Ginnusia
23.10.2007 11:51
Mam wrażenie, że przeczysz sam sobie - najpierw udowadniasz, że znaczą coś innego, teraz - że to samo.
A "gej", owszem, w polszczyznie się zadomowił i oznacza "homoseksualistę". I tyle.
Dyskusja zaczyna nam się robić lekko absurdalna.
Ginnusia
23.10.2007 12:29
OK, teraz rozumiem Twoje stanowisko. Nie zgadzam się, ale rozumiem.
Ja bym jeszcze dodał kontekst historyczny. Zjawisko 'gejostwa' istnieje od 40 lat najwyżej. Homoseksualizmu od jaskini. Nazwanie Czajkowskiego gejem jest absurdalne. Nawet nazwanie Wilde'a gejem jest absurdalne. Podobnie jest z Dumbledorem przeżywającym swoje uniesienia w 60 latach XIX wieku (chyba).
owczarnia
23.10.2007 17:42
QUOTE
Rowling knew early on Dumbledore was gay
Oct 23, 2007 10:49 AM
Victoria Ahearn
THE CANADIAN PRESS
J.K. Rowling says her out-of-the-blue revelation about the sexual orientation of Albus Dumbledore, one of the key characters in her blockbuster "Harry Potter" series, has prompted at least one fan to come out of the closet.
"I know that it was a positive thing that I said it for at least one person because one man 'came out' at Carnegie Hall," Rowling told a news conference at the International Festival of Authors. ``I'm not kidding."
Rowling revealed the late Dumbledore's sexuality late last week while taking questions from fans at New York City's Carnegie Hall. During a news conference in Toronto on Tuesday, the author says she knew "very early on" in the writing process that Dumbledore was gay, but didn't feel the need to spell it out for readers.
The Dumbledore bombshell has stunned Potter fans around the world and left many wondering why Rowling waited until the conclusion of her seven-book series to reveal the sexuality of the Hogwarts headmaster.
Asked about the timing of her revelation, Rowling said: "I was asked a very direct question."
The U.K.-based author, stylishly dressed in a brown dress and matching boots, grew impatient with reporters who pressed her on the issue, saying she didn't feel the need to be explicit about Dumbledore's sexual preferences because she wanted to focus on character development.
"If you were an author then you would understand that when you write the ending it comes at the end," she said.
Dumbledore, Rowling has now revealed, was once in love with the dark wizard Grindelwald, something that some canny Potter fans had long suspected.
"The plot is what it is," said Rowling. "(Dumbledore) did have, as I say, this rather tragic infatuation but that was a key part of the ending of the story so there it is. Why would I put the key part of my ending of my story in Book One?"
Rowling said Tuesday she found it "freeing" to out Dumbledore, adding that the passages about him will mean different things to different readers.
"I think a child will see a friendship and I think a sensitive adult may well understand that it was an infatuation," she said.
Pszczola
23.10.2007 23:27
QUOTE
No cóż... Miłość miłością. Ale jednak myślę, że nie tylko owe uczucie ich łączyło. Skoro już Rowling powiedziała, że to gej, to wątpię by miała na myśli tylko i wyłącznie ogromne uczucie. To a i owszem. Ale myślę, że jednak mieli jak to nazwałaś "dzikie młodzieńcze pożądanie czy chęć eksperymentowania". Takie przynajmniej moje zdanie jest.
Nie zrozumiałaś mnie. Nie mówię, że do niczego między nimi nie doszło. Jedynie zauważyłam, że niektórzy postrzegają ich związek niemal wyłącznie na płaszczyźnie seksualnej. Słowem: z seksu zrodziło się uczucie, a nie odwrotnie (mam zdecydowanie za dużo znajomych yaoi-fanek spragnionych "scenek"). Przynajmniej na tym forum nie bombarduje się mnie spekulacjami na temat ich ulubionej pozy. Trudno przyjąć do świadomości, że uczucie wcale nie musi kończyć się w łóżku. Chociaż dodałoby to historii nieco pikanterii ;).
Może Grindelwald nie był przebrzydłym seme, a niewinny Dumbledore zapałał doń cichym uczuciem? A może nie zdążyli się bardziej zbliżyć? Nieważne. Ważne, że Dumbledore nie związał się z nikim innym. Żadna kobieta ani mężczyzna nie rozumiałby go tak jak Grindelwald.
A jak chcecie omawiać nieistniejące problemy natury semantycznej, dział Talk Show zaprasza.
QUOTE
Nie zrozumiałaś mnie. Nie mówię, że do niczego między nimi nie doszło. Jedynie zauważyłam, że niektórzy postrzegają ich związek niemal wyłącznie na płaszczyźnie seksualnej. Słowem: z seksu zrodziło się uczucie, a nie odwrotnie (mam zdecydowanie za dużo znajomych yaoi-fanek spragnionych "scenek"). Przynajmniej na tym forum nie bombarduje się mnie spekulacjami na temat ich ulubionej pozy. Trudno przyjąć do świadomości, że uczucie wcale nie musi kończyć się w łóżku. Chociaż dodałoby to historii nieco pikanterii

