No i udało się, po wielu godzinach
męczącej pracy, nękania przez KaFeCkO, part jest gotowy. Mam nadzieję, że
będziecie usatysfakcjonowani tak długością, jak i fabułą. Dziękuję także
Droci
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/happy.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='happy.gif'
/> za poprawę błędów :* W nawiasach kwadratowych [] są jej
komentarze, a w okrągłych () moje
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'
/> Miłego czytania!
Nie wiedziała nawet, dokąd
biegnie. Łzy oślepiały ją a w głowie słyszała jedynie miarowe dudnienie.
Tylko cudem nie wpadła na któregoś z uczniów. Nogi niosły ją same, nawet nie
zważała, dokąd ją niosą.
"Jak on mógł?!" - powtarzała sobie
- "Jak mógł to zrobić... I to z NIĄ!"
Kolejna strużka łez
popłynęła po jej policzkach. W piersi czuła ogromny ciężar bólu i zawodu.
Ręce zacisnęły się w pięści. Nie mogła oddychać, ale mimo to pędziła dalej.
W głowie huczało jej coraz bardziej i nagle zaczął narastać w niej gniew.
Jak ta Alison w ogóle śmie! Takie zachowanie jest godne wyłącznie
pogardy! Musi się jakoś zemścić! Musi im pokazać.. obojgu!
Przystanęła obok zbroi i oparła się o ścianę, biorąc kilka głębokich
oddechów. Gniew przeszedł niemal natychmiast, ale w jego miejsce wstąpiła w
nią rezygnacja i smutek.
"Kimże ja, Hermiona, niby jestem dla niego?
- pomyślała gorzko.
No tak. Czemu ona niby wymaga od niego absolutnej
lojalności i wierności!? Przecież są tylko przyjaciółmi, nie mogą
ingerować w swoje wzajemne życie. Widać, nie była zbyt dobra... Łzy znów
popłynęły. Gorycz tej myśli była nie do zniesienia. Przecież jej własne
uczucia nie mają tu nic do rzeczy, Harry nie rzuci jej się w ramiona tylko
dlatego, że ona... Nie, nie będzie o tym myśleć! To jego wybór... Skoro
ta dziewczyna mu pasuje, to ona musi to zaakceptować... Ale nie może.. Nie
może tego znieść! Nie... Nie będzie się do niego zbliżać. Będzie żyć
normalnie, ale nie podejmie z nim rozmowy, nawet jeśli on będzie tego bardzo
chciał. Niech liże się po kątach z tą... Hermiona stłumiła w swojej głowie
przekleństwo, po czym ruszyła zdecydowanym krokiem do biblioteki. Dalej
musiała ocierać z oczu zdradzieckie łzy, a serce ciągle bolało tak bardzo...
Nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Z jej gardła wyrwał się cichy szloch.
Była nie dość dobra, żeby Harry poczuł do niej coś więcej... Zrezygnowana i
smutna popchnęła drzwi do biblioteki i ruszyła ku działowi z księgami
zaklęć. Musi się czymś zająć, żeby nie myśleć. Szła ze wzrokiem wbitym w
podłogę, gdy nagle poczuła, że na kogoś wpada...
- Ej, uważaj! -
usłyszała męski głos
Podniosła wzrok i ujrzała młodego chłopaka, któremu
książki wypadły na podłogę.
- Przepraszam... - wyszeptała, starając się
pomóc mu zbierać ciężkie woluminy
- Ależ nie ma za co. - powiedział
chłopak ze śmiechem w głosie - Zwykle sam chodzę jak totalna niezdara. -
wyprostowali się i Hermiona musiała wciągnąć powietrze
Przed nią stał
prawdziwy Adonis - albo przynajmniej jego uosobienie. Był wysoki - z
pewnością miał ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu - miał lekko kręcone
ciemne włosy, ciemnoorzechowe oczy, bardzo ciemne i gęste rzęsy, usta
wygięte w lekkim, drwiącym uśmieszku (ale nie zimnym, jak u Malfoya,
przeciwnie - ciepłym i sympatycznym), trochę nieregularne rysy twarzy,
solidną budowę ciała i bardzo duże, męskie dłonie nonszalancko oparte o
czarne jeansy (Boże, jak wyobraziłam sobie to ciacho, to aż mi się słabo
zrobiło... Ach, ach, ach...
