Kołach Czasu". Spokojnie

QUOTE
W zasadzie to cały czas mnie wkurza, że takie krótkie jest zakończenie. W VI tomie jakoś JK mogła dać osobny rozdział na pogrzeb Dumbla, ale w VII to już skróciła niemiłosiernie to zakończenie. Ech chyba raz jeszcze musze przeczytać, to może mi sie cos odwidzi
Myślę, że nie było sensu przeciągać finału siódemki. Pogrzeb był inną sprawą, tam Rowling musiała ustawić kilka rzeczy do tomu siódmego (rozstanie Harry'ego i Ginny, odrzucenie oferty Scrimgeoura, podkreślenie związku Ron - Hermiona itp.). W siódemce zapewne chodzi Ci o epilog - mnie się podobał taki, jaki jest. Rowling nie chodziło o pozamykanie wszystkich wątków postaci ani o zasypanie nas szczegółami, ale o klimatyczne i "bajkowe" (w dobrym tego słowa znaczeniu) zakończenie historii, z którą żyła przez tyle lat. Chciała tylko zasygnalizować nam, że Harry i przyjaciele żyją szczęśliwie i spokojnie, tak jak być powinno. "All was well".
A poza tym, nawet podoba mi się to, że szczegóły poznajemy dopiero z wywiadów. Ci, którzy będą czytać HP już po zakończeniu serii, nie przeżyją już tego co my: całego tego śledzenia procesu powstawania książki, oczekiwania na kolejne tomy, doszukiwania się wskazówek w wypowiedziach Rowling... To wyjątkowe doświadczenie i cieszę się, że jeszcze się tak całkiem nie zakończyło.
Mroczny Wiatr
17.09.2007 16:15
Nie chodziło mi o epilog, bo dla mnie jest on tylko takim mini dodatkiem i dobrze, że jest jaki jest bo inaczej można by dojść do wniosku że autorka będzie nas nękać dalszymi losami bohaterów. Chodzi mi o sam koniec ostatniego rozdziału. Miała tutaj naprawdę wielkie pole do popisu, chyba że chciała pozostawić to czytelnikowi. Każdy sobie sam wymyśli co się działo dalej na pogrzebach czy w samej szkole. Dlatego raz jeszcze się zabiorę do czytania, a nawet zacznę od VI raz jeszcze czytać.
Pszczola
17.09.2007 18:38
Właśnie dzięki rozbudowanej końcówce tomu VI, nie była potrzebna powtórka z rozrywki w tomie VII. Możemy sobie wyobrazić, co nastąpiło po śmierci Voldemorta. Wielu pisarzy nie wie, kiedy przestać, co skutkuje rozwlekłym zakończeniem. A punkt kulminacyjny gdzieś się rozmywa.
QUOTE
W żadnym wypadku nie zamierzałem Cię o nic obwiniać ani krytykować. Jak wskazuje na to uśmieszek na końcu skierowanego do Ciebie zdania, była to wypowiedź żartobliwa. Rozbawiło mnie to, że w wypowiedzi niby to o tomie VII opowiedziałaś nam całkiem sporo o "Kołach Czasu". Spokojnie smile.gif
Bo "Koło Czasu" jest świetne! No, może jordanowa mania łączenia wszystkich bohaterów pary (tudzież czworokąty), nie zawsze wychodzi książce na dobre, ale warto się za tę serię zabrać. Koniec dygresji.
I wierz mi, odpowiadałam Ci z przyjaznym uśmiechem na ustach, ale odzwyczaiłam się okraszać nimi teksty na forum, gdyż dawniej nadużywałam ich bardzo. ;)
QUOTE
co nastąpiło po śmierci Voldemorta.
No właśnie. Co. Pochowali go tak po prostu? I zapomnieli o wszystkim? Czy może zrzucili jego ciało z jakiegoś urwiska? Czy jemu należał się szacunek po śmierci?
Za to co zrobił na pewno nie. Ale przecież w książce jest wyraźnie powiedziane, że był najpotężniejszym czarodziejem w historii, z jego wiedzą magiczną nie mógł się równać nikt z żyjących, ani umarłych. Pod tym względem więc trzeba mu oddać tę sprawiedliwość. Inna sprawa w jakim celu wykorzystywał swoją nadzwyczajną moc...
PrZeMeK Z.
17.09.2007 18:54
Ja bym je spalił i rozsypał prochy na cztery wiatry. Bez zbędnych ceremonii, ale i bez okrucieństwa. Ci, którzy przeżyli, nie mogą tak jak Voldemort nie okazywać szacunku zmarłym.
Spalić, dobry pomysł, ale rozsypać? Hm, może. A może złożyć w małej niepodpisanej urnie? W Little Hangelton?
PrZeMeK Z.
17.09.2007 19:11
Żeby dla rozmaitych przygłupów Little Hangleton stało się miejscem kultu?
Mroczny Wiatr
17.09.2007 19:17
Slughorn powinien się tym zająć. Chodzi mi o spalenie oczywiście.
Przecież by nie trąbiono na lewo i prawo "Voldemort leży pogrzebany w Little Hangleton".
Poza tym Przemek- dla zorientowanych to i tak mogłoby być miejsce kultu. Primo- miejsce, skąd pochodził Voldemort (a tym samym miejsce, gdzie żyli ostatni potomkowie Slytherina). Secundo- miejsce, gdzie po wielu latach w cudowny tak naprawdę sposób odzyskał swoją moc. Tertio- miejsce ukrycia horkruksa, a więc punkt, gdzie została użyta bardzo potężna magia.