.
Może Grindelwald nie był przebrzydłym seme, a niewinny Dumbledore zapałał doń cichym uczuciem? A może nie zdążyli się bardziej zbliżyć? Nieważne. Ważne, że Dumbledore nie związał się z nikim innym. Żadna kobieta ani mężczyzna nie rozumiałby go tak jak Grindelwald.
A to zwracam honor
Do niczego nie mogło między nimi dojść, ponieważ jak sama autorka napisała, Grindelwald nie odwzajemniał jego uczuć, więc raczej siłą go nie wziął

QUOTE
A jak chcecie omawiać nieistniejące problemy natury semantycznej, dział Talk Show zaprasza.
Ja podziękuję. Jakoś nie czuję się kompetentna, by zająć jakąkolwiek pozycję w tej rozmowie, której zaczątek już tutaj zaprezentowali nam Katon i Ginnusia
Ja mogę tylko powtórzyć za Kurtem Cobainem, który w piosence "All Apologise" śpiewa:
"What else can I say,
Dumbledore is gay"
All Apologi
es, ekspercie od Nirvany

//jes
Im szybciej zorientujecie się, że nigdy nie czytam tego co napisałem po napisaniu, tym lepiej =D
Zwłaszcza z tym Dumbledorem xD
owczarnia
24.10.2007 20:15
Na Mugglenecie
pojawił się bardzo ciekawy artykuł związany z ostatnimi rewelacjami na temat Dumbledore'a. Całość jest naprawdę całkiem ciekawa, ale moim ulubionym fragmentem pozostaje ten poniżej

:
QUOTE(Mugglenet)
And the truth is… yes, the Bible clearly states that homosexuality is a disgusting thing in the eyes of God. It says this in the book of Leviticus, the chapter in which the laws passed from God to Moses are listed. This would appear to be pretty damning evidence at first sight, until you consider that the following laws are also specified:
* The punishment for adultery is death.
* Anyone consulting a medium is to be stoned to death.
* Anyone so much as lighting a fire in their house on the Sabbath is to be put to death.
* It is forbidden to cut your hair, or to wear clothing made out of more than one fabric.
* It is, however, perfectly acceptable to sell your children into slavery should you choose to do so.
So anybody who cites the Bible as the reason to denounce homosexuality, but who has ever had a haircut or worn a polyester and cotton shirt, actually has a moral obligation to have themselves stoned to death at the earliest opportunity.
PrZeMeK Z.
24.10.2007 20:21
Umarłem
Muszę przeczytać całość.
Taka tam klasyczna demagogia wynikająca z totalnej ignorancji biblijnej współczensych. No ale fakt, dość zabawna.
PrZeMeK Z.
29.10.2007 18:30
Jedna z nauczycielek angielskiego w mojej szkole przeczytała ostatnio VII tom. Jakoś tak miło pomyśleć, że nie jest się jedynym w okolicy, kto zadał sobie trud czytania w oryginale

No i zupełnie inaczej się patrzy na takiego nauczyciela - jak na człowieka, nie na belfra.
Bierze mnie straszna ochota na poczytanie DH, a pożyczyłem Avadzie, który i tak go nie czyta. :/
No i chciałbym napisać - albo przeczytać - fanfika osadzonego w czasie tych dziewiętnastu lat przed epilogiem. Coś tak naiwnie harlequinowatego jak "Zgubiona droga, czyli chłopaki nie płaczą" przeczytane dawno temu chyba na tym forum.
owczarnia
30.10.2007 00:47
Pamiętam, jak parę osób się straaasznie dziwiło (żeby nie powiedzieć: pukało palcem w czoło) kiedy napisałam, że Cuaron widział Lupina jako geja