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'
/>:D:D) [popieram autorkę!]. Hermionę zdziwiło, że nie jest
ubrany, tak jak inni, w szatę Hogwartu, ale w podkoszulek i czarną skórzaną
kurtkę z łańcuchami oraz ciążkie glany.
- Widzę, że bardzo się spieszysz.
- rzekł z lekkim uśmiechem - Ale nie musisz mnie od razu tratować... Wiem,
że jestem maleńki i trudno mnie zauważyć, ale proszę o litość dla krasnali.
- zażartował
Hermiona roześmiała się, starając się ignorować pieczenie
powiek i ucisk w klatce piersiowej. Zauważyła, że ciemnoorzechowe oczy
szukają jej wzroku.
- Płakałaś. - stwierdził
Nie mogła zaprzeczyć.
Spuściła tylko wzrok. Nie będzie tłumaczyć się przed obcym chłopakiem,
którego zna od zaledwie dwóch minut... I nawet nie wie, jak ma na imię.
Tymczasem on kontynuował:
- Nie wiem, dlaczego płakałaś... Ale uważam, że
nie było warto. Ktoś, kto wyprowadził taką dziewczynę jak Ty z równowagi,
nie jest wart ani jednej łzy...
- Skąd wiesz? - zaprotestowała - Nawet
mnie nie znasz! - dodała nawet ostrzej, niż by chciała
- Hmmmm...
Powiedzmy, że znam.. różne rodzaje łez. Widzę w Twoim spojrzeniu gorycz i
wiem, że jesteś jednocześnie smutna, wściekła i rozgoryczona. -
dodał
Milczała.
- A tak w ogóle, to mimo, że mnie nie znasz, możemy
się poznać. Marco Pedersen. - wyciągnął sczupłą, silną, dobrze ukształtowaną
dłoń ku Hermionie
- Hermiona Granger. - uśmiechnęła się lekko,
odwzajemniając uścisk dłoni
Na twarzy Marca pojawił się tajemniczy
uśmiech.
- Masz bardzo oryginalne imię... - stwierdził po chwili
zastanowienia - Ale i tak jest piękne. Pasuje do Ciebie. - Hermiona
zawstydziła się
- To dobrze czy źle? - zapytała ze słabym uśmiechem
-
Hmmm... Chyba dobrze... W końcu powiedziałem, że jest piękne i pasuje do
Ciebie... Więc wychodzi z tego, że jesteś piękna. - mrugnął do niej
-
Dziękuję... - wyszeptała, nie kryjąc, że komplement sprawił jej
przyjemność
Dawno nie słyszała tak miłych słów.
- Może podejdziemy do
stolika i usiądziemy? Nie lubię taszczyć tylu tomisk na raz... - roześmiał
się Marco, po czym oboje ruszyli ku wolnemu blatowi
Niedbale rzucił
książki na stół, po czym rozsiadł się wygodnie na krześle.
- Słuchaj,
chcę, żebyś teraz zapomniała o osobie, która Cię zraniła. - stwierdził
dziwnie ostro - Chcę Cię z tego wyrwać. Przynajmniej na teraz. Dobrze? -
Hermionie nie pozostawało nic innego, jak skinąć głową
- Dlaczego nie
jesteś w szacie Hogwartu? - zapytała cichym głosem, usilnie starając się
wymazać ze swojej głowy widok Harry'ego i Alison całujących się i
obejmujących - było to okropnie trudne, zwłaszcza, że nie mogła się
rozpłakać.. nie przy Marcu
- Może dlatego, że ja tylko pracuję w
bibliotece, jako pomocnik pani Pomfrey. Ona w końcu nie jest już młoda i nie
może dźwigać tylu ksiąg naraz i wspinać się po drabinie. Uczyłem się
wcześniej w Beuxbatons, ale mnie wywalili za.. jak to określili..
