Jakby co, to na mnie nie wrzeszczeć...
Miałam zastoj literacki... I napisałam coś dopiero teraz. To jest
beznadzieja, ale czego się nie robi dla Narsilqa
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'
/>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'
/>
Weszli do środka. Hermiona poszła z Fredem i Georgem
na parkiet i Harry stracił ją z oczu. Czuł się trochę dziwnie. Ledwo co
Hermiona zgodziła się zostać jego dziewczyną, a tu idzie z innymi chłopcami
na parkiet. Co prawda byli to bracia jego najlepszego przyjaciela, ale
zawsze... Nale ktoś się do niego przysiadł. To był Jerry Douglas, kolega
Hermiony. Uśmiechnął się przyjacielsko, ale Harry zauważył, że jest troszkę
podchmielony.
- No i co, Harry, gdzie zgubiłeś swoją panienkę? Bo chyba
nie przyszedłeś tu bez Hermiony... - zachichotał.
- Poszła tańczyć. -
lakonicznie stwierdził Harry. Jerry zacmokał.
- Na twoim miejscu nie
wypuszczałbym jej z rąk. To za******a laska. Powinieneś być dumny, że
wybrała właśnie Ciebie. No, ale nie ma co się użalać nad sobą... Napijesz
się? - wyciągnął ku Harry'emu butelkę z jakimś brunatnym płynem.
- Co
to jest?
- Tequilla. Świetnie później szumi w głowie... - Jerry mrugnął
do Harry'ego.
- Nie, dzięki. Nie piję.
- Nie, no, nie wiedziałem,
że jesteś takim lamusem. Nie bądź mięczakiem. Hermiona zasługuje na
twardziela... - przebiegle powiedział Jerry.
Ta uwaga była celna. Harry
wziął szklankę i szybko wychylił. Uderzyło go gorąco.
- Noooo, nieźle...
- powiedział z uznaniem Douglas. - napijesz się jeszcze?
- Dawaj. -
mruknął Harry. Hermiony dalej nie było ani śladu. Szybko wypił następną
szklaneczkę. Potem jeszcze jedną. Nagle zauważył Hermionę przy innym
stoliku. Rozmawiała z jakimiś chłopcami i piła... Nie można było tego nazwać
herbatką, mlekiem lub kremowym piwem. Harry lekko zamglonymi oczami
rozejrzał się po półce z alkoholami i spostrzegł napój dokładnie taki, jaki
piła Hermiona. Whisky. Harry lekko chwiejnym krokiem ruszył ku dziewczynie,
która śmiała się jak szalona... Wyglądała na nieźle wstawioną. Podszedł do
niej i wybełkotał dziwnym, nie swoim głosem:
- Gdzie byłaś? - Hermiona
była lekko zaskoczona jego tonem i widziała, że się na nią gniewa. Nie
patrząc na ludzi gapiących się na nich, rzuciła się Harry'emu na szyję
i pocałowała go namiętnie w usta. Rozległy się gwizdy, brawa, śmiechy i
krzyki typu: "zajmijcie się sobą na osobności". Harry'emu to
nie przeszkadzało, gdyż cieszył się miłą chwilą. Po chwili Hermiona
wyciągnęła go na parkiet. Oboje szli chwiejnym krokiem i zaśmiewali się nie
wiadomo z czego. Zaczęli tańczyć przytulańca całując się przy tym. Potem
poszli do barku i wychylili kolejną szklaneczkę alkoholu. Nagle usłyszeli
głos jakiejś dziewczyny:
- Cześć, Hermiona! Wreszcie się
zjawiłaś! - krzyczała dziewczyna. Miała na oko, siedemnaście lat, i
bardzo przypominała Jerrego.
- Cześć, Stacie! Harry, to jest Stacie,
siostra Jerrego, idę sobie z nią pogadać. - i szybko się ulotniła. Harry
znów trochę się zezłościł. Znów poszedł do barku, i wypił trochę ginu. Po
chwili podszedł do niego kompletnie pijany Jerry i grupa jego kolegów. W
ustach trzymali papierosy.
- Zapalisz? - spytał gospodarz imprezy.
Harry'emu było już wszystko jedno, więc wyciąnął rękę po szluga.
Zaciągnął się i prawie natychmiast zaniósł się kaszlem.
- Pierwszy
papieros? To nic... Przyzwyczaisz się. No i znów zgubiłeś lasencję. Kurde,
szkoda, że nie poderwałem jej. W końcu mogła być moja... - westchnął
Douglas. Harry'ego normalnie ta uwaga by wkurzyła, ale teraz był na tyle
zamroczony alkoholem, że wzruszył ramionami.
- Ale na szczęście jest
moja.
- Twoja pod każdym względem? - zaśmiał się Jerry, a jego kumple
zaczęli rechotać.
- Nie, pod tym nie.
- A widzisz! Powinieneś
zrobić to teraz, skoro jest okazja. Jest taki przytulny pokoik na górze...