:
QUOTE(Veritaserum)
Actor David Thewlis (Remus Lupin), was in Toronto this week, where he promoted his new book entitled The Late Hector Kipling at the International Festival of Authors. In a video interview, he spoke about Dumbledore being outed, and how he and Harry Potter and the Prisoner of Azkaban director Alfonso Cuaron thought Remus was the character who was actually gay.
O.K. but what about the revelation that Albus Dumbledore is gay? Thewlis concedes that threw him for a loop, but not for the reasons you might think. "The funny thing when Alfonso Cuaron directed "The Prisoner of Azkaban, the first film that I appear in, he had the idea that Lupin was gay and he described my character like a 'gay junkie'. And of course Lupin turns out not to be gay because he marries Tonks and has children."
Pszczola
25.11.2007 15:26
Ach, przykrywka,przykrywka - jak powie fangirl!
A ja myślałam, że Cuaron sugeruje, że Lupin się w Lily kochał! Cóż, mamy teraz odpowiedź na nurtujące niektórych pytanie, dlaczego Lupin zachowywał się jak pedofil? Ja tego tak nie widziałam. Co innego gdy mowa o faunie z Narnii, ale nie offtopujmy ;).
Ginnusia
25.11.2007 17:49
Kiedy oglądałam "Narnię" z przyjaciółką, ona twierdziła, że tego filmu nie mozna pokazywać dzieciom, bo zrozumieją, że można iść z obcym panem, którym mówi miłe rzeczy, do jego domu i jeść to, czym częstuje.
Czasy może są chore, ale coś w tym było.
Natomiast pedofilii u Lupina nie zauważyłam.
Cuaron chciał być politpoprawny ponad normę. I wyszedł wujek ciepła rączka.
Ale Jestie ma rację, coś się w ludziach podziało. Kiedy C.S. Lewis pisał scenę z Tumnusem nie przychodziłoy nikomu do głowy takie skojarzenia. Mili panowie byli mili dla dziewczynek, bo byli mili.
Oczywiście. Niedobrze jest wychowywać dzieci w nieświadomości zagrożeń, ale obawiam się, że wychowywanie ich na paranoików to też nie najlepszy pomysł.
Pszczola
26.11.2007 14:36
Co gorsza, dzieci mogą wziąć za molestowanie nawet wzięcie na kolana. Albo lepiej, dorośli, którzy wmówią dziecku, że tak było. Chore.
Ja Lupina w III filmie bardzo lubię i bronię go przy każdej okazji! Ale co ja zrobię, że mi się kojarzy, jak Narnię oglądam XD. Nie boję się o cnotę małej Lucy, o nie. Ale Mr Tumnus jest tu taki... zniewieściały. Materiał na dowcipy gotowy. I tak go lubię.
Wróćmy do Pottera.
owczarnia
26.11.2007 15:46
QUOTE(Katon @ 26.11.2007 01:48)
Cuaron chciał być politpoprawny ponad normę. I wyszedł wujek ciepła rączka.
O Cuaronie można powiedzieć akurat wszystko, oprócz tego, że chciał być politpoprawny.
Obejrzyj sobie jego "I twoją matkę też", to zrozumiesz o czym mówię. Z równym powodzeniem mógłbyś o to samo oskarżać Almodovara.
On się raczej biedak hamować musiał

.
a co do (chyba juz ostatecznej??) polskiej nazwy 7 czesci HP jestem zawiedziony...
ten tytul kompletnie nie pasuje do tresci!!! insygnia śmierci to kosa, czarny stroj... bo insygnia to sa przedmioty, ktore kojaza nam sie z czyms a mi jakos peleryna niewidka sie ze smiercia nie kojazy...
dary by byly najlepsze ale z braku laku wybralbym relikwie.
relikwia to jest jakas pamiatka, nie zawsze "pozostalosci" po ciele, ja na przyklad posiadam rozaniec od Jana Pawła II i mam nadzieje ze juz wkrotce stanie sie on relikwia poniewaz JPII bedzie swietym...
i wlasnie smierc zostawila po sobie takie "pamiatki" i dlatego tytul powinien brzmiec "Harry Potter i Relikwie Śmierci"
owczarnia
26.11.2007 16:47
Polkowski wytłumaczył, że hallowsy dawały władzę nad śmiercią, a że insygnia się z władzą kojarzą, to ostatecznie wybrano ten tytuł. Tłumaczenie dość logiczne, jak dla mnie.
PrZeMeK Z.
26.11.2007 16:55
Mnie się nie kojarzą z władzą, tylko tak jak Qbie. Ale to raczej kwestia błędnego rozumienia słowa.
owczarnia
26.11.2007 18:17
Zdecydowanie.
insygnium «oznaka godności, władzy, stanu lub urzędu»
insygnia królewskie «korona, berło, jabłko i miecz»
insygnia papieskie «tiara i dwa skrzyżowane klucze»
Przypuszczam, że słowo, o którym myślicie, to atrybut.
atrybut
1. «cecha jakiejś rzeczy, osoby lub zjawiska wyróżniająca je spośród innych»
2. «przedmiot o charakterze symbolicznym, ściśle związany z życiem lub działalnością jakiejś postaci»
PrZeMeK Z.
26.11.2007 18:38
Z przytoczonych przez Ciebie definicji nie wynika jakaś zasadnicza różnica między tymi słowami. Insygnia królewskie - korona, berło, jabłko i miecz - to przecież «przedmioty o charakterze symbolicznym, ściśle związany z życiem lub działalnością jakiejś postaci», w tym wypadku króla.
Ale nie kłócę się, uznaję Twoją rację. Tak mi się tylko skojarzyło.
Pszczola
26.11.2007 18:49
Może trzeba było postawić na "Pamiątki Śmierci"? Może znaczenie nie jest dosłowne, ale równie wieloznaczne. Nieważne. Deathly Hallows rządzą. A inteligenty czytelnik sam wyłapie znaczenia ukryte pod "Insygniami".
owczarnia
26.11.2007 18:53
Przemek, różnica jest zasadnicza. Polega ona na tym, że o ile atrybut to coś kojarzonego z daną postacią, o tyle insygnium to już oznaka władzy, wysokiego urzędu, funkcji. Ale przede wszystkim władzy. Atrybutami Robin Hooda były łuk i strzała, ale raczej ciężko je określić mianem insygniów, prawda? Atrybutem pisarza jest pióro czy tam kałamarz, lecz to także nie insygnia. Wikipedia dość ładnie to ujęła, nazywając atrybut "znakiem rozpoznawczym". Jakkolwiek przy insygniach bym wolała jednak "śmiertelne" zamiast "śmierci", no, ale to nie ja tłumaczę, tylko Polkowski