nieodpowiedni stój i zachowanie. Co im przeszkadzają moje glany? Albo kurtka
i łańcuchy? Ja tym wyrażam swoją osobowość.. Sztywniaki. Dumbledore
proponował mi, żebym skończył naukę tutaj, ale nie chciałem. Po co? Mam już
swoje osiemnaście lat i własne poglądy na naukę. Uważam, że życie to
najlepsza nauczycielka! Ale muszę jednak się z czegoś utrzymywać... Nie
chcę wracać do domu, pragnę własnego życia! - mówił Marco
Hermiona
mimo woli uśmiechnęła się. On na pewno zaliczałby się do tej grupy
chłopaków, z którymi jej rodzice kategorycznie zabronili jej się zadawać.
Ale był ciekawy. Intrygujący. No i przystojny. Z zamyślenia wyrwał ją głos
Marca:
- A Ty? Powiedz coś o sobie. - zachęcił
- No cóż... Jak widzisz
po mojej szacie, uczę się tutaj. Należę do Gryffindoru i chodzę do piątej
klasy, więc, jak łatwo wywnioskować, mam piętnaście lat... - zaczęła powoli,
ale Marco jej przerwał
- Piętnaście? Naprawdę? Wyglądasz na
siedemnastolatkę! To znaczy, że wyglądasz tak dojrzale. - dodał z lekkim
śmiechem w głosie - Ale kontynuuj.
- No cóż... - uśmiechnęła się Hermiona
mile połechtana - Moi rodzice są dentystami... I mam dwóch najlepszych
przyjaciół, Harry'ego Pottera i Rona Weasleya... - nagle Marco znów jej
przerwał
- Sorry, że Ci przerywam... Ale... To z Harry'm Potterem się
pokłóciłaś, prawda? - zapytał - Proszę, bądź szczera. Mimo, że słabo mnie
znasz, wierz mi, możesz mi zaufać.
- Ale skąd wiesz? - zapytała
cichutko
- Słyszałem, jak zaakcentowałaś jego imię... I widziałem Twoje
oczy... Kiedy o nim mówiłaś... Wyglądałaś wtedy... Tak... Nie, nie potrafię
tego określić... Zranił Cię, mam rację? - zapytał miękkim głosem
Hermiona
była zdziwiona, ale przytaknęła. To wszystko było wbrew jej zasadom!
Rozmawiać tak szczerze z chłopakiem, którego zna tak bardzo krótko. Ale
budził niezwykłe zaufanie w jej zranionym obecnie sercu. Gdyby Harry ich
teraz zobaczył... Na pewno byłby bardzo zazdrosny. Hermiona była zła na
siebie, że ciągle o nim myśli, mimo, że on najwyraźniej znalazł sobie nową
dziewczynę... Z resztą, Hrry nie jest jej panem. I w końcu, jak to się
mówi... "klin - klinem". Starając sie ignorować pieczenie pod
powiekami i ucisk w klatce piersiowej, rozsiadła się wygodniej na krześle.
Tymczasem Marco spokojnie rozprawiał:
- ... I wtedy mój ojciec wchodzi do
pokoju... O rany, ale po tym miałem siarę... My staramy się ukryć butelki z
winem i całe piwo pod łóżkiem, a Ayleen stara się ubrać... Co prawda nikt
nie kazał jej się rozbierać, to Tom założył się z Tedem... I jeszcze Mauriee
obściskiwała się z Paulem w kącie... Jak mój stary to zobaczył, to wpadł w
istny szał i miałem szlaban na imprezy! No, ale, ja jak to ja, nie
posłuchałem i wyłaziłem oknem. Raz omal mnie nie nakryli! Wyszli na dwór
akurat jak wisiałem na rynnie! Mówię Ci byłem blisko zawału. Ale
uwielbiam robić rzeczy zakazane. Według mnie świetnie smakują. - roześmiał
się
- Mi się też zdarzało robić niedozwolone rzeczy, ale wolałabym o nich
na razie nie wspominać. - uśmiechnęła się
- Rozumiem. Tajemnica zawodowa.
