Widziałem film dwukrotnie i muszę przyznać, że mam nieco mieszane uczucia. Na pewno miał na to wpływ dubbing (tak bardzo marzę o obejrzeniu wersji oryginalnej!), ale nie tylko.
Nie będę narzekał na wycięcie tego czy tamtego z książki, bo to nie jest książka, tylko film. I jako film ma nieco wad. Przykładowo, po dobrej scenie z Domem Riddle' ów mamy chaotyczną podróż na mistrzostwa. Nie będę oryginalny, jeśli stwierdzę, iż można było poświęcić te piętnaście sekund na chwilkę ożywionej rozmowy na temat mistrzostw, by widz miał pojęcie, co się dzieje. Sam świstoklik był w porządku, podobnie jak pole namiotowe.
Szwindel z mistrzostwami sprawił, że na pierwszym seansie nie wiedziałem, czy śmiać się, czy płakać. Ostatecznie wybrałem to pierwsze - ja nie wpadłbym na tak oryginalne rozwiązanie. Rozgrzać widzów przybyciem zawodników i obłędnym stadionem, a potem wyciąć mecz? Oryginalne.
Z późniejszych scen najlepsze wrażenie wywarło na mnie przybycie gości z zagranicy. Panienki z Beauxbatons były zabawne, no i na pewno zapadały nie - fanom w pamięć

. Wejście Durmstrangu to jedna z najlepszych wg mnie scen filmu. Dalej ze scen dobrych mamy pierwsze zadanie (może i było odrobinkę przydługie, ale malownicze) i genialny Bal Bożonarodzeniowy. Fatalne Jędze jako rockowy zespół - świetny pomysł!
Bardzo spodobał mi się pomysł pokazania bodajże dwóch scen w gabinecie Dumbledore' a - tych bez Hary' ego. Tego dotychczas nie było i dzięki temu film zyskał w moich oczach. Pozostałe dwa zadania były w porządku, zwłaszcza trzecie się wybijało. Opustoszały labirynt wbrew pozorom robił wrażenie. Głupio natomiast wypadł sąd w myślodsiewni, przybycie Moody' ego i rozmowa Neville' a z Harrym w bibliotece - jakieś to idiotyczne było.
Voldemort - Fiennes grał wspaniale, szkoda tylko, że scenarzysta kazał mu tak się miotać po ekranie. A gdy usłyszałem tekst: "Widzowie zapamiętają cię tylko ze sceny, w której błagałeś mnie o litość"... po prostu zdębiałem.

Może miało to mówić: "Voldemort was widzi, wie o was, was także dopadnie"?
Z aktorów: Cedrika nie sposób było polubić - taki jakiś laluś. Fleur jako postać drugoplanowa ujdzie, Krum tak samo. (Oboje się nagadali w tym filmie

) Moody wypada przyzwoicie, zwłaszcza na końcu filmu. Dumbledore może być, a Crouch Junior... Aktor doskonały, gra bardzo dobra. Jestem pełen podziwu.
Jedno zastrzeżenie - po co Newell tak złagodził zakończenie? Zupełnie niepotrzebna rozmowa w dormitorium Harry' ego i zupełny brak rozpaczy podczas przemowy dyrektora. Czy nie lepiej byłoby zakończyć film np. widokiem osamotnionego Harry' ego na King's Cross, patrzącego tęsknie za przyjaciółmi?