.
Pszczoła - sęk w tym, że hallowsy to również coś świętego, niejako obiekt kultu prawie. Pamiątki byłyby za słabe.
Przy tytule został pod uwagę wzięty tylko jeden aspekt hallowsów, władza, a inne pominięto, ale cóz, może za kilka, kilkanaście lat doczekamy sie tłumaczenia, gdzie przeczytamy "Bractwo Feniksa" i "Dary śmierci"
Szkoda, ze po polsku nie może zostać Deathly Hallows, najlepiej oddaje treść
Pszczola
04.12.2007 23:25
A ja niedawno się tu rozpisywałam na temat Roberta Jordana i "Koła Czasu" i jak 11. tom mnie(!) oderwał od VII Pottera i jak czekam do 2009 kiedy ostatni tom wyjdzie i że się boję, że do tego czasu Jordan umrze. I co? Umarł 16. września... Wyobrażacie sobie co by było, gdyby Rowling wyzionęła ducha (tfu, tfu) przed wydaniem HP&DH? Toż to chaos międzynarodowy by nastąpił.
ale owczarnia nie widzisz bledu w swoim mysleniu??
po pierwsze to insygnia maja sie kojazyc z czyjas wladza jak twierdzilas, a w tej ksiazce te przedmioty nie dawaly wladzy smierci tylko NAD smiercia i o to mi najbardziej chodzi.
po drugie... wlasnie co ja mialem?? nie pamietam

[edit] aha, juz wiem
QUOTE
Polkowski wytłumaczył, że hallowsy dawały władzę nad śmiercią, a że insygnia się z władzą kojarzą, to ostatecznie wybrano ten tytuł. Tłumaczenie dość logiczne, jak dla mnie.
no a dla mnie nie... bo tytuł nie ma mi sie z ksiazka kojarzyć tylko ma oddawac jej tresc a on tego nie robi... to wyglada mi na male widzimisie Polkowskiego
PrZeMeK Z.
10.12.2007 22:47
Słowa "Śmiertelne Insygnia" oznaczają przecież właśnie to, co powinny, QbaNowy. Przedmioty kojarzące się z władzą i śmiercią. Słowo "śmiertelne" nie musi przecież oznaczać wyłącznie przedmiotów należących do śmierci - może tez oznaczać przedmioty kojarzące się ze śmiercią/niosące śmierć. Taka np. Starsza Różdżka ze śmiercią zdecydowanie się kojarzy.
"Śmiertelne Insygnia" te slowa tak, ale nie "Insygnia Śmerci" bo to sie ma nijak i znaczy cos innego jak dla mnie
owczarnia
11.12.2007 01:33
Dobrze że dodałeś - jak dla Ciebie.
QUOTE(QbaNowy @ 10.12.2007 21:43)
ale owczarnia nie widzisz bledu w swoim mysleniu??
po pierwsze to insygnia maja sie kojazyc z czyjas wladza jak twierdzilas, a w tej ksiazce te przedmioty nie dawaly wladzy smierci tylko NAD smiercia i o to mi najbardziej chodzi.
A od kogo one oryginalnie pochodziły, te insygnia? No?...
Właśnie.
Dodatkowo "insygnia śmierci" może równie dobrze oznaczać "insygnia niosące śmierć". Czy naprawdę trzeba wyjaśniać tak proste rzeczy? Czy "woda życia" to woda należąca do istoty o imieniu "Życie"?
QUOTE(QbaNowy @ 10.12.2007 21:43)
QUOTE
Polkowski wytłumaczył, że hallowsy dawały władzę nad śmiercią, a że insygnia się z władzą kojarzą, to ostatecznie wybrano ten tytuł. Tłumaczenie dość logiczne, jak dla mnie.
no a dla mnie nie... bo tytuł nie ma mi sie z ksiazka kojarzyć tylko ma oddawac jej tresc a on tego nie robi... to wyglada mi na male widzimisie Polkowskiego