- rzekł z uznaniem Marco - No, ale wracając do tematu, kiedyś byłem
strasznie wkurzony na ojca, bo odebrał mi kluczyki do motoru i powiedział,
że jak "nie poprawię swojego zachowania", to nigdy mi ich nie
odda. No i bez jego wiedzy dorobiłem nowe. A jako zemstę, dodałem mu do kawy
końską dawkę środka przeczyszczającego. Biedak... - Hermiona nie mogła się
powstrzymać od chichotu
Marco był niezwykle sympatyczny. Polubiła jego
uśmiech i sposób bycia po godzinie rozmowy. Udało jej się na chwilę
zapomnieć o Harry'm i dlaczego tak strasznie ją boli w sercu. Marco był
bardzo miły, prawił bardzo sympatyczne, dyskretne komplementy, nie
porzucając jednocześnie swojego zbuntowanego wizerunku "niegrzecznego
chłopczyka". Jego ciemne oczy obserwowały uważnie jej źrenice.
Wiedziała, że widzi jej ból. Jej samej ciężko było pogodzić się z obecną
sytuacją.
Tymczasem "zdradliwy Potter"
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'
/>
Harry z impetem odepchnął dalej tulącą się do niego
niczym magnes i wyraźnie zadowoloną Alison, po czym natychmiast zerwał się i
bez wahania pobiegł za Hermioną. Niestety, nie wiedział, dokąd mogła iść.
Skierował swoje kroki do pokoju wspólnego Gryffindoru. Pewnie siedzi w swoim
dormitorium. Musi z nią porozmawiać, wyjaśnić... Zapewnić, że między nim a
Alison absolutnie nic nie ma i nigdy nie będzie. Czuł się ogromnie
zażenowany tą sytuacją. Szczególnie przykro zrobiło mu się, kiedy zobaczył
oczy Hermiony, wyglądające jak źrenice zranionego zwierzęcia. Jej wyraz
twarzy... Taki... Nieszczęśliwy. Jednocześnie musiał walczyć z ogaraniającą
go wściekłością na Alison. Jak mogła zrobić coś takiego? Nie myślał, że może
się tak zachować. Zamyślony przejechał palcami we włosach. Nie wiedział, jak
to teraz rozwiązać. Trochę się bał rozmowy z Hermioną. Z drugiej strony, nie
powinien. W końcu jest jego przyjaciółką, czyż nie? To dlaczego czuje się
tak dziwnie? Nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie. Głęboko
westchnął, po czym stanął przed obliczem Grubej Damy.
- Hasło? - zapytała
wyniośle, wyraźnie była w złym humorze - nie dalej jak wczoraj dwoje
drugoklasistów próbowało wysmarować ją powidłami z dyni
- Kłopoty
Niecnoty. - mruknął Harry
Wszedł przez dziurę do wnętrza pokoju
wspólnego. Hermiony w nim nie było. No, ale jakim sposobem miałaby tam być?
Podszedł do Parvati, która właśnie wychodziła z dormitorium dziewcząt.
-
Parvati, czy Hermiona jest w dormitorium? - zapytał
- Nie... Nie było jej
tutaj przez jakiś czas... W zasadzie od rana. Wiem, bo cholernie bolał mnie
brzuch i nigdzie się nie ruszałam, bo cały czas trzymałam sobie na żołądku
termofor. - uśmiechnęła się - Ale coś się stało? Pokłóciliście się?
-
Nie. - skłamał Harry
Jakoś nie odczuwał potrzeby zwierzenia się takiej
plotkarze, jak Parvati.
- To może po prostu poczekaj na nią tutaj.
