QUOTE(Pszczola @ 29.08.2006 18:06)
Albo ucieka, bo jeszcze ma Malfloya do ochrony - złożył przysięgę i musiał ją dopełnić , czyli bezpiecznie wyciągnąć Draco z tarapatów.
Fakt, fakt - zapomniałam o tym napisać... ale, pomyślmy: czy on w zasadzie już tej przsięgi nie wypełnił? ( kiedy będzie można uznać, że jest wypełniona, do jasnej *__*?!). Przecież ochronił Dracona, uratował mu życie, dlał o jego bezpieczeństwo i dokończył zadanie... ile jeszcze można?
Oczywiście można przyjąc, że w ramach postanowień Przycięgi musi jeszcze wybronić Dracona przed Voldemortem (

)
Masz również rację, że Snape mógł wiedzieć, iż Potter wyruszył wraz z Dumbledore'em, w związku z czym wiedział, że jest razem z nim na wieży.
A nawet jeśli nie wiedział mógł się domyślić, że oprócz Dropsa na wieży jest jeszcze jedna, ukryta osoba. Jak wiadomo pierwsze co zrobił, gdy tam wbiegł, to omiótł spojrzeniem zcałą scenę... Kto jak kto, ale Snape na pewno zauważył dwie miotły porzucone pod ścianą, których w całym zamieszaniu nie zauważyli inni śmierciożercy, oprócz Dracona, który także je spostrzegł...
Mogł więc dojśc do prostych wniosków. I może właśnie dlatego później uciekał... bo i tak zostałby zdemaskowany przez tego kogoś, kto dosiadał "tej drugiej miotły"
QUOTE
Pamiętam jak Snape zbladł w IV tomie kiedy Dumbledore kazał mu wracać do Śmierciożerców.
Wiesz, co do tych wszystkich szczególików, to nie wszystkie one mają jednoznaczną wymowę. Akurat owe zblednięcie mogło świadczyć wyłacznie o strachu z racji tego, że wraca do Lorda spóźnionym i może go za to czekać kara. Ponadto, jak wiadomo, Snape miał na swoim koncie parę "kwiatków" ( np. sprawę z Kamieniem Filozoficznym) które stawiały go w złym świetle jako wiernego śmierciożercę...
Jeśli natomiast chodzi o wydanie śmieriożecom Blacka... cóż, to, co Snape opowiada Belli... heh... zawiara prawdy, ale i pół-prawdy. To oczywiste, że chwali się jej - bo świadczy to na jego korzyść w oczach śmierciożerów. W rzeczywistości ze śmierią Blacka niewiele ma wspólnego. Lord dowiedział się o emocjonalnej więzi Syriusza z Potterem nie tyle od Snape'a ale od Malfoya, któremu ową sensacyjną wiadomość przekazał skrzat Syriusza, a raczej nie Malfoyowi, ale Narcyzie...- tak zresztą twierdził Dumbledore, który Stworka przepytywał.
Ponadto zastanawiające jest, dlaczego Voldemort i śmierciożercy - już po fakcie - nie byli zdziwieni skąd o akcji w Departamncie Tajemnic wiedzieli ludzie z Zakonu...
Nie podejrzewają o zdradę Snape'a, a jak wiadomo to właśnie Snape Zakon poinformował (

) więc musiał oddalić w jakiś sposób od siebei zarzuty - co było łatwe, bo skoro Dumbledore przepytywał Stworka, Snape miał już alibi: "to stworek nieumyślnie poinformował Dumbledore'a, że Potter udał się do Ministerstwa i dlatego Zakon mógł zareagować".
Podobne zachowanie Snape'a świadczy o tym, że albo nie jest on wierny Lordowi... albo balansuje na linie i gra jak mu jest wgodniej ( co byłoby dość dziwne, bo chyba lepiej mieć jednego sojusznika, niż żadnego).
Natomiast sprawa Vance i jej wydania jest kwestią sporną... być może Snape nie miał wyboru... a być może jest to kolejny dowód na poparcie tego, że już wtedy był zdrajcą. Tego nie wiemy. Wiemy jednak, że sam Snape był szpiegowany przez "swoich". No bo jak możne nazwać inaczej obecość Glizgodona w jego domu?
Snape opowiada Belli, że Lord mu zaufał i przyjął do wiadomości jego wyjaśnienia, jednak wygląda na to, że nie jest tak do końca pewien lojalności Severusa... nie posysłaby mu do "pomocy" szczurzego ogonka...
Snape jako podwójny szpieg dostarczał wiadomości nie tylko Zakonowi, nie zapominajmy o tym. Prowadził dość ryzykowną grę (bez względu na to po jakiej faktycznie był stronie) i czasami... musiał również poświęcić kogoś od Dumbledore'a. Jak wiadomo, nie mógł zdradzić gdzie jest Kwatera Główna, więc Lord musiał zodowolić się wiadomościami jakie Snape mu dostarczał. Jeśli żałożymy, że Snape stoi po "ciemnej" stronie, to jest dośc dziwne, że przez tak długi okres tylko jedna osoba z Zakonu zginęła... znając możliwości Snape'a mogło ich zginąć znacznie więcej w "niewyjaśnionych okolicznościach", a Snape gładko odsunąłby od siebie zarzuty - przecież Albus tak mu ufał , mógł żerować na tym zaufaniu, nieprawdaż?
Idąc dalej tym tropem, można wywnioskować, że Lord zaczął się domagać od Snape'a konkretów, zaczął coś podejrzewać, dlatego między innymi przydzielił mu Glizdogona (który notabene w niczym Snape'owi do pomocy potrzebny nie był)... no i wyciągnął ze Snape'a wiadomości, które pozwoliły zabić Vance.
Ale to oczywiście tylko gdybanie...
Jeśli Snape jest po stronie Voldemorta, wiele z jego zachowań "zgrzyta" i jest trudne do wytłumaczenia - podobnie w odwrotną stronę... choć tych drugich zgrzytów, po dokładnym przeanalizowaniu wszystkiego, jest znacznie mniej.
Jeśli zrobimy uczciwy bilans tych wszystkich drobnostek , wychodzi na to, że Snape działał raczej na niekorzyść Voldemoprta (

)