Oj. Ojojoj. A od kiedyż to? Tytuł nadaje pisarz. Tłumaczy go tłumacz. Tłumaczenie ma być - na ile to możliwe - zgodne z oryginałem. I jest. Osobiście wolałabym relikwie, zwłaszcza w świetle alternatywnego tytułu podanego przez Rowling, ale trudno. Insygnia też nie są najgorsze.
dobra przyznaje sie do bledu
konczmy juz ten temacik bo sie nie milo robi
Ginnusia
04.01.2008 22:05
Owca, ponieważ - rozsądnie - wywaliłaś ostatnie zdanie z empikowego artykułu o premierze VII tomu, wkleję je tu, bo mnie rozśmieszyło:
QUOTE
Niestety, nie udało nam się ustalić, co o działaniach Komitetu sądzi sam pan Potter. Nasz bohater jest nieuchwytny, z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że wyjechał na urlop na Kretę.
A rozśmieszyło mnie przez natychmiastowe skojarzenia ze znakomitym ff Irytka "Harry Potter i Koniec Świata", z początkiem na Krecie, na której to wyspie Potter zajmował się głównie piciem napojów wyskokowych i byciem w głębokiej depresji.
Zakohana w książkach
27.01.2008 05:21
Właśnie (czyli niecałą godzinę temu) skończyłam czytać...
Czuję się... dziwnie. Jakbym obudziła się w niedzielę i stwierdziła, że spałam szesnaście godzin.
Wiecie, jak człowiek się wtedy czuje, prawda?
Dziwnie otępiały, senny, chociaż po tylu godzinach odpoczynku powiniem mieć masę siły.
No i głodna jestem (wiem, brzmię jak Ron)
Ale wracając do ksiażki:
przyznaję, jest to jedyny z siedmiu tomów, które pochłonęłam ciurkiem za pierwszym podejściem.
I... szczerze powiedziawszy, do rozdziału, w którym pojawia się Aberforth (dokładniej do tekstu "To koza, ty matole!") miałam wrażenie, że czytam jakieś fanfiction. A to nagłe przeskoczenie z okolic Bożego Narodzenia do początków marca mnie totalnie skonfundowało.
Ogólnie mam... dziwne... odczucia. Jakby to wszystko naprawdę było ff a nie dziełem Rowling.
Początek mnie zaskoczył. Pierwsze rozdziały zazwyczaj zawiewały nudą, a tu BUM! i atak Voldiego już w drugim, czy tam trzecim rozdziale. Gdzieś mi się zgubiła kanoniczność Neville'a i ogólnie... prawie wszystkich. Są inni niż w poprzednich tomach, przynajmniej dla mnie, a Longbottom w szczególności. Jedynie Dursley'owie pozostali sobą.
Najbardziej rozbawił mnie obraz Stworka w ręczniku i medalionie na szyi... jak to sobie wyobraziłam, miałam ochotę parsknąć śmiechem.
Wzruszyłam się tylko w jednym momencie:
wspomnieniu Snape'a, w którym przepraszał Lily. A ona nie chciała mu wybaczyć. Wtedy mi nawet łza po policzku spłynęła.
Zakończenie serii wciaż wydaje mi się nierealne... Jest zbyt wiele niedomówień.
Ale możliwe, że to kolejna niekończąca się historia, a Rowling pozostawiła niedomówienie celowo. Żeby:
a) nie zamykać sobie możliwości kontynuowania ksiązki, bądź napisania jakegoś dzieła uzupełniającego
b) żeby nie wymarła twórczość fanowska, którą popiera
No nie wiem... to wydaje mi się kosmiczne. Takie... nie Rowlingowe.
A może po prostu blokuję w sobie świadomosć, że to już koniec? Koniec końców, the end, fin...
Jest na sali psycholog?
PrZeMeK Z.
27.01.2008 11:00
Też z początku trudno mi było w to wszystko uwierzyć, bo ta książka jest zupełnie inna od pozostałych. Ale zaręczam Ci, że jeszcze ją pokochasz, jak się nad nią na spokojnie zastanowisz

QUOTE
Gdzieś mi się zgubiła kanoniczność Neville'a i ogólnie... prawie wszystkich. Są inni niż w poprzednich tomach, przynajmniej dla mnie, a Longbottom w szczególności.
To Rowling pisze kanon, więc to, co napisała, nie może się nie zgadzać z kanonem :] Po prostu kanon się zmienił.
Neville już dawno nie był mamisynkiem. Nie zauważyłaś jego przemiany w piątym i szóstym tomie? A podczas wojny ludzie się zmieniają.
QUOTE
Wzruszyłam się tylko w jednym momencie:
wspomnieniu Snape'a, w którym przepraszał Lily. A ona nie chciała mu wybaczyć. Wtedy mi nawet łza po policzku spłynęła.
Och Ty nieczuła bestio

QUOTE
Ale możliwe, że to kolejna niekończąca się historia, a Rowling pozostawiła niedomówienie celowo. Żeby:
a) nie zamykać sobie możliwości kontynuowania ksiązki, bądź napisania jakegoś dzieła uzupełniającego
b) żeby nie wymarła twórczość fanowska, którą popiera
Nie będzie ósmego tomu. Encyklopedia - owszem, może kiedyś. Ale nie ósmy tom.
Epilog tak mało wyjaśnił, żeby pobudzić wyobraźnię.
Zakohana w książkach
27.01.2008 15:09
QUOTE
To Rowling pisze kanon, więc to, co napisała, nie może się nie zgadzać z kanonem :] Po prostu kanon się zmienił.
Neville już dawno nie był mamisynkiem. Nie zauważyłaś jego przemiany w piątym i szóstym tomie? A podczas wojny ludzie się zmieniają.
Zauważyłam, zauważyłam...
Ale... wydał mi się ciut zbyt pewny siebie. Taką ociupinkę.
Poza tym, taka zmiana kanonu postaci przez autorkę po tym nawale ff, które przeczytałam czekając na tłumaczenie, powoduje u mnie jedną myśl: "niekanoniczne". Muszę się chyba przespać, z tomiskiem pod poduszką, to mi przejdzie