Prędzej czy później się zjawi, - poradziła dziewczyna - Ale teraz Cię
zostawię. Dowiedziałam się właśnie czegoś ekscytującego i muszę natychmiast
podzielić się tym z Lavender, - uśmiechnęła się szeroko, rozmarzona
- A
cóż to za ekscytująca wiadomość? - zapytał Harry
- Podobno w bibliotece
szkolnej pracuje jakiś cukiereczek [tego nauczyłam się od mojej koleżanki z
klasy]. - mina Parvati wyrażała istne rozanielenie - Podobno jest tak
przystojny, że aż nogi się uginają. Słyszałam, że wywalili go z poprzedniej
szkoły, ale nie uczy się tutaj, bo nie chce. Taki typowy buntownik z wyboru.
Muszę go poznać! Ale już lecę! Na razie! - zawołała, po czym
zniknęła za portretem
Harry ciężko opadł na fotel i zatopił się we
własnych myślach.
Dwie godziny później.
- Odprowadzić Cię? Poniosę
Ci te woluminy, bo się zaraz pod nimi połamiesz... - zaproponował Marco
szarmancko, wywołując uśmiech na twarzy Hermiony
- Ależ nie musisz! -
zaprotestowała - Naprawdę jestem Ci wdzięczna za tak fachowe polecanie
książek, ale nie chcę Cię przemęczać, na pewno cały dzień dźwigasz tego
tony, bo Pani Pince z pewnością chętnie z tego korzysta. -
zażartowała
Marco potrząsnął głową, wprowadzając w ruch swoje lekko
kręcone włosy. Nawet na Hermionie, której serce i tak należało do innego
(ciekawe, kogo :> ), zrobiło to kolosalne wrażenie.
- Dawaj i nie
dyskutuj. - powiedział zdecydowanie
Zabrzmiał tak... autorytarnie, że
Hermiona nie miała siły mu się opierać. Podała mu stos książek. Po chwili
Marco dodał już łagodniej:
- Przecież nie mogę pozwolić, by tak ładna
dziewczyna zniknęła za stosem książek.
Hermiona uśmiechnęła się szeroko.
Bardzo podobały jej się komplementy nowego przyjaciela.
- Wiesz, gdzie
jest mój pokój wspólny? - zapytała
Marco roześmiał się dźwięcznie,
odrzucając głowę do tyłu.
- Czy wiem? Oczywiście! Jak myślisz, co
robiłem nocami? Oczywiście, że poznawałem Hogwart! - wciąż chichotał -
Gruba Dama chyba mnie polubiła, ale chyba nie można tego powiedzieć o sir
Cadoganie.
Hermiona ponownie się roześmiała.
- To zawsze był totalny
świr... A spotkałeś już Trelawney? - zapytała, przewracając oczami
- A,
ta stara wariatka? Zawsze przewraca oczami na mój widok. Widać nie mieszczę
się w jej wąziutkiej przestrzeni pojmowania świata współczesnego. Ona już
dawno zatrzymała się gdzieś w dwunastym wieku... - roześmiał się
-
Naprawdę tak myślisz? Wreszcie spotkałam kogoś podzielającego moje
zdanie! - wykrzyknęła Hermiona ze śmiechem
- No widzisz, tyle nas
łączy. - powiedział Marco pół żartem, pół serio
Hermiona uśmiechnęła się
do niego. Świetnie się czuła w jego towarzystwie. Był taki miły... Ale z
drugiej strony jej miłość do Harry'ego nie pozostawała nadwątlona. Nadal
płonęła niewygasłym płomieniem.
**************
Harry nie mógł
już wytrzymać takiego długotrwałego, bezczynnego siedzenia sam na sam z
własnymi myślami. Musi jak najszybciej spotkać się z Hermioną, bo inaczej
zwariuje. Podniósł się ciężko z fotela, po czym ruszył ku wyjściu z pokoju
wspólnego. Zrezygnowany pchnął portret, po czym wyszedł na korytarz.
