mój początek...:(Obiecuje, ze teraz będe wszystko zapisywać!To przypomne
wam początek...
Harry siedział zamyślony w swoim pokoju.Kilka dni
temu
skończył piętnaście lat.Jego wzrok powędrował do kartek
urodzinowych od swoich najlepszych przyjaciół.Koślawe
pismo Rona,
krzywe grafy Hagrida, pośpieszne litery Syriusza
i staranna kaligrafia
Hermiony.Na samą myśl o tej ostatniej
osobie, Harry odczuwał
dreszcze.Coś czuł do jego najlepszej
przyjaciółki, więcej niż
przyjaźń.Długo jednak nie mógł myśleć, ponieważ ciotka Petunia zawołał go na
dół. "Co mogą
odemnie chcieć..." myślał Potter.
-Słuchaj
chłopcze...-Zaczął wuj Vernon gdy tylko Harry
usiadł.-Jedziemy na
wakacje na Hawaje...Pani Figg nie wiemy
czemu nie ma.Ciotka Marge jest w
szpitalu.Nie mamy cię
gdzie zostawić...Jedziesz z nami.-Te ostatnie
zdanie
wypowiedział tak, jakby był na łożu śmierci.
-C-co?-Wydukał
Harry.
-Nie marudź!Wyjeżdżamy jutro po południu!Wynocha do
swojego pokoju!-Harry powlekł się do siebie...Wakacje ma
zepsute...A miał nadzieje jechać do Rona.Postanowił napisać
listy do
przyjaciół.Zajęło mu to reszte dnia, ponieważ był
bardzo zaskoczony,
zasmuconu a zarazem zdenerwowany
całą sprawą.
-Hedwigo zanieś to
Ronowi, Hermionie i Syriuszowi...Potem
kieruj się na Hawaje...Eee...To
jest...-Ale sowa już wyleciała,
więc Harry uznał, ze wie gdzie jest to
"bajeczne"
miejsce.Nazajutrz był już gotowy.Wujechali na
lotnisko i
polecieli w ciepłe kraje.Harry zdecydowanie wolał by polecieć
tam na swojej błyskawici.Podróż samolotem nie podobała mu
się.Gdy
wkońcu wysiedli, Potter odetchnął z ulgąl.Dotarli tam
wieczorem, więc po
skonsumowaniu kolacji poszli spać.Na
szczęście mieli oddzielne
pokoje.Harry wyspał się jak nigdy.Rano po śniadaniu poszli na plaże.Harry
czuł satysfakcje, chodząc w ‘bikini’ (
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='tongue.gif'>).On, dobrze umięśniony, dobrze prezętujący
się w takim stroju, a obok Dudley, gruby, rozlazły i wyglądający jak słoń w
bikini.Gdy rozłożyli się z wszystkimi bambetlami (tak to nazywa moja
siostra), Potter postanowił iść popływać.Gdy szedł w strone morza i
przeciskał się przez całą mase ludzi usłyszał, że ktoś go woła.Nie był to
żaden z Dursleyów.Była to jakaś dziewczyna.Gdy Harry ją zobaczył, oniemiał z
wrażenia.Piękna...Kształty idealne...Boska...
-Harry!-To przecież
Hermiona!Wyglądała cudownie.Zmieniła kolor włosów.Miała teraz szkarłatne
włosy ze złotymi pasemkami.Prawdziwa Gryfonka...
-Harry, tak
tęskniłam!-Krzyknęła i rzuciła mu się na szyje.Potter objął jej cudowną
talię.
-Witaj Hermiono...Wspaniale Cię widzieć...-Powiedział chłopak
czując wielkie szczęście i spokój, mając ją w ramionach.Jej skóra była
niesamowcie gładka.Harry się troche zaczerwienił.
-Co Ty tutaj
robisz?-Zapytała puszczając jego szyje i całując w policzek.To go troche
(troche?Bardzo!) rozkojarzyło.
-Bo....Eeee...Dursleyowie tu
przyjechali i nie mieli mnie gdzie zostawić.Jak Ci mijają wakacje?Ile już tu
jesteś?Po Twojej skórze widze, że już dość długo...
-Jestem tu całe
wakacje.U mojej cioci...
-Tak?M-myślałem, że pojedziesz do
kruma...-Tak.Harry bardzo się tego bał.
-Nie.Zapraszał mnie, ale nie mam
ochoty dalej prowadzić znajomości.On jest jakiś dziwny...-Harry teraz czuł
się naprawdę szczęśliwy.Jest tu, Hermiona stoi tak blisko, piękna pogoda,
Dursleyów ma gdzieś...Wszystko jak w bajce.Postanowili iść popływać.Po kilku
minutach usłyszeli bardzo głośny plusk, jakby ktoś wrzycił coś ogromnego i
ciężkiedo do morza.Obrucili się i zaczeli głośno śmiać.Ich śmiech niósł się
daleko.To Dudley wskoczył do wody.Próbował płynąć, ale cały czas ciągło go
na dno.Widząc grasującego wieloryba postanowili wyjść z wody i
pospecerować.Hermiona podbiegła do rodziców, by im powiedzieć o ich planach,
a Harry powlekł się do Dursleyów.
-Idę się przejść.-Powiedział.Nic mu nie
odpowiedzieli.Wiedział, że ucieszyliby się, jakby się zgubił.Szli daleko
wzdłóż brzegu rozmawiając i mocząc szfaje w wodzie.Doszli do pustej plaży.W
oddali, za nimi widać było kolorowe parasole, ręczniki i malutkich ludzi w
kolorowych strojach.
Pa :*