[offtp] hmm... ciekawe. Nie śpię od wczoraj od godziny ósmej rano, a wcale nie jestem zmęczona...[/offtop]
QUOTE
Och Ty nieczuła bestio
Na książkach i filmach prawie nigdy nie płaczę... Poryczalam się na HPiKP przy pogrzebie Dumbledore'a i na filmie "Most do Terabithi" (a raczej w tramwaju, piętnaście minut po wyjściu z kina. Ludzie się na mnie zaczęli dziwnie patrzeć, bo zupełnie nagle płaczem wybuchłam)
A normalnie, to tylko z wściekłości.
Wiem, że nie bedzie ósmego tomu.
Ale cóż, nigdy nic nie wiadomo... Może coś o Huncwotach napisze?
Rowling jest nieprzewidywalna, prawda?
Chociaz kilka rzeczy z IŚ było wiadomych dla fanów już kilka dni po premierze "Księcia". R.A.B i Harry jako horkruks, na ten przykład. A o miłości Severusa do Lily krążyły domysły po necie od tomu piątego.
Ehh... dobra, dalej mi sie to wydaje snem.
P.S
Wczoraj jak szłam do empiku z Claudią, to jakieś dziecko za nami biegło z okrzykiem "jest!", wszyscy, których spotykałyśmy mieli IŚ, a dziecko, może dwuletnie, stanęło przed manekinem udającym Harry'ego z okrzykiem "Hajy Potej!!"

Myślałam, że mnie coś trafi. Popadłam w paranoję. A jak sie wyśpię, to pewnie nadejdzie depresja
Ginnusia
27.01.2008 15:31
Dla mnie opis Neville'a wyłażącego z obrazu - takiego cynicznie bohaterskiego i po przejściach, jest jednym z najmocniejszych ujęć siódmego tomu. Bardzo malownicza i rozczulająca scena. I jestem w stanie w takiego Neville'a uwierzyć.
Od piątego tomu czekałem na przemianę Longbottoma. Odkąd wiadome było kim są jego rodzice, to myślałem, spodziewałem się po nim okazania bohaterskości i męstwa w obliczu walki z Voldemortem. I miałem rację. Neville mnie nie zawiódł. Pokazał na co go stac, a i w końcu odegrał ważną role w ostatecznym starciu. Otwarcie wystąpił twarzą w twarz przeciw Voldemortowi. I wcale nie był ciamajdą. Zmienił się przez te wszystkie lata, a zaczęło się to właśnie w Zakonie Feniksa, osiągając kulminacyjny punkt w starciu z Voldemortem i zabiciu Nagini.
Oj tak. A już najbardziej mną ruszyły jego bezpośrednie słowa do Voldemorta (który z dorosłych czarodziei miałby odwagę mówić do Riddle'a tak ostro i bez cienia strachu?) - "I'll join you when hell freezes over". Coś pięknego. Dowód niezwykłego męstwa, bohaterstwa i oznaka, że nie jest czarną owcą w rodzinie. Bardzo urósł w moich oczach i stał się jednym z bardziej ulubionych bohaterów serii.
Golden Phoenix
27.01.2008 16:55
W końcu Tiara Przydziału musiała coś w nim widzieć, skoro przydzieliła go do Gryffindoru a nie np. Hufflepuffu
avalanche
27.01.2008 22:12
to ja się wypowiem ogólnie o moich wrażeniach. przeczytałam dzisiaj i jestem szczęśliwa, że nie natknęłam się na żaden spoiler, oraz że nie korciło mnie poznać końcówki książki zanim ją jeszcze zacznę na dobre czytać.
trudno to jakoś wszystko ogarnąć. ciągle mam takie wrażenie, jakbym przeczytała "kolejny" tom. chyba jednak trudno mi się pogodzić z jakimś takim zakończeniem - w końcu przywykłam do tej serii, którą zaczęłam czytać już tak dawno temu