Rozejrzał się. Nikt nie nadchodził. Oparł się o ścianę i przymknął oczy. Jak
przeprowadzić rozmowę z Hermioną w taki sposób, żeby mu uwierzyła? Nie
wiedział, naprawdę nie wiedział. Z rozmyślań wyrwały go jednak dwa wesołe
głosy coraz bardziej zbliżające się do niego. Jeden z nich rozpoznawał, i to
bardzo dobrze... Ten głos prześladował go cały czas... Tak kochał słuchać
jego dźwięku... Był dla niego niczym najpiękniejsza muzyka. Ale tego
drugiego nie znał. Męski, sympatyczny, pełen śmiechu i rozbawienia... Harry
zmrużył oczy i wskoczył za najbliższą zbroję. Bez pardonu zaczął
podsłuchiwać rozmowę.
- ... Ja sobie normalnie, legalnie idę [ktoś tu
zaporzycza meine teksty
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'
/> - ale to nic
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'
/> ], a ten kretyn, Irytek, spuszcza mi na głowę wiadro...
Myślałem, że się wścieknę. Ale nie byłbym sobą, gdybym się nie odpłacił. Tak
się jakoś składało, że przecierałem na mokro zakurzone półki, więc wziąłem
to całe wiadro pełne okropnie brudnej wody i wsadziłem mu na ten
rozchichotany łeb, kiedy przelatywał obok mnie, żeby ze mnie zadrwić.
Szkoda, że nie miałem wtedy aparatu! Naprawdę, Hermiono, umarłabyś ze
śmiechu na ten widok! - mówił rozbawiony, męski głos
Usłyszał śmiech
tak drogiej mu dziewczyny.
- Och, Marco, jesteś naprawdę niesamowity!
Mało kto ma takie odlotowe pomysły! - chichotała
Harry ostrożnie
wyjrzał zza zbroi. Ujrzał Hermionę idącą ramię w ramię z niesamowicie
przystojnym chłopakiem... Nie, nie chłopakiem, ale młodym mężczyzną. Niósł
jej książki i uśmiechał się do niej ujmująco. W tym momencie Harry poczuł,
jak jego serce ściska lodowato zimne uczucie zazdrości. Niesamowitej
zazdrości. Przecież to on powinien tam iść, nieść jej książki, żartować z
nią i uśmiechać się do niej.
- Jesteśmy na miejscu. - usłyszał głos tego
całego Marca
Od razu dał się słyszeć świergot Grubej Damy.
- Och,
kochaneczku, Ty znów tutaj? Jakże miło Cię widzieć! Tak rzadko mam
okazję popatrzeć sobie na rozsądnego, miłego i zabawnego młodego
człowieka! Zwykle Ci tutaj to wyładowują na mnie swój gniew albo
rozgoryczenie, trzaskając moim portretem bez najmniejszego szczunku!
Ach, młodzieńcze, odwiedzaj mnie częściej, proszę.
- Na pewno tak będzie,
jaśnie pani. - powiedział Marco szarmancko (ale z lekką nutką śmiechu w
głosie) wywołując tym absolutny zachwyt Grubej Damy - Proszę, moja miła,
Twoje ksiązki. - zwrócił się do Hermiony, a Harry aż zmarszczył się z
zazdrości
- Dziękuję. - odpowiedziała Hermiona pogodnie - Bardzo Ci
dziękuję. Za wszystko.
- Ależ nie ma za co! Jeżeli tylko będziesz
mogła, odwiedź mnie proszę w bibliotece. Często tam jestem. Lubię w niej
przebywać. To do zobaczenia... Hermiono. - zakończył
- Do widzenia,
Marco. - odrzekła Hermiona miękko
Przez chwilę obserowała oddalającego
się Marca, po czym podeszła do portretu.
- Cóż za uroczy młodzieniec,
czyż nie, kochaniutka? - powiedziała łagodnie Gruba Dama - I do tego taki
przystojny... Rzadko mam okazję popatrzeć na takie zjawisko: chłopak
przystojny, inteligentny, szarmancki, wesoły... Ach... Czemu nie jestem żywą
młodą damą, jak Ty... - ale po chwili rozmarzenia ocknęła się - Hasło,
słodziutka?