No więc, żeby uniknąć maniaków, to może jakieś zaklęcie. Może Evanesco? Wtedy juz na zawsze pozbylibyśmy się kłopotliwego trupa.
Golden Phoenix
17.09.2007 22:58
QUOTE
dla zorientowanych to i tak mogłoby być miejsce kultu. Primo- miejsce, skąd pochodził Voldemort (a tym samym miejsce, gdzie żyli ostatni potomkowie Slytherina). Secundo- miejsce, gdzie po wielu latach w cudowny tak naprawdę sposób odzyskał swoją moc. Tertio- miejsce ukrycia horkruksa, a więc punkt, gdzie została użyta bardzo potężna magia.
A ja wątpię, żeby wiele osób było zorientowanych. Voldemort pochwalił się, że jest potomkiem Slytherina, ale na pewno nie powiedział, że jego rodzina żyła w nędzy w Little Hangleton.
Co prawda w Czarze Ognia wspomniał, że jego ojciec był mugolem i że to jest jego grób. Ale nigdzie nie było nazwy miejscowości (chyba ?).
A o horkruksie to tak naprawdę wiedział tylko Dumbledore.
Ginnusia
18.09.2007 01:16
Dziś rozmawiałam o VII tomie z przyjaciółką (zresztą snaperką), która niedawno go przeczytała. I co jej się najbardziej podobało? Nie, nie rozdział "Prince's Tale"! Epilog.

Mówi, że czytała go w sobotę rano, patrząc na swego męża i myśląc, że oni też będą tacy szczęśliwi za 19 lat... I wcale nie uważa Albusa Severusa za przesadę.
Ja bym go jednak pochował. I to nie z absurdalnego powodu, że 'przecież był potężny a potężnym mimo wszystko należy się szacunek', bo to brzydka motywacja i rzekłbym... no nieważne. Ale pochowałbym go no bo jednak był człowiekiem.
Pszczola
18.09.2007 13:26
QUOTE(Zeti @ 17.09.2007 22:04)
No więc, żeby uniknąć maniaków, to może jakieś zaklęcie. Może
Evanesco? Wtedy juz na zawsze pozbylibyśmy się kłopotliwego trupa.
To zaklęcie nie "wyparowywuje" substancji/przedmiotu z tego świata. Rownowaga zostałaby zachwiana. Uważam, że
Evanescopozwala albo przechować rzecz w danym miejscu (logiczne, skoro Bill "znikał" ważne dla Zakonu mapy), albo przenieść ją np. od razu do jakiegoś ścieku/wysypiska. Tak jak jedzenie pojawiało się/znikało podczas posiłków w Great Hall z i do kuchni, tak można przenosić inne rzeczy w inne miesca. Myślę, że usuwający musi wiedzieć, gdzie chce się danej rzeczy pozbyć. Na przykład Hermiona, czy Snape musieli sobie wyobrazić np. jakiś ściek eliksirów koło jeziora i tam wysłać zawartość kotła.
Ciało trzeba skremować. Nie tylko z powodu fanatyków, którzy chcieliby bałwochwalić i wykraść jego ciało, ale też z obawy przed innymi czarodziejami, którzy chcieliby robić na nim eksperymenty. Voldemort powrócił do pełni sił wyłącznie dzięki czarnej magii. Czarny Pan może być niebezpieczny też po śmierci. Nie wiadomo jak ciało działa na rozkład, czy w ogóle gnije, czy może wejść w reakcje z danym zaklęciem? Można też z niego wydobyć tajemnicę stworzenia podobnego ciała, jest skarbnicą wiedzy dla typków spod ciemnej gwiazdy i potencjalnym zagrożeniem dla nieostrożnych naukowców.
Jeżeli prochów nie rozsypano, zawsze można je było schować gdzieś w Departamencie Tajemnic. Kto wie, może mają specjalne pomieszczenie na prochy z czarnymi magami?
Ale nie wolno bezcześcić żadnego ciała! Może Voldemort odczłowieczył się do granic możliwości, ale miał dusze, nawet jeśli zepsutą i był istotą myśląca. Każda taka istota ma swoją godność.
Zakochana w fantastyce
19.10.2007 20:39
W Wikipedi znalazłam to:
QUOTE
Hugo Weasley [edytuj]
Hugo Weasley – ur. ok. 2007/008 roku, najmłodsze dziecko Ronalda i Hermiony Weasley, młodszy brat Rose.
Rose Weasley [edytuj]
Rose Weasley – ur. ok. 2005/2006 roku, w 7. części przygód Harry'ego Pottera udająca się do Hogwartu. Najstarsza córka Hermiony i Rona
Wiktoria Weasley [edytuj]
http://katalog.zdrowo.info.pl/lifting.htmlWiktoria Weasley – ur. w kilka lat po bitwie o Hogwart, najstarsze dziecko Billa i Fleur, w jednej ósmej wila. Zakochana w Teddym Lupinie.
Czy to prawda?
PrZeMeK Z.
19.10.2007 20:42
Nie pytaj nas. Po co Ci to? Zaczekaj do stycznia, a dowiesz się wszystkiego.
Nie szukaj informacji o HP. Mniejsza z tym, czy natrafisz na spojlery prawdziwe czy fałszywe - zepsują Ci przyjemność czytania.
Skoro nie czytałaś DH, to po co na siłę szukasz spoilerów?
I jeżeli chcesz znać odpowiedź na to pytanie, to wystarczy poszukać na forum (mamy przecież wyszukiwarkę)