przypominam sobie nawet te czasy, kiedy pierwszy raz miałam w rękach 1 tom tej dziwnej książki. nawet wiem, co myślałam sobie czytając o 'jakimś' chłopcu, 'jakichś' Dursleyach... zupełnie nie wiedziałam, że to będzie jakie czarowanie różdżką, jakiś Hogwart, jakaś głęboka tajemnica. Ale mnie wciągnęło.
No a dzisiaj się skończyło. A przynajmniej ta konkretna historia, bo Rowling z tego co tu czytałam ma w planach wydanie jakieś encyklopedii.
ale za dużo się rozpisałam o niczym. to teraz o książce.
chyba najlepszym i najbardziej podnoszącym mnie na duchu był rozdział King's Cross. Gdy czytałam wcześniej o towarzyszącym Harry'emu duchach to już szykowałam się na pożegnanie, a tu... coś co mnie jeszcze bardziej zaskoczyło
Na początku książki myślałam, że zginie Hagrid i sobie już mówiłam, że oho zaczynają się trupy. A potem przez większość książki żyłam przekonaniem, że zginie Hermiona lub Ron, a właściwie to oboje naraz, no i Harry.
Bardzo szybko i dobrze mi się czytało. Zaś historia Albusa sprawiła, że już dostawałam poplątania z pomieszaniem. Co o nim myśleć, że no jak to. Ale jak mówię, to spotkanie na peronie to był jak balsam na moją skołataną duszę.
Bardzo ciekawy był też rozdział o przeszłości Snape'a. Właściwie doznałam pewnego szoku, że Vold go tak...po prostu zabił (a właściwie wąż). Jakoś to stało się dla mnie tak szybko... Ale może i tak lepiej, bo w sumie nie wiem jakbym chciała żeby to wyglądało? Może mi jednak brakowało takiej bezpośredniej rozmowy jego z Harrym. Hm. Tak, to chyba to.
I spodziewałam się, podobnie jak niektórzy innego epilogu. Nawet spojrzałam na ilustrację i sobie tak pomyślałam, że przeczytam relację narratora o całym życiu Harry'ego... no i nawet może to, że później zmarł, ale że czarodzieje o nim pamiętają i takie tam.
Imiona dzieci mnie kompletnie zbiły z tropu. Czytam Albus, myślę staruszek, a to dziecko. I trudno mi się było przestawić XD
Nie odczułam tak bardzo śmierci Tonks i Lupina. Śmierć Freda też tak mocno mi się nie wbiła. Dziwne to.
Muszę się jeszcze tak pozbierać z moimi wrażeniami. Może nie czuję już takiego podniecenie co kiedyś, gdy dostawałam drgawek jak czytałam końcówkę 3 tomu. Ale... Coś w tym jest.
Jakaś magia

Ps. tak sobie myślę, czy kiedyś usiądę znowu i zacznę czytać pierwszy tom...i aż do końca... Ale na pewno jeszcze wrócę. Może nawet nie sama, a z kolejnym małym czarodziejem

Ps2. będę takim Hagridem XDDDDDD
Ps3. sniff i jeszcze mój 1987 post...mój rok urodzenia
Czytając VII tom bardzo często miałem wrażenie że J.K. Rowling dostarcza mnóstwa paliwa dla ludzi którzy chcą się dopatrywać w jej książkach elelemntów okultystycznych i spirytystycznych. To w zasadzie jedyny zarzut jaki mogę postawić tej cudownej książce, ten jej fatalizm, to że Dumbledore wszystko zaplanował, przewidział, przeznaczenie, taka filozofa do mnie nie przemawia, jest pozbawiona nadziei.
Świetnie przedstawiono relacje miedzy bohaterami, Ronem, Hermioną i Harrym, dużo lepiej przedstawiono motywacje samego Voldemorta, Malfoyowie odkryli co jest najważniejsze, wszystko nabrało właściwego znaczenia. Wszelkie walki i potyczki potrafiły wciągnąć i zasfascynować. Mozna powiedziec ze wszystko to co najlepsze w HP znalazło się w 7 tomie.
czarna wiedźma
30.01.2008 23:06
Osobiście jestem zakochana w najnowszym tomie "Harry'ego". Książka pozytywnie mnie zaskoczyła i po słabiutkim (według mnie) "Księciu...", jest jedną z najlepszych w całym cyklu. Póki co nie przebija dla mnie trójki, ale z biegiem czasu może się to zmieni

Ale po kolei. Co mi się podobało:
- Harry. Widać wyraźnie, jak bardzo wydoroślał od piątego tomu, gdy pod wpływem stresu rzucał się na wszystkich z krzykiem. Teraz jest osobą dojrzalszą i niepoddającą się emocjom. Bardzo podobały mi się jego rozmowy z Lupinem, czy też dialog przeprowadzony pomiędzy nim a Voldemortem.
- Ron. Jak to ktoś słusznie napisał, to on w tym tomie przejął motyw komediowy po bliźniakach. Bardzo podobała mi się chwila pocałunku jego i Hermiony - Rowling udało się nie zrobić z tego kiczu.
- Neville. Przy scenach z jego udziałem łzy cisnęły mi się do oczu. Polubiłam go od czwartego tomu, kiedy zrobiło mi się go żal. Od tego czasu wydoroślał i przemienił się z niedojdy w prawdziwego czarodzieja.
- Dumbledore. Żonglowanie jego wizerunkami przez całą książkę było niesamowite. Właściwie prawie do samego końca nie można było być pewnym, jak zakończy się ten wątek. Taki Albus, jakiego poznaliśmy w "Insygniach" podoba mi się bardziej niż ten z pierwszych czterech tomów. Jest bardziej ludzki, bardziej prawdziwy.
- Snape. Jako osoba nie lubiąca Snape'a nigdy nie myślałam, że powiem coś takiego. Uczucie między nim a Lily Evans wielu ludzi uznaje za kicz. Mnie jednak taki pomysł na rozwiązanie wątku się spodobał. Nie jestem w stanie wybaczyć mu dręczenia Harry'ego czy Neville'a, ale w tej chwili patrzę na niego z innej, bardziej obiektywnej perspektywy.
Lekką irytację wywoływała we mnie Hermiona, a to ze względu, że sama interesuje się rzeczami, które większości ludzi wydają się być zabobonami - chociażby astrologią. I chyba muszę się w tym wypadku zgodzić z Ksenofiliusem (czy ktoś wie, co ostatecznie się z nim stało?). Umysł ma bystry, ale ograniczony, niezdolny do dostrzegania tego, że i w tych mniej ścisłych dziedzinach magii (wiem, że brzmi to idiotycznie) może tkwić mądrość.
Na absoluty minus wątek panny Weasley. W Księciu do szału doprowadzało mnie robienie z niej bogini i cudu świata. Tymczasem w Insygniach nagle okazuje się, że panna Ginewra tak naprawdę nic szczególnego nie pokazała - w przeciwieństwie do Neville'a czy do Luny (w końcu jej równolatki).
To są najważniejsze rzeczy. Książką jestem zachwycona