Nie będą wam przeszkadzać... - zachichotał.
- Nie dziś... - wymruczał
Harry. Nagle obok niego zjawiła się Hermiona. Zmieniła zachlapaną bluzkę na
nową, bardziej krótką i prześwitującą niż tamta. Chłopcy zagwizdali z
podziwem. Jerry wrzasnął:
- Skoro sie chcesz, to ja się tym zajmę!
Chodź, słodziutka! - I chwycił Hermionę wpół. Dziewczyna wrzasnęła:
-
Jerry, odwal się! - to nie pomogło. Harr zagotował się ze złości. Wstał,
i wymierzył Jerremu cios w twarz. Ten od razu mu oddał mocnym uderzeniem w
brzuch. Walka na pięści rozgorzała na dobre. Hermiona wrzasnęła z
przerażeniem, a goście klasakali i śmiali się. W końcu Harry cisnął swojego
rywala na szklany stolik. Wykorzystał zamieszanie, i szybko złapał swoją
dziewczynę. Oboje wyszli w księżycową noc. Szli, chwiejąc się, w blasku
księżyca. Milczeli. Kiedy w końcu doszli do mieszkania (które było ciemne -
była druga w nocy i ciotka poszła już spać), poszli do pokoju Hermiony i
runęli na łóżko. Byli już porządnie wstawieni. Hermiona odezwała się do
Harry'ego:
- Dzięki, że się o mnie biłeś... Gdyby nie ty... Nie wiem,
do czego mogłoby dojść... Jerry jest zdolny do wszystkiego...
- Nie masz
za co dziękować. W końcu to moje zadanie... - Wplótł palce w jej włosy i
spojrzał w jej oczy.
- Ojej... Masz przeciętą brew... Na pewno będziesz
miał całe mnóstwo siniaków... - wyszeptała dziewczyna, przejeżdżając palcami
po jego twarzy.
- Cierpieć dla Ciebie to przyjemność... - wyszeptał
chłopak i pochylił się nad nią. Całowali się w istnym szale zmysłów i nie
mieli najmniejszej ochoty tego przerwać...
Rano Harry obudził się i
na kolana rzucił go straszny ból głowy. Przypomniał sobie niektóre szczegóły
ostatniej nocy. Alkohol, papierosy, bójka... A potem... powoli przełknął
ślinę... pocałunki z Hermi... Prośbę o chodzenie... Tylko nie pamiętał,
gdzie teraz jest i co robił po powrocie do domu. Ciągle miał zamknięte oczy.
Powoli je otworzył. To co zobaczył prawie zwaliło go z nóg i omal nie
wrzasnął. Obok niego leżała Hermiona. Spała. A on był w jej pokoju. Wpadł w
istny popłoch. Czy przypadkiem nie zrobili czegoś... co nie powinno zdarzyć
się tak szybko? Zajrzał pod prześcieradło. Odetchnął z ulgą. Miał na sobie
bieliznę. Nagle Hermiona zaczęła się budzić. Złapała się za głowę, gdyż
skutki alkoholowych ekscesów nie ominęły i jej. Otworzyła oczy i
wrzasnęła:
- HARRY!!! CO TY TU ROBISZ?
- Uspokój się,
Hermiona...
- Błagam, powiedz mi, czy nie zrobiliśmy czegoś... co nie
powinno było się zdarzyć?
- Nie! Mam na sobie bieliznę! -
Hermiona zajrzała pod prześcieradło.
- Ufff... Ja też... Ulżyło
mi...
- Pamiętasz coś z wczoraj?
- Niewiele... - Hermi złapała się za
głowę. - pamiętam, że tańczyliśmy... piliśmy... rozmawiałam ze Stacie...
zaraz... ty chyba biłeś się z Jerrym? O co? A nie... Pamiętam... O mnie... -
zarumieniła się delikatnie, otulając się prześcieradłem - ale nic więcej nie
pamętam...
- Nic? - powiedział Harry bardzo rozczarowanym głosem.
-
Nie... Coś się stało? A co tu właściwie robisz?
- Nie, nic się nie stało
- powiedział Harry smutno. A więc Hermiona niczego nie pamiętała...
Pocałunków, obietnicy, tego wszystkiego, co zaszło między nimi tej nocy... -
A potem po prostu przyszliśmy tutaj i mi nie chciało się już iść, bo byłem
zmęczony.... - skłamał.
- Co za szczęście... Au! Ciocia, mam
nadzieje, ma coś na kaca, bo zaraz rozłupie mi głowę.. A teraz możesz iść?
Chcę się ubrać... - powiedziała Hermiona lekko spuszczając wzrok. Harry
odpowiedział "jasne" i opuścił pokój dziewczyny. A więc znowu jest
na pozycji takiej, jak sprzed impry. Bedzie musiał wymyślić coś innego na
zdobycie Hermiony...
Bosh... Ja oszalałam...