- Kłopoty Niecnoty. - powiedziała Hermiona miękko
Harry
usłyszał dźwięk zatrzaskującego się delikatnie portretu. A więc ma rywala...
Ma na imię Marco... I na dodatek ma mnóstwo zalet... Harry czuł, jakby
żelazna obręcz bezlitośnie ściskała go za serce.
"Cholera... -
pomyślał - CHOLERA, CHOLERA,
CHOLERA!!!!!!!"
I na dodatek nic mu nie
ułatwiała ta sprawa z Alison! Musi się pogodzić z Hermioną, i to jak
najszybciej, po czym odwrócić jej uwagę od tego... Nie, nie mógł znaleźć
obraźliwego określenia. Chłopak był miły dla Hermiony, ale to o niczym nie
świadczy.
"Uspokój się, Potter... Uspokój... Musisz teraz otoczyć
Hermionę ciepłem i serdecznością... Musisz pokazać Hermionie, że jesteś
lepszy od tego Marca. Albo przynajmniej równie dobry. Spokojnie..." -
powtarzał sam sobie.
Po chwili zastanowienia postanowił wejść do pokoju
wspólnego i podjąć tę trudną rozmowę od razu. Lepiej jej nie odkładać, potem
mogłoby być gorzej. Podszedł do Grubej Damy, rozanielonej do ósmej
potęgi.
- Hasło, chłopcze? - zapytała rozmarzonym głosem
- Kłopoty
Niecnoty. - powiedział sucho
Portret odchylił się, ale przed wejściem do
pokoju wspólnego Harry wziął bardzo głęboki oddech. Hermiona była właśnie w
wejściu do dormitorium. Pokój wspólny był zupełnie pusty. Harry zaczął:
-
Hermiono... - odwróciła się i spojrzała na niego
Znów stanęły jej przed
oczami te wydarzenia, których świadkiem była niedawno... Ale teraz ze
zdwojoną siłą, gdyż on stał tuż przed nią. Ucisk w piersi powrócił, pod
powiekami znów zaczęło nieznośnie piec.
- Czego chcesz? - zapytała
ostro, choć wcale tego nie chciała - po prostu powróciło do niej
rozgoryczenie i smutek.. i gniew - Nie powinienieś być teraz ze swoją nową
dziewczyną? Czego ode mnie chcesz? - powtórzyła agresywnie
-
Hermiono, z Alison to naprawdę nie było tak... - próbował się bronić, ale mu
przerwała
- A to dobre! Nie tak? A jak? Nie zdążyliście się schować?
- zapytała ironicznie
- Hermiono, ale ja Ci przysięgam... - próbował
podejść do niej i złapać ją za ramiona, przytulić, ale go odtrąciła
- Nie
przysięgaj. Nie znoszę krzywoprzysiężców. Możesz robić co chcesz!
Przecież jestem tylko twoją przyjaciółką! - zawołała
- Owszem,
jesteś, ale ja się bardzo z Tobą liczę! Wysłuchaj mnie chociaż, daj się
wytłumaczyć! - prosił - My tylko... - podjął, ale nie dane mu było
dokończyć
Hermiona spojrzała na niego spod przymrużonych oczu (chciała
ukryć łzy, które cisnęły się jej do oczu z prędkością co najmniej
Niagary):
- Wiesz co, możesz się lizać ze swoimi panienkami gdzie chcesz,
bo mnie to nie obchodzi! Przynajmniej ja tak się nie zachwouję. -
odparowała
- Tak? - krzyknął Harry ostro, nawet ostrzej, niż by chciał -
A co to był za gostek, z którym właśnie szłaś? Byłaś wobec niego bardzo
poufała, zwłaszcza, że na pewno go dobrze nie znasz! Nie wiadomo, co to
za jeden! I ty mi mówisz o lojalności!