Jeszcze jedno - po przeczytaniu faktycznie wydaje mi się, że "Dary śmierci" byłyby trafniejszym tytułem.
PrZeMeK Z.
30.01.2008 23:51
Co to się dzieje, że połowa forumowiczów jest z Krakowa?

Czarna wiedźmo - jak dla mnie Hermiona swoim zachowaniem po odejściu Rona wynagrodziła to wszystko, co mogło mi się w niej nie podobać wcześniej. To jest dopiero dojrzała osoba.
Ginny mnie ani grzała, ani ziębiła w tym tomie. Miło, że była, szkoda, że nie miała jakiejś większej roli, ale trudno. Może być.
Ale absolutnie pokochałem po tym tomie Rona. Choćby za samą scenę niszczenia medalionu można go pokochać.
to znaaaaaak *grzmotgrzmot*
a mi się łezka w oku zakręciła najbardziej, jak na premierze widziałam te wszystkie podekscytowane dzieciaki, jak czekają na
książkę. polonista jednak ze mnie czasem wyłazi
i czekając w megastorze na rozwój wydarzeń, podczytywałam sobie siódemkę w oryginale. epilog, konkretnie, plus końcówka Bitwy. i się normalnie jak bóbr poryczałam

.
Ginnusia
31.01.2008 00:43
QUOTE(PrZeMeK Z. @ 31.01.2008 01:51)
Ale absolutnie pokochałem po tym tomie Rona. Choćby za samą scenę niszczenia medalionu można go pokochać.
Zastanawiam się, ile razy muszę przeczytać rozdział 19., by znać go na pamięć. Chyba niedługo osiągnę ten stan.
PrZeMeK Z.
31.01.2008 00:52
Ja nie mam przy sobie siódmego tomu od jesieni
Może to i lepiej, skoro Lost, Doctor Who i matura za pasem
czarna wiedźma
31.01.2008 22:52
QUOTE(PrZeMeK Z. @ 30.01.2008 23:51)
Czarna wiedźmo - jak dla mnie Hermiona swoim zachowaniem po odejściu Rona wynagrodziła to wszystko, co mogło mi się w niej nie podobać wcześniej. To jest dopiero dojrzała osoba.
Zgadzam się

I dlatego kwalifikuję ją do postaci, które lekko mnie zirytowały (w tej grupce jest także Lupin), a nie wśród tych, które kompletnie mi się nie podobały.
Oczywiście przeczytałem ostatni.
Jako zwieńczenie takiej historii, to książka wypada w sumie blado. Za dużo razy odnosiłem wrażenie, że tułaczka w namiocie po różnych miejscach jest potwornym wypełniaczem, do tego przypadkowe natrafienie na Tedda Tonksa i resztę z nim obozującą... Nie wiem, tak jakby Jo chciała przeprowadzić wszystko w ciągu całego roku szkolnego, żeby zatoczyły jakiś krąg i tak podróżowali, za dużo czytałem 'kilka tygodni' 'x dni później'. Niektóre sytuacje totalnie mi się nie podobały, na przykład cała sprawa z łanią-patronusem... Tanią zagrywką mi to śmierdzi. Poza tym nie ekscytowało mnie to za bardzo. Końcowa bitwa też była dla mnie niespójna, jak to było, że śmierciożercy, którzy powinni być w zamku razem z dementorami [bo przecież bronili tajemnych przejść] nie zareagowali na działania McGonagall i GD? Ciekawy był opis Doliny Godryka, to znaczy przemawiał do mnie ten obraz, fajnie było sobie to wyobrazić, pomysł z Nagini w ciele Bagshot był bardzo trafiony. Totalną porażką było to, że 'Ron nauczył się języka wężów'. W chyba każdej poprzedniej części było podkreślane, że jest to niezwykła umiejętność itd. Podobał mi się też ostateczny pojedynek z Voldemortem, tutaj naprawde sobie Rowling bardzo sprawnie poradziła, nie przegięła, tylko sympatycznie rozwiązała sprawę.
Z opisów, świetny też był opis Muszelki, to znaczy bardzo pasujące do Billa i Fleur było to miejsce.
Pozostał pewien niedosyt, mimo totalnie niepotrzebnego epilogu.