- Sugerujesz, że jestem
łatwa?! - krzyknęła - Więc się mylisz! Ja i Marco jesteśmy tylko
kolegami... Dzisiaj się poznaliśmy i on uczynił mi ten takt, że pomógł mi
zanieść książki! Jest naprawdę bardzo miły. Zresztą to moja sprawa, z
kim się spotykam! Nie jestem Twoją własnością! Wracaj do tej swojej
dziwki! - zakończyła, po czym zniknęła w swoim dormitorium
Harry
ciężko opadł na krzesło. To wszystko potoczyło się zupełnie inaczej niż by
chciał. Czemu wspomniał o tym całym Marcu? Dlaczego ma taki długi jęzor? Nie
mógł się wyzbyć zazdrości i zupełnie zaprzepaścił szansę pogodzenia. Mało
brakowało, a przytuliłby ją z całej siły. Te oczy... Starał się w nie nie
patrzeć, aby całkowicie się nie zatracić.
"Dlaczego to
zrobiłem?" - pytał sam siebie - "Nie powinienem okazywać swojej
zazdrości... Miałem taką szansę... I co teraz zrobię?"
Ukrył twarz w
dłoniach. Nie mógł znaleźć rozwiązania. Będzie musiał z nią pogadać jeszcze
raz, przeprosić, wyjaśnić, choćby miał zatrzymać ją siłą. I może kupić
kwiaty... Przysiąc jej, przyrzec, że on i Alison NIGDY... I przeprosić ją za
alzuje do tego całego Marca... Wciąż prześladowały go jej oczy. Takie
smutne... Zawiedzione. Nie może tego tak zostawić. Wszystko MUSI być jak
dawniej. Tylko jak on to zrobi?
***********
Hermiona trzasnęła
książkami o blat biurka i rzuciła się na łóżko. Wreszcie mogła się wypłakać.
Dać ujście bólowi, wściekłości, zazdrości, rozgoryczeniu, zawiedzeniu i
smutkowi. Czuła się naprawdę podle. Wszystko tak się skomplikowało. Polubiła
Marca, ale nie chciała, by Harry myślał, że rzuciła mu się w ramiona... Na
dodatek Alison, ta.. dziwka. Zaczęła niemal krztusić się łzami. To wszystko
było takie trudne... Nie wiedziała, jak poradzić sobie z tym wszystkim.
Postanowiła zaczekać. Może wszystko rozwiąże czas?
UWAGA,
UWAGA, OŚWIADCZENIEJa, jako Dzwoneczek, uroczyście
oświadczam, że
MARCO PEDERSEN jest
MOJĄ postacią i
JAKIEKOLWIEK użycie jej w następnych partach wymaga konsultacji ze
mną. Muszę skontrolować zachowanie postaci, którą stworzyłam. Nie
chciałabym, aby z miłego "buntownika bez powodu" ktoś zrobił z
niego np. burkliwego playboya! Dlatego jeżeli ktoś będzie chciał go
"użyć", należy porozmawiać ze mną i pokazać mi napisaną część, w
której występuje. Można mnie spotkać na gadu - gadu codziennie od 18 do 20 i
czasami (wyłączając niedziele) od 8 do 9. Będę wdzięczna za konsultację
(sorki, że zachowuję się tak "zaborczo" w stosunku do Marca, ale
on jest uosobieniem tego, o czym marzę
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'
/> no, może nie do końca, ale prawie
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'
/>)
Dobrze, kończę zrzędzić
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/tongue.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='tongue.gif'
/> Mam nadzieję, że part się podobał. Nie bardzo wiem, komu mam
przekazać teraz pałeczkę, chyba kelyy... Tak czy inaczej, obecnie piszącemu
życzę POWODZENIA
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/kiss.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='kiss.gif'
/>
Pozdrawia was forumowy, pierwszy i niepowtarzalny
"H/Hr shipper"
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/czarodziej.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='czarodziej.gif'
/>
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/wub.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='wub.gif' />